Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą neurobiologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą neurobiologia. Pokaż wszystkie posty

środa, 13 grudnia 2023

Architektura, a zdrowie psychiczne





Nowy Urbanizm




Jest to ruch w architekturze i urbanistyce, który narodził się w latach 70. ubiegłego wieku, w odpowiedzi na błędy modernistycznej urbanistyki. Głównym postulatem był powrót do tego to co moderniści tak ostro zwalczali, do wzorca tradycyjnego europejskiego miasta.

Tradycyjne miasto/osiedle o ludzkiej skali to bowiem miejsce gdzie wszystko jest na miejscu, infrastruktura, praca, szkoły, lekarz, sklepy, atrakcyjna architektura, relaks, zieleń. Nie trzeba z niego wyjeżdżać, uciekać, ba, nawet nie trzeba używać samochodu, wystarczy rower. Takie miasto buduje wspólnotę bo każdy może być w nim szczęśliwy i każdy za to szczęście jest odpowiedzialny.



Architektura tradycyjna

Choć tradycyjna architektura nie jest koniecznym warunkiem nowego urbanizmu to właśnie ona jest najczęściej z nim łączona. Architektura tradycyjna odwołuje się do sprawdzonych oraz weryfikowalnych rozwiązań i jest przez społeczeństwo po prostu lubiana. Potwierdzają to kolejne badania opinii publicznej, ankiety. Skąd wynika przewaga architektury tradycyjnej – odpowiadają nam naukowcy, którzy zajmują się oddziaływaniem architektury na ludzki umysł. Według ich badań, tzw. ”nowoczesna” architektura, współczesny minimalistyczny modernizm wywiera negatywny wpływ na nasz umysł i samopoczucie. 

Tradycyjna architektura bogata w detal i posługująca się naturalnym dla nas systemem skal ma z kolei sprawiać, że jesteśmy szczęśliwsi. Pobudza umysł, redukuje stres a nawet pomaga walczyć z psychicznym zmęczeniem. Sprawia, że chcemy się zatrzymać i odpocząć, gdy w tym samym czasie nagie ściany nowoczesnych budynków odpowiadają za podświadomy brak poczucia bezpieczeństwa oraz ucieczkę. Dodatkowo wartym podkreślenia jest też fakt, że deweloperom jest jak najbardziej po drodze z popularnym wśród architektów minimalizmem zawierającym się w haśle ”less is more”. Dzięki temu każda inwestycja pozbawiona detalu i nawiązania do otoczenia nie tylko jest dla nich łatwiejsza, ale może być też reklamowana jako ”nowoczesna” i ”odważna”.






- Dla dobra zdrowia psychicznego ważne jest, by krajobraz, który nas otacza na co dzień, nie wywoływał w nas agresji, tylko był przynajmniej neutralny - mówi nam Robert Jacek Moritz, prezes spółki Alta.





przedruk




Detroit jest przestrogą dla Polski. Popełniamy te same błędy




Skąd pomysł, by zaangażować się w taką inicjatywę, czyli budowanie nowoczesnych, przyjaznych ludziom miast?

- Na pewno ciekawość świata. Poza tym zarówno moja mama, jak i mój ojczym byli ekonomistami i zajmowali się mieszkalnictwem. U nas w domu ciągle rozmawiało się o problemie mieszkaniowym w Polsce i kiedy czytam programy polityczne dotyczące tego zagadnienia, mam déjà vu.
Najpierw można budować ulice, infrastrukturę, dopiero potem domy

Dlaczego?

- Dyskusja na ten temat toczy się od lat 60. Na przykład Ściana Zachodnia w Warszawie jest nieustannie dyskutowana i – jak widać – bardzo trudno jest znaleźć na nią pomysł.

To zawsze bardzo mnie interesowało.

Do tego mój bunt przez całe życie budził widok placu budowy, po którym jeżdżą wielkie ciężarówki zakopane w błocie. Panował tam nieprawdopodobny brud i bałagan. Niestety, w dużej części jest tak do dzisiaj.

Ten brud jest przenoszony poza place budów.

- Oczywiście. Pamiętam, kiedy w Warszawie budowano Centrum LIM (Marriott) i szok, jaki wywołał gość, który mył opony ciężarówek, by nie rozwoziły błota po mieście. Proszę sobie wyobrazić lata 70., głównym tematem przy obiedzie nie jest brak zaopatrzenia, tylko to, że ktoś myje koła ciężarówkom.

Potem, mając lat 14, pojechałem do Stanów Zjednoczonych do ojca i przekonałem się, że najpierw można budować ulice, infrastrukturę, dopiero potem domy i że teorie, że tak się nie da, są nieprawdziwe.

W końcu 30 lat temu dzięki Maciejowi Mycielskiemu, właścicielowi Mycielski Architecture and Urbanism, poznałem innych urbanistów, architektów, działaczy, teoretyków miejskich, charyzmatycznych myślicieli jak np. Elżbietę Plater-Zyberk z Miami i jej męża Andresa Duany'ego, którzy założyli Kongres Nowego Urbanizmu i zaczęli projektować takie fragmenty miast, które były ukierunkowane przede wszystkim na ludzi, na to, by im się dobrze mieszkało.

Były to miasta przełomu XX i XXI wieku. To miasta, w których zachowuje się równowagę pomiędzy pieszymi i samochodami, wygodą, gęstością zabudowy, liczbą sklepów.

Dla dobra zdrowia psychicznego ważne jest, by krajobraz, który nas otacza na co dzień, nie wywoływał w nas agresji, tylko był przynajmniej neutralny.
Nowy urbanizm: na tym też można zarobić

Co pana szczególnie zainteresowało w filozofii new urbanism?

- Bardzo ciekawa historia wiąże się z pierwszym projektem nowego urbanizmu, czyli zaprojektowanym przez Andresa Duany’ego i Elizabeth Plater-Zyberk Seaside nad Zatoką Meksykańską. Okazało się, że wbrew sceptykom był on niebywale zyskowny.

Dowiedzieliśmy się, że także w Ameryce ludzie chcą mieszkać blisko siebie, na małych działkach, przy wąskich ulicach. Chcą, by architektura była skoordynowana, by były wspólne przestrzenie, czego wcześniej nie obserwowano.

Okazało się, że Amerykanie wolą mieszkać w takich miejscach - i są w stanie zapłacić za nie cztery razy więcej - niż kilka mil dalej w typowym osiedlu amerykańskim.

Dla mnie jako prowadzącego firmę komercyjną było to fascynujące, bo okazuje się, że tworzenie w ten sposób projektów miejskich jest bardziej dochodowe niż w sposób uproszczony, jaki króluje do dzisiaj.

Proszę podać przykład z Polski.

- Na początku mojego zarządzania spółką Alta kupiliśmy kilkuhektarową działkę w centrum Poznania, na Jeżycach. To było miejsce, gdzie można było z sukcesem próbować społecznego, transparentnego projektowania z uczestnictwem wielu stron. I działo się to nie na drodze wymieniania pism, chodzenia po sądach, tylko rozmowy, wspólnego myślenia.



Detroit dla naszych ośrodków miejskich może być przestrogą

Wracając do Stanów Zjednoczonych - pana zdaniem miasta amerykańskie mogą być punktem odniesienia dla polskich miast? Czy bardziej Skandynawia, Europa Zachodnia?

- Można oczywiście patrzeć na Skandynawię, Europę Zachodnią, ale bardzo dużo polskich miast podlegało intensywnej rozbudowie, przede wszystkim w latach 70., w stylu amerykańskim, modernistycznym. Mam na myśli bardzo szerokie ulice, dość rzadką zabudowę, co było podporządkowane transportowi samochodowemu, pojawił się przecież mały fiat.

Nie zapominajmy też o ośrodkach przemysłowych budowanych w miastach. O ile zachód i południe Europy były już uprzemysłowione, Polska uprzemysławiała się przede wszystkim w okresie 1952-79. To jest okres, w którym miasta naszej części Europy zaczęły przypominać miasta amerykańskie.

Jeżeli mówimy o odniesieniach, to negatywnym będzie Detroit. To miasto dla naszych ośrodków może być przestrogą przed kontynuowaniem takiego myślenia.

Jakiego? Co tam jest niedobrego?

- To miasto, w którym moja rodzina mieszkała przez wiele pokoleń.

Pierwsza rewitalizacja tego miasta miała miejsce w latach 70. Powstało Renaissance Center, czyli grupa wieżowców, zbudowano kolejkę do transportu ludzi, co jest rzadkością w Ameryce, stadion hokejowy.

Powstało tam dużo wieżowców, betonu, płaskich przestrzeni, poszerzono autostrady, wiadukty. Żadna z tych rzeczy nie była miastotwórcza. To wszystko było imponujące, monumentalne, tylko... nie było tam miasta.
Chcemy mieszkać jak w Barcelonie, Wiedniu, Paryż, a nie na betonowej pustyni w cieniu biurowców

Widzi pan analogię z polskimi miastami?

- Otóż to. Widzimy, że polskie miasta 50 lat później niż Detroit idą w tym samym kierunku. Tworzą skupiska wieżowców, poszerzają ulice etc. Co z tego, że przy poszerzonej ulicy jest ścieżka rowerowa, kiedy dalej nie jest to miasto.

Detroit jest cieniem dawnej metropolii i to powinno być przestrogą. Jego centrum jest straszne, jeszcze niedawno można było tam kupić sto domów za 100 tys. dolarów. W zasadzie resztek domów.

Dzisiaj urbaniści, aktywiści miejscy, duża część architektów przyznaje, że nie tędy droga, ale w naszych miastach wciąż widzimy nowe inwestycje idące w tym samym kierunku.

Powiedział pan o kardynalnych błędach dzisiejszych planistów, czyli skupiskach wieżowców czy poszerzaniu ulic. Co jeszcze pana razi?

- Przede wszystkim nie tworzymy miast z ciasnymi ulicami, restauracjami, sklepami, lokalami rzemieślniczymi, gdzie jest bezpiecznie.

Dla mnie kierunek jest oczywisty. Chcemy mieszkać w miastach jak Barcelona, Paryż czy Wiedeń, a nie wśród 40-piętrowych wieżowców otoczonych pustymi, betonowymi placami.

Dla zdrowia miasta i naszego ważne jest, by istniały w nim rzemiosło, usługi, kawiarnie, restauracje. By one wszystkie działały, musi być odpowiednia gęstość ludzi i to przez 24 godziny. Bo w biurowcach komercyjnych mamy gastronomię, tylko ona żyje do godz. 17, na kolację już nikt tam nie przyjdzie.

Na Times Square Jan Gehl przeprowadził słynny eksperyment - zamknięto tam ruch samochodowy. Właściciele lokalnych sklepów byli przerażeni potencjalnym spadkiem obrotów. Okazało się jednak, że obroty wzrosły im czterokrotnie. Bo ludzie, którzy przemieszczają się pieszo, wchodzą częściej do sklepów i wydają tym samym więcej pieniędzy.

W innym ciekawym badaniu sprawdzano, jak człowiek reaguje, idąc wzdłuż szklanej ściany wieżowca. Ludziom, którzy chodzili po mieście, zakładano czujniki i badano reakcje psychofizyczne: tętno, ciśnienie, pocenie się. Wszystkie te parametry im mocno reagowały. Powodem jest niepewność, badani nie wiedzieli, co jest po drugiej stronie szkła.

Z polskich przykładów który jest interesujący?

- Przykładem, który jest bardzo dobry i zły jednocześnie, jest Miasteczko Wilanów. Z jednej strony jest to jedno z najfajniejszych miejsc w Polsce, ale popełniono tam dużo błędów, na przykład zbudowano szerokie ulice przedzielone płotem pośrodku, z przejściami dla pieszych co 100-200 m. W takiej sytuacji sklepik z jednej strony ulicy obsługuje tylko klientów z jednej. Gdyby ulica była o połowę węższa, obsługiwałby klientów z obu stron.

Dlatego podkreślam, że gęstość zamieszkania jest tak bardzo potrzebna, podobnie jak potrzebne są zielone obszary, na których nie będzie domu co 50 metrów.

Teoria nowego urbanizmu mówi m.in. o tym, że najważniejsza jest przestrzeń pomiędzy budynkami, bo to ona kształtuje zachowania społeczne. Jeżeli są one pozytywne, ludzie chcą tam mieszkać. A to z kolei powoduje, że są gotowi zapłacić nieco więcej za mieszkania w takim miejscu i trochę bardziej się starają. W ciasnych miastach jest też lepsze zaopatrzenie, czego efektem jest większa liczba biznesów.
W Siewierzu powstaje miasteczko. Na początku nie było łatwo przekonać deweloperów

Alta rozwija inwestycję Miasteczko Siewierz Jeziorna. Ile osób mieszka tam w tym momencie?

- W tej chwili mamy tam zagospodarowanych 520 mieszkań i domów, co daje 1,5 tys. osób. W budowie jest kolejne 245 mieszkań i domów. Docelowo w 4,5 tys. jednostek ma tam mieszkać 15 tys. osób.

Do tego około 100 tys. metrów kwadratowych powierzchni komercyjnej, czyli parku technologicznego i handlowego. Przewidujemy, że powstanie tam co najmniej 500-600 miejsc pracy, a jeżeli zlokalizowana będzie produkcja, w Miasteczku Siewierz Jeziorna może być ulokowanych do 4 tys. miejsc pracy.

Do kogo skierowana jest ta oferta?

- By unikać stratyfikacji, oferujemy tam bardzo różny produkt, dla różnych grup docelowych.

Co to znaczy tanie mieszkanie w Siewierzu Jeziornej?

- Tanie są w tej chwili w cenie poniżej 8 tys. zł, drogie - około 11 tys. zł. Najtańsze domy, szeregówki, można jeszcze kupić za 650-700 tys., najdroższe - za blisko milion złotych.

Co mówią mieszkańcy o zaletach i wadach życia w Siewierzu Jeziornej?

- Robimy badania społeczne, powstają prace naukowe. Ludzie wymieniają w nich bardzo różne zalety, jak również bardzo różne potrzeby, które nie są zaspokojone.

Nie ma jednego, konkretnego zbioru zalet, który odpowiada wszystkim. Cały pomysł nowego urbanizmu polega na stworzeniu matrycy potrzeb, a także grup docelowych, do których adresujemy produkt. Jednym odpowiadają psie parki, innym udogodnienia dla niepełnosprawnych, jeszcze innym duża liczba dzieci, które mogą bawić się razem.

Jest jednak jeden ogólny temat, który przebija pozostałe. Większość mieszkańców mówi, że kiedy wraca z pracy do domu, czuje się bezpiecznie, są u siebie.

Jak wygląda finansowanie tego przedsięwzięcia?

- Póki co finansujemy inwestycję kapitałem własnym.

Nie ma żadnych rozmów z zewnętrznymi inwestorami?

- Nasz model biznesowy polega na tym, że sprzedajemy działki deweloperom. Kontrolujemy urbanistykę, w pewnym zakresie nadzorujemy architekturę, nasz kod architektoniczny dotyczy przede wszystkim kolorów i wymiarów budynków, amerykański architekt Duane Philips akceptuje koncepcje naszych deweloperów.

W tej chwili w Siewierzu Jeziornej buduje dwóch dużych deweloperów, czyli Murapol i Millenium Inwestycje oraz czterech mniejszych, którzy stawiają głównie domy jednorodzinne i wille miejskie.
Miasto jak galeria handlowa: pokaż produkt, wskażemy lokalizację

Jak deweloperzy zareagowali na koncept w Siewierzu Jeziornej? Ta koncepcja była dla nich nowością?

- Oczywiście! Na początku nie było ich łatwo przekonać, by zamiast kupić działkę i wcisnąć tam, ile się da, mocno z nami współpracowali.

Kiedy pojawia się deweloper, pierwszym pytaniem, jakie mu zadaję, jest: „co chcesz zbudować, jakiego rodzaju produkt masz?”. Dopiero potem zastanawiamy się, gdzie to postawić, jak to ma wyglądać. Zarządzamy trochę tak, jak zarządza centrum handlowe. Każdy sklep w zależności od branży musi mieć swoją lokalizację.

Odwróciliśmy sytuację: najpierw produkt, potem działka. Są jednak zalety takiego rozwiązania. Powoduje ono, że proces inwestycyjny jest bardzo łatwy i szybki. My zarządzamy uzbrojeniem, ulicami, plan miejscowy jest uchwalony przez gminę zgodnie z naszą koncepcją.

Dla deweloperów to jest bardzo bezpieczny i sprawny proces.

Wiemy, że prowadzicie rozmowy w sprawie kolejnych lokalizacji.

- Tak, w sprawie dwóch. Też w metropolii katowickiej. Jesteśmy na etapach rozmów. By zrealizować taki projekt, musimy mieć co najmniej 20 ha. Będziemy to chcieli zrobić z jednym lub dwoma partnerami.

Śląskie miasta się wyludniają, jednym z powodów jest brak dobrych miejsc do mieszkania. Przez lata mało które władze miejskie myślały o tym, jak wygląda codzienne życie ich mieszkańców. Odpowiadały na potrzeby jednorazowe. Potrzebny basen, budujemy basen. Ale nikt już nie pomyślał na przykład, jak tam się dostać. To są proste rzeczy, ale trzeba je planować.

W Siewierzu Jeziornej wyzwaniem jest samowystarczalność energetyczna.

- Zgadza się. W ogóle energetyka jest wyzwaniem. Na szczęście planowaliśmy to miasto od początku i dostawcy energii odpowiedzieli na nasze planowanie. Mamy doprowadzony gaz ziemny, a lokalny dystrybutor energii, czyli Tauron, prowadzi do nas kolejne dwie sieci średniego napięcia. To jest bardzo ważne, bo można produkować energię lokalnie, ale bez podłączenia do sieci krajowej nic się nie wskóra.

Razem z EON przygotowaliśmy masterplan energetyczny, który pokazuje sposoby, które pozwolą zaspokoić lokalne potrzeby w ponad 70 proc.


To także olbrzymia szansa przede wszystkim dla mieszkańców, którzy będą mogli uczestniczyć w społecznościach energetycznych.

W miasteczku obecny jest temat systemu wymiany ciepła na zimno i zimna na ciepło.

- Tak, jest on niezwykle ciekawy. W naszym przypadku to wyjątkowo korzystne rozwiązanie, bo komercyjne budynki będziemy mieli blisko mieszkaniowych. Komercyjne głównie potrzebują zimna, oddają ciepło. Mieszkaniówka głównie potrzebuje ciepła. To kierunek, w którym idą teraz wszystkie miasta na zachodzie i północy Europy.

Nasze ogrzewanie dla kamienic wielomieszkaniowych jest organizowane przez małe lokalne kotłownie gazowe, które potem mogą być połączone ze sobą i podłączone do centralnego systemu wymiany ciepła na zimno. W tym przypadku jednak dużo zależy od wsparcia rządu dla tego systemu.
Ukraina może odbudować się w mądry sposób. To szansa także dla polskich deweloperów

Jak pan widzi temat odbudowy Ukrainy?


– W wyniku tej strasznej wojny i zniszczeń Ukraina ma wyjątkową szansę, by zamiast odbudowywać blokowiska, odbudować się w mądry sposób.

Kluczową sprawą jest teraz zaplanowanie, przygotowanie się do momentu, kiedy tam będzie można inwestować. Bardzo możliwe, że tamtejsze samorządy zostaną zalane pieniędzmi i będą musiały w bardzo krótkim czasie podejmować decyzje, co i jak budować.

Będzie dużo pokus, by budować wręcz fawele dla uchodźców, które potem mogą trwać 50 lat.

Dla mnie bardzo dziwne jest to, że wśród polskich deweloperów nie ma gotowości, by wydać relatywnie niewielkie pieniądze na współpracę ze stroną ukraińską. Moim zdaniem najważniejszym kierunkiem dla nas jest wsparcie Ukraińców planowaniem. W organicznym interesie Polski jest to, by w tym kraju tworzyły się dobre społeczności, a takie tworzą się w dobrych miastach.








całość tutaj:


www.wnp.pl/budownictwo/detroit-jest-przestroga-dla-polski-popelniamy-te-same-bledy,776581.html



Nowy Urbanizm jako alternatywa dla patodeweloperki. 28 przykładów nowych miast/osiedli z Europy – Rekonstrukcje i Odbudowy













sobota, 29 kwietnia 2023

Biologiczna geneza zła



Zło u ludzi może występować np. na skutek uszkodzenia mózgu - gdzie ja miałem ten artykuł... muszę go poszukać..


Tymczasem naukowcy biorą się za chomiki....









przedruk
tłumaczenie automatyczne




Edycja genów poszła nie tak: 

naukowcy przypadkowo tworzą wściekłe chomiki



Peter Rogers
27 czerwca 2022 r.



Chomiki mają organizację społeczną i reakcję na stres, która jest bardziej ludzka niż jakikolwiek inny gryzoń. Tak więc naukowcy behawioralni polegali na chomikach, aby zrozumieć siły rządzące zachowaniem. Jednak według ostatnich badań siły te są mniej zrozumiałe niż wcześniej sądzono. Naukowcy wykorzystali technologię edycji genów, aby usunąć receptor, który prawdopodobnie powoduje agresję u chomików. Jednak zamiast stać się bardziej przytulanymi, chomiki stały się złośliwe.
Gen, który reguluje agresję

W 1984 roku grupa naukowców postanowiła zbadać rytm dobowy, wstrzykując niewielkie ilości hormonów do mózgów chomików. Jeden z hormonów, wazopresyna argininy (AVP), miał natychmiastowy i zaskakujący efekt. Nie zmieniło to cyklu snu chomików, ale wywołało dramatyczną zmianę zachowania. Chomiki zaczęły moczyć biodra (gdzie znajdują się gruczoły zapachowe) śliną i energicznie ocierać się o ścianę klatki, zachowanie wskazujące na agresywne domaganie się ich terytorium.


Kolejne badania farmakologiczne dokładnie zbadały funkcję receptora AVP, zwanego Avpr1a. Według badań, Avpr1a wydawał się mieć efekty zależne od płci. Kiedy samce chomików otrzymywały zastrzyki aktywatorów Avpr1a (takich jak AVP), stawały się bardziej agresywne, podczas gdy samice chomików stały się mniej agresywne. Alternatywnie, gdy chomiki otrzymywały zastrzyki inhibitorów Avpr1a, samce stały się mniej agresywne, a samice stały się bardziej agresywne. Prawie cztery dekady badań wykazały, że Avpr1a bezpośrednio regulował agresję i zachowania podobne do lęku.

Jedno z badań stworzyło jednak atmosferę tajemniczości wokół Avpr1a. W 2007 roku zespół naukowców z University of Buffalo wyeliminował gen Avpr1a u samców myszy, spodziewając się, że myszy będą wykazywać zmniejszoną agresję z powodu braku sygnalizacji AVP. Jednak myszy pozbawione Avpr1a nie były ani bardziej, ani mniej agresywne niż normalne myszy. Przez ponad dekadę ta rozbieżność była wyjaśniana jako wynikająca z kompensacji rozwojowej – to znaczy, że zarodek kompensował brak Avpr1a poprzez modulowanie innych szlaków behawioralnych.
Wściekłe chomiki

Zespół naukowców z Georgia State University kierowany przez Elliotta Albersa i Kima Huhmana nie zgodził się jednak. Głównym problemem, jaki mieli z badaniem z 2007 roku, było to, że Avpr1a został znokautowany u myszy, a nie chomików. Takie różnice mają znaczenie. Naukowcy wykorzystali technologię edycji genów CRISPR-Cas9 do mutacji genu receptora Avpr1a (tak, że nie był już funkcjonalny) u chomików płci męskiej i żeńskiej.


Naukowcy uważali, że usuwając zdolność chomika do wytwarzania Avpr1a, chomiki staną się mniej agresywne. Ich hipoteza była błędna. Wręcz przeciwnie, wszystkie chomiki pozbawione Avpr1a, niezależnie od płci, wykazywały znacznie bardziej agresywne zachowanie, wykonując dwa razy więcej oznaczeń bocznych, a także goniąc i przypinając inne chomiki tej samej płci.

Autorzy nie spodziewali się wściekłych chomików. "To sugeruje zaskakujący wniosek" - powiedział Albers. "Chociaż wiemy, że [AVP] zwiększa zachowania społeczne, działając w wielu regionach mózgu, możliwe jest, że bardziej globalne efekty receptora Avpr1a są hamujące. Nie rozumiemy tego systemu tak dobrze, jak nam się wydawało. Sprzeczne z intuicją odkrycia mówią nam, że musimy zacząć myśleć o działaniach tych receptorów w całych obwodach mózgu, a nie tylko w określonych regionach mózgu. "



A tu: 


sobota, 4 lutego 2023

Psycholingwistyka







Psycholingwista: „Przestań czytać złe książki, rozmawiać z niewykształconymi ludźmi i słuchać złej muzyki – przeciążasz swój mózg”


Psycholingwistyka to dziedzina z pogranicza językoznawstwa i psychologii. Pomaga ona lepiej zrozumieć procesy rządzące językiem i jego wykorzystywaniem w codziennym życiu. Skuteczne wykorzystanie języka wpływa na nasze życie na wielu poziomach – poznawczym, emocjonalnym i zachowawczym.



21/01/2019



Rosyjska neurolog i psycholingwistka, Tatiana Cernigovskaia, prowadzi interesujące i przydatne wykłady na temat mózgu, świadomości i nieświadomości, psychiki i sztucznej inteligencji. W tym artykule Tatiane Cernigovskaia wyjaśniła związek między językiem a naszym mózgiem, ale także odpowiedziała na inne interesujące pytania.







Dlaczego mózg ma zdolność zapamiętywania absolutnie wszystkiego?


Każdy z nas rodzi się z własną siecią neuronową, zresztą małe dzieci mają więcej neuronów niż dorośli, potem część z nich zanika – bo są bezużyteczne. Następnie w tej sieci neuronowej zapisywany jest tekst naszego życia.

Kiedy nadejdzie czas spotkania człowieka ze Stwórcą, każdy przedstawi swój własny tekst: co jadł, pił, z kim rozmawiał, co robił. Jeśli osoba nie jest chora na Alzheimera lub Parkinsona, to mózg przechowuje wszystkie informacje, przez które przeszedł, zapachy, smaki itp. Jeśli nie pamiętasz tych rzeczy, nie oznacza to, że nie ma ich w twoim mózgu. Istnieje wiele sposobów, aby udowodnić, że jest inaczej, najprostszym sposobem jest hipnoza.

Dlatego ciągle powtarzam: „Przestań czytać złe książki, rozmawiać z niewykształconymi ludźmi i słuchać złej muzyki – te rzeczy przeciążają twój mózg”.

Dlaczego język jest tak ważny dla ludzi?


W każdej nanosekundzie otrzymujemy ogromną ilość informacji poprzez wzrok, słuch, smak, zapach, dotyk itp. Język jest jednym z narzędzi, które koordynuje cały ten chaos i przechowuje informacje w oddzielnych skrzynkach. To on organizuje zajęcia i koncepcje. Największy językoznawca świata, Noam Chomsky, jest przekonany, że język nie został stworzony do komunikacji, ale do myślenia, a komunikacja jest produktem ubocznym otrzymywanych informacji.

Czy ludzie są najważniejszymi istotami na planecie?

Wydaje nam się, że jesteśmy najważniejszymi istotami we Wszechświecie, ale w rzeczywistości to nieprawda. Na przykład w porównaniu z delfinami i ich niesamowitymi mózgami, które są jeszcze bardziej skomplikowane niż nasze, ludzie pojawili się znacznie później. Delfiny pojawiły się na Ziemi 60 milionów lat temu, a ludzie 250 tysięcy lat temu. I nie jest prawdą, że to koniec ewolucji, nie wiadomo dokładnie, co będzie dalej, ale wiadomo na pewno, że nasz mózg cały czas się rozwija.

Rodzimy się czy stajemy się osobowościami?


Jeśli dziecko rodzi się zdrowe, nie daje mu to wszystkiego w życiu. Aby rozwijał się jako osobowość, dobrze byłoby, aby uczestniczył w życiu społecznym przed ukończeniem 3 roku życia, ale nie później niż do 6 roku życia. Istnieją dwa ważne czynniki: geny i doświadczenie, które spowodują lub nie spowodują powstania wrodzonych zdolności. Mozartem można się urodzić, ale nigdy nim nie zostać.

Czy mechanizm genetyczny jest taki sam dla wszystkich ludzi?

Obecnie na Ziemi istnieje około 6 tysięcy języków, bardzo się od siebie różnią, ale łączy je wspólny mechanizm genetyczny, który pozwala każdemu zdrowemu dziecku nauczyć się języka ojczystego. Mózg dziecka dokonuje niezwykłego wysiłku, aby rozszyfrować najbardziej złożony kod - kod języka. Mózg sam sobie pisze instrukcję – psychologowie i psychiatrzy oddaliby wszystko, żeby rozszyfrować ten mechanizm. Dzisiejsze wysiłki kognitywistyki zmierzają do zrozumienia, jak działa mechanizm genetyczny, bo wszystko od niego zależy. Jeśli kiedykolwiek wygramy tę grę mózgową, od razu zdobędziemy wszystko — chociaż nie sądzę, żeby to było możliwe.

Czy istnieje gen pamięci?

Człowiek ma dużą liczbę genów, które działają na mózg, jest to wynikiem całej ewolucji. Istnieje wiele książek i spekulacji na temat genu pamięci, genu odpowiadającego na myśli, ale tak naprawdę każdy, kto ma przynajmniej podstawowe wykształcenie, rozumie, że tak skomplikowanych rzeczy nie da się powiązać z jednym genem.

Czy skomplikowane zadania są niebezpieczne dla mózgu?

Na seminarium obserwowałem, co dzieje się w mózgu podczas skomplikowanego zadania, kiedy trzeba coś zrobić w szybkim tempie. Potem odkryłam, że przechodzi przez okropny stan, jeśli chodzi o dużo pracy na czas, ale z drugiej strony umiarkowany stres jest dobry dla mózgu.

Czy komórki nerwowe regenerują się?

Niektórzy wciąż powtarzają, że komórki nerwowe się nie regenerują, ale to nieprawda. Wszystko zależy od tego, czy zmusisz mózg do pracy. Powinien być stale narażony na pracę intelektualną. Jeśli nie ćwiczysz – twoje mięśnie zanikają, podobnie jak mózg.

Jeśli czytasz, uczysz się, malujesz, zapamiętujesz - będziesz mieć minimalne predyspozycje do choroby Alzheimera. Ludzie często pytają mnie: „Czy kawa wpływa na mózg?” - Oczywiście - kawa, zielona herbata, alkohol wpływają na mózg bardziej niż stres czy negatywne emocje.








https://povestiri.net/interesant/psiholingvist-opriti-va-sa-cititi-carti-proaste-sa-vorbiti-cu-oamenii-inculti-si-sa-ascultati-muzica-rea-va-surmenati-creierul/?fbclid=IwAR0MkWkHHau4ncnGJ74RAUIE-qMHtYupRkJgiDKCxbo85U_1rH_v_qLkmkE





niedziela, 27 czerwca 2021

Wariaci kształtują nasz świat

 

Czy ty też jesteś świrem??

Czy przyjmując bezkrytycznie cudzą wizję świata nie narażasz się na postępowanie jak osoba psychicznie chora?

Paranoja indukowana rządzi...


Paranoja indukowana (paranoja udzielona, obłęd udzielony; fr. folie à deux) – stan, w którym osoba blisko związana z chorym zaczyna traktować bezkrytycznie paranoiczne myśli chorego. Objawy mają tendencję do ustępowania po oddzieleniu od osób dotkniętych paranoją.

Kryteria diagnostyczne

  • Dwie lub większa liczba osób podziela to samo urojenie lub system urojeniowy i wspierają się wzajemnie w tym przekonaniu.

  • Osoby te pozostają w niezwykle bliskim związku.

  • Są dowody wynikające z powiązań czasowych lub kontekstu wydarzeń, że urojenie zostało indukowane u biernego członka (członków) lub grupy w wyniku kontaktu z członkiem aktywnym.




przedruk

trochę słabe tłumaczenie przeglądarki


Zaburzenia psychiczne, które dały nam nowoczesną architekturę

08.22.2017


Jak powstała nowoczesna architektura? Jak tak szybko ewoluowaliśmy od architektury, która miała ornamenty i detale, do budynków, które często były puste i pozbawione szczegółów? Dlaczego wygląd i styl budynków zmienił się tak dramatycznie na początku XX wieku? Historia utrzymuje, że modernizm był idealistycznym impulsem, który wyłonił się z fizycznych, moralnych i duchowych szczątków I wojny światowej. Chociaż działały również inne czynniki, to wyjaśnienie, choć niewątpliwie prawdziwe, przedstawia niepełny obraz.

 

Ostatnie postępy w neuronauce wskazują na inny ważny czynnik:

jednym z powodów, dla których nowoczesna architektura wyglądała tak inaczej niż wcześniejsze konstrukcje, było to, że jej kluczowi twórcy z XX wieku dosłownie nie widzieli świata w „typowy” sposób. Nie mogli. Ich mózgi zostały albo fizycznie zmienione przez wojenną traumę, albo, jak Le Corbusier, mieli genetyczne zaburzenie mózgu. 

I podczas gdy ich zalecenia dotyczące „dobrego projektu” – nowego świata, czystej karty – z pewnością odzwierciedlały ich talent, ambicję i motywację, ich środki zaradcze odzwierciedlały również specyficzne zaburzenia ich mózgu .

 W ostatnich latach kilku autorów i lekarzy określiło ojca modernizmu, Le Corbusiera (1887-1965), architekta szwajcarsko-francuskiego, jako autystę. Pisarze, tacy jak krytyk i psychiatra Anthony Daniels oraz biograf Nicholas Fox Weber , doszli do wniosku, że szwajcarsko-francuski architekt spełnił kryteria diagnostyczne zaburzeń ze spektrum autyzmu (ASD) . Opisywali jego zaburzoną komunikację społeczną, powtarzające się zachowania, nienormalne fiksacje (w tym fascynację betonem) i pozorny brak zainteresowania innymi.

„Mimo całego swojego geniuszu Le Corbusier pozostał całkowicie niewrażliwy na pewne aspekty ludzkiej egzystencji” – pisze Weber w Le Corbusier: A Life (Knopf 2008). „Jego żarliwa wiara we własny sposób widzenia zaślepiła go na pragnienie ludzi, aby zachować to, co najbardziej cenią (w tym tradycyjne budynki) w swoim codziennym życiu”.




Śledzenie wzroku osób z autyzmem może pomóc nam zrozumieć, dlaczego Le Corbusier pozostawał ślepy na poglądy innych — dosłownie nie mógł normalnie przetwarzać bodźców wzrokowych . A diagnoza autyzmu może również pomóc nam lepiej zrozumieć, dlaczego jego architektura okazała się taka, jak się okazało. To bardzo ważne. Okazuje się bowiem, że osoby ze spektrum często borykają się nie tylko z relacjami społecznymi, ale także z przeciążeniem wizualnym określanym jako hiperpobudzenie. 

Nic więc dziwnego, że Le Corbusier uprościł willę Savoye, zbudowaną pod Paryżem na początku lat 30. (powyżej, po lewej), do tego stopnia, że ​​wygląda jak pudełko na palach, a nie tak, jak było: wiejskie ustronie zamożnej pary. 

Nic dziwnego, że jego Narodowe Muzeum Sztuki Zachodniej w Tokio w Japonii, ukończone jakieś dwie dekady później (po prawej), zawierało tyle czystego betonu. Projekty Le Corbusiera są prawdopodobną odpowiedzią na jego nietypowy mózg; starał się ograniczyć stymulację, walczył, by uspokoić szum mózgu.



Osoby z pewnymi zaburzeniami mózgu, w tym ASD, reagują na bodźce wzrokowe w bardzo wyraźny sposób. Na powyższych zdjęciach po lewej stronie widzimy „typowy” mózg patrzący na kotka; po prawej, jeden z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ASD). Narzędzia do śledzenia wzroku mierzą nieświadome i świadome ruchy gałek ocznych iw tym przypadku tworzą ciemny cień tam, gdzie ludzie patrzą najbardziej. Obrazy te pokazują, jak typowy widz skupia się bezpośrednio na oczach i centralnym obszarze twarzy, podczas gdy mózg na widmie przyjmujący przeciwne podejście, prawie całkowicie unika oczu i centralnej części twarzy. Te tendencje przekładają się na to, jak różne mózgi przyjmują budynki:

 



Zwróć uwagę, jak osoba ze spektrum autyzmu, po prawej, unika szczegółów, takich jak okna (które mogą sugerować oczy), podczas gdy typowy mózg instynktownie idzie prosto na nią, bez świadomej świadomości. (Na powyższych obrazach dane śledzenia wzroku tworzą „mapy cieplne”, które świecą najbardziej czerwono tam, gdzie widzowie patrzą najbardziej).

W Wieku Biologii , jak nazywa się XXI wiek, mamy nowe wyjaśnienia, dlaczego ludzie z ASD lubią upraszczać scenę; mają dosłownie zbyt wiele połączeń w mózgu (lub hiperplastyczność ). To przeciążenie sprawia, że ​​mają problemy z regulacją emocjonalną lub po prostu utrzymaniem stabilności w ciągu dnia. Nie bez powodu Le Corbusier pisał o nienawiści do zgiełku zatłoczonych paryskich chodników. „Musimy zabić ulicę” – wymusza w "Ku nowej architekturze" (1931). Jego wizja miasta przyszłości zawiera odizolowane wieże, autostrady i w ogóle nie widać ludzi; z perspektywy autyzmu ta oczyszczona, mniej szczegółowa wizja jest po prostu łatwiejsza do przyjęcia. Biorąc pod uwagę cechy zaburzenia, staje się ona prawie przewidywalna.

Być może równie ważne, że Corbu zyskał na znaczeniu w niezwykle destrukcyjnym czasie w historii świata, lata po I wojnie światowej, co dało mu wyjątkowy wpis, Anthony Daniels, emerytowany lekarz medycyny, argumentuje: „Myślę, że jego kariera byłaby możliwa tylko w po I wojnie światowej, z jej straszliwym przemieszczeniem i utratą zaufania do cywilizacji, której wydawało się być wydarzeniem kulminacyjnym”.

Wpływ I wojny światowej okazuje się być dość znaczący również dla innych założycieli współczesnych architektów – z różnych powodów osobistych. Zarówno Walter Gropius (1883-1969), który wprowadził nowoczesny program nauczania do Graduate School of Design w Harvardzie w latach 30., jak i Ludwig Mies van der Rohe (1886-1969), który zrobił to samo dla Illinois Institute of Technology, prawdopodobnie cierpieli z powodu postu. -zespół stresu pourazowego (PTSD), czyli uszkodzenie mózgu spowodowane wieloletnim poborem do armii niemieckiej, która straciła ponad dwa miliony mężczyzn w czteroletnim konflikcie.

Dzisiejsi specjaliści od traumy wiedzą, że „ciało trzyma punkt”, jak lubi mawiać dr Bessel van der Kolk, założyciel Centrum Urazowego Brookline MA i światowej sławy ekspert od PTSD. (Wydał z New York Times bestsellerowej książki o tym samym tytule w 2014 roku) 

Przedłużone narażenie powtarzane do bliskiej śmierci doświadczenia zmieniają mózg rzeczywiście kurczy się, fMRI pokazuje badawcze . Osoby, które przeżyły, tracą zdolność interpretowania bodźców środowiskowych w normalny lub „neurotypowy” sposób i podobnie jak autyzm, zaburzenie to może znacząco osłabić ich zdolność rozumienia i empatii z innymi. Osoby cierpiące na PTSD mają tendencję do unikania kontaktu wzrokowego , czegoś, co osoby zdrowe psychicznie od zawsze poszukują regulacji emocjonalnej. 


 

Doświadczenia wojenne Gropiusa były szczególnie przerażające; ciężko ranny na froncie zachodnim, przeżył też lot samolotem, w którym pilot został zastrzelony. Tak więc, kiedy dwie dekady później zbudował swój własny dom na przedmieściach Bostonu (w Lincoln, MA, 1938) i trzy tysiące mil od miejsca, w którym widział działania militarne , postawił go na odległym wzgórzu, z dala od ulicy. Jego frontowa fasada i ogólna forma sugerują betonową budkę na pigułki lub kaczą żaluzję, z płaskim dachem, ukrytymi drzwiami i szczelinowymi oknami, z których lepiej strzelać. Jego domowe biuro ma frontowe okno z parapetem ponad metr nad podłogą – nikt nie mógł go zobaczyć z zewnątrz, a on mógł patrzeć na zewnątrz tylko wtedy, gdy wstał (podobnie jak wykop z I wojny światowej). Mózg weterana wojennego może na zawsze mieszać przeszłość z teraźniejszością, walcząc o bezpieczeństwo na zawsze; sterroryzowane podkorowe części jego mózgu, tkwiące z przodu, kierujące każdym ruchem projektu.

Znowu, biorąc pod uwagę zaburzenie, jego polecenie dla studentów, aby „zacząć od zera” w procesie projektowania lub odrzucenie historii architektury jako całkowicie nieistotnej, staje się skutecznie refleksyjne, ponieważ unikanie przeszłości jest reakcją na zespół stresu pourazowego.

„Nie mógł spać w nocy”, mówi docent podczas niedawnej wycieczki po swoim domu w Lincoln w stanie Massachusetts, obecnie należącym do lokalnej organizacji non-profit; bezsenność też jest przewidywalnym zachowaniem PTSD.  

Podczas gdy poborowy, który został Miesem van der Rohe, nie widział akcji na froncie, należał do młodego pokolenia niemieckich mężczyzn zdewastowanych przez to. Trzynaście procent niemieckich mężczyzn urodzonych w latach 1880-1899 umrze w ciągu 48 miesięcy; miliony zostałyby ranne. 

Bycie świadkiem śmierci przyjaciół i rówieśników również powoduje PTSD, zgodnie z Diagnostic Statistical Manual of Mental Disorders , v5. Na PTSD cierpi się znacznie łatwiej niż początkowo sądzono. Choroba nie została wpisana do Podręcznika Diagnostycznego i Statystycznego Zaburzeń Psychicznych, DSM, aż do 1980 roku (dziesięć lat po śmierci ojców współczesnego założyciela), ale eksperci, w tym Van der Kolk, nazywają ją teraz „cichą epidemią”.

Dlaczego miałoby to mieć znaczenie, że ludzie, którzy dali nam nowoczesną architekturę w XX wieku, mieli traumatyczne uszkodzenia i zaburzenia mózgu? Po pierwsze, informacje zmieniają nasze rozumienie tego, jak powstała nowoczesna architektura. Teraz możemy lepiej zrozumieć, przynajmniej częściowo, dlaczego nowoczesne budynki wyglądają tak inaczej niż starsze lub tradycyjne: ludzie o kompromisach relacyjnych z nietypowymi „fiksacjami” i regulacją emocjonalną wymyślili podejście architektoniczne, wspomagane przez zraniony świat pędzący, by pogrzebać przeszłość i struktura władzy gospodarczej zbyt chętna do czerpania z niej korzyści.

Naukowcy zajmujący się kognitywizmem lubią mówić „fiksacje napędzają eksplorację” i to stwierdzenie jest prawdziwe niezależnie od tego, czy nasze mózgi kierują nasze oczy na reklamy czy architekturę; to, na co nasz mózg skłania nas do nieświadomego patrzenia (lub skupiania się na nim) jest tym , na czym  skupimy się świadomie; dzięki biometrii możemy po raz pierwszy w historii „zobaczyć”, jak ludzie z zaburzeniami mózgu, takimi jak autyzm i PTSD, nie fiksują ani nie przyjmują rzeczywistości w sposób normatywny. Możemy zatem również stwierdzić, że architekci z tymi zaburzeniami nie mogli zostać wezwani do stworzenia szablonu budynków, które ludzie muszą zobaczyć, poczuć i być w jak najlepszej formie.

Odkrywcze jest również rozważenie tego, jak ludzie często czują się nieprzywiązani w otoczeniu nowoczesnych budynków i miejskich scenerii, co jest odzwierciedleniem tego, jak ludzie z zespołem stresu pourazowego i ASD często mają dystans do innych . Kiedy się nad tym zastanowić, to wszystko ma sens: ludzie, którzy są skompromitowani w relacjach, nie mogą wymyślić architektury, która promuje relacje.

A jednak cała leżąca u podstaw neuronauka sugeruje coś jeszcze nowego, ekscytującego i pozytywnego – drogę naprzód dla architektury w XXI wieku. Zrozumienie, że nasz mózg jest artefaktem 3,6 miliarda lat ewolucji, wyznacza ten nowy kierunek, podobnie jak zaakceptowanie prawdy, że nieświadoma aktywność mózgu kieruje naszym świadomym zachowaniem. Uznanie, że ludzka percepcja jest relacyjna, przystoi gatunkom społecznym, wypełnia te nowe ramy dla architektury, która promuje ludzkie zdrowie i dobrostan społeczny.

Jak powiedział kiedyś Steve Jobs: „Im szersze rozumienie ludzkiego doświadczenia, tym lepszy projekt będziemy mieli”. Rzeczywiście, jeśli ta wiodąca zasada może doprowadzić Apple do stratosferycznego sukcesu, wyobraź sobie, co może zrobić jako podstawa do budowy ludzkich siedlisk?

 


Ciekawe, co po tym artykule powiedzieli by ci, co na co dzień cmokają w udawanym zachwycie nad modernizmem.

Tak, udawanym, bo to cmokanie to nic innego jak tylko inna odsłona chęci uchodzenia w społeczeństwie za mędrca, za tego, co się zna itd. itd ... 


Jak wam nie wstyd małpować bez sensu cudze zdanie??!



Ann Sussman jest autorką, architektką i badaczką, pełni funkcję prezesa organizacji non-profit Human Architecture + Planning Institute Inc (theHapi.org). Jej najnowsza książka, Cognitive Architecture, Designing for How We Respond to the Built Environment, wyd. (2021), którego współautorem jest Justin B Hollander, zawiera 40 obrazów architektury śledzonej wzrokiem. Więcej informacji na: annsussman.com oraz na blogu geneticsofdesign.com.

Katie Chen jest świeżo upieczoną absolwentką Boston College na wydziale psychologii stosowanej. Mieszka w Nowym Jorku.


Wszystkie zdjęcia autorstwa Ann Sussman, chyba że zaznaczono inaczej.


P.S.: To "wariaci" w tytule to oczywiście celowe przejaskrawienie, współczuję osobom po traumatycznych przeżyciach, sam je znam doskonale.


https://pl.wikipedia.org/wiki/Paranoja_indukowana

https://commonedge.org/the-mental-disorders-that-gave-us-modern-architecture/



What Neuroscience Says About Modern Architecture Approach | ArchDaily








Jak budynki nas kształtują

 

polecam generalnie stronę w linku - do przemyśleń


przedruk

trochę słabe tłumaczenie przeglądarki


21.09.2020


W niedawno opublikowanym eseju Common Edge „ My kształtujemy budynki, ale czy budynki naprawdę nas kształtują? ”, architekt i autor Richard Buday odpowiedział nieco niechętnie: „Sama architektura może wpływać na nasze decyzje, ale nie może prowadzić do długoterminowej zmiany zachowania, przynajmniej nie bez uprzedniej zmiany przekonań, intencji i postaw”.

Nie zgadzam się. A ja oferując inny sposób ujmowania jak budynki czy nas kształtują, głęboko i jak robią w rzeczywistości, zmienić nasze zachowania, zarówno w perspektywie krótkoterminowej i przez wiele pokoleń później. 

Piszę, ponieważ Richard jest tak bardzo szanowany i wniósł tak wiele wkładu w nasze rozumienie architektury. Ale mam nadzieję, że jego wpływ nie zniechęci młodych architektów do myślenia, że ​​mogą pomóc w dokonywaniu zmian w życiu ludzi, przekonania, które od tysięcy lat inspiruje i motywuje projektantów.

Treść eseju Richarda wydaje się mieć sens. Wskazuje, że przekonania architektów o „mocy projektowania” do kształtowania zachowań „wypiekają się w głowach projektantów w szkole architektonicznej”, a następnie przeradzają się w nieefektywny „determinizm środowiskowy” w praktyce. Chociaż architekci mogą chcieć, aby ich budynki pomagały rozwiązywać problemy społeczne, argumentuje, że po prostu nie mają odpowiednich kwalifikacji, ponieważ „większość problemów społecznych, które architekci chcieliby, aby kształtowały ich budynki, ma charakter behawioralny, a nie architektoniczny”. Włączył do zespołu projektowego psychologów lub, jak we własnym przypadku, wyszkolonego psychologicznie myślenia. (Dobry pomysł.)

Twierdzę jednak, że architektura nigdy nie jest postrzegana jako „architektura sama w sobie”, nawet przez architektów. Jest nierozerwalnie związany z naturalnym lub miejskim otoczeniem oraz z działalnością człowieka w nim i wokół niego. Ale co ważniejsze, zajmujemy się architekturą, tak jak robimy każde inne środowisko społeczne, intelektualne czy naturalne , w kontekście osoby, którą jesteśmy w tym czasie. Obejmuje to „przekonania, intencje i postawy”, o których tutaj wspomniano, ale także nasze uczenie się, umiejętności, wspomnienia, oczekiwania i wyjątkową osobowość lub „ja” nagromadzone przez całe życie – wszystkie utajone w świadomości lub więcej często na nieświadomych poziomach, dopóki nie zostaną zmobilizowane przez wydarzenia, emocje lub chemię naszego ciała w danej chwili. 

Innymi słowy, doświadczamy architektury przez „soczewkę” nas samych, „nas”, których budynki mogą dalej „kształtować”. A fizjologiczne procesy kształtowania, które mają miejsce, są zasadniczo we wzorcach sieci neuronowych w mózgu i ciele. Struktura tych sieci nieustannie się zmienia przez całe życie, ponieważ na tym polega uczenie się. Neuronaukowcy nazywają to „ plastycznością ” mózgu , ponieważ nasze pierwotne dziedzictwo biologiczne dostosowuje się z dnia na dzień do presji naszego rzeczywistego środowiska życia.

 Klasycznym tego przykładem są eksperymenty neuronaukowe przeprowadzone na mózgach londyńskich taksówkarzy (2011), które wykazały znacznie powiększony hipokamp ze względu na stałą nawigację przestrzenną. Po rygorystycznym szkoleniu i rozległym doświadczeniu w przekształcaniu się w niezawodne systemy „pozycjonowania geograficznego”, sposób, w jaki taksówkarze doświadczali budynków i tras, zmienił się i rozszerzył, aby uwzględnić zintegrowane wzorce obu. Kiedy zdobyli to, co nazwali „ Wiedzą ”, całe miasto budynków ukształtowało ich, sieci w ich mózgach, na całe życie.

Widzimy to wokół nas. Dorastając, stajemy się częścią kultury i zwykle jednej lub więcej subkultur opartych na geograficznych, etnicznych, zamożnych lub klasowych. Poznajemy jego języki i tradycje, a także nieuchronnie kształtują nas charakterystyczne sposoby budowania domów i osiedli. . Szacunek architektów i pasja społeczności lokalnych do zachowania lub wkomponowania nowych budynków w architekturę regionalną i jej tradycje sugerują powszechne przekonanie, że doświadczanie budynków w rzeczywistości ukształtowało sieci neuronowe w ludziach tam mieszkających i że ma to znaczenie .


Ponadto, może on być wbudowany środowisko, sam , który z kolei kształtuje nasze „przekonania, intencje i postawy.” Dopiero po tym , jak entuzjastycznie budowaliśmy, a następnie żyliśmy z rzeczywistością nieudanych projektów mieszkaniowych i mil nadbrzeżnych autostrad i ramp, zmieniliśmy zdanie i radośnie wysadziliśmy je dynamitem. Albo mówimy, że stajemy się „inną osobą”, gdy na przykład jesteśmy w naszych miejscach kultu zanurzeni w ich „boskim świetle” lub w prywatnym odosobnieniu, jak „miejsce na wsi”. I przez całe życie robimy bardzo duże inwestycje naszego czasu i pieniędzy, aby zostać przekształconym przez architekturę tego miejsca.

Dziesięciolecia perswazyjnych eksperymentów wykazały, że środowiska zbudowane mogą być czynnikiem kształtującym nas w sposób, który ma znaczące długoterminowe implikacje, w zakresie wyników edukacyjnych lub w miejscu pracy, a także naszego zdrowia fizycznego i psychicznego oraz dobrego samopoczucia. Chodzi o to, że architektura, integralna część zasadniczo wszystkich kultur, jest jednym z wielu wzajemnie oddziałujących czynników kulturowych — takich jak rozrywka i marketing, polityka, systemy wierzeń lub charyzmatyczne jednostki — które razem, na duże i małe sposoby, są zaangażowane w kształtowaniu zachowań i kim jesteśmy przez całe życie.

Ale czy architektura naprawdę „prowadzi do długoterminowej zmiany zachowań?” Ponownie, krótka odpowiedź na skomplikowane pytanie brzmi: tak. Wielu uważa, że ​​ich długość życia jest długa. Ale zmiany mogą też trwać przez pokolenia. W tym miejscu zaczerpnę ze słów dwóch wybitnych kreatywnych ludzi, którzy łączą architekturę z dzisiejszą szybko rozwijającą się nauką: czołowego neurobiologa Michaela Arbiba , który podsumował lata swojej pracy w nadchodzącej książce When Brains Meet Buildings (wydany jeszcze w tym roku); i wybitny profesor architektury Harry Mallgrave, którego książka Mózg architekta: neuronauka, kreatywność i architektura (2010) opisuje istotę jego wieloletnich badań.

Oboje mówią tak: Żyjemy w świecie, który został masowo zmieniony przez poprzednie pokolenia. I tak jak nasze projekty zmieniły nasze środowiska zbudowane, tak życie, dzień po dniu i rok po roku, w tych środowiskach zmieniało konfigurację każdego z nas. To, co jest rekonfigurowane, to działanie lub „ekspresja” genów, powodująca z kolei zmiany na poziomie komórkowym, neurologicznym, emocjonalnym, percepcyjnym i poznawczym, które kształtują zarówno nasze przekonania, jak i zachowanie. Innymi słowy, ewolucja człowieka jest zarówno kulturowa, jak i biologiczna. Wraz z kształtowaniem się i zmianą środowiska zbudowanego w naszej kulturze, my również ewoluujemy. 

Pozostałą kwestią we wniosku Richardsa jest to, że architektura może zmienić długoterminowe zachowanie, ale tylko po „pierwszej zmianie przekonań, intencji i postaw”. Wydaje mi się jednak, że są nierozłączne, jednoczesne i nieustannie oddziałują na siebie. Architektura, fizyczne środowisko budowlane, jest kluczową częścią „zamiaru” i decyzji o budowie, w której koszty i korzyści są zrównoważone, a podejmowane są śmiałe decyzje. To arena bitew o aprobatę rządu. I to jest jego rola, ponieważ wraz z ludzkimi powiązaniami architektura dostarcza namacalnych dowodów, znaczenia w czasie rzeczywistym „przekonań, intencji i postaw” oraz innych abstrakcji.

Wreszcie, nieodłącznym elementem eseju jest kolejna ważna kwestia, którą warto powtórzyć: architekci, podobnie jak przedstawiciele każdego innego zawodu, mają przesadzoną wizję swojej roli w kulturze. W ten sposób kształci się profesjonalistów i promuje siebie, indywidualnie i poprzez stowarzyszenia, jako przedsiębiorstwa, ekspertów lub artystów. A to nawykowe przesadzanie jest jednym z czynników podważających wiarygodność architektów. Spójrzmy prawdzie w oczy: mężczyźni i kobiety, którzy są oddani opuszczeniu świata lepiej, niż go odkryli, często wybierają karierę projektanta. Jednak ludzkie ograniczenia nieuchronnie wprowadzają do gry filozoficzne „prawo instrumentu”, zwykle wyrażane jako: „Kiedy masz tylko młotek, każdy problem wygląda jak gwóźdź”. 

Wynik? Architekci nie są wykwalifikowani, aby rozwiązać wiele problemów, które chcą rozwiązać lub których rozwiązania oczekuje od nich nasze społeczeństwo. . Porównując tradycyjny „młotek” architektów z ogromem problemów społecznych, ekonomicznych, środowiskowych lub behawioralnych, będziemy nadal nie radzić sobie, dopóki nie będziemy mieli zespołów projektowych, które wiedzą i wiedzą, jak zastosować, znacznie więcej na temat problemów społecznych, które możemy chcieć rozwiązać (tyle, ile wiemy o technicznych). I dopóki nie dowiemy się więcej o sobie i o tym, jak faktycznie doświadczamy środowiska zbudowanego.


Robert Lamb Hart jest architektem, obecnie emerytowanym prezesem Hart Howerton, multidyscyplinarnej firmy z biurami w Nowym Jorku i San Francisco. Jego niedawno opublikowana książka nosi tytuł A New Look at Humanism – in Architecture, Landscapes and Urban Design.


https://commonedge.org/how-buildings-shape-us/






Rola rysunku w projektowaniu

 

przedruk

trochę słabe tłumaczenie przeglądarki


01.06.2021


W 2012 roku Yale School of Architecture zorganizowała konferencję na temat rysunku. I t postawione kilka prowokacyjnych pytań: Czy badania i praktyka architektury już poza nim? Czy trzeba było rysować, żeby być architektem? Nowa książka Marka Alana Hewitta Draw in Order to See (wyd. ORO) jest głośnym stwierdzeniem, że architekci nie tylko muszą rysować, ale nie mogą się powstrzymać przed robieniem tego – to jak oddychanie. Połączenie między ręką a okiem, między miękkim ołówkiem a ząbkowanym plikiem papieru, tak naprawdę „widzą” architekci. 

Jak się okazuje, ludzie są w ten sposób podłączeni, jak pokazuje Hewitt w tej szerokiej, dobrze zbadanej i absorbującej poznawczej historii projektowania architektonicznego. Pisze o tym, jak badania w neuronauce odkryły akt twórczy jako rozmowę między naszymi wewnętrznymi jaźniami a światem zewnętrznym. Nasze mózgi ewoluowały, aby porównywać nasz zasób ucieleśnionych doświadczeń na świecie, obrazy, które nosimy ze sobą i nasze osobiste wspomnienia jako surowce do wynalezienia nowych form, wizji, połączeń i sfer poza nami. Hewitt cytuje włoskiego architekta Carlo Scarpę, aby otworzyć i zamknąć swoją książkę spostrzeżeniami, które sięgają sedna tego, co robią architekci, gdy rysują ręcznie: „Chcę zobaczyć, dlatego rysuję”. „Widzę obraz tylko wtedy, gdy go narysuję”. 

Pomiędzy tymi cytatami Hewitt zabiera nas w historyczną podróż po tym, jak architekci, budowniczowie i niewykształceni (budowa jest podstawą bycia człowiekiem) stworzyli środowisko zbudowane. Przed włoskim renesansem ci, którzy wymyślali i budowali, byli zasadniczo tymi samymi ludźmi, opierającymi się na tradycjach budowlanych i doświadczeniach mimetycznych w tej dziedzinie. Uczeń obserwujący mistrza kultywował neurony lustrzane w mózgu poprzez imitację, ponieważ wiedza praktyczna była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Rysunek nie był krytyczną częścią tego procesu. Na Zachodzie (szczególnie we Włoszech) około 600 lat temu poczęto i wytwarzano. Gildie straciły na znaczeniu w przekazywaniu wiedzy budowlanej, a architekci stali się twórczymi jednostkami w dziedzinie malarstwa i rzeźby, sztuki i nauk humanistycznych. Artyści oddzielili się od rzemieślników i opracowali nowe sposoby przedstawiania architektury i przestrzeni poprzez rozwój perspektywy i szczegółowego modelowania, nie tylko po to, aby poinstruować twórców, ale także wejść w dialog z projektowaniem poprzez pętle sprzężenia zwrotnego w procesie wyobrażania sobie nowych pomysłów jeszcze do zbudowania. Rysunek wyewoluował jako sposób myślenia poza sobą, zapis rozmowy między światem wewnętrznym architekta a światem zewnętrznym oraz utrwalenie tych idei w pamięci do wykorzystania w przyszłości. 

Oświecenie i rozwój nauki (a wraz z nim rewolucja przemysłowa) zwiększyły złożoność architektury i budownictwa. Materiały i konstrukcje stały się bardziej wyrafinowane, zauważa Hewitt, a inżynierowie nabrali większego znaczenia w projektowaniu i konstruowaniu środowiska zbudowanego w bardziej świeckim świecie. Ta koncepcja została osiągnięta głównie za pomocą abstrakcyjnej notacji matematycznej, mniej z wizualizacją całości (rysunek do zobaczenia), a bardziej na montażu uprzemysłowionych elementów. Tworzenie dużych, złożonych struktur było bardziej ćwiczeniem „rozwiązywania problemów”, a mniej koncepcji miejsc piękna jako wyrazu ludzkiego ducha. Jesteśmy spadkobiercami tej abstrakcji środowiska zbudowanego, a Hewitt postrzega narzędzia, których obecnie używamy do „wizualizacji” architektury, jako sprzyjające tej abstrakcji. 

Hewitt ostrzega, że ​​„cyfrowa pustka” współczesnej reprezentacji architektonicznej jest niezwiązana z naszymi doświadczeniami naszych własnych ciał poruszających się w przestrzeni, w jaki sposób fizyczny świat na zewnątrz nas odciska się w naszych mózgach i jak jesteśmy podłączeni przez setki lat do wyobrażenia sobie architektury spacje w procesie rysowania rękoma, a nie myszą. Może to być mały punkt, ale kiedy używamy naszych ciał do rysowania (poruszających się palców, dłoni, ramion, tułowia, oczu), to działanie zostaje w nas ucieleśnione. Rozwijamy pamięć mięśniową (podobnie jak tancerz, skrzypek czy sportowiec we własnych przedsięwzięciach), która jest unikalna w akcie projektowania architektonicznego i budowania sieci neuronowych. Dziś poruszanie się i klikanie myszą jako fizyczny akt „rysowania” w projektowaniu architektonicznym jest nie do odróżnienia od kupowania trampek na Amazon. 




Hewitt jest architektem, historykiem i konserwatorem zabytków, który wykładał w kilku szkołach architektonicznych (m.in. w Rice i Columbia). Wartość jego książki polega na tym, że dotyczy zarówno edukacji, jak i praktyki. Narzędzia edukacji projektowej zmieniły się radykalnie w ciągu ostatnich kilkunastu lat (nie zawsze na lepsze), ponieważ proces edukacji projektowej w wielu szkołach jest w mniejszym stopniu procesem mimesis, pamięci i ucieleśnienia. Rosnące koszty edukacji w college'u zwiększyły nacisk (zarówno wśród studentów, jak i ich rodziców) na nabywanie umiejętności, które sprawiają, że można natychmiast znaleźć zatrudnienie na rynku praktyki. . Moje własne doświadczenie jako nauczyciela architektury potwierdza, że ​​studenci skupiają się na biegłości w posługiwaniu się oprogramowaniem cyfrowym, aby stać się wartościowymi pracownikami, kosztem ręcznego rysunku jako drogi do wizualnego myślenia i projektowania. 

Tak więc, biorąc pod uwagę setki lat historii oraz ostatnie odkrycia i weryfikacje w neuronauce dotyczące ludzkiej kreatywności, co powinniśmy zrobić? Hewitt zamyka swoją książkę tuzinem kroków, które nauczyciele architektury i studenci powinni rozważyć: (1) Wróć do rysunku odręcznego jako podstawowego medium projektowania. (2) Odwiedzaj budynki i miasta i szkicuj je na miejscu. (3) zbadać szerokość historii architektury. (4) Nawiąż kontakt z użytkownikami budynków i sposobem, w jaki postrzegają środowisko zbudowane. (5) Nawiąż bezpośredni kontakt z budowniczymi, rzemieślnikami i producentami materiałów. (6) Zrównoważyć lingwistykę teoretyczną z wizualnymi i dotykowymi środkami prezentacji projektu. (7) Zintegruj narzędzia analogowe i cyfrowe w studio. (8) Wstrzymaj się z obrazami wirtualnymi do późnego etapu projektowania. (9) Unikaj oprogramowania BIM w celu zbadania projektu koncepcyjnego; zachowaj go do dokumentowania metod budowy. (10) Promowanie badań akademickich mających zastosowanie do zadania budowlanego. (11) Naucz rysowania w odniesieniu do współczesnych badań kognitywistyki i percepcji wzrokowej. (12) Podkreśl w studio wspólny charakter projektowania architektonicznego.


To trudne zadanie. Ale książka Hewitta jest doskonałą mapą drogową tego, gdzie byliśmy i jak możemy wrócić do architektury z ludzką twarzą.



Michael J. Crosbie jest architektem i pisarzem z Connecticut, wykłada na Uniwersytecie Hartford i jest redaktorem magazynu Faith & Form. Studiował architekturę na The Catholic University of America w Waszyngtonie



https://commonedge.org/reaffirming-the-essential-role-of-drawing-in-design/






poniedziałek, 14 czerwca 2021

Neurobiologia, a postrzeganie


Tak, zauważyłem to kiedyś i wnioski moje były podobne - naśladowanie w architekturze lub sztuce motywu ludzkiej twarzy ma spowodować, że będziemy owe wytwory ludzkich rąk traktować jako coś znajomego i łatwiej nam to będzie akceptować, lub będziemy się w takim otoczeniu lepiej czuć.

Chociaż mnie osobiście to niepokoi, może dlatego, że nie lubię jak ktoś usiłuje mną sterować serwując mi coś podprogowo..

A może to z powodu moich odkryć w tych tematach...



Amalfi - kościelna wieża z wyłabuszonymi "oczami"  i rozdziawionymi do krzyku "ustami"


Artykuł poniższy jak najbardziej może stanowić uzupełnienie poprzednich artykułów "z tego cyklu":

  • Sztuka patrzenia, sztuka widzenia
  • Sztuka komponowania
  • Zdolność patrzenia
  • Ostrość widzenia


Linki na końcu artykułu.


Poniżej przedruk z poprawionym tłumaczeniem automatycznym...




Jak oprogramowanie biometryczne zmienia sposób, w jaki rozumiemy architekturę — ​​i nas samych

Autorzy: Ann Sussman , Janice M. Ward




To nie ma znaczenia, gdzie się znajdują – jakie to miasto, stan, kraj, kontynent - to nie ma znaczenia. Jeśli chodzi o duże i pudełkowe szklane budynki, ludzki mózg jest tak zaprogramowany, że przyjmuje je w ten sam sposób: jako coś niezbyt interesującego.

Oto zdjęcia drapaczy w Nowym Jorku, Bostonie i Toronto. Poniżej znajdują się mapy cieplne, generowane przez oprogramowanie biometryczne, przewidujące, gdzie ludzie będą patrzeć na pierwszy rzut oka lub w ciągu pierwszych kilku sekund, zanim aktywuje się ich świadomość.





Mapy cieplne świecą na czerwono tam, gdzie ludzie będą spoglądać najczęściej, bledną do niebieskiego, gdzie mniej, a następnie czarnego w obszarach, które będą ignorowane. To, co jest oszałamiające w obrazach, to to, jak wiele początkowo nie jest brane pod uwagę; nasz mózg skupia się na krawędziach, obszarach o wysokim kontraście i ignoruje rdzeń budynków. Wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z masywnymi, szklistymi pudłami, przetwarzamy je w ten sam sposób.


To samo dotyczy pustych ścian; ludzie instynktownie nie patrzą na nie. Te odkrycia mogą pomóc wyjaśnić interesujące zjawisko, dlaczego sztuka ścienna pomaga ożywić zniszczone obszary miejskie, jak widać na tych zdjęciach z centrum Cincinnati:  



Pusta ściana w zabytkowym Cincinnati. VAS pokazuje, jak zmienia się zaangażowanie człowieka w budynek, gdy ma już sztukę. Zdjęcia: © theHapi.org.

 

Zwróć uwagę, jak uwaga przenosi się na ścianę, gdy ma kolorową grafikę, zamiast skupiać się na jej krawędziach i zaparkowanym samochodzie, gdy ściana jest pusta. 

Po prawej stronie, na najwyższym poziomie, diagramy obszarów zainteresowania (ROI) wskazują czerwonymi konturami, że 88%–96% przewidywanych spojrzeń przypadnie na środek nowego muralu, czyli obszar, który jest najbardziej ignorowany, gdy ściana jest pusta .

Witamy w naszej Nowej Epoce Biologii, jako OECD, czyli Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, nazwanej w 2012 r. jako: XXI-wieczna, gdzie nowe spojrzenie na nauki przyrodnicze w połączeniu z nowymi technologiami zmieniły nie tylko to, co robimy, ale także sposób, jak postrzegamy siebie i zmieniamy rozumienie tego, co widzimy, by zbliżyć się do tego stanu, by stać się najlepszym wydaniem samego siebie.



Narzędziem technicznym jest oprogramowanie Visual Attention Software (VAS) firmy 3M, które pojawiło się w 2011 r., a w 2020 r. stało się wtyczką do programów Adobe Photoshop i Illustrator. (Obecnie na rynku dostępne są podobne narzędzia biometryczne, w tym Attentioninsight.com.)

VAS powstał na podstawie ponad 30-letnich badań w 3M, badających ludzkie reakcje na bodźce wzrokowe. Oprogramowanie symuluje pierwszą, podprogową fazę widzenia, która ma miejsce zanim płeć, wiek czy kultura wpłyną na naszą uwagę, a także zanim wejdzie świadomość.



Początkowo używany do informowania o reklamach, witrynach internetowych i projektach oznakowania, VAS obecnie pracuje nad planowaniem urbanistycznym i badaniami architektonicznymi oraz programami nauczania. 3M promuje ją jako „sprawdzanie pisowni” dla wszystkich rodzajów projektowania, bo przecież ludzki obserwator i biologia naszej percepcji wzrokowej pozostają takie same.

„Studenci są bardzo podekscytowani tym oprogramowaniem”, mówi profesor architektury z Katolickiego Uniwersytetu Ameryki, Robin Puttock, RA.

Jej uczniowie po raz pierwszy wykorzystali VAS do analizy nowej konstrukcji na ich kampusie w Waszyngtonie, D.C.

„Widzę tak wiele momentów „a-ha” na ich twarzach, kiedy rozumieją, co robi i co może zrobić. Chcą zrobić zdjęcia swoich najnowszych tablic projektowych, aby dowiedzieć się, co ludzie zobaczą jako pierwsze, i rozpocząć burzę mózgów, w jaki sposób mogą to wykorzystać”.

VAS sprawił, że ona i uczniowie inaczej widzieli budynki, powiedziała. 

„W naszych badaniach wielokrotnie zauważaliśmy, że proste szklane fasady po prostu nie są przez nas postrzegane z wyprzedzeniem. Ludzie poszukują zainteresowania wzrokowego, wzorów, krawędzi, natury, a przede wszystkim innych ludzi. To sprawiło, że zacząłem myśleć bardziej krytycznie o tym, jakie budynki wspierają nasze samopoczucie”.



Jeśli chodzi o zrozumienie, w jaki sposób ornament i szczegóły, a także zorganizowana złożoność, mają znaczenie w fasadach budynków, VAS może szybko to ułatwić.

Na przykład, ponieważ ludzie są zaprogramowani tak, aby ignorować puste przestrzenie, mózg kieruje widza, aby patrzył na to, co jest wokół muzeum sztuki współczesnej w Cincinnati [ Centrum Sztuki Współczesnej, autorstwa Zahy Hadid ukończonym w 2003 roku], a nie na nie bezpośrednio.

Zwróć uwagę, jak na poniższych zdjęciach diagram sekwencji wizualnej VAS omija nowy budynek, pozostający w centrum sąsiednich XIX-wiecznych fasad budynków (pokazanych powyżej niego).

Nic dziwnego: dziesięć lat po otwarciu, Metrobot - rzeźba z kolekcji muzeum autorstwa Nam June Paika, została na stałe zamontowana przed drzwiami wejściowymi muzeum w 2014 roku. A sekwencja wizualna VAS sugeruje, że rzeźba jest naprawdę magnetyczna - ona sprawia, że drzwi do muzeum łatwiej znaleźć.


Uwagę zwracają XIX-wieczne budynki handlowe w centrum Cincinnati (na zbliżeniu u góry zdjęcia), podczas, gdy Muzeum Sztuki Współczesnej (z ok. 2003 r.) nie; VAS pokazuje, w jaki sposób rzeźba Metrobot, zamontowana na stałe przy drzwiach wejściowych muzeum w 2014 roku, pomaga. Zdjęcia: © theHapi.org.


Jak na ironię, zaawansowane technologicznie narzędzia, takie jak VAS, pozwalają nam skonfrontować się z czymś, co projektanci często zaniedbują:

rozważeniem naszej zwierzęcej natury i tego, jak ewolucja oraz walka o przetrwanie, która nas stworzyła, predefiniowała ludzkie uprzedzenia wizualne.


Faktem jest, że wszystkie te wizualne skłonności są starożytne, czynią nas stworzeniami z Epoki Kamienia, wcale nie nowoczesnymi. To coś, z czym możemy mieć trudności z zaakceptowaniem, ale coś, co powinniśmy zrozumieć:

jak budynki wpływają na nasze zachowanie, nasz poziom stresu i, ostatecznie, nasz ogólny stan zdrowia.

„Nasz system wizualny bardzo szybko oblicza krawędzie, jasność, kontrast intensywności lokalnej i kontrast kolorów, a także obecność geometrii przypominających twarze” – mówi Alexandros Lavdas, neurobiolog, który używa tego narzędzia biometrycznego do badania środowiska zabudowanego.

„Ta szybka kalkulacja ma wartość survivalową, ponieważ pozwala na inicjowanie szybkich reakcji, jeszcze zanim świadomie zrozumiemy charakter bodźca.”

Ewoluując w dzikości (in a wild), zasadniczo nadal pozostajemy połączeni z tym miejscem przodków.


Dlaczego uwzględnienie naszej zwierzęcej natury i wykorzystanie narzędzi biometrycznych do śledzenia jej ma znaczenie w architekturze?

„Ponieważ daje obiektywne dane dotyczące kwestii, które uznano za subiektywne” – mówi Lavdas.


Biometria jak VAS ”dostarcza narzędzie oparte na dowodach - i to utrudnia obronę form (autorce chodzi o spór pomiędzy architektami tradycjonalistami, a modernistami - VAS odbiera modernistom argumenty za ich formami architektonicznymi - MS), które nie angażują wizualnie widza.”

A dzięki potężnym punktom danych o tym, jak faktycznie zachodzi zaangażowanie, możemy lepiej wyjaśnić ludzkie zachowanie we wszelkiego rodzaju środowiskach zabudowanych, na przykład dlaczego fasada przypominająca twarz w budynku Harvard Lampoon w Cambridge w stanie Massachusetts jest tak często fotografowana i jest częstym przystankiem dla grup wycieczkowych.




Harvard Lampoon Building ujmuje nas podprogowo. Dzięki analizie VAS widzimy, jak to robi.


Oczywiście autobusy turystyczne zatrzymują się tutaj; muszą. Wieża podświadomie chwyta ludzi, zakotwiczając ich w przestrzeni i czyniąc to niezapomnianym.

Dokładnie odwrotne doświadczenia mają ludzie ze szklanymi drapaczami, jak widać powyżej.

I nie ma znaczenia, że ta ceglana wieża ma ponad sto lat – będzie miała taki sam wpływ na ludzi za kolejne sto lat. Faktem jest, że nasz system percepcyjny, niezmieniony przez około 40 000 lat, pozostanie zasadniczo taki sam przez długi czas.



I to może być zaskakujący wniosek płynący z tego narzędzia biometrycznego i badań architektonicznych: pomaganie ludziom zrozumieć, że nie różnią się tak bardzo, jak im się wydaje.

Zapytana, jak VAS zmieniła jej perspektywę, Puttock powiedziała:

„Uważam, że to fascynujące, że wszyscy jesteśmy zasadniczo tacy sami. Widzimy te same rzeczy z wyprzedzeniem w oparciu o naszą wspólną ewolucję”.

A co może być bardziej trafnym odkryciem na początku XXI wieku - Wieku Biologii?

Zrozumienie tego, jak patrzymy na budynki, pomaga nam zobaczyć siebie.





Nie, nie jesteśmy tacy sami, ponieważ część ludzkości żyje w złudzeniu - wielkim kłamstwie zgotowanym im przez Skynet? przy pomocy innych ludzi...

O czym będzie - lub już jest - tutaj (wstawić link).









Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Ann Sussman.




Ann Sussman:

jest autorką, architektką i badaczką, pełni funkcję prezesa organizacji non-profit Human Architecture + Planning Institute Inc (theHapi.org). Jej najnowsza książka, Cognitive Architecture, Designing for How We Respond to the Built Environment, wyd. (2021), którego współautorem jest Justin B Hollander, zawiera 40 obrazów architektury śledzonej wzrokiem. 

Więcej informacji na: annsussman.com oraz na blogu geneticsofdesign.com.


Janice M. Ward:

jest pisarką, projektantką, blogerką i adwokatką STEM. Ona i Ann Sussman są współautorkami artykułu z okładki w czerwcowym wydaniu magazynu Planning Magazine: używanie śledzenia gałek ocznych i innych narzędzi biometrycznych, aby pomóc planistom kształtować środowiska zbudowane. 

Więcej informacji na acanthi.com i geneticsofdesign.com.




P.S.




Nefertari na ścianie swojego grobowca - zwróć uwagę, na hieroglify w kartuszu i te jakby zestawione w ramkach po jego lewej stronie. Czyż nie odwzorowują ludzkiej twarzy?

Ten po lewej - jakby z profilu, gdzie oko jest głównym elementem, nad nim zygzakowata brew, zaś "usta" pomiędzy dłońmi Nefretiti lub opcjonalnie - w postaci figury ptaka.

Po prawej w kartuszu - otwarte lewe oko, nad nim gruba brew, zamknięte prawe oko - zupełnie jak w nowożytnych przedstawieniach..., pionowe pióro jako nos, i prostokątne usta pod spodem







Tu również w białym kartuszu i w ramkach po prawej i lewej (dłoń robi za usta):





Źródło:


https://commonedge.org/how-biometric-software-is-changing-how-we-understand-architecture-and-ourselves/?fbclid=IwAR2gsGd0ad-zzuCEw3kbIMTmKbjpZqg7QLaMr3kKdfJVP6KSH2-aj91zAmM


Powiązane notki:


https://maciejsynak.blogspot.com/2018/01/ostrosc-widzenia.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2018/01/sztuka-komponowania.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2017/12/sztuka-patrzenia-sztuka-widzenia.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2018/01/zdolnosc-patrzenia.html


https://maciejsynak.blogspot.com/2021/04/bachus.html



https://pl.wikipedia.org/wiki/Nefertari