Zachodnia praojczyzna Słowian
Moim zdaniem, badania etnogenetyczne powinno się unaukowić poprzez:
a) rozróżnianie argumentów sprawdzalnych i niesprawdzalnych za pomocą
statystyki (jeśli ktoś twierdzi, że język polski jest podobny bardziej
do staropruskiego niż do litewskiego, a ktoś inny sądzi, że jest na
odwrót, to licząc podobieństwa między tymi językami można rozstrzygnąć,
który z tych poglądów jest prawdziwy, natomiast jeśli jeden badacz
twierdzi, że nazwa
Veneti oznacza u Tacyta w I wieku i u
Jordanesa w VI wieku ten sam lud, a inny uczony temu przeczy, to można
dać wiarę albo jednemu, albo drugiemu, ale za pomocą statystyki tej
kwestii rozstrzygnąć się nie da);
b) opieranie się tylko na argumentach sprawdzalnych.
Za pomocą statystyki udało mi się ustalić, co następuje:
1) Wśród języków pokrewnych sąsiadujące z sobą są na ogół bardziej do
siebie podobne niż niesąsiadujące z sobą, np. polszczyzna jest podobna
bardziej do słowackiego niż do serbochorwackiego.
2) Stosunki pokrewieństwa językowego wykazują zdumiewającą
stabilność. Jest oczywiste, że ze względów geograficznych łacina używana
w Dacji około roku 270 (gdy legiony rzymskie opuszczały Dację)
nawiązywała bardziej do łaciny używanej w Italii niż do łaciny używanej w
Galii czy Hiszpanii. Od ewakuacji wojsk rzymskich z Dacji minęło 1700
lat, w czasie których nie było kontaktów językowych między Dacją a
Italią, a pomimo to dzisiejszy język rumuński nawiązuje do włoskiego
bardziej niż do pozostałych języków romańskich.
3) Języki germańskie są podobne bardziej do słowiańskich niż do
bałtyckich, z czego wniosek, że w epoce przedhistorycznej Słowianie
musieli przebywać - podobnie jak w okresie historycznym - między
Germanami a Bałtami.
4) Język polski jest podobny bardziej do staropruskiego niż do
litewskiego, z czego wniosek, że Słowianie pierwotnie mieszkali bliżej
siedzib dawnych Prusów niż Litwy.
5) Język polski jest podobny bardziej do niemieckiego niż do
osetyńskiego, najbliżej Polski używanego języka irańskiego (Osetowie są
potomkami dawnych Sarmatów). Odległość między Hamburgiem a Kijowem jest
niemal równa odległości między Kijowem a Władykaukazem, stolicą leżącej
głównie na północnych zboczach Kaukazu republiki osetyńskiej, z czego
wniosek, że praojczyzna Słowian nie mogła leżeć nad Dnieprem, bo gdyby
tam była położona, to liczba leksykalnych zbieżności polsko-osetyńskich
byłaby mniej więcej równa liczbie słownikowych zgodności
polsko-niemieckich. Ponieważ prof. Sławski (2000, s. 333) czyni aluzję
do "tak mało znanego osetyńskiego", warto wspomnieć o tym, że w latach
1958 - 1989 ukazał się w Moskwie 4-tomowy słownik etymologiczny języka
osetyńskiego Abajewa, który liczy bez mała 2000 stron formatu B 5
wydłużonego.
6) Słownictwo włoskie nawiązuje bardziej do polskiego niż do
litewskiego, z czego wynika, że w epoce przedhistorycznej - podobnie jak
w okresie historycznym - Słowianie mieszkali bliżej Italii niż
Bałtowie.
7) Języki germańskie są podobne bardziej do słowiańskich niż do
romańskich. Jeśli zaś wziąć pod uwagę, że z Hamburga do Rzymu jest w
linii powietrznej 1300 km, do Poznania 500, a do Kijowa bez mała 1500,
to leksykalne zgodności germańsko-słowiańskie liczniejsze od
germańsko-romańskich też przemawiają za zachodnią praojczyzną Słowian.
8) Język irlandzki nawiązuje bardziej do polskiego niż do
litewskiego, z czego wniosek, że w epoce przedhistorycznej - podobnie
jak w okresie historycznym - Celtowie mieszkali bliżej Słowian niż
Bałtów.
9) Przeprowadzone przeze mnie badania nad językami romańskimi
wykazały, że z grubsza biorąc, zachodzi związek między liczbą
podobieństw leksykalnych, jakie dany język wykazuje w stosunku do
pozostałych języków romańskich, a chronologią podbojów rzymskich, co się
tłumaczy tym, że im wcześniej jakaś prowincja została podbita przez
Rzymian, tym gruntowniej została zromanizowana:
Język | | Początek podboju |
Włoski | 7498 | Italia 396 r. przed Chr. |
Portugalski | 7159 | Hiszpania 226 r. przed Chr. |
Hiszpański | 7114 | Hiszpania 226 r. przed Chr. |
Kataloński | 6985 | Hiszpania 226 r. przed Chr. |
Francuzki | 6851 | Galia (125) 58 r. przed Chr. |
Prowansalski | 6560 | Galia (125) 58 r. przed Chr. |
Romanche | 6318 | Recja 15 r. przed Chr. |
Sardyński | 5333 | Sardynia 237 r. przed Chr. |
Rumuński | 3564 | Dacja 101 r. po Chr |
Włoski, który powstał w kolebce ludów romańskich, wykazuje najwięcej
zbieżności słownikowych z pozostałymi językami romańskimi. Z obliczeń
przeprowadzonych nad językami słowiańskimi wynikło, że do pozostałych
języków słowiańskich najwięcej podobieństw leksykalnych wykazuje
polszczyzna.
10) Z obliczeń przeprowadzonych na językach słowiańskich w celu
rekonstrukcji przedhistorycznych migracji Słowian wynikło, że języki
zachodniosłowiańskie średnio wykazują więcej podobieństw leksykalnych do
pozostałych języków niż języki wschodniosłowiańskie, a te z kolei
więcej niż południowosłowiańskie, z czego wniosek, iż ekspansja Słowian
na wschód poprzedziła migrację na południe. Dane te stanowią zarazem
dodatkowy argument przemawiający za zachodnią praojczyzną Słowian.
Biorąc pod uwagę wszystkie te ustalenia, nie sposób zlokalizować
praojczyzny Słowian gdzie indziej niż w dorzeczu Odry i Wisły. Teza to
bynajmniej nie nowa, natomiast nowa jest argumentacja, która się różni
od wszystkich dotychczasowych tym, iż jest oparta wyłącznie na danych
statystycznych, a tym samym ma tę istotną zaletą, że jest całkowicie
sprawdzalna. Większość omówionych tu danych statystycznych znaleźć można
w mojej książce z roku 1992.
Gdyby - jak chciał Godłowski (1986, s. 45) - praojczyzna Słowian
leżała w górnym i może także częściowo w środkowym dorzeczu Dniepru, to
oczywiście przedstawione przeze mnie dane statystyczne musiałyby
wyglądać inaczej. Języki germańskie nie mogłyby być podobne bardziej do
słowiańskich niż do bałtyckich, ale - na odwrót - musiałyby nawiązywać
bardziej do bałtyckich niż do słowiańskich. Język polski nie mógłby być
podobny bardziej do staropruskiego niż do litewskiego, ale - na odwrót -
musiałby wykazywać więcej zbieżności z litewskim niż ze staropruskim.
Język irlandzki nie mógłby być podobny bardziej do polskiego niż do
litewskiego, ale - na odwrót - musiałby iść w parze częściej z litewskim
niż z polskim.
Ponieważ niektórzy zwolennicy koncepcji Godłowskiego twierdzą, że
Słowianie, którzy od końca V wieku po Chr. mieli przenikać w dorzecze
Wisły i Odry, osiedlali się wśród ludności germańskiej, należy zwrócić
uwagę na to, iż w języku pragermańskim zaszło zjawisko zwane germańską
przesuwką spółgłoskową, które polegało między innymi na tym, że d w językach słowiańskich przetrwało bez zmian, natomiast w pragermańskim zmieniło się w t (por. pol. dwa, ale ang. two, pol. woda, ale ang. water). Głoska t w językach słowiańskich nie uległa zmianie, natomiast w pragermańskim przeszła w th (por. pol. trzy, ale ang. three, pol. ten, ale ang. the). W językach słowiańskich p się zachowało, natomiast w pragermańskim zmieniło się w f (por. pol. pięć, ale ang. five, pol. pierwszy, ale ang. first). Germańską przesuwką spółgłoskową tłumaczy się też, że polskiemu k odpowiada w angielskim h, por. pol. kto, ale ang. who, pol. kamień, ale ang. hammer
(germańska nazwa młota sięga epoki kamiennej, gdy młoty wyrabiano z
kamienia), i tak dalej. Poza tym w pragermańskim zaszło zjawisko
określane tak zwaną regułą Vernera, to znaczy, że spółgłoski szczelinowe
w pewnych warunkach ulegały udźwięcznieniu, np. odpowiednikiem pol. bosy jest ang. bare, w którym r powstało z wcześniejszego *z.
Tak więc gdyby było prawdą, że Słowianie, którzy się mieli osiedlać w
dorzeczu Wisły i Odry poczynając od schyłku V wieku, poznawali nazwy
rzek polskich z ust Germanów, to nazwy polskich rzek musiałyby brzmieć
inaczej, niż brzmią, a mianowicie musiałyby wykazywać ślady germańskiej
przesuwki spółgłoskowej oraz działania reguły Vernera, a tymczasem
śladów takich zupełnie brak.
Inni zwolennicy koncepcji Godłowskiego utrzymują, że zanim się
Słowianie pojawili w dorzeczu Odry i Wisły, Germanie to terytorium
opuścili (tak twierdzi np. Wróblewski 1999). Innymi słowy, Słowianie
mieli wejść do bezludnego kraju. Jest to też nieprawdopodobne, gdyż
nazwy rzek polskich rozpadają się na dwie kategorie: 1) nazwy zrozumiałe
dla Polaka, takie jak Kamienna, Bystrzyca czy Prądnik, które są stosunkowo świeżej daty, oraz 2) nazwy dla Polaka niezrozumiałe, takie jak Wisła, Odra, Raba, Soła, Nysa, Nida, Bug, Drwęca, Gwda, Skrwa
itd., które powstały w zamierzchłej przeszłości, na setki czy nawet
tysiące lat przed V wieku po Chr. Tymczasem w V wieku nie było jeszcze
atlasów geograficznych, nie mówiąc już o tym, że ówcześni Słowianie byli
analfabetami. W tym stanie rzeczy nasuwa się pytanie, w jaki sposób
Słowianie, którzy się mieli pojawić w bezludnej krainie, poznali nazwy
rzek używane w dorzeczu Odry i Wisły przed ich przybyciem.
Aby móc zaakceptować tezę Godłowskiego, że się Słowianie pojawili w
dorzeczu Odry i Wisły dopiero w V wieku po Chr., trzeba by przyjąć, iż
wśród owych niepiśmiennych Słowian był geniusz, który na 1400 lat przed
XIX-wiecznymi uczonymi odkrył germańską przesuwkę spółgłoskową oraz
zjawisko, którego dotyczy reguła Vernera, i, mało tego, zdołał nakłonić
swych rodaków, żeby z przejętych z ust Germanów nazw rzek polskich
wyrugowali wszelkie naleciałości germańskie. Albo też trzeba by
przypuścić, że wśród Słowian osiedlających się w bezludnym kraju znalazł
się genialny jasnowidz, który odgadł nazwy wielu rzek polskich, jakie
powstały przed V wieku, i, mało tego, potrafił przekonać swych ziomków,
żeby tych właśnie nazw używali. Ale czy to jest możliwe? Niestety, na to
równie zasadnicze jak kłopotliwe pytanie żaden spośród tak licznych
dziś zwolenników Godłowskiego nie zechciał odpowiedzieć. Osobiście
sądzę, że ani jedno, ani drugie możliwe nie jest, i dlatego koncepcję
Godłowskiego uważam za błędną.
Tak wyglądał mój referat wygłoszony na zebraniu "okrągłego stołu". W
międzyczasie ukazał się jednak wybór pism Godłowskiego (2000), o którym
wspominałem w słowie wstępnym. Trudno nie odnieść się do choćby paru
wypowiedzi w nim zawartych.
Zdaniem Godłowskiego (2000, s. 221):
"...bardzo istotnym dowodem na wschodnią lokalizację
siedzib prasłowiańskich są nazwy drzew. Własne prasłowiańskie nazwy
noszą drzewa znane na terenach naddnieprzańskich; natomiast cały szereg
gatunków występujących w dorzeczu Wisły i Dniestru, lecz nie
potwierdzonych w dorzeczu Dniepru, posiada nazwy, które zostały
zapożyczone z języków germańskich lub innych. Ten argument...
Rostafińskiego..., rozbudowany przez... Moszyńskiego..., częstokroć nie
jest doceniany..., mimo że... nic nie stracił ze swej siły
przekonywania".
By wykazać kruchość tego argumentu, wystarczy zestawić łacińskie nazwy tych drzew z francuskimi:
Buk | fagus | hetre (germ.) |
Cis | taxus | if (celt.) |
Jawor | acer | platane (gr.) |
Modrzew | larix | mélèze (celt. lub przedindoeur.) |
Świerk | picea | sapin (celt.) |
Zatem Francuzi nazywają buk, cis, jawor, modrzew i świerk nazwami
niełacińskiego pochodzenia, choć Rzymianie, którzy 2000 lat temu podbili
Galię, drzewa te znali. W tym stanie rzeczy, przyjmując nawet za
Moszyńskim, że wszystkie wymienione słowiańskie nazwy drzew są
niesłowiańskiego pochodzenia, nie można na tej podstawie wnioskować, że
drzewa te w praojczyźnie Słowian nie rosły.
Podobnie się zdarza zresztą nie tylko z nazwami drzew, ale i z innymi
zapożyczeniami. Na przykład polska nazwa tańca jest niemieckiego
pochodzenia, ale z tego bynajmniej nie wynika, jakoby nasi przodkowie
nauczyli się tańczyć dopiero od Niemców. Tańczyć umieli i wcześniej, ale
tańczenie pierwotnie nazywali pląsaniem.
Po łacinie pokój się nazywa
pax, a wojna
bellum. Słowo
pax przetrwało we wszystkich językach romańskich, por. fr.
paix, wł.
pace itd., natomiast wyraz
bellum nie zachował się w żadnym języku romańskim: Rumuni wojnę nazywają
razboi, a więc wyrazem słowiańskiego pochodzenia, natomiast pozostałe ludy romańskie używają wyrazu pochodzenia germańskiego typu fr.
guerre, wł.
guerra
itp. Ale czyż z tego wynika, że Rzymianie byli narodem pacyfistów?
Wprost przeciwnie, wiadomo, że Rzymianie byli jednym z najbardziej
wojowniczych ludów starożytności.
Na stronie 357 Godłowski twierdzi, że na pierwszym etapie wielkiej
ekspansji Słowian dochodzi do "ostatecznej krystalizacji etnosu
słowiańskiego" między Karpatami a Prypecią i Dnieprem, "a następnie do
jego rozprzestrzenienia się na południu po dolny Dunaj", a na stronie
281 dodaje, że w VI wieku Słowianie rozwijają swoją ekspansję "nad
dolnym Dunajem, co jest zrozumiałe, jeśli przyjmiemy, że punkt wyjścia
tej ekspansji znajdował się na terenie Ukrainy, ale nie Polski". Badania
nad przedhistorycznymi migracjami Słowian doprowadziły mnie do wniosku,
że południowa Słowiańszczyzna powstała dzięki ekspansji jedynie
ludności zachodniosłowiańskiej, a migracja wywodząca się z zachodniej
Słowiańszczyzny odbywała się najpierw w kierunku obszaru
serbochorwackiego, a tam się rozwidliła w kierunku obszaru słoweńskiego
oraz obszaru bułgarskiego. Forma zapożyczeń słowiańskich w grece i
rumuńskim wskazuje na to, że się Słowianie pojawili w Grecji wcześniej
niż w Rumunii.
Oto jeden z dowodów na to. Głoski r i l nazywane są płynnymi, a słowa polskie gród i mleko wywodzą się od form prasłowiańskich *gord? wzgl. *melko.
Tak więc w polszczyźnie zaszło zjawisko zwane metatezą (inaczej
przestawką) płynnych: w prasłowiańskim r i l znajdowały się po
samogłoskach, a w polskim znalazły się przed samogłoskami. Otóż na uwagę
zasługuje, że zapożyczenia słowiańskie w grece charakteryzują się
brakiem metatezy płynnych, por. nazwę miejscowości Gardiki, która jest odpowiednikiem polskiej nazwy Grodziec lub Grójec. Natomiast w rumuńskim są nieliczne zapożyczenia wykazujące brak metatezy, np. kałuża to po rumuńsku baltă (odpowiednik polskiego błoto), jednak dla znacznej większości starych zapożyczeń w rumuńskim charakterystyczna jest metateza płynnych, por. brazdă 'bruzda'.
Ponadto stare zapożyczenia słowiańskie w rumuńskim mają odpowiedniki
tylko w bułgarskim i (w mniejszej mierze) serbochorwackim. Gdyby
dzisiejszy obszar macedońsko-bułgarski został zasiedlony przez
przybyszów ze wschodniej Słowiańszczyzny (jak to sugeruje Godłowski),
należałoby wśród starych zapożyczeń słowiańskich w rumuńskim oczekiwać
jakichś śladów wpływów wschodniosłowiańskich, a tymczasem śladów takich
zupełnie brak. Wreszcie postać fonetyczna najstarszych zapożyczeń
słowiańskich w umuńskim wskazuje na to, że pojawienie się Słowian na
obszarze Rumunii należy wiązać z ekspansją pierwszego państwa
bułgarskiego na terytorium dzisiejszej Rumunii w VIII, a zwłaszcza IX
wieku (Mańczak 1997). Wszystko to tłumaczy, czemu - jak pisze Godłowski
na s. 98 - na "obszarach, położonych na północ i na północny wschód od
dolnego Dunaju, ceramika typu praskiego nie pojawia się tak często i tak
masowo, jak byśmy to mieli prawo oczekiwać".
Na stronie 39 Godłowski powiada, że:
"...co do Fennów, to z opisu zawartego w Germanii jasno
wynika, że chodzi tu o prymitywne, łowiecko-zbierackie ludy
zamieszkujące strefę leśną północno-wschodniej Europy. Odnośnie do
Peucynów wiadomo z innych źródeł, że siedziby ich znajdowały się na
zewnętrznym łuku wschodnich Karpat. Zajmujący lesiste obszary pomiędzy
Fennami a Peucynami Wenedowie... zamieszkiwaliby więc tereny położone w
przybliżeniu na obszarze dzisiejszej północno-zachodniej Ukrainy,
Białorusi i ewentualnie też wschodnich krańców Polski".
Zupełnie inaczej tę wypowiedź Tacyta interpretuje znany indoeuropeista Schmid (1992, s. 131):
"Geographisch läßt sich aus Seubiae finis und der Reiche
Peucini, Venethi, Fenni, die offenbar von Süd nach Norden geordnet ist,
wenig entnchmen. Nimmt man noch Ouenedikoz kolpoz
des Ptolemaios hinzu und schließt sich der Meinung an, daß damit die
Danziger Bucht gemeint sei, dann bleibt der Raum zwischen Oder, die bei
Ptolemaios auch Suhboz potamoz heißt, und der
Weichsel... übrig... Aus dem stimmhaften - d - wird gemeinhin auch ein
Enfluß der germanischen Lautreschiebung entnommen, so daß auch eine
Nachbarschaft zu irgendeinem germanischen... Stamm vorausgesetet werden
darf".
Jak z tego widać, Schmid lokalizuje Wenedów między Odrą a Wisłą.
Na szczególną uwagę zasługuje następująca wypowiedź Godłowskiego ze s. 234:
"...domniemana migracja z górnodnieprzańskiej strefy
leśnej w przypadku nosicieli kultury typu praskiego nie jest
jednoznacznie uchwycona w materiale archeologicznym, musi być zatem
traktowana jako hipoteza".
Oto jak w rzeczywistości wygląda koncepcja Godłowskiego, o której
jeden z jej entuzjastów ostatnio się wyraził, że jest ona "najbardziej
prawdopodobną pod względem naukowym teorią pochodzenia Słowian" (Skrok
2000). Zaś na stronie 167 Godłowski pisze, co następuje:
"Jakkolwiek więc wczesnośredniowiecznej kultury
słowiańskiej z terenów Ukrainy i Europy środkowej nie można wyprowadzać w
sposób bezpośredni od którejś z kultur północno-wschodnioeuropejskich,
to jednak decydujący udział ludności wywodzącej się z tej strefy w
ostatecznym ukształtowaniu się słowiańskiej kultury okresu wczesnego
średniowiecza wydaje się być bardzo prawdopodobny".
Wypowiedź ta jest nielogiczna, gdyż między zdaniem, że
"wczesnośredniowiecznej kultury słowiańskiej z terenów Ukrainy i Europy
środkowej nie można wyprowadzać w sposób bezpośredni od którejś z kultur
północno-wschodnioeuropejskich", a zdaniem, że "decydujący udział
ludności wywodzącej się z tej strefy w ostatecznym ukształtowaniu się
słowiańskiej kultury okresu wczesnego średniowiecza wydaje się być
bardzo prawdopodobny", zachodzi sprzeczność. Godłowski rozumuje jak
ktoś, kto by twierdził, że protoplasta rodu zwał się A i miał troje
dzieci: B
1, B
2 i B
3, zaś osobnik C, który się urodził w ileś tam lat po śmierci A, był potomkiem A, natomiast nie był potomkiem ani B
1, ani B
2, ani B
3. Jest to po prostu niedorzeczność.
Na stronach 173 - 174 Godłowski polemizuje z Jażdżewskim,
Kostrzewskim, Szczukinem, Rusanową i Siedowem na temat podobieństw
"między typowymi dla kultury wczesnosłowiańskiej naczyniami typu
praskiego a niektórymi formami ręcznie, niestarannie wykonywanych
garnków kultury przeworskiej na terenie między Wisłą a Odrą w okresie
wpływów rzymskich". Rozumowanie Jażdżewskiego, Kostrzewskiego,
Szczukina, Rusanowej i Siedowa wydaje mi się o wiele bardziej logiczne
od rozumowania Godłowskiego.
Wydane przez siebie pisma prof. Parczewski opatrzył wstępem, którego pierwsze zdanie (s. 7) brzmi następująco:
"Kazimierz Godłowski należał do najświetniejszych umysłów dwudziestowiecznej archeologii europejskiej".
Mówienie o europejskiej sławie Godłowskiego to rozmijanie się z
prawdą. Jest faktem, że był on członkiem Akademii Bawarskiej oraz
Niemieckiego Instytutu Archeologicznego, ale faktem jest też, że
Godłowskiego podobne zaszczyty w żadnym innym obcym kraju nie spotkały.
Ponieważ Godłowski lokalizował praojczyznę Słowian na obszarze
wschodniosłowiańskim, nie od rzeczy będzie wziąć pod uwagę stosunek
badaczy wschodniosłowiańskich do jego koncepcji. Jak pisze Godłowski na
s. 118:
"...na omawianych obszarach zajętych przez tzw. kulturę
późnozarubiniecką czy też przez typ kijowski nie spotyka się form
ceramiki, które można by uznać za odpowiedniki czy też prototypy garnków
typu praskiego, i ten fakt, obok danych językoznawstwa, a mianowicie
hydronimii (por. N.V. Toporov, O.N. Trubačev 1962), stanowi główny
wzgląd skłaniający licznych badaczy radzieckich, a zwłaszcza I.P.
Rusanową... i W.W. Siedowa..., do wyłączenia terenów położonych w górnym
dorzeczu Dniepru z obszarów mogących stanowić pierwotne siedziby
Słowian i przypisywania ich plemionom bałtyjskim".
W tym stanie rzeczy warto się zastanowić nad tym, jaka była przyczyna
faktu, że jedynym obcym krajem, w którym Godłowskiego obdarzano
zaszczytami, były akurat Niemcy, chociaż żaden badacz niemiecki nie
zaaprobował poglądu Godłowskiego, że praojczyzna Słowian leżała w górnym
i częściowo środkowym dorzeczu Dniepru.
Bibliografia
Godłowski K. 1986. Wschodnia koncepcja pierwotnych siedzib Słowian. Spór o Słowian. Warszawa, s. 41 - 52.
-2000. Pierwotne siedziby Słowian. Wybór pism pod redakcją M. Parczewskiego. Kraków.
Mańczak W. 1992. De la préhistoire des peuples indo-européens. Kraków.
-1997. Przedhistoryczne migracje Słowian. Trudy VI
Mezdunarodnogo Kongressa slavjanskoj archeologii, t. 3, tnogenez i
etnokul'turnye kontakty slavjan. Moskwa. S. 198 - 205.
Schmid W.P. 1992. Der Namenhorizont im germanischen Osten: Seubi und Veneti.
Abhandlungen der Akademie der Wissenschaften in Göttingen.
Philologisch-Historische Klasse. Dritte Folge. Nr. 195. Beitrage zum
Verständnis der Germania des Tacitus. Teil II. Getynga, s. 190 - 202.
Skrok Z. 2000. Archeologia niezgody. Plus Minus, dodatek do "Rzeczypospolitej" z 10 - 12.11.2000 r.
Sławski F. 2000. Do artykułu Witolda Mańczaka. "Język Polski" 80, s. 332 - 333.
Wróblewski W. 1999. Słowianie. Archeologia. Nowa encyklopedia powszechna PWN, t. VII, Warszawa, s. 657 - 658.
Witold Mańczak
Zakątek 13/59
30-076 Kraków
http://www.staff.amu.edu.pl/~anthro/slavia/f5.html