Negatywne skutki chrztu Polski
Czy decyzja Mieszka I o przyjęciu chrześcijaństwa miała wyłącznie pozytywne dla niego samego i polskiego państwa następstwa? Zarówno naukowa jak i pozanaukowa dyskusja skupia się na skutkach pozytywnych (szczególnie przy okazji obchodzonej rocznicy). Te negatywne są zwykle marginalizowane albo pomijane. Tymczasem można odnotować przynajmniej kilka konkretnych i jednoznacznie niekorzystnych tendencji a naukowa rzetelność wymaga, by były rozpatrywane na równi z korzyściami.
Konwersja
przede wszystkim wyraźnie osłabiała wewnętrznie młode państwo.
Podkopanie władzy księcia w pogańskim społeczeństwie, wymykanie się z
jego rąk części prerogatyw, nowa linia konfliktów były nie do uniknięcia
i musiały w tym czasie być dotkliwie odczuwane. Do tego należy dołożyć
rosnące obciążenia fiskalne. Jeśli zapoczątkowanie chrystianizacji przez
Mieszka I było napoczęciem beczki miodu, to znalazła się w niej
niejedna łyżka dziegciu.
Efekty
przejścia na łono Kościoła są słabo widoczne w czasach Mieszka I.
Wybudowane obiekty sakralne, pojedyncze i skromne rozmiarami, nie mogły
służyć nikomu więcej niż samemu księciu i jego najbliższemu otoczeniu.
Brak pochówków w obrządku chrześcijańskim zdaje się świadczyć o nikłym
przenikaniu nowej wiary do społeczeństwa. Sytuacja wygląda więc tak,
jakby Mieszko raczej starał się ograniczać niż eskalować zakres
konwersji. Podejście co najmniej dziwne biorąc pod uwagę podtrzymywane
dzisiaj szeroko przekonanie o niebagatelnych korzyściach, jakie miała mu
przynosić.
Osłabienie władzy wewnętrznej
Może
więc paleta zalet jest przynajmniej częściowo jedynie ułudą? Problem
taki dotyczy z pewnością umocowania władzy księcia w społeczeństwie.
Mediewiści rozpisują się o teologii chrześcijańskiej, zgodnie z którą
władza pochodzi od Boga. Książę miał więc dzięki nawróceniu zyskiwać
sakralne umocowanie, jakiego nie dawało mu pogaństwo.
Jednakże
mediewiści owi powinni wyjaśnić, na jakiej to podstawie budują swoje
wyobrażenie o religijnych fundamentach władzy książęcej wśród pogańskich
„Polan”. Zachowane źródła nie podają na ten temat szczegółów a jeśli
zastosować kryterium porównawcze to w społeczeństwach pogańskich
widoczne są elementy sakralizacji władcy a nawet jego ubóstwienia. Jeśli
poganie traktowali księcia lub króla jako boga (ofertę uznania za boga
złożył Henrykowi Lwu książę obodrzycki Niklot; takąż propozycję złożyli
Pomorzanie św. Wojciechowi; według Vita Anskarii ubóstwionym mógł być król Szwecji Eryk) to trudno przyjmować, by chrześcijaństwo konkurowało w tym względzie lepszą ofertą.
Jeszcze
poważniejszym problemem z zastosowaniem teologicznych zalet jest ich
oparcie w społeczeństwie chrześcijańskim. Jeśli poddani Mieszka nie byli
chrześcijanami to nie mógł liczyć na znalezienie wśród nich
zrozumienia. Proces nawracania ludności skazany był na długotrwałe
rozłożenie w czasie, szczególnie jeśli wymagało się od niej nie tylko
biernego poddania się polaniu wodą, ale również orientacji w
teologicznych niuansach. Trwało to znacznie dłużej niż życie Mieszka, z
tego punktu widzenia nie miało więc dla niego samego żadnych zalet.
Tutaj
dotykamy pierwszego znaczącego kłopotu, z którym władca musiał się
borykać. Zmieniając religię, a w szczególności na wrogą wobec
tradycyjnych kultów, alienował się od reszty społeczeństwa. Nie mógł
liczyć na zrozumienie i akceptację. Sytuacji tej nie mogło poprawić
zastosowanie siły, a przynajmniej nie bez kosztów ubocznych. Najpierw
Mieszko musiał przekonać swoją drużynę i warstwę możnych, co raczej nie
przebiegało łatwo i szybko (kniaź ruski Światosław nie chciał przyjąć
chrześcijaństwa bojąc się ośmieszenia w oczach drużyny).
Zagrożenia dla suwerenności
Zrozumienie
i wsparcie mógł książę uzyskać w zagranicznych ostojach chrześcijaństwa
– w Cesarstwie i u papiestwa. Odtąd jednak pewne sprawy wymykały się z
rąk panującego i to nie przejściowo a na trwałe. Część decyzji
dotyczących Polski zapadała poza nią na zasadzie religijnej
legitymizacji, umniejszając w ten sposób suwerenność kraju.
Obce
wpływy były widoczne również na co dzień wewnątrz państwa. Ponieważ
Polska nie dysponowała własnym duchowieństwem w całości pochodziło ono z
innych krajów. Od najniższego szczebla po biskupa rekrutowało się ono z
zagranicy, głównie z Niemiec. Duchowni pełnili również funkcje
urzędnicze a więc samo funkcjonowanie państwa zostało uzależnione od
obcokrajowców. Skutki obserwować możemy jeszcze długo po pojawieniu się
pierwszych Polaków w stanie kapłańskim. Jednym z bardziej jaskrawych
przykładów jest walka arcybiskupa Jakuba Świnki o utrzymanie polskiego
języka i jedności polskiego kościoła z reprezentującym odmienne interesy
na naszych ziemiach duchowieństwem niemieckim i czeskim.
Zarówno
obce pochodzenie kleru jak i wprowadzanie i faworyzowanie nowej religii
tworzyły zupełnie nową linię konfliktu. Dla kleru rodzima kultura,
religia, język były niezrozumiałe i barbarzyńskie. Miejscowa ludność
nigdy dotąd nie stanęła w obliczu podobnej bariery porozumienia.
Dotychczasowe podboje nie wiązały się z narzucaniem tak drastycznie
odmiennej kultury i faworyzowaniem administracji wykazującej barierę
komunikacyjną. Z jednej strony nowa religia związana z dworem panującego
a z drugiej – wciąż działający system oparty na starych wartościach.
Religia stała się odtąd polem konfliktu społecznego. Jak pokazała
reakcja pogańska z lat 1031-32, konflikt ten okazał się dla polskiego
państwa dramatyczny w skutkach, a przykłady sąsiednich państw, jak
Czechy, Węgry, Ruś, Szwecja, Wieleci dowodzą, że podobne wybuchy
niezadowolenia społecznego były naturalnym odruchem, nieraz niemożliwym
do ujarzmienia, z którym każdy władca musiał się liczyć.
Problemy finansów i kultury
Sprowadzenie
i utrzymanie duchowieństwa oraz budowa kościołów wiązały się z
podjęciem kolejnego trudu, tym razem finansowego. Monumentalna
architektura sakralna była kosztowna, podobnie jak utrzymanie na stałe
przedstawicieli Kościoła. Wprowadzenie nowego podatku, dziesięciny,
miało znaczący wpływ na dotychczasowy bilans finansowy. Niezależnie od
tego, czy dziesięcina była dołożonym kolejnym obciążeniem dla podatnika,
czy też uszczuplała ona dotychczasowy dochód księcia.
W
perspektywie długofalowej należy rozważać skutki chrystianizacji dla
kultury. Negatywne nastawienie obcego kleru nie kończyło się na sprawach
religii, ale sięgało znacznie szerzej. Dotykało np. spraw historii, co
zauważamy, gdy mnich Anonim tzw. Gall odmawia omawiania dziejów
pogańskich poprzedników Mieszka I „których skaziły błędy
bałwochwalstwa”. Tkwi w tym pewien paradoks, że z jednej strony
zawdzięczamy autorom chrześcijańskim najstarsze wzmianki o religii
Słowian, z drugiej – są one nadzwyczaj skąpe, pejoratywne, wymuszone.
Pochodzą od osób, które tę religię wykorzeniły i na zawsze zniechęciły
do jej reliktów. Trzeba przyznać, że bez pisarzy kościelnych nie
mielibyśmy tych najstarszych informacji, ale nie można zapomnieć, że
gdyby nie oni rodzima religia i kultura by nie zginęły i nie potrzeba
byłoby walczyć o zachowanie w pamięci ich resztek. Nie wytworzyła by się
atmosfera pogardy wobec własnego dziedzictwa.
Pewne
przytaczane często plusy chrystianizacji należy uznać za fałszywe (nie
chodzi tylko o rzekome umocnienie wewnętrzne władzy księcia). Wymienić
tu należy zabezpieczenie się przed najazdami ze strony chrześcijańskich
sąsiadów. Zauważmy, że pogański Mieszko I nie toczył wojen z
chrześcijańskimi Czechami, kiedy był mężem czeskiej Dąbrówki. Choć po
jej śmierci on i jego następcy byli chrześcijanami to Czesi stali się
jednym z głównych wrogów. Ważniejszą rolę w utrzymaniu pokoju odgrywały
koligacje dynastyczne niż wspólnota religijna. Bolesław Chrobry toczył
długotrwałą (16 lat z przerwami) i wyniszczającą wojnę ze Świętym
Cesarstwem Rzymskim (sprzymierzonym z pogańskimi Lucicami)
reprezentującym uniwersalną monarchię chrześcijańskiej Europy.
Ostateczny cios upadającemu pierwszemu państwu Piastów zadał przecież
nie kto inny, ale chrześcijanin Brzetysław. Spokój zewnętrzny okupiony
przyjęciem chrztu w praktyce jak widać był fikcją.
Dlaczego
więc postępy chrystianizacji w kraju Mieszka prezentują się tak
mizernie? Możemy przypuszczać, że książę bał się wymuszania szybkiej
chrystianizacji ludności, gdyż groziło to rozsadzeniem państwa.
Chrystianizacja niosła za sobą nie tylko plusy, ale również poważne
zagrożenia, które wymieniono wyżej. Władca przyjmował chrzest nie tylko
dla państwowych korzyści, ale pomimo oczekiwanych szkód. Optymistycznie
odmalowany ogrom korzyści, jakie Polska zyskała u zarania swej
państwowości dzięki chrystianizacji skalą rozdmuchania przypomina raczej
bańką finansową na amerykańskim rynku nieruchomości przed kryzysem w
2009 r. Mieszko I, Bolesław Chrobry, Bezprym wybierając między
chrześcijaństwem a pogaństwem podejmowali wybór trudny, bo brzemienny w
skutki nie tylko jednoznacznie pozytywne.
Zobacz również:
Autor tekstu: Grzegorz Antosik
http://mediewalia.pl/publicystyka/negatywne-skutki-chrztu-polski/