Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

piątek, 20 maja 2016

Lechici



Lechici-Światowid

Słowo Lah/Leh, obecnie pisane jako Lech i jest utożsamiane z naszym Państwem od starożytności. Starożytna nazwa grecka naszego Państwa to Lachia (kraj Panów), po ukraińsku nadal zwie się nas Lachami, stąd powiedzenia: “Strachy na Lachy” oraz “Pamitaj Lasze, szo po Wislu, to nasze”. Litwini, mimo osiemsetletniej indoktrynacji chrześcijańskiej oraz pięćsetletniej wspólnej państwowości z Polską, nigdy nie zmienili nazwy Polski na chrześcijańską i do tej pory Polska po litewsku to Lenkija (Lęchija), a Polak to Lenkas. Węgrzy zwą nas Lengyel i jest to połączenie dwóch słów: Lech i Angyel (Pan i Anioł), a nasze państwo zwą Lengyelorszag, co dosłownie oznacza Państwo Panów Aniołów. Ważne jest, by zrozumieć, że są to wszystkie narody ościenne Polski, które nie były chrześcijańskie w momencie zmiany nazwy Lechia na Polska i właśnie z tego powodu jej nie zmieniły. Czechy i Niemcy były chrześcijańskie i natychmiast zmieniły nazewnictwo na chrześcijańskie.


Źródło artykułu – Wspaniała Rzeczpospolita




W świecie nazwa Lechia pozostała do dziś u narodów niechrześcijańskich. I tak po turecku Polska to Lehistan, a po persku i arabsku to Lahestan. Warto zauważyć, że słowo “stan” oznacza po persku po prostu “państwo” (i w tej formie przeniknęło do innych języków)* i jest dość popularne w regionie: Kirgistan, Pakistan, Uzbekistan, Afganistan, Kazachstan, Turkmenistan itp. Zawsze składają się z części oznaczającej naród + państwo np. Turkmenistan to Państwo tureckich mężów, a Lehistan oznacza państwo Lachów.

* „WP – a nasze: stan rzeczy, jakiego jesteś stanu, w jakim jesteś stanie, ustanawiamy tu nasze państwo-władztwo, wstań, stań (dla Persów wymówić „ń” chyba nie jest proste), stanowić, postanowić… czy stan nie jest przypadkiem nasz słowiański? a nie perski… mamy zbyt dużo znaczeń żeby nie był nasz…tak wnioskuje… jeżeli Persowie mają więcej znaczeń słowa stan to zmienię moje stanowisko…”

Warto tu zaznaczyć, że Turcja NIGDY nie uznała rozbiorów Rzeczpospolitej i do 1918 roku, podczas spotkań międzynarodowych na jej terenie, było przygotowane miejsce (pusty fotel). Podczas rozpoczęcia każdego spotkania mówiono: “Poseł z Lahestanu jeszcze nie przybył, ale zjazd należy już zacząć”. Starożytna nazwa naszego państwa przetrwała do dziś w lingwistyce.


 Leżeć

Od słowa „Lech” pochodzą polskie słowa „leżeć”, „położyć”, „legnąć”, „łożyć”, „łoże”, „włożyć”, „wkładać”, „kłaść”, „podłoże”, „podłoga”. Możliwe są 3 wyjaśnienia:

  • Lechici pokazali podbitym narodom domy i/lub łóżka. Ma to sens, ponieważ polskie słowa: „dom”, „łóże” i „wioska” obecne są w ogromnej ilości języków.

  • Lechitów wnoszono do podbitych miast na leżąco (w lektykach?) i tak się skojarzyło

  • Lechici zaraz po podboju brali sobie lokalne nałożnice?

Słowo „leżeć” w innych językach (np. grecki), brzmi bardziej „lechicko”, niż nawet po polsku np. el:lechos (łóżko), la:lectus (łóżko) → pl:lektyka, de:liegen (leżeć), en: lie (leżeć), lay (kłaść) itd. w samym sanskrycie znaczenie się trochę zmieniło i nie oznacza samej czynności leżenia, ale miejsce, gdzie się leży, czyli „dom”. Stąd Hima (zima / śnieg) + Laja (Leżeć / Dom) = Himalaja.

U obecnych Germanów słowo „Lech” w znaczeniu „leżeć” utworzyło słowo „Loch” i to słowo wróciło do nas i po polsku obecnie oznacza podziemne wilgotne więzienie (miejsce gdzie się leży – lub jest zmuszonym do leżenia).


Semici

Właściwie to w całym regionie bliskowschodnim ten rdzeń jest widoczny. Po hebrajsku słowo “Lah” ma ta same znaczenia i brzmi Elah. W liczbie mnogiej to Elahim, a w wersji starohebrajskiej brzmi Elohim. Co bardziej gorliwi chrześcijanie znają to słowo bardzo dobrze, jest ono użyte w Biblii (hebrajskiej) ponad 2700 razy na nazwanie Boga lub Bogów (bo jest to liczba mnoga). Podczas czytania Biblii słowo JHWH tłumaczone na Polski jako Jehowah czytane jest właśnie jako Elohim (Panowie, Bogowie), ponieważ Żydzi wierzą, że nie są godni wymawiania słowa JHWH. Nie przypadkowo w Biblii zwie się ludzi owieczkami, bo słowo Elohim oznacza też pasterzy. Po arabsku natomiast słowo Lah ma dodany przedrostek określony Al i stąd wziął się słynny Allah, co znaczy dosłownie “ten Bóg” / “Bóg właściwy”. Dlatego Lahestan po arabsku również znaczy Kraj Boga.

O ile w języku polskim “bóg” dał nam pismo czyli “bukwy” i stąd germanie zbiór bukiew nazywają “buk” np. en:book (książka), de:Buch (książka) to już Semitom bóg dał co innego ). Chodzi o jedzenie. Słowo “lahem” (coś co jest dane od pana / boga) po hebrajsku oznacza “chleb”. Nie jest to oczywiście przypadkiem, gdyż Lechia mając na swoim terenie więcej urodzajnej ziemi niż wszystkie pozostałe narody razem (spójrzcie na mapę antycznego świata!) eksportowała żywność przez Kaukaz na tereny bliskowschodnie. Słowo “lahem” znacie  bardzo dobrze z innego słowa, a jest nim Betlahem (Betlejem), co dosłownie znaczy Dom Chleba, ale i Dom czegoś, co pochodzi od Boga. Dlatego temu miejscu przypisuje się miejsce narodzin chrześcijańskiego boga. Arabowie natomiast tym samym słowem czyli “lahma” oznaczają po prostu mięso. Ich bóg nie był tak wegetariański jak ten hebrajski).


Grecja

Grekom nie daliśmy boga, chleba, ani mięsa, ale poszkodowani też się nie czują. Dostali od nas słowa. Słowo “leh” jest źródłosłowem dla greckiego “lego”, które oznacza pierwotnie “zdobywać”, więc jednoznacznie kojarzy się z Lechią, a wtórnie oznacza “czytać” oraz “legis” to po prostu “mowa” → “lexi” (słowo) stąd polskie “leksyka”, “leksykon” czy “leksem”. Nie jest oczywiście przypadkiem, że my siebie nazywamy Słowianami, co oznaczać może “Ci, którzy używają słów”, “Ci, o których się mówi”, albo nawet “Ci, co dali słowa”, słowo “Lechici” jest w grece i łacinie dosłownym tłumaczeniem nazwy “Słowianie”. W słowie “Leksykon”, słychać tam wyraźnie “Leks” / “Lechs” czyli “Lechici” / “Słowianie”.

Słowo „leh” oznacza też „wybrańca”, a „Lechia” to „naród wybrany”. Widać to w dodatkowych znaczeniach słowa: el:lego (mówię oraz WYBIERAM).


Rzym

Rzymianom daliśmy prawo i władców. “lex” (prawo) i “legi” (czytać oraz wybierać), stąd wróciły do nas jako na przykład “legislacja”. Tak jak po grecku, słowo „leh” / „leg” oznacza wybrańca, a Lechia to „naród wybrany”. Zbiór wybrańców do dziś nazywamy „legion” lub „legia”, a zbiór drużyn czy państw nazywa się właśnie „Ligą” (słowo w każdym języku brzmi prawie tak samo, a pochodzi właśnie od łacińskiego, a to z greckiego „wybierać”, „wybrany”, które pochodzą od słowa „Lech”). O ile znana nam jest „Legia” z Warszawy, to jej odpowiednikiem z Gdańska jest już „Lechia”. Oba zespoły to przecież „wybrańcy” do lokalnej reprezentacji tych miast.

Często dochodzi między językami do przejść L → R, stąd nazwy władców np. la:rex (król) np. “Tyranosaurus Rex”, la:regina (królowa), ale i hinduskie: sa:radża (król, radża), hi:radża oraz sa:raj / radż (królestwo, raj). W tym miejscu pojawia się wątpliwość, czy na pewno słowo “Lech” jest indyjskie (tak sugerują źródła), bo skoro ma to samo znaczenie, co Raj i Radż, a pisownia jest różna to znaczy, że przywędrowało do tego języka z różnych stron lub w różnym czasie (stąd różna wymowa i pisowania, a znaczenie to samo). Skoro na północ od Indii byli słowianie i do dziś mieszkają tam ludy mające te samą haplogrupę krwi co słowianie i wyglądają jak my, tylko mają ciemniejszą skórę, ale po późniejszej inwazji tureckiej i arabskiej używają języków tureckopodobnych i wyznają islam.

Nie tylko źródłosłów “leks” pochodzi od nas. Inna nazwa Słowian to “barbarzyńcy” < la:barba (broda). Litery B i W wymieniają się do tej pory między językami: Baskowie – Vascos, Gulf du Viskaya / Zatoka Biskajska, Wawel / Babel, Babilon / Wawilon (po grecku, rosyjsku i ukraińsku), Vasco da Gama – Bask z Gamów itd. Innym określeniem “słowa” jest po łacinie “verbum” > “werbalny”, które pochodzi od barba (barbarzyńca). Dwie różne drogi prowadzą do wniosku, że Rzymianie wiedzieli, że słowa i język posiadają od nas.


Hindustan i Persja

W Sanskrycie Lech oznacza tyle, co pan, władca, król, pasterz czy bóg. Lechistan to państwo panów lub państwo bogów lub państwo pasterzy. Po persku do dzisiaj słowo Lah oznacza pana, boga i pasterza.


Germanie

Chodzi oczywiście o Germanów w obecnym znaczeniu tego słowa, bo kiedyś oczywiście pod tą nazwą byli Słowianie. Daliśmy im nie tylko słowo “państwo” czyli de:Reich (państwo / rzesza), nl:rijk (imperium), sv:rike (państwo). Od tego słowa pochodzą też en:rich (bogaty) oraz… cała medycyna!

Od słowa “lech” wzięło się polskie i germańskie słowo “lek” oznaczające pierwotnie wyciąganie czegoś np. wody ze studni, ale i… choroby z chorego. W tym znaczeniu mamy obecnie np. en:leech (pijawka). Osoby zajmujące się medycyną w świecie antycznym to Lechici, stąd każdy szaman zwany był “lekiem”. W językach słowiańskich słowa lek/leczyć/lekarz brzmią tak samo jak po polsku. W językach germańskich: no: lækjar, da:læge, is:læknir → fi:lääkäri oraz en:leech (uzdrawiacz). Etymologia tego ostatniego z angielskiego wikisłownika: From Middle English leche (“physician”), from Old English lǣċe (“doctor, physician”), from Proto-Germanic *lēkijaz (“doctor”), from Proto-Indo-European *lēg(‚)- (“doctor”). Wartym zauważenia jest fakt, że nawet według oficjalnych etymoglii to słowo pochodzi od tego samego słowa co greckie “słowo” i łacińskie “prawo”.


Celtowie

Najprawdopodobniej poprzez Germanów, do Celtów dotarło to słowo również w formie „Loch” w znaczeniu „mokradło” (porównaj z germańskim Loch – wilgotne więzienie opisane w rozdziale „leżeć” na początku artykułu). Obecnie to słowo znaczy tyle, co jezioro, zatoka czy fiord np. Loch Ness. Należy przy tym zauważyć, że Wikingów (również Słowian/Polaków) po celtycku nazywano Lochlannach czyli właśnie „ludzie z wody”, „ludzie z morza”. Do dziś tak nazywa się po szkocku/irlandzku Skandynawię, Danię i Norwegię.


Hindustan

W Sanskrycie pojawia się takie słowo jak „Lamka” / „Lanka”, które oznacza „ziemia”, „kraj”, „ląd”, „wyspa”. Jeśli połączymy brzmienie „Lanka” z litewskim „Lenkija” (Polska), weźmiemy pod uwagę istnienie liturgicznego języka Palskiego (Pali), zrozumiemy jaką haplogrupę krwi mają Brahmini (najwyższa indyjska kasta kapłanów, haplogrupa R1A1, która pochodzi z terenów obecnej Polski i Ukrainy) i dołożymy sanskryckie słowo „Sri” (święty, jasny), to powstanie nam: Sri Lanka (Święta Ziemia), której nazwa może być ostatnią oficjalną nazwą własną kraju pochodzącą od antycznej „Lechii”.

Rozumiem, że informacje powyżej można bez sprawdzenia uznać za jakieś brednie. No bo jak to, Polska krajem Boga? Zapraszam do Bibliotek i Google. Wszystko można sprawdzić i potwierdzić, jeśli oczywiście starczy odwagi.

Warto odnotować, że słowo Leh/Lah znajduje się również na inskrypcjach na wielu Kurhanach w Europie i Azji. Oznacza się w ten sposób, że grobowiec należy do Władcy.


Przypisy

Materiał nie wykorzystany jeszcze w artykule:
2014/12/15 – Część artykułu trafiła do Faktopedii
Zobacz też artykuł o słowie Pan.

Źródło artykułu – Wspaniała Rzeczpospolita

 

 https://wiaraprzyrodzona.wordpress.com/2015/01/25/lechici/

 

 

 

W Rosji wszystko jest możliwe.



— Tak. I nie tylko. To są — nie bójmy się tak ich nazwać — światowi władcy. Globalne elity. Oligarchia światowej finansjery. To nie jest jakaś tam operetka złoczyńców, ludzi, którzy próbują za wszelką cenę wypełnić swoje własne kieszenie. Oni uważają, że ponoszą odpowiedzialność za zarządzanie światem, że trzeba wszystko zorganizować najbardziej efektywnie i skutecznie — z ich punktu widzenia. Jako człowiek, który pracował w systemie finansowym, zaświadczam Wam, że decyzje podejmowane są tam, a rządy zachodnich demokracji tylko korzystają z tych rozwiązań.



Serwis Gazeta.ru

28 lipca 2015 | Wywiady Publicystyka

Konstantin Małofiejew o deprawacji kapitalizmu, nieoprocentowanych kredytach i nowej monarchii w Rosji.


Konstantin Malofeev (ur. 3 lipca 1974, Puszczino, moskiewski obwód) — rosyjski menedżer i przedsiębiorca, Prezes Zarządu "Konstantynopol", założyciel Fundacji Charytatywnej św. Bazylego Wielkiego, szef Rady Powierniczej ANOO "Kolegium św. Bazylego Wielkiego", założonej przez niego w 2007 roku, członek Komisji patriarchalnej ds. rodziny i ochrony macierzyństwa, członek Rady Powierniczej partnerstwa niekomercyjnego "Liga Bezpiecznego Internetu".


— Kto to jest Konstantin Małofiejew?
— Jestem filantropem. W szerokim znaczeniu tego słowa. Zajmuję się działalnością charytatywną. W pewnym momencie zrozumiałem, że lobbing odpowiednich przepisów, które zmieniają klimat moralny w społeczeństwie, przyniesie znacznie większy efekt, jeśli te wysiłki dołączone będą choćby do tego, aby objechać sto domów dziecka.
— A ci ludzie, którzy mówią "po prostu zmieńmy świat wokół siebie — i wszystko zmieni się na lepsze", nie są w porządku?
— Absolutnie mają rację jeśli jest to jedyna rzecz, którą mogą zrobić. Ale jeśli mówimy o wpływowych ludziach, nie wystarczy po prostu przekazać milion dolarów. Poziom relacji takich ludzi pozwala znacznie szybciej zmieniać świat, w tym przypadku, gdyby poświęcali swój czas, swoje duchowe siły, a nie pieniądze.
— A jak działa Pański Fundusz Charytatywny św. Bazylego Wielkiego?
— Tworzymy sieć formalnych i nieformalnych struktur. Ja, na przykład, jestem członkiem Komisji patriarchalnej do Spraw Rodziny. Bierzemy udział w grupach roboczych Komisji do Spraw Rodziny Dumy Państwowej. To lobbing na rzecz prawa do ochrony moralności i ochrony dzieci przed szkodliwymi informacjami. Co do naszej działalności międzynarodowej, to tutaj zawsze jesteśmy w kontakcie z wyspecjalizowanymi agencjami i międzynarodowym komitetem Dumy państwowej, oraz z oficjalnymi dyplomatami. Jeśli dostarczamy pomoc humanitarną, np. na Ukrainę, to we współpracy z Ministerstwem Sytuacji Nadzwyczajnych. Jednak, co najważniejsze — jest to bezpośrednia obecność w krajach, w których działamy razem ze swoimi rówieśnikami. Do tego potrzebni są ludzie, którzy się tym zajmują, bo krajów jest dość dużo.
— Kogo u władzy można uznać za waszą bratnią duszę? Władimira Jakunina?
— Oczywiście. W jego fundacji Andrzeja Pierwszego jest podobny do naszego program wspierania macierzyństwa. W ramach tej działalności, na przykład, we wrześniu ubiegłego roku wspólnie przeprowadziliśmy Światowy Kongres Rodzin na Kremlu. Zaś na tę Wielkanoc — zorganizowaliśmy po raz pierwszy w historii transport Świętego ognia z Jerozolimy do Serbii.
— Kto Wam jeszcze pomaga?
— W funduszu jest Rada Nadzorcza — do niej wchodzą tacy ludzie, jak reżyser Nikita Michałkow, pomocnik prezydenta Igor Szczegolew, archimandryta Tichon.
— Wiemy, że spotkał się Pan z Putinem. Dyskutowaliście z nim działalności Waszej fundacji?
— Władimir Władimirowicz ma zbyt wiele innych ważnych zadań, aby mieć czas na omawianie działalności fundacji Świętego Bazylego Wielkiego.
— Putin spotkał się też z Pana partnerem biznesowym, francuskim biznesmenem Philippe de Villiers, z którym macie zamiar zbudować zabytkowy park na Krymie. Jak udało się zorganizować to spotkanie?
— Władimir Władimirowicz chciał się spotkać z Philippe de Villiers a Philippe de Villiers było miło spotkać się z Władimirem Władymirowiczem.
— Jak Putin dowiedział się o waszym projekcie?
De Villiers stworzył we Francji największy na świecie park historyczny. Projekt na Krymie jest realizowany również na bardzo na dużą skalę. Poza krymskim parkiem z Philippe de Villiers planujemy zrealizować podobny projekt w podmoskiewskim Puszczino. Mój francuski partner bardzo lubi Rosję i w środku wojny na sankcje postanowił w nasz kraj inwestować. Prawdopodobnie to zainteresowało prezydenta.
— Jaki jest cel zmian, które promujecie?
— Świat oparty na tradycyjnych wartościach. My, niestety, żyjemy dziś w świecie innym — rewolucyjnym, аnty—tradycyjnym. Poza normami, poza tradycją, mam na myśli to, co daje nam chrześcijański światopogląd. Musimy duchowo, a następnie na poziomie kulturalnym i społecznym pozbyć się materialistycznych, sztucznych nauk XX wieku, do których zaliczam marksizm, faszyzm i liberalizm.
— Jaki procent ludności rosyjskiej, zgodnie z Waszymi odczuciami, jest na tak ostrym zakręcie?
— W Rosji jest to 85% — tych, którzy głosują na Putina, i tych, którzy nazywają siebie prawosławnymi. Tak wynika z sondaży społecznych. Zapewne te dwie grupy się nie pokrywają się, ale w każdym przypadku jest to zdecydowana większość.
— Istnieje opinia, że takie nastroje podtrzymuje "ciemna", pasywna część ludności, podczas gdy kreatywni ludzie skupiają się w przeciwnym obozie, gdzie uważa się, że postęp jest związany z trwałym odejściem od tradycji...
— Tak więc, przed Wami człowiek, który jest wybitnym przedstawicielem tych ciemnych, uciskanych mas.
— Kim są, Pana zdaniem, rosyjscy liberałowie?
 — To swego rodzaju cywilizacyjny podział: jesteś za Rosją z własną drogą i własną misją na tym świecie, lub uważasz, że Rosja jest częścią globalnego świata zachodniego, a tam jest prowincją, kolonią, czy czymś jeszcze gorszym. Pamiętam, jak leciałem na Petersburskie forum gospodarcze z jednym wpływowym urzędnikiem, który był ideologiem zachodu w Rosji. Z nim wszedłem w spór. Powiedziałem mu: no dobrze, kim jesteśmy — jasne. Obrońcy, imperium, ciemnoty, "starego mistycyzmu". Do czego wszystkich zachęcam, to jasne. A w co Wy wierzycie? Jaka powinna być Rosja? I on odpowiedział, że Rosja musi "starać się zająć godne miejsce w procesie światowej globalizacji". Ja od razu spytałem: pierwsze miejsce? On mówi: nie, pierwsze już zajęte. Godne. I przy tym nie trzymać się archaicznych pojęć suwerenności. To wszystko, nic więcej nie powiedział. Tak oto, jest przepaść w poglądach pomiędzy nami a ludźmi, rozważającymi w podobny sposób. Dla nas te pojęcia, które dla nich są archaiczne i stały się przestarzałe, jak pojęcie suwerenności i pojęcie narodu rosyjskiego, są świętymi.
— Co sprawia, że uważacie, że Rosja będzie przestrzegać "tradycyjnych" norm?
— Decyzja Putina, aby przyłączyć Krym jest trudna do przecenienia. Do tego czasu traciliśmy, cofaliśmy się. Oczywiście, pod rządami Putina, proces ten jest w fazie zastoju. Jednak niepewność co do przyszłości pozostała. Decyzja o Krymie, w moim przekonaniu, była wyborem na rzecz własnych interesów. To stało się oczywiste dla nas, jednak nasi zagraniczni partnerzy, usztywnili swoje stanowiska za Stanami Zjednoczonymi — nazwijmy rzeczy po imieniu — które są globalnym hegemonem przez ostatnie ćwierć wieku. Rzuciliśmy wyzwanie, na co zdecydowały się władze Rosji — jest to bardzo ważny krok dla narodu rosyjskiego. Cała nasza historia pokazuje, że możemy skutecznie rozwijać się tylko w stanie ciężkich doświadczeń.
— Nie chcę Pana zdenerwować, ale myślę, że gdybyśmy poszli do centrum Moskwy i zrobili wywiad wśród przechodniów, to większość woli po prostu spokojny "europejski" byt, a nie stan stałej walki...
— Zależy, jak zadać pytanie. Jeśli, na przykład, pytamy: "czy uważasz, że Rosja może w jakichkolwiek warunkach zwrócić Krym?" — mamy 89%, które mówią: w żadnych.
Wiemy, że wspieracie powrót monarchii w Rosji. Projekt wygląda raczej utopijne, czyż nie?
— W Rosji wszystko jest możliwe. Dziś do kościoła przychodzi w niedzielę 5% populacji. Gdy będzie 30%, a najlepiej — 50% pytanie o monarchię pojawi się samoczynnie. Dzisiaj jego po prostu postawić nie ma komu. Ale trend rozwija się właśnie w tym kierunku. W dwadzieścia lat w kraju zbudowano lub przebudowano 25 tys. świątyń i 800 klasztorów. Nigdzie na świecie w całej historii tego nie było. W sondażach, 29% respondentów nie wyklucza w Rosji przywrócenia monarchii. Na początku lat dziewięćdziesiątych liczba ta była o połowę mniejsza.
— W centrum Waszego programu społecznego leży wspieranie wielodzietnych rodzin – jak można w znaczący sposób zwiększyć wskaźnik urodzeń w Rosji?
— W naszej fundacji jest program "Obszar dobra", gdzie 70 regionów złożyło wnioski o dopuszczenie do udziału. Jest to konkurs projektów społecznych, poświęconych wsparciu rodzin wielodzietnych. Tak, staramy się przenieść najlepsze praktyki z regionu do regionu, przekazywać „know-how”. Najlepszym w tym sensie ja bym nazwał region Biełogorodzki. Na przykład, u nich już od dziesięciu lat buduje się domy własnościowe wielomieszkaniowe. Jak mówi miejscowy gubernator Sawczenko, "w niewoli nawet zwierzęta nie rozmnażają się". Jeśli mieszkasz w zwykłym mieszkaniu, o jakiej wielodzietności może być mowa? Sawczenko rozdaje ziemię pod budowę za jakieś tam symboliczne pieniądze, i na tym placu muszą zbudować dom w ciągu trzech lat.
— Istnieje opinia, że w rodzinie wielodzietnej kobieta nie może się zrealizować. Jest to pewien rodzaj życia, który nie wszystkim się spodoba.
— Przeprowadźcie ankietę: czy dużo jest szczęśliwych kobiet, które zrobiły karierę? Kiedy Bóg dał przykazanie, Adamowi i Ewie, powiedział Adamowi aby zarabiał na chleb w pocie czoła, a kobiecie — aby w bólach rodziła swoje dzieci. Każda kobieta jest zbawiona poprzez macierzyństwo. Wiele jest jej odpuszczone w związku z wielorództwem. Dzieci są jej przepustką do królestwa niebieskiego. Feministki niby walczą o prawa kobiet, ale, niszcząc instytucję małżeństwa, w rzeczywistości zmieniają życie kobiety w zaspokajanie żądzy mężczyzn. W tradycyjnym społeczeństwie dostęp do ciała kobiety jest możliwy tylko poprzez małżeństwo. Feminizm sam głosi "wolne związki". W rezultacie mężczyzna zamiast się ożenić, ma mnóstwo funkcji poza małżeństwem, a biedna kobieta, która teraz stara się wyjść za mąż, nie może powiedzieć: jeśli ożenisz się, to wszystko będzie dobrze. Stąd wysoki odsetek rozwodów. Gdyby nie było związków pozamałżeńskich, mało kto byłby po rozwodzie.
— Jak widzi Pan optymalny model społeczny? Mówi Pan, że w Rosji, w porównaniu z Zachodem, jest moralnie zdrowsze społeczeństwo, ale czy może być moralnym społeczeństwo, w którym jest tak wielka nierówność?
— Tak, mamy z tym kompletny bałagan. To bardzo ważny aspekt dobroczynności, którym powinien zajmować się każdy bogaty człowiek — tak czy inaczej zwracać społeczeństwu zarobione pieniądze.
— Jak działalność charytatywna może zrekompensować braki w porządku społecznym?
— W pełni. Weźmy dwóch ludzi utalentowanych: jeden z nich to przedsiębiorca, a drugi — pisarz. To dwa różne talenty, ale przedsiębiorca zarabia tysiąc razy więcej, bo on zajmuje się tylko tym, co pomnaża pieniądze. Czyli pieniądze to nie uniwersalny odpowiednik. To specjalny przewód, którym należy udać się do skarbnicy, gdzie były one jemu dane. Przedsiębiorcami nie mogą być wszyscy. To pewnego rodzaju powołanie, ale każdy, kto stał się przedsiębiorcą musi pamiętać, że pieniądze dał mu Bóg, nie po to aby okleić nimi ściany w łazience lub umieszczać na koncie. Otrzymał je, aby dać np. temu utalentowanemu pisarzowi.
— Nie wolno ingerować w działalność charytatywną?
— Kiedy zaczynasz tracić na różnego rodzaju imprezy charytatywne 50% czasu pracy, to pojawia się pytanie: jestem biznesmenem czy filantropem? W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że staję się szkodliwy dla własnego biznesu, ponieważ społeczna działalność zaczyna przeważać nad komercyjną. Dlatego postanowiłem moimi aktywami zajmować się muszą profesjonalni zarządcy, a sam skupiłem się na kilku projektach – kwestią arbitralną jest, czy nazwiemy je komercyjnymi.
— Jaki jest Pana stosunek do poglądu, że kapitalizm jest źródłem problemów w społeczeństwie, w którym próbuje się z nim walczyć?
— Kapitalizm jako władza kapitału, jako ciągłe dążenie do coraz większych pieniędzy, oczywiście, jest błędem z punktu widzenia chrześcijańskiego. Ale chciałbym oddzielić rynek finansowy od realnej gospodarki. Wartość globalnego rynku kontraktów terminowych i innych papierów wartościowych jest do dziesięciu razy większa niż wartość realnej gospodarki świata. Ludzie, na tym zarabiają duże pieniądze tak jak na sztucznie pompowanym rynku nieruchomości na Lazurowym Wybrzeżu oraz w Londynie. Oni są pasożytami na ciele normalnej gospodarki. Sam takim finansistą byłem. Dobrze wiem, o co chodzi. To wydmuszka, sprzedaż powietrza.
— A co z tym zrobić?
— Należy po prostu to znieść. To do niczego nie jest potrzebne. Arabowie jakoś mogą żyć bez pożyczania na procent. Wszystko to zaczyna się od pasożytnictwa z procentów w bankach. Chrześcijanom nie wolno pożyczać pieniędzy na procent. Jak tylko został odwołany ten zakaz w XVI—XVII wieku (pod wpływem zarówno judaizmu, zdaniem Zumbarta, czy protestantyzmu, według Webera) — rozpoczęła się ofensywa kapitalizmu. Dzisiaj, trzeba bez przesady stwierdzić, że świat jest rządzony przez banki. System bankowy jest narzędziem globalnego zarządzania, które przenika wszystkie aspekty naszego życia. Banki wszystko kontrolują i zarabiają na procentach z powietrza. Czy wie Pan, dlaczego Kościołowi zakazano pożyczania na procent? Jest to grzech bluźnierstwa. Co sprzedaję osobie, która daje pieniądze dzisiaj na kredyt? Czas, który należy do Boga.
— Konieczne jest odejście od kredytów?
— Trzeba zrezygnować z pobierania od nich procentów. Banki nie muszą zarabiać na odsetkach. Arabskie banki działają bez procentu, jak banki finansowania projektu. Biorą one udział w ryzyku. Jeśli projekt się udaje, zarabiają.
— A jako osoba prywatna?
— Jeśli jest to przydatne dla społeczeństwa, dla tworzenia np. dużej rodziny, to powinno się otrzymać od państwa całkowicie bezpłatny kredyt hipoteczny. Z punktu widzenia państwa ważniejsza jest kobieta, która urodziła czworo dzieci, niż aby to działało poprzez spłacanie kredytu.
— Czyli nadal nie chcecie zarabiać na błędnym kapitalizmie?
— I w zasadzie nie inwestuję w oprocentowane instrumenty dłużne. Tylko w akcje, czyli udziały w firmach.
— Wiele uwagi poświęcił Pan na rzecz budowania więzi z konserwatywnymi elitami innych krajów. Jak te elity na Zachodzie dziś postrzegają Rosję?
— Na początek należy wyjaśnić, jak funkcjonuje współczesny świat. Spójrzmy na to, co jest obecnie na Ukrainie i co podobnie funkcjonuje na całym świecie. Oligarchiczne rodziny czy klany. To oni podejmują kluczowe decyzje. To nie jest teoria spiskowa, to jest życie...
— Rothschildowie, Rockefellerowie...
— Tak. I nie tylko. To są — nie bójmy się tak ich nazwać — światowi władcy. Globalne elity. Oligarchia światowej finansjery. To nie jest jakaś tam operetka złoczyńców, ludzi, którzy próbują za wszelką cenę wypełnić swoje własne kieszenie. Oni uważają, że ponoszą odpowiedzialność za zarządzanie światem, że trzeba wszystko zorganizować najbardziej efektywnie i skutecznie — z ich punktu widzenia. Jako człowiek, który pracował w systemie finansowym, zaświadczam Wam, że decyzje podejmowane są tam, a rządy zachodnich demokracji tylko korzystają z tych rozwiązań.
— Na jakim przykładzie można to przedstawić?
— Na przykład paradygmat związany z ograniczeniem płodności. W 1972 roku amerykański naukowiec Meadows zrobił raport dla klubu Rzymskiego, którego istota sprowadzała się do następującego wniosku: jeśli liczba ludności będzie rosnąć w dotychczasowym tempie, doprowadzi to do deficytu zasobów naturalnych. Tak doszli do konieczności powszechnego zapobiegania tworzenia się rodzin wielodzietnych, przynajmniej na Zachodzie. Rozpoczęła się erozja moralności chrześcijańskiej, ponieważ chrześcijaństwo nie zezwala na aborcję, przedmałżeński seks i negatywnie odnosi się do homoseksualizmu. Pojawiła się nowa życiowa moda: zakładanie rodziny, gdy ludzie będą mieli po 30—40 lat. To jest, gdy szanse na urodzenie dziecka, a tym bardziej wielu dzieci, są minimalne.
— Zdaje Pan sobie sprawę, że wszystko to jest nazywane "teorią spiskową"? Jakie są możliwości wdrożenia takich decyzji na poziomie globalnym?
— Wystarczy spojrzeć do publicznych materiałów, które omówiono w latach siedemdziesiątych w Grupie Bilderberg (https://pl.wikipedia.org/wiki/Grupa_Bilderberg) w Trójstronnej Komisji czy Klubie Rzymskim. Potem zauważymy, że podejmowano już je w latach osiemdziesiątych w formie decyzji rządów i ONZ. To przykład bardzo globalnego rozwiązania oligarchicznych klanów, które miały wpływ na całą ludność planety.
— Jak się odnoszą te same grupy oligarchiczne do Rosji?
— Weźmy jako przykład Stany Zjednoczone, zdominowane obecnie przez neokonserwatystów, tzw. neokony. Ten ruch intelektualny dominuje wśród amerykańskiej elity politycznej. Jednakże, w Stanach Zjednoczonych są też inne grupy. Na przykład poważną siłę stanowi chrześcijańskie lobby konserwatywne, które chce wrócić do starych dobrych amerykańskich lat pięćdziesiątych. Pamiętają Amerykę, w której funkcjonowała moralność bez eksperymentów dotyczących planowania rodziny. Ci ludzie rozumieją, że antyrosyjska propaganda pochodzi z tego samego źródła, co propaganda przeciwko tradycyjnym wartościom w Ameryce. Tworzymy z nimi relacje oparte na prorodzinnym ruchu. W Europie również zintensyfikowane są podziały między zorientowanych narodowo grupami i "globalistami". Członkowie UE są coraz bliżej utraty suwerenności na rzecz niektórych ponadnarodowych organów i części krajowych elit, a w konsekwencji coraz bardziej skłonni do odrzucenia założenia, że decyzje w sprawie Republiki Czeskiej i Hiszpanii podejmowane są poza tymi krajami i nie na ich korzyść. Ci, którzy chcieli się stać Niemcami zobaczyli,że Niemcami się nie stali. Teraz nie mają ani lira, ani drachmy, ani peseta, a bezrobocie na poziomie — 30%, stałą emigrację oraz niszczenie tradycyjnych wartości, rodziny i Kościoła… Dlatego widzimy rosnącą popularność sił politycznych, które dzisiaj, chcą wycofać się z Unii Europejskiej. Nie tylko partie prawicowe, ale i lewicowe, jak w Grecji. To protest społeczny z narodowymi podtekstami – np. sama "Syriza" doszła do władzy na antyeuropejskich i antyniemieckich hasłach.
— Mówią żeście się przyczynili w dojściu do władzy w Grecji sił prorosyjskich...
— Moje kontakty z europejskimi politykami mają charakter tylko społeczny i religijny. Proszę zauważyć, że moje udokumentowane związki z Grecją powstały na bazie moich pielgrzymek na górę Athos. Jeśli niektóre z tych osób, z którymi się spotkałem, potem trafiają do rządu, to po prostu zbieg okoliczności. Grecy to nasi prawosławni bracia, ich los mnie osobiście obchodzi, tak samo jak los Bułgarów czy Serbów.
— A ci ludzie, z kolei czy czegoś oczekują od Rosji?
— Tak. Wszyscy nasi rozmówcy oczekują od nas, że staniemy się tym państwem, które będzie otwarcie bronić wartości chrześcijańskich. Bo nie ma innej siły, która dziś by to zrobiła. Tylko Watykan reaguje na prześladowania chrześcijan, ale dziś ma mało realnego wpływu... Jesteśmy jedynym wielkim mocarstwem, w którym prezydent nie wstydzi się mówić o swoich prawosławnych, chrześcijańskich przekonaniach. Rosja w tym aspekcie jest jedyną nadzieją dla dwóch miliardów chrześcijan w świecie.
Wersja oryginalna wywiadu ukazała się na stronie:
http://www.gazeta.ru/business/2015/04/27/6658513.shtml


http://konserwatyzm.pl/artykul/13124/w-rosji-wszystko-jest-mozliwe

 

wtorek, 17 maja 2016

Człowiek zewnątrzsterowny, tożsamość



Bardzo ważny tekst pomagający zrozumieć procesy sterujące światem. 

Zabrakło tylko uszczegółowienia, kto steruje procesem...
Generator losu..
 
Świetny artykuł opisujący syntetycznie to, do czego sam doszedłem, ale zabrakło mi filozoficznego obycia, by tak profesjonalnie to opisać...
 
 
 
 
 
Autor tekstu:



Zagadnienia ludzkiej tożsamości, indywidualności i niezależności są niewątpliwie jednymi z najbardziej nurtujących ludzkość zagadnień. Zasięgiem badawczym obejmują zarówno socjologię, filozofię i psychologię, stanowią również znaczną część tematyki poezji i prozy beletrystycznej. 


Umberto Eco w swoim eseju „Apokaliptycy i dostosowani" wprowadza pojęcie zewnątrzsterowności. W najprostszej eksplikacji „człowiek zewnątrzsterowny" to konsument kultury globalnej, mieszkaniec technologicznie rozwiniętej aglomeracji, który niejako importuje z przestrzeni medialno-społecznej projekt własnego życia, naśladując pewien schemat behawioralny, który będzie tworzył jego przyszłość. W ten sposób wyzbywa się własnej odpowiedzialności, staje się jedynie manekinem ubieranym przez wielkie koncerny, można by rzec, że przysłowiowo zaprzedaje duszę diabłu. 


Eco rzecz jasna w swoim dyskursie powołuje się na tego, który już w temacie „projektu egzystencji" powiedział niezwykle wiele i niezwykle dosadnie, mianowicie na Sartre’a. Więc w zasadzie cała polemika z owym zagadnieniem zewnątrzsterowności, będzie polemiką z Sartrem, nie z Eco. 


Egzystencjalizm był niewątpliwie górnolotną ideą odurzającą głowy młodych francuskich intelektualistów, którzy paląc papierosy w ciemnych kawiarniach czytali namiętnie „Byt i nicość". Krótko wyjaśniając, egzystencjalizm zakładał, że człowiek rodzi się, a dopiero później definiuje, przy tym to zdefiniowanie jest rezultatem działania wolnej woli i świadomej decyzji. Człowiek, który zdaje sobie sprawę z brzemienia wolności i idącą za nią odpowiedzialności zrzuca odpowiedzialność na pewne instytucje, takie jak na przykład kościół i podporządkowuje się im. Sartre postuluje, że egzystencja wyraża się w swojej pełni, gdy jest niepodległa czynnikom zewnętrznym, w swojej strukturze całkowicie indywidualna.
Postulaty są w równym stopniu piękne, co naiwne i autor tego tekstu z nimi zgodzić się nie może. „Człowiek jest najbardziej uzależniony od swojego odbicia w oczach drugiego człowieka" — skonstatował ponuro Gombrowicz (Ferdydurke), co wcześniej również udało się zauważyć Freudowi, że „projekt ludzkiej egzystencji" jest w znacznej mierze podległy kulturze, społeczeństwu oraz szeregowi czynników zewnętrznych. 


Życie człowieka przyjmuje pewien kształt, w zależności od tego w jakim miejscu, czasie i okolicznościach się urodził, a także od jego wrodzonych modalności organizmu. W procesie dorastania przyswajamy język, pewne normy, obyczaje, interioryzujemy także wartości, czyli spojrzenie na ta to co jest dobre a co złe. Regułom społecznym są podporządkowane różnorakie rytuały kulturowe, sposób zdobywania pożywienia, przebywania w przestrzeni, a nawet tak prozaiczne czynności jak procesy higieniczne, czy noszenie odzieży.
Projekt naszego życia jest co prawda w pewnym stopniu zależny od nas, ale nigdy nie jest nasz, ponieważ to co wybraliśmy zostało już wcześniej przez kogoś wymyślone. Decydując o konkretnym biegu wydarzeń, wybierając dany obiekt czy fenomen, zapożyczamy już z sieci znaczeń wszczepionych w nas kulturowo, nie definiujemy ich. Ich interpretacja jest zależna od społecznie zaaplikowanych struktur semantycznych. 


Czy należy odrzucić zewnątrzsterowność? Po dłuższej refleksji nasuwa się konstatacja, że wprowadzanie w życie postulatu o odrzuceniu zewnątrzsterowności, jest aktem zewnątrzsterowności. Oczywistym również zdaje się fakt, że każdy człowiek jest istotą zewnątrzsterowną i nie jest to nic negatywnego. Eco napisał, że zewnątrzsterowność dotyczy tylko czasów współczesnych i tylko mieszkańców postindustrialnych metropolii — nie jest to prawdą. Ludzie od zawsze byli projektowani i poprzez otoczenie, zmieniają się jedynie transfery (transmitujące treści mające charakter ducha epoki), z których inkorporwali znaczenia. Wcześniej były to chociażby kościół, rodzina, literatura czy filozofia, teraz telewizja, internet, film czy reklama (chociaż wpływ poprzednich nadal istnieje, lecz w mniejszej intensywności). 


Najciekawszym jest jednak fakt, że autor eseju „Apokaliptycy i dostosowani" nie zauważa, że cała narracja wolnorynkowych państw kapitalistycznych i kampanii reklamowych nie jest oparta na propagowaniu konkretnego stylu życia, lecz na promocji indywidualizmu, niezależności i odrzuceniu zewnątrzsterowności. Media nie mówią nam co mamy robić, działają w sposób bardziej przebiegły mówiąc „jesteś kowalem własnego losu", „bądź sobą", „rób co chcesz". Eco zdaje się być skażony tego typu narracją i jakoby nie zdaje sobie sprawy, że fraza w stylu „wszyscy dookoła to marionetki systemu, bądź niezależny" jest frazą, będącą emisją mającą swoje źródło w samym systemie. Krytyka kultury masowej stała się nieodłącznym elementem kultury masowej. Nobilitowanie „indywidualizmu" i „nonkonformizmu" służy przekształcaniu tych konstrukcji werbalnych w produkty. Produkty, które mogą być nabywane co prawda nie bezpośrednio ale za pomocą pewnych fizycznych obiektów (dostępnych w licznych ofertach handlowych) które poprzez utożsamianie je z pewnymi właściwościami wychodzącymi daleko poza ich właściwości materialne, zyskują status pewnych atrybutów, o pozytywnych konotacjach w kulturowych aparatach znaczeniowych.



Jakie są konsekwencje tego typu liberalnych narracji i szeroko promowanej akcji o odrzuceniu zewnątrzsterowności? Jeżeli człowiek jest całkowicie wolny i to on ma siebie i ma być niepodległy temu co mówią inni rodzi się w nim pytanie o własną tożsamość, o to kim właściwie jest i o to czego pragnie. Bauman w swoim utworze „Dwa szkice o moralności ponowoczesnej" pisze w ten sposób: 

„Pytanie o tożsamość wyrasta z odczucia chybotliwości istnienia, jego "manipulowalności", „niedookreślenia", niepewności i nieostateczności wszelkich form, jakie przybrało. Wynika ono także z doznania, że w tych warunkach wybór jest koniecznością, a wolność jest losem człowieka. Tożsamości nie dostaje się ani w prezencie, ani z wyroku bezapelacyjnego; jest ona czymś, co się k o n s t r u u j e , i co można (przynajmniej w zasadzie) konstruować na różne sposoby, i co nie zaistnieje w ogóle, jeśli się jej na któryś ze sposobów nie skonstruuje. Tożsamość jest zatem zadaniem do wykonania, i zadaniem przed jakim nie ma ucieczki." (Zygmunt Bauman, Dwa szkice moralności ponowoczesnej) 

Wraz z rozwojem gospodarki kapitalistycznej oraz woluntarystycznych koncepcji takich jak egzystencjalizm zaczęto kłaść nacisk na niezależność i indywidualność podmiotu. Ludzie uświadamiając sobie, że życie nie ma żadnego przeznaczenia przypisanego z góry, stąd też nie istnieje żadna ścieżka życiowa, jeżeli oni samie sobie takiej nie wyznaczą. Odebranie kościołowi monopolu na kierowanie ludzkim życiem, użyczyło wraz z rozwojem cywilizacji tego przywileju innym instytucjom, takim jak media czy władza. Jednakże koncepcja człowieka jako „pana swojego losu" dalej pozostała w świadomości zbiorowej i doprowadziła do zjawiska, które można nazwać kryzysem tożsamości. To jednak temat na oddzielny esej.




 

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10003



Niemców za 30-40 lat nie będzie

Nie zgadzam się z pewnymi tezami w tym artykule, ale niech będzie...

Struktura, która zarządzała niemcami przeniosła się na stałe do Polski. 
Dlatego zasypują ich imigrantami, aby zniszczyć.
Rodzi się Nowe Imperium?
Jakoś dotychczas był zakaz wzrostu Polski, a teraz ...wajchowy przełożył wajchę.

Ta sama ręka nadzoruje obecne procesy. Wycisnęli z nas tyle  kasy ile się dało, a teraz budują nowe centrum, w nowych warunkach politycznych. Nowy podbój przed nimi.


Wyświetleń: 527

Maj 17, 2016, 11:44 rano

Zdaniem Stanisława Żółtka, eurodeputowanego KNP, autochtoni w Niemczech i pozostałych państwach Europy Zachodniej wymrą w ciągu 30-40 lat. Polityk wskazuje też przyczynę tego zjawiska oraz daje jednak Europie Zachodniej płomyk nadziei.

Komisja Europejska zaproponowała, by kraje unijne, które nie chcą przyjąć nielegalnych imigrantów, płaciły po 250 tysięcy euro za każdego z nich (skąd w ogóle akurat taka kwota, a nie 12 tysięcy albo 7 milionów euro?). Ewidentnie widać, czyje interesy reprezentuje „unijny rząd”. Otóż jest to ta sama niemiecka propozycja rozesłania imigrantów po krajach członkowskich sprzed kilku miesięcy, która została odrzucona przez inne państwa Unii Europejskiej. Teraz powraca, ale wzmocniona sankcjami finansowymi. To samo było z unijną konstytucją, która została odrzucona w referendach w Holandii i Francji – powróciła z drobnym liftingiem, ale już ze zmienioną nazwą „traktat lizboński”.


Korzystając z siły ekonomicznej, a co za tym idzie – politycznej Niemcy szantażem próbują podporządkować sobie całą Europę. Kanclerz Niemiec Angela Merkel bezczelnie stwierdziła, że to nie kara, a… „forma lojalności wobec krajów, które chronią nasze zewnętrzne granice, takich jak Włochy, Grecja czy Cypr”. – Do tej pory to zapraszający płacił za gości. Teraz zapraszający chce, by płacono mu za jego gości, których się nie chce przyjąć. Nowatorskie, ale może być ciekawe. Ty zapraszasz gości, a sąsiedzi płacą Tobie, jeśli nie chcą ich przyjąć u siebie. W realu nazywa się to bezczelnością, a w polityce propozycją Komisji Europejskiej – skomentował propozycję KE Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny Telewizji Republika. A może zażądać, by Niemcy najpierw zapłacili te 250 tysięcy euro za każdego zabitego Polaka podczas II wojny światowej? Albo po 10 milionów euro od imigranta za ich zaproszenie bez konsultacji ze wszystkimi krajami członkowskimi?

Pokoleniowa dziura

Nie ma się co Niemcom dziwić, bo są w podbramkowej sytuacji, gdyż wymierają. Żeby uzmysłowić sobie, co dzieje się za naszą zachodnią granicą, trzeba cofnąć się kilka dekad. Szczyt urodzeń w Niemczech nastąpił w latach 40., co było pokłosiem nie tylko faktu, że były to lata powojenne, ale także w dużej mierze skutek sowieckich gwałtów. Dzięki wolnemu rynkowi po wojnie Niemcy szybko się rozwinęły gospodarczo, stając się na przełomie lat 60. i 70. bogatym państwem i gwałtownie zaczęły wprowadzać tzw. opiekę socjalną. W latach 70. Niemcy przestali się rozmnażać. Współczynnik dzietności spadł do 0,8-0,9. – W całym pokoleniu od lat 70. do 90. praktycznie było ponaddwukrotnie mniej dzieci, aniżeli w innych latach, nie wspominając o powojennych – powiedział na spotkaniu w Katowicach eurodeputowany Stanisław Żółtek. – Tak naprawdę Niemcy mają dwa pokolenia do tyłu, jeżeli chodzi o urodzenia i demografię. To już jest proces nieodwracalny, ponieważ nic już w tej chwili nie spowoduje, że Niemcy nie wymrą. Muszą wymrzeć – to jest sprawa 30-40 lat – podkreślił.


Co więcej, problem jest w tym, że ci wszyscy Niemcy, którzy teraz są dyrektorami firm, szefami policji, szpitali i urzędów, to są ludzie urodzeni w latach 40., 50. i oni teraz przechodzą na emeryturę. Tymczasem innych Niemców nie ma na ich miejsce. W rezultacie ci starzy Niemcy już są zdani na łaskę przybyszów. – Według statystyk, urodzenia w Niemczech są podawane na wcale nie najgorszym poziomie, na małym, ale nie najgorszym – to są urodzenia Turków. Bo zakazane jest rozdzielenie [w statystykach – przyp. TC] przybyszów, którzy przybyli do Niemiec w latach 70., 80, 90. i 2000., których dzieci tam się rodzą. Nie wolno wskazać, że to są dzieci tureckie, przybyszów. [W rzeczywistości – przyp. TC] wśród niemieckich rodzin rodzą się dzieci, tak jak w latach 70., czyli nie rodzą się wcale. Sprawa jest zamknięta – powiedział eurodeputowany KNP. – Tu matematyka, prawa fizyki i biologii mówią, że jest to nieodwracalny trend. Nawet gdyby teraz młodzi Niemcy na gwałt zaczęli się rozmnażać, to wiele nie pomoże, bo dwa pokolenia minęły – dodał. Podobny proces występuje w niemal całej Europie Zachodniej.

Zawinił socjal

Turcy, którzy przybywali do Niemiec, pracowali. Nie byli tak zdemoralizowani, jak obecni imigranci, którzy przyjeżdżają wyłącznie po zasiłki. Z raportu szwedzkiego parlamentu wynika, że po ośmiu latach pobytu w Szwecji bez zasiłków potrafi żyć zaledwie 25 procent imigrantów. – Przyczyną braku urodzeń jest socjal i ubezpieczenia przymusowe – powiedział Żółtek. – Emerytura powoduje, że ludzie decydują się na mniej dzieci – wyjaśnił polityk. – Wystarczy popatrzeć się na Polskę, kiedy rodziły się dzieci, a kiedy nie. Rodziły się, jak było biednie, kiepsko i nie było mieszkań, jak był stan wojenny, jak było źle, podle i nie było co jeść. A jak jest bogato, to się dzieci nie rodzą, zwłaszcza jak jest bogato i jest socjalizm – mówił Żółtek, dodając, że dzieci nie rodzą się też tam, gdzie państwo wchodzi z butami w rodzinę. Zniechęca ich do tego fakt, że władza rodzicielska jest radykalnie zredukowana na rzecz państwowego urzędnika, który pilnuje, czy dziecko ma odpowiednią opiekę i czy nie dostało klapsa. Rodzice nie chcą się płaszczyć, tłumaczyć przed urzędnikami, żeby dziecko nie zostało im odebrane.


Czy w takim razie dla Europy nie ma już nadziei? – Ten proces następował nieubłaganie i Europa Zachodnia musi umrzeć, jeżeli się nie zdarzy jakiś cud – stwierdził Żółtek. – Dla mnie na 99 procent część Europy Zachodniej umarła i za 50 lat jej nie będzie cokolwiek by się nie stało. Zostawiam furtkę otwartą ze względu na wstrząs, który może nadejdzie i to się jednak zmieni – dodał. Co eurodeputowany ma na myśli? – Moim zdaniem na 99,9 procent Merkel z głupoty, z popisywactwa, z lewactwa zaprosiła imigrantów z Afryki, ale dopuszczam 1 promil możliwości, że jednak Merkel jest mężem stanu, że ona zaprosiła po to, żeby zrobić wstrząs, żeby Europa próbowała się ratować – stwierdził optymistycznie polityk.

Tomasz Cukiernik - z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu - publicysta i komentator gospodarczy, a z zamiłowania - podróżnik. Na stałe współpracuje m.in. z dwutygodnikiem "Najwyższy Czas!", kwartalnikiem "Opcja na Prawo" i tygodnikiem "Polska Niepodległa". Autor książek: "Prawicowa koncepcja państwa. Doktryna i praktyka" oraz "Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa".
 
 
http://portalniezalezny.pl/publicystyka/niemc%C3%B3w-za-30-40-lat-nie-b%C4%99dzie
 
 

poniedziałek, 16 maja 2016

Byłam bankowym trolem


                                                 Jakakolwiek zbieżność imion, nazwisk, nazw, charakterystyk i sytuacji w poniższym tekście jest niezamierzona i przypadkowa.

Mam na imię Monika, mam 31 lat i i byłam bankowym trollem. Brzmi to, jak przedstawienie się na terapeutycznej grupie dla alkoholików lub uzależnionych od seksu. Nie przypadkowo – to, że byłam bankowym trollem sprawia, że czuję kaca. Zaprzestałam niedawno bankowego trolowania, bo parę miesięcy temu stałam się całkiem znienacka współposiadaczką kredytu we frankach. Takie nieszczęście w szczęściu można by powiedzieć.


Singielka (ale już nie!:) ) z dzieckiem musi jakoś na życie zarobić, a najlepiej pracując z domu i mając elastyczny czas pracy. To ideał, a to właśnie daje praca trolla. Troll to taki wyrobnik, co umieszcza opinie i komentarze na internetowych forach i produkuje lajki lub nie-lajki. Troll może lansować samochód, komputer, restaurację, celebrytę, partię, itp. Troll może być częścią akcji ograniczania szkody, gdy celebrycie, politykowi, firmie lub produktowi powinie się noga i trzeba ratować reputację. Albo może też uczestniczyć w akcji psucia reputacji, np. konkurenta politycznego. Wyżej, dużo wyżej od trolla stoi tituszka – nazwa od tego anty-majdanowego chuligana w Kijowie. Tituszka prowadzi bloga, np. finansowego, lub pisze artykuły do czasopism papierowych i portali internetowych; często pozuje na eksperta lub wyważonego zdystansowanego dziennikarza. Czasami wydaje mi się, że cała gazeta, tygodnik, czy portal jest takim instytucjonalnym wielki tituszką wysługującym się bankom, albo deweloperom, lub politykom albo partii – przyjrzyjcie się tylko, jak lajki się mnożą pod niektórymi artykułami. Klikniesz “lajk” lub “nie-lajk” efekt taki sam – zwiększenie liczby lajków, czasami nawet o wiecej niż jeden. Albo klikasz, przykład z niedawna,  na tytule “Manfestacja przeciwko banksterom…”, a portal wyświetla: “Nie ma takiej strony”, i tak przez cały dzień (26 kwiecień 2015, gazeta.pl), a następnego dnia zjawia się artykuł pod podobnym tytułem, ten sam temat, ale inny autor, taki miększy bardziej, probankowy, który opisując 5 -tysięczną manifestację przeciw banksterom, pisze w stylu: “Złotówkowym frajerom” nikt nie pomagał, Banki sie pomyliły; To wszystko nie znaczy, że banki są bez win wobec swych klientów. Stawia na równi ofiary oszustwa i zwykłych kredytobiorców złotówkowych, napuszcza jednych na drugich, rozmydla problem. Gazeta w roli tituszki. Na stronach, gdzie czaruje tituszka-dziennikarz i Wielki Tiutuszka-instutucja, pojedyncze trole jak ja już nie są potrzebne.


Na sylwestrowym przyjęciu u przyjaciółki poznałam mojego obecnego partnera. Od trzech miesięcy mieszkamy razem – u niego. Ma mieszkanie i etat – chemik-inżynier w laboratorium przemysłowym. Kocha mnie i mojego synka, z ogromna wzajemnością.  Moje marzenia się spełniają.:) Mogłoby być tak pięknie, gdyby nie, no właśnie. Największym problemem mojego Piotra to kredyt mieszkaniowy we frankach. Od 2008, pomimo regularnego spłacania, ciągle rośnie. No bo złotówka od 2008 roku leci na pysk. Od trzech miesięcy ten kredyt to tez mój największy problem. Stałam się współ-kredytobiorcą – dołożyłam się już do trzech spłat. A jeszcze zostało dwadzieścia lat, czyli 240 spłat. Tymczasem  po 7 latach spłacania zadłużenie w złotówkach wzrosło o 70%, a wysokość miesięcznej spłaty w złotówkach o 85%. Czarna perspektywa. Nic nie można zaplanować, nie wiemy na co będziemy mogli sobie pozwolić za miesiąc, za rok, za pięć lat, bo wysokość spłat, a więc i nasz budżet, zależy od kursu franka. A kurs franka zależy od ślepego losu. A więc i standard naszego życia zależy od ślepego losu, wydaje się być poza jakąkolwiek naszą kontrolą – frustrujące to ogromnie i stresujące. Nasz rodzinny interes i dobrobyt to mocny złoty, interesem państwa (takiego, jakie mamy teraz) jest osłabianie złotego i bogacenie banków. Sprzeczność. Co mi,  k…., po takim państwie, które jest wbrew mojemu podstawowemu interesowi?!?
Dlatego postanowiłam, przy zachowaniu – mam nadzieję – pełnej anonimowości, opowiedzieć o moim trolowaniu bankowym.

Trolle wynajmuje firma pijarowa i ona im płaci. Ale skąd pochodzi ta kasa to trolle nie mają prawa wiedzieć. W przypadku trolowania bankowego może idzie z banku, kilku banków, ze związku banków, od lobbystów, a może od instytucji, która pilnuje interesów banków. Nie obchodziło mnie dla kogo, albo przeciwko komu trolowałam. Jak ktoś głupi i daje się manipulować, w mózgu merdać i prowadzić w maliny, to czy ja mam się czuć winna? Mam na tym  nie zarobić, gdy muszę zarobić? Nie jestem dziennikarzem – nie obowiązuje mnie etyka dobrego dziennikarstwa. Dlatego, myślę, że dziennikarze-tituszki to są brudem brudu. Zresztą widać, że większość dziennikarzy, nie tylko tituszki, uważa, że jedyne co ich obowiązuje to maksymalizacja zysku z reklam i swoich dochodów. Wracając do trolowania internetowego, jak uda się wyprowadzić w maliny dużą liczbę głuptasów to można wpłynąć na decyzje osób całkiem niegłupich i wpływowych. Bo jak oni zobaczą, ze tyle jest ludzi w tych malinach, gdzie je akurat trole i tituszki wyprowadzili, to oni mogą sobie pomyśleć, że te maliny to jest coś, na przykład, mają przyszłość i trzeba sadzić te maliny, bo ludziska je lubią. To taka metafora z tymi malinami, jak niejasna to zapomnij.

Przy wydajności sześciu wpisów lub osmiu lajków tej samej wypowiedzi na minutę, czyli  intensywnie i bez przerw, przez 5 – 6 godzin dziennie, 7 dni w tygodniu, to trol może zarobić około 2 400 – 2 900 złotych na rękę.

:)


Trol jest bardzo malutkim trybikiem w maszynerii. Maszynerii smarowanej ogromną kasą. Wspomniałam już o tituszkach i tituszkach instytucjach. Dobry układ z bankami to dla dużej gazety czy telewizji nawet  od kilkudziesięciu do  kilkaset milionów złotych rocznie. I tu nie chodzi tylko o promocje marek lub usług banków – to są drobiazgi. Chodzi o ochronę przed odpowiedzialnością za grube afery: kredyty walutowe, polisolokaty, mylące umowy, nadmierne opłaty, itp.. Sam zwrot kasy oszukanym kredytobiorcom walutowym oznaczałby dla banków zmniejszenie kilkuletnich zysków o 30 – 40 miliardów złotych. A dodatkowo państwo miałoby prawo ukarać banki za te machlojki i w ten sposób wzbogacić budżet państwa o 5 – 10 mld złotych. Ochrona przed tak dużym uszczerbkiem w zyskach banków uzasadnia wydatki w granicach kilku miliardów złotych na „ochronę”, czyli piar i wpływy. Za takie sumy można kupić dużo i wielu. W obecnej grupie trzymającej władzę, przewagę mają, jak to ich określił facet w garniturze co wizytował szkolenie, kolesie, czyli wykolejeni niekompetentni neoliberałowie, kierujący się zasadą „zarób i daj zarobić innym”, ale niestety nie potrafiący tego zrobić inaczej, niż kosztem 95% społeczeństwa. To oni stanowią lobby pro-bankowe, pro-deweloperskie, pro-prywatyzacyjne i pro- innych pijawek na społeczeństwie. To kolesie blokują od lat ustawę o ochronie osób sygnalizujących o korupcji – bo to by ich i ich klientelę zbyt by narażało na zdemaskowanie i kompromitację.
W Wielkiej Brytanii, na Węgrzech, USA, gdy ktoś poinformuje władze o korupcji, wtedy automatycznie otrzymuje ochronę od państwo i z czasem dostaje 1 – 10% wpływów jakie państwo otrzymało w wyniku ścigania tego zasygnalizowanego przypadku korupcji. Bankowiec, który poinformował o przekręcie podatkowym w banku UBS otrzymał 106 milionów dolarów – jest to malutka część tego, co USA ściągnęło z nieuczciwych podatników i kar nałożonych na sam UBS. Podobnie jest z bankami robiącymi interes z obłożonymi embargiem krajami, np. Iranem – kary dla jednego tylko banku sięgają  9 miliardów dolarów. W Polsce władze nie chcą się dowiedzieć. W Polsce kolesie chronią banki – mogą, bo pracują w rządzie i w zarządach banków, siedzą w Sejmie, mają wpływy w mediach, itp. Mało tego,  kolesie, na przykład, rozkładają SKOKI – polską konkurencję banków w zagranicznych rękach, która ma czyste ręce, jeśli chodzi o kredyty walutowe i polisolokaty.  

Ale od kiedy główny koleś zmył się za granicę, innego zmyto za zegarki, paru przyłapano na spiskowaniu przy ośmiorniczkach, ich poparcie w sondażach idzie w dół i frakcja kolesi słabnie. Różne grupy nie-kolesiów starają się wyprostować to lub tamto. Jedna grupa nie-kolesi z wpływami w organach ścigających afery finansowe i korupcyjne liczą na wycieknięcie z jakiegoś banku dowodów na to, że banki udzielały kredytów walutowych przewidując odniesienie ogromnych zysków spowodowanych spodziewanym osłabieniem złotówki. Co prawda jest to oczywiste, ale polskie sądy… – wiadomo. Zachętą dla ewentualnego autora wycieku jest gwarancja poufności, zachowania pełnej anonimowości i sowita nagroda, oraz uniknięcie odpowiedzialności osobistej za ewentualny udział w tym przekręcie. Korzyści z takiego wycieku odnieśliby nie tylko kredytobiorcy, ale głównie państwo, bo kary mogłyby być astronomiczne i też objąć zagraniczne banki-matki, które już, wydaje im się, umyły ręce sprzedając swoje polskie agendy. Oby to się im powiodło. Tyle zapamiętałam z pogaduszek z facetami w garniturach przy okazji szkoleń w czasach, gdy ten temat mnie zupełnie nie interesował i słuchałam tylko z grzeczności. Nieźle, jak na blondynkę, nie?

:)

No więc kasę, szkolenia i instrukcje dawał trolom pijarowiec. Trolów bankowych było nas dziesięć w klasie. Zaczyna szkolenie prawnik . Zapewnia, że to co trole mają robić jest w pełni legalne i nie grozi im za to żadna kara, ale, tak czy siak  z wielu powodów lepiej strzec pełnej anonimowości. Każdy trol podpisuje rozdęte oświadczenie o dochowaniu tajemnicy, zachowaniu anonimowości w sieci, zobowiązanie do usunięcia otrzymanych programów po skończeniu projektu, do niekopiowania instrukcji i nieudostępniania innym, itp.
Następnie szkolenie techniczne – przedstawiam skrótowo. Jak zmieniać adresy IP i mylić portale mediów co do swojej tożsamości. Jest to potrzebne po to, aby mnożyć lajki dla wybranych wypowiedzi na stronie i aby umieszczać posty pod różnymi nikami . Pożyteczna jest wyszukiwarka TOR – polecam(!), za każdym otwarciem daje inny losowy adres IP z całego świata i zapewnia pełniejszą anonimowość w sieci (w kraju, gdzie mamy podobno 2 mln.  legalnych podsłuchów rocznie, warto o tym pomyśleć) . Gdzie można utworzyć bezpłatne konta emajlowe bez potrzeby podawania numeru telefonu – potrzebne to do rejestracji w różnych portalach i tworzenia ników. Jak używać specjalnego programu-muszli (dostarcza pijarowiec), który wyczyszcza historię lajków i komentarzy, które niektóre portale zapisują na pececie – potrzebne, aby te lajki mnożyć. Program-muszla rejestruje też interwencje trola interwencjach (to znaczy lajki i komentarze na portalach, czasami też wysłane emajle)  – a od ich liczby i jakości zależy wypłata. Jak zachować pełna anonimowość w sieci. I to w zasadzie wszystko, czyli techniczna strona szkolenia jest stosunkowo prosta.
Ważniejsze i bardziej rozbudowane było część szkolenia, którą nazwałabym „ideologiczną”.  W tej części pijarowiec określał „misję”, czyli kogo mamy promować, a kogo wprost przeciwnie – osłabiać. W tym przypadku, promować mieliśmy interes banków i dwóch instytucji państwowych, których zadaniem jest dopilnowanie, aby banki i ich zarządy miały się jak najlepiej. Jak coś o nich jest krytycznego na forum – klikasz “nie-lajk”, a jak coś  pozytywnego to lajkujesz i lajki pomnażasz. Grupą, którą mięliśmy osłabić, to kredytobiorcy walutowi, a przede wszystkim frankowi. Logika lajkowa jest tu odwrotna: jak coś o nich krytycznego, jak ktoś im przyłoży (ten „ktoś” to często kolega-troll z grupy albo ty sam) to lajkuj i te wielokrotnie lajki pomnażasz.


Szkolenie „ideologiczne” nakreślało tez treść naszych komentarzy i wypowiedzi na forach internetowych oraz emajli wysyłanych pod wskazane adresy emajlowe. Ważne, aby interwencja była  a propos, to jest, powiązana tematycznie z komentowanym artykułem, tematem forumowej dyskusji lub wypowiedzią. Jak już wpisałeś interwencję, to ją lajkujesz wielokrotnie, aby wyszła na czoło najbardziej popularnych komentarzy.


Nawet jak się uwzględni wysoką wydajność jednego unarzędziowanego trola, to dziesięciu troli wydaje się niedużo. Ale nie mogę wykluczyć, że nie było innych grup. Poza tym działania troli są obliczone na “pobudzenie” obfitych pokładów zawiści, poczucia krzywdy i nieżyczliwości wobec innych, które spoczywają w charakterach wielu naszych rodaków. Tacy “pobudzeni” przejmują trolowe “ prawdy” i wyrażenia i zaczynają sami je rozpowszechniać – i rusza lawina hejterstwa.


Aby pomóc szkolonym trollom w szybkim komentowaniu na temat w różnych kontekstach, pijarowiec omówił główne przesłania, które nazwał „mesydżami” (wiem, jak to pisze się po angielsku, ale jestem w Polsce, tak?). Każdą mesydż pijarowiec zilustrował inspirującymi przykładami. Tu posłużę się ściągą rozdaną przez pijarowca.

Mesydż 1. Kredytobiorcy są sami sobie winni
Przykładowe wariacje w tym temacie: Podpisali z własnej woli i wiedzieli co podpisują. Teraz nie mają prawa narzekać. Nikt pistoletu do  łba ci nie przystawiał. Widziały gały co brały. Nie trzeba było być naiwnym, nie widział co podpisuje? Jak się nie rozumiało, nie trzeba było podpisywać. Sam jesteś sobie winny. Trzeba było być idiotą, aby wziąć taki kredyt. Nie ogarniam całej tej afery z kredytem we frankach –  czy nikt za tych matołów co kredyty w walucie brali umowy nie podpisał? Trzeba być kretynem, żeby mówić, że biorąc kredyt w innej walucie nie brano pod uwagę ryzyka zmiany kursowego. Bierze się kredyt w takiej walucie w jakiej się zarabia.

Mesydż 2.  Podpisało się, teraz trzeba spłacać.
Przykładowe wariacje w tym temacie: Każdy musi brać odpowiedzialność za swoje decyzje. Bądź mężczyzną, podpisałeś umowę, nie masz wyjścia – spłacaj. Trzeba mieć honor. Jeśli frank byłby po 1 zł, to czy nadwyżkę oddalibyście do banków lub Skarbu Państwa? Nie stać mnie – nie biorę kredytu. Biorę kredyt – ponoszę finansowe skutki swojej decyzji. Umów się dotrzymuje. Umowa zobowiązuje. Jeżeli sąd przychyli się do ich wniosku znaczyć to będzie, że umowy mogą być w dowolny sposób podważane w każdej chwili ich trwania.

Mesydż 3. Kredytobiorcy frankowi to są cwaniacy, spekulanci, bogatsi od nas, uprzywilejowani, chcą lepszego traktowania, płaksy, wywyższają się, frajerzy, debile. Czyli obrzydzanie całej grupy kredytobiorców, wyalienowanie ich. Podjudzanie na nich. Rozbudzenie uczuć zawiści i niechęci wobec bliźniego – chyba to jedyne uczucia u Polaka, które jest intensywniejsze od umiłowania ojczyzny i swojej matki (no tak, sarkazm:) )
Przykładowe wariacje w tym temacie: Trzeba było brać kredyt w złotówkach, a nie cwaniaczyć.  A jaka byłaby reakcja frankowiczów gdyby kurs spadł teraz do 2,50? Też by protestowali? Chytry dwa razy traci. Nie jest dziwne , że tymi, którzy mają te kredyty to posłowie, pracownicy administracji państwowej i inne nieroby na których i tak wszyscy pracują. … cwaniacy biorący kredyty we frankach…  Trzeba być kretynem, żeby… Nie płacz, tacy jak ty, gdy płacili mniejsze raty to się ze mnie śmiali, że wziąłem pożyczkę w złotówkach. Wzięli kredyt frankowy, bo byli bogatsi. Bo myśleli, że są sprytni. Jeździło się do Paryża na kolacje, a teraz można sobie pozwolić tylko do Sopotu, ojej jaka bieda, współczuję. Cwaniaki, chcieli mało płacić, i się nie udało. O co chodzi? Ciągle jeszcze płacisz mniejszy procent niż ja za swój kredyt złotówkowy! Wzięli kredyt frankowy, bo byli bogatsi, stać ich było. Nie wzięli kredytu złotówkowego, jak ja, bo czuli się lepsi, ważniejsi. Jak frank był nisko to 3/4 z nich śmiało się z zadłużonych w złotówkach, taka prawda.

Mesydż 4. Chcą mieć lekko kosztem innych: moim, podatnika, banku lub państwa. Ulga dla frankowiczów to nasza strata. Ich interes i mój są sprzeczne. Czyli poróżnienie kredytobiorców walutowych z całą resztą. Rozbudzenie uczucia własnej krzywdy i niechęci do tych, co potrzebują broń Boże naszego wsparcia – chyba to jedyne uczucia u Polaka, które są intensywniejsze od umiłowania ojczyzny i swojej matki (no tak, znowu sarkazm:) ale popatrzcie sami na te fora)
Przykładowe wariacje w tym temacie: Dlaczego wam mają ulżyć, a nic nie robić dla kredytobiorców złotówkowych, to niesprawiedliwe. Władza powinna policzyć kogo opłaca się popierać czy frankowiczów czy złotówkowych.  Jak wam banki pomogą to będą musieli się odkuć i ucierpimy my wszyscy. Za ewentualne odszkodowanie mieliby zapłacić podatnicy, dlaczego?. Nie mam zamiaru dopłacać do cwaniaków. Jak mieli zdolność kredytową by otrzymać kredyt we frankach to niech spłacają we frankach, nie widzę podstaw by pomagać takim pożyczkobiorcom.  Ci, co mają takie kredyty, to jest banda cwaniaków którzy chcą dofinansowania od państwa – czyli z naszych podatków. Dlaczego zwykły Kowalski ze swoim kredytem w PLN ma teraz do kogoś tak głupiego dopłacać? Chyba nie ma się co oszukiwać że nawet jak rząd przerzuci koszt jakiejkolwiek operacji na banki to i tak to się odbije na wszystkich.  Dość obciążania wszystkich podatników niefrasobliwością kredytobiorców. Jak ktoś dostanie takie wsparcie z moich podatków to nadawać się będzie do prokuratury i sądu najwyższego. Ludzie, kiedy przestaniemy harować na bandę nierobów i cwaniaków. Chcą dwukrotnie skorzystać na swoim cwaniactwie, ale niby dlaczego całe społeczeństwo ma dopłacać do ich inwestycji. Teraz rozsądni i przewidujący, zostaną obciążeni kosztami wygenerowanymi przez kredytowych debili. “Złotówkowym frajerom” nikt nie pomagał.

Mesydż 5. Są tacy kredytobiorcy frankowi, którzy nie chcą żadnej pomocy ani ulg; nie chcą żadnych zmian. Nie mam pojęcia, kto jest adresatem takiego kretyńskiego przesłania, ale być może ma to na celu sianie zamętu i ogłupianie (jak zresztą całe trolowanie), albo „zaświecenie” przykładem do naśladowania (ale kto to kupi?). Tak czy siak, pranie mózgów.
Przykładowe wariacje w tym temacie: Ja mam kredyt w CHF i nie chcę żeby ktokolwiek mi sie wpieprzał w przewalutowanie. Niech jest jak jest – dajcie mi święty spokój. Mam kredyt w CHF. Dziękuję za pomoc państwa, ale radzę sobie. Też mam kredyt w CHF – przez pierwsze lata kredyt był opłacalny, teraz nie jest. Ale to jest tylko i wyłącznie mój problem. A państwo niech się zajmie swoimi sprawami, bo każde wpieprzanie się z butami w życie obywatela zawsze wyłącznie szkodzi właśnie obywatelowi.  Nie chcę żeby ktoś mi do czegokolwiek dopłacał, radzę sobie dobrze. Niech banki tylko przestrzegają umów i nie zmieniają ich jednostronnie. Ja mogę spłacać, żeby tylko te spready zlikwidowali. (To pijarowiec dodał  po tym jak już wyszła ustawa zabraniająca przymusowego płacenia spreadów). Żadnej pomocy nie potrzebuję. Wystarczy mi, że banki zmienią te klauzule, które Urząd ds. Konkurencji i Konsumentów wpisał na listę klauzul nielegalnych. (To pijarowiec dodał  po tym, jak już Urząd zakwestionował parę, nie najbardziej zresztą  istotnych, klauzul).

Mesydż 6. Kontrować wypowiedzi o wzroście zadłużenia wraz z postępującą inflacją złotówki.  Kredyt frankowy jest nieopłacalny tylko chwilowo. Trzeba być cierpliwym, a będzie lepiej.. To kolejny idiotyzm, w który nie wiem kto może uwierzyć, ale to nawet jest tematem artykułów z analizami „ekspertów”, oczywiście tituszków bankowych. Upływ czasu jest oczywiście korzystny dla banku, bo im więcej spłacisz, tym mniej bankersi stracą na Tobie, gdybyś z jakichś powodów miał przestać spłacać.  Również z czasem wzmacnia się  frank w stosunku do złotego przez co rośnie zysk i aktywa banku. Niejasna jest też sprawa prawnego przedawnienia się nielegalnych lub niekonstytucyjnych działań banków. Czyli z czasem będzie lepiej dla banku, ale dla kredytobiorcy  będzie gorzej, bo złotówka pozostaje w trwałym trendzie inflacyjnym.
Przykładowe wariacje w tym temacie: Prawie wszyscy, którzy w 2006 roku wzięli kredyt hipoteczny w złotych, są na razie bardziej stratni od frankowiczów.  Frank słabnie! Nieprawdą jest, że banki zarabiają dzięki temu, że w miarę jak frank się umacnia, wartość kredytu rośnie. Dla banku to raczej kłopot, bo musi zgromadzić więcej depozytów w złotych, by wymienić je na franki. Dobra wiadomość dla kredytobiorców – frank się osłabił. W perspektywie dłuższej kredyt się opłaca – frank osłabnie. Jeśli kredyt we frankach wzięliśmy na 30 lat, to jest duże prawdopodobieństwo, że w dłuższej perspektywie będzie nam się bardziej opłacał, bo frank osłabnie.
To akurat jest wyjątkowo chamskie wciskanie ciemnoty. Wielu kredytobiorców już teraz spłaciło 50 – 80% wartości początkowej kredytu w złotych. Do spłacenia w złotym mają jeszcze co często tę samą sumę, co pożyczyli –  rozłożone na 20 – 30 lat. Frank musiałby chyba „osłabnąć” do 10 gr, i to już od jutro, żeby kredytobiorca nie był stratny. No w mordę, panie Majtkowski, jaka „jest szansa, że tak się stanie?

Mesydż 7.  Nie ma wyjścia, każde rozwiązanie jest złe, nie ma wyjścia – trzeba spłacać. Czyli „zestrzeliwać” każdą propozycję rozwiązania kryzysu długów pseudo-hipotecznych w skali kraju lub w skali indywidualnej. Tutaj trol musi się wykazać inteligencją, ponieważ trudno przewidzieć rozwiązania, które mogą się pojawiać. Dlatego stawka za interwencje w tym temacie jest potrójna.
Przykładowe wariacje w tym temacie:  zależą od rodzaju rozwiązania:
– Jeżeli ktoś sugeruje, żeby przestać spłacać, bo jak masz dziecko lub ciążę  to bank nie może twojej rodziny wyeksmitować, dopóki dziecko nie skończy 18 lat lub uczy się. Interwencja: Sam tak zrobiłem, też myślałem, ze moja rodzina jest chroniona, bo żona w ciąży i małe dziecko. Przestałem płacić, bank sprzedał na licytacji mieszkanie. Kupili go gangsterzy – czyściciele kamienic. Z nimi nie wygrasz – musieliśmy wyprowadzić się do rodziców.
– Jeżeli ktoś sugeruje ogłoszenie bankructwa konsumenckiego. Interwencja: To nic nie da. Mój znajomy tak zrobił i mu się to nie opłaciło. Bank zlicytował mu dom. Dom stracił,  a musi  jeszcze dalej płacić.
– Propozycje rozwiązania przez procesy sądowe. Interwencje ogóle: Procesy w Polsce trwają lata, dziesięciolecia. Spłacisz kredyt zanim sąd wyda wyrok, może wygrasz i co ci to da. Prawnicy naganiają frajerów do procesów, bo dla nich to żyła złota.  Pozwy zbiorowe to jedynie sposób oskubania kredytobiorców przez prawników.
Poza tymi ogólnie „słusznymi” interwencjami pijarowiec podał przykłady interwencji  odnośnie procesów  o niewłaściwe poinformowanie o ryzyku, o  niedozwoloną indeksację wartości pożyczki kursem obcej waluty, o unieważnienie umowy w oparciu o artykuł o nadzwyczajnej zmianie okoliczność umowy,  przeciwko bankowemu tytułowi egzekucyjnemu i przeliczenie należności po obecnym kursie, itp. Nie będę ich przytaczać, bo są bardo techniczne – sama ich nie całkiem rozumiem. Nie obejmuje to wszystkich możliwych tematów – trol musi wykazać się perfidnością analityczną żeby adresować inne rozwiązania.  Ja na to czasu nie traciłam, bo nawet za trzykrotna stawkę mi się nie opłacało – zbyt czasochłonne.
I jeszcze akcja emajlowa polegającą na wysyłaniu mejlów do banków, typu: Jako Klient tego Banku chce być tak samo – równo – traktowany jak pozostali Klienci. Jako posiadacz kredytu hipotecznego w złotówkach PLN oczekuje takiego samego traktowania jak klienci posiadający kredyty hipoteczne walutowe, w przeciwnym razie spotkamy się w sądzie.  Co pewnie ma służyć bankom jako podkładka na to, że rzekomo mają związane ręce przez innych ich klientów.
Oczywiście nie wszystkie komentarze i emajle, które są podobne do przykładowych “wariacji” przedstawionych powyżej, a które widzi się na stronach internetowych, pochodzą od trolli. Trik polega na tym, że interwencje trolli “zapładniają” pożytecznych idiotów  trafiając w ich podskórne pokłady  zawiści, nieżyczliwości, niechęci do innych i kompleksów. I te przygłupy, którym w głowach pomerdały trole, powielają trolowe interwencje jako swoje. W rezultacie taka udana kampania trolowa może wyzwolić lawinę naśladowców trolli i ze względu na swoją masowość staje się bardzo efektywna.

Piotr, mój partner, często dyskutuję sprawę kredytów i możliwych rozwiązań z grupą przyjaciół, którzy  są w podobnej sytuacji. Ja przy okazji dowiedziałam się dużo i zobaczyłam swoje doświadczenie bankowego trolla w nowym świetle. A więc pozwalam sobie na swój własny komentarz:
Teraz każdy może być mądry, ale osiem do dwunastu lat temu, gdy brano te kredyty, sytuacja była całkiem inna. Teraz już prawie wszyscy (poza niepoprawnymi frajerami) zdajemy sobie sprawę, że banki i kanty chadzają parami, podobnie, jak w przypadku innych firm, które też okazały się niegodne zaufania. I myślę nie tylko o parabankach, ale także o firmach ubezpieczeniowych, telekomunikacyjnych, energetycznych i innych, które zwykły zastawiać zmyślne pułapki na klientów. I żadna państwowa instytucja nie wysilała się, aby ich klientów ochronić. To wiemy teraz, ale wtedy były inne czasy. Jeszcze wtedy takiego  doświadczenia z kredytami ani z bankami nie było. Ludzie brali pierwsze w życiu duże wieloletnie kredyty na cele mieszkalne. Przed okresem 2004 – 2008, jeśli chodzi o banki, to na naciąganiu przyłapano tylko jeden – ten z Borów Tucholskich. Było to chyba dosyć dawno. Dowiedziałam się o tym przekręcie dopiero  w 2008 roku z informacji prasowej o śmierci jego właściciela Grobelnego od noża w ciemnym podwórzu na Pradze. Ale “normalne” banki to była wtedy inna liga – za pracownikami sprzedającymi kredyty walutowe stały banki-matki, szacowne instytucje: Commerzbank (mBank), Allied Irish Bank (BZ WBK), Deutsche Bank, Raiffeisen Bank, Banco Comercial Português (Millenium BCP, mBank), Rabobank (BGŻ), UniCredito (Bank Pekao). (Nota bene, część z tych banków już umyła ręce, wysprzedając swoje polskie oddziały.)  Banki o wieloletniej dobrej reputacji, a nie jakiś cwaniak zza krzaków, stały za tą ofertą. Oni radzili wziąć kredyt we franku szwajcarskim lub euro. Dlaczego im, instytucjom zaufania publicznego, mieli ludzie nie zaufać?! To, że ich zaufanie zostało przez bankowców nadużyte, jest oczywiste dopiero z obecnej perspektywy. I nie “naiwni” kredytobiorcy są winni temu, że zaufali bankowemu opisowi ryzyka: ““co prawda, kurs może się zmienić w górę lub dół, ale przecież frank to bardzo stabilna waluta”. KNF wymagała, aby banki ostrzegały, że „kurs może się zmieć na niekorzyść nawet (!) o 20%” (a zmienił się dla niektórych o 100%). Czy kredytobiorca to zrozumiał, czy nie zrozumiał, podpisał czy nie podpisał, jest zupełnie nieistotne, bo ta rzekomo informacja o ryzyku nie informowała o prawdziwym ryzyku. To przecież teraz już widać. Czy banki wiedziały, że wcześniej czy później złotówka dupnie? Musiały wiedzieć, chyba, że wszyscy bankowcy byli idiotami, co też ich obciąża. Bo o ile kredytobiorcą może być każdy, idiota też, to bankowiec ja-nie-mam-pojęcia-co-sprzedaję idiota lub bankowiec ja-nie-znam-się-nna-ekonomii idiota to jest już kryminał. Ale ja myślę, żę zarządy banków działały z pełną premedytacją spodziewając się, że złoty pójdzie w dół.  I w pewności, ze polityczny parasol będzie chronił ich interesy. Dając kredyty banki zabezpieczały się ponad wartość nieruchomości, oczywiście kosztem kredytobiorcy. Dzięki temu nie padły po 2008 roku, bo kredytobiorca nie miał opcji uwolnienia sie od kredytu przez „oddanie kluczy”. Tak jest w każdym cywilizowanym kraju, gdzie ryzyko spadku cen nieruchomości i  ryzyko kursowe są dzielone pomiędzy bankiem i kredytobiorcę. Wszędzie tak jest, ale nie w bantustanach.
Jeszcze bardziej od banków zawiodły instytucje państwowe,  które, albo pozostały bierne, albo sprzyjały takim bantustanowym standardom. Okazało się, że w tym państwie nie ma instytucji, której misja  obejmowałaby rzeczywistą pomoc w przypadku tak oczywistego oskubania prawie 1 milliona obywateli. Ale za to są co najmniej dwie instytucje, które maja strzec dobrobytu banków: NBP i KNF – prezesi mianowani przez premiera. Prezesem NBP jest Belka – bez komentarza, a ten z KNFu był podwładnym Gronkiewicz-Waltz.
Kredyt we frankach w długim terminie będzie po prostu niespłacalny. Kolejna dewaluacja złotego i znowu kredyt urośnie. Problemem nie jest drogi frank, ale to, że złotówka spada do poziomu śmieciowego. Złotówka spada, bo jedyny pomysł obecnych (2015) rządzących na polską gospodarkę to tania siła robocza, a drogą do tego to niskie płace i słabnąca złotówka. Słaba złotówka zubaża wszystkich, nie tylko frankowców.  I prawdą jest, że rząd mógł ogłosić „zieloną wyspę” po kryzysie 2008 roku głównie dzięki spłatom frakowców. I prawdą jest, że Polska biednieje także dlatego, bo jeden milion ludzi jest dojona przez banki zamiast zwiększać wewnętrzny popyt na usługi i towary. Rząd, który na to pozwala nie ma kwalifikacji moralnych ani profesjonalnych do rządzenia.
Trzeba wymagać od banków, aby zmniejszyły zadłużenie kredytobiorców frankowych poprzez zrezygnowanie z tej części zysków, które odnoszą ze spekulacyjnego produktu sprzedawanego jako kredyt mieszkaniowy. Na taka, jedynie uczciwą propozycje, tituszki reagują „zatroskaniem” o stan sektora bankowego w Polsce. Gazeta Wyborcza: ” Sektor finansowy to krwiobieg gospodarki. Nie wolno go doprowadzać do zawału.”. Żakowski: „Ale to postawi bankiw ciężkiej sytuacji.” Przede wszystkim, rezygnacja banków z tej części zysków nie oznacza, że one natychmiast wyciągają kasę z sejfu i wypłacają. Tu chodzi o przyszłe zyski z przyszłych spłat kredytowych, czyli te zyski, które jeszcze te banki nie odniosły. – te przyszłe spłaty kredytowe byłyby po prostu niższe. Poza tym, jeżeli ktoś uważa, że zyski otrzymywane ze spekulacyjnego produktu, z nieuczciwej sprzedaży pseudo-kredytu hipotecznego, są niezbędne dla zdrowia sektora bankowego, to o jakim zdrowiu tego sektora mówi? Gdyby tak było to znaczyłoby, że ten sektor juz jest bardzo chory. Rozumowanie prezentowane przez Żakowskiego (prezentowane, bo nie sądzę, żeby tak naprawdę myślał dziennikarz z lewicowej Polityki) jest tak absurdalne, jak uzasadnianie, że Mozambik musi pozostać kolonia portugalską, bo w przeciwnym razie Portugalia popadnie w tarapaty finansowe. Według Żakowskiego i tituszków półtora miliona ludzi (liczę z rodzinami), oszukanych ludzi, ma pozostać niewolnikami banków przez dziesięciolecia po to, aby te banki miały zyski niezbędne rzekomo dla ich „zdrowia”. No i jeszcze ten argument, że banki sobie „odbiją” zmniejszone zyski na „nas wszystkich” – też Żakowski i tituszki. My spłacamy 5300 złotych miesięcznie, w tym jest 2600 złotych z powodu dewaluacji złotówki, które bank powinien nam w całości lub w dużej części umorzyć. To co, Żakowski, bank odbiję to sobie każąc tobie to spłacić, albo narzuci ci 2600 złotych miesięcznych opłat za twoja kartę i konto? Czy bank to jakiś smok, któremu musimy rzucać dziewice czy barany na pożarcie, bo nas zje? Czy Pan ocipiał, Panie Żakowski?
Pofolgowałam sobie, aż mi ulżyło:) Czas zabrać się za robotę. Trzeba z czegoś żyć i spłacać ten pieprzony. kredyt. To by było na tyle. Ciao.



 https://bylambankowymtrolem.wordpress.com/2015/05/02/bylam-bankowym-trolem/




203 komentarze do “Byłam bankowym trolem

  1. A ja jestem takim krwiożerczym bankierem, który „wzbogaca się” na biednych frankowiczach. Bo gdy inni biorąc kredyty we frankach pukali się w głowę, gdy ja inwestowałem w fundusze TFI (wiedząc, że nie stac mnie na ryzykowny kredyt CHF, choc bank mi by go udzielił). I tak inwestowałem w TFI i giełdę (głównie banki, jako najstabliniejsze, były reklamy m.in. ze sportowcami – na boisku gram, ale na giełdzie tylko inwestuję). I tak tracę już od 7 lat, bo giełda wciąż leci w dół, a teraz szczególnie banki, po tym jak okazuje się, że ma byc tzw. „przewalutowanie”. I szlag mnie trafia, jak widzę, że to przez pomoc dla frankowiczów, którzy się ze mnie śmiali, że frajer jestem, a oni mądrzy. A teraz czuję się jak kułak, burżuj, obszarnik, którego będą grabic czerwonoarmiści idący na płynące czekoladą ulice Warszawy w 1920 roku.
    Kłamstwem jest też to, że kredyt iszukany, bo franka nikt nie widział. Tak samo nikt nie widział złotówki. Bo kredytu dziś udziela się nie poprzez fizyczny wydruk 100 tysięcy złotówek, tylko poprzez odpowiedni zapis na koncie – np. walutowym.
    Liked by 1 osoba
    • Chłopie, jak jesteś taki jołop, że myślisz, że mgliste zobowiązania przedwyborcze przewalutowanie kredytów spowodowały wyzerowanie wzrostu WIG za 2015 r., i nie wiesz o Grecji, o mizerii w Chinach i spadkach na wszystkich światowych giełdach, to Łap co jeszcze masz, uciekaj z giełdy i zainwestuj forsę najpierw w maturę a potem w jakąs pomaturalną wieczorówkę -wyżej nie mierz, nawet jakby Ci kasy starczyło. A może jednak wiesz o Grecji, o mizerii w Chinach i spadkach na wszystkich światowych giełdach, ale myślisz, że to właśnie grożba przewalutowania kredytów w Polsce wstrząsnęła globalnymi rynkami. Jeżeli tak, to zapomnij o szkole – wydaj forsę na psychiatrę.
      Lubię
      • Wyzywasz człowieka od „jołopa” a następnie piszesz kolejny stek bzdur – doprawdy zabawne :-)) Fajnie, że masz maturę i coś tam jeszcze, ale aż dziw, że tak się tym szczycisz. Nie uwierzysz, ale… można na przykład bardzo łatwo sprawdzić jak się zmienił kurs WIG-20 po tym jak z propozycji 50-50, stado baranów w Sejmie (któremu chyba nikt nie powiedział co tak naprawdę uchwalają) zmieniło projekt ustawy na 90-10 na niekorzyść banków. I to jest Twoje zadanie domowe – po maturze, studiach, przyda Ci się i taka wiedza co by niepotrzebnie się nie ośmieszać. Jesteś niewykształconym prymitywem, który nie potrafi nawet czytać wykresów, więc skądinąd zupełnie mnie nie dziwi, że biorąc kredyt frankowy NIE WIEDZIAŁAŚ, że kurs może się zmienić o więcej niż 20%. Teraz, po tym co tu przeczytałem, już mnie to nie dziwi.. Ale wiedz, że nie wszyscy „frankowicze” to niedouczeni idioci jak Ty i nie wkładaj wszystkich do jednego worka. Znam bowiem wielu z nich i wiem, że takie teksty w stylu że „Nie, fankowicze nie wiedzieli o ryzyku wzrostu kursu franka o 80 – 100%” haniebnie obrażają ich inteligencję.
        I dziękujemy z dobre rady odnośnie giełdy. Niestety z OFE już nie tak łatwo wyjść, a przez takich „inteligentów” jak Ty i Twój koleś wszyscy Polacy obecnie tracą. Pomijam już bezpośrednich akcjonariuszy banków, których może być kolejne kilkanaście albo kilkadziesiąt tysięcy.
        Ale jeśli już dajemy sobie rady to mam i dla Ciebie równie cenną jak Twoje. Nie podpisuj już nigdy sama niczego i jak najszybciej wystąpcie z mężem (czy partnerem – nie wnikam) o ubezwłasnowolnienie.
        Lubię
  2. Pierwszy kredyt we frankach wziąłem jakieś 10 lat temu, potem kurs franka poleciał w okolice 2 zł, więc spłaciłem kredyt wczesniej ze znacznym zyskiem dla mnie…..Kolejne pare kredytów w euro I pln….bo bank nie chciał mi dac we frankach:) I dziekuje mu za to……Teść wziął kredyt na dom w euro kiedy euro było po 5 zeta…..spłacił całosc kiedy euro zeszło do poziomu prawie 3 zeta….Kupa szmalu do przodu…….
    Ps. czy gdyby franek poleciał w dół do wartosci 1.8 pln to tez byście tak lamentowali? A to że ceny nieruchomości poszły w dół….no cóż….nic nie jest wieczne…niebezpiecznie myslec jest że cos trwa wiecznie……
    Lubię
    • A jak myślisz? Lamentowalibyśmy? Po co zadawać takie głupie pytania. Problem w tym, że z perspektywy mojego obecnej wiedzy i zrozumienia widzę, że złoty po prostu nie miał prawa trwale się umocnić (napisałam o przejściowych czynnikach jego umacniania się w 2005-2008). I na tym polega wina bankowców: ja to wiem teraz, oni powinni byli to wiedzieć, i najprawdopodobniej wiedzieli, wtedy.
      Lubię
  3. A co powie pani troll na to?
    http://www.pis.org.pl/article.php?id=4415
    Wg mnie odppwoednie i niezalezne organy w PL dzialaly i to dosc wczesnie, bo info od nadmiernym ukredytowieniu w PL zagranicznymi walutami (nie tylko chf ale i jpy w leasingach byl modny) bylo znane i wskazywal to knf i nadzor bankowy, ale populisci mieli to gdzies. Podobnie jak kredytobiorcy… byle zdobyc mieszkanie, co tam klauzule, daja to biore, bedzie dobrze!!! Twierdze, ze czlowiek powinien sie zastanowic, zasiegnac rady, przemyslec temata nie podpisywac w 10 min.zobowiazqn na czesto cale zycie. Tyle w temacie trolli i nieszczesnych kredytobiorcow chf. Pozdrawiam
    Lubię
    • Nie można pisać „knf i nadzór bankowy”, bo to jest masło maślane. W 2007 roku KNF wydał Recomendacje S w której zalecał bankom informowanie kupców kredytów o tym, jak wyglądały by raty i odsetki, gdy kurs zmieni się o 20%. Wiele banków nie informowało o tym klientów, a kurs wzrósł o 90 procent, a chwilowi nawet o 120%. Co do klauzuli w umowach, to sądy ogłosiło wiele z nich jako nielegalne, ale banki to olewają.
      Lubię
  4. Szalenie podoba mi się narzekanie na to, że iluś tam spryciarzy okazało się mniej sprytnych od innych spryciarzy i dało namówić na zaciągniecie kredytu w „najpewniejszej walucie”. Otóż, faktycznie, ZACIĄGNIĘTE zostały w jednej z najpewniejszych walut świata – tyle ze w swoim spryciarstwie nie sięgnęli już wyobraźnią w przyszłość, aby zastanowić się co będzie, jeżeli ten kredyt będą musieć SPŁACAĆ we wcale już nie najpewniejszym pieniądzu, jakim jest złotówka.
    Ja sam osobiście na szczęście nie mam kredytu hipotecznego, nie mam też nic wspólnego z bankowością (choćby dlatego, że legitymuję się wykształceniem średnim, a tam takich niedouków nie biorą) – gdzieś w 2007 roku przyszedł do mnie mój przyjaciel z pytaniem jaki kredyt ma zaciągnąć na dofinansowanie budowy domu. Przekonałem go do złotowego (mimo, że pewną część dochodów osiąga w euro); jakoś tak dwa-trzy lata temu dziękował mi za tę radę.
    Mam niewielkie, kilkutysięczne oszczędności; wiedziony zgubnym (czasem) patriotyzmem przechowuję je w postaci akcji dużych polskich przedsiębiorstw – wśród nich jest PKO BP, zwany „naszym narodowym kredytodawcą i depozytariuszem”. Zadanie z arytmetyki: jeżeli na następny dzień po uchwaleniu ustawy o „frankowiczach” kurs banku zleciał o 9%, a stan mojego rachunku maklerskiego zmniejszył się o 270 zł to ile mam pieniędzy w akcjach banku?
    Całe szczęście, że przekonałem kumpla – ma swój kredyt właśnie w PKO; gdyby obciążał ich portfel frankami dostałbym po kieszeni jeszcze o jakiś ułamek grosza więcej…
    Ach, no tak, zadania z arytmetyki można dawać tylko umiejącym liczyć…
    …i mam z pewnością graniczące przewidywanie, że się na tych 270 zł nie skończy.
    „Mesydż 1. Kredytobiorcy są sami sobie winni: Podpisali z własnej woli i wiedzieli co podpisują. Teraz nie mają prawa narzekać. Nikt pistoletu do łba ci nie przystawiał. Widziały gały co brały. Nie trzeba było być naiwnym, nie widział co podpisuje? Jak się nie rozumiało, nie trzeba było podpisywać. Sam jesteś sobie winny. Trzeba było być idiotą, aby wziąć taki kredyt. Nie ogarniam całej tej afery z kredytem we frankach – czy nikt za tych matołów co kredyty w walucie brali umowy nie podpisał? Trzeba być kretynem, żeby mówić, że biorąc kredyt w innej walucie nie brano pod uwagę ryzyka zmiany kursowego. Bierze się kredyt w takiej walucie w jakiej się zarabia.
    Mesydż 2. Podpisało się, teraz trzeba spłacać: Każdy musi brać odpowiedzialność za swoje decyzje. Bądź mężczyzną, podpisałeś umowę, nie masz wyjścia – spłacaj. Trzeba mieć honor. Jeśli frank byłby po 1 zł, to czy nadwyżkę oddalibyście do banków lub Skarbu Państwa? Nie stać mnie – nie biorę kredytu. Biorę kredyt – ponoszę finansowe skutki swojej decyzji. Umów się dotrzymuje. Umowa zobowiązuje. Jeżeli sąd przychyli się do ich wniosku znaczyć to będzie, że umowy mogą być w dowolny sposób podważane w każdej chwili ich trwania.” itp., itd.
    Pytanie zasadnicze jednak brzmi – która z powyższych cytowanych „wariacji” w najmniejszym stopniu kłóci się z logiką, czy choćby z elementarnie rozumianą przyzwoitością?
    Tolling gospodarczy i polityczny oparte są na tych samych zasadach; aż ciekawe czy zróżnicowane są stawki…
    Proponuję dla otrzeźwienia: http://www.pis.org.pl/article.php?id=4415
    PS. Przypisywanie banksterom aż takiej omnipotencji, że są w stanie określić kursy walut na sześć lat do przodu obraża moja inteligencję…
    PS2. Bywało mi w życiu bardzo ciężko – nigdy dla pieniędzy nie robiłem niczego, co sam uważałbym za wątpliwe moralnie.
    PS3. A na ustawie tak naprawdę skorzysta pewien znajomek mający wraz z rozdzielnomajątkową żoną i dwoma synami-bananowcami po zaledwie jednym mieszkaniu każde, gdy faktycznie żyją w domach, których właścicielami są dziadkowie. No ale przecież żadne z nich, zgodnie z literą „prawa”, nie posiada innego mieszkania ani domu…
    Lubię
    • Szalenie podoba mi się narzekanie na to, że iluś tam spryciarzy okazało się mniej sprytnych od innych spryciarzy„. Pierwsze zdanie, panie Janie, i skończyłam czytanie. Jeżeli ktoś zakłada, że trzeba być cwaniakiem, aby wziąć hipoteczny kredyt mieszkaniowy, czyli coś tak powszechnego we wszystkich cywilizowanych i nie-cywilizowanych ktajach, jak buty, łyżka i ubranie, to ten ktoś nie może dojść do żadnych sensownych wniosków. Logika, dyscyplina matematyki, mówi, że z fałszywego zdania można logicznie wydedukować wszystko. Otóz, Pani Janie, wiekszsość ludzi nie jest cwaniakami i każdy ma prawo do mieszkania. Więc przzeczytam Pana wywód, jeżeli Pan wystartuje z takiego założenia.
      Lubię
  5. Aha, czyli pani jest takim tituszką opłacanym przez PiS żeby bronić SKOKI, mówiąc, że te przekrety w nich to „atak zagranicznych banków w celu udupienia polskiej konkurencji”?:)
    Lubię
    • Temat SKOKów mnie nie interesuje. Mam głowę tylko do jednego tematu: kredytów walutowych i stojącej za nimi banksterki w sektorze bankowym. Banksterki, która ma wpływ na partie, rząd, prasę i telewizję, a także sądy.
      Lubię
      • Trochę dużo wychwalania skoków jak na kogoś, kogo one nie interesują… No ale oczywiście ktoś za pieniądze wychwalajacy skoki i tak by się nie przyznał ze wychwala za pieniądze skoki wiec dalszą dyskusja jest bezcelowa:)
        Lubię
  6. Przecież argument „Co by było gdyby frank dziś był po 2.50 PLN?” nie jest żadnym trollingiem. To jest argument logiczny, merytoryczny i całkowicie uprawniony w dyskusji nad kredytami walutowymi. Czy autorka tego tekstu potrafi powiedzieć jaki będzie kurs franka szwajcarskiego za rok, dwa, pięć, dziesięć? Teraz akurat frank jest mocny w stosunku do złotówki, ale czy zawsze tak będzie? Gdyby autorka potrafiła z całkowitą pewnością to określić to nie musiałaby martwić się spłatami rat kredytu wziętego przez partnera, zarobiłaby mnóstwo pieniędzy na spekulacji na dużej dźwigni:)
    Lubię
  7. Stwierdzenie „Szkoliłam platformianych troli” jest bardzo nie na miejscu. Wyszła Pani z założenia, że można mieć zastrzeżenia tylko do osób głosujących na PO.
    Lubię
    • Nie uważam tak – chyba opacznie Pani odczytała tekst. Sama głosowałam na PO, aż od referendum prezciwko Waltz-Gronkiewicz. Od tego czasu już nie. Każdy dojrzewa do zmiany w swoim tempie. Wierzę, żę PO nie miałoby i jednego procenta poparcia, gdyby istniała idealna alternatywa. A że jedyną alternatywa jest PiS, więc przerzucenie swojego poparcia na PiS, to czasami długi proces dochodzenia do zrozumienia, że PO juz nie jest mniejszym złem, stał się nim PiS.
      Lubię
  8. ok, ale skoro banki, te „duże” za rączkę z rządem, grały na masowe moczenie ludzi w kredyty to musiały też i przewidywac konsekwencje jaką jest ta bania mieszkaniowa i pewnie mają już sposoby na wygenerowanie i spicie śmietanki gdy ta bania strzeli. to co mi przychodzi do głowy to masowe licytowanie tych niespłaconych mieszkań, oczywiście po potężnej fali bankructw konsumenckich (a raczej w trakcie, na fali wznoszącej bo potem już im się to tak nie opłaci). jako ten nie dający się rżnąc obywatel, lepiej budowac sobie chatę samemu, za nie więcej niż 200k, lub ew poczekac aż za te same 200k kupię sobie zlicytowane mieszkanie które ktoś , zanim stracił, nabył za 400k. tylko którą opcję wybrać – i czy na pewno juz wybierac:)
    Lubię
  9. Cynizm autorki poraża. Dopóki nie związała się z osobą, która wzięła kredyt w CHF wszystko było ok i trolowała w najlepsze. Znienacka gdy sama musi się do tego kredytu dokładać to przyszło „olśnienie”. Rzeczywiście w ciekawych czasach żyjemy gdzie podstawowe wartości współżycia społecznego ma się za nic. Dopiero jak się osobiście dostaje po dupie no to wtedy można się ujawnić i przekręcić stanowisko o 100% bo jak „Kali ukraść krowę to dobrze, ale jak Kalemu ukraść krowę to źle”. Do czasu kiedy osoba pod nazwą Bankowy Trol nie poznała swojego obecnego partnera życiowego to żadnych dylematów nie miała i zarabiała sobie w najlepsze klikając w klawiaturę i nie myśląc o tych co może czytają to o czym pisze. Ja akurat codziennie biorę kredyt w walucie obcej, co więcej kredyt ten jest zupełnie darmowy, nie płacę od niego żadnych prowizji czy odsetek ale jakoś nie słyszę nigdzie lamentów, czy oburzeń że skandal, kto na to pozwala i co to ma być. Każdy sobie może Polsce i właściwie na całym świecie taki kredyt wziąć i nie ma problemu. No ale „problem” jest jak CWANIACY, którzy wzięli sobie kredyt hipoteczny we frankach i zmienił się kurs waluty dostają po dupie – opowieści że CWANIACY ci nie byli świadomi ryzyka zmiany kursu w momencie brania kredytu napawają mnie pustym śmiechem. Wystarczyło spojrzeć na wykres kursu CHFPLN w momencie decyzji o kredycie, żeby się zorientować w jakim cyklu koniunktury się znajduje i wtedy albo zastosowac hedging o którym ktoś tu już wspominał albo decyzję o przewalutowaniu gdy kurs dojdzie do ustalonego poziomu; tak zrobił zdaje się cwaniak Petru. Ale oczywiście rodzimi CWANIACY zaślepieni żądzą zysku wiedzieli lepiej i dopiero jak Bank Szwajcarii zrobił interwencje na rynku w styczniu tego roku to CWANIACY „znienacka” się dowiedzieli co znaczy rynek walutowy i jego zmienność. Dopóki znani ze spekulacji rządzący w Szwajcarii sztucznie utrzymywali kurs swojej waluty to CWANIACY siedzieli cicho. Teraz próbują wykorzystać koniunkturę polityczną i wybory żeby coś ugrać w swojej sprawie. Żeby nie było: ja mam gdzieś banki i z chęcią wygoniłbym obcy kapitał z Polski, skasowałbym ich zyski o 3/4, opodatkował i zabronił transferu zysku za granicę ale nie będzie też mojej zgody na to żeby społeczeństwo dokładało się do CWANIAKÓW co wzięli kredyty we franku.
    Lubię
    • Odpowiadam tylko z zadziwienia tym wpisem, że tyle bzdur można zawrzeć w zaledwie paru linijkach. To nie cynizm, tylko proces dojrzewania, który polega na tym, że poprzez doświadczenia życiowe dochodzi się do pełniejszego pojmowania różnych aspektów zycia. Resztę wypowiedzi pominę milczeniem. Jeżeli nie dotarło do Ciebie to co napisałam w blogu, to po co mam się powtórnie fatygować, aby to powtarzać.
      Lubię
  10. tak długo jak zamiast pieniądzem posługujemy się papierem, który może zostac wydrukowany w dowolnych ilościach, którego kurs jest zmieniany na polecenie osób o których istnieniu nawet nie wiemy, tak długo jak wymiar sprawiedliwości nawet nie udaje, że funkcjonuje, będziemy okradani, przekręt z frankami się udał, teraz pewnie pracują nad następnym, taki jest los niewolnika, w starożytnym rzymie niewolnik widział łańcuchy, wiedział kim jest, mógł zwiać, współczesny polak jest okradany i oszukiwany przez wszystkich, jest bezbronny, a co najgorsze wydaje mu się, że jest wolny
    Lubię
  11. powiem tak dla mnie jesteś na dnie osiągnęłaś dno nie masz za grosz honoru jak można tak pisać że „kto się nabierze ten głuptas” niszczyłaś ludzi kraj za marne kilka zł nie wiem ja ci tylko współczuje ja za 10 tysięcy nie poszedł bym się tak skurwić jak można żyć wiedząc że się oszukiwało i okradało innych ludzi że pomagało się złodziejowi w poszukiwaniu ludzi do okradnięcia ja bym nie potrafiła tak upaść jak ty no ale to właśnie pieniądze robią z ludźmi wstawił bym cię gdzieś pomiędzy pedofilami a ludźmi okradającymi niepełnosprawnych albo dzieci jesteś po prostu na dnie i to za 3 tysiące łał myślałem że potrzeba więcej kasy żeby wyzbyć się z człowieka człowieczeństwa nie pozdrawiam cię mam nadzieje że zbankrutujesz i będziesz żreć suchy chleb pamiętaj wszystko do nas wraca i ten kredyt we franku to to co do ciebie wróciło mam nadzieje że ten kredyt wypłucze cie z pieniędzy i zostaniesz bez niczego tak jak ludzie których niszczyłaś swoim trolowaniem,namawianiem i hejtowaniem, jesteś dnem po prostu sięgałaś dna za 3 tysiące i tłumacz sobie jak chcesz (że głuptaski itp) ale i tak na dnie pozostaniesz, pójdź do spowiedzi i poproś o wybaczenie boga że rujnowałaś życie ludziom, i nie jestem botem czy trollem w razie w mogę się przedstawić wylegitymować czy co tam uznacie
    Lubię
    • Słuchaj mnie Konbie uważnie – to może Ci ocalić, życie, a może i komuś innemu. Nie jest z Tobą dobrze, ale pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy. Gdy masz percepcje, to znaczy, gdy dostrzegasz, że ktoś złamał jakąkolwiek zasadę moralną, a może tylko czujesz się obrażony, wywołuje to u Ciebie krańcową reakcję emocjonalną. Reagujesz nieopanowaną histerią i ogromną agresją. Jest niebezpieczeństwo, że z czasem nie wystarczy Ci wyładowanie się przez pisanie w internecie, czy wykrzyczenie się na otaczające ososby. W przyszłości może się zdażyć, że w tej histerycznej reakcji przekroczysz próg i spróbujesz wymierzyć sprawiedliwośc bożą sam, fizycznie.Pomyśl póki nie jest za póżno. Może porozmawiaj z psychologiem, może z księdzem (ale juz nie z tym, co dotąd), może wystarczy zastanowić się nad sobą. Popatrz tylko, jak zareagowałeś, na jedno zdanie – nawet nie zdołałeś sie skupić na czytaniu dalej, aby poznać konteks, i zapomniałeś co było przed tym zdaniem. A co będzie, jak ktoś uderzy w twój samochód, albo w sklepie wyda Ci za mało? Zajmij się sobą.
      Lubię
  12. Gdyby nie chciwość frankowiczów i innych kredytobiorców to nie mieli by problemu..:) ,ja tylko raz wziąłem kredyt na mieszkanie aby juz nie placic za wynajem i go splacilem teraz uważam ze wole zyc skromnie ale na kredyty nikt mnie nie namówi prócz nieoprocentowanych , to jedno dosadnie i krótko. Nastepna sprawa tyczy obecnego rzadu w tzw. Polsce kocham ziemie na której przyszedłem na swiat mimo ze mam uczucie iż to nie moja ziemia, dlatego apeluję do wszystkich niezadowolonych z obecnego prawa w RP lub gdzie indziej aby zaczeli sie organizowac w imie lepszego jutra,aby zapisywali sie do organizacji najbardziej im pasujacych itd,chyba ze sami takie zalozycie ale uprzedzam urzedy nie specjalnie sa przychylne, podajac przyklad rejestracji naszego Stowarzyszenia Społecznego „OJCZYZNA” które trwało co najmniej 6 miesięcy. na razie nie mieszamy sie w politykę ale nie wykluczamy że w odpowiednim czasie zaczniemy.. Nie popieramy żadnego ugrupowania politycznego gdyż uważamy że abslutnie wszyskie nie sa i nie były godne by działać w naszym imieniu.. ! T co pisze Bankowy Troll wydaje sie miec sens ale wtedy nie zarobia Lobbysci w sejmie i innych organizacjach nie ujawnianych poprzez madia . Mam pytanie-czy Wy jeszcze na nich robicie,czy oddajecie im swoje podatki? Bo ja od ponad pół roku już nie i nie mam zamiaru robić tego do końca swojego życia, nie ukrywam że także byłem niedoinformowany ale teraz jestem i znalazlem lepsze rozwiazanie,dziele sie z nim poprzez poczte pantoflową a ona działa najlepiej i jest od tysięcy lat jedna z najbardziej skutecznych.. Pozdrawiam tylko uczciwszych ..
    Lubię
  13. Z całą sympatią, takich troli powinno się łapać i kopać po twarzy i ciele aż wypłyną kolorowe płyny i tak samo postąpiłbym z autorką, szczęśliwym bezczelnym j….. trolem, zdrajcą własnych rodaków. Powinnaś się k…. ze wstydu powiesić…
    Lubię
  14. Mnie to dziwi, że nikt nie rozumie, że na tym właśnie polega kapitalizm w ogóle. Zarabia się pracownikach, lokatorach, pożyczkobiorcach, dzierżawcach, konsumentach zawsze grabiąc ich jak się da (w danym momencie). Tam, gdzie są silne związki zawodowe i stowarzyszenia zwykłych obywateli ( nie granciarnie ułożone z władzą), to wszystko jest pod jakąś tam kontrolą społeczną, ale i tak wciąż pojawiają się jakieś świetne, nowe pomysły na to, jak w majestacie prawa znowu kogoś słabszego ograbić. Na Zachodzie również ludziom jest coraz gorzej, wciąż ochrona ich interesów słabnie. Tak oto świat pracy przegrywa póki co z kapitałem, socjaldemokracja dawno zdradziła, a ludzie są zdezorientowani, apatyczni, niezorganizowani i żaden kumaty polityk tu nie pomoże. Społeczeństwo musi zacząć się w zorganizowany sposób przed kapitałem bronić. To wymaga wzajemnej solidarności i zrozumienia, że wszyscy jesteśmy jakoś tam gnębieni przez ten sam kapitał. Zarówno ci, którzy zarabiają na śmieciówkach i muszą korzystać z pomocy społecznej, jak specjaliści, których było stać na kredyty we frankach, jak górnicy, którzy mają teraz zostać sprowadzeni do pozycji pracujących na śmieciówkach nędzarzy( bo przez chwilę jest dekoniunktura, a przez całe lata kopalnie w dużej mierze utrzymywały budżet państwa), rolnicy, którzy muszą wziąć kredyt, bo inaczej nie mają żadnych szans na rynku, a biorą ten kredyt, gdy litr mleka kosztuje 2 zł, a po dwóch latach plan spłaty bierze w łeb, bo litr mleka kosztuje już złotówkę. Itd. Kapitalizm, którego nie kontroluje zorganizowane społeczeństwo, to nieograniczona władza kapitału nad nami wszystkimi.
    Lubię
    • Dziękuę Pani Ewo, nic dodać nic ująć. Może tylko to, że mamy prawo oczekiwać od rządu i Sejmu, że będą mirygować zapędy kapitalistów i dbać o równowagę między kapitałem a pracą.
      Lubię
  15. Przeciętnie inteligentny czytelnik po lekturze bloga pewnego pseudodziennikarza ekonomicznego GW udającego niezależnego arbitra dojdzie do tego czyje interesy reprezentuje wyżej wymieniony. Żenujące, ze w kraju należącym do UE mającym spore aspiracje do głosu dopuszcza się amatorów bez rzetelnej wiedzy ekonomicznej i kreuje się na guru.
    Lubię
    • Niestety, mamy duzo takich pseudoekspertów. Jak się pisze na zamówienie, to nie potrzeba dużej wiedzy, ani zrozumienia tematu. To by nawet przeszkadzało, bo miałoby się świadomość tego, jakie bzdury się pisze. A ta świadomośc powodowałaby wstyd i wyrzuty sumienia. A głupim lżej.
      Lubię
  16. Hmm pracowałas jako troll – to już niestety pokazuje nasza naturę – przejmujemy się dopiero kiedy coś nas bezpośrednio dotyka. I niestety wtedy też doszukujemy się spisków, zaplanowanych działań wycelowanych żeby nas wykorzystać. I jak to w Polsce jest źle.. Stany i ich regulacje są masakryczne śmieszne – tak jak interesujesz się kredytami tak zainteresuj się opcjami na derywaty i kryzysem w stanach – nikt tam nie poszedl siedziec a ludzie potracili domy, znaleźli się na ulicy – póki co w Polsce jeszcze się tak nie stało – i trzeba zrozumieć dlaczego bo w Stanach od bardzo dawna wszystko jest na kredyt i wmawia się ludziom ze na wszystko ich stac. Prawda jest niestety taka ze wszystko napędza chciwość – wynik napędza sprzedaż i nie patrzy się dlugoterminowo. Ludzie chcą jak najtaniej wiec sprzedawcy sprzedaja jak najtaniej – nie dotyczy to tylko kredytów ale wszystkiego. I do tego ze na wszystko nas stać i musimy mieć wlasne mieszkanie Dopiero teraz są ograniczenia na wkład własny ale za taki dostęp do kredytów płacimy my wszyscy. MDM czy Rodzina na swoim to największy syf jaki mógł powstać ale ma poparcie społeczne każda partia sprzedaje to co ludzie chcą usłyszeć – mieszkanie dla każdego pomożemy itd. Wiec chciwość – chcemy zarabiac jak najwięcej kupować jak najtaniej i wszystko co się da – dotyczy to wszystkich czyli ludzi pracujących w bankach tez. W interesie społeczeństwa powinno być maksymalne ograniczenie dostępności do kredytów na skalę światową co niestety jest utopia
    Lubię
  17. Co do tych całych kredytów we frankach, to moim zdaniem państwo nie powinno ingerować w umowę pomiędzy bankiem a kredytobiorcą. To że teraz Ci ludzie mają do spłacenia x razy więcej jest tylko wynikiem takich a nie innych zmian kursów które są naturalne ( rzadziej występują aż takie zmiany to prawda). Jak już autor zaznaczył frank równie dobrze mógł by pójść w przeciwną strone i ludzie by zyskali. Zaryzykowali i stracili. Jak ostatnio usłyszałem w radiu banki maja ponieść ogromną strate z tytułu przewalutowania, na giełdzie jeden bank musiał zatrzymać swoje notowanie na moment i stracił prawie 20 % wartości akcji. Żyjemy w kapitalizmie a nie w socjalizmie także to jest oczywiste że ktoś traci a ktoś zyskuje, a w tym przypadku ludzie dostali drugą szanse dzięki państwu. Taka sama sytuacja jakbym ja założył firme zajmującą się sprzedażą np. jabłek, zarobił 5 mln wciągu roku przez korzystne sprzedaże do sklepów, a te sklepy nagle żądają moich 5 mln bo nikt nie chciał tych jabłek kupić.
    Lubię
    • Rozglądaj się po świecie i chłoń; przemyślaj to co widzisz. Masz prostolinijne rozumienie świata, a w szcególności ekonomii i kapitalizmu – ale dojrzejesz z czasem bardziej złożone relacje. Na razie widzisz tak prostacko (bez urazy) kapitalizm, jak PO w 2007 roku. Co do straty banku z powodu przewalutowania, to powtórzę, że bank straci tylko zyski. A mniejszy zysk nie określa się jako strata, tylko mniejszy zysk. W Polsce w przypadku banków stopa zwrotu na kapitale wynosi 13%, a na Zachodzie: 5 – 6 %. Tutaj jest bonanza bankowa – zarabiają dwa razy wiecej, niż w Niemczech, Francji, czy Anglii. Bank łżą, jak mówią o stratach z powodu dewaluacji. Czy gdyby banki dawały kredyty tylko w złotówkach w 2006-2008 , to by traciły? Nie, bo to by myła NORMALNA działalnośc! Więc jak się teraz, przez przewalutowanie, „odbuduje” taką sytuację, jakby wszyscy wzięli wtedy kredyty złotowe, to jak banki mogą stracić?
      Lubię
  18. W tym długim tekście jest szereg wierutnych bzdur na czele z tą, że bankowcy to wróżbici i powinni byli przewidzieć finansowy armageddon z lat 2009-2011 i jego dziwne następstwa.
    Bardzo współczuję tego, że raty kredytu we franku podrożały, ale domaganie się, żebym to ja (jako akcjonariusz banku) zapłacił za to pani nieszczęście jest bardzo nieuczciwe i nawet trochę bezczelne. Pomijam już aspekt prawny całej sprawy.
    Jeszcze jedno pytanie mnie nurtuje: w jaki to sposób nasi bankierzy świadomie grali na wzrost kursu franka i euro ?
    Lubię
    • Piszesz niby logicznie, a jednocześnie debilnie. Bankowcy nie mają być wróżbitami, ale fachowcami znającymi historie kryzysów finansowych i mechanizmy ekonomii. A jak akcje banków szły w górę, bo banki miały ogromne zyski dzięki kredytom frankowym, a konkretnie, aprecjacji ich wartości z powodu aprecjacji franka, to co? Cieszył się z nadmuchanych wyników. To teraz Ci się frankowicze do d… dobiorą. Sprzedawaj lepiej akcje i idz do Biedornki.
      Lubię
      • Jeszcze raz pytam więc: w jaki sposób bankowcy mieli przewidzieć następstwa finansowego kolapsu lat 2008-2009 w postaci aprecjacji franka, „inteligencie” ? Odwołaj się do konkretnych analogii na podstawie, których można było przewidzieć, że to frank będzie zwycięzcą tamtego kryzysu.
        Banki nie miały ogromnych zysków dzięki kredytom frankowym. Marże na nich miały takie same jak na kredytach złotówkowych. I nie były to żadne zyski nadmuchane, bo spłacalność kredytów frankowych jest znacznie lepsza niż kredytów złotówkowych.
        Lubię
  19. Bardzo ciekawy opis:) ….chociaż opisane fakty nie zdziwiły mnie w zupełności – nie od dziś wiadomo że media kształtują obraz sytuacji.
    Co do samych kredytów „frankowych” – sądzę że zdecydowana większość niechętnych pomocy „frankowiczom” po prostu nie chce najzwyczajniej w świecie ponosić kosztów tejże ewentualnej pomocy , a jakaś forma „dofinansowania” z budżetu (jakakolwiek) byłaby przecież dopłatą z kieszeni każdego „niefrankowicza”. Rozwiązaniem byłoby zmuszenie banków do tego by wyjęły z kieszeni portfele…..ale to jest po prostu nierealne….i skończy się dopłatami z budżetu – w końcu nie takie „wałki” skarb państwa finansował:)
    Czy banki wiedziały i grały na zwyżkę franka – moim zdaniem to jest oczywiste ,,,,a zwyżka dawała się przewidzieć z bardzo prostej chociażby przyczyny – pieniądz jest tak samo „towarem” kupowanym i sprzedawanym – jeśli jest dużo chętnych do kupna danej rzeczy – cena rośnie; nie wiedziałem tylko kiedy to nastąpi i że tak szybko – szkoda że nie zagrałem na forexie:) . Oczywiście analogia jest dosyć „uproszczona” bo przecież jest producent towaru …czyli u nas NBP ( wystarczy włączyć drukarki) . Poza tym pokusa by zwiększyć akcję kredytową była zbyt duża by zaprzepaścić taką okazję do zarobku – (no bo cóż ma zrobić bank z tą ogromną ilością gotówki za którą kiedyś trzeba było zapłacić całkiem spore oprocentowanie )
    Nie chcę być odebrany jako kolejny mądrala po fakcie – sam również miałem wątpliwości gdy brat zapytał mnie jako bankowca z 15-letnim stażem jaki ma wziąć kredyt – ale wtedy już coś mi po prostu w tym wszystkim nie pasowało.
    To wszystko było takie „piękne”, „proklientowskie” , niskie marże, duża zdolność kredytowa – no po prostu nagle wszystkim banki chciały zrobić dobrze ..chociaż od zarania bankowości jedynymi którym one dobrze zrobić chciały były one same:) Tak więc doradziłem PLN….i przez rok słyszałem wyrzuty że na imprezach wszyscy się z mojego brata podśmiewują że w rodzinie ma bankowca a za kredyt przepłaca. Po mniej więcej półtorej roku jakoś wszyscy zamilkli:/ , a obecnie kredyt już spłacony:) – co do „podśmiewywaczy – szczerze wątpię by drgnął kapitał.
    Inne wątpliwości w tamtym czasie – to „mechanika” działania (nie tylko) banku – zawsze najmocniej promowany jest produkt który daje największy zysk i temu podporządkowane są wszystkie systemy sprzedażowe. Naiwnością jest sądzić że w bankach są ludzie skażeni „uczciwością kupiecką” – w bankach są tylko plany sprzedażowe i groźba wywalenia na pysk. A w tamtych latach bezrobocie raczej nie malało
    A już teksty o „zaufniu” , o „fachowcach”(tych już dawno pozwalniano bo za drodzy byli i charakteryzowali się myśleniem – czyli cechą szczególnie szkodliwą w korpo) , o „misji” – po prostu już mnie nawet nie rozczulają. Więc bankowiec (nawet jeśli prywatnie miał inne zdanie) wychwalał kredyty walutowe pod niebiosa . System został zorganizowany perfekcyjnie – nie było możliwości by ludzie w te pułapki nie powpadali Nawet jeśli część bankowców wyrażała swoje wątpliwości – szybko stykali się z rzeczywistością – sprzedajesz – pracujesz, nie sprzedajesz – zmieniasz branżę.
    Podstawowym problemem w naszym społeczeństwie jest BRAK EDUKACJI EKONOMICZNEJ …no ale kto miałby mieć interes w tym by o to zadbać ? Państwo ?- żeby społeczeństwo zdało sobie sprawę z poziomu naszego zadłużenia i ile pokoleń jeszcze będzie to spłacać, żeby dotarło że podatki mamy jak w Szwecji …a socjal jak w Afryce ? Jakieś instytucje , organizacje , kościoły ???? Może banki ???:) żeby kredytobiorca potrafił obliczyć RRSO (ciekawe ilu Polaków wie co to jest i o czym mówi)? NIKT nie ma interesu w tym by owieczka się dowiedziała jak jest golona do gołej skóry.
    Zawsze z lekkim rozbawieniem i politowaniem patrzyłem na miny ludzi którzy mieli zaciągnięte kredyty na kilkadziesiąt lat a którym zawsze zadawałem jedno pytanie „a wiesz jak liczone są odsetki od tego kredytu?” – nie zdarzyło się by KTOKOLWIEK wiedział; zakładasz sobie i swojej rodzinie na wiele lat pętlę zadłużenia na szyję i nie potrafisz obliczyć odsetek ???. Taka kombinacja niewiedzy ekonomicznej + zaufanie do banku że mnie nie oszuka – to stworzyło tę bombę która w końcu wybuchła.
    Lubię
    • Dziękuję za bardzo ciekway wpis. Sprawdziłam na wikipedii, co to jest RRSO, ale ten wzór mnie powalił. Ja myślę, że wobec faktu, że ogół klientów nie posiada wiedzy ekonomicznej, tym większa powinna być odpowiedzialnośc banków za oferty. A jeżeli nie są odpowiedzialni, to trzeba wymagac od polityków i rządu, aby banki przywołały do porządku. Może to idealistyczne, ale nic innego nam, obywatelom, nie pozostaje. Co do kosztów przewalutowania dla Skarbu Państwa to myślę, że mogą być zerowe. Zwrot na kapitale banków w Polsce jest dwa razy większy od zwrotu w krajach zachodnich – moga zejśc z tych zysków nawet do połowy i ciągle będzie OK, czyli tak, jak we Francji lub Niemczech. Nie musimy być przecież krajem-bonanzą dla banków.
      Lubię
  20. Czy zechciałabyś opowiedzieć, jak wyglądają rozliczenia za taką pracę? Jako moderator pewnego forum jestem ciekaw, czy usuwanie spamerskich postów zmniejsza zarobek spamerów, czy też w chwili publikacji interwencja jest nieodwołalnie „zaliczona”. Pisałaś o programie-muszli, jeśli on jest podstawą do kalkulacji wypłat to jak rozumiem późniejsze usunięcie spamu na zarobek nie wpływa. Czy Twoim zdaniem taki sposób rozliczeń jest standardem w tej „branży”?
    Lubię
    • Zliczane są zrobione wpisy. Usunięcie lub niezamieszczenie przez admina nie ma znaczenia. Czy standard? Nie pracowałem z takwieloma agencjami, więc nie mogę uogólniać. Na pewno „partyjni” trole nie pracują wg. takich rozliczeń – dostają trochę ponad „zwrot kosztów” – pracują raczej z przekonania.
      Lubię
  21. Dziękuję za ten wpis.
    Mnie to aż tak nie szokuje, bo nawet zdrowo myślący człowiek, widzi co się dzieje. Opinie o produktach, komentarze polityczne… Szczególnie w czasie kampanii prezydenckiej pod każdym artykułem aż huczało od „hejtu” na byłego już prezydenta, do tego „niezależne” dzienniki, materiały wideo, radia itd. itp. To pokazuje jak w stosunkowo prosty i szybki sposób można zdyskredytować jakąś osobę. Oczywiście sam były prezydent, jak nikt, nie był bez win, ale osobiście bardzo cenię sobie jego wyważoną i spokojną prezydenturę. Jaki będzie Duda – tego nie wiem. Nie głosowałem na niego, zresztą chyba nie było kandydata, na którego z czystym sumieniem oddałbym głos. W tym środowisku za bardzo nie ma miejsca dla ludzi uczciwych – liczy się tylko PR i machlojki pod stołem. Taki teatrzyk (polecam serial Ranczo i całkiem rozsądne wątki polityczne tam – oczywiście to tylko mały wierzchołek, ale warto obejrzeć nawet dla tego, jeżeli oczywiście kogoś to interesuje).
    Co do frankowiczów – ogólnie trudny temat. Z jednej strony, ktoś podjął ryzyko (mniej lub bardziej świadomie) i wiadomo, że ma to jakieś konsekwencje. Z drugiej – Ci ludzie cierpią. Ale powiem tak – rodzice unikali i unikają kredytów jak ognia. W razie potrzeby pożyczają od znajomych, rodziny. W banku niewielkie sumy i niezmiernie rzadko – ok. 5000 zł. W zakładzie pracy jest też możliwość wzięcia bardzo atrakcyjnej pożyczki (zdaje się do 7000 zł) przy odpowiednich wpłatach na wspólne konto przez określony okres. Potem raty są odtrącane od wynagrodzenia i z tego również często się korzysta, bo jest po prostu korzystnie. Zwie się to kasa zapomogowo-pożyczkowa (dla zainteresowanych).
    Ogólnie zawsze nastawienie rodziców do banków było mocno sceptyczne. Jak tak patrzę (jestem jeszcze stosunkowo młody) to mają rację. Dom, powoli bo powoli, własnymi siłami, często nawet ponad, praktycznie bez robotników się wybudowało. Wakacji żadnych nie było i nie ma, ale za to nie męczy myśl, że jeszcze tyle lat zostało do spłacenia, bez względu na to czy w złotówkach czy w obcej walucie. Oczywiście ta druga opcja to spore ryzyko. Staram się zrozumieć przytoczony argument o tym, że wtedy ludzie nie wiedzieli jak to działa. Może, ale trochę trudno jest mi to wyobrazić. Co do samych banków to się zgadzam i dokładnie widać, że interesuje ich tylko własny zysk. Czasami zrobią troszkę lepszą ofertę by zachęcić nowe osoby, a po roku czy dwóch oferta staje się standardowa.
    Mam nadzieję, że nie pisała Pani tego wpisu z komputera z zainstalowanym oprogramowaniem potrzebnym do pracy. W przeciwnym razie nawet użycie Tora mogło nie pomóc, bo np. były przechwytywane wpisywane znaki, właśnie przez ten specjalistyczny program.
    Cóż, życzę wszystkiego dobrego.
    Liked by 1 osoba
    • Nie wiem, co masz na myśli pisząc „z komputera z zainstalowanym oprogramowaniem potrzebnym do pracy”. Podoba mi się postawa Twoich rodziców, ale nie każdy może rozwiązać swoje problemy mieszkaniowe poprzez zbudowanie domu sposobem gospodarskim. Niechęć do kredytów i sceptycyzm do banków też nikomu na pewno nie zaszkodzą. Co do tego, czy kredytobiorcy wiedzieli o ryzyku, gdy brali kredyt i co z tego wynika: Wyobraź sobie, że kolega oferuje Ci grę polegającą na wyciągnięciu czarnej kuli z puli 30 kul ukrytych w kapeluszu (29 kul białych i jedna czarna). Stawiasz złotówkę, wygrywasz 30 złotych. Masz wrażenie, że gra jest bardzo fair. Tylko Ty nie wiesz, że kolega wrzucił 100 białych kulek do kapelusza, a nie 29. Tak mniej więcej wygląda udzielanie kredytów frankowych. Pozdrawiam.
      Lubię
      • Świetny artykuł i bardzo potrzebny. Gratuluję. Jednak najbardziej chyba podoba mi się sposób w jaki Pani rozprawia się z trolami w komentarzach. Aż miło popatrzeć:)
        Lubię
    • Pełna zgoda co do tego iż należy pomóc frankowiczą i zyski banków z ich kredytów są zdecydowanie za wysokie , jednakże widząc jak starasz się obwinić o wszystko PO oraz NBP i KNF (który nota bene stara się teraz uporządkować Skok-i) to aż nóż się otwiera w kieszeni. Twierdzenie że większość banków wiedziała o tym że frank pójdzie w górę jest wierutnym kłamstwem , ba w ogóle przewidywanie „pewnej” przyszłości w ekonomi/gospodarce to czysty idotyzm , gdyż prawie każdy ekonomista się myli w swoich założeniach a jak trafi to cóż , miał trochę szczęścia. Generalnie moje wrażenie po przeczytaniu tego artykułu jest takie iż Ty droga autorko nie przestałaś być płatnym trollem oraz nie zdradziłaś dla kogo tak naprawdę trollujesz – dla Prezesa ………….
      A i jeśli uważa Pani że banki nie są niezbędne w nowoczesnej gospodarce to tylko pokazuje jak bardzo się Pani zna na ekonomii oraz gospodarce
      Lubię
      • Nie napisałam nigdy, że „banki nie są niezbędne w nowoczesnej gospodarce”. Co do PO, od 2008 roku mamy kryzys kredytów walutowych. Od 2008 nikt nic nie zrobił. A kto mógł dużo zrobić, i to bez dużego wysiłku, ale nie zrobił? Tylko PO. SKOKi mnie nie interesują – nic o nich nie wiem. Belka i NBP – to osobna historia. Głosi, że rozwiązanie kryzysu kredytowego można i trzeba rozwiązać poprzez „negocjacje miedzy bankiem a indywidualnym klientem”. Wiedziałeś o tym? Spotkał się nawet z Komorowskim i razem tę prawdę ogłosili. Wyobrażasz sobie takie negocjajce, bo ja nie. Więcej, wiem, że są niemożliwe.
        Lubię
    • ” ale osobiście bardzo cenię sobie jego wyważoną i spokojną prezydenturę.”
      Cooo? Haha, co za brednie. Bardzo wyważona prezydentura i spokojna – w końcu chłopak, który przyszedł z krzesłem na spotkanie z BK został wsadzony do więzienia (!!!). Witamy w Korei Północnej. Nie mówiac o niewyobrażalnych szwindlach, które ujawnił Sumliński.
      Czytał Waść „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”?
      Lubię
  22. Dlaczego wprost nie napiszesz, gdzie pracowałaś i kto Ci płacił? Może dzięki temu jakiś dziennikarz przeprowadziłby śledztwo i udałoby się dotrzeć do zleceniodawców – potem mielibyśmy ich ‚na patelni’ i mógłby to być gwóźdź do trumny banksterki. Nie pomyślałaś o tym?
    Lubię
    • Bankowcom to by nie zaszkodziło, bo sterowane trolowanie nie jest karalne. Natomiast ja podpisałam zobowiazanie do zachowania tejemnicy i to ja bym była podana do sądu przez bank. Gwoździem do trumny banksterów byłby przeciek z banku dotyczący analizy opłacalności kredytów walutowych z lat 2005-2008. Pokazałyby, że banksterzy świadomie grali na wzrost kursu franka i euro. Może juz niedługo kogoś w banku ruszy sumienie, albo wkurzą aroganccy prezesi zarabialący milliony …i „przecieknie”:)
      Lubię
      • W latach 2005-2007 kurs franka spadal (min w 2007, ponizej 2PLN) w 2 pol. 2008 zaczal rosnac, wiec pisz prosze o faktach a nie o bajkach (czyzby cel byl polityczny?????). To kazdy akurat moze sprawdzic (jesli nie pamieta) w archiwum kursowym np.na money.pl .Wstyd takie brednie pisac pod publike!!! Moze i trolle sa, ale ten to juz przesadza. Czytam i nadziwic sie nie moge…. Bedzie jakis komentarz od autora wiesci?:)
        Lubię
      • no bez jaj, zatrudniali tylko jedna osobę? czy pociągną do odpowiedzialności wszystkich? albo zbiorowo? także byłych trolli bo pewnie jest jak zwykle 500% rotacja…
        Lubię
  23. Za to co banki robiły niezgodnie z prawem powinny ponieść odpowiedzialność. One, samodzielnie, nie obywatele za pośrednictwem budżetu państwa. Natomiast samo sedno sprawy czyli decyzja grupy ludzi, którzy wzięli długookresowe, wielkie względem swoich zarobków kredyty, w obcej walucie jest ich decyzją. Zasłanianie się tym, że bankowiec mówił, że frank dobrze stoi jest infantylne. Jest niemal tak godne politowania jak pozywanie restauracji za to, że na kubku zamówionej kawy nie było walącego po oczach ostrzeżenia, że jest gorąca. Jest równie dziecinne co obwinianie kasyna za to, że się przegrało, pomimo tego, że powinno się było wygrać. Jeszcze raz podkreślę – za to co banki robiły niezgodnie z prawem powinny ponieść odpowiedzialność. Ale za ryzykanckie albo wręcz idiotyczne decyzje przy podpisywaniu umowy konsument też musi ponosić odpowiedzialność.
    Liked by 1 osoba
    • Banki to nie kasyno, a kredyt mieszkaniowy to nie rzucanie sztonów na pola ruletki. „Frankowicze” nie poszli do kasyna tylko do banku po kredyt mieszkaniowy, a bank zagrał z nimi w pokera. Jeszcze raz powtarzam, 10 lat temu nie było powodów, żeby bankom nie ufać. Już mam dosyć czytania takich banałów o ich chciwości czy głupocie, że odpowiem banałem: „Teraz każdy mądry”. Odnośnie gorącej kawy, to pewnie się zdziwisz, ale nawet za to można dostać odszkodowanie. Kobieta w USA poparzyła sie wylewając na siebie kawę z McDonaldsa. Dostała 1 mln dol odszkodowania, a McDonalds od tego czasu drukuje na kubkach „Uwaga! Gorące”. Piszesz „Idiotyczne decyzje przy podpisywaniu umowy” – czyli te umowy są idiotyczne. Preparowanie z pomocą adwokatów takich „idiotycznych” umów i podsumowanie ich klientom po to, by ich oszukać, nie powinno być tolerowane przez prawo i sądy. Ale nasze prawo nie nadąża za życiem, zmianami i nowymi sytuacjami. To nie jest prawo precedensowe, gdzie sędzia wymierza sprawiedliwość na podstawie historycznych wyroków, a jak takie nie mają zastosowania, to według swojego sumienia. W Polsce sądy dozują paragrafy. Jak nie ma paragrafu, to nie ma sprawy. A te paragrafy pochodzą z lat 60-tych i 70-tych. Na przykład, BTE wymyślono, gdy banki, sądy i wszystko było jednym aparatem państwowym (tj. za komuny), a teraz BTE stosują sobie prywatne banki, bo tych paragrafów nikt nie wietrzy i pewnie długo nie przewietrzy. No i tu dochodzimy do naszej klasy politycznej – wszystkei drogi prowadzą do Rzymu – więc idę się ochłodzić. Pozdrawiam.
      Lubię
      • Owszem: branie kredytu w walucie innej niż się zarabia to w pewnym sensie kasyno. Oczywiście tylko w pewnym sensie, bo kasyno to pełna losowość, a kursy walut można (lepiej lub gorzej) przewidywać – są jakieś podstawy do takich przewidywań. Niemniej dla potrzeb rozmowy można przyjąć, że branie kredytu w walucie obcej, której kurs się zmienia jest w jakimś sensie loteryjne – dopiero teraz to odkrywacie ? Czy przy braniu kredytu nie udzielono informacji, że wysokość raty będzie zależna od notowań franka szwajcarskiego, którego kurs jest zmienny ?
        Nie, umowy nie są idiotyczne. Bo możesz zarabiać np. we frankach szwajcarskich albo możesz zakładać, że będziesz zarabiał w nich w przyszłości, a może po prostu CHCESZ ZARYZYKOWAĆ. Idiotyczne są decyzje, w których godziliście się na podjęcie ryzyka, a teraz udajecie głupków i wmawiacie wszystkim, że nie wiedzieliście o tym ryzyku.
        Lubię
      • Jęknę: O Boże!!! Poraz setny więc: Nie, fankowicze nie wiedzieli o ryzyku wzrostu kursu franka o 80 – 100%. Nawet KNF w swojej Recomendacji S w 2007 zaleciła bankom informowanie o konsekwencjach zmiany kursu o 20%.Tylko 20%. Kapuje? Więc, stosując Twoje słownictwo, wyobraź sobie, że startujesz w loterii, w której wiesz, że możesz stracic 20% max, a tracisz niespodziewanie 80-100%. Szok. Kapujesz? No.
        Lubię
      • Jeśli uważasz, że 10 lat temu nie było powodów, żeby nie wierzyć bankom, to polecam lekturę książki „Wojna o pieniądz, czyli prawdziwe przyczyny kryzysów finansowych”, która wyszła 9 lat temu, a opisuje historie bankowości od 200 lat wstecz do teraz.
        Lubię
      • Przepraszam, ale ksiązka, która wyszła w 2006 roku nie może być żródłem wiedzy dla ludzi10 lat temu, czyli w 2005 roku. Ale rozumiem intencje – była dostępne w 2006 i 2007 i w 2008, gdy sprzedawano kredyty walutowe. Tym niemniej, taką książkę, to raczej przeczytaliby bankowcy, nawet powinni, aniżeli ich klienci. Remontuję teraz dach, ale nie mam zamiaru czytać książki pod tytułem „Konstrukcje dachowe i przyczyny przeciekania od Rzymu do Brukseli”, czy podobnej. Potwierdzasz to, co napisałam – była nierównowaga informacyjna, bankowcy wiedzieli, lub mogli wiedzieć o ryzyku, gdyby byli fachowcami. Klienci nie wiedzieli.
        Lubię
      • Zgadzam się z wieloma punktami tego artykułu, i generalnie bardzo dobrze że ktoś o tym pisze. Nie mniej, nie można winić też i tego, że czasem ktoś jednak moze się z którymiś zdaniami nei godzić, bo wszak właśnie cały artykuł na to uwrażliwia – na to by myśleć samodzielnie, a nie poddawać się ślepo zasugerowanym przez nie-wiadomo-kogo opinom z netu. Pozowlę sobie na całkiem poważny żarcik – po przeczytaniu Pani artykułu, i wzięciu go sobie głęboko do serca, pownienem odrzucić każdy zawarty w nim argument, podejrzewając, że jest napisany przez trolla, którego zadaniem było, przyznanie się do bycia trollem u konkurencji… W tak na głowie postawionym świecie jaki mamy nie można bez mrugnięcia okiem odrzucić konceptu, ze trolli zatrudniają i kredytodwacy i kredytopbiorny, a my – niewinni komentatorzy (albo i inne trolle, bo nie mam narzędzia, którym mógłbym dowieść ze sam nie ejstem jednym z nich) trafiliśmy nieświadomie na pole wielkiej bitwy. To tyle tytułem zartu, a poważnie – dwie sprawy.
        1) Nie podoba mi się przykład z kubkiem kawy w McDonaldzie. Tzn. podoba mi się, słysząłe już o tym wcześniej, i uwielbiam go do pośmiania się. Ale użyty tutaj, jest canjmniej niesmaczny jak sama kawa. Można by pomyśleć, że pochwalamy tego typu zgodę na kretynienie populacji. Jeśli człowiek ukończył szkołę, college (a czasem nawet i studia) dożył do dorosłości a nadal nie wie jakie marteriałuy codziennego użytku są przewodnikami ciepła a jakie iolatorami, to jest kosmar oświatowy i wychowawczy w jednym. Już nawet boję się pomyśleć, że mogło być jeszcze gorzej, ze ktoś zamawiajac kawę, nie wiedział, że jest to napój podawany na gorąco… dorosły człowiek. Okej, robimy facepalm, machamy ręką, rozweramy szczenę, czy co tam kogo rusza, i idziemy załamani dalej,a le na Boga! nie płacimy mu odszkodowań! I to że gdzieś tak się stało, nie jest żadnym argumentem na to, że to mądre postępowanie. A nawet pomijam, jak łatwo byłoby komuś się urządzić, z udawania takiego kretyna… I rzeknę, że nie jest to dla mnie aż tak bliskie podobieństwo do ludzi zaciągajacych kredyty (czy raczej pani sięgajac do tego przykłądu nie zbliża się zbyt do zrówniania), bo tu po prostu potrzeba nieco więcej inteligencji, niż wiedza o tym czy kubek styropianowy się nagrzewa czy nie. I owszem można winić polskie szkolnictwo, za brak przygotowania. Matematyka stoi nieźle, ale ekonomia w szkole to makabra… Ale tu się otwiera zaiste skomplikowany dyskurs, o tym kto odpowaida za błędy dorosłych ludzi, któe wynikają z braku wiedzy, którą powinni wynieść… no własnie skąd? bardzo z domu, czy bardziej z państwoewej szkoły? Wtedy można by pomnyśleć, ze nie ejst głupim pomysłem przerzucenie odpowiedzialnosc na państwo… no ale jeszcze lepszym jest zlikwidowanie państwowego szkolinictwa, i przyjęcie zasady, ze każdy od początku (dorosłości) do końca odpowiada sam za siebie. Jest to zaiste trudne w socjalistycznej gospdarce. W pseudo-kapitalistycznej także…
        2) i tu płynnie rpzechodzimy do punktu drugiego. Powracający i w tekście i w odpowiedziach argument, co ludzie wiedzieli a czego nie wiedzieli 10 lat temu. Nie rpzepradam, za tym argumentem w jakiejkolwiek dziedzinie, bo na ogół jest dziwnie wykorzystywany. Weźmy Powstanie Warszawskie – ciągle to samo i to samo – co oni wtedy wiedzieli a czego nie wiedzieli, a jak nei wiedzieli to czemu nie wiedzieli, skoro my teraz to widzimy i wiemy, to jak oni mogli nei wiedzieć… I z tej strony jest na potęgę ten argument z lubością przywołowany, przy czym zaiste WIEMY, że garstka ludzi miała wiedzę, i planie niedotrzymania sojuszniczych zobowiązań. Z drugiej zaś strony, kiedy przywojuemy sytuacje gdzie wiedza o czymś byłą wręcz powszechna, ale nie ogłaszana światu oficjalnie, o to wtedy ci sami lubią bronić, tych co nie mogli przecież wiedzieć, i tu najlepszym przykładem są wszyscy sprzedawczycy z okresu stalinowskiego, którzy do dziś się tłumaczą, że oni nie wiedzieli co tak naprawdę Armia Czerwona i NKWD z UB wyczyniało Polakom. Tylko jak się okazuje, jednak większosć ludzi wiedziała i o Katyniu, i o katowniach, i rozstrzelaniach, itd. prości ludzie,wiewidzieli, a jacyś tam jaśnie artyści nie wiedzieli. I jak słuszę/czytam o kredytach, to przynajmniej nie o zbrodnaich tu mowa, ale historia ta sama mi się zdaje. jak to możlwie że ktoś 10 lat temu nie wiedział o ryzyku frakowych kredytów, jak moja poczciwaz Matka brałą takowy kredyt lat 20 temu, i weidziała o ryzyku, ale postawiła swe oszczędnosci na szali tego ryzyka. Dlaczego to zrobiła? To proste ale i zabójcze dla argumentów nie-wiedzących. Moja Matka jest wykształconym pedagogiem, ale nic o bankowości nie wie, po prostu orientuje się tyle co przeciętny człowiek. I te 20 lat temu wiedziała jak „wszyscy”, że kredyt w złotówkach w polskim banku to równie ryzykowne przedsięwzięcie, bo wiadomo kto te banki posiadł, kto uwłaszczył, i jeszcze każdy pamiętał jak 5 lat wczesniej ludzie potracili oszczędności całego życia w tych właśnie polskich bankach. Nikt nie ufał bankom, nikt nie wytrzaskiwał sobie z Bóg wie kąd, przekonania że bankom można ufać, i temu do czego w tych bankach rpzekonują. Ludzie żyli w przeświadczeniu, że pochrzanione jest tu wszystko równo, i ponieważ nie ma innych laternatyw, to trzeba ryzykować. Ale też i nikt wtedy nie miał konceptu, że ryzykujmy, a jak się nie uda, to wydępbimy z budżetu te kasę. może po prostu większa byłą świadomosć, zę to jest jedno i to samo towarzystwo? Moze teraz się towarzycho pozmieniało, albo jakoś się im to opłaca, by te trasdery dokonywać i tyle. Ale kto choć trochę orientował się w polityce i historii najnowszej nie miał zadnych złudzeń co to braku ryzyka w jakimkolwiek kontacie z bankami zarówno 10 alt, temu 20, i 25 lat temu. Te 25 lat temu było własnie najgorzej, bo wtedy to nie była kwestia wyłącznie kredytów – wtedy zxdematerializowały się ludziom na kontach oszczędności. nie kredyty im narosły, tylko rozumienie – lokaty mieli oszczędnościowe na określone kwoty, i jednego dnia je mieli, a drugiego wszystkie się wyzerowały. Moja Mama nauczycielka – dla niej osobiście to było dużo, ale uśredniajac bez szaleństw. le się wyzerowało. Dla mnie w ogóle luz (miałem wtedy 12 lat nawet nie poczułem ukłucia zalu), ale z perspektywy czasu żal, ze miałęm lokatę od chrzestnej na I komunię, za 6 alt miała być wypłacona w kwocie pozwoającej kupić mały samochód osobowych, a tu bach – jedna noc, i zostało parę złowy na lody. Ale moja mama znała rodziny które straciły tej nocy ogromne oszczędnosći. Paru gości popełniło samobójstwo. Nie pochwalam, ale pokazuję że byłą to skala popychająca do ludzi w czarną rozpacz. Więc jak ktoś mi mówi, że 15 lat po tych wydarzeniach (a w międzyczasie jeszcze ze dwa razy były takie mneijszej skali ale też doktliwe przekręty bankowe na skalę całęgo kraju), nie wiedział jak wielkie moze być ryzyko brania kredytu w Polsce (jakiegokolwiek a co dopiero w obecj walucie), to znaczy dla mnie nie tylko to że młody być musiał, i w państwowej szkole o ekonomii w naszym rakju się nie wiele dowiedział. No bo do podobnej szkoły chodziłem i też się nie dowiedziałem. Ale 10 lat temu miałem 27 lat, i doskonale wiedziałem, by nie ładować się w zadne kredyty bankowe. I to zarówno od strony nieufności do banków, jak i nieufnosci do słabego rynku pracy, Kto mógł 10 late temu nie wiedzieć? ktoś kto nie interesował się polityką („bo polityką interesują się tylko nudziarze, albo politycy”), oraz historią najnowszą („bo historią się interesują tylko nudziarze i historycy”). Suiper, jestem widać nudziarzem (bo ani politykiem, ani historykiem), ale bez topora bankowego wiszącego nad moim karkiem.
        Lubię
      • Panie Jędrku, zainspirował Pan we mnie zamyślenie filozoficzne. Pan jakby chciał zrobić zrobić ekstrapolację: przeprowadzić koncepcyjną linię przez najazd niemiecko-rozyjski w 1939 roku, wywóz Polaków na Syberię, rzeż Wołyńską, Katyń, Powstanie Warszawskie, powojenne działania NKWD i SB, kryzys finansowy i przekręty początku transformacji, i konsekwentnie polegać i budować na tym doświadczeniu i i na tej pamięci. Obawiam się, żę jedyne do czego człowiek z taką historyczną pamięcią doszedł to bezdenne poczucie beznadzieji i rozpaczy.A człowiek potrafi się odrodzić jak feniks z popiołów: wejście do Nato, wejście do Unii, politycy mówią o korzyściach z tego, o funduszch integracyjnych, o szybkim przyjęciu EURO i przyszłym dobrobycie w kraju,wchodzą achodnie, a więc cudne, korporacje, w tym banki, ze swoim bogactwem i wieloletnia reputacją, i z chwytliwymi reklamami. Widzi się zmiany, które wydają się grzebać złą przeszłość na zawsze. Jak tu się nie dać ponieść optymizmowi, pewnością pięknego jutra, jak tu nie zaufać tym apostołow tych pięknych przemian. I bęc.:)
        Lubię
      • Późno bo późno ale dopiszę, dla tych co coś z tego zrozumieją, może im te kilka dodatkowych zdań uświadomi w jakiej Polsce żyjemy. Po pierwsze polskie prawo nie jest Polskie, ale przejęte czy raczej narzucone przez ZSRR, to prawo które służy władzy „dajcie człowieka, a znajdę na niego paragraf”. W krajach zachodnich, jak piszesz prawo jest oparte o prawo precedensu wywodzące się od prawa rzymskiego. Kto poznał łacinę lepiej rozumie i prawo i zachodnie europejskie języki. Dodatkowo sposób jego stanowienia egzekwowania tego prawa jest oparty na innych standardach niż w krajach byłej komuny. I masz oczywiście rację, co do klasy politycznej, w której przeplata się historia i wpływy polityczne niezwiązane z dobrem Polski. Polityka banków polega wyłącznie na maksymalizacji zysku wszystkimi dostępnymi metodami, wszystkimi, włącznie z wpływaniem na stanowienie prawa w danym kraju tak by stało się narzędziem do maksymalizacji zysków. To samo dotyczy wpływu na władzę sądowniczą i media. Polak żyje niczym w matrixie karmiony papką multimedialną na przemian z gotową interpretacją faktów, zagoniony przez pracodawcę do maksymalnego wysiłku. Nie ma czasu na zastanowienie, refleksję. Otrzymuje gotowe jedzenie z Maca i gotowe wiadomości, tak by nie interpretował nic po swojemu. W kanapce rybnej MacDonalds nie ma ryby, tak samo w wiadomościach nie dowiesz się kto i dlaczego. To raczej oczywiste, że nie tłumaczy się wykorzystywanemu, że jest wykorzystywany i w jaki sposób. Większości to nie przeszkadza bo mają co jeść. Nie będę się rozpisywał w szczegółach ponieważ musiał bym napisać książkę, a każde z wymienionych zagadnień to materiał na kolejną książkę. Od 8-u lat rządzi PO i zdążyło Polaków podzielić, a Polskę zadłużyć na następne pokolenia, tylko na konsumpcję, bez budowy potencjału gospodarczego (przemysłu). Udało się doprowadzić do braku solidarności rodaków, do walki o kasę. To kasa stanie się jedynym bogiem w jakiego zaczną wierzyć następne pokolenia, jeśli nie spróbują zrozumieć otaczającego je świata własnymi oczami. Polska jako kraj rolniczy jest bardzo bogata, a gdyby była silna może stanowić przeszkodę w realizacji celów zarówno Europy jak Rosji.
        Lubię
  24. No i jeszcze jedno.
    – Bierz kredyt na ktory Cie stac
    Mój przykład: kredyt 250 000 PLN w CHF 100000 tak około. Na trzydziesci lat. Rata kredytu z odsetk. ok 800 PLN. Zarobki moje i zony razem ok 6000 PLN miesięcznie. W momencie jak go bralismy nie mielismy dzieci. Po ok 2 latach kryzys wybucha. Czaimy się bo może spadnie. Nie spada. Przyzwyczajamy się i dalej spłacamy. Jednak dochodzimy do roku 2015 gdzie kolejny skok tej super pewnej stabilnej waluty daje do zrozumienia że ta waluta jest w rzeczywistości tak niepewna jak wszystko inne co na giełdzie. Nie licze już na spadek chociaż jeszcze do niedawna miałem na to nadzieję. Nie chciałem nadpłacać bo to przykre ładowąć swoje życiowe oszczędności w umoczony interes no ale teraz mamy parcie na to żeby się pozbyć tego za wszelką cenę. Wiem że jesteśmy w dobrej sytuacji bo generalnie mam dobre zarobki ale każdy może sobie wyobrazić że te pieniążki można było zamiast umaczać w czarnej dziórze np. zainwestować w szkołę dla dzieci albo w szkołe dla siebie albo pomóc rodzicom w czymkolwiek by można było albo … tysiące rzeczy które można kreatywnie robić z energią która niestety została w dużej mierze pożarta przez fatalny kredyt. Sprzedać mieszkanie i zamieszkać tam gdzie akurat pracowaliśmy – no bo w międzyczasie nasze losy trochę się potoczyły inaczej niż myśleliśmy – to też było coś co było trudne do wykonania z kulą zadłużonego mieszkania.
    Więc wracając do tego czy stać. Stać. Ale ja nie grałem na giełdzie. Brałem to co było tanie i dobre i jak mówili eksperci – pewne. Jak mi ktoś powie że bla bla bla coś tam że trzeba było to albo tamto to to jest wszystko efekt pewności wstecznej https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_pewno%C5%9Bci_wstecznej. Jak Ci nawet obecnie specjalista z doradztwa finansowego mówi o jakichś inwestycjach, fundusze emerytalne, jakieś paipery oszczędnościowe itp to czemu masz nie wierzyć człowiekowi którego firmuje światowa instytucja z tysiącami ludzi na calym świecie która sprzedaje usługi finansowe na całym świecie to czemu mają się nie znać. Czemu bank ma mnie wprowadzić w pułapkę? Wtedy przez myśl mi nie przeszło że takie coś może mieć miejsce.
    Teraz po kryzysie finansowym albo raczej w trakcie kryzysu, gdzie każdy nawet ten co nie wział kredytu hipotecznego już się zdążył trochę nasłuchać, teraz ludzie generalnie są mądrzejsi. Teraz nikt by czegoś takiego nie zrobił, no albo przynajmniej ludzi którzy to robia jest odpowiednio mniej (mam nadzieję). Teraz. … Ale wtedy nikt o tym nie myślał bo coś takiego jak kryzys nie istniało. Nie taki kryzys. To też było zniekształcenie ale nadmiernego optymizmu: https://en.wikipedia.org/wiki/Optimism_bias
    To nie jest i nie była kwestia czy stać mnie na kredyt. To była kwestia tego że kredyt nie był bezpieczny. Nie miał zabezpieczenia przed totalnym zniszczeniem. A tego nie wiedziałem.
    Ja go spłacę chociaż narzekam na zmarnowane środki. Bo jak uda się w przyszłym roku spłacić (a jak to mówią nie mów hop :)) to ta cała „przygoda” albo raczej nauka kosztowała mnie i moją rodzinę ok 300 000 PLN nie licząc kupionego miekszania. Tyle kasiory pójdzie jako zysk kogoś. Czyli przez 10 lat ja i moja żona wyłozyliśmy ok 300 000PLN dodatkowo do wartości mieszkania… w błoto. Co mozna zrobić z 300 000PLN? … Taaaa
    A moja sytuacja jest stosunkowo kolorowa, prawda?
    Lubię
    • W Polsce pokutuje przekonanie, że wszelkie doradztwo finansowe powinno być za DARMO!!! Około 2007 roku pewien pośrednik finansowy wprowadził opłaty za „doradztwo” przy wyborze kredytu. Oczywiście opłata długo nie przetrwała bo lud żądał darmowego doradztwa. Sprzedaję się więc produkty z najwyższą prowizją i z żadnym doradztwem nie ma to nic wspólnego.
      Tymczasem doradztwo inwestycyjne jest silnie reglamentowane przez III RP (licencja) i kosztuje sporo. Trudno sobie wyobrazić by ktoś, kto zainwestował czas i pieniądze w zdobycie licencji udzielał darmowych porad.
      Przerażające jest również to, że o zaciągnięciu kredytu, w znakomitej większości przypadków, decyduje tylko najniższa rata. Nikt nie zwraca uwagi ile za ten kredyt będzie musiał zapłacić przez cały okres kredytowania. Dodajmy jeszcze, że w Polsce nie istnieją praktycznie kredyty (chodzi mi głownie o hipoteczne) ze stałą stopą procentową w okresie kredytowania.
      Lubię
  25. A ja z dużym zaciekawieniem sobie to czytam odnajdując w tekście sporo merytorycznych wartości i zaczynam spoglądać na ten tekst jak przez firankę na ulicę. Bo (tłumaczę :D) patrząc na okno od strony firanki widać… firankę. I trzeba się nieco postarać aby zobaczyć co jest za nią i dalej za oknem. I tak się zastanawiam czy w całej tej dyskusji, gdzie każdy z uczestników jest w jakimś stopniu zaangażowany nie ma czegoś za firanką. I przyznam szczerze, że zastanawiam się jak mógłby być dumny z siebie troll – nie bankowy lecz polityczny całkiem skutecznie oczerniając po imieniu (pewnie słusznie) jedną partię sugerując, że inna (już nie po imieniu) jest tą, która chce dla ludzi dobrze. W przeciwieństwie do tej pierwszej.
    I to faktycznie było by mistrzostwo trollowania politycznego, bo jest tekst i temat na czasie. Są zaangażowani rozmówcy, jest wspólna zgoda z hejtem na PO i taka maleńka, bardzo delikatnie usnuta niteczką sugestia, że teraz to nadchodzą już ci jedyni praworządni politycy, uczciwi i w ogóle cacy.:)
    Oczywiście mogę przesadzać i za firanką może nie być niczego jak to mawiał jeden z kandydatów na prezydenta ale jeśli dalej za firankowym tematem kredytów jest jeszcze okno i za nim ulica „Wyborcza”, no to przyznam, że troll był by najwyższych lotów. W sumie za to mu płacą, nie?:) Pozdrawiam naprawdę serdecznie.
    Lubię
    • Intruz, agitka polityczna myślisz?
      Tak samo można by powiedzieć o każdej wypowiedzi afirmującej albo krytykującej działanie jakiegoś polityka. Skoro dotyczy polityka to jest polityczne… ??? No ale taka jest rzeczywistość – nasza rzeczywistość jest przniknięta polityką czy to chcemy widzieć czy nie.
      W tym i podobnych przypadkach jak autorka wyraża swoje zdanie na temat działań osób które przyczyniły się do zaistniałej sytuacji kredytobiorców to raczej trudno nie wspominać polityków bo to oni ustanawiają prawo i kształ naszej rzeczywistości ogólnie.
      Autorka nie nawołuje do głosowania na konkretną partię polityczną. Czy czegoś nie zauważyłem? A zresztą jakby nawoływała to jej sprawa. Ma do tego prawo.
      Jedank w tekscie krytkuje przede wszystkim osoby które decyzjami albo ich brakiem przyczyniły się do zła które wyrządzili innym swoim współobywatelom. To co powiedziałem: ocena moralna że to zło zostało wyrządzone jest oczywiście kwestią wiary i pryncypiów i tego jak się widzi rzeczywistość. Jak ktoś uważa że człowiek wpadający w pułapkę jest sam sobie winny no to nie traktuje czynów polityków którzy pozwalają instytucjom zakładać takie pułapki jako złych. Przecież pułapka była opisana i każdy głupi powinien wiedzieć że pod tymi liścmi i tortem była dziora z kolcami, nie?
      Tak jak autorka powiedziała: możliwość wzięcia zobowiązania które może zrujnować nie tylko delikwenta ale jego rodzinę a nawet jego spakobierców jest niemorlane. NIEMORALNE! Sama możliwość tego że można zrobić z całej rodziny niewolników jest chore. Przecież chyba nie trudno sobie wyobrazić że przy cenie 10 PLN za 1 CHF nawet niewielkie kredyty zaciągnięte po 2 czy 2.5PLN za CHF zamieniają się w konkretne obciążenia. A czy 10 PLN jest granicą? To jest właśnie to. Najpewniejsza waluta na całym świecie! Też trzeba o tym pamiętać. To nie jakaś drachma czy inna egzotyczna waluta drukowana w dżungli.
      Lubię
  26. Dziękuję za ten artykuł. Jeżeli najstabilniejsza waluta świata CHF nie podskoczy w wyniku kolejnego „nieprzewidzianego” przez kogoś tąpnięcia w najbliższym czasie… na co może nie powinienem liczyć, to ja i moja rodzina mamy szansę pozbyć się tego gówna w ciągu roku. Oczywiście pracuję za granicą:). Szkoda tylko że w ciągu tych 10 lat przez które spłacamy moglibyśmy mieć go już spłaconego teraz gdyby nie ta dziwna niestabilność tej najstabilniejszej waluty na świecie. Szkoda też jak pomyśleć, że spłacając spłacimy mieszkanie za które po obecnej cenie CHF moglibyśmy kupić dom. Smutno mi że wielu ludzi nie odczuwa współczucia tylko zawiść, złość i jakiegoś rodzaju lęk, że gdy jednym się pomoże, co im się nie powiodło, chociażby właśnie z ignorancji i naiwności, to tak jakby ta pomoc chociażby była tylko współczuciem to jakby to była strata i krzywda dla tych którzy tej straty nie poniesli, byli mądrzejsi czy ostrożniejsi. Tak. Byliście. Czy jednak z taką samą złością, lękiem i pogardą traktujecie dzieci które zrobią coś głupiego? Czy chcielibyście żeby Wasze dzieci długo i dotkliwie cierpiały z powodu swojego naiwnego wyboru? Jedni z nas są mądrzejsi w jednych drudzy w innych sprawach. Nie jesteśmy jednak mistrzami we wszystkich dziedzinach które zycie nam podsyła. Popełniamy błedy i pomagamy ludziom których kochamy… a czasem nawet tym których nie kochamy albo są nam obojętni…nie popełniać tych samch błędów. Teraz wielu z nas jest dużo mądrzejsza po doświadczeniu. Ta mądrość bardzo dużo kosztowała i będzie jeszcze kosztować. Dziękuję Ci Trolu za ten tekst bo informacja to jest jedna z tych rzeczy które jak światełko w ciemności daje przynajmniej na początek zrozumienie sytuacji. Wiedza ochrania ignorancja naraża…. Mądrość też rodzi się w cierpieniach. … I ciągle jest mi przykro że tak wielu nie rozumie, nie czuje, że czasem nie można pomóc ale zawsze mozna starać się zrozumieć i współczuć. To akurat aż tak dużo nie kosztuje. Powodzenia!
    Lubię
    • Napisałeś: „Teraz wielu z nas jest dużo mądrzejsza po doświadczeniu.”, „Mądrość też rodzi się w cierpieniach.” Całkowita racja. Teraz się więcej pisze o kredytach frankowych i przynajmniej posiadacze tych kredytów wiedzą na czym polegał ich błąd a na czym oszustwo banków. Mój partner napisał niedawno pismo do banku z propozycją rozwiązania ugodowego (bo tak zalecił KNF) w którym, m.in. stwierdził, że bank 10 lat temu oszukał go i wykorzystał jego naiwne zaufanie do instytucji bankowych. I ten zarzut w pełni uzasadnił na podstawie wiedzy, którą TERAZ posiada. Wyobraż sobie, że jakiś bankster odpowiedział mu, że to uzasadnienie w jego liście dowodzi, że mój partner wie bardzo dużo o kredytach walutowych i ryzykach z nim związanych, więc nie może twierdzić, że był naiwną niedoinformowaną ofiarą banku. Tylko, że tą ofiarą banku został 10 lat wcześniej, a list napisał 6 tygodni temu! Tak się to banksterstwo wije! Dlatego jak słyszę KNF i innych zachęcajacych do podejmowania ugodowych negocjacji z banksterami to mi zęby zgrzytają. Równie dobrze można negocjować z Państwem Islamskim.
      Lubię
  27. Twój tekst po prostu MIAŻDŻY.
    Czytałem go z mocno ambiwalentnymi uczuciami: przyjemnością (za styl i logikę wykładu) i ze zwyczajną, ludzką zgrozą…
    Polska po (nie)rządami zdrajców typu Balcerowicz i pseudo-lewicy zeszła na psy.
    Nie wiem, czy mam się cieszyć, że wyjechałem z tego państwa. Polska jako kraj może być, ale jako państwo – to dno i wodorosty…
    Nie jest łatwo na emigracji, ale czytając te wszystkie ekonomiczne horrory pocieszam się, że NIGDY nie brałem żadnego kredytu – ani na mieszkanie, ani na samochód (no, jeden raz, na lodówkę…)
    Może kiedyś lud się wzburzy, wyjdzie na ulice i zacznie wieszać na latarniach banksterów, potem pasożytów z Wiejskiej, tych z izb komorniczych i tych z Episkopatu..?
    Lubię
    • Styl i logika wykladu nie potwierdzaja byciem „trollem”. Wg mnie to oszustwo. Pani dosc mocno zna zasady i nikt tak ppdchodzacy do tematu (chodzi o wiedze) mentalnie nie zgodzilby sie na taka prace. Jak dla mnie to na maksa prowokaxja. Zbyt pieknie napisane, z wlasciwanstylistyka. Czytajac komentarze pod attykulami onet/interia jakos brakuje podobnej elkowencji. Jedyny taki przypadek? Watpie, jalos nie wierze. Bardziej mi pasuje na wspomniana prowokacje. Jakos nie wierze w przewidywania 7 letnie co do kursu PLN i ruchow Banku Szwajcarii.. Sorry za ignorancje-nie wierze!! Powodzenia tym wiernym wypowiedzim Pani Troll:)
      Lubię
  28. Smutne to, kiedy autorka bloga nazywa te odrobine wiedzy ekonomicznej, ktorej, jak sama twierdzi, nie do konca rozumie, „trollowaniem”. Gdyby w szkole wprowadzono podstawy ekonomii i zarzadzania ryzykiem, mniej byloby osob, ktore chcac zaoszczedzic podjely duze ryzyko, z ktorego skutkami nie potrafia sobie poradzic.
    Lubię
    • Tego się nie da nauczyć w szkole średniej – od tego są studia specjalistyczne. Ale może lekcje etyki dla bankowców by pomogły? Wtedy by poczuwali się do obowiązku uczciwie powiedzieć o ryzyku związanym z produktem, który sprzedają. Moze wogóle by nie sprzedawali produktu, tj. kredytu frankowego, posiadając wiedzę o tym, że klient musi na nim stracić.
      Lubię
      • Dwie podstawowe zasady
        1. bierz kredyt w tej walucie co zarabiasz
        2. bierz kredyt na który cie stac
        Gdyby Twoj partner trzymal sie tych prostych przyznasz zasad (smialo do nauczenia nawet w podstawowce) to problemu by nie mial (jak rowniez spora czesc narzekajacych posiadaczy kredytow, nie tylko tych w chf i nie tylko hipotecznych).
        Pozdrawiam
        Lubię
      • Niektóre rzeczy, któe są teraz banałami, kiedyś nie były takie oczywiste. W 2008 nawet premier Tusk ze swoimi super-duper doradcami twierdził, że wejdziemy do strefy EURO w 2011 roku. A teraz banałem jest, że nie wejdziemy do Euro. Tak zwane mądrości z „tylnego lusterka”
        .
        Lubię
      • Pamietam jak okolo 2006 przyszla do mnie kolezanka poradzic sie w sprawie kredytu. Akurat mialam w pamieci ile jako firma stracilismy na hedgingu gdy kontrahent wycofal sie z umowy, a roznice kursow bylo trzeba splacic. Tlumacze wiec jak krowie na rowie: kurs jest dzis taki, jutro nawet wrozka nie wie jaki bedzie, kupujesz mieszkanie nie wiedzac, ile bedziesz splacac, ja po rozwazeniu wzielam kredyt w PLN. Myslalam, ze przekonalam, ale okazalo sie, ze wziela w CHF, bo jej mniejsze raty policzyli. Pazernosc ludzka, a potem placz, ze nie wiedzieli.
        Lubię
      • Pani miała doświadczenie z hedgingien – takich było bardzo bardzo niewielu w 2006-2008, a95% kredytobiorców do dzisiaj nie wie co to jest hedging. Nie uwierzyła Panikoleżanka – uwierzyła sprzedwacy z banku. Pewnie zrobił bardziej wiarygodne wrażenie: szkolony, z ulotkami, laptopem, itp. A nie sądzi Pani, że bank proponując kredyt frankowy powinien był też zaproponować jakąś formę hedgingu, która chociaż częściowo ograniczyłaby straty kredytobiorcy z powodu wzrostu kursu franka? Bo bank sam swoje ryzyko ograniczył – jest to wartość kredytu. Straci cała pożyczoną sumę, gdy frank spadnie do zera złotego – czyli nigdy. A strata kredytobiorcy jest nieograniczona – już teraqz wyniosi dla wielu wartość całego kredytu (bo się dług podwoił wraz za zmianą kursu z 2 na 4 zł, w przybliżeniu).
        Lubię
      • „uczciwość” napisałaś piękne słowo, tyle, że obecnie niewiele ono znaczy w rozwiniętej cywilizacji. Ludzie są poddawani indoktrynacji jak carscy chłopi. Mają zrozumieć wszystkie przepisy, bo nieznajomość prawa nie chroni przed odpowiedzialnością. Media na przemian pieją z zachwytu jak jest wspaniale, za chwilę straszą że wszystko się zawali. Tak ogłupionymi ludźmi łatwo się steruje. Nie dajmy się ogłupić rządzącym , mediom itd. To grupy interesów sterują naszym krajem aby czerpać z niego zyski. Ludzie mają być jak Neo z Matrixa przypięty przewodami, do czerpania energii.
        Lubię
  29. No ale coś tam się jednak zmienia – ustawa o upadłości konsumenckiej, sam fakt że zaczynamy wiedzieć w jaki sposób rozmawiać z bankami, wiedzieć o tym że NIE SĄ po naszej stronie… to wszystko pozytywy. Polecam blog Maćka Samcika – chłop bardzo się przyczynił do wzrostu poziomu naszej wiedzy o tych instytucjach.
    Lubię
    • Robociku, zgadzałam się z Tobą dopóki nie zacząłeś chwalić Samcika. Co do Samcika to się bardzo nie zgadzamy. Ja uważam go za bankowego tituszkę. Zawsze był przeciwko jakimkolwiek ulgom dla kredytobiorców walutowych. Dopiero w ostatnim półroczu zmienił zdanie, ale nie całkiem. W ostatniej jego wypowiedzi na temat kredytów (9 lipiec) mówi o krzywdzie złotówkowców. Takiego argumentu może używać tylko chorobliwy zawiśnik, idiota, trol , albo tituszka – wybierz z tego, co pasuje do Samcika? Pisze też Samcik dosyć pozytywnie o propozycji PO. A ślepy widzi, że propozycja PO to jest wyłącznie pomoc dla banków (tak jak MdM – pomoc dla deweloperów). PO chce „pomóc” tylko tym, których nieruchomość jest zadłużona na ponad 120% swojej wartości. Jeżeli taki dłużnik przestanie spłacać to bank sporo straci. A to, że przestanie spłącać, jest szczególnie prawdopodobne, gdy dłużnik ma dwoje lub więcej dzieci – stąd te dodatkowe warunki pomocy w propozycji PO. Wcześniej czy póżniej, po następnej zwyżce kursu franka, tacy dłużnicy przestaną spłacać i Bank odzyskałby nie więcej niż 15-50 procent wartości udzielonego kredytu (W grudniu 2014 r. BZ WBK sprzedał Krukowi 450 mln zł złych kredytów mieszkaniosych za 50 mln zł, czyli średnio 9 zł kredytu za 1 zł!). A dzięki propozycji PO bank ma szansę odzyskać 140-150% udzielonego kredytu – spory zysk, żadnej straty. Co za piękny prezent dla banków od przyjaciół z PO. Pozdrawiam.
      Lubię
      • Jeśli chodzi o jakąkolwiek propozycję PO to nie mam złudzeń, że w jakikolwiek sposób wspiera ona kogokolwiek innego niż instytucje, lobbystów i banki i nie muszę się zgadzać w tej kwestii z Samcikiem żeby nie widzieć faktu, że – mimo tego – to właśnie na jego blogu wielokrotnie obnażane były przekręty i próby wyciągnięcia kasy od konsumentów, nawet gdy nikt jeszcze o tym nie pisał – tituszka czy trol srałby we własne gniazdo? Szczerze wątpię.
        Lubię
      • Żeby się uwiarygodnić to tituszka musi trochę przybrudzić swoje gniazdo. A te przeglądy nowych bankowych produktów przez Samcika, wyglądaja jak kryptoreklamy. A jego wywiady z bankowcami – prowadzi je na kolanach. Proszę o kilka przykładów ujawniania przez Samcika bankowych przekrętów.
        Lubię
  30. Karma wraca dziewczyno, do Ciebie wróciła szybciej niż się pewnie spodziewałaś. Cała kupa, którą oblepiałaś innych (no wiem, taka robota, trudno) wróciła Ci do domu na butach. Jesteś kolejną osobą, która ten schemat na mój mały, prywatny użytek potwierdza. Skurwysyństwo, pasywność, agresja, zło, chciwość, zdrada – WSZYSTKO wraca prędzej lub później. Moja misja to żyć tak by nie być ch… i z uśmiecham patrzeć co rano w odbicie w lustrze. Dziękuję za utwierdzenie w słuszności obranej idei.
    Lubię
    • No dobrze. Wiara w karmę jest OK. Miej swoją satysfakcję z tego, że wiara w karme znajduje potwierdzenie. Tylko nie przesadzaj z tym, bo wtedy mogłaby to być satysfakcja z cudzych nieszczęść (a coś mi się wydaje, że jesteś blisko do tego). To by pogwałciło Twoja karmę i spotkałaby Ciebie kara. Pozdrawiam.
      Lubię
  31. W jedności siła ale niestety, „Dziel i rządź” działa. Zostaliśmy podzieleni na kilka grup które nawzajem się zwalczają:
    1. frankowcy – mają pretensję (słuszną) do banksterów.
    2. złotówkowcy – mają pretensję do frankowców, że „chcieli być cwani a się nie udało”.
    3. bezkredytowcy – mają pretensję do frankowców i złotówkowców, że biorąc kredyty hipoteczne wywindowali ceny mieszkań.
    Trzy podzielone grupy kłócące się ze sobą. A banksterom w to graj.
    Należę do grupy trzeciej ale gdyby frankowcy i złotówkowcy wystąpili ze wspólną inicjatywą (zmiany w prawie, demonstracje, szerzenie wiedzy) aby zmienić ten niewolniczy system to się do Was dołączę.
    Lubię
    • John, jest coś, co łączy interesy frankowców i złotówkowców. Jest to ich interes w ograniczeniu zabezpieczenia kredytu do wartości nieruchomości. Tego ograniczenia nie było, gdy obie grupy tego najbardziej potrzebowały – w latach 2008-2009. Wtedy wartość kupionych na kredyt nieruchomości spadła o 40% – zadłużenie stało się znacznie wieksze od wartości spłącanej nieruchomości. Nie opłacało się więc spłacać, tylko, że polskie prawo nie dawało innego wyjścia. W cywilizowanym kraju, gdzie istnieje równowaga pomiędzy bankami, a ich klientami, klient wykonuje manewr zwany „oddaniem kluczy do banku” i umywa ręce – nieruchomość i kredyt stają się problemem banku. W Polsce, gdybyś to zrobił, to bank sprzedałby nieruchomość za grosze, i dalej, wespół z komornikami, ścigałby ciebie (i z twoich spadkobierców), aż spłacisz pozostałą część zadłużenia. Obecnie są inicjatywy ustawodawcze opozycji, aby to zmienić. Czyli obie grupy są ofiarami banków (co umożliwiał rządowy parasol ochronny nad bankami). Frankowcy są tego bardziej świadomi niż złotówkowcy. Zresztą są ofiarami w duzo większym stopniu. No proszę, niespodziewanie doszłam do wniosku, że to złotówkowcy uważają się za tych cwańszych, a nie zdają sobie sprawy z tego, że też padli ofiarą banków. Dzięki za inspirującą dyskusję.:)
      Lubię
    • Właśnie tak. Niewiele osób chce zrozumieć, że frankowiczom z MBanku chodzi przede wszystkim o podwyższanie oprocentowania kredytu przez Zarząd Bre Banku jeśli stopy szły do góry, ale obniżanie minimalne lub wcale kiedy stopy szły w dół. Było to widzimisię Zarządu, tylko dla powiększania zysku banku. Tego dotyczyły sprawy w sądzie z Mbankiem ze starymi umowami. Dodam tylko, że banki oficjalnie pocztą pantoflową rozpuszczały informacje o wzroście cen mieszkań. Jak wiadomo poczta pantoflowa dociera do zainteresowanych najszybciej. Całym szeregiem działań udało się napędzić bańkę i zrobią wszystko by nie pękła do póki się nie odkują z nawiązką.
      Lubię
    • Ciekawy temat, więc zerknęłam głębiej. Komisja Eurpejska ukarała te banki grzywną 100 mln euro (średnio na bank taka grzywna odpowiada jedenj rocznej pensji prezesa banku). Interesujące, że USA ukarało te same pięć banków za to samo przestępstwo karą o sumarycznej wartości 5 miliardów, czyli 5 000 mln, a więc karą 50 razy większą!!!. A co by zrobił polski rząd z takim bankiem? Ano spotkali by się z banksterami u Sowy i usłyszelibyśmy na nagraniu: „My, k…, puścimy wam to płazem, a wy, k…, weżmiecie do swojej rady lub zarządu paru ministrów, wice-ministrów, albo innych naszych h…., jak będą musieli spier… ze stanowisk”.Tak by było, bo tak jest. Nawiasem mówiąc, ten rynek, którym banki manipulowały miał wartość 500 mld dolarów dziennie.Nawet „ukręcenie” 0,05 procenta tego rynku daje aż 50 mln dolarów dziennie! Widać, że KE też, jak polski rząd PO, siedzi w kieszeni bankowców – kara zadana przez KE to nawet nie prztyczek w nos, to raczej prztyczek w obcas od dołu. Kiedyś konglomerat „przemysłowo-militarno-polityczny” w USA rozdmuchał i utrzymywał wojnę w Wietnamie. Teraz mamy w kraju i Europie konglomerat bankstersko-polityczny – chyba jeszcze gorszy od tamtego. Żygać się chce, jak się na to patrzy. Pozdrawiam.
      POLECAM: https://www.bankowebezprawie.pl/
      http://www.wsj.com/articles/global-banks-to-pay-5-6-billion-in-penalties-in-fx-libor-probe-1432130400
      Lubię
      • Pokrętna i niczym nieuzasadniona hipoteza ( w sumie hipotez się nie udowadnia ). Do tego rażące błędy ortograficzne. Niewiarygodne od samego początku do końca.
        Lubię
  32. ciekawa koncepcja. Zebrac wszystkie argumenty przeciwnikow interwencji panstwa w pomoc zakredytowanym w CHF, włozyc do jednego worka „naganiacze/trole” i problem z glowy. Za kazdym razem odcinamy sie od merytorycznej dyskusji i wrzucamy wygodne haslo wytrych „trol”. Nie zgadzam sie z Pani pogladami. Uwazam je za probe uzalania sie nad soba oraz usprawiedliwienia sie po fakcie.
    Była pani sama, jak sie nazywa internetowym naganiaczem, glosowala w wyborach przed druga kadencja na PO (gdzie wszystko bylo juz jasne po pierwszej kadencji) i nagle dzis budzi sie Pani i zaczyna naprawiac swiat.
    Sa ludzie ktorzy nie brali kredytow nigdy, mieszkali w wynajmowanych bo bali sie wlasnie takiego scenariusza. Sa ludzie ktorzy brali kredyty w PLN, bo bali sie ryzyka kursowego. I nagle sa ludzie ktorym wepchnieto kredyt w CHF i nad nimi ktos ma sie teraz pochylic i poglaskac po glowie.
    Nie podobami sie pomysl aby kazdego z kim sie w internecie nie zgadzam z definicji uznawac za trola, bo odcinamy sie automatycznie od duzego grona ludzi, ktorych wklad w dyskusje mogly podniesc jej poziom. Chyba ze, zamykamy sie we wlasnym swiecie poklepywaczy po plecach, ze tylko nasze argumenty sa sluszne… wtedy co innego.
    Pozdrawiam
    Lubię
    • W sprawie oszukanych kredytobiorców nie ma merytorycznej dyskusji, tylko jest merytoryczny monolog kredytobiorców i ich stowarzyszeń. Banki i ich „obóz” nie podejmują żadnej dyskusji. Banki, wykorzystując słabość instytucji państwowych i niedoświadczenie klientów, wcisnęły 750 000 ludziom spekulacyjny produkt pod płaszczykiem kreydtu hipotecznego. A to, że nie udało się bankom wcisnąć wszytkim Polakom to ani nie usprawiedliwia banków, ani tym bardziej nie czyni te 750 000 kredytobioróc winnymi. Bankom zabrakło czasu – gdyby kryzys przyszedł w 2009 roku a nie w 2008 to oszukanych byłoby dwa razy więcej.
      Lubię
      • Zgadzam się po części, jest jednostronny monolog kredytobiorców (na linii bank-kredytobiorac), ale w mojej opinii często nie jest niestety merytoryczny. Uważam osobiście że powinny zostać tu rozdzielone dwie kwestie – (1) odpowiedzialność banków za klauzule abuzywne (dla mnie nie ma tu wątpliwosci, postawa panstwa jest słaba i jest tu pole do walki) oraz (2) ogolne nazekanie na trudna sytuacje wynikajaca ze wzrostu kursu franka (tutaj niestety wg mnie winny jest wylacznie kredytobiorca – podkreslam, moja opinia).
        Wracajac do meritum, uwazam jednoczesnie ze jakas dyskusja sie toczy (na linii kredytobiorcy – pozostali z takimi badz innymi opiniami). Tutaj wg mnie jest miejsce na dyskusje. Mimo ze sam nie jestem zaangazowany (ani nie pracuje w banku, ani nie posiadam kredytu w pln czy to chf, ani nawet nie mieszkam w Polsce, wiec ewentualne sprawy budzetowe tez jakby mnie mniej interesuja). Nie mniej jednak sprawa jest ciekawa i nie podoba mi sie fakt, wrzucania wszystkich osob z odmiennymi pogladami do worka „troll”.
        Mnie osobiscie bardzo interesuje krotkie (najlepiej w zwiezlych punktach) okreslenie, czego oczekuja stowarzyszenia „zakretydowanych” we franku, badz Pani osobiście (od panstwa bądz banku). Co nalezy zrobic? Wykreslic klauzule abuzywne czy takze przewalutowac po kursie zaciagniecia, czy tez jakas inna pomoc? Jest Pani w stanie wymienic, Pani personalne oczewkiwania?
        Lubię
      • Panie M.R., to że Pan jest za granicą to mnie, szkolonemu „trolowi” nie trzeba mówić – jest Pan w bardzo małym misateczku, ale które ma ZOO, ma jedną niepolską literę w nazwie, jest tuż przy autostradzie, a nieco dalej jest granica.:) Za straty na kursie franka nie możę być odpowiedzialny tylko kredytobiorca. Kredytobiorca myślał, że „kupił” kredyt hipoteczny, a sprzedano mu spekulacyjny produkt finansowy na którym jego straty nie mają żadnego ograniczenie, bo kurs franka w stosunku do złotego nie ma ograniczenia od góry. Proszę zauważyc, że straty banku na kursie są ograniczone do wartości złotowej kredytu: maksymalna strata banku będzie wtedy, gdy kurs franka spadnie do 0 złotego. Stowarzyszeniom chodzi o to, aby ten spekulacyjny produkt zastapić tym, czego kredytobiorca chciał, czyli kredytem hipotecznem. A to oznacza, żę tzreba ten kredyt potraktować taj, jakgyb był dany w złotówkach. To oznacza też przewalutowanie po kursie w momencie jego aktywacji.
        Lubię
      • Zgadzam sie co do jednego kredyt hipoteczny powinien byc takim faktycznie a nie jedynie z nazwy – zabezpiecznieniem powinna byc tylko nieruchomosc. Uwazam ze gdyby to wprowadzic od poczatku dzisiejszy problem by nie istnial badz istnial w znikomym, duzo mniejszym stopniu niz dzis (banki duzo uwazniej szacowalyby ryzyko). Nie mniej jednak z mojego punktu widzenia przewalutowanie dzis po kursie zaciagniecia jest niedorzeczne. Po pierwsze, czy ktos sie do tego dzis przyzna czy nie, wg mnie wiekszosc osob wiedziala co bierze. Nie wierze w naiwnosc 700.000 osob. Wierze za to kalkulacje wysokosci raty i ocene sytuacji kredytu na 30 lat jedynie w tej, chwilowej perspektywie. Na tym polegalo to ryzyko.
        Biorac pod uwage „wasze” uczucie bycia oszukanym uwazam ze kwestia czasu bylaby powtorka z sytuacji gdy stopy procentowe w Polsce wzrosna (a np w Szwajcarii nie, co znowu spowodowaloby ze kredyt w chf bylby duzo bardziej oplacalny).
        A na koniec jeszcze mala dygresja. Wiekszosc osob ktore kupily mieszkanie dla siebie, jednoczesnie biorac kredyt rozsadnie (bez wzgledu na walute) mam tu na mysli sytuacje gdzie byla solidna kalkulacja budzetu, wliczajac w to mozliowsc chwilowej straty pracy, innych sytuacji losowych oraz zapewnieniu sobie poduszki finansowej, te osoby wciaz splacaja swoje raty i nie sa w nich duzo (jesli wogole) stratne w stosunku do kredytu w pln.
        Natomiast spora czesc osob (znow bez wzgledu na walute) brala kredyt na ktore nie bylo ich po prostu stac, co bylo z oczywistych wzgledow latwiejsze w chf. Tu jest sedno problemu.
        Pozdrawiam
        Lubię
  33. Artykuł ciekawy,dorzuce swoje przemyślenia.Te kredyty we frankach to nic innego jak zakamuflowana sprzedaz jednego z produktów inzynierii bankowej zwanej w żargonie bankowym złozonym instrumentem finansowym /pochodnym/ jakim jest OPCJA WALUTOWA na parze CHF/PLN i to na dlugi /long/ czas.Swego czasu niejaki balcerowicz /małe b/ sprzedawał polski system bankowy w rece zachodnich pobratymców i motywował to własnie tym ,ze nasze banki są zacofane bo nie mają w swojej ofercie nowoczesnych złożonych produktów bankowych.Po prostu nasze banki nie wiedziały jak rolowac ,dymac klientów bo cóz to za staroswiecki zarobek tylko na róznicy oprocentowania i marzy.Zachodni cwaniacy wymyślili produkty które naprawde dają prawdziwy zarobek.Na opcjach walutowych naprawdę trzeba się znać , posiadać wieeelką wiedzę a i to w większości nie pozwala graczom giełdowym wszelkiej maści /tak osoby indywidualne jak i instytucje finansowe , fundusze/ wychodzić z zyskiem a cóż dopiero zwykły Kowalski. A dlaczego? Ponieważ z banksterami nie można wygrać gdyż wszystkie atuty są w ich złodziejskich rękach. Nie ma czegoś takiego obecnie jak wolny rynek finansowy. Wszystko oni kontrolują i sterują.Kursami walut także. Prosty przykład -FED wydrukował ostatnio biliony pustego ,smieciowego dolca i jak zareagowały tzw.niezalezne rynki.Dollar się umocnił zamiast polecieć na pysk.Ostatnio drukarki uruchomił na full EBC I co?Czas by większość ludzi w koncu pojęła ,że najbogatsza kasta jaką są bankierzy stworzyła sobie w nieuczciwy sposób monopol na drukowanie specyficznego papieru. Dzięki NASZEJ PRACY i produktom tej pracy /dobra wszelakie i usługi/ ten papier staje się pieniadzem mającym wartość wytworzonych dóbr .To oczywiście w skrócie ale takie proste.Czas się budzić…… i pogonić to towarzystwo bo alternatywą dla nas jest niewolnictwo totalne.
    Lubię
  34. […] Na ciekawy wpis natrafiłem na jednym z blogów. Autorka opisuje w nim swoją pracę jaką wykonywała jakiś czas temu, a mianowicie bankowego trolla. Jej rola polegała na aktywnym uczestniczeniu w internetowych dyskusjach, na komentowaniu artykułów i dodawaniu lajków pod konkretnymi tekstami. Jakimi? Dotyczącymi bankowości. Chodziło o ochronę interesów – mówiąc dosadnie – banksterów. Za swoją pracę oczywiście pobierała wynagrodzenie. Autorka bloga opisuje, jak przebiegały szkolenia na trolla bankowego – szkolenie techniczne i ideologiczne: "Ważniejsze i bardziej rozbudowane było część szkolenia, którą nazwałabym „ideologiczną”.  W tej części pijarowiec określał „misję”, czyli kogo mamy promować, a kogo wprost przeciwnie – osłabiać. W tym przypadku, promować mieliśmy interes banków i dwóch instytucji państwowych, których zadaniem jest dopilnowanie, aby banki i ich zarządy miały się jak najlepiej. Jak coś o nich jest krytycznego na forum – klikasz “nie-lajk”, a jak coś  pozytywnego to lajkujesz i lajki pomnażasz. Grupą, którą mięliśmy osłabić, to kredytobiorcy walutowi, a przede wszystkim frankowi. Logika lajkowa jest tu odwrotna: jak coś o nich krytycznego, jak ktoś im przyłoży (ten „ktoś” to często kolega-troll z grupy albo ty sam) to lajkuj i te wielokrotnie lajki pomnażasz" – czytamy na blogu. "Bankowy trol" przytacza najważniejsze elementy swojej pracy, wyłożone podczas szkolenia. Jaka tematyka dominowała przede wszystkim i jakimi argumentami należało się posługiwać podczas internetowych dyskusji, by zleceniodawca mógł być zadowolony? Odsyłamy do całego tekstu… […]
    Lubię
  35. Coś wam się misie pomerdało z tymi kredytami. Żaden lokalny bank nie ma wiedzy odnośnie kursów, więc banki które wam udzieliły kredytów brały na siebie nie mniejsze ryzyko od was, a może nawet większe uwzględniając ówczesny trend. Jedynym graczem który sztucznie kreuje kursy jest JP Morgan i Goldman Sachs ale oni się na pewno nie dzielą wiedzą z leszczami (małymi bankami) odnośnie tego co zamierzają zrobić. Współczuję wam, ale wasze żale są próżne. Po prostu zaryzykowaliście o dużą stawkę i przegraliście. Nikt mi nie powie że przed podpisaniem umowy nie widzial nigdy wykresu walut albo akcji i nie wiedział że się to może załamać. Pewnie rysowaliście sobie kreski na wykresach zacierając ręce że w tym tempie to za kilka lat frank spadnie do zera a wy będziecie bogami. No niestety. Tez dużo przegrałem na walutach i akcjach ale nie mam pretensji do nikogo oprócz siebie. Banki w całkowicie słusznie bronią swojego stanowiska nawet takimi metodami jak to opisuje autorka. Bo dla takich instytucji najgorszy jest lincz motłochu. Sytuacja jest jak przed linczem więc nic dziwnego że się bronią w każdy możliwy sposób.
    Lubię
    • Nie mogę się zgodzic. Django: „Żaden lokalny bank nie ma wiedzy odnośnie kursów, więc banki które wam udzieliły kredytów brały na siebie nie mniejsze ryzyko od was>”. Jaki lokalny bank? One wszystkie są zagraniczne. Trend w kursie złotego był tymczasowy i eksperci musieli o tym wiedzieć (dyrektorzy i wyżsi menadżerowie nie mają kredytów frankowych). Teraz, jak poczytałam o rynkach krajów wschodzącyhc i historii kryzysów, to wiem, że ta nagła dewaluacja złotego w 2008 r. była „jak w banku”. Odnośnie ryzyka banku – bankowe ryzyko jest ograniczone do wartości kredytu, więcej nie straci. Jeżeli kurs franka w stosunku do złotówki spadnie do zera (HAHAHAHAHAHA!) to wtedy bank zrealizuje stratę maksymalną o wartości całego zadłużenie. Natomiast straty dla kredytobiorcy ograniczają chmury na niebie pod które kurs franka może poszybować. Jeżeli kurs franka pójdzie do 10 zł za franka (i tu się nie śmieją, bo to prawdopodobne w czasokresie 20 lat) to kredytobiorca spłaci do 400 – 500 % wartości zaciągniętego kredytu. To Pan nazywa równym ryzykiem?
      Lubię
      • Przestań się kompromitować! To jest wręcz żałosne! Zacznijmy od tego, że najwięcej kredytów we frankach udzielił PKO BP kontrolowany przez państwo a największy bank kontrolowany przez kapitał obcy czyli Pekao SA nie udzielał ich wcale. Zresztą banki zachodnie interesuje zysk jaki osiągają ich polskie córki w euro czy dolarach a nie w złotówkach! Nie mają żadnego interesu by złotówka była słaba bo co z tego, że w złotówkach zysk jest większy skoro w euro jest mniejszy? Po drugie jeśli mam wiedzę, że frank pójdzie w górę to zwyczajnie kupuje franki i realizuję zyski zaraz po wzroście kursu. Po jaką cholerę miałbym bawić się w jakieś kredyty walutowe i czekać z realizacją zysków jakieś 30 lat? Po trzecie ignorantko banki nie są tak głupie aby bawić się w spekulacje kursowe – wy jesteście. Banki albo pożyczały kasę od spółek matek albo zabezpieczały się swapami. Banki nic nie tracą ani nie zyskują na wahaniach kursowych. Wszelkie zyski/straty są po stronie klienta, który podpisywał odrębną od umowy kredytu klauzulę, że jest tego ŚWIADOM.
        Lubię
      • Nawzajem. PKO BP też nie udzielał kredytów frankowych, tylko przejął BPH wraz z jego dużym inwentarzem frankowym. Nie pisałam, że banki są zainteresowane niską złotówką, tylko że kalkulują, aby na niej zarobić. Na niską złotówkę gra rząd i NBP – abyśmy mieli atut taniej siły roboczj. K…. jest za gorąco, abym teraz dyskutowała z takimi kiepami jak ty. Jesteś rycerzem, a dlaczego? Bo zakuty łeb.
        Lubię
      • No ci „derektorzy” nie maja kredytów we franku bo może po prostu racjonalnie podejmowali decyzje tak jak około 36000000 pozostałych rodaków.
        No i z tymi stratami to chyba podpisując papiery wiadomo było, że tak może być – czyli, że teoretycznie kurs franka może skoczyć do nieskończoności. Wiec o co teraz ten raban?
        I co w ogóle ma do rzeczy to, że bank może stracić najwyżej to co pożyczył (co tez nie jest prawda – ale to nieistotne tutaj)? Jak taki układ nie pasował można było nie brać kredytu.
        Zresztą co to za rozumowanie, ze przez 20 lat pewnie pójdzie pod 10zl? No pewnie pójdzie bo i płaca minimalna w tym czasie wzrośnie pewnie kilka razy. No najlepiej to by było tak, żeby frank i za 30 lat był po 2 złote. Przecież takie oczekiwania są absurdalne.
        Lubię
  36. Witam. Tekst świetny. Duży talent literacki ma Autorka. Jako szczęśliwy nieposiadacz kredytu mam ambiwalentne uczucia odnośnie Franków. Po pierwsze, ewidentnie zostali nabici w butelkę przez banki. Dlatego banksterów należałoby powsadzać do wiezienia. Kredyty przewalutować po kursie początkowym (kto chce) albo oddać kluczyki do mieszkania i niech sie bank buja. Z drugiej strony, zaszokowała mnie bezmyślność jednego frankobiorcy, pewnej osobie nie chcieli dać kredytu w złotówkach ale dali w CHF, dochód ten sam a kredyt tylko w CHF? normalna osoba od razu by się połapała, że coś tu brzydko pachnie. Po trzecie: jak się podpisuje kontrakt na 20-30 lat to trzeba dziesięć razy czytać umowe, mieszkanie to nie zakup telewizora. Jeśli coś jest mętne w umowie to rezygnujemy z niej. Po czwarte ilu frankowców głosowało na obecną władzę, która podtrzymuje ten chory system?
    Lubię
    • Dziekuje za docenienie mojego talentu – wynika on niestety z potrzeby. Pełna zgoda z opinią o banksterach. Niestety wiekszość frankowiczów, a także kredytobiorców zlotówkowych, nie ma opcji „zwrócenia kluczyków”. Bansterzy często ustanawiali zabezpieczenia kredytów w sposób nie związany z wartością mieszkania lub domu. Gdyby można było, to wszystkie kluczyki byłyby już zwrócone pod koniec 2008 roku, gdy ceny mieszkań poszły w dół, a frank w górę. Ale przy zabezpieczeniu oderwanym od wartości mieszkania, po oddaniu kluczyków banksterzy mogą sprzedać nieruchomośc i ścigać kredytobiorcę, aby spłacił resztę. No, można się sądzić i jest jakaś szansa…ale i ryzyko, i nerwy. Są inicjatywy ustawodawcze, aby zabezpieczenie kredytu było tylko do wartości hipoteki, jak w całym cywilizowanym świecie. Ale nasz świat tutaj stworzyła Platforma w interesie bankersów, deweloperów, ubezpieczycieli i kolesi-aferałów. Z tej uwagi możesz wywnioskować na kogo głosują świadomi kredytobiorcy. Ale znam frankowiczów – wyjątki – co głosują jeszcze na PO, ale myślę, że takich będzie coraz mniej. To jest proces, przez który sama przeszłam uświadamiająć sobie, gdzie leży mój najżywotniejszy interes: ano tam, gdzie szansa na rozwiązanie kryzysu kredytowego jest największa. Z PO jest zerowa. Możnaby powiedziec im, parafrazujac, „KREDYTY FRANKOWE, DUNRNIE!”, ale na darmo, bo oni juz całkiem zdurnieli. PiS i Kukiz też jak nie dostarczą, to stracą nasz milion głosów – drugiej szansy nie dostaną, nie możemy sobie pozwolić na ciepliwość w czekaniu. Odnośnie dobrych rat, to teraz takie sprawy są oczywiste dla wszystkich, ale 10 lat temu nie były, a nawet wtedy jeszcze wierzyło się bankowcom, nie do wiary, prawda? Pozdrawiam.
      Lubię
      • „PiS i Kukiz też jak nie dostarczą”
        Nie dostarczą. PiS ma swój interes zupełnie gdzie indziej. Kukiz to tylko marionetka (taki troll, tylko miljart razy bardziej medialny) i za kilka miesięcy będzie miał nie większe znaczenie niż zużyta prezerwatywa.
        A do kolejnych wyborów JOW-y już długo przedtem zdążą wejść w życie. Milion głosów rozłożonych w całym kraju nie będzie znaczyć nic wobec kilkudziesięciu tysięcy rozłożonych w strategicznych okręgach i PO znów będzie mogła przejąć większość w sejmie, nawet mimo uzyskania mniejszości głosów.
        Lubię
      • Niestety takie właśnie prawo „ściganie za kredyt a nie za przedmiot kredytu, nawet ubezpieczony” jest w Polsce produkowane pod potrzeby grup interesów, które mają z tego zyski. Za wprowadzenie tych grup interesów do Polski są odpowiedzialne prawie wszystkie rządy po 89 roku. jeśli któryś się przeciwstawiał „prywatyzacji” czy „prawu bankowemu” upadał, a przywódców politycznych media przedstawiały jako chorych umysłowo czy szaleńców. Prawda jest bolesna ale prawda zawsze wyzwala. Mam nadzieję, że większość Polaków nabiera samoświadomości jak w Polsce się kręci lody, na poziomie rządu i sejmu.
        Lubię
  37. NIESTETY, KAŻDY DZIEŃ UTWIERDZA MNIE W JAK SKUR…ŁYM PAŃSTWIE ŻYJĘ…WŁADZE NIE WYBIERAMY PO TO, ABY PRACOWAŁY DLA LUDNOŚCI/POMAGAŁY OBYWATELOM, ALE PO TO, BY NAPYCHAŁY SOBIE, RODZINOM I KOLESIOM KIESZENIE W MNIEJ LUB BARDZIEJ LEGALNY SPOSÓB I TO WSZYSTKO W BIAŁYCH RĘKAWICZKACH… NIEJEDNOKROTNIE NA WŁASNEJ SKÓRZE PRZEKONAŁEM SIĘ O TYM, ŻE MÓJ KRAJ MA MNIE W DU…IE…NIE DZIWIĘ SIĘ WIĘC LUDZIOM, ŻE WYJEŻDŻAJĄ Z TEGO KRAJU ( I MŁODZI I NIESTETY TAKŻE STARSI) I TRZYMAM ZA NICH KCIUKI – OBY TU NIE MUSIELI WRACAĆ.
    A PROPOS KREDYTÓW FRANKOWYCH – PAŃSTWO CHRONI BANKI, CHOĆ MOGŁOBY NARZUCIĆ PRZEWALUTOWANIE KREDYTÓW W TAKI SPOSÓB I NA TAKICH WARUNKACH, BY NIKT NIE STRACIŁ (ANI BANK, ANI PAŃSTWO, A OBYWATEL MÓGŁ NORMALNIE ŻYĆ). NIESTETY CHOĆBY TU WIDAĆ JAK EKIPIE RZĄDZĄCEJ ZALEŻY NA TAK DUŻEJ GRUPIE OBYWATELI. NIKT NIE MYŚLI TEŻ O TYM, ŻE Z NASZEGO KRAJU TRANSFEROWANE SĄ Z TYCH KREDYTÓW DUŻE PIENIĄDZE, A PRZECIEŻ MOGŁYBY BYĆ WYDAWANE PRZEZ TĄ GRUPĘ KREDYTOBIORCÓW W POLSCE, WZMACNIAJĄC TYM SAMYM SPOŻYCIE WEWNĘTRZNE I DAJĄC ZAROBIĆ WIELU NASZYM RODZIMYM FIRMOM. NO, ALE PRZECIEŻ WIADOMO CZYJE INTERESY SĄ WAŻNIEJSZE I KOGO NALEŻY CHRONIĆ !!!!
    Liked by 1 osoba
    • Nie tylko ja zgadzam się z Panem, ale też kilka milionów wyborców, ktorych głosy w ostatnich wyborach zaskoczyły zupełnie „władców” kraju. Trafna uwaga o ogromnym popycie wewnętrznym, jaki by został wygenerowany przez ulżenie w kredytach walutowych. I jaki to miałoby dobroczynny wpływ na gospodarkę, produkcję, handel, usługi, itp. Million ludzi (liczę średnio z rodzinami) by nagle zaczęło wydawać około dwa razy wiącej. A ekonomiści jakby tego nie widzieli – interes banków zamula ich myślenie. Pozdrawiam.