Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marucha. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marucha. Pokaż wszystkie posty

piątek, 9 września 2016

Niemcy tylko potomkami Germanów, lecz również zasymilowanych Słowian



Marucha blog

„Z badań włoskich ekonomistów wynika, że przez ostatnie 600 lat te same rodziny zaliczają się do najbogatszych we Florencji – informuje pb.pl. Ekonomiści porównali dane podatkowe we Florencji z 1427 r. i 2011 r. Wynika z nich, że rodziny, które były bogate w czasach renesansu należą do bogatych także obecnie. 


Ekonomiści przekonują, że zawód i poziom dochodu przodków pozwala przewidzieć zawód i poziom dochodu współczesnych członków najstarszych florenckich rodów. Ich zdaniem, wnioski wynikające z ich badania można w całości zastosować do innych gospodarek rozwiniętych zachodniej Europy.”..(źródło)


Monika Florek-Moskal „Skąd pochodzą Polacy”…”Badania DNA Polaków nie ujawniły żadnych różnic genetycznych między ludnością chłopską i szlachecką „…”Grecy są bardziej spokrewnieni z Etiopczykami i innymi mieszkańcami Sahary niż z Włochami, Słowianami czy nawet Turkami. Węgrzy mają najwyższy wśród ludności niesemickiej udział haplotypów, czyli charakterystycznych dla danej populacji wariantów genów, typowych dla Żydów „…”Polacy różnią się między sobą mniej niż inne społeczności, wszyscy mamy podobny koktajl genów – sugerują próbki DNA, które pobrano do tej pory w różnych rejonach Polski. „…” we Włoszech, Francji i w Wielkiej Brytanii w jednym społeczeństwie żyją obok siebie grupy wręcz odmienne genetycznie – mówi dr Rafał Płoski, kierownik pracowni genetycznej Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Warszawie.


Chorwaci mają znaczny udział haplotypów charakterystycznych dla Polaków i Rosjan, ale u mieszkańców Dalmacji wykryto geny Awarów, koczowniczego ludu pochodzenia ałtajskiego, zamieszkującego teraz Dagestan. Włochy można podzielić na „genetyczne regiony”, których dzisiejsi mieszkańcy są spokrewnieni z żyjącymi w starożytności na tych terenach Etruskami, Ligurami z okolic z Genui oraz Grekami z południa Włoch. Grecy różnią się od mieszkających na północy ich kraju Macedończyków, bo prawdopodobnie pochodzą od niewolników sprowadzanych z Afryki w starożytności. Potomkami niewolników z Afryki Północnej są też niektórzy mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego, szczególnie Portugalii, gdzie sprowadzono ich najwięcej. Z kolei w północnej Portugalii większe są wpływy Berberów, rdzennej ludności północnej Afryki i Sahary.” (źródło)


Ideolog Palikota, profesor Hartman: „Musimy się przygotować na takie społeczeństwo, w którym wolność prokreacji będzie ograniczona(…)Będzie uważane za coś niemoralnego i niewłaściwego zdawać się na przypadek. W prokreacji ustali się taki etyczny standard, że powinna ona przebiegać pod kontrolą genetyczną. nie ma żadnej oczywistości na rzecz przewagi moralnej którejkolwiek strony alternatywy: z jednej strony prokreacja całkowicie dowolna i zdana na przypadek i prokreacja ograniczona i kierowana.(…) Taka eugenika prewencyjna stanie się za jakiś czas standardem. (…)To przestanie być uważane za niewłaściwe i niestosowne i będzie przybywać ludzi udoskonalonych genetycznie. Nadal jeszcze ludzi.. może w przyszłości już także istot które będą bardziej zmanipulowane genetycznie i nie będą podpadały pod gatunek człowieka.”


http://naszeblogi.pl/48653-korwin-mikke-belkocze-o-vitro-sojusz-z-lewactwem)


Bogusław Chrabota: „Wyniki porównawczych badań genetycznych, jakie przeprowadzono na pewnej populacji Niemców i Polaków. Otóż wbrew obiegowym poglądom okazało się, że mieszkańców obu brzegów Odry w sensie genetycznym prawie nic nie różni. Przeciętny genotyp mamy niemal identyczny.”….”Skąd zatem oczywiste różnice? Ano przyczyn należy szukać w procesie socjalizacyjnym, innym otoczeniu kulturowym, innej ścieżce edukacyjnej i innym języku. To te czynniki, a nie geny budują zarówno Niemców, jak i Polaków. „….ponad tysiąc lat temu na terenach późniejszej NRD silniejsi kulturowo i politycznie Germanie zaczęli wchłaniać setki tysięcy połabskich Słowian, Wieletów i Serbów Łużyckich. Tych ludów wcale nie wyrżnięto, tylko zniemczono.” ….


”Po przeciwnej stronie dzisiejszej granicy toczyły się procesy odwrotne. Słowiańscy władcy lubowali się w przenoszeniu na tereny wyludnione a to przez najazd Mongołów, a to przez dramatyczne epidemie całych niemieckich wiosek i miasteczek. Osadnictwu niemieckiemu służyło już od Henryka Brodatego prawo magdeburskie. Wołoskiemu – wołoskie, bo i Wołochów ściągano gromadnie z terenów dzisiejszej Rumunii.”…”Szkoci (a osadzono ich w Polsce w XVI i XVII wieku ponoć do stu tysięcy) poprzez zwykle udane mariaże polskich panien z wojskiem zaciężnym Zamoyskich i Radziwiłłów. Holendrów sprowadzano na Żuławy. Żydzi znaleźli się jakoś sami i mimo swojej rzekomej izolacji etnicznej często lubili mieszać krew ze swoimi słowiańskimi służącymi. Nie można też pominąć licznych przypadków przechodzenia rodzin żydowskich na katolicyzm (w samym XVIII wieku to wiele tysięcy) [Bua ha ha – admin] bądź asymilacji zeświecczonych rodzin żydowskich w polskich miastach (to już XIX i XX wiek).”…


”Intensywny przepływ genów z terenów dzisiejszych Czech zaczął się jeszcze za czasów państwa wielkomorawskiego, a nasilił w okresie, gdy Śląsk był częścią Korony świętego Wacława. Z Rusinami integrowaliśmy się niemal nieprzerwanie przez całe tysiąclecie, a szczytem było przyjęcie do polskich herbów (wraz z katolickim chrztem) licznych rodów bojarskich w XVI wieku (to stamtąd wszyscy nasi Filipowicze, Jedynowicze, Ławrynowicze etc.) Litwini zaczęli przenikać do nadwiślańskiego genotypu (pokojowo) od czasów Jagiełły.”….


Po co cały ten wywód? Ano po to, by dowieść, że polskość jest zjawiskiem czysto kulturowym, a jej klejem jest świadomy i gorący patriotyzm. Poczucie wspólnoty między mieszkańcami tej samej ziemi. Umiłowanie tradycji. Wspólnego języka. Wspólnych wartości. Religii. To skleja naród. Polaków.
Ale i Niemców. Rosjan. Anglików. Amerykanów, których naród wciąż, na naszych oczach się rodzi. Paradoksalnie świadomość tych różnych korzeni równie mocno zakorzenia nas w dorobku Europy i świata. (więcej)


Niemcy, Słowianie, Żydzi
 
„Prawdziwy” Niemiec nie istnieje. Różnice genetyczne między Bawarczykami a mieszkańcami Wschodniej Fryzji są większe niż między Niemcami a Francuzami.
Naukowcy szwajcarskiego Uniwersytetu Igenea w Zurychu zbadali 19457 próbek genetycznych, pochodzących od mieszkańców RFN płci obojga. Wnioski okazały się zaskakujące – tylko 6% niemieckich mężczyzn pochodzi od strony ojca od Germanów, za to aż 30% – od ludów Europy Wschodniej, przede wszystkim Słowian. Kobiety są bardziej germańskie – co druga Niemka miała Germanina za protoplastę. Ta różnica wynika z faktu, że mężczyźni w ciągu wieków ginęli na wojnach, a więc żyli krócej.


Analizy wykazały także, że co dziesiąty Niemiec jest żydowskiego pochodzenia. Wiceprzewodniczący Rady Żydów w Niemczech, Salomon Korn, nie był zaskoczony wynikami badań. Wyjaśniał: „Historia Żydów w Niemczech ma 1700 lat, jest więc starsza niż dzieje wielu szczepów, które przybyły podczas wędrówki ludów. Przed pierwszą wyprawą krzyżową w 1096 r. oraz w XIX i XX w. dochodziło też do małżeństw mieszanych między chrześcijanami a Żydami”.
Badania Uniwersytetu Igenea to kolejny dowód, że wszelkie rasistowskie teorie są absolutnie bezpodstawne. „W każdym człowieku tkwią najprzeróżniejsze korzenie”, wyjaśnia uczestnicząca w tym projekcie dr Imma Pazos.


Czystka etniczna
Badacze brytyjscy z University College w Londynie (UCL) udowodnili, że germańscy Anglowie i Sasowie, którzy najechali Brytanię po wycofaniu się z tej krainy Rzymian w V w., dokonali gigantycznej czystki etnicznej, unicestwiając co najmniej połowę miejscowej, przeważnie zromanizowanej ludności celtyckiej. W niektórych regionach zniknęło 100% poprzedniej populacji.


Po II wojnie światowej brytyjscy historycy wystąpili z tezą, że nie było wielkiej inwazji Anglów i Sasów, lecz najwyżej kontakty handlowe lub penetracja nielicznej grupy wojowników, którzy stworzyli nową elitę polityczną. Dr Mark Thomas z Centrum Antropologii Genetycznej UCL wraz z zespołem przeprowadził jednak analizy materiału genetycznego, pobranego od 313 ochotników z siedmiu brytyjskich miast targowych, wspomnianych w Księdze Sądu Ostatecznego z 1086 r. Porównał je z DNA mieszkańców Fryzji (północna Holandia), skąd wyruszyli do Brytanii Anglowie i Sasowie. W analizach uwzględniono również geny ochotników z Norwegii.


Badania wykazały, że anglosaski chromosom Y, który przedostał się przez Morze Północne, zalał całą Anglię, zatrzymał się jednak na granicach Walii, konkretnie na linii, którą tworzy pas wczesnośredniowiecznych fortyfikacji Offa’s Dyke. Genetycznie Anglicy i Walijczycy to zatem dwie różne rasy, przy czym ci ostatni są bardziej „prawdziwymi” Brytyjczykami. „Nasze ustalenia sprawiły, że współczesny pogląd na temat początków Anglii musi zostać odłożony do lamusa”, powiedział Mark Thomas.


Badania genetyczne świadczą także, że Celtowie z Anglii i z Irlandii są spokrewnieni z Baskami, tajemniczym ludem pochodzenia nieindoeuropejskiego, zamieszkującym pogranicze Hiszpanii i Francji nad Zatoką Biskajską. Wiadomo, że w starożytności Celtowie z Galii wtargnęli do Hiszpanii i zmieszali się z miejscową ludnością, tworząc lud Celtyberów. Analizy DNA potwierdziły także świadectwa źródeł pisanych, że wikingowie osiedlali się w Kumbrii w północno-zachodniej Anglii, a także na Szetlandach, Orkadach i na północnych krańcach Szkocji. Mieszkańcy tych regionów są nosicielami typowych skandynawskich genów.”..(źródło)


Krasnodębski: „Skąd więc tak naprawdę bierze się niechęć do uznania polskiej mniejszości w Niemczech? Najważniejszą przyczyną są niemieckie mity narodowe. Są to, po pierwsze, mit jedności etnicznej, mit krwi ciągle fundamentalny dla niemieckiej tożsamości, mimo powojennych przemian, mimo napływu emigrantów i globalizacji, a także pomimo że połowa obecnego terytorium Niemiec to dawne tereny słowiańskie, a współcześni Niemcy nie są tylko potomkami Germanów, lecz również zasymilowanych Słowian.”…


” Wciąż wielu Niemców ma taki stosunek do „Wschodu” jak kiedyś Francuzi mieli do Algierii – przed Frantzem Fanonem i „dyskursem postkolonialnym”. I tylko szkoda, że Polacy nie bardzo nadają się na Beduinów – choć mogliby się od nich uczyć dumy i poczucia godności, zwłaszcza urzędnicy MSZ.” (http://naszeblogi.pl/37874-w-biografii-merkel-tusk-stal-sie-posmiewiskiem-europy )


Sebastian Stodolak: „Awans społeczny zależy od genów”…”kariera od zera do milionera? Mrzonka. – Ludzie awansują w hierarchii społecznej znacznie rzadziej, a elity są w stanie znacznie dłużej utrzymać swój zamknięty status, niż sądzili dotąd ekonomiści i socjolodzy. Nie mamy na to wpływu, bo mobilność społeczną w dużej mierze dyktuje biologia – twierdzi prof. Gregory Clark, ekonomista z Uniwersytetu Kalifornijskiego.

Prof. Gregory Clark: Z pewnością nie. To, co osiągamy w życiu, nasza pozycja w społecznej hierarchii, jest w dużym stopniu dziedziczone po przodkach. Dlatego na podstawie tego, kim są rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, czy kuzyni nowonarodzonego dziecka statystyka pozwala ocenić z dużą dozą prawdopodobieństwa, jaką pozycję społeczną będzie ono zajmować w przyszłości – czy będzie należeć do tzw. nizin społecznych, klasy średniej, czy elity.
W moich badaniach skoncentrowałem się na statystykach dotyczących częstotliwości występowania nazwisk. Otóż, historycznie rzecz biorąc, nazwiska odpowiadają klasom społecznym. Arystokracja, rzemieślnicy, chłopi, kupcy – gdy nazwiska się kształtują, to właśnie wewnątrz tych grup społecznych i są przez to dla nich charakterystyczne. Z czasem jednak nazwiska się upowszechniają, niejako „odłączają” się od swojej pierwotnej klasy. Doszedłem do wniosku, że to bardzo dobry sposób na badanie mobilności społecznej, tego, jak szybko ludzie awansują w hierarchii i jak szybko spadają z jej szczytu. Poprzez mieszanie się w różnych grup społecznych, wykonywanie różnych zawodów itp.
Dotąd sądzono, że nazwiska elitarne „powszednieją” już po okresie od 3 do 6 pokoleń. Z moich badań, w których wziąłem pod uwagę m.in. kompleksowe kroniki angielskie sięgające nawet do 30 pokoleń wstecz, wynika, że elita przestaje być elitą po wymianie od 10 do 15 pokoleń.
Oznacza to, że mobilność społeczna jest znacznie mniejsza niż dotąd się wydawało, że struktura społeczna ewoluuje bardzo powoli. To właśnie umożliwia przewidywanie, gdzie na tej mapie społeczeństwa wyląduje ten hipotetyczny noworodek.

Z czego wynika ta siła elit i niska mobilność społeczna?

Są trzy prawdopodobne wyjaśnienia. Pierwsze odwołuje się do pojęcia zasobów i majątku. Bogate rodziny są w stanie zapewnić dzieciom więcej troski, lepszą edukację, zdrowszy tryb życia niż rodziny mniej zamożne.

Drugie wyjaśnienie podkreśla znaczenie wychowania i wzorców, które przekazują dzieciom ich rodzice.
Trzecie wskazuje na dziedziczenie genetyczne – niektóre cechy, takie, jak wytrwałość, zaradność, pomysłowość są dziedziczone po prostu w genach. Badania wskazują, że to właśnie biologia w ponad 50 proc. determinuje to, kim jesteśmy i „reguluje” mobilność społeczną….

Jeśli chodzi o hipotezę, że to kumulacja bogactwa zapewnia elitom trwanie, to jest kilka przeczących jej i dobrze udokumentowanych historycznych dowodów. Weźmy na przykład amerykańskich osadników. Brali oni udział w loteriach, w których do wygrania były ziemie odebrane Indianom. Poszczególne działki miały wartość, licząc w dzisiejszych pieniądzach, średnio, ok. 100 tys. euro. Oczywiście, nie wszyscy uczestniczący w loteriach wylosowali ziemię, ale naukowcy dostali do ręki dokładne dane wszystkich ich uczestników. Mogli sprawdzić, czy potomkom szczęśliwców, którzy ziemię wylosowali wiodło się lepiej niż potomkom pechowców, którzy jej nie wylosowali. I wie pan, co się okazało?
Że nie ma różnicy?

Tak. Kolejne pokolenia „szczęśliwców” nie były wcale bogatsze od „pechowców”. To mocny dowód wskazujący, że rodzinne zasoby nie są najważniejsze. Innego ważnego dowodu dostarcza nam przykład Szwecji. To kraj bardzo socjalny, gdzie dba się o wyrównywanie szans, ci mniej uprzywilejowani mogą liczyć na wiele darmowych świadczeń, ułatwień i zapomóg od państwa. Z punktu widzenia mobilności społecznej efekt jest jednak żaden.

Jeśli mierzyć ją moją metodą „nazwiskową”, to we współczesnej Szwecji nie różni się ona wiele od mobilności w czasach średniowiecznej Anglii. Natomiast, co do argumentu, że kluczowa w dyskusji o mobilności społecznej jest kwestia wzorców kulturowych, czy wychowania, to świetnym dowodem przeciw niemu są badania przeprowadzone w USA wśród dzieci z Korei Południowej adoptowanych przez Amerykanów.

Po pierwsze okazało się, że rodzice mają zauważalny wpływ na cechy oraz iloraz inteligencji dziecka tylko we wczesnym etapie wychowania. Po drugie z jednej strony nie było mocnej korelacji pomiędzy zamożnością rodziny a przyszłym statusem społecznym adoptowanych dzieci, ale z drugiej część rodziców miała także dzieci naturalne i w ich wypadku ta korelacja była trzykrotnie silniejsza i istotna statystycznie.

To chyba najciekawsze badania, bo pokazują, że głównym czynnikiem determinującym pozycje społeczną jest genetyka, jakiś wpływ mają przekazywane wzorce, a zamożność rodziny niczego nie determinuje, sama jest już rezultatem.

Z Pańskich badań wynika, że jeśli ktoś w XV w. przynależał do elity, to istnieje duża szansa, że jego potomkowie w XXI w. wciąż do niej przynależą, są bankierami, lekarzami, politykami. Dobrze rozumiem?

Tak, takie prawdopodobieństwo jest bardzo duże. Nie wiem, jak jest w Polsce, ale w Anglii, czy Szwecji bywa tak bardzo często.

To bardzo ciekawe, bo z perspektywy współczesnego człowieka arystokraci i arystokracja jako ustrój, to sztuczny twór, budujący dobrobyt jednych kosztem innych. Tymczasem to, co Pan mówi wskazuje, że społeczeństwo jest naturalnie „ustrukturyzowane” i ustrój arystokratyczny tylko sankcjonuje ten stan rzeczy.

Cóż, na pewno nie chciałbym postulować powrotu do takiego ustroju.
Ale skłania Pan do nowego spojrzenia na arystokratów, czy szlachtę. Elita, jak się okazuje z historycznej perspektywy, to nie zepsuta i sflaczała klasa nierobów i snobów, ale ludzi zaradnych i inteligentnych.

Tak, elity mają zdolność do długiego utrzymywania swojej pozycji, ponieważ są zaradne, odporne na stres, pomysłowe… Co więcej, w każdym systemie społecznym są ludzie ambitni, z werwą i umiejący się dostosować. Jeśli żyją w komunizmie, osiągną sukces w komunizmie – tak, jak w tym systemie definiuje się sukces. Jeśli w kapitalizmie, to poradzą sobie w kapitalizmie.

Myślę więc, że nie można powiedzieć, że elity niezasłużenie stały się elitami. Wręcz przeciwnie. Bycie wysoko w hierarchii społecznej to nagroda za posiadanie pewnych unikalnych cech. Natomiast nie znaczy to, że należy na przykład wspierać arystokrację jako ustrój. Pamiętajmy, że opierał się on na przywilejach dla arystokratów, które dodatkowo utrwalały ich pozycję. W momencie, gdy aktualna elita zaczęła zapewniać sobie „sztucznie” bycie elitą, robiło się niebezpiecznie, społeczeństwo stawało się skostniałe, pozbawione wizji lepszej przyszłości, wpadało w biedę.

Wtedy rzeczywiście mieliśmy do czynienia z wyzyskiem. Weźmy kastowe społeczeństwo Indii, które wciąż nie skruszało pod wpływem liberalnych nurtów i wciąż charakteryzuje się bardzo niską zerową mobilnością społeczną.

Czy można jakoś ułatwiać ludziom awans w hierarchii społecznej?

Niestety, jeśli popatrzymy na historię, odpowiedź brzmi nie. Mobilność społeczna była mniej więcej taka sama w średniowieczu, jak obecnie i to bez względu na lokalizację geograficzną.
Ciekawego przykładu dostarczają nam tu Chiny. Gdy władzę po republikanach przejęli tam komuniści, zaczęto sekować elity, zwłaszcza te wywodzące się jeszcze z czasów imperialnych. W latach 60. w czasie tzw. „rewolucji kulturalnej” prześladowania nasilono, a niedobitki pouciekały na Tajwan, czy do Hong-Kongu.
Mogłoby się wydawać, że dzięki fizycznej eksterminacji elit mobilność społeczna siłą rzeczy wzrośnie i stare arystokratyczne rody u władzy zastąpią proletariusze i to na dziesiątki lat. Gdzież tam! Teraz okazuje się, że w XXI w. znów najważniejsze osoby w Chinach to dużej mierze – co jest niewytłumaczalne inaczej niż za pomocą genetyki – potomkowie imperialnej elity.
Jest jednak jeden sposób na realne zwiększenie mobilności. Mieszane małżeństwa pomiędzy ludźmi z różnych warstw społecznych.
Kiedyś takie zjawisko nazywano mezaliansem.
A to właśnie to może przyśpieszyć mobilność. Rzecz w tym, że kobiety wcale nie chcą wychodzić za mąż za mężczyzn z „niższych sfer”. Są zbyt dobrze wykształcone, niezależne i „zbyt” ambitne. Pani menedżer z Citibanku nie wyjdzie za hydraulika. Takie mentalne zamknięcie na mieszanie się społecznych klas to wielka bariera dla mobilności. Weźmy np. Egipt, w którym przed najazdami muzułmanów żyło wielu chrześcijan, zwłaszcza Koptów.
Gdy Egipt został podbity przez muzułmanów, nie zostali oni zmuszeni do konwersji na Islam, ale nowe islamskie władze na „niewiernych” nałożyły specjalny podatek. Efekt? 95 proc. chrześcijan przeszło na Islam ze względów finansowych – byli za biedni na płacenie podatku. Pozostałe 5 proc. najbogatszych chrześcijan mogło sobie pozwolić na dodatkowa daninę i po dziś dzień stanowią elitę Egiptu, a przypomnijmy, że od czasu, gdy przestali być większością w swoim kraju minęło ponad 1200 lat. Pomiędzy Koptami a muzułmanami nie dochodzi do „mezaliansów” zbyt często.
Z wszystkiego, co Pan mówi wyłania się jednak pewien smutny determinizm. To zresztą najczęściej stawiany Panu zarzut.
Nie jestem deterministą. Nie uważam, że biologia w 100 proc. decyduje o tym, kim jesteśmy, co osiągniemy, czy na co nas stać w życiu. Decyduje o tym cały zespół czynników, w tym nasza wolna wola.
Uważam jednak, że istnieją dobre dowody wskazujące, że w tym zespole czynników biologia jest najsilniejsza. Ja nie umiem przewidzieć z całkowitą pewnością, kto osiągnie w życiu sukces, a kto nie, umiem tylko stwierdzić, kto ma do tego predyspozycje. Zaprzeczanie wpływowi biologii na nasze życie jest nierozsądne. Poza tym chcę podkreślić, że mobilność społeczna istnieje – tyle, że jest długotrwałym procesem, w którym niziny wolno awansują, a elity nieprędką tracą status elit. Dynamika tego zjawiska jest wszędzie mniej więcej stała.
Skoro mobilność społeczna jest mniej więcej stała, to jaki jest sens w redystrybucji dochodu i „wyrównywaniu szans”?
Uważam, że moja teoria wręcz daje kolejny argument za dystrybucją – jest ona konieczna, żeby zredukować dyskomfort wiążący się z byciem „pechowcem”, czyli tym, który nie wygrał właściwej puli genów. Pod tym względem Szwecja jest lepsza niż USA.
Z drugiej strony Pańska teoria wytrąca z ręki argumenty członkom ruchów takich jak Occupy Wall Street, którzy protestują przeciwko „1 procentowi” najbogatszych.
Nie do końca – jeśli protestujemy przeciwko kapitalizmowi kolesiów, czyli przeciwko elitom, które sztucznie i nieuczciwie utrwalają swój status, to działamy na rzecz większej mobilności społecznej.
Niemniej jednak, muszę się Panu przyznać, że nie biorę udziału zbyt często w publicznych dyskusjach, nie czytam też komentarzy pod swoimi artykułami, czy na temat moich książek. Zbyt wiele tam emocji, za mało zrozumienia i merytoryki. Ludzie chcą wierzyć, że elity biorą się z przywilejów, a nie z zasług i zalet, ludzie odrzucają wpływ genetyki. Zresztą, nawet gdyby genetyczne wyjaśnienie długowieczności elit było nietrafne, to i tak teoria badania mobilności za pomocą nazwisk działa.
Czy istnieje jednak wobec niej jakiś poważny zarzut i czy może okazać się ona niesłuszna?
Jedyny poważny zarzut opiera się na dostrzeżeniu pewnego zjawiska. Polega ono na tym, że gdy ludzie z niższych klas awansują do wyższych dobrowolnie przybierają nowe nazwiska. Szwed Andersen, gdy awansuje, chce być nagle Von Hausswolffem, czy Von Essenem, bo to prestiżowe nazwiska i dobrze mu się kojarzą. W zależności od nasilenia takiego zwyczaju w danym społeczeństwie, możemy mieć utrudnione badanie mobilności metodą „nazwiskową”. Jednak rozczaruję pana – moje modele statystyczne brały to pod uwagę.
Które nazwiska w USA są prestiżowe?
W środowisku akademickim są to nazwiska żydowskie, np. Cohen, kojarzą się z osobami o wybitnych osiągnięciach naukowych. Prestiżowe są także nazwiska indyjskie. Nasza polityka imigracyjna jest tak skonstruowana, że do USA wpuszcza się tylko wybitnych Hindusów. To jest jej rezultat. Z kolei nazwiska latynoskie, jak Mendez, czy Lopez kojarzą się z niskimi klasami społecznymi.
A polskie?
Mają taki sam prestiż, jak szwedzkie, czy irlandzkie.
Skoro rozmawiamy o USA, to czy słynny „amerykański sen” nie zadaje kłamu pańskim teoriom? Vanderbilt, być może najbogatszych człowiek w historii, pochodził z bardzo biednej rodziny, zaczynał od zera. Spektakularny awans jest możliwy.
Ależ oczywiście, że jest. Ja mówię o trendach statystycznych, o tym, jak kształtują się ludzkie życiowe kariery po uśrednieniu. Każda jednostka ma szansę na sukces, ale nie każda ma taką samą szansę. Natomiast na to, że pojęcie amerykańskiego snu oznacza większą mobilność społeczną w USA niż gdzie indziej, dowodów nie ma. (źródło
Dr Eran Elhaik jest światowej klasy genetykiem w Johns Hopkins Medical Center. Całkowicie zgadza się z Koestlerem, że większość współczesnych Żydów nie może rościć sobie pochodzenia od Abrahama. Są oni głównie potomkami Chazarów. Żaden naukowiec od Koestlera w roku 1976 nie zakwestionował tak skutecznie uznanych „faktów” o początkach współczesnego wschodnio-europejskiego („aszkenazyjskiego”) żydostwa.
W wywiadzie udzielonym Ha’aretz w grudniu ub. roku [In an interview with Ha’aretz last December] Elhaik mówi, że jego badanie genetyczne zdecydowanie wykazuje, iż „Żydzi środkowo-europejscy (głównie polscy) są w 38% Chazarami, zaś żydzi wschodnio-europejscy (głównie rosyjscy) są Chazarami w 30%”. Ale mówi, że inne składniki genetyczne obejmują te pochodzące z Bliskiego Wschodu, których źródłem prawdopodobnie jest Mezopotamia, chociaż możliwe jest, że część tego składnika można przypisać izraelskim Żydom. (To może obejmować prawdziwych Żydów, przetransportowanych do Babilonu w VI wieku pne przez Nabuchodonozora i prosperujących tam przez 1.600 lat [1].
Ale taki wpływ genetyczny nie wystarcza, mówi Elhaik, by sugerować bliskowschodnie czy izraelickie pochodzenie aszkenazyjskich Żydów. Ale mówi, że jest bardzo silny dowód genetyczny łączący Żydów z Iranu, Kaukazu, Azerbejdżanu i Gruzji z Żydami europejskimi, tzn. tymi ludami, których przodkowie byli Chazarami.
Elhaik odrzuca hipotezę o „Nadrenii”, że Żydzi z Niemiec i zachodu migrowali do Polski i Europy wschodniej około XV wieku, tworząc tylko w pięciu krajach populację aszkenazyjskich Żydów w liczbie około 11 milionów. Mówi, że chazarscy aszkenazyjczycy ze wschodu nie wykazują żadnego podobieństwa genetycznego do Sefardyjczyków z zachodu, którzy mieli w dużym stopniu pomóc ich spłodzić.
Wśród różnych grup europejskich i nie-europejskich Żydów nie ma żadnych powiązań rasowych ani rodzimych. Różne grupy Żydów we współczesnym świecie nie mają wspólnego pochodzenia genetycznego. Mówimy tu o grupach które są bardzo różnogatunkowe, połączone jedynie przez religię.
Mówi: „Genom europejskich Żydów jest mozaiką starożytnego ludu i jego pochodzenie jest w większości chazarskie”. Elhaik podtrzymuje sztywne oddzielenie między stosunkowo prawdziwymi sefardyjskimi Żydami z zachodu i chazarskimi aszkenazyjczykami ze wschodu [2]. Takie samo rozróżnienie po raz pierwszy podkreśla Koestler i potwierdzam to w mojej poczytnej książce Izrael: nasz obowiązek, nasz dylemat [Israel: Our Duty, Our Dilemma] i filmie Inny Izrael [The Other Israel] z lat 1980.”..(źródło)
Dr Henryk Oster, genetyk i profesor na Akademii Medycznej Alberta Einsteina w Nowym Jorku, twierdzi, że odmienność Żydów jest zapisana w ich genach. W swej książce „Legacy: A Genetic History of the Jewish People” dr Oster kompleksowo zajmuje się pochodzeniem Żydów. Podejmuje w niej m.in. temat nieproporcjonalnie wysokiej w stosunku do innych populacji zapadalności Żydów na takie przypadłości, jak choroby Tay-Sachsa, Gauchera, Niemanna-Picka, Mucolipidosis IV, a także raka piersi i jajnika. Przyczyną ma być chów wsobny, do jakiego dawniej dochodziło z powodu izolacji, w jakiej przebywali Żydzi.
Inną genetyczną cechą charakterystyczną Izraelitów ma być wysoka inteligencja, co poświadczają przeprowadzone testy IQ porównywane z innymi narodami. 0,1% ludzkiego genomu ma w sobie 3 mln par nukleotydów, które zawierają „mapę drzewa genealogicznego” aż do pierwszych ludzi. Zarówno jego badanie, jak i zapadalność na choroby zakłada znalezienie różnic między ludźmi bądź całymi populacjami. W tym przypadku rasa oznacza „region pochodzenia przodków”.
Wyniki badań dr Ostera pozwalają twierdzić mu, że żydowskich korzeni nie mają za to hinduscy Żydzi z Bnej Israel oraz etiopscy Żydzi.”…(źródło)
Turcja służyła dawniej jako pomost między Azją a Europą dla wędrówek wielu ludów. Główną historyczną ludność zamieszkującą jej terytorium stanowili posługujący się językiem indo-europejskim Hetyci, którzy opanowali ten region około 1900 r. p.n.e. Podbili oni wcześniejszych mieszkańców mówiących nie-indoeuropejskim aglutynacyjnym językiem.
Nieco później antyczni Grecy osiedlili się wzdłuż egejskich wybrzeży Anatolii. Półwysep następnie przypadł w udziale indoeuropejskim Persom i Rzymianom. Dzisiejsza Turcja ukształtowała się jako niegdysiejszy rdzeń tysiącletniego Bizancjum albo wschodniego Imperium Rzymskiego (395-1453).
Bitwa pod Manzikertem (sierpień 1071 r.) była punktem zwrotnym w historii wschodniego Imperium Rzymskiego. Najazd Turków Seldżuckich jaki nastąpił w wyniku porażki armii bizantyjskiej spowodował w szybkim czasie ich rozlanie się na dużych połaciach Azji Mniejszej. Nowopowstałe Imperium Seldżuków podzieliło się na niepodległe państewka około 1100 roku. W następnym wieku zostały one najechane przez mongolskie hordy Czyngis-Chana.
Po tym jak mongolska fala oddaliła się, Turcy Osmańscy zakończyli polityczną egzystencję Bizancjum w 1453 roku, ustanawiając w jego miejsce Imperium Osmańskie, które ostatecznie rozpadło się wraz z końcem pierwszej wojny światowej. U szczytu swojej potęgi imperium to rozciągało się od terenów Bliskiego Wschodu po północną Afrykę i Południowo-Wschodnią Europę.
Turcy, którzy podbili Anatolię byli koczowniczymi pasterzami. Pomimo, że ich przybycie pozostawiło po sobie trwały i do dziś ugruntowany wpływ językowy, religijny i kulturowy na region, ich liczby były niewystarczające aby całkowicie zmienić genetyczny wizerunek podbitej anatolijskiej ludności.
Warto w tym miejscu nadmienić, że interesujący cykl transferów ludnościowych nastąpił w pierwszych dekadach XX wieku, podnosząc w regionie anatolijskim udział ludności mówiącej językiem tureckim z 55% do 80%. Migracje populacyjne objęły przymusowe wysiedlenia dużych grup greckiej i ormiańskiej mniejszości narodowej oraz sprowadzenie i osiedlanie tureckich i nie-tureckich skupisk ludności muzułmańskiej z terenów dawnego Imperium Osmańskiego. Jeszcze w dekadzie 1989-2000 osiedlono dodatkowo około 300 tys. muzułmanów. Ludobójstwo 1,5 miliona Ormian dokonane przez Turków w latach 1915-1917 również wpłynęło znacząco na kompleksową strukturę ludności w regionie.
W wydanym w 1985 roku „Słowniku antropologicznym” Roger Pearson napisał, że Turcy są „dzisiaj wchłonięci przez kaukazoidalną ludność Anatolii”. Przez słowo „kaukazoidalna” miał na myśli geograficzną rasę Europidów „zwyczajowo dzielącą się na podgrupy: nordycką lub północno-europejską, wschodnio-bałtycką lub północno-wschodnią-europejską, śródziemnomorską, atlanto-śródziemnomorską, alpejską, dynarską, armenoidalną, indo-irańską itd. Kaukazoidzi charakteryzują się ogólnie jasną skórą, wąską lub średnio-szeroką twarzą, wysokim mostkiem nosa i nieobecnością prognatyzmu”.
Antropolog fizyczny Carleton Coon, publikując w latach 60-tych XX wieku swoje badania naukowe, używał ludności Turcji jako zasadniczą ilustrację „rozmijania się cech rasowych z miejscową kulturą”. Zgodnie z Coonem, Turcy byli praktycznie nie do odróżnienia fizycznie od Greków, oprócz posiadania mniejszej ilości tkanki tłuszczowej i nieco większych, dłuższych twarzy. Różnice fizjonomiczne lokalnej ludności przesuwały się ewidentnie z zachodu w kierunku wschodnim: najjaśniejsze odcienie skóry można było zobaczyć u egejskich wybrzeży Turcji, a występowalność błękitnych oczu wśród zachodnich Turków sięgała 85 procent.
W czasie ich przybycia do Azji Mniejszej w XIII wieku, otomańscy Turcy byli „nieliczną grupa jeźdźców w liczbie wahającej się pomiędzy 400 i 2,000 tys. przybyszów – resztki koczowniczego plemienia wypchniętego z Azji Środkowej przez Mongołów”. Przybyli bez kobiet, i zaczęli zawierać małżeństwa w obrębie swoich rodzin ze stosunkowo licznymi kaukazoidalnymi Grekami, Ormianami, Kurdami i niewielką grupą Turków Seldżuckich i Turkmenów, którzy również zasiedlili Anatolię.
Coon konkludował: „Turcy dziś są głównie Kaukazoidami. W wymiarach ciała, wyglądzie zewnętrznym, posiadanych grupach krwi, Turcy zamieszkujący dziś skrawek południowej Europy i Anatolię, są zaledwie cieniem swojego mongolskiego pochodzenia”.
Post-Hetyci stają się Euro-Turanami
Wykorzystując genetykę populacyjną, L. L. Cavalli-Sforza i inni autorzy doszli do takich samych wniosków w pracy „Historia i geografia ludzkich genów” (1994): „Na podstawie obecnej wiedzy, Turcy wydają się być stosunkowo mało skuteczni w zaznaczeniu swojej genetycznej obecności, nawet gdy okupowali całą dzisiejszą Turcję, przychodząc ze wschodu”.
Powodem tego jest to, że niedawne historyczne migracje ludów – przynajmniej przed nadejściem współczesnych nam oficjalnych form polityki niszczenia i zastępowania ludności białej na jej rodzimych terenach – mogły mieć niewykrywalny genetycznie wpływ, gdy gęstość ludności miejscowej (wcześniejszych mieszkańców) była wysoka, a armie najeźdźców były niewielkie.
„Kiedy mobilność (pasterskich, nomadycznych ludów) staje się bardzo wysoka, szansa znaczącego wpłynięcia na lokalną pulę genów zajmowanych krajów maleje drastycznie. Małe i dobrze zorganizowane armie mogą szybko podbić duże państwa, ale najeźdźcy nie mają dość czasu by rozmnożyć się na tyle by wpłynąć na miejscową bazę genetyczną w sposób dostrzegalny, zwłaszcza jeśli dotyczy to krain wysoko rozwiniętych rolniczo i mających wysoką gęstość ogólnego zaludnienia. Szansa wpłynięcia na zmianę lokalnej kultury i języka jest w takich wypadkach znacznie większa niż w przypadku genów. Potężna elita zdobywców może – nawet jeśli stanowi absolutną mniejszość – narzucić swoją władzę, a wraz z nią język i obyczaje, innymi słowy hegemonię kulturową, ale jest zdecydowanie ograniczona w ekspansji genetycznej”.
Pewną analogię stanowi też przykład Węgier: „Nawet w przypadku inwazji Madziarów (koczowniczy lud pół-turecki, posługujący się językiem ugrofińskim) na terytorium Węgier, która była na pewno większej wagi demograficznej niż turecka ekspansja, a szło z nią w parze osadnictwo, jest niezwykle trudno znaleźć określone genetyczne ślady, które okazują się istnieć na granicy wykrywalności”.
Podsumowując, język turecki i religia muzułmańska nałożone zostały na ludność w przeważającej mierze pochodzenia indoeuropejskiego, posługującą się z reguły greką – oficjalnym językiem Imperium Bizantyjskiego. Pod względem rasowym i genetycznym Turcy anatolijscy są spokrewnieni z innymi białymi ludami. Różnice są w większości natury kulturowej, lingwistycznej i religijnej. Wskazać przy tym należy, że omawiany tutaj region ma złożoną ogólną strukturę populacji, sięgającą kilka tysięcy lat wstecz i wymaga dalszego badania. Dziś wszakże obraz biologiczny staję się w sposób nieunikniony najbardziej wyrazistym dowodem. (źródło)


Rozmowa z prof. TOMASZEM GRZYBOWSKIM, kierownikiem zakładu genetyki molekularnej i sądowej w Collegium Medicum UMK.

Co pana zainspirowało do badań nad Słowianami? Prowadzony od lat spór o „polskość” Biskupina?
– Bynajmniej! Spór o kulturę łużycką, choć ciekawy, wydawał mi się zawsze nierozwiązywalny na gruncie badań genetycznych. Przyczyna była bardziej prozaiczna. Jako genetycy sądowi potrzebowaliśmy wyników badań częstości genów u Słowian dla potrzeb naszych ekspertyz wykonywanych na zlecenie wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. W przypadku niektórych rodzajów DNA, zwłaszcza tzw. mitochondrialnego (dziedziczonego w linii żeńskiej – red.) większość danych z naszej części Europy pochodzi właśnie z naszego laboratorium. Okazało się, że dane te można wykorzystać również do zrekonstruowania genetycznej historii ludów słowiańskich.
– Skupił się pan na linii matczynej? Dlaczego?
– Cały mitochondrialny DNA jest od strony technicznej nieco łatwiejszy do zbadania niż pełny chromosom Y. Prowadziliśmy jednak w różnym zakresie również badania chromosomów Y dochodząc do podobnych wniosków, np. wyodrębniając pewne typy chromosomów Y charakterystyczne dla Słowian zachodnich, które powstały również dość dawno, bo przynajmniej 2 tysiące lat temu.
– Przypuszczał pan, że badania genetyczne mogą wprowadzić w takie zakłopotanie archeologów? Przecież niemal całkowita wymiana ludności na naszych terenach około V wieku była dotąd archeologicznym dogmatem.
– „Dogmatem” była jedynie dla tzw. archeologii kulturowo-historycznej. Przyjmuje ona za pewnik, że zmiany w kulturze materialnej muszą być wynikiem dyfuzji lub migracji ludności przybyłej „z zewnątrz”. Ale ten sposób myślenia w archeologii nie jest jednak dzisiaj jedynym ani tym bardziej dominującym. Bo zmianom kulturowym niekoniecznie muszą towarzyszyć poważne zmiany ludnościowe.
– Co dokładnie pan zbadał?
– Muszę najpierw podkreślić, że w opracowaniach takich jak nasze pojęcie „Słowianie” odnosi się do puli genowej współczesnych populacji Europy środkowej i wschodniej mówiących językami słowiańskimi. Nie jest to zatem pojęcie kulturowe czy językowe, lecz ściśle biologiczne (genetyczne).

Przebadaliście…
– Ponad 2,5 tysiąca. Na przestrzeni ostatnich kilku lat nasz polsko-rosyjski zespół poddał badaniom osoby reprezentujące wszystkie trzy grupy językowe współczesnych Słowian – zachodnią (Polacy, Słowacy, Czesi), wschodnią (Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini) i południową (Serbowie, Chorwaci, Słoweńcy). Skupiliśmy się głównie na wspomnianym mitochondrialnym DNA (mtDNA), tworzącym matczyną genealogię, ale zbadaliśmy też większość tych osób również pod kątem chromosomów Y, dziedziczonych wyłącznie w linii męskiej, tj. z ojca na syna.
– Co dalej z tymi danymi?
– Zbadane przez nas cząsteczki mtDNA i chromosomy Y podzieliliśmy na tzw. haplogrupy, czyli zbiory cząsteczek pochodzących od wspólnego przodka w linii żeńskiej i męskiej. Weźmy dla przykładu mtDNA – dziedziczy się on tylko w linii żeńskiej. Każda haplogrupa ma swoją założycielkę, która pojawiła się w określonym miejscu i czasie. Za pomocą tzw. zegara molekularnego (czyli pewnych założeń co do tempa pojawiania się zmian w mtDNA) można określić, jak długo haplogrupa powstawała.
– Jak powstawali nasi Słowianie?
– W zbadanych przez nas europejskich haplogrupach odnaleźliśmy wiele mniejszych pod-zbiorów, które najprawdopodobniej powstały tu, w Europie środkowo-wschodniej. Zaczęły się one kształtować bardzo dawno, w niektórych przypadkach aż 6-7 tys. lat temu. Co do niektórych linii żeńskich charakterystycznych dla współczesnych Słowian możemy więc mówić o ciągłości w Europie środkowo-wschodniej od epoki brązu i żelaza. Wygląda na to, że zrobiliśmy pierwsze kroki na drodze do wykazania ciągłości linii żeńskich w naszej części Europy.
Co ciekawe, podobną ciągłość wykazali antropolodzy fizyczni. Przeanalizowali oni cechy morfologiczne szkieletów odkrytych w dorzeczu Odry i Wisły z okresu rzymskiego i wczesnego średniowiecza i nie znaleźli w nich żadnych istotnych różnic.
– Ile nas łączy z innymi Słowianami? Można w wyniku tych badań powiedzieć cokolwiek o odrębności Polaków?
– Słowianie tworzą pod względem genetycznym grupę bardzo jednorodną. Pewne różnice dotyczą jedynie populacji zamieszkujących na południu i północy kontynentu. Trudno tu mówić o jakiejkolwiek odrębności Polaków.
– No wie pan… „Polski my naród, polski lud, królewski szczep piastowy”.
– Długo zastanawialiśmy się, czy w ogóle istnieją jakiekolwiek cechy, które odróżniałyby Słowian od innych Europejczyków. W latach 2000-2005, kiedy prowadziliśmy badania na niższym poziomie rozdzielczości wydawało się nam, że takie cechy nie istnieją. Przekonanie to zmieniło się z chwilą, kiedy jako pierwsi w Polsce przeprowadziliśmy populacyjne badania pełnych genomów mitochondrialnych, czyli całych cząsteczek mtDNA. Okazało się, że takie subtelne odmienności da się wyróżnić, a dotyczą one pewnych rodzajów cząsteczek obserwowanych w populacjach środkowej i wschodniej Europy, choć bez wskazania określonych grup etnicznych w rodzinie słowiańskiej.
Gdy jednak patrzymy na linie męskie, widzimy nieco więcej odrębności. Ciekawostką jest na przykład, że Czesi i Słowacy sytuują się nieco bliżej populacji germańsko-języcznych niż Polacy. Może to wynikać z pewnego przepływu genów pomiędzy przodkami naszych południowych sąsiadów a plemionami germańskimi we wczesnych okresach formowania się Słowiańszczyzny, co zostało szczególnie uwydatnione ze względu na niewielką liczebność ówczesnych populacji.
– Jak często pojawiali się w naszej populacji ludzie bez słowiańskich korzeni?
– Tego rodzaju domieszki pochodzą przede wszystkim z populacji azjatyckich i wynoszą ok. 1,5 proc. ogólnej puli DNA współczesnych Słowian. Wykazaliśmy to w badaniach różnych rodzajów DNA. Bardziej problematyczne jest wskazanie okresu, z którego domieszki te pochodzą – niektóre mają swe źródło w prahistorii, inne w czasach historycznych, np. we wczesnośredniowiecznych kontaktach populacji środkowej Europy z plemionami ałtajskimi. Zawartość domieszek aszkenazyjskich wynosi u Polaków ok. 1 proc., a o połowę mniej jest u nas DNA o rodowodzie afrykańskim.
– Czyli mamy w sobie 1 procent z Żyda i pół procenta Afrykańczyka?
– W całej naszej populacji jest mniej więcej tyle osób, których DNA nosi cechy właściwe dla Aszkenazyjczyków i mieszkańców północnej Afryki.
– Terytoria słowiańskie były przez wieki miejscem niezliczonych wojen – pozostały ślady w naszych genach?
– Raczej nie, jeśli pominiemy wspomnianą śladową zawartość linii azjatyckich. Epizodom wojennym towarzyszyły migracje, jednak jest mało prawdopodobne, aby tego rodzaju ruchy na małą skalę i dokonujące się w stosunkowo krótkiej perspektywie czasowej zostawiły jakiś ślad w puli genowej współczesnych populacji naszej części Europy. Muszę tu jednak wspomnieć o wynikach badań międzynarodowego zespołu, w których uczestniczyli również badacze z naszej jednostki, a które dotyczyły chromosomów Y w populacjach Polski i Niemiec.
W badaniach tych wykazano istnienie swoistej genetycznej granicy pomiędzy Polską a Niemcami, która, o dziwo, pokrywała się z obecną granicą polityczną. Było to zadziwiające, gdyż różnice w częstościach genów pomiędzy obszarami geograficznymi mają zwykle postać klina, tzn. częstości zmieniają się stopniowo. Sugerowano, że taka niezwykła genetyczna granica wytworzyła się bardzo niedawno, na skutek masowych przesiedleń ludności ze wschodu na zachód po II wojnie światowej. Na razie jednak, przynajmniej moim zdaniem, nie przedstawiono na to przekonujących dowodów.”…(źródło)
Ważne
„Z badań włoskich ekonomistów wynika, że przez ostatnie 600 lat te same rodziny zaliczają się do najbogatszych we Florencji – informuje pb.pl. Ekonomiści porównali dane podatkowe we Florencji z 1427 r. i 2011 r. Wynika z nich, że rodziny, które były bogate w czasach renesansu należą do bogatych także obecnie. Ekonomiści przekonują, że zawód i poziom dochodu przodków pozwala przewidzieć zawód i poziom dochodu współczesnych członków najstarszych florenckich rodów. Ich zdaniem, wnioski wynikające z ich badania można w całości zastosować do innych gospodarek rozwiniętych zachodniej Europy. (źródło)
Monika Florek-Moskal „Skąd pochodzą Polacy”…”Badania DNA Polaków nie ujawniły żadnych różnic genetycznych między ludnością chłopską i szlachecką. ”Polacy różnią się między sobą mniej niż inne społeczności, wszyscy mamy podobny koktajl genów – sugerują próbki DNA, które pobrano do tej pory w różnych rejonach Polski”…”we Włoszech, Francji i w Wielkiej Brytanii w jednym społeczeństwie żyją obok siebie grupy wręcz odmienne genetycznie” – mówi dr Rafał Płoski, kierownik pracowni genetycznej Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Warszawie.

Mój komentarz
Praktycznie jedynym narodem w Europie, narodem wyjątkowym, w którym elity i warstwy niższe są jednym narodem, genetycznym narodem, są Polacy. W świetle badan genetycznych. To czyni kulturę polska, jej aksjologię, jej cywilizację – wyjątkową. Dosłownie. Jedne populacja genetyczna, jeden naród, jedna kultura .

Większość państw europejskich, ich społeczeństw składa się z dwóch, genetycznie różnych narodów. Genetycznych panów i genetycznych parobków. Dosłownie. I tak jest od wielu wieków, czasem dłużej, czasem krócej. Normanowie w Anglii i Rosji i na Rusi, Frankowie we Francji, Holandii, Niemczech, Wizygoci w Hiszpanii, Longobardowie, Ostrogoci, Włochy, tureccy Bułgarzy w Bułgarii itd.  W wypadku superelity, czyli Rothschildów i rodzin z nimi spokrewnionych – to trochę ponad dwieście lat.
Istnienia genetycznych ras panów w Europie Zachodniej jest faktem. Wieczni niewolnicy i wieczny panowie .Jedynym wolnym ludem, wolnym narodem w Europie, który nie ma nad sobą genetycznych panów, jest naród polski. Tymi wolnymi ludźmi, którzy nie są rządzeni od wieków przez obcych są Polacy. Cała reszta to ludy podbite służące karnie z pokolenia na pokolenie pokoleniom obcym zdobywców.  [Już są od paru wieków rządzeni przez Żydów – admin]

video – Genetyk, prof. Tomasz Grzybowski o etnogenezie Słowian
video – Relacja ze spotkania z prof dr hab. Krzysztofem Witczakiem pod tytułem: „Wspólnota indoeuropejska w świetle językoznawstwa”.
Marek Mojsiewicz

Osoby podzielające moje poglądy, lub po prostu chcące otrzymywać informację o nowych tekstach proszę o kliknięcie „lubię to „ na mojej stronie facebooka 
Marek Mojsiewicz i  na  Twitterze  
Zapraszam do przeczytania pierwszego rozdziału nowej powieści „ Pas Kuipera”
Rozdział drugi Rozdział trzeci 

Zapraszam do przeczytania mojej powieści „Klechda Krakowska”
rozdziały 1
„ Dobre złego początki „ Na końcu którego będzie o boginiKali„ Nienależynerwosolu pić na oko „ rzeźbie NiosącegoŚwiatło Impreza Starskiego „ Tych filmów już się oglądać nie da „ 7. „ Mutant „ „ Anne Vanderbilt „ „ Fenotyp rozszerzony.lamborghini„ 10. „ Spisek w służbach specjalnych „11. Marzenia ministra ołapówkach „ 12. „ Niemierz i kontakt z cybernetyką „  13„ Piękna kobieta zawsze należy do silniejszego „ 14 ” Z ogoloną głowa, przykuty do Jej rydwanu „
Powiadomienia o publikacji kolejnych części mojej powieści . Facebook „ Klechda Krakowska
Ci z Państwa , którzy chcieliby wesprzeć finansowo moją działalność blogerską mogą to zrobić wpłacając dowolną kwotę w formie darowizny na moje konto bankowe
Nazwa banku Kasa Stefczyka , Marek Mojsiewicz , numer konta 39 7999 9995 0651 6233 3003 000
1
Jestem zainteresowany współpracą z portalem informacyjnym w zakresie dokonania przeglądu prasy, w tym anglojęzycznej, ewentualnie tłumaczeń z tego języka, tworzenia serwisu informacyjnego Analiz programów i tym podobnych Zainteresowanych proszę o kontakt.
http://naszeblogi.pl/

Artykuł, skądinąd b. wartościowy, był napisany przy użyciu dość „kreatywnej” interpunkcji. Co mogłem, co zauważyłem – to poprawiłem…
Admin



 https://marucha.wordpress.com/2016/08/27/genetycy-jedynym-narodem-ludzi-wolnych-w-europie-sa-polacy/#more-60109

środa, 8 października 2014

Co zmieniło się w Rosji podczas 15 lat rządów Putina?




Rok 1999
Rok 2013
Nominalny PNB
195 mld USD
2113 mld USD
PNB
1320 mld USD
14800 mld USD
Inflacja
36.5%
6.5%
Rezerwy walutowe w złocie
12.6 mld USD
511 mld USD
Dług narodowy
78% PNB
8% PNB
Średnia emerytura
499 rubli
10000 rubli
Średnia pensja
1522 rubli
29940 rubli








Obama chce obalić Putina, a Putin nie chce obalenia Obamy.




Obama chce zmiany rządu ... w Rosji, a Putin nie chce żadnych zmian w administracji USA - uważa bowiem, iż głupszego od Obamy trudnoby znaleźć.

Z tego samego powodu Adolfina Merkel chce, żeby do końca istnienia państwowosci polskiej ( czyli już niedługo ) niepodzielne rządy między chujem, dupą a kamieni kupą ( wsród ożywionej dyskusji o „koziorodztwie” ) sprawowała Platforma, zas tym, ktory jako ostatni zgasi swiatło ma być Donald Tusk, powracający na białym, używanym mercedesie po kadencji bycia królem Europy.
Metodą na studenta ( = kopiuj-wklej ), za blogiem Alexa Jonesa:
Paul Wolfowitz powiedział, że„pierwszym celem Waszyngtonu jest to by zapobiec ponownemu pojawieniu się konkurencyjnych krajów albo na terytorium byłego Związku Sowieckiego, albo w innych miejscach”.
Paul Craig Roberts konkurencyjny kraj definiuje jako „każdy kraj (zdolny bronić) swoich interesów, albo swoich sojuszników, przed ambicjami hegemona – Waszyngtonu”.
Ameryka żąda dominacji jednobiegunowej / NWO. To z kolei wymaga by wszystkie kraje ulegały jej woli, albo! Wybiera kraje niezależne by zmienić w nich rząd, albo drogą zamachu, albo poprzez egzekucje, albo agresywne wojny. Obama dąży do dokonania wielu zmian w rządach, i robił to w czasie swojej kadencji.
Paul Craig Roberts nazywa go „największym terrorystą świata”. On wyniósł światowy terroryzm na bezprecedensowy poziom. Dał mu nowe znaczenie. Myśli o dużo większych masowych rzeziach i zniszczeniu. Nazywa to „amerykańskim przywództwem”. Inni nazywają to ludobójczymi zbrodniami wobec pokoju. Jest nieobliczalny. Bezprawny bandyta. Seryjny morderca. Seryjny kłamca. tchórz moralny. Łotrowski lider. Demagogiczny tyran. Współczesny Kaligula. Zagrożenie światowej klasy.
Wybiera niezależnych liderów. Ich nie toleruje. On chce ich obalić. Waszyngton żąda uległości. Chce by przyjazne pionki służyły interesom Ameryki.
Syria jest w oku cyklonu. Iran oczekuje na swoją kolej. Obalenie demokratycznie wybranego rządu Ukrainy odnosi się bezpośrednio do celu – Moskwy.
Ameryka chce mieć kontrolę nad wszystkimi byłymi republikami Związku Sowieckiego i krajami Układu Warszawskiego. Chce je włączyć do NATO. Chce mieć amerykańskie bazy na granicach z Rosją. Chce by ten kraj został całkowicie otoczony.
To postępowanie neguje obietnicę daną przez GHW Busha byłemu liderowi sowieckiemu Michailowi Gorbaczowowi, nie wejścia „ani cala na wschód”.
Amerykańskie umowy nie są warte papieru na którym je napisano. Łotrowskie kraje działają w ten sposób. Ameryka prześciga najgorszych w historii, a nawet więcej. Chce mieć rakiety z głowicami nuklearnymi wycelowane w serce Rosji. Chce zmiany jej rządu.
Chce przywrócenia straconej dla Rosji dekady Borysa Jelcyna. Był to pierwszy prezydent Rosji od lipca 1991 do 31 grudnia 1999. Były naczelny redaktor Niezawisimoj Gaziety Witali Tretiakow tak opisał jego kadencję:
„Przez większość jego prezydentury (on) spał, pił, chorował, relaksował się i nie pokazywał swojej twarzy ludziom i po prostu nic nie robił”.
„Pogardzany przez większość (Rosjan) przejdzie do historii jako pierwszy prezydent Rosji. . . (On) skorumpował (kraj) do punktu krytycznego. . .
To nie było „dzięki jego zaletom i / lub jego wadom. . . (To) było dzięki jego tępocie, prymitywizmowi i nieokiełznanej żądzy władzy chuligana”.
Zachodnie rządy go kochały. Tak jak kanalie medialne. Był człowiekiem Waszyngtonu w Moskwie. Przedstawiał rozrośnięty gangsteryzm „wolnego rynku”. Jego kadencję charakteryzował bezprecedensowy poziom korupcji, zdrady społecznej i ludzkiego nieszczęścia.
Być może potrzebne będzie kolejne pokolenie lub więcej żeby zlikwidować spowodowane przez niego zniszczenie ludzi. Za jego prezydentury zbankrutowało 80% rosyjskich farmerów. Zamknięto około 70.000 państwowych fabryk. Poszybowało w górę bezrobocie i osiągnęło epidemiczny poziom. Zubożała ponad połowa populacji. Wielka bieda dotknęła miliony. Powstała stała podklasa, w skład której weszły bezprecedensowa przestępczość, samobójstwa, śmiertelność, alkoholizm, narkomania i na niedopuszczalnym poziomie HIV/AIDS.
Zorganizowana przez Amerykę „terapia szokowa” spowodowała ludobójstwo gospodarcze. PKB spadł do 50%, i spadła długość życia. Zmarły swobody demokratyczne. Oligarchowie zgromadzili olbrzymie bogactwo, kosztem skandalicznej krzywdy milionów. Jelcyn pozwolił na żebranie o podstawowe potrzeby człowieka. Wyrzucił podstawowe prawa człowieka i obywatela. Pozwolił kwitnąć korupcji i przestępczości. Był jeden skandal po drugim. Pranie brudnych pieniędzy stało się sportem. Dziesiątki miliardów ukradzionego bogactwa ukryto w zachodnich bankach albo w rajach podatkowych. Otaczał się podobnie myślącymi aparatczykami. Swoją prezydenturę wykorzystywał do niekwestionowanej władzy politycznej. Powszechne były decyzje wydawane za zamkniętymi drzwiami. Ich wprowadzanie odbywało się bez zgody społeczeństwa. Waszyngton je popierał. Tak jak korporacyjna Ameryka.
Robili to po to by eksploatować bogactwa, zasoby i naród byłych republik sowieckich.
W sierpniu 1999 Jelcyn ostrzelał rosyjski parlament. Rozwiązał go. Zabił setki ludzi. Zrobił to strzelając z czołgów na ulicach Moskwy. Narzucił nową władzę konstytucyjną. Rządził poprzez dekrety. Uzurpował sobie nieograniczoną władzę. Pozbawił jej legislatorów. Demokracja w stylu Jelcyna szydziła z prawdziwej. Jego konfrontacja z parlamentem wywołała kryzys konstytucyjny w październiku 1993. Członkowie próbowali usunąć go z urzędu. Ale się trzymał. Trzymał władzę. Robił to do czasu kiedy zrezygnował 31 grudnia 1999.
Zastąpił go Putin. Pierwszy jako funkcjonujący prezydent. Później pełna kadencja 2000-2004, później druga do 2008. Kolejna jako premier Dmitri Miedwiediewa. Potem trzecia prezydencka kadencja do marca 2012.
Jest bardzo popularny. Badania pokazują iż ma poparcie ponad 80%. Rosjanie go kochają z dobrego powodu. Popierają jego niezłomność wobec imperialnego awanturnictwa Ameryki. Jego poparcie dla rosyjskiej suwerenności. Jego niezgodę na poddanie się. Jego zdecydowanie by ją zachować.
To nie jest łatwe. On jest głównym geopolitycznym wrogiem Ameryki. Bezlitosne walenie w niego trwa. Wielkie kłamstwa zastępują dokładne informacje.
Żaden ze współczesnych światowych liderów nie musi znosić bardziej złośliwego nieuzasadnionego szkalowania. I żaden nie znosi tego lepiej. To jest oburzające z powodu Ukrainy. Waszyngton wali w niego bezlitośnie. Tak jak łajdaki medialne.
„Cały świat wie, że to Waszyngton obalił wybrany ukraiński rząd” – wyjaśnił Paul Craig Roberts.
Świat wie, że gdyby Moskwa była rewanżystą, to „zatrzymałaby Gruzję i włączyła ją do Rosji. . .” Zrobiłaby to po bezprawnym ataku na Południową Osetię.
Rosja zainterweniowała odpowiedzialnie. Zrobiła to by chronić własnych obywateli. Zrobiła to po tym kiedy z zimną krwią zamordowano 1.700 osób.
Nie ma agresji kiedy Ameryka pustoszy i niszczy inne kraje. To bezwstydnie nazywa się wyzwalaniem, interwencja humanitarną, albo odpowiedzialnością by chronić.
Agresja jest gdy Rosja postępuje odpowiedzialnie. Kiedy chroni własny naród przed niebezpieczeństwem. Kiedy popiera prawie jednogłośny powrót Krymu do Rosji. Kiedy dostarcza potrzebną do życia pomoc humanitarną południowo-wschodniej Ukrainie. Kiedy robi wszystko by odpowiedzialnie rozwiązać ukraiński konflikt. Kiedy chce by takim samym sposobem rozwiązać wojnę Obamy z Syrią. Kiedy popiera prawa Palestyńczyków. Kiedy sprzeciwia się sile nad prawem. Kiedy chce pokoju, a nie wojny. Kiedy opowiada się za multi-światową polaryzacją. Kiedy jest przeciwko kierowanej przez Amerykę agresji NATO. Kiedy stoi po słusznej stronie historii.
Nie oczekuj by wyjaśniało to dziennikarstwo New York Timesa. Ono zawstydza prawdę. Ono jest tubą propagandową bogactwa, władzy i przywilejów. Kierowana dezinformacja wiadomości i opinii zastępuje dokładne raporty i analizy. Tak było od jego założenia w połowie XIX wieku. Nazywany jest „Szarą Damą” [The Gray Lady]. Jego motto brzmi: „Każda informacja która nadaje się do wydrukowania”. Ale nie do czytania. Czytelnicy są systematycznie okłamywani. Istotne informacje trzeba ukrywać. Zastępuje je propaganda państwowa / korporacyjna.
W połowie września The Times zamieścił nagłówek: „Putin zamierza przejąć ‚całą Ukrainę’, mówi premier” [Putin Intent on Taking 'All of Ukraine,' Premier Says].
Zainstalowany drogą zamachu premier Arsenij Jaceniuk nie ma żadnej zasadności. Skłamał twierdząc, że Putin chce „całej Ukrainy”. „Jasno rozumiem (jego) ostateczny cel” – powiedział. „On nie chce odebrać tylko Doniecka i Lugańska. On usiłuje przejąć całą Ukrainę. On chce odtworzyć Związek Sowiecki”.
On chce mieć most lądowy z Rosji do Krymu, twierdził Jaceniuk. On chce poszerzyć go na Odessę i oderwany region Mołdawii Naddniestrzańskiej. On chce odciąć Ukrainie dostęp do M Czarnego, dodał Jaceniuk. „Nadal jesteśmy w stanie wojny i kluczowym agresorem jest Federacja Rosyjska” – stwierdził.
Samo NATO nie może go powstrzymać, powiedział. „To jedyny sposób (zdolny) chronić Ukrainę”.
Ten rodzaj śmieci The Times publikuje regularnie. Taka jest jego wieloletnia praktyka. I taka jest jego hipokryzja podwójnych standardów. Wszystko co robi Ameryka jest słuszne. Wszystko co wymyślą jej adwersarze jest złe. Amerykańskie awanturnictwo jest OK.
Dlatego niszczy kraje by je ratować. Suwerenne niezależne rządy zastępuje wasalskimi, uległymi wobec Ameryki. W tym procesie niszczy swobody demokratyczne. Likwiduje je w ogóle. Gloryfikuje wojnę w imię pokoju. Służy interesom bogatych kosztem biednych. Chce mieć kontrolę nad światowymi rynkami, zasobami i tanią siłą roboczą. Pożąda jej kosztem sprawiedliwości politycznej, gospodarczej i społecznej. Nie liczy się bezprawie Ameryki. Siła nad prawem jest oficjalna polityką.
Tak samo państwowy terroryzm. Boskie prawo zabijania, niszczenia, grabieży i kontroli. Propagandziści nazywają to amerykańską wyjątkowością. Uczciwi analitycy nazywają to imperialnym bezprawiem.
The Times to główna tuba propagandowa Ameryki. Systematycznie ukrywa prawdę i pełne ujawnianie. Zastępuje je Wielkimi Kłamstwami. Nieważne są zasady prawa. Ani zasada coup d’etat hołoty rządzącej Ukrainą. Ani jej nielegalność. Ani wyświecony oligarcha prezydent Petro Poroszenko. On jest człowiekiem Waszyngtonu w Kijowie. Ani jego bezlitosna wojna z obywatelami. Ani jego kłamstwa o rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nieodpowiedzialnie obwinia Moskwę za popierane przez Amerykę zbrodnie Kijowa.
Odwraca do góry nogami prawdę o Rosji dostarczającej broń siłom samoobrony. Kłamie o aneksji Krymu. Ignoruje prawie jednogłośną wolę Krymczan powrotu do Rosji. Pozwala na to niewyjaśnianie prawa międzynarodowego. Albo że Putin postąpił odpowiedzialnie.
Popiera nielegalne sankcje. Ignoruje brudne ręce Waszyngtonu. Robi to by rozwijać jego imperium.
Na celowniku stawia Rosję by umożliwić zmianę jej rządu. Chce ją zbałkanizować na mini-kraje by łatwiej było je kontrolować. Chce wyeliminowania głównego rywala. Chce ograbić ją z zasobów. Chce wykorzystywać jej naród. Chce odizolowania Chin. One czekają na swoją kolej.
Dyrektor Instytutu Polityki Międzynarodowej w Sydney, Australia, Michael Fullilove, podobnie wyraził się za wielu innych:
„W 2014 nagle świat zaczął obawiać się Baracka Obamy”. On jest „daleko”. Jego „wskaźniki poparcia spadły”. Wcześniejsze poparcie „skurczyło się do pogardy”.
Były koordynator ds. antyterroryzmu Obamy, Daniel Benjamin, zagrożenie ze strony tzw. Państwa Islamskiego nazwał „farsą”. Stwierdził, że nieodpowiedzialnie „podkręca opinię publiczną do paniki”.
Chodzi o to czego chcą społeczności na Bliskim Wschodzie. Tak zwana arabska ulica. Ludzie wszędzie.
Oni chcą swobody w kierowaniu swoim życiem. Decydowania o własnej przyszłości. Wyboru własnych liderów. Własnej wizji. Zachowania swojej suwerennej niepodległości.
Nie tego czego żąda Waszyngton. Oni nie chcą zmiany rządu który nie będzie zaspokajał ich potrzeb. Nie chcą imperialnych wojen. Nie chcą po nich masowych rzezi i zniszczenia. Nie chcą powtarzania ich.
Nie chcą bezpiecznych społeczeństw dla interesów bogatych.
Nie chcą by grabiono ich dla zysków.
Nie chcą by były to kraje w których nie da się żyć. Nie chcą by przekształcać je w dystopiczne nieużytki.
Nie chcą bezwzględnego wykorzystywania ich narodów. Nie chcą kłamstw o tworzeniu nowych demokracji. Albo absurdalnych stwierdzeń o „wyzwalaniu milionów istot ludzkich. . . z więzienia ubóstwa” – jak mówi Obama. Albo umacniania gospodarek, które Ameryka systematycznie niszczy i grabi.
Nie chcą wychwalania eksploatacji przez kasynowy kapitalizm.
Nie chcą wybierania na cel krajów by zmienić ich rząd. Nie chcą ryzyka potencjalnej wojny z Rosją. Po niej nastąpiłby pewny armageddon.
Nie chcą popierać szaleństwa zamiast odpowiedzialnego zarządzania. Los ludzkości wisi na włosku.
Za: http://www.globalresearch.ca/obama-wants-regime-change-in-russia/5404433
Tłum. z j. ang. Ola Gordon.


Źródło:
Wolna Polska
 
http://marucha.wordpress.com/2014/10/07/co-zmienilo-sie-w-rosji-podczas-15-lat-rzadow-putina-polacy-niech-nawet-o-tym-nie-marza/

http://macgregor.neon24.pl/post/113652,obama-chce-obalic-putina-a-putin-nie-chce-obalenia-obamy