Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nie rozliczone Niemcy za II wojnę światową. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nie rozliczone Niemcy za II wojnę światową. Pokaż wszystkie posty

środa, 7 lutego 2024

Stare dokumenty






przedruk



Dr Rafał Brzeski: 

Na tym kłamstwie zbudowano współczesne Niemcy



07.02.2024 21:18


W maju 1949 roku trzy zachodnie mocarstwa, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja nadały pokonanym Niemcom Ustawę Zasadniczą (Grundgesetz), która miała pełnić obowiązki konstytucji zachodnich sektorów okupowanych zwanych Trizonią. Trzy miesiące później, 29 sierpnia, Związek Sowiecki przeprowadził pierwszą próbną eksplozję bomby atomowej. Nie minęły dwa tygodnie a Trizonia została przekształcona w Republikę Federalną Niemiec.

Po kolejnych trzech tygodniach, 1 października, Mao Tse-tung (Mao Zedong) proklamował w Pekinie Chińską Republikę Ludową. Równocześnie na półwyspie koreańskim komuniści z północy szykowali się do podboju południa i wydawało się, że Stany Zjednoczone, pogromca III Rzeszy w Europie oraz cesarskiej Japonii w Azji, są w odwrocie pod naporem komunizmu.



W pachnącej prochem atmosferze Niemcy poczuli się pewniej i 5 stycznia 1950 roku spotkali się trzej byli generałowie Wehrmachtu Hans Speidel, Adolf Heusinger i Hermann Foertsch. Pierwszy był w czasie wojny szefem sztabu feldmarszałka Erwina Rommla, z którym miał bronić Francji przed alianckim lądowaniem. Drugi pracował w sztabie generalnym wojsk lądowych OKH i do jego obowiązków należało referowanie Fuehrerowi położenia wojsk niemieckich na frontach. Trzeci był oficerem w sztabach wojsk okupujących Grecję i Jugosławię. Wszyscy otarli się ździebko o zamach na Hitlera 20 lipca 1944 roku (Heusinger nawet został w nim lekko ranny), co po wojnie umożliwiało im prezentować się w glorii przeciwników nazizmu.


Wedle zachowanych stenogramów generałowie doszli do wniosku, że sytuacja sprzyja Niemcom, gdyż Francja jest słaba a Imperium Brytyjskie trzeszczy. Tak więc liczą się tylko Amerykanie zaś amerykańska kadra oficerska jest mierna i nie ma doświadczenia walk z Armią Czerwoną. Niemcy zostały wprawdzie pokonane, ale przyczyną porażki była przewaga materiałowa stworzona przez potęgę przemysłową USA. Ewentualna integracja niemieckiego żołnierza z projektowaną “Europaarmee” jest możliwa i dałaby Niemcom mocną kartę przetargową do ręki, ale przyszli partnerzy muszą zremilitaryzować Trizonię i spełnić warunki wstępne, w tym muszą:

“zwrócić honor niemieckim żołnierzom” i to nie tylko tym co służyli wWehrmachcie, ale także tym z Waffen SS,

zwolnić z więzień tak zwanych “przestępców wojennych”,

zaprzestać oskarżeń niemieckiej “elity” wojskowej o “militaryzm”,

wstrzymać się od uznania “linii Odra-Nysa” za granicę międzypaństwową.




Konkluzje spotkania generałów zapoczątkowały dyskretną, ale ożywioną dyskusję w niemieckich kołach wojskowych. Jej podsumowaniem było Memorandum z Himmerod, 40 stronicowy bilans tajnego spotkania w opactwie Himmerod, na które kanclerz Konrad Adenauer zaprosił byłych wysokich oficerów Wehrmachtu, by omówić kwestię remilitaryzacji Niemiec. 

Memorandum potwierdziło ustalenia i warunki postawione przez trzech generałów i znalazło się w nim stwierdzenie: “narody zachodnie muszą podjąć publicznie kroki przeciwko krzywdzącemu określaniu byłych żołnierzy niemieckich i muszą dystansować byłe regularne siły zbrojne od zagadnienia zbrodni wojennych”. Pod terminem “byłe regularne siły zbrojne” kryły się Wehrmacht i formacje SS.



Kanclerz Adenauer zaakceptował memorandum i podjął rokowania z mocarstwami zachodnimi. W ich wyniku Naczelny Dowódca Alianckich Ekspedycyjnych Sił Zbrojnych generał Dwight Eisenhower w styczniu 1951 roku przyjął byłych generałów Wehrmachtu Adolfa Heusingera i Hansa Speidla, po czym wydał deklarację zawierającą słowa: “Dowiedziałem się, że istnieje realna różnica pomiędzy niemieckim żołnierzem a Hitlerem i jego grupą przestępczą.... Ze swojej strony nie sądzę, aby niemiecki żołnierz jako taki utracił honor.”


Starania niemieckiego kanclerza i deklaracja przyszłego prezydenta USA zapoczątkowały tworzony dyskretnie, ale konsekwentnie, mit walczącego honorowo “czystego Wehrmachtu”. Protestowali Polacy, zwłaszcza eksperci z Instytutu Zachodniego w Poznaniu. Podawali konkretne przykłady zbrodni wojennych Wehrmachtu popełnionych w czasie kampanii wrześniowej 1939 roku na bezbronnej ludności cywilnej, na jeńcach wojennych, na rannych. Cytowali instrukcje Hitlera jakie wydał 10 dni przed atakiem na Polskę podczas odprawy generałów Wehrmachtu w swej alpejskiej rezydencji Berghof. Rozkazy były jasne: Celem kampanii jest „zniszczenie Polski, czyli likwidacja jej siły żywej… Nie poddawać się żadnym uczuciom litości czy współczucia!…Nie chodzi o to, abyśmy mieli prawo po naszej stronie, lecz wyłącznie o zwycięstwo” - grzmiał Fuehrer.


Nikt nie słuchał Polaków

Protestujących Polaków nie słuchano. Polska była w latach 1950-tych pod sowiecką okupacją, a więc, jak pisali autorzy Memorandum z Himmerod wchodziła w skład “azjatyckich hord” zagrażających “chrześcijańskiemu Zachodowi”. Lektura memorandum wyjaśnia wrześniowe ostrzeżenie aktualnego kanclerza Niemiec Olafa Scholza: “nie chciałbym, żeby jacyś ludzie szperali w książkach historycznych”. Można się bowiem z nich dowiedzieć, że Wehrmacht nie był rycerski, ale zbrodniczy.

Tłumaczą dlaczego kat warszawskiej Woli, generał porucznik Waffen SS, Heinz Reinefarth był po wojnie szanowanym burmistrzem i posłem do Landtagu Szlezwika-Holsztynu. Wyjaśniają dlaczego kiedyś Bonn a teraz Berlin tak konsekwentnie wspiera w Polsce każdy krąg polityczny lub społeczny, kulturowy albo naukowy, który podtrzymuje mity misternie skonstruowane w ramach “odzyskiwania honoru”. 

Stare książki i dokumenty potwierdzają też, że polskie żądania reparacji są uzasadnione. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale również o rozdrapywanie skorupy kłamstwa, która narosła i trwa wskutek spełnienia przez Dwighta Eisenhowera żądań generałów Wehrmachtu. 

Pożółkłe memorandum obnaża przeniewierstwo amerykańskiego prezydenta, który potwierdzając niemiecką nieprawdę przefrymarczył swój żołnierski honor. Stało się to dawno, ale dzisiaj deklaracja Eisenhowera uświadamia dlaczego ambasada USA w Warszawie nie wsparła polskich starań o uzyskanie reparacji i znacznie cieplej niż wymaga tego dyplomacja afirmuje jawnie pro-niemiecką politykę aktualnej ekipy sprawującej władzę w Polsce. Stare książki i dokumenty mają moc. Inaczej by ich nie palono.



Autor: dr Rafał Brzeski







Dr Rafał Brzeski: Na tym kłamstwie zbudowano współczesne Niemcy (tysol.pl)

Himmerod memorandum - Wikipedia

Memorandum Himmerodera – Wikipedia, wolna encyklopedia


poniedziałek, 27 listopada 2023

Niemcy i brak rozliczenia zbrodniarzy



przedruk






25.11.2023 17:58



„Zbrodnie trzeba nazwać i podać nazwiska zbrodniarzy”. 

A jak to wygląda w rzeczywistości?



- W czasie wojny co piąty dorosły Niemiec należał do NSDAP, w Wehrmachcie służyło 15,6 mln młodych Niemców i Austriaków, a Hitlera popierały wielkie koncerny przemysłowe. Niechęć do rozliczeń w RFN po wojnie była więc naturalną niechęcią do przyznania się do winy swojej lub swoich bliskich – ocenia historyczka dr Joanna Lubecka z IPN. Według szacunków historyków około 30 tys. zbrodniarzy zdołało po wojnie uciec z kraju tzw. „szczurzymi szlakami” (niem. „Rattenlinien”), głównie do Ameryki Łacińskiej.


Obecnie Niemcy generalnie uznają swoją odpowiedzialność za zbrodnie II wojny światowej, ale jednocześnie zwolenników zyskują skrajnie prawicowe partie AfD czy NPD, których członkom „zdarzają się niefortunne wypowiedzi, na przykład nazwanie pomnika Holokaustu pomnikiem hańby lub relatywizowanie zbrodni i roli Hitlera” – zaznacza badaczka.

- Niemiecki kryminolog Dieter Schenk nazwał politykę rządu, administracji i wymiaru sprawiedliwości w latach 50. i 60. "strukturalnym nieściganiem morderców". Odsetek byłych członków NSDAP w organach decyzyjnych i wymiaru sprawiedliwości był stosunkowo duży. Schenk podaje, iż w 1950 roku 66-75 procent sędziów i prokuratorów było dawnymi członkami NSDAP



Wielu nazistów zrobiło po wojnie kariery polityczne.

- Jak podaje w swoim tajnym raporcie dla CIA szef niemieckiego wywiadu BND Reinhard Gehlen, w 1950 roku 129 deputowanych Bundestagu należało w okresie III Rzeszy do NSDAP, co stanowiło 26,5 procent


W 1952 r. 33,9 proc. pracowników MSZ RFN – łącznie 184 osoby - było dawnymi członkami NSDAP.

- Głośnych było też kilka pojedynczych przypadków karier osób podejrzewanych o udział bądź współudział w zbrodniach. Była to m.in. historia Hansa Globke, współtwórcy ustaw norymberskich dyskryminujących Żydów, który w latach 1953 do 1963 był szefem Urzędu Kanclerskiego i doradcą kanclerza Konrada Adenauera


- Z polskiej perspektywy najbardziej oburzający jest przypadek gen. Heinza Reinefartha, dowódcy odpowiedzialnego za zbrodnie popełnione w trakcie Powstania Warszawskiego, który po wojnie robił karierę polityczną jako deputowany do Landtagu Szlezwik-Holsztyn oraz burmistrz Westerlandu na wyspie Sylt


Według szacunków historyków około 30 tys. zbrodniarzy zdołało po wojnie uciec z kraju tzw. „szczurzymi szlakami” (niem. „Rattenlinien”), głównie do Ameryki Łacińskiej. Byli wśród nich „Anioł Śmierci” z KL Auschwitz Josef Mengele, „architekt Holokaustu” Adolf Eichmann (złapany później przez Mosad, osądzony i stracony), a także twórca ruchomych komór gazowych Walter Rauff.


Niektórzy funkcjonariusze III Rzeszy byli chronieni przez aliantów, a ich wiedzę i umiejętności wykorzystywano w konflikcie Wschód-Zachód. W tej grupie był m.in. generał Wehrmachtu Gehlen, którego Amerykanie zaangażowali do stworzenia służby wywiadowczej BND, a także naukowiec Wernher von Braun, twórca niemieckich rakiet V-2, a później współautor programu kosmicznego USA.

- Procesy, które odbywały się w RFN, m.in. proces frankfurcki w latach 60., czy proces w Düsseldorfie w drugiej połowie lat 70., wpłynęły na wzrost wiedzy Niemców o zbrodniach, ale nie zmieniły procedur karnych, które nadal pozwalały sprawcom żyć w spokoju i cieszyć się społecznym szacunkiem




- Dobrym przykładem byłby tu przedsiębiorca Josef Neckermann – nazista, który dorobił się na przejmowaniu żydowskich majątków, prawnik Paul Reimers, który w latach 1941–1943 pracował w sądzie specjalnym w Berlinie, a później w Trybunale Ludowym i dopiero w 1984 roku oskarżono go o 62 morderstwa i 35 usiłowań morderstwa, czy stojący na czele akcji T-4 lekarz Werner Heyde, którego w 1962 roku oskarżono o "podstępne, okrutne i celowe zabicie co najmniej 100 tys. osób"




Jej zdaniem okres alianckiej okupacji Niemiec był intensywny, jeśli chodzi o sądzenie zbrodniarzy i denazyfikację. Sytuacja zmieniła się po powstaniu dwóch państw niemieckich w 1949 roku. W NRD kontrolę nad sądownictwem utrzymali Sowieci, a władze budowały tajne służby STASI na dawnych funkcjonariuszach SS. W RFN liczba procesów znacznie spadła, co wynikało z nieprzystosowania zachodnioniemieckiego prawa do tzw. zasad norymberskich, ale też z szeregu obiektywnych czynników.


- Po pierwsze, wraz z narastaniem zimnej wojny, zabrakło nacisku i determinacji ze strony aliantów, aby mobilizować Niemców do przeprowadzenia rozliczeń. Coraz bardziej oczywisty stawał się fakt, że RFN jest niezbędnym sojusznikiem w walce z Sowietami. Rozdrażnianie i zniechęcanie niemieckiej opinii publicznej poprzez przypominanie niedawnej, niechlubnej przeszłości wydawało się nierozsądne z politycznej perspektywy



Jednak również społeczeństwo RFN było niechętne rozliczeniom. „Żeby zrozumieć stosunek Niemców do narodowego socjalizmu, należy przyjrzeć się w jaki sposób naród niemiecki współuczestniczył w tworzeniu systemu III Rzeszy. Liczba wydanych legitymacji partyjnych NSDAP osiągnęła 10,7 mln, co oznacza, że co piąty dorosły Niemiec należał do partii nazistowskiej. W Wehrmachcie służyło od 1939 do 1945 r. 15,6 mln Niemców i Austriaków. Najbardziej ostrożne szacunki niemieckich historyków dotyczące udziału Wehrmachtu w zbrodniach, szczególnie na froncie wschodnim, – wynoszą 5 procent. Oznaczałoby to, że zbrodnie mogło popełnić ponad 700 tys. żołnierzy” - wylicza ekspertka.

- Jeśli dodamy do tych liczb członków formacji SS, urzędników Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS, a także przedstawicieli wielkich koncernów przemysłowych wspierających Hitlera, otrzymamy obraz "uwikłania" i skalę poparcia, jakiej udzielił Hitlerowi naród niemiecki. Niechęć do rozliczeń była więc naturalną niechęcią do przyznania się do winy swojej lub swoich bliskich




Kolejnym powodem był fakt, że dla władz nowo powstałej RFN, na czele których stał kanclerz Konrad Adenauer, ważniejsza była integracja społeczeństwa i odbudowa gospodarki.

- Sprawę rozliczenia zbrodni niemieckich uznawał za "załatwioną" w procesach norymberskich, a wracanie do niej za działanie szkodliwe i antypaństwowe. Niechęć wobec rozliczeń zbrodni III Rzeszy demonstrowały również oba kościoły niemieckie, katolicki i protestancki




Według niej w historii państw nie istnieje „gruba kreska”, a do budowy nowego państwa trzeba było wykorzystać ludzi byłego reżimu, często podejrzanych o zbrodnie.

- Jeśli już ktoś stawał przed sądem, obrońcy i sędziowie stosowali kilka prostych procedur, przede wszystkim oskarżano o zabójstwo, które ulegało przedawnieniu, a nie o morderstwo. Uznawano, że oskarżeni działali w systemie totalitarnym, a więc nie mogą odpowiadać jako sprawcy, gdyż działali "w stanie wyższej konieczności wywołanej rozkazem". Krótko mówiąc, RFN świetnie wykorzystała sytuację międzynarodową, aby zająć się ważniejszymi z perspektywy młodego państwa sprawami, niż sądzenie własnych obywateli


Ekspertka zwraca uwagę, że stosunki międzynarodowe rządzą się swoimi prawami, a każde państwo realizuje i chroni własne interesy. „Przyznanie się i rozliczenie zbrodni, szczególnie w świetle reflektorów i na arenie międzynarodowej nie sprzyja budowaniu własnej silnej pozycji. Dlatego robią to jedynie państwa przegrane” – zaznacza.

- Jeśli miałabym więc odpowiedzieć na pytanie, czy Niemcy właściwie i w pełnym stopniu rozliczyli się z nazizmem i sprawcami zbrodni, to odpowiem: nie. Ale być może rozliczyli się lepiej niż inne państwa. Zbrodnie komunizmu zarówno na terenie byłych republik sowieckich, jak i w strefie wpływów sowieckich w przeważającej części w ogóle nie zostały rozliczone, co więcej w zasadzie zostały całkowicie wyparte



Obecnie Niemcy generalnie uważają, że rozliczyli się ze swoją nazistowską przeszłością, a w kraju wykonano ogromną pracę na rzecz poszerzania wiedzy o zbrodniach wobec Żydów, Romów i Sinti. Naukowcy niemieccy, którzy badają te zagadnienia, twierdzą jednak, że wiedza dotycząca Holokaustu, szczególnie wśród młodych Niemców jest dość powierzchowna, natomiast wiedza dotycząca zbrodni wobec innych narodów w zasadzie nie istnieje.

Zdaniem dr. Lubeckiej mimo starszego wieku oskarżonych należy im wytaczać procesy, ponieważ wymaga tego poczucie sprawiedliwości wobec ofiar. „Zbrodnie trzeba nazwać i podać nazwiska zbrodniarzy. Obecnie w Niemczech toczy się kilkanaście takich procesów, a w ostatnich latach udało się postawić przed sądami m.in. Iwana vel Johna Demianiuka, strażnika z Sobiboru (2011 r.), Oskara Gröninga, strażnika i księgowego z Auschwitz (2015 r.), w grudniu 2022 r. skazano sekretarkę komendanta KL Stutthof Irmgard Furchner na karę dwóch lat więzienia” – wymienia historyczka z IPN.




„Zbrodnie trzeba nazwać i podać nazwiska zbrodniarzy”. A jak to wygląda w rzeczywistości? | Niezalezna.pl






poniedziałek, 11 stycznia 2021

Lista strat

 


Zwykła grypa jest bardziej śmiertelna niż covidowa.

W ostatnich tygodniach zauważam wysyp śmierci w szeregach szczególnie osób zasłużonych dla państwa - kierownicy różnych instytucji, lokalni działacze i bardziej znane osoby, jak np. aktorzy.


Covid - a dokładnie biorąc - infopandemia covidowa - może być kolejną przykrywką dla mordów, więc należałoby zrobić szczegółową listę strat osób zasłużonych dla społeczeństwa polskiego zmarłych na ten rodzaj grypy i porównać z liczbą ofiar o podobnym profilu, ale grypy zwykłej.


Trzeba sprawdzić jaki udział procentowy ofiar grypy zwykłej obejmuje działaczy społecznych, osoby wyróżniające się prospołecznie czy też po prostu zajmujące kierownicze stanowiska, a następnie porównać z danymi dotyczącymi "medialnej" grypy jaką jest covid.


Pamiętamy, że ubecy torturowali i mordowali w więzieniach osoby zasłużone dla Polski, należy sądzić, że po 1953 roku wcale nie zaprzestali tych praktyk, tylko utaili.


Porównaj także to:

Profesor Gut nareszcie się wygadał o co chodzi z pandemią.2 miliardy na szczepionkę od USA.





oraz:


https://maciejsynak.blogspot.com/2021/01/chiny-pocovidowe-mocarstwo.html

także:


Steve Tsang, dyrektor SOAS China Institute na Uniwersytecie Londyńskim, powiedział, że uwagi Xi pokazują, że zamierza maksymalnie wykorzystać świat, który jest w ciągłym ruchu i przechodzi zmiany, które mogą zasadniczo zmienić globalny porządek.

„Xi jest teraz bardzo ostrożny i optymistyczny. Uważa, że ​​ogólne środowisko i rozwój są pozytywne dla Chin, aby mogły odgrywać nową rolę historyczną, i dostrzega wyzwania, ale jest przekonany, że Chiny pod jego rządami będą w stanie jak najlepiej to wykorzystać ”- powiedział Tsang.

„Jest to - parafrazując Napoleona - deklarację, że warunki są odpowiednie do tego, by poprzednio śpiący lew ryczał i dopilnuje, żeby tak się stało” - powiedział. „Xi nie określił [dokładnej polityki, którą Chiny będą wdrażać]. Oświadczył, że warunki są dojrzałe i jeśli Chiny zgromadzą się wokół przywództwa i pójdą za nim, to osiągną. Świat powinien to zauważyć ”.




https://www.scmp.com/news/china/politics/article/3117314/xi-jinping-says-time-and-momentum-chinas-side-he-sets-out?fbclid=IwAR0wYgGE9W9k5NBZGgSI-dK4RkCgQP1Odo1hrUUnsZKb0QIOEtoPsjd-BjA




poniedziałek, 18 stycznia 2016

Niemieccy zbrodniarze w SB



" jednym z argumentów za odtajnieniem dokumentów było niedawne odkrycie w archiwach teczki zbrodniarza hitlerowskiego, który przez lata pozostawał na usługach komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, lecz był "dla interesów państwa" tak cenny, że jego dane chroniono jeszcze w XXI wieku."





Koszmar byłych agentów komunistycznej bezpieki, działających także w środowisku polonijnym, wkrótce stanie się faktem. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wydała zgodę na odtajnienie tysięcy teczek, które do tej pory znajdowały się w tzw. zbiorze zastrzeżonym Instytutu Pamięci Narodowej.
 
 
Decyzję o ujawnieniu zawartości najtajniejszych archiwów podjął Marek Biernacki, ustępujący podsekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i koordynator ds. służb specjalnych. Twierdzi, że nie ma to nic wspólnego z przegranymi przez jego partię (Platformę Obywatelską) wyborami i prace nad udostępnieniem teczek podjął już pół roku temu. Jednak dr Sławomir Cenckiewicz, historyk badający m.in. sprawy Polonii w USA, przekazał "Nowemu Dziennikowi", że jest to wynik wielomiesięcznych nacisków ze strony naukowców i części polityków na obecną administrację.


Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się w IPN, jednym z argumentów za odtajnieniem dokumentów było niedawne odkrycie w archiwach teczki zbrodniarza hitlerowskiego, który przez lata pozostawał na usługach komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, lecz był "dla interesów państwa" tak cenny, że jego dane chroniono jeszcze w XXI wieku.


Zbiór zastrzeżony to właśnie informacje o osobach, których dawna działalność – mimo dowodów na współpracę ze zbrodniczym systemem – jest ukrywana ze względu na "interes kraju". Jak to rozumieć? Mogą być w dalszym ciągu źródłem informacji dla obecnych służb specjalnych, rodzajem karty przetargowej w relacjach z obcymi wywiadami lub zwyczajnie grozi im (lub ich rodzinom) fizyczne niebezpieczeństwo. Dlaczego jednak dawni kapusie i pracownicy SB mają pobierać wysokie emerytury i dożywać swoich dni jak pączki w maśle?

"Ujawnienie teczek to wyłącznie moja odpowiedzialność" – stwierdza Biernacki. Chodzi o setki metrów bieżących akt. Pytanie, co zawierają...


Według informacji Rafała Leśkiewicza, dyrektora Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN, chodzi m.in. o dokumenty operacyjne tajnych służb, które powstały do 31 grudnia 1990 r. Instytut dopiero rozpoczyna procedurę odtajniania akt i każda z tysięcy teczek jest przeglądana przez jego specjalistów. Dyrektor zastrzega, że najnowsze wnioski o odtajnienie dotyczą nie tylko akt współpracowników komunistycznych służb, ale też innych rodzajów dokumentów: akt administracyjnych, osobowych, spraw operacyjnych, kontrolno-śledczych, wreszcie np. spraw obiektowych – obserwacji opozycjonistów. Jest tego cała masa! Materiały dostępne będą dla wszystkich zainteresowanych w ciągu najbliższych tygodni (http://ipn.gov.pl/buiad/udostepnianie/wnioski).


Nie czekając na oficjalną publikację, kilkaset zdjęć dokumentów zamieścił na swoim facebookowym profilu niezależny poseł Zbigniew Girzyński. To fragment tzw. listy Milczanowskiego (dokumenty przygotowane w 1991 r. w dawnym Urzędzie Ochrony Państwa, dotyczące ówczesnych kandydatów do Sejmu i Senatu RP; na ich podstawie powstała słynna lista Macierewicza).


Także na portalu społecznościowym odniósł się do tych sfotografowanych akt dr Sławomir Cenckiewicz "Poseł Girzyński zagonił tych wystraszonych leniuszków z IPN, by zaczęli naciskać na ABW w sprawie wyjmowania akt ze zbioru zastrzeżonego, ale też korzystania z możliwości, jakie daje im ustawa o IPN, by akta wytworzone przez tajne służby III RP, a powiązane w treści z zakresem tematycznym IPN, trafiły do nas choćby w formie kopii".
Przypomnijmy, że jedno z ostatnio ujawnionych nazwisk ważnych działaczy polonijnych, którzy – zdaniem badaczy archiwów IPN – byli świadomymi współpracownikami SB, to Wojciech Wierzewski, "prawa ręka" trzech kolejnych prezesów Kongresu Polonii Amerykańskiej. Fakty na jego temat upublicznił Marek Ciesielczyk, doktor politologii uniwersytetu w Monachium i wykładowca sowietologii w University of Illinois w Chicago, autor pierwszej książki w języku polskim na temat sowieckiej agentury KGB.


"Należy ujawniać wszystkie dokumenty obrazujące działalność kapusiów, nawet gdyby było to dla niektórych bardzo bolesne, bo powołując się na słowa św. Grzegorza Wielkiego, papieża i doktora Kościoła: nawet jeśli prawda może powodować zgorszenie, lepiej dopuścić do zgorszenia niż wyrzec się prawdy" – powtarzał dr Ciesielczyk na niedawnych spotkaniach z Polonią, m.in. w Nowym Jorku i New Jersey.



http://www.dziennik.com/wiadomosci/artykul/teczki-wstrzasna-polonia


 

sobota, 7 lutego 2015

Jaceniuk: nie ma zgody na pokój za wszelką cenę



Kliczko: zaraz Niemcy zażądają części Polski


Dzisiejsze info nie nastraja optymistycznie.
Wojenne werble grają coraz głośniej i coraz częściej.
Podsumowanie dnia - 9 informacji z dzisiaj + dwie z 2 lutego.

 
Jaceniuk jak agent niemiecki Beck: "nie ma zgody na pokój za wszelką cenę" wkręca Ukrainę w samobójczą wojnę. Kolejny cytat, w jakim lubują się niemcy.

W czasie okupacji niemieckiej w latach 40tych wydawano w GG pismo, niby antyhitlerowskie, które miało udawać opozycję i ściągać uwagę Polaków przeciw ZSRR, nazywało się Nowy Czas (nie mylić z Najwyższym Czasem!  (ale może jednak... październik 2020 - MS), zaś niemiecka agencja zajmująca się produkowaniem kłamstw dla Polaków nazywała się Telepress (nie mylić z Telexpressem).(ale może jednak...)

Niemcy poprzez Kliczkę wypowiadają na głos swoje żądania, przygotowując polską opinię publiczną na szok. Tymczasem wysyłają do Polski swoje wojsko, pod nową nazwą - szpica.


Zapewne szybko pobrata się z Werwolfem z tutejszej armii, Werwolf zresztą TERRORYZUJE od dłuższego czasu polską opinię publiczną - masowe podpalenia samochodów, obrzucanie pociągu kamieniami, no i wypuszczenie sześciu czy siedmiu morderców na wolność - wszystko oczywiście w swoim przedwojennym mateczniku, czyli GDAŃSKU.

Aha. Zapomniałem o "tajemniczych" niewytłumaczalnych samobójstwach. 
Coraz więcej blogerów NE - filozofów, dociekliwych obserwatorów, reporterów, ludzi cichych, uprzejmych i ceniących wysoką kulturę - zaczyna używać krzykliwego obelżywego języka -znaczy,  już ich między nami nie ma, zostały tylko nicki przejęte przez terrorystyczne niemieckie bandy...


Wyjaśniło się skąd pomysł na wykreowanie kiboli (maczety i "nożownicy" z Krakowa itd itd) - kiedy zdesperowani ludzie zaczynają strajkować i wygrażać władzy przed urzędami, kopalniami i na drogach, redaktor z tv tłumaczy:

 do protestów dołączyli kibole, szukający okazji do wzniecania zamieszek

Bambus, vel poliż obozy koncentracyjne przyznaje, że na Ukrainie USA dokonały zamachu stanu, ruscy ostrzegają, że dywersji nie pozostawią bez odpowiedzi.

 
"Polskie" F-16 prowadziły w zeszłym roku ćwiczenia z bronią jądrową NATO.



Arsenij Jaceniuk: nie ma zgody na pokój za wszelką cenę
Ukraina nie zgodzi się na takie uregulowanie sytuacji w swoich wschodnich obwodach, które naruszałyby jej jedność terytorialną - oświadczył premier Arsenij Jaceniuk na wspólnej konferencji prasowej z sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym. 

Ukraina potrzebuje pokoju, ale nigdy nie będziemy rozpatrywali wariantów, które naruszałyby jedność terytorialną i europejską przyszłość kraju - powiedział szef ukraińskiego rządu po spotkaniu z amerykańskim politykiem. 

- Prezydent Barack Obama rozpatruje wszystkie możliwości pomocy Ukrainie. Jedną z nich jest przekazanie Ukrainie pomocy obronnej - powiedział John Kerry

 
Aamerykański szef dyplomacji poinformował, że dzień wcześniej rozmawiał o tym z Hollande'em. - Rozmawialiśmy o tym, co otrzymali od prezydenta Putina. Jest tam kilka pomysłów, ale nie przeanalizowaliśmy w pełni propozycji, które nadeszły z Moskwy. Teraz zobaczyliśmy te propozycje, zapoznaliśmy się z tekstem, lecz dopiero dziś po południu oświadczyli oni, że przedstawią swoją ofertę. Na razie jeszcze z nimi o tym nie rozmawialiśmy - przekazał Kerry.

Kliczko: zaraz Niemcy zażądają części Polski

Władimir Kliczko (63-3, 53 KO) jest mocno zaniepokojony konfliktem na Ukrainie. W środę poruszył ten temat podczas spotkania z dziennikarzami w Nowym Jorku, wyrażając obawę, że w ślad za Rosjanami pójdą inne kraje. - Jak tak dalej pójdzie, Niemcy stwierdzą, że do nich należy część Polski - powiedział. 
Działania zbrojne w ojczyźnie mistrza wagi ciężkiej trwają już od niemal roku, pochłaniając coraz więcej ofiar. Na ich temat wielokrotnie wypowiadał się starszy brat Ukraińca, Witalij, który od dłuższego czasu zaangażowany jest w politykę. Władimir również reaguje, licząc, że jego rodacy nie pozostaną sami z problemem. 

- Świat musi zwracać uwagę na to, co się dzieje. To nie jest problem lokalny, tylko światowy. Pojawiają się sankcje, cierpi gospodarka. To okropne. I nikt nie wie, do czego to doprowadzi, co będzie następne. Może się okazać, że to będzie przykład dla innych mocarstw. Może Chiny stwierdzą niedługo, że do nich należy Syberia. Albo Niemcy, że część Polski jest ich, czy znowu Rosja, że jej własnością jest część Kazachstanu. Złamano międzynarodowe zasady, to nieakceptowalne. Takie postępowanie może rodzić nowe problemy - stwierdził. 

Kliczko pozostanie w najbliższych tygodniach w Stanach Zjednoczonych, gdzie będzie się przygotowywać do kolejnego występu - 25 kwietnia w Madison Square Garden zmierzy się z Bryantem Jenningsem (19-0, 10 KO). 

bokser.org 


Niemcy chcą bronić Polski przed Rosją

Niemcy wyślą na manewry do naszego kraju jeden z największych kontyngentów wśród państw NATO. W tym roku w Polsce będzie ćwiczyło 1700 niemieckich żołnierzy. To precedens w historii III RP - pisze "Rzeczpospolita". 

Inicjatywa RFN wpisuje się w szerszy, bezprecedensowy program zacieśnienia współpracy wojskowej z Polską w obliczu rosyjskiego zagrożenia - podkreśla "Rz". 

Dotychczas Berlin z uwagi na wojenną przeszłość i pacyfizm społeczeństwa unikał wysyłania żołnierzy zagranicę. Ale konflikt na Ukrainie radykalnie zmienił podejście Niemiec do Rosji. Kanclerz Angela Merkel uznała, że trzeba wzmocnić gwarancję bezpieczeństwa dla Polski. 

Szczegóły udziału niemieckiej armii w manewrach na terenie Polski wciąż są dopracowywane, ale wiadomo, że Niemcy przyłączą się do wielkich ćwiczeń NATO "Saber Strike" w Drawsku Pomorskim w czerwcu. 

Udział prawie 2 tys. żołnierzy z Niemiec w ćwiczeniach na polskiej ziemi, to tylko jeden z elementów nowej strategii - twierdzi "Rz" i zapowiada: na wzór francusko-niemieckiej brygady powstanie polsko-niemiecka jednostka, a polsko-niemiecko-duńskie dowództwo w Szczecinie zostanie wzmocnione. 
(ah)



Rosja ostrzega USA. "Poważne zaniepokojenie"

Dzisiaj, 5 lutego (17:35)
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej oświadczyło w czwartek, że ewentualne dostarczenie przez USA broni Ukrainie zagrozi bezpieczeństwu Rosji. Przestrzegło też Waszyngton przed przerzucaniem na Ukrainę broni wycofywanej z Afganistanu.


- Plany te wywołują u nas poważne zaniepokojenie. Mając na uwadze rewanżystowskie zamiary 'partii wojny' w Kijowie, grozi to nie tylko eskalacją konfliktu na południowym wschodzie Ukrainy, ale także zagraża FR, której terytorium niejednokrotnie było ostrzeliwane ze strony ukraińskiej - oznajmił rzecznik prasowy MSZ Rosji Aleksandr Łukaszewicz na konferencji prasowej w Moskwie.
Łukaszewicz ostrzegł, że "takie posunięcie może wyrządzić kolosalną szkodę stosunkom rosyjsko-amerykańskim". - Tym bardziej, jeśli mieszkańcy Donbasu będą zabijani z amerykańskiej broni – dodał.

Rzecznik MSZ FR również oświadczył, że "działania Waszyngtonu prowadzą relacje rosyjsko-amerykańskie w ślepy zaułek, z którego bardzo trudno będzie znaleźć wyjście". Oznajmił, że istota polityki USA jest prosta: zaszkodzić naturalnym procesom integracji na obszarze WNP. - W budżecie USA zarezerwowano 640 mln dolarów dla Mołdawii, Gruzji i Ukrainie na cele 'przeciwdziałania Rosji' – wskazał.

- Jeśli USA w swoim budżecie zaczyna uwzględniać specjalne dotacje na przeciwdziałanie Rosji, to proces zaszedł za daleko. Rosja nie ma wątpliwości, że Biały Dom jest nastawiony konfrontacyjnie - powiedział.
Łukaszewicz zauważył, że Waszyngton "rozpoczął bezsensowną grę w sankcje, a teraz chodzi o finansowanie dywersyjnych działań przeciwko Rosji, co wynosi napięcie w stosunkach rosyjsko-amerykańskich na nowy poziom".

 

 

Szpica NATO w Polsce. "Jesteśmy gotowi"

Dzisiaj, 5 lutego (16:29)
Aktualizacja: Dzisiaj, 5 lutego (18:23)

Wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak oświadczył dzisiaj w Brukseli, że "Polska jest gotowa być tzw. państwem ramowym sił zadaniowych bardzo wysokiej gotowości NATO, czyli tzw. szpicy". Roczny polski dyżur miałby wypaść w trzecim lub czwartym roku istnienia tych sił.


W czwartek w Kwaterze Głównej NATO trwa spotkanie ministrów obrony Sojuszu, pierwsze od szczytu NATO w Newport w Walii we wrześniu 2014 r. Zdecydowano tam o reformie Sił Odpowiedzi NATO - w ich ramach mają powstać tzw. połączone siły zadaniowe bardzo wysokiej gotowości (ang. Very High Readiness Joint Task Force, VJTF), nazywane często szpicą.
"Gotowi jesteśmy robić dużo na rzecz tych sił VJTF, gotowi jesteśmy gościć ich ćwiczenia w Polsce. Też gotowi jesteśmy podjąć się roli państwa ramowego pośród kilku sojuszników. To podkreśla, jak wielką wagę do tego przedsięwzięcia przywiązujemy" - powiedział polskim dziennikarzom Siemoniak.

Państwa ramowe odpowiadają za sformowanie oddziału, a następnie utrzymywanie go na odpowiednim poziomie gotowości i dowodzenie nim podczas rocznego dyżuru. Według Siemoniaka Polska będzie trzecim lub czwartym państwem ramowym, choć tu szczegóły są jeszcze do ustalenia.

Trzeci lub czwarty rok istnienia VJTF oznaczałby dyżur w 2019 lub 2020 r., bowiem początkowo ustalono, że VJTF będą gotowe od początku 2017 roku. Polska chce jednak, żeby stało się to wcześniej. "Naszą ambicją jest to, żeby te terminy nie były takie, jak wcześniej planowano, tzn. nie początek 2017 r., ale żeby w czasie szczytu w Warszawie (w 2016 r. - PAP) już siły natychmiastowego reagowania były w pełni gotowości" - powiedział wicepremier.
"Decydując się na rolę państwa ramowego oczekujemy tego, że tak jak my będziemy kontrybuować do szpicy przez te lata, tak i inni będą w roku naszego dyżuru aktywni" - podkreślił Siemoniak. Jak dodał, nie miałoby sensu, gdyby siły VJTF podczas polskiego dyżuru miałyby być wystawione tylko przez nasz kraj.

Siemoniak zadeklarował też gotowość do przedsięwzięć związanych z wysoką gotowością sił VJTF, jak np. niezapowiedziane ćwiczenia dwa razy w roku oraz rozmieszczenie infrastruktury i sprzętu. "Jest to jedno z najbardziej fundamentalnych dla nas przedsięwzięć w NATO, więc chcemy w nie inwestować i pokazywać, że bardzo poważnie je traktujemy" - zaznaczył wicepremier.

Pytany, czy częścią VJTF mogłaby być grupa bojowa Unii Europejskiej tworzona przez kraje Grupy Wyszehradzkiej (Polskę, Czechy, Słowację i Węgry), która podejmie dyżur w 2016 r., Siemoniak powiedział, że Polska oczekuje od sojuszników, by wydzielając siły do VJTF nie wiązali tego z innymi przedsięwzięciami. "Nie mieszamy tych dwóch rzeczy. Osobnym przedsięwzięciem wojskowym są grupy bojowe UE, osobnym nasza kontrybucja, i innych sojuszników, do VJTF" - powiedział Siemoniak.

W Kwaterze Głównej NATO podkreśla się, że rolę krajów ramowych powinny wziąć na siebie największe kraje Sojuszu, tylko one bowiem dysponują wymaganym doświadczeniem. W 2017 r. takim krajem ma być Wielka Brytania. Nieoficjalnie mówi się, że tego zadania po niej podejmą się Niemcy, Francja, Hiszpania i Włochy.
Czwartkowe spotkanie ministrów jest poświęcone implementacji przyjętego w Newport planu działań na rzecz gotowości (ang. Readiness Action Plan, RAP), który ma być odpowiedzią na wyzwania bezpieczeństwa zarówno na wschód, jak i na południe od granic Sojuszu. Reforma Sił Odpowiedzi NATO (NATO Response Force, NRF) to jeden z elementów RAP. Plan ten obejmuje też m.in. podniesienie gotowości dowództwa Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód w Szczecinie, który ma odpowiadać za dowodzenie siłami NATO, jeśli zostaną użyte w tej części Europy. Częścią planu są rotacyjne ćwiczenia sił lądowych Sojuszu w Europie Środkowej i Wschodniej.

"W tych wszystkich obszarach, na których nam bardzo zależy, przede wszystkim na tworzeniu sił natychmiastowego reagowania, tzw. VJTF, w kwestiach, które dotyczą ciągłej rotacyjnej obecności sojuszników na terytorium Polski i roli korpusu w Szczecinie, z satysfakcją odnotowuję, że prace przebiegają dobrze. Te decyzje dzisiaj podejmowane potwierdzają taki kształt tych sił, tzw. szpicy, na jakim nam zależy" - ocenił Siemoniak.
Rano ministrowie obrony NATO spotkali się z przedstawicielami Gruzji. Sojusz m.in. potępił ostatnie działania Rosji, która zmierza do pogłębienia integracji wojskowej z Abchazją i Osetią Południową, regionami oderwanymi od Gruzji po wojnie w sierpniu 2008 r. NATO tworzy w Tbilisi centrum treningowe. W tym roku mają się tam odbyć NATO-wskie ćwiczenia, a w kolejnych latach manewry mają być już regularne i wpisane do planu ćwiczeń Sojuszu.
"Polska jest zaangażowana we wsparcie przede wszystkim w obszarze wojsk specjalnych, w obszarze żandarmerii. Gotowi jesteśmy delegować kolejne osoby do misji NATO w Tbilisi. Myślę, że to są istotne dla Gruzji rzeczy, wyróżniające nas też na tle sojuszników" - podkreślił Siemoniak.

Podczas wizyty w Brukseli wicepremier Siemoniak spotkał się z odchodzącym ze stanowiska sekretarzem obrony USA Chuckiem Hagelem oraz ministrami obrony Kanady, Bułgarii, Gruzji, Niemiec i Danii.
VJTF mają liczyć kilka tysięcy żołnierzy, co odpowiada powiększonej brygadowej grupie bojowej. VJTF mają być siłami połączonymi, a więc obejmującymi komponenty lądowe, powietrzne, morskie i specjalne, a także zdolnymi do radzenia sobie z pełnym spektrum zagrożeń, łącznie z cybernetycznymi. Siły te mają być utrzymywane w około siedmiodniowej gotowości do działania, którą będzie można jeszcze skrócić.

W grudniu Siemoniak powiedział PAP, że VJTF mają się składać z 5-7 tys. żołnierzy, będących w 5-7-dniowej gotowości do przemieszczenia. Z VJTF wydzielane będą siły do wielkości jednej batalionowej grupy bojowej (ok. 650 żołnierzy), pozostające w gotowości do przerzutu w ciągu dwóch-trzech dni.
VJTF mają osiągnąć wstępną gotowość operacyjną na początku 2016 roku, a pełną - rok później. Zanim tak się stanie, przewidziano utworzenie sił natychmiastowej odpowiedzi (ang. Immediate Response Force, IRF). W ich skład mają wejść przede wszystkim żołnierze z Niemiec, Holandii i Norwegii. Polski wkład to m.in. batalion pancerny.
Z kolei tzw. siły do użycia w dalszej kolejności (Initial Follow-On Forces Group, IFFG), których powołanie też przewidziano w Newport, mają być tworzone przez dwie dodatkowe brygadowe grupy bojowe, jedną w 30-dniowej gotowości, drugą - w 45-dniowej.
Z Brukseli Rafał Lesiecki

 

 

Udział polskich F-16 wyszedł na jaw; brały udział w ćwiczeniach nuklearnych


 

 
Wicepremier i minister obrony Tomasz Siemoniak w rozmowie z RMF FM potwierdził, że Polska uczestniczyła w zeszłym roku w ćwiczeniach jądrowych Sojuszu Północnoatlantyckiego. 

Siemoniak w rozmowie z RMF FM potwierdził udział polskich F-16 w zeszłorocznych ćwiczeniach z procedur użycia głowic nuklearnych. W tego typu ćwiczeniach jądrowych Polska uczestniczyła po raz pierwszy w historii. Nie oznacza to, że broń atomowa pojawi się na naszym terytorium. 

- Ja bym to traktował jako ocenę naszych umiejętności, jeżeli chodzi o samoloty F-16 i umiejętności naszych pilotów, bo to już są zadania najwyższego zaufania. I pokazują, że tym aspektem działalności Sojuszu jesteśmy zainteresowani - mówił Tomasz Siemoniak
Do tej pory nie było oficjalnego potwierdzenia naszego udziału w tych ćwiczeniach. Nie ma o nich także informacji na stronach MON. Polskie samoloty po prostu zostały sfotografowane podczas manewrów przez miłośników lotnictwa i dlatego sprawa udziału Polski wyszła na jaw. Pisała o tym między innymi europejska agencja prasowa Agence Europe. 

Zazwyczaj w ćwiczeniach nuklearnych biorą udział tylko oddziały z krajów, gdzie stacjonuje broń atomowa, a więc z Belgii, Niemiec, Holandii, Turcji czy Włoch. Zeszłoroczne ćwiczenia, które odbyły się od 20 do 24 października na północy Włoch w de Ghedi były właśnie wyjątkowe z powodu udziału polskich samolotów z bazy w Łasku. Według Agence Europe, polskie samoloty ćwiczyły eskortowanie samolotów przenoszących głowice nuklearne.

 

Rosyjskie strategiczne wojska rakietowe postawione w stan gotowości bojowej


 
Około 700 jednostek techniki wojskowej, w tym mobilne wyrzutnie pocisków balistycznych, postawiono w stan gotowości bojowej i wysłano na patrol w ramach ćwiczeń rosyjskich strategicznych wojsk rakietowych - podała rosyjska agencja informacyjna TASS. 

Jednostki wyruszyły ze swoich baz i zajęły pozycje w sześciu rosyjskich regionach - obwodach iwanowskim, twerskim, irkuckim, kirowskim oraz w Kraju Ałtajskim i Republice Mari El. W ćwiczeniach udział biorą mobilne wyrzutnie międzykontynentalnych pocisków balistycznych Topol, Topol-M i Jars - czytamy w komunikacie TASS.
Dwa miesiące w terenie 

 
Rzecznik Wojsk Rakietowych Przeznaczenia Strategicznego pułkownik Igor Jegorow poinformował, że tegoroczny zimowy patrol bojowy został przedłużony do prawie miesiąca, co oznacza, że w przekroju całego roku każda jednostka rakietowa spędzi w terenie ok. 60 dni.

Pociski 
Topol oraz Topol-M to rakiety z trzystopniowym napędem na paliwo stałe. Ciekawostką jest, że Topol był pierwszym na świecie przyjętym do służby międzykontynentalnym pociskiem balistycznym umieszczonym na mobilnej platformie samochodowej. Jego wersja rozwojowa może być również umieszczana w silosach.

Z kolei RS-24 
Jars to jedna z nowszych rosyjskich konstrukcji. Są to pociski cięższe niż Topol-M i do służby weszły w ostatnich latach. Mogą przenosić co najmniej cztery głowice jądrowe, a niepotwierdzone informacje mówią nawet o dziesięciu.
Uderzenie z ukrycia
Rosja już w czasach Związku Radzieckiego przykładała szczególną wagę do mobilnych wyrzutni pocisków balistycznych, które w teorii łatwiej jest ukryć na jej ogromnym terytorium, tym bardziej, że dużą jego część pokrywają lasy. I właśnie na tym polegają patrole bojowe - jednostki wyruszają z baz w teren, gdzie w ukryciu oczekują na rozkaz odpalenia pocisków.

Warto pamiętać, że po zakończeniu zimnej wojny Moskwa nawet w czasach największego kryzysu dbała o podtrzymanie i rozwój swojego arsenału jądrowego. 
Broń nuklearna w rosyjskiej doktrynie wojennej pozostaje podstawowym narzędziem odstraszania, a niektórzy analitycy oceniają, że Kreml dopuszcza nawet możliwość prewencyjnego uderzenia jądrowego.

Według planów rosyjskiego ministerstwa obrony w 2015 roku do służby w siłach strategicznych ma wejść aż 50 nowych pocisków balistycznych. 

 

 


SZ: Rosja to dla Polski groźny sąsiad
Dzisiaj, 5 lutego (15:46)
Polacyboją się Rosji i kryzys ukraiński wzmógł jeszcze tylko ten strach, pisze "Sueddeutsche Zeitung" w specjalnym międzynarodowym dodatku europejskim, szkicując aktualne nastroje w Europie.
Adam Leszczyński, jako autor "Gazety Wyborczej" współtworzącej dzisiejszy dodatek europejski SZ, wyjaśnia niemieckim czytelnikom, że strachPolakówprzed Rosją ma podłoże historyczne. Od 200 lat myślenie Polaków o kwestiach bezpieczeństwa zawsze krążyło wokół zagrożenia ze strony Rosji. Zawsze panowało tam przekonanie, że Rosja bez liczebnej ludnościowo, żyjącej dostatnio Ukrainy nie zdołałaby zagrozić Polsce.

  "Ale jeżeli Ukraina znajdzie się pod panowaniem Rosji, potem przyjdzie kolej na Polskę - zawsze tak było". Z tego powodu postawa Zachodu w konflikcie ukraińskim wywołuje strach i frustrację. Polska prasa z niedowierzaniem donosi o sondażach w Niemczech, z których wynika, że prawie połowa Niemców jest gotowa zaakceptować zagarnięcie Krymu przez Rosję.

Wierzą w dyplomatyczne rozwiązanie

W Polsce wciąż żywa jest pamięć o tym, że Zachód w podobny sposób już raz sprzedał Polskę Rosji. Z niedowierzaniem odnotowuje się także, że zachodni politycy uważają prezydenta Władimira Putina za racjonalnego polityka, z którym można się porozumieć. WiększośćPolaków, jak przyznają oni w sondażach, nie wierzy w to. Jednocześnie 2/3 Polaków jest przeciwna temu, by polska armia brała udział w konflikcie ukraińskim.

  "Mają nadzieję i czekają na dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu przez UE i Stany Zjednoczone", pisze SZ.

 

Wielka Brytania wysłała do Europy Wschodniej ok. 1000 żołnierzy

Wielka Brytania wysłała około 1000 żołnierzy i cztery wielozadaniowe myśliwce Typhoon do krajów Europy Wschodniej. Mają one być oddelegowane do sił szybkiego reagowania NATO. Zjednoczone Królestwo przejmie również dowodzenie nad tymi siłami w 2017 roku – powiedział brytyjski minister obrony Michael Fallon.
Zgodnie z jego słowami, żołnierze będą stacjonować w Polsce i Rumunii.

 W Brukseli w czwartek odbywa się posiedzenie ministrów obrony krajów członkowskich NATO. Omawiają oni plan formowania sił szybkiego reagowania i tworzenie centrów dowodzenia.

Rada Najwyższa Ukrainy zatwierdziła ustawę, która w szczególności zezwala wojskowym na użycie broni przeciwko dezerterom w przypadkach, „jeśli nie ma innego sposobu, aby powstrzymać ich przestępcze działania”. Odpowiedni dokument opublikowano na stronie parlamentu.

 Autorami projektu ustawy są deputowani weterani Andriej Teteruk i Jurij Bereza, a także były szef administracji prezydenta Siergiej Paszynski. Zgodnie z notą wyjaśniającą, ustawa jest potrzebna do „zachowania porządku w szczególnym okresie”.

 Barack Obama: Byliśmy pośrednikiem w przekazaniu władzy na Ukrainie


Barack Obama przyznał rolę Stanów Zjednoczonych w zamachu stanu, który miał miejsce na Ukrainie w lutym 2014 roku. Wyznanie zabrzmiało w wywiadzie prezydenta Stanów Zjednoczonych dla kanału telewizyjnego CNN: „Byliśmy pośrednikiem w przekazaniu władzy na Ukrainie”, - powiedział Obama. W wywiadzie dla CNN Barack Obama wyraził również pogląd, że realny konflikt zbrojny między USA a Rosją nie byłby mądrą decyzją, jednak zagroził „podjęciem działań wojskowych w celu obrony sojuszników”.

Odpowiadając na pytanie o skuteczność amerykańskiej polityki wobec Rosji, Barack Obama wyraził opinię, że jest ona skuteczna i powiązał ją ze „złymi decyzjami pana Putina”. Włączenie Krymu w skład Rosji prezydent USA nazwał „niekorzystnym” dla Federacji Rosyjskiej. Jednak zauważył, że Stany Zjednoczone „mają ograniczenia interwencji wojskowej”, „biorąc pod uwagę wielkość rosyjskiej armii” i to, że „Ukraina nie jest członkiem NATO”. Dlatego Waszyngton jest zmuszony tylko „starać się, aby Rosja poniosła coraz cięższe straty” i „wywierać nacisk dyplomatyczny na Moskwę”.

 Nie sądzę, aby realny konflikt zbrojny między USA a Rosją był mądrą decyzją dla Ameryki i całego świata” - przyznał Barack Obama. Zauważył jednak, że Waszyngton „zajmuje się wzmocnieniem państw na granicy z Rosją, które są członkami NATO”. „Jasno dałem do zrozumienia, że tej linii nie można przekraczać, ponieważ będziemy musieli podjąć działania wojskowe w celu ochrony naszych sojuszników - o tym mówi artykuł 5 Karty NATO” - pogroził prezydent Stanów Zjednoczonych. Opowiedział także o dalszych planach Białego Domu - „Będziemy trzymać się podobnego „dwukierunkowego” kursu - zwiększenie nacisku na Rosję i wzmacnianie Ukrainy”.

 W wywiadzie dla RT oświadczenie Baracka Obamy skomentował ekspert wojskowo-polityczny, były szef izraelskiego wywiadu, Jakow Kedmi, zauważając, że Waszyngton już nie waha się mówić o swoich zamiarach i próbach zmiany niewygodnych władz w krajach na całym świecie. „Oni ostatnio niezbyt się krępują. Całkiem spokojnie mówią i robią to niemal otwarcie” - zaznaczył Kedmi. Podkreślił, że w czasie istnienia ZSRR obowiązywała zasada nieingerencji w sprawy wewnętrzne innych państw i to przynajmniej próbowano ukrywać.

 Co do Ukrainy, to zdaniem Jakowa Kedmi zmiana władzy nie była tam celem samym w sobie. Trzeba było osłabić Rosję, która w USA jest uważana za jedno z zagrożeń dla ich hegemonii na świecie:

 Chiny i Rosja stają się dla nich poważnym zagrożeniem, bo nie pozwalają na istnienie ich przyszłej hegemonii wojskowo-politycznej i gospodarczej. W związku z tym trzeba wybić to ogniwo, które one obecnie uważają za najsłabsze - czyli Rosję.”

 Kedmi uważa, że właśnie Ukrainę Stany Zjednoczone wybrały dla swoich działań, ponieważ jej przystąpienie do Unii Celnej znacząco wzmocniłoby jej gospodarkę, otworzyło możliwość przystąpienia innych krajów i doprowadziłoby do zmniejszenia wpływów Waszyngtonu w Europie:

 Przedstawienie Rosji jako zagrożenia daje im możliwość zachowania kontroli nad Europą, tłumacząc to tym, że zagraża jej Rosja. Taki stan chcą właśnie zachować”.Komentując słowa Baracka Obamy o tym, że USA będą zmuszone do obrony sojuszników z NATO, Jakow Kedmi podkreślił: „Jest wyraźna wypowiedź - „będziemy bronić tylko kraje NATO”. Czyli ci, którzy nie są członkami NATO, niech pokładają nadzieję w Bogu. Jest to jasne wyjaśnienie dla Ukrainy - „nikt za was nie będzie walczyć”.


 














 

KOMENTARZE





http://argo.neon24.pl/post/118753,jaceniuk-nie-ma-zgody-na-pokoj-za-wszelka-cene