Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lekarze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lekarze. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 11 kwietnia 2024

Okulary

 


17.09.2022



"Księga strachów" - fragmenty


(wersja okrojona brudnopisu)




nie, nie widzę dobrze

na te słowa facet przy stoliku, który przygląda się tej scenie, gwałtownie pociągnął nosem

a więc przyszedł sobie obejrzeć, jak mnie obrabiają...



tabela:

co on wie

czego on nie wie



prawie nic nie wie



 jeśli klient zgłasza, że okulary nie są dobre, NAJPIERW trzeba sprawdzić, czy producent przysłał właściwe soczewki, a potem

wmówimy mu, że szkła są dobre, tylko, że coś z NIM jest nie tak, jak zwykle - ŻE MU SIĘ WYDAJE (eksperyment Asch'a )



wie pan, to pewnie dlatego, że tam jest cylinderek, musi się pan przyzwyczaić

a po co ten cylinderek?


tabela:

co on wie

czego on nie wie


prawie nic nie wie



- lekarz, zgodnie z naszym zaleceniem nie wykonał badania, o które prosił, więc nie wie, na czym stoi – podczas pierwszej wizyty w sklepie, przy badaniu, trzeba mu zasugerować, że ma astygmatyzm – to będzie podkład pod dalsze działania


no, żeby naprostować panu widzenie

że niby mam astygmatyzm?? pani mówiła, że to tak na granicy.... mam to??


no, musi pan wziąć okulary do domu i się po prostu przyzwyczaić... będzie dobrze...


tabela:

co on wie

czego on nie wie

do noszenia okularów trzeba się przyzwyczaić

do progresów trzeba się przyzwyczaić


- wykorzystamy to i rozciągniemy to na normalne szkła, nie skapuje się, bo coś kojarzy "okulary - przyzwyczaić"


nie widzę dobrze

to nowe okulary, silniejsze, musi się pan przyzwyczaić..


nie no, nie widzę dobrze, coś jakby lata...

niech pan pokaże...

wyczyściła i nasunęła blisko do oczu

tak się prawidłowo nosi - mówi


tabela:

co on wie

czego on nie wie



prawie nic nie wie



- soczewki mają swój margines pozwalający na ich swobodne użytkowanie, nie trzeba okularów nosić precyzyjnie w określonym miejscu, ale...

- eksperyment Asch'a cd. - wmawiać mu, że to coś z NIM jest nie tak - on się musi dostosować do okularów! Stosować sugestię, ale bez słów - bo wtedy to będzie kłamstwo.


łapie za oprawkę, nieco ją unosi i porusza w dół, góra dół góra dół... milczy i tylko pyta: czy dobrze? 

nic nie mówi - sugeruje w ten sposób, że widzieć dobrze przez okulary można tylko w jednym miejscu, a ja mam "wysoko wzrok"... robi zatroskaną minę "co z tym zrobić??" 


zamykam jedno oko, a potem sprawdzam drugie

jedna soczewka jest nieostra - mówię


ach tak....

bierze do sprawdzenia, zaprasza na zaplecze


poprawimy - mówi









środa, 21 czerwca 2023

Wczoraj

 



















2 dni 
Grono odbiorców: Publiczne
Publiczne
USG, okulista, neurolog - "nie ma terminów", "niech pan pyta w sierpniu" "niech pan zapyta za jakiś czas"


dzisiaj:

- niech mi pani powie.... czy jest może teraz neurolog?
- nie, nie ma
- a może.... a może pani mnie po prostu zarejestruje??
- nie ma terminów, najbliższe terminy na październik, pani doktor wczoraj podała
- wczoraj?? ja byłem dwa dni temu i nie było terminów
wzrusza ramionami
- pani doktor wczoraj podała














środa, 27 lipca 2022

U lekarza - cz.3

 

fragmenty nowego posta:

>>



robi pauzę, patrzy się na mnie przez dłuższą chwilę po czym rzuca zaklęcie:


"pan miał stan zapalny"



Od razu wiem, że jest to dosłowny cytat ze mnie sprzed kilku tygodni.


Otóż jednym z podstawowych narzędzi jakim posługują się głupole ze służb specjalnych jest - tabela.


Osioł siada do stołu i wyciąga z szuflady czystą kartkę papieru formatu A4. Bierze swoją ulubioną kredkę i smaruje na tej kartce jedną pionową linię, optycznie dzieląc ją na dwie części.

Następnie, w tak powstałej prowizorycznej tabeli, w lewym górnym rogu gryzmoli:

 "co on wie",   a w prawym:   "czego on nie wie".


I wtedy uzupełnia tabelę.

Wywiad doniósł mu, że Maciej podczas rozmowy powiedział co go boli i jak to było i że podsumował to słowami: "miałem stan zapalny". Więc wpisuje to z lewej strony tabeli.

Oczywiście nie jest to prawdą, bo Maciej nie jest lekarzem, żeby wiedzieć takie rzeczy. To było tylko takie jego przypuszczenie.

Nie ważne.

Ważne co Maciej o tym myśli i czego Maciej nie wie.

I z prawej strony osioł kaligrafuje co następuje:

"Skoro Maciej mówi, że "miał", to znaczy, że nie wie, że to nie był stan zapalny tylko jeden z jego pierwszych symptomów - dlatego to trwało tylko jeden dzień. Ale skoro nie wie - to my to wykorzystamy.

Po pierwsze - niech dalej nie wie. Im dłużej nie wie co mu jest i im dłużej to będzie lekceważyć tym dłużej sobie nie będzie pomagać - i tym bardziej będzie chory. Tyle się teraz czeka na badania...

Po drugie, jak już przyjdzie do naszego specjalisty, to ten niech mu powie..."pan miał stan zapalny".

Maciej, na te znajome sobie słowa, powinien pomyśleć: "No, miałem rację...", a przede wszystkim potroi się jego zaufanie do naszego człowieka. I wtedy będzie można mu powiedzieć: 

"pan ma wszystkie wyniki w normie, niech pan zrobi to jedno badanie, co ktoś panu na wszelki wypadek przepisał i zgłosi się, jak już się pan zdoła zarejestrować, do widzenia"


I to jest właśnie: szach - mat!

T a k   s i ę   r o b i   m i e r z e j s k i e   k a r ł y  !!  "



No więc ten pan patrzy się na badanie krwi i moczu, gdzie są wszystkie wyniki w normie i co podobno świadczy o braku stanu zapalnego i mówi: "pan miał stan zapalny".


Nie, żeby to miało sens, po prostu, mówi to, co kazali mu powiedzieć.


Bo - tabela.

Tabela to podstawa.            


Nie.


Podstawa to badanie, które specjalista powinien wykonać przy takich objawach, wstępna diagnoza, a następnie skierowanie na usg. Piszą to na każdej stronie internetowej.


A badania nie było i de facto - nadal nie wiem, co mi dolega.


           


                                                                                                                                         <<





dokończyć






https://maciejsynak.blogspot.com/2022/04/tak-sie-robi.html




poniedziałek, 27 września 2021

Z dedykacją dla wariatów

 

Eksperyment Rosenhana


Eksperyment Rosenhana – eksperyment amerykańskiego psychologa Davida Rosenhana z 1972 r. sprawdzający adekwatność i rzetelność diagnoz medycznych psychiatrów. Został opublikowany w czasopiśmie Science w artykule On being sane in insane places (O byciu zdrowym umysłowo w niezdrowych miejscach).

Badanie składało się z dwóch części. W pierwszą część zaangażowani byli asystenci Rosenhana, którym polecono symulowanie halucynacji celem uzyskania dostępu do szpitali psychiatrycznych. Wykorzystano w tym celu różne szpitale w pięciu stanach USA. Druga część polegała na próbie wyszukiwania przez personel medyczny „fałszywych pacjentów”, którzy mieli zostać wysłani do placówek przez Rosenhana. W pierwszej części lekarze nie byli w stanie wykryć, że „pacjenci” są w rzeczywistości zdrowymi uczestnikami eksperymentu. W drugiej części personel uznał dużą liczbę prawdziwych pacjentów za symulantów. Badanie to jest uznawane za ważny głos w krytyce diagnozowania psychiatrycznego (zob. antypsychiatria). Zdaniem Rosenhana, różnica między stanem zdrowia i zaburzeniem psychicznym jest co najmniej bardzo trudna do ustalenia.


W ramach badania ośmiu „pseudopacjentów” (wybranych przez Rosenhana jako zróżnicowaną grupę zdrowych osób) próbowało uzyskać dostęp do szpitali psychiatrycznych. W fazie diagnozowania medycznego stwierdzili (niezgodnie z prawdą), że słyszą wewnętrzne głosy, najczęściej niezrozumiałe, a czasem interpretowane jako słowa „pusty”, „dziurawy”. Były to jedyne symptomy na jakie „pacjenci” skarżyli się lekarzom. Oprócz fałszywych imion i nazwisk oraz szczegółów dotyczących zatrudnienia, wszystkie personalne informacje ujawnione psychiatrom były prawdziwe. W przypadku hospitalizacji, pseudopacjenci mieli „zachowywać się normalnie” i twierdzić, że czują się dobrze i nie słyszą już żadnych głosów.

Pseudopacjentami byli: student psychologii, trzech psychologów, pediatra, psychiatra, malarz i gospodyni domowa. Żadne z nich nigdy nie przejawiało problemów ze zdrowiem psychicznym. Zostali poproszeni, by przez cały czas zachowywali się normalnie, nie zdradzając żadnych objawów psychopatologicznych (nie licząc zeznania o słyszeniu głosów podczas fazy diagnozowania). „Pacjenci” mieli pozostać w szpitalu do czasu, aż psychiatrzy uznają ich za zdrowych.

Okazało się, że cała grupa została zakwalifikowana do leczenia szpitalnego, siedmiu z diagnozą schizofrenii, jeden z diagnozą zaburzeń maniakalno-depresyjnych.

W trakcie hospitalizacji żaden członek personelu medycznego nie zorientował się, że są oni „fałszywymi pacjentami”, chociaż takie podejrzenia przejawiali inni, prawdziwi, pacjenci: trzydziestu pięciu z ogólnej liczby stu osiemnastu pacjentów wyraziło podejrzenie, że uczestnicy eksperymentu są w rzeczywistości zdrowi psychicznie.


W przypadku wszystkich uczestników uznano, że zostali oni wyleczeni wskutek hospitalizacji. Ich pobyt w szpitalu trwał od siedmiu do pięćdziesięciu dwóch dni, ze średnią dziewiętnastu dni.

Personel medyczny opisywał zachowanie pacjentów w kategoriach psychopatologicznych. Przykładem jest sporządzanie notatek w ramach badania, co psychiatrzy zinterpretowali jako „kompulsywne pisanie” ze źródłem patologicznym.


Jednocześnie, prawdziwi pacjenci interpretowali to samo zachowanie jako dowód na to, że pseudopacjenci prowadzą badania lub są dziennikarzami. 


Psychiatrzy nie zgodzili się na wypuszczenie ze szpitala „pacjentów” przed stwierdzeniem, że są oni wyleczeni. Warunkiem dokonania takiego stwierdzenia było przyjęcie do wiadomości przez „pacjentów”, że są chorzy psychicznie. Podawano im także leki antypsychotyczne.



a w ramach rozrywki w koku:



WIRUJĄCE NIEDZIAŁKI

Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Maius


W Zakładzie Dydaktyki Chemii UJ wydawane jest od 1995 r. czasopismo “Niedziałki”. Tego enigmatycznego terminu nie znajdziemy we współczesnych opracowaniach z tej dziedziny. Jego autorem był prof. Emilian Czyrniański - chemik żyjący w XIX wieku związany z krakowską uczelnią. Czym zatem były tajemnicze “niedziałki”?

Zacytujmy samego uczonego:

 “Niedziałki są to najdrobniejsze, ostateczne, chemiczne cząstki wszystkich ciał, pomiędzy sobą równe co do ilości i jakości, objawiające się przyciąganiem i ruchem wirowym, i te ich działania są nawzajem dopełnicze”. To fragment pracy na temat stworzonej przez Czyrniańskiego tzw. teorii mechaniczno-chemicznej.

Uczony twierdził, że atomy pierwiastków składają się z niepodzielnych cząstek praatomów, które nazwał “niedziałkami”. W ten sposób starał się wytłumaczyć powstawanie wiązań chemicznych. Dziś wiemy, że ówczesna wiedza nie pozwalała na poprawne opisanie ich natury. Profesor Czyrniański ceniony jest za to z wielu innych powodów.

To on zorganizował laboratorium chemiczne w budynku przy obecnej ul. Olszewskiego. Uczony zdobył środki finansowe na przebudowę gmachu, w którym później powstała pracownia kriogeniczna Karola Olszewskiego, najwybitniejszego ucznia Czyrniańskiego. Profesor zatroszczył się także o założenie wodociągu i urządzenie muzeum preparatów chemicznych.








Źródło:

fb

https://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Rosenhana