Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą król. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą król. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 grudnia 2022

Król Jan Kazimierz



Piękne słowa Marka Jurka o polskim królu...




przedruk




Marek Jurek: 
Król Jan Kazimierz jest wielkim bohaterem naszych dziejów narodowych



DoRzeczy.pl:


16 grudnia 1672 r. zmarł król Jan Kazimierz. W 350. rocznicę śmierci władcy, odbędą się wyjątkowe uroczystości. Dlaczego ten władca był tak ważny dla Polski?

Marek Jurek: Uroczystości będą skromne i społeczne, ale całe szczęście, że się odbędą. Pamięć o każdym monarsze jest ważna. Naród jest winien cześć każdemu ze swoich królów, wyjąwszy władców, którzy sprzeniewierzyli się swej przysiędze. A tak, jak Korona jako instytucja konkretyzuje istnienie państwa, tak dynastia zawsze reprezentuje naród. Kolejni władcy reprezentują kolejne pokolenia, są ich personifikacją. Dlatego mówimy o epoce zygmuntowskiej, czy o epoce Wazów. Ale w przypadku Jana Kazimierza sprawa jest jeszcze bardziej szczególna.

Dlaczego szczególna?

Ponieważ jest wielkim bohaterem naszych dziejów narodowych. Jest jednym z trzech władców, którzy potrafili iść na wygnanie, by potem skutecznie przywrócić państwu suwerenność, jak wcześniej Kazimierz Odnowiciel i Władysław Łokietek. Polska za panowania Jana Kazimierza znalazła się w sytuacji skrajnie dramatycznej, a on potrafił zachować jej potęgę. Jako żołnierz odniósł zwyciężył pod Beresteczkiem, jednej z największych bitew tamtych czasów, osłaniając Polskę od wschodu. Potem zresztą poprzez unię hadziacką chciał doprowadzić do pojednania Polski z rodzącą się Ukrainą. W czasie Potopu potrafił ocalić suwerenność Rzeczypospolitej, choć trzeba przyznać, że nie sam. Gdyby nie miał za żonę Ludwiki Marii i gdyby nie jej determinacja, pewnie sam tak wiele by nie dokonał. Odegrał wielką rolę w duchowej historii Polski. Składając Śluby Lwowskie, uznał w Matce Bożej królową Polski. Złożył też obietnicę poprawy doli ludu, której już niestety nie wypełnił, ale zobowiązanie pozostało w pamięci narodu. Polska miała wówczas szansę stać się państwem wszechstanowym na wzór narodów zachodnioeuropejskich jak Francja czy Anglia. Niestety, nie poszła tą drogą. Podjął też próbę reformy politycznej państwa, zapewnienia mu ciągłości władzy, poprzez wybór następcy tronu vivente rege, jeszcze za życia króla.

Musiał przeprowadzić takie zmiany?

Był świadom, że na nim kończy się dynastia. Był synem Zygmunta III, więc i ostatnim bezpośrednim potomkiem Jagiellonów na tronie. Przecież jego ojciec, Zygmunt III, został po śmierci Batorego wybrany na króla w wielkim stopniu dlatego, że był siostrzeńcem Zygmunta Augusta. Zygmunt August dał swym państwom unię lubelską przed śmiercią. Jan Kazimierz chciał im zapewnić ciągłość tronu, jako namiastkę (a może zapowiedź) ciągłości dynastycznej. Jest więc prekursorem tego, co najlepsze, w Konstytucji Majowej.

Wiele się mówił o tym, że Jan Kazimierz był dobrym politykiem i potrafił przewidzieć wiele rzeczy.

Był wręcz prorokiem. Dwukrotnie na Sejmie ostrzegał, że Polsce grożą rozbiory i unicestwienie państwa jeżeli nie zabezpieczymy suwerenności poprzez wzmocnienie władzy monarszej i uporządkowanie parlamentaryzmu. Przyszłe rozbiory opisał bardzo precyzyjnie. A przecież Polska wtedy ciągle pozostawała mocarstwem.

Czyli dla pana osobiście jest to monarcha wyjątkowy?

Osobiście widzę w nim antytezę Stanisława Augusta, człowieka, który oddał wrogu koronę, którą mu Bóg i naród powierzył, a którą mógł zachować, choćby na wygnaniu czy w więzieniu. Jan Kazimierz też abdykował, ale władzę oddał narodowi, którego suwerenność i wolność wcześniej, również na wygnaniu, obronił. Przypomina więc, że jeżeli naród ma upostaciowaną suwerenność – zasada suwerenności jest w stanie przetrwać nawet najazdy, okupację, nielegalną władzę czy upadek ducha publicznego. Jak w latach II wojny światowej. Jan Kazimierz wiedział, że godność, którą reprezentuje, nie tylko reprezentuje całość Rzeczypospolitej, ale że w sytuacjach wyjątkowych, gdy naród traci wszystko, w osobie władcy może swą suwerenność zachować.







https://dorzeczy.pl/opinie/381784/jurek-krol-jan-kazimierz-jest-wielkim-bohaterem-naszych-dziejow-narodowych.html





piątek, 30 października 2020

Osobowość mnoga 2

 

Uzupełnienie do tematu.


Na skutek strajku dowiedziałem się dzisiaj, że istnieje taka aktorka - Julia Wróblewska, która tam poszła i została podobno pobita.

No, więc chcąc ustalić kto zaś kryje się za maseczką, kliknąłem jakiś link i okazało się, że to osoba, która cierpi na zaburzenia psychiczne.

Krótki komentarz kolorem.


Julia Wróblewska rozpoczęła swoją karierę w bardzo młodym wieku. Widzowie pamiętają ją chociażby z roli uroczej Michaliny w "Tylko mnie kochaj", gdzie zagrała u boku Macieja Zakościelnego. Potem pojawiła się też w "Listach do M." i ich kontynuacjach.

Cena dorastania w blasku fleszy i późniejszego rodzinnego doświadczenie (rozwód rodziców) okazała się dla niej wysoka. Wiele osób było zdziwionych, gdy przyznała, że uczęszcza na terapię, która jest jej ratunkiem w walce z problemami. Bierze też leki, które pomagają w leczeniu zaburzenia osobowości wywołującego stany depresyjne. 


Julia otwarcie mówi o kwestiach zdrowia psychicznego na swoim Instagramie. W ostatnim poruszający poście przyznała, że zmaga się z dysocjacją.

Wg DSM-V jest to zakłócenie i/lub przerwanie ciągłości prawidłowej integracji funkcji psychicznych, takich jak świadomość, pamięć, tożsamość, emocje, spostrzeganie, obraz ciała, kontrola motoryki i zachowanie. Są różne rodzaje dysocjacji w tym: dysocjacyjne zaburzenie tożsamości (tzw. osobowość wieloraka), amnezja dysocjacyjna oraz zaburzenia derealizacyjne/depersonalizacyjne
- wyjaśniła.

Aktorka wprost napisała, że w jej przypadku chodzi m.in. o depersonalizację i opowiedziała o tym, w jaki sposób objawia się to u niej. Podczas jednego z takich epizodów wystarczyła jedna wiadomość, która wywołała u niej poczucie, że nie istnieje.

"Miałam wrażenie, że jestem niewidzialna. Że ludzie żyją swoim życiem, a ja tak naprawdę nie istnieję, bo przecież nie czuję prawda? Chcąc usiąść na ławce upadłam obok, świat się rozmazywał. Dopiero po ok. 20 minutach wszystkie zmysły zaczęły działać poprawnie"
- opowiadała.

Zdarzają się też jej sytuacje, gdy występuje u nich chwilowa amnezja, wyłącza się całkowicie lub patrzy na siebie z perspektywy trzeciej osoby.

Amnezja podobno występuje u osób opętanych.

Julia Wróblewska cierpi również na zaburzenia derealizacyjne, podczas których osoba ma wrażenie, że świat, w którym żyje, jest nierzeczywisty. Chociaż nie zdarzają się one u niej często, bywają przerażające.

"Będąc w stanie derealizacji czuję się tak, jakby wszystko było zaplanowane, jakby osoby z którymi rozmawiam były nieprawdziwe, jakby rzeczy były nieprawdziwe. Potrafię przyglądać się osobie która do mnie mówi i czuć się jak w grze, czekać aż skończy kwestię, a ja będę musiała wybrać odpowiedź"
- przyznała.


"Często kształt rzeczy zaczyna się zmieniać, czuję się jak w świecie sztuki Dalego. Doznaję dziwnych odczuć, myśli, twarde rzeczy wydają się dla mnie jak gąbka. Raz zraniłam się w rękę ściskając klucze bo wydawały się tak miękkie, nie czułam bólu"
- kontynuowała swoje wyznanie.

Szokujące, czyż nie? Może tzw. druga uwaga, ale raczej śnienie.

Dopiero z czasem Julia Wróblewska dowiedziała się, że jej zaburzenia wcale nie oznaczają, że cierpi na schizofrenię. Mogą bowiem wskazywać na głęboką traumę i lęki tkwiące w osobie.

Kiedy mózg nie umie sobie z nim poradzić i rozdziela/rozszczepia części które zazwyczaj działają wspólnie. Radzić z nią sobie można różnymi ćwiczeniami, np. tzw. grounding-uziemienie, czyli próba poczucia kontaktu ze światem na wiele sposobów, czy ćwiczenie mindfulness
- tłumaczyła.




Często zastanawia mnie to, jak rzeczywistość odbierali ludzie w np. XIX wieku, starożytni, czy oczywiście pierwsi ludzie rozumni.

Np. podobno do 2 wieku naszej ery powszechnie uważano, że starość to jest choroba.

Dzisiaj nie od pomyślenia - nowożytność nie ma nawet dwóch tysięcy lat - a przez kilka tysięcy lat starożytności uważano coś całkowicie odmiennego (nie wiemy w sumie od jakiego okresu datuje się takie myślenie..)

Co ciekawe - obecnie naukowcy postulują, by znowu uznać ją za chorobę, twierdząc, że już niedługo nauczymy się ją zwalczać...


"Kiedy starzejące się komórki gromadzą się w skórze powodując zmarszczki, uważa się to za „naturalną zmianę”. Jednak kiedy starzejące się komórki gromadzą się w sercu i naczyniach krwionośnych, powodując zwapnienie naczyń krwionośnych, nazywamy to „chorobą sercowo-naczyniową - mówi Dr Stuart Calimport"  


Elizjum to nie mrzonki.


Ale wracając do tematu - to jak tamci ludzie postrzegali rzeczywistość?

Np. antyczne greckie malarstwo wazowe - na wazach znajdowały się napisy typu: "zrobił mnie Ktośtamjakiśmalarz". Że niby waza coś mówi.

Czyżby uważali, że waza - albo malunek - posiada jakąś formę osobowości?

Wazy posiadały też czasami malunek wyglądający jak oczy - wg specjalistów miały one odstraszać złe duchy czy coś tam... Ale może oni właśnie w ten sposób nadawali tym wazom jakiś rodzaj osobowości - uczłowieczali je. My też czasami mówimy, że jachty mają duszę, albo samochody...


A np. władcy mówili o sobie w liczbie mnogiej - to podobno bleblecośtam coś tam (bo specjalnie nie wierzę w te wyjaśnienia) - miało na celu podkreślenie godności dostojeństwa władcy.

Naprawdę??

Coś czuję, że o inne coś chodziło.


Raczej było na odwrót:

- forma "wy" pierwotnie wzięła się od czegoś innego, potem

- zaczęła być kojarzona z dostojeństwem władcy, a potem

- owe "dostojeństwo" przeszło na wyrażenie "wy" i zaczęło być z nim utożsamiane


czyli jak zwykle - wszystko postawione na głowie.



Per wy – formuła zwracania się do drugiej osoby w drugiej osobie liczby mnogiej. Do sformułowania zwrotu używa się konstrukcji pluralis maiestatis. Częsta w dawnej polszczyźnie, była używana w zwrotach grzecznościowych (wy, panie; wy, ojcze; wy, matko itp.) i oznaczała szacunek. Po rozpowszechnieniu się w polszczyźnie zaimków pan, pani, państwo z czasownikiem w 3. osobie, forma „per wy” straciła na znaczeniu, a stała się nielubiana przez zwykłych obywateli, gdy uczyniono z niej obowiązkową formę zwrotu rządzącej w PRL PZPR

Występuje współcześnie jako forma grzecznościowa w prawie wszystkich językach słowiańskich, a także w niektórych językach niesłowiańskich (np. język francuski). W różnych językach słowiańskich używa się tu zaimka: wy, vy, вы, ви (nosi w tym przypadku nazwę „wykanie”); we francuskim – vous; w języku angielskim forma you rozpowszechniła się do tego stopnia, że zupełnie wyparła swój odpowiednik w liczbie pojedynczej – thou (obecnie archaizm).

Swoistym wyjątkiem jest język polski – dziś forma „per wy” jest w polszczyźnie w zaniku; występuje jeszcze w środowiskach wiejskich, w gwarach i w języku partii komunistycznych. Dawniej używana także w zwrotach do rodziców w języku ogólnym, w wojsku, w zwrotach do obywatela i w innych zastosowaniach.



Pluralis maiestatis (lub pluralis maiestaticus; łac. „liczba mnoga majestatu”)[1][2] – użycie liczby mnogiej zamiast liczby pojedynczej, mające na celu podkreślenie godności, dostojeństwa władcy (także: biskupa, rektora itp.), stosowane przez władców w odniesieniu do siebie lub przez innych w odniesieniu do władców.

W dzisiejszej polszczyźnie pluralis maiestatis w zasadzie nie występuje, poza kontekstami humorystycznymi czy przykładami stylizacji.

Warto podkreślić, że nie każde użycie liczby mnogiej w stosunku do samego siebie jest przejawem pluralis maiestatis. Bywa także odwrotnie (pluralis modestiae), gdy piszący dąży do pomniejszenia znaczenia własnej osoby, własnych zasług w opisywanych wydarzeniach, wyprowadzanych wnioskach itp.





https://maciejsynak.blogspot.com/2020/09/osobowosc-mnoga.html



https://pl.wikipedia.org/wiki/Per_wy

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pluralis_maiestatis

https://dziendobry.tvn.pl/a/julia-wroblewska-przejmujaco-o-swoich-zaburzeniach-psychicznych-mialam-wrazenie-ze-jestem-niewidzialna

https://spidersweb.pl/2020/02/starzenie-sie-choroba-odwracanie-procesu-starzenia-sie.html



niedziela, 25 maja 2014

Bunt wójta Alberta




Za ten bunt Kraków został przez Władysława Łokietka surowo ukarany.

 
Bunt wójta Alberta – bunt mieszczan krakowskich między majem 1311 roku a majem lub czerwcem roku 1312. Główną przyczyną buntu była walka krakowskiego mieszczaństwa o zwiększenie prerogatyw sądowych na terenie miasta i w okolicy, czemu zdecydowanie przeciwne było okoliczne rycerstwo[potrzebne źródło]. Nie bez znaczenia była także proczeska orientacja patrycjatu krakowskiego, chętniej widzącego na tronie polskim Jana Luksemburczyka niż Władysława Łokietka[potrzebne źródło].

Za przywódcę buntu uchodzi Albert (Albrecht), od roku 1290 dziedziczny wójt Krakowa. W latach 1295-1305 popierał rządy czeskie w Krakowie, jednak w roku 1306, po wygaśnięciu dynastii Przemyślidów, oddał miasto księciu Władysławowi Łokietkowi. W maju 1311 roku wraz z niemieckim mieszczaństwem, przy poparciu niektórych klasztorów (np. Miechów, Mogiła, Jędrzejów) i biskupa krakowskiego Jana Muskaty – niemieckiego Ślązaka osadzonego na biskupstwie przez Wacława II – wywołał bunt przeciwko Łokietkowi, dążąc do ustanowienia w Polsce władzy świeżo koronowanego na króla Czech Jana Luksemburczyka[potrzebne źródło]. Bunt poparło kilka innych małopolskich miast takich jak Sandomierz i Wieliczka[potrzebne źródło]. Za Łokietkiem z kolei opowiedział się m.in. Nowy Sącz[potrzebne źródło]. Przyczyną wzniecenia buntu były polityczne ambicje patrycjatu, w większości niemieckiego, co zostało już ówcześnie poczytane za zbrojne wystąpienie niemieckie przeciwko legalnej władzy[potrzebne źródło][twórczość własna?].


Jan Luksemburski nie mógł przybyć na pomoc buntownikom, w związku z buntem który wybuchł przeciwko niemu na Morawach, dlatego do miasta zamiast niego przybył książę Bolesław I Opolski. Bunt zakończył się w czerwcu 1312, gdy nie mogąc zdobyć wawelskiego zamku bronionego przez drużynę książęcą i w sytuacji, gdy z pomocą wojsk możnowładcy węgierskiego Amadeja Aby Łokietek opanował ponownie całą Małopolskę, wójt Albert wraz z księciem Bolkiem I Opolskim opuścili Kraków. W Opolu wójt został, z nieznanych powodów, osadzony przez Bolka w więzieniu, a zwolniony po pięciu latach przez książęcego następcę, również Bolka, wyjechał do Pragi, gdzie zmarł[potrzebne źródło].

Za ten bunt Kraków został przez Władysława Łokietka surowo ukarany. Ludzie książęcy wyłapywali i ścinali mieszczan nie mówiących po polsku[1]. Większość przywódców stracono i skonfiskowano wiele prywatnych majątków, miastu odebrano szereg przywilejów – zniesiono dziedziczenie wójtostwa, prawa wójta jak również jego dochody zostały ograniczone[potrzebne źródło]. Zburzono też dom Alberta, a na jego miejscu zbudowano warowny gródek[potrzebne źródło]. Po stłumieniu buntu książę Łokietek zakazał w Krakowie prowadzenia ksiąg miejskich po niemiecku, wprowadzając łacinę. Zachowane zostały natomiast przywileje gospodarcze miasta[2].

Jednym z najwcześniejszych zabytków świeckiej poezji jest 21-strofowa anonimowa Pieśń o pewnym wójcie krakowskim Albercie, rozpoczynająca się od słów „Kto w fortunie ma nadzieję”. Utwór ten powstał pomiędzy rokiem 1317 a 1320 i odnosi się do konfliktu polsko-niemieckiego w początkach XIV wieku:

Natura niemiecka do tego mnie wiodła.
Niemiec gdziekolwiek stąpi swoją nogą,
Trzyma się stale zawsze tego godła:
Wszystkich poniżyć, nie słuchać nikogo.
Żaden natury swej zmienić nie zdoła.[3].

Niemcy za wszelką cenę chcą zrzucić z siebie odpowiedzialność za II wojnę światową.

Chcą anulować skutki Umowy Poczdamskiej – która cały czas negowali. Nie byli stroną Umowy Poczdamskiej – bezwarunkowo Kapitulowali !!!

Doprowadzili do Umowy Moskiewskiej 1992 łączące RFN z NRD – umowa 2+4 (Niemcy + USA,WB, Rosja, Francja) – ta umowa jest nieważna, bo Umowa Poczdamska jest ponadczasowa i obowiązuje
.
Niemcy wszystkim wmówili, że Umowa Moskiewska jest ważna, a Poczdamska nie jest ważna.
Agresja Niemiec przeciwko Polsce w XX i XXI wieku

(ale to nie tylko Polska – Niemcy prowadzą Agresje na całą Europe – Cała Unia Europejska – NIEMIECKI PROJEKT – to przykrywka dla tej Agresji )

http://wolna-polska.pl/wiadomosci/agresja-niemiec-przeciwko-polsce-w-xx-xxi-wieku-2013-10


ŚWIATOWY KONGRES POLAKÓW (WORLD CONGRESS OF POLES)
Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych w II WOJNIE ŚWIATOWEJ, w wyniku agresji zbrodniczej nazistowskiej III Rzeszy Niemieckiej na Polskę w dniu 1. IX. 1939r.

RAPORT Nr 1 DOTYCZĄCY

Cala polityka i wysiłki propagandowe niemieckie polegają na negacji faktu, ze II wojna światowa w ogóle miała miejsce, ze w samej ostatniej II wojnie światowej zginęło 60 milionów ludzi w tym 8 milionów Polaków, usiłują zrzucicie z siebie odpowiedzialność i przypisać swoje winy innym.

POLACY Z OFIAR WOJNY STAJA SIĘ SPRAWCAMI.

Nie chcą dopuścić do wypłacenia Polsce i indywidualnie Polakom – ofiarom wojny i spadkobiercom ofiar należnych im odszkodowań. – to z procentem składanym – 25 TRYLIONÓW dolarów
Historia Polski to w przeważającej mierze wojny z Prusami, historia bandyckich napadów, mordów, kradzieży, zniewalania i podporządkowani. Historia jest długa – od zaproszenia Krzyżaków w 1226 r. poprzez wymordowanie słowiańskiego bałtyckiego plemienia Prusów i przyjęcia ich nazwy, poprzez wojny krzyżackie i bitwę pod grunwaldem w 1410 r. ekspansji na ziemie polskie, stworzenie Prus Książęcych, i późniejsze oderwanie ich od Polski Kresów Zachodnich (Śląska i Pomorza) i KresówW – Rusi i Litwy;

Poprzez Rozbiory – likwidacje państwa polskiego. W XX wieku dwie wojny światowe I wś i II wś
Niemcy fałszują historie, narzucają swoje prawa, narzucają swoje interpretacje – po więlokroć skompromitowane Prusy sa wiecznym agresorem. Niczego się nie nauczyli.

( Świadomie używam słowo Prusy, a nie Niemcy, żeby podkreślić istotę problemu i ciągłość historyczną – 350 małych księstw niemieckich zostało zjednoczone pod berłem pruskim Bismarcka dopiero w 1870 r. Prusy w istocie dokonały zaboru Niemiec tak jak dokonały Rozbiorów Polski)

Nie inaczej jest dziś. Prusy nienauczeni poprzednimi doświadczeniami ponownie atakują.
Unia Europejska – to kamuflaż dla nowej Wojny totalnej Prus przeciw Polsce i całej Europie a szczególnie Europie Wschodniej
Prusy sa wiecznym agresorem – ciągle napadają.
Niemcy prezentują mentalność bandyty.
Złodziej, bandyta – kradnie nie pyta. Zamordowali ofiarę i ukradli „zloty zegarek”
Rodzina odzyskała „zloty zegarek”, ale bandyta twierdzi, ze to jego
.Do tego sprowadzają się roszczenia niemieckie – Ziomkostw czy Powiernictwa Pruskiego.
Najpierw napadali i mordowali, zagrabiali mienie i ziemie polskie – a teraz twierdzą, że to ich
Istniejący w Berlinie Institute for Cultural Diplomacy to najwyraźniej nowa forma starego Kulturkampfu
Bismarcka. Skąd my Polacy to znamy? Skąd znają to inne narody europejskie? To przejaw tej samej buty niemieckiej. Nawet nazwa prawie ta sama tylko brzmiąca po angielsku. NIEMCOM JAKOŚ NIC INNEGO NIE CHCE PRZYJŚĆ DO SZWABSKIEJ GŁOWY – TYLKO KULTURKAMPF, LEBENSRAUM, KORYTARZE I ROSZCZENIA.

Polska i wszyscy inni maja się dostosować do roszczeń niemieckich – bo inaczej będzie nie-kulturalnie i nie-dyplomatycznie. A tenże Instytut mocno i aktywnie promuje Stany Zjednoczone Europy pod przewodnictwem Niemiec i bez granic. I na to są przeznaczane olbrzymie fundusze.

W dzisiejszych czasach jest to inna wojna – NIEWIDZIALNA WOJNA

* .Agresja prawna
* .Agresja finansowa
* .Agresja gospodarcza i ekonomiczna
* .Agresja polityczna – osadzanie na kluczowych decyzyjnych stanowiskach swoich wasali. Korupcja na wielka skale całych klas politycznych – na najwyższym szczeblu
* .Agresja propagandowa – media w Polsce sa w 85% niemieckie
* .Raketeering – tworzenie struktur finansowych mających na celu obrabowanie ofiary.
Metody sa inne, ale efekt i końcowy rezultat jest ten sam. To już nie są łapanki i roboty przymusowe u Bauera, niewolnicza praca w obozach, obliczona na wyniszczenie. Już nie trzeba wywozić dzieci z Zamojszczyzny, aby je zgermanizować – ludzie sami chcą emigrować, bo nie mają pracy i środków do życia.

Efekt jest ten sam, a może lepszy co agresja fizyczna i zabijanie – na frontach, obozach, więzieniach powstaniach.

Wyszły Tanki przyszły Banki

Następuję Pauperyzacja społeczeństwa, Depopulacja narodu polskiego, zniewolenie podporządkowanie.
Opracowania Stowarzyszenia Ofiar Wojny – o odszkodowaniach i roszczeniach Polskich od Niemców.
Żydowski volksdeutch, ObergruppenFührer DONALD TUSK, następca SS – ObergruppenFührera HANSA FRANKA, Gubernatora Generalnej Guberni Generalgouverneur für die besetzten polnischen Gebiete

Jest niemieckim agentem , oraz agentem Międzynarodowego Funduszu Walutowego w tej bezprecedensowej Niewidzialnej Wojnie prowadzonej przez Niemcy i odrodzony Militaryzm Pruski przeciw Polsce i innym krajom Europy Wschodniej

poniedziałek, 13 grudnia 2010

ŁOKIETEK I WÓJT ALBERT.

Z lekcji historii pamiętamy, że Władysław Łokietek broniąc polskości pokonał i wygnał z Polski wójta Alberta – niemieckiego buntownika, który chciał zagarnąć Kraków i oderwać go od Polski. Ale jak to było naprawdę z Łokietkiem i wójtem Albertem?

Patrycjat miejski w Polsce był wówczas z reguły pochodzenia niemieckiego. Kraków odbudowany po najeździe tatarskim otrzymał prawo niemieckie. Większość mieszczan była pochodzenia niemieckiego. Niemcami byli wszyscy rajcy miejscy. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Podobnie było w innych polskich miastach. Swoje życie i interesy niemiecki patrycjat wiązał z Krakowem. Urząd wójta od 1294 roku sprawował tu Albert, który był jednocześnie wójtem Wieliczki. W tym czasie, pretensje do tronu w Krakowie zgłaszało kilku książąt polskich, w tym Łokietek oraz królowie Czech. Patrycjat Krakowa nie mógł w sytuacji zawirowań politycznych pozostać neutralnym. Najbliżej było mieszczanom do księcia wrocławskiego Henryka IV Probusa dbającego o rozwój miast i wspierającego mieszczan. Kiedy jego wojska znalazły się pod murami Krakowa, bramy miejskie zostały otwarte. Władysław Łokietek musiał uciekać ze stolicy Małopolski, w której wówczas rządził (w zakonnym przebraniu, w wiklinowym koszu został potajemnie spuszczony z murów miejskich i uciekł na Węgry).
W 1305 roku powrócił, ale znów poniósł klęskę pod murami Krakowa. Ścigano go i zmuszono do ukrywania się w jaskiniach Ojcowa. Ale Łokietek był pamiętliwy i zawzięty, nigdy nie pogodził się ze zniewagą i zdradą rajców miejskich Krakowa. W 1306 roku zajął Kraków, ale nastąpiło to w wyniku rokowań z wójtem Albertem. Książę musiał zgodzić się na postawione warunki, aby odzyskać miasto (potwierdził wszystkie przywileje i zatwierdził nowe dla mieszczan). Mały książę zemstę musiał odłożyć na później. Nie zapomniał jednak wójtowi upokorzenia i zniewagi. Jako książę krakowski zajmował się głównie „wyciskaniem” z mieszczan pieniędzy nakładając na nich coraz to nowe podatki i obciążenia. W 1307 roku anulował przywileje wystawione przez siebie dla mieszczan krakowskich. Wiosną 1311 roku wójtowie Krakowa, Sandomierza, Wieliczki, Miechowa oraz prawdopodobnie cystersi z Mogiły i Jędrzejowa i bożogrobcy z Miechowa, zawiązali spisek przeciwko Łokietkowi. Chcieli pozbawić go tronu krakowskiego i oddać Kraków oraz koronę czeskiemu władcy Janowi Luksemburskiemu.

Bunt wybuchł w maju 1311 roku. Według Długosza, spowodował go nadmierny fiskalizm Łokietka. Mały książę przebywał z wyprawą wojenną w Wielkopolsce. Z miast małopolskich przepędzono urzędników książęcych, a do króla czeskiego zwrócono się z prośbą o objęcie władzy w Małopolsce. Luksemburczyk obiecał buntownikom pomoc zbrojną, a do Krakowa wysłał swojego lennika księcia opolskiego Bolesława. Łokietek po sukcesach w Wielkopolsce, powrócił do Małopolski. Dysponując posiłkami z Węgier i Rusi przystąpił do tłumienia buntu. Szybko zajęto Sandomierz (dotychczasowi wójtowie Witko i Zygfryd trafili w ręce kata). Zdobyto też Miechów i Wieliczkę (wójt Gerlach von Kulpen dał głowę katu). Złupiono też klasztor bożogrobców w Miechowie. Nie powiodło się natomiast oblężenie Krakowa. Bolesław opolski i mieszczanie bronili się dzielnie. W końcu jednak uzgodniono poddanie miasta. Książę Bolesław ze swoim wojskiem nie atakowany powrócił na Śląsk. Łokietek obiecał łaskę dla mieszczan w zamian za lojalność. Nie zamierzał jednak darować wójtowi Albertowi i jego ludziom. Gdy tylko znalazł się w mieście, rozpoczęło się polowanie na buntowników.

Okazało się jednak, że wójt Albert, jego bracia Jan i Henryk, a także rajcy miejscy Suderman, Petzold z Rożnowa i Ortlib wraz z rodzinami, w przebraniach opuścili Kraków razem z oddziałami księcia opolskiego. Rozwścieczony Łokietek anulował wszystkie przywileje dla Krakowa, zlikwidował urząd wójta i wprowadził w to miejsce urzędnika książęcego. Zakazano też używania języka niemieckiego w czasie obrad rady miejskiej, a dokumenty miały być spisywane tylko w języku łacińskim. Zamiast rady miasta wprowadzono radę mianowaną przez książęcych urzędników. Ograniczono też uprawnienia sądownicze władz miejskich. Najemne wojska węgierskie złupiły miasto. W całej Małopolsce rozpoczęły się prześladowania Niemców, zwłaszcza mieszczan pochodzenia niemieckiego. Zabito 5 rajców krakowskich i co najmniej 17 innych mieszczan. Konfiskowano wszelkie majątki należące do Niemców lub zmuszano ich do „dobrowolnego zrzeczenia się” ich na rzecz księcia. Represje dotknęły też klasztor bożogrobców w Miechowie. Skonfiskowano jego majątek, czeskiego przeora zakonu wygnano, a nowym został Polak.

Siedziba (dom) wójta Alberta w Krakowie został zrównany z ziemią, a w miejscu tym zbudowano warowny gródek z załogą książęcą. Nie wiadomo co stało się z wójtem i jego rodziną. Wiemy, że udał się z księciem Bolesławem do Opola. Długosz twierdził, że został w Opolu uwięziony przez Bolesława, a po 5 latach wygnany z miasta. Ostatnie lata życia miał spędzić jako banita w Pradze. Umarł podobno w nędzy. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że Bolesław opolski zabrał ze sobą wójta Alberta na polecenie Jana Luksemburskiego. Król Czech działał w porozumieniu z wójtem (bunt w Krakowie nie był zaskoczeniem dla monarchy czeskiego) i na pewno nie pozostawił go na pastwę Łokietka w Opolu. Zapewne wójt z rodziną trafił do Pragi zgodnie z życzeniem króla Czech. Mógł więc być gościem króla i mało prawdopodobne, aby umarł w nędzy. Długosz musiał w tym względzie się mylić (żadne źródła nie mówią o śmierci Alberta w Pradze w niedostatku, zresztą był on mało znaczącą personą, aby wspominali o nim kronikarze).

Bunt mieszczan w Krakowie przeciwko władzy książęcej nie był w tamtych czasach zjawiskiem odosobnionym, nadzwyczajnym. Wystarczy wspomnieć o buncie wójta Przemko w Poznaniu przeciwko Łokietkowi. Bunty w miastach były przejawem walki mieszczaństwa z władcami o zapewnienie im praw i przywilejów takich, jakimi dysponowały wówczas inne miasta europejskie. Chodziło też o zagwarantowanie mieszczanom warunków do dalszego, bezpiecznego rozwoju. Bunty były również wyrazem dążenia mieszczaństwa do odgrywania ważniejszej roli politycznej w kraju. Nie należy więc doszukiwać się w wystąpieniu wójta Alberta przeciwko Łokietkowi, podtekstów antypolskich.


Źródło: A. Zieliński, Władysław Łokietek. Niezłomny czy nikczemny?, KDC, Warszawa 2010.

JUŻ 15 GRUDNIA W ŚRODĘ ŚWIĄTECZNY KONKURS HISTORYCZNY „ALE HISTORII” I WYDAWNICTWA „ŚWIAT KSIĄŻKI”. DO WYGRANIA KSIĄŻKA OD „ŚWIATA KSIĄŻKI” – H. Sebag-Montefiore „Enigma”. SPRAWDŹ REGULAMIN KONKURSU I WEŹ W NIM UDZIAŁ. ZAPRASZAM. Docent73
FUNDATOREM NAGRODY W KONKURSIE JEST: WYDAWNICTWO „ŚWIAT KSIĄŻKI”.
Nagrobek Władysława Łokietka
źródło: Wikimedia

http://alehistoria.blox.pl/2010/12/LOKIETEK-I-WOJT-ALBERT.html
http://marucha.wordpress.com/2014/05/25/wszyscy-lajdacy-przebierancy-w-polsce-zostana-ujawnieni/