Amerykanka Natalie Ann Jaresko została nową minister finansów Ukrainy
- Wydaje się, że przez ostatnie 120 lat każda
instytucja władzy na Ukrainie straciła swoją legitymację. Dostaliśmy
szansę odbudować te instytucje w zgodzie z prawem i wprowadzić bardzo
wysokie standardy – powiedziała podczas gorących dni na Majdanie
Amerykanka o ukraińskich korzeniach Natalie Ann Jaresko. Niestety sposób
powołania nowego rządu Ukrainy, w którym sama objęła jedną z tek, nie
wprowadza do ukraińskich standardów nowej jakości, o której z takim
patosem mówiła.
2 grudnia Rada Najwyższa w wyniku
październikowych wyborów parlamentarnych przyjęła nowy skład rządu
premiera Ukrainy Arsenija Jaceniuka. Znalazły się w nim trzy osoby zza
granicy, mimo że ukraińskie prawo zabrania obejmowania rządowych
stanowisk przez cudzoziemców. Prezydent Petro Poroszenko i premier
Jaceniuk obeszli je, nadając kandydatom z innych państw ukraińskie
obywatelstwo w ekspresowym trybie prezydenckiego dekretu. „Mocno wierzę,
że powinniśmy zaangażować do rządu reprezentantów przyjaznych Ukrainie
krajów posiadających najlepsze międzynarodowe doświadczenie” – napisał
prezydent Petro Poroszenko na Twitterze. Na swoim profilu na Facebooku
dodał, że państwo potrzebuje pilnie reform, międzynarodowych praktyk
stosowanych w administracji publicznej, walki z korupcją, planowania
finansowego i zarządzania kryzysowego, które mogą zapewnić jedynie
specjaliści spoza Ukrainy.
Rząd spadochroniarzy
Wśród spadochroniarzy w ukraińskim rządzie
znaleźli się: Amerykanka Natalie Ann Jaresko jako minister finansów,
Litwin Ajwaras Abramawiczius jako minister rozwoju gospodarczego i
handlu oraz Gruzin Ołeksandr Kwitaszwili jako minister ochrony zdrowia.
Jaresko to obywatelka USA, która od 2 grudnia
stała się obywatelką Ukrainy. Jest córką wojennych ukraińskich
emigrantów z Chicago. Ukończyła księgowość na chicagowskim Uniwersytecie
DePaul i administrację publiczną na Uniwersytecie Harvarda. Pracowała w
Departamencie Stanu USA, a potem w amerykańskiej ambasadzie w Kijowie.
Ale ze stolicą Ukrainy postanowiła związać się na dłużej. Na początku
lat 90. rozpoczęła działalność w funduszu inwestującym w małe i średnie
ukraińskie firmy funkcjonującym dzięki rządowej Agencji Rozwoju
Międzynarodowego USA – Western NIS Enterprise Fund (WNISEF). W 2001 roku
została jego szefową.
To umożliwiło jej stworzenie pierwszego
prywatnego funduszu inwestycyjnego na Ukrainie – Horizon Capital. - Dziś
to jest fundusz zarządzający private equity, a ja jestem jego
dyrektorem i jednym z założycieli. Zarządza on trzema funduszami –
rządowym na podstawie kontraktu (WNISEF – przyp. red.) i dwoma innymi o
wartości 600 mln dolarów – mówiła w zeszłym roku w wywiadzie dla „Kyiv
Weekly”. Z władzami amerykańskimi pozostała więc związana długo po
zakończeniu misji dyplomatycznej. Rzeczniczka Departamentu Stanu Marie
Harf zapytana w tym tygodniu o to, czy rząd USA ma coś wspólnego z
nominacją Jaresko, zaprzeczyła. „To jest wybór Ukraińców i ich wybranych
w drodze wyborów reprezentantów. To ich decyzja. Oczywiście ta sprawa
nas nie dotyczy”. Jaresko, czy raczej od niedawna Jareśko, zajmie się
przede wszystkim rozmowami z MFW i innymi wierzycielami na temat pomocy i
reform.
Bankier Ajwaras Abramawiczius, nowy minister
rozwoju gospodarczego, jeszcze do 1 grudnia był Litwinem. Ma dyplom z
biznesu Uniwersytetu Concordia w Estonii i w Wisconsin w USA. W Kijowie
mieszka od 2008 roku. Dotychczas był partnerem i jednym z menedżerów
szwedzkiego funduszu inwestycyjnego East Capital, który na Ukrainie w
2012 roku zainwestował niemal 100 mln dolarów. Abramawiczius już
zapowiedział walkę z korupcją i reformy nastawione na ułatwienie
prowadzeniu biznesu. - Jestem z Europy. Pracujmy razem, w europejskim
stylu – powiedział we wtorek.
Korupcją, tyle że w służbie zdrowia, zajmie się
też Ołeksandr Kwitaszwili. Ministerialny fotel to dla niego nihil novi
sub sole. Był już raz ministrem pracy, zdrowia i ochrony społecznej,
tyle że w Gruzji Michaiła Saakaszwilego – w latach 2008-2010. Poza
dyplomem z historii Uniwersytetu Państwowego w Tbilisi, ukończył szkołę
administracji publicznej Robert F. Wagner Graduate School of Public
Service w Nowym Jorku. Po studiach pracował w USA w Atlanta Medical
Center. Potem zatrudniono go w programie ONZ w Gruzji. Od tego czasu
zajmował różne stanowiska w organizacjach związanych ze zdrowiem. Na
Ukrainie działa od trzech miesięcy. Ten brak doświadczenia z ukraińskim
systemie zdrowotnym i nieznajomość tutejszej specyfiki najwyraźniej mu
nie będą przeszkadzały. Obywatelem Gruzji nowy minister Ukrainy był do 1
grudnia.
Od nominacji obcokrajowców nie mniej
kontrowersyjny okazał się sam sposób ich przyjęcia przez parlament.
Skład rządu próbowano przepchnąć przez Radę Najwyższą w ekspresowej
procedurze bez podawania jego składu. Część posłów nie poparła więc
rządu Jaceniuka, a wniosek przeszedł niewielką ilością głosów. Dopiero
kiedy przewodniczący parlamentu usłyszał z sali wrzaski „hańba!”,
zmienił swoją decyzję i po dwóch godzinach zagłosowano ponownie. Ale
również wtedy część posłów wstrzymała się od głosu, nawet tych z Bloku
Poroszenki.
Europejskie standardy po ukraińsku
Nominacja obcokrajowców na stanowiska
ministerialne to silny sygnał wysłany do Zachodu: chcemy być bliżej was,
chcemy się od was uczyć, chcemy, żebyście nam zaufali, chcemy przyjąć
zachodnią twarz. Jednak musi budzić wątpliwości z kilku powodów.
Po pierwsze, powołanie do rządu osób nieznających
dobrze Ukrainy od wewnątrz może powodować, że nowi ministrowie,
otoczeni wianuszkiem doradców powiązanych z różnymi koteriami, będą
zmarginalizowani we własnych ministerstwach. Po drugie, jest to sygnał,
że Ukraińcy nie są w stanie sami zreformować swojego państwa. Po
trzecie, dostarcza naboi „patriotom”, którzy nieraz posłużą się tymi
kosmopolitycznymi nominacjami, by dyskredytować rząd i przekonywać, że
Kijowem trzęsą zachodnie mocarstwa, a nie sami Ukraińcy. Wreszcie,
pewien niesmak budzi samo nadanie obywatelstw dekretem w celu
wprowadzenia obcokrajowców do rządu przy obejściu obowiązującego prawa, a
potem próba prześlizgnięcia się przez parlament z pominięciem
prezentacji kandydatów na ministrów. Rządzący Ukrainą całkiem
zignorowali fakt, że taki krok byłby w Europie nie do pomyślenia. W
Europie, której Ukraina chce stać się częścią i od której chce się
przecież uczyć standardów.