Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mitteleuropa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mitteleuropa. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 21 grudnia 2023

Geert Wilders - prawica Holandii

 



przedruk





Zwycięzca wyborów parlamentarnych w Holandii, lider prawicowej Partii Wolności Geert Wilders, wyraził nadzieję, że jego sukces "będzie początkiem zwycięstw w całej Europie". Mówił o tym w wystąpieniu wideo w niedzielę podczas zorganizowanego we Florencji spotkania grupy politycznej Tożsamość i Demokracja w Parlamencie Europejskim. Udział w nim wziął między innymi wicepremier Włoch, lider Ligi Matteo Salvini.


Wilders, który kilka dni wcześniej odwołał swój przyjazd do Florencji, zwrócił się do uczestników zjazdu, mówiąc: "Niech zwycięstwo w Holandii będzie początkiem zwycięstw w całej Europie, a na to, aby to stwierdzić, nie ma lepszego momentu i miejsca niż Florencja, kolebka Renesansu, miasto odrodzenia Europy".

Lider holenderskiego antyimigranckiego ugrupowania dodał, że zwycięstwo jego partii było "politycznym trzęsieniem ziemi" w Europie.


Stwierdził też: "Nasza tożsamość, nasze wartości i tradycje są fundamentem, na którym opiera się nasz naród, a nadmierny napływ imigrantów może osłabić istotę tego, czym jesteśmy dzisiaj". "Zachęcam wszystkich, by przyjęli do wiadomości to, że spójne społeczeństwo to takie, które rozumie najlepiej i szanuje swoje korzenie, popierając rozsądne ograniczenia dla imigracji i zablokowanie na stałe udzielania tymczasowego azylu" - mówił Wilders.

Wyjaśnił: "Ochrona interesów naszego narodu nie oznacza braku współczucia i empatii, ale chodzi o to, by za priorytet uznać dobrobyt naszych obywateli, gwarantując im dostęp do służb socjalnych, edukacji, zatrudnienia".

Geert Wilders pozdrowił obecnego na spotkaniu pod hasłem "Wolna Europa" lidera włoskiej Ligi, wicepremiera Matteo Salviniego. Podkreślił: "to mój włoski przyjaciel numer jeden", "zawsze źródło inspiracji dla mnie i dla innych".

Salvini, którego Liga wchodzi w skład grupy Tożsamość i Demokracja, oświadczył podczas florenckiego zjazdu, odnosząc się do wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku: "W przyszłym roku po raz pierwszy w historii instytucji europejskich zjednoczona i zdeterminowana centroprawica może uwolnić Brukselę od tych, którzy zajmują ją, dokonując nadużyć".

Lider Ligi wyraził też opinię, że drugi wicepremier w rządzie Meloni- szef MSZ Antonio Tajani z Forza Italia - "popełnia błąd", mówiąc, że nie chce sojuszu z Alternatywą dla Niemiec czy ugrupowaniem Marine Le Pen.

Do Florencji przybyło też kilku ministrów z Ligi wchodzących w skład rządu Giorgii Meloni i przewodniczący włoskiej Izby Deputowanych Lorenzo Fontana.

Także oni wysłuchali wystąpienia przywódcy Alternatywy dla Niemiec Tony'ego Chrupally, który mówił: "Jesteśmy tu, by zbudować nową Europę"; "dom z wielkim ogrodem, gdzie będą mogły bawić się dzieci, ale i z murem, za którym pozostaną wszyscy nieproszeni".


"Taka Europa będzie bezpiecznym miejscem" - powiedział.

Chrupalla podkreślił także: "Wojna na Ukrainie nie jest naszą wojną, potrzebujemy dyplomacji".

"Ukraina nie może wygrać tej wojny, musimy ją zatrzymać. Dziś Niemcy ponoszą jej konsekwencje" - dodał.

Wśród przedstawicieli 12 państw był też poseł Roman Fritz z Konfederacji Korony Polskiej.

We Florencji odbyła się też manifestacja kilkuset przeciwników zjazdu. Przyszli oni do centrum miasta z flagą Unii Europejskiej długości 28 metrów. Był wśród nich centrolewicowy burmistrz miasta Dario Nardella.

Sylwia Wysocka




wygląda na to, że niemcy zamierzają odtworzyć rajski Ogród udając, że to ich autorski projekt - i technologia, szabrowana przez tysiąclecia..


mistyfikatorzy do szpiku kości

wtorek, 9 maja 2023

Nazistowskie korzenie UE

 





przedruk


08.05.2023




Wywiad z Matthiasem Rath



"Nazistowskie korzenie Brukselskiej UE" - pod takim tytułem ukazała się niedawno w Polsce książka, której jest Pan współautorem. Mianem głównego architekta owej zakorzenionej w nazizmie "brukselskiej UE" określa Pan Waltera Hallsteina, pierwszego przewodniczącego Komisji EWG, poprzednika Komisji Europejskiej. Kim tak naprawdę był Hallstein?

W brukselskiej Unii Europejskiej istnieje dziwna tendencja do ukrywania i przemilczania swojej przeszłości. Jest to szczególnie widoczne w przypadku Waltera Hallsteina, pierwszego przewodniczącego Komisji Europejskiej - organu wykonawczego UE, który nadal rządzi jako najwyższy, niewybieralny organ w Europie. Hallstein został powołany - głównie pod naciskiem zachodnioniemieckich interesów gospodarczych - w latach 1958-1967 na "pierwszego króla powojennej Europy". Europejczycy widzą go jako "wizjonerskiego przywódcę" i "dyplomatyczną siłę napędową", która przyspieszyła integrację europejską. Jednakże prawda o Hallsteinie wywraca ten obraz do góry nogami.

Walter Hallstein był członkiem "Bund Nationalsozialistischer Deutscher Juristen", [organizacji] założonej w 1933 roku, krótko po dojściu nazistów do władzy. W 1936 roku organizacja ta zmieniła nazwę na "'Nationalsozialistischer Bund der Juristen'". Członkostwo w tej organizacji było znakiem rozpoznawczym tych prawników, którzy bezwarunkowo popierali ideologię nazistowską i jej realizację. W 1935 roku Hallstein zadeklarował swoją przynależność do tych dwóch nazistowskich organizacji w oficjalnym komunikacie dla pełnomocnika rządu Uniwersytetu w Rostocku.

9 maja 1938 roku Mussolini przyjął Hitlera w Rzymie, aby skoordynować rozpoczęcie II wojny światowej i militarne podporządkowanie Europy. Już miesiąc później, w czerwcu 1939 roku, zorganizowano kolejne spotkanie prawnych przedstawicieli obu państw, również w Rzymie. Celem tej konferencji było określenie struktury państwowej i ustawodawstwa państw Europy pod ściśle zaplanowanymi rządami narodowo-socjalistyczno-faszystowskimi. Pod trywialnym tytułem "Grupa robocza ds. niemiecko-włoskich stosunków prawnych" stworzono podstawy prawne dla ogólnoeuropejskiej dyktatury. Walter Hallstein był jednym z oficjalnych przedstawicieli państwa nazistowskiego na tym spotkaniu w Rzymie w czerwcu 1938 roku.

Co więcej, zaledwie 7 miesięcy później Hallstein ogłosił wyniki pracy tej "grupy roboczej" w celu podporządkowania sobie Europy w publicznym przemówieniu w nadbałtyckim mieście Rostock.

Mowa mobilizacyjna Hallsteina została zachowana w całości i opublikowana w książce "Nazistowskie korzenie Brukselskiej UE".

Jak to możliwe, że taki ideolog jak Walter Hallstein mógł zostać jednym z zaledwie 12 polityków europejskich, którzy podpisali Traktaty Rzymskie - dokumenty, które dały początek dzisiejszej Unii Europejskiej - w 1957 roku?.Jak człowiek z taką przeszłością znalazł się na stanowisku, na którym mógł decydować o przyszłości Europy?

Odpowiedź jest prosta: istniały gigantyczne interesy gospodarcze, których cele reprezentował zarówno w czasach nazizmu, jak i w powojennych Niemczech. Był to przede wszystkim niemiecki przemysł chemiczno-farmaceutyczny.

W swojej książce "Der unvollendete Bundesstaat : europäische Erfahrungen und Erkenntnisse", którą wydał w 1969 roku - ćwierć wieku po zakończeniu II wojny światowej - Walter Hallstein udowodnił, że jego wizja paneuropejskiej dyktatury nie uległa zmianie. Pisał w nim między innymi, że "Komisja [Europejska] powinna otrzymać quasi-monopol, aby mogła przejąć inicjatywę we wszystkich sprawach dotyczących wspólnoty europejskiej". Od tej reguły było, jego zdaniem, tylko kilka wyjątków, które "należy jak najszybciej wyeliminować".

Hallstein twierdził, że Komisja Europejska powinna mieć ostatecznie "prawo do podejmowania wszelkich niezbędnych środków w celu realizacji Traktatu na własną rękę, bez specjalnego upoważnienia ze strony Rady Ministrów (tj. szefów rządów w Europie)".

Wspomniał Pan o mowie mobilizacyjnej, jaką Hallstein wygłosił w Rostocku. Było to 10 stycznia 1939 r., a jej tytuł brzmiał "Wielkie Niemcy jako podmiot prawny". Co jeden z założycieli UE rozumiał pod terminem "Wielkie Niemcy"?

Głównym tematem tego przemówienia było włączenie podbitych państw Europy - a później świata - do Wielkiej Rzeszy Niemieckiej. Hallstein sprytnie użył sformułowań prawnych, aby uzasadnić aneksję tych terytoriów i ich germanizację. Wierzył, że Niemcy mają prawo do hegemonii nad Europą, a nawet całym światem, i uważał to za "wielkie zadanie historyczne". Po tym, jak Hallstein został mianowany przewodniczącym Komisji Europejskiej - przede wszystkim dzięki wsparciu niemieckiego biznesu - to podejście polegające na wydawaniu dyktatorskich dekret z mocą prawną zostało przyjęte również w UE. Tak zwane dyrektywy UE są do dzisiaj dyktatorskimi dekretami, które po ogłoszeniu - bez zatwierdzenia przez parlamenty krajowe - stają się prawnie wiążące dla 600 milionów ludzi w Europie.
Hallstein był zdania, że sprawowanie władzy przez "Wielkie Niemcy" nad Europą to nie tylko kwestia prawna, ale również gospodarcza.

W swojej książce dowodzi Pan, że eurofederalistyczne, pangermańskie tezy Hallsteina w zadziwiający sposób łączyły się z wojennymi planami i działaniami wielkiego biznesu niemieckiego...

Korzenie dzisiejszej Europy są głęboko zakorzenione w ostatnich wojnach światowych. Obie te wojny były w swej istocie planami podboju niemieckiego przemysłu chemicznego i farmaceutycznego. Przede wszystkim BAYER, BASF, HOECHST - i utworzony przez te firmy w 1925 roku kartel "IG Farben". Próbowali oni osiągnąć kontrolę nad Europą za pomocą środków militarnych, a następnie utrzymać ją za pomocą dyktatury gospodarczej w tysiącletniej Rzeszy Europejskiej - czyli Wielkich Niemczech. Już w 1944 roku Komisja Kilgore'a Senatu USA tak podsumowała rolę IG Farben jako siły napędowej II wojny światowej: "Hitler to IG Farben - a IG Farben to Hitler". Trybunał do spraw zbrodni wojennych w Norymberdze (sprawa VI) pokazuje na przykład, że prawie 100 proc. materiałów niezbędnych do prowadzenia wojny, paliwa, materiałów wybuchowych, krwi itp. było dostarczanych przez IG Farben. Bez tej technologii i logistyki Niemcy nie mogłoby prowadzić pięcioletniej wojny z całym światem. Szczegóły na ten temat zostały podane do wiadomości światowej opinii publicznej w VI Procesie Norymberskim dotyczącym zbrodni wojennych. Obszerną dokumentację na temat IG Farben opublikował również historyk Diarmuid Jeffreys pod tytułem: "Hell's Cartel: IG Farben and the Making of Hitler's War Machine".

W sprawie VI Norymberskiego Procesu o Zbrodnie Wojenne (1947-1948) 24 kierowników kartelu IG Farben zostało oskarżonych, a wielu z nich skazanych za masowe mordy, zniewolenie i inne zbrodnie przeciwko ludzkości. Jako wyjaśnienie nieludzkich zbrodni Fritza ter Meera, jednego z dyrektorów IG Farben, jego adwokat twierdził, że jednym z celów wojennych jego klienta było utworzenie "Europejskiego Obszaru Gospodarczego".




Tak więc w mentalności niektórych ludzi - wtedy i dziś - próba zaspokojenia chciwości ekonomicznej usprawiedliwia cierpienia i śmierć milionów!

Dalsze dowody na rzeczywiste cele gospodarcze i polityczne II wojny światowej można znaleźć między innymi w książce Arno Söltera z 1941 roku. Sölter był szefem narodowosocjalistycznego "Centralnego Instytutu Narodowego Ładu Gospodarczego i Gospodarki Wielkoskalowej" w Dreźnie. Instytut Söltera był jednym z oficjalnych biur planowania gospodarczego koalicji nazistowskiej i IG Farben. W swojej książce "Das Großraum-Kartell - ein Instrument der industriellen Marktordnung im neuen Europa", opublikowanej w 1941 roku, Sölter nakreśla plan, który później stał się oficjalną strukturą Unii Europejskiej. Szczegółowo opisuje takie pojęcia jak "Komisja Europejska" - niewybieralny organ wykonawczy Europy - i system dyktatorskich dekretów - lub "dyrektyw" - poprzez które demokratyczny proces legislacyjny w Europie., a tym samym sama demokracja., jest systematycznie eliminowany.

Patrząc na osobę Waltera Hallsteina - i interesy gospodarcze, które reprezentował przez całe życie - nie dziwi fakt, że Komisja Europejska wykazuje uderzające podobieństwo do siedziby europejskiego "kartelu Wielkiej Europy", zaplanowanego przez nazistowską koalicję IG Farben. W obu przypadkach jest to "Biuro Polityczne", za pomocą którego koordynowane są gospodarcze i polityczne interesy niemieckich i międzynarodowych korporacji.

Które z dzisiejszych najbardziej znanych niemieckich firm mają zbrodniczą nazistowską przeszłość?

Niektóre z najbardziej znanych dziś niemieckich firm mają zbrodniczą nazistowską przeszłość.
Należą do nich koncern chemiczny IG Farben i Volkswagen, które w czasie II wojny światowej korzystały z przymusowej pracy więźniów. Inne przykłady to BMW, Siemens i Deutsche Bank, które również miały powiązania z reżimem nazistowskim.




Skupię się jednak na IG Farben, ponieważ był to największy niemiecki koncern chemiczny przed II wojną światową i odgrywał kluczową rolę w tym okresie. W czasie wojny firma ta dostarczała Trzeciej Rzeszy surowce i materiały chemiczne wykorzystywane do produkcji broni. IG Farben wykorzystywał również pracę przymusową więźniów w obozach koncentracyjnych, w tym w Auschwitz. Firma była bezpośrednio zaangażowana w produkcję gazów trujących, w tym Cyklonu B, który był używany do zabijania ludzi w obozach.

Po II wojnie światowej kartel IG Farben został rozbity przez aliantów na kilka mniejszych firm (Bayer, BASF i Hoechst). Wielu członków zarządu IG Farben po odbyciu krótkiej kary więzienia powróciło na stanowiska kierownicze. Na przykład Fritz ter Meer został ponownie mianowany przewodniczącym rady nadzorczej BAYER zaledwie kilka lat po skazaniu go za zbrodnie wojenne.

W swojej książce wspomina Pan również o braku odpowiedzialności Niemiec za zbrodnie nazizmu, również wobec Polaków? Czy Polacy powinni domagać się od dzisiejszych Niemiec reparacji wojennych, zwłaszcza wobec zawartych w książce informacji o współudziale niemieckich firm w budowie nazistowskiej machiny zbrodni?

Polska była pierwszym krajem, który padł ofiarą militarnej agresji nazistowskich Niemiec i poniosła proporcjonalnie największe straty ludzkie i gospodarcze spośród wszystkich krajów, które brały udział w II wojnie światowej. Dlatego Polska ma niekwestionowane prawo do żądania odszkodowania za swoje straty. Prawo międzynarodowe nie zna przedawnienia zbrodni wojennych ani zbrodni przeciwko ludzkości. Nie uznaje również przedawnienia prawa do odszkodowania za takie zbrodnie. Biorąc pod uwagę treść IV Konwencji Haskiej z 1907 roku, wyniki Konferencji Poczdamskiej oraz zachowanie Niemiec wobec innych państw, które poniosły straty podczas II wojny światowej - polegające na zawieraniu z nimi umów i wypłacaniu odszkodowań - Niemcy powinny zrekompensować Polsce straty poniesione podczas II wojny światowej. Obowiązujące przepisy prawa międzynarodowego i powojenna praktyka w zakresie reparacji, w tym dyskryminacyjna polityka Niemiec wobec obywateli polskich w porównaniu z innymi państwami, które poniosły mniejsze straty materialne i osobowe, ale otrzymały znacznie wyższe odszkodowania, również przemawiają za tym, że Polska powinna domagać się od Niemiec reparacji za szkody wyrządzone w czasie II wojny światowej.



Grzegorz Wierzchołowski 
Niezalezna.PL








Firma: Dr Oetker.

"Kaselowsky otwarcie mówił o tym, że wojna dobrze zrobiła firmie; głównie oddziały w Gdańsku i Wiedniu mogły osiągnąć sukces gospodarczy dzięki okupacji Austrii i Polski"


Niemcy: Rodzina Oetkerów przez lata milczała o nazistowskiej przeszłości, prawdę ujawniono po śmierci seniora rodu (wnp.pl)








" Niemcy najpierw stworzyli mit bezpaństwowych 'nazistów', teraz zaś idą dalej i zaczynają przedstawiać Niemcy jako ofiarę nazizmu"

niedziela, 23 kwietnia 2017

Międzymorze to Mitteleuropa


Kto podjudza polskich rusofobów?





Koncepcja Intermarium (Międzymorza) została wysunięta przez Piłsudskiego podczas pierwszej wojny światowej i zakładała stworzenie po pokonaniu Rosji przez państwa centralne (Niemcy i Austro-Węgry) federacji obejmującej terytorium dawnej I Rzeczypospolitej w granicach z 1772 roku, której kluczowym elementem miała być Polska.

 
Koncepcja ta już wtedy dziwnie korespondowała z powstałymi w tym samym czasie niemieckimi koncepcjami Mitteleuropy i wielkiego obszaru gospodarczego (Grosswirtschaftsraum), które przewidywały utworzenie na obszarach odebranych Rosji szeregu państw pozornie niepodległych, a faktycznie niemieckich protektoratów, których gospodarki pełniłyby rolę uzupełniającą wobec gospodarki niemieckiej (byłyby pozbawione nowoczesnego przemysłu ciężkiego oraz dostarczałyby gospodarce niemieckiej półproduktów i płodów rolnych).
W przeciwieństwie do koncepcji Międzymorza koncepcja Mitteleuropy zakładała, że kluczowym państwem-protektoratem tak zorganizowanej niemieckiej strefy wpływów będzie nie Polska – która terytorialnie miała być mniejsza od utworzonego w 1815 roku Królestwa Polskiego – ale Ukraina – która miała obejmować terytoria od Chełmszczyzny po Kubań. To miał być główny spichlerz Rzeszy i najważniejszy protektorat niemiecki na Wschodzie.
Tak pojętą koncepcję Mitteleuropy Niemcy zrealizowały na drodze traktatu brzeskiego z 3 marca 1918 roku, w którym państwa centralne wymusiły na Rosji Radzieckiej oddanie pod ich kontrolę obszaru od Finlandii po Morze Czarne. Warto przypomnieć, że do rokowań pokojowych w Brześciu dopuszczono proklamowaną z inspiracji niemieckiej 25 stycznia 1918 roku Ukraińską Republikę Ludową, z którą Rosja Radziecka podpisała odrębny traktat pokojowy. Nie zaproszono natomiast do Brześcia delegacji Królestwa Polskiego, które w przeciwieństwie do Ukrainy nie było uważane przez Niemcy i Austro-Węgry za protektorat, ale za terytorium przez nich okupowane.
Osiem miesięcy później państwa centralne poniosły jednak klęskę na froncie zachodnim. W jej rezultacie Austro-Węgry całkowicie zniknęły z mapy Europy, a Niemcy – w których upadło cesarstwo i wybuchła rewolucja – musiały się zgodzić na redukujący ich terytorium i znaczenie polityczne traktat wersalski. Koncepcja Mitteleuropy nie odeszła jednak do lamusa. Polityka niemiecka powróciła do niej po 1989 roku, kiedy dzięki zakończeniu „zimnej wojny” i aneksji NRD przez RFN – błędnie nazywanej zjednoczeniem Niemiec – Berlin uzyskał za zgodą USA (wypowiedź Clintona z 1997 roku o wzięciu odpowiedzialności za Europę przez Niemcy) swobodę manewru politycznego w Europie.
Powrót Mitteleuropy
Realizując współczesną koncepcję Mitteleuropy Niemcy powiązały ją ze strategicznymi celami polityki amerykańskiej wobec byłych państw socjalistycznych oraz państw obszaru poradzieckiego. Rozbicie i zniszczenie Jugosławii, transformacja ustrojowa byłych państw socjalistycznych, w wyniku której przede wszystkim w Polsce doprowadzono do deindustrializacji i powstania gospodarki uzupełniającej gospodarkę niemiecką w myśl koncepcji Grosswirtschaftsraum, włączenie do UE w latach 2004-2013 11 państw obszaru Międzymorza – które przeszły tak zaprojektowaną transformację – dalej przewroty polityczne na Ukrainie w 2004 i 2104 roku oraz kilkukrotne próby takich przewrotów na Białorusi i w Rosji – to wszystko są kolejne elementy realizacji przez Berlin współczesnego planu Mitteleuropy skorelowanego z geopolityką amerykańską. Tak samo jak 100 lat temu kluczowa jest w tym wszystkim rola Ukrainy, a nie Polski. Ukraina ma być zarówno najważniejszym ogniwem Grosswirtschaftsraum (głównie jako dostarczyciel taniej siły roboczej), jak i bazą eksportu „demokracji” do Rosji i pozostałych państw obszaru poradzieckiego.
Piłsudski…
próbował realizować koncepcję Międzymorza w latach 1919-1920, tocząc w tym celu wojnę z Rosją Radziecką. Według obowiązującej obecnie wersji historii á la IPN wojna ta była rezultatem „czerwonego marszu na Zachód”, który Trocki i Lenin mieli podjąć podobno już w listopadzie 1918 roku. W rzeczywistości jednak kampanie wojenne tak w 1919, jak i w 1920 roku zostały rozpoczęte przez Piłsudskiego w imię realizacji koncepcji Międzymorza. W świadomości historycznej Polaków funkcjonuje jedynie wiedza o wielkim z zwycięstwie z 1920 roku, kiedy Polska powstrzymała „najazd bolszewicki” (tzn. kontrofensywę Tuchaczewskiego) i miała podobno nawet ocalić Europę Zachodnią, chociaż armia Tuchaczewskiego była za słaba na podbój Zachodu ani nie stawiała sobie takiego celu.
Nie funkcjonuje natomiast w świadomości historycznej Polaków wiedza o tym, że cel polityczny wojny z lat 1919-1920, jakim była federacja Międzymorza, nie tylko nie został przez Polskę osiągnięty – pomimo zwycięstwa nad armią Tuchaczewskiego – ale całkowicie pogrzebany w traktacie ryskim z 12 marca 1921 roku.
Dlaczego? Dlatego, że nacjonaliści ukraińscy i litewscy nie chcieli żadnej federacji z Polską. Zachodnioukraińska Republika Ludowa rozpoczęła wojnę z Polską o Lwów w listopadzie 1918 roku i zainicjowała – o czym mało kto pamięta – czystki etniczne na Polakach w Galicji Wschodniej, będące preludium ludobójstwa, które ćwierć wieku później stało się dziełem OUN-UPA. Wymuszony na Petlurze sojusz w 1920 roku był epizodem bez znaczenia, z którego obecnie próbuje się robić kamień węgielny Międzymorza, a który wtedy zakończył się dla Polski kompromitacją (wycofanie uznania Ukraińskiej Republiki Ludowej 12 października 1920 roku i internowanie wojskowych ukraińskich przez Polskę).
Mimo takiego biegu rzeczy koncepcja Międzymorza nie odeszła do lamusa. W okresie międzywojennym rozwijali ją prometeiści – już nie jako federację, ale wymierzony w ZSRR sojusz z nacjonalizmami wschodnioeuropejskimi – a w okresie „zimnej wojny” ośrodek paryskiej „Kultury”, który odegrał kluczową rolę w kształtowaniu polityki zagranicznej obozu solidarnościowego i postsolidarnościowego. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że prometeizm – mimo poparcia dla tego nurtu ze strony obozu piłsudczykowskiego – nie był tworem polskim. Ruch prometejski został zainicjowany przez Rząd Ukraińskiej Republiki Ludowej na Emigracji oraz emigracyjne rządy azerski, doński, kaukaski, krymski, ormiański i turkiestański. Podobnie koncepcje geopolityczne paryskiej „Kultury” Jerzego Giedroycia były rozwijane pod wpływem emigracyjnego środowiska nacjonalistów ukraińskich skupionego w Antybolszewickim Bloku Narodów i kierowanego przez Jarosława Stećkę – hitlerowskiego kolaboranta i prowydnyka banderowskiej frakcji OUN na emigracji.
O ile zatem koncepcja Międzymorza z okresu pierwszej wojny światowej i wojny 1919-1920 była wytworem polskiej myśli politycznej i stanowiła próbę realizacji polityki polskiej – nie wnikając w tym momencie czy słusznej czy nie – to koncepcja Międzymorza rozwijana przez polskich prometeistów i paryską „Kulturę” wpisywała się już tylko w realizację obcych celów politycznych, które prometeiści i Giedroyć uważali za zbieżne z polską racją stanu albo po prostu tylko tak to przedstawiali propagandowo. Identycznie jest z polską polityką wschodnią po 1989 roku, której celem ma być oczywiście Międzymorze rozumiane jako blok państw pomiędzy Niemcami a Rosją pod przewodnictwem Polski.
W rzeczywistości jest to utopia, ponieważ Polska jest państwem za słabym, żeby przewodzić takiemu blokowi i polskiego przewodnictwa nie oczekują oraz nie akceptują nie tylko Ukraina czy kraje Grupy Wyszehradzkiej, ale nawet Litwa i pozostałe państewka bałtyckie. Z państw tych Ukraina i Litwa prowadzą aktywną politykę depolonizacyjną wobec polskiej mniejszości narodowej, za każdym razem uderzają w polskie interesy gospodarcze, a od Polski oczekują jedynie jednostronnego wsparcia finansowego i wojskowego. Postsolidarnościowe siły polityczne realizują więc nie żadną koncepcję Międzymorza, ale niemieckie koncepcje Mitteleuropy i Grosswirtschaftsraum, amerykańskie koncepcje geopolityczne Heartlandu i Wielkiej Szachownicy oraz plany geopolityczne nacjonalistycznych środowisk ukraińskich zawarte w projekcie Unii Bałtycko-Czarnomorskiej, czyli takiej federacji Międzymorza, ale ze stolicą w Kijowie.
Elektorat PiS jest jednak utwierdzany w przekonaniu – głównie przez „Gazetę Polską” – że awanturnicza polityka polska na Wschodzie ma służyć właśnie budowaniu Międzymorza w myśl jego wersji piłsudczykowskiej względnie prometejskiej. Przypuszczam, że część drugiego, a nawet pierwszego garnituru politycznego PiS i PO może nawet naprawdę w to wierzyć, bo cóż potrafi lepiej połechtać ich próżnię – zwłaszcza intelektualną – jak nie wizja odbudowy I Rzeczypospolitej w ramach uwspółcześnionego mitu Międzymorza. W krzewieniu tego mitu „Gazeta Polska” wielokrotnie była trybuną George’a Friedmana – właściciela prywatnej agencji wywiadu Stratfor i reprezentanta najbardziej ekstremistycznego środowiska polityki amerykańskiej.
Syrenie śpiewy Friedmana
Ostatnio Friedman został nagłośniony przez portal onet.pl, któremu udzielił wywiadu1. Użył tam wprost określenia „Międzymorze”. Warto bliżej przyjrzeć się temu co powiedział, by zrozumieć źródła inspiracji myśli politycznej obozu postsolidarnościowego, a właściwie jej braku. Oto garść cytatów:
„Polska jest rosnącą potęgą. Macie zaufanych przyjaciół, jakimi są np. Stany Zjednoczone. Nie popełniajcie jednak błędu z 1938 roku, kiedy twierdziliście, że nie ma pośpiechu w konstruowaniu armii, bo Francuzi wam pomogą. Nawet teraz zanim w przypadku ewentualnego konfliktu przyszłaby pomoc, minęłyby miesiące”.
„Drodzy Polacy, przestańcie myśleć, że kogokolwiek trzeba przekonywać do tego, żeby zwiększyli swoje nakłady na zbrojenia. Myślcie o sobie. Nikt o was nie zatroszczy się bardziej niż wy sami. Historia jest najlepszym tego dowodem”.
„[W 2045 roku Polska] Będzie jednym z liderów Europy. Staniecie realnie na czele koalicji państw Europy Środkowo-Wschodniej, która będzie powstrzymywać Rosję. Polska mocarstwem regionalnym. To już się dzieje”.
„Żyjemy w okresie zmierzchu Rosji, niepokojów w tym kraju, chociażby z powodu niskich cen ropy za baryłkę. Nie chodzi o okupację nowych terenów, ale budowę wpływów. Polska powinna kierować się na Wschód [podobnie uważał Adolf Hitler, który na przełomie 1938 i 1939 roku złożył władzom sanacyjnym określone propozycje w tej sprawie, idące jednak w kierunku przekształcenia Polski w państwo satelickie III Rzeszy – uwaga BP]”.
„Polska może realnie myśleć o Międzymorzu – koncepcji strefy wpływów od Bałtyku aż po Morze Czarne. To koncepcja marszałka Józefa Piłsudskiego. Postulował on doprowadzenie do sojuszu państw Europy Środkowo-Wschodniej – obszaru między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym [w rzeczywistości plan „Morza ABC”, czyli Adriatyku, Bałtyku i Morza Czarnego, to było Międzymorze w wersji prometeistów i Giedroycia; Piłsudskiemu chodziło tylko o dawne ziemie I Rzeczypospolitej – uwaga BP]. Moim zdaniem ta linia musi być podtrzymana. To Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria. To nie koalicja chętnych, ale przymierze zdolności i możliwości”.
„Znajdując się między silniejszymi Rosją i Niemcami, Polska będzie miała szansę urosnąć na znaczeniu dzięki zasadzie „dwóch pięćdziesiątek”, czyli niemieckiemu eksportowi odpowiedzialnemu za 50 proc. PKB w RFN oraz 50 dolarów za baryłkę ropy. Spadek wartości eksportu, którego chiński rynek zbytu nie będzie mógł obsłużyć, będzie miał katastrofalne skutki dla niemieckiej gospodarki. W dłuższej perspektywie doprowadzi to do spadku pozycji Niemiec. Na takiej samej zasadzie zbyt niska cena ropy, w tym wypadku 50 dolarów za baryłkę, bardzo osłabi rosyjską gospodarkę bazującą na eksporcie zasobów energetycznych. W tym wypadku Polska wzmocni swoją pozycję, jeżeli będzie potrafiła zamanifestować swoją wartościowość [tak w oryg. – uwaga BP] jako wiarygodny partner Stanów Zjednoczonych, w kontekście osłabionej wiarygodności państw zachodu Europy. Wasz kraj może być liderem myślenia o przyszłym kształcie integracji europejskiej skupionej przede wszystkim na uwzględnianiu i realizowaniu interesów i celów państw członkowskich”.
Te cytaty wystarczająco dużo mówią o tym kto, jakimi hasłami i mirażami inspiruje nieodpowiedzialną politykę polską na Wschodzie. Nieodpowiedzialną z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że służy ona rozszerzaniu euroatlantyckiego obszaru geopolitycznego na Wschód, a tym samym pogłębianiu statusu Polski na tym obszarze, który socjologia definiuje mianem rozwoju zależnego. Po drugie dlatego, że polityka taka nieubłaganie prowadzi do konfrontacji z Rosją w sytuacji, gdy Rosja do takiej konfrontacji bezpośrednio nie zmierza.
A gdyby komuś było za mało to polecam publicystykę Klubu Jagiellońskiego i innych środowisk kontynuujących tradycje prometejskie, powiązanych z tymi kołami polityki amerykańskiej, które reprezentuje George Friedman i Stratfor. Na portalu jagiellonia.org możemy zapoznać się z jeszcze bardziej rozwiniętymi wizjami Friedmana i jego ludzi z kwietnia 2015 roku. Dwuletnia perspektywa czasowa pozwala zrozumieć, że nic z tych prognoz się nie sprawdziło, że jest to szarlataneria polityczna tworzona tylko pod kątem podbechtywania Polaków przeciw Rosji. Oto cytaty:
Prywatna agencja wywiadu Stratfor, nazywana „cieniem CIA”, opublikowała prognozę geopolityczną na najbliższą dekadę. Amerykańscy analitycy przewidują rozpad Federacji Rosyjskiej i wzmocnienie roli Polski w Europie”.
„Jest mało prawdopodobne, że Federacja Rosyjska przetrwa w obecnej formie? wieszczą eksperci Stratforu”.
„Rosja nie będzie w stanie utrzymać „narodowej infrastruktury”, zwłaszcza na peryferiach. To wszystko doprowadzi ją do powtórki z historii”.
„FSB, której przywódcy zaangażowani są w gospodarkę, straci kontrolę nad tym, co się dzieje w kraju, nie będzie w stanie powstrzymać sił odśrodkowych, odpychających regiony w różne od Moskwy strony”.
„Możliwość dalszej kontroli przez Rosję Kaukazu Północnego będzie się zmniejszała, w Azji Środkowej nastąpi destabilizacja. Republika Karelii zapragnie powrotu do Finlandii. Nadmorskie regiony na Dalekim Wschodzie, bardziej związane z Chinami, Japonią i USA niż z Moskwą, wybiją się na niepodległość. Inne regiony niekoniecznie będą poszukiwały autonomii, lecz będzie im ona narzucana”.
„Jednocześnie wzmocni się pozycja Polski, dla której analitycy przewidują rolę lidera co najmniej Europy Środkowo-Wschodniej, w miejsce Niemiec. Stanie się to dzięki z jednej strony stabilnemu wzrostowi gospodarczemu i mniejszemu niż w innych krajach europejskich spadkowi demograficznemu w Polsce, z drugiej zaś spowolnieniu gospodarczemu RFN”.
„Wzrosną także polskie wpływy na Ukrainie i Białorusi. Na wzrost znaczenia Warszawy w polityce międzynarodowej wpłynie też sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Polska stanie na czele antyrosyjskiej koalicji, która będzie jedną z dominujących geopolitycznych sił w Europie. Poza Ukrainą i Białorusią dołączą do niej inne państwa wschodnie”.
„W pierwszej połowie tej dekady (do roku 2020 – red.) Polska zostanie liderem antyrosyjskiej koalicji, do której, co ważne, należeć będzie też Rumunia (…). W drugiej połowie dekady ten związek będzie odgrywał ważną rolę w zmianie rosyjskich granic i odzyskaniu utraconych terenów za pomocą środków formalnych i nieformalnych. Po osłabieniu Moskwy ten sojusz będzie wywierał dominujący wpływ nie tylko na Białoruś i Ukrainę, lecz także ruszy dalej na wschód, co przyczyni się do dalszego wzmocnienia Polski i jej sojuszników” – zapowiadają analitycy agencji”.
„Utrata zdolności Mokwy do wsparcia i zarządzania krajem wytworzy próżnię. „To, co będzie w tej próżni istniało, to będą już oddzielne fragmenty Federacji Rosyjskiej” – przewidują analitycy, a wtedy Polska, Węgry i Rumunia zażądają odzyskania terenów, które swego czasu oddały Rosjanom”.
Z tych analiz Stratforu wynika jakie są zamiary tzw. neokonserwatystów amerykańskich wobec Rosji oraz jaką rolę przewidzieli w realizacji swoich planów dla Polski. Rolę zapałki wzniecającej pożar. Taką też rolę pełni polska polityka na Wschodzie co najmniej od pierwszego Majdanu w 2004 roku. Z przytoczonych cytatów wynika też jasne przesłanie dla nieodpowiedzialnych sił politycznych w Polsce: nie bójcie się Rosji, Rosja to kolos na glinianych nogach, który się rozpadnie, Niemcy zbankrutują, a Polska będzie europejskim mocarstwem. Więc śmiało – hajda na koń, szable w dłoń, bolszewika goń itd.
…i jego polscy wyznawcy
A gdyby jeszcze komuś było mało to polecam Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego – czołową postać współczesnego prometeizmu, mającą znaczący wpływ na politykę zagraniczną rządu PiS. W wywiadzie udzielonym tuż po ataku terrorystycznym na polski konsulat w Łucku Żurawski vel Grajewski zaczyna tradycyjnie od straszenia Rosją, bo czymże innym można lepiej Polaków – wychowywanych od 200 lat na tradycji romantycznej – postraszyć?
Dowiadujemy się zatem, że „w żywotnym, wręcz egzystencjalnym interesie Polski jest niedopuszczenie do odtworzenia rosyjskiego imperium w jego postimperialnej przestrzeni, bez względu na to, czy będzie to odrodzenie pod jedno-, czy trójkolorową flagą”. Zdaniem Żurawskiego vel Grajewskiego „po raz pierwszy od ponad 350 lat, od czasu ugody perejesławskiej (z krótką przerwą w latach 1917–1921), Ukraina funkcjonuje jako pełnoprawny, samodzielny byt państwowy dysponujący własnymi siłami zbrojnymi. Siłami, które dzisiaj walczą na Donbasie [jest to teza cyniczna i fałszywa; Ukraina była samodzielnym bytem państwowym od uzyskania niepodległości w 1991 roku, dzięki przewrotowi z 2014 roku samodzielnym bytem państwowym być przestała – uwaga BP]. Geopolityczna i jak najbardziej militarna gra już się toczy. W naszym interesie leży zwycięstwo Kijowa (…). Projekt Trójmorza jest atrakcyjny dla takich państw jak Rumunia, Chorwacja, kraje bałtyckie, Ukraina – nie musimy ograniczać się tylko do obecnego składu Grupy Wyszehradzkiej. Siłą tej koncepcji jest jej wielowymiarowość i poręczność w modyfikacji zgodnie ze zmieniającymi się warunkami i potrzebami natury geopolitycznej [potrzebami polityki amerykańskiej, czego Żurawski vel Grajewski nie dodał – uwaga BP]. (…) w interesie Polski leży, by wojsko ukraińskie w wypadku intensyfikacji działań zbrojnych Rosji na Ukrainie było w stanie skutecznie się im przeciwstawić i zadać agresorowi możliwe najwyższe straty. Jeśli możemy wesprzeć Kijów w osiągnięciu tego celu bez uszczerbku dla własnych zdolności bojowych, powinniśmy to uczynić” [3].
A zatem Żurawski vel Grajewski – podobnie jak Jerzy Targalski – wyraża niezadowolenie, że Polska jeszcze nie walczy na wschodzie Ukrainy, bynajmniej nie w rzekomej wojnie z Rosją, ale w wojnie domowej będącej rezultatem inspirowanego z zewnątrz przewrotu politycznego z 2014 roku.
Zabawa zapałkami
Poziom intelektualny i moralny polskich uczniów George’a Friedmana pokazał Tomasz Sakiewicz w czasie manifestacji Klubów „Gazety Polskiej” pod ambasadą Rosji w Warszawie 9 kwietnia 2017 roku. Oto najlepszy fragment jego przemówienia:
„Dlaczego tu jesteśmy? Bo chcemy, żeby Putin i władze Rosji oddały wszystkie dowody zbrodni, pozwoliły na przesłuchanie świadków. A kiedy tak się stanie, chcemy, aby odpowiedzialni znaleźli się w więzieniu. Wczoraj jeszcze nam mówiono: Kto się przeciwstawi Rosji? Te 59 pocisków Tomahawk, które trafiło w syryjsko-rosyjską bazę pokazuje, że są ludzie na świecie, którzy nie boją się przeciwstawić Kremlowi. Polska armia się dziś rozbudowuje. Mamy dziś dużo większą, dużo lepiej wyposażoną armię. Widzimy też, że Ukraińcy stawiają dużo bardziej skuteczny opór. Rosjanie nie są w stanie zająć całej Ukrainy tylko dlatego, że dzisiaj Ukraińcy po prostu się bronią. Rosjanie nie są tacy silni, na jakich wyglądają. Są silni naszą słabością i swoją bezczelnością. Dlatego musimy twardo stawiać warunki. I zobaczycie, że tu wróci nie tylko wrak, ale też będzie tu Putin w kajdankach, który będzie musiał odpowiedzieć za to, co zrobił w Smoleńsku” [4].
Sakiewicz zatem otwarcie wezwał Polskę do wojny z Rosją. To jego podżeganie („Rosjanie nie są tacy silni, na jakich wyglądają”) jakoś dziwnie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom najbardziej skrajnych sił na Ukrainie, sformułowanym pod koniec lutego br. w ofercie ukraińsko-polskiego sojuszu wojskowego, z jaką wystąpili deputowani ukraińscy Wiktor Romaniuk i Hanna Hopko [5]. Przypominam, że Sakiewicz został 11 listopada 2014 roku uhonorowany odznaczeniem przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Nie można też nie zauważyć, że liczny udział w manifestacji Klubów „Gazety Polskiej” pod ambasadą Rosji wzięli Ukraińcy pod swoją flagą.
Źródłem inspirującym irracjonalną politykę wschodnią III RP są najbardziej ekstremalne siły polityczne w USA, dążące do globalnej dominacji tego mocarstwa, realizowanej nierzadko bezwzględnymi środkami. Owa „partia wojny” w USA jest wzorcem dla opcji proamerykańskiej, a właściwie agentury politycznej Waszyngtonu w Polsce, która stamtąd właśnie czerpie swoją demagogię i frazeologię, uzasadniając nią fałszywe przesłanki stawianych tez i cyniczne cele. Nie wolno też zapominać o ekstremalnych siłach na Ukrainie i związanej z nimi ukraińskiej agenturze wpływu w Polsce.
Niestety po nowej administracji Białego Domu nie należy się spodziewać radykalnego uwolnienia polityki amerykańskiej od wpływu sił skrajnych. Już dzisiaj widać, że Donald Trump przegrywa w starciu z tamtejszą „partią wojny”.
Blisko 90 lat temu Roman Dmowski przestrzegał protoplastów obecnego obozu władzy przed udziałem w wyprawie komiwojażera (Zachodu) na Rosję. Dzisiaj chętnych do wzięcia udziału w wyprawie komiwojażera w Polsce nie brakuje. Jest to o tyle zdumiewające, że przecież muszą być oni świadomi, iż ewentualna konfrontacja militarna USA i Rosji rozegra się na terytorium Polski i Ukrainy, ponieważ mocarstwa te nie mają w Europie innego teatru wojny. A jeśli tak, to muszą być też świadomi, że chcą katastrofy dla swojego kraju. Nie mam wątpliwości, że polscy wspólnicy komiwojażera nie cofną się przed żadnym szaleństwem i dlatego naiwni zwolennicy obozu rządzącego nadal będą karmieni mirażem Międzymorza, o które ma toczyć się gra na Wielkiej Szachownicy. Do ostatniego Polaka, jak trzeba.
Bohdan Piętka
[1] „Polska regionalnym mocarstwem? George Friedman: nie popełnijcie jednego błędu”, www.wiadomosci.onet.pl, 2.04.2017.
[2] „Stratfor: Rosję czeka upadek, Polskę rozkwit”, www.jagiellonia.org, 15.04.2015.
[3] „Żurawski vel Grajewski: nie chowajmy Giedroycia do szafy”, www.jagiellonski24, 30.03.2017.
[4] Tomasz Sakiewicz: „Tu wróci nie tylko wrak, ale też będzie tu Putin w kajdankach”, www.niezalezna.pl, 9.04.2017.
[5] W. Romaniuk, H. Hopko, „Sojusz obronny z Ukrainą”, portal internetowy dziennika „Rzeczpospolita”, www.rp.pl, 27.02.2017.
Myśl Polska, nr 17-18 (23-30.04.2017)



http://www.mysl-polska.pl/1217

poniedziałek, 27 marca 2017

Niemcy głównym beneficjentem UE

Skąd kryzys w Europie? Oto jego przyczyny. Czy UE przejdzie do historii?


  - dziennikarz. Od 1976 roku jego publikacje ukazywały w Dzienniku Bałtyckim, Głosie Wybrzeża, Kurierze Gdyńskim, Gazecie Gdyńskiej. Ostatnio publikował w Dzienniku Trybuna oraz na portalu Głos Gdyni. Jest autorem przeszło pięćdziesięciu autorskich programów telewizyjnych "Weekendowy magazyn szachowy " zrealizowanych w TV Szelsat w latach 1999 - 2000 oraz programów publicystycznych "Krótko i na temat" w TV Gdynia w 2001 roku.

25.03.2017 

Słuchając larum płynącego z Brukseli nasuwa się nieodparte wrażenie, że oto żyjemy wszyscy w osaczonej ze wszech stron twierdzy! Zagrażają jej podstępny , obleśny oraz – co najgorsze – rzesze populistów zajmujące się skutecznym ogłupianiem wyborców, którzy nagle przestali dostrzegać w walącym się na naszych oczach neoliberalnym „raju” bezalternatywne i jedynie słuszne rozwiązanie.

Aby zatem zdiagnozować istniejący na chwilę obecną stan rzeczy spróbujmy przeprowadzić krótką analizę pozwalającą przede wszystkim oddzielić przyczyny od skutków, aby określić stan „chorego” i być może zaproponować jego leczenie. Oto bardzo pobieżny rzut oka na dzisiejszą rzeczywistość będącą w moim mniemaniu przyczyną zmierzchu europejskiego projektu. Z uwagi na objętość prezentowanego materiału pozwalam sobie przedstawić go w rozbiciu na bloki tematyczne.

Europejska solidarność

Jako jej przykład przywołuje się zwykle „pomoc” udzielaną pogrążonej w kryzysie Grecji – spójrzmy na czym owe dobrodziejstwo polegało.
W działalności bankowej obowiązuje żelazna zasada „no bailout” czyli zakaz udzielania pomocy niewypłacalnemu dłużnikowi. Kiedy w 2010 roku Grecja stała się niewypłacalna, rządy Niemiec i Francji odmówiły jej  prawa do niespłacania zadłużenia wobec francuskich i niemieckich banków. Pierwsza transza tzw. „pomocy” z Europejskiego Banku Centralnego (EBC) była przeznaczona wyłącznie na zaspokojenie roszczeń wymienionych banków co pogłębiło niewypłacalność kraju trwale uzależniając grecki rząd od kolejnych pożyczek, których nigdy nie będzie mógł spłacić.
Gdyby postąpiono zgodnie z zasadami, doprowadziło by to do zamknięcia greckich banków i natychmiastowego wyjścia Grecji za strefy euro, gdyż rząd byłby zmuszony do wyemitowania własnej płynności. Aby zakończyć niewypłacalność Grecji musiano by znacząco zrestrukturyzować jej długi – zamiast tego wybrano dalsze jej pogrążanie za iluzję fasadowej „wypłacalności”.
A jak wyszli na greckiej tragedii najgłośniej krzyczący o „europejskiej solidarności”? Niemiecki   w swoim opracowaniu z 12.08.2015 ujawnił, że najwięcej zarobiły na kryzysie Niemcy, które tylko na obniżeniu oprocentowania niemieckich obligacji „przytuliły” – drobiazg ! – 100 mld euro! Co więcej autorzy opracowania twierdzą, że nasi zaradni sąsiedzi zza Odry będą nadal zarabiać nawet, gdy Grecja nie spłaci swoich długów. Jak napisano „… złe wieści dla Grecji były dobre dla Niemiec…” 

Ostatnio na spotkaniu ministrów finansów strefy euro uzgodniono zmianę podejścia do nieszczęsnego kraju, by mógł on zacząć  przeprowadzać reformy strukturalne zamiast kolejnych duszących gospodarkę cięć społecznych.  Skąd ten przypływ dobroci ? Czyżby ktoś nagle dostrzegł tragedię greckiego społeczeństwa? Rozwiązanie zagadki zawiera komunikat końcowy, w którym podano jako przyczynę zmiany stanowiska… nadchodzącą serię wyborów w ważnych państwach Unii Europejskiej! Przerażający cynizm!

Patrząc na zachowania unijnych przywódców w chwili, gdy w grę wchodzi interes ich kraju, przypomina mi się taki oto stary dowcip, który opowiedziano mi we wczesnych latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku w czasie wizyty na bratniej Litwie. 

Do gabinetu rejonowego sekretarza Partii wpada wzburzony członek tejże, który właśnie wyszedł z zakończonego przed chwilą zebrania. Towarzyszu Sekretarzu ! Ukradziono mi płaszcz, który zostawiłem w szatni. Jak to możliwe, przecież na zebraniu nie było nikogo obcego ?! Sekretarz wstał zza biurka i przywołał skarżącego się do gabinetu. Tam zaprowadził go do wiszącego nad biurkiem obrazu przedstawiającego W.I.Lenina wśród piotrogrodzkich robotników. Wiecie, kto to jest ? – pyta delikwenta. Oczywiście, to przecież Wódz Rewolucji w otoczeniu robotników ! A przyjrzyjcie no się co Włodzimierz Ilicz trzyma w reku? No, czapkę … Widzicie, jest wśród swoich, robotników, ale czapkę w ręku trzyma !

Interesy z sąsiadami

Aby nie odbiegać daleko pozostańmy jeszcze chwilę na Litwie. W 2006 roku nasz koncern paliwowy PKN Orlen zrobił „interes życia” zakupując za astronomiczną kwotę upadającą litewską rafinerią w Możejkach by nie wpadła ona – uchowaj Boże  – w szpetne łapska rosyjskiego kapitału.
Litwini po odetchnięciu z ulgą, rychło zaczęli okazywać swą wdzięczność. Na początek podniesiono płockiemu koncernowi taryfy przewozowe grubo powyżej stawek płaconych przez konkurencję – w tym  firm białoruskich. Kiedy niezrażeni Polacy zaczęli korzystać z usług innego przewoźnika, sprytni gospodarze zdemontowali 19 km torów kolejowych, z których korzystano. Po kilkuletnich, bezowocnych próbach dogadania się, PKN Orlen wystąpił w 2011 roku do Europejskiej Komisji Konkurencyjności – postępowanie trwa i według ostrożnych prognoz w przypadku złożenia przez Litwinów apelacji potrwa jeszcze od 5 do 7 lat !

Podobnie sprawy się układają z naszym najbliższym sąsiadem – Czechami. Najpierw czeskie służby sanitarne dostały poufną instrukcję, aby szczególnie drobiazgowo kontrolowały polskie produkty żywnościowe – krótko po tym zniszczono 5 milionów jaj z Polski pod pretekstem zagrożenia zakażeniem  salmonellą. Te i inne czeskie szykany są – zdaniem naszych producentów żywności – nieczystą konkurencją mającą wypchnąć ich z tamtejszego rynku.
No dobrze – powiecie Państwo – oba przytoczone przykłady dotyczą „Papuasów” z naszej części Europy ale na Zachodzie…

Służę przykładami. W listopadzie ubiegłego roku hiszpański statek badający dno morza naruszył w okolicach Gibraltaru brytyjskie wody terytorialne. Natychmiast pływająca w pobliżu jednostka oddała w kierunku swego sojusznika z NATO salwę ostrzegawczą, a w hiszpańskim MSZ wylądowała nota protestacyjna.
Podobnie mocno trzymają w ręku swoje czapki nawet rządy krajów – założycieli wspólnej Europy. Imaginujcie sobie Państwo, że w latach 60 ubiegłego wieku, rzeka Mozela będąca na pewnym odcinku granicą pomiędzy Belgią i Holandią nieznacznie zmieniła bieg, przez co część terenów została zalana, a kawałek belgijskiej ziemi znalazł się po stronie holenderskiej.
Aby zobrazować skalę problemu dodam, że ostatecznie uzgodniono wymianę 14 h ziemi w korycie rzeki ( na rzecz Holandii ) na 3 h na rzecz Belgii w innym miejscu. Negocjacje w sprawie korekty granicy rozpoczęto na początku lat 80 XX stulecia a ich sukces odtrąbiono… 28 listopada 2016 roku !
Zapewne także europejską solidarnością dyktowane są prace parlamentów Austrii i Niemiec, zmierzające do obniżenia zasiłków na dzieci obcokrajowców z nie zamieszkujących z rodzicami na terenie tych krajów.
Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze, że po informacji o możliwości przejęcia zakładów „Opla” przez francuski koncern motoryzacyjny PSA ( Renault, Citroen ) –  co ostatecznie nastąpiło – rządy Niemiec i Wielkiej Brytanii rozpoczęły rozmowy na wszystkich szczeblach, by uzyskać pewność, że w przypadku fuzji, fabryki „Opla” w tych krajach nadal będą pracować! Czyżby nie wiedzieli, że kapitał nie ma narodowości a wszystko reguluje „niewidzialna ręka rynku”?!

Równi i równiejsi

Każdy dostatecznie długo stąpający po tym łez padole wie, że niby wszyscy ludzie są równi, ale niektórzy jakby nieco równiejsi… Te same zasady obowiązują rzecz jasna i w UE, czego kilka przykładów pozwolę sobie przytoczyć.
Pamiętamy wszyscy niezwykle surowe zasady dyscypliny finansowej, jakie Niemcy narzuciły pozostałym unijnym krajom. A jak te same zasady wdrażano w Niemczech? Ano w latach 2008 – 2009 zagrożone kryzysem niemieckie banki dostały kilkaset miliardów euro gwarancji zaś w niemiecką gospodarkę wpompowano 150 miliardów euro na nakręcenie koniunktury. Do miejsc pracy państwo dopłacało, aby nie uległy one likwidacji ( kurzarbeit).
W tym samym czasie Grecji i Portugalii zafundowano cięcie wydatków i równoważenie budżetów dusząc w zarodku wszelki wzrost gospodarczy…
Wszyscy słyszeli o braku solidarności ze strony krajów Europy Środkowo – Wschodniej, które uparcie odmawiają zgody na obligatoryjne ilości „uchodźców”, które wszyscy MAJĄ przyjąć.
Popatrzmy zatem,  ilu ich przyjęły w okresie pomiędzy listopadem 2015 a kwietniem 2016 inne kraje: Francja 349 osób, Finlandia 246, Holandia 98, Belgia 24 ( ! ) i Hiszpania …18 !

Bank wspiera… Niemców

Nikt o tym głośno nie wspomina, zresztą te informacje mają raczej wymiar anegdotyczny w przeciwieństwie do twardych danych dotyczących działalności Europejskiego Banku Centralnego. Przyjrzyjmy się z bliska głównym tej działalności beneficjentom.
Oto pod koniec roku 2014 ogłoszono z przytupem „Plan Junckera” mający na celu rozruszanie unijnej gospodarki. Z tej formy unijnego wsparcia skorzystało – między innymi – 121 firm z pogrążonej w kryzysie Grecji oraz … około 30 tysięcy firm niemieckich !
Kolejnym mechanizmem, przy pomocy którego EBC pompuje pieniądze w unijną gospodarkę jest skupowanie obligacji państw strefy euro, co de facto prowadzi do umorzenia ich emitentom odsetek. Idea chwalebna – popatrzmy na listę beneficjentów owej „akcji charytatywnej”. W ciągu półtora roku trwania akcji umorzono w ten sposób odsetki na łączną kwotę 645,1 mld euro z tego 171,8 mld otrzymały Niemcy, 136,5 mld Francja, 117,8 mld Włochy, 38,2 mld Holandia, 23,6 mld Belgia i 1,6 mld Luksemburg. Jak nietrudno policzyć kraje – założyciele otrzymały  489, 5 mld euro podczas gdy na „dolę” pozostałych 12  obdarowanych krajów wypadło łącznie 155, 6 mld euro – sporo mniej niż dostały Niemcy.
Byłbym zapomniał ! Wśród adresatów tej formy pomocy próżno by szukać walczącej o życie Grecji… Swoistą kwintesencją stosunku  krajów „starej” Unii do jej  „młodszych” członków było zorganizowane zaraz po Brexicie spotkanie w sprawie przedyskutowania działań w zmienionej sytuacji, w którym wzięło udział – cóż za przypadek ! –  sześć krajów, które 60 lat temu utworzyły Pozostałych nie puszczono „na pokoje”.
To „tylko” arogancja – gorzej, że na niej rzecz bynajmniej się nie kończy.  Oto naukowcy Wyższej Szkoły Chemiczno – Technicznej w Pradze stwierdzili ponad wszelką wątpliwość, że TE SAME produkty trafiające do sprzedaży w krajach Europy Zachodniej i Europy Środkowo – Wschodniej znacznie się od siebie różnią. Dla przykładu żywność jest droższa i gorsza jakościowo ale „za to” waga opakowania jest mniejsza pomimo wyższej ceny… Kto miałby jeszcze wątpliwości, może na własny użytek przeprowadzić eksperyment polegający na praniu z użyciem jednego z licznych dostępnych na naszym rynku niemieckich proszków, a następnie powtórzeniu doświadczenia z takim samym proszkiem zakupionym tym razem w Niemczech. Panie domu doskonale wiedzą o czym rzecz idzie…

Demokracja i europejskie wartości

Aby wyrobić sobie zdanie na temat stanu unijnej demokracji najlepiej prześledzić mechanizm podejmowania przez owe gremia decyzji. Dla „większej sprawności” najważniejsze decyzje są procedowane za zamkniętymi drzwiami z udziałem przedstawicieli Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i Przewodniczącego Rady Europejskiej. Nie publikuje się dokumentów z owych posiedzeń ani informacji kiedy owe rozmowy się odbywają, czyli całość jest całkowicie poza wszelką kontrolą publiczną. 


Zresztą  czytając opublikowane w czeskich „Literarnich nowinach” rewelacje rodem z ” niejakiego George’a Sorosa zaczynam się zastanawiać, czy opisana forma unijnej „demokracji” nie ma aby solidnego uzasadnienia. W sieci wyłożono listę – jak to określono – „zaufanych sojuszników” Fundacji, gdzie obok członków 11 unijnych komitetów i 26 delegacji wyszczególniono dane… 226 europarlamentarzystów! Zaczyna się robić strasznie…
Do  przytoczonych przykładów można naturalnie dorzucić worek innych – podobnych: manipulowanie opinią publiczną przy pomocy cenzurowanych informacji o kolejnych zamachach, podwójne standardy każące widzieć w premierze Węgier prawie faszystę przy równoczesnym „niedostrzeganiu” faszystowskich bojówek na Ukrainie czy obchodów święta łotewskich formacji SS z udziałem władz tego kraju itd., itd. …
Wydaje się, że zebranego materiału całkowicie wystarcza dla postawienia tezy, że obywatele unijnych krajów coraz lepiej to dostrzegają, co budzi u nich zrozumiałą frustrację i sprzeciw. Ponieważ rządzące Europą „elity” uważają, że nic nie trzeba zmieniać a jedynie przetrwać chwilowy – jak im się wydaje – bunt społeczny, są wszelkie przesłanki po temu, że wspólna Europa może wkrótce przejść do historii.
Co można zrobić aby tak się nie stało? Receptę na opamiętanie podał były szwedzki premier : nie będzie działać, dopóki wszystkie kraje członkowskie nie będą uznawane za równie ważne przy planowaniu wspólnej przyszłości”.
Warto, by główni unijni rozgrywający wzięli to sobie do serca, kiedy 25 marca w Rzymie będą świętować 60-lecie narodzin wspólnej Europy – w przeciwnym przypadku miła impreza urodzinowa ma szanse przekształcić się w stypę …


http://gazetabaltycka.pl/promowane/skad-kryzys-w-europie-oto-jego-przyczyny-czy-ue-przejdzie-do-historii

niedziela, 26 marca 2017

Mitteleuropa – czyli po co był potrzebny przewrót na Ukrainie



Piętka: Międzymorze czy Mitteleuropa – czyli po co był potrzebny przewrót na Ukrainie 

on

17 marca pracownicy jednej z firm na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Mielcu podjęli strajk. Przyczyną strajku były niezadowalające ich warunki płacowe oraz łamanie przez firmę przepisów BHP. „Często nie przestrzega się tu przepisów BHP, aby zrobić wszystko tak jak życzy sobie zarząd firmy. Robią wszystko żeby tylko zwiększyć normy. Do dziś mamy w pamięci tragedię z 2008 roku. Wtedy na trzeciej zmianie zginął jeden z pracowników. Nie chcemy aby ciągłe zwiększanie norm skończyło się kolejnym śmiertelnym wypadkiem. Pośpiech w pracy przy tak niebezpiecznych maszynach, które obsługujemy, to nic dobrego” – powiedział mediom jeden z pracowników. Podejmującym strajk pracownikom kierownictwo firmy oświadczyło, że jeśli nie zadowalają ich warunki pracy, to na ich miejsce przyjdą Ukraińcy. Pracownicy pokazali dziennikarzom skan maila, w którym dyrektor zakładu groził „wyciagnięciem odpowiedzialności służbowej ze zwolnieniem włącznie” tym, którzy nie przyjdą do pracy w sobotę i niedzielę[i].

Firma, w której zagrożono strajkującym pracownikom przyjęciem na ich miejsce Ukraińców jest firmą niemiecką. Funkcjonuje w Specjalnej Strefie Ekonomicznej, czyli nie płaci podatków i korzysta z polskiej siły roboczej, która jest co najmniej trzykrotnie tańsza niż niemiecka. Jak widać, niemiecki właściciel chciałby mieć jeszcze tańszą – z Ukrainy – jeśli polscy pracownicy będą dążyć do niemieckich standardów płacy i BHP. Tutaj jak na dłoni można zobaczyć po co była potrzebna tzw. „rewolucja godności” na Ukrainie.

Właśnie po to, by niemieckim firmom nie zabrakło taniej siły roboczej, która zapewnia im maksymalizację zysku. Także po to, by poziom rozwoju gospodarczego polskich peryferii UE był kontrolowany i nie osiągnął poziomu niemiecko-francuskiego centrum UE, co w języku socjologii nazywa się rozwojem zależnym. Ten przykład pokazuje też czemu służy tzw. integracja europejska w zakresie „swobody przepływu siły roboczej i kapitałów”.

Polski establishment polityczny – także ten używający frazeologii patriotycznej, a zwłaszcza ten – popierał brutalny przewrót polityczny na Ukrainie i popiera masową emigrację zarobkową do Polski mieszkańców zrujnowanej przez oligarchów i trawionej banderowskim szaleństwem Ukrainy. Uzasadnia to sloganem, że wkrótce zabraknie w Polsce rąk do pracy (na skutek kryzysu demograficznego i emigracji zarobkowej Polaków) i że to leży w interesie pracodawców. Powyższy przykład pokazuje jakich pracodawców przede wszystkim.

Obóz polityczny będący aktualnie przy władzy, urządzający nieustannie patriotyczne jasełka, lubi uzasadnić propagandowo swoją politykę wschodnią odwołując się do piłsudczykowskiej idei Międzymorza. Chodziło w tej idei pierwotnie o federację, a potem blok państw pod przewodnictwem Polski pomiędzy Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym. W rzeczywistości jednak postsolidarnościowy establishment – zarówno ten „patriotyczny” jak i „europejski” – realizuje niemiecką koncepcję Mittleuropy, pochodzącą z tego samego czasu co idea Międzymorza, czyli z okresu pierwszej wojny światowej.

Koncepcja Mitteleuropy zakładała utworzenie na wschód od Niemiec – na ziemiach odebranych w toczącej się wówczas wojnie Rosji – szeregu państw formalnie (pozornie) niepodległych o gospodarkach zależnych od gospodarki niemieckiej i mających wobec gospodarki niemieckiej charakter uzupełniający. To znaczy, że miały to być gospodarki pozbawione ciężkiego i nowoczesnego przemysłu, dostarczające Niemcom półwyrobów przemysłowych i płodów rolnych. Nazywano to „gospodarką wielkiego obszaru” (Grosswirtsaftsraum).

Klęska Niemiec w pierwszej wojnie światowej uniemożliwiła realizację tych planów, ale zostały one zrealizowane po 1989 roku. Urzeczywistnieniu przystosowanej do współczesnych realiów koncepcji Mitteleuropy służył neoliberalny model transformacji ustrojowej byłych państw socjalistycznych Europy Środkowej (zwłaszcza Polski) i włączenie ich do Unii Europejskiej oraz „kolorowe rewolucje” na Ukrainie. Taką właśnie koncepcję geopolityczną realizowały i realizują elity polityczne Polski od 1989 roku, niezależnie od tego jak pięknie patriotyczną lub modernistyczną dekoracją to maskują. Elektorat obecnej partii rządzącej – nieustannie faszerowany smoleńską i patriotyczną narracją – może sobie wierzyć nawet w Międzymorze, a elektorat obecnej opozycji może sobie wierzyć w „jedność i solidarność europejską”, demokrację i coś tam jeszcze, co w niczym nie zmienia faktu, że jedni i drudzy docelowo otrzymają Mitteleuropę.

[i] „Na wasze miejsce przyjdą Ukraińcy” – pracownicy mieleckiej tłoczni protestują przeciw niskim płacom, www.kresy.pl, 18.03.2017; Strajki na strefie? „Jeśli wam się nie podoba, weźmiemy Ukraińców!”, www.lokalnie24.com, 18.03.2017; To się dzieje w Polsce! Niemiecka firma do pracowników z Mielca: „Albo pracujecie za grosze po 12 godzin, albo bierzemy Ukraińców”, www.wolnosc24.pl, 18.03.2017.

http://konserwatyzm.pl/artykul/24392/pietka-miedzymorze-czy-mitteleuropa-czyli-po-co-byl-potrzebny-przewrot-na-ukrainie/


środa, 1 lutego 2017

Berlin nadal wyzyskuje inne kraje UE, jak również USA



Peter Navarro, szef powołanej przez Biały Dom Narodowej Rady Handlu i doradca Trumpa: Niemcy wyzyskują państwa UE i USA!

"Euro jest tak naprawdę ukrytą niemiecką marką, której niska wartość pomogła w przeszłości zdobyć Niemcom przewagę nad ich partnerami handlowymi. (...) Berlin nadal wyzyskuje inne kraje UE, jak również USA, korzystając teraz z mocno niedowartościowanego euro. Niemiecki strukturalny brak równowagi handlowej z resztą Unii Europejskiej i USA podkreśla gospodarcze różnice w Unii (...) Niemcy są jedną z głównych przeszkód na drodze do wypracowania nowej umowy handlowej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Unią Europejską"


https://www.ft.com/content/57f104d2-e742-11e6-893c-082c54a7f539

piątek, 6 stycznia 2017

Większość pieniędzy otrzymują niemieckie firmy



Dlaczego Bruksela nie zabierze nam dotacji? Bo większość pieniędzy otrzymują niemieckie firmy!


Wielu euro entuzjastów podkreśla, że Polska dozgonnie powinna być wdzięczna Unii Europejskiej i brać wszystkich na siłę narzucanych nam imigrantów, bo przecież tyle pieniędzy trafia do nas w postaci funduszy unijnych.


Bla, bla, bla... I co jeszcze? Oto prawdziwe fakty.
Okazuje się, że nasz kraj tylko częściowo korzysta z unijnej pomocy. Marcin Austyn w komentarzu dla serwisu „PCH24.pl” pisze o przerażającym procederze jakim jest wypływ unijnych pieniędzy do zagranicznego kapitału. Dla Polski przypadają jedynie fundusze na drogi, mosty, muzea. Ale biznes leży.
– Tylko w ostatniej perspektywie finansowej niemieckie firmy w Polsce zakontraktowały unijne projekty na kwotę rzędu 20 mld euro. W tym samym okresie nasi przedsiębiorcy w Niemczech sięgnęli po ok. 200 mln euro. To sto razy mniej – czytamy w komentarzu.
Czyli co się dzieje w praktyce? Za pieniądze, które powinny trafiać do polskich przedsiębiorców, wspieramy niemiecką gospodarkę. Firmy zachodnie rozwijają się na naszym terenie, płacą podatki w Berlinie lub Monachium, a Polska za fundusze unijne buduje im infrastrukturę.
Ministerstwo Rozwoju Regionalnego przyznaje, że widoczna jest dysproporcja w podziale unijnych funduszy.
Ale to jeszcze nie koniec przedstawienia...
– Nie dość, że polscy przedsiębiorcy nie są głównymi beneficjentami unijnych środków wydawanych w Polsce, to jeszcze istnieje ryzyko niewykorzystania kwoty ok. 10 mld euro z perspektywy 2007-2013 – pisze komentator serwisu.
Podobno resort rozwoju ma jakiś plan na ocalenie tych pieniędzy, choć czasu jest mało. Oby to się udało i oby wreszcie pieniądze należne polskim firmom – faktycznie do nich trafiały.
Mamy jednak niezbity dowód, że nigdy Bruksela nie zabierze nam dotacji. Nigdy – bo Niemcy na to nie pozwolą :)
fot: pixabay.com
 
 
http://www.obalamyglupote.pl/2015/12/dlaczego-bruksela-nie-zabierze-nam.html
 
 

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Niemcy chcą zniszczyć PiS – chodzi o 1 bln USD

przedruk



dolary 



Lament w Niemczech ma podłoże finansowe, które staram się, chociaż w wielkim skrócie, przybliżyć. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze, gigantyczne pieniądze.


Niemcy płacą Polsce reparacje wojenne


Zapowiedź Kaczyńskiego, że Polska wystąpi do Niemiec o zapłatę odszkodowania za II wojnę światową przeraziła Niemców, bo mają czego. Tak się składa, że po wojnie komuniści zdołali zalegalizować marionetkowe rządy w świetle prawa międzynarodowego we wszystkich krajach demoludów, poza Polską. Stało się tak z powodu udanej ucieczki Mikołajczyka na Zachód (http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/ucieczka-ze-stalinowskiej-polski-w-kapeluszu-ambasadora-usa-ujawniono-dokumenty,328062.html ). Dlatego Rząd Polski w Londynie był jedynym legalnym, a ten nigdy nie zrzekł się roszczenia reparacji wojennych wobec Niemiec. Zrzeczenie się takich roszczeń przez nielegalną komunistyczną marionetkę w PRL jest bezprzedmiotowe. Inna sprawa, że nawet te zrzeczenie nie było prawnie wiążące, co jest skutkiem niedopełnienia przez nich formalności.


W sprawie skutecznego wyegzekwowania odszkodowania od Niemiec przydałaby się Polsce efektywna pomoc, a takiej mogą np. udzielić organizacje żydowskie, które żądają od Polski 50-60 mld. USD. Jeśli uzyskalibyśmy 1 bln. USD od Niemiec, to taką kwotę można by im zapłacić, np. 50 mld. USD, a przy okazji pozbyć się żądań Żydów. Osobiście uważam, że Żydom od Polaków nic się nie należy, ale to osobny temat.


Po 1989r. Niemcy i bankierzy zadbali o zalegalizowanie długów PRL, a o roszczeniach z tytułu wojny zapomnieli, a przynajmniej tego tematu nie podnieśli, bo (może) obawiali się, że Polacy każą płacić. Oprócz tych aspektów reparacji wojennych ze strony Niemiec, odsyłam do opracowania Pana doktora Kostrzewy-Zorbasa ( http://wpolityce.pl/polityka/216640-niemcy-i-polska-nie-zaprzeczyly-pismu-onz-sprawa-odszkodowan-otwarta ). Samego zalegalizowania długów PRL raczej nie da się wzruszyć, ale czemu nie lichwiarski procent? Ostatnie umorzenie części długów Grecji było średnio oprocentowane na 23,1%. Polskie zadłużenie do stanu sprzed umorzenia 50% zadłużenia wróciło w niecałe 2 lata, a więc średnio musiało być na poziomie 40 kilku procent. Ktoś, kto podpisał się pod takimi warunkami, musi być traktowany, jako będący w zmowie z wierzycielami Polski i jako działający na jej szkodę, a więc klasyczny zdrajca/cy.


Niemcy spłacą prawie 1 bln. PLN polskich długów?
Od czasu do czasu pojawiają się medialne informacje, że Bundestag (niemiecki parlament) sfinansował powstanie partii Tuska. Co innego słowa Piskorskiego, czy Olechowskiego popełnione w mediach, a co innego informacja w sensie jurydycznym (por.: http://niezalezna.pl/55092-olechowski-potwierdza-finansowanie-partii-tuska-przez-cdu-i-mowi-o-paczkach-z-niemiec ). Do tego należałoby prześwietlić polskie media w rękach niemieckich (publikacje), czy one również udzielały pomocy niepieniężnej Tuskowi i jego partii. Osobiście nie mam takiej możliwości, nawet teoretycznej, aby dokonać weryfikacji jurydycznej, ale jeśli można by tego dokonać w rozumieniu procesowym, to droga do żądania od Niemiec spłaty długów zrobionych przez wszystkie mutacje partii Tuska stałaby otworem. Doniesienia medialne nie są podstawą, by kogokolwiek oceniać, osądzać, więc jedynie wiarygodne śledztwo może te doniesienia potwierdzić lub obalić.


Niemcy musiałyby zlikwidować swoje stocznie, głębiej zakopać „rurę”
Jeśli byłaby możliwość jurydycznego dowiedzenia (patrz wyżej), że za pieniądze z Bundestagu Tusk na korzyść Niemiec zlikwidował polskie stocznie, aktualne stałoby się żądanie wypłaty Polsce odszkodowania na odbudowę polskich stoczni oraz żądania, aby Niemcy zlikwidowały swoje. W niemieckich sądach toczy się sprawa przeciw Nord Stream z powództwa polskich przedsiębiorstw, bo zbyt płytkie położenie tej rury uniemożliwia skorzystanie w pełni z polskich praw do swobodnej eksploatacji portu i gazoportu w Świnoujściu.


Ta sprawa ma drugie dno, a chodzi mi konkretnie na rzekomą dywersyfikację dostaw gazu dla Polski. Obecnie gaz ten płynie bezpośrednio poprzez Jamał do Polski. W zamyśle gaz z Rosji miał płynąć do Polski za pośrednictwem Niemiec. Niemcy mieli kupować taniej gaz w Rosji i drożej, z zyskiem, odsprzedawać Polakom. W ten sposób „bogata” Polska finansowałaby „biedne” Niemcy. Przy tej konstrukcji Polacy sfinansowaliby budowę niemieckiej rury.


PiS przeciw wprowadzeniu EUR-o – 1 bln. PLN nie dla banksterów i Niemców
Wprowadzenie EUR-o, to jak fotografia, na której jest „zaszyty” stan z chwili robienia zdjęcia, a więc także „bieda” płace. Nigdy, a przynajmniej w perspektywie kilku pokoleń nie ma szans na wzrost wynagrodzeń, bo to oznaczałoby znaczny wzrost kosztów. Casus Słowacji jest bardzo pouczający, bo przez 2 lata pobytu w mechanizmie ERM2 słowacka Korona była 3 razy poddana aprecjacji (wzrost wartości), wskutek tego gospodarka straciła konkurencyjność, a Słowacy na zakupy zaczęli przyjeżdżać do Polski. Wbrew oficjalnym kłamstwom, ceny po wprowadzeniu EUR znacznie wzrosły, ale porównania należy dokonać do stanu sprzed wprowadzenia mechanizmu ERM2.


Polska ma, według Belki, Prezesa NBP, rynek kapitałowy większy od olbrzymiej Brazylii. Z tego powodu w Polsce nie byłoby 3 aprecjacji, ale co najmniej 6, a prawdopodobnie jeszcze więcej. Polskie rezerwy walutowe ok. 100 mld. EUR-o znikłyby błyskawicznie. Następnie, aby utrzymać stabilność PLN, rząd musiałby mocno zadłużyć Polskę. Można więc spokojnie szacować koszt wprowadzenia EUR-o w Polsce na co najmniej 1 bln. PLN. To i tak ostrożne szacunki. A całkowita utrata konkurencyjności polskiej gospodarki, masowe bezrobocie i bankructwo rolnictwa? Może to być cel ważniejszy, niż ten 1 bln. PLN. Z powodu biedy Polacy musieliby uciekać z Polski, a ziemia w Polsce byłaby do nabycia za bezcen. Atak na Polskę skuteczniejszy, niż ten Hitlera i Stalina.


Polski pracownik za przysłowiową miskę ryżu
Polska jest rynkiem zbytu oraz poddostawcą dla gospodarki Niemiec ( http://www.biztok.pl/gospodarka/polska-poddostawca-europy-miazdzacy-raport-o-dzialalnosci-korporacji-w-polsce_a22545 ). Rolnictwo, niby solidny eksport i … No tak, płody wyprodukowane przez niemieckiego rolnika przywozi się do przerobu w Polsce, gdzie pracownicy zarabiają poniżej 500 EUR-o/mies. Polski rolnik produkuje taniej i lepszej jakości płody, ale zakłady przetwórce w Polsce są w rękach zagranicznych właścicieli. Co więcej, dotychczasowe rządy dbały, aby polski rolnik nie miał prawa nic samodzielnie sprzedawać, co opisałem w artykule: http://interia360.pl/moim-zdaniem/artykul/tylko-w-polsce-polski-rolnik-jest-przestepca,63053 


Niskie płace, a ceny zachodnie
To żadne poglądy tylko matematyka z zakresu szkoły podstawowej. Jeśli mamy ceny zachodnie a płace polskie, to ile za nie kupimy? Zarabiamy dużo mniej to i kupimy dużo mniej, ale co stanie się z pracownikami produkującymi te niekupione towary? Stają się zbędni (bezrobocie) i albo śmierć głodowa w Polsce, albo emigracja. Mamy więc wytłumaczenie wysokiej emigracji z Polski. Niskie płace wyjaśniają także szybkie zadłużanie się Polski. Skoro rzeczy materialne kosztują tak samo, jak na Zachodzie, to i materialne koszty funkcjonowania państwa są na poziomie zachodnim. Problem w tym, że te państwo jest finansowane z podatków od polskich, zaniżonych wynagrodzeń. Powstaje różnica, która jest finansowana długiem.


Piotr Solis


polskobudzsie.wordpress.com

http://wiadomosci.robertbrzoza.pl/polska-kolonia/niemcy-chca-zniszczyc-pis-chodzi-o-1-bln-usd/



niedziela, 13 kwietnia 2014

Czy Niemcy po stu latach wygrały I wojnę światową?

reblogged


Cztery lata temu Niemcy spłaciły ostatnią ratę reparacji wojennych za przegraną I wojnę światową. Ale czy na pewno przegraną? pewne fakty mówią, że nie.

ME 









Pytanie zawarte w tytule wydaje się niedorzeczne. Wszyscy wiemy, że 11 listopada 1918 Niemcy podpisałyzawieszenie broni, a 28 czerwca 1919 został podpisanyTraktat Wersalski kończący pierwszą wojnę światową, którego efektem były straty terytorialne Niemiec i kolosalne reparacje wojenne, które Niemcy musiały zapłacić. Ostatnią ratę reparacji Niemcy zapłaciły 3 października 2010 roku. Widać z z tego, że Niemcy przegrały tą wojnę. 

Ale czy na pewno? 

Każda wojna, przede wszystkim, ma określone swoje cele, które realizowane są na swoim najwyższym szczeblu poprzez strategię, której niższym szczeblem jest sztuka operacyjna, a najniższym - taktyka. Żeby było wiadomo o czym mowa podaję definicję tych terminów za Wikipedią:

Strategia - dziedzina strategii obejmująca tworzenie, rozwój, przygotowanie i wykorzystanie sił zbrojnych dla osiągnięcia celów we wszystkich dziedzinach i warunkach funkcjonowania państwa.
Strategia - ogólnie - to przewidywanie w znacznie odległym czasie spraw najważniejszych, najistotniejszych (głównych, podstawowych) które pozwolą utrzymać dany podmiot na pozycji nie gorszej lub lepszej niż wyjściowa.”

Sztuka operacyjna - dział sztuki wojennej obejmujący teorię i praktykę przygotowania i prowadzenia operacji przez zgrupowania wojsk, ukierunkowanych na osiągnięcie celu strategicznego na określonym obszarze działań.”

Taktyka (gr. taktiká ) – teoria i praktyka posługiwania się jednostkami wojskowymi dla osiągnięcia zamierzonego celu. Taktyka jest najniższym poziomem sztuki wojennej. Wyższymi szczeblami sztuki wojennej są: sztuka operacyjna i strategia.
Taktyka jest sztuką osiągania zwycięstwa (czy ogólniej: zamierzonych celów) w konkretnych warunkach. Przyjmuje się też, że taktyka dotyczy ograniczonej przestrzeni (np. do XX w. do terenu, który można objąć wzrokiem) i czasu (rzędu doby).
Taktyka (w odróżnieniu od sztuki operacyjnej i strategii) jest silnie związana i zależna od zmian organizacyjnych i technicznych w wojsku”.

Jak już wiemy jaki termin co oznacza możemy zastanowić się co zawiodło w niemieckiej machinie wojennej. 

Niemiecka taktyka prowadzenia walki i sztuka operacyjna z pewnością sprawdziły się, ponieważ w chwili podpisywania zawieszenia broni niemieccy żołnierze byli na terenie Francji i Rosji. Zawiodła strategia militarnego realizowania celów wojennych. W myśleniu perspektywicznym w czasie rozpoczynania działań wojennych nie wzięto pod uwagę możliwości włączenia się Stanów Zjednoczonych do wojny w Europie. Wniosek, trzeba było zmienić strategię z militarnej na inną. Ale do tego Niemcy doszli dopiero po drugiej próbie.

A jakież to były niemieckie cele tej wojny na jej początku?

Portal historiaswiata.com.pl podaje takie oto niemieckie cele w stosunku do poszczególnych państw:

Wielka Brytania

„głównym wrogiem Niemiec była Wielka Brytania. Po jej pokonaniu Niemcy chcieli przejąć dominującą rolę w handlu światowym przez co zdobyć nowe rynki zbytu dla swych towarów. Dominację w handlu światowym miała Niemcom także zagwarantować likwidacja brytyjskiej przewagi na morzu co z kolei miało ułatwić Niemcom utrzymywanie więzi ze swymi terytoriami zamorskimi, których liczba miała ulec wydatnemu powiększeniu także kosztem Wielkiej Brytanii.
Reasumując Niemcy kosztem Wielkiej Brytanii chcieli zdobyć dominację w handlu światowym, powiększyć swe imperium kolonialne oraz zmusić Brytyjczyków do zawarcia pokoju jako kraj, który jest dominującym ogniwem w Trójporozumieniu.”

Francja

„cele wojenne wilhelmińskich Niemiec wobec francuskiej III Republiki mają bardziej charakter żądań ekonomicznych niż żądań terytorialnych. Niemiecka „arystokracja” przemysłowa dążyła do przejęcia kontroli gospodarczej nad lotaryńskimi złożami rud żelaza niezbędnymi dla dalszego rozwoju przemysłu ciężkiego w niemieckim Zagłębiu Ruhry. Kolejnym smacznym kąskiem francuskiej gospodarki były północno - wschodnie departamenty Nord i Calais, gdzie skupiona była znaczna część francuskiego przemysłu ciężkiego. Te wyżej wspomniane tereny nie miały być wcielone do Rzeszy, miały one podporządkowane, uzależnione od Niemiec gospodarczo. W przedsiębiorstwach tych miał dominować kapitał niemiecki.
Reasumując, wobec Francji Niemcy mieli głównie cele ekonomiczne, które polegały na podporządkowaniu najważniejszych gałęzi francuskiej gospodarki oraz dokonanie przesunięć granicznych o charakterze strategicznym, podporządkowanych sprawom militarnym. ”

Rosja

„Niemcy będąc wrogiem Rosji tylko z powodu swych zobowiązań sojuszniczych i nie posiadając z Rosją żadnych punktów zapalnych, wręcz przeciwnie pewne problemy, które skłaniały do współpracy np. problem Polaków. Silne były także powiązania dynastyczne pomiędzy Hohenzollernami a Romanowami, żona Mikołaja II była Niemką. Dodatkowo dominujący we wschodniej części państwa niemieckiego junkrzy pruscy odczuwali więź sympatii do praktycznie feudalnego państwa rosyjskiego, było to wszystko wzmocnione dawną tradycją dobrych stosunków z Rosją, jeszcze tak popularną w czasach bismarckowskich. Wobec tych czynników niemieckie cele wojenne na wschodzie w roku 1914 były skromne. Dotyczyły jedynie przejęcia Zagłębia Dąbrowskiego oraz uzyskania koncesji gospodarczych, które dotychczas przysługiwały kapitałowi francuskiemu. Jeszcze wówczas Niemcom nie zależało na rozbiciu swego wschodniego sąsiada, gdyż rewolucja mogła być groźna także dla samych Niemiec. Polityka II Rzeszy na wschodzie respektowała także pretensje swego sojusznika, dlatego Niemcy w sprawach wschodnich bardziej zdawali się zważać na interesy austro-węgierskie.”

Ale cele niemieckie na wschodzie zmieniły się w trakcie toczonych działań wojennych. W roku 1915 politolog Friedrich Nauman w swojej książce „Mitteleuropa” podjął temat Europy Środkowej, która miała stać się podporządkowanym państwu niemieckiemu tworem gospodarczo-politycznym. Spodobało się to elitom niemieckim, które tworzyły plany na czas po zwycięstwie Państw Centralnych. Wikipedia tak opisuje te plany: „Mitteleuropę tworzyłyby marionetkowe państwa (w tym Królestwo Polskie) pod polityczną, ekonomiczną i wojskową kontrolą Rzeszy. Rejon miał być wykorzystywanym gospodarczo zapleczem imperium Niemieckiego, a jego zasoby miały służyć udanej rywalizacji z Anglią na arenie światowej w celu uzyskania pozycji wiodącego mocarstwa. Organizacja ekonomiczna opierałaby się na dominacji Niemiec, które narzuciłyby szereg korzystnych dla siebie umów ekonomicznych z podległymi im satelickimi państwami takimi jak Ukraina czy Polska. Liczono również na to iż nastroje klasy pracującej w Niemczech mogą być uspokojone przy pomocy aneksji terytorialnych, osadnictwa oraz lepszej kondycji ekonomicznej Niemiec. Populacja na podporządkowanych terenach stopniowo byłaby germanizowana, także poprzez czystki etniczne na ludności rodzimej i równoległe osadnictwo niemieckie. Niemiecki plan Mitteleuropy podczas I wojny światowej przewidywał znaczną aneksję terytorium Polski i wypędzenie z tych terytoriów Polaków oraz Żydów, zastępowanych stopniowo kolonistami niemieckimi . Sama Polska miała być stopniowo germanizowana, także poprzez zmniejszenie populacji polskiej na skutek klęsk głodu. Częściowa realizacja tych planów miała swoje odzwierciedlenie w Traktacie Brzeskim, powiązanym z gwarancjami ekonomicznej i militarnej dominacji Niemiec na Ukrainie.”

I teraz spójrzmy z perspektywy 100 lat niemieckie cele I wojny światowej. 

Przede wszystkim Wielka Brytania: „Niemcy chcieli przejąć dominującą rolę w handlu światowym przez co zdobyć nowe rynki zbytu dla swych towarów.”

I co teraz mamy?

Portal tatsachen-ueber-deutschland.de podaje: „Niemiecka gospodarka pod względem wielkości zajmuje czwarte miejsce na świecie po USA, Japonii i Chinach. ..... Niemcy są ponadto największym i najważniejszym rynkiem w Unii Europejskiej (UE). Gospodarka niemiecka koncentruje się na przemysłowej produkcji towarów oraz na usługach. .... Nieomal co czwarte zarobione euro pochodzi z eksportu towarów – więcej niż co piąte miejsce pracy jest bezpośrednio lub pośrednio zależne od handlu zagranicznego. ... W 2009 roku wartość eksportu niemieckiego wyniosła 1121 mld dolarów – prawie jedną trzecią dochodu narodowego brutto, co zapewniło Niemcom pozycję drugiego największego eksportera towarów na świecie po Chinach (1202 mld dolarów). W latach 2003-2008 Niemcy sześć razy pod rząd były „eksportowym rekordzistą” świata. Udział Niemiec w ogólnym handlu światowym wynosi nieomal 9 procent. ... Stale rośnie znaczenie stosunków handlowych i gospodarczych z azjatyckimi krajami o wschodzących rynkach. ... Od 1999 roku Niemcy są ponadto największym europejskim inwestorem w Chinach. Na ich terenie inwestuje prawie 2,5 tys. niemieckich przedsiębiorstw. ”

Jak widać ten cel I wojny światowej został zrealizowany w XXI wieku. Niemcy, w pewnym zmodyfikowanym pojęciu, kosztem Wielkiej Brytanii zdobyli dominację w handlu światowym i powiększyli swe imperium kolonialne. Pokój też został zawarty i teraz Niemcy z Wielka Brytanią współtworzą Unię Europejską. 

Co do Francji to Niemcy nie miały roszczeń terytorialnych tylko ekonomiczne. Kapitał niemiecki miał dominować w niektórych, wybranych regionach Francji. Co prawda nie dysponuje danymi statystycznymi, ale z wypowiedzi zaprzyjaźnionych Francuzów wynika, że właśnie tak jest i kapitał niemiecki ma tam bardzo poważny wpływ. Czyli widać, że plany niemieckie z I wojny światowej co do Francji, również zostały zrealizowane w XXI. 

A teraz spójrzmy na Europę Środkową. 

„Mitteleuropę tworzyłyby marionetkowe państwa (w tym Królestwo Polskie) pod polityczną, ekonomiczną i wojskową kontrolą Rzeszy. Rejon miał być wykorzystywanym gospodarczo zapleczem imperium Niemieckiego, ... Organizacja ekonomiczna opierałaby się na dominacji Niemiec, które narzuciłyby szereg korzystnych dla siebie umów ekonomicznych z podległymi im satelickimi państwami takimi jak Ukraina czy Polska.”

Wszystko się zgadza co do joty.

I dalej: „Niemiecki plan Mitteleuropy podczas I wojny światowej przewidywał znaczną aneksję terytorium Polski i wypędzenie z tych terytoriów Polaków oraz Żydów, zastępowanych stopniowo kolonistami niemieckimi . Sama Polska miała być stopniowo germanizowana, także poprzez zmniejszenie populacji polskiej na skutek klęsk głodu.”

Wypędzanie Polaków już się rozpoczęło. Jak podaje portal fakt.pl: „Polacy mają dość! Okazuje się, że znów masowo uciekają z kraju w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia. Z badań wynika, że w ubiegłym roku na emigrację wyjechało prawdopodobnie aż pół miliona osób. ... Wygląda na to, że za granicą przebywa już 2,6–2,7 mln Polaków. –Na kolejną potężną falę emigracji wskazują oficjalne statystyki.”

W dzisiejszych czasach czasach prowokowanie klęski głodu w Europie nie wyglądało by poważnie, więc: „Coraz więcej osób stwierdza, że nie ma już szans na znalezienie przyzwoitej, a często jakiejkolwiek pracy w rodzinnym kraju. Pakują więc walizki i szukają lepszego życia na obcej ziemi.”

Czyli widać, że plan stworzenia Mitteleuropy realizuje się na naszych oczach. Pozostaje jeszcze znaczna aneksja ziem polskich. I to chyba niedługo się stanie. Po casusach Kosowa i Krymu, a niedługo Doniecka, referendum nad przynależnością państwową zachodnich polskich jest tylko kwestią czasu. I polscy gołodupcy, w celu poprawienia sobie losu, zagłosują za przyłączeniem do Niemiec. 

Czyli widać, że niemieckie cele I wojny światowej po stu latach zostały praktycznie zrealizowane. 



Źródło: http://innywariant.weebly.com/1/post/2014/04/czy-niemcy-ostatecznie-po-stu-latach-wygray-i-wojn-wiatow.html

KOMENTARZE

  • pozornie jest dokładnie tak. Ale co się kryje pod powierzchnią?
    może pod powierzchnią kryje się jedna instytucja na świecie, która miała dwa tysiące lat czasu na urządzenie każdego kraju według własnych potrzeb? Kiedyś w tv jakiś sutannowy powiedział, że kościół katolicki myśli nawet nie w kategoriach wieków, ale tysiącleci. To przecież wyjaśnia wszystko. A że jakaś religia jest pozornie w opozycji do tej innej, to z tego są większe korzyści niż z religijnej unifikacji. I służy ekspansji katolicyzmu tak samo dobrze, jak tzw. ateizm.
    Żyć lokalnie - myśleć globalnie. To jest klucz i do zrozumienia świata i do doczesnego dobrobytu.

    A Polacy w ogóle nie musieli by nigdzie wyjeżdżać, gdyby zażądali od rządu parcelacji wielkich majątków państwowych i przywrócenia osadnictwa na bazie gwarantowanych kredytów państwowych.
    I problem emigracji by znikł, i populacja by się poważnie odrestaurowała.
    Ale Polakom wmawia się, że życie jest tylko w mieście możliwe. Nic podobnego! bo jest wręcz przeciwnie.
    W momencie, gdy Polacy to zrozumieją i urzeczywistnią, wygramy i z Niemcami i z każdym, a szczególnie z tymi, którzy od tysiącleci realizują swój plan niezmiennie.
    I nie są to na pewno Niemcy.
  • --------------
  • Myli się Pan, to nie Mitteleuropa jest celem Niemiec, jeśli chodzi o Polskę, tylko Grossdeutschland
    Myli się Pan, to nie Mitteleuropa jest celem Niemiec, jeśli chodzi o Polskę, tylko Grossdeutschland. Jako osoba posiadająca rozeznanie historyczne, po przemyśleniu sprawy zgodzi się Pan ze mną.

    Jedynym problemem Niemców jest w tym planie szybko rosnąca mniejszość turecka i zapaść demograficzna w populacji etnicznych Niemców.

    Niemcy zbudowali fundamenty Grossdeutschland i Mitteleuropy dzięki polityce USA (a w zasadzie "międzynarodówki kapitalistycznej") w tym rejonie świata. Trochę metodach użytych wobec Polski można poczytać tu:
    http://myslnarodowa.wordpress.com/2014/03/29/kolorowe-rewolucje-i-ich-organizatorzy-a-suwerennosc-i-niepodleglosc-panstw-i-narodow-co-laczy-polska-solidarnosc-z-ukrainskim-majdanem/
  • Nie jest tak źle.
    Nie miałbym aż tak wielkich obaw. Niemcy wymierają a imigranci spoza Europy nie ulegną germanizacji. Kwestia parcia na wschód została więc załatwiona na polu demograficznym. Jeśli Niemcy nie mają ludzi do utrzymania terenów na zachód od Łaby, to co tutaj mówić o terenach na wschód od Odry.

    Faktycznie jesteśmy zapleczem gospodarczym Niemiec, ale w zachodnich koncernach są na ogół dużo lepsze warunki pracy i zarobki, niż w polskich firmach, szczególnie drobnych. W firmach niemieckich nie ma kantowania na ZUS-ie, badaniach lekarskich, szkoleniach BHP, urlopch, itd.

    Siła niemieckiej gospodarki to po częći wynik ich ciężkiej pracy. Dlaczego Francuzi nie potrafili tego osiągnąć? Ani Włosi? Ani Hiszpanie?

    Niemcy nie opanowali handlu światowego, ani świata finansów.

    Dużo winy ponoszą sami Polacy. To, że zachód korumpował Polaków w czasie transformacji, to zło zachodu. Ale, to że Polacy brali łapówki i sprzedawali tanio co się dało, uchwalali ustawy typu o NFI, to za to ponosi odpowiedzialność całe pokolenie Polaków. Politycy to nie są ludzie z Księżyca. Gdzieś wyrośli. Ktoś ich tak wychował. Ktoś ich wybrał.

    To, że część mediów robiła wodę z mózgu, to jest wina ludzi z mediów, ale ten, który na to sobie pozwolił też ponosi odpowiedzialność.
  • Czego chcą Polacy
    Spójrzmy na historię Polski. Przez kilka wieków nie potrafiliśmy poradzić sobie z najazdami pruskimi. Wyręczyliśmy się Niemcami, któzy zbudowali sobie w 200 lat spore państewko a później przyszło nam za to zapłacić.

    Przez wiele wieków pozwalaliśmhy na najazdy tatarskie. Tyle ich było. Stale nas grabili i stale przychodziło się przed nimi bronić. A ile lat potrzebowała Rosja, aby zrobić z tym porządek?

    Zamiast rozszerzać katolicyzm na wschodzie, stworzyliśmy Rusinom kościół narodowy. Efekty przyszły w XX w., szczególnie w latach 40-tych na Wołyniu.

    Czytałem, że nawet bp. Ignacy Krasicki brał lapówki od króla pruskiego.



http://jackmaclase.neon24.pl/post/108144,czy-niemcy-po-stu-latach-wygraly-i-wojne-swiatowa




13:18  13.04.2014