Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą edukacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą edukacja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 8 października 2024

Nauka historii w szkole





W sumie, nauka historii powinna być nauką myślenia politycznego.

Polityka przenika wszystko i wpływa na życie każdego z nas.





Kanada






przedruk





Jeśli przejdzie ustawa zgłoszona przez posłankę federalnej NDP w sprawie „zakazu kłamstwa o szkołach z internatami”, niedługo wszyscy będziemy musieli przyklepywać oficjalną wersję, niczym ideologiczną mantrę. Dlatego zanim zejdziemy do podziemia i drugiego obiegu, kilka uwag na ten temat.

Tragedią naszych czasów jest postępujące ogłupienie, elit nie wyłączając; brak im podstawowych wiadomości o historii świata, własnego państwa i narodu. 

Kanada, w imię wielokulturowego „zjednoczenia” i tworzenia nowej tożsamości, jakiś czas temu zrezygnowała z nauczania historii w szkołach. Widocznym znakiem tej koncepcji jest nowy projekt graficzny kanadyjskiego paszportu, w którym w przeciwieństwie do dawnego nie ma żadnych odniesień do wydarzeń historycznych budujących państwo kanadyjskie, jak choćby Vimy Ridge, są za to ptaszki i boberki. Słowem, nie historia ma nas jednoczyć, lecz przyroda i geografia; „jesteśmy wszak pierwszym państwem postnarodowym”, jak to stwierdził Justin Trudeau w jednym z wywiadów.

Ludzie, którym w szkole obowiązkowo podaje się – jak mi to objaśnił nauczyciel p. Krzysztof Sojka-Wilmański – jedynie półroczny kurs historii w 10. klasie, zaczynający się od pierwszej wojny światowej, to super materiał do ideologizowania, każda historyczna głupota wejdzie w nich jak w masło. 

Przede wszystkim zaś nie są w stanie wyrobić sobie własnego zdania i myśleć samodzielnie, właśnie o sprawach takich, jak program asymilacji ludności rdzennej prowadzony w Kanadzie od lat 30. XIX wieku do 1996 roku.


Nie są w stanie zrozumieć, że całe przedsięwzięcie wzięło się nie z nienawiści i chęci wybicia Indian, lecz z programu ich ucywilizowania i przerobienia na pożytecznych mieszkańców kolonii.

W owych czasach uważano powszechnie, że zachodnioeuropejska cywilizacja jest lepsza, dostarcza wyższy standard życia, higieny, wyżywienia, organizacji społecznej i wojny. W zetknięciu z Europejczykami Indianie przegrali, co biali uważali za oczywisty dowód wyższości własnej kultury.

Szkoły z internatami, miały więc indiańskie dzieci, ucywilizować i dać im lepszą przyszłość, niż to co miały w rezerwatach. Cywilizacja kontra dzicy ludzie – taka była wówczas powszechnie przyjmowana dychotomia. Możemy to dzisiaj oceniać, jak chcemy, ale taki był wówczas tok myślenia.
Zresztą zabiegi „cywilizowania” nie były przez dominujących wówczas Europejczyków prowadzone tylko w Ameryce, lecz na całym świecie, często zresztą bez oporu tubylczej ludności, która z podziwem patrzyła i kopiowała wiele złych i dobrych cech zachodnioeuropejskiej cywilizacji, stąd też i charakterystyczne zjawisko kompradorów.


Podobnie było w samej Europie, gdzie też niektórzy – patrz Niemcy – czuli „misję cywilizacyjną”. „Modernizacyjne” przedsięwzięcia prowadzone były w Rosji XVII wieku, gdzie car Piotr I nakazał noszenie europejskich ubiorów i zgolenie bród, ale nawet w kanadyjskim Quebecu, gdzie w latach 60. za sprawą „Cichej rewolucji” zmodernizowano społeczeństwo, również pod względem obyczajowym, odrywając je od tradycyjnego katolicyzmu i jego wartości.

Podobne założenia istnieją dzisiaj wśród lewackiej elity Kanady, która przecież narzuca w szkołach postępową ideologię DEI, odrywając dzieci od tradycji rodziców, uznanej za zachowawczą i wsteczną.
W XIX wieku myślano podobnie – dominium kanadyjskie chciało odizolować młode pokolenie rdzennej ludności od wpływu rodziców i tradycyjnego środowiska, by uczynić z nich produktywnych mieszkańców kolonii i dać szansę cywilizowanego życia.

Podobna sytuacja miała miejsce w Europie, gdzie często dobroczyńcy z klas wyższych wyrywali z rodzinnego środowiska zdolne chłopskie dzieci, posyłali je po nauki do miasta, przez co traciły one kontakt z rodziną i odrywały się od tradycyjnych wiejskich zwyczajów, wierzeń a nawet języka. Znamy to z historii naszych ziem polskich.

Program szkół z internatami prowadzony był i finansowany przez kanadyjskie państwo, a kościoły, w tym katolicki były „podwykonawcami”, jako że to one prowadziły wówczas nauczanie.

Wszyscy wykształceni Indianie; adwokaci, lekarze, nauczyciele, politycy przeszli przez te szkoły. Innych nie było.

Tak, spowodowało to oderwanie ich od tradycyjnego języka, wierzeń, od miłości rodzin, a w wielu wypadkach naraziło na nękanie i molestowanie, jakie zawsze towarzyszą sytuacji, wszechwładzy dorosłych nad dziećmi. Sierocińce i szkoły z internatami na całym świecie, dostarczają wiele tych pożałowania godnych przypadków. I od tego jest policja by ścigać sprawców.

Tak więc szkoły z internatami mają skomplikowaną, zróżnicowaną i długą historię – dłuższą niż historia samej Konfederacji. Sprowadzanie jej do jednej politycznie poprawnej wersji, która odbiega od prawdy, nie ma nic wspólnego z pojednaniem i jest elementem budowy nowej globalistycznej tożsamości kanadyjskiego społeczeństwa. Nasi kierownicy uznają, że tożsamość grupowa budowana jest na mitach, dlatego usiłują skonstruować nową mitologię na potrzeby Nowego Wspaniałego Świata.


Andrzej Kumor








Według wewnętrznych badań Kanadyjskiej Komisji ds. Radia, Telewizji i Telekomunikacji (CRTC) zaufanie Kanadyjczyków do mediów informacyjnych stale spada. Tylko 32 procent respondentów uważa, że ​​informacje przedstawiane przez media są „dokładne i bezstronne”.

„Wrażenia dotyczące jakości treści spadły w przypadku niemal wszystkich źródeł w porównaniu do stanu bazowego, a obecnie mniej Kanadyjczyków wyraża zaufanie do mediów informacyjnych, zadowolenie z kanadyjskiej telewizji i czuje ich zapatrywania odzwierciedlone w treściach obecnie dostępnych” — wynika z badania CRTC opartego na wywiadach z 2541 Kanadyjczykami przeprowadzonych w okresie od 14 lutego do 29 marca.

Jak wynika z raportu, o którym jako pierwszy poinformował Blacklock’s Reporter, zaufanie do mediów spadło o 4 procent w porównaniu z rokiem 2023, a zadowolenie z jakości przekazów informacyjnych spadło o 6 procent.

Jak podano w raporcie, tylko trzy na 10 ankietowanych stwierdziło, że są zadowoleni z jakości informacji i analiz oferowanych przez kanadyjskie media informacyjne, zadowoleni z kanadyjskiej oferty programowej telewizji i czują, że „ich poglądy znajdują odzwierciedlenie w obecnie dostępnych treściach”.

Respondenci stwierdzili, że czerpią wiadomości głównie ze źródeł wideo, a następnie audio i innych źródeł medialnych. Ich zadowolenie spadło w przypadku większości rodzajów treści „rozrywkowych” i wszystkich rodzajów „treści informacyjnych”.

W raporcie stwierdzono również, że Kanadyjczycy w wieku 65 lat i starsi oraz osoby mówiące po francusku częściej deklarują, że ufają mediom informacyjnym, jeśli chodzi o dostarczanie dokładnych i bezstronnych informacji.

Badania Privy Council z marca 2023 r. wykazały, że niewielu Kanadyjczyków opowiada się za priorytetowym traktowaniem przez rząd federalny dotacji dla mediów informacyjnych, a jedynie „niewielka liczba uważa, że ​​branża informacyjna jako całość powinna być obecnie najwyższym priorytetem”. Wielu respondentów stwierdziło, że uważają, że rząd federalny ma pilniejsze kwestie, na których powinien się skupić, takie jak dostępność mieszkań i koszty utrzymania.

Jak wynika z raportu, gdy uczestnikom grupy fokusowej powiedziano, że wiele redakcji informacyjnych zwolniło pracowników lub ogłosiło niewypłacalność, wielu z nich wyraziło obojętność.


W raporcie Tajnej Rady zapytano również o poparcie dla ustawy C-18, Online News Act, która została uchwalona przez parlament w czerwcu ubiegłego roku. Ustawa nakazuje firmom technologicznym płacenie kanadyjskim mediom za treści informacyjne linkowane na ich platformach, ale w konsekwencji spowodowała utratę dostępu Kanadyjczyków do treści informacyjnych na dwóch platformach Meta: Facebooku i Instagramie.

W raporcie stwierdzono, że reakcje uczestników na ustawodawstwo były „mieszane”. Większość respondentów z północnego Quebecu je popierała, a niemal wszyscy z Toronto i miast średniej wielkości byli mu przeciwni.


Andrzej Kumor






KUMOR: Nowa kanadyjska mitologia - Goniec







sobota, 5 października 2024

No, nie są to "rzeczy trzeciorzędne..."

 

Wszystkie narzędzia mogą być wykorzystane źle, ale mogą być też wykorzystane dobrze. Zależy od świadomego użytkownika


tak, warto pamiętać o tych słowach



a zadania, sprawdziany, jakie przedmioty - to są wg mnie podstawy














NIE dla chaosu w szkole

·

Trudno się nie zgodzić z zacytowanymi poniżej opiniami Tomasza Tokarza (link do wpisu w komentarzu). Sprawy kadry nauczycielskiej, jej doboru, obciążenia obowiązkami i wsparcia są absolutnie kluczowe dla jakości edukacji...


Czytam o tych różnych pomysłach na zmiany w edukacji, ech... Te niekończące się dyskusje o rzeczy trzeciorzędne... Czy mają być zadania, oceny, sprawdziany, przedmioty takie czy owakie... Spieramy się o didaskalia.
 
Najważniejsza inwestycja to świadomi nauczyciele, dobrze przygotowani, wiedzący dokąd zmierzają, kierujący się dobrem uczniów, otrzymujący stałe wsparcie (konsultacje, superwizje, wymiana doświadczeń, asystentura pomocy nauczyciela), mający do dyspozycji przemyślane narzędzia (elastyczne scenariusze), w tym także odpowiednio dostosowane generatory AI ("na lekcję potrzebuję tego i tego..., znajdź mi dane w bazie X i przygotuj na podstawie tego materiały do pracy"). To rozwiąże 90% problemów edukacji.
 
Jeśli tacy nauczyciele uznają, że do sensownego wspierania uczniów potrzebują ocen (wyrażanych liczbą, kreską czy awatarem) czy sprawdzianów to będą je stosować. Jeśli nie, to nie będą. Wszystkie narzędzia mogą być wykorzystane źle, ale mogą być też wykorzystane dobrze. Zależy od świadomego użytkownika


fb












/www.lasegundaguerra.com/viewtopic.php?t=15028





"poważne traktowanie znaczenia słów"

 


"największym złem, na jakie cierpi nasz naród i najtrudniejszym do obalenia, jest ignorancja. I nie mam tu na myśli tylko nieznajomości księgi, ale 

mniej lub bardziej doskonałą nieznajomość sensu kraju i rzeczy, które dotyczą całkowicie ściśle samego jego istnienia"




DOKŁADNIE!!








Rumunia



przedruk
tłumaczenie automatyczne



Andrei Marga (ur. 22 maja 1946 w Bukareszcie) – rumuński historyk, filozof, wykładowca akademicki i polityk, w latach 1997–2000 minister edukacji narodowej, w 2012 minister spraw zagranicznych, od 1993 do 2004 i od 2008 do 2012 rektor Uniwersytetu Babeș-Bolyai w Klużu-Napoce.



Spiru C. Haret (ur . 15 lutego 1851, zm. 17 grudnia 1912) – rumuński matematyk, astronom i polityk. Wniósł on fundamentalny wkład w rozwiązanie problemu n-ciał w mechanice nieba, udowadniając, że użycie aproksymacji trzeciego stopnia dla sił zakłócających implikuje niestabilność głównych osi orbit i wprowadzając w związku z tym koncepcję perturbacji świeckich.

Jako polityk, podczas trzech kadencji na stanowisku ministra edukacji, Haret przeprowadził głębokie reformy, budując nowoczesny rumuński system edukacji. W 1892 roku został pełnoprawnym członkiem Akademii Rumuńskiej.

Założył także Obserwatorium Astronomiczne w Bukareszcie, mianując Nicolae Coculescu jego pierwszym dyrektorem. Krater Haret na Księżycu został nazwany jego imieniem.




Andriej Marga: 


Co zrobiłby Spiru Haret?




Ubóstwo idei w tegorocznych kampaniach wyborczych nie ominęło edukacji. A teraz, w obliczu wyborów prezydenckich i parlamentarnych, mówi się o edukacji, ale nikt nie zaproponował żadnego realnego projektu.


Fakt, że od czasu programów z lat dziewięćdziesiątych – "Odbudowa szkół wiejskich" (1997), "Budowa szkół i budynków uniwersyteckich" (1997), budowa "Roedunet" (1996), "Wyposażenie uniwersyteckich szkół" (1998), "Stworzenie autonomii zawodowej szkół i szkół średnich" (1998), "Autonomia uniwersytetów" (1998), "Normalizacja wynagrodzeń w edukacji" (1998) itd. – postęp w zakresie infrastruktury i alokacji finansowej leży w naturze rzeczy i należy go przyjąć. Ale ani pieniądze, ani infrastruktura nie zwalniają z normalizacji samej edukacji. Można mieć pieniądze, ale edukacja, jak widać, jest w kryzysie.

Faktem jest, że w porównaniu z krajami tego regionu, w Rumunii zniweczono część reformy edukacji z lat dziewięćdziesiątych, tak że podczas gdy kraje te poczyniły postępy, kraj się cofnął. Ustawy oświatowe z 2011 i 2023 r. oraz związane z nimi upolitycznienie zagęściły amatorszczyznę w podejmowaniu decyzji i pozostawanie w tyle. [podobnie jak w Polsce? - MS] 

Stało się tak po tym, jak w 1998 r. Rumunia została zaproszona do Waszyngtonu wraz z Brazylią w celu przedstawienia reformy, która umieściła ją wśród pierwszych krajów, które zdecydowały się na tę drogę, po opublikowaniu monografii reform w Paryżu, a także po przyjęciu środków europejskich na spotkaniach kontynentalnych w Bukareszcie i Klużu-Napoce. 

W 2010 r. niektóre rumuńskie uniwersytety nadal miały znaczenie. Teraz bardziej interesujące w nich, jak powiedział znawca, są uroczystości. Jeśli nie tylko przygotowanie do emigracji.



Wskaźniki takie jak europejski lider w zakresie przedwczesnego kończenia nauki, najniższa konsumpcja książek na mieszkańca, analfabetyzm funkcjonalny, emigracja w czasie pokoju mówią właściwie wszystko o stanie edukacji narodowej. 

Niektórzy socjologowie odkryli, że brak edukacji szkolnej dzieci osiąga dziś rozmiary sprzed 1938 roku. Korupcja przy przyznawaniu dyplomów i tytułów oraz niska wartość, jaka się pod nimi kryje, są bezprecedensowe. Wystarczy wziąć pod uwagę słabości w decyzjach gospodarczych, w dostępie do funduszy europejskich, w demokratyzacji i zapewnieniu wiarygodnego wymiaru sprawiedliwości, aby zdać sobie sprawę z zawodowego upadku.


Przede wszystkim jednak pogarda dla edukacji osiąga nowe wyżyny. Na przykład niektórzy kandydaci na prezydenta, którym przypisuje się wyniki sondaży, mają na swoim koncie plagiat, który można zobaczyć gołym okiem. Lub plagiat to zwykła kradzież, nawet jeśli wynosi dwa, cztery lub dowolną liczbę procent. Są też kandydaci, którzy studiowali w niedojrzałych instytucjach lat dziewięćdziesiątych. 

Albo do podejmowania decyzji powoływani są ludzie, którzy nie mają nic wspólnego z wykształceniem wymaganym na danym stanowisku – filolodzy jako inżynierowie, pracownicy socjalni zamiast finansistów, artyści zamiast agronomów i tak dalej. "Układ bije na głowę regulacje" – mówi znamienity hierarcha z Bukaresztu, ale ostatnio refleksy tych, którzy decydują, graniczą z absurdem. Literatura Caragiale i Urmuz przewyższa absurdalność instytucji.

Jako szczyt pogardy mówi się ostatnio, że kwalifikacje zdobyte przez osoby podczas szkolenia nie mają znaczenia. Tak jakby demokracja nie miała, przynajmniej w zasadzie, merytokratyczności. Oczywiście nie można uzyskać wysokich ocen z niektórych przedmiotów, ale otrzymywanie w większości niskich ocen mówi coś o kalibrze. Do egzaminu można podejść słabo, ale zdanie innych wątpliwych nie jest bez znaczenia. Możesz być kimkolwiek chcesz, ale czego szukasz, decydując o życiu innych?

We wszystkim dużo się dzieje, ale dlaczego Rumunia miałaby być narażona na ataki? Dlaczego po mandatach prezydenckich i rządach, które doprowadziły do życia na kredyt, po największej emigracji z kraju w czasie pokoju i upadku zawodowym, Rumunia ma wpaść z powrotem w ręce tych samych ludzi, których naturalne miejsce jest gdzie indziej?

Zaskakujące jest to, że uczelnie nie reagują na pogardę, z jaką traktuje się edukację. Czy nie byłoby normalne, że zamiast rektorów niektórych z nich zajmujących się żenującą zmianą ustawodawstwa dotyczącego mandatów, jak w 2023 r., jak i w 2023 r., i rywalizujących o łaski szefów SRI, nie byłoby normalne, gdyby uczelnie opowiedziały się za kapitalizacją kształcenia absolwentów z korzyścią dla kraju? Czy nie należałoby powrócić z zastoju w szkodliwych układach, do otwartej konkurencji w zajmowaniu stanowisk i stanowisk, zgodnie z tym, co dosłownie oznacza uniwersytet? Czy to możliwe, że w kraju instytucje zamknęły się w sobie i stały się nieprzejrzyste dla normalności?


Łatwo zauważyć, że żadna instytucja w obecnym społeczeństwie rumuńskim nie prowadzi wymagającej debaty na temat rozwoju kraju. 

Żaden z nich nie wykazuje się niezbędnymi kompetencjami. Żadna z nich nie jest pracą domową na poziomie przygotowania. Dziś rządzą losy, które znajdują się poniżej poziomu pretensji.

Przyjmuje się, że "to tak działa, bo w innych krajach też są braki!", że jest dziś pełen miernych doktoratów, pompatycznych i nieodkrytych tytułów, niepopartych dowodami twierdzeń i frazesów.


Otwartość instytucji akademickich nie powinna ograniczać się do sloganów. Polega ona na wprowadzaniu świeżych głów do krzeseł i do procesu decyzyjnego. Instytucje akademickie powinny być znacznie odnawiane dzięki kreatywnym ludziom. Byłoby właściwe, aby wzięli pod uwagę nowe szkolenie specjalisty, zaczynając nie od formalizmów, ale od problemów do rozwiązania. Żadna specjalizacja nie może już pozostać samotna. Tak byłoby w przypadku podejścia do nowych dziedzin wiedzy – bioinżynierii, antropologii i sztucznej inteligencji, psychologii opartej na medycynie, kulturowo poinformowanych nauk społecznych itp. Właściwe byłoby odejście od ilościowej oceny publikacji na rzecz dekantacji oryginalnego wkładu w dzisiejszą wiedzę.

W tej sytuacji jedynymi propozycjami w edukacji w sezonie wyborczym 2024 są "Wykształcona Rumunia" – przykład niekompetencji, szkodliwy dla kraju – oraz powrót do Spiru Haret. Tylko ten ostatni jest również wyczerpany retoryką, nie wiedząc, co by to oznaczało. Chociaż pisma Hareta są ponownie publikowane (zob. Constantin Schifirneț, red., Spiru Haret's Works, Comunicare.ro, Bukareszt, 2009, dziesięć tomów), ilu z tych, którzy organizują dziś edukację, przejrzało je? Ilu ludzi zna Spiru Haret?



Jako minister, w ciągu dziesięciu lat, znany matematyk i socjolog kierował, jak wiadomo, pracami nad ustawami, które trwale zreformowały szkolnictwo w kraju – ustawą o szkolnictwie podstawowym (zmienioną w 1896 r.); Ustawa o szkolnictwie średnim i wyższym (1898 r.); Ustawa o szkolnictwie zawodowym (1899). Spiru Haret przedstawił decydujące elementy reformy i przedstawił opcje, które pozostają aktualne do dziś. 


Co oznaczałoby powrót do jego podejścia?


W dzisiejszych czasach – bardziej z inercji, niż z troski o demokrację – programy reform będą realizowane przy udziale ze wszystkich kierunków, co oczywiście nie przynosi rezultatów.

Spiru Haret powiedział to wprost:

 "Programy realizowane według jednego i ogólnego planu nie są pracą, którą należy powierzać dużemu gremium. Ktokolwiek się nad tym zastanowi, widzi, że taka praca jest bardzo podobna do rozwiązania problemu matematycznego, który nie obejmuje dużej liczby rozwiązań" 

Aby móc sformułować realny program, potrzebne są pomysły.


Niektórzy uważają, że reforma zaczyna się od każdego miejsca. Spiru Haret postawił misję edukacji przed reformą. 

"Edukacja kraju jest powołana do spełnienia potrójnego celu. 

Na pierwszej linii frontu musi szkolić dobrych obywateli. 
W drugiej linii musi on zapewnić wszystkim młodym ludziom zasób wiedzy, który jest niezbędny każdemu człowiekowi w życiu, bez względu na stan społeczny; To jest edukacja obowiązkowa.

Wreszcie, musi ona również tworzyć kontyngenty dla wszystkich karier, które są niezbędne dla pełnego i harmonijnego życia państwa" 


 Na czele misji stoi "formacja obywatela" na poziomie czasu.

Spiru Haret kategorycznie odrzucił "reformę" opartą na interesach wyborczych. Dla niego kompasem był interes publiczny. Spiru Haret był w pełni świadomy, że "w naszym kraju co innego jest napisane w prawie, a co innego stosuje" i prosił o "poważne traktowanie znaczenia słów". 

W przeciwnym razie wszystko zostanie udaremnione.


Spiru Haret napisał, że

 "największym złem, na jakie cierpi nasz naród i najtrudniejszym do obalenia, jest ignorancja. I nie mamy tu na myśli tylko nieznajomości księgi, ale mniej lub bardziej doskonałą nieznajomość sensu kraju i rzeczy, które dotyczą całkowicie ściśle samego jego istnienia". 

Ignorancja wpływa na sam sposób postępowania ze zmianami, tak że w opracowywaniu i ocenie reform panuje wielki dyletantyzm.


Edukacja warunkuje wiele, ale iluzoryczne jest oczekiwanie od niej wszystkiego. 

Spiru Haret przekonywał, że

"winę za upadek zmysłu moralnego ponosi nie edukacja, ale ta obrzydliwa szkoła, która nadużywając niewystarczalności praw i niekonsekwencji naszej opinii publicznej, otwarcie praktykuje teorię uporu i niemoralności./.../ Szkoła może być tylko zwierciadłem stanu moralnego samego kraju".

Edukacja nie może różnić się od społeczeństwa.




W koncepcji Spiru Hareta uniwersytety mogą mieć decydujące znaczenie dla państwa. Często powoływał się na przykład Niemiec, jako umocnienia państwa przez oświatę, i wyraził nadzieję, że za pomocą ustawodawstwa uczyni

 "uniwersytety nie tylko szkołami wyższymi, będącymi jakby kontynuacją liceum, ale rozległymi ośrodkami kultury, w których cały ruch kulturalny kraju może łatwo znaleźć środki do objawienia się w swoim najlepszym i najwyższym wyżynie"

Tylko instytucja, w której znajdują się najlepsi, zawodowo, obywatelsko, moralnie, słusznie, nosi miano uniwersytetu. Tylko ten, kto jest kompetentny, aby przyczynić się do dobrobytu otaczającej społeczności, jest dosłownym naukowcem!



Merytokracja pozwala uniwersytetom sprostać swojej misji, ale i w tym zakresie należy wprowadzić poprawki.

Spiru Haret powiedział, że

 "jeśli chodzi o kadrę nauczycielską, troska ministerstwa nie powinna ograniczać się tylko do przyjmowania najzdolniejszych nauczycieli na stanowiska; Jego troska powinna towarzyszyć im także po ich mianowaniu, wspierać i zachęcać dobrych oraz dawać im środki do doskonalenia się; inni, aby starali się je poprawić, a jeśli nie może, aby uczynić wszystko, co możliwe, aby pozbyć się ich szkoły" .

Korekty muszą być praktycznie ciągłe.


Te, podobnie jak inne opcje, pozostały aktualne. Przywoływałem je już wcześniej (A. Marga, Współczesna reforma edukacji, Wydawnictwo Tribuna, Kluż-Napoka, 2016; ostatnio artykuł Spiru Hareta na temat reformy edukacji, w "Cotidianul", 22 października 2019 r.), więc nie będę się już nad nimi rozwodził. 

Do tego, co już zostało przedstawione, dodam tylko dokładne Ogólne sprawozdanie o szkolnictwie średnim (1884, w: Dzieła, t. I, str. 139-277), będące przykładem podejścia do tematu i odpowiedzialności za edukację. W każdym razie, ktokolwiek powołuje się na Spiru Haret, musi zdawać sobie sprawę z wysokiej wymagalności, z jaką problemy muszą być przyjmowane i rozwiązywane.


Spiru Haret nie wahał się odnotować w swoim czasie, że w kraju nastąpił "regres" w szkolnictwie, który jest efektem dwóch przyczyn: 

braku usystematyzowanego i kompletnego prawodawstwa oraz 
braku wytrwałości ze strony administracji edukacyjnej. 


Edukacja jest całością i częścią całości, którą jest odpowiednie społeczeństwo – tak więc reformy nie mogą być przeprowadzane w częściach. Niejednokrotnie dawano prawa, ale nie rozporządzenia, tworzono programy bez uwzględnienia prawa, a rozkazy i instrukcje nie brały niczego pod uwagę.


Spiru Haret, choć po studiach przyjechał do Francji, nie wahał się krytykować faktu, że

"zapożyczyliśmy nasz system edukacji dokładnie, niczego od nas nie wkładając". Chciał rozwiązań edukacyjnych, które rozwiążą trudności Rumunii, a nie sztuczek. Jego rozwiązania sięgały daleko i wymagały wiele. Na przykład powinny funkcjonować biblioteki szkolne, a "dziecko musi być zamknięte w atmosferze moralności". Edukacja odbywa się nie tylko w godzinach szkolnych.


System szkolnictwa, w którym działał Spiru Haret, obejmował: "szkoły ogólnokształcące, podzielone na szkoły klasyczne (gimnazja i gimnazja) i szkoły realistyczne (gimnazja realne); szkoły specjalne (szkoły podstawowe normalne, seminaria duchowne, szkoły farmaceutyczne, weterynaria itp.)". 

Mówił, że "pod szkolnictwem średnim, stanowiącym podłoże całej kultury narodowej, znajduje się szkolnictwo podstawowe, które prawo dzieli na wiejskie i miejskie. Powyżej znajdują się uniwersytety i inne szkoły objęte nazwą szkolnictwa wyższego".

Spiru Haret podkreślił potrzebę promowania "prawdziwych szkół", a nie tylko "szkół klasycznych" i zaprotestował, twierdząc, że pozostają one wyłącznie w rękach lokalnych inicjatyw.


Spiru Haret zarzucił fakt, że w naszym kraju ustawy organiczne są modyfikowane szybko po ich przyjęciu i domagał się, aby prawo organiczne zostało sformułowane w taki sposób, aby nie mogło być modyfikowane od czasu do czasu. 

Program nauczania, bez względu na to, jak dobry jest, nie może dać żadnych rezultatów, jeśli nie działa przez długi czas. Spiru Haret zarzucał również, że "nie zrobiono nic, aby utworzyć ciało godne misji nauczycieli narodu" i że bezruch tych, którzy stają się nauczycielami, jest nadmierny. W przeciwieństwie do innych krajów, nie wychodzą już z instytucji. Istnieje potrzeba podniesienia poziomu konkursów na stanowiska nauczycielskie, bo np. konkursy uczelniane odbywają się w naszym kraju amatorsko, jak nigdzie indziej.

Trzeba zrezygnować, jak podkreślał Spiru Haret, z "anonimowego zarządzania szkołami poprzez rady szkolne", ponieważ prowadzi ono do zniesienia dyscypliny i nie daje rezultatów. Dzięki takim radom utrwala się "zło edukacji" – nieprowadzenie zajęć i skracanie lekcji z powodu późnego rozpoczynania zajęć i wczesnego opuszczania ich, niewypełnianie programów, ich brak jasności, przestarzałe i źle wykonane podręczniki.


Spiru Haret wymagał wiele od prywatnej edukacji.

 "Prawdą jest, że oprócz niedostrzegalnie wyjątkowej liczby, szkolnictwo prywatne w naszym kraju jest dziś bardziej złe niż dobre; Większość ludzi, którzy prowadzą prywatne instytuty, zbyt wiele pamięta z zasady handlu: dawać jak najmniej towarów za jak najwięcej pieniędzy; Dlatego też dzieci, które uczą się w tych instytutach, rzadko otrzymują wystarczające wykształcenie zarówno pod względem jakości, jak i ilości". Edukacja prywatna również może i musi być na wysokim poziomie.


Edukacja wymaga wsparcia finansowego, ale dla Spiru Hareta edukacja nie zależy tylko od pieniędzy.

Skarżył się przede wszystkim na "niespójność" organizacji

"Moim zdaniem bowiem główną przyczyną obecnego stanu rzeczy jest nie tyle brak troski czy nieprzemyślane środki, ile brak systemu i wytrwałości. Kiedy ustanowimy prawa, przepisy i zarządzenia ministerialne, które będą ze sobą zgodne, wykonamy więcej niż połowę pracy". Z organizacji pozbawionej spójności nie ma sposobu, aby wyjść z czegoś konkurencyjnego.

Kontekst historyczny zmieniał się od lat Spiru Hareta do współczesności kilkakrotnie, tak że proste odwoływanie się do jego praw łatwo przeradza się w propagandę. On sam sprzeciwiałby się takiemu wykorzystaniu jego nazwiska.


Jak duże i ile jest zmian, każdy może zdać sobie sprawę. Na przykład dzisiaj szkoła jest konkurencyjna nie tylko przez niepewność ekonomiczną rodzin, która ogranicza drogę do szkoły, ponieważ dzieci są wykorzystywane do pracy. 

Konkuruje z organizacją, która wcześnie zapisuje młodego człowieka - telewizją, która ułatwia dostęp do dzieł ze skarbca kultury i informacji, rozpowszechnia idee i zachowania, oraz telefonem komórkowym, który jest środkiem oddziaływania. 

Handlarze, którzy zajmują się dystrybucją narkotyków, konkurują z nim od niedawna. Wyzwaniem dla szkoły są sytuacje społeczne, w których kariera zawodowa nie odnosi wcześniejszych sukcesów w szkole.

Ale nie tylko. Współcześnie istnieją ideologie rozpadu tradycyjnej rodziny. Tymczasem w Rumunii w 2012 r. amputowano podstawową sieć szkół. Relacja między wiedzą a wartościami jest bardziej skomplikowana niż kiedyś. Dziś w krajach, które znajdują się na samym dole listy konkursowej, coraz bardziej upowszechnia się fałszywe przekonanie, że wyniki w szkole nie powinny być warunkiem awansu na urząd publiczny. Te i inne wyzwania są nowe.

Oczywiście, dziś, na większą niż kiedykolwiek, współobywatele nie szczędzą ostrych słów pod adresem tych, którzy zostali powołani, łamiąc kryteria zawodowe i obywatelskie, do decydowania o edukacji narodowej w szczytowym momencie. Szkolenie decydentów jest wyraźnie przeciętne, ale alternatywa schronienia w przeszłości niewiele rozwiązuje. Nowe idee w nowym kontekście, a także ogromna odnowa dzisiejszej edukacji są potrzebne jak tlen. Tak jak on myślał o wolnościach, instytucjach i przedstawieniach, tak Spiru Haret był pierwszym, który to powiedział.

Spiru Haret, na przykład, uważał, że matura jest zbyt trudna, z wadami, i że lepsze są od niego coroczne egzaminy, a nawet egzaminy na zakończenie każdej klasy. Po tych wszystkich doświadczeniach jasne jest jednak, że wprowadzenie przez Constantina Angelescu kominiarki, a ostatnio, wraz z ustawą z 1995 r., zapewnienie dwóch egzaminów państwowych na ścieżce ucznia, "Zdolność" i "Matura", stanowią lepsze rozwiązanie.

Ale w Spiru Haret są pomysły i rozwiązania, do których ci, którzy go wzywają, powinni się zaangażować. 

Co by zrobił dzisiaj? 

Spiru Haret stosował nakreślone przeze mnie idee, które były dla niego charakterystyczne. Wyraźnie powiedziałby, że nie można iść naprzód bez zaspokojenia imperatywów, które stoją przed organizacją edukacji. Chodzi o opanowanie kultury instytucjonalnej przez tego, kto chce się organizować; poświęcenie się interesowi publicznemu; zdolność do objęcia całości; Zdolność do opracowywania środków na rzecz lepszych zmian. Spiru Haret zilustrował je tak, że tylko ktoś, kto je zakłada, może je kontynuować.


Bez zaspokojenia tych imperatywów nie ma rozwiązania i nie będzie edukacji godnej tego miana. Tylko poprzez ich zaspokojenie można stawić czoła nowym wyzwaniom w społeczeństwie, z którymi, obiektywnie, Spiru Haret nie mógł sobie poradzić.







Autor: Andriej Marga




Andriej Marga: Co zrobiłby Spiru Haret? - gandeste.org


(Spiru Haret's Works, Comunice. Ro., Bukareszt 2009, t. I, s.148). 


czwartek, 3 października 2024

Upadek edukacji








Rumunia.



przedruk
tłumaczenie automatyczne




Anthony Esolen: Upadek edukacji w doświadczeniu




Dzisiaj mój przyjaciel, który wykłada w bardzo szanowanej uczelni sztuk wyzwolonych, opowiedział mi o swoim pierwszym dniu na zajęciach.

Aby polemizować z ideą, że Bóg "jest ideą w głowie", ponieważ nie możesz Go zobaczyć, próbował odnieść się do innych rzeczy, które znasz, ale nie możesz zobaczyć, lub których możesz doświadczyć tylko na odległość, w jakiś sposób lub przez szereg pośredników. Odnosił się do Drogi Mlecznej. Żaden z uczniów nie był w stanie zidentyfikować Drogi Mlecznej. Następnie spróbował użyć prostszego przykładu: odniósł się do Jowisza. "To nie jest ta planeta, która nie jest już planetą" – powiedział ktoś, myśląc o Plutonie. Nie wiedzieli nawet o Jowiszu.

Zdaniem mojego kolegi ich poziom intelektualny był taki sam jak 10-latków. Byłem oszołomiony, a jeśli chodzi o kolosalną porażkę naszych szkół, to trudno się dziwić.

Mamy dwa główne sposoby doskonalenia naszej wiedzy. Jednym ze sposobów jest doświadczanie otaczającego świata: kamieni, strumieni, drzew, ziemi, ptaków, dzikich zwierząt; również z młotków, kielni, cegieł, betonu, silników i tak dalej.

Drugą metodą jest czytanie. Zastanówmy się nad tym. Jeśli młody człowiek nie jest zanurzony w świecie przyrody lub w praktycznym świecie pracy i/lub jeśli nie czyta prawdziwych książek, to rezultatem będzie rodzaj ignorancji, z którym ludzkość nigdy wcześniej się nie spotkała. Demokracja, nieprawdaż? Zbudujmy most z makaronem i zobaczmy, jak długo to potrwa.


środa, 2 października 2024

Znowu mieszanie w edukacji



Wygląda na to, że nikt nie wie, jak to się robi.






przedruk


1 października 2024

„Na maluchach znowu robi się eksperymenty”. Rodzice i nauczyciele przeciwko skandalicznej decyzji Małopolskiej Kurator Oświaty




W rozpoczętym roku szkolnym część dzieci uczęszczających do małopolskich „zerówek” nie będzie się uczyć pisać. Decyzję w tej sprawie wydała Małopolsk Kurator Oświaty Gabriela Olszowska.

Ze stanowiskiem Małopolskiej Kurator Oświaty nie zgadzają się nauczyciele w „zerówkach”, którzy przypominają, że w czasie poprzednich rządów Platformy Obywatelskiej wprowadzono obowiązek szkolny sześciolatków mimo sprzeciwu milionów Polaków. Dzisiaj zaś ta sama partia nakazuje, aby sześciolatki w „zerówkach” zajmowały się wyłącznie zabawą.

– Dostaliśmy „wytyczne” z których wynika, że nie możemy uczyć dzieci pisać i bardzo niewskazane jest, by dzieci miały też jakiekolwiek podręczniki. Nawet te dedykowane dla ich wieku — mówi w rozmowie z serwisem Onet.pl nauczycielka małopolskiego przedszkola, która poprosiła o zachowanie anonimowości. – Mamy też nie uczyć dzieci kreślenia liter. Uzasadnienie, jakie nam podano, mnie osobiście ścięło z nóg. Otóż zdaniem pani kurator, my nauczyciele przedszkolni, jesteśmy do nauczania takiego nieprzygotowani i przez naszą niekompetencję wśród dzieci rośnie fala dysleksji i dysgrafii – dodaje.


Z informacji, do których dotarł Onet wynika, że po decyzji kuratorium oświaty, „małopolskie przedszkola i oddziały przedszkolne przy szkołach podstawowych podzieliły się niemal równo na pół. Część z nich karnie dostosowała się do tego, co wymaga kurator Gabriela Olszowska. Inne postanowiły pracować dalej po staremu”.

Zbulwersowani decyzją Olszowskiej są również rodzice sześciolatków z Małopolski. – Na maluchach znów robi się eksperymenty – alarmuje cytowana przez Onet Izabela, mieszkanka Zakopanego, mama Stasia. – Mam córkę starszą dwa lata. Ona normalnie nauczyła się podstaw pisania w zerówce i bardzo dobrze radziła później sobie w pierwszej klasie, gdzie tę wiedzę podtrzymała. Ten system funkcjonował dobrze chyba od czasów, gdy sama 30 lat temu rozpoczynałam naukę w szkole. Po co to teraz zmieniać? – pyta.

Gabriela Olszowska w rozmowie z Onetem broni jednak nowych „wytycznych”. – Ja nie wydałam żadnego zakazu i to o czym rozmawiałam z nauczycielami przedszkoli trudno też nazwać „wytycznymi”. Ja po prostu przypomniałam pedagogom pracującym na tym etapie edukacji, jaka jest podstawa programowa w przedszkolu i na co kładzie nacisk. Nie jest to nacisk na pisanie i na wypełnianie zadań z podręczników. W przedszkolu nie powinno się akcelerować nauki pisania. Ręka sześciolatka jest mniej rozwinięta niż ręka siedmiolatka – tłumaczy Małopolska Kurator Oświaty.



Źródło: Onet







"Na maluchach znowu robi się eksperymenty". Rodzice i nauczyciele przeciwko skandalicznej decyzji Małopolskiej Kurator Oświaty - PCH24.pl












poniedziałek, 4 marca 2024

Podprogowo - o szkole




Nie wiem ile ta pani ma lat, choć ze zdjęcia - dość młoda osoba, ale dla mnie ten tekst poniżej to brzmi całkowicie nieprawdopodobnie.






Dziecko z nosem w książkach do 23, mama robi wyklejankę, tata sieje rzeżuchę. I tak co tydzień



Maja Kołodziejczyk


Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, dziennikarka, wydawczyni. W swoich artykułach porusza tematy społeczne, psychologiczne i parentingowe.

Dawniej redaktorka SEO i dziennikarka WP Kobieta. Interesuje się psychologią, modą, historią. Uwielbia dalekie podróże i azjatycką kuchnię. Stara się czerpać inspiracje z każdego dnia i stale rozwijać warsztat pisarski.



25.01.2024 15:03



Trzy karty pracy z matematyki, dwie z polskiego, doświadczenie z krystalizacją soli, wyklejanka i lektura do przeczytania na przyszły tydzień. Właśnie tak wspominam szkołę podstawową. "Teraz narzekacie, a zobaczycie, co będzie na studiach" - mówiła nauczycielka. Zobaczyłam i wreszcie miałam czas na odpoczynek i realizację pasji.


Lektura na za tydzień???
Coś mi tu nie psuje...

Na studiach było lżej???? Co wy tam robicie na tym UW? Nic??

Jeśli dziennikarze na studiach nic nie robią, to może chociaż poszlifowali by język polski i w końcu po koszmarze szkoły podstawowej nauczyli się stylistyki, gramatyki, ortografii i  - co najważniejsze - umiejętności czytania tekstu ze zrozumieniem.




Nowa ministra edukacji zapowiedziała liczne zmiany w szkołach. Na początku stycznia ogłosiła, że pracuje nad "odchudzeniem podstawy programowej". Planuje także zniesie prac domowych dla uczniów klas 1-3 szkół podstawowych, które ma wejść w życie już w kwietniu. "Jestem pewna, że po kilku latach funkcjonowania braku prac domowych w szkołach podstawowych, w szkołach średnich też to będzie zniesione" - powiedziała Barbara Nowacka w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. Pomysł wzbudził jednak pewne kontrowersje.


Nad książkami do późnego wieczora

Niektórzy zauważają, że dziecko uczy się przez zapamiętywanie i powinno regularnie ćwiczyć pewne umiejętności. Zgadzam się z tym stwierdzeniem, jednak sądzę, że należy w tym wszystkim zachować pewien umiar. Okres nauki w szkole podstawowej (szczególnie w 2 i 3 klasie) wspominam jako jeden z najcięższych w życiu. 


że też ludziom nie wstyd przyznawać się, że podstawówka 2-3 klasa to były dla niej nieznośne ciężary...



Z jednej strony w placówce było dużo aktywności - robiliśmy różnego rodzaju plakaty, były próby do przedstawień, konkursy plastyczne i różne klasowe dyskusje. Z drugiej, przez te wszystkie dodatkowe rzeczy brakło czasu na zrealizowanie programu. 

no u nas w szkole nie było cyrku, nie robiłem plakatów, gdzieś chyba w 7 klasie wykonywałem w domu,  na konkurs, szkic ołówkowy patrona szkoły - bardzo udany zresztą, rysowałem na podstawie portretu, który miałem w domu... to była praca domowa zadana z terminem na za kilkanaście tygodni chyba, podobnie monografia regionu, to się chyba robiło pół roku..

a w 2 klasie nie było dyskusji, bo co taki drugoklasista wie, żeby mógł dyskutować na forum??

nic

ale może chodzi o paplanie z koleżankami?


grało się na przerwie w różne gry, nie powiem... a kiedyś staliśmy na dworze jedząc kanapki obok nas leżała sterta węgla do ogrzewania szkoły przywieziona i ja tak patrzę na ten węgiel i widzę, że na jednym coś jest, takie jakby łuski....
podeszłem bliżej, a to była w tym węglu odciśnięta przepotopowa roślina, lepidodendron, podniosłem ją pokazałem kolegom i wszyscy się rzucili na ten węgiel 😳, żeby sobie zabrać do domu jakie cudo, u mnie do dzisiaj gdzieś w gablocie leżą te węgle.... spóźniliśmy się na lekcje, ale nauczycielka nas tylko pochwaliła za to znalezisko..... hmmm... tak było.... to mogło być gdzieś w 2 - 3 klasie...




Do dziś pamiętam moment, w którym pod koniec lekcji zapisywałam, jakie zadania muszę odrobić w domu i już wiedziałam, że tego dnia oprócz nauki czeka mnie tylko obiad, kąpiel i sen. 

Wbrew pozorom dziecko w podstawówce musi opanować bardzo ważny materiał, bez którego trudno mu będzie kontynuować kolejne etapy edukacji. 

no dokładnie - dlatego nie wolno ograniczac zadań do domu!

Musi poznać zasady ortografii, płynnie czytać, nauczyć się wykonywać różne działania matematyczne. Do tego dochodzą podstawy języka obcego. 

w 3 klasie???
u nas język rosyjski był dopiero w 5 klasie - i to nie podstawy, tylko po prostu - język


Pamiętam, że nauczycielce brakowało czasu na omówienie tych wszystkich zagadnień, 

to się zdarza

a to, czego nie zdążyła wyjaśnić, zadawała do domu. 

to chyba coś nie tak, musiała pani pokręcić, dziecko nie może same sobie wyjaśnić zagadnień z zakresu matematyki czy języka, od tego jest nauczyciel, uczeń co najwyżej trenuje w domu to, co pokazano mu w klasie, szczególnie jeśli mówimy o 2 klasie SP...


W ten sposób wracałam mając zadane trzy duże karty pracy z matematyki i dwie z języka polskiego. Do tego chodziło czytanie lektur oraz robienie zadań dodatkowych.

jakich dodatkowych?


Gdy dziecko się nie wyrabia, pomagają rodzice

Pamiętam, że moi rodzice starali mi się jakoś ulżyć. Na zmianę kontrolowali, czy odrobiłam lekcje i tłumaczyli mi to, czego nie rozumiałam. 


czyli jednak....
w zasadzie nauczyciel powinien sie upewnić, czy każde dziecko zrozumiało dane zagadnienie, i PAMIĘTAM, że u nas tak było, nauczyciel dopytywał się, czy każdy zrozumiał  i ewentualnie dopowiadał tym z ostatniej ławki, co nie słyszeli dobrze....


ulżyć oznacza:

Na zmianę kontrolowali, czy odrobiłam lekcje i tłumaczyli mi to, czego nie rozumiałam. 

???





Zazwyczaj było tak, że wszystkie wyjazdy na ferie czy weekendy wiązały się z zabraniem ze sobą jakichś książek. 

że co???
nie, no w ferie to się zdarzało, że trzeba było się przygotować do jakiegoś sprawdzianu, czy coś... lekturę przeczytać...

W tygodniu siedziałam nad lekcjami do późnym godzin wieczornych. Ten rodzaj zmęczenia mogę porównać do 12-godzinnej zmiany w sklepie, której doświadczyłam pracując na studiach. 

to się czasami zdarza, ale to na pewno nie to samo co praca 12h na nogach, na pewno nie...


W 3 i 4 klasie podstawowej pojawiły się bardziej angażujące zadania domowe,



aha! 

czyli to wszystko powyżej to dotyczy klasy 1-3  !!!???

pani jest tego pewna???




 jak np. sianie rzeżuchy, doświadczenie z krystalizacją soli oraz takie polegające na obserwacji wzrostu fasoli. 

co to za zaangażowanie??
to rozrywka, ciekawe doświadczenie, które "samo się robi", od czasu do czasu się zagląda na minutę...
poza tym, w tytule artykułu jest napisane: tata sieje rzeżuchę....  I tak co tydzień!


Przyznam szczerze, że kiedy ja uczyłam się na sprawdziany, wykonywał je za mnie tata.


że co???!!!

no nie!!!

cofnąć promocję tej pani!!!!

I TO WSZYSTKO WYJAŚNIA!!!
CO TA PANI ROBI W TEJ GAZECIE...

i co to za "dziennikarstwo"!!!

nareszcie mam dowód!!
kto to są ci "dziennikarze"!!!


100 lat temu to w smole i w pierzu kazaliby wytarzać za takie coś !!



 Chociaż potrafiłam i lubiłam rysować, zdarzało się także, że prace plastyczne robiła z kolei mama.

no nie...


 Powód? Brak czasu.

zdarzało nam się zalegać z malunkami na plastykę - 45 minut to było za mało czasu na obrazek i PAMIĘTAM, że np. we ferie jak termin nauczyciel wyznaczał, to zamiast iść na sanki - siadałem i malowalem kilka obrazków


 "Teraz narzekacie, a zobaczycie, co będzie na studiach" - pamiętam głos nauczycielki, gdy mówiliśmy, że za dużo zadaje. 

nie wierzę
ta pani 4 razy w tym artykule używa słowa "pamiętam" - i nie wierzę w to...

Ta pani nie mówi poważnie, ja z 2-3 klasy to pamiętam tylko urywki, strzępy obrazów, a dla niej to było traumatyczne wydarzenie?? Na całe życie???


W porównaniu do tego etapu studia okazały się odpoczynkiem. 



czyli na studiach nic pani nie robiła??



jak tej pani nie wstyd przyznawać się, że oszukiwała nauczyciela ?





Nie uważam, że dziecko nie powinno ćwiczyć zdobytej wiedzy w domu. Uważam jednak, że dzieciństwo nie powinno polegać na ślęczeniu nad książkami do nocy.


pani, to są dwie różne rzeczy
po co je pani pisze jedna za drugą?
może się komuś wydać, że mają ze sobą związek!



te dwa zdania łaczy ze sobą zastosowanie przeciwstawieństw w postaci 

nie uważam - uważam

gdy je zabierzemy zostanie:



dziecko nie powinno ćwiczyć zdobytej wiedzy w domu

dzieciństwo nie powinno polegać na ślęczeniu nad książkami do nocy




zwracam uwagę na zdanie

Nie uważam, że dziecko nie powinno ćwiczyć zdobytej wiedzy w domu.



zdobyta wiedza.... to podejrzane...

to podejrzane, bo można uznawać, że wiedza zdobyta, to wiedza zapamiętana, nauczona już na zawsze... na całe życie.... więc Czytelnik może się zgodzić z tym wyrażeniem, gorzej jeśli zgodzi się z całym zdaniem ...

jest to zdanie kończące artykuł, pozostające więc jako wniosek, podsumowanie tematu, coś, co zostaje w głowie czytelnika, a jest poparte - popapranym bełkotem jw.




teraz tak.... popatrzmy jeszcze raz na te zdania:


dziecko nie powinno ćwiczyć zdobytej wiedzy w domu

dzieciństwo nie powinno polegać na ślęczeniu nad książkami do nocy



pierwsze zdanie jest jakby prawdziwe, bo jak wyżej wspomniałem, nie ma sensu ćwiczyć czegoś, co się umie, nie muszę codziennie powtarzać sobie, że lepidodendron występował w karbonie, bo już to wiem

kluczem do tego zdania jest słowo "zdobyte", które jest tu nie na miejscu - patrząc na cały kontekst artykułu (nauka w szkole - zdobywanie wiedzy jako proces)

jeżeli je zabierzemy  zostanie:


dziecko nie powinno ćwiczyć wiedzy w domu

 

co nie jest umotywowane w żaden sposób
jest to rozkaz - może prosto do poświadomości?
znamy te rzeczy...




brakuje nam uzasadnienia, ale może to drugie zdanie je zawiera, skoro pierwsze nie.. ?



dzieciństwo nie powinno polegać na ślęczeniu nad książkami do nocy



i z tym zdaniem trzeba się zgodzić, ale tylko rozpatrując je osobno

jako jedno osobne twierdzenie




a więc mamy w tych dwóch zdaniach rozkaz (w pierwszym) i pozorne uzasadnienie (w drugim) z którym się zgadzamy, ale które nie ma związku z pierwszym zdaniem - nie jest więc jego uzasadnieniem...


ale emocje w człowieku, który to czyta są i to sprawia wrażenie, daje poczucie, że "uzasadnienie" jest 

A NIE JEST

ludzie ufają dziennikarzom, bo nie wiedzą że ....



widzicie to?




podobne coś widziałem w wikipedii, co już opisywałem

napisane było kłamstwo, ale miało odnośnik do jakiejś książki jako uzasadnienia tego kłamstwa
jednak to co było w książce nijak się miało do tego kłamstwa

autor kłamstwa udał, że ma uzasadnienie, dowód na swoje kłamstwo







moim zdaniem mamy w kraju do czynienia z bardzo szerokim frontem informacyjnej i mentalnej kontroli nad obywatelami, nad sprawami obywatelskimi i sprawami państwa

kontrola ta sprawowana jest w sposób zawoalowany, bardzo subtelny, wręcz niewidzialny

poprzez sieć różnych, ale niejawnie i niewprost powiązanych ze sobą ośrodków medialnych i z jednym centrum koordynującym te ośrodki


tych ośrodków jest wielka ilość i różnorodność, one niekoniecznie wiedzą o sobie nawzajem, ale

ta ilość i ich permanentne nieustanne działanie oparte o chwyty erystyczne i informacje podprogowe właśnie każą nam domyślać się istnienia wielkiej niewidzialnej machiny, która tym wszystkim steruje, 

która za pomocą tych ośrodków codziennie napiera na ludzkie umysły i mieli je bardzo bardzo bardzo powoli, wręcz niedostrzegalnie, ale robi to, zgodnie z założonym planem, w sposób zorganizowany, skoordynowany i - bez ustanku...


to mogą być tylko służby specjalne






Zwracam uwagę, że pani redaktor w zasadzie swój opis ogranicza do klas 1-4 szkoły podstawowej...   może taki cytat na koniec...



"Wbrew pozorom dziecko w podstawówce musi opanować bardzo ważny materiał, bez którego trudno mu będzie kontynuować kolejne etapy edukacji. 

Musi poznać zasady ortografii, płynnie czytać, nauczyć się wykonywać różne działania matematyczne. Do tego dochodzą podstawy języka obcego."








"Dla nie-niemieckiej ludności Wschodu nie mogą istnieć szkoły wyższego typu niż czteroklasowa szkoła ludowa. 

Zadaniem takiej szkoły ludowej ma być tylko: proste liczenie najwyżej do 500, pisanie nazwiska, nauka, że przykazaniem boskim jest posłuszeństwo wobec Niemców, uczciwość, pilność i grzeczność."




Heinrich Himmler 

Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemieckości, przywódca SS (od 1929), Gestapo (od 1934), niemieckiej policji (od 1936), przewodniczący Rady Ministrów III Rzeszy, ministerstwa spraw wewnętrznych (od 1943)



















Źródło: Kazimierz Leszczyński, Okupacja hitlerowska w Polsce, Wyd. Polonia, Warszawa 1961, s. 35.



www.edziecko.pl/rodzice/7,79361,30630939,dziecko-z-nosem-w-ksiazkach-do-23-mama-robi-wyklejanke-tata.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_GazetaNow








Jozef Stasiak-scalone.pdf (leszno.pl)

archiwum.leszno.pl/new/container/Jozef%20Stasiak-scalone.pdf


Plan unicestwienia Polski - Nasz Dziennik

naszdziennik.pl/mysl/94655,plan-unicestwienia-polski.html


Heinrich Himmler – Wikicytaty (wikiquote.org)




Prawym Okiem: Propaganda (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Starogard i wiki (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Szpęgawsk - o gadzinówce (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Chełmno wg wiki (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Skarszewy. Nieprawda w wiki - czy to tylko niefrasobliwość? (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Gniew wg wiki (maciejsynak.blogspot.com)


Heinrich Himmler – Wikipedia, wolna encyklopedia



środa, 6 lipca 2022

System edukacji n.p. Rumunii

 




przedruk
bardzo słabe tłumaczenie z rumuńskiego


Komunistyczny system edukacji miał cykl podstawowy, cykl gimnazjalny, dwa etapy, których spadek był równoznaczny z reorientacją słabych w kierunku szkół zawodowych, licencjatem i szczególnie trudnym przyjęciem na studia. Były studia podyplomowe, ale było ich niewiele i generalnie nieistotne. Doktorat był prawie snem. Trzeba było spędzić co najmniej 6-8 lat i przejść przez ogonowe widełki koordynatora i różnych komisji.

Oskarżenia pod adresem komunistycznego systemu edukacji były często krępujące. Pomijając problem nadmiernej koncentracji uczniów na przedmiotach na egzaminach wstępnych (chyba jedyny poważny problem z tym systemem), argumenty typu „uczniowie zestresowani”, „zbyt skupiony przedmiot” czy „nieoczywiste podręczniki” okazały się skuteczne. bądźcie tylko imbecylami.

Uczeń przygotowany po komunistycznym programie nauczania opuścił szkołę z dobrą znajomością historii, rozsądną znajomością literatury narodowej, solidnym pojęciem geografii i poradził sobie w języku o obiegu międzynarodowym. Mówię o uczniu gimnazjum, któremu udało się skończyć liceum. Czołowy komunistyczny student miał wyjątkowe występy na krajowych i międzynarodowych igrzyskach olimpijskich, a jako student zdołał przyswoić niezwykle rozległą wiedzę na studiach. Jedyne, czego brakowało szkole rumuńskiej, to otwarcie, a ostatnio aktualizacja programu.
Ale to, co uderzyło rumuńskiego studenta tamtych czasów, to wyraźna różnica między nim a studentami z kosmosu zachodniego. Podczas gdy uczeń z Zachodu rzadko wiedział, kim są sąsiedzi jego kraju, rumuński absolwent szkoły średniej mógł nawet podać mu historyczne odniesienia do ewolucji granic jego kraju. Rzeczy, o których człowiek Zachodu rzadko wiedział.

Po rewolucji szkoła rumuńska została wciągnięta w walec reform. Każdy minister edukacji wymyślił własną reformę, własną wizję optymalizacji szkoły, a wszystko to z myślą o słynnym „modelu nordyckim”.

Jak wujek Nelu powiedział nam o szwedzkim modelu politycznym (łatwym do zrozumienia, ponieważ był to najbardziej komunistyczny model kapitalistyczny), przywódcy edukacji wskazali na nas tym samym palcem. Oto mamy prawie trzydzieści lat ciągłej reformy. Jakie są wyniki? 

Uczeń rumuński to łajdak, który obraża swoich nauczycieli i który, jeśli jest bardziej traktowany, przychodzi z ojcem lub matką i grozi nauczycielowi niekończącymi się próbami.
(to samo w Polsce - MS)


Uczeń rumuński opuszcza szkołę jako analfabeta, a także szkołę średnią, a wydział stał się prawie prawicowy. Studia podyplomowe (tzw. magisterskie) to właściwie żarty.
Ale, jako bliźniactwo absolutnego spadku, doktorat jest traktowany jako dyplom ukończenia studiów. Podążasz za programem studiów i zostajesz lekarzem!

Dobry student rumuński teoretycznie może ukończyć 28 lat ze stopniem doktora. Każdy człowiek stojący na ziemi myśli, że 28-letni lekarz jest przynajmniej geniuszem. W żadnym wypadku nasz promotor nie jest często głupcem, który nie ma pojęcia. Czytając jego rozprawę doktorską, jeśli nie wybuchniesz śmiechem, zrozumiesz, że czasem jest nawet strona bez błędów gramatycznych.

Jedyną dziedziną, w której przoduje lokalna szkoła, jest asymilacja języka angielskiego. Ale nie jest to spowodowane szkołą, ale tendencją do amerykanizacji społeczeństwa, która idzie w parze z coraz łatwiejszą asymilacją języka Imperium.

Patrząc na Szwecję, ojczyznę, która zainspirowała nas na początku rewolucyjnego podejścia do edukacji, widzimy tę samą katastrofę. Szwedzka edukacja gwałtownie spada, co przewidywali w latach 80. ci, którzy nadal byli prawdziwymi nauczycielami. Czym jest szwedzki system edukacji? Maszyna do prania mózgu, która optymalizuje wyniki międzynarodowych testów oceny edukacji (takich jak PISA). Otóż ​​to! W przeciwnym razie studenci wychodzą źle przygotowani, ale doskonale wyprani mózgów w swoim zniewoleniu w idealnym świecie neokomunistycznych korporacji.

Słyszę o wzroście wynagrodzeń w edukacji, o narodowych strategiach edukacyjnych itp. Ale nigdzie nie słyszę o ewaluacji nauczycieli, o usuwaniu nieprzygotowanych elementów z systemu. Jeśli wejdziesz do biura szkolnego, boisz się. Tak wiele inkulturacji i ciasnoty rzadko można sobie wyobrazić. To samo widzisz w liceum, a po studiach młody wykładowca jest wręcz przerażający. Moim zdaniem lokalna edukacja została bezpowrotnie zniszczona. Odbudowa jest niezwykle trudna.

Kiedy rak głupoty dotarł do kadry nauczycielskiej, standardy się załamują. Bez względu na to, jakie dzieci umieścisz w podstawowym cyklu, przy wyjściu musisz tylko spodziewać się krów i wołów. Otóż ​​to!

Jedno pozostaje niezmienne w edukacji: posługa. Ta stalinowska instytucja nadal funkcjonuje tak, jak w latach pięćdziesiątych, nie przeszkadzając jej żadną zmianą polityczną. A gdybym miał kogoś winić za obecną katastrofę edukacyjną, byłoby to w całości Ministerstwo Edukacji.
Prawdopodobnie powodem, dla którego stalinowskie mamuty w ministerstwie położyły podwaliny pod ciągłe reformy po rewolucji, jest przywiązanie idei: stalinizm urzędników ministerstwa wspaniale rymował się z komunizmem szwedzkiego systemu oświaty. Gdyby miała nastąpić nowa reforma oświaty, proponowałbym zacząć od ministerstwa, a dokładniej od jego rozbiórki i wypędzenia wszystkich szczurów, które się ukrywają. Potem obowiązkowo z nauczycielami.

Należy organizować regularne zawody, których jedynym celem powinno być wyeliminowanie głupców z systemu. Wiem, że latałoby ponad 80% obecnych pracowników, ale byłoby to korzystne, bo tylko w ten sposób mogliśmy oczekiwać, że po dwóch dekadach porządne osoby znów wyjdą z rumuńskiej szkoły. Ale czy ktoś ma ochotę na taką reformę?



niedziela, 24 maja 2020

O jakim spisku mówi Nikita Michałkow





tsagrad jesli chodzi o Polskę, to uprawia nieprawdę,  jednak przejmuje się losem Rosjan.

tłumaczenie przeglądarkowe - jak zwykle




Bez cenzury „Besogon”. Dlaczego liberałowie zatruwają Michalkowa




Krytycy Michalkowa skupili się na jednym temacie ostatniego numeru, zarzucając mu teologię spiskową, ale jednocześnie ostrożnie nie zauważyli innych. Czego wolą nie „zauważać”?
Nikita Mikhalkov, który poszedł do nieocenzurowanego Internetu, wydał kolejny numer Besogon. Przypomnę, że jego ostatnia transmisja została usunięta z anteny kanału telewizyjnego Rossija-24. Jak wyjaśnił Nikita Siergiejewicz, wyjaśnili mu nawet powód trudnej decyzji kierownictwa firmy telewizyjnej: „Zarząd VGTRK powiedział mi, że nie mogą kontynuować transmisji, pokazali ją dwa razy w czasie normalnym, a następnie dwa razy o 23:00 1 maja i 3 rano, ponieważ nie warto, aby jedna korporacja państwowa wpadła na inną korporację państwową, czyli VGTRK na Sbierbank. Ale, litość, gdzie wpadłem na Sbierbank? Czy to nie prawda? To prawda. I powiedziałem o tym, kto jest właścicielem akcji tego Sbierbanku. To również pochodzi z otwartych źródeł. Gdzie jest docieranie? Tak, Mówiłem o prezesie Sbierbanku. Ale nie jako bankier. Z pewnością jest świetnym bankierem, cudownie, ma cudowne wyniki. Ale mówiłem o nim jako osobie publicznej. Jako osoba wypowiadająca się publicznie. To nie jest już tylko prywatna opinia. ”
Jednak oprócz kierownictwa Wszechrosyjskiej Państwowej Telewizji i Radiofonii, istnieją także środki masowego przekazu i tak zwani LOM (liderzy opinii publicznej), a także po prostu popularni blogerzy, naturalnie liberalni, którzy najwyraźniej zerwali łańcuch i rzucili się na tę kwestię Besogon. Mistrz przeczytał i pokazał nagłówki artykułów i przemówień na ten sam temat, a raczej samemu sobie: „Teoria spiskowa Nikity Michalkowa, której dach wyraźnie się rozłączył”. „Co okłamało Michalkowa”. „Michaiłow może stracić tytuł Artysty Ludowego z powodu wątpliwej kwestii rozdrabniania Billa Gatesa”. „Kukuha Mikhalkova odeszła bez pożegnania”. Boorish ton, stado przemówień, ale najważniejsze jest to, że chociaż w tym Besogon było wiele tematów, wszyscy krytycy skupili się wyłącznie na jednym, ostrożnie unikając i dosłownie nie zwracając uwagi na mowę niemieckiego Grefa na różnych forach i tych, którzy kłócą się w taki sam sposób, jak on, ani o przyszłość rosyjskiej edukacji itp. Tylko teorie spiskowe na temat sztucznego pochodzenia koronawirusa i wątpliwych osiągnięć Fundacji Billa Gatesa. Wygląda na to, że właśnie z tego czy innego powodu omijają niemieckiego Grefa i jego przemówienia.

Szkoda, że ​​niemiecki Oskarowicz nie wygłosił przemówienia na Forum Gajdar w 2016 r., Kiedy nazwał Rosję krajem zmniejszonym, który przegrał konkurencję z państwami, które inwestowały w gospodarkę w poprzednich latach w celu tworzenia i wdrażania zaawansowanych technologii. Prezentacja jest tym bardziej uderzająca, że ​​w latach 2000–2007 sam Oskarowicz był ministrem rozwoju gospodarczego i handlu rządu Federacji Rosyjskiej i musiał opracować nowe technologie, jeśli nie dla siebie.
Ale w „Besogon” Gref wydał kolejne oświadczenie, jeszcze bardziej szczere i cyniczne. Na Międzynarodowym Forum Ekonomicznym w Petersburgu 2012.
Wiesz, drodzy panie, chcę wam powiedzieć, że mówicie straszne rzeczy. I z tego, co mówisz, boję się. Dlaczego? Proponujecie faktycznie przekazanie władzy w ręce ludności. Gdy tylko wszyscy zrozumieją podstawy swojego „ja”, będą mogli się samodzielnie zidentyfikować, zarządzać, to znaczy, będzie niezwykle trudno nimi manipulować - otworzył prezes Sberbank. - Ludzie nie chcą być manipulowani, gdy mają wiedzę. W żydowskiej kulturze Kabały, która dała naukę życia, przez trzy tysiące lat było to tajne nauczanie, ponieważ ludzie rozumieli, co to znaczy zdjąć zasłonę z oczu milionów ludzi i uczynić ich samowystarczalnymi. Jak nimi zarządzać. Każda kontrola masy implikuje element manipulacji. Jak żyć, jak zarządzać społeczeństwem, w którym każdy ma równy dostęp do informacji? Twoje rozumowanie mnie przeraża
 Tam Gref mówił dalej o tym, jak przesłać przygotowane informacje. Powiedział tam wiele rzeczy, chociaż nie zostało to uwzględnione w Besogon. To tak, jakby niemieckiemu Oskarowiczowi wstrzyknięto „serum prawdy”. I chociaż wszyscy później próbowali sprowadzić się do ponurego humoru i nieudanych żartów szefa Sberbanku, sekwencja pozycji w jego przemówieniach sugeruje, że wcale nie był to humor, nawet w najczarniejszym odcieniu.
Trudno tu nie zgodzić się z Nikitą Siergiejewiczem: „To nie jest tylko prywatna opinia”. To jest pozycja.
Lub kolejny występ z zakazanego Besogonu, który został zapamiętany w najnowszym numerze. Na początek Michalkał cytuje:
 „Edukacja przyszłości zostanie podzielona na dwa typy: komputer - będzie tani - i ludzki - będzie drogi. Ponieważ wiedza szybko się deprecjonuje, a powiązania społeczne i umiejętność uczenia się twarzą w twarz będą tylko rosły w cenie”. Łatwo zrozumieć, że mówimy o zachowaniu i rozwoju społeczeństwa praktycznie klasowego, w którym ludzie z tego samego kręgu utworzą własną społeczność, w której nie pozwolą się obcym. To jest jak system komunikacji i wzajemnej promocji uprzywilejowanych absolwentów prestiżowych uniwersytetów, który najpierw pojawił się i rozkwitł w Wielkiej Brytanii, a następnie przeniósł się do Stanów Zjednoczonych. Elita rośnie i promuje swoją elitę. Bryłki od ludzi? Nie rozśmieszaj mnie. Ani jeden Michaił Łomonosow nie przebije się przez tę ścianę okrągłej obrony. Ani jednego Koroleva ani Kurchatova. Ponieważ „edukacja ludzka” będzie kosztowna i niedostępna dla zwykłych ludzi. Obecnie nie jest to najtańsze, a nawet w ogóle.

A kto jest autorem tego oświadczenia? I to jest Dmitrij Pieskow, specjalny wysłannik Prezydenta Federacji Rosyjskiej ds. Rozwoju cyfrowego i technologicznego (nie mylić z Dmitrijem Siergiejewiczem Piekowem, sekretarzem prasowym prezydenta). A także Dmitrij Pieskow jest jednym z autorów projektu „Edukacja - 2030”. Autorzy projektu, jak powiedział Michalkow, byli nawet w stanie podzielić społeczeństwo na „przyjaciół” i „wrogów” swojego projektu. Pierwszy obejmuje duży biznes, w tym w dziedzinie rozrywki, medycyny, artykułów dziecięcych, progresywne (w rozumieniu autorów, oczywiście) uniwersytety, organizacje pozarządowe (są to dobrze znani odbiorcy dotacji ze źródeł zagranicznych), „świadomi” rodzice (najwyraźniej ci, którzy są dowolnymi Jestem gotów zaakceptować bzdury, aby być uważanym i postępowym, chcę przypomnieć tutaj sowiecką pedologię jako złą pamięć), pozauczelniani i młodzi naukowcy. A kto jest w obozie „wroga”? Religie zorganizowane, elity akademickie, kadra nauczycielska, konserwatywni rodzice.
I nie dzieje się tak dlatego, że wszyscy krytycy i krytykujący, którzy zaatakowali Michalkowa za jego poprzedni numer Besogon, tak ostrożnie unikają przemówień naszych liberałów kręgosłupa, przynajmniej jeśli chodzi o wykształcenie, które - jak zauważył Nikita Siergiejewicz - sprawiają, że pamiętasz (swobodnie lub mimowolnie) słynny plan Ost, który nigdy nie został zrealizowany przez Hitler Niemcy.
„Heinrich Himmler uważał, że dla ludzi zniewolonych umiejętność czytania jest zbędna”. Martin Bormann zgodził się z nim. Napisał: „Słowianie muszą dla nas pracować. W takim stopniu, w jakim ich nie potrzebujemy, mogą umrzeć. Edukacja jest niebezpieczna. Dla nich wystarczy policzyć do stu. W najlepszym przypadku edukacja, która przygotowuje dla nas przydatne kukiełki, jest dopuszczalna”. - To również pochodzi z nowego Besogonu. Jednak nie tylko z tego. Lalki, manipulacja ...
Prawdopodobnie zbieg okoliczności. Co jeśli nie?
Nawiasem mówiąc, Nikita Siergiejewicz nie mówi prawie nic, pyta, zadaje pytania. Więc ja też byłem zaskoczony tym pytaniem, chociaż nie jestem mistrzem.
Mogę sobie wyobrazić, jak zgrzytanie zębów spowoduje nowy Besogon. Słuchaj, nie pożałujesz. Powrócimy do rozmowy o tym problemie i poruszonych w nim tematach.