Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakon. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakon. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 16 października 2023

Śmierć Templariuszy

 







716 lat temu - w piątek, 13 października 1307 roku  - król Francji Filip IV Piękny przystąpił do rozprawienia się z bandą templarską, zwaną zakonem templariuszy.


Podobno dzień ten stał się zaczynem mitu o pechowym "piątku 13-ego" - czyżby, żeby ludzie "żałowali" rozgromienia zbójeckiej mafii?




pieczęć zakonu templariuszy - dwóch gejów dosiada jednego wierzchowca, 

a może to jeden, ale opętany człowiek - dlatego dwie postaci?








Mając na uwadze odkrycia ostatnich lat, opisane na tym blogu, można sądzić, że nie było to rozgromienie zakonu, tylko tzw. RESET.


Prawdopodobnie niemieccy zbóje (tj. zakonnicy) do spółki z Filipem Pięknym, pozbyli się swoich kamratów, przejmując znalezioną przez nich technologię oraz ostatecznie utajniając swoje istnienie - i istnienie tej technologii - na setki lat.




Flaga Templariuszy











Tak więc prawie na pewno struktury zakonne to protoplaści dzisiejszych tzw. służb specjalnych - tajnych organizacji stosujących każdą metodę, aby osiągać zamierzone cele - polityczne, gospodarcze i militarne..









Mając na uwadze potężne zmiany jakie obserwujemy na świecie od czasów zarazy (koronocoś 19) można sądzić, że przed nami 


koniec "tego" świata - koniec piekła na ziemi

albo

kolejny RESET


Niezależnie od tego, co się stanie - trzeba dbać o swój kraj, wspierać się nawzajem, trzymać się zasad.





I uważnie się wszystkiemu przyglądać, bo manipulacja może przyjść poprzez ludzi dobrych, ale może naiwnych, których skutecznie okłamano, a którym my będziemy ufać.

 





-----------




P.S.

Tekst antydatowany,  zaplanowany na 13 października






LVG B.I – Wikipedia, wolna encyklopedia

Fokker Dr.I – Wikipedia, wolna encyklopedia

Templariusze – Wikipedia, wolna encyklopedia

Filip IV Piękny – Wikipedia, wolna encyklopedia

Piątek trzynastego (przesąd) – Wikipedia, wolna encyklopedia


Samoloty na zdjęciach:

Fokker DR 1 - niemiecki samolot myśliwski z 1917 roku.

Fokker Dr. I - 3 płatowy

LVG B.I - niemiecki samolot rozpoznawczy z 1913 roku



czwartek, 2 lutego 2017

Rycerz, który sprzymierzył się z samym diabłem



Rycerz, który sprzymierzył się z samym diabłem

19 lut 15, 14:14 Waldemar Szczepankiewicz / Onet 
 
Jurand ze Spychowa, którego tragedią karmione są kolejne pokolenia uczniów, to "mały leszcz" i nieudacznik przy Bartoszu z Odolanowa. Ten wielkopolski rycerz uwięził dla okupu, a potem zhańbił, gości zakonnych. Po pięciuset latach, w maju, znów będzie mógł wziąć na nich odwet. 

 

Bartosz z Odolanowa, a właściwie Wezenborg, wielkopolski rycerz i możnowładca z XIV wieku nie pasowałby na bohatera Sienkiewiczowskiej powieści o Polakach miłujących wiejską sielankę, Danusie i wojny tylko sprawiedliwe. Nie pokrzepiłby serc, bo ten je rozcinał mieczem. Pewnie też na co dzień ów potomek rycerzy z Łużyc posługiwał się językiem niemieckim. Taki dziwny ten Polak.
- Bartosz pojawia się nagle na kartach historii jako bliski współpracownik Kazimierza Wielkiego. Wielokrotnie staje na sądach świadcząc przeciw Krzyżakom - opowiada Igor Alagierski, który ponad 10 lat poświęcił zbieraniu informacji o wielkopolskim rycerzu.

W 2004 roku wraz z grupką zapaleńców z Gostynia założył "Poczet imienia Bartosza Wezenborga". Na swojej zbroi pasjonat czasów średniowiecza nosi herb "Tur" i czarno-żółte barwy możnowładcy. Część historyków uznałoby to za błąd, bo ich zdaniem Bartosz z Odolanowa należał do rodu Nałęczów.
- To nieprawda. Przodkowie Bartosza pochodzili z Łużyc z Weissenburga. Przenieśli się na Śląsk, a następnie, w XIII w., trafili do Wielkopolski. Natomiast z pewnością Bartosz był w ścisłym sojuszu z Nałęczami, a czasem nawet ich przywódcą - tłumaczy Igor Algierski.

Tur polubił paprykę
W 1370 r. umiera Kazimierz Wielki. Władca chciał na tronie w Krakowie osadzić Kazimierza Słupskiego, ale do korony prawo miał też Ludwik Andegaweński, król Węgier. Nasi bracia od papryki byli wtedy u szczytu potęgi. Możnowładcy, w tym również Wezenborg, poparli króla Węgier. W dowód wdzięczności Bartosz zostaje starostą na bogatych Kujawach. Około 1372 r. otrzymuje dobra w postaci Gostynia i Odolanowa. Wkrótce to senne dziś miasteczko staje się świadkiem wydarzeń, które zmieniły tę część Europy.

Pojedynek z niedoszłym królem
Bartosz z Odolanowa szybko udowadnia Andegawenowi swoją skuteczność. W 1375 r. w kraju pojawia się Władysław Biały, nowy pretendent do tronu w Krakowie. Wezenborg razem z Sędziwojem z Szubina dopada księcia pod Gniewkowem. Roznoszą jego oddział, a sam Biały ratuje się ucieczką przez bagna. Zbiegł do Złotorii, przygranicznej warowni. Jej oblężenie ma krwawy przebieg. Władysław jednak zdaje sobie sprawę, że rycerstwo nie odejdzie spod murów. Dlatego poddaje się Bartoszowi. Wyjeżdżając z zamku, książę jeszcze raz spróbował szczęścia. Wyzwał Wezenborga na pojedynek.

"Oto książę ze swoją kopią przeciwko Bartoszowi, a Bartosz przeciwko księciu, rozpędziwszy konie, z wielką siłą rzucili się jeden na drugiego - i książę dostał od Bartosza w prawe ramię dosyć poważną ranę" - tak to uwiecznił w swojej kronice Janko Czarnkowa z rodu Nałęczów, który nie był tylko biernym obserwatorem dziejów.


Gości zakonnych uczy pokuty
Pod nieobecność króla Ludwika w kraju rządy przejmowała jego matka Elżbieta. W 1377 r. nieopacznie burzy kruchą równowagę rodów w Wielkopolsce. Na starostę w Poznaniu mianuje Domrata z Pierzchna, Grzymalitę. Nałęczowie są zaniepokojeni. Królowa matka odbiera też władzę na Kujawach Bartoszowi, bowiem nowy starosta obiecał zwiększyć dochód do skarbca z 800 do 2000 grzywien rocznie. Wezenberg znajduje więc nowe źródło dochodu. Ochoczo łupi karawany kupców z państwa krzyżackiego.
- Pojawienie się jego pocztu wywoływało błagalne modlitwy. Krzyżacy doskonale wiedzieli, że w starciu z bezkompromisowym Wezenborgiem nie mają szans na ucieczkę - opowiada Igor Alagierski.

Około 1380 r. z wieży swojego zamku Bartosz wypatrzył 59 rycerzy burgundzkich. Zmierzali do Malborka, aby wziąć udział w krzyżackich rejzach na Litwinów. Ci podróżni w żelaznych ubrankach byli objęci boskim i ziemskim szacunkiem. Tymczasem Wezenborg uwięził ich i zażądał za nich okupu - jak wieść niesie 27 tysięcy florenów. Dla porównania: za 1000 florenów Ludwik Węgierski odkupił od Władysław Białego księstwo Gniewkowskie. Niektórzy historycy, jak Stefan Kuczyński, twierdzą, że Malbork zapłacił.

- To była astronomiczna kwota. Za tyle można byłoby kupić całą Wielkopolskę! Myślę, że ze strony Bartosza z Odolanowa to była swego rodzaju prowokacja. W kronikach francuskich biją żale, że Bartosz zhańbił gości - dodaje założyciel pocztu Wezenborga.

Zgodnie z ówczesną normą społeczną, rycerze powinni przebywać w godnych dla swojego stanu warunkach. Tymczasem u Bartosza zamiast w biernatach, siedzieli zamknięci w wieży. Co gorsza, musieli sami robić sobie posiłki. Ich służba została wcielona do prac zamkowych.
- W końcu Bartosz uwolnił zakładników, ale… nakazał im udać się do Francji w workach pokutnych – kwituje Alagierski.

Po tym "incydencie" wielki władca Węgier i Polski zdenerwował się. Potrzebował Krzyżaków jako sojuszników. Nowym starostom rozkazał zebrać wojsko i uderzyć na Odolanów. Jednak wielka wyprawa utknęła pod Kaliszem. Możnowładcy doszli do porozumienia z Bartoszem. Miał sprzedać swoje dobra na rzecz Korony. Wieść o ugodzie nie ucieszyła króla Ludwika. Wkrótce na Odolanów rusza jeszcze potężniejsza armia, ale najpierw Ludwik zajął się sprawą sukcesji.



Berlin mógł być nasz
W tym czasie w Krakowie tamtejszy biskup Zawisza wyrósł na namiestnika kraju. Jan z Czarnkowa z oburzeniem pisze: "Zuchwale pisać się zaczął wikaryuszem królestwa"!
Jeśli wierzyć ówczesnym plotkom, pewnej nocy zakradł się do ładnej wieśniaczki, ale jej ojciec zepchnął biskupa z drabiny. Kronikarze zgodnie podają, że w noc po pogrzebie słudzy kościelni usłyszeli stukot końskich kopyt, a potem wrzaski czartów wołających: - Jedziemy na hops!, co w wolnym tłumaczeniu znaczy: - "Jedziemy na panienki"!

Kilka miesięcy po śmierci biskupa w 1382 r. panowie polscy w obecności króla złożyli przysięgę wierności Zygmuntowi, czyli mężowi jego córki, Marii Andegaweńskiej. Zięć podchodził z rodu Luksemburgów i był margrabią brandenburskim. Na początku września wojska dowodzone przez 14-letniego wówczas Zygmunta stanęły pod murami siedziby niepokornego możnowładcy z Wielkopolski. Oblężenie przerwano jednak po kilku dniach, bowiem Ludwik wyzionął ducha. Margrabia spieszył się więc na Węgry. Zawarł układ z Bartoszem. Wybrani sędziowie mają wycenić jego posiadłości i… wykupić. Po drodze, w Poznaniu, Luksemburczyk domaga się hołdu wierności od mieszczan i rodów z Wielkopolski. Ci jednak postawili warunek: Zygmunt wraz z małżonką nie mogą opuścić kraju. Trzeba też sunąć z poznańskiego starostwa Domrata Grzymalitę. Luksemburczyk nie spełnił żądań. No cóż, gdyby Zygmunt został w Krakowie może teraz Brandenburgia, czyli Berlin i okolice, byłyby województwem np. kopanickiem (nazwa od starej osady, obecnie dzielnicy stolicy Niemiec).


Najemnicy palą Wielkopolskę
Śmierć Andegawena otworzyła w Wielkopolsce puszkę Pandory. Grzymalici stanęli za Zygmuntem, Bartosz z Odolanowa poparł na tron Piasta, Siemowita IV, księcia mazowieckiego. Do Wezenborga przyłączyli się Nałęczowie po tym, gdy dowiedzieli się, że ich przeciwnik, Domrat Grzymalita, ściągał najemników: Sasów, Pomorzan i Kaszubów. Rozgorzały walki. Łuny nad Wielkopolską nie gasły przez niemal trzy lata. W lutym 1382 dochodzi do dwudniowej bitwy. Najpierw Nałęczowie wsparci przez Bartosza odnoszą zwycięstwo. Jednak, zamiast trzymać szyki obok oddziałów Wezenborga, ganiają po polach Grzymalitów. Wtedy do przeciwnika docierają posiłki i przegrywający biorą odwet. Bitwa nie zakończyła walk, a Bartosz z Odolanowa sprzymierzył się z samym Diabłem. Taką krwawą sławą cieszył się możnowładca z Wenecji na Pałukach.


Polowanie na Jadwigę
Małopolanie usiłują skłonić do rozejmu obie strony. W maju 1382 rycerstwo zgodnie domaga się od królowej wdowy, aby do Krakowa przyjechała jej córka Jadwiga i objęła tron polski. W wyznaczonym terminie jej przyjazdu do Krakowa dociera również arcybiskup Bodzenta. W orszaku Bartosz z Odolanowa prowadzi 500 kopijników. Tak liczny oddział budzi podejrzenia krakowian. Wkrótce okazuje się, że wśród przybyłych ukrywa się książę mazowiecki, Siemowit IV. Spiskowcy zamierzali porwać Jadwigę, a przez małżeństwo koronować Siemowita na króla. Podstęp się nie udał, a wkrótce Wezenborg zaskakuje wojska wielkopolskie pod Winną Górą. Jan z Czarnkowa donosi: - Tajemnie tam pośpieszył i wszystkich, których znalazł, zabrał do niewoli. Schwytał też wiele koni, broni, różnego sprzętu i nie utraciwszy żadnego ze swych ludzi.


Kronikarz rzuca mięsem
W odpowiedzi Zygmunt Luksemburczyk na czele oddziałów węgierskich i Małopolan wkracza na Mazowsze. Pustoszą kraj, a po odzyskaniu Żnina dla arcybiskupa Bodzenty wracają nad Dunaj żegnani przekleństwami Jana z Czarnkowa: "Wzbogaceni niemałym łupem wrócili cało - ku wielkiej hańbie Polaków - do domu. Niech padnie na wieczne czasy świerzb bydlęcy na tych, za których sprawą nieposkromione to plemię było wezwane na pomoc w celu rzekomej opieki".
Rycerstwo Królestwa Polskiego stawia królowej Elżbiecie ultimatum. Jeśli jej córka nie obejmie tronu Polski, zostanie powołany nowy władca. Królowa ulega, ale i Siemowit musi pożegnać się ze swoimi planami. Małopolanie wypatrzyli już męża dla Jadwigi – władcę Litwy.


Banita wybawia przyszłą żonę króla
Nowy król, Władysław Jagiełło, przywraca w Wielkopolsce spokój. Krwawego diabła weneckiego wtrącono do więzienia. Bartosz jednak zbiega na Śląsk. Do Krakowa dotarły pogłoski, że planuje zemstę i zbiera tam raubiterów, czyli rycerzy rozbójników. Wzbudziło to strach w stolicy. A może Władysław dostrzegł w nim sojusznika w walce z Krzyżakami i Zygmuntem? Wkrótce odżegnany od czci rycerz pojawia się przy boku króla.

- Podobno król wysłał do niego osobisty list - opowiada Igor Alagierski.
Niedawny banita otrzymuje najważniejszy urząd w Wielkopolsce, który przez lata dzierżyli Grzymalici. Wysyłany jest z poselstwem do Zakonu. Wezenborg wyrwał też z rąk porywacza przyszłą żonę Jagiełły - Elżbietę Granowską. Wiseł Czambora, rycerz z Dolnego Śląska porwał ją i siłą zaciągnął do ołtarza. W swojej kronice Długosz określił Wisła - Szlązakiem z Wissenburga. Brzmi to już znajomo… W 1392 r. Bartosz z Odolanowa, wtedy już wojewoda poznański, ujął Czambora i przetrzymywał w Przedczu. Nie wypuścił go nawet gdy pod zamek podszedł z wojskiem dawny kumpel Wezenborga, Siemowit. Książe chciał odbić Czambora.


Solidarność pod Malborkiem
W niecałe dwadzieścia pięć lat po koronacji, Władysław Jagiełło w jednej bitwie paraliżuje państwo zakonne Krzyżaków. Jak dokonania współczesnych wypadają przy czynach przodków? Bartosz Wezenborg nie doczekał bitwy pod Grunwaldem. Umiera około 1395. Jednak w maju tego roku jego herb może pojawić się w Malborku. Na International Mediewal Combat Federation zjedzie się elita "współczesnego" rycerstwa z całego świata. W tym najlepsi z Polskiej Ligi Walk Rycerskich. Jej członkiem jest też Igor Alagierski. Odgraża się. - Po raz pierwszy w Polsce odbędą się mistrzostwa świata walk rycerskich. Jak przejdę eliminację, to stanę w Malborku, a jakże, w barwach pana z Odolanowa!






Autor: Waldemar Szczepankiewicz 
 
 
http://ciekawe.onet.pl/historia/rycerz-ktory-sprzymierzyl-sie-z-samym-diablem,1,5666862,artykul.html

sobota, 12 listopada 2016

Krypta czaszek odsłoniła swoje tajemnice



11 listopada 2016, godz. 18:00 (97 opinii) autor: Katarzyna Moritz


Po sześciu latach poszukiwań w Bazylice św. Brygidy zobacz na mapie Gdańska odnaleziono wejście do krypty, w której spoczywały stosy ludzkich kości i czaszek. Miejsce to ma w przyszłości stać się budzącą refleksje atrakcją świątyni.




W Bazylice św. Brygidy, a dokładnie w Kaplicy Pokutnic prawdopodobnie z początków XIV wieku, położonej naprzeciwko głównego ołtarza, trwają obecnie prace remontowo-konserwatorskie. W październiku podjęto kolejną, i tym razem udaną próbę odnalezienia wejścia do krypty, która znajduje się pod kaplicą.

O tym, że znajduje się tam krypta wypełniona aż po strop ludzkimi szczątkami, wiadomo było już w 2010 roku. Do odkrycia doszło przez przypadek, podczas prac odkrywkowych przy średniowiecznej spiralnej klatce schodowej. Prowadziła ona na chór i dach kościoła. Gdy dotarto do fundamentów świątyni, ukazała się zasłonięta luka wentylacyjna, w której poluzowały się cegły. Wpuszczona do otworu kamera ukazała zapomnianą kryptę.

Memento Mori i żuchwa św. Brygidy

- Niestety nie udało nam się wówczas namierzyć wejścia do tej krypty. Przez kolejne lata prowadziliśmy prace izolacyjne i odwadniające wokół Kaplicy Pokutnic, podczas których też nie znaleźliśmy wejścia z zewnątrz. Ostatecznie postanowiliśmy zaryzykować i od wnętrza kościoła, przy wejściu do kaplicy, zrobiliśmy próbny wykop. Na początku października, po dwóch dniach prac, natknęliśmy się na średniowieczne schody, które prosto prowadziły do wnętrza krypty - wyjaśnia ks. Ludwik Kowalski, proboszcz Bazyliki św. Brygidy. - Nie mogliśmy tam od razu wejść, bo była tam masa kości, szczątków, które potem stopniowo wybieraliśmy z szacunkiem należnym zmarłym.

Krypta czaszek w Bazylice św. Brygidy czeka obecnie na prace konserwatorskie.

Wyjaśniła się też tajemnica, dlaczego poprzez kamerę nie można było dostrzec wejścia do krypty - była cała wypełniona kośćmi i czaszkami. Wstępnie szacuje się, że znajdowały się tam szczątki około 200 osób.

Gdy udało się już wejść do środka, na stropie ukazała się inskrypcja z czaszką i z dwoma krzyżującymi się piszczelami oraz napis w języku łacińskim "Memento Mori" [pamiętaj o śmierci - red.]. Wszystko wskazuje na to, że było to miejsce składowania szczątek i modlitwy nad osobami zmarłymi.

- Krypta została na nowo odkryta i chcemy ją udostępnić. Prawdopodobnie w tym miejscu przez jakiś czas było ciało św. Brygidy, kiedy przewożono je w trumnie w drodze do Rzymu. Planujemy przenieść do krypty relikwie św. Brygidy, czyli żuchwę oplecioną srebrnymi różami w srebrnym relikwiarzu wysadzanym bursztynem i rubinami. Chcemy również umieścić ponownie na ścianach znalezione tam szczątki ludzkie, żeby przypominały nam o naszej chwilowej na Ziemi egzystencji, wzywały do przemyśleń czy poprawy życia - podkreśla ks. Ludwik Kowalski.
Najpierw badania antropologiczne kości dawnych gdańszczan

Kości są obecnie spakowane do plastikowych worków i spoczywają w innym pomieszczeniu. Będą przekazane do badań antropologicznych, dzięki którym mamy się dowiedzieć, z jakiego okresu pochodzą, jaką ówcześni ludzie stosowali dietę, jak długo żyli, kiedy umarli, skąd pochodzą, na co chorowali, czy może byli ofiarami jakiejś epidemii. Badania mają być przeprowadzone w przyszłym roku, a krypta ma być otwarta dla zwiedzających już czerwcu.

- Wszystkie dane dotyczące tego skąd się wzięły tam kości, z jakiego okresu pochodzą, będziemy znali po przeprowadzeniu badań. Nie tylko antropologicznych, ale też konserwatorskich i architektonicznych w obiekcie. Badania antropologiczne są skomplikowane i długotrwałe, niewykluczone że będą trwały cały przyszły rok - podkreśla Maciej Szczepkowski, konserwator z Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. - Obecnie możemy jedynie stwierdzić, że nie są to pochówki pierwotne, a jest to coś w rodzaju ossuarium, czyli miejsca gdzie złożono zlikwidowane albo zniszczone pochówki, w celu zabezpieczenia tych szczątków przed zniszczeniem. Zrobiono to prawdopodobnie po wojnie w czasie odbudowy kościoła, ale obecnie to są jedynie domysły.
Źródło i objawienia przy Kaplicy Pokutnic

Kaplica Pokutnic, pod którą jest krypta, od dłuższego czasu przechodzi prace konserwatorskie. Najpierw były to prace izolacyjne związane z jej odwodnieniem. Obecnie odkryta krypta jest porządkowana, dezynfekowana, a do końca roku zostaną w niej przeprowadzone prace konserwatorskie oraz takie, które umożliwią jej zwiedzanie czyli montaż wentylacji, oświetlenia i bezpiecznego wejścia.

- Najważniejsze przy tym znalezisku jest to, że mamy kolejny element układanki z historii tego niezwykłego miejsca. Podejrzewam dlaczego klasztor brygidek został zlokalizowany właśnie tu. Sama Kaplica Pokutnic i forma tego zgromadzenia jest dość ciekawa, bo to nie był zakon, tylko stowarzyszenie zakonne upadłych kobiet, które postanowiły zmazać swój grzech. Tam w pobliżu znajdowało się źródełko, studnia, przy której objawiała się prawdopodobnie Matka Boska i dochodziło do ozdrowień. Było to więc potężne miejsce kultu w średniowieczu. Uważam, że warto o tym wspomnieć w jakiejś formie prezentacji w tej kaplicy, bo mówi o wadze tego miejsca - podkreśla Szczepkowski.
Brygidki, jak podaje Gednaopedia, to Zakon Najświętszego Zbawiciela, założony w 1346 w Vadstenie (Szwecja) przez św. Brygidę Birgersdotte (tzw. Szwedzką). W Gdańsku przedstawicielki zakonu pojawiły się w roku 1392. Zgodę papieża na założenie klasztoru (trzeciego w Europie, po Vadstenie i Florencji) otrzymały w 1394, a w roku 1396 przejęły szpital, kaplicę i będący w budowie klasztor Pokutnic. Klasztor zlokalizowany był na północ od kościoła św. Brygidy i nosił nazwę Marienbrunn (Matki Bożej przy Studni). W roku 1397 poświęcono klasztorny kościół św. Brygidy. Członkinie konwentu żeńskiego w znacznej części rekrutowały się spośród córek mieszczan gdańskich, a po reformacji głównie z mieszczaństwa katolickiej Warmii.

Brygidki zajmowały się m.in. prowadzeniem szkoły dla dziewcząt, z której korzystały przede wszystkim przedstawicielki gdańskiego patrycjatu. W XVII wieku prowadzono przytułek w dawnym budynku pokutnic. Klasztor słynął z wyrobu znakomitych ornatów. W roku 1920 zakon wygasł całkowicie, także na innych obszarach Polski. W roku 1998, z inicjatywy ks. Henryka Jankowskiego, otworzono dom zakonny brygidek z nowej, tzw. ekumenicznej gałęzi tego zakonu, wykorzystując do tego celu odrestaurowany Dwór II w Oliwie przy ul. Polanki 124.

Film z 2011 roku tuż po odnalezieniu krypty.


Wyjaśniła się też tajemnica, dlaczego poprzez kamerę nie można było dostrzec wejścia do krypty - była cała wypełniona kośćmi i czaszkami. Wstępnie szacuje się, że znajdowały się tam szczątki około 200 osób.

Gdy udało się już wejść do środka, na stropie ukazała się inskrypcja z czaszką i z dwoma krzyżującymi się piszczelami oraz napis w języku łacińskim "Memento Mori" [pamiętaj o śmierci - red.]. Wszystko wskazuje na to, że było to miejsce składowania szczątek i modlitwy nad osobami zmarłymi.

- Krypta została na nowo odkryta i chcemy ją udostępnić. Prawdopodobnie w tym miejscu przez jakiś czas było ciało św. Brygidy, kiedy przewożono je w trumnie w drodze do Rzymu. Planujemy przenieść do krypty relikwie św. Brygidy, czyli żuchwę oplecioną srebrnymi różami w srebrnym relikwiarzu wysadzanym bursztynem i rubinami. Chcemy również umieścić ponownie na ścianach znalezione tam szczątki ludzkie, żeby przypominały nam o naszej chwilowej na Ziemi egzystencji, wzywały do przemyśleń czy poprawy życia - podkreśla ks. Ludwik Kowalski.
Najpierw badania antropologiczne kości dawnych gdańszczan

Kości są obecnie spakowane do plastikowych worków i spoczywają w innym pomieszczeniu. Będą przekazane do badań antropologicznych, dzięki którym mamy się dowiedzieć, z jakiego okresu pochodzą, jaką ówcześni ludzie stosowali dietę, jak długo żyli, kiedy umarli, skąd pochodzą, na co chorowali, czy może byli ofiarami jakiejś epidemii. Badania mają być przeprowadzone w przyszłym roku, a krypta ma być otwarta dla zwiedzających już czerwcu.

- Wszystkie dane dotyczące tego skąd się wzięły tam kości, z jakiego okresu pochodzą, będziemy znali po przeprowadzeniu badań. Nie tylko antropologicznych, ale też konserwatorskich i architektonicznych w obiekcie. Badania antropologiczne są skomplikowane i długotrwałe, niewykluczone że będą trwały cały przyszły rok - podkreśla Maciej Szczepkowski, konserwator z Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. - Obecnie możemy jedynie stwierdzić, że nie są to pochówki pierwotne, a jest to coś w rodzaju ossuarium, czyli miejsca gdzie złożono zlikwidowane albo zniszczone pochówki, w celu zabezpieczenia tych szczątków przed zniszczeniem. Zrobiono to prawdopodobnie po wojnie w czasie odbudowy kościoła, ale obecnie to są jedynie domysły.
Źródło i objawienia przy Kaplicy Pokutnic

Kaplica Pokutnic, pod którą jest krypta, od dłuższego czasu przechodzi prace konserwatorskie. Najpierw były to prace izolacyjne związane z jej odwodnieniem. Obecnie odkryta krypta jest porządkowana, dezynfekowana, a do końca roku zostaną w niej przeprowadzone prace konserwatorskie oraz takie, które umożliwią jej zwiedzanie czyli montaż wentylacji, oświetlenia i bezpiecznego wejścia.

- Najważniejsze przy tym znalezisku jest to, że mamy kolejny element układanki z historii tego niezwykłego miejsca. Podejrzewam dlaczego klasztor brygidek został zlokalizowany właśnie tu. Sama Kaplica Pokutnic i forma tego zgromadzenia jest dość ciekawa, bo to nie był zakon, tylko stowarzyszenie zakonne upadłych kobiet, które postanowiły zmazać swój grzech. Tam w pobliżu znajdowało się źródełko, studnia, przy której objawiała się prawdopodobnie Matka Boska i dochodziło do ozdrowień. Było to więc potężne miejsce kultu w średniowieczu. Uważam, że warto o tym wspomnieć w jakiejś formie prezentacji w tej kaplicy, bo mówi o wadze tego miejsca - podkreśla Szczepkowski.
Brygidki, jak podaje Gednaopedia, to Zakon Najświętszego Zbawiciela, założony w 1346 w Vadstenie (Szwecja) przez św. Brygidę Birgersdotte (tzw. Szwedzką). W Gdańsku przedstawicielki zakonu pojawiły się w roku 1392. Zgodę papieża na założenie klasztoru (trzeciego w Europie, po Vadstenie i Florencji) otrzymały w 1394, a w roku 1396 przejęły szpital, kaplicę i będący w budowie klasztor Pokutnic. Klasztor zlokalizowany był na północ od kościoła św. Brygidy i nosił nazwę Marienbrunn (Matki Bożej przy Studni). W roku 1397 poświęcono klasztorny kościół św. Brygidy. Członkinie konwentu żeńskiego w znacznej części rekrutowały się spośród córek mieszczan gdańskich, a po reformacji głównie z mieszczaństwa katolickiej Warmii.

Brygidki zajmowały się m.in. prowadzeniem szkoły dla dziewcząt, z której korzystały przede wszystkim przedstawicielki gdańskiego patrycjatu. W XVII wieku prowadzono przytułek w dawnym budynku pokutnic. Klasztor słynął z wyrobu znakomitych ornatów. W roku 1920 zakon wygasł całkowicie, także na innych obszarach Polski. W roku 1998, z inicjatywy ks. Henryka Jankowskiego, otworzono dom zakonny brygidek z nowej, tzw. ekumenicznej gałęzi tego zakonu, wykorzystując do tego celu odrestaurowany Dwór II w Oliwie przy ul. Polanki 124

Czytaj więcej na:
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Krypta-czaszek-odslonila-swoje-tajemnice-n107310.html#tri