Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą monarchia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą monarchia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 grudnia 2022

Król Jan Kazimierz



Piękne słowa Marka Jurka o polskim królu...




przedruk




Marek Jurek: 
Król Jan Kazimierz jest wielkim bohaterem naszych dziejów narodowych



DoRzeczy.pl:


16 grudnia 1672 r. zmarł król Jan Kazimierz. W 350. rocznicę śmierci władcy, odbędą się wyjątkowe uroczystości. Dlaczego ten władca był tak ważny dla Polski?

Marek Jurek: Uroczystości będą skromne i społeczne, ale całe szczęście, że się odbędą. Pamięć o każdym monarsze jest ważna. Naród jest winien cześć każdemu ze swoich królów, wyjąwszy władców, którzy sprzeniewierzyli się swej przysiędze. A tak, jak Korona jako instytucja konkretyzuje istnienie państwa, tak dynastia zawsze reprezentuje naród. Kolejni władcy reprezentują kolejne pokolenia, są ich personifikacją. Dlatego mówimy o epoce zygmuntowskiej, czy o epoce Wazów. Ale w przypadku Jana Kazimierza sprawa jest jeszcze bardziej szczególna.

Dlaczego szczególna?

Ponieważ jest wielkim bohaterem naszych dziejów narodowych. Jest jednym z trzech władców, którzy potrafili iść na wygnanie, by potem skutecznie przywrócić państwu suwerenność, jak wcześniej Kazimierz Odnowiciel i Władysław Łokietek. Polska za panowania Jana Kazimierza znalazła się w sytuacji skrajnie dramatycznej, a on potrafił zachować jej potęgę. Jako żołnierz odniósł zwyciężył pod Beresteczkiem, jednej z największych bitew tamtych czasów, osłaniając Polskę od wschodu. Potem zresztą poprzez unię hadziacką chciał doprowadzić do pojednania Polski z rodzącą się Ukrainą. W czasie Potopu potrafił ocalić suwerenność Rzeczypospolitej, choć trzeba przyznać, że nie sam. Gdyby nie miał za żonę Ludwiki Marii i gdyby nie jej determinacja, pewnie sam tak wiele by nie dokonał. Odegrał wielką rolę w duchowej historii Polski. Składając Śluby Lwowskie, uznał w Matce Bożej królową Polski. Złożył też obietnicę poprawy doli ludu, której już niestety nie wypełnił, ale zobowiązanie pozostało w pamięci narodu. Polska miała wówczas szansę stać się państwem wszechstanowym na wzór narodów zachodnioeuropejskich jak Francja czy Anglia. Niestety, nie poszła tą drogą. Podjął też próbę reformy politycznej państwa, zapewnienia mu ciągłości władzy, poprzez wybór następcy tronu vivente rege, jeszcze za życia króla.

Musiał przeprowadzić takie zmiany?

Był świadom, że na nim kończy się dynastia. Był synem Zygmunta III, więc i ostatnim bezpośrednim potomkiem Jagiellonów na tronie. Przecież jego ojciec, Zygmunt III, został po śmierci Batorego wybrany na króla w wielkim stopniu dlatego, że był siostrzeńcem Zygmunta Augusta. Zygmunt August dał swym państwom unię lubelską przed śmiercią. Jan Kazimierz chciał im zapewnić ciągłość tronu, jako namiastkę (a może zapowiedź) ciągłości dynastycznej. Jest więc prekursorem tego, co najlepsze, w Konstytucji Majowej.

Wiele się mówił o tym, że Jan Kazimierz był dobrym politykiem i potrafił przewidzieć wiele rzeczy.

Był wręcz prorokiem. Dwukrotnie na Sejmie ostrzegał, że Polsce grożą rozbiory i unicestwienie państwa jeżeli nie zabezpieczymy suwerenności poprzez wzmocnienie władzy monarszej i uporządkowanie parlamentaryzmu. Przyszłe rozbiory opisał bardzo precyzyjnie. A przecież Polska wtedy ciągle pozostawała mocarstwem.

Czyli dla pana osobiście jest to monarcha wyjątkowy?

Osobiście widzę w nim antytezę Stanisława Augusta, człowieka, który oddał wrogu koronę, którą mu Bóg i naród powierzył, a którą mógł zachować, choćby na wygnaniu czy w więzieniu. Jan Kazimierz też abdykował, ale władzę oddał narodowi, którego suwerenność i wolność wcześniej, również na wygnaniu, obronił. Przypomina więc, że jeżeli naród ma upostaciowaną suwerenność – zasada suwerenności jest w stanie przetrwać nawet najazdy, okupację, nielegalną władzę czy upadek ducha publicznego. Jak w latach II wojny światowej. Jan Kazimierz wiedział, że godność, którą reprezentuje, nie tylko reprezentuje całość Rzeczypospolitej, ale że w sytuacjach wyjątkowych, gdy naród traci wszystko, w osobie władcy może swą suwerenność zachować.







https://dorzeczy.pl/opinie/381784/jurek-krol-jan-kazimierz-jest-wielkim-bohaterem-naszych-dziejow-narodowych.html





sobota, 12 listopada 2016

Cesarz niemiecki oraz cesarz Austrii ogłosili powstanie Królestwa Polskiego




Grzegorz Kucharczyk

Stulecie Królestwa Polskiego

Data publikacji: 2016-11-05 05:00
Data aktualizacji: 2016-11-08 07:48:00
Stulecie Królestwa Polskiego


Czy zapomniany dziś akt z 5 listopada 1916 roku – a więc zapowiedź utworzenia państwa polskiego – był istotnym faktem politycznym, czy dowodem na całkowicie instrumentalne potraktowanie Polaków przez Rzeszę?

Sto lat temu, 5 listopada 1916 roku cesarz niemiecki Wilhelm II oraz cesarz Austrii i król Węgier Franciszek Józef I ogłosili powstanie Królestwa Polskiego. Jego przyszłe granice nie zostały nawet w przybliżeniu zakreślone. Nie wiadomo było również kto miałby zostać władcą restytuowanego państwa polskiego. Wiadomo było natomiast, że przyszłe państwo polskie miało pozostawać w „ścisłym sojuszu” z mocarstwami centralnymi. W tym przypadku „sojusz” należy rozumieć jako podporządkowanie. Akt Dwóch Cesarzy wspominał o czymś jeszcze. Berlin i Wiedeń zapowiadały utworzenie „polskiej siły zbrojnej” (polnische Wehrmacht), która rzecz jasna miała również działać w ramach „ścisłego sojuszu” z armiami państw centralnych.

Ta ostatnia kwestia była zresztą czynnikiem, który w decydujący sposób wpłynął na sfery rządowe nad Sprewą i nad Dunajem, by podjąć sprawę polską W momencie, w którym publikowano Akt Dwóch Cesarzy dominująca pozycja Niemiec w sojuszu mocarstw centralnych nie pozostawiała żadnych złudzeń, co do tego, kto będzie wyznaczał ramy i egzekwował „ścisły sojusz”, o którym wspominano w dokumencie sygnowanym przez Wilhelma II i Franciszka Józefa. Ale tak naprawdę właściwymi sygnatariuszami byli feldmarszałek Hindenburg i generał Ludendorff, stojący na czele niemieckiego naczelnego dowództwa armii (OHL). „Straszliwi Dioskurowie” od dłuższego czasu naciskali na polityków w Berlinie, by znaleźli rozwiązania, które umożliwiłyby uzupełnienie strat ludzkich ponoszonych przez armię niemiecką w morderczych bitwach na froncie zachodnim. W 1916 roku, krótko przed publikacją Aktu Dwóch Cesarzy zakończyła się wyniszczająca „bitwa materiałowa” pod Verdun. Potrzeba nowego mięsa armatniego była więc tym pilniejsza. Lukę w szeregach armii Kaisera miał wypełnić polski Wehrmacht będący w „ścisłym sojuszu”.

Niemieckie plany „organizowania” Wschodu

Należy zauważyć, że Niemcy przystępując w sierpniu 1914 roku do Wielkiej Wojny nie miały żadnej wizji polityki wobec ziem polskich i Polaków. W odniesieniu do ziem zaboru pruskiego obowiązywał twardy kurs wyznaczany kolejnymi prawami wyjątkowymi uchwalanymi nad Sprewą w ostatnich latach pokoju (na czele z ustawą o przymusowym wywłaszczaniu polskiej własności z 1908 roku). Militarne zwycięstwa na froncie wschodnim, zwłaszcza zaś sukces ofensywy wiosenno-letniej z 1915 roku, która przesunęła front nad Dźwinę i Wołyń, oznaczał, że pod panowaniem mocarstw centralnych znalazła się znakomita większość ziem dawnej Rzeczypospolitej. Gdy armia niemiecka weszła w sierpniu 1915 roku do opuszczonej przez Rosjan Warszawy jasnym się stało, że Berlin już nie mógł dłużej milczeć w sprawie polskiej.

Obserwacja procesu decyzyjnego niemieckich elit politycznych w latach 1914-1916 w odniesieniu do kwestii polskiej nasuwa myśl o chaosie. Krzyżują się bowiem koncepcje, wedle których zajęta przez wojska niemieckie Kongresówka powinna być po odpowiednich „korektach terytorialnych” na korzyść Rzeszy potraktowana jako punkt przetargowy w rokowaniach z Rosją o separatystyczny pokój. Pojawiają się również pomysły stworzenia „pasa granicznego”, czyli anektowania przez Niemcy zachodnich oraz północnych obszarów Kongresówki przy jednoczesnym masowym wysiedleniu Polaków ze wschodnich krańców zaboru pruskiego i zasiedlania tych obszarów kolonistami niemieckimi (pomysł forsowany, także po 5 listopada 1916 roku przez Ludendorffa).

Najbardziej kompleksowy plan podejścia do kwestii polskiej przedstawił w 1915 roku niemiecki polityk (i pastor) oraz pisarz polityczny Friedrich Naumann w swojej głośnej książce „Mitteleuropa”. Na jej kartach kreślił on wizję dalszego zacieśnienia sojuszu Niemiec i Austro-Węgier we wszystkich dziedzinach (także gospodarczej), co w praktyce oznaczało plan stworzenia niemieckiej dominacji w Europie Środkowej (Mitteleuropie), której granice wyznaczały baseny Adriatyku, Morza Czarnego i Bałtyku. Po zajęciu przez Niemcy Warszawy w sierpniu 1915 roku Naumann rozszerzył tą koncepcję o postulat utworzenia polskiego państwa buforowego (Pufferstaat), które nie tylko miało być politycznie i wojskowo zdominowane przez Berlin, ale również na jego obszarze miał dominować „niemiecki typ gospodarczy”.

Naumann, który po 1915 roku odwiedzał okupowane przez państwa centralne ziemie zaboru rosyjskiego, domagał się od rządu niemieckiego zaprzestania prowadzenia wobec Polaków w zaborze pruskim polityki germanizacyjnej jako zupełnie nieskutecznej i zamykającej perspektywę jakiegokolwiek porozumienia z Polakami. Plan „Mitteleuropy” nie polegał bowiem na wynaradawianiu tylko na dominacji. Polacy mieli mieć swobodę posługiwania się własnym językiem, ba, mieli mieć nawet własne państwo. Jednak dominować miał niemiecki typ – polityczny, wojskowy i gospodarczy.

Gorącym orędownikiem takiej polityki był urzędujący od sierpnia 1915 roku w Warszawie generalny gubernator Hans Hartwig von Beseler. Jako szef niemieckiej administracji okupacyjnej nad Wisłą (Austriacy mieli własnego generała – gubernatora w Lublinie) dbał przede wszystkim o zabezpieczenie interesów niemieckich, czuwając na przykład nad systemem rabunkowej gospodarki w zakresie aprowizacji. Z drugiej strony wykonywał wobec Polaków życzliwe gesty. Jedne, tak jak decyzja o ponownym otwarciu polskiego uniwersytetu w Warszawie (1915), miały bardzo realne znaczenie, drugie, jak zezwolenie w 1916 roku na wielką manifestację w stolicy z okazji 125-lecia uchwalenia konstytucji 3 Maja, były natury symbolicznej. No, ale u nas symbole niekiedy mają większe znaczenie niż bardziej realne zdobycze.

Ile wart był Akt Dwóch Cesarzy?

Dwa lata, które minęły od ogłoszenia Aktu Dwóch Cesarzy do upadku państw centralnych jesienią 1918 roku, przyniosły aż nadto dowodów na to, że w sojuszu Berlina i Wiednia to ten pierwszy jest stroną coraz bardziej dominującą oraz na to, że sprawa ogłoszonego 5 listopada 1916 roku królestwa polskiego jest przez Rzeszę traktowana całkowicie instrumentalnie. Jak pokazał pokój brzeski z Ukrainą w lutym 1918 roku, Niemcy oraz coraz słabsze Austro-Węgry, gdy trzeba było, nie wahały się handlować polskimi ziemiami na rzecz stworzonej przez siebie, marionetkowej Ukrainy (sprawa Chełmszczyzny).

Z drugiej strony należy pamiętać o tym, że akt z 5 listopada 1916 roku był pierwszą deklaracją mocarstw biorących udział w pierwszej wojnie światowej, w której padła zapowiedź utworzenia państwa polskiego. To był istotny fakt polityczny, który doceniali również przeciwnicy jakiejkolwiek współpracy z państwami centralnymi. Taką ocenę Aktu Dwóch Cesarzy prezentował Roman Dmowski, stojący na czele Komitetu Narodowego Polskiego, który choć oficjalnie protestował przeciw decyzji Niemiec i Austro-Węgier traktując ją jako niedopuszczalną przez międzynarodowe konwencje próbę wybierania rekruta na obszarach okupowanych, to w gronie swoich najbliższych współpracowników wyrażał nadzieję, że decyzja Berlina i Wiednia zdopinguje do jaśniejszych deklaracji w sprawie polskiej również mocarstwa Ententy.

Nie sposób wreszcie nie zauważyć, że powoływane pod auspicjami Niemiec i Austro-Węgier instytucje przyszłego Królestwa Polskiego – Tymczasowa Rada Stanu i Rada Regencyjna – miały swoją konkretną i bardzo pozytywną rolę w budowaniu zrębów polskiej administracji w Kongresówce, bez której nie byłoby możliwe tak sprawne budowanie państwowości polskiej od jesieni 1918 roku.

„Ostatni monarcha starej szkoły”

Kilkanaście dni po ogłoszeniu Królestwa Polskiego, 21 listopada 1916 roku, po 68 latach panowania, zmarł cesarz Austrii i król Węgier Franciszek Józef. Słusznie wskazuje się, że jego pogrzeb, który odbył się w Wiedniu 30 listopada 1916 roku był również rekwiem dla ck monarchii, a nawet monarchii (katolickiej) w ogóle. W krypcie kapucynów składano wówczas doczesne szczątki władcy, który był niejako ucieleśnieniem losów Austrii w „długim” dziewiętnastym wieku. Franciszek Józef obejmował rządy, gdy trwała jeszcze Wiosna Ludów, panował w Wiedniu, gdy monarchia Habsburgów utraciła swoje posiadłości we Włoszech (wojna z Piemontem i Francją w 1859 roku), a na rzecz Hohenzollernów definitywnie utraciła dominującą pozycję w Niemczech (wojna z Prusami w 1866 roku). A jednak mimo tych klęsk przetrwała. Niemała w tym zasługa Franciszka Józefa, który sumiennie i z godnością wykonywał swoje cesarskie i królewskie metier. Opatrzność nie szczędziła mu w ciągu jego długiego życia osobistych dramatów. Stary cesarz przeżył swoją żonę, cesarzową Sissy zamordowaną przez włoskiego anarchistę, swojego brata, cesarza Meksyku Maksymiliana rozstrzelanego przez rewolucjonistów oraz swojego jedynego syna, arcyksięcia Rudolfa, który zginął samobójczą śmiercią w dość tajemniczych okolicznościach. Na wieść o zamachu w Sarajewie z 28 czerwca 1914 roku, w którym zginął kolejny jego następca tronu (arcyksiążę Franciszek Ferdynand) stary cesarz z goryczą zauważył: „Nic mi nie zostało oszczędzone”.

A jednak. Opatrzność pozwoliła mu nie doczekać końca cesarsko-królewskiej monarchii, która upadła niespełna dwa lata po śmierci „ostatniego monarchy ze starej szkoły”.


Grzegorz Kucharczyk

Read more: http://www.pch24.pl/stulecie-krolestwa-polskiego,47104,i.html#ixzz4PnpicKau



sobota, 21 września 2013

W zeszłym roku zmarł prawowity (?) władca Anglii






Ręce do góry intruzie!


Jak donoszą media

"Uzbrojony w broń palną dwuosobowy patrol policji wylegitymował 53-letniego księcia Yorku Andrzeja na terenie Pałacu Buckingham. Funkcjonariusze wzięli księcia za intruza, kazali mu podnieść ręce do góry i położyć się na ziemi.
Według relacji "Sunday Express" dwóch funkcjonariuszy Scotland Yardu wzięło księcia Andrzeja, młodszego brata księcia Walii Karola, za intruza, ale nie użyto wobec niego siły i nie grożono mu bronią.
Mocno zirytowany takim potraktowaniem Andrzej ostro zbeształ policjantów."

Oj, a może ci panowie WIEDZIELI CO ROBIĄ  ????

Przypominam swój stary tekst z zeszłego roku:

Zmarł prawowity (?) władca Anglii – kpiny mainstreamu

 Jak informują nas onety....:
"W wieku 69 lat zmarł w Australii farmer Mike Abney-Hastings. Szkocki historyk sądzi, że był on prawomocnym następcą tronu Anglii i wywodził się z panującej w Anglii we wczesnym średniowieczu dynastii Plantagenetów.
 O tym, że wywodzi się z królewskiego rodu Plantagenetów Abney-Hastings dowiedział się w 2004 r., gdy telewizja Channel 4 poinformowała go o badaniach genealogicznych przeprowadzonych przez historyka z Glasgow, Michaela Jonesa.
Michale Jones, sięgając po specjalistyczne publikacje o arystokratycznych rodach, prześledził "krew" Plantagenetów przez wszystkie pokolenia aż do Mike'a Abney-Hastingsa. Ten początkowo nie dowierzał odkryciom historyka, ale z czasem nabrał przekonania, że są prawdziwe i że istotnie może sobie rościć prawo do tronu, zajmowanego obecnie przez Windsorów.
 Jednak do odzyskania pałaców i klejnotów nie było mu spieszno.

Nie miał komandosów zdolnych dokonać desantu na zamek w Windosorze.

Był katolikiem, absolwentem prywatnej szkoły prowadzonej przez benedyktynów, a katolicy zgodnie z brytyjskim prawem są wykluczeni z zasiadania na brytyjskim tronie. W dodatku z przekonań był republikaninem.

Arystokratyczne tytuły odziedziczył po nim najstarszy syn urodzony w 1974 r. Simon Abney-Hastings jest jednak na razie zbyt zajęty, by myśleć o pretensjach do tronu."
  
Istotnie – władcy Wielkiej Brytani wywodzą się z niemiec.





Wiktoria Hanowerska z rodu  Welfów, właściwie: Aleksandryna Wiktoriakrólowa Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii przez 63 lata (od 20 czerwca 1837). Od 1 stycznia 1877 r. także cesarzowa Indii.


Jej krewni i potomkowie zasiadali na tronach Grecji, Jugosławii, Rosji, Rumunii i Niemiec, a obecnie panują w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Norwegii, Belgii, Danii i Hiszpanii.



WelfowieD'Este – dwie dynastie panujące we Włoszech i Niemczech, ściśle ze sobą spokrewnione. Pierwsza pochodzenia niemieckiego (Welfowie starsi) rządziła pod nazwą Welfów w krajach niemieckich oraz w Burgundii. Wygasła w połowie XI wieku.
Druga dynastia jest pochodzenia włoskiego. Pod przejętą od poprzedniej, wygasłej dynastii, nazwą Welfów (Welfowie młodsi - potomkowie margrabiego Azzo II d'Este i jego pierwszej żony Kunegundy z Welfów) panowała w: Bawarii, Saksonii, potem Brunszwiku i Lüneburgu, a następnie Hanowerze oraz Wielkiej Brytanii (pod nazwą dynastii hanowerskiej). Przedstawiciele tego rodu trzykrotnie nosili tytuł cesarski:




http://wiadomosci.onet.pl/swiat/w-australii-zmarl-domniemany-prawowity-krol-anglii,1,5182924,wiadomosc.html
http://wyszperane.nowyekran.net/post/67799,otwieram-dyskusje-co-robic#comment_539516

 http://argo.neon24.pl/post/67859,uderz-w-stol