Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niemcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niemcy. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 kwietnia 2024

Kosowo, a Niemcy





przedruk
tłumaczenie automatyczne




Analiza: 

Kosowo, miejsce testowania narodu serbskiego i prawo międzynarodowe...

Uznanie przez Grecję będzie nożem wbitym w serce Cypru





Napisał PANAGIOTIS PAVLOS

Poważny rozdźwięk w stosunkach grecko-serbskich spowodował pierwszy krok w kierunku uznania Kosowa za niepodległe państwo przez Ateny - twierdzą serbskie źródła dyplomatyczne.


Odniesienia te pojawiły się w następstwie pozytywnego raportu wyjaśniającego Dory Bakoyannis dla Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy opowiadającego się za przystąpieniem Kosowa do tego Zgromadzenia oraz bezprecedensowej w historii stosunków dyplomatycznych między Grecją a Serbią ostrej i gniewnej reakcji prezydenta Serbii Aleksandara Vučicia w publicznym wystąpieniu w piątek 29 marca 2024 r.


Przypominamy, że dzień wcześniej, 28 marca, Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy przyjęło w Paryżu propozycję swojej posłanki i posłanki do parlamentu greckiego, specjalnej sprawozdawczyni, pani Bakoyannis, co wywołało oburzenie serbskiego prezydenta i serbskiego rządu, ponieważ propozycja ta ułatwia europejski kurs Kosowa, omijając podstawowe warunki wstępne. Z jednej strony pani Bakoyannis zapewniała o tym we wszystkich kierunkach i sprzymierzała się z nią aż do dwóch tygodni przed swoją ostateczną propozycją, podczas gdy nielegalne państwo musiało spełnić przeciwko czystkom etnicznym serbskiej ludności Kosowa uciskanej przez Prisztinę.


Aby zrozumieć, co pozytywny raport Bakoyannisa oznacza dla Serbii, wystarczy wskazać Kosowu i jego serbskiej ludności następujące fakty, które wyraźnie pokazują główny cel władz kosowskich Albańczyków, którym jest nic innego jak czystki etniczne Serbów w Kosowie.Według raportu Patriarchatu Serbskiego w 2022 r. doszło do licznych ataków na kościoły, domy i inne mienie rdzennych Serbów z Kosowa i Metochii przez kosowskich Albańczyków, podczas gdy terrorystyczne ataki zbrojne na poszczególnych Serbów, w tym dzieci, są ciągłe, wraz z nielegalnym wykupem ziemi należącej do Serbów w celu wywarcia na nich dodatkowej presji i ostatecznie zmuszenia ich do zostania uchodźcami.

Jak wskazał 15 marca 2024 r. z Pecu w Kosowie zastępca sekretarza stanu USA Gabriel Escobar, ludność serbska w Kosowie cierpi z powodu wydanego przez władze Prisztiny zakazu wypłacania wynagrodzeń w serbskich dinarach, wypłacania emerytur i ogólnie wszelkiego rodzaju napływu środków finansowych pochodzących z Serbii w oparciu o prognozy międzynarodowe, co skutkuje ich gospodarczym uduszeniem, To bardzo utrudnia mu codzienne życie i popycha do emigracji.

Władze kosowskich Albańczyków rozszerzały i rozszerzały procedury mające na celu zmianę i reinterpretację istniejącego w państwie kosowskim ustawodawstwa, które do tej pory zawierało korzystne i inkrustowane gwarancje ochrony własności i praw ekonomicznych serbskich klasztorów prawosławnych, które do niedawna pozwalały na ich samoistną egzystencję. Najwyżsi urzędnicy kosowskich Albańczyków zaprzeczają nazwie Serbskiej Cerkwi Prawosławnej i kwestionują wszystkie powyższe gwarancje.


Pomimo dwóch porozumień podpisanych przez Prisztinę pod auspicjami Unii Europejskiej w Brukseli w 2013 i 2015 roku, rząd pseudopaństwa nadal nie przestrzega postanowień Związku Serbskich Gmin Kosowa, w której to kwestii, niestety, jak zobaczymy poniżej, pani Bakoyannis udzieliła pełnego poparcia kosowskiemu premierowi w swoim sprawozdaniu. który, przypomnę, ponownie wyraził swoją odmowę zaledwie jednego (!) dnia (19.03.2024) przed wstępną i najwyraźniej pozytywną propozycją Bakoyannisa (20.03.2024).

Jakiekolwiek jednostronnie ogłoszone uznanie niepodległości Kosowa przez Prisztinę byłoby, bezpośrednio lub pośrednio, de facto lub de iure, w bezpośredniej sprzeczności z prawem międzynarodowym i Kartą Narodów Zjednoczonych.

Proces uznania niepodległości Kosowa nie ma poparcia zarówno ze strony Rady Bezpieczeństwa ONZ, jak i większości państw członkowskich, a także pięciu państw członkowskich UE (Hiszpanii, Słowacji, Rumunii, Grecji, Cypru).

Uznanie Kosowa doprowadziłoby do nasilenia przymusowej emigracji narodu serbskiego i jeszcze bardziej zagroziłoby i tak już zachwianemu pokojowemu współistnieniu ludności Kosowa jako całości, ale przede wszystkim oznaczałoby wzmocnienie bezpośredniego zagrożenia dla egzystencji ludności serbskiej w jej rodzinach.


Wydaje się, że nagła zmiana stanowiska pani Bakoyannis i opróżnienie Serbii przez nią samą, a co za tym idzie, przez rząd grecki, nastąpiło z winy niemieckiej.

Warto zauważyć, że Stany Zjednoczone, za pośrednictwem swojego specjalnego wysłannika ds. Bałkanów Zachodnich, zastępcy sekretarza stanu Gabriela Escobara, wielokrotnie wyrażały nie tylko zastrzeżenia, ale także zastrzeżenia wobec brutalnego zachowania Prisztiny wobec około 90 000 kosowskich Serbów, z których ostatni pozostali w domach swoich przodków po pogromie dokonanym przez kosowskich Albańczyków w ciągu ostatnich 25 lat lata.

Pogrom, który do tej pory doprowadził do przymusowego wysiedlenia prawie 250 000 Serbów z Kosowa i Metochii oraz pozbawienia praw podstawowych pozostałych Serbów mieszkających w regionie.

Kluczowym powodem stanowiska USA jest przekonanie, że w obliczu wyborów kosowskiego nacjonalistycznego premiera Kurtiego przyjęcie Kosowa do Rady Europy wzmocniłoby go w sposób, którego nie chcą sojusznicy, gdyż rząd w Prisztinie demonstrował dotychczas całkowity brak współpracy z nimi. Charakterystyczna dla tego jest wypowiedź Escobara z Brukseli (12 marca 2024 r.), że "Kosowo nie słucha amerykańskiej oferty partnerstwa, aby kontynuować i przyspieszać integrację europejską".


Pokazuje to, że przystąpienie Kosowa do Rady Europy nie powinno być traktowane jako coś oczywistego, ponieważ pod presją amerykańską niektóre państwa członkowskie UE mogą domagać się tego, co pani Bakoyannis pominęła w swojej własnej propozycji. Oznacza to spełnienie przez Prisztinę dwóch z trzech głównych warunków przystąpienia państwa do Rady, a mianowicie:


a) utworzenie Związku Serbskich Gmin na obszarach, na których ludność serbska ma bezwzględną większość, oraz

b) zaprzestanie i uchylenie ustawy o wywłaszczeniu ziemi serbskiej


Jeśli chodzi o trzeci warunek, czyli zwrot majątku wszystkich serbskich klasztorów prawosławnych w Kosowie, pani Bakoyannis, z powodów, które zna tylko ona - i zgodnie z jego oświadczeniem prezydent Serbii - zna, zadowoliła się ograniczonym częściowym spełnieniem, a mianowicie obietnicą premiera Kurtiego dotyczącą zwrotu 24 hektarów ziemi należącej do jednego klasztoru. Visoki Decani, jak wspomniano powyżej, w południowo-zachodnim Kosowie.

Z drugiej strony jasne jest, że spełnienie wszystkich powyższych warunków jest mało prawdopodobne w warunkach obecnego kierownictwa politycznego w Prisztinie, z tego samego powodu, który do tej pory nie był możliwy. Czyli, jak wskazują źródła dyplomatyczne, Kurti nigdy nie zgodzi się na ich realizację, ponieważ nie chce i obawia się, że w ten sposób straci znaczące poparcie, jakie otrzymuje od swojego zradykalizowanego elektoratu. Jest więc oczywiste, że to do Stanów Zjednoczonych i Niemiec należy wywieranie nacisku na Kosowo, aby się podporządkowało.

Stany Zjednoczone dostarczyły próbki pism za pośrednictwem pana Escobara, który podczas niedawnej wizyty w Kosowie (15.03.2024), klasztorze Visoki Dečani i mieście Peč jednoznacznie wyraził poparcie USA dla serbskich klasztorów w Kosowie i Metochii oraz Serbskiej Cerkwi Prawosławnej jako całości, a także słuszne żądanie zwrotu ich majątku, na który wkroczyła Prisztina. z drugiej strony, do Serbów w Kosowie, którzy wielokrotnie cierpią z powodu pozbawiania ich podstawowych praw człowieka, co jest niewyobrażalne dla podstawowej praworządności, jak zauważyliśmy powyżej.

Niemcy jednak, sądząc chociażby po wypowiedziach Michalisa Ignatiu, a w szczególności po stanowisku posłów do Bundestagu, członków Zgromadzenia Parlamentarnego, a także szefa Komisji Spraw Zagranicznych niemieckiego Bundestagu, wydają się szczególnie poirytowane zaangażowaniem USA i zdecydowaną postawą w obronie praw serbskiego narodu kosowskiego i Serbskiej Cerkwi Prawosławnej.

W tym celu przypominamy, że Kosowo i Metochia są historycznym zalążkiem serbskiego prawosławia, serbską górą Athos, można powiedzieć, na której kosowscy separatyści systematycznie dopuszczają się przemocy od 1999 roku, a zwłaszcza w ciągu ostatnich 20 lat, dokonując poważnych katastrof i zasadniczo dążąc do unicestwienia tego cennego historycznego, kulturowego i religijnego serbskiego dziedzictwa prawosławnego Bałkanów Środkowych.

Co więcej, widoczna jest nie tylko historycznie wroga postawa Niemiec wobec Serbii, zakorzeniona od połowy XX wieku, jeśli nie wcześniej, ale także troska Niemiec i być może innych państw o przyspieszenie procesu integracji europejskiej Kosowa zarówno w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich w USA, jak i poważnej możliwości (re)elekcji Trumpa. Wybory, które mają doprowadzić do podziału de iure Kosowa ze względu na jego skład etniczny, co ma się ostatecznie wydarzyć w przypadku Ukrainy.


Jak powiedział nam serbski rząd i źródła dyplomatyczne, Serbia ma nadzieję, że Ateny nie uznają "Kosowa": taki rozwój sytuacji byłby katastrofalny, ponieważ Grecja straciłaby ważną rolę, jaką ma odgrywać na Bałkanach i poddałaby wszystko wpływom tureckim.


W związku z tym odnosimy się do tego, co czarnogórski minister spraw zagranicznych Filip Ivanović powiedział Hellas Journal o roli Grecji na Bałkanach w ekskluzywnym wywiadzie, którego udzielił nam podczas swojej pierwszej oficjalnej wizyty w Atenach na początku marca.

Przystąpienie Kosowa do Rady Europy, choć nie jest bez znaczenia, nie jest jednak porównywalne pod względem znaczenia z jakimkolwiek dwustronnym uznaniem tego nielegalnego państwa przez Grecję.

Bardzo istotnym elementem w tej kwestii jest oczywiście fakt, że uznanie Kosowa bardzo zaszkodziłoby greckim interesom na Bałkanach, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę nie tylko wpływ Turcji na te kraje, ale także fakt, że Albańczycy, którzy dążą do czystki etnicznej Serbów, są historycznie i kulturowo bliżsi Turkom.

Z serbskiego punktu widzenia uznanie Kosowa jest oczywiście niemożliwe, ponieważ co najmniej 80% Serbów sprzeciwia się takiej możliwości, nawet jeśli Serbia przystąpi do Unii Europejskiej.

Oczywiste jest, że ostateczne uregulowanie statusu Kosowa nie zostanie osiągnięte, dopóki Serbski Kościół Prawosławny i Serbskie Wspólnoty Prawosławne w regionie nie będą w pełni chronione i nie będą miały zagwarantowanych wszystkich swoich praw, a także jeśli nie zostaną spełnione dwa podstawowe warunki, które - mimo że pani poseł Bakoyannis porzuciła poprzez opróżnienie Serbii wraz z jej końcowym pozytywnym sprawozdaniem, nadal jest wspierany przez USA (utworzenie Związku Gmin Serbskich, co uzgodniono w Brukseli w 2013 r., oraz specjalna ochrona Serbskiej Cerkwi Prawosławnej).

Jeżeli Kosowo nie będzie gotowe zaakceptować tych warunków w ramach dialogu brukselskiego, istnieje ryzyko, że dialog ten zostanie zamrożony na długi czas, co będzie miało bardzo negatywne konsekwencje.

Serbskie źródła rządowe podkreślają, że presja ze strony Niemiec może być bardzo silna, ale nie oznacza to, że Grecja nie powinna stawiać na pierwszym miejscu własnych interesów.


Charakterystyczne było wskazanie, że "Kosowo jest państwową mafią, w której nie ma rządów prawa, prawa i porządku, i w której prawosławna tradycja chrześcijańska jest zdehierarchizowana i zbezczeszczona.

To najbardziej nieudany projekt globalnego Zachodu"


W rzeczywistości dobitnie podkreślają, że:

"Jest zatem jasne, że stanowisko Grecji wobec samozwańczej niepodległości Kosowa nie powinno ulec zmianie. Przyjaźń i tradycja, które głęboko łączą naród grecki i serbski, mają szczególne znaczenie dla teraźniejszości i przyszłości Bałkanów, z tego dodatkowego powodu, że formacja państwowa Kosowa jest bezpośrednim przedstawicielem Turcji. Jego uznanie, nawet przed jakimkolwiek porozumieniem między Belgradem a Prisztiną, nie leżałoby w interesie Grecji i narodu greckiego, a zwłaszcza mieszkańców Cypru, którzy ucierpieli z powodu brutalnej inwazji Turcji, gwałtów i zniszczenia ich cennego dziedzictwa.

W tym kontekście znamienna jest wypowiedź byłego szefa serbskich służb wywiadowczych, Aleksandara Vulina, po raporcie Bakoyannisa:

Kiedy Austro-Węgry poprosiły greckiego premiera z czasów wojny, aby odmówił gościny resztkom serbskiej armii, Wenizelos odpowiedział, że Grecja jest "zbyt małym krajem na tak wielką hańbę". Rekomendując tzw. Kosowo do przystąpienia do Rady Europy, Dora Bakoyannis pokazała, że Grecja stała się wielkim krajem zdolnym do wielkiej hańby. Ludność Turcji cieszy się, terytorium zwane Kosowem przygotowuje się do włączenia - wraz z ustanowieniem Grecji - do państw. Niech północny Cypr będzie przygotowany..."

Przypadek Kosowa stanowi chirurgiczne zastosowanie wyrafinowanego modelu kwestionowania historycznych praw historycznych ludów i narodów historycznych, takich jak naród serbski, ale także grecki w przypadku Cypru, oraz zbliżająca się ewentualna "kosowizacja" Tracji, Morza Egejskiego i Macedonii.




całość tutaj:


Analiza: Kosowo, miejsce testowania narodu serbskiego i prawo międzynarodowe... Uznanie Grecji będzie nożem wbitym w serce Cypru | Hellasjournal.com






piątek, 29 marca 2024

Ukruina 2 (Niemcuina)









Sytuacja na Ukrainie jest na granicy możliwości.




Pomimo tego elity ukraińskie zachowują się tak, jakby mało ich to obchodziło, a w każdym razie - "nie ma tragedii..."


Wiedzieli, że nie mają dość zasobów, by z nimi wygrać...




Skoro nie chodzi im o wygranie wojny z Rosją, to o co im chodzi??




Może chodzi o wygranie z Polską??




Tusk od grudnia niszczy państwo.

Prowadzi nas na skraj załamania, choć wojny z ruskimi nie prowadzimy..




Kryzys konstytucyjny, ingerencja UE, bo wiecie... "praworządność"... a może ostatecznie rozciągnięcie UE - NATO na Ukrainę w formie połączenia z Polską, gdzie Polska formalnie odbierze to, co utraciła w czasie ostatniej - niezakończonej wojny...




Kryzys plus przepchanie przez UE projektu utworzenia jednolitego państwa UE... w wyniku którego staniemy się województwem UE i nic nie będziemy mieli do gadania.




Jeżeli oni wiedzą, że tu grasuje Werwolf.... to może zamierzają razem z Niemcami rządzić Unią Polsko - Ukraińską, wypychając patriotów z rządu...





I wtedy Niemcy powiedzą: myśmy wciąż nie podpisali traktatu pokojowego... więc podpiszmy go teraz - uwzględniając, że państwo niemieckie ma granice z roku 1937...




Może o to chodzi??







Jak już kiedyś mówiłem, ktoś będzie połowiony.




Z powodu przegranej wojny, połowiona będzie Ukraina.




Sądzę, że pomimo naszej trudnej sytuacji - my nie.




Rosja także nie podpisała traktatów pokojowych z Niemcami.

Jeśli sami sobie nie poradzimy, to może Rosja zrobi to za nas??

Powinna, tym bardziej, że wyszły na jaw niemieckie spiski ....




To Niemcy zostaną zlikwidowane przez Rosję w odwecie za napaść i oczywiście - niedotrzymanie warunków umowy.


Tak powinno być...








Obszary Niemiec, gdzie Polacy stanowią największą mniejszość










Nie dla wojny z Rosją.



Ale wygrajmy wojnę z Niemcami,


po 85 latach wygrajmy w końcu wojnę z Niemcami






Prawym Okiem: Ukruina (skrajna ruina) (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Jesteśmy w stanie wojny (z Niemcami) (maciejsynak.blogspot.com)


(2) Facebook


Wspólne posiedzenie rządów Polski i Ukrainy. Przełomu nie było - GazetaPrawna.pl




czwartek, 29 lutego 2024

Podżegacze

 

Na 10 wyników zapytania :

Niemcy przygotowały scenariusz konfliktu Rosja-NATO – Bild


wszyscy użyli frazy:

"przygotowuje się na możliwość ataku ..."  lub podobnej



oprócz niemieckiego Onetu, który w tytule napisał, że 

"Niemiecki rząd przygotował plan potencjalnej wojny z ...."















niedziela, 25 lutego 2024

Prezydent Salwadoru




Według policji krajowej do 11 stycznia 2024 r., czyli 655 dni po ogłoszeniu stanu wyjątkowego, aresztowano ponad 75 100 domniemanych członków gangów, których Bukele i policja określają mianem "terrorystów".





Prezydent Salwadoru:

na podstawie angielskiej wikipedii





Nayib Armando Bukele Ortez (ur . 24 lipca 1981 w Salwadorze) – salwadorski polityk i biznesmen, 43. prezydent Salwadoru od 1 czerwca 2019. 



Bukele pełnił funkcję burmistrza Nuevo Cuscatlán przez trzy lata od 2012 do 2015 roku, a następnie przez trzy lata pełnił funkcję burmistrza San Salvador, stolicy kraju, od 2015 do 2018 roku. 


Po wygraniu obu wyborów burmistrza jako członek FMLN, Bukele został wydalony z partii w 2017 roku. W 2018 roku założył własną partię polityczną: Nuevas Ideas. Starał się wygrać wybory prezydenckie w Salwadorze w 2019 r. z centrolewicową Demokratyczną Zmianą; Gdy Najwyższy Sąd Wyborczy (TSE) rozwiązał Demokratyczną Zmianę, Bukele wystartował z centroprawicowym Wielkim Sojuszem na rzecz Jedności Narodowej (GANA). Wygrał wybory, zdobywając 53% głosów.



Liczba morderstw spadła o 50% w pierwszym roku urzędowania Bukele, co przypisywał rozmieszczeniu tysięcy policjantów i żołnierzy w twierdzach gangów oraz zwiększeniu bezpieczeństwa w więzieniach; jego rząd został oskarżony o potajemne negocjacje z Marą Salvatruchą (MS-13) w celu zmniejszenia liczby morderstw. 


Po tym, jak ponad 80 osób zostało zabitych przez przestępców w ciągu jednego weekendu w marcu 2022 r., rząd Bukele aresztował ponad 75 000 osób z domniemanymi powiązaniami z gangami w ramach ogólnokrajowych represji.  Wojna Bukele z gangami została uznana za skutecznie je paraliżującą, co spowodowało prawie 60% spadek liczby zabójstw w 2022 roku. Kampania doprowadziła do tego, że od 2023 r. kraj ten ma najwyższy wskaźnik uwięzienia na świecie i wzbudziła oskarżenia o łamanie praw człowieka przez siły bezpieczeństwa Salwadoru. 

Wskaźnik zabójstw spadł o 70% w 2023 r. do 2,4/100 000, co jest rekordowo niskim wynikiem poniżej prawie każdego innego kraju w Ameryce Łacińskiej. 


Bukele przez całą swoją kadencję utrzymywał rekordowo wysokie poparcie wśród Salwadorczyków na poziomie około 90%.  Oskarżano go o to, że czasami rządzi w sposób autorytarny. 


W lutym 2020 roku Bukele wysłał żołnierzy do Zgromadzenia Ustawodawczego, aby wymusić uchwalenie ustawy, która sfinansowałaby dodatkowe zakupy sprzętu dla policji i sił zbrojnych. 

W maju 2021 r. doprowadził do zwolnienia prokuratora generalnego i pięciu sędziów Sądu Najwyższego Salwadoru, co Departament Stanu i Organizacja Państw Amerykańskich (OPA) potępiły jako regres demokracji. 

Po zatwierdzeniu Bitcoina jako prawnego środka płatniczego we wrześniu 2021 r. doszło do protestów przeciwko rządowi Bukele.

Jego zapowiedź, że będzie kandydował w wyborach powszechnych w Salwadorze w 2024 r., doprowadziła do krytyki ze strony ekspertów prawa konstytucyjnego i organizacji, że natychmiastowa reelekcja prezydencka narusza konstytucję kraju.

1 grudnia 2023 r. Bukele i jego wiceprezydent Ulloa zostali zawieszeni w prawach i obowiązków, aby skupić się na kampanii reelekcyjnej, a Claudia Rodríguez de Guevara przejęła uprawnienia i obowiązki Bukele jako p.o. prezydenta. Bukele wygrał reelekcję 4 lutego 2024 r., zdobywając 84,65 proc. głosów.



---------

Jego najsłynniejszym rezultatem było obniżenie wskaźnika zabójstw w Salwadorze z 38/100 000, kiedy został wybrany w 2019 r., do 2,4/100 000 pod koniec ubiegłego roku. 




20 czerwca 2019 r. Bukele ogłosił swój "Plan Kontroli Terytorialnej", który zwiększy działania policji w niektórych obszarach kraju w celu zwalczania wysokich wskaźników przestępczości i gangów w kraju. 

Zarówno Narodowa Policja Cywilna, jak i Siły Zbrojne Salwadoru (FAES) zostałyby również wyposażone w lepszą broń palną, amunicję i kamizelki w ramach Planu Kontroli Terytorialnej. W wyniku jego Planu Kontroli Terytorialnej wskaźnik zabójstw w Salwadorze spadł z 52 zabójstw na 100 000 osób w 2018 r., najwyższego wówczas na świecie, do 36 zabójstw na 100 000 osób w 2019 r.


W 2020 r. wskaźnik zabójstw spadł do 19,7 zabójstw na 100 000 osób, a do 2021 r. ponownie spadł do 17,6 zabójstw na 100 000 osób. 

InSight Crime określił wskaźnik zabójstw w 2021 r. jako "niewyobrażalny", ponieważ zaledwie sześć lat wcześniej, w 2015 r., wskaźnik zabójstw wynosił 103 zabójstwa na 100 000 osób.

W styczniu 2023 r. minister obrony René Merino Monroy ogłosił, że rząd zarejestrował 496 zabójstw w 2022 r., co stanowi spadek o 56,8 proc. w porównaniu z 1 147 zabójstwami w 2021 r. Spadek liczby zabójstw przypisał represjom gangów. 

Jednak jego historia bezpieczeństwa publicznego musi zostać zakwalifikowana. Jego administracja zmodyfikowała publikację danych dotyczących zabójstw, aby wykluczyć ciała znalezione w tajnych masowych grobach. Liczba osób zaginionych, która stale rośnie od 2018 r., przewyższa liczbę zabójstw, co sugeruje, że faktyczny spadek liczby morderstw może być mniejszy niż ten wskazany w oficjalnych danych. Z drugiej strony, Salwador doświadczał bardzo gwałtownego spadku przestępczości jeszcze przed dojściem do władzy Nayiba Bukele, a wskaźnik zabójstw na 100 000 mieszkańców spadł ze 103 w 2015 r. do 52 w 2018 r., zanim przejął władzę w czerwcu 2019 r.



We wrześniu 2020 r. portal El Faro oskarżył Bukele o potajemne negocjowanie umowy z Mara Salvatrucha (MS-13), najpotężniejszym gangiem w kraju, która przewidywała przyznanie przez rząd gangowi bardziej elastycznych warunków więziennych dla jego członków i inne obietnice, w zamian za zobowiązanie gangu do zmniejszenia liczby morderstw w kraju i wsparcia partii politycznej Bukele podczas zbliżających się wyborów w 2021 r. podobny do rozejmu gangów sformułowanego przez prezydenta Mauricio Funesa w latach 2012-2014 z MS-13 i 18th Street Gang (Barrio 18). 

Bukele zaprzeczył zarzutom i podzielił się zdjęciami więzień z kwietnia, które pokazywały członków gangu przetrzymywanych w ciasnych warunkach. Następnie Bukele wszczął śledztwo w sprawie El Faro w związku z podejrzeniami o pranie brudnych pieniędzy.

8 grudnia 2021 r. Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych oskarżył Bukele o potajemne negocjacje z Marą Salvatruchą i gangiem 18th Street w celu obniżenia liczby morderstw w kraju. Departament nałożył sankcje na Ozyrisa Lunę Mezę, wiceministra sprawiedliwości i bezpieczeństwa publicznego, oraz Carlosa Marroquína Chicę, przewodniczącego Jednostki Odbudowy Tkanki Społecznej, zarzucając im wielokrotne negocjacje z gangami. Bukele odrzucił oskarżenia, stwierdzając, że Stany Zjednoczone dążą do "absolutnego podporządkowania" Salwadoru zamiast współpracy.


2022–23 Rozprawienie się z gangami


26 marca 2022 r. w Salwadorze odnotowano 62 morderstwa popełnione w ciągu jednego dnia, co było najbardziej krwawym dniem w historii Salwadoru w ciągu 30 lat od zakończenia wojny domowej.

Większość morderstw została popełniona przez MS-13 i 18th Street Gang. Następnego dnia Zgromadzenie Ustawodawcze przegłosowało uchwalenie artykułu 29 konstytucji Salwadoru, ogłaszającego 30-dniowy stan wyjątkowy, zwany "Régimen de Excepción" ("Stan Wyjątkowy"), który zawiesił niektóre konstytucyjne swobody obywatelskie i zmobilizował wojsko do dzielnic kontrolowanych przez gangi przestępcze w kraju.


Według policji krajowej do 11 stycznia 2024 r., czyli 655 dni po ogłoszeniu stanu wyjątkowego, aresztowano ponad 75 100 domniemanych członków gangów, których Bukele i policja określają mianem "terrorystów".



W przemówieniu do 1450 nowo wyszkolonych żołnierzy Bukele zagroził, że nie pozwoli uwięzionym członkom gangu jeść, jeśli członkowie gangu poza więzieniem nadal będą popełniać przestępstwa. 

W tym samym przemówieniu Bukele skrytykował społeczność międzynarodową, w szczególności organizacje pozarządowe zajmujące się prawami człowieka, za to, że "nic nie powiedziały, kiedy ci zbrodniarze zabili dziesiątki salwadorskich mężczyzn i kobiet, ale zwrócili na siebie uwagę, gdy zaczęliśmy ich aresztować, mówiąc, że naruszamy ich prawa", dodając, że organizacje pozarządowe są "przeciwko prawom człowieka".


Stwierdził również, że organizacje pozarządowe "potrzebują, abyśmy [Salwador] nadal mieli problemy, aby mogli nadal zarabiać swoje tłuste pensje". Bukele ostrzegł również salwadorskich rodziców, aby trzymali swoje dzieci z dala od angażowania się w gangi, ponieważ doprowadziłoby to do "więzienia lub śmierci".

23 kwietnia 2022 r. Bukele wyraził chęć przedłużenia stanu wyjątkowego o kolejne 30 dni, stwierdzając, że spotkał się z Radą Ministrów, aby złożyć petycję do Zgromadzenia Ustawodawczego o głosowanie za takim przedłużeniem. 

Następnego dnia 67 z 84 deputowanych Zgromadzenia Ustawodawczego głosowało za przedłużeniem stanu wyjątkowego o kolejne 30 dni. W sumie Zgromadzenie Ustawodawcze siedemnaście razy przedłużało stan wyjątkowy o 30 dni. 

Według sondażu przeprowadzonego przez CIESCA pod koniec maja 2022 r. 90,13 proc. Salwadorczyków aprobowało stan wyjątkowy i środki podjęte przez rząd przeciwko gangom, podczas gdy tylko 7,10 proc. nie aprobowało.

Liz Throssell, rzeczniczka Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (OHCHR), nazwała działania policji i wojska "niepotrzebnym i nadmiernym użyciem siły". Na początku maja 2022 r. organizacja Human Rights Watch stwierdziła, że istnieje "coraz więcej dowodów" i "wiarygodnych zarzutów", że władze Salwadoru dopuszczają się naruszeń praw człowieka, takich jak arbitralne aresztowania, wymuszone zaginięcia i zgony w areszcie policyjnym przez cały okres obowiązywania stanu wyjątkowego.

Na początku czerwca 2022 r. Amnesty International stwierdziła, że rząd dopuścił się "masowych naruszeń praw człowieka", w tym tortur, wobec osób uwięzionych i stwierdziła, że 2 procent populacji kraju zostało uwięzionych, a w areszcie zmarło 18 osób. 

Grupy, które opowiadają się za wolnością prasy, były "zaalarmowane", gdy Zgromadzenie Ustawodawcze zezwoliło na kary więzienia od 10 do 15 lat dla mediów, które rozpowszechniają wiadomości od gangów.




28 czerwca 2022 r. trzech policjantów Krajowej Policji Cywilnej zostało zabitych przez członków gangu MS-13 w strzelaninie w Santa Ana. Bukele opisał strzelaninę jako "zasadzkę" na policję, a trzech zabitych oficerów nazwał bohaterami. Na konferencji prasowej Bukele przysiągł zintensyfikować represje wobec gangów, stwierdzając:

 "To, co nadchodzi [członków gangu] jest znacznie większe i drogo zapłacą za odebranie życia tym trzem [policjantom]". W odpowiedzi na zagraniczną krytykę dotyczącą represji, Bukele stwierdził: "Niech narzekają, ile chcą [...] Będziemy bronić naszych ludzi i zapewnimy, że życie tych agentów nie pójdzie na marne". 

Podobnie 13 lipca 2022 r. 10 członków gangu zaatakowało grupę żołnierzy w Nueva Concepción, z których jeden został śmiertelnie ranny i zmarł w szpitalu wojskowym. Bukele również opisał incydent jako "zasadzkę" i nakazał wywieszenie flagi narodowej do połowy masztu na trzy dni.

W lipcu 2022 roku Bukele ogłosił budowę nowego więzienia, które będzie w stanie pomieścić 40 000 więźniów, co czyni je jednym z największych więzień na świecie. 

Więzienie, znane jako Terrorism Confinement Center (CECOT) i zlokalizowane w Tecoluca, zostało otwarte 31 stycznia 2023 r. Bukele wraz ze swoim Gabinetem Bezpieczeństwa podarował więzieniu cele karne, fabryki na warsztaty, kontrolę dostępu ze skanerem całego ciała i skanerem paczek. Więzienie jest obsługiwane przez 250 policjantów, 600 żołnierzy i zajmuje 410 akrów ziemi.



3 listopada 2022 r. wiceminister sprawiedliwości Osiris Luna Meza ogłosił, że rząd rozpocznie niszczenie nagrobków należących do członków gangów, aby nie stały się "sanktuariami", stwierdzając, że "terroryści nie będą już w stanie »gloryfikować« pamięci zmarłych przestępców".

Pomimo zniszczenia nagrobków, rząd oświadczył, że ciała pozostaną nienaruszone i nie zostaną naruszone. 


Bukele porównał usuwanie nagrobków członków gangów do denazyfikacji w okupowanych przez aliantów Niemczech, stwierdzając, że polityka rządu jest wymierzona tylko w nagrobki, które wspominają o przynależności do gangu i porównując to do usuwania i zakazywania swastyk w Niemczech po II wojnie światowej.

Politycy w całej Ameryce Łacińskiej – w krajach takich jak Chile, Kolumbia, Kostaryka, Gwatemala, Honduras, Ekwador i Peru – wdrożyli lub wezwali do wdrożenia polityki bezpieczeństwa podobnej do tej, którą wdrożył Bukele.







"porównał usuwanie nagrobków członków gangów do denazyfikacji w okupowanych przez aliantów Niemczech"





Skąd my to znamy??


Ja nie potrzebuję tłumaczenia, dlaczego Polacy po wojnie likwidowali poniemieckie cmentarze, usuwali nagrobki, jest to dla mnie jasne i zrozumiałe.

To była właśnie forma denazyfikacji, to była reakcja na bestialskie mordy jakich Niemcy dopuścili się w Polsce w czasie wojny.

Ale na proniemieckich forach typu Wolne Forum Gdańsk albo na "cmentarnych" fanpejdżach na fb, roi się od "oburzonych"co wyzywają i plują na powojenne pokolenia Polaków, a użalają się nad niemieckimi porzuconymi pochówkami.


Dzisiaj cała plejada samozwańczych naprawiaczy porządkuje i odtwarza poniemieckie cmentarze - można by zapytać - dlaczego wyręczacie Niemców ? Dlaczego sami Niemcy nie dbają o te zachowane pochówki?? Dlaczego tu nie przyjeżdżają i nie grabią liści, dlaczego nie zapalają zniczy?

Prawdopodobna odpowiedź na te pytania już została zapisana na tym blogu...








"Mieszkańcy Salwadoru się obudzili i ty też możesz". Bukele krzyczał do prawicowego tłumu na spotkaniu CPAC w USA 22 lutego 2024 r. Zauważając, że przestępczość i zażywanie narkotyków rosną na ulicach amerykańskich miast, wezwał konserwatystów do "powstania i odzyskania kraju".



Ty też możesz się obudzić.


Szukaj prawdy w faktach, a nie w mediach.

sobota, 24 lutego 2024

RFN - NRD - A nie mówiłem? (23)

 




pierwsza jaskółka...  nomen omen - z twittera...




Rosja przygotowuje się do rozwiązania kluczowego traktatu z Niemcami, który od 35 lat stał się podstawą pokoju w Europie.

Powód: użycie niemieckiej broni przeciwko Federacji Rosyjskiej jako legalnemu spadkobiercy ZSRR z naruszeniem Traktatu.

Dokument „O ostatecznym rozwiązaniu dotyczącym Niemiec”. Podpisano 12 września 1990 r. w Moskwie. Weszła w życie w marcu 1991 r.

Znana jako „dwa plus cztery”: NRD i Republika Federalna Niemiec plus ZSRR, Francja, Wielka Brytania i USA.

Kluczowe postanowienia Artykułu 2 – Zjednoczone Niemcy nigdy nie użyją broni, którą posiadają.

Kluczowe postanowienia artyku
łu 3 – Odmowa produkcji, posiadania i usuwania broni nuklearnej, biologicznej i chemicznej.

Kluczowe postanowienia artykułu 5 - Na terytorium byłej NRD, skąd zostaną wycofane wojska radzieckie, będą stacjonować wyłącznie siły niemieckie, nie będą tam stacjonować obce siły i broń nuklearna










twitter.com





fragment mojego posta z 

27 lutego 2022



....



Warto się jednak zatrzymać na tym, i zastanowić, dlaczego władze Rosji tak długo i cierpliwie czekały, aż Rosja zostanie okrążona przez NATO.

z polskiej wiki:


Konferencja dwa plus cztery – zorganizowana w 1990 roku seria spotkań przedstawicieli dwóch państw niemieckich oraz czterech mocarstw koalicji antyhitlerowskiej, dotyczących zjednoczenia Niemiec podzielonych po II wojnie światowej. W spotkaniach tych udział brali: Niemiecka Republika DemokratycznaRepublika Federalna NiemiecFrancjaStany ZjednoczoneWielka Brytania i Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. 12 września 1990 roku w Moskwie kraje te podpisały Traktat o ostatecznym uregulowaniu w odniesieniu do Niemiec (niem. Vertrag über die abschließende Regelung in Bezug auf Deutschland), zwany także Traktatem dwa plus cztery (niem. Zwei-plus-Vier-Vertrag[b]), który otworzył drogę do zjednoczenia Niemiec.*

Podczas konferencji omawiano polityczne aspekty zjednoczenia, kształt granic, przynależność do struktur międzynarodowych czy wielkość armii.


Postanowienia Traktatu dwa plus cztery:

Zjednoczone Niemcy obejmą obszar RFN i NRD oraz obie części Berlina.
Obecne granice są ostateczne, tzn. Niemcy zrzekają się roszczeń wobec innych państw (m.in. granica na Odrze i Nysie Łużyckiej zostaje potwierdzona).
Niemcy potwierdzają uznanie pokoju i rezygnują z broni atomowej, chemicznej i biologicznej.
Wielkość niemieckiego wojska zostanie zredukowana z 500 do 370 tys. żołnierzy.
ZSRR wycofa swoje wojska z NRD najpóźniej do 1994 roku.
Na terenie po NRD nie mogą stacjonować wojska NATO oraz nie można umieszczać tam rakiet ani broni jądrowej.
Zakończenie podziału Berlina.

Zjednoczone Niemcy uzyskają suwerenność




Zwracam tu uwagę na dwie sprawy.

"m.in. granica na Odrze i Nysie Łużyckiej zostaje potwierdzona"

oraz

"Na terenie po NRD nie mogą stacjonować wojska NATO oraz nie można umieszczać tam rakiet ani broni jądrowej."



Jest to lepiej - inaczej - opisane w wiki brytyjskiej, jest tu też interesujący fragment odnośnie naszej granicy zachodniej

[...]



W 1997 roku NATO i Rosja podpisały traktat stwierdzający, że każdy kraj ma suwerenne prawo do szukania sojuszy. 



Niektórzy, jak Eduard Szewardnadze , utrzymują, że podczas dyskusji na temat zjednoczenia Niemiec nie podjęto żadnych zobowiązań dotyczących rozszerzenia NATO. 

Podobno kwestia rozszerzenia NATO na państwa Europy Środkowo-Wschodniej nie była wówczas przedmiotem obrad, ponieważ wszystkie z nich były członkami Układu Warszawskiego , a większość nadal miała na swojej ziemi znaczne sowieckie siły zbrojne i Gorbaczow „nawet nie rozważali szukania postanowienia, które uniemożliwiłoby innym państwom Układu Warszawskiego dążenie do członkostwa w NATO”. 


Zakwestionowali to Swietłana Savranskaja i Tom Blanton w grudniu 2017 r., po zapoznaniu się z odtajnionym zapisem: 

Dokumenty pokazują, że wielu przywódców narodowych rozważało i odrzucało członkostwo Europy Środkowej i Wschodniej w NATO od początku 1990 r. i do 1991 r., że dyskusje o NATO w kontekście niemieckich negocjacji zjednoczeniowych w 1990 r. wcale nie ograniczały się do statusu krajów wschodnich. terytorium Niemiec i że kolejne skargi sowieckie i rosyjskie na wprowadzanie w błąd w związku z rozszerzeniem NATO były oparte na pisemnych współczesnych memconach i telekonach na najwyższych szczeblach.

Powołanie się na rzekomą obietnicę nieekspansji w celu uzasadnienia aneksji Krymu przez Rosję zostało skrytykowane przez NATO. 




Czyli jednak coś było.

I co teraz?

Najważniejsze dla nas: 

jak łamanie umowy pomiędzy krajami NATO, a ZSRR wpływa na stabilność polskich granic?




I skoro ruscy tak reagują na niedotrzymanie umowy przez NATO - atakując instalacje wojskowe na Ukrainie -  to co teraz będzie z NRD? 

 Dlaczego władze Rosji nie reagowały tak radykalnie natychmiast, kiedy NATO złamały umowę?

???


to temat, który należy analizować i znaleźć odpowiedź - być może taką jak poniżej, ale wcale nie koniecznie..





[...]





całość tutaj:

Prawym Okiem: GRA ENDERA (maciejsynak.blogspot.com)










czwartek, 22 lutego 2024

Fb usunął mój post

 


Dotyczy tekstu z bloga z 30 marca 2023 r. pt. "Krytyka Hołdu Pruskiego".



Nie widzę powodu, co było tam nie tak - nie wiem.
Ale - może chodzi o to, co właśnie teraz piszę na blogu...?






Wstępny komentarz do posta na fb był wzięty z tekstu artykułu, który w istocie przedrukowałem


środa, 21 lutego 2024

Propaganda

 

31 stycznia 2024 r. Gdańsk Matarnia - centrum handlowe




pranie mózgu negatywami - przekaz podprogowy









ułożenie słów w pionie utrudnia natychmiastowe odczytanie informacji, pozostają czytelne słowa:


nie  dbaj o świat...

i te słowa jesteśmy w stanie zidentyfikować natychmiast


potem próbujemy odczytać resztę (całość) i wychodzi albo bez sensu, albo negatywnie, ponieważ informację nadal czytamy od początku tj. 


nie dbaj o świat jak ci wygodnie


może to brzmieć jak konstatacja:

skoro nic nie robisz i jest ci tak wygodnie, to dalej nic nie rób








spodziewając się informacji podprogowej,  plakat można odczytać jako coś negatywnego o Polsce, ponieważ 


"zegar" na plakacie swoim kształtem kojarzy się z wizerunkiem Polski na mapie

tu pokazana jako artystyczna - schematyczna wizja tego, co każdy zna na pamięć 


porównanie graficzne:


przestrzeń ograniczona wskazówkami nawiązuje do Zatoki Gdańskiej, ponadto - wskazówki są dwuznaczne, pokazują co należy np. zrobić...

ale też - może nawiązywać do tego wycięcia z prawej strony mapy, pomiędzy Brześciem, a Białowieżą

dwie nogi pod zegarem mogą nawiązywać do charakterystycznych i odznaczających się na mapie południowych fragmentów granicy, gdzie umiejscawiamy Kotlinę Kłodzką i Ustrzyki Dolne, noga z prawej strony jest dłuższa niż z lewej i nawiązuje do wydłużonego fragmentu Polski w tym miejscu

całości dopełnia głowa, która odchyla się w lewo i przypomina umiejscowienie wyspy Bornholm






do tego dochodzi kolorystyka biało-czerwona, ale też czarno-biało-czerwona, jak kolory flagi cesarstwa niemieckiego...


widzimy wykrawanie kawałka - wydzieranie serca Polski

ponad tym wszystkim tytuł:


dziel się

dzielisz się


mamy tu umocowanie czasowe - najpierw pada polecenie

dziel się, a w konsekwencji - dzielisz się


czyli rzecz, na którą patrzymy, rozgrywa się w czasie - ona się dzieje

zaczyna się i toczy


Co ciekawe, plakaty spotkamy wychodząc z niemieckiego sklepu kierując się do miejsca, gdzie zlokalizowano wiele sklepów.


Najpierw widzimy plakat nr 1 z napisami


nie dbaj o świat jak ci wygodnie

skoro nic nie robisz i jest ci tak wygodnie, to dalej nic nie rób

(śpij dalej)



parę kroków dalej spotykamy kolejny plakat nr 2 z "zegarem"


który uzupełnia pierwszy plakat







a więc zachowana jest chronologia

najpierw nic nie rób

a potem dziel się

















Nie śpij.


Mamy do wygrania II Wojnę Światową.

Mamy do wygrania wojnę z Niemcami.


Wygrajmy wojnę z Niemcami.







Prawym Okiem: Jesteśmy w stanie wojny (z Niemcami) (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Czarne - białe - czerwone (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Zygzaki - czerwone z białym (maciejsynak.blogspot.com)


niedziela, 18 lutego 2024

Europa polska








przedruk


17.02.2024

22:40


Grochmalski: Dlaczego Niemcy straszą Trumpem? Projekt niemieckiej Europy

Im bliżej wyborów prezydenckich w USA, tym bardziej Berlin, za pomocą swojej wielkiej machiny propagandowej, kreować będzie histerię wokół Donalda Trumpa. Długofalowa strategia Niemiec jest bowiem od dawna jasna – zbudowanie z UE Rzeszy Europejskiej, opartej na dominacji Berlina. Służyć ma temu kreowanie wszelkich lęków, aby je wykorzystywać do realizacji tej chorej wizji - pisze Piotr Grochmalski w "Gazecie Polskiej".



Niemcy są niestrudzeni w wymyślaniu wszelkich bzdur, które – ich zdaniem – zmuszają do szybkiej centralizacji europejskiego projektu. Gdy w 2004 roku do UE, liczącej wówczas 15 państw, wstępowała nowa dziesiątka, co do dziś nie zdarzyło się ponownie, jeśli chodzi o skalę poszerzenia Wspólnoty, to Berlin już wtedy naciskał, aby powiązać to z przyjęciem konstytucji, która stanowiła w art. 1–7, iż „Unia ma osobowość prawną”, a to oznaczało, iż nabierze cech podmiotu prawa międzynarodowego, stanie się megapaństwem posiadającym własny hymn i flagę. 

Przekonywali elity nowo przyjętych państw, że tylko centralizacja uchroni UE przed katastrofą. A przecież ledwie trzynaście lat wcześniej totalna centralizacja nie uchroniła Związku Sowieckiego przed rozpadem. Ale 29 maja 2005 roku Francuzi, a 1 czerwca Holendrzy odrzucili w referendum europejską konstytucję. Plan Berlina, aby na fali entuzjazmu owej nowej dziesiątki stworzyć faktyczny grunt pod niemiecką Europę, spalił na panewce, choć Aleksander Kwaśniewski już ogłosił, że polskie referendum odbędzie się w październiku, razem z wyborami prezydenckimi. 

A gdy w 2008 roku Unię ogarnął kryzys finansowy, Ulrich Beck, propagator niemieckiej Europy, twierdził, iż „grożąca katastrofa upoważnia, wręcz zmusza architektów Europy do stosowania prawniczego krętactwa, by uczynić możliwym to, co jest właściwie wykluczone przez narodowe konstytucje bądź europejskie traktaty”. Ta metoda została później na masową skalę zastosowana dwa razy podczas próby obalania premierów Włoch, do wypchnięcia Wielkiej Brytanii z UE, do pacyfikacji przez Berlin Węgier, do forsowania Nord Stream 2, do podporządkowania sobie Polski przez Niemcy.




Nienawiść Berlina do Trumpa

Jeśli chodzi o intensywność nienawiści większości elit Niemiec do Trumpa, wiele wyjaśnia fragment wypowiedzi Arndta Freytaga von Loringhovena, byłego ambasadora Niemiec w Polsce. W wywiadzie-rzece, propagandowej broszurze skierowanej do Polaków przed wyborami, stwierdził on, iż stawianie przez rząd PiS i prezydenta Dudę na Trumpa podczas jego pierwszej kadencji

 „było bardzo ryzykowne. Trump nie lubi Niemiec, sądzę, że głównie z powodów gospodarczych. Wyżej cenił Polskę”. 

No tak – przecież to jest nie do przyjęcia, żeby Polacy stawiali na bliskie relacje z największym mocarstwem świata i na przywódcę, który na pierwszym miejscu w Europie stawia Polskę, a nie Niemcy.

Freytag von Loringhoven, którego ojciec, Berndt, do końca służył III Rzeszy, a dzień przed samobójstwem Hitlera, 29 kwietnia, uzyskał jego osobistą zgodę na opuszczenie bunkra w Berlinie, stwierdza też, że „Polskie władze były przez to w nim zakochane [w Trumpie]. Promowały inicjatywę »Trójmorza«, która pierwotnie miała podzielić Europę. Zorganizowały konferencję bliskowschodnią, aby wesprzeć politykę Trumpa”. 

Te słowa ujawniają głęboką prawdę o Niemcach i ich europejskiej polityce. W jej świetle jest nie do przyjęcia, aby Polska miała własne ambicje, suwerenną wobec Berlina politykę i niepodporządkowana została Niemcom. Tylko ekipa „zakochana” w Berlinie ma prawo istnieć w Polsce. 

Freytag von Loringhoven, syn człowieka, któremu osobisty kontakt z Hitlerem nie przeszkodził w błyskotliwej karierze w Bundeswehrze (został generałem i zastępcą głównego inspektora sił zbrojnych), wspaniałomyślnie dodaje:

„Rozumiem znaczenie Ameryki dla Polski jako gwaranta bezpieczeństwa. Jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego Polska stawia całe swoje aktywa na prezydenta, który mógł wycofać się z NATO? Czy tak się stało, bo Warszawa czuła się wystarczająco chroniona dzięki dwustronnym stosunkom z USA? Przecież stabilność, jaką daje NATO, opiera się na wielostronnych gwarancjach zapisanych w traktatach międzynarodowych i zintegrowanych strukturach dowodzenia. Tego wszystkiego stosunki z samymi Stanami Zjednoczonymi nie zapewniają. One mają charakter polityczny, mogą w każdej chwili zostać przekształcone lub zmodyfikowane, jak dojdzie do zmiany w Białym Domu. Są więc z założenia znacznie mniej stabilne niż NATO. Trump nie tylko był blisko wyjścia z NATO, chciał także konstruktywnej relacji z Putinem. To także nie mogło leżeć w Polskim interesie”.



Niemieckie kłamstwo, a polskie bezpieczeństwo

Obłudę Niemców ukazał sam Trump. Już w lipcu, na spotkaniu z Jensem Stoltenbergiem, sekretarzem NATO, stwierdził: „To przykre, gdy Niemcy zawierają ogromne umowy z Rosją dotyczące ropy i gazu, podczas gdy USA mają je chronić przed Rosją; Niemcy płacą Rosji miliardy dolarów rocznie. Chronimy Niemcy, chronimy Francję, chronimy te wszystkie kraje, a one zawierają umowy na rurociągi z Rosji, wpłacając do jej skarbca miliardy dolarów. (…) Niemcy to zakładnik Rosji; pozbyli się elektrowni węglowych, elektrowni atomowych, biorą ogromne ilości ropy i gazu z Rosji. To coś, czemu trzeba się przyjrzeć, to coś bardzo nieodpowiedniego” – uważał Trump. 

Komu miała Warszawa ufać – państwu, które finansowało modernizację armii rosyjskiej i realizowało wspólną strategię wymierzoną w bezpieczeństwo Europy Środkowej – czy USA? Niemiecki tupet i bezczelna arogancja nie mają granic.

Dlaczego Niemcy i Rosja, wspólnie, tak bardzo są zaniepokojone projektem Trójmorza? Bo wzmacnia on państwa tego regionu wobec agresywnej polityki Berlina i Moskwy. Nic też bardziej jak wojna na Ukrainie nie pokazuje, jakie chroniczne zagrożenia kreuje obłędna polityka Niemiec i że bez wsparcia USA Kijów nie przetrwa. Berlin nie obroni też Polski. Ba – odpowiada za wykreowanie śmiertelnego zagrożenia dla naszego narodowego bytu. 

Oczywiście pojawiają się idiotyczne artykuły, jak choćby nadęty tekst „Europa odporna na Trumpa. Jak kontynent może przygotować się na porzucenie przez Amerykanów”, napisany przez radykalnych euroentuzjastów. Arancha González Laya, Camille Grand, Katarzyna Pisarska, Nathalie Tocci i złote dziecko niemieckiej analityki Guntram Wolff przekonują na łamach „Foreign Affairs” w tekście opublikowanym 2 lutego 2024 roku:
„W miarę jak wojna Rosji na Ukrainie trwa trzeci rok, Europa radzi sobie znacznie lepiej, niż oczekiwano. Przez dziesięciolecia po II wojnie światowej liczyła na Stany Zjednoczone jako ostatecznego gwaranta swojego bezpieczeństwa. Kontynent polegał na Waszyngtonie, który kierował polityką NATO, zapewniał odstraszanie nuklearne i wypracowywał konsensus wśród krajów europejskich w kontrowersyjnych kwestiach, takich jak sposób rozwiązania europejskiego kryzysu zadłużeniowego w latach 2009–2012. Po zakończeniu zimnej wojny Europa w dalszym ciągu uważała amerykański parasol bezpieczeństwa za coś oczywistego, tnąc wydatki na obronę (…). Po inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku wielu przewidywało, że Europejczycy mogą wzbraniać się przed udzieleniem pomocy Kijowowi. Ostatnim razem, gdy rosyjski prezydent Władimir Putin przemaszerował przez granice Ukrainy – anektując Krym w 2014 roku – Europa zareagowała słabymi sankcjami i połowicznymi próbami kompromisu dyplomatycznego, zwiększając jednocześnie swoją zależność od rosyjskiego gazu. Jednak w ciągu ostatnich kilku lat świat ujrzał przebłysk silniejszej Europy”.


 
Kłam sto razy, aż wszyscy uwierzą, że to prawda

Artykuł, w istocie podobny do całego strumienia podobnych ideologicznych produktów powstałych na kanwie projektu niemieckiej Europy, forsuje tezę, iż Trump „był pierwszym prezydentem USA, który nie traktował Europy jak rodziny. Wydawał się wyraźnie bardziej swobodnie współpracować z autorytarnymi władcami, takimi jak Putin i chiński prezydent Xi Jinping, niż z demokratycznie wybranymi przywódcami europejskimi, takimi jak kanclerz Niemiec Angela Merkel”. 

Wolał demokratycznie wybranych przywódców Polski. Loringhoven mówi to wyraźnie. Bo Niemcy z Rosją realizowały projekt, którego celem miało być stopniowe wypychanie USA z Europy. Autorzy owego propagandowego tekst w „Foreign Affairs” jakby nie dostrzegają, że UE i NATO, bez potencjału USA, nadal nie są w stanie obronić się przed Rosją. Gorzej – z zadeklarowanego rok temu przez UE miliona amunicji, która miała dotrzeć do marca na Ukrańnę, uda się zapewnić zaledwie połowę dostaw.

Co więcej – gigantyczna wpadka została określona przez propagandę unijną jako wielki sukces, chociaż Josep Borrell, szef unijnej dyplomacji, w ostatnim dniu stycznia 2024 roku przyznał, że do tego momentu UE dostarczyła zaledwie 330 tys. sztuk, za to w ciągu dwóch następnych miesięcy stanie się cud i Ukraina dostanie następne niemal 200 tys. Tak naprawdę UE zmarnowała dwa lata, które Niemcy poświęciły w głównej mierze na pacyfikację i strategiczne osłabianie Polski, a także na zakulisowe gry w Kijowie, aby przekonać prezydenta Zełenskiego, żeby wystawił RP za cenę wielkiego wsparcia ze strony Berlina. Arancha González Laya, Camille Grand, Katarzyna Pisarska, Nathalie Tocci i Guntram Wolff to dzieci tej samej durnej narracji, która ogarnia Niemcy. Trzeba jasno powiedzieć – Europa po tym, jak świadomie zmasakrowała swój potencjał obronny, potrzebuje całego kwartału, aby odbudować realną siłę militarną.

Głupotą jest obrażać się na USA

Ktokolwiek wygra wybory prezydenckie w USA, nie wolno obrażać się na Stany Zjednoczone, bo są one jedyną realną gwarancją bezpieczeństwa dla Europy i Polski. A nienawiść Berlina do Trumpa bierze się stąd, iż pokazał Niemcom ich miejsce w szeregu. Dość mitu Rzeszy Europejskiej. Nie mamy dekady na przygotowania. Jedynie USA jest w stanie nie tylko utrzymać potencjał NATO, lecz także potężnie wzmocnić Ukrainę.

Przypomniałem tydzień temu ważny artykuł, który w październiku 2023 roku ukazał się na łamach Lawfare. Ben Connable z Uniwersytetu Georgetown, strateg wojskowy i analityk Rand Corp., udowodnił, iż tylko USA posiada potencjał zdolny do odzyskania przez Ukrainę strategicznej inicjatywy i pokonania Rosji. Wystarczy, iż armia USA, która dokonuje wielkiej modernizacji i przygotowuje się do wojny z Chinami, przekaże ogromne zasoby swego arsenału z czasów zimnej wojny państwom Europy Środkowej, w tym Polsce i Ukrainie. Naturalnym liderem tego projektu jest Polska. 

Jak pisał Ben Connable:

„Dostawy docelowo obejmowałyby co najmniej tysiące czołgów M1 Abrams i bojowych wozów piechoty M2 Bradley z lat 80. XX wieku, setki mobilnych haubic M 109 Paladin i wieloodrzutowych systemów rakietowych M270, a także setki helikopterów szturmowych AH-64 oraz samolotów szturmowych A-10 Thunderbolt II (Warthog) i F-16 Falcon, wszystkie zaprojektowane od podstaw z myślą o pokonaniu rosyjskiej armii stacjonującej obecnie na Ukrainie”.

Ale tak się nie stanie, jeśli Niemcy będą nakręcały antyamerykańską i antytrumpową histerię i inspirowały Donalda Tuska do agresywnej polityki wobec USA, co już zaczyna się dziać na naszych oczach. Nie może być tak, że Niemcy robią wszystko, aby wypchnąć Stany Zjednoczone z Europy, a równocześnie udają, że stać UE na obronę przed Rosją, bo USA chcą nas zostawić samych. Ale osamotniona Europa i Polska będą musiały przyjąć warunki rosyjskie, a pośrednikiem będą Niemcy.


Niemcy były i są nadal niebezpieczne dla Polski i UE

Wspomniany Freytag von Loringhoven sam przyznaje, że Polska i Europa Środkowa były traktowane przez Niemcy jak obszar drugiej kategorii kosztem relacji z Rosją. 

Stwierdza, iż „Merkel, jak każdy kanclerz, utrzymywała ściśle relacje z wielkim przemysłem. W szczególności poprzez stowarzyszenie Ost-Ausschuss (Komitet Wschodnioniemieckich Stosunków Gospodarczych), które tradycyjnie było skoncentrowane na Rosji. Fascynacja niemieckiego biznesu rzekomo ogromnym potencjałem rosyjskiego rynku była jednym z powodów, dla którego niemieccy politycy tak bardzo przeceniali Rosję w stosunku do krajów Europy Środkowej. (…) Ale skala importu nośników energii z Rosji wynikała także z przekonania, że jest to partner, na którego zawsze można liczyć – nawet w środku »zimnej wojny«. Niemcy zaczęły masowo sprowadzać rosyjski gaz na początku lat 70. XX wieku i od tego czasu ten import nigdy nie został przez Moskwę zawieszony. Wiedzieliśmy oczywiście, że Rosja wykorzystuje gaz jako broń przeciw innym krajom. Jednak w Berlinie nie brano tego poważnie pod uwagę. Naiwnie wierzyliśmy, że coś podobnego nigdy się Niemcom nie przytrafi”.

Inna ważna uwaga Loringhovena.

Jak stwierdza: „Fundamentem powojennej polityki zagranicznej Niemiec było przekonanie, że bezpieczeństwo Europy można budować tylko z Rosją, nigdy przeciw niej. Z dzisiejszej perspektywy widać, że w tej wizji Rosja odgrywała zbyt dużą rolę, zaś Europa Wschodnia, Ukraina, Polska i inne kraje tego regionu rolę zbyt małą”. 

Puste słowa, ale ukrywają one determinację Berlina w dalszym utrzymaniu dominującej pozycji z Rosją kosztem Europy Środkowej, która zostanie spacyfikowana po tym, jak Niemcy przejęły kontrolę nad Polską. 

Ciekawa jest też refleksja syna adiutanta Hitlera o Nord Stream. Twierdzi on, iż „Merkel zawsze wspierała ten projekt. Zakładam, że jego polityczny wymiar nie umknął jej uwadze. Sądzę, że odnosi się to zresztą do większości ludzi w Berlinie”. 

Czyli wszyscy oni tysiące razy kłamali, twierdząc, iż nie ma on wymiaru geopolitycznego. 

O tym przedsięwzięciu pisze: „W założeniu chodziło o stworzenie współzależności z Rosją – mostu, jak to ujął prezydent Steinmeier (…). Powiązania energetyczne miały spowodować, że nie tylko Niemcy stają się zależne od Rosji, lecz także Rosja staje się zależna od Niemiec”. A więc Berlinowi marzyło się, aby mieć bezpośredni wpływ na Moskwę, wykorzystywać ją jako instrument w realizacji ich chorych, geopolitycznych wizji! Zachowywali się przy tym jak skrajni idioci.

Jak zauważa Loringhoven:
„Jednak w lutym 2022 roku aż 55 proc. gazu, jaki sprowadzaliśmy, pochodził z Rosji. I to bez uruchomienia Nord Stream 2. Sprzedaliśmy też przeszło 1/3 strategicznych magazynów gazu w Niemczech Moskwie i dodatkowo 54 proc. rafinerii w Szwedt, która zapewnia paliwo dla Berlina i Niemiec wschodnich…”.

Wszystkie te działania w istocie były nakierowane na marginalizację Polski. Czy Niemcy są aż tak ograniczeni intelektualnie, czy Freytag nie rozumie, że to, co mówi, to silne argumenty za tym, aby z relacji atlantyckich czynić główną kotwicę bezpieczeństwa dla Polski, a nie z Niemiec, które – w imię swych chorych, imperialnych interesów – wysadziły w powietrze całą Europę?

Kaczyński miał rację

Ale warto też przytoczyć spojrzenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, tak irytującego Niemcy. W jednej ze swoich ostatnich wypowiedzi przed Smoleńskiem stwierdził on:

„Nasza rozgrywka w Unii to w pewnym sensie gra o suwerenność wobec polityki niemieckiej. W trakcie rozmowy tu, przy tym stoliku, ambasador Federacji Rosyjskiej Władimir Grinin powiedział mi, że sojusznikiem strategicznym Rosji jest »Eurosojuz i Giermania«. Słyszałem to od niego trzykrotnie. A przecież Niemcy są częścią Unii. Taka jest rosyjska polityka i Niemcy to akceptują, bo to się wydaje leżeć w ich krótkoterminowym interesie. W długoterminowym moim zdaniem nie. To raczej oni wpadną w zależność, a nie odwrotnie… Próbowałem się jakoś z Niemcami porozumieć, ale bez klientyzmu. Jednocześnie trzeba brać pod uwagę, że niemiecki rewizjonizm historyczny jest dla nas groźny. Oczywiście nie mam na myśli rewizjonizmu dotyczącego granic, on nie odgrywa dziś wielkiej roli. Z drugiej jednak strony nie wolno zapominać, że uznanie naszej zachodniej granicy właściwie na Helmucie Kohlu wymuszono. Zrobili to Amerykanie, pomogli Anglicy, trochę Francuzi”.

[on nie wiedzial, że Niemcy tylko udawali, że to robią? - MS] 


Jeśli uważnie wczytać się w owe lęki Berlina wobec Trumpa, to ich istota sprowadza się do tego, że nie chce się on zgodzić na niemiecką Europę. To obecny kanclerz Sholz, gdy był prawą ręką Merkel, nieskutecznie próbował go przekupić w sprawie Nord Stream. To przeczy owemu obrazowi Trumpa szukającego strategicznych relacji z Putinem. Loringhoven potwierdza rzecz oczywistą, że to Niemcy szukały tej relacji z Putinem kosztem Polski. To także za Trumpa wzmocniona została wschodnia flanka NATO. Ale także powstał najbardziej ambitny program dla tej części Europy – Trójmorze, który był wspierany przez Biały Dom.

Niebezpieczne jest to, iż w tej walce z Trumpem Berlin posługuje się już Tuskiem. W momencie, gdy decydują się wielkie amerykańskie inwestycje w Polskę, w tym gigantyczna inwestycja Intela za 20 mld zł, która miała wprowadzić nas do ekstraligi państw posiadających fabryki chipów, stworzonych przez koncern mający strategiczne znaczenie dla USA i Zachodu w wielkim wyścigu technologicznym, Donald Tusk, jako premier RP, postanowił włączyć się w politykę wewnętrzną USA, mimo iż przebywa obecnie na urlopie. Za pośrednictwem platformy X (dawny Twitter) zwrócił się do... Senatu USA: „Ronald Reagan, który pomógł milionom z nas odzyskać wolność i niepodległość, musi dziś przewracać się w grobie. Wstydźcie się”. 

Postawę szefa polskiego rządu skomentował Nile Gardiner, analityk polityki zagranicznej i były doradca Margaret Thatcher:

„Możecie być pewni, że gdy bezmyślny Joe Biden opuści Gabinet Owalny, Donald Tusk nie będzie mile widziany w Białym Domu. Ten człowiek to chodząca katastrofa dla Polski i stosunków polsko-amerykańskich. To, co jest haniebne, panie Tusk, to zamykanie w więzieniach swoich przeciwników politycznych, zamykanie stacji telewizyjnych i płaszczenie się przed swoimi panami w Brukseli, jednocześnie pouczając ludzi o »demokracji«. Lekkomyślny Donald Tusk wykonuje niesamowitą robotę, wrzucając Polskę pod autobus i podkopując własny kraj”.











Wygrajmy w końcu tę wojnę, wygrajmy wojnę z Niemcami.







czwartek, 8 lutego 2024

Dziennik Reck-Malleczewena

 



"Wolałbym jednak, gdyby [...] protest wyrażał się tworzeniem się sieci partyzanckiej niż opowiadaniem mniej lub bardziej błyskotliwych dowcipów, w których odzwierciedla się cała nasza nędza, tchórzostwo, nasz letarg, ta bez reszty udana kastracja [...] narodu, jakiej dokonują naziści". To również czas "powszechnego ogłupiania"


 
kabareciarzom i wierszokletom polecam te słowa sobie przemyśleć....








przedruk






Ukazuje się dziennik Reck-Malleczewena, kronikarza spodlenia narodu niemieckiego


08.02.2024





Friedrich Reck-Malleczewen był niemieckim lekarzem, pisarzem, dziennikarzem i krytykiem teatralnym. "Czuł rodzaj kronikarskiego obowiązku opisania tego, co określał spodleniem narodu niemieckiego" - mówi PAP redaktorka książki Elżbieta Brzozowska. Jego "Dziennik lat trwogi" trafi wkrótce do księgarń.




"Jako uważny obserwator życia politycznego i zmian zachodzących w jego rodakach, Reck-Malleczewen najwyraźniej czuł rodzaj kronikarskiego obowiązku opisania tego, co określał spodleniem narodu niemieckiego, zbrodni rządzących i odpowiedzialności wszystkich, którzy nawet nie należąc do NSDAP sprzyjali i wspomagali działania narodowych socjalistów, czerpiąc z tego nieraz niemałe korzyści" - powiedziała PAP redaktor prowadząca książki Elżbieta Brzozowska z Państwowego Instytutu Wydawniczego.



Friedrich Reck-Malleczewen (1884-1945) pisał "Dziennik lat trwogi" od maja 1936 do października 1944 r. Prowadził go niezłomnie, mając pełną świadomość grożącego niebezpieczeństwa. Już w 1937 r. zanotował, że u pisarza i krytyka Theodora Haeckera, zapewne wskutek denucjacji, zjawili się funkcjonariusze gestapo, szukając podobnego dziennika, prowadzonego przez tego katolickiego filozofa. Mimo tej przestrogi, Reck zapisał: "Chcąc nie chcąc, zamykam na to uszy; pragnę nadal spokojnie zapisywać te kartki, które kiedyś wniosą wkład w historię kultury nazizmu. Dlatego co noc, zachowując nieustannie czujność wobec obserwatorów i ciągle zmieniając miejsca pobytu, ukrywam głęboko w lesie i w polach to, co kiedyś ujrzy światło dzienne".



Reck-Malleczewen - jak zaznaczyła redaktorka - był "głęboko zatroskany i – mówiąc językiem biblijnym - przejęty do nerek poczynaniami rządzących, ale też uległością swoich rodaków, oportunizmem lub wyrachowaniem, które sprawiały, że nawet osoby, których inteligencję trudno kwestionować, służyły nazistom swoimi talentami, zasobami finansowymi i pozycją we własnym środowisku". 

"Patrzy przy tym z perspektywy dłuższej niż kilka czy kilkanaście lat, dostrzega, że gra idzie o najwyższą stawkę – o samą duszę narodu. Wieszcząc - już w 1937 roku - nadejście wojny, nie opowiada się za pokojem za wszelką cenę, surowo ocenia +politykę wiecznych ustępstw+. Przejawia jednak zakorzenioną w wierze nadzieję, że +męka i wyznaczony nam z dawien dawna los naszego skromnego frontu są ceną za ponowne odrodzenie się rozumu i że w tym znaku nie możemy oczekiwać niczego dla resztek naszego maltretowanego i udręczonego istnienia biologicznego prócz pełni sensu w godzinie naszej śmierci+" - powiedziała redaktorka książki, dodając, że "to poczucie będzie zresztą u niego narastało. Śledząc losy członków grupy Białej Róży, wyraził w 1943 r. nadzieję, że to rodzeństwo Schollów będzie kiedyś wielkim wyrzutem sumienia i gruntem przyszłego odrodzenia Niemców".

Pisarz opisuje kraj, w którym propaganda jest wszechobecna i dysponuje nowym językiem, co jest dla niego wyjątkowo dotkliwe. Elżbieta Brzozowska przypomniała, że był to czas głośnych procesów politycznych, nasilających się represji wobec już nawet nie politycznych oponentów, ale zwykłuch śmiertelników pozwalających sobie na żarty z reżimu. 

Reck skomentował to gorzko: "Wolałbym jednak, gdyby niemiecki protest wyrażał się tworzeniem się sieci partyzanckiej niż opowiadaniem mniej lub bardziej błyskotliwych dowcipów, w których odzwierciedla się cała nasza nędza, tchórzostwo, nasz letarg, ta bez reszty udana kastracja niemieckiego narodu, jakiej dokonują naziści". To również czas "powszechnego ogłupiania", czego doświadczają w wielkiej skali niemieckie kobiety, oraz donosicielstwa - sam Reck został dwukrotnie zadenuncjowany przez tę samą osobę.

Z dziennika wyłania się przede wszystkim obraz rzeczywistości, w której podobni Reckowi myślący krytycznie ludzie czują się samotni i wyobcowani. Cytuje in extenso list, jaki otrzymał od pewnego znajomego kapitana lotnictwa, który tak pisał o wojnie z Polską: "Niesamowite doświadczenie wyniesione z wojny z Polską, jak postępuje się z ludźmi i narodami, które chcą być zawsze naszymi wrogami. Polacy bronili się oczywiście z walecznością godną podziwu. Mimo to zniszczyliśmy ich bez litości, z zimną krwią. Myślę, że nie czuliśmy też do nich nienawiści, przynajmniej dzisiaj, do tego zupełnie złamanego, pozbawionego formy narodu prymitywów". Reck skomentował to tak: "Czy napisał to bandyta, przestępca, który umknął przed wymiarem sprawiedliwości? Nie, napisał to ktoś, kto w cywilu jest dobrym i absolutnie spokojnym młodym człowiekiem o błyszczących, niebieskich oczach i zawsze chłopięco brzmiącym śmiechu i kto pochodzi z dobrej mieszczańskiej, reńskiej rodziny z określonymi tradycjami i ambicjami kulturalnymi". "W takim społeczeństwie Reck-Malleczewen nie potrafił się odnaleźć" - wskazała Elżbieta Brzozowska.

"Reck był bystrym, krytycznym i obdarzonym dobrą pamięcią obserwatorem rzeczywistości, świadczą o tym analizy działań prowadzonych od początku lat 30. oraz liczne wiadomości, niejako z wewnętrznego kręgu, pozyskane dzięki ustosunkowanym znajomym. 

Poza licznymi odnotowywanymi skrupulatnie dowodami zbrodniczości systemu (w wymiarze krajowym, a potem również międzynarodowym), najbardziej uderzające jest to, jak trafnie i przenikliwie diagnozuje poczucie duchowej próżni, to zmieniające zwykłych ludzi w żądny krwi motłoch upajające poczucie przynależności do tych, którzy są panami świata. Jako człowiek o głębokiej duchowej konstytucji w tym upatruje najgłębszą, bo nie odrobienia na froncie bitewnym, skazę, ranę, która pokutować będzie przez lata" - powiedziała.

Autor dziennika był doskonale wykształcony; to erudyta o szerokich horyzontach i rozległych znajomościach. "To człowiek +z towarzystwa+, kochający muzykę, sztukę w ogóle, namiętny czytelnik literatury i filozofii. Jego styl jest staranny, właściwy osobom, które wykształciły zdolność jasnego formułowania myśli, dar wyciągania wniosków i kojarzenia bieżących obserwacji ze znajomością historii. Można odnieść wręcz wrażenie, że powściąga swoje pióro, by nie przydawać literackości temu, co ma być zapisem lat grozy i hańby" - podkreśliła Brzozowska. 

Zastrzegła , że temperament nie pozwala mu jednak prowadzić tylko suchej kroniki. "Mamy więc do czynienia z całymi akapitami pisanymi ewidentnie w stanie wielkiego wzburzenia, i ostrze krytyki kieruje nie tylko w dyktatora i jego najbliższych, ale i uwielbiające go tłumy" – powiedziała redaktorka.


Przesłaniem zapisków jest - jak wskazała redaktorka - "głębokie przekonanie, że tym, co nawet w najgorszych czasach stanowić może oparcie jest niepodległość myślenia, niezłomność ducha". "Nie bez powodu przywołuje maksymę Cogi non potest quisquis mori scit… Kto potrafi umrzeć, tego nie można pokonać" - dodała. "Reck-Malleczewen wie, że na tej ziemi losy wojny są zmienne, w 1944 r. patrząc na niebo, widzi amerykańską eskadrę lotniczą i z przekonaniem pisze o przyszłym sądzie dla niemieckich zbrodniarzy, ale jego myślenie sięga dalej, on sam staje się – może trzeba użyć nawet tego słowa: prorokiem, do którego warto i trzeba wracać, gdy pisze: +Skarżę się na sposób myślenia, niedostrzeganie właściwych problemów, bezmyślne i tak wygodne zamykanie oczu na wielki kryzys panujący w tych czasach! Biada narodowi, który w tych latach nie słyszał tętentu zbliżającej się apokalipsy, biada temu, który pod wschodzącym przerażająco słońcem szatana nie nauczył się wierzyć w Boga+" - powiedziała.

Dziennik kończy się, kiedy pisarz został aresztowany za podkopywanie morale armii niemieckiej. Wypuszczony, został ponownie aresztowany w grudniu 1944 r. za krytykę inflacji. Zmarł w obozie w Dachau w niewyjaśnionych okolicznościach około stycznia-lutego 1945 r.



"Dziennik lat trwogi. Świadectwo wewnętrznej emigracji" 

Friedricha Reck-Malleczewena w tłumaczeniu Urszuli Poprawskiej ukaże się 19 lutego nakładem PIW