Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą średniowiecze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą średniowiecze. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 23 stycznia 2022

Starożytne drogi w Tumie

 


Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Łodzi

55 min

 

 · 

?ŁWKZ zlecił wykonanie sondażowych badań archeologiczno-geomorfologicznych na obszarze jednej z działek w Tumie. W związku z tym, że są one bardzo ciekawe postanowiliśmy podzielić się ich wynikami z Wami.

?Zdecydowano się na ich przeprowadzenie ze względu na pojawienie się podejrzeń jakoby na terenie tym istniały ślady dawnej drogi łączącej Łęczycę z grodziskiem i Tumem. Powyższe prace badawcze miały przyczynić się do rozpoznania systemu drożnego w pobliżu grodziska, a w rezultacie umożliwić otoczenie ochroną konserwatorską ewentualne stanowisko archeologiczne.

?Badania terenowe prowadzono na działce, którą w całości porastała bujna roślinność. Obok niej znajdował się teren przekształcony na grunty orne, na powierzchni którego nieco wcześniej (październik 2021 r.) wykonano badania sondażowe. Odkryto wówczas liczne fragmenty ceramiki, a także cenne przedmioty metalowe takie jak szpila z brązu datowana na okres epoki brązu, ostrogi z brązu i srebrny denara cesarza Trajana z okresu wpływów rzymskich a także około 50 fragmentów srebrnych paciorów i kabłąków związanych z okresem wczesnego średniowiecza (X-XI wiek).

Niestety ze względu na fakt iż działkę tę przekształcono z łąki w pole orne, wszelkie ślady będące przedmiotem badań wypukłych form antropogenicznych, zlokalizowanych na tym obszarze, zostały zatarte. Podjęto więc decyzję o przeprowadzeniu dodatkowych badań sondażowych na sąsiadującej z nią działce, na której nadal są widoczne charakterystyczne „groble”.

?W celu wyjaśnienia czym one są wytyczono wykopy sondażowe o wymiarach 2,5x10 metrów każdy, które pod kątem prostym przecinały badane formy terenowe. Na ich podstawie odkryto m.in:

➡101 fragmentów ceramiki posiadających cechy stylistyczno-technologiczne są charakterystyczne dla nurtu tradycyjnego w garncarstwie średniowiecznym oraz obiekty które łączyć można z wyrobami nowożytnymi

➡połowę srebrnej monety będącej srebrnym denarem krzyżowym z końca XI wieku

➡podkowy, których cechy charakterystyczne wskazują na schyłkowo średniowieczną i nowożytną proweniencję

?W efekcie dowiedziono, że mamy do czynienia z pozostałościami dawnej sieci drożnej, łączącej Łęczycę z grodziskiem i dalej z Tumem. Poświadczają to m.in. ślady intencjonalnego nadbudowywania badanych form. Budowniczowie drogi wykorzystali zapewne częściowo istniejące położone wyżej fragmenty odsypów rzecznych, dobudowując i łącząc je w niemal prostolinijne ciągi ukierunkowane zgodnie z przebiegiem drogi. Odkryte podczas archeologicznych badań terenowych materiały zabytkowe, rejestrowane w obrębie liniowych wyniesień, pozwalają na wysunięcie wniosku, iż struktury te, interpretowane jako ślady dawnych dróg, powstały już w XI wieku i funkcjonowały co najmniej do XIX wieku, na co z kolei wskazują dostępne źródła kartograficzne pochodzące z końca XVIII wieku. Niewykluczone, że szlak ten funkcjonował już dużo wcześniej, od epoki brązu i okresu rzymskiego co potwierdzałyby odkrycia na sąsiadującej od zachodu działce, na której w październiku 2021 roku odkryto szpilę brązową z wczesnej epoki brązu oraz wiązane z kulturą przeworską z wczesnego okresu rzymskiego brązową ostroga krzesełkowata i srebrny denar cesarza Trajana.

?Przeprowadzone badania sondażowe przyczyniły się więc do pełniejszego rozpoznania systemu drożnego wokół grodziska w okresie średniowiecza. Na obecnym etapie stwierdzić można, że w okresie funkcjonowania grodziska, czyli IX- poł. XIV wieku istniały tu co najmniej trzy drogi, zapewniające łączność grodu zarówno z Tumem jak i Łęczycą, tj. jedna przebiegająca po północnej stronie grodu, potwierdzona w badaniach archeologiczno-gemorfologicznych przeprowadzonych w latach 2009-2011 i dwie będące przedmiotem ostatnich badań sondażowych, zlokalizowane po południowej stronie grodu. Trudno jednak stwierdzić czy wszystkie funkcjonowały równocześnie.





Strzałki pokazują relikty szlaków komunikacyjnych




























A ja widziałem dukty w lesie i na polu, które mają 10 tysięcy lat.

I więcej!!



https://maciejsynak.blogspot.com/2021/08/hyperborea-czyli-polska.html

fb







piątek, 7 stycznia 2022

Jadwigi Jagiellonki wjazd do Landshut

 przedruk



Największy z fresków w Paradnej Sali ratusza w Landshut przedstawiający wjazd orszaku ślubnego Jadwigi Jagiellonki i Jerzego Bogatego  



Królewski orszak z naturalnej wielkości postaciami. Mężczyźni, odziani z dworską wystawnością na wierzchowcach, na których „rząd złocisty turkusami sadzony”, jak można by przeczytać w rejestrze bogactw Jana III Sobieskiego. Choć akurat orszak, który uwieczniono na tym fresku, przeszedł dwa wieki przed wiedeńską odsieczą. Oprócz dostojników artyści uwiecznili na nim wojów ubranych na wschodnią modłę.

Oto do prawej krawędzi dzieła zbliża się brodacz w spiczastym kołpaku na głowie i z kołczanem na plecach, natomiast konie z pióropuszami prowadzi wąsacz w orientalnym kaftanie. Są i damy – jedna, w turkusowej sukni i rogatym czepcu, podąża wierzchem, druga, stojąca niżej w hierarchii, sunie pieszo, drocząc się przy okazji z halabardnikiem.

Ale wszyscy oni są tylko tłem dla oblubieńców. 

Ona, to polsko-litewska księżniczka, Jadwiga Jagiellonka (1457‒1502), córka Kazimierza Jagiellończyka i siostra Zygmunta Starego. Swego czasu o jej rękę ubiegali się najważniejsi kawalerowie Europy, a zgodę na słynne zaślubiny – ze względu na bliskie pokrewieństwo młodych – musiał wydać papież. On, to Jerzy Wittelsbach (1455‒1503), książę Bawarii-Landshut, w stroju mieniącym się klejnotami, z czapką w dłoni, zapewne zdjętą podczas ukłonu, na czarnym, narowistym ogierze, patrzy w jednym kierunku ‒ ku złotej karecie ozdobionej czerwonym sztandarem z białym orłem w koronie, w której zasiadła królewna w złotej sukni. Zza zasłony bogactw i przepychu postać zdradza niezdecydowanie.


Freski na ścianach bocznych w Paradnej Sali ratusza w Landshut

  

Landshut – inspiruje i łączy

Scena nad wyraz malownicza, choć trudno nie zapytać, jak to się stało, że możemy ją podziwiać w jednym z miast Bawarii, w Landshut właśnie. Na dodatek owo dzieło, z symbolem narodowym Polaków w centrum, znajduje się w siedzibie miejskich władz i to w najbardziej z reprezentacyjnych sal. Pozornie wyjaśnienie tego jest proste.

W drugiej połowie XIX w. uznano, że trzy połączone ze sobą gotyckie kamienice zasługują na przebudowę i gospodarze Landshut scalili je w jeden neogotycki ratusz. Wnętrza wymagały oprawy i zaproszono artystów związanych z monachijską akademią sztuk pięknych: Augusta Spießa, Rudolfa Seitza, Ludwiga Löfftza i Konrada Weiganda. Wszyscy mieli w dossier cykl dzieł wpisujących się w historyzm. Zlecono im zilustrowanie wesela w Landshut z 1475 r., czyli wydarzenia z czasów prosperity miasta. Wówczas pretendowało ono do roli głównego ośrodka Bawarii, swoje bogactwa czerpiąc m.in. z pobliskich kopalń srebra. Początek XVI w. przyniósł wojnę domową (tzw. zatarg bawarski) o sukcesję w księstwie Bawarii-Landshut, a w konsekwencji  upadek miasta. Znamienne, że zagrożeni konfiskatą dóbr mieszczanie i szlachta znaleźli schronienie w polskim Łańcucie, który zakładali ich dziadowie. Przypomnijmy, że nazwa Łańcut jest spolszczoną wersją niemieckiej „strażnicy kraju”, a więc Landshut. Wojny toczone nad Izarą zaprzeczały narracji o wielkości miasta, a o tym przecież chcieli opowiedzieć dziwiętnastowieczni włodarze. Nic więc dziwnego, że ich wybór padł na zaślubiny księcia Jerzego Bogatego z rodu Wittelsbachów z królewną Jadwigą. Na początku lat 80. XIX w. cyklem fresków oraz witraży odwołujących się do tego właśnie wydarzenia ozdobiono Salę Paradną ratusza.




Witraż w oknie ratuszowym – Jadwiga Jagiellonka i Jerzy Bogaty trzymają godło Polski, Landshut




Ratusz w Landshut


Ślub Jadwigi Jagiellonki według malarzy bawarskich

Bawarscy artyści mogli czerpać z różnych dzieł, my zwróćmy uwagę na jedno – portret Jadwigi. Znajduje się on w Landshut w muzeum Zamku Trausnitz i jest dziełem artysty, zwanego Mairem. Powstał przed 1502 r. i przedstawiona na nim królewna pogodnie spogląda w dal, trzymając w dłoniach gołębia. Twórcy fresków zgłębiali również niemieckie i polskie kroniki, poznając w ten sposób kontekst wydarzenia.

Idąc ich śladem, dowiemy się, że dzieje zaślubin rozpoczęły się w początkach lat 70. XV w., gdy książę Bawarii-Landshut, Jerzy Bogaty zaczął rozglądać się za królewską oprawą dla swych politycznych aspiracji i zwrócił się do władcy Polski. Oddanie córki takiemu kandydatowi, z perspektywy Kazimierza Jagiellończyka, miało znamiona mezaliansu, choć z drugiej strony mariaż niósł korzyści i król liczył m.in. na to, że pan na Landshut wesprze rządzącego w Czechach brata Jadwigi, Władysława. Pertraktacje długo się ciągnęły i dopiero w Boże Narodzenie 1474 r., w Radomiu monarcha i książę dobili targu.



Portret Jadwigi Jagiellonki pędzla Maira z Landshut / Peter Gertner: „Jerzy Bogaty”, ok. 1532




Inscenizacja „Wesele w Landshut”, królewna Jadwiga, 2005





Inscenizacja „Wesele w Landshut”


Ślub zaplanowano na październik kolejnego roku, ale nie obyło się bez zgrzytów. Jerzy nie spotkał orszaku w Wittenberdze, co król odebrał jako afront, a gdy już załagodzono konflikt, okazało się, że na trasie są ogniska epidemii i trzeba nadkładać drogi. W końcu 14 listopada 1475 r. Polacy stanęli na obrzeżach Landshut, gdzie witał ich nie tylko narzeczony, lecz także sam cesarz Fryderyk III. Dopiero wówczas osiemnastoletnia Jadwiga pierwszy raz zobaczyła przyszłego męża. Spotkanie dało asumpt do rozpoczęcia uroczystości, których rozmach kronikarze zilustrowali liczbami. Niemal 10 tys. gości bawiło się przez kilka dni i w tym czasie skonsumowanych zostało: „323 woły, 11,5 tys. gęsi, 40 tys. kurczaków, 194 345 jaj, 140 funtów rodzynek, 730 funtów fig, trzy wiadra miodu, 1,5 kwintala szafranu, 338 funtów pieprzu, 75 tys. krabów”. Relacje z wesela mają też szersze, źródłoznawcze znaczenie. Wybitny historyk, Karol Szajnocha, wysnuł z nich wniosek, że w drugiej połowie XV w., wbrew wcześniejszym przekonaniom, szabla była już popularnym orężem polskiego rycerstwa.

Ślub Jadwigi Jagiellonki – inscenizacje wesela w Landshut

Ratuszowe freski rozbudzały ludzką wyobraźnię. W 1903 r. karczmarz Georg Tippel z piekarzem Josephem Linnbrunnerem zorganizowali inscenizację historycznego wesela. W pierwszej rekonstrukcji wzięło udział 248 aktorów i od razu ta swoista gra miejska okazała się wielkim sukcesem. Postanowiono ją wznawiać co cztery lata; w ostatniej, zorganizowanej w 2017 r. wzięło udział aż 2 tys. mieszkańców, natomiast, bagatela, 600 tys. widzów przyglądało się całemu cyklowi wydarzeń rozłożonemu na trzy wakacyjne tygodnie.






Inscenizacja „Wesele w Landshut”, zwraca uwagę liczba uczestników i widzów, 2005


Ze względu na pandemię COVID 19 inscenizację z 2021 r. przełożono na 2023 r. Już dziś zatem szykujmy się do udziału w tym przedsięwzięciu, traktując go jako trzeci, po freskach i portrecie, polonik związany z Jadwigą. Nie wyczerpuje to jednak spuścizny po jagiellońskiej królewnie. Ostatnim z poloników jest symboliczna tablica nagrobna w klasztorze cystersów w Raitenhaslach w górnobawarskim Burghausen.



Zamek Burghausen, panorama, 2013, fot. Martin Falbisoner



Płyta nagrobna Jadwigi Jagiellonki w Reitenhaslach

Zdaniem Adama Krzemińskiego, publicysty, zajmującego się tematyką niemiecką, „Wanda, co nie chciała Niemca” „od XVI w. stała się niemal mitem założycielskim sarmackiej Rzeczpospolitej”. Jadwiga byłaby więc jej przeciwieństwem, nie dzieli lecz łączy, i w tej aktywności przewodzi całkiem pokaźnej liście królewien, księżniczek i zwykłych Polek, które zgodziły się na mariaż z zachodnimi sąsiadami. Ich losy rzecz jasna potoczyły się i toczą rozmaicie, choć wiadomo, że córka Kazimierza Jagiellończyka nie była szczęśliwa w małżeństwie.

Jerzy okazał się tyleż bogaty co rozwiązły i po dekadzie odesłał polską żonę, aby mu nie przeszkadzała, do odległego o 80 km zamku Burghausen. Osamotniona spędziła tam ostatnie siedemnaście lat i w tajemniczych okolicznościach zmarła w 1502 r. Pochowano ją w pobliskim klasztorze cystersów w Reitenhaslach. Nagrobek jagiellońskiej królewny został zniszczony w 1800 r i dziś jedynym śladem jej pośmiertnej bytności jest symboliczna płyta nagrobna. I to ona będzie tym czwartym i zarazem ostatnim polonikiem. Stojąc nad tablicą, pomyślmy, jak Jadwiga Jagiellonka cieszyłaby się z naszych odwiedzin.




Herb Jerzego Bogatego i Jadwigi Jagiellonki na bramie zamku Burghausen, 2007





Marta Panas-Goworska, Andrzej Goworski




Chronologia: fresk – ok. 1880 r., obraz – między 1485 a 1502 r., inscenizacja – od 1903 r., płyta nagrobna – bd.

Lokalizacja: Niemcy

Twórca: fresk – August Spieß, Rudolf Seitz, Ludwig Löfftz, Konrad Weigand, obraz – Mair z Landshut, inscenizacja – Georg Tippel, Joseph Linnbrunner, płyta – bd.





https://polonika.pl/polonik-tygodnia/jadwiga-jagiellonka-i-bawarskie-polonika?fbclid=IwAR1bXPxkHYjiQ69xtJmyC0vuOJr5tHkynl1N7UNYqVkn-u71EZ1CpkcakW0






niedziela, 10 października 2021

Glinka pieczętna

 

przedruk

Intrygujące!
„Co łączyło gotyckie i barokowe ołtarze ze średniowieczną praktyką kancelaryjną?”

Artur Hryniewicz

Czy gotyckie i barokowe ołtarze mogły mieć coś wspólnego ze średniowieczną praktyką kancelaryjną?

Otóż tak, łączyły je bowiem pewne struktury skalne, które w obu przypadkach spełniały bardzo ważną rolę technologiczną. W procesie wykonywania ołtarzy pozwalały na nakładanie niezwykle trwałych powłok pozłotniczych, natomiast w średniowiecznej praktyce kancelaryjnej bywały czasami nieodzowne przy sporządzaniu pieczęci uwierzytelniających dokumenty pergaminowe.

Substancją taką była pewna formacja ilasta złożona m.in. z montmorillonitu, beidellitu i illitu. W nazewnictwie potocznym funkcjonowała jako terra sigillata, czyli glinka pieczętna lub pieczęciowa, albo krócej bolus. W zależności od miejsca występowania cechowała się zabarwieniem żółtym, pomarańczowym, czerwonym oraz ciemnobrązowym.

W przypadku ołtarzy i w malarstwie tablicowym glinka bolusowa wykorzystywana była w procesie tzw. złocenia na pulment. Technologia takiego złocenia polegała na odpowiednim przygotowaniu drewnianego podłoża poprzez nałożenie podkładu klejowo-kredowego, a następnie pokrycie go warstwą pulmentu, którym był tłusty bolus utarty ze słabym roztworem klejowym lub białkiem jaja kurzego. Tak przygotowanym i rozcieńczonym wodą pulmentem malowało się kilkakrotnie drewnianą powierzchnię pokrytą zaprawą klejową i pozostawiało do wyschnięcia.



Pulment na konserwowanym fragmencie nowożytnego ołtarza.


Następnie po zwilżeniu 40% spirytusem nakładano złoto płatkowe, polerowane później agatowym gładzikiem. Jak więc widać glinka bolusowa pełniła tu bardzo ważną rolę niezwykle trwałego spoiwa, dzięki któremu wykonane złocenia zachowywały swoją trwałość przez setki lat. Podobnie było z trwałością średniowiecznych pieczęci odciskanych w tym medium, o czym świadczą zachowane do dzisiaj egzemplarze.


Wyciski i złocone tło ołtarza z kościoła św. Bartłomieja Apostoła w Łapanowie XVII w.


Jak wspomniano powyżej glinka bolusowa nazywana też była glinką pieczętną lub pieczęciową. A co za tym idzie używana była jako medium służące do odciskania w nim pieczęci, które w charakterze podpisów wystawców różnorakich dokumentów przywieszane były do nich na konopnych lub jedwabnych sznurach. Powszechnie wiadomo, że głównym materiałem służącym do tego celu był w wiekach średnich wosk, przede wszystkim pszczeli, ale także i mineralny. Glinka pieczętna występowała zdecydowanie rzadziej. W zbiorach sfragistycznych MNWr znajduje się kilkanaście pieczęci odciśniętych właśnie w tym medium.


Rycerska pieczęć konna Konrada II von Schleidena, 1213 - 1220


Opisane i częściowo zilustrowane w tym tekście pochodzą z pięciu trzynastowiecznych dyplomów. Pierwszy wystawiony został pomiędzy rokiem 1213 a 1220 (być może w Schleiden lub Blenkenheim w Nadrenii Północnej-Westfalii), drugi najprawdopodobniej w Limburgu pomiędzy 1221 a 1226 r., trzeci w Kolonii w roku 1235, czwarty prawdopodobnie w 1285 r. w Rydze, natomiast piąty najpewniej w tym samym roku w Braniewie. Wszystkie pochodzą ze słynnej kolekcji sfragistycznej Friedricha Augusta Vossberga, urodzonego w Strzelnie pod Inowrocławiem urzędnika Banku Królewskiego w Berlinie. Kolekcja ta zakupiona została w roku 1875 do zbiorów Muzeum Starożytności Śląskich (Museum Schlesischer Altertümer). Obecnie znajduje się w zbiorach Działu Numizmatyczno-Sfragistycznego MNWr.


Cechą wspólną wszystkich tych pieczęci jest charakterystyczna ziarnista struktura, która zdecydowanie różni się od klasycznej utartej glinki bolusowej stosowanej w pozłotnictwie. Najprawdopodobniej jej kolor i spoistość były w tym wypadku ważniejsze niż ta niewielka chropowatość. Tym bardziej, że glinka ta w mniejszym lub większym stopniu mieszana była z woskiem i innymi mediami zwiększającymi jej elastyczność. W przypadku przedstawionych tutaj przykładów mamy jeszcze do czynienia ze zróżnicowaniem kolorystycznym przechodzącym od ochry pieczęci najstarszej do barwy ciemno ceglastej pieczęci najmłodszych.



Pieczęć Johannesa von Vechtena, arcybiskupa ryskiego w latach 1285 - 1294


Wykorzystywanie czerwonej glinki bolusowej w kościelnej praktyce kancelaryjnej mogło być związane z próbą zastąpienia nią prawa do przywileju używania czerwonego wosku, który w znacznym stopniu podnosił rangę wystawcy dokumentu uwierzytelnianego tymi sigillami. Dlatego też w przypadku pieczęci rycerskiej Konrada II von Schleidena mamy do czynienia tylko z glinką zbliżoną swoją kolorystyką do naturalnego wosku pszczelego. Stan zachowania zaprezentowanych tutaj trzynastowiecznych pieczęci dowodzi niezwykłej trwałości tego medium, co w pełni potwierdza zasadność używania go w średniowiecznej praktyce kancelaryjnej, tak samo jak w średniowiecznym i nowożytnym pozłotnictwie.


Artur Hryniewicz, kustosz w Dziale Numizmatyczno-Sfragistycznym MNWr
6 października 2021




całość tutaj:

https://mnwr.pl/intrygujace-co-laczylo-gotyckie-i-barokowe-oltarze-ze-sredniowieczna-praktyka-kancelaryjna/?fbclid=IwAR1Jgpls7DPbYZtL-VAO3OV5hV4HnotAXb5dshYapz3J_kd9EHpLHbRzZKc





środa, 23 listopada 2016

Women Artists from the 1300s-1400s - Illuminated Manuscripts





Women Artists from the 1300s-1400s - Illuminated Manuscripts

Unknown Artist from Detail of a miniature of Ancient Greek artist Thamyris (Timarete) painting her picture of the goddess Diana, N. France,(Rouen) . The original is in the British Library collection ID 43537. c1400-25.


Unknown Artist Marcia Painting Self-Portrait using Mirror (from Giovanni Boccaccio (1313-1375) De claris mulieribus, Anonymous French Translantio, Le livre de femmes nobles et renomees, France c 1440 British Library Artiste faisant son autoportrait


De mulieribus claris (Famous Women or On Famous Women or Of Famous Women) is a collection of biographies of historical and mythological women by the Florentine author Giovanni Boccaccio (1313-1375) published in 1374. It is notable as the first collection devoted exclusively to biographies of women in Western literature.



Unknown Artist from Boccaccio (1313-1375) De claris mulieribus, Anonymous French Translantio, Le livre de femmes nobles et renomees, France c 1440 British Library

When creating the female artist character of Marcia for his book, Boccaccio 1313-1375 used as his prototype, the famous female painter of ancient Greece called Iaia of Kyzikos (late 2nd – early 1st century BC; from the city which is currently Cyzicus.



Unknown Artist from Giovanni Boccaccio (1313-1375) De claris mulieribus, Anonymous French Translantio, Le livre de femmes nobles et renomees, France c 1440 British Library Autoportrait sur bois


Unknown Artist from Giovanni Boccaccio (1313-1375) De claris mulieribus, Anonymous French Translantio, Le livre de femmes nobles et renomees, France c 1440 British Library Autoportrait sur bois





Unknown Artist from Giovanni Boccaccio (1313-1375) De claris mulieribus, Anonymous French Translantio, Le livre de femmes nobles et renomees, France c 1440 British Library Artiste préparant une fresque


Unknown Artist from Giovanni Boccaccio (1313-1375) Des cléres et nobles femmes, Spencer Collection MS. 33, f. 37v, French, c. 1470 Artist in her Atelier


Unknown Artist from Giovanni Boccaccio (1313-1375) De claris mulieribus, Anonymous French Translantio, Le livre de femmes nobles et renomees, France c 1440 British Library Femme Sculpteur








Roman des Girart von Roussillon, Cod. 2449, f. 167v, Flemish, 1447, Österreichishe Nationalbibliothek, Vienna. Women Building


From Tabula Picta, Painting & Writing in Medieval Law, Marta Madero.


From Tabula Picta, Painting and Writing in Medieval Law, Marta Madero.




Royal 16 G V f. 73v Irene Giovanni Boccaccio (1313-1375) De claris mulieribus, Anonymous French Translantio, Le livre de femmes nobles et renomees, France c 1440 British Library


Livre de la Cité des dames, c. 1401-1500, Français 607, f. 2r, Bibliothèque nationale de France, Département des manuscrits.


Marcia sculpteert een beeld, miniatuur uit Boccaccio, La Louange et Virtue des Nobles et Cleres Dames, 1493 Bibliothèque Nationale de Paris




Thamar painting Diana. Boccacio, de mulieribus claris Le livre de femmes nobles et renomées (trad. anonyme), 15-16th century, France (Cognac). Bibliothèque Nationale MS Français 599 fol. 50.


https://bjws.blogspot.co.uk/2016/04/women-artists-from-1400s-illuminated.html

 
 


„gigantka” z Ostrowa Lednickiego

Kim była „gigantka” z Ostrowa Lednickiego?

Kobieta o nadzwyczaj dużym wzroście, żyjąca w średniowieczu na Ostrowie Lednickim (woj. wielkopolskie), mogła cierpieć na chorobę psychiczną - dowodzi archeolog dr Magdalena Matczak.

- To jedyna znana do tej pory gigantka z terenu Polski, która żyła w okresie średniowiecza - wyjaśnia w rozmowie z PAP dr Magdalena Matczak, która przeprowadziła badania dotyczące kobiety w Zakładzie Antropologii na Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Szkielet odkrył blisko cztery dekady temu zespół badaczy z Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy w obrębie cmentarza na wyspie Ostrów Lednicki (woj. wielkopolskie). Według szacunków badaczy zmarła żyła między końcem XII a pocz. XIV w.

Na wyspie Ostrów Lednicki znajdował się jeden z najważniejszych ośrodków we wczesnych etapach formowania się polskiej państwowości. Do dziś zachowały się tam pozostałości drewniano-ziemnych wałów obronnych i umocnień brzegowych.

W ciągu kolejnych dekad przeanalizowano kości gigantki pod względem antropologicznym. Z kolei dr Matczak próbuje na podstawie wcześniejszych badań bliżej poznać życie kobiety.

- Osoba ta chorowała na gigantyzm - miała ok. 215 cm wzrostu. Ze współczesnych badań klinicznych wynika, że zwłaszcza kobietom cierpiącym na tę przypadłość towarzyszą schorzenia psychiczne i niepełnosprawność intelektualna. Podobnie mogło być w tym przypadku - sugeruje dr Matczak.

Zatem kobieta nie tylko mogła wyróżniać się nadnaturalnym wzrostem - sądzi badaczka. W tym czasie kobiety miały średnio ok. 1,6 m wzrostu, czyli gigantka była od nich wyższa o ponad pół metra, a od mężczyzn o ok. 40 cm.

Archeolog nie jest w stanie określić, jakie dokładnie zaburzenia psychiczne mogły dręczyć gigantkę. - Współczesne badania kliniczne wskazują, że mogły być one podobne do symptomów współczesnej depresji - objawiającej się obniżonym poczuciem zadowolenia z życia, trudnym do wyjaśnienia niepokojem, niepewnością, irytacją, smutkiem i złością i ogólną niestabilnością emocjonalną. Mogła cierpieć także na zaburzenia snu, trudności w koncentracji, szybkie męczenie się czy zaniżone poczucie własnej wartości. Mogło to negatywnie wpływać na kontakty z ludźmi z lokalnej społeczności - dodaje badaczka.

Jak traktowano gigantkę? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna.

Życie nadzwyczaj wysokiej kobiety nie musiało wcale być koszmarne - wręcz przeciwnie, wbrew pozorom mogło być nawet lepsze niż dzisiaj. Dr Matczak uważa, że raczej nie była ona wytykana palcami - a teraz pewnie by tak często było. Ówczesna społeczność nie była zbyt liczna, więc gigantka stykała się ze znanymi sobie osobami i nie była osobą anonimową. W wyniku tego społeczeństwo było przyzwyczajone do jej obecności. Dlatego jej inność nie musiała konieczne wzbudzać dużego zaskoczenia.

- Wiemy, że troszczono się o nią. Świadczą o tym dwa zagojone złamania kości - ramiennej i piszczelowej. Bez pomocy kobieta nie przetrwałaby, a z pewnością nie mogłaby pracować i zdobywać pożywienia, gdy cierpiała na te urazy. Złamania, których doznała, były z pewnością bolesne - wyjaśnia dr Matczak.

- Niepełnosprawność i choroby były czymś powszechnym. Być może nawet bardziej niż dziś, gdyż postępy w tej kwestii poczyniła medycyna. Dlatego m.in. w gronie licznych niepełnosprawnych czy osób chorych gigantka nie musiała wcale bardzo się wyróżniać. Jej niezwykły dla nas wygląd mógł być bardziej normalny w oczach jej współczesnych - dowodzi archeolog.

Duża liczba osób niepełnosprawnych wynikała z wielu powodów - masowego stosowania kar mutylacyjnych (w postaci ucinania np. rąk), obrażeń na polu walki, wypadków, chorób czy wad wrodzonych. Jednak trudno jest oszacować, ile oprócz nich lub wśród nich było osób cierpiących na zaburzenia psychiczne.

Kobieta zmarła w wieku 25-30 lat - nie jest to niczym niezwykłym, gdyż w średniowieczu przeciętny wiek życia niewiast był do tej liczby zbliżony. Badacze nie są w stanie określić przyczyny zgonu. Wiadomo, że cierpiała na zapalenie płuc, o czym świadczą ślady na żebrach.

 

 Biżuteria znaleziona na terenie Ostrowa Lednickiego (fot. Konarski, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International) Dr Matczak opowiada, że jej ciało umieszczono w grobie „w sposób niedbały" przy ruinach kościoła. Sposób pochówku wyraźnie różnił się od innych w jej otoczeniu. Co prawda kobietę złożono typowo, układając jej ciało na osi wschód-zachód, to jej twarz była pierwotnie skierowana na zachód, podczas gdy normą było ukierunkowanie jej na wschód. Jej nogi i ręce były zgięte, a jedna z dłoni spoczywała przy twarzy.

Grób gigantki wyróżnia się też tym, że zmarłej nie wyposażono na ostatnią drogę w żadne przedmioty, podczas gdy w innych odkrywano zabytki.

- Zagadką jest, dlaczego gigantkę pochowano w sposób niedbały, skoro była potrzebnym członkiem lokalnej społeczności - mówi dr Matczak.

Zaznacza, że obecnie lubimy często upraszczać i operować czarno-białą skalą, podczas gdy „paradoksy bardzo dobrze funkcjonują w życiu codziennym”. Podobnie mogło w przypadku zmiennych losów gigantki z Ostrowa Lednickiego.



https://histmag.org/Kim-byla-gigantka-z-Ostrowa-Lednickiego-14300