Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nauka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nauka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 16 kwietnia 2024

prof. Jadwiga Staniszkis






Ze szkoły widzenia...






Widziała więcej, niż wielu z nas, socjologów - tak o prof. Jadwidze Staniszkis mówi dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN prof. Andrzej Rychard. 

"Widziała rzeczy nieoczywiste w tym, co by się wydawało kompletnie oczywiste i mogło być powierzchownie interpretowane" - zaznaczył.


Wybitna socjolożka, analityczka polityczna prof. Jadwiga Staniszkis zmarła w poniedziałek; w przyszłym tygodniu ukończyłaby 82 lata. Była specjalistką w dziedzinie socjologii polityki, teorii socjalizmu i postkomunizmu oraz transformacji polityczno-gospodarczej w Europie Środkowo-Wschodniej.

Prof. Andrzej Rychard w rozmowie z PAP wspominał jedną z wczesnych publikacji Jadwigi Staniszkis, wydaną w 1972 roku książkę "Patologie struktur organizacyjnych". Za tę publikację Staniszkis otrzymała Nagrodę im. Stanisława Ossowskiego.

"To jest właściwie jedna z fundamentalnych jej prac, mimo tego że tak wczesna" - podkreślił. Jak ocenił, w tej publikacji prof. Staniszkis opisała "cały system realnego socjalizmu czy komunizmu".

"Potrafiła pokazać, jak ten system działa, jakie systemowe funkcje pełnią patologie, jak one właściwie utrzymują ten system, tworząc z patologii nie coś takiego zewnętrznego, niechcianego przez ten system, a właściwie jego istotę. Jak te patologie są funkcjonalne, czyli służące, jak gdyby, temu systemowi" - powiedział.

"To był ten sposób myślenia, który zawsze był u Jadwigi, że widziała rzeczy nieoczywiste w tym, co by się na początku wydawało kompletnie oczywiste i mogło być powierzchownie interpretowane. Widziała coś, co się nazywa jak gdyby +systemem+ i to powodowało, że jej socjologia była mocno odmienna i taka właściwie bardzo głęboka na tym poziomie badania instytucji, systemów, tego wszystkiego, co w Polsce dopiero się rozwijało" - ocenił prof. Rychard.

"Jadwiga Staniszkis położyła ogromne zasługi dla rozwoju czegoś, co się nazywa taką szkołą myślenia o nowym instytucjonalizmie w polskiej socjologii. To jest do dzisiaj niedoceniane jeszcze, bo wiele osób patrzy na jej działania, aktywności w latach późniejszych poprzez pryzmat jej działalności publicystycznej (...)" - zauważył socjolog.

"Oczywiście miała swoje poglądy, zmieniała je, ale dla mnie najistotniejsze jest to, że ona potrafiła odkryć głębię w tym, co się wydawało już rozpoznane. Ona potrafiła zapytać: dlaczego, co, czemu służy? To była dla mnie tak naprawdę prawdziwa, taka najprawdziwsza, socjologia" - podkreślił prof. Rychard.

"Tam, gdzie my widzieliśmy związki między procesami, zjawiskami, ona widziała głębszą strukturę, która odpowiada za te związki" - dodał, wspominając Jadwigę Staniszkis.



Nauka w Polsce, 
Robert Fiłończuk









No właśnie.

Publicyści i naukowcy opisują to co widzą, zamiast to, co się za tym kryje.


Strukturę.

System.







pap.pl/aktualnosci/nie-zyje-wybitna-socjolog-i-analityk-polityczny-prof-jadwiga-staniszkis



naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C101609%2Cprof-rychard-o-prof-staniszkis-widziala-wiecej-niz-wielu-z-nas-socjologow




wtorek, 9 kwietnia 2024

Dzieci jako zaczyn przyszłego dobrostanu.





31 października 2023




Zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży rzutuje na życie przyszłych pokoleń.


Kiedy one wejdą w życie dorosłe staną się urzędnikami, politykami, kierownikami, dyrektorami, policjantami, żołnierzami, ale też - ochroniarzami - i od wszystkich tych ludzi będzie zależeć bezpieczeństwo państwa, bezpieczeństwo twojej rodziny i każdego innego - sąsiadów, znajomych, kolegów i koleżanek z pracy.


Dlatego niezmierne ważne jest nie pozostawianie ich pod wpływem massmediów, które "wychowują" zamiast rodziców, ale też przejmowanie kontroli nad tymi mediami, by one służyły dobru ogólnemu, a nie po prostu bogaceniu sie "dziennikarzy" celebrytów, a i często po prostu wygodnickich.

Ilu jest takich stałych dziennikarzy, którzy na codzień przygotowują "serwisy informacyjne" i pokazują się w telewizji? Będzie setka w czterech głównych stacjach?

100 ludzi wpływa na kształt i jakość informacji jaką codziennie otrzymują widzowie.
100 ludzi decyduje o losach 40 milionów ludzi w całej Polsce.

100!

Nie licząc oczywiście całego aparatu schowanego za tymi ludźmi, którego nigdy nie widać...

  
Skoro w obecnych czasach sabotażyści z werwolfa, żądni sławy i łatwych pieniędzy celebrytów (i  patocelebrytów) trzeba stworzyć własny przekaz

Jeżeli nie będziemy produkować odpowiednich dobrych komunikatów oraz informacji i zapełniać nimi przestrzeń informacyjną, to przestrzeń ta będzie nieustannie zbrukana bylejakością, która otaczając od najmłodszych lat człowieka, będzie psuć jego gust, zachwieje jego zdolnością oceny sytuacji, zdolością do dokonywania dobrych dla społeczeństwa wyborów.

Państwem trzeba kierować, gospodarzyć.

Demokracja to pułapka, bo jak ktoś już zacznie gospodarzyć, to może się to po 8 latach skończyć, przychodzi ktoś inny, kto najpierw burzy, co poprzednik pobudował i zaczyna stawiać od nowa coś innego, dodatkowo wymieniając ludzi na nowych, niekoniecznie z doświadczeniem,
Burzy porządek i w następnych wyborach polegnie, przyjdzie stary i zacznie odbudowę - stracił, my straciliśmy 4 lata, 8 lat, 20 lat - i tak w kółko... nieustanny chaos, ale chaos to jest kontrolowany - tylko nie widzać kontrolerów....


Demokracja we współczesnym świecie oznacza stan permanentnie niestabilny 

to w normalnej demokracji, a jeszcze dochodzą obce służby, które budują wpływy w kraju i dążą do osłabienia społeczeństwa i państwa









Państwem trzeba kierować, gospodarzyć

i dziećmi i młodzieżą też, aby zapewnić sobie przyszłość w jasnych barwach...


Wychowanie dzieci i młodzieży to nic innego jak projektowanie przyszłości społeczeństwa, przyszłości państwa.


I bytu każdego z obywateli tego państwa.

W tym twojego.









Lekarze w Polsce po raz pierwszy wezmą udział w punktowanych szkoleniach poświęconych rekomendowaniu czytania na głos dzieciom


12 października 2023



W listopadzie po raz pierwszy w Polsce odbędą się szkolenia dla lekarzy o wpływie głośnego czytania na rozwój dzieci. Pediatrzy oraz lekarze pierwszego kontaktu będą mogli zdobyć teoretyczną i praktyczną wiedzę w zakresie rekomendowania i upowszechniania czytania wśród małych pacjentów i ich opiekunów. Uczestnicy szkolenia otrzymają certyfikat, premiowany punktami edukacyjnymi Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.

Szkolenie organizowane jest w ramach programu „Książka Na Receptę. Recepta na Sukces” przez Fundację Powszechnego Czytania. Celem projektu jest wspieranie prawidłowego rozwoju najmłodszych obywateli. Namawianie do codziennego czytania na głos dzieciom od urodzenia ma dać wymierne długofalowe efekty, by za dziesięć lat poziom zdrowia psychicznego i społecznych kompetencji Polaków był lepszy.

Organizatorzy szkolenia dla lekarzy podkreślają, że rekomendacja czytania i rozmowy z małym dzieckiem jest oparta na danych naukowych dobrej jakości: 

kiedyś była to intuicja, ale aktualnie dysponujemy badaniami, pokazującymi korzystny wpływ głośnego czytania książek dzieciom i oddziaływanie bogactwa słownego na rozwój ich mózgu.


„Dane naukowe wskazują, że czytanie i rozmowy z dziećmi od niemowlęctwa mają ważny wpływ na ich rozwój – emocjonalny, intelektualny i społeczny. Zaproszenie do kampanii lekarzy, po zapoznaniu się z opublikowanymi wynikami licznych badań naukowych, stało się oczywistością – lekarze to wspaniałe autorytety, ludzie, których powołaniem jest dbanie o nasze zdrowie i rozwój” – przekonuje Maria Deskur, prezeska Fundacji Powszechnego Czytania.

Autorytetem, z którym podjęła współpracę Fundacja Powszechnego Czytania, jest prof. Barry Zuckerman, amerykański pediatra, który jako pierwszy lekarz na świecie zapoczątkował zalecanie wczesnego czytania dzieciom jako interwencję medyczną.

„Rodzice czytający małym dzieciom stymulują ich język i kompetencje poznawcze, rozwój społeczny i emocjonalny, ponieważ tworzą najdogodniejszą sytuację do stymulacji mózgu. Dziecko, które czuje się bezpiecznie na kolanach rodzica, jest otwarte na stymulację, którą rodzic dostarcza poprzez bogactwo czytanego tekstu i rozmowy towarzyszącej. Z zachwytem obserwuję jak Fundacja Powszechnego Czytania i jej projekt 'Książka na receptę’ rozwija realizowanie tego działania dla dzieci w Polsce” – powiedział prof. Zuckerman, którego wykład będzie częścią zapowiadanych szkoleń.



„Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że to jest program i idea, w którą chcemy się włączyć. Badania są jednoznaczne: mózgi dzieci, które rosną w środowisku relacyjnie i semantycznie bogatym i przychylnym, wytwarzają więcej połączeń synaptycznych. To jest podstawowy fundament, dzięki któremu całe ich późniejsze życie, w wielu jego aspektach, nie tylko zdrowotnym, będzie lepsze. Jako pediatrzy dbamy o zdrowie mięśni czy kości naszych pacjentów, ale dbamy też o rozwój ich mózgów!” – mówi profesor Teresa Jackowska, prezes zarządu Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, które jest partnerem programu.

„Od lat zajmuję się komunikacją jako niezbywalnym elementem skutecznej medycyny. W programie 'Książka na receptę’ zachwyca mnie właśnie ten element – że pokazujemy mechanizmy wpływu na zdrowie psychofizyczne jako całość, że traktujemy pacjenta holistycznie, czyli bierzemy pod uwagę badania mózgu, badania środowiskowe, badania z zakresu psychologii i psychiatrii rozwojowej. Cieszę się, że mogę w programie uczestniczyć i zapraszam na szkolenia!” – dodał dr hab. Wojciech Feleszko, wykładowca Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, autor licznych książek, członek zarządu Sekcji Pediatrii European Academy of Allergy and Clinical Immunology.

Założeniem programu „Książka na receptę” jest odpowiednie przygotowanie personelu medycznego do „przepisywania na receptę” głośnego czytania dzieciom. Pismo „Medycyna Praktyczna Pediatria” już w 2019 roku rozdawało lekarzom recepty na czytanie jako partner projektu.

„Jako pierwsi w Polsce opublikowaliśmy (…) artykuł przeglądowy adresowany do lekarzy dotyczących efektów głośnego czytania książek dzieciom z krytycznym przeglądem danych naukowych i płynących z nich wniosków, które leżą u podstaw programu 'Książka na receptę. Recepta na sukces’. Zdając sobie sprawę, jak trudno w praktyce dodać do wizyty lekarskiej jeszcze jeden temat, widzimy jednak głęboką zasadność włączenia zalecenia czytania dialogowego w rodzinach do codziennej praktyki lekarzy rodzinnych i pediatrów” – przyznaje dr n. med. Jacek Mrukowicz, redaktor naczelny „Medycyny Praktycznej Pediatrii”.

Zapisy na bezpłatne wydarzenie przyjmowane są do 15 listopada na stronie programu „Książka na receptę”.







Stres w dzieciństwie zmienia system nagród w mózgu



To, że dziecko czuje się zestresowane w danym momencie, jest częścią codziennego życia. Jeśli możemy zaoferować mu strategie radzenia sobie w trudnych chwilach, strachu lub frustracji, maluch będzie w stanie skuteczniej radzić sobie z podobnymi sytuacjami w przyszłości. Problemy pojawiają się, gdy dzieci są narażone na zdarzenia chronicznego stresu.

Uporczywy stres w dzieciństwie ma poważny wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne każdego dziecka. Scenariusze życiowe, takie jak dorastanie w atmosferze porzucenia, deprywacji emocjonalnej lub bycia ofiarą przemocy, wpływają na rozwój mózgu. W związku z tym Rockefeller University w Nowym Jorku (USA) przeprowadził badania, które podkreśliły wpływ stresu na ciało migdałowate, korę przedczołową i hipokamp.

Regiony te ułatwiają procesy, takie jak regulacja emocji, i zdolności poznawcze, takie jak uwaga, refleksja i rozwiązywanie problemów. Niedawne badanie dostarczyło bardziej aktualnych i istotnych informacji. Stwierdzono, że stres w dzieciństwie zmienia system nagród w mózgu. Ta funkcja ma poważny wpływ na wiele obszarów.



Częstym ryzykiem u dzieci, które doświadczyły sytuacji o wysokim stresie, jest rozwój zachowań uzależniających.



Zmiany motywacji

Kluczowym wymiarem rozwoju potencjału jest motywacja. Wyznaczamy sobie cele, do których dążymy, marzymy o planach, które nas ekscytują i opracowujemy strategie pokonywania trudności. Jednak wspomniane badania, które zostały przeprowadzone we współpracy z różnymi uniwersytetami, takimi jak Princeton i Pittsburgh (USA), podkreślają, w jaki sposób stres w dzieciństwie zmniejsza motywację w zachowaniu.

Te niekorzystne doświadczenia zmieniają neurochemię mózgu, a wraz z nią optymalny rozwój niektórych regionów.

Jądro półleżące i brzuszny obszar nakrywkowy, połączone z mózgowymi systemami nagrody, również koordynują nasze ukierunkowane na cel zachowanie. Dorastanie w dysfunkcyjnej rodzinie może spowodować zmianę tej cechy.


Zwiększone ryzyko zaburzeń nastroju

Obwody nagrody dojrzewają przez całe dzieciństwo i okres dojrzewania. Dojrzewanie to kończy się dopiero w wieku 20 lub 21 lat. Dzieje się to w tym samym czasie, gdy dojrzewają obszary przedczołowe. Jednak stres zakłóca ich optymalny rozwój. Ma znaczący wpływ na poziom psycho-emocjonalny.

W takich przypadkach nie tylko zmniejsza się motywacja dziecka, ale także zmienia się jego poczucie przyjemności. W związku z tym przychodzi czas, kiedy trudno jest mu cieszyć się doświadczeniami, które zwykle są satysfakcjonujące dla wszystkich innych. Nowe hobby nie trwa długo, maluchowi trudno jest utrzymać zainteresowanie jakąkolwiek dziedziną lub tematem, a jego cele czy projekty przestają być ekscytujące już po kilku dniach.

Ponadto jego relacje społeczne pojawiają się i kończą zgodnie z potrzebami, a nie uczuciami. Dzieciom nie jest łatwo rozwinąć satysfakcjonujące więzi emocjonalne, ponieważ stale czują strach i niepewność. Czują także brak zainteresowania. Te zmiany w systemach nagrody w mózgu oraz trudności w czerpaniu radości lub odczuwaniu motywacji często występują wraz z zaburzeniami lękowymi i depresyjnymi.


Zwiększone ryzyko uzależnień

System nagród ma ułatwić nam powtarzanie zachowań lub strategii, za które otrzymujemy wzmocnienie. Wykonujemy je, ponieważ dzięki dopaminie te działania dają nam korzyść, dobre samopoczucie lub uczucie przyjemności. Na szczęście teraz lepiej rozumiemy, w jaki sposób i dlaczego stres w dzieciństwie zwiększa ryzyko, że dzieci wykażą jakąś formę uzależnienia w przyszłości.

Osoby, które w dzieciństwie doświadczyły przeciwności losu, wykazują mniejszą regulację impulsów i zdolność do refleksji. Do tego dochodzi potrzeba doświadczania nowych i intensywnych doznań. Co więcej, zdolność tych osób do odczuwania przyjemności jest poniżej przeciętnego progu.

To powoduje, że szukają intensywnych sytuacji, które oferują im wyższy poziom wzmocnienia dopaminy. Na przykład nadużywanie substancji oferuje doświadczenie „poczucia czegoś” poprzez intensywny, ale krótkotrwały zastrzyk dobrego samopoczucia. Łagodzi także ich stres i niepokój. Brak rozwiniętych funkcjonalnych umiejętności radzenia sobie w celu złagodzenia dyskomfortu zwiększa ryzyko uciekania się do uzależnień.



Co można zrobić?

Jest wielu młodych ludzi, którzy wykazują tego typu wzorce zachowań. Stresujące dzieciństwo często powoduje niską motywację, zaburzenia lękowe, depresję oraz uzależnienia behawioralne lub od substancji psychoaktywnych. Co można zrobić?

Ochrona dzieci powinna być podstawowym filarem każdej społeczności i rozwiniętego społeczeństwa. Dostrzeganie dysfunkcyjnej rodziny lub dziecka zaniedbanego lub maltretowanego jest czymś, co musi zostać ustalone w szkołach jako obowiązujący protokół. Jeśli jednak takie sytuacje już się wydarzyły, a nastolatek lub młody dorosły doświadcza problemów behawioralnych i psychicznych, musimy działać.

Im szybciej zainterweniujemy, tym szybciej będziemy mogli zapobiec wystąpieniu innych, poważniejszych schorzeń. W takich przypadkach pomocne może być wsparcie psychologiczne i społeczne, uzupełnione poradnictwem rodzinnym. 

Warto też przypomnieć słowa francuskiego neurologa i etologa Borysa Cyrulnika. Twierdził, że żadne dziecko nie jest skazane przez swoją przeszłość. Powiedział kiedyś, że: „Osoba nigdy nie powinna być zdeterminowana przez swoją traumę”.

Zmiana jest zawsze możliwa, a szczęście jest rzeczywistością, na którą zasługuje każdy człowiek.




Zdrowie psychiczne młodych ludzi pogarsza się. Dlaczego?

Obecnie coraz więcej specjalistów zauważa, że zdrowie psychiczne młodych ludzi pogarsza się w zastraszającym tempie. Depresja, lęki, problemy behawioralne i uzależnienia stale wzrastają u młodzieży, która jest przecież przyszłością naszego społeczeństwa.

Cierpienie młodzieży wpływa również na ich rodziny i ludzi wokół nich. Nic dziwnego, że pogarszające się zdrowie psychiczne młodych ludzi alarmuje pracowników służby zdrowia. W dzisiejszym artykule omówimy niektóre z możliwych przyczyn stojących za tym niepokojącym wzrostem.



„Pomimo wzrostu częstości występowania i rozpowszechnienia zaburzeń psychicznych w dzieciństwie i w okresie dojrzewania, do tej pory przeprowadzono tak naprawdę niewiele badań”.

-Esperanza Navarro Pardo-
Zdrowie psychiczne młodych ludzi jest przedmiotem badań

Udowodniono, że zdrowie psychiczne młodych ludzi stopniowo się pogarsza. Dowodzą tego wskaźniki rozpowszechnienia (Pardo, 2012).

„Rozpowszechnienie” to termin służący do ilościowego określenia liczby przypadków w określonym odcinku czasu. WHO ostrzega, że obecnie nawet 30 procent młodych ludzi cierpi na zaburzenia psychiczne.

Zaburzeniami najczęściej występującymi u młodzieży są zaburzenia zachowania (zwłaszcza u chłopców) oraz emocjonalne (u dziewcząt). Badania przeprowadzone przez Esperanzę Navarro z Uniwersytetu w Walencji (Hiszpania) z udziałem 470 młodych ludzi wykazały, że:

21% młodych osób cierpiało na zaburzenia zachowania.
17% cierpiało na zaburzenia lękowe.
11% miało ADHD.
4% cierpiało na zaburzenia odżywiania.

Ponadto Vallejo Pareja (2022) twierdzi, że nastąpił również wzrost liczby przypadków zachowań nadpobudliwych, a także destrukcyjnych. Powyższe dane skłaniają do postawienia pytania o przyczyny pogarszania się stanu psychicznego wśród młodych ludzi.



„Kilka prac badawczych przeprowadzonych w różnych krajach zbiega się z wartością globalnego wskaźnika zaburzeń u młodych ludzi, który wynosi mniej więcej 20”.


-María del Carmen Bragado Álvarez-

Czy życie jest obecnie trudniejsze niż dawniej?

Jeśli spojrzymy na niedawną przeszłość, być może uda nam się zrozumieć przyczyny wpływające na zdrowie psychiczne młodych ludzi. Musimy zatrzymać się i zastanowić nad ostatnimi wydarzeniami, które wpłynęły na nasze społeczeństwo, takimi jak:

Wielki kryzys. 

Uderzył w cały świat, a jego najintensywniejszy okres datuje się na lata 2008-2013. W rzeczywistości społeczeństwo nigdy tak naprawdę nie podniosło się z jego skutków. Jednym z takich następstw było bezrobocie młodzieży.

Pandemia w 2020 r. Niestety, kiedy wszystko wskazywało na to, że wielki kryzys już za nami, a społeczeństwo zdawało się wkraczać w nowy „złoty okres”, wirus SARS-CoV-2 zatrzymał wszystko w miejscu.

Okres dojrzewania jest głęboko społecznym etapem życia. Poprzez interakcje z innymi ludźmi młode osoby budują swoją tożsamość. Jednak w czasie pandemii młodzież musiała zrezygnować z kontaktów towarzyskich. Miało to istotny wpływ na ich „normalny” rozwój.

Nauka potwierdziła ten fakt. Badania wykazały, że w okresie odosobnienia nastolatki czuły się bardziej samotne. W związku z tym częściej zwracały się do cyfrowych alternatyw w celu nawiązywania kontaktów towarzyskich. Fakt ten został powiązany ze wzrostem przypadków depresji i samobójstw.


Zdrowie psychiczne młodych ludzi – większa świadomość

Należy również zaznaczyć, że eksperci prowadzą obecnie badania o wyższej jakości. Na przykład badania dotyczące rozpowszechnienia były wcześniej przeprowadzano rzadko, obecnie jednak to się zmieniło. Może to oznaczać, że dane dotyczące częstotliwości występowania, wcześniej niepełne (a zatem zaniżone), teraz wzrosły w wyniku większej liczby badań. Oto postępy, jakich dokonano na przestrzeni ostatnich lat (Vallejo, 2022):Większa liczba badań klinicznych o wysokim rygorze metodologicznym dotyczących częstości występowania różnych jednostek klinicznych w dzieciństwie i okresie dojrzewania.

Większa kontrola, rygor i spójność uzyskanych wyników.
Lepsza identyfikacja elementów mających wpływ na etiologię zaburzeń u dzieci i młodzieży. W efekcie poprawa diagnozy.

Wzrost liczby etykiet diagnostycznych. W rzeczywistości w 1950 roku eksperci zidentyfikowali łącznie 106 zaburzeń. Obecnie jest ich aż 216 (Echeburúa, 2014).

Zdrowie psychiczne młodych ludzi i związane z nim problemy są głęboko zakorzenione w sytuacji kontekstowej. Zależą one od środowiska danej osoby. Liczą się czynniki takie jak praca, relacje rodzinne (oraz dobrobyt lub dyskomfort ich rodziców), a także szkoła czy też uniwersytet.

Z drugiej strony należy wziąć pod uwagę, że postęp w zakresie lepszej jakości badań i diagnozy również mógł przyczynić się do zauważenia pogorszenia stanu zdrowia psychicznego współczesnej młodzieży.



„Nie poddawaj się, nie trać nadziei, nie sprzedawaj się”.

-Christopher Reeve-








Lekarze w Polsce po raz pierwszy wezmą udział w punktowanych szkoleniach poświęconych rekomendowaniu czytania na głos dzieciom - Booklips.pl


Stres w dzieciństwie zmienia systemy nagród w mózgu (pieknoumyslu.com)

Zdrowie psychiczne młodych ludzi pogarsza się. Dlaczego? (pieknoumyslu.com)


Prawym Okiem: Pierwszy sługa (maciejsynak.blogspot.com)





czwartek, 7 marca 2024

Nanoplastik



Jeszcze raz - 

kto KILKANAŚCIE LAT TEMU rozpoczął nakłaniać ludzi do zwiększonego picia wody??





240 tys. drobin plastiku w jednej butelce wody. Nawet o tym nie wiesz




Kim Schewitz

12 stycznia 2024, 6:00




Według nowego badania, w litrze wody butelkowanej może znajdować się średnio 240 tys. kawałków plastiku, o rozmiarach tak niewielkich, że mogą one przedostawać się do krwiobiegu, poszczególnych komórek i narządów, w tym serca i mózgu. 


Badanie, opublikowane w czasopiśmie "Proceedings of the National Academy of Sciences" 8 stycznia, wykazało, że w wodzie butelkowanej znajduje się do 100 razy więcej cząstek plastiku, niż wcześniej udokumentowano. 

Te maleńkie kawałki plastiku, znane jako mikro- i nanoplastiki, zostały w ostatnich latach znalezione w oceanach, na szczycie Mount Everest oraz... w ludzkim krwiobiegu.


Mikroplastiki mają wielkość od pięciu mm do jednego mikrometra, czyli jednej milionowej metra. Dla porównania ludzki włos ma średnicę około 70 mikrometrów. Nanoplastiki są jeszcze mniejsze i mierzą mniej niż jeden mikrometr. Są one mierzone w nanometrach lub miliardowych częściach metra.


Stwierdzono, że trzy popularne w USA marki wody zawierają setki tysięcy maleńkich kawałków plastiku

Naukowcy przetestowali trzy popularne marki wody butelkowanej sprzedawanej w USA, których nazw zdecydowali się nie podawać. Przeanalizowali cząsteczki plastiku o wielkości do 100 nanometrów. Znaleźli od 110 tys. do 370 tys. plastikowych cząstek w każdym litrze, a średnio 240 tys. 90 proc. stanowiły nanoplastiki, a reszta to mikroplastiki.

— Nowe narzędzie udoskonalone podczas tego badania zasadniczo otwiera nam nowe okno do odkrywania niewidzialnego świata nanoplastików — powiedział Beizhan Yan, współautor badania i chemik środowiskowy z Lamont-Doherty Earth Observatory na Uniwersytecie Columbia.

Potencjalne zagrożenia dla zdrowia, jakie mogą stwarzać cząsteczki plastiku, nie są znane, ale ponieważ eksperci próbują dowiedzieć się więcej, zalecają w międzyczasie ograniczenie stosowania plastiku tam, gdzie to możliwe. Istnieją obawy, że mogą one wprowadzać toksyny i materiały syntetyczne do organizmu, powodując między innymi stany zapalne i inne problemy w układzie naczyniowym, hormonalnym i rozrodczym.

— Gdyby istniały poważne skutki kontaktu z cząsteczkami plastiku, już byśmy to widzieli. Chodzi o to, że przez całe życie jesteśmy narażeni na kontakt z tymi cząsteczkami, a zatem mamy potencjał, aby gromadzić je w naszym ciele do poziomów, które mogą przekraczać próg dla niektórych chorób — powiedział BI profesor Dick Vethaak, emerytowany profesor jakości wody i zdrowia na Uniwersytecie VU w Amsterdamie i Uniwersytecie w Utrechcie w Holandii.


Wciąż wiemy bardzo mało na temat nanoplastików. Powszechnie przyjmuje się jednak, że nanoplastiki są bardziej niebezpieczne niż mikroplastiki, ponieważ ich rozmiar oznacza, że mogą łatwo przeniknąć do organizmu, a także mają większy stosunek powierzchni do objętości, co oznacza, że jest więcej miejsca na wchłanianie zanieczyszczeń i przenoszenie ich do organizmu.

Vethaak twierdzi, że ludzie powinni być świadomi istnienia mikro- i nanoplastików i podjąć kroki w celu ograniczenia zużycia plastiku. 

Vethaak podzielił się trzema sposobami na uniknięcie ekspozycji na cząsteczki plastiku:Unikaj żywności i napojów pakowanych w jednorazowe opakowania plastikowe. Najlepiej pij ze szklanego pojemnika.
 
Nigdy nie podgrzewaj niczego w plastikowym pojemniku. Gdy plastik jest podgrzewany, może uwalniać mnóstwo cząstek.
 
Zadbaj o dobrą wentylację domu, ponieważ mikro- i nanoplastiki mogą być obecne w powietrzu i kurzu.

Autorzy badania stwierdzili, że osoby zaniepokojone obecnością nanoplastików w wodzie butelkowanej mogą rozważyć alternatywne rozwiązania, takie jak woda z kranu.

Autorzy nie radzą jednak zrezygnowania z picia wody butelkowanej, gdy jest to konieczne, ponieważ ryzyko odwodnienia może okazać się groźniejsze niż potencjalny wpływ ekspozycji na nanoplastiki.






środa, 6 marca 2024

Zadania domowe uczą systematyczności.



No, nie znam tego radia..

wypowiedź pani Dyrektor dobra, opinia psychologa negatywna, moim zdaniem po pierwsze - najprościej wrócić do podręczników z okresu PRL usuwając z nich ówczesną propagandę, uzupełniając je o obecnie wymagane treści, współczesne podręczniki są wydane na bardzo dobrym papierze, co sprawia, że niewielka książka jest naprawdę ciężka, źle się z tego korzysta, 

a zadania domowe były od zawsze.



przedruk




Zadania domowe dla uczniów szkoły podstawowej - tak czy nie?

Elżbieta RACZYŃSKA


date_rangePoniedziałek, 2024.03.04 16:44 
( Edytowany Poniedziałek, 2024.03.04 16:45 )

Na to pytanie chce odpowiedzieć kadra Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie za pomocą... swojego eksperymentu. Ten będzie trwał cały marzec. Cel – sprawdzenie przez nauczycieli i rodziców uczniów co dzieci robią z czasem wolnym, kiedy prac nie mają, czy robią zadania dla chętnych oraz jak traktują swoje obowiązki i szkołę. Co o pracach domowych i eksperymencie mówi kadra szkoły, jak prace domowe komentują dzieci i czy według psychologa prace domowe mają sens?



Chcieliśmy po prostu stworzyć warunki, aby rodzice mogli samodzielnie wyrobić sobie zdanie na temat tego, czym jest zadanie domowe, jaką pełni funkcję i jak bardzo ich dzieci są zaangażowane. Zadanie domowe ma funkcję nie tylko dydaktyczne, ale przede wszystkim wychowawczą, ponieważ uczy takiej systematyczności. Powoduje to, że dziecko ma świadomość, że generalnie szkoła jest ważna, że to nauka jest ważna, że to jest istotne w jego życiu, a przecież, nie ukrywajmy, chodzenie do szkoły i uczenie się to jest ogromna i ciężka praca dla naszych dzieci

– mówi Jolanta Gajęcka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie.




W szkole podstawowej generalnie zadania domowe nie działają, dopiero zaczynają działać na poziomie szkoły ponadpodstawowej. Dodatkowo jeszcze badacze zauważyli, że szkoła zaczyna monopolizować czas dzieci. Dzieci w szkole spędzają bardzo dużo czasu, a do tego jeszcze popołudnia, które powinny być przeznaczone na odpoczynek i zabawę, niestety są przeznaczane właśnie na mozolne odrabianie lekcji

– komentuje psycholog Stanisław Bobula.



"generalnie zadania domowe nie działają" skoro nie rozumiem, o co temu panu chodzi i skoro on tego nie tłumaczy, widocznie nic to nie znaczy, należy więc postępować odwrotnie do tej opinii ...





"Dla nie-niemieckiej ludności Wschodu nie mogą istnieć szkoły wyższego typu niż czteroklasowa szkoła ludowa. 

Zadaniem takiej szkoły ludowej ma być tylko: proste liczenie najwyżej do 500, pisanie nazwiska, nauka, że przykazaniem boskim jest posłuszeństwo wobec Niemców, uczciwość, pilność i grzeczność."




Heinrich Himmler 

Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemieckości, przywódca SS (od 1929), Gestapo (od 1934), niemieckiej policji (od 1936), przewodniczący Rady Ministrów III Rzeszy, ministerstwa spraw wewnętrznych (od 1943)





Zadania domowe dla uczniów szkoły podstawowej - tak czy nie? (radiokrakow.pl)


Prawym Okiem: Podprogowo - o szkole (maciejsynak.blogspot.com)






poniedziałek, 4 marca 2024

Podprogowo - o szkole




Nie wiem ile ta pani ma lat, choć ze zdjęcia - dość młoda osoba, ale dla mnie ten tekst poniżej to brzmi całkowicie nieprawdopodobnie.






Dziecko z nosem w książkach do 23, mama robi wyklejankę, tata sieje rzeżuchę. I tak co tydzień



Maja Kołodziejczyk


Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, dziennikarka, wydawczyni. W swoich artykułach porusza tematy społeczne, psychologiczne i parentingowe.

Dawniej redaktorka SEO i dziennikarka WP Kobieta. Interesuje się psychologią, modą, historią. Uwielbia dalekie podróże i azjatycką kuchnię. Stara się czerpać inspiracje z każdego dnia i stale rozwijać warsztat pisarski.



25.01.2024 15:03



Trzy karty pracy z matematyki, dwie z polskiego, doświadczenie z krystalizacją soli, wyklejanka i lektura do przeczytania na przyszły tydzień. Właśnie tak wspominam szkołę podstawową. "Teraz narzekacie, a zobaczycie, co będzie na studiach" - mówiła nauczycielka. Zobaczyłam i wreszcie miałam czas na odpoczynek i realizację pasji.


Lektura na za tydzień???
Coś mi tu nie psuje...

Na studiach było lżej???? Co wy tam robicie na tym UW? Nic??

Jeśli dziennikarze na studiach nic nie robią, to może chociaż poszlifowali by język polski i w końcu po koszmarze szkoły podstawowej nauczyli się stylistyki, gramatyki, ortografii i  - co najważniejsze - umiejętności czytania tekstu ze zrozumieniem.




Nowa ministra edukacji zapowiedziała liczne zmiany w szkołach. Na początku stycznia ogłosiła, że pracuje nad "odchudzeniem podstawy programowej". Planuje także zniesie prac domowych dla uczniów klas 1-3 szkół podstawowych, które ma wejść w życie już w kwietniu. "Jestem pewna, że po kilku latach funkcjonowania braku prac domowych w szkołach podstawowych, w szkołach średnich też to będzie zniesione" - powiedziała Barbara Nowacka w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. Pomysł wzbudził jednak pewne kontrowersje.


Nad książkami do późnego wieczora

Niektórzy zauważają, że dziecko uczy się przez zapamiętywanie i powinno regularnie ćwiczyć pewne umiejętności. Zgadzam się z tym stwierdzeniem, jednak sądzę, że należy w tym wszystkim zachować pewien umiar. Okres nauki w szkole podstawowej (szczególnie w 2 i 3 klasie) wspominam jako jeden z najcięższych w życiu. 


że też ludziom nie wstyd przyznawać się, że podstawówka 2-3 klasa to były dla niej nieznośne ciężary...



Z jednej strony w placówce było dużo aktywności - robiliśmy różnego rodzaju plakaty, były próby do przedstawień, konkursy plastyczne i różne klasowe dyskusje. Z drugiej, przez te wszystkie dodatkowe rzeczy brakło czasu na zrealizowanie programu. 

no u nas w szkole nie było cyrku, nie robiłem plakatów, gdzieś chyba w 7 klasie wykonywałem w domu,  na konkurs, szkic ołówkowy patrona szkoły - bardzo udany zresztą, rysowałem na podstawie portretu, który miałem w domu... to była praca domowa zadana z terminem na za kilkanaście tygodni chyba, podobnie monografia regionu, to się chyba robiło pół roku..

a w 2 klasie nie było dyskusji, bo co taki drugoklasista wie, żeby mógł dyskutować na forum??

nic

ale może chodzi o paplanie z koleżankami?


grało się na przerwie w różne gry, nie powiem... a kiedyś staliśmy na dworze jedząc kanapki obok nas leżała sterta węgla do ogrzewania szkoły przywieziona i ja tak patrzę na ten węgiel i widzę, że na jednym coś jest, takie jakby łuski....
podeszłem bliżej, a to była w tym węglu odciśnięta przepotopowa roślina, lepidodendron, podniosłem ją pokazałem kolegom i wszyscy się rzucili na ten węgiel 😳, żeby sobie zabrać do domu jakie cudo, u mnie do dzisiaj gdzieś w gablocie leżą te węgle.... spóźniliśmy się na lekcje, ale nauczycielka nas tylko pochwaliła za to znalezisko..... hmmm... tak było.... to mogło być gdzieś w 2 - 3 klasie...




Do dziś pamiętam moment, w którym pod koniec lekcji zapisywałam, jakie zadania muszę odrobić w domu i już wiedziałam, że tego dnia oprócz nauki czeka mnie tylko obiad, kąpiel i sen. 

Wbrew pozorom dziecko w podstawówce musi opanować bardzo ważny materiał, bez którego trudno mu będzie kontynuować kolejne etapy edukacji. 

no dokładnie - dlatego nie wolno ograniczac zadań do domu!

Musi poznać zasady ortografii, płynnie czytać, nauczyć się wykonywać różne działania matematyczne. Do tego dochodzą podstawy języka obcego. 

w 3 klasie???
u nas język rosyjski był dopiero w 5 klasie - i to nie podstawy, tylko po prostu - język


Pamiętam, że nauczycielce brakowało czasu na omówienie tych wszystkich zagadnień, 

to się zdarza

a to, czego nie zdążyła wyjaśnić, zadawała do domu. 

to chyba coś nie tak, musiała pani pokręcić, dziecko nie może same sobie wyjaśnić zagadnień z zakresu matematyki czy języka, od tego jest nauczyciel, uczeń co najwyżej trenuje w domu to, co pokazano mu w klasie, szczególnie jeśli mówimy o 2 klasie SP...


W ten sposób wracałam mając zadane trzy duże karty pracy z matematyki i dwie z języka polskiego. Do tego chodziło czytanie lektur oraz robienie zadań dodatkowych.

jakich dodatkowych?


Gdy dziecko się nie wyrabia, pomagają rodzice

Pamiętam, że moi rodzice starali mi się jakoś ulżyć. Na zmianę kontrolowali, czy odrobiłam lekcje i tłumaczyli mi to, czego nie rozumiałam. 


czyli jednak....
w zasadzie nauczyciel powinien sie upewnić, czy każde dziecko zrozumiało dane zagadnienie, i PAMIĘTAM, że u nas tak było, nauczyciel dopytywał się, czy każdy zrozumiał  i ewentualnie dopowiadał tym z ostatniej ławki, co nie słyszeli dobrze....


ulżyć oznacza:

Na zmianę kontrolowali, czy odrobiłam lekcje i tłumaczyli mi to, czego nie rozumiałam. 

???





Zazwyczaj było tak, że wszystkie wyjazdy na ferie czy weekendy wiązały się z zabraniem ze sobą jakichś książek. 

że co???
nie, no w ferie to się zdarzało, że trzeba było się przygotować do jakiegoś sprawdzianu, czy coś... lekturę przeczytać...

W tygodniu siedziałam nad lekcjami do późnym godzin wieczornych. Ten rodzaj zmęczenia mogę porównać do 12-godzinnej zmiany w sklepie, której doświadczyłam pracując na studiach. 

to się czasami zdarza, ale to na pewno nie to samo co praca 12h na nogach, na pewno nie...


W 3 i 4 klasie podstawowej pojawiły się bardziej angażujące zadania domowe,



aha! 

czyli to wszystko powyżej to dotyczy klasy 1-3  !!!???

pani jest tego pewna???




 jak np. sianie rzeżuchy, doświadczenie z krystalizacją soli oraz takie polegające na obserwacji wzrostu fasoli. 

co to za zaangażowanie??
to rozrywka, ciekawe doświadczenie, które "samo się robi", od czasu do czasu się zagląda na minutę...
poza tym, w tytule artykułu jest napisane: tata sieje rzeżuchę....  I tak co tydzień!


Przyznam szczerze, że kiedy ja uczyłam się na sprawdziany, wykonywał je za mnie tata.


że co???!!!

no nie!!!

cofnąć promocję tej pani!!!!

I TO WSZYSTKO WYJAŚNIA!!!
CO TA PANI ROBI W TEJ GAZECIE...

i co to za "dziennikarstwo"!!!

nareszcie mam dowód!!
kto to są ci "dziennikarze"!!!


100 lat temu to w smole i w pierzu kazaliby wytarzać za takie coś !!



 Chociaż potrafiłam i lubiłam rysować, zdarzało się także, że prace plastyczne robiła z kolei mama.

no nie...


 Powód? Brak czasu.

zdarzało nam się zalegać z malunkami na plastykę - 45 minut to było za mało czasu na obrazek i PAMIĘTAM, że np. we ferie jak termin nauczyciel wyznaczał, to zamiast iść na sanki - siadałem i malowalem kilka obrazków


 "Teraz narzekacie, a zobaczycie, co będzie na studiach" - pamiętam głos nauczycielki, gdy mówiliśmy, że za dużo zadaje. 

nie wierzę
ta pani 4 razy w tym artykule używa słowa "pamiętam" - i nie wierzę w to...

Ta pani nie mówi poważnie, ja z 2-3 klasy to pamiętam tylko urywki, strzępy obrazów, a dla niej to było traumatyczne wydarzenie?? Na całe życie???


W porównaniu do tego etapu studia okazały się odpoczynkiem. 



czyli na studiach nic pani nie robiła??



jak tej pani nie wstyd przyznawać się, że oszukiwała nauczyciela ?





Nie uważam, że dziecko nie powinno ćwiczyć zdobytej wiedzy w domu. Uważam jednak, że dzieciństwo nie powinno polegać na ślęczeniu nad książkami do nocy.


pani, to są dwie różne rzeczy
po co je pani pisze jedna za drugą?
może się komuś wydać, że mają ze sobą związek!



te dwa zdania łaczy ze sobą zastosowanie przeciwstawieństw w postaci 

nie uważam - uważam

gdy je zabierzemy zostanie:



dziecko nie powinno ćwiczyć zdobytej wiedzy w domu

dzieciństwo nie powinno polegać na ślęczeniu nad książkami do nocy




zwracam uwagę na zdanie

Nie uważam, że dziecko nie powinno ćwiczyć zdobytej wiedzy w domu.



zdobyta wiedza.... to podejrzane...

to podejrzane, bo można uznawać, że wiedza zdobyta, to wiedza zapamiętana, nauczona już na zawsze... na całe życie.... więc Czytelnik może się zgodzić z tym wyrażeniem, gorzej jeśli zgodzi się z całym zdaniem ...

jest to zdanie kończące artykuł, pozostające więc jako wniosek, podsumowanie tematu, coś, co zostaje w głowie czytelnika, a jest poparte - popapranym bełkotem jw.




teraz tak.... popatrzmy jeszcze raz na te zdania:


dziecko nie powinno ćwiczyć zdobytej wiedzy w domu

dzieciństwo nie powinno polegać na ślęczeniu nad książkami do nocy



pierwsze zdanie jest jakby prawdziwe, bo jak wyżej wspomniałem, nie ma sensu ćwiczyć czegoś, co się umie, nie muszę codziennie powtarzać sobie, że lepidodendron występował w karbonie, bo już to wiem

kluczem do tego zdania jest słowo "zdobyte", które jest tu nie na miejscu - patrząc na cały kontekst artykułu (nauka w szkole - zdobywanie wiedzy jako proces)

jeżeli je zabierzemy  zostanie:


dziecko nie powinno ćwiczyć wiedzy w domu

 

co nie jest umotywowane w żaden sposób
jest to rozkaz - może prosto do poświadomości?
znamy te rzeczy...




brakuje nam uzasadnienia, ale może to drugie zdanie je zawiera, skoro pierwsze nie.. ?



dzieciństwo nie powinno polegać na ślęczeniu nad książkami do nocy



i z tym zdaniem trzeba się zgodzić, ale tylko rozpatrując je osobno

jako jedno osobne twierdzenie




a więc mamy w tych dwóch zdaniach rozkaz (w pierwszym) i pozorne uzasadnienie (w drugim) z którym się zgadzamy, ale które nie ma związku z pierwszym zdaniem - nie jest więc jego uzasadnieniem...


ale emocje w człowieku, który to czyta są i to sprawia wrażenie, daje poczucie, że "uzasadnienie" jest 

A NIE JEST

ludzie ufają dziennikarzom, bo nie wiedzą że ....



widzicie to?




podobne coś widziałem w wikipedii, co już opisywałem

napisane było kłamstwo, ale miało odnośnik do jakiejś książki jako uzasadnienia tego kłamstwa
jednak to co było w książce nijak się miało do tego kłamstwa

autor kłamstwa udał, że ma uzasadnienie, dowód na swoje kłamstwo







moim zdaniem mamy w kraju do czynienia z bardzo szerokim frontem informacyjnej i mentalnej kontroli nad obywatelami, nad sprawami obywatelskimi i sprawami państwa

kontrola ta sprawowana jest w sposób zawoalowany, bardzo subtelny, wręcz niewidzialny

poprzez sieć różnych, ale niejawnie i niewprost powiązanych ze sobą ośrodków medialnych i z jednym centrum koordynującym te ośrodki


tych ośrodków jest wielka ilość i różnorodność, one niekoniecznie wiedzą o sobie nawzajem, ale

ta ilość i ich permanentne nieustanne działanie oparte o chwyty erystyczne i informacje podprogowe właśnie każą nam domyślać się istnienia wielkiej niewidzialnej machiny, która tym wszystkim steruje, 

która za pomocą tych ośrodków codziennie napiera na ludzkie umysły i mieli je bardzo bardzo bardzo powoli, wręcz niedostrzegalnie, ale robi to, zgodnie z założonym planem, w sposób zorganizowany, skoordynowany i - bez ustanku...


to mogą być tylko służby specjalne






Zwracam uwagę, że pani redaktor w zasadzie swój opis ogranicza do klas 1-4 szkoły podstawowej...   może taki cytat na koniec...



"Wbrew pozorom dziecko w podstawówce musi opanować bardzo ważny materiał, bez którego trudno mu będzie kontynuować kolejne etapy edukacji. 

Musi poznać zasady ortografii, płynnie czytać, nauczyć się wykonywać różne działania matematyczne. Do tego dochodzą podstawy języka obcego."








"Dla nie-niemieckiej ludności Wschodu nie mogą istnieć szkoły wyższego typu niż czteroklasowa szkoła ludowa. 

Zadaniem takiej szkoły ludowej ma być tylko: proste liczenie najwyżej do 500, pisanie nazwiska, nauka, że przykazaniem boskim jest posłuszeństwo wobec Niemców, uczciwość, pilność i grzeczność."




Heinrich Himmler 

Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemieckości, przywódca SS (od 1929), Gestapo (od 1934), niemieckiej policji (od 1936), przewodniczący Rady Ministrów III Rzeszy, ministerstwa spraw wewnętrznych (od 1943)



















Źródło: Kazimierz Leszczyński, Okupacja hitlerowska w Polsce, Wyd. Polonia, Warszawa 1961, s. 35.



www.edziecko.pl/rodzice/7,79361,30630939,dziecko-z-nosem-w-ksiazkach-do-23-mama-robi-wyklejanke-tata.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_GazetaNow








Jozef Stasiak-scalone.pdf (leszno.pl)

archiwum.leszno.pl/new/container/Jozef%20Stasiak-scalone.pdf


Plan unicestwienia Polski - Nasz Dziennik

naszdziennik.pl/mysl/94655,plan-unicestwienia-polski.html


Heinrich Himmler – Wikicytaty (wikiquote.org)




Prawym Okiem: Propaganda (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Starogard i wiki (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Szpęgawsk - o gadzinówce (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Chełmno wg wiki (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Skarszewy. Nieprawda w wiki - czy to tylko niefrasobliwość? (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Gniew wg wiki (maciejsynak.blogspot.com)


Heinrich Himmler – Wikipedia, wolna encyklopedia



sobota, 2 marca 2024

Ewolucja .... człowieka

 


za:

Niezależna.pl








02.03.2024

07:55


Niewiele brakowało, a ludzie nadal mieliby... ogony



Z powodu niewielkiej zmiany genetycznej przodkowie człowieka stracili ogony – piszą naukowcy na łamach tygodnika „Nature”.



Zmiana genetyczna u naszych zamierzchłych przodków może częściowo wyjaśniać, dlaczego stracili oni ogony, a małpy nadal je mają. Badania polegały na porównywaniu DNA małp bezogoniastych i człowieka z małpami ogoniastymi.

Naukowcom z międzynarodowego zespołu udało się zidentyfikować różnicę w genomie badanych gatunków, która może wiązać się obecnością lub brakiem ogonów.

Następnie badania prowadzono na myszach, manipulując w tym samym fragmencie genomu, który zidentyfikowano u naczelnych. W efekcie rodziły się myszy z dziwnymi ogonami, a w kilku przypadkach w ogóle bez ogonów.

„W naszych badaniach zaczynamy wyjaśniać, jak to się stało, że ewolucja usunęła nam ogony. Jest to zagadnienie, które nurtuje mnie od młodości”

- opisuje jeden autorów, Bo Xia z New York University School of Medicine (USA).

W wielu poprzednich badaniach analizowano aż 100 genów pod kątem ich związków z ogonem. W najnowszych badaniach udało się znacznie zawęzić poszukiwania do genu o nazwie TBXT. Okazało się, że brak ogona nie wynika z mutacji genetycznej, ale z włączenia innego skrawka DNA do tego genu.

Ta drobna zmiana doprowadziła w rezultacie do tego, że wspólny przodek człowieka i innych małp bezogoniastych utracił ogon, co w tak istotny sposób zubaża obecnie naszą anatomię.



😮



Niestety, nadal nie widzę tłumaczenia, dlaczego tylko część małp zewoluowało, a inne nadal są małpami...



Niewiele brakowało, a ludzie nadal mieliby... ogony | Niezalezna.pl




środa, 21 lutego 2024

Ojczysty






...bo pochodzący od Ojca.



Ojczyzna - ziemia Ojca


To wszystko pochodne od Jana (Stwórcy)


"Polszczyznę, jako jeden z niewielu języków, nazywa się ojczystym.

 ta praktyka językowa wskazuje na znaczenie, jakie dla Polaków miały słowa "ojciec", "ojczyzna" i "ojcowizna"

wyraz "ojciec" należy do najstarszych w języku polskim"



Szczególnym problemem jest wyraz „ojciec”, który różni Słowian od wszystkich pozostałych Indoeuropejczyków włączając w to najbliżej z nimi skądinąd spokrewnionych Bałtów; po litewsku bowiem ojciec znaczy tevas, a więc również inaczej niż we wszystkich pozostałych językach indoeuropejskich. 

Natomiast określenia matki, brata, siostry, syna i córki są u Słowian praindoeuropejskie, co wskazuje na ich - i Bałtów - przynależność do tej wspólnoty w okresie matriarchatu, przed ustanowieniem patriarchatu. Później związek Bałtów i Słowian z pozostałymi Indoeuropeczykami musiał się na dłuższy czas zerwać.

[albo świadczy to o tym, że Stwórca najdłużej przebywał wśród Słowian, słowo "ojciec" wiązałbym z nim personalnie, w innych językach istnienie jego osoby zostało szczególnie zamazane poprzez zbabilozowanie pojęcia ojciec  - otwiera się pole do domysłów - MS]

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/06/o-waznosci-jezyka.html




Jego obecność jest bardzo odciśnięta w polskiej kulturze, ale większość ludzi tego nie dostrzega.

Nie ma pojęcia.



Jeszcze będę o tym pisał.






przedruk


21.02.2024



Od "miłości" po "żółć". 

Które polskie słowa są… najbardziej polskie?



W Międzynarodowym Dniu Języka Ojczystego warto wrócić do stawianego nieraz – również na antenach Polskiego Radia – pytania o słowa, które ów język ojczysty najlepiej odzwierciedlają czy też uosabiają.


Zresztą, już samo określenie "ojczysty" przy języku wydaje się być, właśnie, bardzo polskie.




Język naszych ojców


- Polszczyznę, jako jeden z niewielu języków, nazywa się ojczystym. W wielu innych językach europejskich używamy określenia "macierzysty", "język matki" – mówił w radiowej Jedynce prof. Andrzej Markowski.

Językoznawca wyjaśniał, że ta praktyka językowa wskazuje na znaczenie, jakie dla Polaków miały słowa "ojciec", "ojczyzna" i "ojcowizna". Dziś "ojczyste" mogą być dom, miasto czy ziemia, jednak głównie tego słowa używamy w odniesieniu do języka.

- Co ciekawe, w słowniku sprzed stu lat znajdziemy połączenia "język rodzimy" czy "język macierzysty". Teraz jednak już tak byśmy nie powiedzieli - opowiadał prof. Andrzej Markowski.

Warto przy okazji dodać, że wyraz "ojciec" należy do najstarszych w języku polskim. W staropolszczyźnie był to "ociec", w prasłowiańszczyźnie najprawdopodobniej "*otьcь", a znacznie dawniej: być może "*at" czy też zdrobniale "*atta".


Łamańce, szelesty i zbitki

Jakie zatem byłyby - obok "ojczystego" - owe najbardziej polskie słowa? Pytani o to użytkownicy polszczyzny wskazują intuicyjnie na te, które składają się z typowo polskich dźwięków i są dla obcokrajowców prawdziwy artykulacyjnym wyzwaniem.

Byłby to zatem słowa, w których przeważają pięknie szeleszczące głoski szczelinowe i zwarto-szczelinowe: "s", "z", "sz", "cz" czy "c", "dz". Do tego zbioru dodać należy bardzo wiele głosek zmiękczonych, miękkopodniebienną "ch", wargowe (a jeszcze nie tak dawno zębowe) "ł". I ukoronowanie, crème de la crème polszczyzny: zbitki spółgłoskowe. Spotykamy je - i potykamy się czasem o nie - w takich choćby słowach, jak niewinne "trzeba", groźniejsze "zastrzeżenie" czy osławiony "Brzęczyszczykiewicz".

Gaston Dorren, charakteryzując w swojej książce "Gadka. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy" język polski, zwrócił właśnie uwagę na owe skomplikowane dźwiękowe właściwości naszego języka. Narzucające się obcokrajowcom, pisze Dorren, zwłaszcza w polskich nazwiskach: od "Wałęsy", przez "Szczęsnego" po "Pszkita" i "Korzeniowskiego".

Szczypta źdźbła, ździebko szczypiorku

W zorganizowanym przez radiową Dwójkę w 2015 roku plebiscycie na najbardziej polskie słowo zwyciężyło "źdźbło". Inne wyróżnione w tym konkursie słowa w dużej mierze również należały do grupy tych "trudnych do wymówienia": "krnąbrność", "chrząszcz" czy "gwóźdź".

Wśród słów zgłaszanych do plebiscytu także nie zabrakło fonetycznych wyzwań: była "szczodrość", "miłość", "gżegżółka", było "jątrzyć" i "dżdżyście" oraz - składająca się ze znaków występujących tylko w języku polskim - "żółć".

- Zamiast "źdźbła" zaproponowałbym "szczypiorek" - mówił w Polskim Radiu Bartek Chaciński, komentując wyniki przywołanego plebiscytu. Jak argumentował autor Dwójkowych felietonów o młodej polszczyźnie, "szczypiorek" ilustruje tak powszechne w języku polskim zdrobnienia, a przy okazji również zmiękczenia.



Polska zamknięta w słowach

Słuchacze, wskazując na słowa "najbardziej polskie", wybierali również te, które ich zdaniem opisują jakoś Polaków, oddają to, co do polskości przynależy.

Już zwycięskie "źdźbło" zawierało w sobie tę "rodzimą symbolikę". - To słowo najbardziej kojarzy mi się z polskim krajobrazem, z polską wsią - mówiła zwyciężczyni językowego konkursu radiowej Dwójki.

Poza tym pojawiły się takie słowa ilustrujące "polskość", jak "bigos", "rzeczpospolita" czy "solidarność". - Jeśli chodzi o "solidarność", jest to w ciągu ostatnich dziesięcioleci lat nasz najlepszy towar eksportowy, nasza marka – podkreślał Bartek Chaciński.


Wśród ogromnego zasobu leksykalnego polszczyzny znajdzie się wiele kandydatów do miana "słów najbardziej polskich". Być może należy na tę kwestię spojrzeć zarówno pod kątem językowym (dotyczącym wymowy, znaczenia czy pochodzenia), jak i emocjonalnym.


Zygmunt Kubiak – znawca kultury antycznej, a przy tym znakomity eseista i tłumacz wrażliwy na urodę słów – w szkicu poświęconym Adamowi Mickiewiczowi pisał: 

"język polski jest przepiękny już w poszczególnych słowach, takich jak «tęsknota» albo «zmierzch». Do dziś też słowa polskie przywołują jedne drugie niezatartymi przez czas echami etymologicznymi: słowo «modry» do dziś się iskrzy jakby rosą, jakby wilgotnością swej barwy, bo swoim dźwiękiem przywołuje słowo «mokry». «Świat» się rozjarza nad nami słońcem albo wschodzi łuną gwiazd, gdy słyszymy w nim słowo «świecić». Słowo «błogi» jest naprawdę błogie w brzmieniu, a słowo «cisza» – ciche".



jp

Źródła:

Gaston Dorren, Gadka. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2012; Zygmunt Kubiak, O dwóch stylach Mickiewicza, w: tenże, Uśmiech kore, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2000.





Sondaż ws. języka ojczystego polskiego:

dokument pdf

Prezentacja programu PowerPoint (pan.pl)

rjp.pan.pl/images/stories/sondaż_dzień_języka_ojczystego.pdf




29.01.2024


W poszukiwaniu najstarszych polskich wyrazów. 

"Niektóre mają pięć tysięcy lat"





Badaniem historii wyrazów - zarówno ich znaczenia, jak i budowy - zajmuje się osobny dział nauki o języku zwany etymologią. Okazją do przyjrzenia się tej dziedzinie językoznawstwa jest przypadająca 29 stycznia 168. rocznica urodzin Aleksandra Brücknera, wybitnego slawisty, autora "Słownika etymologicznego języka polskiego". To wydane 96 lat temu - i wielokrotnie wznawiane - dzieło było pierwszym tego typu słownikiem pojedynczego języka słowiańskiego. Do dziś pozostaje ważnym źródłem o dziejach polszczyzny.


Dociekania o pochodzeniu wyrazów mają swoją bardzo długą, sięgającą starożytnych filozofów tradycję.

- Etymologia była od zawsze tą dziedziną językoznawstwa, którą uprawiali nie tylko specjaliści, lecz także ludzie wiedzeni wyłącznie ciekawością, chęcią poznania otaczającej nas rzeczywistości. Dzięki poszukiwaniom początków słów, ich pokrewieństw, chcieli sobie wyjaśnić różne skomplikowane sprawy - mówił w Polskim Radiu językoznawca Marian Jurkowski.

Nietrudno zgadnąć, że te nieprofesjonalne próby rekonstrukcji historii słów i ich znaczeń opierały się na dalekich od nauki poszlakach. I tak według tak zwanej etymologii ludowej (skojarzeniowej, legendarnej, odnoszącej się najczęściej do nazw własnych) "Częstochowa" wywodzi się od wyrazów "często" i "chować", kurpiowskie "Łupańce" to połączenie "pupańców" (mieszkańców wsi Pupy) i czasownika "łupić", a "Gniezno" oczywiście przechowuje w nazwie "gniazdo" (orle, rzecz jasna).

Adam i Ewa znali język polski

Ten ostatni przykład na niefachową etymologię pochodził z kroniki Galla Anonima - w piśmiennictwie z Polską związanym od początku bowiem można trafić na przykłady "historii wyrazów". Zresztą, pierwsze zapisane po polsku zdanie wiąże się również z etymologicznymi poszukiwaniami. XIII-wieczny autor "Księgi henrykowskiej" zapisuje: "Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj", ponieważ chce wyjaśnić, skąd pochodzi nazwa miejscowości "Brukalice" (cytowane zdanie wypowiada Czech Boguchwał, którego od częstego pomagania żonie przy pracy, "bruczenia", zwano również "Brukałem", a od tego powstały "Brukalice").

Nieprofesjonalne etymologie zamieniały się czasem w feerię fantazyjnych narracji. Wsławił się tym przede wszystkim żyjący na przełomie XVI i XVII w. ks. Wojciech Dębołęcki, który w "Wywodzie jedynowłasnego państwa świata" dowodził, że "język słowieński" jest najstarszym językiem świata. Mówiono nim jeszcze w raju, a słowa greckie czy łacińskie są jedynie zniekształconymi formami polskich słów. Stąd "litera" pochodzi od "lita rzecz", "autor" to ten, który "dał tor", a "papyrus" to rzecz "pod pióro".

(nie mylił się... za to Bruckner jest podejrzany... - MS)


Wśród przednaukowych przykładów na polską etymologię warto również przywołać poetyckie próby naszych romantycznych wieszczów. Mickiewicz, Słowacki czy, chyba najczęściej, Norwid próbowali doszukiwać się źródeł wyrazów, a tym samym "odkryć" ich znaczenia. Wprzęgali to wszystko w wielką literaturę, więc taka "etymologia" broniła się swoim kontekstem. I tak na przykład "Polska" to połączenie wyrazów "ból" i "skała" (to pomysł Słowackiego), a "piękno" pochodzi od "pieśni" i "jęku" (według Norwida).



Jak długo żyją wyrazy?

Aleksander Brückner, wydając w 1927 roku swój "Słownik etymologiczny języka polskiego", położył podwaliny pod polską etymologię opartą na wiedzy językoznawczej. Podjął się tym samym ogromnego wyzwania, bo etymologia to nauka szalenie wymagająca.

- To są badania niesłychanie żmudne - podkreślał w radiowej audycji Marian Jurkowski. - Po pierwsze, trzeba dla każdego słowa wynaleźć wszystkie przykłady, które ukazały się w piśmie od czasów najdawniejszych po współczesne. Trzeba prześledzić znaczenia tych słów, zmienność ich znaczeń. Po drugie, trzeba się odwołać do języków pokrewnych, wszystkich słowiańskich. Należy zestawić słowa nie tylko będące w obiegu literackim ogólnym, ale i w dialektach, w narzeczach - tłumaczył językoznawca.

To nie wszystko. Posiłkując się gramatyką porównawczą, etymolog powinien zrekonstruować wcześniejsze postaci opisywanego wyrazu. Aż do językowych prapoczątków.

- Trzeba dotrzeć do prajęzyka, do języka praindoeuropejskiego, który sam w sobie jest umotywowaną naukowo hipotezą. Sięgamy więc wstecz do 3000 roku przed naszą erą - mówił badacz.

Etymologia, mówili goście radiowej audycji, wskazuje zatem wyrazy, które mają kilka tysięcy lat. Językoznawców interesuje bowiem i to, jak długo wyrazy żyją. Na przykład "matka", jeden z najstarszych w polszczyźnie wyrazów, "siostra" czy "brat". To są wyrazy, podkreślano w audycji, które istniały pięć tysięcy lat temu, a może i wcześniej.

Rzecz jasna, istniały w tym sensie, że zachowały się w nich pierwiastki dawnych wyrazów, pochodzących z języka praindoeuropejskiego, przodka takich języków, jak grecki, ormiański, hindi, angielski czy właśnie polski.


Mḗtēr - māter - mać - matka

Brücknerowski sposób na archeologię wyrazu można prześledzić na podstawie słownikowego hasła "matka". Oto okazuje się, że kiedyś było to słowo zdrobniałe, a jego źródłem jest "mać". Z tego wyrazu (zakonserwowanego dziś, o ironio, w wulgaryzmach) powstały dwie inne oboczne formy na określenie rodzicielki: "macierz" i "maciora". Już jednak w "Bogurodzicy" (zapisanej w XV w.) występuje znana nam do dziś "matka". "Macierz" i "maciora" zostały w polszczyźnie, ale już pod nieco innym znaczeniem.

Autor "Słownika etymologicznego" pokazuje również, jak dawnym wyrazem jest "matka": podobne (zmienione mechanizmami językowej ewolucji) formy można znaleźć i w językach indoaryjskich, w greckim, w łacinie czy w niemieckim.




Aleksander Brückner, strona ze "Słownika etymologicznego języka polskiego", Kraków 1927. Fot. Polona



Wyrywał kartki, nie podawał skąd

Lektura tego przykładowego hasła ze "Słownika etymologicznego" unaocznia archaicznie już dziś brzmiący styl, w jakim pisał Brückner. Jednak nie ta cecha - trochę oczywista, wszak dzieło ma już sto lat - jest przedmiotem krytyki "Słownika" ze strony współczesnych uczonych.

- Słownik Brücknera uważany jest za nieco przestrzały, niespełniający wymogów nowoczesnej filologii - mówili goście audycji "Thesaurus, czyli skarbiec języka polskiego". Według językoznawców Brückner był niekonsekwentny (czasami rekonstruował wyraz bardzo dokładnie, czasami rzucał tylko drobną wskazówkę), a przede wszystkim: niektórych językowych hipotez nie dowodził, nie podawał źródeł, na których podstawie podawał genezę wyrazu.

- To właśnie jest zarzut o brak ścisłości naukowej. Ale Brücknera podobno miał taki zwyczaj, że jeśli coś go zainteresowało w jakiejś książce, wyrywał kartkę i chował ją, nie troszcząc się później o źródło - opowiadał jeden z gości przywołanej audycji. (akurat! duby smalone plótł! - MS)


Ale polscy językoznawcy są zgodni w jednym: słownik Brücknera ma wartość nieprzemijającą. - Tam jest zawarta pamięć tego wielkiego uczonego, ale również i jego fantazja. Naukowość w tym przypadku nie polega bowiem nie tylko na tym, że cytuje się cudze prace, ale i na tym, że potrafi się tworzyć własne pomysły – podkreślał gość Jerzego Gruma.

W ponad 5800 hasłach znaleźć można objaśnienia etymologiczne około 26 tysięcy wyrazów, w tym wielu nazw własnych, wyrazów archaicznych czy środowiskowych ("sempiterna" to w języku żaków "tyłek", notował wielki uczony).

Znaczna grupa objaśnianych przez Aleksandra Brücknera wyrazów posiada określenie "prasłowo". Tym wielkiej urody mianem badacz opatrywał wyrazy według niego najdawniejsze, sięgające zamierzchłych czasów. W wyrazach tych, jak w bursztynie, zakrzepły dźwięki i znaczenia, które przetrwały milenia.





jp

Źródła:

Aleksander Brückner, "Słownik etymologiczny języka polskiego", wyd. Wiedza Powszechna (przedruk w wydania pierwszego), Warszawa 2000; Bogdan Walczak, "Zarys dziejów języka polskiego", Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1999; Nota o "Słowniku etymologicznym języka polskiego" A. Brücknera autorstwa dr Krystyny Długosz-Kurczabowej na: www.leksykografia.uw.edu.pl; Ewa Rogowska-Cybulska, "Etymologie ludowe nazw obiektów niezamieszkanych w "Legendach i podaniach Kurpiów", "Białostockie Archiwum Językowe" nr 18.








03.11.2023

Baudouin de Courtenay. Polak, który zrewolucjonizował myślenie o języku



- Był jednym z ojców nowoczesnego językoznawstwa ogólnego - podkreślał w Polskim Radiu prof. Marian Jurkowski, opowiadając o Janie Niecisławie Ignacym Baudouinie de Courtenay. Znakomitym uczonym, a jednocześnie odważnym wolnomyślicielu, kandydacie w wyborach w 1922 roku na prezydenta RP.


Francuscy przodkowie Baudouina de Courtenay przybyli do Polski w XVIII wieku, wybierając ten kraj za swoją ojczyznę. Jeden z nich był mieszczańskim działaczem, sekretarzem magistratu warszawskiego w Sejmu Czteroletniego. Z kolei ojciec przyszłego lingwisty, Aleksander, brał udział w powstaniu styczniowym.

Baudouin de Courtenay, urodzony w 1845 w Radzyminie, był absolwentem warszawskiej Szkoły Głównej (w dziedzinie nauk historyczno-filologicznych), doktoryzował się zaś w 1870 roku Lipsku. Pięć lat później został już profesorem językoznawstwa porównawczego na Uniwersytecie Kazańskim i Uniwersytecie Dorpackim. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości pracował na uczelniach w Krakowie i w Warszawie.

- Był twórcą tzw. kazańskiej szkoły w lingwistyce światowej. Wśród jego osiągnięć trwałą wartość ma próba teorii alternacji fonetycznej, gdzie po raz pierwszy wprowadzą analizę fonetyczną, rozwiniętą później w szkole praskiej - mówił o Baudouinie de Courtenay prof. Marian Jurkowski.

Polski uczony, jak dookreślał w innej radiowej audycji prof. Władysław Lubaś, podłożył podwaliny pod nowoczesna metodologię w językoznawstwie. - Wprowadził zasadę badań żywego języka. W XIX wieku językoznawcy uważali, że prawdziwie badania naukowe są wówczas, gdy bada się tekst pisany. Baudouin de Courtenay to przełamał, spojrzał na język psychologicznie - tłumaczył prof. Lubaś.

Dzięki takiemu spojrzeniu - rozróżnieniu na język jako abstrakcyjny system i jako mówioną jego realizację - Baudouin de Courtenay, wraz ze swoim uczniem Mikołajem Kruszewskim, wyodrębnił w systemie językowym "fonem": "psychiczny odpowiednik głosu".

Baudouin de Courtenay został uczonym światowej miary - członkiem wielu akademii naukowych, doktorem honoris causa wielu uniwersytetów. Wśród jego badawczych zainteresowań znalazły się również m.in. gwary (był pionierem w tej dziedzinie, gdyż tym tematem zajmowali się wówczas jedynie etnografowie), historia języka polskiego, gramatyka porównawcza języków słowiańskich, mowa dziecka czy sztuczne języki.

Jak podkreślał w Polskim Radiu prof. Jerzy Jedlicki, Baudouin de Courtenay wcielał charakterystyczny dla przełomu XIX i XX wieku ideał intelektualisty, który zdobywa autorytet najpierw akademicki, a następnie zabiera głos w wielu kwestiach społecznych.

- Był konsekwentnym racjonalistą i wolnomyślicielem. Uznawał, że ostateczną instancją w kwestiach moralnych jest sumienie człowieka wrażliwego i dobrego, jak również jego rozum. Dlatego stawał zawsze w obronie wolności sumienia, wyznawania i niewyznawania religii, w obronie świeckiego państwa - mówił prof. Jedlicki.

Znakomity lingwista był przy tym nieprzejednanym wrogiem antysemityzmu ("proroczo dojrzał w nim ideologię zbrodniczą", jak zauważył prof. Jedlicki), kary śmierci, należał do przeciwników wszelkich form nacjonalizmu i, jako pacyfista, "militaryzacji życia społecznego" czy "kultu wodza".

W dowód uznania jego walk z ksenofobią mniejszości narodowe wysunęły w 1922 roku kandydaturę Baudouina de Courtenay na prezydenta Polski. Był jednym z pięciu kandydatów, wybory ostatecznie wygrał Gabriel Narutowicz.


Jan Niecisław Ignacy Baudouin de Courtenay - który zmarł 3 listopada 1929 w Warszawie - jest autorem nie tylko bardzo wielu prac naukowych i publicystycznych. Wydał on również zbiór aforyzmów zatytułowany "Myśli nieoportunistyczne". Pisał w nim: "Akcje z głupoty ludzkiej są najpewniejszemi. Przedsiębiorstwa i stowarzyszenia oparte na takich akcjach będą istnieć wiecznie".








Prawym Okiem: Etymologia nazwy Polacy (maciejsynak.blogspot.com)







wtorek, 13 lutego 2024

Przeciążenie informacyjne




przedruk




Naukowcy:

Jesteśmy przeciążeni informacyjnie

redakcja FilaryBiznesu.pl

12/02/2024






W XXI w. wiedza to potęga, ale obecnie otrzymujemy więcej informacji, niż jesteśmy w stanie przetworzyć. A to może mieć dla nas groźne skutki. Problemem natłoku informacji zajął się międzynarodowy zespół naukowców, w którym znaleźli się także badacze z Politechniki Wrocławskiej. Wyniki swoich prac przedstawili w prestiżowym czasopiśmie Nature Human Behaviour.

Autorami są naukowcy z Niemiec, Wielkiej Brytanii, USA, Izraela, Austrii, Słowenii i Polski, w tym prof. Przemysław Kazienko i dr hab. inż. Tomasz Kajdanowicz, prof. uczelni z Wydziału Informatyki i Telekomunikacji PWr. Badania prowadzono w ramach europejskiego projektu Omino (Horyzont Europa), który będzie kontynuowany do 2026 r.


– Przestrzeń informacyjną należy traktować tak samo jak otaczające nas środowisko naturalne, w którym zanieczyszczenie wpływa na nasz dobrostan. Codzienne przeładowanie informacjami powoduje przeciążenie poznawcze, a połączone ze zmęczeniem, presją czasu oraz ograniczoną pojemnością pamięci roboczej utrudnia nam wykonywanie zadań. Także w pracy naukowej stykamy się z dużym problemem odfiltrowania nieistotnych lub niskiej jakości prac
mówi prof. Przemysław Kazienko z Katedry Sztucznej Inteligencji.


Badacze zwracają uwagę, że z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w trakcie rewolucji przemysłowej, kiedy to ogromny wzrost produkcji żelaza i chemikaliów uznano za niezbędny dla postępu. Obecnie rozumiemy jednak, że niosło to ze sobą poważne zagrożenia – niekontrolowane emisje dymów z kominów fabrycznych mogą prowadzić do degradacji i stanowić poważne zagrożenie dla ludzkości.

Pojawienie się ruchów środowiskowych pomogło zmienić naszą świadomość i postawy wobec eksploatacji przyrody. Wymusiło także zmiany prawne i ekonomiczne w celu ochrony powietrza, wody, gleby i jakości żywności.
Jak chronić przestrzeń informacyjną?

– W XXI wieku mamy inne, pilne wyzwania związane z przeładowaniem informacyjnym. Ważne, abyśmy zaczęli myśleć o naszej przestrzeni informacyjnej jako o dodatkowym składniku naszego środowiska naturalnego. Oznacza to potrzebę opracowywania metod ochrony owej przestrzeni przed przeciążeniem i zanieczyszczeniem – podkreśla prof. Kazienko z Politechniki Wrocławskiej.

W publikacji naukowcy wyróżnili trzy poziomy postrzegania przeciążenia informacyjnego, które są od siebie wzajemnie zależne: mechanizmy neuronalne i poznawcze na poziomie pojedynczej osoby, decyzje i percepcja informacji w ramach grup społecznych i ogólnospołeczny poziom interakcji między jednostkami, grupami i dostawcami informacji.

– Podczas pracy zespołowej informacje są przetwarzane na poziomie indywidualnym, ale są one również wymieniane między członkami zespołu. Możemy zatem traktować przepływ informacji jako wielopoziomową sieć z węzłami, które reprezentują jednostki, grupy i całe społeczeństwa oraz połączeniami odzwierciedlającymi interakcje między nimi. Tworzy to złożony system z własną dynamiką – wyjaśnia naukowiec z Wydziału Informatyki i Telekomunikacji PWr.

Badacze postawili zatem hipotezę, że o ile przejście od zarządzalnego przepływu informacji do „przeciążenia informacyjnego” może być łatwe w zamkniętej grupie, to podczas łączenia dwóch lub więcej grup możemy spodziewać się nagłej zmiany.


– Gdy kilku członków zespołu zaczyna cierpieć na przeciążenie informacyjne, może to prowadzić do gwałtownego spadku zdolności przetwarzania informacji i ogólnej wydajności całego zespołu. Aby lepiej zrozumieć skutki i przyczyny przeciążenia informacyjnego, niezbędne jest zatem opracowanie miar i modeli dla takiego wielopoziomowej, złożonej grupy, a następnie skutecznych metod zaradczych
zaznacza prof. Przemysław Kazienko z Politechniki Wrocławskiej.

Są rozwiązania

Na poziomie indywidualnym możemy np. ograniczyć i kontrolować nadmierne korzystanie ze smartfonów poprzez aplikacje ochronne mierzące czas spędzany online. Natomiast w przypadku organizacji, możemy szkolić pracowników w zakresie właściwego wykorzystania z codziennych narzędzi komunikacyjnych i internetowych.


– Niektóre rozwiązania mogą być jednak mieczami obosiecznymi. Generatywne modele sztucznej inteligencji takie jak ChatGPT mogą pomóc zmniejszyć przeciążenie informacyjne poprzez przygotowywanie streszczeń i wsparcie wyszukiwania informacji. Z drugiej strony, mogą one powodować ogromny wzrost ilości publikowanych treści, tworzyć nieprawdziwe informacje i wzmacniać stereotypy
zwraca uwagę naukowiec.


Autorzy artykułu sugerują rozpoczęcie zorganizowanych działań prowadzonych jednocześnie w trzech różnych obszarach: nauki, edukacji i prawodawstwa.

Pierwszy z nich wymaga finansowania interdyscyplinarnych projektów badawczych w zakresie ekologii wielopoziomowego przeciążenia informacyjnego. Drugi, podobnie jak w przypadku recyklingu odpadów, to nauczanie ekologii informacji na poziomie szkolnym. Trzeci oznacza z kolei zainicjowanie dyskusji na temat odpowiednich regulacji w tym zakresie.

Oprócz naukowców z PWr w przygotowanie publikacji zaangażowani byli również polscy badacze z Politechniki Warszawskiej, Uniwersytetu Warszawskiego i Społecznej Akademii Nauk w Łodzi.







Naukowcy: Jesteśmy przeciążeni informacyjnie | Filary Biznesu






niedziela, 28 stycznia 2024

Geneza populacji zachodniej Europy.



Naukowcy próbują odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytanie.



Dlaczego rozwój – rozprzestrzenianie się - tego, co nazywamy cywilizacją przebiegało liniowo (w okresie kilku tysięcy lat) w przestrzeni, a nie skokowo?

Mówiąc to mam na myśli to, że za najstarszą cywilizację uznaje się starożytny Egipt, niektórzy wymieniają też Sumer, po czym cywilizacja ta traci na rzecz nowej cywilizacji, która pokazuje się na terenie Grecji, potem Rzym, Francja, Niemcy – i tu następuje rozejście się na minimum dwie gałęzie – Anglia i potem USA. Zaś ostatnie ośrodki cywilizacji: Anglia i niemcy w różnej konfiguracji walczą obecnie o prymat na świecie z USA.

Dlaczego w ogóle upadają cywilizacje?

Dlaczego kiedy upada cywilizacja, to jej poprzednia wersja nie wraca na arenę, tylko powstaje nowa, jeszcze bardziej oddalona geograficznie od tej pierwszej cywilizacji?

Zupełnie jakby cywilizacja była jakimś żywym organizmem, który kroczy poprzez tysiąclecia i pożera krainy na swej drodze, wypluwa je i idzie dalej...


Dlaczego oliwa płynie tylko w jednym kierunku, zaś kierunek wschodni jest zaniedbany?



Wędrująca Cywilizacja Śmierci stwarza potęgi, imperia - a potem je porzuca, przenosząc się do nowej lokalizacji, zaś porzucone imperium niszczy nasyłając na nie różnej maści siepaczy.







Nasz dom pługiem podzielony – geneza populacji zachodniej Europy.

25 stycznia 2024 




Nowe badania genetyczne wskazują na “niewidzialną kurtynę” różnic populacji europejskich w okresie Neolitu, rozciągającą się od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego.



Nauka przyjmuje, że Homo Sapiens skolonizował Europę i Syberię, tak zwaną Eurazję, około 50-45 tysięcy lat temu, w czasie gdy klimat się stabilizował i ocieplał. 
Wraz z ociepleniem klimatu w różnym czasie i w różnych miejscach zaczęło się rozwijać rolnictwo.

Wiemy, że na przykład na Bliskim Wschodzie rolnictwo i hodowla zwierząt zaczęły się rozwijać około 11 000 lat temu, gdy warunki stały się naprawdę sprzyjające. Pytanie, co stało się później. 

Wyniki najnowszych badań, opublikowane właśnie w czasopiśmie “Nature”, zatytułowane „Genomika populacji postglacjalnej zachodniej Eurazji” autorstwa Mortena Allentofta z Duńskiego Muzeum Historii Naturalnej i Uniwersytetu w Kopenhadze i grupy współpracowników, w tym badaczy z Polski, rzuca światło na nierówny proces neolityzacji Europy w oparciu o analizę genomu pozyskanych ze szczątków około 1600 osób zmarłych w analizowanym okresie. 

Badania pokazują, że rewolucja neolityczna nie była kontinuum, które rozpoczęło się wokół basenu Morza Śródziemnego i rozprzestrzeniało się w stale poszerzającym się kręgu. 

Nowe badanie, oparte na analizie genomów ludzi zamieszkujących Europę, od około 15 000 lat temu aż do okresu średniowiecza, pokazuje niewidzialną barierę rozciągającą się od Morza Czarnego po Bałtyk.

Analizy wykazały, że społeczności łowiecko-zbierackie na wschód i zachód od tej granicy były zupełnie różne, a proces ich neolityzacji był także całkowicie odmienny. Rozwój rolnictwa na wschód od tej wyimaginowanej linii trwał o 3000 lat dłużej niż na zachodzie. 

Co więcej, różnice te utrzymywały się aż do masowej ekspansji ludu kultury jamnajskiej ze stepu pontyjsko-kaspijskiego, około 5000 lat temu. Artykuł podsumowuje, że pochodzenie dzisiejszych mieszkańców Europy Zachodniej zostało w dużej mierze zdeterminowane trzema wielkimi migracjami.

Pierwszą było wyjście z Afryki około 45 000 lat temu. Choć znane są znaleziska wcześniejszych (sprzed około 200 tysięcy lat) szczątków Homo Sapiens w obszarze Morza Śródziemnego to naukowcy zakładają, że były to odosobnione i nie trwające długo przypadki takich migracji.

11 000–10 000 lat temu, na obszarach tak zwanego Żyznego Półksiężyca, terenach od Egiptu poprzez Palestynę i Syrię po Mezopotamię, zaczęło rozwijać się rolnictwo i hodowla zwierząt. To spowodowało drugą wielką migrację, która ukształtowała dzisiejszych mieszkańców Europy Zachodniej: pierwsi rolnicy przybyli z terenów Anatolii. 

Działo się tak ze względu na wyjątkowo sprzyjający klimat i to właśnie w dzisiejszej Turcji niektórzy historycy upatrują inspiracji dla biblijnego raju-Edenu. Ci pierwsi rolnicy przynieśli ze sobą nie tylko know-how, ale także rośliny i zwierzęta: zboża, rośliny strączkowe oraz zapoczątkowali hodowlę krów, owiec i kóz. Z czasem przybysze zmieszali się z lokalnymi łowcami-zbieraczami, dając początek wczesnym europejskim społecznościom rolniczym – ale tylko na zachód od tej niewidzialnej linii łączącej Bałtyk z Morzem Czarnym. 

Na wschodzie łowiectwo i zbieractwo jako sposób życia utrzymywały się przez kolejne 3000 lat.

Naukowcy zwracają uwagę na to, że działo się tak pomimo tego, że odległości od Anatolii były mniej więcej takie same. Rodzi się więc pytanie dlaczego pierwsi rolnicy mieliby penetrować zachodnią Europę i pomijać wschodnią?

Badacze spekulują, że może dlatego, że całe przejście na rolnictwo opierało się na uprawach i zwierzętach pochodzenia bliskowschodniego. Pomijając technologię, nie każda uprawa i zwierzę może rozwijać się tam, gdzie sobie tego życzymy. Prawdopodobnie warunki na wschód od tej granicy nie odpowiadały praktykom rolniczym rozwiniętym w rajskich warunkach neolitycznego Bliskiego Wschodu, w związku z czym społeczności łowiecko-zbierackie przetrwały na wschodzie o kilka tysięcy lat dłużej niż na zachodzie – postuluje zespół. 

Dopiero trzecia wielka migracja, 5000 lat temu, raz na zawsze zniosła tę niewidzialną granicę. Byli to nomadowie kultury jamnajskiej, przybyli ze stepu pontyjskiego na nowo udomowionych koniach.

 Co ciekawe, według innych badań, zespołu z Uniwersytetu w Cambridge, także opublikowanych w “Nature”, oprócz udomowionych koni Jamnajczycy przynieśli ze sobą podwyższone ryzyko genetyczne stwardnienia rozsianego, ale to już temat na odrębny artykuł.













Źródło: https://www.nature.com/articles/s41586-023-06865-0 ,

https://www.nature.com/articles/s41586-023-06618-z

​Detlef Gronenborn, Barbara Horejs, Börner, Ober. Tekst opracowano na podstawie artykułu Ruth Shuster z Haaretz.com



Igor Murawski - badacz historii, publicysta, tłumacz literacki, przewodnik. Uwielbia rozwiązywać historyczne i archeologiczne zagadki. Podróżując poszukuje zaginionych skarbów i zapomnianych przez ludzi i czas miejsc. Pracuje nad kilkoma projektami, łączącymi pasję do historii z eksploracją.








Nasz dom pługiem podzielony - geneza populacji zachodniej Europy. - Fundacja Poszukiwacze.org


Prawym Okiem: Rozprzestrzenianie się cywilizacji (maciejsynak.blogspot.com)