Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą notatka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą notatka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 października 2021

Notatka za 2 lata

 

Sprawdziłem pobieżnie swoje notatki nieopublikowane.


2021 rok do dzisiaj:

- dotyczące ubeków na ulicy - 45 notatek

- dotyczące opętanych - 24

- dot. śnienia - 8



2020 rok:

- dotyczące ubeków na ulicy - 25 

- dotyczące opętanych - 25

- dot. śnienia - 16



Nie zawsze robię notatkę jak coś się dzieje, czasami jest tego za dużo w krótkim okresie czasu, czasami rzeczy są mało konkretne i wtedy też nie zapisuję. Czasami zapomnę. Więc generalnie jest tego więcej.

Ubecy najczęściej nachodzą mnie w pobliżu dużego sklepu - w strefie przed wejściem, czasami w strefie za drzwiami i za wyjściem. Potem najczęściej: na ostatniej prostej do domu, narożniki budynków, główny plac miasta, przejścia dla pieszych, u lekarza, mniejszy duży sklep, utarte szlaki.


Spotkanie samych ubeków na ulicy - statystycznie wypada raz w tygodniu, a praktycznie - każde wyjście z domu obarczone jest ryzykiem.


2019 rok - jeszcze nie miałem zwyczaju wszystkiego notować.





wtorek, 5 października 2021

porządki w kartkach

 


O rabowaniu głupków

- najpierw wyrobienie opinii, że ktoś - każdy - jest głupi

- np. plucie do jedzenia i obserwacja

- namawianie do wynurzeń i mędrkowania - obserwacja

- nabieranie pogardy - zestawienie "mądrości" tego, co mu napluto do jedzenia - z faktem naplucia - staje się on coraz bardziej niewiarygodny

- rozwijanie pogardy, aż do całkowitego zatracenia sympatii, zrozumienia, troski o innych



Ludzie nawzajem niewolą się poprzez etykietowanie. 

Kiedy widzisz, że biorą cię za kogoś innego - uwalniasz się.


Jesteś głupi. Wspaniała wiadomość. Nie zostałeś upodlony, tylko wyzwolony. To warunki do tego, by uwolnić się od ciężaru, który was przygniata.



A czemu wam Chińczycy nie pomogą, wasi przyjaciele??



Co mnie obchodzi zdanie ludzi, co patrzą tylko na koniec własnego nosa, nie interesuje ich los państwa i los innych.

To się dzieje tylko dlatego, że to jest bezczelne i czy nie potrafisz uwierzyć, że wam robią krzywdę??


Ludzie często zachowują się tak, jak ktoś ich traktuje. Traktują was jak dzieci, albo jak bezrozumnych - tak się zaczynacie zachowywać.

dzieeeeńńń dooobrrrryyyyy - dzieci w szkole

Mechanizm jest taki, że za każdym razem dopasowujesz to "co wiesz" o danym człowieku do swojej (?) wizji (cudzej) i wtedy mówisz, że on jest taki, a taki.


"To niemożliwe, żeby nikt nie wiedział".

Możliwe i niemożliwe. Jeśli od 45 roku konsekwentnie sprawują kontrolę nad służbami, a potem stopniowo podmieniają ludzi w administracji na własnych - to kto wie jak jest naprawdę?

Oni wiedzą - niepowołani nie wiedzą.

Potajemne porywanie i mordowanie ludzi wpisuje się w logikę tego systemu.

Nie dopuszcza się obcych do wiedzy i władzy.




Człowiek ma wszystko poetykietowane - wtedy działa nawykowo.

dzieeeeńńń dooobrrrryyyyy


gdybyś nie oceniał innych, sam byś ocenie nie podlegał

Nośnikiem niedojrzałych zachowań może być język. Język z okresu młodzieńczego stosowany w życiu dorosłym może działać jak wehikuł czasu. Stwarza pozór, że znowu jestem w wieku, gdzie brak odpowiedzialności jest codziennością i zasadą. Kluczem jest język.


Ludzie mają utrwalony pogląd na rzeczywistość także przez to, że w każdej telewizji jest to samo

ciągle coś komentują, stwarzając pozór wszechstronnego informowania, ale celowo pomijają ważne rzeczy lub inne punkty widzenia - zakładają ludziom klapki na oczy, profilują - w niebyt.


Ci z tego telewizora nigdy mi niczego nie doradzili.


A może nanoboty mają formę organiczną - są cały czas obecne, a mimo to nauka nie wie o nich istnieniu - może to jakieś znane komórki, czerwone krwinki, albo co? Nanoboty wykonują pracę zleconą przez człowieka poprzez jego myśli.

Stąd serie wypadków - spowodowane oglądaniem wiadomości i masą myśli o wypadku.

Patrz - postawa lekarza po operacji młodego Wałęsy - "już zdrowieje"

albo lekarze w MSWiA wiedzą o tym - o potędze myśli, albo ktoś mu kazał powiedzieć

tu: Maryja namawia do poprawy - by ludzie postępowali prawo - to akurat pasuje - dobre myśli tworzą dobre wydarzenia

Słowianie - bardzo aktywne, bardziej niż u innych? Złe wiadomości przekazują wszystkim, nie tylko nam

Jak robi to phersu?

Wymagają zgody człowieka na swoje działania (wolna wola człowieka), bo

próbują ominąć protokoły programu - sterowanie nanobotami myślą

Nanoboty "stwarzają" zło, bo taki rozkaz płynie z myśli człowieka i jego postawy


Czy on wie, że mógłby wymyśleć sobie spadochron??


Demokracja - zbieranina kontra sitwa. Sitwa jest zorganizowana - zbieranina nigdy. Po to im demokracja, żeby zdalnie sterować procesami w ustalonym przez siebie kierunku.

Sitwa zarządza i steruje zbieraniną

gdzie jest sitwa patriotyczna?


Oszustwo jakiemu poddawany jest człowiek polega na przemilczaniu istotnych informacji - dlatego to takie nieuchwytne

Trzeba wykształcić w sobie pewną postawę niedowierzania.

- nie wierzę naukowcom we wszystko co mówią

- nie wierzę politykom

- nie wierzę w ogólny osąd społeczny

- nie ufam swoim ocenom - bo skąd je wziąłem?

Ostrożność.

Informacją steruje ten, kto kreuje mody, trendy - wszystko zakulisowo, ale poprzez media.



myszami steruje flecista

myszy - nanoboty

nanoboty reagują na dźwięki - muzyka?



Zima idzie i skąd ja teraz wezmę szczaw?


czarna maź pozabija złych



piątek, 14 sierpnia 2020

Voodoo

 Bieżące notatki

od ponad miesiąca bóle dłoni
3 kropki w jednej linii co 3,1 cm
7-8 - propozycja "pół na pół"
8 - odpowiadam niepotrzebnie (miałem ignorować namolne powtarzające się pytania, na które już dałem odpowiedź) na fb, że nie
8-9 wybory na Białorusi - nie dali rady "po dobroci" (Putin), to zdecydowali się na "kolorową rewolucję"

9 - maska opada po 6 miesiącach - kłamliwy atak w mediach na wybory na Białorusi - redaktorzy i politycy, w tym rząd - Glińskiemu wstyd za kłamstwo, łzy w oczach
11- ból dłoni - jak ręką odjął, tylko zmęczenie
8 kropek w jednej linii - 8 gwiazdek?
House 4\24 w czwartek 13.08 - 3 gwoździe w głowie - brainlink?







sobota, 14 września 2019

Notatka maj-wrzesień 2019 - Rasowy ubek


Jeszcze w maju ubecy wrócili do zachowań o charakterze homoseksualnym, stopniowo je wygaszając - czyżby sprawa już jest na tyle głośna, że zaczęli się z tym ukrywać?

Teraz stosują "tylko" cytaty ze swoich poprzednich zachowań - zachowania te są bardzo zawoalowane, niemal niezauważalne, nawet dla mnie - czasami nie mam pewności, czy ten co przechodził to nie był ubek.


Dzisiaj na przykład - zaraz jak wyszedłem z domu i kiedy wchodzę na główny chodnik - widzę na końcu z przeciwka idzie młody człowiek, spodziewając się, że to nie przypadek - ponieważ permanentnie jest tak, że kiedy dochodzę do skrzyżowań chodników lub ulicy - kiedy już jestem na miejscu to z boku już podchodzi jakiś najczęściej młody mężczyzna, często z telefonem w ręku.

To jest właściwie standard, z tym, że już się do mnie nie śmieją, nie robią jakiś gestów itd.

No i teraz często ograniczają się do pustych miejsc, gdzie nie ma świadków.


Omijam chodnik tak, że on przechodzi bokiem i wracam na główny trakt - no i z dołu zza rogu budynku wychodzi  następny - idealnie zgrane.

Ten idzie przede mną, aż do ulicy i dalej, prawa ręka w kieszeni, lewą zawzięcie macha...
Wy też tak macie, że jedną rękę trzymacie w kieszeni, a drugą machacie - z powodu szybkiego marszu?

To jest nienormalne, bo lewa ręka przy szybkim marszu wymusza skręt ciała, co koliduje z prawą unieruchomioną w kieszeni spodni.

To jest po prostu zawoalowane zaznaczenie, że oni tu są - już nie atakują mnie tak otwarcie jak kiedyś, bardziej się kryją, więc jak mówię, musiało się już dobrze roznieść po mieście, co się tu wyprawia. Już w maju w drodze do pracy kiedy ich widziałem - już nie było szyderczych uśmiechów.



Idę dalej do miasta - po drodze jeszcze dwóch - zachowania ubeków są dosyć charakterystyczne, teraz idą dość szybko - znowu prawa ręka w kieszeni spodni lewą machają intensywnie, wzrok utkwiony w dal - przed majem starali się iść moim tempem, "towarzysząc" mi na ulicy - pomimo tego, że z reguły każdy z nich był ode mnie wyższy - a więc mając dłuższe nogi powinni dawać większe kroki w konsekwencji - powinni iść szybciej ode mnie, ale nie, oni szli równo moim tempem, co powodowało odczucie, że ja idę z kimś obok mnie - tj. że ja idę razem z jakimś mężczyzną, co prawda w oddaleniu, ale jednak.

To wymuszało na mnie, że zatrzymywałem się, czekałem, aż się oddalą, skręcałem w inną drogę, zawracałem.

W Poznaniu na Półwiejskiej była taka sytuacja,  jeden z nich szpakowaty w czerwonej kurtce wyprzedził mnie  z i tym swoim szyderczym uśmiechem odegrał moje zachowanie - zatrzymał się nagle i odwrócił popatrzył na mnie z kąta śmiejąc się, chwilę odczekał i poszedł znowu, wtopił się w tłum.

Jednak z nich wyprzedził mnie na rowerze z prawej strony i zrobił wokół mnie kółko, zawrócił i zniknął z lewej strony za mną.

Było ich wtedy 4 albo 5 szli na przeciwko mnie, albo stali na ulicy  i robili jakieś gesty.

Kilkadziesiąt metrów dalej odwróciłem się i zauważyłem tego w czerwonej kurtce, jak szedł z 50 metrów za mną - tym razem jednak miał inną kurtkę i już się szyderczo nie uśmiechał. Poznałem go po szpakowatych włosach i po tym, że przez moment zwątpił, że go może zauważę, szedł za mną ulicą, i kiedy się odwróciłem to on odwrócił twarz, żebym go nie rozpoznał - i ten gest generalnie zwrócił moją uwagę, wtedy go rozpoznałem.

A więc przebierają się - większa ilość ubeków na ulicy, więcej nękania. 



Wcześniej.

W lipcu przeszedłem się do sklepu za torami, idę odcinkiem ok. 700 m, gdzie w zasadzie nie ma żadnej zabudowy, tylko sznur samochodów na drodze, w połowie jest ławka - ktoś tam siedzi - kiedy już jestem dość blisko wstaje i idzie przede mną - wyższy, ale zachowuje moje tempo. A więc znowu  mamy sytuację, kiedy idę za kimś, tj. ktoś mnie prowadzi, albo idę za kimś w sensie - idę z kimś, bo idziemy tym samym tempem.

Skręcam na stację benzynową, rozglądam się po gazetach wychodzę - nie ma go, ale wcale daleko nie odszedł kawałek dalej jest przystanek - rozmawia z kimś tam, kiedy się zbliżam żegna się i znowu - idzie przede mną jakieś 60-80 metrów...

Wczoraj idę znowu na tę trasę - już na krzyżówce z Parkową widzę z daleka, że ktoś idzie znajomym tempem jakieś 100 metrów przede mną. Zawracam i przez park idę do miasta, wychodzę z parku przy jazie - oczywiście znowu idealna synchronizacja - bo z prawej strony wychodzi na mnie młody człowiek z telefonem, gapi się na mnie.

Skręcam w lewo idę 20 metrów.... jest - z przeciwka idzie facet, którego widziałem na tamtej trasie - śmieje się do mnie. Kiedy mnie mija oglądam się i upewniam, że to jego wtedy widziałem.


W domu sprawdzam w internecie swoją trasę i jego hipotetyczną -  moja trasa to 950 metrów w 11 minut na piechotę,  jego to 1,5 km - 19 minut - prawie dwa razy tyle czasu.

Musiał ktoś go podwieźć w to miejsce, gdzie spodziewali się, że wyjdę z parku - były tylko 2 możliwość w odległości 100 m od siebie. Prościzna.




Z poważnych spraw.

W zeszłym roku gdzieś na jesieni dokonano podmiany osoby w moim otoczeniu - ta druga osoba została wymieniona w tym roku na jeszcze kogoś innego.

Ta nowa jest bardziej rozgarnięta, ale robi chyba jeszcze więcej błędów niż tamta guła.


Okazało się coś jeszcze  - podmiana została dokonana świadomie, tj. za zgodą właściciela.

A więc zdrada...

Wymieniają się co jakiś czas - prawdopodobnie jest to podyktowane tym, żeby ukryć fakt podmiany, by zmylić otoczenie,  przyzwyczaić otoczenie do nawyków nowej osoby.

Nawyk jest to coś co nabywa się latami i nie można z dnia na dzień nabyć nowych nawyków - to po prostu świadczy o wypchnięciu właściciela i podmianie.

Jest to łatwe do wychwycenia, ponieważ robią masę błędów - jest to głównie brak wiedzy o przeszłości właściciela, ale  i epatowanie swoimi fascynacjami - np. właściciel nie znał się kompletnie i nie interesował sportem - nowy lokator zaś bardzo się emocjonuje i zna na sporcie.



Na początku roku często na trasie do pracy wychodziły na mnie osoby z psem toffi na smyczy, często z głupim uśmieszkiem na twarzy. Długo nie rozumiałem o co chodzi.

W końcu gdzieś na wiosnę to do mnie dotarło - chodzi o podmianę jeszcze jednej osoby.

To musiało się stać jeszcze wcześniej, ze dwa lata temu,  bowiem teraz kojarzę, że na jednym z pogrzebów ta osoba stanęła w tłumie ludzie naprzeciwko mnie  - raz, że była z lekka ucieszona, dwa - przyglądała mi się z wielkim zaciekawieniem. Zaintrygowało mnie to wtedy, teraz przychodzi odpowiedź, czemu tak było...


Ta również robi błędy.




Pozwoliło mi to w końcu wyjaśnić zachowanie trzeciej osoby - tu podmiana zaszła bardzo dawno.

 Tak zresztą właśnie funkcjonuje Cywilizacja Śmierci - podmienia nie tylko ważnych, ale i  zwyczajnych ludzi - to oni min. wywożą ludzi do lasu i strzelają im w głowę. A potem znowu - są zwyczajnymi niewyróżniającymi się ludźmi...



I najgorsze.


Teraz to sobie uświadamiam - film Omen z Gregory Peck-iem - w tym filmie pokazano dziecko, w którym zamieszkuje osoba dorosła.
To jest rasowy ubek, bardzo niebezpieczny.







czwartek, 21 marca 2019

Lepsze miejsce

 

Myślałem, że w końcu zaprzestano wtrącania się do mojego prywatnego życia, niestety, ten najmądrzejszy, chętny w dawaniu rad, nie wytrzymał i znowu się odezwał. A już miałem nadzieję, że zmądrzał.

W sumie, to i tak już podjąłem decyzję.

Co do reszty... Świętoszek przestawił swoje graty na drugą stronę, szykując się do kolejnego skoku na łeb – stamtąd będzie miał bliżej, będzie bliższa okazja. Czy tylko ja to zauważyłem?
A może najpierw zaprzyjaźnić się z przyjaciółką, blisko coraz bliżej do wyznaczonego celu...


Tutaj decyzję również podjąłem i to dawno temu, jeszcze zanim się ujawnił w zeszłym roku.

Pisałem już o tych osobach. Nie zmieniłem zdania.

Ostatnio prosiak łaził za mną – niczym ten na lotnisku w Bergamo – wiążąc mi ręce. Kto na to zwrócił uwagę? Pewnie nikt, ale każdy ma coś do powiedzenia...

Dzisiaj z kolei druga osoba z tandemu ze Świętoszkiem, weszła w drogę, choć nie powiem, po niewczasie, ale jednak...
Przeszkodziłaby – czy to przypadek, że to była akurat ona?
Czy to lepsze miejsce?

Nie rozumiem, czemu ludzie biorą mnie za jakąś inną osobę i lepiej ode mnie wiedzą, czego chcę. To pokłosie tej trzeciej osoby?

Mam swoje wady, ale nie jestem aż taką osobą, za jaką mnie się uważa, to raczej zbitka tendencyjnych powierzchownych ocen, wg której kieruje się do mnie niewłaściwe komunikaty, często wprowadzające mnie w błąd.

Nie znacie mojego życia. Ani ja ani nikt inny nie potrzebuje waszych sądów na mój temat.


No i dochodzą do tego oczywiście – sprzeczne komunikaty, jak w piątek i poniedziałek...

Wszyscy wiemy, że jestem wyjątkową osobą, ale niewielu lub nikt zdaje sobie sprawę z tego, że ta wyjątkowość przekłada się na inne myślenie (lub odwrotnie – myślenie spowodowało wyjątkowość?), które nigdy nie będzie takie, jak u osób, które nie wyróżniają się w społeczeństwie tak znacznie jak ja.

Znajduję rozwiązania abstrakcyjnych problemów, ponieważ myślę wielowymiarowo, zaś przeciętni ludzie myślą dwuwymiarowo – żeby to zobrazować.

Dla mnie wszystko jest możliwe, dlatego jak powiesz coś wieloznacznego – to podam ci od razu 5 możliwych scenariuszy. Każdy wg mnie jest możliwy – i jeden czy dwa na pewno są możliwe wg drugiej strony. Grunt to zacząć od właściwego.
A do tego dochodzi agentura, która niezwykle komplikuje każdą opcję razy dwa, albo razy pięć.

Masz więc 10 opcji. Albo 25.

Która jest właściwa?

Której myśli mam się uchwycić? Która myśl jest właściwa? Która myśl odpowiada za reakcję otoczenia? Ta pierwsza, ta druga, ta trzecia, czy ta co godzinę temu była? I tak nie ma to znaczenia, bo myśli nie można przewijać jak nagrania z taśmy i tak ich już nie pamiętam..

Z innej dziedziny - podam ci od razu 5 możliwych scenariuszy – w tym te, na które nikt by nie wpadł, a które są rozwiązaniem abstrakcyjnego problemu.

Albo masz ciastko, albo zjesz ciastko.
Masz wyjątkowość ze specyfiką, albo masz przeciętność.

To jest krzyż.

Nie, to nie jest krzyż. To piktogram wyrażający w uproszczeniu pewną skomplikowaną ideę. To coś zupełnie innego niż myślisz.

COŚ ZUPEŁNIE INNEGO.

To jest swastyka, zwana swarzycą.

Jeden powie – symbol niemieckiego faszyzmu, drugi - tzw. rodzimowierca – że to symbol słońca, buddysta też dorzuci swoje – i wszyscy oni się mylą.

TO JEST COŚ ZUPEŁNIE INNEGO.

To wykracza poza twoje myślenie, ponieważ myślisz schematami. Siedzisz w jaskini platońskiej i kiedy ci mówię o gwiazdach na zewnątrz, pukasz się w głowę...

Jesteście świetni w myśleniu schematami, jesteście prawdziwymi specjalistami w tym zakresie, ja tak się nie znam, dla mnie każde rozwiązanie na tym poziomie jest prawdopodobne, a nie tylko jedno dwa.
Trzeba mnie pouczyć, jak mam myśleć.

No to wtedy będę taki jak wszyscy. Wtedy zniknie wartość dodana.
Albo będę wyjątkowy – albo albo.

Jak bym był taki jak wszyscy – to nie byłbym wyjątkowy. I cała ta sprawa nie miałaby miejsca, bo schematyczne myślenie inaczej by mnie poprowadziło, inną drogą... No i nie byłoby tej wartości dodanej, o którą tu przecież cały czas chodzi...

Po co się więc denerwować? Trzeba szukać rozwiązania, porozumienia.

Nie pojmuję, że ludzie nie potrafią tego zrozumieć. I przynajmniej nie wtrącać się. Nie zaburzać mojego spokoju i nie wprowadzać sprzecznych informacji.

Nigdy nie będę pracował dla jakiś służb, bo to się nie mieści w normach mojego postępowania.

O, gdybym był zwyczajnym orangutanem, to niewykluczone, że byłbym pospolitym ubekiem – ale raczej niepospolitym ubekiem. Ale nie jestem orangutanem tylko genialnym wolnomyślicielem - myślę wolno i nieskrępowanie, a światopogląd otoczenia obalam w piętnaście minut, bez znaczenia, kto ma jaki.

Wystarczy mi kilka map i kilka książek i w piętnaście minut robię miazgę z waszej umysłowości, w piętnaście minut udowadniam czarno na białym, że całe życie żyliście w błędzie.
Jak się prawda rozleje, to ludzie będą z wrażenia robić pod siebie – że tacy byli ślepi.

I to dopiero będzie.. co??    MA – SA - KRA.


Czy ja komuś ubliżam, że jest jaki jest? Czy ja kogoś pouczam?

Nie, nie robię tego, bo rozumiem proces i mechanizm jaki tym zarządza – i akceptuję was takim, jacy jesteście.
Tak po prostu.



Cały czas znoszę inwektywy, dobre rady, ponieważ chcę rozwiązania i muszę przeczekać, aż otoczenie da mi spokój (skończy się chaos) i dojdzie w końcu do zrozumienia, że ja stoję na tym stanowisku co trzeba, ale być może semantyka was bardziej zajmuje. To może mylić i prowadzić do niewłaściwego wniosku, że ja jednak jestem taką osobą, za jaką mnie niektórzy mają. Dlatego zamiast zwrotnej informacji dostaję kijem.

No i cały czas mam w głowie taką myśl, że na drugi dzień wszyscy wszystko wiedzą....

............................... ?


Taka prosta sprawa, ale jak 10 ludzi zaczyna komentować to i tamto, to wychodzi na to, że to jakaś skomplikowana sprawa.
Ilu ludzi, tyle recept. No, ale po co tyle gęgać...

Czyżby wszyscy zapomnieli, że ja sprawy stawiam jasno i wprost?

Przecież wiecie o tym – od początku – przecież wiecie o tym, na długo zanim powstał tzw. komitet, więc skąd skrajne iluzje o mnie w komitecie??

Więc o co chodzi? A jeśli nie wiecie - jak to możliwe, że nie wiecie, skoro wy wszystko podobno wiecie?

Ja nie twierdzę, że wszystko wiem - dlatego nie wkładam na wagę ludzi, bo nie znam ich życia.

Nawet wilków nie wkładam na wagę, bo jak wiadomo

Ja nie jestem osobą publiczną, a mój spokój jest nieustannie zakłócany - i nie życzę sobie tego.
Ja nikomu nie ubliżam, a na pewno nie specjalnie, jeśli ktoś uważa inaczej, z każdym rozmawiam grzecznie bez podtekstów i odnoszę się z szacunkiem, choć bez przesady, po prostu normalnie – i proszę mi odpowiadać tym samym.

Wielu to stosuje, niektórzy tylko jeszcze nie pojęli.

---

Czy zniszczenie niemieckich band jest możliwe?
Wielu powie, że to niemożliwe.

Ustalmy fakty - jak bardzo jest to niemożliwe?
Czy tak bardzo jak – dajmy na to – telepatia, albo nawet - telepatia przez telewizję?
Jeśli nastąpi precedens i jedna z tych rzeczy stanie się możliwa, to może druga też jest możliwa?

W sumie to precedens już nastąpił – setki lat temu ogół uważał, że Ziemia jest płaska. Za niemożliwe uważano pomysł, że Ziemia jest okrągła. Jak wiemy – mylono się w swoich rachubach.


Tak więc generalnie - niemożliwe jest możliwe.


Oczywiście możliwość zjawisk uzależniona jest od sposobu postępowania\ myślenia danych ludzi.

Jeśli ja twierdzę, że niemożliwe jest bym pracował dla służb – to tak jest. Bo to dotyczy bezpośrednio mojej osoby, a ja siebie znam.

Zależnie od sytuacji można powiedzieć, że niektóre możliwe rozwiązania spraw niemożliwych są nieakceptowane, i tyle.





myślę wolno i nieskrępowanie” - no, takie mam poczucie humoru i dystans do siebie, wiem, że nie rozumiecie tej figury, to tylko gra słów, pomiędzy waszą opinią, a rzeczywistością...



wtorek, 12 marca 2019

Kocioł - osoba A osoba B




idę na rozmowę, ale kiedy nadchodzi moja kolej, na mój telefon dzwoni osoba B – dokładnie precyzyjnie w czas – wyłączam ją.
Rozmowa z osobą A nie przynosi rozwiązania.

Wracam do siebie, znowu dzwoni B. Mam problem z zasięgiem, w końcu słyszę: „o,teraz cię słyszę..” rozmawiamy krótko, coś jej tłumaczę, słyszę jak mówi do mnie, ale też jakby do kogoś innego, słyszę jak powtarza swoje słowa....

Kiedyś już mi raz to zademonstrowano – to był specjalnie „gniewny” telefon, frazy puszczane z nagrania powtarzały się trzy razy....

Tak właśnie agentura daje znać o sobie – tajne służby wszystko robią tajnie – lub prawie tajnie...



A więc rebus dotyczy osoby A.

Czy to sugestia, że osoba A wykonuje polecenia służb?



Cofnijmy czas...

Agentura wykorzystuje fluktuację uczuć wskazanej osoby, by sugerować na ich podstawie określone jej zachowania. Gorzej, jeśli otoczenie wpadnie na pomysł, który jest zbieżny.

Wtedy otrzymujesz informację z różnych źródeł, w tym od agentury, i to są nieprzyjemne informacje, złe informacje, a powtarzalne. Stąd już łatwo wpaść w zły nastrój, szczególnie, kiedy otoczenie chce ci dopiec, bo się mu wydaje, że to pomaga.... Co za ludzie....

Łazi za tobą jakiś prosiak i rzuca sugestiami, bębni palcami o blat itd. itp....



Nic to.

Dezinformacja w pewnym momencie zjada własny ogon.

Kiedy jesteś zanurzony po szyję w dezinformacji, przestajesz na nią reagować.

A do tego - ludzie kłamią i potęgują chaos.

Agentura posługuje się kłamstwem sugestiami i tak samo jak oszukuje całe społeczeństwa, tak samo jak indukuje społeczeństwu paranoje, tak samo indukuje – próbuje zaindukować – pojedynczej osobie.


Otacza cię sugestiami z każdej strony, a żeby postronni nie zorientowali się w tym, że agentura mówi, to agentura mówi językiem gestów i symboli.


Idziesz do osoby C i jej relacjonujesz właśnie taki kalambur – tam, na dole zdarzyło się coś dziwnego, opowiadasz co to było, C zgadza się z tobą, że to dziwne, to śmierdząca sprawa...

Kiedy złych sugestii nie mówi człowiek, mogą je sugerować zdarzenia. Dziwne niewytłumaczalne charakterystyczne zdarzenia. Takie, które można jedynie wytłumaczyć ingerencją techniczną, ingerencją zakulisową.

Jednak już po paru dniach C zmienia swoje zachowanie – dołącza do chóru chcącego przekonać cię, że te złe sugestie – to prawda.

A więc.... no cóż, telefon to niebezpieczna rzecz, bo zawsze zachowuje się jak podsłuch... i musisz go ze sobą nosić.


Można powiedzieć, że sam na siebie donosisz.

Wszystko wiedzą, nawet to, że masz w kieszeni 20 złotych.

Dlatego to wszystko jest takie trudne, nawet banalna rzecz staje się stromą górą....

Agentura uznaje, że celowo opowiadam C te rzeczy, by uświadomić jej jak działa agentura, jak się porozumiewa, jak ingeruje w rzeczywistość.

Co w takiej sytuacji – trzeba C wziąć pod buta i niech teraz dołączy do ekipy ze złymi sugestiami....

Dołącza.


….

20 godzin trwa wmawianie mi złych sugestii (indukowanie paranoi), a ponieważ nieustannie nic sobie z nich nie robię – tak na rozum nawet to biorąc, więc na koniec słyszę już zawoalowane groźby.

Cóż oznaczają groźby, jak nie to, że słusznie nie wierzę w złe sugestie?

Dezinformacja zjada własny ogon.

Skala nieprawdy jaką cię otaczają jest tak wielka, że nie ma sensu się nad nią zastanawiać.

Agentura kłamie, manipuluje, by nie musieć ingerować w tkankę społeczną wokół mnie, bo to oznacza rozlewanie się wiedzy o zakulisowych działaniach agentury – i ludzie wtedy zaczynają rozumieć, że ja nie konfabuluję w swoich publikacjach.

Kto kłamie, ten jest niewiarygodny.

Z drugiej strony – skoro ludzie dodatkowo sobie kłamią (i nie rozumieją konsekwencji chaosu jaki wprowadzają) to powstaje totalna dezinformacja – nic nie jest pewne.

Nawet złe wiadomości nie są pewne.





Po co więc wnikać, czy dana osoba postąpiła względem mnie źle, bez szacunku, skoro i tak jest to nie do ustalenia – właśnie dlatego, że ludzie mają czelność okłamywać cię, by zrealizować swoją wizję sytuacji.

Kto raz skłamał, może kłamać znowu.

Jak ustalić, kiedy kłamie i z jakiego powodu, co go do tego skłania, skoro nie znam szczegółów sprawy, zaś otoczenie kłamie lub unika powiedzenia mi prawdy?

No i kiedy osoba sama przekonuje mnie, że źle postąpiła – to może kłamie, bo agentura każe jej mnie okłamywać, a wcale źle nie postąpiła?? Przecież agentura cały czas przekonuje mnie – poprzez sugestie i dziwne sformułowania w jej ustach – że ta osoba wykonuje jej polecenia.

To tylko kłamstwo, żeby przetrzymywać mnie w stanie permanentnej niepewności - i w przykrości.

No i co? Dezinformacja zjada własny ogon.

Nic nie jest pewne, nawet to, a może przede wszystkim to, co twierdzi agentura swoimi sugestiami.



Wybieram rozwiązanie dobre dla mnie w danej chwili. W miarę możliwości, bo muszę się stosować do tego, co dana osoba mi powie.



Dlatego bardzo ważne jest mnie nie okłamywać.

Jaki będzie efekt końcowy nie do końca zależy ode mnie, zależy też od otoczenia, które ma (każde) swoją wizję sytuacji, a wtrącanie się ich prowadzi do chaosu...

Ale przede wszystkim zależy od tej drugiej osoby.


Tak więc agentura sugeruje, że osoba A pracuje dla agentury i że ona szpetnie nabiera mnie, by wymusić na mnie ujawnienie tajemnic.


Nawet jeśli tak jest, jest to całkowicie bezcelowe, ponieważ stawka jest większa niż życie...


Agentura zresztą doskonale to wie, że już nic ode mnie nie dostanie, stąd min. pomysły wysłania mnie za granicę, im już tutaj tylko zależy na tym, żebym usunął swoje wpisy o Werwolfie, czego oczywiście nigdy nie zrobię...







 Na razie mogę tylko tak sobie siedzieć  i patrzeć się na to, co zwyrodnialec (jakże podobny) z wami wyprawia...





czwartek, 24 stycznia 2019

Illl the beast cz. 1


grudzień 2018


Jakieś 2 miesiące temu wykupiłem podróż i kwatery we Włoszech– no i temat jakby zapomniałem, mam w końcu niemało stresów na co dzień... nie mam prywatności, niby jestem sam, ale nigdy nie jestem sam...

Rozważałem kilka opcji głównie 17 lub 18 grudnia i ostatecznie zdecydowałem się na tę najmniej przeze mnie obleganą.
Myślałem też o tym, żeby wyskoczyć do Krakowa przez wyjazdem za granicę.

Zbliża się termin i zaczynam sprawdzać autobusy do stolicy Małopolski, mija z 10 minut i nagle przychodzi do mnie jeden z informatorów ub i w zawoalowanej rozmowie sygnalizuje mi, że czas się pakować do Włoch, a nie na południe Polski....

Po jego wyjściu sprawdzam – no, fakt, zamiast we wtorek, wylot mam w niedzielę...

Służby martwią się, że przegapię wycieczkę... bardzo dziwne.

W sumie to już drugi raz – w październiku byłem już we Włoszech i wtedy pamiętam droga z centrum handlowego na dworzec – kilkadziesiąt metrów - zajęła mi nie 2 minuty, ale 6 minut. Idę przez plac na dworzec w Tczewie, widzę, że pociąg czeka już na peronie, przechodzę przez hall, przejście i po schodach w dół...kieruję się do wagonu, konduktor patrzy na mnie....wsiadam, słyszę, że odgwizduje odjazd.... Patrzę za okno na dworcowy zegar – jest minuta po czasie.. spóźniłem się minutę, a oni czekali. Peron był pusty, tylko ja spacerowym krokiem zszedłem sobie po schodach i przemierzyłem te 10 metrów do drzwi wagonu. Nic by się nie stało, gdyby mi uciekł, bo było dość czasu, żeby dojechać kolejnym pociągiem, ale mimo wszystko było to dziwne... Czekali na mnie.

Dwa razy zależało im, żebym pojechał.

Oni już sami doszli do wniosku, że nie są w stanie mnie złamać – tak więc kiedy mówią wam, że mnie urabiacie, to tak naprawdę tylko mnie nękacie. Oni wiedzą, że to nic nie da. Okłamują was.

  
Ta perfidna podła i smutna grudniowa akcja tydzień przed wyjazdem miała mi dopiec i "zdopingować" mnie do działania, żebym postarał się znaleźć kontakt, zostać może za granicą wziąć co proponują i się w końcu zamknąć, a ostatecznie poddać....no i te sugestie o pieniądzach jak fajnie je mieć....

Czy nie mówiłem, że za działania mające na celu wpływać na moje decyzje odpowiedzialni będą surowo karani?
Czyż wielokrotnie nie mówiłem, że nie wolno robić ludziom rzeczy, których sami nie potraficie znieść?



Mediolan. Via Dalmazio.

Siedzę sobie rozpytać o wycieczkę. W Polsce wszystko zaryglowane, nikogo nie przepuszczą przez bramę, tutaj luz blues – podobnie było na Białej Górze – wszedłem bez problemu, tylko w Polsce zakaz jakiś....

No więc czekam sobie, wokół pełno ludzi, czekam godzinę.... przychodzi jakiś wysoki facet, chyba Włoch, ma jasną karnację skóry, więc trudno powiedzieć, zatrzymuje się przed drzwiami naprzeciwko mnie, mówi do wszystkich bondziorno i siada obok mnie. Siedzi tak jakiś czas. W pewnym momencie.. słyszę....no, nie... słyszę gruchanie gołębia.

Zezuję na niego – on nic. Głos dochodzi jakby od strony jego karku, jakby gdzieś tam miał ukryty głośnik i z niego puszczał nagranie....

Gołąb pocztowy.... tak nazywa mnie Werwolf. Kilka lat temu polemizowałem z jednym z nich na fb i wtedy mi to powiedział, że jestem jak gołąb pocztowy, zapytałem czemu – odpowiedział, że jak napisać list, to zawsze przynoszę odpowiedź.... Śmiał się.

No więc nie reaguję. Po chwili – znowu gruchanie. I jeszcze ze dwa razy, w końcu odwracam głowę w jego kierunku. Wtedy on powoli przekręca głowę w lewo, a potem w prawo. To znaczy NIE.

Już wiem, że nie załatwię swojej sprawy.

Pani z okienka woła go, idzie do niej, a potem wychodzi.

Hall się opróżnia, prawie nikogo nie ma, jakiś facet biega dookoła rozpytuje i odprawia ostatnich petentów i w końcu podchodzi do mnie pytając o co chodzi. Udaje, że ta sytuacja jest jakby mimochodem, doskonale wie, kim jestem i po co przyszedłem,.


Mówię o co chodzi, odpowiada, że nie może mi pomóc – przychodzi ktoś jeszcze i razem wypytują mnie i tłumaczą, że nie mogą mi pomóc, powtarza kilka razy jakieś słowo, którego nie znam.

Nie możemy Panu pomóc....


Nie rozumiem tego zdania.

Nie rozumiem tego zdania.

To jest możliwe tylko w przypadku, gdy drugiej stronie brak stosownej informacji, ale wszystko wskazuje, że ta informacja już jest.
No, jeszcze ewentualnie fakt pobytu na terenie Polski mógłby mieć jakieś znaczenie, ale poza tym...

Skoro to nie jest Polska i informacja jest, to co jeszcze?

A może po prostu to zdanie nie jest skończone? Może powinno brzmieć: nie możemy panu pomóc, bo nam zakazano...

O, wtedy to ma sens.

Czyli jednak rząd światowy istnieje?

Jest niejawny i składa się on po prostu z poszczególnych rządów na całym świecie, które odgrywają szopkę przed swoimi krajanami i wszystkimi innymi.

Proponowanie mi pieniędzy w ramach „odszkodowania” za nękanie przez abw to jest jakaś po prostu kpina. Kpina, która wpisuje się w inne szyderstwa jakich doświadczam od wielu lat.

Taka zresztą „propozycja” padła już kilka miesięcy temu ze strony ubeków.

Nie potrafią mnie złamać. Można mnie zabić, ale nie złamać – przecież pisałem mówiłem o tym dawno temu. To co było dla mnie oczywiste 8 lat temu dla abw nie było oczywiste.

Myślenie, że złamią mnie i podporządkują sobie to było myślenie życzeniowe – czysta fantastyka.

Niby dlaczego ja, decydent, miałbym podporządkować się petentom??

Bo mnie biją??

Ja uważam się za osobę poważną i nie zmieniam zdania w zasadniczych pryncypialnych sprawach tylko dlatego, że ktoś mnie bije. No, ale każdy patrzy po sobie....

To znaczy, że jak uderzyć Pajaca, to służby się podporządkują....

Już w październiku za mną chodzili, kiedy w Milano rozpytywałem policję o drogę do duomo, kręcił się tam jakiś facet, niby turysta pytał się w czym mam problem.... Zadawał dziwne pytania, jakby coś wiedział o mnie. Może trzeba było się go jednak zapytać, czy pracuje dla niemieckich, czy dla włoskich służb, ci faceci z karabinami maszynowymi na piersiach wyglądali mi na bardzo zdecydowanych....


A więc niemcom zależy na tym, by ktoś za granicą ogarnął temat, bo oni nie są w stanie.
Czyli to ta sama sitwa.

W sumie bardzo mnie to nie dziwi, myślałem jednak, że istnieje tu większa konkurencja.

Ja tam kontaktów nie szukam, chcę tylko przekazać przesłanie, jak to wszystko naprawdę wygląda. Jak ktoś nie wie, to trzeba go powiadomić. Ale skoro wie...

Dziwne to jednak, kiedy podchodzi ktoś do ciebie na ulicy i żebrze o pieniądze na kawę – to pewnie pokłosie bloga o Włoszech, fragment taki trafił mi się na telefonie właśnie. Czyli telefon pod kontrolą..
W sumie teraz było ich kilku – drugi „żebrak” w Trydencie no i ten w metrze, co przykładał palec do nosa..No i ten co zamawiał makiato w Bolsano.

W porównaniu z takim Gdańskiem prawdziwe wakacje, od lat nie czułem się tak swobodnie, nikt nie uprawiał wobec mnie pedalskiej pantomimy, nikt nie dawał ostentacyjnych ani ukrytych znaków, nikt nie zwracał na mnie uwagi (no prawie) i nawet wróciła mi chęć na pisanie..

Aha. Zapomniałem. Jeszcze jedna kwatera, bardzo mili gospodarze, jednak rano zwróciłem uwagę na to, jak jest zasłany stół pod śniadanie...

Ktoś by powiedział – typowy masoński rebus, ale to wyświechtane słowo...

Fundacja Kesslera... bardzo ciekawy pomysł, chociaż Chińczycy mają równie dobre, a przerób finansowy o wiele większy....



czwartek, 10 stycznia 2019

Bergamo.




Lotnisko. Czekam na samolot do Polski. Trochę drzemię, trochę myślę, trochę rozglądam się po ludziach wokół.

Po prawej na końcu rzędu krzeseł jakaś rodzina – ewidentnie Włoch i zapewne jego żona Polka, i jej siostra (?) rozmawiają po polsku i po włosku. Na przeciw mnie dwie pary. Jego jakbym skądś znał, ale nie wiem skąd. Mam tak od czasu Poznania, ciągle wydaje mi się, że skądś znam kogoś... Kojarzę twarz, ale bez okularów, tak jakby ktoś ze szkoły podstawowej...?

Po lewej jakaś para – on łysy nalany ok. 30 lat, ona czarna - siedzi sztywno i patrzy na mnie, on też zwrócony jest w moją stronę i cały czas się uśmiecha mówi coś do niej, nie podoba mi się ten uśmiech. Na lewo ode mnie pojawiła się jakaś młoda para, on gra na telefonie, ona chyba coś czyta, siedzi w grubej czapce, jest dość ciepło na hali. Obok mnie po prawej młoda kobieta z dwójką dzieci w wieku ok. 8-10 lat. Wygląda na Polkę, ale mówi do nich po włosku. Ma blond włosy krótko ścięte z tyłu, widzę dużo pudru na policzku, podkreślone na czarno oczy, drobne zmarszczki w kącikach oczu – oceniam, że ma jakieś 35 lat, nie więcej niż 38. Po zachowaniu dzieci wnioskuję, że jest sama i to raczej więcej niż 2 lata. Szybko omiatam wzrokiem łuki jej ciała – tak, to na pewno Polka. Chodzę po hali, wracam na miejsce – ktoś mnie podsiadł, siadam obok swojego miejsca, ona siedzi obok. Po chwili dopytuję po polsku: Polka we Włoszech?

Tak, odpowiada, wypytuję ją o pewne kwestie językowe, dziwi się, że słyszę polskie zwroty we włoskiej wymowie, opowiada mi o życiu za granicą, o obyczajach Włochów i że jest kryzys. Rozmawiamy jakiś czas, rzeczywiście jest sama.. Przychodzi taki moment, kiedy sięga do torby i zsuwa się z krzesła – wtedy za nią widzę młodego faceta, wydaje mi się, że już go kiedyś widziałem. Siedzi ze dwa krzesła za nią ma dziwnie spoconą twarz i dziwnie trzyma telefon w wyciągniętej ręce. Nieeee.... myślę sobie, już tutaj są?

Facet – podobny do Kajdanowicza z TVNu nagle ożywia się, gdy zauważa, że się patrzę na telefon. Podnosi i przekrzywia telefon w dłoni w moją stronę, mimiką twarzy i całym sobą gwałtownie daje mi znaki. Tak, to młody ubek, który nęka mnie hasłem: zadzwoń do Pajaca, bo bez tego....


Zaczynam się zastanawiać, czy cała ta sytuacja nie jest aby specjalnie zorganizowana pod ten gest...
Nic nie jest pewne - to przecież koniec czasów...


Po swojej prawej ręce widzę kogoś jeszcze. Za rzędem krzeseł stoi nieruchomo jakiś człowiek, ma na plecach mały pękaty kolorowy plecaczek, ręce nienaturalnie luźno zwisają po bokach, symetrii tej postaci dopełnia równie pękaty odstający brzuszek - efekt obżerania się chlebem, raczej nie od piwa. Wyglądał raczej jak jakaś, że tak powiem łajza... Parzył się na nas. W zasadzie to patrzył się na nią nieruchomym wzrokiem.

Już trwa odprawa, proponuję iść w kolejkę, ona zbiera swoje torby i idziemy razem, stajemy na końcu kolejki. Po chwili obok mnie po prawej staje "Kajdanowicz" ze spotniałym pyskiem. Stoi obok zwrócony nieco w moim kierunku, zupełnie jakbyśmy byli znajomymi, wpatruje się w podłogę – skupiony jest na naszej rozmowie, ostentacyjnie podsłuchuje o czym mówimy. Stoimy tak w piątkę. Ja, ona, jej dwoje dzieci i nadzorca z polskojęzycznego gestapo.

Nie mam prywatności , nie mam intymności, w całej tej sytuacji brakuje tylko parafrazy filmowego „A tak witamy się w niemczech”...

Skończył się mój tydzień wolności, wracam do Polski.

Polska.

Jest już wieczór, idę do hostelu i po drodze wstępuję do sklepu. Za kasą młoda dziewczyna, żeby wyciągnąć portfel stawiam na ladzie napój, z którym przyszedłem plus rzeczy pozbierane w sklepie. Zauważam, że skasowała napój, zwracam jej uwagę, krótka rozmowa, kogoś mi przypomina, chcę ją o to zapytać, za długo się przyglądam, ona się uśmiecha i mówi stanowczo Dobranoc.
Rano idę do Sowy i przechodzę obok sklepu, za kasą jakiś łepek, u Sowy zamawiam kawę z Opium i rozkładam swoje rzeczy: telefon, notatnik i pióro.
Przy kontuarze zauważam jakiego człowieka, nienaturalnie i szeroko gestykuluje rękoma, wybiera jakieś ciasto, ma na sobie czarny płaszcz i jest niewysoki, nie widzę twarzy, bo stoi tak zwrócony, nie przyglądam mu się, przechodzi obok mnie i znika w głębi kawiarni. Dostaję swoje zamówienie, kelnerka jest bardzo miła, mówi do mnie dziękuję serdecznie, uśmiecha się.

Zaczynam spisywać Ill the beast, robię przerwy, popijam kawę, rozglądam się, myślę, czekam aż pióro napełni się słowami, by wylać je ze środka na papier.

Facet w czarnym płaszczu chyba wychodzi, po chwili zauważam, że stoi na dworze i rozmawia przez telefon, dość długo. Zaczynam coś podejrzewać, bo stoi dokładnie w miejscu na które patrzę przez okno, w końcu odwraca się w moja stronę – ewidentnie Włoch, ma ciemna skórę, krótkie kręcone czarne włosy szpakowate na końcach, kończy rozmawiać, chowa aparat, poprawia szal i odwraca twarz w moim kierunku - widzę tylko jedno oko, patrzy prosto na mnie przez moment beznamiętnie....


Przypomina mi się pogrzeb mojej matki. W kaplicy już zamknęli wieko, podchodzą ludzie, żeby wynieść trumnę, jeden z nich, gdy pochylił się i złapał za uchwyt trumny, niespodziewanie wykręca głowę w moją stronę, dokładnie wie, gdzie siedzę, patrzy mi się prosto w twarz i uśmiecha, zupełnie, jakby zrobił mi jakiś dowcip...


Włoch jednak nie uśmiechał się, był bardzo poważny, czy ten telefon to kolejny rebus? Na to wygląda, poprawił szal i wrócił do lokalu nie patrząc bardzo na mnie.


Wieczorem znowu idę do miasta, przechodzę koło sklepu, kiedy wychodzę na drogę przy kamienicach spostrzegam młodego człowieka, czeka na mnie kawałek za witryną sklepu, kiedy go zauważam, on też mnie zauważa i rusza w moim kierunku, jest poważny na twarzy, patrzy się nie na mnie, ale w ten kąt między ścianą sklepu, a chodnikiem, ma pedalską proweniencję i ewidentnie idzie na zderzenie, od razu przystaję i obserwuję co on zrobi, kiedy się zbliża, rzucam też okiem na sklep – jest dziewczyna, ta sama co wczoraj, widzi mnie i wtedy wciąga wargi do wewnątrz, robi nerwowe ruchy, oczy ma rozbiegane, krótko wybija rytm palcami po blacie, już wiem, że z nią rozmawiali, patrzę na pedała z ABW, gotowy jestem, żeby go odepchnąć, idzie prosto na mnie, nie patrzy się i nie jest mu do śmiechu, wzrok wbity w ziemię, idzie na skos, przecina moją drogę, ale idzie na mnie, w ostatniej chwili skręca i wymija mnie po lewej stronie.


Kilka miesięcy temu we Wrocławiu, też tak było, zanim przeszedłem z dworca na rynek miasta z dziesięciu takich spotkałem. Czekali na mnie w tłumie na ulicy, na płycie rynku, kiedy byłem już blisko, ruszali w moim kierunku, jakby zobaczyli znajomego, wyciągając ręce do przodu, jakby w geście serdecznego powitania, gwałtownie przystawałem w tych momentach, ostro zmieniałem kierunek w którym szedłem i dawałem wyraz swojego niezadowolenia, stawali kręcąc głową udając osoby zdezorientowane. To się nazywa ćwiczenie pamięci ciała, poprzez takie działania, chcieli nauczyć mój organizm przyzwyczaić do tego typu zachowań.

A może chodzi o wypchnięcie?

Czym jest opętanie? Dlaczego „zły duch” (po prostu jakiś człowiek, który wszedł do cudzego ciała) wyje, mówi innym głosem i ostentacyjnie daje oznaki swej bytności w jakimś człowieku? Żeby nauczyć ludzi, jak wygląda przejęcie kontroli nad ciałem innego człowieka, tak, ABY UKRYĆ FAKT, ŻE TAKIE PRZEJĘCIA ZACHODZĄ "PO CICHU", I ŻE DZIĘKI TYM PRZEJĘCIOM MOŻNA PRZEJĄĆ KONTROLĘ NA PRZYKŁAD NAD STERAMI DANEGO PAŃSTWA, ALBO PRZEDSIĘBIORSTWA.

Wcześniej należy wypchnąć dana osobę z jej ciała lub zagłuszyć. Niektóre osoby z mojego otoczenia specjalnie ignorują to co mówię, albo – na moje zapytanie – permanentnie odpowiadają nie na temat. Do tego kwestionowanie mojej seksualności. Wiele innych zachowań jak np. zadawanie pytań o podwójnym znaczeniu – być może ta osoba nie pyta o to, co myślisz, tylko o coś innego – i ty wyrażasz na to zgodę lub nie. Patrz - „zgoda” na tzw. przyjście tzw. Ducha świętego, „otwarcie się na Boga” itp. zabiegi.

Stwarzają mi nieznośne warunki bytowania, bym podjął chęć ucieczki z własnego ciała, traktują jak kogoś innego, by doprowadzić do rozerwania jaźni – rozdwojenia. ABW opowiada o mnie, że jestem jakoby świrem – taka informacja wyszła do mnie od 2 ludzi, z którymi się stykałem.

A więc wmawiają ludziom, że jestem jakoby kimś innym, na wiele sposobów, w ten sposób również usiłują wyłgać się od tez zawartych w Werwolf.

Symptomy po przejęciu – zachowuje głos i charakterystyczną wymowę właściciela, ale osoba nie zna szczegółów ze swojej przeszłości, MA INNE NAWYKI i wiele innych, o czym nie mogę napisać ze zrozumiałych względów. Nawyki to coś, co się kształtuje latami i nie sposób mieć nowe nawyki z dnia na dzień. Taka osoba może też wracając do swojej przeszłości, opowiadać w kółko tylko kilka historii – bo po prostu więcej nie zna. Jak ktos ma 80 lat i w kółko opowiada o sobie 5 (słownie: P I Ę Ć ) historyjek, to jest powód do zastanowienia się. Jesli mamy podejrzenie, to zdanie "Na początku robił wszystko, bawił i przewijał dzieci, a potem nagle przestał" staje sie wymowne, szczególnie słowo NAGLE - zmiana jest ewidentna, tylko brakuje wiedzy i wyobraźni, by zdefiniować przyczynę...

Druga metoda jaka stosują to podrywająca mnie dziewczyna, która siedzi ze swoim niby facetem nieopodal. Siadam w kawiarni i po kilku minutach mam obstawę – na wprost jeden dwóch facetów, z boku, para co udaje parę, czasem ktoś jeszcze. Ona zaczyna na mnie się patrzeć i daje mi ukradkiem znaki, zaczyna palcami wykonywać posuwiste ruchy tam i z powrotem. On siedzi jakby za nią, jest w tle. W pewnym momencie zaczyna robić to samo co ona. Obydwoje zaczynają się otwarcie na mnie patrzyć i powtarzają ruchy naśladujące ruchy frykcyjne. Wpatrują się we mnie, jakby czegoś szukali na mojej twarzy. Odwracam się... Tamci też zaczynają mi dawać znaki. Odwracam się w jeszcze innym kierunku, albo wychodzę.

Ta metoda przypomina gotowanie żaby w kotle, od lat stosowali wobec mnie pewne zachowania, które dopiero w 2017 roku znalazły swoje wytłumaczenie, kiedy zaczęli je stosować wszystkie naraz wraz z ferią otwartych ataków.

Czasem po prostu siadają obok mnie, ładna dziewczyna i jakiś koleś, udają rozmowę, ona daje mi znaki, on zaczyna się drapać po nodze... Ona rzuca mi spojrzenia, ale to spojrzenia sprawdzające, czy się patrzę – na to drapanie, które jest w zasięgu mojego wzroku (patrz: Zdolność patrzenia), i które coraz bardziej przypomina zachowanie o charakterze seksualnym, i które trwa i trwa i trwa...




Koniec dygresji.
Za dużo tych rzeczy do opisania, tak wiele tego było.


Idę do miasta.

W centrum zaczepiają mnie młodzi ludzie i nagabują na tutejsze lokale. Odmawiam po kilka razy, jedna dziewczyna przykuwa moja uwagę, ma taki znajomy głos...

Zastanawia mnie to, zaczynam się kręcić i wracam w to samo miejsce, znowu do mnie podchodzi jest pewna siebie, coraz bardziej podejrzewam, że się znamy..
Znowu rozmawiamy, przyglądam jej się, i trudno mi ją rozpoznać, ale jednak... to może być ona...Jakiś taki znajomy głos mówię... jej mowa wyraźnie zwolniła, choć rezolutnie odpowiada, że może znam taką, a taką rodzinę z tej tamtej dzielnicy, po chwili dodaje, ze najwyraźniej już głos jej ochrypł od tego nagabywania, łapie się za gardło i masuje szyję... wyraźnie straciła rezon, jest nieco sobą rozczarowana, poddaje się i powoli odwraca mówi coś jeszcze, życzę jej wesołych świąt, już odwrócona odpowiada: to do miłego...

Tak, to na pewno ona.


Wracam do sklepu, jest już późno, przed sklepem krępy facet rozmawia przez telefon, dziewczyna na posterunku, jednak nie wydaje z siebie żadnych sygnałów jak wcześniej, zagaduję ja przy kasie, odpowiada mi coś tam, śmieje się, jest swobodna, ktoś wchodzi ona ponagla mnie, czy to wszystko, wychodzę, facet nadal gada przez telefon, patrzy się na mnie, idę do siebie.


Mija kilka dni.

Powoli zaczynają się ataki, na początku po powrocie do pracy jeżdżę samochodem, wszystko zaczyna się od początku, gdy jadę koleją...


Przeciwko komu są opracowane takie metody?


Wojna się nie skończyła. Ona trwa nieustannie od wieków, zmienia się tylko zabarwienie ideologiczne, które zaciemnia, ukrywa prawdziwych decydentów...





Idziesz ulicą, albo siedzisz w kawiarni. Podchodzi do ciebie jakiś człowiek i nieznacznie niby przypadkiem dotyka twojego ramienia. Oburzasz się, albo nie.

Za jakiś czas znowu ktoś dotyka twojego ramienia, a za godzinę znowu ktoś. W końcu prawie codziennie jakiś obcy na ulicy dotyka twojego ramienia – lub tylko udaje, że chce cię dotknąć. Zbliża się, ale tego nie robi, przecina twoją drogę, uśmiecha się, nic więcej...

Nie możesz go uderzyć, bo jak to wytłumaczysz?

Po kilku latach jesteś wykończony, bo nieustannie ktoś wtrąca się do twojego życia. Kiedy idziesz ulicą zwracasz uwagę, czy ktoś idzie w twoim kierunku, i czy przypadkiem nie zamierza cię dotknąć. Nie masz prywatności, bo ktoś nieustannie narusza twoją strefę bezpieczeństwa, twoją strefę prywatności. Jesteś nieustannie zagrożony, choć nic na to nie wskazuje. Nikt tego nie widzi, kiedy sam idziesz ulicą. Czasami tylko w pociągu widzą i rozumieją to przypadkowi ludzie...
Permanentny stres i poczucie zagrożenia...

Agentura szkaluje cię, organizuje intrygi i zasadzki, opowiada kłamstwa na twój temat ludziom z twojego otoczenia, „prosi” ich o współpracę, instruuje – nie wiesz, kto kłamie, a kto mówi prawdę, bo jesteś ściśle otoczony przez kłamstwa... A do tego ludzie po prostu kłamią, bo tak mają. 

„Jak mi (tego) nie zrobisz, to pójdę do Jacka” grozi mi i śmieje się dziewczyna.... Dlaczego się śmieje? O którego Jacka jej chodzi, przecież to jest wieloznaczne... Nie wierzy w to co napisałem, a może śmieszy ją to, czy po prostu to taki kobiecy rebus - czy raczej wykonuje polecenia służb, dla „mojego” i innych „dobra”??

W dodatku – mówi dokładnie tą samą kwestię, co Magda, kiedy ta odchodziła, jakby ją cytowała, jakby ktoś ją dokładnie poinstruował, co ma powiedzieć... Byliśmy już po słowie.. i rzuciła ręcznik. Stała wystraszona nade mną, w pewnym momencie usłyszałem cichy zdecydowany kobiecy głos dobiegający jakby z głośnika – ktoś krótko wydał jej polecenie do słuchawki, którą musiała mieć podpiętą gdzieś koło ucha.... Błyskawicznie okręciła się na pięcie i położyła papiery na stół...

Czy ona kłamie, zwodzi mnie z polecenia służb, czy uprawia własną grę? Nie dowiesz się, bo ludzie mają tę właściwość, że nie mówią prawdy...

Jesteś otoczony przez kłamstwa, siedzisz w kryształowej kuli pełnej dwuznaczności i intryg i nie wiesz, kto dla twojego i swojego dobra szkodzi tobie i sobie, kto wróg, kto przyjaciel - to jest właśnie koniec czasów....


Dotknięcie nic nie boli, ale tysiące dotknięć - niczym kapiąca woda dzień po dniu - sprawiają ból. Ból jest niewielki, ale permanentny. Zaczynasz myśleć o bólu. O tym, że znowu ktoś narusza twoją strefę prywatności, a ty nie możesz nic z tym zrobić. Nawet jak mu dasz po mordzie (a wszyscy oni zapobiegliwie są od ciebie wyżsi i roślejsi), przyjdzie następny. A potem kolejny i kolejny... I jeszcze będą cię nazywać świrem. Ból jest niewielki, ale uciążliwy. Zatruwa życie.

Myślisz, że dotknąłeś mojego ramienia tylko raz – nie... ty naruszyłeś moją strefę prywatności tysiące razy.


Tysiące...




piątek, 12 października 2018

Homoubecja



Kiedy jakieś 2 miesiące temu mówiłem waszym poprzednikom, że zostali oszukani przez abw i że skakanie mi po głowie nic nie da - to nie uwierzyli. Dopiero na końcu – po całej tej hucpie, lub jak to niektórzy nazwali - kupie – dotarło do nich, że miałem rację. Chyba dotarło...

Kiedy im tłumaczyłem, że ich poprzednicy też myśleli, że dadzą mi radę, nie uwierzyli.

Kiedy tym poprzednikom tłumaczyłem, że nie dadzą mi rady, nie uwierzyli...

Kiedy poprzednikom tych poprzedników mówiłem, że nie dadzą rady – też nie uwierzyli...


Teraz wy zaczynacie ten sam schemat z takimi samymi wadliwymi przekonaniami.

I też mi nie wierzycie – za to wierzycie zawodowym złodziejom, mordercom i oszustom.

Czyż nie?


W czym moje słowa są gorsze?


Ile razy można mówić.... niemcom chodzi o to, by mnie blokować, a nie, żebym pracował dla was.
To trwa 7 lat – czyż to nie zastanawiające?

Nie ma tam żadnego mądrego, co by poszedł po rozum do głowy i pogadał z Maciejem, zamiast go nękać? Tyle czasu straconego. Kto z was się nad tym zastanawia?

Otóż straconego czasu jest znacznie więcej, bo ja swoją propozycję przedłożyłem w roku 2003 – 15 lat temu, a nie siedem.

Z lektury mojego bloga można wyczytać, że nękanie zaczęło się w 2011 roku, po zamachu smoleńskim – czyli czekali tyle lat, bo 15 lat temu nie posiadali dość władzy w administracji. Czekali 8 lat, a potem zaczęli mnie nękać.


Dzisiaj na dworcu w Gdańsku podszedł do mnie jakiś ktoś i powiedział, że „pan na pewno też jedzie do Szczecina...”, czemu energicznie zaprzeczyłem domyślając się, z kim mam do czynienia, na co facet powiedział coś, żebym nie był nerwowy czy jakoś tak, a potem zrobił to, co abw robi już od dłuższego czasu – wyciągnął z torby 1,5 litrową niepełną butelkę z wodą, szerokim gestem podniósł ją do góry i zaczął z niej pić.


Jest coś, o czym dotychczas nie pisałem, bo jest to dla mnie bardzo przykre i żenujące.


Po intrydze z Czarnej Wody zaczęli nasyłać na mnie osoby sugerujące zachowania homoseksualne.

Wściekły atak nastąpił jakieś 2 tygodnie po wydarzeniach z Czarnej Wody, i od tamtej pory z różnym natężeniem jestem nieustannie w ten sposób nękany.

Po tamtej intrydze zrozumiałem też, do czego zmierzały pewne zachowania pewnych osób z mojego otoczenia, oraz ich słowa na mój temat – tu mówię min. o pierwszym oficjalnym spotkaniu z pracownikami, ale nie tylko. W sumie, trwa to już ok. 2 lat – to co było wcześniej było „podgrzewaniem wody”, żeby „żaba nie uciekła”.

Jeśli chcesz ugotować żabę, nie możesz wrzucić jej do gorącej wody, bo ta oparzona zaraz ucieknie z gara, trzeba ją dać do letniej wody i stopniowo ją podgrzewać. Tak właśnie było, przez ok. rok wcześniej.

Jak już kiedyś pisałem, to już nie jest tylko sprawa ogólnoludzka, ale też to sprawa osobista.
Pisząc to, miałem na myśli właśnie te zaczepki i sugerowanie zachowań homoseksualnych.

To są rzeczy niewybaczalne.

NIEWYBACZALNE.

I mam nadzieję uświadomicie sobie w końcu to, że:

  • nie ma żadnych polskich służb
  • niemcom głównie chodzi o blokowanie mnie, żebym nie mógł pracować dla Polski
  • zamiast udowodnić mi literalnie, że się myliłem w swojej ocenie, którą zawarłem w tekście Werwolf, wziąć jednego człowieka, który by to opisał zreferował itd., oni przez siedem lat – 7 lat ! – skaczą mi po głowie, nękają mnie każąc mi „wycofaj się”. Nie obalili tez zawartych w tekście - nie zrobili tego, bo nie są w stanie tego zrobić, nie potrafią, bo tekst Werwolfa opisuje prawdę.

Otóż nie wycofam się.


Jestem nieustannie zaczepiany
Wpisuje się w to scenariusz hucpy poznańskiej i jak już widać – gdańskiej. Ale apogeum nastąpi za jakieś 2 tygodnie, już mi to zapowiedziano i „uraczono” pierwszymi atakami o charakterze dezinformacji , o czym niektórzy z was już wiedzą.


W zeszłym roku w grudniu, w Starogardzie w galerii handlowej – przed wejściem do Rossmana, czekał na mnie jakiś …....... szmaciarz, patrzył mi się prosto w oczy i bezczelnie, choć dyskretnie dawał znaki palcami.

Wydarłem się na niego, może niektórzy z was byli tego świadkami.

Zostałem wyprowadzony z równowagi, co mi się prawie nigdy nie zdarza, ci co mnie znają, szczególnie z pracy, wiedzą, że jestem nie tylko osobą bardzo zrównoważoną i opanowaną, ale naprawdę spokojną.

Nie możesz nikogo uderzyć. No nie możesz, bo jak to zrobisz, to w gazecie napiszą - „przypadkowy przechodzień...” itd.


Podobna sytuacja była wcześniej, 1 listopada, kiedy szedłem na grób matki.
Ten, co szedł z przeciwka, zrobił w moja stronę pewien gest, manipulując dłońmi przy twarzy. Był przy tym dość rozbawiony, co jest dość częste u niemców – szyderczy uśmieszek.

Wydarłem się wtedy na niego, wołając za nim, czy ma jakiś problem. Szybko jednak zniknął w tłumie. Wracając do domu, na pasach na jedni wyszedł na mnie drugi – kilka razy już go spotkałem, niewysoki, przy tuszy, z mordy typowy ubek, bezczelnie patrzył się na mnie, jak sądzę chcąc mnie spacyfikować samym spojrzeniem za to, że krzyczałem wcześniej. Nie wycofałem się i ostentacyjnie gapiłem na niego, przeszedł na druga stronę ulicy i wtedy zaczął pyskować czego od niego chcę, co się tak patrzę, coś tam odpowiedziałem, na co on wściekle ściągnął z głowy czapkę (taki gwałtowny trochę bez sensu gest miał na celu pokazać skalę jego gniewu, taki teatralny efekt odstraszający..), i podbiegł do mnie udając, że chce mnie uderzyć. Nie dałem się zastraszyć, ani sprowokować, po krótkiej wymianie zdań szybko się opanował i nagle swobodnie „przyjaznym tonem” powiedział „Dogadamy się”, na co odpowiedziałem, nie dogadamy się. Tej scenie na pasach na osiedlu przyglądało się kilka osób.





Ja jestem człowiekiem uprzejmym, ale nieugiętym.


niedziela, 9 września 2018

Pajac w piątek




W piątek 7 września był u mnie Pajac, albo jego sobowtór, czy też pozorant – ktoś bardzo podobny, ale z właściwości stylu, a nie ze względu na fizyczne podobieństwo.

To niepewny siebie typek, który przyzwyczaił się do tego, że każdy udaje przed nim, że nabiera się na jego ściemnianie. Ściemnianie wyjątkowo słabe, jak już wspominałem, to wyjątkowy głąb, jedyna przewaga jego, że my nie znamy.....
Tradycyjnie metodą powtarzania przyszedł popędzić mnie, żebym rozpakował zagadkę, której potrzebował kiedyś, bez czego....... Można się jeszcze zapytać, dlaczego wciąż masowo produkuje kalambury na wiadomy temat, skoro jest już wszystko po i „zdążył”.

Właśnie to słowo z reklamy najlepiej świadczy, że nie zdążył. To wszystko ściema. Nic nie zdążył. Nic nie jest „po”. A nawet gdyby było, to i tak nie ma mojej zgody na kontynuację tego wszystkiego tak, jak to jest i na zaniechanie rozliczeń.
Wilk podał mi rękę i wrócił do Austrii.

Zgodnie z moimi rachubami, to nie jest przypadek, że tu jestem, cel jest bardzo konkretny i jest związany ze starą zagadką stricte techniczną.
Ile razy można mówić, że pozostawianie mnie na wietrze jest skrajnie niebezpieczne?

Nie przyglądałem mu się na szczęście i rzuciłem tylko jedno krótkie spojrzenie, stąd też opóźniona moja reakcja.

Ze słuchu – idiota, który udaje, że zna się na temacie. Cały czas jedzie na krzywy ryj i myśli, że to się nigdy nie skończy. Wilk osobiście przyjechał dać mi do zrozumienia, że znowu mnie ugryzł (zaserwował mi kolejną stratę tego samego rodzaju). Dobrze, że się nie przyglądałem, o efekty mam nadzieję, nie trzeba się martwić.



Martwić się trzeba tym, że doszło do takiej sytuacji. Akademia Pana Kleksa. Tomasz N. Wiadomo, o co chodzi.



Czegoś szukają usilnie, ale może oni tylko myślą, że czegoś szukają, bo on im nie mówi prawdy, że oni szukają właśnie tego, co jeszcze się nie stało, a ma usankcjonować jego władzę, a mnie zniwelować jako już wartość trzeciorzędną, a nawet całkowicie zbędną, bo zagrażającą sensu jego istnienia... Tak na pewno jest. W końcu wszystko może być zmyślone, skoro on tylko za tym stoi.



Oni myślą, że szukają nowych możliwości, nowych światów, a tu chodzi o to, by go przenieśli przez ten płot, co go nie potrafi przeskoczyć. On wszystkich oszukuje, logicznie więc biorąc swoich pomagierów tym bardziej – tak zresztą robią służby, by osiągnąć bezwzględne posłuszeństwo i oszustwo doskonałe – dlatego manipuluje się otoczeniem, a otoczenie manipulować ma ofiarą, by ofiara nie odczuła, że jest manipulowana.

Empik malarstwo holenderskie(?) Syn marnotrawny

A może ten co go wskazałem wcześniej był pozorantem? Opcji jak zwykle mnogość, zagadki mają nie podwójne dno, ale potrójne i poczwórne.



Zauważyłem, że oni bardzo boją się tych zdjęć, co im je robię. Kiedy widzą aparat szybko się odwracają, no i zmatowili mi optykę, żeby fotki były niewyraźne.
Nic to, chodzi przecież o kontekst, żeby sobie łatwiej przypomnieć.

Boją się. To znaczy, że nie wierzą swoim szefom, nie ufają już tym plecom. Wszystko jest pisane palcem po wodzie, dlatego wciąż nasyłają nowych, niezorientowanych w sytuacji i każą im udawać pewnych siebie, grać rolę wygranych, no i napuszczają na mnie ludzi z mojego otoczenia. Dlatego min. jest ich tak dużo od kilku miesięcy.


Między dworcem, a rynkiem chyba z dziesięciu wychodziła naprzeciw mnie. Nie licząc wydry z telefonem na dworcu i jej goryla z lewej strony. Wydra dwa dni wcześniej siedziała rozkraczona na przystanku, kiedy jechałem wiadomo gdzie, i wydymała do mnie wargi. Niezłe nogi, wydra innym razem sobie pogadamy.



„za to samo, co on robi” - w sensie, robimy mu to, „za to samo, co on robi” - temu nie wierzcie, to bardzo złożona historia, ale powiem krótko – za wszystko odpowiada SB, potem UOP i ABW. Za każdy element, który was ode mnie spotyka. Ja naprawdę za to nie odpowiadam, wszystko jest wynikiem złożonej manipulacji SB. No i nieustającego stresu, który z tego wyniknął. Nie byłoby tego, lub w mniej przeszkadzającej postaci, gdyby nie odwieczna zamrażarka służb, w której jestem subtelnie przetrzymywany.

Skoro abw zaczyna się tłumaczyć ze swoich działań, to to oznacza popłoch.


Koniec jest już bliski.






piątek, 24 lipca 2015

Czy Wolne Miasto Gdańsk istnieje?



CIĄG DALSZY NOTKI:

Skarb Hitlera, skarb Forstera...

http://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/skarb-hitlera-skarb.html





Warto przyjrzeć się notatce na temat niemieckiego bandyty Alberta Forstera w niemieckiej polskojęzycznej wikipedii:



Honorowy obywatel miasta:




Czy Forster nadal  jest honorowym obywatelem miasta Gdańska i Sopotu?
No bo przecież, nie jest napisane do kiedy był....



No cóż, popatrzmy....

http://forum-gdansk.mojeosiedle.pl/viewtopic.php?t=16505
http://www.gdansk.pl/nasze-miasto,538.html

 Tu jeszcze jest.



http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Siedmiu-uniewaznionych-honorowych-obywateli-Gdanska-n30523.html



Tu zaraz będzie decyzja czy jest, czy ma go nie być - rok 2008.



http://www.gdansk.pl/bip/rada-miasta,721,12636.html



 Treść oświadczenia:




OŚWIADCZENIE
Rady Miasta Gdańska
z dnia 27 listopada 2008 roku
w sprawie honorowego obywatelstwa
Na podstawie art. 18 ust. 1 ustawy z dnia 08 marca 1990 roku o samorządzie gminnym (jednolity tekst z 2001 r. Dz. U. Nr 142 poz. 1591 z późn. zm.) oraz §15 ust. 1 pkt 2 Regulaminu Rady Miasta Gdańska - załącznik Nr 4 do Statutu Miasta Gdańska stanowiącego załącznik do uchwały Nr XL/1226/02001 Rady Miasta Gdańska z dnia 25 października 2001 roku w sprawie uchwalenia Statutu Miata Gdańska (Dz.U. Woj. Pom Nr 101, poz 1928, zmieniony z 2002 DZ. U. Woj. Pom Nr 61, poz 1404)
Rada Miasta Gdańska
oświadcza co następuje:
Wobec cyklicznie pojawiających się informacji o rzekomym honorowym obywatelstwie współczesnego Gdańska przywódców nazistowskich i komunistycznych, Rada Miasta Gdańska oświadcza, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady Narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego.

Dekret ten, w art. 3, mówi: "Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa jako sprzeczne z ustrojem Demokratycznego Państwa Polskiego. Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo polskie obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego".


Dokument ten w sposób jednoznaczny określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska, i w tych okolicznościach nie jest potrzebne podejmowanie osobnej uchwały o pozbawieniu honorowego obywatelstwa przywódców nazistowskich, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność. Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.


Z kolei w uchwale nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r. w sprawie wykazu aktów prawa miejscowego wydanych przez Miejską Radę Narodową w Gdańsku i jej Prezydium oraz Prezydenta Miasta Gdańska przed dniem 27 maja 1990 r. i nadal obowiązujących - nie zamieszczono uchwał w sprawie nadania honorowych obywatelstw miasta Gdańska, jako uchwał nadal obowiązujących na obszarze gminy.

Przewodniczący Rady Miasta Gdańska
Bogdan Oleszek

 Uwaga! Komunikat wyjaśniający

Informujemy, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego. Dekret ten, w art. 3, mówi: "Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa jako sprzeczne z ustrojem demokratycznego Państwa Polskiego. Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo polskie obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego".

Dokument ten udowadnia, iż nie jest potrzebne podejmowanie uchwały o pozbawianie tytułu honorowego obywatela nazistom z okresu II wojny światowej, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność


Również w uchwale nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r. w sprawie wykazu aktów prawa miejscowego wydanych przez Miejską Radę Narodową w Gdańsku i jej Prezydium oraz Prezydenta Miasta Gdańska przed dniem 27 maja 1990 r. i nadal obowiązujących - nie zamieszczono uchwał w sprawie nadania honorowych obywatelstw miasta Gdańska, jako uchwał nadal obowiązujących na obszarze gminy.

Honorowi obywatele Gdańska – Uchwała Rady Miasta Gdańska Nr LVII / 456 / 93 z dnia 6 kwietnia 1993 r. (843.03 KB)


Tekst Uchwały Rady Miasta z 1993 roku (jak wyżej) niczego nie wnosi do sprawy.
Chociaż wpis ją poprzedzający może sugerować czytelnikom, że zawiera listę Honorowych obywateli Gdańska.

A tak nie jest.

Przeciętny zjadacz chleba nie kliknie w odnośnik, nie poczyta i nie sprawdzi, że jest to Uchwała:

"w sprawie zatwierdzania regulaminu nadawania tytułu Honorowego Obywatela Miasta Gdańska."





Czyli dotyczy regulaminu NADAWANIA nowych honorowych obywatelstw i nie zawiera listy honorowych obywateli.





Jeżeli chodzi o uchwałę:   nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r.

nie można treści znaleźć w internecie, również tutaj jej brak:
 http://www.gdansk.pl/bip/prawo-lokalne






Nazwisko Forstera nadal ujęte jest na liście Honorowych obywateli Gdańska, z tym, że lista została podzielona na okresy i tak, Forster widnieje pod tekstem:

Okres nazistowski 1933 - 1945

Powyżej wyszczególniono:

Okres Wolnego Miasta Gdańska 1918 - 1933






Tak więc, co to tak naprawdę znaczy - te dopiski z datami? NIC. To nic nie znaczy, to tylko taki wytrych - dla przeciętnego czytelnika - a on nadal jest Honorowym obywatelem Gdańska. Po prostu. 

Ktoś, kto szuka informacji o HOG nie będzie wnikał w ustawy:

- jest na liście ? 
- jest


 
Cytując klasyka...Po co te zakręty.? 


Dlaczego po prostu nie usunięto Forstera, Hitlera, Goeringa i innych z listy, tylko opatrzono wytrychami - okres taki, a owaki.


CZY  RADA  GDAŃSKA  NIE  CHCE  USUNĄĆ  ICH  Z  LISTY  ?  ?


Nie ważne co tam sobie Rada Gdańska wypisuje na swojej stronie, jakie stosuje wygibasy - stoi jak byk - SĄ honorowymi obywatelami  Gdańska.



No i czegoś tu nie rozumiem.



Po co na stronie miasta Gdańska, zaraz po oświadczeniu (które nie jest uchwałą, a więc nie jest czymś zobowiązującym urząd miasta) "komunikat wyjaśniający"?

Różnica w treści prawie żadna...


Ale co innego jest treść Oświadczenia Rady Miasta podpisana przez Przewodniczącego RM, a co innego - komunikat wyjaśniający nie podpisany przez nikogo.















O co tu chodzi? Po co to tak jest zrobione?


Tak mnie to zastanawia...
W treści uchwały z 1945 roku użyto sformułowania 

"terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska"
"Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska"

,a  w    o ś w i a d c z e n i u     Rady Miasta Gdańska -

 "określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska"


Czy to znaczy, że Wolne Miasto Gdańsk istnieje??

Skoro użyto trybu w czasie teraźniejszym.. najwyraźniej tak.

Mogłoby tak być, jeśli istnieje jeszcze jakiś inny dokument, pochodzący jakby z wyższej instancji, który dajmy na to, stwierdza, że WM Gdańsk staje się Polską na okres taki, a taki. Po tym okresie powraca do funkcjonowania.


Słyszałem takie niepotwierdzone wieści, już nie pamiętam od kogo, że jakoby takie były ustalenia pojałtańskie - i że są na to dokumenty. Ponoć z tego powodu zlikwidowano wojsko w Gdańsku, przeniesiono do Gdyni.

Czyżby Oświadczenie wydał jeden organ władzy, a "komunikat wyjaśniający" - drugi organ władzy? 
Z tym, że oba zarządzają Gdańskiem, z czego może jeden zarządza też - ale nie czynnie - resztą terenu zwaną kiedyś WM Gdańsk?





Rada Miasta Gdańska
oświadcza co następuje:
Wobec cyklicznie pojawiających się informacji o rzekomym honorowym obywatelstwie współczesnego Gdańska przywódców nazistowskich i komunistycznych, Rada Miasta Gdańska oświadcza, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady Narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego.

To tylko sucha informacja. Rada Miasta coś oświadcza, ale nie zajmuje stanowiska w tej sprawie.




Notatka w trakcie....







 Treść dekretu  z 1945 r. tutaj:



Dekret z dnia 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego

Na podstawie ustawy z dnia 3 stycznia 1945 r. O trybie wydawania dekretów z mocą ustawy (Dz. U. R. P. Nr 1, poz. 1) – Rada Ministrów postanawia, a Prezydium Krajowej Rady Narodowej zatwierdza, co następuje:

Art. 1. Tworzy się województwo gdańskie.

Art. 2. W skład województwa gdańskiego wchodzi w całości terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska oraz powiaty: gdyńsko-grodzki, kartuzki, morski, starogardzki, kościerski i tczewski, które to powiaty wyłącza się jednocześnie z województwa pomorskiego.

Art.3. Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa, jako sprzeczne z ustrojem Demokratycznego Państwa Polskiego.
Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego.

Art. 4. Wykonanie niniejszego dekretu porucza się: Prezesowi Rady Ministrów, Ministrowi Administracji Publicznej, Ministrowi Sprawiedliwości i innym interesowanym Ministrom, każdemu w zakresie jego działania.

Art.5. Dekret niniejszy wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.

Prezydent Krajowej Rady Narodowej:
Bolesław Bierut

Prezes Rady Ministrów:
Edward Osóbka – Morawski

w/z Minister Administracji Publicznej:
Edward Ochab

w/z Minister Sprawiedliwości:
Leon Chajn





Zwracam jeszcze raz uwagę:

OŚWIADCZENIE
Rady Miasta Gdańska
z dnia 27 listopada 2008 roku


[...]

Dokument ten w sposób jednoznaczny określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska, i w tych okolicznościach nie jest potrzebne podejmowanie osobnej uchwały o pozbawieniu honorowego obywatelstwa przywódców nazistowskich, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność. Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.





Co tak naprawdę oznaczają te słowa?

Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.



co to znaczy?

że Polska nie przejęła WMG od III Rzeszy??








https://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Forster

http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19450110057