Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą system. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą system. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 lutego 2025

the only person


jesteś jeden czyli jesteś sam






od: 25 stycznia 2025


Przedruk z Niezależnej - fragment o treści 
 „całkowitym wymysłem i wymysłem” mówi nam, że to czysta przeklejka w automatycznym tłumaczeniu.

Poniżej dwie wersje - a nawet trzy - tego samego artykułu.


Przedruk z Niezależna.pl, 
przedruk oryginału z tłumaczeniem automatycznym i 
miejscowo -  oryginalny tekst z moim tłumaczeniem.


Ciekawe, że artykuł na Niezależnej jest niekompletny.






przedruk



„Polacy są niezłomni”: rabin Shmuley Boteach chwali odwagę i dziedzictwo Polski. 


Rabin Shmuley Boteach pochwalił odwagę Polski w zachowaniu pamięci o Holokauście, podkreślił jej głębokie związki z historią żydowską i wezwał do silniejszej jedności polsko-żydowsko-amerykańskiej. „Najsłynniejszy rabin Ameryki” wygłosił szczere przesłanie jedności i podziwu dla Polski.


Niezalezna.PL






Rabbi Boteach Shmuley
fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska - Telewizja Republika




Rabin Boteach, ważny głos w społeczności żydowskiej i autor ponad 30 książek, od dawna opowiada się za prawdą i wzajemnym szacunkiem, nawet w kontekście często złożonej historii Polaków i 

Pochodzący z Nowego Jorku rabin ma głębokie osobiste więzi z Polską - jego dziadek pochodził z Łomży, co dało mu pół-polskie pochodzenie od matki. Przez lata wielokrotnie odwiedzał Polskę i pozostał gorącym orędownikiem wzmacniania relacji polsko-żydowskich.

Rabin Boteach wyraził głęboki szacunek dla byłego konsula generalnego Polski, Adriana Kubickiego. Opisał Kubickiego jako „jedyną osobę w Nowym Jorku oddaną uświęcaniu imienia Polski i dodawaniu blasku krajowi, jego rządowi i jego mieszkańcom”.

 
Odważna decyzja Polski o zachowaniu pamięci o Holokauście

W swoim przemówieniu rabin Boteach podkreślił niezwykłą decyzję Polski o zachowaniu pamięci o Holokauście, pomimo ogromnego ciężaru, jaki się z tym wiąże.
Polska mogła zdecydować się na wymazanie tej tragicznej historii, zamieniając miejsca takie jak Auschwitz i Birkenau w gospodarstwa rolne lub lasy. Ale Polska postanowiła uczcić pamięć żydowskich i polskich ofiar niemieckich okrucieństw. To była niesamowicie odważna decyzja

– powiedział.

Rabin Boteach stanowczo odrzucił termin „polskie obozy śmierci”, nazywając go „całkowitym wymysłem i wymysłem”. Krytykował jego używanie, nawet przez wybitne osobistości, takie jak były prezydent USA Barack Obama. „Polska nie była odpowiedzialna za Holokaust — to były Niemcy. Naziści nie byli obcą rasą; byli Niemcami. A Stalin umożliwił Holokaust, podpisując pakt z Hitlerem przed Operacją Barbarossa” - stwierdził.


Bezpieczniejsze miejsce dla Żydów: Polska czy Nowy Jork?

Rabin Boteach opowiedział o swoich doświadczeniach z podróży po Polsce, stwierdzając: „Czuję się bezpieczniej spacerując ulicami Warszawy lub Krakowa niż w Nowym Jorku. W Polsce nigdy nie grożono mi morderstwem, co przydarzyło mi się dwa razy w Nowym Jorku”.

Pochwalił również wysiłki Polski na rzecz odbudowy żydowskich miejsc dziedzictwa, w tym Cmentarza Żydowskiego w Warszawie. „Ten cmentarz, który kiedyś był pokryty mchem, brudem i brudem, został całkowicie odbudowany za pieniądze polskich podatników. Jest to dowód szacunku Polski do wspólnej historii z narodem żydowskim” - zaznaczył.

Boteach nie unikał mówienia o hipokryzji w globalnych narracjach. Skrytykował prezydenta Francji Emmanuela Macrona za nazwanie polskiego premiera Mateusza Morawieckiego antysemitą.

Macron wysunął to oskarżenie, ponieważ Morawiecki odważył się wystąpić przeciwko Putinowi. Ale to francuska policja, a nie naziści, deportowała 80 000 Żydów z Paryża. A mimo to Macron ma czelność krytykować Polskę, która przyjęła 2,5 miliona ukraińskich uchodźców

– stwierdził.


Rola Polski jako latarni moralności w Europie

Rabin Boteach uważa, że ​​Polska ma potencjał, by przewodzić Europie przykładem, podkreślając jej pracowitość, doskonałość kulturową i silne poczucie niezależności. Podkreślił również rolę papieża Jana Pawła II w przekształcaniu relacji katolicko-żydowskich.

„Kto był największym człowiekiem w ciągu 500 lat, którego wydał Kościół rzymskokatolicki? Był to Polak — papież Jan Paweł II. Zmienił katolickie nastawienie do Żydów i pokazał nam tak wiele miłości" - powiedział.

Rabin wezwał do zacieśnienia więzi między Polakami, Żydami i Amerykanami. Podkreślił wspólne wartości wiary, rodziny i odporności. „Polacy są niezniszczalni” — powiedział rabin Boteach. „I to jest coś, czego powinni uczyć Europę”.

Niech Bóg błogosławi Ameryce, niech Bóg błogosławi Polsce, niech Bóg błogosławi Izraelowi

– zakończył.




---------



polanddaily24.com :

tłumaczenie automatyczne





"Polacy są niezłomni": Rabin Szmulej Boteach chwali odwagę i dziedzictwo Polski



Polityka globalna

2 kilka dni temu



Rabin Shmuley Boteach, "rabin Ameryki", chwali odwagę Polski w zachowaniu pamięci o Holokauście, podkreśla jej głębokie związki z żydowską historią i wzywa do silniejszej jedności polsko-żydowsko-amerykańskiej. Przeczytaj jego mocne przesłanie prawdy i pojednania.


Amerykański rabin świętuje dziedzictwo i odporność Polski

Rabin Szmulej Boteach, znany jako "Rabin Ameryki", wystąpił niedawno w TV Republika, gdzie wygłosił serdeczne przesłanie jedności i podziwu dla Polski. Rabin Boteach, prominentny głos w społeczności żydowskiej i autor ponad 30 książek, od dawna opowiada się za prawdą i wzajemnym szacunkiem, nawet w kontekście często skomplikowanej historii Polaków i Żydów.

Pochodzący z Nowego Jorku rabin Boteach ma głębokie osobiste powiązania z Polską – jego dziadek pochodził z Łomży, co dało mu pół-polskie pochodzenie przez matkę. Na przestrzeni lat wielokrotnie odwiedzał Polskę i pozostaje gorącym orędownikiem umacniania relacji polsko-żydowskich.

Szacunek dla przyjaźni: szczególna więź z ambasadorem Adrianem Kubickim

Rabin Boteach wyraził głęboki szacunek dla byłego konsula generalnego RP, ambasadora Adriana Kubickiego. Opisał Kubickiego jako

 "jedyną osobę w Nowym Jorku, która poświęciła się uświęcaniu imienia Polski i nadawaniu blasku krajowi, jego rządowi i ludziom". 

Mówił dalej:

 "Jeśli Kubicki nadal będzie podążał drogą stworzoną przez Boga, to pewnego dnia zaprosi mnie do Polski jako wielkiego przywódcę narodowego".


He described Kubicki as “the only person in New York City devoted to sanctifying the name of Poland and giving luster to the country, its government, and its people.” He went on to say, “If Kubicki continues to follow the path created by God, he will one day invite me to Poland as a great national leader.”



Odważna decyzja Polski o zachowaniu pamięci o Holokauście

W swoim przemówieniu rabin Boteach podkreślił niezwykłą decyzję Polski o zachowaniu pamięci o Holokauście, pomimo ogromnego obciążenia, jakie się z nim wiąże. Powiedział:

"Polska mogła zdecydować się na wymazanie tej tragicznej historii, zamieniając miejsca takie jak Auschwitz i Birkenau w gospodarstwa rolne lub lasy. Ale Polska zdecydowała się uczcić pamięć żydowskich i polskich ofiar niemieckich okrucieństw. To była niezwykle odważna decyzja".

“Poland could have decided to erase this tragic history by turning places like Auschwitz and Birkenau into farms or woodlands. But Poland chose to honor the memory of Jewish and Polish victims of German atrocities. This was an incredibly courageous decision.”


Rabin Boteach stanowczo odrzucił termin "polskie obozy śmierci", nazywając go "kompletnym wymysłem i wymysłem". Krytykował jego użycie, nawet przez prominentne postacie, takie jak były prezydent USA Barack Obama. 

"Polska nie była odpowiedzialna za Holokaust – to były Niemcy. Naziści nie byli obcą rasą; byli to Niemcy. A Stalin umożliwił Holokaust, podpisując pakt z Hitlerem przed operacją Barbarossa.

Rabbi Boteach strongly refuted the term “Polish death camps,” calling it “a complete fabrication and invention.” He criticized its usage, even by prominent figures like former U.S. President Barack Obama. “Poland was not responsible for the Holocaust—it was Germany. The Nazis were not an alien race; they were Germans. And Stalin enabled the Holocaust by signing a pact with Hitler before Operation Barbarossa.”

"invention"  - "wynalazek"
 The Nazis were not an alien race - Naziści to nie była rasa obcych?


Bezpieczniejsze miejsce dla Żydów: Polska kontra Nowy Jork

Rabin Boteach mówił o swoich doświadczeniach z podróży po Polsce, stwierdzając:


"Spacerując ulicami Warszawy czy Krakowa czuję się bezpieczniej niż w Nowym Jorku. W Polsce nigdy nie grożono mi morderstwem, co zdarzyło mi się dwa razy w Nowym Jorku".

to się ostatecznie okaże po wyjaśnieniu "zaginięć" - MS


Pochwalił również wysiłki Polski na rzecz odtworzenia zabytków dziedzictwa żydowskiego, w tym Cmentarza Żydowskiego w Warszawie.


"Ten cmentarz, który kiedyś był porośnięty mchem, ziemią i brudem, został całkowicie odbudowany za pieniądze polskich podatników. Jest świadectwem szacunku Polski dla jej wspólnej historii z narodem żydowskim".

Przeciwdziałanie hipokryzji: Francja kontra Polska

Rabin Boteach nie stronił od zajmowania się hipokryzją w globalnych narracjach. Skrytykował prezydenta Francji Emmanuela Macrona za nazwanie polskiego premiera Mateusza Morawieckiego antysemitą.

"Macron wysunął to oskarżenie, ponieważ Morawiecki ośmielił się stanąć przeciwko Putinowi. Ale to francuska policja, a nie naziści, deportowała z Paryża 80 000 Żydów. A jednak Macron ma czelność krytykować Polskę, która przyjęła 2,5 miliona ukraińskich uchodźców.

Rola Polski jako latarni moralności w Europie

Rabin Boteach uważa, że Polska ma potencjał, aby dać Europie przykład, podkreślając swoją pracowitość, doskonałość kulturową i silne poczucie niezależności.

 "Polska potrzebuje nowych narodzin wolności. Naród polski musi postrzegać siebie jako liderów w Europie – Europie, która w końcu opowiada się za moralnością i prawdziwymi prawami człowieka".


“Poland needs a new birth of freedom. The Polish people must see themselves as leaders in Europe—a Europe that finally stands for morality and real human rights.”



Podkreślił również rolę papieża Jana Pawła II w przemianie relacji katolicko-żydowskich.


"Kto był największym człowiekiem w ciągu 500 lat wywodzącym się z Kościoła Rzymskokatolickiego? Był to Polak – Papież Jan Paweł II. Zmienił katolickie nastawienie do Żydów i okazał nam tak wiele miłości".

Rabin Boteach nawoływał do zacieśnienia więzi między Polakami, Żydami i Amerykanami. Podkreślił wspólne wartości, takie jak wiara, rodzina i wytrwałość.


"Polacy są niezniszczalni" – powiedział rabin Boteach. "I to jest coś, czego powinni nauczyć Europę".

Jako niezłomny orędownik prawdy i pojednania, przesłanie rabina Boteacha służy jako mocne przypomnienie o znaczeniu wzajemnego szacunku i wspólnych wartości w przezwyciężaniu historycznych podziałów.

"Niech Bóg błogosławi Amerykę, niech Bóg błogosławi Polskę, niech Bóg błogosławi Izrael".



Autor:Redakcja



--------------------


“If Kubicki continues to follow the path created by God, he will one day invite me to Poland as a great national leader.”


Rozumiem, że wg słów pana rabina, Kubickiego czeka kariera w polityce i kiedyś jako wielki narodowy lider spotka się z rabinem na polskiej ziemi, a nie, że Kubicki zaprosi do Polski rabina, jako "wielkiego przywódcę narodowego" Polski....

Akurat to zdanie Niezależna pominęła w swoim przedruku... może właśnie ze względu na tę dwuznaczność?

Jak to mi kilka lat temu powiedzieli: bliższa koszula ciału, czyli, lepiej żeby Polskę okradali niemcy, niż Amerykanie, bo Amerykanie na nowym wypasie będą się chcieli mocno nachapać, podczas gdy niemcy już trochę nachapani są...


Tak sobie myślę, że po Smoleńsku, gdzie zginęła elita polityczna kraju, zginęło w Polsce wielu ludzi, którzy w jakiś sposób mieli związek ze sprawą tego lotu (i nie tylko), jak choćby minister Wróbel zamordowany przez własnego syna, który nagle wpadł na pomysł, że musi wracać do kraju poćwiczyć ćwiartowanie ludzi...


a i poseł Andrzej Lepper w dziwnych okolicznościach zawisł na własnym krawacie.


No więc zastanawia mnie to, że ktoś tak siłą, tak brutalnie utorował sobie drogę do całkowitego zburzenia Polski ("żeby przyszło nowe, stare trzeba zburzyć"), a potem nastał PiS i ten ktoś przez całe 8 lat nic nie zrobił, żeby temu PiSowi przeszkodzić, żeby ich wyrzucić z siodła, odciąć od władzy, ani żadne samoloty, ani nawet samochód na brzozie, ani nic... no nic zupełnie. To nawet Millerowi przed laty łopaty wirnika zamarzły i o mało co, a by nie poleciał negocjować z kanclerzem, co go musiał Schroeder na spotkaniu w kilku zdaniach uświadamiać co tu je grane panie...... 


a tu nic....


Chyba nic.


Jak to jest możliwe, że PiS zablokował te wszystkie strumyki, którymi uciekała kasa z budżetu, poukładał (a przynajmniej zaczął...) wszystkie sprawy w państwie, jak powinno być, wydał miliardy na "tarcze" i jeszcze miliardy po sobie zostawił... i to wszystko z uśmiechem na twarzy, a Tajemnicza Trotylowa Władza nie wyciągnęła wobec nich żadnych konsekwencji??


Naprawdę niepokoi mnie to.


Ja pamiętam, był kiedyś taki poseł, co się nazywał - Ludwik Dorn i pamiętam taką scenę z wiadomości telewizyjnych, jak on został ministrem, to zwołał w jakieś sali tłum urzędników i co tam było człowieku, co tam się działo... Rozdawał im wymówienia czy co?? 

No i ten pan też już nie żyje, zmarł z powodu nowo-tworu... jak wielu przed nim - co prawda historyków, nie socjologów.... zresztą.

A jeszcze przed nim w dziwnych okolicznościach zmarł Jan Szyszko, minister, który po prostu zajmował się tym, co ukochał - lasami....


Inny twardy gracz - Zbigniew Ziobro - jak wiemy, też chorował na nowo-twór....


Naprawdę niepokoi mnie to, że niektórzy ludzie są tak uchachani po pas, autentycznie zadowoleni z siebie, gdy dzieją się takie rzeczy... mają dosłownie taką błogość na twarzy wymalowaną, a myślami są gdzieś daleko... daleko.... daleko....


gdzie oni bładzą tymi myślami?


Zupełnie jakby zapomnieli, że jeszcze w 2020 roku byli lemingami.

Cóż za zmiana w nich się dokonała!


Żadna.


Nadal jesteście lemingami.

I nie zapominajcie o tym.


To, że ktoś was wziął do Kowidowa i uświadomił w rzeczach świata - nie znaczy, że jesteście teraz mądralami.

Jesteście uświadomionymi lemingami, a nie mądralami.

To, że niektórze lemingi są mądrzejsze niż inne lemingi nic nie znaczy.

Na pewno jesteś mądrzejszy od innych?

Sam w pojedynkę i z kolegami nic nie zrobisz, potrzebujecie doinformowanych i zdecydowanych mas, każdego, który jest gotowy dla sprawy, nawet jeśli jest lemingiem większym niż ty.

Tymczasem ty uprawiasz to co zwykle - rywalizację o to, kto jest mądrzejszy, kto jest sprytniejszy, kto jest najpiękniejszy, kto kim steruje, który leming ma więcej lemingów pod sobą...


Gdyby wszyscy mężczyźni zniknęli jednego dnia, wojny na świecie od razu by ustały i wszędzie zapanowałby pokój.


Kobiety natychmiast zorganizowały by się, umówiły co do podziału obowiązków i dały by radę, bo są o wiele bardziej socjalne od mężczyn i jako osoby słabe fizycznie - bardziej świadome zagrożeń i podstawowych potrzeb. Żeby dać sobie radę ludzie MUSZĄ współpracować.


Zamęt i przemoc pochodzi od mężczyn, nie od kobiet - 

zastanów się nad tym, przemyśl to sobie, ale tu - w głowie.


To nie jest tak, że to świata taki jest - to wy tacy jesteście.

To od was zależy jaki jest ten świat, to wasze zachowanie rzutuje na całość życia na ziemi.


Najpierw wokół ciebie, potem w dzielnicy, czy wiosce, w całym mieście, gminie, województwie i w końcu w całym kraju.

To rzutuje na to, jacy są ludzie u władzy i w wojsku i w służbach specjalnych.


Ty też uważasz, że jakby ktoś tu jakaś mniejszość narodowa jakieś zamieszki chciała robić, to władza ta, wojsko i policja nie stanęły by po twojej stronie?

Dlaczego tak myślisz?

Zdiagnozuj to, a potem zdiagnozuj problem.



I dalej  - osoby u steru władzy i elity, ale też całe społeczeństwo - rzutują na relacje z innymi krajami.

I ostatecznie relacje pomiędzy krajami rzutują na całość życia na ziemi.

Tak?


Jesteście gotowi potykać się z kolegami na słowa w towarzystwie, wyszydzać wygląd lamerów, pouczać wszystkich, ale ostrożnie, by wasza niewiedza nie wyszła przypadkiem, kopać dziury pod mądrzejszymi od siebie, walczyć z kosmitami, a nawet lać po mordzie słabszych na dyskotece, to co za problem dla was uczynić ten świat najlepszym z możliwych, by był bez przemocy i bez biedy??

Czemu za to się nie weźmiecie??



Pan redaktor Jacoń powiedział:

"Ojciec myślał, że miał syna. Rozumie pan: s y n a. Ach, jak to brzmi! S y n – duma. Aż tu nagle ten syn mówi, że jest dziewczyną, czyli – jak podpowiada nam patriarchat – kimś jakby gorszym. Transmężczyzna to jest w pewnych kategoriach "awans", transkobieta – "degradacja"! Jeśli syn okazuje się córką, to ojciec we własnych oczach staje się kimś innym. Syna nie ma, więc ojca tego syna też jakby trochę nie ma. To wszystko brzmi dość absurdalnie, ale tak to niestety, działa" – powiedział Piotr Jacoń.


O to to to to!

Nieustannie zastanawiacie się kto jest gorszy, a kto jest lepszy - stąd waśnie, szczególnie pośród młodych ludzi i wasze przekonanie, że mężczyzna musi rywalizować i musi każdemu pokazać kto tu jest panem - wśród kolegów, w pracy, a potem to już poleciało i już tak zostało....

A jak pamiętamy, niemiecka agentura w tym czasie:

fap, fap, fap, fap.....


Każdy młokos musi wszystkim pokazać, że jest prawdziwym mężczyzną - tak postępuje, bo tak "wszyscy" postępowali przed nim... tak?

Tak postępowaliście?

Bo trzeba w życiu innym pokazać swą niezależność i wpuszczać sobie tusz pod skórę?

Przed wami już tacy byli i co? Ktoś o nich coś pamięta?? Zapisali się jakoś w historii świata? Może chociaż w historii Polski? W historii osiedla??

O was też nikt nie będzie pamiętać i pisać książek - o kolesiu z blokowiska - to czemu przejmujecie się, co kto o was mówi??

Czemu się tego boicie?


 jest dziewczyną, czyli – jak podpowiada nam patriarchat – kimś jakby gorszym.

Jeśli syn okazuje się córką, to ojciec we własnych oczach staje się kimś innym. Syna nie ma, więc ojca tego syna też jakby trochę nie ma.


Czyż to nie jest głupie??


Zastanówcie się nad tym, bo to wy przede wszystkim macie na to wpływ, to wy macie wpływ na to, jaki mężczyzna wyrośnie z chłopca.


Telewizja przeszkadza w wychowaniu? To trzeba przejąć telewizję.





Władcy tego świata gardzą lemingami.


Nawet jeśli sami okazali się głupcami, to oni, nawet będąc głupcem, decydowali i decydują o losach narodów, bo mają brutalną siłę, wspólny cel i tabuny służb specjalnych na swe usługi.

A gdzie są wasze tabuny??

Nie ma!


Tu nawet gospodarka, podstawa wszystkiego w państwie, ledwo zipie.


Nikogo nie podbijacie, nie organizujecie sabotażu na niemieckich lasach - jak oni to robią u nas, wy nawet takich planów nie macie, wam w ogóle do głowy by to nie przyszło, nie posiadacie autonomii we własnym kraju przenicowanym przez obce agentury.

STOP!

Zamiast się mądrzyć i marzyć weźcie się za pracę organiczną, bo bez tego nie da się!


Jesteście lemingami, którzy są potrzebni, bo akurat staliście po drodze, nie ma w was nic wyjątkowego, ani cennego - tylko dla nas jesteście cenni, a i to okaże się dopiero wtedy, gdy uwolnicie kraj od obcych służb, nie wcześniej.


Skąd te wszystkie gorzkie słowa?

Jest w polityce taka zasada, że


 Jeśli nie możesz kogoś pokonać, to do niego dołącz, a nawet - poprowadź go.


Lata temu 1 listopada na przejściu dla pieszych powiedział mi taki jeden, że "na pewno się dogadamy", więc po prostu zastanawiam się nad tym wszystkim, bo ja się z nimi nie dogadywałem nigdy i nigdy się z nimi nie "dogadam".

Jak plewy przejdą na moją stronę i zrobią co im każę, to plewy na tym zyskają.

Ale nie oni.


Więc skąd te wszystkie cuda za pisowskiej władzy?


Nie, oni nie są w spisku, po prostu ktoś im na to pozwala, bo w ten sposób chce się ukryć.


Dlatego ten cały zamęt, który obecnie dzieje się w Polsce jest tak bardzo niebezpieczny.

Teraz ewidentnie widać, kto jest "zły" i po jakiej stronie stoi.

A czemu wcześniej to nie było takie ewidentne?

To wręcz wygląda teraz jak jakaś zasłona...

"Zobaczcie, TO ONI są ŹLI... widzicie ich?"

Jakby się sami popodkładali...





A może będzie:

"Zobaczcie co ten pis podziałał, powsadzał ich.... już jest dobrze w kraju! Choćmy wszyscy spać..."



To samo dzieje się w Rumunii.

Nie wierzę we Wiosny Ludów, templariusze też niby zapłacili za swoje zbójowanie, a tak naprawdę wybrana elita przeistoczyła się w krzyżaków...





Najlepszym zabezpieczeniem na to wszystko jest dobre wychowanie młodzieży, ale żeby to zrobić trzeba kontrolować edukację i media.

Nie może być bigbroderów w telewizji i tym podobnych rzeczy, media muszą być wypełnione po brzegi ściśle kontrolowaną propozycją tworzoną z myślą o młodzieży - jak to na nich wpłynie, a nie o gustach czy zadowoleniu dorosłych.

Tak postępuje Werwolf, oni tworzą treści do manipulowania wychowania młodzieży, oni się wami dorosłymi tak nie interesują.


To sterowane zakulisowo edukacja i media doprowadziły do wojny na ukrainie i do zniszczenia tamtych ludzi.

Najpierw zbudowali przekonania w ludziach, a potem już otwarcie mogli wyjść z cienia ze swoim programem.  






Podsumowując - bardzo piękne słowa pana rabina, przeczytałem je dokładnie i to jest właśnie coś, co Amerykanie bardzo lubią - słowa, słowa, słowa... 


Ja tam w słowach jestem oszczędny, ja akurat wolę konkrety.


Dziękuję za te piękne słowa, jestem zdania, że ludzie na całym świecie powinni się nawzajem szanować  i respektować, czyli nie wtrącać się do nie swoich spraw

niech każdy żyje szczęśliwie we własnym kraju i pozwoli innym być szczęśliwym we własnym oraz decydować samemu o swoim losie, o sobie i swoim kraju, a na pewno będziemy się przyjaźnić  i kooperować w biznesie i kulturze.


Już widać grupki, środowiska w Polsce, które mają w planie wyślizgać Polaków.

Wy też je widzicie?


Nie jestem politykierem, ani spikerem, ja akurat wolę konkrety, jeśli sam jeden będę mógł pomóc Stanom Zjednoczonym w naprawieniu tego, co te całe zło narobiło na świecie, to pomogę.


Jeśli kto chce do mnie dołączyć to na pewno rozważę każdy wniosek.










-------------


"Człowiek myślący" (klik)


31 października 2005 został ministrem spraw wewnętrznych i administracji w mniejszościowym rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Wkrótce po nominacji na to stanowisko został także powołany na urząd wiceprezesa Rady Ministrów. 6 lutego 2007 złożył dymisję z funkcji wicepremiera i ministra.

Premier Jarosław Kaczyński przyjął dymisję z funkcji ministra, pozostawiając jednocześnie Ludwika Dorna na drugim z tych stanowisk. Podanym publicznie powodem dymisji była rozbieżność zdań z premierem w „ważnej sprawie związanej z funkcjonowaniem resortu”. 8 lutego 2007 Ludwik Dorn został odwołany z funkcji ministra spraw wewnętrznych i administracji. Zastąpił go Janusz Kaczmarek, dotychczasowy prokurator krajowy.

27 kwietnia 2007 jako kandydat ubiegający się o urząd marszałka Sejmu, został odwołany przez prezydenta ze składu Rady Ministrów. W tym samym dniu Sejm powołał go na stanowisko marszałka Sejmu, w głosowaniu pokonał kandydata Platformy Obywatelskiej, Bronisława Komorowskiego stosunkiem głosów 235 do 189. Urzędowanie zakończył z dniem 4 listopada 2007.

Działalność od 2007

W wyborach parlamentarnych w 2007 po raz czwarty z rzędu uzyskał mandat poselski, otrzymując 81 696 głosów. 5 listopada tego samego roku złożył rezygnację z funkcji wiceprezesa PiS, sprzeciwiając się polityce Jarosława Kaczyńskiego w partii. W tym samym miesiącu prezes PiS zawiesił go w prawach członka partii, co spowodowało wszczęcie przeciwko niemu postępowania dyscyplinarnego.

W październiku 2008 decyzją zarządu partii został usunięty z Prawa i Sprawiedliwości. 34 członków zarządu było za jego usunięciem, 2 osoby się wstrzymały, a 1 osoba (Tomasz Dudziński) była przeciw. Usunięto go także z klubu parlamentarnego PiS. Decyzje te uzasadniano m.in. wywiadami prasowymi Ludwika Dorna, w których miał „dezawuować kierownictwo partii i osobę samego prezesa”.

W październiku 2009 został przewodniczącym nowo utworzonego koła parlamentarnego Polska Plus, a w styczniu 2010 członkiem prezydium zarządu nowo powstałej partii o tej samej nazwie. 

W marcu zadeklarował swój start w wyborach prezydenckich, jednak w związku z tragedią smoleńską i przedterminowymi wyborami prezydenckimi, 20 kwietnia 2010 partia ogłosiła wycofanie jego kandydatury. 

Gdy 8 maja Polska Plus oficjalnie poparła kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego, Ludwik Dorn zrezygnował z tym dniem z członkostwa w prezydium zarządu partii oraz przewodniczenia jej kołu parlamentarnemu. Tydzień później oficjalnie wyraził poparcie dla kandydatury Marka Jurka i zrezygnował z członkostwa w partii. W wyborach samorządowych poparł Krajową Wspólnotę Samorządową. W grudniu 2010 podjął współpracę z PiS.


W wyborach parlamentarnych w 2011 ponownie wystartował z listy Prawa i Sprawiedliwości. Utrzymał mandat poselski, uzyskując 18 683 głosy. 

W Sejmie VII kadencji początkowo również pozostawał posłem niezrzeszonym, a 15 grudnia 2011 przystąpił do klubu parlamentarnego Solidarna Polska. Był szefem powołanej w marcu 2012 rady konsultacyjno-programowej partii o tej nazwie, jednak nie został członkiem tego ugrupowania. 

23 maja 2014 zrezygnował z funkcji szefa rady konsultacyjno-programowej Solidarnej Polski, a dzień później z członkostwa w klubie poselskim tej partii (który przestał istnieć). 

W odbywających się następnego dnia wyborach do Parlamentu Europejskiego otwierał listę tej formacji w okręgu mazowieckim, jednak Solidarna Polska nie osiągnęła progu wyborczego. 

W wyborach parlamentarnych w 2015 bez powodzenia ubiegał się o poselską reelekcję z listy Platformy Obywatelskiej.



Zmarł 7 kwietnia 2022 na skutek choroby nowotworowej.











polanddaily24.com/poles-are-unbreakable-rabbi-shmuley-boteach-praises-polands-courage-and-legacy/global-politics/50943

„Polacy są niezłomni”: rabin Shmuley Boteach chwali odwagę i dziedzictwo Polski. ZOBACZ NAGRANIE | Niezalezna.pl

Trump: w niedalekiej przyszłości możemy stać się większym krajem. Co prezydent USA miał na myśli? | Niezalezna.pl

pl.wikipedia.org/wiki/Ludwik_Dorn

plejada.pl/programy/piotr-jacon-z-tvn24-zrobil-rodzicielski-coming-out-decyzja-byla-swiadoma/shw2trk




poniedziałek, 9 grudnia 2024

Jak zdobyć Nagrodę Nobla?





Naprawdę??



przedruk
tłumaczenie automatyczne







Nauka stojąca za zdobyciem Nagrody Nobla? 

Bycie mężczyzną z zamożnej rodziny






W świecie, w którym ponad połowa laureatów pochodzi z gospodarstw domowych należących do 5% najbogatszych, marnuje się wiele talentów

Lubimy przełomowe odkrycia naukowe. Ludzkość ostatecznie na nich polega. Ma to więc znaczenie, jeśli tracimy jakieś odkrycia.

Ale przekonujące dowody na to, że rzeczywiście coś tracimy, pochodzą z nowego badania nad pochodzeniem w dzieciństwie (mierzonym na podstawie zawodu ich ojca) niektórych odnoszących sukcesy naukowców: laureatów Nagrody Nobla.


Gdyby talenty i możliwości były równo rozłożone, przeciętny zwycięzca pochodziłby ze środowiska o średnich dochodach. 

A rzeczywistość? 

Przeciętny laureat dorastał w gospodarstwie domowym znajdującym się nieco poniżej 10 proc. najbogatszych. Ponad 50% pochodzi z górnych 5%. 

Ojcowie laureatów to najprawdopodobniej właściciele firm, lekarze lub inżynierowie (nie politycy, przepraszam dzieciaki).


Tak więc albo talenty są bardzo nierówno rozdzielone, skoncentrowane wśród bogatszych rodzin, albo szansa jest. To drugie. Podkreślając, że bardziej równy podział szans oznaczałby większy postęp naukowy, autorzy wykazują, że miasta, które mają większą mobilność międzypokoleniową, produkują więcej laureatów.

Chcesz, aby Twoje dzieci zdobyły Nobla i nie możesz zmienić własnego zawodu? Z badania wynikają dwie rady. 

Mieć syna (jeśli jesteś kobietą, musisz pochodzić ze szczególnie bogatej rodziny, co wskazuje na szersze bariery, z jakimi borykają się kobiety w nauce) i mieszkać w Ameryce.

Dostęp do możliwości naukowych poprawił się w ciągu 125 lat przyznawania Nagród Nobla. 

Typowy zwycięzca znajdował się w 10% najlepszych w 1900 roku, podczas gdy obecnie jest to 20%.


Ci, którzy urodzili się w bogatszych krajach, a nie tylko w bogatszych rodzinach, mają znacznie większe szanse na zdobycie Nagrody Nobla. Od stu lat ta przepaść prawie się nie zmniejszyła. To dużo zmarnowanego talentu. I stracone przełomy.





Torsten Bell jest posłem Partii Pracy





.theguardian.com/commentisfree/2024/dec/07/the-science-behind-winning-nobel-prize-being-man-from-wealthy-family-torsten-bell













sobota, 6 lipca 2024

W obronie ks. Olszewskiego





przedruk




06.07.2024
11:49


Będą protestować przed urzędami gmin ws. ks. Olszewskiego. 

"Niech radni staną oko w oko"



- To, jak potraktowano ks. Olszewskiego, jest nieludzkie. Słowo skandaliczne to jest za mało. I to zrodziło bunt. Dlatego kilka osób pomyślało, że to nie jest tak, że protestuje się przed aresztem na Służewcu, bo nie każdy może tam pojechać, natomiast może wyrazić swój sprzeciw we własnej gminie 

- przekazała portalowi niezalezna.pl Ewa Turzyńska, współorganizatorka pikiet w powiecie starogardzkim, które odbędą się w najbliższą niedzielę 7 lipca. 

Zapowiedziała, że "w 12 gminach wyrazimy dlaczego się zgromadziliśmy, czemu się sprzeciwiamy i czego żądamy".


Pikiety w obronie ks. Olszewskiego w Starogardzie Gdańskim

7 lipca w powiecie starogardzkim (woj. pomorskie) odbędzie się szereg manifestacji w obronie ks. Michała Olszewskiego. O szczegółach demonstracji powiedział portalowi Niezalezna.pl Jacek Marczak, organizator wszystkich pikiet.

 
"Objeżdżamy każdy urząd gminy i tam pikietujemy przez kilka minut, kilkanaście, kilkadziesiąt. Zostawiamy taki wniosek do przewodniczącego Rady Gminy, aby podjęli uchwałę protestacyjną w sprawie księdza Olszewskiego i jedziemy dalej. Całość zaczyna się w Starogardzie o godzinie 8. Zakończymy w gminie Bobowo"


– powiedział.



"Ludzie zaczynają pękać"

Jak podkreślił,

 "chodzi nam przede wszystkim o to, żeby trochę ludzi ośmielić w małych miejscowościach, podnieść ich na duchu". 

Dodał, że

 "składając te wnioski do przewodniczącego rady i do radnych mamy nadzieję, że poruszymy na tyle temat wśród radnych, że na najbliższej taką uchwałę czy apel podejmą".

"Jednocześnie apelujemy, żeby wysyłać listy do aresztu na Służewcu, żeby podtrzymać na duchu księdza, że Polska za nim stoi. Zauważamy, że ludzie zaczynają pękać. Dlatego idziemy szerokim łukiem po całym powiecie, żeby ludzi ośmielić"


– doprecyzował organizator pikiet.



"Niech ci radni staną oko w oko"

Ewa Turzyńska, jedna ze współorganizatorek pikiet, powiedziała w rozmowie z niezalezna.pl, że

"powodem dla którego przedsięwzięliśmy tę inicjatywę to był taki wewnętrzny, osobisty bunt wielu osób, które nie zgadzają się, sprzeciwiają się stosowaniu wobec ludzi przemocy psychicznej i fizycznej, żeby stosowano formy tortur".
 
"To jest nieludzkie. Słowo skandaliczne to jest za mało. I to zrodziło bunt. Dlatego kilka osób pomyślało, że to nie jest tak, że protestuje się przed aresztem na Służewcu, bo nie każdy może tam pojechać, natomiast może wyrazić swój sprzeciw przeciwko takiemu traktowaniu człowieka przy całej tej wielkiej narracji globalnej o szacunku dla człowieka i o jego prawach. To jest znamienne"

– podkreśliła.


Wskazała, że

 "chcieliśmy, żeby jak najwięcej osób z powiatu starogardzkiego miało możliwość wzięcia udziału w tej pikiecie i wyrażenia swojego sprzeciwu, stąd pomysł, żeby to odbywało się w formie mobilnej".


"W 12 gminach wyrazimy dlaczego się zgromadziliśmy, czemu się sprzeciwiamy i czego żądamy. Odśpiewamy również pieśń „Wolność, jak również przeczytamy petycję, którą chcemy wręczyć wszystkim przewodniczącym tych poszczególnych rad gmin. To jest taka petycja, która zawiera oczywiście ten sprzeciw przeciwko takiemu traktowaniu człowieka, w tym wypadku księdza, ale również żądanie poszanowania godności ludzkiej. Taką petycję odczytamy w każdej z tych 12 miejscowości"


– przekazała.

Odnosząc się do treści apelu, powiedziała:

 "Prosimy w nim radnych, żeby oni podjęli uchwałę, w której również sprzeciwią się takiemu traktowaniu ludzi i że się solidaryzują z więzionym i tak traktowanym księdzem Olszewskim. Niech ci radni czy przewodniczący zmierzą się z tym tematem, staną oko w oko i potem we własnym sumieniu przeżywają, że tej uchwały nie przegłosowali i nie wysłali do księdza do aresztu. To ma być wsparcie duchowe księdza, aby wytrwał i wierzył w to, że ludzie otaczają go modlitwą i że są z nim".


Oto szczegółowy plan pikiet:

przed budynkiem Starostwa Powiatowego w Starogardzie Gd. w godz. 8:00-8:40,
przed budynkiem Urzędu Miejskiego w Starogardzie Gd. w godz. 8:50-9:00,
przed budynkiem Urzędu Gminy Starogard Gd. w godz. 9:05- 9:15,
przed budynkiem Urzędu Miejskiego Skarszewy w godz. 9:40-10:05,
przed budynkiem Urzędu Gminy Zblewo w godz. 10:40-11:00,
przed budynkiem Urzędu Gminy Kaliska w godz. 11:25-11:50,
przed budynkiem Urzędu Miasta Czarna Woda w godz. 12:10-12:30,
przed budynkiem Urzędu Gminy Osieczna w godz. 13:00-13:25,
przed budynkiem Urzędu Gminy Lubichowo w godz. 13:50-14:15,
przed obeliskiem ofiar Smoleńska w Skórczu 14:40-15:10,
przed budynkiem Urzędu Gminy Osiek 16:30-16:40,
przed budynkiem Urzędu Gminy Smętowo Graniczne 17:10-17:40,
przed budynkiem Urzędu Gminy Bobowo 18:20-18:40.



Tortury wobec ks. Olszewskiego
 
Kilka dni temu upubliczniono wstrząsającą relację ks. Michała Olszewskiego, który został aresztowany w związku z rzekomą aferą dotyczącą Funduszu Sprawiedliwości. Kapłan opisał to, w jaki sposób go traktowano po zatrzymaniu. Pisał o budzeniu światłem czy wielogodzinnym przetrzymywaniu w kajdankach, a także o wystawianiu na pośmiewisko w trakcie postoju na stacji benzynowej.

Portal Niezalezna.pl opublikował wczoraj nową relację ks. Olszewskiego z aresztu. Duchowny dziękuje w niej za okazywane mu wsparcie, zarówno obywateli, jak i mediów. Wymienił m.in. Kluby "Gazety Polskiej" oraz Telewizję Republika, która na bieżąco relacjonuje sytuację uwięzionego księdza.

"Serdecznie dziękuję wszystkim ludziom dobrej woli, środowisku katolickiemu, parafiom, społeczności PROFETO, mediom.."

– podkreśla ks. Olszewski.

Dalej czytamy o podziękowaniach

 "za wszelkie wsparcie informacyjne i modlitewne, szczególnie dziękuję osobom cierpiącym, samotnym i chorym, które mnie wspierają. Wszystkim polecam - sprawując Eucharystię - nie zapominając o tych, którzy mnie oskarżają i źle mi życzą".








niezalezna.pl/polska/wydarzenia/w-niedziele-7-lipca-pikiety-w-obronie-ks-olszewskiego-w-starogardzie-gdanskim-objezdzamy-kazdy-urzad-gminy/521757






wtorek, 16 kwietnia 2024

prof. Jadwiga Staniszkis






Ze szkoły widzenia...






Widziała więcej, niż wielu z nas, socjologów - tak o prof. Jadwidze Staniszkis mówi dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN prof. Andrzej Rychard. 

"Widziała rzeczy nieoczywiste w tym, co by się wydawało kompletnie oczywiste i mogło być powierzchownie interpretowane" - zaznaczył.


Wybitna socjolożka, analityczka polityczna prof. Jadwiga Staniszkis zmarła w poniedziałek; w przyszłym tygodniu ukończyłaby 82 lata. Była specjalistką w dziedzinie socjologii polityki, teorii socjalizmu i postkomunizmu oraz transformacji polityczno-gospodarczej w Europie Środkowo-Wschodniej.

Prof. Andrzej Rychard w rozmowie z PAP wspominał jedną z wczesnych publikacji Jadwigi Staniszkis, wydaną w 1972 roku książkę "Patologie struktur organizacyjnych". Za tę publikację Staniszkis otrzymała Nagrodę im. Stanisława Ossowskiego.

"To jest właściwie jedna z fundamentalnych jej prac, mimo tego że tak wczesna" - podkreślił. Jak ocenił, w tej publikacji prof. Staniszkis opisała "cały system realnego socjalizmu czy komunizmu".

"Potrafiła pokazać, jak ten system działa, jakie systemowe funkcje pełnią patologie, jak one właściwie utrzymują ten system, tworząc z patologii nie coś takiego zewnętrznego, niechcianego przez ten system, a właściwie jego istotę. Jak te patologie są funkcjonalne, czyli służące, jak gdyby, temu systemowi" - powiedział.

"To był ten sposób myślenia, który zawsze był u Jadwigi, że widziała rzeczy nieoczywiste w tym, co by się na początku wydawało kompletnie oczywiste i mogło być powierzchownie interpretowane. Widziała coś, co się nazywa jak gdyby +systemem+ i to powodowało, że jej socjologia była mocno odmienna i taka właściwie bardzo głęboka na tym poziomie badania instytucji, systemów, tego wszystkiego, co w Polsce dopiero się rozwijało" - ocenił prof. Rychard.

"Jadwiga Staniszkis położyła ogromne zasługi dla rozwoju czegoś, co się nazywa taką szkołą myślenia o nowym instytucjonalizmie w polskiej socjologii. To jest do dzisiaj niedoceniane jeszcze, bo wiele osób patrzy na jej działania, aktywności w latach późniejszych poprzez pryzmat jej działalności publicystycznej (...)" - zauważył socjolog.

"Oczywiście miała swoje poglądy, zmieniała je, ale dla mnie najistotniejsze jest to, że ona potrafiła odkryć głębię w tym, co się wydawało już rozpoznane. Ona potrafiła zapytać: dlaczego, co, czemu służy? To była dla mnie tak naprawdę prawdziwa, taka najprawdziwsza, socjologia" - podkreślił prof. Rychard.

"Tam, gdzie my widzieliśmy związki między procesami, zjawiskami, ona widziała głębszą strukturę, która odpowiada za te związki" - dodał, wspominając Jadwigę Staniszkis.



Nauka w Polsce, 
Robert Fiłończuk









No właśnie.

Publicyści i naukowcy opisują to co widzą, zamiast to, co się za tym kryje.


Strukturę.

System.







pap.pl/aktualnosci/nie-zyje-wybitna-socjolog-i-analityk-polityczny-prof-jadwiga-staniszkis



naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C101609%2Cprof-rychard-o-prof-staniszkis-widziala-wiecej-niz-wielu-z-nas-socjologow




czwartek, 11 kwietnia 2024

Komunikacja z obywatelem

 

Specjaliści od zarządzania firmą wiedzą, jak należy dbać o jej powodzenie, a zarządzający państwem nie wiedzą??

Garść przykładów z portalu HR z przełożeniem na myślenie o państwie.



mój komentarz niebieskim kolorem




Kluczowa cecha menedżera. 
Bez tego siada motywacja, a podwładni rozglądają się za nową pracą



2 kwietnia 2024

Jak wynika z przeprowadzonego przez Society for Human Resource Management badania, zła komunikacja w firmach całkiem sporo kosztuje. Firmy, które zdiagnozowały problemy komunikacyjne wewnątrz zespołu, łącznie zgłosiły utratę przychodów w wysokości 62,4 mln dolarów rocznie.

- Umiejętnie prowadzona komunikacja wewnętrzna to fundament dobrze zorganizowanej firmy. Inna sprawa, że jeśli komunikacja wewnętrzna ma deficyty, wówczas bardzo szybko lukę tę wypełniają plotki i domysły, które stanowią zagrożenie. Komunikacja nie zna próżni, dlatego jeśli sami nią nie zarządzamy, nie nadajemy narracji, oddajemy inicjatywę innym, a trzeba pamiętać, że ich intencje mogą być inne niż nasze. A to pierwszy krok do kłopotów. Plotki wprowadzają niepewność, destabilizują, wywołują złe emocje i konflikty. Dlatego kreowanie otwartej, transparentnej komunikacji budującej wiarygodność, dobrą atmosferę i stabilizację motywuje do pracy - mówił w rozmowie z PulsHR.pl dr Krystian Dudek, pełnomocnik rektor Akademii WSB ds. strategii komunikacji i PR, trener i doradca z zakresu komunikacji i PR, właściciel Instytutu Publico.




dokładnie tak !

państwo musi mieć kontrolę nad komuniacją i informacją, bo jak nie, to 5 kolumna do spółki z "prywatnym pomiotem" załatwi to państwo na amen !



Brak dbałości o relacje z podwładnymi jest najczęściej popełnianym błędem

Jednym z najczęściej popełnianych błędów w pracy jest niedbanie o relacje z podwładnymi, tak wynika z badania GFKM „Rok lidera”.

W środowisku zawodowym zapomina się często o tym, jak kluczowe są dobre stosunki między przełożonymi a pracownikami. Negatywne relacje wpływają nie tylko na atmosferę w miejscu pracy, lecz także na efektywność zespołu. Do najczęstszych błędów komunikacyjnych należy nieumiejętność słuchania innych.

Umiejętność komunikowania się jest zdaniem pracowników jedną z kluczowych cech, które powinien mieć dobry menedżer.

Z badań przeprowadzonych przez GoodHabitz i agencję badawczą Markteffect wynika, że zdaniem pracowników wśród najważniejszych kompetencji, które powinni nabyć menedżerowie, znajdują się umiejętności komunikacyjne (25 proc.), organizacyjne (25 proc.) i budowania ducha zespołu (25 proc.). Równie istotne są umiejętność słuchania (23 proc.) oraz empatyczne, skupione na ludziach zarządzanie (20 proc.).


Relacje pomiedzy rządzącymi, a obywatelami - i to zaczął robić poprzedni rząd, rząd M. Morawieckiego.

W ostatnim roku w mediach zaczeły się ukazywać wypowiedzi polityków PiS oraz osób na stanowiskach rządowych, w administracji państwowej, piastujących kierownicze stanowiska w spółkach skarbu państwa, w najróżniejszych dziedzinach. Nawet spółki państwowe zaczęły anonimowo komunikować się do społeczeństwa, np. w postaci informacji obniżce cen, społecznej polityce firmy czy o gotowości kolei do sezonu zimowego...

podobnie - na oficjalnych fejsbukach - muzea i inne państwowe instytucje coras częściej i coraz więcej piszą do swoich Czytelników.

To nie ważne jak to wyszło, ważne, że to zaczęto robić, a trzeba pamiętać, że efekty tego działania będą widoczne dopiero za kilka lat.

To powinno być bardzo obszerne działanie, obejmujące każdy element państwa: wojsko, po.... milicję, administrację każdego szczebla itd....


Gdy nie ma komunikacji - jest bierność obywatela...





Zła komunikacja jest jednym z czynników wpływających na poziom zaangażowania pracowników. Im mniej czytelne są komunikaty i im więcej szumu komunikacyjnego się pojawia, tym pracownicy są bardziej zniechęceni.
A jak wynika z badania SD Worx „Attractive Employer in War for Talent”, 25,3 proc. pracowników decyduje się na odejście z pracy ze względu na niezadowolenie wynikające z zarządzania zespołem.

- Zdemotywowany, negatywnie nastawiony, zaniepokojony pracownik w najlepszym wypadku realizuje tzw. strajk włoski, jest zobojętniały, nie wykazuje inicjatywy. A w najgorszym zdarza się, że z premedytacją zaniedbuje obowiązki lub nawet sabotuje działalność firmy
– mówi dr Krystian Dudek.
 

Obojętność.

Obojętność na to co dzieje się z państwem, na to co dzieje się z obywatelami, na przemoc, na szkalowanie Polaków, potem na okradanie itd itd...


Trzeba w tych czasach zwrócić uwagę na to, kto - jakie portale, gazety, media, publicyści, dziennikarze - jakie zajmują stanowisko wobec takich wydarzeń jak np. nielegalne przejęcie TVP.

To jest bardzo ważne.


 
Brak zaufania i nierówne traktowanie bolączką firm

Pracownicy wymagają równego traktowania ze względu na płeć czy pochodzenie. Niestety nadal dochodzi do nierówności pod tym względem. Badania Banku Światowego wskazują, że globalne tempo reform zmierzających do równego traktowania kobiet w świetle prawa, spadło do poziomów najniższych od 20 lat.

Kolejnym błędem jest brak zaufania względem pracowników i siebie nawzajem. To z kolei może prowadzić do nadmiernej kontroli, a także podważania kompetencji. Badania wskazują, że 1 na 3 pracodawców nie ufa swoim pracownikom. To zły sygnał i znak, że należy wprowadzić zmiany w organizacji.

- Niejednokrotnie dochodzi do sytuacji, gdy firma nie posiada polityki komunikacyjnej. Nie dba o komunikację wewnętrzną, a to z kolei prowadzi do szumu informacyjnego. Przekazywanie wiadomości różnymi kanałami nie jest dobrym pomysłem. To coś, jak głuchy telefon – każda osoba może nieco zmienić kontekst – mówi Sebastian Kopiej, prezes agencji Commplace.




Jasna i spójna komunikacja oznacza większe zaangażowanie

Według badania Gallupa zaangażowanie pracowników wzrasta, gdy menedżerowie zapewniają spójną i jasną komunikację. Z innego badania wynika, że ​​4 na 5 ankietowanych pracowników chce częściej słyszeć o tym, jak radzi sobie ich firma, a ponad 90 proc. ankietowanych pracowników twierdzi, że woli słyszeć złe wieści niż żadne.

Marta Cała-Sturbecher z agencji marketingowej MoMa dodaje, że komunikacja często jest traktowana w firmach jako coś naturalnego i oczywistego.

- Myślę, że generalnie marginalizujemy rolę komunikacji. To jest coś, co się dzieje samo, nie planujemy jej przed i nie analizujemy po. W sytuacjach prywatnych często nie umiemy się ze sobą komunikować. Trudno zatem oczekiwać, że będziemy idealni na polu zawodowym - mówi. - Ponadto komunikacja wewnętrzna jest niewymierna. Trudno wyliczyć jej wartość, wydzielić z całości funkcjonowania firmy, przypisać pełną odpowiedzialność. Będę się jednak upierała, że niedocenienie jej wagi to duży błąd. I radzę, aby planując komunikację marketingową firmy, projektować narzędzia, kanały i procesy zarówno komunikacji zewnętrznej, jak i wewnętrznej.


Słaba relacja z pracownikami może skutkować odejściami z pracy

Z badania „Lider w oczach pracowników” zrealizowanego dla Pluxee wynika, że dla niemal połowy pracowników brak doceniania, negatywne zachowania i słabe relacje z przełożonym mogą przemawiać za odejściem z firmy, nawet mimo satysfakcjonującego wynagrodzenia i obowiązków.

– Jesteśmy coraz lepsi w rozumieniu tego, że niezbędna jest wizja, niezbędny jest cel, do którego możemy ludzi zaangażować. Ani delegowania, ani feedback nie mają większego sensu, jeśli nie wiemy, nad czym pracujemy i jaki ma być rezultat. Zatem zdecydowanie jesteśmy coraz lepsi, natomiast komunikacja, rozumienie własnych intencji i emocji to jest coś, nad czym na pewno możemy jeszcze popracować – mówi psycholożka biznesu Monika Reszko.


Najpierw jest zniechęcenie warunkami pracy, potem jest odejście za nimi za granicę, a w końcu pozostanie za granicą ze względu na to, że, państwo nadal nie stara się o tego człowieka..



Gdzieś czytałem, że podobno 70% społeczeństwa woli "iść za kimś".

w sumie trochę to dziwne, mając na uwadze ilu "maczo", "spryciarzy", "cwaniaków", "jasnowidzów" i innych "wszystkoznających" spotyka się w życiu..., ale....


jak mają za kimś iść, skoro ten "kimś" nie chce ich prowadzić??


Nie formułuje komunikatów, nie wydaje informacji, ani żadnej instrukcji:  gdzie idziemy... ?


To jak ma to działać?


Skoro nie ma komunikatów, to wygląda tak, jakby nie było do kogo mówić, albo że się ignoruje obywatela...

Nie chodzi oto, by władza tłumaczyła się przed ludźmi z obietnic wyborczych, ale o to, by władza prowadziła ludzi w dobrym kierunku.

Ludzie władzy muszą dawać obywatelom przykład postępowania , aby odbudować/ zbudować odpowiednie relacje w spoleczeństwie, by ono działało wspólnie w jednym dobrym celu - polepszania swojego życia i życia na całej planecie...

gdy państwo stale codziennie komunikuje się z obywatelem, jego zaangażowanie wzrasta, bo czuje się zauważony, bo


czuje się częścią drużyny...











pulshr.pl/zarzadzanie/kluczowa-cecha-menedzera-bez-tego-siada-motywacja-a-podwladni-rozgladaja-sie-za-nowa-praca,104317.html



wtorek, 2 maja 2023

Trzecia droga

 

przedruk






27 kwietnia 2023





Czym jest dekolonizacja wyobraźni i dlaczego nie możemy ciągle rosnąć?


 Rozmowa z kulturoznawczynią i popularyzatorką idei dewzrostu, Weroniką Parfianowicz.




Czym jest idea dewzrostu?

Punktem wyjścia dla rozwoju tej koncepcji było rozpoznanie tego, że nasz współczesny globalny system ekonomiczny, który opiera się na stałym wzroście gospodarczym i na pewnej fetyszyzacji tego wzrostu w kulturze, stanowi zarówno źródło kryzysu ekologicznego i klimatycznego – pogłębiającego się na naszych oczach – jak też coraz silniejszych kryzysów społecznych. Zdaniem twórców tej koncepcji (wywodzących się zarówno ze środowisk aktywistycznych, jak i akademickich) sposobem na walkę z tymi kryzysami powinna być zupełna zmiana paradygmatu ekonomicznego, jak i politycznego. Postulują oni odejście od wzrostu gospodarczego jako głównego mechanizmu napędzającego naszą gospodarkę, ale też zachęcają do myślenia o tym, jak w radykalny sposób ograniczać zużycie zasobów i energii, przy jednoczesnej (i to jest prawdopodobnie największe wyzwanie) dbałości o jakość życia dla wszystkich ludzi na całej Ziemi.

Wśród propagatorów tej idei możemy wymienić osoby takie jak Giorgos Kallis, Federico Demaria, Filka Sekulova czy Joan Martinez-Allier. Choć początki tej idei wiążą się z XXI wiekiem, to jej twórcy odwoływali się do dyskusji toczących się już wcześniej. Takim znaczącym historycznym momentem, który trzeba by przywołać, są lata 70. XX wieku, kiedy po raz pierwszy tak wyraźnie zdano sobie sprawę z tego, jak wysokie koszty dla naszej planety i dla życia społecznego przynosi model gospodarczy oparty na stałym wzroście produkcji i konsumpcji, na stałym wzroście zużycia zasobów i surowców naturalnych. Jednym z pierwszych dzwonków ostrzegawczych był słynny raport tzw. Klubu Rzymskiego "Granice wzrostu". Nie był to jedyny i osamotniony głos, bo w tym czasie wielu badaczy i aktywistów wywodzących się z różnych środowisk zaczęło zwracać uwagę na to, że wzrostu gospodarczego na globalną skalę nie da się pogodzić z potrzebami środowiska i potrzebami społeczeństw. Dewzrost nawiązuje do myśli wielu radykalnych intelektualistów, takich jak André Gorz czy Ivan Illich, którzy od lat 70. nawoływali do gruntownej przemiany nie tylko relacji ekonomicznych, ale też przebudowy całych społeczeństw.

Czy jest jeden program dewzrostowy, czy jest to raczej zbiór luźnych koncepcji?

To dobre pytanie, bo czasem mówi się o dewzroście jako takim pojęciu-parasolu, pod którym mieszczą się różne typy ruchów społecznych i politycznych, a także zestaw różnych narzędzi, które miałyby doprowadzić nas do bardziej zrównoważonego ekologicznie i sprawiedliwego społecznie modelu życia. Wśród nich znajdują się takie propozycje jak choćby bezwarunkowy dochód podstawowy, skrócenie czasu pracy czy propozycja gwarancji zatrudnienia. Niektóre z tych koncepcji mogą ze sobą konkurować, czy nawet na pierwszy rzut oka się wykluczać, ale dewzrost stara się włączyć jak najwięcej możliwych alternatyw ekonomicznych i myśleć o tym, jak one mogłyby one zadziałać. Ciągle mało wiemy o tym, jak one mogłyby funkcjonować na większą skalę: czy kompatybilnie by ze sobą współgrały, czy z czasem okazywałoby się, że jedna z tych strategii jest bardziej skuteczna niż inne. Dewzrost jest otwarty na to, żeby z takimi alternatywnymi koncepcjami eksperymentować, wprowadzać je w życie na mniejszą lokalną skalę, obserwować jak to wpływa na relacje gospodarcze i ewentualnie poszerzać ich zasięg. Trzeba pamiętać, że odejście od uzależnienia od wzrostu gospodarczego nie oznacza likwidacji gospodarki jako takiej, tylko taką jej reorganizację, która nastawiona będzie na zaspokajanie realnych potrzeb ludzi, a nie generowanie zysków dla garstki najbogatszych.

A dlaczego od razu dewzrost, może jednak udałoby się wprowadzić w życie zielony wzrost?

Nie dałoby się, chociaż powszechne jest przekonanie, że byłoby fajnie, gdyby była taka możliwość. To jest kusząca narracja: delikatnie zreorganizujemy naszą gospodarkę, PKB będzie nam dalej rosło, a my będziemy mogli zaspokajać nasze potrzeby i jednocześnie zmniejszać presję na środowisko. Sytuacja win-win. Jednak badania pokazują, że na tym poziomie naszego rozwoju technologicznego to jest nieosiągalne. Nasza gospodarka jest mocno zanurzona w zasobach naturalnych. Mogłoby się wydawać że przecież coraz więcej usług, które wpływają na wzrost PKB, ma niematerialny charakter. Ale one też czerpią z materialnych źródeł. Na przykład: żeby przeprowadzać różne wirtualne transakcje, trzeba stawiać serwery, a one czerpią skądś energię itd. Co więcej, wygenerowane w ten sposób bogactwo jest potem wydawane na materialne dobra, np. luksusowe posiadłości czy prywatne samoloty.

Obietnice, że możemy rozwijać gospodarkę bez ograniczeń i pogodzić to z potrzebami środowiska naturalnego, nie biorą pod uwagę fizycznych możliwości naszej planety. Gospodarki nie da się tak łatwo zdematerializować.

Jednym z założeń dewzrostu jest krytyka postrzegania PKB jako głównego wyznacznika sukcesu gospodarczego państw. Co dewzrostowcy proponowaliby w zamian?

Kariera PKB zaczęła się po II wojnie światowej, gdy na całym świecie przyjęto ten wskaźnik jako główny miernik rozwoju. Jak wiemy, wskaźnik PKB pokazuje nam zagregowaną sumę wartości różnych dóbr i usług wyprodukowanych w danym kraju w danym okresie. Taki wskaźnik do wielu rzeczy się przydaje, ma różne zastosowania, ale niekoniecznie jest najlepszym sposobem mierzenia stopnia rozwoju społecznego czy jakości życia. W PKB uwzględnia się wszystko to, co ma wartość pieniężną – wskaźnik nie rozróżnia jednak produkcji rzeczy szkodliwych i pożytecznych. A także nie rozróżnia infrastruktury poprawiającej jakość życia od tej, która powstaje by zwalczać destrukcyjne skutki działalności gospodarczej. Na przykład, gdy gdzieś na oceanie jest wyciek ropy, to niwelowanie szkód też stymuluje PKB, bo wymaga to wielkich nakładów finansowych i technologicznych.

Paradoks PKB ma jeszcze drugi wymiar. Jak powiedzieliśmy, ten wskaźnik liczy tylko to, co ma wartość pieniężną, więc wszystko to, co nie jest utowarowione, nie wlicza się do niego. Wskaźnik preferuje gospodarki, w których sfera usług publicznych jest bardziej wciągnięta w system wymiany pieniężnej, a to wcale nie oznacza, że ludziom żyje się tam lepiej. Oczywiście, możemy stwierdzić, że ten wskaźnik jest niedoskonały i po prostu zastąpić go jakimś innym. Istotne jest jednak to, że przekonanie, iż wzrost PKB przekłada się bezpośrednio na wzrost jakości życia jest źródłem tego myślenia, że stale musimy rosnąć gospodarczo, żeby jakość naszego życia się nie pogorszyła, a to już ma bardzo realne konsekwencje środowiskowe i społeczne. W dodatku – relacja między wzrostem PKB a dobrobytem społeczeństw nie jest tak oczywista. Mieszkańcy wielu państw o stosunkowo wysokim PKB cierpią z powodu rosnących nierówności społecznych, słabych zabezpieczeń socjalnych i niedostatecznie rozwiniętych usług publicznych.



Realizacja dewzrostowych celów wymagałaby ogromnych zmian społecznych, a te musiałyby zacząć się od zmiany sposobu myślenia o ekonomii. Zresztą jednym z głównych dewzrostowych terminów jest "dekolonizacja wyobraźni"...

To jest jeden z ważnych postulatów twórców tej idei. Niezbędnym warunkiem rzeczywistej przemiany jest otworzenie naszej wyobraźni na alternatywne modele życia. W przekonaniu dewzrostowców obezwładniające w tej hegemonii prowzrostowego systemu jest to, że on bardzo zdominował nasz sposób myślenia o świecie jako pewnej całości. Nawet nie interesując się tematyką ekonomiczną, żywimy przekonanie, że wzrost jest czymś jednoznacznie pozytywnym i pożądanym, a próby odejścia od wzrostu wzbudzają niepokój, że ktoś chce nam coś odebrać. W takim rozumieniu przeciwieństwem wzrostu jest zawsze kryzys i recesja, załamanie naszego standardu życia i wymuszona asceza, zaciskanie pasa. Propozycja dewzrostowa jest taka, żeby zmienić kategorie, którymi myślimy i zobaczyć, czy faktycznie ten wzrost gospodarczy jest nam niezbędny do tego, żebyśmy jako ludzie się rozwijali i żeby nasze społeczeństwa dobrze funkcjonowały. Być może okaże się, że stałe rośnięcie gospodarek wcale nie jest tym, co nam to zapewnia. Mogą istnieć inne sposoby organizacji ekonomicznej czy politycznej, które zagwarantują nam dobre życie w sposób mniej destrukcyjny dla planety. Musielibyśmy jednak wpierw oderwać się od myślenia, że tylko stały wzrost gospodarczy może nam zapewnić wolność i bezpieczeństwo.

Poza ekonomicznymi aspektami, krytyka dominującego modelu gospodarczego przychodzi często ze strony antropologii. Antropolożki i antropolodzy zwracają uwagę na to, że dążenie do pogłębiania swojego bogactwa nie jest jedynym modelem dobrego życia w różnych kulturach na świecie.

Antropologia jest bardzo ważnym źródłem krytycznego namysłu nad współczesnym modelem ekonomicznym. I warto pamiętać, że była nim niemalże od samych początków kształtowania się tej dyscypliny. Wielu klasyków antropologii szczególnie interesowała organizacja gospodarcza społeczności nieeuropejskich – prekapitalistycznych czy bezpaństwowych.

Przywołałabym dwóch badaczy, którzy później byli szczególnie inspirujący dla ruchu dewzrostowego, a także dla innych alternatywnych ruchów. To między innymi francuski badacz Marcel Mauss, autor słynnego "Szkicu o darze", który udowadniał, że przez większą część historii społeczeństwa ludzkie funkcjonowały bez czegoś takiego jak gospodarka wolnorynkowa. Rynek nie jest oczywiście czymś, co wynalazł kapitalizm, jakaś forma wymiany towarowej towarzyszy człowiekowi od bardzo dawna, jednakże tak zorganizowana wymiana jak w systemie kapitalistycznym była czymś marginalnym w stosunku do zupełnie innych form życia społecznego: opartych na wzajemności, obdarowywaniu się pewnymi dobrami i usługami itd. Przykłady przytaczane przez Maussa pokazują nam, że kapitalizm jest jedną z możliwości w morzu innych pomysłów na to, jak moglibyśmy funkcjonować.

Drugim z autorów był Marshall Sahlins, który wyszedł od krytycznego podejścia do klasycznej ekonomii i w tekście "Pierwotne społeczeństwo dobrobytu" cofał się jeszcze dalej, zastawiając się, jak mogło wyglądać życie w społeczeństwach łowiecko-zbierackich. Polemizował z założeniem, że musimy spędzać całe nasze życie na pracy najemnej, żeby zarobić na chleb. Opisywał społeczeństwa, gdzie praca sprowadzała się do kilku godzin dziennie potrzebnych, żeby zdobyć pożywienie. To takie ćwiczenie intelektualne: zastanówmy się nad tym, czy naprawdę zrobiliśmy tak ogromny postęp, skoro utrzymanie się kosztuje nas tak wiele wysiłku i pieniędzy. Zdaniem Sahlinsa, wraz z nowoczesnością i rozwojem systemu kapitalistycznego wzmocniły się zjawiska, które dawniej nie były tak powszechne, jak głód, ubóstwo i nędza. Osobą, która przejęła pałeczkę po tych dwóch badaczach, jest niedawno zmarły David Graeber, który konsekwentnie w swojej działalności poszukiwał takich alternatyw – przez pryzmat przykładów z różnych społeczeństw pokazywał nam, że nasz świat mógłby być zorganizowany zupełnie inaczej.

Mówiliśmy dużo o kapitalizmie, ale zastanawiam się nad rolą państw narodowych w tym wszystkim. Dążenie do większego wzrostu od sąsiada jest przecież formą współczesnej rywalizacji między państwami.

To jest ważne pytanie, bo często zarzuca się dewzrostowi, że stosunkowo niewielką uwagę poświęca roli państw. W dewzrostowych publikacjach wiele pisze się o systemie ekonomicznym w globalnym wymiarze czy o międzynarodowych korporacjach, ale państwo występuje w nich trochę jako przezroczysty aktor. A przecież państwa narodowe są motorami tej machiny wzrostu i rywalizacja o to, kto będzie dominował gospodarczo, rozgrywa się między państwami. W przypadku mniejszych graczy dotyczy to regionalnej pozycji negocjacyjnej – przepływu kapitału, tego gdzie będzie on lokowany i na jakich warunkach. To bardzo ważny i wciąż jeszcze nie do końca rozpoznany obszar – jak sprawić, żeby państwa działały na korzyść swoich obywateli i obywatelek i żeby nie były zmuszone do wzrostowego wyścigu. Bo często nie jest to nawet kwestia świadomego wyboru: globalny system zmusza kraje do tej nieustannej rywalizacji. Dlatego, jak sądzę, hasło internacjonalizmu jest bardzo istotne w myśleniu o globalnej zmianie, bo nawet jeśli państwa próbują samodzielnie wchodzić na drogę progresywnych zmian, to często odczuwają silną presję z zewnątrz, aby je porzucić.

A czy idea dewzrostu to nie jest perspektywa sytego Zachodu, gdzie ludziom łatwiej byłoby poddać się dobrowolnym ograniczeniom? Co ze społeczeństwami "na dorobku", krajami rozwijającymi się, które tego dobrobytu jeszcze nie zakosztowały i chciałyby go dopiero doświadczyć?

To bardzo ważne pytanie i to chyba najczęstszy zarzut, który pojawia się pod adresem dewzrostu. Wydaje mi się, że pojawia się on dlatego, iż krytycy tej koncepcji po prostu nie czytają dewzrostowych tekstów. W tych manifestach zazwyczaj już w drugim czy trzecim akapicie pojawia się hasło, że faktycznie jest to idea wywodząca się z sytej globalnej Północy i dlatego jest przede wszystkim na nią nakierowana. To my się mamy ograniczać, zrezygnować z wielu naszych szkodliwych przyzwyczajeń (jak przekonują działacze dewzrostowi – bez szkody dla naszego dobrobytu) po to właśnie, żeby państwa globalnego Południa mogły wreszcie wejść na taką ścieżkę rozwoju, jakiej by chciały ich obywatele i obywatelki, bo na razie skutecznie im to uniemożliwiamy. Bardzo ważne jest też to, że dewzrost w dużej mierze odwołuje się i czerpie inspiracje z ruchów globalnego Południa – ruchów sprawiedliwości społecznej i środowiskowej, tamtejszych sposobów działania i mówienia o świecie, a także projektów politycznych. Wiele możemy nauczyć się z doświadczeń Zapatystów, Autonomicznej Federacji Północnej i Wschodniej Syrii czy międzynarodowych ruchów skupiających społeczności rolnicze jak Via Campesina. Dewzrost jest wezwaniem do obywateli tej części świata, żeby reszta mogła się rozwijać. To jest rozpoznanie i przyznanie się do tego, że system kolonialny tak naprawdę nigdy w pełni się nie zakończył – nadal globalna Północ eksploatuje kraje globalnego Południa. Ta dekolonizacja wyobraźni, o której rozmawialiśmy, ma także wymiar bezpośredni – zdekolonizowanie swojego myślenia o krajach globalnego Południa. Wiemy, że ciągle w naszej debacie publicznej istnieje bardzo dużo stereotypów, np. że ich sytuacja jest taka, jaka jest, dlatego że same są za to odpowiedzialne. Bardzo niechętnie patrzymy na to, co globalna Północ dalej robi, żeby utrzymać tę sytuację nierównej wymiany.

A jak pogodzić postulaty dewzrostu z kwestiami bezpieczeństwa państwowego? Obserwujemy raczej na świecie odwrotny trend – zwiększanie nakładów na przemysł zbrojeniowy…

To bardzo trudny temat i chciałabym, żeby to zostało właściwie odebrane. Wiadomo, że w momencie, w którym trwa wojna, trzeba zmobilizować wszystkie możliwe nakłady sił, żeby wesprzeć stronę, która jest ofiarą napaści i działać na rzecz zakończenia konfliktu w sposób najkorzystniejszy dla strony zaatakowanej – to nie ulega wątpliwości. Natomiast ten trend, który zaczął się na Zachodzie w wyniku wojny w Ukrainie – wzmożonej militaryzacji i kultu militaryzmu – osobiście dla mnie jest bardzo niepokojący, bo na dłuższą metę, patrząc z perspektywy tego, jakbyśmy chcieli, żeby ten świat wyglądał, to nie jest ścieżka, która nas zaprowadzi w dobre i bezpieczne miejsce. Myślę, że nieprzypadkowo ogromna energia najwybitniejszych intelektualistów i przedstawicieli świata nauki po II wojnie światowej była skierowana na ruchy na rzecz rozbrojenia i ruchy antynuklearne.

Ciężko sobie wyobrazić jakikolwiek długofalowo zrównoważony świat, w którym ludzie bezpiecznie mogą się rozwijać, jako świat w pełni zmilitaryzowany i rozwijający coraz to nowe zbrodnicze technologie, które mają na celu zabijanie ludzi i innych istot. Już nawet nie wspomnę o kosztach środowiskowych tej gospodarki zbrojeniowej i o tym, ile pochłania zasobów, które mogłyby być relokowane na ważne społecznie potrzeby. Mówię to, abstrahując od dzisiejszej sytuacji, bo teraz musimy działać na bieżąco i myśleć nieco inaczej, ale jeśli możemy pozwolić sobie na myślenie o tym, jakiego świata chcielibyśmy w przyszłości, to musimy postawić sobie to pytanie: czy naprawdę chcemy, żeby ludzkość już zawsze była w tej pułapce militaryzmu? Możemy spróbować wyobrazić sobie świat, w którym konflikty (bo one zawsze będą, to nie ulega wątpliwości) są załatwiane inaczej. I właśnie o tym jest dewzrost: jak ułożyć ten świat, żeby te potężne arsenały niszczycielskiej broni nie były nam po prostu potrzebne.

Żebyśmy w ogóle mogli zacząć myśleć o takim świecie, musimy odejść nie tylko od kapitalizmu, ale także współczesnych form imperializmu, który z tym systemem ekonomicznym jest nierozerwalnie związany. Dewzrost jest więc też nurtem antyimperialistycznym i domagającym się autonomii i prawa społeczeństw do decydowania o swoim losie.

Czy były w Polsce podobne tradycje intelektualne, do których można by się odwoływać w kontekście dewzrostu? Pomyślałem o Stanisławie Lemie, który choć bardzo wierzył w postęp technologiczny, to nieustannie przestrzegał przed jego ciemną stroną: wyścigiem zbrojeń czy ekologiczną katastrofą.

Myślę, że to jest dobry trop. Trudno znaleźć kogoś, kto by miał tak duży zasięg jak Lem. Dyskusje o tym, że moglibyśmy nasze życie społeczne trochę inaczej ułożyć, skupić się na innych wartościach niż stały pęd do zapewnienia sobie prestiżowych dóbr, były jednak obecne w dyskusjach intelektualistów i naukowców w Polsce już w latach 70. Takie debaty toczyły się równolegle do tych na Zachodzie. Gdy czyta się publikacje popularnonaukowe czy przyrodnicze z tamtych lat, to we wstępach często pisano o tym, że rozwój cywilizacji przemysłowej i rewolucja naukowo-technologiczna przyniosły nam bardzo wiele korzyści, choćby postęp w medycynie i podwyższenie standardu życia, ale koszty tego były bardzo duże. A gdy teraz mamy taką rozwiniętą technologię, to musimy zastanowić się, jak ją świadomie opanowywać, jak starać się zminimalizować jej negatywne skutki. I że nie możemy za bardzo zawierzać tym technologiom, bo one są obosieczną bronią, tak jak w tej krytyce Lema: przynoszą dużo dobrych rzeczy, ale też potrafią oddziaływać destrukcyjnie.

W jednym z artykułów przedstawiała pani też inny środkowoeuropejski przykład – czechosłowacką idee necesyzmu.

Pomysły na to, że moglibyśmy nasze życie ułożyć inaczej – bez nadmiernej konsumpcji i grabieżczego eksploatowania zasobów, a przy tym wciąż żyć dobrze i szczęśliwie, pojawiały się w różnych miejscach na świecie niezależnie od siebie. To pokazuje, że koncepcja dewzrostu nie jest tylko sztucznym wytworem garstki zachodnich intelektualistów, ale odwołuje się do bardziej uniwersalnych potrzeb, które tkwią w różnych społeczeństwach i w różnych momentach historycznych są wyraźniej artykułowane. Jednym z takich ciekawych momentów, stosunkowo słabo znanych, jest właśnie ten ruch necesyzmu, który pojawił się w Czechosłowacji zaraz po II wojnie światowej. To był dość efemeryczny ruch, tworzyło go dosłownie kilku architektów i filozofów o lewicowych poglądach, którzy doszli do wniosku, że należy radykalnie przebudować sposób życia społeczeństw i odejść od kapitalizmu, który obserwowali w międzywojennej Czechosłowacji. Proponowali w zamian ruch opierający się właśnie na necesyzmie, czyli skupieniu się na rzeczach niezbędnych i zadbaniu o dobre i skromne życie w zgodzie z naturą. Uważali, że państwo socjalistyczne może być dobrym sojusznikiem dla tego projektu, bo widzieli duży potencjał w gospodarce centralnie planowanej jako takim mechanizmie, który pozwoli zapewnić podstawowe ludzkie potrzeby w sposób efektywny, bez zbędnego marnotrawstwa zasobów i energii. Wychodzili z założenia, że gdy ludzie będą mieli te potrzeby zabezpieczone, to będą mogli skupić się na rozwoju własnych talentów czy na spędzaniu czasu w przyjemny sposób, przy jednoczesnej rezygnacji ze zbędnych luksusów. Ale praktyka państw socjalistycznych okazała się inna, bo podobnie jak państwa zachodnie przyjęły one ścieżkę dynamicznego wzrostu gospodarczego. Ruch zgasł wraz z wprowadzeniem forsownej industrializacji i kolektywizacji – okazało się, że to nie jest to, o co tym twórcom chodziło, nie tak wyobrażali sobie tę przemianę społeczną.




Weronika Parfianowicz - Kulturoznawczyni, pracuje w Instytucie Kultury Polskiej UW. Zajmuje się m.in. problematyką związaną z mieszkalnictwem w Europie Środkowej i ideą dewzrostu oraz upowszechnianiem wiedzy na temat kryzysu klimatyczno-ekologicznego. 

Autorka książki Europa Środkowa w tekstach i działaniach. Polskie i czeskie dyskusje (Warszawa 2016), współredaktorka książek Awangarda/Underground. Idee, historie, praktyki w kulturze polskiej i czeskiej (Kraków 2018) i Ćwiczenia z mieszkania. Praktyki, polityki, estetyki, (Warszawa, 2018)”






Patryk Zakrzewski

Antropolog kulturowy, czasem DJ. Poszukiwacz niesłusznie zapomnianych zjawisk z dziejów polskiej kultury.




Weronika Parfianowicz: Czy naprawdę zrobiliśmy tak ogromny postęp, skoro utrzymanie się kosztuje nas tak wiele wysiłku i pieniędzy? [WYWIAD] | Artykuł | Culture.pl





sobota, 15 października 2022

Aby mieć demokrację, potrzebujesz niewolników.




przedruk
nieco słabe tłumaczenie automatyczne


mój komentarz niebieskim kolorem



Demokracja była sprzedawana na całym świecie jeszcze przed rewolucją francuską. Wszystkie reżimy, które nastąpiły po tym historycznym wypadku, wzywały do ​​demokracji. USA twierdzą, że powstało na demokratycznych fundamentach i jeśli się nad tym zastanowić, od tego wszystko się zaczęło.

Jeden po drugim kraje świata zmieniały się, dopasowując się do „nowego paradygmatu”. I niezależnie od zmiany, twierdzenie o demokracji pozostaje podstawą reżimów ostatnich dwóch stuleci. Związek Radziecki proklamował demokrację, Czerwoni Khmerzy mówili, że są demokratami, dzisiejsza Korea Północna mówi przede wszystkim o demokracji. 

Struktura państwa, niezależnie od tego, czy jest to dyktatura, czy tzw. demokracja, jest identyczna: prezydent, rząd, parlament, sprawiedliwość itd.


Pytanie, które hipotetyczny obiektywny obserwator odwiedzający Ziemię po raz pierwszy może zadać, brzmi: czym właściwie jest demokracja? Biorąc pod uwagę, że wszyscy domagają się tego, jasne jest, że należy znaleźć stałą, która da nam pomysł. Nadchodzą teoretycy, którzy mówią nam, że mimo naśladowania przez niektórych demokracji, w rzeczywistości nie ma demokracji, lecz reżim pseudodemokratyczny. Podstawą, jak mówią, byłyby prawa człowieka i dlatego jest tylko kilka krajów demokratycznych, których drogowskazem jest obszar anglosaski.

- Wow?, nasz hipotetyczny kosmita mógłby zapytać, jeśli jest tam demokracja, to jak to jest, że ludzie są naprawdę deptani? W Kanadzie nie możesz już zapisywać się na niektóre wydziały, chyba że jesteś czarnoskórym, gejem, a ponadto pochodzisz ze zdegenerowanej rodziny. Bycie białym staje się przestępstwem wszędzie w „demokratycznym” świecie.

– Ale to za pomoc marginalizowanym, tym, którzy nie są uprzywilejowani przez społeczeństwo. - otrzymam stanowczą odpowiedź.

– Cóż, skoro społeczeństwo jest demokratyczne, to dlaczego ci są w gorszej sytuacji? – zapyta nasz obcy.

I to nie byłoby jego jedyne pytanie. Wiele innych natychmiast przyszłoby na myśl. Na przykład zapytaliby, dlaczego cała planeta była trzymana w domu do tak zwanej walki z trywialnym wirusem? Jak to się stało, że w Australii – kolejnej świątyni demokracji – zaledwie kilka miesięcy temu ludzie zostali wypuszczeni z więzienia swoich własnych domów? Jak w standardach tak zwanego demokratycznego świata ludzie byli zaganiani jak owce i zmuszani wbrew swojej woli do szczepienia eksperymentalnymi serum? Jak wszystkie te nadużycia były możliwe?

Czy myślisz, że nasz kosmita zatrzymałby się na pandemii? Zwariowany! Przyjrzeliby się, jak zarządzono policję cieplną w Niemczech, jak w Szwajcarii ogrzanie się powyżej 19 stopni stało się przestępstwem. Ale można się też zastanawiać, jak to możliwe, że we Francji policja sprawdza poziom paliwa w baku oczekujących na benzynę i jeśli policjant uzna, że ​​wystarczy, usuwa z kolejki. Jaka jest tutaj demokracja?


W rzeczywistości demokracja jest terminem bezpodstawnym. 

Zawsze mówi się nam o demokracji ateńskiej. Zgadza się, istniał, tylko że ateński demokratyczny luksus był wspierany przez niewolników. Których niewolników ominęła demokracja. Czy rozumiesz o co chodzi? Aby mieć demokrację, potrzebujesz niewolników. Otóż ​​to! 

Czy widzisz wokół siebie niewolników? Na pewno ich nie widzisz, ponieważ jesteś ich częścią.

Różnica między tobą a ateńskimi niewolnikami polega na tym, że starożytni wiedzieli, że są niewolnikami, podczas gdy współcześni nie. Co więcej, dano im prawo myśleć, że są mistrzami i stąd wyszedł cały tragikomiczny bałagan.


- Ale nasze społeczeństwo jest egalitarne! - powie jeden z tłumu. Czy nie widzisz, że wszyscy przestrzegamy tego samego prawa?

I tutaj jest do pewnego momentu. Rzeczywiście jest to równość, tyle że równość dotyczy niewolników. Tak, moi drodzy, jesteście sobie równi, tak jak starożytni niewolnicy byli sobie równi. Ani wtedy, ani teraz nikt nie sprzeciwia się równości niewolników. A prawa, które twierdzisz, są stworzone wyłącznie dla Ciebie!


Prawda, z którą nie chcesz się zmierzyć, jest prosta: nie ma demokracji.

W rzeczywistości przytłaczająca większość ludzi żyje w sposób zwierzęcy. Czy zastanawiałeś się, dlaczego struktura amerykańskiego państwa opiera się na polityce żywnościowej? Dlaczego mamy tam największych tłuszczyków na ziemi? To proste: karmione zwierzęta są spokojne. Różnice między tak zwanymi demokracjami a tyranami wynikają ze stopnia wyżywienia niewolników. Szczęście jest tam, gdzie jest więcej jedzenia. Prosty!

Jedzenie to marchewka, która sprawia, że ​​osioł dyszy. Wiem, że wydaje się to banalne i że powiesz mi, że oprócz jedzenia byłyby też samochody i cała konstrukcja komfortu, o którą prosimy państwo. Zgadza się, dopiero teraz ma miejsce przejście. Ten komfort, o który domagają się masy, zostanie wkrótce zablokowany przez politykę narzuconą przez panów. Po co zawracać sobie głowę dawaniem samochodów niewolnikom, kiedy ich nie potrzebują? Tak, niewolnicy przyzwyczaili się do dobra, tak, muszą zrozumieć, że dobro nie jest im należne. I stopniowo zrozumieją to, ale tak samo stopniowo będą osiedlać się co noc wokół miski obfitego jedzenia. - Zgadza się, jest źle, ale przynajmniej dobrze się odżywiamy! – oto linia kojąca przed pójściem spać.

Na koniec chciałbym zaatakować termin zbyt przyjemny dla niektórych, a mianowicie cywilizację.

Przez dziesięciolecia prano nam mózgi z powodu naszego braku cywilizacji, oczywiście w opozycji do „cywilizacji zachodniej”. Może tak jest, nie zaprzeczam, ale wróćmy do jedzenia: tam była cywilizacja, bo była nadwyżka żywności. Jedzenie i towary według własnego uznania, to raj! I tak powstaje tak zwana cywilizacja: po co kraść, jeśli według własnego uznania? Po co być wyrzutkiem społeczeństwa, skoro możesz równie dobrze żyć będąc uczciwym i uczciwym członkiem społeczności z tym, co zarabiasz? Jeśli dobrobyt jest wszędzie, po co ryzykować wykluczeniem z raju? To tak, jakbym czuł, jak najpodlejsi ludzie dyszą, by mi zaprzeczać, mówiąc, że ludzie tam urodzili się cywilizowani, że społeczeństwo jest lepsze i tyle samo stereotypów, ile słyszymy.

Cóż, jeśli cywilizacja jest tak wspaniała, jak wytłumaczysz, że w Norwegii gromadzą się na policji jak ludzie z demencją? "To nie koza sąsiada z nimi" - pokusiłbyś się powiedzieć, nie wiedząc, że w tych krajach, na które patrzysz z jindem, ludzie pomagają zgłaszać się na policję i że sąsiad kupił inny telewizor. Wiem, nie wierz w to! Lubisz być głupszy, kiedy zadzierasz bezpośrednio z „cywilizacją”.

Ale jak wytłumaczysz swoją cywilizację, jeśli powiem, że Dania stoi w obliczu zjawiska, z którym organy ścigania nie mogą sobie poradzić: kradzieży paliwa. Czy to nie niesamowite? Cóż, praktykuje się to na drogach! Co gorsza, kradzież paliwa została dokonana w najbardziej prymitywny sposób: przez wiercenie otworów w zbiorniku. Czy rozumiesz? Nie tylko kradnie benzynę, ale także pozwala zaoszczędzić kilka tysięcy euro na kosztach wymiany baku. Ładne, prawda? Pamiętajcie, dzieje się to w centrum miast, gdzie znajduje się „cywilizowany świat”, a nie na przedmieściach kontrolowanych przez muzułmańskie sieci i gdzie ustanowiono szariat! Przykładów niszczenia cywilizacji jest wiele. Nie tracę czasu na zwrócenie na nie uwagi, bo wystarczy przejrzeć prasę dowolnego kraju na świecie, który uważacie za cywilizowany. Gdy wyczerpią się niegdyś obfite zasoby, kruszy się kolejna cegła cywilizacji. 

A poprzez zniszczenie cywilizacji, ze zmęczonej twarzy demokracji odsuwa się jeszcze jeden rumieniec, pozostawiając gołym okiem nagą rzeczywistość. Demokracja i cywilizacja, jak zdefiniowały je rewolucje burżuazyjne, zaczynając od rewolucji angielskiej, ale stając się istotne dopiero po rewolucji amerykańskiej, opierają się na nadwyżce wytworzonej z taniego surowca. Początkowo był to węgiel, potem ropa, a teraz miks energetyczny.

Teraz jesteśmy w impasie. Z powodu głupoty zachodnich przywódców i straszliwego głodu systemu, który reprezentują, wybuchła wojna na Ukrainie. Kryzysy wywołane tamtymi wydarzeniami mają tę zaletę, że jasno pokazują nam, czym jest demokracja i jakie są fundamenty „cywilizacji”. Jeśli Rosja zostanie pokonana, szaleństwo pseudodemokratycznego systemu będzie nadal nas miażdżyć, wprowadzając coraz bardziej zdegenerowane zasady, ponieważ rymuje się z ewolucją systemu. Ale jeśli Rosja wygra, prawdopodobnie zachodnia „demokracja” będzie musiała się zrestrukturyzować, naśladując „demokrację” bieguna rosyjsko-chińskiego. Myślę, że rozumiesz, o co chodzi. Jeśli nie, skręć tam.

Cóż, znając całe równanie, szczerze pytam: z kim powinniśmy się trzymać? Z biegunem amerykańskim czy rosyjsko-chińskim? Masz odpowiedź? Jeśli mówisz, że dobrze jest iść w jedną lub drugą stronę, to nonsens ukradł krajobraz. Jeśli naprawdę rozumiesz, o co chodzi, wiesz, że nie ma sensu podążać drogami wytyczonymi przez innych i przestrzegać stworzonych przez nich pseudoskrzyżowań. Wolność oznacza pójście tam, gdzie idzie głowa. Czy dostrzegłeś wolność?

Autor: Dan Diaconu


-----


Czy widzisz wokół siebie niewolników? Na pewno ich nie widzisz, ponieważ jesteś ich częścią.

Rzeczywiście jest [...] równość, tyle że równość dotyczy niewolników. Tak, moi drodzy, jesteście sobie równi, tak jak starożytni niewolnicy byli sobie równi. Ani wtedy, ani teraz nikt nie sprzeciwia się równości niewolników. A prawa, które twierdzisz, są stworzone wyłącznie dla Ciebie!


Dokładnie! 

Mandaty za przekroczenie dozwolonej prędkości to jeden z przykładów. 

A obecnie mandaty te są bardzo wysokie, za każde "przewinienie" - ludzie są "karani" przez wzgląd na swe zasoby finansowe, bo przecież nie chodzisz za karę przez tydzień porządkować trawniki w mieście, tylko oddajesz jakąś część swoich pieniędzy.

Więc chodzi o pieniądze, czy o to, byś zrozumiał, że masz dbać o bezpieczną jazdę?

Wpływy z mandatów do kasy państwa za 2022 rok mogą sięgnąć nawet 4 miliardów złotych. Kwota nie do pogardzenia.


Ci co mają wiele pieniędzy nie odczują tak tej straty jak przeciętny obywatel. Czy to demokratyczne?

Gdyby była demokracja, to w ogóle nie byłoby mandatów.


Albo - zakładając, że WSZYSCY w demokracji chcieliby tych mandatów - wysokość mandatu musiałaby być określona na podstawie wysokości zarobku i/lub wielkości własnego majątku obywatela, czyli określana jako odpowiedni procent/promil od tej wartości.

Wtedy ci bogaci płaciliby mandat nie 500 zł, tylko 500 000 zł. To by go zabolało, to by już odczuł.

Skoro ludzie kiedyś żyli wolni, kiedy rozprzestrzeniali się po ziemi, to po co tworzyć systemy, jak demokrację i podkreślać, że ta forma jest prawdziwie obywatelska?

Bo wcześniej stworzono formy nierówne, które z czasem objęły swym zasięgiem np. całą Europę.

Państwo powstało celem zorganizowanego podboju tych, co żyli w wolnym świecie.

Oni żyli w wolnym świecie - jeśli prawdą jest, że w średniowieczu Europę zamieszkiwało ok. 30 milionów ludzi, tyle co dzisiaj mniej więcej całą Polskę - no to ile przestrzeni każdy mógł mieć dla siebie? Żyłeś z dala od cywilizacji w jakiejś gromadzie i w spokoju. Rąbałeś lasu i łowiłeś ryb tyle ile ci potrzeba, albo ile chciałeś. Miejsca i zasobów było wystarczająco dla każdego.

Oczywiście wtedy było więcej dzikich zwierząt, ale co z tego, dziś nie ma dzikich zwierząt w miastach, ale są dzikie bandy, które w swoich opowiadaniach podprogowo podsuwają  dziewczętom scenariusze prowadzące na manowce....  


Demokracja to usankcjonowany zawoalowany rozbój pod zafałszowaną wizją i definicją.


Archeologia mówi nam wyraźnie, że ludzie żyli w grupach w całej Europie od czasów prehistorycznych, 500 i 800 tysięcy lat temu.

Oni byli wolni.


Tylko rzućmy okiem na wikipedię... 


Demografia średniowiecza

Lata 400–1000

Wraz z końcem starożytności nastąpił duży spadek liczby ludności, osiągając minimum ok. 542 roku, w okresie dżumy Justyniana, ostatniej wielkiej zarazy w Europie przed czarną śmiercią w XIV wieku. Szacunki całkowitej liczby ludności Europy są oparte na domysłach, lecz przyjmuje się, że w czasach Karola Wielkiego było to między 25 a 30 milionów, z czego 15 milionów żyło na terenie państwa Karolingów, obejmującego FrancjęNiderlandy, połowę NiemiecAustrię i Włochy. W tym czasie mieszkanie w pojedynkę, a nie w większej społeczności, było bardzo niebezpieczne, dlatego istniały zatłoczone skupiska otoczone niezamieszkanymi terenami.

Lata 1000–1250

W XI wieku ludzie zaczęli zajmować dzikie okolice, osuszając bagna i wycinając lasy, a następnie rozpoczynając uprawę na tych terenach. W tym samym czasie, podczas Ostsiedlung, Niemcy osiedlili się na wschód od Łaby i Soławy, terytoriach zajmowanych głównie przez Słowian połabskich.



"W tym czasie mieszkanie w pojedynkę, a nie w większej społeczności, było bardzo niebezpieczne, dlatego istniały zatłoczone skupiska otoczone niezamieszkanymi terenami." - to nieprawda, ale i prawda.


To nieprawda, bo sugestia zawarta w tym zdaniu, że nikt nie żył w pojedynkę, jest niezgodna z wynikami poszukiwań archeologicznych jak wyżej podałem, ale też świadectwami historycznymi, z których wiemy, że ludzie mieszkali na wsi w niewielkich skupiskach, np. w biografii Leonarda da Vinci znajdziemy takie uwagi.

Ale i prawda, bo w systemie stworzonym przez głupią chciwą światową sitwę mieszkanie samotne w pobliżu usankcjonowanego rozbójnictwa - było niebezpieczne. 

Ale i nieprawda, bo jak lokalna władza miała podejrzenie, to wieszali Machiavellego za ręce i torturowali tak długo jak chcieli. 

Nie tyle mieszkanie jeden na drugim, tylko przynależność do sitwy dopiero zapewniała (względne) bezpieczeństwo. 

Tam, gdzie sięgała Cywilizacja Śmierci, było niebezpiecznie. Od dzikich ludzi i od dzikich zwierząt też.

Tam, gdzie ludzie żyli wolni - współpracowali oni ze sobą i żyli w zgodzie, bo po pierwsze, mieli oni świadomość, że pochodzą od jednego, że stanowią jakby rodzinę, tyle, że wielką i wszędzie mieszkającą, a po drugie - tak było im łatwiej żyć. Wiele prac do dzisiaj tradycyjnie wykonuje się wspólnie, jak odławianie ryb, zbiory owoców, żniwa, stawianie stodoły, ratunek podczas pożaru...

Historycy wskazują, że Goci przybyli z północy osiedlali się na Pomorzu i żyli w zgodzie z tamtejszymi ludźmi, obok nich. 

Najstarsze obwarowania słowiańskie, jakie znamy, powstawały jako reakcja na najazdy rzymskie, a potem frankońskie - niemieckie (tu mnie sprawdźcie). Wcześniej nie były potrzebne, bo ludzie żyli w zgodzie.

Generalnie ten wpis w wiki ma ugruntować pewien fałsz, który podaje się nie wprost (patrz: mapy Europy z czasów rzymskich, gdzie tereny poza Rzymem to biała rozległa plama), a który mówi, że poza Rzymem żyły sobie tylko grupki słowiańskich nomadów, a ziemia była niczyja.

Tak nie było. 

Na ziemiach polskich istniała rozwinięta infrastruktura tzw. Raju, a tereny te były dość gęsto zamieszkane, na tyle, że zachęcało to Słowianie do dalszej wędrówki i zasiedlanie innych ziem znanych nam dzisiaj jako Grecja, Włochy, Wielka Brytania itd. - co będę się starał wykazać w innych wpisach.