Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą islam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą islam. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 stycznia 2022

Jaksa.... Jeszua - Jezus - Ozeasz - Ozyrys....

 








słowiańskie imię, więc szukamy o co chodzi


chodzi o to samo co zwykle


    Nezha Conquers the Dragon King   

The film is an adaptation of a story in Chinese mythology (in particular, the epic fantasy novel Investiture of the Gods) about the warrior deity Nezha. After a gestation period of three and a half years, Lady Yin, the wife of General Li Jing, gives birth to a flesh ball, which becomes a lotus flower, from which Nezha is born. Nezha is born able to walk and talk, and is taken on as a student of the immortal Taiyi Zhenren.

The Dragon Kings of the Four Seas, tired of being peaceful, have become cruel and destructive, plaguing China with destructive storms and a drought. The people beg for rain, but the East Sea Dragon King Ao Guang ignores them, telling the yaksha Ye Sha to go and find children for him to eat. Ye Sha captures one of Nezha's friends as he is bathing by the ocean, and Nezha confronts him, injuring him badly. Ao Guang sends his third son, Ao Bing, next. Ao Bing is killed by Nezha, infuriating Ao Guang.

A variety of confrontations ensue between Nezha and Ao Guang. Ao Guang and the other Dragon Kings wreak havoc on the people, causing storms, floods and all manners of natural disasters. Seeing this, Nezha takes his father's sword, tells his parents that he is returning their flesh and bones to them, and calls out for his master before killing himself by slitting his throat.

He is reborn with the help of his master, again from a lotus blossom, and is given new weapons and abilities. After breaking into Ao Guang's underwater palace, he confronts Ao Guang and the other Dragon Kings again, and is finally triumphant.



yaksha Ye Sha - słowiańskie imię Jaksa i..... Jeszua?


Jezus (łac. Iesus, gr. Ἰησοῦς) – imię męskie pochodzenia hebrajskiego. Polska forma imienia wywodzi się z formy łacińskiej i greckiej. Forma grecka jest przekształceniem imienia hebrajskiego, ישוע ,ישו Jehoszua, w formie skróconej Jeszua. Imię to znaczy – „Jahwe jest zbawieniem”. Forma aramejska ma postać ܝܫܘܥ ,ܝܫܘ Jeszua.

Hebrajskie imię Jeszua (יֵשׁוּעַ), będące skrótem od Jehoszua (יְהוֹשֻׁעַ), należy do tzw. imion teoforycznych co oznacza, że zawarte jest w nim imię własne Boga – JHWH. W tłumaczeniu na j. polski – „Jahwe jest zbawieniem”. Jego grecką transkrypcją jest Ἰησοῦς (Iēsous).

Równoznacznymi do imienia Jezus imionami biblijnymi są: Jozue i Ozeasz.


Ozeasz, to może i Ozyrys?             OZYRYS - _z__ys - Z(e)us

Okeanus...?

a jeszcze przekładka z Zeus   =      ZEUS - iEZUS 

Janus - dalej...  


Jaksza (sanskryckie यक्ष, trl. yakṣa; pali yakkha) – klasa bóstw w mitologii indyjskiej, reprezentujących siły przyrody. Pojmowane zazwyczaj jako duchy lasów i gór. Żeński odpowiednik jakszy to jakszini.


Jakszowie w mitologii

W starożytnych mitach indyjskich jakszowie są często strażnikami skarbów ukrytych pod ziemią lub w korzeniach drzew.

Zasadniczo jakszowie są przedstawiani jako duchy dobroduszne i nieszkodliwe, lecz istnieją również mity przypisujące im wręcz skłonności do kanibalizmu. Pojęcie jakszów istnieje również w mitologii dżinijskiej i buddyjskiej. W krajach buddyjskich jakszowie znani są pod lokalnymi nazwami: chiński : 夜叉 pinyin yè chā, japoński: 夜叉 yasha, birmański: ba-lu, tybetański: གནོད་སྦྱིན་ (gnod sbyin).

W mitologii buddyjskiej jakszowie występują najczęściej w orszaku :

  • Wajśrawany trl. Vaiśravaṇa, Strażnika Północnej Części Świata

  • Bhajsadźji trl. Bhaiṣajya,

  • Buddy Medycyny tybetański: ; sangs-rgyas sman-bla; chiński i japoński : 藥師如來 Yakushi Nyorai.

Jakszowie w sztuce

W sztuce indyjskiej jakszowie są przedstawiani jako groźni wojownicy, bądź jako przysadziste karły, zaś jakszi jako uśmiechnięte młode kobiety o zmysłowych kształtach.


angl.:

W literaturze buddyjskiej yaksa są sługami Vaiśravany , strażnika północnej dzielnicy, dobroczynnego boga , który chroni prawych. Termin ten odnosi się również do Dwunastu Niebiańskich Generałów , którzy strzegą Bhaiszadżjaguru , Buddy Medycyny.

Mahāmāyūrīvidyārājñī Sutra , tekst datowany na IV wiek lub wcześniej (przetłumaczony z sanskrytu przez Kumaradziwę ), podaje obszerną listę jakszów zamieszkujących klasyczne miasta starożytnych Indii , których wzywa się w celu ochrony Dharma Buddy:

„Bóstwo Krakucchanda rezyduje w Pataliputrze .
Aparajita rezyduje w Sthuno. Wielki
yaksha Bhadra rezyduje w Saila. Wielkie bóstwo Manava
rezyduje w Uttarze . Góra Citragupta rezyduje w Citemukha Jaka Vakula rezyduje w Rajagrha ... Król Jakszy Mahagiri rezyduje w Girinagarze Jaka Vasava rezyduje w Vaidisa Jaka Karttikeya rezyduje w Rohitace .....................



klikamy: Wajśrawany trl. Vaiśravaṇa, Strażnika Północnej Części Świata



Wajśrawana (sanskryt: वैश्रवण Vaiśravaṇa; pali: वेस्सवण Vessavaṇa) – bóstwo buddyjskie, jeden tzw. Czterech Niebiańskich Królów, strażnik północy i główny obrońca.



Inne nazwy:

  • język tybetański: རྣམ་ཐོས་སྲས Namthöse (transliteracja Wyliego: rnam.thos.sras)

  • język tajski: ท้าวกุเวร Thao Kuwen lub ท้าวเวสสุวรรณ Thao Vessuwan

  • język chiński: 多聞天 pinyin: Duōwéntiān; 毘沙門天 pinyin: Píshāméntiān

  • język koreański: 다문천왕 Damun Cheonwang

  • język japoński: 多聞天 Tamonten (gdy jest jednym z Czterech Królów) lub 毘沙門() Bishamon(ten) (gdy jest oddzielnym bóstwem)

  • język wietnamski: Tỳ Sa Môn thiên vương lub Đa Văn thiên vương



Pierwowzorem jest popularny hinduski bóg Kubera, który w Wedach jest wspomniany jako książę demonów i duchów żyjących w cieniach. Był synem mędrca Wiśrawasa. Jego kult został przeniesiony z Indii do Chotanu, gdzie otrzymał nazwę Wajśrawana. Około VII wieku kult ten dotarł do Chin, gdzie był czczony pod nazwą Pishamen. W Chinach był kojarzony z bramami oraz murami i dlatego stał się obrońcą miast i klasztorów. [porównaj: Janus u Rzymian - MS]


Ponieważ w Chinach wierzono, iż na północy znajdują się największe skarby, jako najważniejszy z Czterech Niebiańskich Królów był także strażnikiem północy. Zarządza także zimą [chodzi o lodowiec... i nie tylko! - MS] Od XIII wieku był czczony w całych Chinach. Był związany także z cnotą godności.

Z Chin jego kult został przeniesiony do Wietnamu i Japonii. W Wietnamie pojawił się pod koniec X wieku jako Tý Sa Môn Thiên Vương. Pełnił rolę protektora Dharmy buddyjskiej oraz Wietnamu. Według wierzeń odpowiadał na modlitwy cesarzy wietnamskich i pomagał w odpieraniu chińskich inwazji. W ikonografii reprezentował cechy zarówno chińskie jak i indyjskie.

W Japonii był także uważany za boga medycyny. Był głównym bóstwem Chōgosonshi-ji na górze Shigi, w pobliżu Nary. W XII wieku namalowano poświęcony mu zwój "Shigisan Engi Emaki", który odnosił się do cudownego wyleczenia cesarza Daigo (pan. 898-930) i cudów wykonywanych przez pustelnika Myōrena, jego wyznawcy. Od okresu Heian Bishamonten stał się głównym bóstwem synkretycznego sanktuarium na górze Kurama, gdzie był czczony jako bóg bogactwa Kubira lub Konpira. W średniowieczu jego imię nadawano wojownikom, gdyż uważano go za ich patrona. Wierzono także, iż posiada niezmierzone bogactwa i rozdziela "dziesięć rodzajów skarbów lub powodzenia". Dlatego w XVII wieku został dołączony do listy siedmiu bogów dobrego szczęścia (Shichifukujin). Jego posłańcem stała się wtedy jadowita stonoga.

Pomimo podobnych atrybutów bóstwo hinduskie i buddyjskie wykazuje szereg różnic co do funkcji i związanych z nimi mitów. Sanskrycka nazwa Vaiśravaṇa oznacza dosłownie "słyszący wiele (nauk)", to samo przekazują chińskie znaki. Dodatkowo na Dalekim Wschodzie bóg ten stopił się z lokalną religijnością ludową i częściowo uniezależnił od oficjalnej tradycji buddyjskiej. Wajśrawana jest strażnikiem (dharmapāla) północnej strony świata, jego siedzibą jest północna strona góry Sumeru. Jest wodzem jakszów, półboskich istot z mitologii indyjskiej.



Tōbatsu Bishamonten z Chosui-ji w Fukuoce (Japonia)

("tu ci dziurę zrobię")


Bishamon to japońska nazwa Vaiśravana , buddyjskiego bóstwa 


>>>>>{patrz wyżej: 
  • język chiński: 多聞天 pinyin: Duōwéntiān; 毘沙門天 pinyin: Píshāméntiān  }<<<<<


porównaj: Bismillah


Bismillah (Arabic: بسم الله)  is a phrase in Arabic meaning "in the name of Allah", it is also the first word in the Qur'an, and refers to the Qur'an's opening phrase, the Basmala. 


Bismillah - Bishamon -------- Bismi=Bish   +   (a)llah = (lah) = amon - czyli najwyższy bóg w Egipcie i u Muzułmanów ....

.....Allah, a dokładnie Al-lah, gdzie "Al" to przedimek określony (np. w angielskim jest to "the"), który w języku polskim jest nieużywany - możemy więc go odrzucić i zostaje LAH.... [MS]



Allah (arab. ‏ﷲ‎, Allāh, wym. [aɫˈɫaːh], posłuchaj po arabsku i) – w języku arabskim słowo oznaczające abrahamicznego Boga.

Początkowo słowo Allah było wykorzystywane zarówno przez Arabów do określania boga Księżyca – Sina, wywodzącego się od sumeryjskiego boga księżyca Nanny, jak i przez chrześcijańskich Arabów do określania Boga. Pomimo że jest tradycyjnie kojarzone z islamem, słowo Allah nie jest specyficzne dla tej religii. Także wśród przedislamskich i chrześcijańskich Arabów słowami Allah/Alihah oznaczającymi to samo co u żydów Eloh/Elohim określano Boga w rozumieniu monoteistycznym. Słowo Allah występuje między innymi na inskrypcji z Umm al-Dżimal. Od czasów Mahometa zaczęło ono oznaczać dla muzułmanów w języku arabskim wyłącznie abrahamicznego Boga i dlatego chociaż ma ono lingwistycznie formy liczby mnogiej oraz rodzaju żeńskiego, to te formy gramatyczne nie są obecnie stosowane, przynajmniej wśród muzułmanów.


The word is thought to be derived by contraction from al-ilāh, which means "the god", and is linguistically related to the Hebrew words El (Elohim), Elah and the Aramaic word ܐܲܠܵܗܵܐ (ʼAlâhâ) for God.

The word Allah has been used by Arabic people of different religions since pre-Islamic times. The pre-Islamic Arabs worshipped a supreme deity whom they called Allah, alongside other lesser deities.

Muhammad used the word Allah to indicate the Islamic conception of God. Allah has been used as a term for God by Muslims (both Arab and non-Arab) and even Arab Christians after the term "al-ilāh" and "Allah" were used interchangeably in Classical Arabic by the majority of Arabs who had become Muslims. 


The etymology of the word Allāh has been discussed extensively by classical Arab philologists.

Grammarians of the Basra school regarded it as either formed "spontaneously" (murtajal) or as the definite form of lāh (from the verbal root lyh with the meaning of "lofty" or "hidden"). Others held that it was borrowed from Syriac or Hebrew, but most considered it to be derived from a contraction of the Arabic definite article al- "the" and ilāh "deity, god" to al-lāh meaning "the deity", or "the God". The majority of modern scholars subscribe to the latter theory, and view the loanword hypothesis with skepticism.

Cognates of the name "Allāh" exist in other Semitic languages, including Hebrew and Aramaic. The corresponding Aramaic form is Elah (אלה), but its emphatic state is Elaha (אלהא). It is written as ܐܠܗܐ (ʼĔlāhā) in Biblical Aramaic and ܐܲܠܵܗܵܐ (ʼAlâhâ) in Syriac as used by the Assyrian Church, both meaning simply "God". Biblical Hebrew mostly uses the plural (but functional singular) form Elohim (אלהים‎), but more rarely it also uses the singular form Eloah (אלוהּ‎).[citation needed]

automatyczne tłumaczenie fragmentu:

jako określoną formę lāh (od rdzenia czasownika lyh w znaczeniu „wysoki” lub „ukryty”). 

 Inni utrzymywali, że zostało ono zapożyczone z języka syryjskiego lub hebrajskiego, ale większość uważała, że ​​pochodzi od skrótu arabskiego przedimka określonego al- „ the” i ilāh „ bóstwo , bóg”lub „Bóg” 


i dalej:

 

Ikonografia

Indie

W Indiach jego symbolami były flaga, klejnot i mangusta. Często przedstawiany z żółtą twarzą. Dzierży parasol (ćhatra) jako symbol władzy, często występuje przy nim mangusta, będąca wrogiem węży, symbolizujących chciwość.

Chiny

W Chinach przestawiany był jako czarny, dlatego nazywany był "czarnym wojownikiem". Jego symbolami były klejnot i wąż. Mógł być także różowy, bezbrody, trzymający parasol i szczura.

Wietnam

W Wietnamie łączył cechy tak chińskie jak i indyjskie.

Japonia

W Japonii często jego głównymi atrybutami są stupa i dzida, rzadziej trójząb i kij. W "Ryōbu Mandara", mandali shingon, Bishamonten jest wyjątkowo przedstawiany w pozycji siedzącej, w "yogāsanie", koronie na głowie. W lewej ręce trzymanej na poziomie ramienia trzyma relikwiarz w postaci stupy, a w prawej - kij mądrości. W malarstwie przedstawiany jest zwykle w pozycji stojącej, depczący demona pod stopą. W rzeźbie, jego formy są bardziej ustalone - zwykle stoi a jego zbroja jest częściowo zakryta szatą ozdobioną "siedmioma drogocennymi klejnotami". Jego twarz jest zwykle niebieska. W malarstwie i rzeźbie jego okrągła aureola ma czasem osiem promieni kończących się wadżrami.

W Japonii jest często przedstawiany jako depczący dwa demony, które przybierają czasem zwierzęcą formę (jak np. w klasztorze Hōryū w Narze). Interpretuje się je jako Lambę (jap. Nirambā) i Wilambę (czasem Wajrambha) (jap. Biranba). Np. odmiana nazywana Tōbatsu Bishamonten nosi bardzo ciężką zbroję i jego stopy wspierane są przez Nirambę i Biranbę. Pomiędzy nimi znajduje się Pṛthivī (Prithiwi) (jap. Chiten) lub Winajaka - demon przeszkód, którego Tōbatsu Bishamonten zamierza pokonać. Ta odmiana Bishamontena może być także ukazywana z dwunastoma ramionami i czterema głowami, jadąca na lwie (szczególnie w mandalach i Butsuzōzui)[5].

Wajśrawana może przybierać wiele różnych form, może być jednym z jego jakszów - Samdźnieją (skt Samjñeya, jap. Jinja Taishō, Sanshi Taishō lub Shōryōchi Taishō). Jego twarz wyraża wtedy dziką ekspresję a włosy są rozwichrzone. Stoi na skale, nosi naszyjnik z czaszek a jego dłonie i stopy maja pazury. Na jego brzuchu leży głowa dziecka. Lewą ręką potrząsa wężem.

W taimitsu (odgałęzieniu szkoły tendai) jest bóstwem ezoterycznym, łączy się tam wyobrażenie Bishamontena z Kichijōtenem (skt Śrī) i umieszcza plecami do siebie. To podwójne bóstwo nosi nazwę Sōshin Bishamonten. Jest tak rzadko pokazywane, że właściwie nikt go nie widział[5].

W średniowieczu wyobrażeniom Bishamontena towarzyszyły czasami wyobrażenia Jūni-shinshō, czyli dwunastu wojowników buddy Bhajszadźjaguru. Uważa się, że być może reprezentują oni armię jakszów Bishamontena. Uważa się także, iż Bishamonten rozkazuje ośmiu (lub szesnastu) dużym jakszom, z których niektórzy są zbuddyzowanymi Kami, jak np. Jūrokuyashashin z góry Koya[5].

Wajśrawana w tradycji tybetańskiej

W Tybecie Wajśrawana (Namthöse) często zlewa się z Dzambalą, swoim ministrem. Często pokryty jest klejnotami, co symbolizuje bogactwo. Od Kubery różni go ikonograficznie owoc cytrusowy "dźambhala".

W Japonii Bishamonten (毘沙門天),lub Bishamon (毘沙門) przedstawiany jest w zbroi wojownika, karzącego złoczyńców. W jednej ręce trzyma włócznię, a w drugiej niewielką pagodę, symbolizującą skarbiec, którego jednocześnie strzeże i z którego rozdaje bogactwa. W folklorze japońskim jest jednym z Siedmiu Bogów Szczęścia.









porównaj - wojownik z Capestrano - postać uważa się, że w połowie o kobiecych kształtach.... ale przecież widać, że to koń....



no dobra, niech będzie, że to byk






"to teraz gdzie?"




-----------------------------------




Mosaic depicting deer #hunting, 4th century B.C., #Macedonian art, with #Koine writing.




to na pewno nie jest polowanie...


("tu ci dziurę zrobię")




widzicie psa?

pamiętacie jak wilk ukąsił księcia w Akademii Pana Kleksa?











https://en.wikipedia.org/wiki/Nezha_Conquers_the_Dragon_King

https://en.wikipedia.org/wiki/Yaksha

https://pl.wikipedia.org/wiki/Waj%C5%9Brawana

https://encyklopedia.biolog.pl/index.php?haslo=Waj%C5%9Brawana

https://en.wikipedia.org/wiki/Bishamon

https://sjp.pl/bismillah

https://en.wikipedia.org/wiki/Bismillah

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jezus_(imi%C4%99)

https://pl.wikipedia.org/wiki/Allah

https://en.wikipedia.org/wiki/Allah

https://pl.wikipedia.org/wiki/Przedimek

https://nowiny24.pl/tag/parada-koni





https://pl.wikipedia.org/wiki/Golgota_Beskid%C3%B3w

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/03/phersu.html


https://maciejsynak.blogspot.com/2021/09/od-zbrucza-do-sardynii.html








niedziela, 23 kwietnia 2017

kto tak naprawdę objawił się Mahometowi?

Czy islam jest ... satanizmem i kto tak naprawdę objawił się Mahometowi? ZOBACZ!


 20:46 22 kwietnia 2017

Odpowiedź na pierwsze pytanie: Kim jest Mahomet?, tylko z pozoru jest oczywista. Nie chodzi nawet o odpowiedź teologiczną (na przykład jest czy nie jest antychrystem), ale także o analizę historyczną.


Wszystko bowiem, co wiemy o twórcy islamu, pochodzi od jego wyznawców, którzy spisywali – zarówno Koran, jak i hadisy – wiele lat po jego śmierci, gdy był on już przez nich niekwestionowanym autorytetem i prorokiem. Jednak, z pełną świadomością, że ogromna większość dotyczących go zapisów ma charakter hagiograficzny, coś o nim samym i jego życiu powiedzieć można. Zacznijmy od kwestii podstawowych. Muhammad ibn Abdullah urodził się prawdopodobnie ok. roku 570. Jego ojciec miał umrzeć w czasie podróży, gdy Mahomet miał dwa miesiące. Matka, skrajnie biedna, oddała go na wychowanie (jak to było w zwyczaju arabskim) do beduińskiej mamki. Matka, co też warto przypomnieć, obumarła go, gdy chłopiec miał pięć lub sześć lat, a opiekę nad nim przejął najpierw jego dziadek – władca Haszymitów, a później przyrodni brat ojca Abu Talib. Tytuł wodzowski może tu mylić, ponieważ rodzina w całości była uboga, a Mahomet od dzieciństwa wykonywał prace, które właściwe były wyłącznie niewolnikom.

Los uśmiechnął się do Mahometa, gdy ten miał dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć lub dwadzieścia dziewięć lat. Losem tym była bogata i sporo od niego starsza – bo czterdziestoletnia wdowa, która – mimo różnicy stanu i posiadania – zdecydowała się go poślubić. Dzięki małżeństwu Mahomet zaczął żyć dostatnio, a także oddawać się praktykom religijnym. Co miesiąc, na przykład, udawał się on na górę Hira, w pobliżu Mekki, by tam medytować. I właśnie w tym miejscu, około roku 610, miał on otrzymać pierwsze objawienie. „Nie widzi Tego, który zsyła tchnienie. Słyszy Go. Budzący lęk głos nakazuje mu powtarzać dyktowane słowa. Tradycja ukazuje Mahometa przerażonego” – opisuje te wydarzenia, odwołując się do dokumentów islamskich Anne-Marie Delcambre w biografii Mahomet. „Tradycyjna literatura muzułmańska twierdzi, że tym, który podyktował Mahometowi słowa Objawienia, był Gabriel – Dżibril. Otóż na początku Objawienia nie ma o nim żadnej wzmianki. Ta anielska postać jest prawie nieobecna w Koranie. Mahomet słyszy głos potężnej istoty, zamieszkującej między niebem a ziemią, głos dobiegający z wysokości nieba, «zstępujący» niczym po linie. Lęka się. Na początku Objawienia jest przerażony i odczuwa strach fizycznie” – dodaje biografka Mahameta. Objawienia (a może lepiej napisać „zjawienia”) trwały aż do końca życia Mahometa. Ten krótki z konieczności opis pozwala postawić zasadne pytanie – jeśli oczywiście przyjąć, że Mahomet rzeczywiście miał jakieś zjawienia – o ich źródło/źródła? Odrzucam tu, i nie będę tego ukrywał, popularną wśród ateistów tezę, że był on epileptykiem, gdyż brak na nią jakichkolwiek dowodów. Zakładam także, że do jakiejś formy objawień rzeczywiście doszło.

Część chrześcijan szukając przyczyn tego objawienia, nie będzie miała wątpliwości, że miało ono źródło sataniczne. Taką opinię (częstą w przeszłości) obecnie formułują głównie ewangelikalni protestanci, tacy jak David Pawson. Jego zdaniem, źródłem zniewalającej mocy islamu może być tylko szatan. „Stan, w którym Mahomet otrzymał objawienia, był niezwykły, przypominający trans lub rodzaj zawładnięcia całą jego osobą. Kiedy przytrafiło mu się to po raz pierwszy, sądził, że to złe duchy (dżiny) przejęły nad nim władzę, ale jego żona, kobieta starsza o piętnaście lat, przekonała go, że był to Bóg” – napisał Pawson w książce Islam. Przyszłość czy wyzwanie?. Ale wcale być tak nie musiało. Dowodem na to, wedle ewangelikalnego kaznodziei, jest choćby to, iż choć Mahomet zniszczył pogańskie bożki, to jednocześnie zachował miejsca i przedmioty związane z ich kultem. Al-Kaba, czarny kamień w Mekce, najświętsze miejsce islamu, jest przecież sanktuarium jeszcze pogańskim. Imię Boga Mahometa, czyli Allah, także zostało przejęte z panteonu bóstw pogańskich, czego najlepszym dowodem pozostaje imię ojca Mahometa Abdullah (czyli Sługa Allaha). Oczywiście żadna z tych rzeczy nie może jeszcze posłużyć za uzasadnienie pogańskich czy satanicznych źródeł objawień Mahometa, bowiem przejmowanie imion bóstw czy miejsc kultu między rozmaitymi religiami jest raczej normą niż wyjątkiem w historii. Lepszym uzasadnieniem satanicznego charakteru objawień, które doprowadziły do powstania Koranu, może być sama ich treść. „Diabeł z łatwością mógł przebrać się za archanioła Gabriela. Jednak jego główną metodą jest mieszanie prawdy z kłamstwem. Jawne fałszerstwa można z łatwością zauważyć, ale niektórzy wciąż w nie wierzą. Jednakże szczególnie niebezpiecznym rodzajem kłamstw są wszelkie półprawdy. Właśnie dlatego, że zawierają w sobie ziarno prawdy i nigdy nie są całą prawdą i tylko prawdą (…) Taki stan rzeczy może być wyjaśnieniem zawartej w Koranie swoistej mieszanki afirmacji i zaprzeczania prawdy. Bóg jest jeden i nie istnieje w trzech osobach. Jezus jest istotą ludzką, a nie boską. Narodził się z dziewicy, ale nie zmartwychwstał. Biblia jest księgą objawioną, ale niewiarygodną. Żydzi i chrześcijanie są «ludźmi księgi», ale nie są ludem Bożym” – zauważa Pawson. Trudno odmówić mu racji. Islam pozostaje mieszanką przejętych z chrześcijaństwa i judaizmu prawd i fałszerstw. To, co ma w nim wartość, pochodzi ze źródła zewnętrznego, a to, co jest bez wartości, to osobisty wkład Mahometa, a dokładnie źródła jego objawień.

 Drugim znakiem demonicznego pochodzenia „objawień” Mahometa, wedle Pawsona, miałoby być to, że w istocie islam doprowadził do odwrócenia uwagi Bliskiego Wschodu od Chrystusa. „Islam odnosi ogromne sukcesy w odwracaniu uwagi ludzi od Boga Biblii, kierując go na Boga Koranu, odwracając uwagę ludzi od Jezusa, a kierując ją na Mahometa, a przede wszystkim od zbawienia z wiary ku zbawieniu z uczynków. Ogólne wrażenie jest takie, że islam wyparł chrześcijaństwo i poprzedzający je judaizm, pokazując je jako religie przestarzałe” – zauważa protestancki teolog. Także w tej kwestii trudno się z nim nie zgodzić. Islam pojawił się na terenach, gdzie chrześcijaństwo i judaizm działały, i to bardzo skutecznie. Wśród krewnych Mahometa byli nestorianie, a pierwszymi jego ofiarami byli Żydzi i plemiona chrześcijańskie. W stosunkowo krótkim czasie islamowi udało się także zniszczyć rozwijające się Kościoły na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Wszystko to z punktu widzenia Kościoła i historii zbawienia są oczywiście wydarzenia złe. Złe jest również to, i to ostatni argument, który Pawson przedstawia na demoniczne pochodzenie islamu, że religia ta niesie ze sobą zniszczenie. „… przemoc i terror często są utożsamiane z grupami, a nawet krajami muzułmańskimi. Koran niestety może być odczytywany jako zachęta do prześladowań, a nawet morderstw. W rzeczy samej ci, którzy popełniają te sadystyczne okropieństwa, często traktują swoją wiarę dużo poważniej niż jakikolwiek inny muzułmanin chcący żyć w społeczeństwie zachodnim i promować wizerunek swojej religii jako tej, która rzekomo kocha pokój i jest pozbawiona agresji. Ujmując rzecz całkiem prosto, muzułmanie spodziewają się, że wszystkie inne religie w końcu znikną z powierzchni ziemi, ustępując miejsca ich wierze. Niezależnie od tego, jakimi sposobami byłoby to osiągnięte, czy to na drodze ewolucji czy też rewolucji – to niestety zwiastuje to niechybny pochód w kierunku eksterminacji wiary opartej na Biblii i wartościach judeochrześcijańskich” – wskazuje Pawson.





Bardzo trudno jest z jego argumentacją polemizować. Jeśli coś z punktu widzenia katolickiego można dodać, to potężne zafałszowanie, jakim jest islamska antropologia. Koran mówi wprawdzie o stworzeniu człowieka przez Boga, ale nie ma w nim choćby wzmianki o tym, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Taka opinia byłaby zresztą uznana za skrajną herezję, bo podważałaby absolutną odmienność Boga, Jego transcendencja i całkowita obcość jest istotą Allaha. Z punktu widzenia antropologii ma to istotne skutki. Człowiek przestaje być dzieckiem Bożym, a staje się niewolnikiem. Istotą religii nie jest relacja do Ojca, a do Pana. Chrześcijańską relację zastępuje podporządkowanie, zniewolenie. To także jest niezmiernie mocny dowód na demoniczne pochodzenie islamu. Wedle tradycji chrześcijańskiej powodem upadku szatana była właśnie pogarda dla człowieczeństwa i odrzucenie Wcielenia Boga. Upadły anioł nie był w stanie znieść takiego wyniesienia człowieka. Islam go więc poniża.

Byłoby fałszem uznanie, że koncepcja Pawsona wyczerpuje bogactwo chrześcijańskich rozumień islamu. Skrajnie odmienne podejście proponuje choćby prawosławny teolog Olivier Clément, który w eseju Wierność bez nadziei stwierdza, że „niezależnie od obecnych trudności nie można nie uznać, że Koran oświecony jest autentycznym profetycznym światłem, a przede wszystkim oświecone są nim sury mekkańskie. Czyż nie jest to jakaś tajemnicza droga Opatrzności? Czy w tych tekstach nie daje się wyczuć «dotknięcia» Słowa?”. Jeśli tak jest, to trudno nie zadać pytania o to, dlaczego w późniejszych surach Allah usprawiedliwia rzezie, łamanie postów, by napadać na karawany, a także oszustwo, mordy, łamanie traktatów, a także – to już wyraźnie na życzenie Mahometa – seks z nieletnimi? Wszystkie te kwestie, choć da się je pogodzić z ideą islamskiego Boga, którego nie wiąże ani prawda ani dobro, nie da się ich pogodzić z tezą o „dotknięciu Słowa”. Chyba że uzna się, że sury mekkańskie są objawione przez Boga (albo przynajmniej pozostają wyrazem autentycznego przeżycia religijnego), a reszta to już efekt zwiedzenia złego ducha lub przynajmniej ludzkich wymysłów. Takie podejście jest oczywiście nieco lepsze dla islamu, ale wcale nie sprawia, że nabiera on jakiejś autonomicznej wartości. Nadal to, co w nim prawdziwe, pochodzi z zewnątrz, a to, co mu właściwe jest, jeśli nawet nie efektem działania złego ducha, to wymysłów i arabskich tradycji plemiennych.

Nie brak także takich teologów, którzy sugerują, że Mahomet był kimś na wzór starotestamentowych proto-prorków, którzy mieli odwieść bliskie mu ludy od bałwochwalstwa i doprowadzić je do monoteizmu. W takim myśleniu można by potraktować islam (a także zaratusztrianizm) jako swoiste preobjawienie. W przypadku zaratusztrianizmu, który powstał na wiele wieków przed objawieniem w Jezusie Chrystusie i w sposób niewątpliwy wpłynął na rozwój judaizmu, a pośrednio także chrześcijaństwa, takie jego traktowanie może być usprawiedliwione. Aby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć do myśli Klemensa Aleksandryjskiego (150-215), który filozofię grecką uznawał za swoiste praobjawienie (nieco mniej istotne niż Stare Przymierze, ale jednak niezwykle ważne). „Jeśli więc powiadają, że Hellenowie przez czysty przypadek głosili pewne elementy prawdziwej filozofii, to jednak można ten przypadek uznać za wyraz Boskiego zarządu światem (…) a jeśli już zaszła pomyślna zbieżność okoliczności, to musiała być ona zamierzona z góry” – pisał Klemens Aleksandryjski w Kobiercach. Trudno jednak w ten sam sposób traktować islam, bowiem oznaczałoby to odwrócenie kierunku objawienia. Na terenach arabskich istniały przecież w czasach Mahometa (i istnieją do tej pory) wspólnoty chrześcijańskie, to ostatecznie przesłanie monoteizmu do pogan niesione jest tam przez wspólnotę, która odrzuca istotne elementy pełni objawienia. Nawet jeśli wprowadza ono jedno plemię w monoteizm, to jednocześnie niszczy chrześcijaństwo na terenach o wiele szerszych. Trudno znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie dla takiego rozumienia islamu.

Tomasz P. Terlikowski

Tekst pochodzi z książki „Kalifat Europa”. Można ją nabyć TU!








http://telewizjarepublika.pl/czy-islam-jest-satanizmem-i-kto-tak-naprawde-objawil-sie-mahometowi-zobacz,47576.html


wtorek, 20 września 2016

Kresy – zagrożona esencja polskości



Data publikacji: 2016-03-12 07:00

W rozmowie z portalem PCh24.pl dr Jan Przybył, znawca tematyki kresowej.



Polskość na Kresach jest wzruszająca, niesamowita, czysta i jakby z zupełnie innej epoki. Dlatego też rządzący Polską od ćwierć wieku tak bardzo boją się sprowadzać repatriantów. Boją się, że ci biedni ludzie pokazaliby, czym naprawdę jest Polska i polskość, co niejednemu „europejczykowi” byłoby wyrzutem sumienia. Jak bogata była niegdyś kultura polska człowiek czuje dopiero jadąc na Kresy. 85 procent wielkiej kultury polskiej zrodziło się na Kresach – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl dr Jan Przybył, znawca tematyki kresowej.

Jesteśmy obecnie świadkami starcia cywilizacji europejskiej i muzułmańskiej. Świat zachodni jest w odwrocie. Jednym z powodów takiej sytuacji jest kryzys tożsamości, wstyd Europy z własnej przeszłości. By Stary Kontynent przetrwał napór islamu musi się obudzić z letargu politycznej poprawności i pedagogiki wstydu. Czy jest na to szansa?

Sądzę, że tak. Znam bardzo dobrze Wielką Brytanię, ona już się budzi. Anglicy zapomnieli o sporej części swojego dziedzictwa. Byli dekadami tresowani przez polityczną poprawność i poetykę wstydu. Pamiętam, że kilka razy z przyjaciółmi zwiedzaliśmy stare katedry i były w nich wmurowane płyty ku czci różnych pułków, batalionów, generałów, którzy walczyli w Afryce lub w Indiach. Znajomi Anglicy czuli się zawstydzeni faktem posiadania w przeszłości kolonii, wstydzili się swojej przeszłości bo tak ich tresowano. Ale dzisiaj budzą się z tego stanu.

W Polsce doszło do zmiany ekipy rządzącej, możemy także mówił o trwającym procesie społecznego przebudzenia. Czy zmiany są wystarczające, by ochronić naszą tożsamość?

My czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że pewne tematy przerabialiśmy w przeszłości. Nasi przodkowie w połowie XIX wieku przepracowali wiele kwestii. Gdy dziś czytam tak zwane pisma prawicowe, to widzę, że pewni ludzie próbują wyważać już dawno otwarte drzwi. Jeśli nie znają dorobku przodków – są niedouczeni. Jeśli znają, a cudze pomysły przypisują sobie…

Dzisiaj nie czyta się dzieł pewnych ludzi, bo ktoś był „komuchem” albo masonem. A przecież nawet komunista i mason czasami mieli coś mądrego do powiedzenia. Ja oczywiście nie znoszę i jednych i drugich, ale na przykład nieżyjący już wolnomularz Piotr Kuncewicz napisał genialną, moim zdaniem, książkę pt. „Legenda Europy”. Tę książkę powinien przeczytać każdy, kto chce poznać korzenie Europy. Mason, ale i erudyta pisał o chrześcijańskich korzeniach Europy, o różnych wątkach legendarnych, mitach założycielskich cywilizacji europejskiej. Warto zwrócić uwagę, że Anglicy mają wątek legendarny podobny do polskiego. My mamy śpiących rycerzy w Tatrach, Anglicy mają króla Artura na wyspie Avalon, który ma powrócić, kiedy Brytania będzie zagrożona. I wystarczy Anglikom to podpowiedzieć: odwołajcie się od mitu arturiańskiego, gdy obecnie Wielka Brytania jest zagrożona przez muzułmanów, którzy bezczelnie twierdza, że to jest już ich kraj. I Anglicy się obudzą.

Co pan doktor uznaje za esencję polskiej tożsamości? Jakie wartości z przyszłości powinniśmy dzisiaj rozbudzać i przypominać, żeby Polacy przetrwali tą wojnę cywilizacji?

Problemem jest fakt, że Polacy nie znają swojej historii. To powinno się zmienić. Prowadziłem przez 20 lat wycieczki na Kresy, w Kamieńcu Podolskim byłem 200 razy, napisałem o tym mieście dwie książki, znam warunki panujące na wschodzie. Zaś Polacy żyją mitami historycznymi. Opowiadają bzdury oparte o powieści Sienkiewicza (jak choćby nie odpowiadająca prawdzie sprawa wysadzenia się Wołodyjowskiego). A przecież Sienkiewicz pisał dla pokrzepienia serc, nigdy w Kamieńcu nie był i jeśli chodzi o topografię czy przebieg oblężenia to pisał głupoty. Uczestnicy wycieczek nie mogli uwierzyć w to co mówiłem - tak bardzo byli przywiązani do narracji Sienkiewicza. Zmieniali zdanie dopiero na miejscu – stojąc na wałach twierdzy kamienieckiej. Przedtem gotowi byli mnie zlinczować za to, że podważałem wiarygodność pana Henryka.

Jeżeli chodzi o życie na Kresach to Polacy nie mają o nim pojęcia. Uważają, że to była taka sobie piękna idylla. A wystarczy poczytać Kraszewskiego. Był on zawodowym dziennikarzem, opisywał Kresy zupełnie inaczej. Chociaż czasami włos na głowie się jeży czytając go, to tak wyglądała prawda. Sienkiewicz pisał piękne powieści ku pokrzepieniu serc, a my dziś niestety żyjemy jego narracją. Józef Szujski, lider Stańczyków (konserwatystów krakowskich), napisał traktat „O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki”. Jeśli nie poznamy prawdziwej historii to będziemy popełniali błędy.

W kwestii esencji polskości każda frakcja tak zwanej prawicy ma co innego na myśli. Moim zdaniem wystarczy odwołać się do wielkich umysłów, dziś mocno zapomnianych, jak poeta Zygmunt Krasiński czy jego przyjaciel hrabia August Cieszkowski. Oni uważali, że najważniejszym zadaniem Polski w Europie jest przypomnienie, że Ewangelia zobowiązuje. Że całe życie tak zwanych narodów chrześcijańskich powinno być oparte na nauce Chrystusa. Że nie chodzi o katolicyzm na niedzielę i święta, spełnianie nakazanych rytuałów, przy jednoczesnym prowadzeniu życia, które urąga ideałowi ewangelicznemu. O tym mówił ksiądz Blachnicki, założyciel Ruchu Światło Życie. Lubił on często powtarzać, że przeciętny Polak przypomina żabę żyjącą w bajorze, która od czasu do czasu wynurza pyszczek, łapie łyk powietrza, „pokumka” przez chwilę, by z powrotem zanurzyć się w błocie. To zła droga. Ewangelia musi być stosowana na co dzień i to w każdej dziedzinie życia. Ewangelia to nie to, w co się wierzy, ale to, jak i czym się żyje. To jest przesłanie polskich romantyków, Cieszkowskiego, Krasińskiego i innych. To trzeba Polakom przypominać!

Przedwojenna szkoła szła właśnie tym tropem i wychowała wspaniałe pokolenie, które niestety zginęło w II Wojnie Światowej a jego niedobitki rozjechały się po świecie, gniły w łagrach i więzieniach komunistycznych, albo po prostu zostały wymordowane przez ludzi, którzy nie tylko, że nie odpowiedzieli za swe zbrodnie, ale na starość otrzymali wysokie emerytury.

Pan doktor wspomniał już o Kresach. Czy możemy zaryzykować tezę, że wobec kryzysu tożsamości i polskości w samej Polsce, nośnikami tych wartości będą nasi rodacy z Kresów, którzy żyją w pewnym stopniu wyidealizowaną wizją kraju?

Zdecydowanie tak. Mógłbym przytoczyć setki przykładów na poparcie tej tezy. Dlatego też rządzący Polską od ćwierć wieku tak bardzo boją się sprowadzać repatriantów. Boją się, że ci biedni ludzie pokazaliby, czym naprawdę jest Polska i polskość, co niejednemu „europejczykowi” byłoby wyrzutem sumienia.

Około 10 lat temu proboszcz katedry w Kamieńcu Podolskim prosił mnie, żebym nie przywoził żadnych gazet z Polski, bo ci ludzie tak wierzą w Polskę, że gdyby zobaczyli co tu się wyprawia to chyba by poumierali.

Gdy w czasach komunistycznych w Kamieńcu Podolskim zamknięto katedrę i urządzono w niej muzeum ateizmu, w kościele dominikańskim były archiwa, a inne kościoły także przerobiono, to w mieście nie było żadnego czynnego kościoła katolickiego. Wtedy, jak opowiadał mi organista katedry kamienieckiej, pewna starsza Polka zawsze w pierwszy piątek miesiąca kładła wianuszek polnych kwiatów na progu kaplicy Najświętszego Sakramentu w katedrze zamienionej na muzeum ateizmu. Oczywiście zaraz ją wyrzucano, ale ona to robiła regularnie przez całe życie.

Z kolei Polacy w niedziele patrzyli na zegarki i mówili „w Polsce odprawia się teraz Mszę Świętą”, po czym wyciągali babcine mszaliki i odwracali się podczas modlitwy twarzami do Polski, niczym muzułmanie w kierunku Mekki. To jest niesamowite.

Zaś z miejscowości Kołybajiwka (dawniej Janczyńce, 7 kilometrów od Kamieńca Podolskiego) Stalin powywoził Polaków do Kazachstanu. Część z nich wróciła w końcu do domów. Jedna z pań wróciła z odmrożonymi obydwoma dłońmi. Mimo tego przy polskim kościele, do którego dojeżdżają Paulini z Kamieńca, był przepięknie urządzony i zadbany ogródek pełen kwiatów, chociaż latem doskwierają tam ogromne upały. I wielu ludzi pytało się, kto dba o ten ogródek. A to dba ta starsza pani bez dłoni, która mimo tego jest uśmiechnięta. Ludzie dziwili się z jej radości, a ona odpowiadała: „Pan Bóg dał na swoji wrócić ta i si cieszy”. A wszystko to wypowiedziane chwytającym za serce podolskim zaśpiewem. To są niesamowici Polacy.

Ja wiem, jak wyglądała sytuacja Polaków na Ukrainie jeszcze 20 lat temu. Drogi były takie, że do Zbaraża czy do Krzemieńca wjeżdżało się po takich dziurach, że traktora było szkoda, a o noclegu nie było mowy - chyba, że u miejscowych Polaków. Dzisiaj jest o niebo lepiej. Drogi są niezłe, hoteli sporo.

Czy nowa władza w Polsce może być uznana za sojusznika w walce o obronę polskości? 

Trudno na razie powiedzieć. Są niestety w tym środowisku pewni ludzie, którzy postępują (delikatnie mówiąc) nierozsądnie. Absolutnie nierozsądna jest moim zdaniem polityka wschodnia wobec Rosji, Ukrainy i Białorusi. Częścią tych ludzi kieruje obłędna rusofobia. Na wschodzie trzeba robić zupełnie co innego. Równie nierozsądna jest moim zdaniem polityka wobec rodaków, którzy pozostali na ojcowiźnie, jaka - nie z ich winy przecież - znalazła się poza obecnymi granicami Polski.

W Polsce nie ma ludzi, którzy by czytali na bieżąco prasę mniejszości narodowych wydawaną w ich językach. Ja ją czytam bo znam te języki. Już 8 lat temu w prawosławnych wydawnictwach z Białegostoku wypisywano, że polskie podziemie antykomunistyczne to bandyci, a Bury mordował Białorusinów. A co Ukraińcy wypisują w tygodniku „Nasze Słowo”? Włos się jeży na głowie, ale mało kto to czyta, kto wyciąga wniosku? Gdyby takie rzeczy pisali Polacy w „Gońcu Galicyjskim” wydawanym na Ukrainie, to tamtejsza służba bezpieczeństwa dawno zamknęłaby to pismo.

Czy polskość, zarówno ta w kraju, jak i ta kresowa, niespotykana dziś w kraju, jest lekiem na islamizację Europy?

W pewnym sensie tak. Musimy jednak powrócić do odpowiedzi na pytanie „czym jest polskość?”. To jest pojęcie głębokie. Tam można wszystko wrzucić, a każdy powie coś innego.

Polska była przez setki lat państwem wielokulturowym i mamy taką masę różnych wpływów w kulturze polskiej, że coś takiego jak destylat polskości byłby karykaturą, szczególnie dlatego, że obecne granice Polski to ogryzek pojałtański. Jak bogata była niegdyś kultura polska człowiek czuje dopiero jadąc na Kresy.

85 procent wielkiej kultury polskiej zrodziło się na Kresach, a nie w pojałtańskiej Kongresówce. 30 kilometrów na północ od Kamieńca Podolskiego, w majątku Dunajowce, żyła babcia Zygmunta Krasińskiego. On bywał u babci na wakacjach, bywał w Okopach Świętej Trójcy i wizyty te na tyle zapadły mu w pamięć, że tam właśnie umieścił akcje swego najsłynniejszego dramatu. Także święty Brat Albert i wielu, wielu innych mieszkali w Kamieńcu. W tym regionie jest pełno polskich kościołów i placówek. Ludzie o tym w Polsce w ogóle nie wiedzą.

Jeżeli nie zostanie w polskich szkołach wprowadzony przedmiot Historia kultury polskiej, to stracimy kolejne pokolenia. Będą zachwycać się tylko gadżetami, a o Ojczyźnie będą wiedzieli niewiele. 18 lat wykładałem na wyższej uczelni i z roku na rok coraz większe brednie słyszałem. Jeśli teraz nie zmienimy tej sytuacji, to będzie tragedia. Nowa władza powinna się tym zająć, zamiast myśleć o ustawianiu się.

Ludzie, którzy mogliby wnieść tu wiele wartościowych rzeczy, nie są dopuszczani do głównych mediów, w których brylują „swoi” pseudoznawcy. Od 2 lat prowadzimy z kolegami stronę naArgumenty, gdzie przedstawiamy treści, których nie przedstawią ani szkoła ani telewizja. Weźmy choćby rozmowy z p. Grzegorzem Braunem czy dr Bohdanem Urbankowskim. Gdyby nie Internet, byłoby nam o wiele trudniej dotrzeć z tymi treściami do ludzi. Dzięki internetowi można robić wiele na rzecz ochrony polskości.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Michał Wałach



wtorek, 17 maja 2016

Niemców za 30-40 lat nie będzie

Nie zgadzam się z pewnymi tezami w tym artykule, ale niech będzie...

Struktura, która zarządzała niemcami przeniosła się na stałe do Polski. 
Dlatego zasypują ich imigrantami, aby zniszczyć.
Rodzi się Nowe Imperium?
Jakoś dotychczas był zakaz wzrostu Polski, a teraz ...wajchowy przełożył wajchę.

Ta sama ręka nadzoruje obecne procesy. Wycisnęli z nas tyle  kasy ile się dało, a teraz budują nowe centrum, w nowych warunkach politycznych. Nowy podbój przed nimi.


Wyświetleń: 527

Maj 17, 2016, 11:44 rano

Zdaniem Stanisława Żółtka, eurodeputowanego KNP, autochtoni w Niemczech i pozostałych państwach Europy Zachodniej wymrą w ciągu 30-40 lat. Polityk wskazuje też przyczynę tego zjawiska oraz daje jednak Europie Zachodniej płomyk nadziei.

Komisja Europejska zaproponowała, by kraje unijne, które nie chcą przyjąć nielegalnych imigrantów, płaciły po 250 tysięcy euro za każdego z nich (skąd w ogóle akurat taka kwota, a nie 12 tysięcy albo 7 milionów euro?). Ewidentnie widać, czyje interesy reprezentuje „unijny rząd”. Otóż jest to ta sama niemiecka propozycja rozesłania imigrantów po krajach członkowskich sprzed kilku miesięcy, która została odrzucona przez inne państwa Unii Europejskiej. Teraz powraca, ale wzmocniona sankcjami finansowymi. To samo było z unijną konstytucją, która została odrzucona w referendach w Holandii i Francji – powróciła z drobnym liftingiem, ale już ze zmienioną nazwą „traktat lizboński”.


Korzystając z siły ekonomicznej, a co za tym idzie – politycznej Niemcy szantażem próbują podporządkować sobie całą Europę. Kanclerz Niemiec Angela Merkel bezczelnie stwierdziła, że to nie kara, a… „forma lojalności wobec krajów, które chronią nasze zewnętrzne granice, takich jak Włochy, Grecja czy Cypr”. – Do tej pory to zapraszający płacił za gości. Teraz zapraszający chce, by płacono mu za jego gości, których się nie chce przyjąć. Nowatorskie, ale może być ciekawe. Ty zapraszasz gości, a sąsiedzi płacą Tobie, jeśli nie chcą ich przyjąć u siebie. W realu nazywa się to bezczelnością, a w polityce propozycją Komisji Europejskiej – skomentował propozycję KE Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny Telewizji Republika. A może zażądać, by Niemcy najpierw zapłacili te 250 tysięcy euro za każdego zabitego Polaka podczas II wojny światowej? Albo po 10 milionów euro od imigranta za ich zaproszenie bez konsultacji ze wszystkimi krajami członkowskimi?

Pokoleniowa dziura

Nie ma się co Niemcom dziwić, bo są w podbramkowej sytuacji, gdyż wymierają. Żeby uzmysłowić sobie, co dzieje się za naszą zachodnią granicą, trzeba cofnąć się kilka dekad. Szczyt urodzeń w Niemczech nastąpił w latach 40., co było pokłosiem nie tylko faktu, że były to lata powojenne, ale także w dużej mierze skutek sowieckich gwałtów. Dzięki wolnemu rynkowi po wojnie Niemcy szybko się rozwinęły gospodarczo, stając się na przełomie lat 60. i 70. bogatym państwem i gwałtownie zaczęły wprowadzać tzw. opiekę socjalną. W latach 70. Niemcy przestali się rozmnażać. Współczynnik dzietności spadł do 0,8-0,9. – W całym pokoleniu od lat 70. do 90. praktycznie było ponaddwukrotnie mniej dzieci, aniżeli w innych latach, nie wspominając o powojennych – powiedział na spotkaniu w Katowicach eurodeputowany Stanisław Żółtek. – Tak naprawdę Niemcy mają dwa pokolenia do tyłu, jeżeli chodzi o urodzenia i demografię. To już jest proces nieodwracalny, ponieważ nic już w tej chwili nie spowoduje, że Niemcy nie wymrą. Muszą wymrzeć – to jest sprawa 30-40 lat – podkreślił.


Co więcej, problem jest w tym, że ci wszyscy Niemcy, którzy teraz są dyrektorami firm, szefami policji, szpitali i urzędów, to są ludzie urodzeni w latach 40., 50. i oni teraz przechodzą na emeryturę. Tymczasem innych Niemców nie ma na ich miejsce. W rezultacie ci starzy Niemcy już są zdani na łaskę przybyszów. – Według statystyk, urodzenia w Niemczech są podawane na wcale nie najgorszym poziomie, na małym, ale nie najgorszym – to są urodzenia Turków. Bo zakazane jest rozdzielenie [w statystykach – przyp. TC] przybyszów, którzy przybyli do Niemiec w latach 70., 80, 90. i 2000., których dzieci tam się rodzą. Nie wolno wskazać, że to są dzieci tureckie, przybyszów. [W rzeczywistości – przyp. TC] wśród niemieckich rodzin rodzą się dzieci, tak jak w latach 70., czyli nie rodzą się wcale. Sprawa jest zamknięta – powiedział eurodeputowany KNP. – Tu matematyka, prawa fizyki i biologii mówią, że jest to nieodwracalny trend. Nawet gdyby teraz młodzi Niemcy na gwałt zaczęli się rozmnażać, to wiele nie pomoże, bo dwa pokolenia minęły – dodał. Podobny proces występuje w niemal całej Europie Zachodniej.

Zawinił socjal

Turcy, którzy przybywali do Niemiec, pracowali. Nie byli tak zdemoralizowani, jak obecni imigranci, którzy przyjeżdżają wyłącznie po zasiłki. Z raportu szwedzkiego parlamentu wynika, że po ośmiu latach pobytu w Szwecji bez zasiłków potrafi żyć zaledwie 25 procent imigrantów. – Przyczyną braku urodzeń jest socjal i ubezpieczenia przymusowe – powiedział Żółtek. – Emerytura powoduje, że ludzie decydują się na mniej dzieci – wyjaśnił polityk. – Wystarczy popatrzeć się na Polskę, kiedy rodziły się dzieci, a kiedy nie. Rodziły się, jak było biednie, kiepsko i nie było mieszkań, jak był stan wojenny, jak było źle, podle i nie było co jeść. A jak jest bogato, to się dzieci nie rodzą, zwłaszcza jak jest bogato i jest socjalizm – mówił Żółtek, dodając, że dzieci nie rodzą się też tam, gdzie państwo wchodzi z butami w rodzinę. Zniechęca ich do tego fakt, że władza rodzicielska jest radykalnie zredukowana na rzecz państwowego urzędnika, który pilnuje, czy dziecko ma odpowiednią opiekę i czy nie dostało klapsa. Rodzice nie chcą się płaszczyć, tłumaczyć przed urzędnikami, żeby dziecko nie zostało im odebrane.


Czy w takim razie dla Europy nie ma już nadziei? – Ten proces następował nieubłaganie i Europa Zachodnia musi umrzeć, jeżeli się nie zdarzy jakiś cud – stwierdził Żółtek. – Dla mnie na 99 procent część Europy Zachodniej umarła i za 50 lat jej nie będzie cokolwiek by się nie stało. Zostawiam furtkę otwartą ze względu na wstrząs, który może nadejdzie i to się jednak zmieni – dodał. Co eurodeputowany ma na myśli? – Moim zdaniem na 99,9 procent Merkel z głupoty, z popisywactwa, z lewactwa zaprosiła imigrantów z Afryki, ale dopuszczam 1 promil możliwości, że jednak Merkel jest mężem stanu, że ona zaprosiła po to, żeby zrobić wstrząs, żeby Europa próbowała się ratować – stwierdził optymistycznie polityk.

Tomasz Cukiernik - z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu - publicysta i komentator gospodarczy, a z zamiłowania - podróżnik. Na stałe współpracuje m.in. z dwutygodnikiem "Najwyższy Czas!", kwartalnikiem "Opcja na Prawo" i tygodnikiem "Polska Niepodległa". Autor książek: "Prawicowa koncepcja państwa. Doktryna i praktyka" oraz "Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa".
 
 
http://portalniezalezny.pl/publicystyka/niemc%C3%B3w-za-30-40-lat-nie-b%C4%99dzie
 
 

piątek, 9 października 2015

Brzeziński: Przestań atakować NASZĄ Al-Kaidę!


przedruk, dość intrygujący







Brzeziński do Putina: przestań atakować NASZĄ Al-Kaidę, albo będzie III wojna światowa

Zdumiewające potwierdzenie Zbiga: Al-CIA-da jest amerykańska!

Potwierdzenie byłego doradcy ds. bezpieczeństwa USA, Zbigniewa Brzezińskiego, że Waszyngton powinien wziąć odwet na Moskwie za rosyjskie ataki na amerykańskie „aktywa” w Syrii, to „zdumiewające przyznanie się” do roli Ameryki w kryzysie syryjskim, mówi amerykański badacz z Wisconsin.

Dr. Kevin Barrett, członek-założyciel Sojuszu Muzułmańsko-Żydowsko-Chrześcijańskiego [Muslim-Jewish-Christian Alliance], powiedział to we wtorkowym wywiadzie telefonicznym dla Press TV, komentując najnowszy artykuł Brzezińskiego o Rosji w Financial Times.

Brzeziński poradził prezydentowi Barackowi Obamie by spróbował rozbroić Rosjan, jeśli będą nadal atakować wyszkolonych przez CIA bojowników w Syrii.
„Obecność rosyjskiej marynarki i lotnictwa w Syrii jest zagrożona, odizolowana geograficznie od ojczyzny” – napisał w niedzielę Brzeziński. „One mogą zostać »rozbrojone«, jeśli będą prowokować USA”.

Dr Barrett powiedział, że jest to „wspaniałe potwierdzenie od  amerykańskiego doradcy wysokiego szczebla, że USA naprawdę wykorzystuje Al-Kaidę, albo może także Państwo Islamskie [grupę terrorystyczną Daesh / ISIL], jako swoje aktywa”.

„To nie jest coś, co zwykle potwierdzają oficjele z Waszyngton; to oznacza, że Al-Kaida w Syrii, Front Al-Nusra, to w rzeczywistości sojusznik USA” – dodał.

Brzeziński napisał, że decyzja Moskwy uderzenia w bojowników CIA „w najlepszym razie” pokazuje „rosyjską niekompetencję wojskową”, a w najgorszym, „dowody niebezpiecznej chęci pokazania amerykańskiej impotencji politycznej”. Dodał, że jeśli Moskwa nadal będzie atakować tych ludzi, to Waszyngton powinien wziąć odwet na Rosjanach.

Komentując dla Press TV dr Barrett powiedział, że „Amerykanie z zaciekawieniem usłyszą, że 14 lat po atakach 11 IX 2001, za które oficjalnie obwiniono Al-Kaidę – a którą nawet wtedy niektórzy nazywali Al-CIA-dą, mającą relacje z Ameryką w afgańskim dżihadzie przeciwko Związkowi Sowieckiemu – że ta rzekomo demonizowana wroga grupa, która, jak nam mówiono, odpowiadała za mord 3.000 Amerykanów 11 IX 2001, jest teraz naszym sojusznikiem w Syrii i powinniśmy wejść w wojnę z Rosją i ryzykować wojnę nuklearną, która może zakończyć życie na planecie, po to żeby ukarać Rosję za walkę z Al-Kaidą”.

„Jest to coś nie do pomyślenia, żeby ktoś mógł sobie wyobrazić Amerykę biorącą odwet na Rosji za jej ataki na Al-Kaidę – ale to jest dokładnie to, co powiedział Brzeziński” – stwierdził.
„A Brzeziński jest faktycznie uważany za jednego z bardziej rozsądnych i zrównoważonych ludzi w Waszyngtonie, co mówi coś o innych ludziach wokół niego, neokonach, którzy są bardziej od niego szaleni” – powiedział dr Barrett, autor książki Kwestionowanie wojny z terrorem [Questioning the War on Terror].

„Chcąc to wytłumaczyć, musimy zauważyć pochodzenie Brzezińskiego: pochodzi z rodzaju szlacheckiej rodziny, co tłumaczy dlaczego tak bardzo nienawidzi Rosji i całe życie usiłował stosować agresywną politykę wobec Rosji” – powiedział.

„Ale nadal zdumiewające i haniebne jest to, że kiedy Rosja zainterweniowała na prośbę syryjskiego rządu, który jest legalny wobec prawa międzynarodowego, żeby wesprzeć ten rząd przeciwko tym [terrorystycznym] grupom jak Al-Nusra i Państwo Islamskie, by spróbować ustabilizować sytuację i umożliwić rodzaj pokojowego rozwiązania – że reakcją Brzezińskiego będzie nawoływanie do zaatakowania Rosji” – zauważył dr Barrett.

Brzezinski to Putin: Stop hitting OUR al-Qaeda or it’s World War III


http://www.veteranstoday.com/2015/10/06/zbig2putin/
Tłum. Ola Gordon
Wywiad tutajpresstv.ir

Źródło: wolna-polska.pl


http://polishportal.net/blogs/2901/911/brzezi-ski-do-putina-przesta-a


 

piątek, 26 września 2014

Thierry Meyssan: Kto tworzy Państwo Islamskie?


islamic-state  Thierry Meyssan







Podczas gdy zachodnia opinia publiczna karmiona jest informacjami o składzie domniemanej koalicji międzynarodowej do walki z „Państwem Islamskim”, sama organizacja dyskretnie się przeobraża. 


 Funkcje jej głównych oficerów pełnią już nie Arabowie, lecz Gruzini i Chińczycy. Przemiana ta pokazuje, że w ostatecznym rozrachunku NATO ma zamiar wykorzystać „Państwo Islamskie” przeciwko Rosji i Chinom. W związku z tym oba te kraje powinny już teraz podjąć działania przeciwko dżihadystom, nim ci wrócą do swoich domów i zaczną siać zamęt w rodzinnych stronach.

Z początku „Państwo Islamskie” deklarowało arabskie pochodzenie. Ugrupowanie to wyłoniło się z „Al-Kaidy w Iraku”, organizacji zwalczającej nie amerykańskich najeźdźców, lecz irackich szyitów. Grupa przyjęła potem nazwę „Islamskiego Państwa w Iraku”, i w końcu miano „Islamskiego Państwa w Iraku i Lewancie”. W październiku 2007 r., w miejscowości Sindżar na północy Iraku, amerykańscy żołnierze przechwycili spisy 606 zagranicznych członków tej organizacji. Papiery zostały dogłębnie przestudiowane przez ekspertów Akademii Wojskowej w West Point.


Parę dni po znalezieniu spisów, emir al-Baghdadi oświadczył, że jego organizacja liczy zaledwie 200 bojowników, i że wszyscy są Irakijczykami. To kłamstwo porównywalne jest do kłamstw innych organizacji terrorystycznych działających w Syrii, które o każdym cudzoziemcu walczącym w ich szeregach mówią jak o nic nie znaczącym wyjątku, podczas gdy Syryjska Armia Arabska szacuje, że w ciągu ostatnich trzech lat w Syrii walczyło co najmniej 250 000 zagranicznych dżihadystów. Zresztą kalif Ibrahim (jakim się teraz mieni emir al-Baghdadi) utrzymuje dziś, że w jego organizacji przeważają cudzoziemcy, a także, że ziemie syryjskie przestały być własnością Syryjczyków, jak i to, że ziemie irackie przestały być własnością Irakijczyków. I jedne i drugie należą się teraz dżihadystom.

Według spisów zdobytych w Sindżarze, wśród zagranicznych terrorystów, członków „Islamskiego Państwa w Iraku”, było 41% Saudyjczyków, 18,8% Libijczyków, i zaledwie 8,2% Syryjczyków. Jeśli odniesiemy te cyfry do liczby mieszkańców państw, skąd wywodzili się najemnicy, okaże się, że w porównaniu z Arabią Saudyjską Libia dostarczyła dwukrotnie więcej bojowników, a w porównaniu z Syrią – pięciokrotnie więcej.

Co się tyczy syryjskich dżihadystów, ci pochodzili z różnych regionów kraju, ale aż 34,3% z miasta Dajr az-Zaur, które po wycofaniu się „Państwa Islamskiego” z Rakki, urosło do rangi stolicy Kalifatu.

Syryjskie miasto Dajr az-Zaur charakteryzuje się tym, że zamieszkują je w większości arabscy sunnici zorganizowani w plemiona, a także kurdyjska i ormiańska mniejszość. Do tej pory Stanom Zjednoczonym udawało się zniszczyć państwowość w tych krajach, gdzie ludność zorganizowana jest w plemiona, a więc w Afganistanie, Iraku i Libii. We wszystkich innych państwach poniosły fiasko. Z tego punktu widzenia Dajr az-Zaur w szczególności, ale też północno-wschodnia część Syrii w ogóle, mogą potencjalnie zostać podbite, lecz nie reszta kraju, co obserwujemy od trzech lat.

Od dwóch tygodni ofiarami czystki padają maghrebscy oficerowie, a wśród nich Tunezyjczycy, którzy po opanowaniu 25 sierpnia lotniska wojskowego w rejonie Rakka zostali zatrzymani pod zarzutem niesubordynacji, osądzeni i straceni przez swoich przełożonych. „Państwo Islamskie” zamierza przywołać do porządku swoich arabskich bojowników i awansować czeczeńskich oficerów, których tak uprzejmie podsuwają im gruzińskie służby specjalne.

Na scenę wyłania się też nowa kategoria dżihadystów – są nimi Chińczycy. Od czerwca Stany Zjednoczone i Turcja skierowują na północny-wschód Syrii setki chińskich bojowników wraz z ich rodzinami. Niektórzy z nich od razu mianowani są na oficerów. Chodzi głównie o Ujgurów, Chińczyków z ChRL, ale tylko o tych, którzy są sunnitami i mówią po turecku.

A zatem, wyraźnie widać, że w ostatecznym rozrachunku „Państwo Islamskie” rozwinie swoją działalność na obszar Rosji i Chin; że oba te kraje są jego ostatecznym celem.

Bez wątpienia będziemy świadkami nowej skoordynowanej akcji NATO. Lotnictwo sojuszu odeprze dżihadystów z Iraku i pozwoli im rozlokować się w Dajr az-Zaurze. CIA dostarczy pieniędzy, broni, amunicji i tajnych informacji „umiarkowanym syryjskim rewolucjonistom” (sic!) Wolnej Armii Syryjskiej (WAS), którzy wtenczas zmienią swe barwy i użyją ich już pod sztandarami „Państwa Islamskiego”, jak ma to miejsce od maja 2013 roku.



TM02
John McCain i członkowie sztabu generalnego Wolnej Armii Syryjskiej. Na pierwszym planie, z lewej – Ibrahim al-Badri, z którym senator prowadzi rozmowę. Dalej w okularach – generał brygady Salim Idris.


Powyższe zdjęcie pochodzi z okresu, gdy John McCain udał się nielegalnie do Syrii, gdzie spotkał się ze sztabem generalnym WAS. Na zdjęciu, które miało udokumentować spotkanie, widać, że w skład sztabu generalnego wchodził niejaki Abu Yussef, czyli Abu Du’a, oficjalnie poszukiwany przez Departament Stanu jako terrorysta. Chodzi więc o obecnego kalifa Ibrahima. A zatem ta sama osoba była zarówno i w tym samym czasie jednym z szefów sztabu umiarkowanego WAS i szefem ekstremistycznego „Państwa Islamskiego”.

Uzbrojeni w taką informację, należycie ocenimy dokument przedłożony 14 lipca Radzie Bezpieczeństwa przez ambasadora Syrii przy ONZ Baszara Dżafariego. Chodzi o list generała Salima Idrisa, szefa sztabu generalnego WAS z 12 stycznia 2014 r. Czytamy w nim co następuje: „Niniejszym informuję, że amunicje, które sztab generalny przekazał dowódcom wojskowych rad rewolucyjnych regionu wschodniego, mają być rozdysponowane zgodnie z przyjętymi ustaleniami, a więc 2/3 dostaw mają otrzymać przywódcy wojenni Jabhat al-Nusra, a jedna trzecia ma być rozdzielona pomiędzy wojskowych i jednostki rewolucyjne do walki z oddziałami ISIL. Prosimy o przesłanie dowodów doręczenia całej amunicji z uwagami na temat ich ilości oraz jakości, podpisanych osobiście przez dowódców i przywódców wojennych, abyśmy mogli przekazać je naszym tureckim i francuskim partnerom”. Innymi słowy, dwa mocarstwa NATO (Turcja i Francja) przekazały amunicję Jabhat al-Nusra (2/3 dostaw), którą Rada Bezpieczeństwa sklasyfikowała jako gałąź Al-Kaidy, oraz Wolnej Armii Syryjskiej (1/3 dostaw) do walki z „Państwem Islamskim”, którego szefem jest jeden ze sztabowców WAS. Rzecz w tym, że WAS przestał faktycznie istnieć w terenie, w związku z czym amunicja była przeznaczona dla Al-Kaidy (2/3 dostaw) i dla „Państwa Islamskiego” (1/3 dostaw).
Dzięki temu sprytnemu wybiegowi NATO będzie mogło w dalszym ciągu posyłać na Syrię hordy dżihadystów i utrzymywać przy tym, że je zwalcza.

Jednak, kiedy już NATO zaprowadzi chaos w całym arabskim regionie, nie wyłączając swojego saudyjskiego sojusznika, wówczas skieruje „Państwo Islamskie” przeciwko dwóm wielkim mocarstwom, które ciągle się rozwijają, a więc przeciwko Rosji i Chinom.*


Dlatego te dwie potęgi powinny już teraz podjąć odpowiednie działania i zdusić w zarodku prywatną armię, którą NATO ciągle montuje i posyła dla hartu na arabskie ziemie. Jeśli tego nie zrobią, już niebawem będą musiały stawić jej czoła na własnym terytorium.

Tłumaczenie: Justyna Jarmułowicz
Tekst pochodzi z portalu Voltairenet.org.



* min. z tego powodu w polskim internecie służby prowadzą strony z "przepowiedniami" dotyczącymi powstania Wielkiego Kalifatu i jego walki z zachodem - też o sojuszu Polski z Arabami, który ma jakoby sprawić, że staniemy się Imperium - krótko mówiąc, pranie mózgu młodym Polakom ma zapewnić poparcie Polski dla SAMOBÓJCZEGO ataku na Rosję i Chiny.

Zobacz np. tu: 

http://www.gazetaprawna.pl/forum/viewtopic.php?f=6&t=47796&start=12050

albo tu:

http://www.gazetaprawna.pl/forum/viewtopic.php?f=6&t=55795&start=50








http://geopolityka.org/komentarze/3022-thierry-meyssan-kto-tworzy-panstwo-islamskie

poniedziałek, 22 września 2014

Imam

 

https://www.youtube.com/watch?v=sGAjOzjgaDQ






KOMENTARZE

  • @
    Nie mialam czasu wysluchac wszystkiego co on mowi, ale z tego co slyszalam, mowi on prawde.

    Prawdziwa historie mozna dzis znalesc na internecie.Trzeba tylko szukac.
  • ----------- hm............ :))))
    -- powiem tyle -A NIE MÓWIŁAM :))
  • ...
    Dajecie sie wodzic za nos z kolczykiem.

    Imam dobrze prawi tylko do pewnego momentu...to prawda ze sily tkzw. 'syjonu' ustawiaja sceny pod kolejne akty sztuki, te same sily robia to nie od dziesiecioleci, czy stuleci ale od tysiecy lat.

    Wiem, nie miesci sie to wiekszosci w glowie.

    Imam sieje dezinformacje z zamierzenia albo wierzy w to co uslyszal lub wydedukowal.

    Nie chodzi o zadna ukraine w nato i bron jadrowa przy granicy z rosja.


    Chodzi o wielka wojne ktora nadchodzi a ktorej elementy przygotowan obserwujemy od dawien.

    Chodzi o port czarnomorski i dostep marynarki rosji do morza srodziemnego i dalej przez czerwone do oceanu indyjskiego, a wlasciwie do wybranej jego czesci.
  • @
    Pół prawdy to nie jest cała prawda jale i tak postęp.
  • @eonmark 01:12:59
    --Czytam Ciebie . Masz inną ,głębszą wiedzę i nie mam powodu aby ją kwestionować .
    Załóżmy ,że my Polacy jesteśmy / ślepcem / jak byś poprowadził przez dalsze życie tego bezradnego ??.
  • @eonmark 01:12:59
    raczej ma takie, a nie inne zdanie - a zdanie takie lub podobne ma bardzo wielu ludzi

    ja kolczyka w nosie nie mam

    a ty jakoś dziwnie zmieniłeś styl, zawsze byłeś taki grzeczny, wręcz pokorny, a tu nagle o kolczykach piszesz...

    nie mylę się, prawda ..??
  • @Maciej Piotr Synak 19:25:08
    "raczej ma takie, a nie inne zdanie - a zdanie takie lub podobne ma bardzo wielu ludzi"


    A 'wielu ludzi' nie moze sie mylic prawda?


    "a ty jakoś dziwnie zmieniłeś styl, zawsze byłeś taki grzeczny, wręcz pokorny, a tu nagle o kolczykach piszesz..."


    Ludzka reakcja na uparte tkwienie przy bledzie.

    Nie bywasz nigdy zfrustrowany?

    Czytam Ciebie i wydaje mi sie ze czasem i Tobie sie zdaza.

    Ten portal rzekomo skupia oprucz pracownikow dezinformacji, inteligentnych polakow.

    Czytam i malo takich dostrzegam.

    Najlepsi sa ci id teorii konspiracji.
    Wszystko wiedza, od chemtrails, mind control mk2ultra, wtc hoax, osama bullshit, big pharma mafia, monsanto, do zydow bedacych winnymi wszystkiego tego zlego.

    Wszedzie widza dzialalnosc agentow i efekt manipulacji...

    Bush grozacy teoretykom spisku jest dla takich jak wiatr w zagle, obame wiadomo kto wyniosl do wladzy, wiadomo kto stoi za rewolucja w rosji , i za kazda inna na swiecie...tylko nie chca zauwazyc faktow odnosnie elity rzadzacej w rosji z prezydentem na czele.


    Dlaczego?

    SKad taka jednostronna nagonka?

    Bo zachod jednostronnie wali w putina to znaczy ze putin jest ok, jest zbawca od nwo?

    Ludzie lapia sie na proste triki.


    Jak myslisz, skad autor T. Clancy wiedzial juz w 1984 o putinie?

    "The Hunt for Red October is Tom Clancy's 1984 debut novel"

    Mial czarodziejska kule?

    Czy moze znajomosci z odpowiednim srodowiskiem ktore wlasnie w tym okresie ustalilo pewne fakty na przyszlosc?


    " Putin: (reading, in Russian) "Behold, I am coming as a thief... and he gathered them all together in a place called Armageddon... (English) and the Seventh Angel poured forth his bowl into the air, and a voice cried out from Heaven, saying, "It is done!" A man of your responsibilities reading about the end of the world? And what's this? "I am become Death, the destroyer of worlds."
    Ramius: It is an ancient Hindu text, quoted by an American.
    Putin: An American?
    Ramius: Mmm. He invented the atomic bomb. He was later accused of being a communist"


    'PUT- IN' znaczy wlozyc cos albo kogos w jakies srodowisko.

    A 'INPUT' - "Input is the term denoting either an entrance or changes which are inserted into a system and which activate or modify a process."

    Zastanow sie nad tym opisem znaczenia slowa input.


    W ksiegach masz opisana role dla wielu 'bestii' czyli imperiow do wykonania w okresie 'konca czasow'...


    "ja kolczyka w nosie nie mam"

    Nie mialem na mysli tego co wywnioskowales.

    Chodzi mi w Twoim przypadku o pewne zacietrzewienie na jeden tylko kierunek i zamkniecie oczu na szerszy obraz.

    Ktos kto jest na Twoim poziomie ( werwolf ) powinien byc naprawde sceptyczny wzgledem wszystkich stron, tym bardziej ze rdzen problemu nie lezy po stronie germanow, ani po stronie rosjan.

    Robia swiatowe szol w ktorym beda sie ze soba klucic, odgrazac sie nawzajem, walczyc a nawet niszczyc...zawsze tak robili i zawsze udaje sie im wciagac owieczki w matnie.


    Jak wybuchnie wojna nuklearna to ludzie przestana myslec o jakich kolwiek zbawcach na jakichkolwiek salonach, ktorzy jedza burgery, barany, czy kawiory, tylko gdzies w resztakch swej swiadomosci dotrze do wielu ze zostali zlapani w pulapke przez wszystkie strony.

    Do tego zmierzaja, do wielkiej wojny, bo chodzi o naprawde 'nowy poczatek'...takie jest moje zdanie.
  • @Maciej Piotr Synak 19:25:08
    Imam, jest rewelacyjny.

    Przynaje ze kiedys myslal ze zsrr upadlo dzieki 'Bogu'...a pzoniej odjrzal do tego ze bylo to efektem zakulisowego dzialania...


    Ale dojscie do wladzy putina...to juz musi byc 'Bog'...


    To jest wlasnie ta krysztalowa, bezbledna logika ktora znamionuje...totalny belkot.