Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

czwartek, 21 marca 2019

Lepsze miejsce

 

Myślałem, że w końcu zaprzestano wtrącania się do mojego prywatnego życia, niestety, ten najmądrzejszy, chętny w dawaniu rad, nie wytrzymał i znowu się odezwał. A już miałem nadzieję, że zmądrzał.

W sumie, to i tak już podjąłem decyzję.

Co do reszty... Świętoszek przestawił swoje graty na drugą stronę, szykując się do kolejnego skoku na łeb – stamtąd będzie miał bliżej, będzie bliższa okazja. Czy tylko ja to zauważyłem?
A może najpierw zaprzyjaźnić się z przyjaciółką, blisko coraz bliżej do wyznaczonego celu...


Tutaj decyzję również podjąłem i to dawno temu, jeszcze zanim się ujawnił w zeszłym roku.

Pisałem już o tych osobach. Nie zmieniłem zdania.

Ostatnio prosiak łaził za mną – niczym ten na lotnisku w Bergamo – wiążąc mi ręce. Kto na to zwrócił uwagę? Pewnie nikt, ale każdy ma coś do powiedzenia...

Dzisiaj z kolei druga osoba z tandemu ze Świętoszkiem, weszła w drogę, choć nie powiem, po niewczasie, ale jednak...
Przeszkodziłaby – czy to przypadek, że to była akurat ona?
Czy to lepsze miejsce?

Nie rozumiem, czemu ludzie biorą mnie za jakąś inną osobę i lepiej ode mnie wiedzą, czego chcę. To pokłosie tej trzeciej osoby?

Mam swoje wady, ale nie jestem aż taką osobą, za jaką mnie się uważa, to raczej zbitka tendencyjnych powierzchownych ocen, wg której kieruje się do mnie niewłaściwe komunikaty, często wprowadzające mnie w błąd.

Nie znacie mojego życia. Ani ja ani nikt inny nie potrzebuje waszych sądów na mój temat.


No i dochodzą do tego oczywiście – sprzeczne komunikaty, jak w piątek i poniedziałek...

Wszyscy wiemy, że jestem wyjątkową osobą, ale niewielu lub nikt zdaje sobie sprawę z tego, że ta wyjątkowość przekłada się na inne myślenie (lub odwrotnie – myślenie spowodowało wyjątkowość?), które nigdy nie będzie takie, jak u osób, które nie wyróżniają się w społeczeństwie tak znacznie jak ja.

Znajduję rozwiązania abstrakcyjnych problemów, ponieważ myślę wielowymiarowo, zaś przeciętni ludzie myślą dwuwymiarowo – żeby to zobrazować.

Dla mnie wszystko jest możliwe, dlatego jak powiesz coś wieloznacznego – to podam ci od razu 5 możliwych scenariuszy. Każdy wg mnie jest możliwy – i jeden czy dwa na pewno są możliwe wg drugiej strony. Grunt to zacząć od właściwego.
A do tego dochodzi agentura, która niezwykle komplikuje każdą opcję razy dwa, albo razy pięć.

Masz więc 10 opcji. Albo 25.

Która jest właściwa?

Której myśli mam się uchwycić? Która myśl jest właściwa? Która myśl odpowiada za reakcję otoczenia? Ta pierwsza, ta druga, ta trzecia, czy ta co godzinę temu była? I tak nie ma to znaczenia, bo myśli nie można przewijać jak nagrania z taśmy i tak ich już nie pamiętam..

Z innej dziedziny - podam ci od razu 5 możliwych scenariuszy – w tym te, na które nikt by nie wpadł, a które są rozwiązaniem abstrakcyjnego problemu.

Albo masz ciastko, albo zjesz ciastko.
Masz wyjątkowość ze specyfiką, albo masz przeciętność.

To jest krzyż.

Nie, to nie jest krzyż. To piktogram wyrażający w uproszczeniu pewną skomplikowaną ideę. To coś zupełnie innego niż myślisz.

COŚ ZUPEŁNIE INNEGO.

To jest swastyka, zwana swarzycą.

Jeden powie – symbol niemieckiego faszyzmu, drugi - tzw. rodzimowierca – że to symbol słońca, buddysta też dorzuci swoje – i wszyscy oni się mylą.

TO JEST COŚ ZUPEŁNIE INNEGO.

To wykracza poza twoje myślenie, ponieważ myślisz schematami. Siedzisz w jaskini platońskiej i kiedy ci mówię o gwiazdach na zewnątrz, pukasz się w głowę...

Jesteście świetni w myśleniu schematami, jesteście prawdziwymi specjalistami w tym zakresie, ja tak się nie znam, dla mnie każde rozwiązanie na tym poziomie jest prawdopodobne, a nie tylko jedno dwa.
Trzeba mnie pouczyć, jak mam myśleć.

No to wtedy będę taki jak wszyscy. Wtedy zniknie wartość dodana.
Albo będę wyjątkowy – albo albo.

Jak bym był taki jak wszyscy – to nie byłbym wyjątkowy. I cała ta sprawa nie miałaby miejsca, bo schematyczne myślenie inaczej by mnie poprowadziło, inną drogą... No i nie byłoby tej wartości dodanej, o którą tu przecież cały czas chodzi...

Po co się więc denerwować? Trzeba szukać rozwiązania, porozumienia.

Nie pojmuję, że ludzie nie potrafią tego zrozumieć. I przynajmniej nie wtrącać się. Nie zaburzać mojego spokoju i nie wprowadzać sprzecznych informacji.

Nigdy nie będę pracował dla jakiś służb, bo to się nie mieści w normach mojego postępowania.

O, gdybym był zwyczajnym orangutanem, to niewykluczone, że byłbym pospolitym ubekiem – ale raczej niepospolitym ubekiem. Ale nie jestem orangutanem tylko genialnym wolnomyślicielem - myślę wolno i nieskrępowanie, a światopogląd otoczenia obalam w piętnaście minut, bez znaczenia, kto ma jaki.

Wystarczy mi kilka map i kilka książek i w piętnaście minut robię miazgę z waszej umysłowości, w piętnaście minut udowadniam czarno na białym, że całe życie żyliście w błędzie.
Jak się prawda rozleje, to ludzie będą z wrażenia robić pod siebie – że tacy byli ślepi.

I to dopiero będzie.. co??    MA – SA - KRA.


Czy ja komuś ubliżam, że jest jaki jest? Czy ja kogoś pouczam?

Nie, nie robię tego, bo rozumiem proces i mechanizm jaki tym zarządza – i akceptuję was takim, jacy jesteście.
Tak po prostu.



Cały czas znoszę inwektywy, dobre rady, ponieważ chcę rozwiązania i muszę przeczekać, aż otoczenie da mi spokój (skończy się chaos) i dojdzie w końcu do zrozumienia, że ja stoję na tym stanowisku co trzeba, ale być może semantyka was bardziej zajmuje. To może mylić i prowadzić do niewłaściwego wniosku, że ja jednak jestem taką osobą, za jaką mnie niektórzy mają. Dlatego zamiast zwrotnej informacji dostaję kijem.

No i cały czas mam w głowie taką myśl, że na drugi dzień wszyscy wszystko wiedzą....

............................... ?


Taka prosta sprawa, ale jak 10 ludzi zaczyna komentować to i tamto, to wychodzi na to, że to jakaś skomplikowana sprawa.
Ilu ludzi, tyle recept. No, ale po co tyle gęgać...

Czyżby wszyscy zapomnieli, że ja sprawy stawiam jasno i wprost?

Przecież wiecie o tym – od początku – przecież wiecie o tym, na długo zanim powstał tzw. komitet, więc skąd skrajne iluzje o mnie w komitecie??

Więc o co chodzi? A jeśli nie wiecie - jak to możliwe, że nie wiecie, skoro wy wszystko podobno wiecie?

Ja nie twierdzę, że wszystko wiem - dlatego nie wkładam na wagę ludzi, bo nie znam ich życia.

Nawet wilków nie wkładam na wagę, bo jak wiadomo

Ja nie jestem osobą publiczną, a mój spokój jest nieustannie zakłócany - i nie życzę sobie tego.
Ja nikomu nie ubliżam, a na pewno nie specjalnie, jeśli ktoś uważa inaczej, z każdym rozmawiam grzecznie bez podtekstów i odnoszę się z szacunkiem, choć bez przesady, po prostu normalnie – i proszę mi odpowiadać tym samym.

Wielu to stosuje, niektórzy tylko jeszcze nie pojęli.

---

Czy zniszczenie niemieckich band jest możliwe?
Wielu powie, że to niemożliwe.

Ustalmy fakty - jak bardzo jest to niemożliwe?
Czy tak bardzo jak – dajmy na to – telepatia, albo nawet - telepatia przez telewizję?
Jeśli nastąpi precedens i jedna z tych rzeczy stanie się możliwa, to może druga też jest możliwa?

W sumie to precedens już nastąpił – setki lat temu ogół uważał, że Ziemia jest płaska. Za niemożliwe uważano pomysł, że Ziemia jest okrągła. Jak wiemy – mylono się w swoich rachubach.


Tak więc generalnie - niemożliwe jest możliwe.


Oczywiście możliwość zjawisk uzależniona jest od sposobu postępowania\ myślenia danych ludzi.

Jeśli ja twierdzę, że niemożliwe jest bym pracował dla służb – to tak jest. Bo to dotyczy bezpośrednio mojej osoby, a ja siebie znam.

Zależnie od sytuacji można powiedzieć, że niektóre możliwe rozwiązania spraw niemożliwych są nieakceptowane, i tyle.





myślę wolno i nieskrępowanie” - no, takie mam poczucie humoru i dystans do siebie, wiem, że nie rozumiecie tej figury, to tylko gra słów, pomiędzy waszą opinią, a rzeczywistością...



wtorek, 12 marca 2019

Kocioł - osoba A osoba B




idę na rozmowę, ale kiedy nadchodzi moja kolej, na mój telefon dzwoni osoba B – dokładnie precyzyjnie w czas – wyłączam ją.
Rozmowa z osobą A nie przynosi rozwiązania.

Wracam do siebie, znowu dzwoni B. Mam problem z zasięgiem, w końcu słyszę: „o,teraz cię słyszę..” rozmawiamy krótko, coś jej tłumaczę, słyszę jak mówi do mnie, ale też jakby do kogoś innego, słyszę jak powtarza swoje słowa....

Kiedyś już mi raz to zademonstrowano – to był specjalnie „gniewny” telefon, frazy puszczane z nagrania powtarzały się trzy razy....

Tak właśnie agentura daje znać o sobie – tajne służby wszystko robią tajnie – lub prawie tajnie...



A więc rebus dotyczy osoby A.

Czy to sugestia, że osoba A wykonuje polecenia służb?



Cofnijmy czas...

Agentura wykorzystuje fluktuację uczuć wskazanej osoby, by sugerować na ich podstawie określone jej zachowania. Gorzej, jeśli otoczenie wpadnie na pomysł, który jest zbieżny.

Wtedy otrzymujesz informację z różnych źródeł, w tym od agentury, i to są nieprzyjemne informacje, złe informacje, a powtarzalne. Stąd już łatwo wpaść w zły nastrój, szczególnie, kiedy otoczenie chce ci dopiec, bo się mu wydaje, że to pomaga.... Co za ludzie....

Łazi za tobą jakiś prosiak i rzuca sugestiami, bębni palcami o blat itd. itp....



Nic to.

Dezinformacja w pewnym momencie zjada własny ogon.

Kiedy jesteś zanurzony po szyję w dezinformacji, przestajesz na nią reagować.

A do tego - ludzie kłamią i potęgują chaos.

Agentura posługuje się kłamstwem sugestiami i tak samo jak oszukuje całe społeczeństwa, tak samo jak indukuje społeczeństwu paranoje, tak samo indukuje – próbuje zaindukować – pojedynczej osobie.


Otacza cię sugestiami z każdej strony, a żeby postronni nie zorientowali się w tym, że agentura mówi, to agentura mówi językiem gestów i symboli.


Idziesz do osoby C i jej relacjonujesz właśnie taki kalambur – tam, na dole zdarzyło się coś dziwnego, opowiadasz co to było, C zgadza się z tobą, że to dziwne, to śmierdząca sprawa...

Kiedy złych sugestii nie mówi człowiek, mogą je sugerować zdarzenia. Dziwne niewytłumaczalne charakterystyczne zdarzenia. Takie, które można jedynie wytłumaczyć ingerencją techniczną, ingerencją zakulisową.

Jednak już po paru dniach C zmienia swoje zachowanie – dołącza do chóru chcącego przekonać cię, że te złe sugestie – to prawda.

A więc.... no cóż, telefon to niebezpieczna rzecz, bo zawsze zachowuje się jak podsłuch... i musisz go ze sobą nosić.


Można powiedzieć, że sam na siebie donosisz.

Wszystko wiedzą, nawet to, że masz w kieszeni 20 złotych.

Dlatego to wszystko jest takie trudne, nawet banalna rzecz staje się stromą górą....

Agentura uznaje, że celowo opowiadam C te rzeczy, by uświadomić jej jak działa agentura, jak się porozumiewa, jak ingeruje w rzeczywistość.

Co w takiej sytuacji – trzeba C wziąć pod buta i niech teraz dołączy do ekipy ze złymi sugestiami....

Dołącza.


….

20 godzin trwa wmawianie mi złych sugestii (indukowanie paranoi), a ponieważ nieustannie nic sobie z nich nie robię – tak na rozum nawet to biorąc, więc na koniec słyszę już zawoalowane groźby.

Cóż oznaczają groźby, jak nie to, że słusznie nie wierzę w złe sugestie?

Dezinformacja zjada własny ogon.

Skala nieprawdy jaką cię otaczają jest tak wielka, że nie ma sensu się nad nią zastanawiać.

Agentura kłamie, manipuluje, by nie musieć ingerować w tkankę społeczną wokół mnie, bo to oznacza rozlewanie się wiedzy o zakulisowych działaniach agentury – i ludzie wtedy zaczynają rozumieć, że ja nie konfabuluję w swoich publikacjach.

Kto kłamie, ten jest niewiarygodny.

Z drugiej strony – skoro ludzie dodatkowo sobie kłamią (i nie rozumieją konsekwencji chaosu jaki wprowadzają) to powstaje totalna dezinformacja – nic nie jest pewne.

Nawet złe wiadomości nie są pewne.





Po co więc wnikać, czy dana osoba postąpiła względem mnie źle, bez szacunku, skoro i tak jest to nie do ustalenia – właśnie dlatego, że ludzie mają czelność okłamywać cię, by zrealizować swoją wizję sytuacji.

Kto raz skłamał, może kłamać znowu.

Jak ustalić, kiedy kłamie i z jakiego powodu, co go do tego skłania, skoro nie znam szczegółów sprawy, zaś otoczenie kłamie lub unika powiedzenia mi prawdy?

No i kiedy osoba sama przekonuje mnie, że źle postąpiła – to może kłamie, bo agentura każe jej mnie okłamywać, a wcale źle nie postąpiła?? Przecież agentura cały czas przekonuje mnie – poprzez sugestie i dziwne sformułowania w jej ustach – że ta osoba wykonuje jej polecenia.

To tylko kłamstwo, żeby przetrzymywać mnie w stanie permanentnej niepewności - i w przykrości.

No i co? Dezinformacja zjada własny ogon.

Nic nie jest pewne, nawet to, a może przede wszystkim to, co twierdzi agentura swoimi sugestiami.



Wybieram rozwiązanie dobre dla mnie w danej chwili. W miarę możliwości, bo muszę się stosować do tego, co dana osoba mi powie.



Dlatego bardzo ważne jest mnie nie okłamywać.

Jaki będzie efekt końcowy nie do końca zależy ode mnie, zależy też od otoczenia, które ma (każde) swoją wizję sytuacji, a wtrącanie się ich prowadzi do chaosu...

Ale przede wszystkim zależy od tej drugiej osoby.


Tak więc agentura sugeruje, że osoba A pracuje dla agentury i że ona szpetnie nabiera mnie, by wymusić na mnie ujawnienie tajemnic.


Nawet jeśli tak jest, jest to całkowicie bezcelowe, ponieważ stawka jest większa niż życie...


Agentura zresztą doskonale to wie, że już nic ode mnie nie dostanie, stąd min. pomysły wysłania mnie za granicę, im już tutaj tylko zależy na tym, żebym usunął swoje wpisy o Werwolfie, czego oczywiście nigdy nie zrobię...







 Na razie mogę tylko tak sobie siedzieć  i patrzeć się na to, co zwyrodnialec (jakże podobny) z wami wyprawia...