Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prawa człowieka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prawa człowieka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 lutego 2024

Plastik w jedzeniu

 

Naukowcy znaleźli już plastik w ludzkich płodach, także w płucach żywych ludzi - ciekawe kiedy znajdą go w ludzkim mózgu - i jakie to będzie powodować perturbacje.

Może zmaterializują się filmowo-gamingowe historyjki o krwiożerczych zombie atakujących ludzi na ulicy??


I kto będzie za to odpowiadać?


może nikt:


"Firma Mondelez Polska Sp. z o.o. zaleca, aby konsumenci nie spożywali i zniszczyli przedmiotowe produkty"
 

Czyli co?
 
1 - "zniszczcie dowody !"
2 -  nie oddamy wam kasy za trefny produkt, bo go sami zniszczyliście...





przedruk





GIS wycofuje z obrotu popularne batoniki. Możliwe zanieczyszczenie plastikiem


Wczoraj, 20:56


Mamy złe wieści dla miłośników słodyczy. Główny Inspektorat Sanitarny poinformował właśnie o zagrożeniu związanym z czekoladowymi batonikami. Chodzi o produkt popularnej marki. Sprawdźcie, czy nie macie go u siebie w domu.






Chodzi o trzy partie batonów. Istnieje podejrzenie, że zostały one zanieczyszczone fragmentami plastiku. Producent sam poinformował o zagrożeniu.



Poniżej zamieszczamy szczegółowe dane o wycofanym produkcie.

Baton Milka Oreo (37g)

Data ważności: 01.08.2024, 18.08.2024

Numer partii: OSK0934421, OSK0934422, OSK0934651

Podmiot odpowiedzialny za wprowadzenie produktu do obrotu w Polsce:

Mondelez Polska Sp. z o.o. ul. Domaniewska 49 02-672 Warszawa



Mondelez Polska Sp. z o.o. poinformowała, że w wyniku postępowania wyjaśniającego ustalono przyczynę zanieczyszczenia produktu plastikiem i określono zakres produktów objętych wycofywaniem. Firma podjęła działania w celu poinformowania klientów, którzy otrzymali produkt oraz przygotowała komunikat skierowany do konsumentów, którzy zakupili wyżej wymienione produkty.

Organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej współpracują z podmiotem i monitorują proces wycofania produktu z obrotu.
Zalecenia dla konsumentów:

Nie należy spożywać produktów wskazanych w komunikacie.

Firma Mondelez Polska Sp. z o.o. zaleca, aby konsumenci nie spożywali i zniszczyli przedmiotowe produkty. Konsumenci mają możliwość kontaktu z zespołem obsługi konsumenta Mondelez Polska pod adresem dzialobslugikonsumenta@mdlz.com lub za pomocą infolinii 801 066 006.






Onetowa retoryka:

"Mamy złe wieści dla miłośników słodyczy. Główny Inspektorat Sanitarny poinformował właśnie o zagrożeniu związanym z czekoladowymi batonikami. Chodzi o produkt popularnej marki. Sprawdźcie, czy nie macie go u siebie w domu."


"Istnieje podejrzenie, że zostały one zanieczyszczone fragmentami plastiku"

to nie to samo co:


"w wyniku postępowania wyjaśniającego ustalono przyczynę zanieczyszczenia produktu plastikiem"


Lakonicznie, a nawet miło, żadnego potępienia, ani żadnej analizy, nic kompletnie, jakby nie było tematu. 



Zwróć uwagę - napisano, że:

"ustalono przyczynę zanieczyszczenia"


a nie, że


"zanieczyszczono plastikiem"


czyli temat zanieczyszczenia jest jakby obchodzony bokiem, 

to tak jakby na jakieś pytanie zamiast powiedzieć "nie wiem", odpowiedziałbyś - "nie odpowiem teraz na to pytanie" - czysta dyplomacja, a stawką - zdrowie setek, a może tysięcy ludzi w całej Polsce.


Skoro wg producenta "ustalono przyczynę zanieczyszczenia" to jakim prawem i w jakim celu onet stosuje przypuszczenie:


"Istnieje podejrzenie" 



Hę?



Co o tym myślisz?

Czy onet, który żyje z ciebie, z tego jak klikasz ich strony, dba tu o twoje zdrowie, czy o interesy firmy z siedzibą w USA?

A może dba o inne interesy?

Właścicielem Onetu jest    Ringier Axel Springer



Ringier Axel Springer Polska, w skrócie RASP, do 2010 Axel Springer Polska – spółka prawa handlowego, wydawca prasy i mediów internetowych, istniejący od 1994.

Należy do grona największych wydawców prasy oraz firm mediowych w Polsce. Od 2010 jest częścią międzynarodowej grupy mediowej Ringier Axel Springer Media AG (z siedzibą w Zurychu), która – oprócz Polski – działa również na Węgrzech, na Słowacji, w Serbii, na Litwie, Łotwie i w Estonii. Właścicielami Ringier Axel Springer Media AG są: niemiecko-amerykańsko-kanadyjski koncern mediowy Axel Springer SE (50% udziałów) i szwajcarska spółka mediowa Ringier AG (50% udziałów)



Czy wszystko jasne?



Narodowość ma znaczenie.
Pochodzenie ma znaczenie.


Wspólnotowość ma znaczenie i popieranie Polak Polaka ma znaczenie.

Wzajemny respekt i szacunek, uczciwe traktowanie, wspieranie siebie nawzajem - ma znaczenie.












wtorek, 13 lutego 2024

Przeciążenie informacyjne




przedruk




Naukowcy:

Jesteśmy przeciążeni informacyjnie

redakcja FilaryBiznesu.pl

12/02/2024






W XXI w. wiedza to potęga, ale obecnie otrzymujemy więcej informacji, niż jesteśmy w stanie przetworzyć. A to może mieć dla nas groźne skutki. Problemem natłoku informacji zajął się międzynarodowy zespół naukowców, w którym znaleźli się także badacze z Politechniki Wrocławskiej. Wyniki swoich prac przedstawili w prestiżowym czasopiśmie Nature Human Behaviour.

Autorami są naukowcy z Niemiec, Wielkiej Brytanii, USA, Izraela, Austrii, Słowenii i Polski, w tym prof. Przemysław Kazienko i dr hab. inż. Tomasz Kajdanowicz, prof. uczelni z Wydziału Informatyki i Telekomunikacji PWr. Badania prowadzono w ramach europejskiego projektu Omino (Horyzont Europa), który będzie kontynuowany do 2026 r.


– Przestrzeń informacyjną należy traktować tak samo jak otaczające nas środowisko naturalne, w którym zanieczyszczenie wpływa na nasz dobrostan. Codzienne przeładowanie informacjami powoduje przeciążenie poznawcze, a połączone ze zmęczeniem, presją czasu oraz ograniczoną pojemnością pamięci roboczej utrudnia nam wykonywanie zadań. Także w pracy naukowej stykamy się z dużym problemem odfiltrowania nieistotnych lub niskiej jakości prac
mówi prof. Przemysław Kazienko z Katedry Sztucznej Inteligencji.


Badacze zwracają uwagę, że z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w trakcie rewolucji przemysłowej, kiedy to ogromny wzrost produkcji żelaza i chemikaliów uznano za niezbędny dla postępu. Obecnie rozumiemy jednak, że niosło to ze sobą poważne zagrożenia – niekontrolowane emisje dymów z kominów fabrycznych mogą prowadzić do degradacji i stanowić poważne zagrożenie dla ludzkości.

Pojawienie się ruchów środowiskowych pomogło zmienić naszą świadomość i postawy wobec eksploatacji przyrody. Wymusiło także zmiany prawne i ekonomiczne w celu ochrony powietrza, wody, gleby i jakości żywności.
Jak chronić przestrzeń informacyjną?

– W XXI wieku mamy inne, pilne wyzwania związane z przeładowaniem informacyjnym. Ważne, abyśmy zaczęli myśleć o naszej przestrzeni informacyjnej jako o dodatkowym składniku naszego środowiska naturalnego. Oznacza to potrzebę opracowywania metod ochrony owej przestrzeni przed przeciążeniem i zanieczyszczeniem – podkreśla prof. Kazienko z Politechniki Wrocławskiej.

W publikacji naukowcy wyróżnili trzy poziomy postrzegania przeciążenia informacyjnego, które są od siebie wzajemnie zależne: mechanizmy neuronalne i poznawcze na poziomie pojedynczej osoby, decyzje i percepcja informacji w ramach grup społecznych i ogólnospołeczny poziom interakcji między jednostkami, grupami i dostawcami informacji.

– Podczas pracy zespołowej informacje są przetwarzane na poziomie indywidualnym, ale są one również wymieniane między członkami zespołu. Możemy zatem traktować przepływ informacji jako wielopoziomową sieć z węzłami, które reprezentują jednostki, grupy i całe społeczeństwa oraz połączeniami odzwierciedlającymi interakcje między nimi. Tworzy to złożony system z własną dynamiką – wyjaśnia naukowiec z Wydziału Informatyki i Telekomunikacji PWr.

Badacze postawili zatem hipotezę, że o ile przejście od zarządzalnego przepływu informacji do „przeciążenia informacyjnego” może być łatwe w zamkniętej grupie, to podczas łączenia dwóch lub więcej grup możemy spodziewać się nagłej zmiany.


– Gdy kilku członków zespołu zaczyna cierpieć na przeciążenie informacyjne, może to prowadzić do gwałtownego spadku zdolności przetwarzania informacji i ogólnej wydajności całego zespołu. Aby lepiej zrozumieć skutki i przyczyny przeciążenia informacyjnego, niezbędne jest zatem opracowanie miar i modeli dla takiego wielopoziomowej, złożonej grupy, a następnie skutecznych metod zaradczych
zaznacza prof. Przemysław Kazienko z Politechniki Wrocławskiej.

Są rozwiązania

Na poziomie indywidualnym możemy np. ograniczyć i kontrolować nadmierne korzystanie ze smartfonów poprzez aplikacje ochronne mierzące czas spędzany online. Natomiast w przypadku organizacji, możemy szkolić pracowników w zakresie właściwego wykorzystania z codziennych narzędzi komunikacyjnych i internetowych.


– Niektóre rozwiązania mogą być jednak mieczami obosiecznymi. Generatywne modele sztucznej inteligencji takie jak ChatGPT mogą pomóc zmniejszyć przeciążenie informacyjne poprzez przygotowywanie streszczeń i wsparcie wyszukiwania informacji. Z drugiej strony, mogą one powodować ogromny wzrost ilości publikowanych treści, tworzyć nieprawdziwe informacje i wzmacniać stereotypy
zwraca uwagę naukowiec.


Autorzy artykułu sugerują rozpoczęcie zorganizowanych działań prowadzonych jednocześnie w trzech różnych obszarach: nauki, edukacji i prawodawstwa.

Pierwszy z nich wymaga finansowania interdyscyplinarnych projektów badawczych w zakresie ekologii wielopoziomowego przeciążenia informacyjnego. Drugi, podobnie jak w przypadku recyklingu odpadów, to nauczanie ekologii informacji na poziomie szkolnym. Trzeci oznacza z kolei zainicjowanie dyskusji na temat odpowiednich regulacji w tym zakresie.

Oprócz naukowców z PWr w przygotowanie publikacji zaangażowani byli również polscy badacze z Politechniki Warszawskiej, Uniwersytetu Warszawskiego i Społecznej Akademii Nauk w Łodzi.







Naukowcy: Jesteśmy przeciążeni informacyjnie | Filary Biznesu






środa, 6 lipca 2022

Zielony soylent





przedruk
bardzo słabe tłumaczenie z rumuńskiego




Należę do pokolenia, z którego wielu (być może większość) zawdzięcza życie ustawodawstwu antyaborcyjnemu. Dekrety - tak się nazywamy - były boomem demograficznym Rumunii, „pokolenia z kluczem na szyi”, podniesionym na ulicach iw komunistycznych dzielnicach. Mimo trudności tamtego okresu my, dekrety, przeżyliśmy cudowne dzieciństwo. Mieliśmy całą wolność na świecie, wygnaliśmy wszystkie zakątki miast, od rana do wieczora, bez nikogo, kto by się z nami łączył. W dzieciństwie bawiliśmy się, kiedy wieczorem po powrocie do domu zasypialiśmy. A bezpieczeństwo, jakie wtedy miałem, nie wiem, czy kiedykolwiek zostanie ponownie osiągnięte. Czy ktoś dziś wyobraża sobie, że może zostawić zbiornik na cały rok na ulicy na kilka lat, z kluczem? Czy dzisiejsze dzieci nadal wiedzą, jak to jest podgrzewać własne jedzenie i myć naczynia po obiedzie? Że w warunkach, w których do czwartej czy piątej po południu w okolicy nie było krzyczących dorosłych? Cóż, są wspomnienia, ale nie o tym jest ten artykuł.


Jak można się domyślić, będę mówić o historycznej decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych w sprawie aż nazbyt znanej sprawy „Row v. Wade”. Przede wszystkim można powiedzieć, że to oszałamiający cios byłego prezydenta Donalda Trumpa, który w ten sposób dotrzymuje słowa, dotrzymując obietnicy z kampanii wyborczej. Od czasu debaty z dewiantką Hillary Clinton obiecała przywrócić aberrację, która od 1973 roku wywróciła cały świat do góry nogami.

Najwyraźniej orzeczenie Sądu Najwyższego niewiele mówi. Chodzi o to, że jeśli chodzi o prawo aborcyjne, każdy stan w USA ma prawo zrobić to tak, jak uważa za stosowne. Chociaż najwyraźniej nie jest to wielka sprawa, jest to kluczowa decyzja, ponieważ ponad połowa stanów USA przygotowała pakiety legislacyjne, które drastycznie ograniczają aborcję.

Niektórzy twierdzą, że od czasu tej historycznej decyzji ruch feministyczny został pokonany. Ten ruch, który pozornie bronił kobiety, ale który zmienił ją w nierozpoznawalną formę, w środek produkcji w rękach korporacji. O ile do czasu rozpowszechnienia się feministycznych idei o tzw. równości tylko mężczyźni zawierali pakt zatrudniając własną siłę roboczą, to po narzuceniu feministycznej „równości” kobiety były zmuszone do podjęcia pracy poza gospodarstwem domowym. Czy coś z tego dostałeś? Jeśli wcześniej rodziny żyły szczęśliwie, z domem pełnym dzieci i z kobietą, której troską było ściśle wewnętrzne dobro rodziny, to teraz rodziny tak naprawdę nie istnieją. Kobiety bardziej troszczą się o swoją karierę niż o swój naturalny cel, pojawiające się nieprawidłowe zjawiska, w których ludzie pracują dużo ciężej niż wcześniej, aby uzyskać znacznie mniejsze wyniki. Pomimo tego, że oboje małżonkowie/partnerzy pracują, pieniądze wniesione do domu nie wystarczą, ponieważ każda „korzyść” wiązała się z wydatkami. 

Dzieci - jeśli w ogóle - nie można pominąć, dlatego umieszcza się je w przedszkolach lub świetlicach, których cena jest wysoka. Szkoły, kiedyś wolne, zaczęły strasznie kosztować, ponieważ pozostawienie dziecka w wolnych (stanowych) jest równoznaczne z zniszczeniem jego przyszłości. Wszystko wywróciło się do góry nogami. aby trafiały do ​​przedszkoli lub po szkołach, których cena jest wysoka. Szkoły, kiedyś wolne, zaczęły strasznie kosztować, ponieważ pozostawienie dziecka w wolnych (stanowych) jest równoznaczne z zniszczeniem jego przyszłości. Wszystko wywróciło się do góry nogami. aby trafiały do ​​przedszkoli lub po szkołach, których cena jest wysoka. Szkoły, kiedyś wolne, zaczęły strasznie kosztować, ponieważ pozostawienie dziecka w wolnych (stanowych) jest równoznaczne z zniszczeniem jego przyszłości. Wszystko wywróciło się do góry nogami.

Ludzie wracają do domu wyczerpani problemami w pracy, a ich dom nie jest już królestwem spokoju, ale miejscem konfrontacji. Rodzice są obciążeni problemami w pracy, stają się w złym humorze, nie mają żadnej siły poza siedzeniem przed telewizorem, by dostać swoją dawkę propagandy i masowych bzdur. Dzieci są również zmęczone i niechętne, zamieniając własny dom w surowe miejsce do spania. Logiczne jest intuicja, że ​​taka atmosfera, utrwalana z dnia na dzień, kończy się atomizacją jednostek, które nie są już ze sobą powiązane, ale wszystko zamieniają w walkę o siebie. Drugi, zamiast być twoim lustrem, staje się „wampirem energetycznym”, którego musisz znosić i który niszczy twój spokój. Nic dziwnego, że logiczną konsekwencją takiego skoku jest w rzeczywistości rozpad. Rodziny, w większości zawodzi, zamieniając się w prawdziwe niepowodzenia. Jest to powszechny rozkład, a frustracja wynikająca z tego stanu rzeczy tonie w alkoholu, narkotykach, seksie i innych „przygodach” obracających się wokół tych, o których mowa. Oto rezultat feminizmu w całej jego nagości.

Czy orzeczenie Sądu Najwyższego rozwiąże opisane fakty? Oczywiście nie. Wielu twierdzi, że decyzja to koniec feminizmu, a ja mówię im, że się mylą. Kiedy już wprowadzisz wirusa do społeczeństwa, trudno się go pozbyć. Z biegiem czasu choroba staje się przewlekła i nie można jej już wyleczyć. Tak jest z feminizmem. Bez wątpienia nie zmieni to żadnej ze spektakularnych „mutacji” dokonanych przez feminizm. Złudzeniem jest wiara, że ​​odtąd kobiety zrezygnują z iluzorycznej kariery, by poświęcić swoje życie swoim dzieciom, a mężczyźni powrócą do obowiązków, które wcześniej sami wzięli na siebie. Niemożliwe jest, aby zwykła decyzja sądu sprawiła, że ​​rodziny stały się tym, czym były. Nie, nic z tego się nie stanie! Ludzie będą się zachowywać w ten sam sposób, ponieważ społeczeństwo mówi im, że „to normalne”. Tym, co zostanie osiągnięte, będzie jednak świadomość kobiet w niektórych stanach, że jeśli zdarzy im się zajść w ciążę, muszą ją dopełnić. Spójrzmy prawdzie w oczy: nikt nie zabrania nikomu ochrony. Ale jest to pewna odpowiedzialność, którą każdy musi mieć.

Pakiety legislacyjne zakazujące aborcji będą miały tylko niewielką rolę, a mianowicie leczenie skutków. Trzeba jednak zrozumieć, że od pierwszej chwili, gdy kobieta zachodzi w ciążę, mówisz nie tylko o jednej, ale także o drugiej, która tam dorasta. Nie chodzi już tylko o twoje ciało, chodzi o ciało bezbronnych. Aborcja to przestępstwo. Jest to raczej to, czego kobiety muszą być świadome i, nie mogąc zmienić swojego stylu życia, przynajmniej podjąć niezbędne środki, aby uniknąć popadnięcia w taką sytuację. To proste, nie jest niemożliwe. I nikt nikogo nie prosi o zmianę stylu życia.

Ale jest oszałamiający cios, o którym niewiele się mówi, ale dlatego protesty przeciwko decyzji Sądu Najwyższego są tak gwałtowne. Nigdzie nie jest powiedziane, że istnieje przemysł, który odzyskuje abortowane płody, aby je przekształcić i odsprzedać. Ale do czego można ich użyć? Dla normalnej osoby takie pytanie jest jak najbardziej uzasadnione, zwłaszcza że większość ludzi uważa, że ​​po operacji wszystko jest spalone. Nonsens, istnieje inna wirtualnie okultystyczna trajektoria. To czarny przemysł, działający niemal pod przykrywką, aby rozwijać kontrowersyjne technologie.

Większość komórek pobranych z abortowanych płodów trafia do przemysłu farmaceutycznego, gdzie w większości przypadków poddawane są różnym eksperymentom. Absolutnie wszystkie szczepionki przeciw COVID zostały przetestowane na takich komórkach. Jako przykład podam konkretne i już znacjonalizowane zastosowanie tych komórek, a mianowicie poprawę wchłaniania adenowirusów przez komórki ludzkie. Gdzie jest potrzeba „poprawy rozprzestrzeniania się”? Oczywiście w szczepionkach. A która szczepionka opiera się na tym sposobie rozprzestrzeniania się? AstraZeneca. Czy wiedziałeś?

Jednak najstraszniejsze zastosowanie znajduje się w przemyśle spożywczym. Jest stosowany na tak dużą skalę, że człowiek, który spożywa produkty przetworzone, staje się prawie niemożliwe, aby przynajmniej raz nie połknąć komórki z abortowanego płodu. Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego w niektórych restauracjach – o których wszyscy wiemy, że są niezdrowe – ludzie stoją w kolejce, podczas gdy w innych, gdzie podaje się odpowiednie jedzenie, wieje wiatr? Dlaczego wielu woli zabierać swoją „kawę” z pewnych sieci ze szkodą dla tych, którzy nie tylko oferują lepszą kawę, ale także mają możliwość śledzenia wszystkich użytych składników? Prawdopodobnie myślisz, że marketing jest tym, co robi różnicę. Zgadza się, to po prostu coś innego: wiele „popularnych łańcuchów” używa dodatków pochodzących z abortowanych ludzkich komórek płodowych. Wiem, to co mówię jest obrzydliwe, zwłaszcza, że ​​przenosi nas z powrotem do okresu kanibalizmu. Wielu jest gotowych powiedzieć, że dałem to ponownie w teorii spiskowej. Ale miej trochę cierpliwości.

Jeśli to teoria spiskowa, dlaczego w 2012 roku w Oklahomie podjęto inicjatywę zakazującą produkcji i sprzedaży żywności wykorzystującej komórki pobrane z abortowanych płodów ludzkich? Tam też prawdopodobnie cierpieli z powodu "scenopisarstwa", prawda? Cóż, nie.

Wiele osób zna Senomyx, kalifornijską firmę biotechnologiczną, która specjalizuje się w opracowywaniu aromatów. Firma posiadała patent na wzmocnienie smaku na podstawie komórek HEK-293 pobranych z wątroby abortowanego płodu. Tak więc przetworzona żywność, do której dodaje się odpowiedni smak, wydaje się przyjemniejsza, a także daje pewną zależność. Dopiero teraz pojawia się wątpliwa część: dodatek opracowany przez Senomyx musiał być dodawany w proporcji tylko jednej części na milion, aby firmy, które go używają, nie musiały deklarować tego na etykiecie. Pamiętaj więc, że nie znajdziesz go na etykiecie żadnych napojów bezalkoholowych, kawy, steków itp.

W 2016 roku wybuchł skandal związany ze współpracą Pepsi i Senomyx, który ostatecznie doprowadził do upadku notowań firmy, ponieważ formalnie Pepsi zrezygnowałaby ze stosowania tych dodatków. Aby uniknąć bankructwa, Senomyx został sprzedany Firmenich, szwajcarskiej firmie specjalizującej się w aromatach i perfumach, która prawdopodobnie zaopatruje przemysł spożywczy wraz z przemysłem kosmetycznym. Dlatego oprócz prawdopodobieństwa zjedzenia komórki z abortowanego płodu, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo przedostania się jej przez zapach. Czy słyszałeś o marketingu opartym na zapachach? Czy wiesz, dlaczego w pewnej sieci fast foodów wszędzie pachnie tak samo? To perfumy produkowane tak samo sztucznie, które ogłupiają zmysły. Czy używa tego samego „magicznego ekstraktu”? Nie wiem, ale to nie jest wykluczone.

Jeśli poszukasz tego, co ci tutaj napisałem, weryfikatory faktów zwrócą wiele fałszywych decyzji opartych na kiepskiej retoryce. Mówią, że komórki używane przez podobne firmy Senomyx nie mogą pochodzić z abortowanych płodów, ponieważ komórki te są hodowane w laboratorium i że zostały pierwotnie zebrane ponad 40 lat temu. To znaczy, jeśli pobrałeś komórkę, którą następnie sztucznie rozmnożyłeś, czy ta komórka nie pochodzi z abortowanego płodu? Bądźmy poważni!

Na koniec, wracając do tematu, powiem wam, że rzeczywiście, decyzja Sądu Najwyższego USA jest decyzją historyczną, mającą spowodować powrót do normalności. Czy tak się stanie? Ciężko uwierzyć. Po przejściu krzywym krokiem kręta ścieżka wydaje się najprostsza.

Autor: Dan Diaconu

Źródło: https://trenduri.blogspot.com/





wtorek, 22 marca 2022

Morawiecki i prawo własności

 


Morawiecki chce konfiskować cudzą - rosyjską - własność.


– [...] Z jednej strony mamy konstytucyjne ograniczenia takiego działania, związane z prawem własności, a z drugiej – coraz więcej Polaków nie rozumie, dlaczego, skoro Włosi konfiskują jachty rosyjskich oligarchów, my nie możemy takich działań przeprowadzić w naszym kraju – zauważył. – Chcemy to przeprowadzić przez Sejm i uznaliśmy, że opozycja powinna być włączona w ten proces – dodał szef rządu.


Jak rząd zacznie łamać prawo własności wygranej grupy etnicznej, to potem zacznie łamać prawa własności Polaków - bo czemu nie? Wystarczy tylko wymyśleć pretekst.


Skoro można medialnie oskarżyć o morderstwo i skazać kogoś za zamkniętymi drzwiami?

Wystarczy, że w telewizji powie się, że "on to zrobił" - nawet bez dowodów i wbrew twierdzeniom prokuratury. I nikt nie reaguje.

patrz:  Pomówienie


Tam w USA jest taka organizacja, która chce wyłudzić od Polski miliardy dolarów za nieswoje pożydowskie mienie. Czemu ich Morawiecki ustawą nie wyciśnie jak cytrynę? 




Teraz i Rosja w ramach odwetu  zacznie konfiskować polskie mienie w Rosji.
Bo czemu nie?

Czekaj....  jak to szło??      
















wtorek, 13 lipca 2021

Praca przez cztery dni w tygodniu

 

Na początek proponuję przypomnieć sobie moje przemyślenia z 2013 roku o systemie 8 godzin x 4 dni w tygodniu...



przedruk


Korporacje w USA zaczynają wprowadzać 4-dniowy tydzień pracy.

To może być rewolucja



Katie Canales

BusinessInsider.com

4 lipca



Praca przez cztery dni w tygodniu? Czwarteczek zamiast piąteczku? Marzenie wielu pracowników coraz częściej staje się faktem. Kolejne firmy testują bądź planują eksperyment z czterodniowym tygodniem pracy. Zmiana ma być odpowiedzią na negatywne skutki pandemii oraz wyrazem troski o dobre samopoczucie pracowników.


Wypalenie zawodowe wśród pracowników jest zjawiskiem jak najbardziej prawdziwym. Pandemia zmotywowała niektórych do podjęcia dyskusji o tym, jakim zmianom powinno ulec dzisiejsze środowisko pracy.

Jednym z najczęściej podnoszonych postulatów jest wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy.

Zwolennicy tego rozwiązania twierdzą, że trzydniowy weekend korzystnie wpływa na produktywność i zadowolenie z pracy

Część firm, m.in. japoński oddział Microsoftu, zaimplementowała ten pomysł jeszcze przed pandemią. O eksperymencie firmy z połowy 2019 r. zrobiło się głośno m.in. dlatego, że nowy tryb funkcjonowania spowodował wzrost produktywności jej pracowników o 40 proc.

W ostatnim czasie zainteresowanie koncepcją pracy przez cztery dni w tygodniu wzrosło. Rzeczywistość pandemiczna negatywnie wpłynęła na zdrowie psychiczne pracowników, uskarżających się na zwiększony stres i coraz powszechniejsze poczucie wypalenia zawodowego.

Czterodniowy tydzień pracy może stać się kolejną, nieuniknioną zmianą na rynku pracy, twierdzi amerykański miesięcznik "The Atlantic". Wdrożenie koncepcji weekendu, którą wymyślono na początku XX w., w tamtym czasie spotkało się z oporem pracodawców. Ich głównym argumentem było to, że dwa wolne dni w tygodniu rozpieszczą pracowników i "podważą" znaczenie pracy. Dzisiaj wolny weekend stanowi nieodłączną część naszego życia.

Oto firmy i podmioty, które albo testowały czterodniowy system pracy, albo od marca 2020 r. pozwoliły swoim pracownikom na pracę tylko przez cztery dni w tygodniu.

Niedawno anglojęzyczna platforma crowdfundingowa Kickstarter oznajmiła, że w 2022 r. zamierza zacząć wdrażać czterodniowy tydzień pracy. Nie wiadomo czy ta zmiana obejmie wszystkich, czy tylko część pracowników.

"To, czego doświadczyliśmy w trakcie ostatnich osiemnastu miesięcy, odbija się na naszym życiu prywatnym i zawodowym" - powiedział w rozmowie z serwisem"Axios" prezes firmy Aziz Hasan.

Buffer jest jednym z prekursorów czterodniowego tygodnia pracy w czasach pandemii

Buffer, producent oprogramowania do zarządzania kanałami w social mediach, przekazał w czerwcu 2020 r., że zamierza na próbę zezwolić swoim 89 pracownikom na pracę przez cztery dni w tygodniu do końca 2020 r. Decyzja ta zapadła po przetestowaniu tego systemu pracy miesiąc przed ogłoszeniem tej decyzji.

Jednocześnie władze firmy zadeklarowały, że w związku ze zmianą nie zamierzają obniżać płac.

Zarząd Buffera zauważył, że krócej pracujący pracownicy firmy wypełniali swoje obowiązki równie efektywnie, a nawet sprawniej. Jednocześnie odnotowano wzrost zadowolenia z pracy i obniżenie poziomu stresu wśród pracowników.

Jak wskazuje "The Atlantic", eksperyment firmy nie został jeszcze zakończony. "To było dla nas jak dar niebios" - mówi Essence Muhammad, pracownik ds. obsługi klienta w Buffer.



W listopadzie 2020 r. potentat rynku produktów FMCG ogłosił, że 81 pracowników firmy z Nowej Zelandii do grudnia 2021 r. będzie pracować przez cztery dni w tygodniu. Ich wypłaty będą takie same jak w przypadku pracy przez pięć dni.

Unilever zamierza przyjrzeć się ewentualnym korzyściom płynącym ze zmiany systemu pracy oraz ocenić, czy znajdzie on zastosowanie w przypadku 155 tys. pozostałych pracowników firmy.

Elephant Ventures skurczyło tydzień pracy do czterech dni

Pochodzący z Nowego Jorku producent oprogramowania w sierpniu ubiegłego roku rozpoczął dwumiesięczny eksperyment polegający na działaniu w formule czterodniowego tygodnia pracy. Ta decyzja była odpowiedzią na wywołany przez pandemię wzrost poczucia wypalenia zawodowego wśród pracowników firmy oraz wrażenie zatarcia się granicy między życiem prywatnym a zawodowym.



W odróżnieniu od innych podmiotów testujących pracę przez cztery dni w tygodniu Elephant Ventures postanowiło utrzymać model 40-godzinnego tygodnia pracy. Od poniedziałku do czwartku dzień pracy trwał więc po 10 godzin.

Jak donosi CNN, dostosowanie się pracowników do wydłużonych godzin pracy zajęło trochę czasu, niemniej większość osób zatrudnionych w firmie przyjęła zmiany z entuzjazmem.

"Czas na wypełnienie zadań uległ skróceniu, projekty były realizowane sprawniej i nie trzeba było ich zawieszać i ponownie wznawiać" - przekazał w rozmowie z CNN założyciel firmy Art Shectman.

Hiszpania zamierza niedługo zacząć testowanie czterodniowego tygodnia pracy. Eksperyment ma potrwać trzy lata

Jak donosił w marcu "The Guardian", hiszpański rząd zgodził się na refundację kosztów w firmach, które wezmą udział w programie testowym 32-godzinnego tygodnia pracy. Płace osób zatrudnionych w tych przedsiębiorstwach mają pozostać niezmienione.

Wielomilionowy program ma objąć około 200 pracodawców. Oznacza to, że z krótszego tygodnia pracy będą mogły skorzystać tysiące pracowników. Start programu jest planowany na jesień tego roku.

Zwolennicy tego pomysłu mają nadzieję, że dzięki eksperymentowi badacze zbiorą dostatecznie dużo informacji, które pozwolą na stworzenie rekomendacji dotyczących wdrażania zmian w systemach pracy w firmach na całym świecie.


Awin zamierza na stałe zezwolić pracownikom na pracę przez cztery dni w tygodniu

Wchodząca w skład koncernu Axel Springer berlińska firma zajmująca się marketingiem afiliacyjnym ogłosiła w lutym, że na stałe wprowadza czterodniowy tydzień pracy.

"Mając na uwadze dobre samopoczucie naszych pracowników, postanowiliśmy przetestować nowoczesne podejście do środowiska pracy, skupiające się przede wszystkim na efektywności, a nie ilości wkładanej pracy, jak miało to miejsce w przeszłości"- powiedział Adam Ross, prezes Awin.

Unito planuje dać pracownikom wybór: praca w tygodniu lub w weekendy

W październiku 2020 r. montrealskie przedsiębiorstwo oferujące usługi związane z optymalizacją procesów w firmie zamierza zaoferować swoim pracownikom wybór tego, czy chcą pracować przez cztery dni w tygodniu. Co więcej, osoby zatrudnione w Unito będą mogły wybrać czy wolą pracować w tygodniu, czy raczej w weekendy.

"W ten sposób staramy się wyjść naprzeciw i dostosować do potrzeb naszych pracowników, ich sytuacji rodzinnej oraz zainteresowań" - powiedział prezes firmy Marc Boscher.



Tłumaczenie: Adam Hugues



Czy czeka nas 4-dniowy tydzień pracy? Zaskakujące efekty testów nowego systemu


Część korporacji wprowadziła w swoich firmach czterodniowy tydzień pracy. Ma to zapobiec szybkiemu wypaleniu zawodowemu jej pracowników.


Okazuje się, że marzenia wielu pracowników o długim weekendzie każdego tygodnia mają szansę w przyszłości stać się faktem. Firmy poszukują nowych sposobów walki z wypalaniem zawodowym, a pandemia dla wielu rynkowych gigantów była dobrym momentem, do zastanowienia się w jaki sposób warto przeorganizować pracę. Jednym z najczęściej pojawiających się pomysłów jest czterodniowy tydzień pracy.

Amerykański miesięcznik "The Atlantic" twierdzi, że wprowadzenie trzydniowego weekendu jest zmianą, której rynek pracy już nie uniknie. Jedną z pierwszych firm testujących takie rozwiązanie, był japoński oddział Microsoftu. O eksperymencie stało się głośno w światowych mediach po tym, jak okazało się że w efekcie wprowadzonego nowego systemu produktywność pracowników wzrosła o 40%.

Zaskakujące wnioski

Jednym z prekursorów czterodniowego tygodnia roboczego w czasie pandemii była produkująca oprogramowanie firma Buffer. W czerwcu 2020 roku jej władze ogłosiły, że do końca roku pozwoli 89 pracownikom na pracę przez 4 dni w tygodniu przy zachowaniu swej dotychczasowej pensji.

Na koniec okresu próbnego zarząd Buffera odkrył, że krótszy tydzień pracy pozytywnie wpłynął na produktywność pracowników. Jednocześnie wśród załogi odnotowano obniżony poziom stresu i wzrost zadowolenia z pracy. Pracownicy również nie kryli zadowolenia z nowego systemu.”To było dla nas jak dar niebios” –twierdził jeden z pracowników działu obsługi klienta.

"The Atlantic" podkreśla, że eksperyment w Bufferze nie został jeszcze zakończony.

Podobny testy trwają w firmie Unilever. Tam do grudnia 2021 roku 81 pracowników pracuje w skróconym wymiarze czasowym. Korporacja zapewnia, że po okresie próbnym dokona dokładnej analizy eksperymentu i zadecyduje, czy dłuższym weekendem będą mogli w przyszłości cieszyć się wszyscy jej pracownicy.

Hiszpański rząd zapłaci za długie weekendy?

"The Guardian" podał w marcu, że hiszpański rząd zgodził się na refundacje kosztów tych firm, które zgodzą się przetestować 32-godzinny tydzień pracy. Mechanizmem ma być objętych ok. 200 pracodawców, co może oznaczać dużą życiową zmianę dla tysięcy ludzi. Początek programu jest na jesień tego roku.

Entuzjaści krótszej pracy liczą na to, że wielomilionowy program realizowany w Hiszpanii pozwoli badaczom opracować zalecenia dotyczące zmian w organizacji pracy dla firm na całym świecie.





https://maciejsynak.blogspot.com/2020/12/4-dniowy-tydzien-pracy.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2015/10/szesc-zamiast-osmiu-godzin-pracy.html



https://dorzeczy.pl/ekonomia/190310/czy-czeka-nas-4-dniowy-tydzien-pracy-zaskakujace-efekty-testow.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed


https://businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/praca/korporacje-w-usa-zaczynaja-wprowadzac-4-dniowy-tydzien-pracy/c2n2r71?fbclid=IwAR1n3i0tqs6ciuD1JTNBar2r8MCi7DS0Ok2DbYbEHZCQcR2vO4nY69UfQ9k



https://maciejsynak.blogspot.com/2013/11/8x4.html


sobota, 24 kwietnia 2021

Cenzura na YuTube


przedruk, tłumaczenie przeglądarki


ROSKOMNADZOR PRZYŁAPAŁ YOUTUBE NA CENZURZE:

BLOKUJĄ WSZYSTKO, CO „RÓŻNI SIĘ OD STANOWISKA ZACHODU”



Roskomnadzor przyłapał YouTube na akcie cenzury. Władze zauważyły, że wiele wiadomości zablokowanych na kontach medialnych z Rosji zostało usuniętych z naruszeniem zasad. Wszystkie one po prostu nie pasowały do ​​zachodniego obrazu świata, a deklarowane stanowisko „różniło się od stanowiska Zachodu”.

Roskomnadzor powiedział, że regularnie rejestrują cenzurę rosyjskich mediów. Interfax został o tym   poinformowany w służbie prasowej wydziału.

RKN zauważył, że wiadomości, które w rzeczywistości nie naruszają żadnych reguł, są często blokowane. Zakaz dotyczy treści „budzących zastrzeżenia”.

„Filmy, które były nadawane na rosyjskich kanałach federalnych i nie zawierają ograniczeń wiekowych, według administracji YouTube, są dostępne tylko dla dorosłych widzów. Wiele filmów jest nadawanych po uzyskaniu zezwolenia na hostingu wideo lub dodatkowej zgody na oglądanie treści dla dorosłych”, departament powiedziany.

RKN zauważył, że wszystko, co „różni się od stanowiska przyjętego na Zachodzie”, podlega blokowaniu. Na przykład filmy z prawdą historyczną o rosyjskim zwycięstwie nad faszyzmem, o tragedii w Biesłanie.

Tylko w 2020 roku YouTube ograniczył dostęp do kont medialnych z Rosji dziewięciokrotnie i trzykrotnie do ich materiałów.

Senator Alexey Pushkov na swoim kanale Telegram skomentował, że YouTube czuje się bezpiecznie, ale na razie.

„Za blokowanie rosyjskich zasobów konieczne jest wprowadzenie większych kar. To nie jest życzenie, ale konieczność. Wielomilionowe kary są praktykowane w UE, Francji, Turcji” - powiedział senator. 

Wcześniej serwis wideo blokował konto kanału telewizyjnego Cargrad bez wyjaśnienia przyczyn. Warto zauważyć, że stało się to wkrótce po tym, jak konto osiągnęło milion subskrybentów.

Moskiewski Sąd Arbitrażowy stanął po stronie Konstantynopola i zażądał od amerykańskiej służby pełnego przywrócenia dostępu. Za niezastosowanie się do orzeczenia sądu przewidziana jest kara progresywna. Na każdy dzień - 100 tysięcy rubli. Od drugiego tygodnia - 200 tysięcy, z trzeciego - 300 tysięcy i tak dalej.

Konstantin Malofeev, założyciel kanału telewizyjnego Cargrad, zwrócił uwagę, że na terytorium Rosji takie spory zwykle nie są rozpatrywane. Zgodnie z warunkami Google wszystkie roszczenia należy kierować do sądów w Stanach Zjednoczonych. Jednak dzięki niedawnym zmianom w rosyjskiej konstytucji sytuacja uległa zmianie.

„Nasze ustawodawstwo dominuje obecnie na terytorium naszego kraju. Rosja zmusi Google do jego przestrzegania. Kartagina musi zostać zniszczona!” - podkreślił Malofeev.



* Tsargrad to Cargrad - co tłumaczy się: Konstantynopol


https://tsargrad.tv/news/roskomnadzor-ulichil-youtube-v-cenzure-blokirujut-vse-chto-otlichaetsja-ot-pozicii-zapada_348350



poniedziałek, 6 marca 2017

Eksperyment Rosenhana - jak łatwo zostać schizofrenikiem


Eksperyment Rosenhana - jak łatwo zostać schizofrenikiem


"Zdrowy w chorym otoczeniu” – tak brzmiał tytuł pracy prof. Rosenhana, opublikowanej w magazynie naukowym „Science”*. Mowa w niej o ośmiu uczestnikach eksperymentu, który po opublikowaniu nieźle wstrząsnął psychiatrią.

Prof. David Rosenhan był amerykańskim profesorem psychologii na Uniwersytecie Stanford i już w 1968 roku jako 40-latek zadał sobie pytanie, czy rzeczywiście istnieje różnica pomiędzy byciem „normalnym” i kimś potocznie nazywanym „wariatem”. Aby poszukać odpowiedzi na to pytanie zorganizował on 4-letnie badania, które przeszły do historii psychologii, jako „Eksperyment Rosenhana”. W tej iście szerlokomskiej pracy towarzyszyło mu 7 osób (czterech mężczyzn i trzy kobiety): trzech psychologów, jeden lekarz pediatra, student psychologii, malarz i gospodyni domowa. Francuski filozof Michel Foucault po zakończeniu badań życzył Rosenhanowi „Nagrody Nobla za humor naukowy".

Plan Rosenhana wydawał się w miarę prosty i miał odpowiedzieć na pytanie, jak długo psychiatria będzie potrzebowała, aby orzec, że w przypadku tej ósemki ma do czynienia z „normalnymi” ludźmi, którzy faktycznie nigdy wcześniej nie mieli żadnych form tzw. zaburzeń psychicznych. „To pytanie nie jest ani niepotrzebne, ani zwariowane” napisze on później we wspomnianej publikacji. „Nawet jeżeli jesteśmy osobiście przekonani, że potrafimy rozgraniczyć, co jest normalne, a co nienormalne, to nie ma na to przekonywujących dowodów”.

Co prawda Księga Diagnostyczna (DSM) Zjednoczenia Psychiatrów Amerykańskich dzieli pacjentów na kategorie według symptomów, co ma umożliwić odróżnienie osoby zdrowej od „chorej psychicznie”, ale w Rosenhanie pojawiło i umocniło się zwątpienie w sens tak stawianych diagnoz. Stwierdził on, że „choroba psychiczna” nie jest diagnozowana na bazie obiektywnych symptomów, a na subiektywnym postrzeganiu „pacjenta” przez obserwującego lekarza. Wierzył, że do rozjaśnienia problemu przyczyni się właśnie jego eksperyment, w którym sprawdzone będzie, czy ludzie nigdy nie cierpiący na żadne „choroby psychiczne” zostaną w szpitalu rozpoznani jako zdrowe i jeśli tak, to na jakiej zasadzie to się odbędzie.

Przygotowania do eksperymentu wyglądały zawsze tak samo: pan profesor oraz współuczestnicy projektu przez kilka dni nie myli zębów, panowie się nie golili, następnie pseudopacjenci ubierali się w nieco przybrudzone ciuchy, pod fałszywym nazwiskiem umawiali telefonicznie z wybraną kliniką psychiatryczną i krótko po tym pojawiali się tam, twierdząc podczas przyjęcia, że… słyszą głosy. Było to oczywiście nieprawdą, tak jak nieprawdziwe były podane przez nich nazwiska i zawody. Mało tego, nawet opisywane przez pseudopacjentów „głosy” nie miały odniesienia do znanych w psychiatrii opisów, gdyż nie ma głosów „pustych”, „próżnych” i „głuchych”, jak to z premedytacją przedstawili uczestnicy eksperymentu w pierwszej rozmowie z lekarzem.

Po diagnozie, która w siedmiu przypadkach brzmiała „schizofrenia”, a w jednym „zespół depresyjno-maniakalny”, nasi „pacjenci” zaczynali zachowywać się już tak, jak na co dzień w normalnym życiu, o głosach więcej nie wspominali, przestrzegali regulaminu, byli kooperatywni wobec lekarzy i personelu oraz mili i rzeczowi w swoich wypowiedziach. Ich zadaniem było przecież jak najszybsze przekonanie lekarzy i personelu szpitalnego o swoim zdrowiu psychicznym i wyjście z kliniki bez pomocy z zewnątrz.

Jak się szybko okazało ich wzorowe zachowanie nie zmieniło niestety postaci rzeczy, a raz wypowiedziana diagnoza okazała się już nieodłączną i stygmatyzującą etykietą pacjenta. Naukowcy z niepokojem obserwowali nagminnie pojawiającą się psychiczną i fizyczną brutalność personelu wobec hospitalizowanych. Eksperyment okazał się więc już w początkowej fazie bardzo niebezpieczny, przez co część jego uczestników poczuła wyraźny strach „przed pobiciem lub gwałtem”. W efekcie tych pierwszych doświadczeń do projektu dokooptowano prawnika, z którym ustalono plan ewentualnego działania na wypadek okaleczenia lub śmierci któregoś z uczestników eksperymentu i dopiero wtedy grupa „ruszyła” na kolejne kliniki. Ogólnie eksperyment przeprowadzono w 12 szpitalach, po części w tych starszych, o ściśle konwencjonalnym podejściu do „pacjenta”, a po części w nowoczesnych, nastawionych badawczo.


Wszyscy byli chorzy


Nikogo nie rozpoznano jako zdrowego, a pobyt w szpitalach psychiatrycznych trwał średnio blisko 3 tygodnie (od 7 do 52 dni). W czasie eksperymentu pseudopacjenci otrzymali 2100 różnych leków antypsychotycznych, które po kryjomu wypluwali; były to różne preparaty na, za każdym razem, te same objawy. Grupie badaczy aż niewiarygodny wydawał się fakt braku zainteresowania ze strony lekarzy i personelu, którzy „przechodzą koło człowieka, jakby go nie było”. Okazało się, że po raz wypowiedzianej diagnozie, nikt już nie traktuje pacjenta jak człowieka, a jego zachowania, jakie by nie były, będą już zawsze odbierane, jako symptom „choroby psychicznej”. Notatki na przykład, które początkowo nasi pseudopacjenci robili w tajemnicy i szmuglowali poza szpital, już po krótkim czasie mogły być czynione bez kamuflażu, gdyż ani lekarze, ani obsługa szpitala się tym nie interesowali. Z raportów szpitalnych wynikało później, że ciągłe prowadzenie notatek było jednym z symptomów choroby psychicznej. (łał..... - MS)

Nie wyjdziesz, aż się nie przyznasz!


Rosenhan w swoim eksperymencie podkreśla szczególny problem władzy psychiatrii nad „pacjentem”. Zdiagnozowanie u pseudopacjentów (w jednej rozmowie!) „schizofrenii” oznaczało nieuchronne zaszufladkowanie ich, utratę podstawowych praw i od tego momentu nie tylko każde ich (bądź co bądź normalne) zachowanie było interpretowane już jako choroba, ale do diagnozy dopasowywany był cały ich życiorys! Jeden z uczestników eksperymentu odnotował pół żartem pół serio, że w klinice miał poczucie „bycia niewidzialnym”, gdyż statystycznie 71% psychiatrów i 88% sióstr i sanitariuszy w ogóle nie reagowało na proste pytania, które zadawał im w ciągu dnia, jako „pacjent”, a jeśli była jakakolwiek reakcja to wyglądało to tak, jak w poniższym przykładzie:

Pacjent: Przepraszam, panie doktorze… Mógłby mi pan powiedzieć, kiedy będę mógł skorzystać z możliwości spaceru w ogrodzie?

Lekarz: Dzień dobry Dave. Jak się pan dzisiaj czuje? (Lekarz odchodzi nie czekając na odpowiedź…).

Samo wyjście ze szpitala psychiatrycznego okazało się w każdym przypadku niemożliwe bez przyznania się „pacjenta” do tego, że… jest chory. Dopiero po takim określeniu się nasi pseudopacjenci opuszczali szpitale. Dodajmy tylko, iż nie, jako „zdrowi”, ale ze zdiagnozowaną „schizofrenią w remisji” (czyli zaleczoną na pewien czas).

Skandal


Wielkie oburzenie psychiatrii konwencjonalnej, jakie wybuchło po upublicznieniu badań Rosenhana przyniosło za sobą niespodziewanie drugą fazę eksperymentu, przy czym pierwsza jego część została odrzucona przez rozzłoszczonych psychiatrów, jako „wybrakowana metodycznie”. Dyrekcja jednego ze szpitali psychiatrycznych stwierdziła wtedy w debacie publicznej, że „w naszej klinice coś takiego nie mogłoby mieć miejsca”, na co Rosenhan odpowiedział eleganckim wyzwaniem na pojedynek obiecując, że na przestrzeni następnych 3 miesięcy wyśle tam swoich pseudopacjentów.

Trzy miesiące później, kiedy doszło do weryfikacji drugiej fazy „Eksperymentu Rosenhana” okazało się, że wyzwany na pojedynek szpital ze 193 ogólnie przyjętych w tym czasie pacjentów określił 41, jako podejrzanych o bycie pseudopacjentami Rosenhana i kolejnych 42, jako zdemaskowanych pseudopacjentów. Tylko, że druga faza projektu prof. Rosenhana polegała na tym, jak się okazało, że… nikogo tam nie wysłał.

Jako materiał uzupełniający, który bardziej „po polsku” traktuje sprawę, polecam obejrzeć poruszającą sztukę Teatru Telewizji pt.: „Kuracja”, według książki Jacka Głębskiego (reż.: Wojtek Smarzowski, w roli głównej: Bartek Topa). Sztuka opowiada o psychiatrze naukowcu, który chcąc poznać tajniki swoich podopiecznych postanawia symulować schizofrenię, stając się „zwykłym pacjentem psychiatryka”. O eksperymencie mało kto wie, a sytuacja szybko wymyka się spod kontroli…

*Publikacja: On Being Sane in Insane Places w: Science, 179, 250-8.


Źródło: Andrzej Skulski, Polityka.pl


http://www.psychologiawygladu.pl/2015/10/eksperyment-rosenhana-jak-atwo-zostac.html?m=1

piątek, 4 listopada 2016

Poczęte dziecko nie jest częścią ciała kobiety



Sankowska-Grabczuk: Nie wolno nikomu decydować o życiu drugiego człowieka

 

niedziela, 13 kwietnia 2014

Uciekli z Niemiec do Bytowa na Pomorzu przed rodakami.



13-letnia Niemka twierdzi, że była prześladowana. Czułam się jak w więzieniu. Byłam obserwowana i kontrolowana. Moje rzeczy były przeszukiwane. Rozmowy były podsłuchiwane. Byłam głodna - relacjonuje 13-latka.

Antonya Schandorff, 13-letnia Niemka ukrywa się wspólnie z rodzicami w okolicach Bytowa, bo za zachodnią granicą jest poszukiwana przez tamtejszy Jugendamt. Dziewczynka 28 sierpnia uciekła z placówki w Visselhovede w okolicach Bremen, bo jak mówi nie mogła już wytrzymać w miejscu, w którym była traktowana jak przedmiot. Rodzinny dramat, to konsekwencja tego, że dziewczynka często opuszczała zajęcia w szkole, ponieważ jej ojciec z uwagi na ciągłe zmiany miejsca zatrudnienia, zmieniał też miejsce zamieszkania. To miało się nie spodobać niemieckiej organizacji.

- Przez siedem miesięcy nie miałam kontaktu z moimi rodzicami – mówi Antonya Schandorff. - Czułam się tam jak w więzieniu, bo nie mogłam korzystać ani z telefonu, ani Internetu. Byłam ciągle obserwowana i kontrolowana przez dyrekcję placówki. Zawożono mnie do szkoły i odprowadzano bezpośrednio do klasy. Na koniec zajęć byłam zaś odbierana. Drzwi do placówki były ciągle zamknięte, a moje rzeczy włącznie z bielizną były systematycznie przeszukiwane. Nie mogłam nawet sama wybierać numeru na telefonie, a każda rozmowa była podsłuchiwana. Często byłam głodna, bo dyrekcja nie dawała mi bonów na jedzenie – dodaje dziewczynka.
Polskie Stowarzyszenie Dyskryminacja.de Wojciech Pomorski

13-letnia Antonya, jest córką Doroty i Axela Schandorff. Dziecko zostało zabrane do przytułku także z innych powodów. Ojciec 13-latki twierdzi, że przyrodnia siostra dziewczynki poinformowała służby o tym, że w domu rodzinnym jakoby regularnie dochodzi do aktów przemocy. Fałszywymi oskarżeniami obrzucony został ojciec Antonii, który wszystkiemu zaprzecza tłumacząc, że działanie Anny – przyrodniej siostry Antonii, podszyte jest zemstą.

- Nigdy w naszym domu nie doszło do żadnego aktu przemocy – podkreśla Axel Schandorff, ojciec Antonii. - Anna (przyrodnia siostra Antonii – dop. red.) się na mnie mści, bo wyrzuciliśmy ją z domu właśnie za agresywne zachowanie. Poza tym nie pracowała i nie chciała znaleźć żadnej pracy. Nie mogliśmy dłużej tolerować takiego zachowania, dlatego podjęliśmy taką decyzję, żeby opuściła nasze mieszkanie. Tak się stało, a po 3 latach od tego wydarzenia pojawiło się doniesienie, po którym nasza córka Antonia została dosłownie zamknięta w przytułku i ubezwłasnowolniona. Nie mogłem się z tym pogodzić, bo ani ja, ani moja żona naprawdę nie zrobiliśmy nic złego. Przynajmniej do tej pory byliśmy normalną rodziną. Ja pracowałem, córka chodziła do szkoły, natomiast żona zajmowała się domem. Teraz ukrywamy się tutaj i pomagają nam Polacy.

Obecność Axela Schandorffa i jego rodziny na terenie powiatu bytowskiego nie jest przypadkowa. Zdesperowany Niemiec, który potrzebował pomocy dotarł do Wojciecha Pomorskiego, mieszkańca Bytowa i prezesa „Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech" - człowieka, który od 2003 roku walczy w austriackich, niemieckich i polskich sądach o własne córki, którym zakazano posługiwać się językiem polskim. Uzyskanie kontaktu z Pomorskim, który walczy z dyskryminacją dzieci w Niemczech zbiegło się w czasie z pobytem 13-letniej Antonii w niemieckim przytułku.
Wojciech Pomorski Polskie Stowarzyszenie Dyskryminacja.de
- Nie mogłem inaczej postąpić, bo sam walczę o swoje dzieci, dlatego wiem co czują ci ludzie – podkreśla Wojciech Pomorski. - Z informacji, które udało mi się uzyskać wynika, że dziewczynka zamieściła w internecie filmik, w którym opisuje jak jest traktowana i że prosi o pomoc. Dotarła do niego jedna ze stacji telewizyjnych oraz dyrekcja placówki, w której przetrzymywana była Antonya. Dziewczynka podsłuchała rozmowę dyrekcji Jugendamtu właśnie na temat opublikowanego filmiku i wtedy zdecydowała się uciec. Dotarła do Bremen, skąd uciekła wspólnie z rodzicami. Pomogłem im, bo wiem co czują. Przewiozłem dziecko i rodziców przez granicę i na razie wszyscy są w bezpiecznym miejscu. Zobaczymy jak sprawa będzie się dalej rozwijała.

Rodzina ukrywa się na terenie powiatu powiatu bytowskiego od niespełna dwóch tygodni. W miejscu, gdzie nie ma nawet zasięgu w telefonie komórkowym rodzice z córką czują się bezpieczni. Wiedzą, że w momencie, kiedy przekroczą granicę, pierwsza kontrola policji zakończy się zatrzymaniem dziecka i przewiezieniem do Jugendamtu. Ojciec dziewczynki zdecydował się na wyjazd do Polski, bo wie, że żyją tu dobrzy ludzie.

- Mogliśmy wyjechać jeszcze do Francji, Danii i właśnie do Polski – wyjaśnia Axel Schandorff. - Zdecydowałem się na Polskę, bo wiem, że mieszkają tu dobrzy ludzie, którzy nam pomogą. Nie myliłem, się. Najbardziej cieszę się z tego, że jesteśmy tu bezpieczni. Córka zaczyna dochodzić do siebie. Pierwszych kilka nocy nie spała i miała ataki nerwicowe. Wiem, że w tym przytułku podawano jej w wodzie jakiś specyfik, który powodował, że była otępiała. Najważniejsze jest dla mnie dobro mojej rodziny – dodaje Axel, ojciec dziewczynki.

Wojciech Pomorski prezes Polskiego Stowarzyszenia Dyskryminacja.de podczas konferencji prasowej w sprawie rodziny Schandorff

Ambasada Niemiecka w Polsce nie odnosi się bezpośrednio do sprawy 13-letniej Antonii oraz jej ucieczki z Jugendamtu. Lukas Wasielewski poinformował tylko, że żadne szczegółowe informacje na temat dziewczynki nie zostaną udzielone. Ambasador ograniczył się zaledwie do przesłania ogólnej informacji na temat zaistniałej sytuacji.
- Osobie niepełnoletniej nie grożą w Niemczech konsekwencje prawno-karne za samowolne opuszczenie domu dziecka – pisze w komunikacie do naszej redakcji Lukas Wasielewski, z Ambasady Niemieckiej w Warszawie. - Dlatego osoba taka nie jest również poszukiwana listem gończym. Jeśli zaś chodzi o procedury stosowane w przypadkach samowolnego opuszczenia placówki przez osobę niepełnoletnią, nie można udzielić powszechnie obowiązującej odpowiedzi, ponieważ każdy przypadek jest indywidualny i należy go rozpatrywać odrębnie. Policja niemiecka i polska z zasady współpracują ze sobą w ramach Interpolu, także przy poszukiwaniach osób zaginionych.
Poseł mniejszości niemieckiej uważa, że jeśli Jugendamt zdecydował się zabrać dziecko rodzicom, to coś musiało być na rzeczy.
- To nie jest tak, że przedstawiciele Jugendamtu wychodzą na ulicę i zabierają do placówki pierwsze lepsze dziecko – podkreśla poseł Mniejszości Niemieckiej. - Musiało być jakieś doniesienie o ewentualnych nieprawidłowościach w tej rodzinie. Bardzo często wokół Jugendamtu pojawiają się jakieś kontrowersje, ale przecież prawo niemieckie i prawo Unii Europejskiej jest przyjazne dla obywatela, więc na pewno nic nie stało się bez przyczyny i stosownej reakcji osób trzecich – tłumaczy poseł.
Mecenas Markus Matuschczyk, który zajął się sprawą 13-letniej „uciekinierki” zamierza odwołać się do niemieckiego wymiaru sprawiedliwości z wnioskiem o przywrócenie praw rodzicielskich rodzicom.
- Dziewczynka decyzją sądu została zatrzymana w placówce Jugendamtu z pogwałceniem wszelkich praw – wyjaśnia mecenas Matuschczyk. - Sąd uznał, że ciągłe przeprowadzki rodziców negatywnie wpływają na dobro dziecka. Wyliczono, że Antonia przez pięć lat opuściła łącznie 200 dni w szkole. Prawami rodzicielskimi do tej dziewczynki dysponuje Jugendamt, dlatego kiedy tylko dziewczynka przekroczy granicę, zostanie natychmiast zatrzymana i przewieziona do miejsca, skąd uciekła – dodaje prawnik.
Historia 13-letniej dziewczynki i jej historia daje do myślenia. Pełnomocnik Niemców, którzy ukrywają się w Polsce zapowiedział, że póki co rodzina nie zamierza wrócić do kraju nad Renem. Prawnik najprawdopodobniej wystąpi do polskiego sądu, o przywrócenie praw rodzicielskich rodzicom, którzy nie wykluczają, że w obawie przed utratą dziecka zostaną w Polsce.


Źródło:



http://dyskryminacja.de.neon24.pl/post/108159,uciekli-z-niemiec-do-bytowa-na-pomorzu-przed-rodakami

sobota, 4 stycznia 2014

.... a jak inaczej przyzwyczaić ludzi do ciężkich warunków??

W Bambusowie terror...





.... a jak inaczej przyzwyczaić ludzi do ciężkich warunków??



Najpierw jeden prokuruje wypadek – i „ucieka” za granicę, potem drugi (stróż prawa) prokuruje, a potem trzeci – jadąc oczywiście 70 na godzinę, bo najlepiej jakby tubylcy 40 jeździli..

Tragiedia wielka jaka zdarza się czasami kilka razy do roku tym razem okraszona „dopalaczami” - i już produkt gotowy.


Ludność sama dopominać się będzie wisielczego sznura, wystarczy co godzinę przedstawiać nowego świadka i jego oburzenie na mordercę z samochodu.

Przeciętny widz musi paść pod wrażeniem takiej akcji.

A to wszystko po to, aby plantatorzy trzciny cukrowej z Krakowa nie stali się zbyt podejrzani ze swym szczególnym zamiłowaniem do noszenia przy sobie ciężkiej i nieporęcznej dzidy.

Co kraj to obyczaj, w usa trzymają spluwy w domach, u nas z barku laku musi dzida wystarczyć - nawet nie szabla...

Ach, jak to dobrze, że byli milicjanci chodzą do apteki, aby w porę wykręcić jakąś rękę zaciśniętą na morderczej dzidzie...


Wszyscy posłowie nagle obudzili się z zimowego snu i żądają surowej kary dla naćpanego posylwestrową zabawą osiłka – mordercy. Czyż nie zrobił sobie on polowania na ludzi, niczym prezydent Francji co do Syrii na dzikusów chciał (i nadal chce!) jechać zapolować sobie?

Biedny policjant i jego rodzina – kto wie jakie sprawy facet miał na głowie, tak brutalnie wyrwany z rzeczywistości...

Jestem za – jak zwykle – aby tych co to zadłużyli 40 milionów ludzi na biliony złotych spotkała surowa kara, a nie tylko odebranie poselskiego siedzenia w ławie na owalnej sali...

Za byle co – dwa lata możesz dostać, za przejechanie człowieka po pijanemu nawet 15 lat - to za mało – mówią media.

Trza lud nad Wisłą przygotować na większe ciężary zaplanowane w ramach unii niemieckiej pod nazwą UE.

Co się bardziej opłaca sam lud ma pojąć, gdy za przestępczość zorganizowaną z pistoletem maszynowym w ręku sąd udziela 6 lat odsiadki, a za pobieranie narkotyków nielegalnych (w odróżnieniu od legalnych i bardziej uzależniających tj. papierosów i piwa) czyli niekoncesjonowanych i spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym – 15 lat można dostać.

Lepiej współpracować z władzą dozorującą lud nad Wisłą położony, choć nieskora władza ta do okładania kijem pismaka od tzw. polskich obozów...


Dziwne jednak, że choć władzom owym zdrowie i życia obywatela cennym jest niepomiernie, nie zabrania władza używania samochodów – wszak broni palnej nie wolno posiadać właśnie z tego powodu, że jest śmiertelna w wyniku użycia? A samochód nie???

Co rocznie 5000 osób ginie w wypadkach drogowych, a wyniku napadów rabunkowych – blisko 500... z czego od broni palnej zginęło w 2009 roku 35 osób (słownie: trzydzieści pięć).
Wielka to zasługa tego, że uczciwy obywatel, dyszący nienawiścią do somsiada, nie ma dostępu do broni palnej i w zamian używa pojazdu czterokołowego...oczywiście...

W innych krajach mandaty są droższe, mówi rzecznik... popieram jego sugestię, aby i u nas mandaty były równie drogie – niech jednak najpierw pan rzecznik zrówna pensje Polaków z tymi na zachodzie, to jedyny mój warunek...


Ach, jak ta władza dba o swoją własność... jak to mówił Lech Kaczyński: „Będziecie należeć do bogatych państw zachodu” - kto nie zrozumiała dosłownie tych słów, ten kiep..



http://maciejsynak.blogspot.com/p/pomorski-upr.html

 

Na jakiej podstawie Państwo decyduje o tym, czy ktoś może posiadać broń palną?

piątek, 8 listopada 2013

Ciekawy wywiad





Zmiana sojuszy? Czy Snow-den powie coś ciekawego o Polsce?


Co wybrać?


 http://www.youtube.com/watch?v=X0jhW9E60XU







KOMENTARZE

  • Rzeczywiście ciekawy...
    Niemniej z niedosytem konkretnych informacji...

    USA traci hegemonię w wyniku wzrostu potęgi Chin , który to wzrost zafundowały im właśnie Stany Zjednoczone lub, cynicznie, banksterzy rządzący Waszyngtonem...
    Podwójni, potrójni agenci....Zapętlowani...
    Czy Polacy coś wybierają czy są wybierani na coś?

    W całym tym wielosłowiu ani słowa o INDIACH, które są jedynym demograficznym zorganizowanym bytem zdolnym do pohamowania zapędów Państwa Środka, o ile takie są, aby podbić rasę "białych".

    Poza tym wszystko bez zmian: Watykan wybierze za Polaków.
    I to nazywa się POLSKA RACJA STANU.

    Pozdrawiam

wtorek, 5 listopada 2013

Szok: amerykanie legalizują pedofilię




Celibat odpowiada za pedofilię wśród księży - twierdzi lewica.

Szokujące oświadczenie Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologicznego (APA). W jednym z ostatnich opracowań naukowych organizacja sklasyfikowała pedofilię jako orientację, a nie zaburzenie seksualne.


Klasyfikację zamieszczono w periodyku "Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders" ("Klasyfikacja zaburzeń psychicznych").
Informacja ta wywołała oburzenie organizacji prorodzinnych. Ich zdaniem, zachodzi obawa, że po tego rodzaju zmianie klasyfikacji coraz więcej dzieci będzie padało ofiarami pedofilów.
Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne zrzesza ponad 150 tysięcy psychologów.


Tymczasem w Polsce rozlegają się głosy, twierdzące, że celibat ma wpływ na zachowania seksualne księży, w tym - powoduje zwyrodnienie pedofilskie.

A więc całkiem wprost niektóre środowiska lewicowe (też gejowskie) twierdzą, że na rozwój (raczej regres...) seksualności ludzi ma wpływ otoczenie.
Oznacza to, że również zachowania homoseksualne mogą być wywoływane poprzez presję środowiska -co przecież oznacza, że nie są czymś naturalnym.


W jakim więc celu środowiska lewicowe i gejowskie promują homoseksualizm jako coś normalnego??

Kiedy pojawi się fala pozwóz gejów o odszkodowanie za niechcianą zaprogramowaną przez otoczenie orientację seksualną powodującą u ofiar np. poczucie wyobcowania, poczucie zagrożenia, lęk przed dyskryminacją?

Czy organizacje gejowskie promujące nietypowe zachowania seksualne będą wypłacać - podobnie jak kościół - wielomilionowe odszkodowania osobom poszkodowanym?
Czy organizacje lewicowe stać na takie wypłaty?

Czyż wśród tych pozywających - jaki procent będą stanowić  zwykłe cwaniaki, którym nie będzie śmierdzieć ustawić się na całe życie kosztem organizacji lewicowych, gejowskich?



http://fakty.interia.pl/swiat/news-dla-psychologow-z-usa-pedofilia-to-orientacja,nId,1051477?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox





czwartek, 28 marca 2013

Nowy Ekran (?) w sposób zdecydowany chce zniechęcić do siebie blogerów?








Nie udało się z legionem?


Nie, nie udało się.

Nie udało się odpędzić od NE blogerów, to teraz nowe sztuczki.

Wykasowanie ostatnich wpisów. Jak to mozliwe, że nie ma zabezpieczenia?

A teraz ograniczony czas logowania?

Piszesz i piszesz - a jak zapomnisz zapisać to w wordzie - to przy publikacji okaże się, że zostałeś w między czasie wylogowany i straciłeś cały tekst.

Nawet na jakiś g....anych forach po powtórnym zalogowaniu tekst istnieje. A tutaj nie.

Oj, niechciani tu jesteśmy, niechciani....





  • PROBLEM TECHNICZNY
    To chyba zwykły problem techniczny ?

    Bo mam nadzieję, że nie zaczniesz udowadniać, że wszystkiemu jest winny "lucyfer nowoekranowy" i na dowód wykażesz numerologię stosowaną (metoda "Roberta Grunholza"):

    27.03.2013 -> 2+7+0+3+2+0+1+3 = 18 -> 1+8 = 9
    i teraz jeżeli do liczby 657 (dlaczego takiej ? A bo tak !) dodamy 9 to co otrzymamy ?

    666 !!!!

    A więc lucyfer za tym stoi !!!

    Porozmawiaj więc z Robertem Grunholzem, to on ci wszystko wyjaśni ...
  • @Ultima Thule 12:39:33
    Ten numerolog to wariat. Jak większość co tu wypisuje durnoty.
  • Ten temat jest dyskretny ałe przynosi ...odsłony.Ja też zostałem serdecznie przywitany z 6700 odsłon za Kukiza.
    Gdyby jeszcze można komentować bez rejestracji...Marzenie.Za to facebook pomaga dla Blogerów na Nowy Ekran.Proponuję humor zamiast refleksji.
    Ja tu jestem jako Hobby-Bloger.Zyczę humoru i...forsy.Przepraszam.Zyczę
    zdrowych Wesołych Swiąt.
  • @Ultima Thule 12:39:33
    Ta liczba 3 jest dziwnie pielęgnowana, jakby była prawdziwą liczbą przynoszącą równowagę, lecz ten 1 diabeł z poza marginesu ciągle wydaje jej polecenia:)
  • @Ultima Thule 12:39:33
    Od Roberta, to ty się odpiórkuj, bo do pięt mu nie dorastasz.
  • @andrzej61 12:56:08
    Wariata to poszukaj u siebie w rodzinie, a od Roberta się odwal.
  • @Mediator 14:05:26
    Panowie , znowu popluliście sobie na ekran komputera. Wstyd.
  • @kanton 14:23:01
    Kto?
  • @Ultima Thule 12:39:33
    Rozumiem, iż jest Pan rozgoryczony faktem, że nie chcę banksterom wyprzedać całego majątku, który jest efektem wieloletniej pracy tego Narodu, lecz proponuję po prostu kiedyś spotkać się w rzeczywistości i o tym porozmawiać. Bez siania niepotrzebnego fermentu i argumentów ad personam, bo to nie przystoi ludziom dorosłym i poważnym, a Pan głupi wszakże nie jest.

    Pozdrawiam