Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poganie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poganie. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 sierpnia 2021

Radogoszcz odnaleziona?

 


Rok 2013 był jednym z ciekawszych w moim życiu.



Wtedy zaczął się wysyp odkryć.

W końcu nawet zaznaczyłem ten fakt na moim blogu na Nowym Ekranie.



W tym czasie, żeby nieco odpocząć od tematu Werwolfa skupiłem się bardziej na min. historii. Także zainteresowała mnie sprawa Rodzimowierstwa i czytałem różne artykuły w tym temacie.


W temacie zaginionego grodu Radogoszczy sprawdziłem, czy są w Polsce jakieś miejscowości o tej nazwie – w sumie są dwie, jedna jest dzielnicą Łodzi, a druga - znajduje się na Pomorzu.


Co tam jednak wiki o tym mówi...


Radogoszcz (Retra) wymieniana również jako Radegost, Riedigost (niem. Redigast, Radigast, Rethra) – centrum kultu Radogosta-Swarożyca oraz główny ośrodek polityczny Związku Wieleckiego (Luciców), leżący na terenach plemienia Redarów. Zrównana z ziemią po podbiciu Wieletów przez Święte Cesarstwo Rzymskie.

Najważniejsza świątynia słowiańska (nie tylko) na Połabiu. Po jej zniszczeniu rolę głównej świątyni przejęła Arkona (jednocześnie skarbiec plemienia Ranów, morskiego postrachu Bałtyku), zbudowana na skalistym cyplu wyspy Rugia – zdobyta, zniszczona i ograbiona przez duńskiego Waldemara i posiłkujących Sasów oraz zhołdowanych (po śmierci Niklota w 1160 r.) Obodrytów w roku 1168.

Dokładne położenie miejscowości nie jest znane; najbardziej wiarygodne jest utożsamienie Radogoszczy z grodem i osadą słowiańską odkrytymi w wyniku badań archeologicznych w miejscowości Groß Raden w Meklemburgii, gdzie odkryto pozostałości świątyni pogańskiej. Inna koncepcja wskazuje na Alt Rehse – wieś w Niemczech k. Neubrandenburga (Meklemburgia-Pomorze Przednie), nad jeziorem Tollense (Dołęża). Istnieje także teza, jakoby gród znajdował się na terenach obecnego Berlina.

Radogoszcz znana jest z opisów niemieckich kronikarzy:

  • w XI wieku – Thietmara z Merseburga i Adama z Bremy,

  • w XII wieku – mnicha Helmolda, proboszcza z Bozowa (niem. Bosau) (Slawenchronik – Kronika Słowian – powstała już po papieskiej krucjacie połabskiej, mającej miejsce w 1147 roku i wykonanej głównie siłami Sasów i Duńczyków).


Thietmar:


Jest w kraju Redarów pewien gród o trójkątnym kształcie i trzech bramach doń wiodących, zwany Radogoszcz, który otacza zewsząd wielka puszcza, ręką tubylców nie tknięta i jak świętość czczona. Dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących, trzecia od strony wschodniej jest najmniejsza i wychodzi na ścieżkę, która prowadzi do położonego obok i strasznie wyglądającego jeziora. W grodzie znajduje się tylko jedna świątynia, zbudowana misternie z drzewa i spoczywająca na fundamencie z rogów dzikich zwierząt. Jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń – jak można zauważyć, patrząc z bliska – w przedziwny rzeźbione sposób, wewnątrz zaś stoją bogowie zrobieni ludzką ręką w straszliwych hełmach i pancerzach, każdy z wyrytym u spodu imieniem. Pierwszy spośród nich nazywa się Swarożyc i szczególnej doznaje czci u wszystkich pogan. Znajdują się tam również sztandary (stanice), których nigdzie stąd nie zabierają, chyba że są potrzebne na wyprawę wojenną i wówczas niosą je piesi wojownicy. Do strzeżenia tego wszystkiego z należytą pieczołowitością ustanowili tubylcy osobnych kapłanów.”



Przyglądając się wsi Radogoszcz koło Osieka zauważyłem, że jezioro – o nazwie Kałębie – ma dziwnie regularny kształt.


Składa się jakby z trzech okręgów (patrz: Przypisy poniżej).


Co jednak ciekawe, okręgi jakby nakładają się na siebie, tzn. patrząc na zdjęcie po kolorze wody można wywnioskować, że najgłębszy okrąg „przykryty” jest częściowo przez pośredni, ten zaś z kolei „przykrywa” trzeci okrąg najpłytszy.


Na zdjęcie nałożyłem kolorowe okręgi dla łatwiejszego rozeznania tematu: pomarańczowy – najgłębsza część, niebieski – pośredni (ten jakby najtrudniej usytuować w granicach jeziora) i zielony – najpłytszy. Kolorowe koła nie wypełniają do końca przestrzeni, by łatwiej było dostrzec okrągłe struktury min. w linii brzegowej.  

Widoku tego nie pokazywały mapy googla, ponadto materiały Geoportalu zostały zaktualizowane jakieś lata temu i obecnie nie przedstawiają takiego wyglądu jak w 2013 roku. Zresztą wspominałem o tym niegdyś na niebieskim portalu mając na względzie tę sytuację.



Mapa batymetryczna jeziora ze strony Gminy Osiek potwierdza powyższe obserwacje.


Dno każdego z okręgów ma mniej więcej ten sam poziom głębokości na całej swej powierzchni.

Okręg najpłytszy posiada dno o głębokości ok. 2m, pośredni – 3m, a najgłębszy 3 i 4 m głębokości do 5m w jednym miejscu.


Średnica okręgów – około 1 kilometra.



Tam, gdzie mapa batymetryczna pokazuje największą głębokość - z prawej strony pomarańczowego okręgu widzimy, że brzeg jest bardziej odsunięty od jego krawędzi, ale nadal utrzymuje okrągły kształt.


Może po prostu w tym miejscu występuje rynna polodowcowa o kierunku północny-wschód –-- południowy-zachód? Takie przedłużenie Jeziora Czarnego? Podobnie płycizna stykająca się z niebieskim okręgiem.



Ale przede wszystkim - jak to powstało?? Czy to skutek topnienia lądolodu??


Powtarzający się kształt koła jest bardzo regularny. 



Przypomniałem sobie w tym czasie, że kiedyś czytałem legendę o trzech zatopionych w jeziorze dzwonach.


Nie mogłem sobie jednak przypomnieć, gdzie to czytałem, w końcu jednak po latach znalazłem tą legendę - była ona w Kociewskim Magazynie Regionalnym Nr 2, który kiedyś przeglądałem w Czytelni Regionalnej MBP w Starogardzie Gdańskim. Niestety, nie dotyczy ona jeziora Kałębie, ale Zamkowego – koło Nowego Jasińca w okolicach Koronowa.





Czy to jednak ma znaczenie? *

Legenda mogła zostać przeniesiona na inne jezioro.


Kojarzę, że podobną legendę o trzech dzwonach czytałem lub słyszałem odnośnie jeziora Kamienne koło Żydowa pod Polanowem w Zachodniopomorskiem.
Niestety, nie pamiętam szczegółów, ani źródła tej legendy, choć w tym źródle musiałem też czytać o etymologii nazwy Żydowo, którą znałem bez zaglądania do specjalistycznych książek - o czym w Przypisach.


 
Zwracam uwagę, że w legendzie mowa jest, że każdy dzwon miał inny wymiar - co prawda trudno to do końca ocenić, ale kręgi na jeziorze Kałębie też wydają się mieć każdy inny wymiar. Odwzorowuje to jednak ... różne głębokości jeziora poprzez analogię - najpłytsze to najmniejszy dzwon itd. 

A gdyby tak olbrzymi dzwon o średnicy kilometra położyć na ziemi.... no nie, to niemożliwe...






Ale jakby tak się zastanowić...

Chcąc zachować rzetelność muszę przypomnieć, że internet pełen jest treści na temat pojazdów z mitologii hinduskiej zwanych vimana - o kształcie przypominającym dzwon.

Ponadto znane są publikacje na temat niemieckich prac w czasie wojny nad czymś co się miało nazywać Dzwon (Die Glocke).

Więc jak?

Patrząc na mapę barymetryczną i pomarańczowy krąg - powiedziałbym, że głębia 5m ma swój odpowiednik po przeciwnej stronie okręgu w postaci płycizny 2m.
Niebieski krąg jest mniej więcej równo zanurzony, lecz nadal pod pewnym kątem, podobnie jak krąg pomarańczowy.
Z kolei krąg zielony jest pochylony w drugą stronę niż poprzednie, a najpłytsza jego część jest na powierzchni lądu (Wymysłowo).

Wymysłowo??



W polskich legendach pełno jest zamków albo miast, które zapadły się pod ziemię, zaś w legendach hinduskich - te miasta unoszą się do nieba i odlatują... Może w Polsce nie mamy legend o latających zamkach, bo u nas wszyscy śpią, kiedy one odlatują... A rano, no wiecie... "gdzie on się podział??"

Została tylko dziura w ziemi..






Wielkie kręgi na Bliskim Wschodzie - foto: internet






Można tu tylko gdybać.


Ale...

Jeszcze raz Thietmar:


Jest w kraju Redarów pewien gród o trójkątnym kształcie i trzech bramach doń wiodących, zwany Radogoszcz, który otacza zewsząd wielka puszcza, ręką tubylców nie tknięta i jak świętość czczona. Dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących, trzecia od strony wschodniej jest najmniejsza i wychodzi na ścieżkę, która prowadzi do położonego obok i strasznie wyglądającego jeziora.


Ja wiem, że kronikarze - kłamią na potęgę.


Takie mam refleksje po przeczytaniu Kroniki Polskiej Galla Anonima, co zresztą już zasygnalizowałem jednym artykułem, z tym, że całość tematu wymaga stosownego opracowania.


Ja wiem od dawna, że w Borach Tucholskich są trzy miejscowości o podobnej nazwie.

Są to: Osiek, Osie i Osieczna.


Etymologia nazwy Osiek i podobnych – także wyżej wymienionych - jest taka sama, nazwa ta oznacza miejsce obronne („palisada z pni zbudowana w celach obronnych”). Bramy bywają obronne, szczególnie w średniowieczu, można więc bramę nazwać osiekiem.


Te trzy miejscowości na mapie tworzą lekko pochylony trójkąt.

Jezioro Kałębie znajduje się tuż obok wsi Osiek ściśle w narożniku tego trójkąta.



Jezioro Kałębie oraz - Osie, Osieczna i Osiek na mapie Kociewia


Jak to możliwe, że to co pisze jakiś tam Thietmar z dalekich krajów pokrywa się z topografią na Kociewiu??


Jest „gród” Radogoszcz, jest „trójkątna świątynia”, są bramy – osieki, z czego dwie od strony zachodniej – jakby wprowadzające do krainy Radogosta, jest wielka puszcza wokół, trzecia „brama” (Osiek) jest od strony wschodniej i koło niej prowadzi ścieżka do położonego obok jeziora – które w dodatku „strasznie” wygląda. 


Co takiego strasznego jest w wyglądzie wody?


Może Theitmarowi chodziło o inny wygląd? O intrygujący widok z powietrza??


Na to wygląda, tylko skąd on o tym wiedział??

Abstrahując nawet od tego, jak doszło do powstania jeziora.


Nawet gdyby wejść na najwyższą sosnę, to i tak nie zobaczysz kształtu jeziora, a tym bardziej nie zauważysz jego niuansów, ledwo przecież widocznych na zdjęciu satelitarnym.


Skąd ta wiedza? Przecież on dokładnie wskazuje, która brama jest tą trzecią.

Przypadek?


Podejrzewam, że legenda o dzwonach dotyczy Kałębia i że ta wiedza była dość powszechna w dawnych „ciemnych” czasach.


Została ona jednak zamazana metodami opisanymi na blogu.


Ustaliłem pewną liczbę świadectw o charakterze historycznym, które nawiązują do kształtu jeziora Kałębie i świadczą o tym, że starożytni - a przynajmniej ci z wieków średnich - wiedzieli o kształcie jeziora.

Nie podam ich jednak tutaj, wyjaśnię potem dlaczego.

W każdym razie jest ich pewna liczba.



Ponadto z tym kształtem wiążę tzw. triquetrą, która jest niczym innym, jak ornamentem powstałym z trzech nakładających się kół.





wiki:

symbol wykorzystywany szczególnie w religii wikańskiej obrazujący zasadę „Cokolwiek zrobisz, wróci to do ciebie z potrójną siłą”. Często widywana jest też ringtriquetra, wpleciona w okrąg. W religii chrześcijańskiej przedstawiana jako symbol Trójcy Świętej.

Triquetra dla Celtów była znakiem pojednania z naturą.


To oczywiście nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, to tylko takie bzdety dla nieuświadomionych, sądzę, że za powstanie tego symbolu odpowiada potrzeba nadymania się niektórych "oświeconych".


  


Mój blog na neon24.pl (NowyEkran). Wraz z tym postem 11 listopada 2013 roku zmieniłem logo\awatara - zamiast zdjęcia torowiska jw. umieściłem tzw. triquertę.



W etymologii nazwy Kałębie nie ma nic nadzwyczajnego - niektórzy wskazują na: pochodzenie od nazwiska właściciela jeziora, inni na rdzeń kał, oznaczający błoto, kałużę, inni zaś stwierdzają, że nazwa jest niejasna.


Do nazwy Koleba - o czym pisałem w tekście o Etymologii nazwy Słowianie - doszedłem poprzez żonglowanie nazwą Kałębie - które wyszło mi koleba, jako że niecka jeziora ma w sobie coś z kołyski... Potem czytając o Saqaliba prawie natychmiast skojarzyłem z koleba i Koleba - to już było proste.


Byłoby to interesujące dowiedzieć się, czy tu właśnie nie pojawiła się jakowaś vimana Stwórcy i czy to nie tu zaczęła się epopeja Słowian. A może i całej ludzkości...


 


Jest jeszcze coś.

Podobny obiekt - "wygnieciony" w ziemi okrąg znalazłem na terenie miasta Gdańska. Widoczny był na mapie hipsometrycznej, którą znalazłem na stronie miasta (czy też było tam łącze do mapy). 

Nie zobaczycie tego na "super dokładnych" topograficznych mapach niemieckich Messtischblatt 1:25 000. 

Pamiętacie Tajemnicę kościoła  w Skarszewach?


Niestety, nie widzę już tych map na stronie miasta, a te które są - to nie są te same. Chyba tu była: http://gis.gdansk.pl/mapy-i-prezentacje/

Nie są tak dokładne. Ale jeśli znajdę foto, to uzupełnię.


Okrąg o średnicy ok. 500m - na jego terenie znajduje się 7 Szpital Marynarki Wojennej i przecina ulica Polanki.

Tak się składa, że miałem okazję pracować na terenie szpitala i nieco zapoznać się z jego topografią.

Okręgu nie widać gołym okiem, teren (co prawda poddany wielokrotnie robotom ziemnym) jest lekko i ze stałym kątem przechylony w stronę ulicy Polanki.


Nazwę Polanki wywodzi się od polany po prostu.

Jeśli kawał lasu w tym miejscu został wygnieciony po okręgu o średnicy 500m to faktycznie - polana musiała się zapisać w świadomości ludzi tam mieszkających...








W tekście wyraźnie wskazałem, które tezy, idee i informacje pochodzą od innych autorów, a które ode mnie.

Tekst mojego autorstwa wyszczególniłem kolorem.

Potwierdzam, że treści te podane w tekście - tezy, idee, pomysły, informacje - odnośnie: powstania jeziora Kałębie oraz powiązań z zapisami w kronikach (Thietmara) i legendach; tezy, informacje odnośnie okręgu na terenie miasta Gdańska jw. są mojego autorstwa. 

Autorskie informacje które tu podałem są moją prywatną własnością.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Rozpowszechnianie powyższego tekstu dozwolone pod warunkiem każdorazowego wyraźnego wskazania, że autorem jest Maciej Piotr Synak wraz z podaniem czynnego złącza do powyższego artykułu oraz nieczerpania z tego tytułu korzyści materialnych.




Tekst powyższy wraz z tekstami Etymologia nazwy SłowianieBachus oraz Morfeusz, albo antropomorfizacja stanowią integralną część opracowania Paranoja indukowana.

Pierwszy szkic powstał w maju 2019 roku i opracowanie - jak widać - powstaje mozolnie i etapami...




Przypisy.


Źródło map:  Geoportal







Mapa ze strony Gminy Osiek:

http://www.osiek.gda.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&menu=270&strona=1&sub=6&subsub=263&subsubsub=265




Kilka tygodni (?) po jednym z moich odkryć, we wrześniu 2013 roku odbyła się konferencja prasowa premiera Tuska i ministra Nowaka.

Zaintrygowało mnie to, że obydwaj byli ewidentnie czymś głęboko poruszeni.

Mieli szklane oczy i zacięte twarze.

Machali tymi rękami i kreślili w powietrzu kółka, a także ciągle powtarzali słowo: ringi.


Jak mówię, zaintrygowało mnie to, bo po co używali słowa ringi zamiast np. obwodnica? Dopiero po kilku dniach skojarzyłem to ze swoją osobą.

Już wcześniej miałem sygnały, że ABW siedzi w moim komputerze, ale dopiero po tej konferencji miałem tego jakby widoczny efekt.

Moim zdaniem poinformowali ich o moim odkryciu, stąd tak wielkie u nich poruszenie. 


Podobnie postrzegam "Bydgoszczu".


W styczniu 2014 roku pomyślałem, że dobrze byłoby mieć jakiś ślad tych wydarzeń, dlatego popełniłem tekst  Innewymiary, ringi i autostrady - wzdłuż i w poprzek, w którym zebrałem kopie artykułów traktujących o ww. konferencji i wypowiedzi min. Wałęsy, które moim zdaniem świadczą o pewnej wiedzy...


Prawie na pewno głośne odkrycie w Borach Tucholskich kompletnie zachowanej osady sprzed 2 tysięcy lat ma związek z moim odkryciem. To znaczy pod wpływem mojego odkrycia ktoś (służby?) wskazał okoliczny teren do intensywnego sprawdzenia pod kątem archeologicznym.



Popatrzcie tylko - nawet na zdjęciu widać ten dziki wzrok.


A teraz powiedzcie mi - czy ktokolwiek powiedział wam o tych rzeczach, o których tu piszę?

Czy ktokolwiek zrobił coś w tej sprawie, by uświadomić np. społeczeństwo w tym zakresie?

Obudzić je?


A teraz infopandemia.

Jestem przekonany, że to również ma związek.


Jestem absolutnie przekonany, że obecne władze wiedzą o tych sprawach. Ja to po prostu czytam między słowami, kiedy tam występują.

Zauważam jednak, że Tusk i Nowak zostali wtajemniczeni po kilku tygodniach od odkrycia - a Duda i PiS?


Duda pełni urząd od 2015 roku.

PiS rządzi od także od 2015 roku.


Moim zdaniem nikt ich o tym nie poinformował, aż do wybuchu infopandemii w 2020 roku.

Przez 5 lat nikt nie był zainteresowany wtajemniczać PISowców w te sprawy.

Kto tak postępuje i dlaczego? 

To wiedza zastrzeżona dla służb i nikomu nie wolno tego wiedzieć?

Przemyślcie to sobie.


Służby poprzez ścisłą kontrolę nad mediami (każdymi - TVN i TVPInfo też) kierują Was w stronę uprawiania mięśni, a  nie umysłów.

Robią to oczywiście po pozorem. Chodzi np. o cel szlachetny albo o troskę o Was: "dla zdrowia".

Uprawiajcie bieganie i siłkę razem z celebrytami z telewizji!

Jeśli chodzi o sztukę - uprawiajcie tatuatorstwo, przykładów bez liku na kanałach typu big brother...

Czyli - pokazuje i promuje się wybrane WZORCE.


Wybrane przez kogo?

I dlaczego takie?



--------------



*Czy to jednak ma znaczenie?


Chciałem tu zwrócić uwagę na pewien fakt.


Nawet w oficjalnej buchalterii stosowano w dawnych czasach różne zapisy odnośnie miejscowości.

Poniżej korzystałem z książki: "Ze studiów nad toponimią Pomorza Środkowego" pod redakcją Edwarda Homy z 1976r.


Np. Darłowo nazywane przez Niemców Rugenwalde w odstępie kilku lat "zmieniało" swoją nazwę wielokrotnie.


W 1205 roku  - Dirlow lub Dirloua

1271 - Rugenwolde

1275 - Ruyenwalde

1285 - Rugewolde

1302 - Rugenwolt

1304 - Ruienwolt

1307 - Rugenwaldt

1309 - Ruyenwold

1315 - Ruyewold

1486 - Rugen

1491 - Rugenwald


Jak widać, sami Niemcy nazywając - lokowane przez siebie miasto - jakby nie bardzo wiedzieli jak ono się dokładnie nazywa. Urzędnicy niemieccy stosowali różne zapisy nazwy jakby usiłując trafić na właściwą - ze słuchu. Dziś rzecz nie do pomyślenia.

I to się wielokrotnie powtarza, wystarczy zapoznać się etymologią dowolnego starego miasta, będziemy mieli kilka nazw - co kilka lat inną choć podobną.








Ponadto, na nazewnictwo wpływ miał język skryby.

Np. miejscowość Biały Bór w Zachodniopomorskim zapisywana przez Niemców jako Balden-burg.

Pierwotna nazwa prawdopodobnie Bielno od nazwy rzeki nad którą leżało - Biała.
Skąd więc słowo Balden, które jest mało podobne do Biała-Bielno?

Biała została zapisana przez Niemców jako Bealde zamiast prawdopodobnego Bealle (Biała fonetycznie).
Wynikało to z tego, że skryba posługiwał się językiem tzw. dolnoniemieckim, a pisał w urzędowym tzw. górnoniemieckim.

Zacytuję tu Autora opracowania, tyle, że drugie zdanie jakby mało trafnie oddaje myśl (jakby napisane odwrotnie) zamienię kolejność zdań, by trochę poprawić odbiór wypowiedzi.

"Kronikarz mówiący po dolnoniemiecku, chcąc wyrazić nazwę w języku górnoniemieckim, wprowadził -ld-. W języku dolnoniemieckim nie ma połączeń -ld-, zastępowano je więc podwojoną literą -ll-."



 










Widzimy więc, że geografia tamtych czasów - to rzecz umowna - dość płynna.

Mogło dojść - nawet celowo - do przeniesienia informacji ws. Kałębia na inne jezioro.


Podobnie odnośnie legendarnego Popiela i jego wieży na jeziorze Gopło.

Doszło tu prawie na pewno do przeniesienia tego zdarzenia z innej lokalizacji, o czym będę jeszcze kiedyś pisać.


 





---

Zwracam tu przy okazji uwagę na manipulacje i nieścisłości, jakie można znaleźć we współczesnych opracowaniach typu przewodnik turystyczny albo biografie typu "moja mała ojczyzna".


Np. w „Koszalin i okolice” wyd. III z 2012 r. wydawnictwa Region można przeczytać, że nazwa wsi Żydowo wzięła się - jak twierdzi autor - od kaszubskiego słowa židь





Co prawda nie jestem Kaszubą i nie obracam się w tych kręgach, ale... przeszukałem swoje słowniki i takiego słowa nie widzę.


Wg naukowego podejścia,  jest to słowo pochodzenia prasłowiańskiego – tak więc autor przewodnika nie tylko permanentnie pokazuje niemców z dobrej strony, a Polaków ze złej (zrobić opis), ale również ruguje słowiański rodowód regionu stosując zamiast pojęcia: „słowiańskie” pojęcie „kaszubskie”.


Poniżej na zdjęciach wyjaśnienie etymologii nazwy Żydowo wg Andrzeja Chludzińskiego na podstawie :"Historia i kultura ziemi sławieńskiej t. X - Miasto i gmina Polanów" ze str. 167.


Oczywiście, Kaszubi to Słowianie, lecz zwracam uwagę, że podobny zabieg stosuje się w wikipedii, o czym kiedyś pisałem, gdzie na siłę wtłacza się wymyślone słowo opisywane jako „kaszubskie” byleby nie pisać „słowiańskie” lub "polskie".

Usuwa się określenie: „słowiańskie” a także "polskie" z języka potocznego.

Podobnie, usłyszałem w telewizji (w reklamie jakiejś imprezy?) odnośnie dawnych czasów, że „w czasach słowiańskich było...” - tak jakby Słowianie nie istnieli, jakby teraz nie było czasów słowiańskich.

To są sygnały, że postępuje zmiana w retoryce, w publikacjach i wkracza kolejny etap urabiania Polaków na Niepolaków, a nawet na Niesłowian. Czyli na kogo? Na Germanów? Na Niemców??

Książkowy przykład tego, co intuicyjnie opisałem w poprzednich wpisach o metodach podboju.

Postępuje zmiana świadomości, młodzi ludzie mają usuwane pewne treści i nie znają ich, zamiast tego przyswajają sobie te, które podsuwa im agentura poprzez media, internet i drogą 5 kolumny w społeczeństwie.

Są to WZORCE.

Wszystko co nas otacza jest pewnym wzorcem, chodzi o to, że pewne wzorce - propolskie -  są rugowane, a ich miejsce wkładane inne - obce - które uwzględniają zyski obcych nacji.

Porównaj zwroty jakie stosuje się na pierwszych stronach wiodących portali internetowych: „ten Polak” - jak o kimś obcym.


Historia i kultura ziemi sławieńskiej t. X

Miasto i gmina Polanów str. 167



Foto:  internet











Wg "Słownika polsko - kaszubskiego" A. Labudy w opracowaniu J. Tredera, 

wilgoć to: fuchtność, serosc, serzo


W części kaszubsko - polskiej brak jak na foto poniżej:


Słownik podaje kaszubskie: żic, żmie, żąc - wyciskać wodę

także: żice, żęce - wyciskanie wody  - czyli takie polskie wyżymać.


jest słowo żid, ale znaczy dokładnie - mężczyzna wyznania mojżeszowego

Żid, Żeda, Żedze, Żidk - jako określenie Żyd.



Także Stefan Ramułt w swoim "Słowniku języka pomorskiego czyli kaszubskiego" - wydanie z 1893 jak i 1993 - nie podaje takiego słowa.





Podaje seri, serosc, serowosc, serovy i serec.










Zdjęcia własne.


http://www.bibliotekacyfrowa.eu/Content/3242/3496.pdf




https://argo.neon24.pl/post/101513,moja-podroz-dobiegla-konca

https://maciejsynak.blogspot.com/2013/11/moja-podroz-dobiega-konca.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2014/01/inne-wymiary-ringi-i-autostrady-wzduz-i.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Radogoszcz_(gr%C3%B3d)

https://it.scribd.com/doc/63999673/Kociewski-Magazyn-Regionalny-Nr-2

https://maciejsynak.blogspot.com/2014/11/wielkie-kregi-na-bliskim-wschodzie-na.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Triquetra




czwartek, 19 czerwca 2014

Zapomniane źródło do dziejów pogaństwa zachodnich Słowian

Za: Słowianolubia




Opowiadanie Quomodo zabulus in scemate regio seipsum ydalatris ostendebat, wchodzące w skład Herberti turrium sardiniae archiepiscopi De miraculis libri tres (Księgi cudów mnicha Herberta) opublikowała jako pierwsza S. M. Szacherska w 1968 roku.[1]  Pomimo, iż jest on unikalny oraz zawiera liczne szczegóły życia religijnego zachodnich Słowian w średniowieczu, których darmo szukać w całej literaturze źródłowej poświęconej Słowiańszczyźnie, Tekst ten nie wszedł do szerszego obiegu naukowego.[2]

Korpus źródeł do historii pogańskiej religii Słowian powiększył się w ostatnich lalach o kilka tekstów, dość nieoczekiwanie „odkrytych” dla slawistyki, a zawierających nieznane wcześniej informacje.[3] Okazuje się, że listę tę uzupełnia nieznany dotąd szerzej fragment Księgi cudów mnicha Herberta, któremu poświęcony jest ten krótki przyczynek.
Herberti turrium sardiniae archiepiscopi De miraculis libri tres, wydane w wydawnictwie „Patrologiae Latinae”, powstało w opactwie Clairvaux w latach 1178-1180, a jego autorem jest Herbert, cysters i jeden z uczniów św. Bernarda z Clairvaux. Wymienione dzieło w swojej pierwotnej redakcji nie zawierało omawiane tu tekstu,[4] który znany jest jedynie z rękopisu z Alderspach, przechowywanego w monachijskiej Bibliotece Państwowej.

Quomodo zabulus dotyczy akcji chrystianizacyjnej na terenach zachodnio-słowiańskich, w czasie której zakonnicy mieli okazję zetknąć się bezpośrednio z ludnością słowiańską. Zdaniem S. M. Szacherskiej należy je umiejscowić na Rugii, będącej w omawianym okresie terenem szczególnie intensywnych działań misji duńskich. Opisane w tekście realia obrzędowe - biesiady kultowe w oznaczone dni, libacje, elementy teatralizacji w ówczesnym oficjalnym kulcie (spektakularne „objawienia” bóstwa), stanowią o niewątpliwej wartości poznawczej tego tekstu.

Opowiadanie dzieli się na trzy części. Rozpoczyna je wskazanie informatora - zakonnika z Clairvaux. Henryka, kończy natomiast komentarz o treści teologicznej. Centralne miejsce stanowi relacja jednego z zakonników (przytaczana za Henrykiem) o jego podróży „interim paganorum”, która za pośrednictwem środowiska duńskich cystersów trafiła do Księgi cudów. Tutaj zwrócę uwagę jedynie na te fragmenty, które zawierają informacje o teologii i organizacji kultu średniowiecznych Słowian, porównując je z innymi tekstami źródłowymi, dotyczącymi tego obszaru geograficznego.

Należy przede wszystkim podkreślić wyraźnie literacki charakter opowiadania, gatunkowo najbliższego exemplum, którego celem jest w pierwszym rzędzie ideologiczna propaganda, mniej zaś dokumentacja realiów historycznych (dla średniowiecznego redaktora o tyle istotnych, o ile służyły dydaktyce). Przede wszystkim opowiadanie dostarcza informacji o urządzeniach kultowych u Słowian, takich jak: świątynia (łac. phana), posąg (podobizna - łac. symulacrum), a także organizacji kultu, w tym o corocznie odbywanych świętach (łac. sacrifìcio) z udziałem licznych grup ludności. Podczas tych świąt - jak dowiadujemy się z tekstu - miały miejsce obrzędowe biesiady, gdzie dla bóstwa ustawiano osobny stół zastawiony potrawami i trunkami. Nienazwane z imienia bóstw o zostaje określone jako duch (łac. spiritus), bóstwo (łac. numen) i demon (łac. demon). Następnie poznajemy rytuał, zgodnie z którym bóstwo - udekorowane „królewskimi ozdobami”, jak czytamy w źródle - ukazuje się na „tronie” i prowadzi dialog z zebranymi. Obrzęd kończy się zniknięciem boga i rozejściem się zgromadzenia.

Interesujące informacje zawiera analizowany tekst zwłaszcza w odniesieniu do warstwy wierzeniowej kultu. Bóstwo zostaje opisane jako przystrojone w strój królewski (łac. imperialibus ornamentis fantastice redimitus) oraz umiejscowione na tronie (łac. throno). Jego kompetencje zostają scharakteryzowane następująco:
Siquidem interdum visibiliter seipsum ostendens, quasi tyrannus aliquis vultu et voce terribilis apparebat atque miserrimos homines illos minis ac verberibus illatis ad suam reverenciam imperiose cogebat. Preterea morbos, clades, sterilitates atque similia ex divina permissione inducens frequenter, terrorem suum super infidelibus populis incuciebat. Si quando vero ab huiusmodi malignacionibus cessare aut micius agere videbatur, magni benefìcii largitor tenebatur”.[5]

Wynika stąd zarówno jego władza nad życiem i urodzajem (mógł ściągać choroby, plagi), jak i ambiwalentne nastawienie do ludzi: jest jasno powiedziane, że mógł „objawiać się” jako surowy tyran lub dobroczyńca. Dowiadujemy się także, że bóstwo to zabiegało o cześć dla siebie, w razie jej braku grożąc konsekwencjami.

Cała relacja skupia się na uczestnictwie młodego chrześcijanina-dyplomaty w pogańskich obrządkach, z czym wiąże się przemowa „bóstwa” do zgromadzonych, wśród których skrył się chrześcijanin: „Eia, perfide Christiane, decito mihi, quid est, quod in abscondito machinans?” itd. Nieco enigmatycznie brzmi dalsza część tej tyrady: „Ex quo venisti ad terram meam, ego inde exivi ac fugiendo crucem tuam usque nunc in pelago latitavi et nunc tandem sero reversus, ne pateris mc a facie crucis tue saltem in delubris meis habere refugium?”. Rozbiór logiczny tego fragmentu nastręcza pewne trudności. Jedno wydaje się jednak wyraźne: mowa w nim o jakimś innym ośrodku kultu, z którego bóstwo zostało wcześniej wyparte przez akcję chrystianizacyjną. oraz o obecnym - jako drugim, w którym znalazło ono „schronienie” po powrocie. Nie wiadomo przy tym, czy chodzi o jedno i to samo, czy też dwa różne miejsca. Między początkowym i końcowym etapem tej „wędrówki”, czyli ziemią, z której bóstwo wcześniej uciekło, oraz tą, do której powróciło, można by postawić znak równości, gdyby tekst wyrażał się o nich precyzyjniej. Wiele wskazuje zatem, że chodzi może o translację kultu do nowego ośrodka, o którym jednak brak bliższych informacji. Dalszy fragment: „Nunc enim saturatus epulis meis armatus es contra me signaculis tuis iterumque me de statione mea tanquam proditor impius violenter expellis”, można interpretować jako aluzję do wcześniejszej biesiady kultowej, w której chrześcijanin wziął udział, oraz bezpośrednie nawiązanie do jego wrogich zamiarów wykorzenienia kultu przemawiającego bóstwa. Godny uwagi jest tu również fakt, że bóstwo określa pokarmy jako własne (łac. saturatus epulis meis...), pozostające w jego gestii, to znaczy wiążące się z jego kompetencją jako m.in. bóstwa zbiorów.
Zakładając, że rola elementu fantastycznego (wszechwidzące bóstwo przemawiające do chrześcijanina) jest zrozumiała i uzasadniona przez narrację, nieco uwagi należy poświęcić krytyce zwłaszcza tego fragmentu dialogu, który obejmuje zwrot bóstwa do chrześcijanina-dyplomaty, jako że wykazuje on semantyczną niespójność, która powoduje, że tekst staje się częściowo niezrozumiały oraz zdradza, być może, ślady pracy redakcyjnej:

Przede wszystkim zwraca uwagę nieadekwatność określeń: „przed krzyżem twoim/wizerunkiem twego krzyża”, „na nowo (wypędzać)”, „także mnie (wyrzucić)”, które nijak nie mają się do aktora tej sceny - chrześcijanina, duńskiego dyplomaty z misją negocjacyjną do Słowian. Utożsamienie młodzieńca z właściwym sprawcą chrystianizacji i wrogiem ideologicznym wydaje się nielogiczne także z tego powodu, że - co wyraźnie zostaje w tekście powiedziane - czyni on w ukryciu znak krzyża ze strachu, nie zaś z intencją konfrontacji. Widoczna zatem staje się niewspółmierność werbalnej reakcji bóstwa w stosunku do postawy obronnej Duńczyka-dyplomaty. Mając na względzie zarówno elementy fantastyczne (cud polegający na objawieniu się bóstwa, wszechwiedza bóstwa), jak i realistyczne (rytualny antychrześcijański komunikat w języku obcym) tej narracji, można skłaniać się do tezy, że zabiegi redakcyjne wykorzystały autentyczną relację, modyfikując ją na potrzeby morału całego opowiadania, m.in. zawężając wirtualnego odbiorcę dialogu do indywidualnego wiernego, podczas gdy w hipotetycznym oryginale (o ile taki istniał) odbiorca był zbiorowy (np. chrześcijaństwo jako wróg, duńska misja itp.). co czyniłoby tekst bardziej spójnym. Wyjaśniałoby to aluzje do faktów historycznych (w tym do działań zbrojnych), w kontekście wydarzeń z XII wieku jak najbardziej zrozumiałe w tego rodzaju rytualnym „orędziu”.

Quomodo zabulus in scemate regio seipsum ydalatris ostendebat nie zawiera informacji o czasie i miejscu opisywanych wydarzeń, oraz imienia wspomnianego bóstwa. Porównanie z innymi opowiadaniami cyklu, a także m.in. z łacińskimi biografiami św. Ottona z Bambergu. pozwala częściowo tę lukę uzupełnić.


Cykl powstał w latach 1178-1180, a z kontekstu wynika, że opisywane wydarzenia rozgrywały się przed 1160 rokiem. Rzeczony młody chrześcijanin udał się po powrocie do ojczyzny (Danii) do założonego w 1158 roku opactwa Vitae Schola (Vittskøl) cystersa Henryka z Clairvaux, co świadczy, że jego misja dyplomatyczna „do ziemi pogan” przypaść musiała na koniec lat pięćdziesiątych XII wieku. Tak więc w chwili pisania dzieła przez Herberta miał on około 50 lat (przyjmując, że sformułowanie ,.w wieku młodzieńczym” oznacza wiek około 20 lat).

Termin „terra paganorum” trudno, opierając się jedynie na tekście Księgi, odnieść jednoznacznie do konkretnego terytorium, choć występuje on - obok „regione Sclavoniae” - kilkakrotnie.[6] Identyfikacja z Rugią, zaproponowana przez S. M. Szacherską, nie opiera się na przekonujących podstawach.

Informacje Księgi cudów mnicha Herberta korespondują częściowo z Żywotami św. Ottona,[7] dzięki czemu to drugie źródło może okazać się tu przydatne. Przede wszystkim zarówno w Quomodo zabulus, jak i Herbordi Dialogus de vita S. Ottonis (1159)[8] znajduje się wzmianka o objawieniu boga, który wygłasza groźby i żąda kultu dla siebie; w drugim ze źródeł pada jego łacińskie imię: Gerovit, Herovith. W świetle informacji Żywotów , ośrodkami kultu staropołabskiego *Jarovita // *Jerovita były: Wołogoszcz (łac. Hologosta) i Hobolin (Hawelberg, łac. Habelbergen). Badacze w relacji o kulcie tego bóstwa w Wołogoszczy dopatrują się reminiscencji istnienia świątyni z jego wyobrażeniem (wzmianka o ubranym w szaty kapłanie wyobrażającym boga), natomiast wyraźne jest świadectwo istnienia świątyni (łac. fanum) ze złotą tarczą bóstwa i obrzędów ku jego czci z wykorzystaniem chorągwi (łac. vexilla) w Hobolinie; brak tu z kolei wyraźnej wzmianki o posągu. Czy opis mnicha Herberta odnosił się do którejś z tych lokalizacji? Najbardziej realnie jako arena opisanych w Quomodo zabulus wydarzeń przedstawia się Wołogoszcz (jako miasto nadmorskie) lub jego okolice. Ponadto zarówno w Quomodo zabullus, jak i Herbordi Dialogas de vita S. Ottonis  mowa o zabiegach dyplomatycznych, związanych z początkową fazą chrystianizacji, co popierałoby taką tezę - tyle że wydarzenia w nich opisane oddziela znaczny odstęp czasu (misje św. Ottona - lata dwudzieste XII w., rzekome pertraktacje - lata pięćdziesiąte XII w.).

Być może odpowiedzi na to pytanie udziela samo omawiane źródło, w którym czytamy m.in. o ucieczce bóstwa przed krzyżem, ukrywaniu się w morzu czy wreszcie o późnym powrocie i ponownej próbie wypędzenia boga z jego świątynnego schronienia. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż jest to aluzja do akcji Ottona, zakończonej w 1128 roku chrztem Wołogoszczy. Ponadto nic bez znaczenia jest tu sąsiedztwo morza, co znajduje swój wyraz również w narracji bóstwa, którego usiłowano tu zidentyfikować z *Jarovitem. Prawdopodobna wydaje się zatem teza. iż „późny powrót” połabskiego bóstwa to w istocie aluzja do bliżej nieznanej reakcji pogańskiej, która dokonała się w Wołogoszczy pomiędzy trzydziestymi a pięćdziesiątymi latami XII wieku.

Czy jednak istnieją fakty historyczne potwierdzające w jakiś sposób ten domysł? Pozornie nie: wszak w 1128 roku druga misja chrystianizacyjna Ottona zakończyła się chrztem miast: Uznam. Choćków oraz Wołogoszcz, a w latach 1140-1176 okręg wołogoski należał do biskupstwa Św. Wojciecha z siedzibą w Szczecinie. Wołogoszcz była zatem formalnie chrześcijańska w momencie, gdy dyplomata wymieniany przez Herborda udaje się na negocjacje „do ziemi pogan”. O tym. że Pomorze było wówczas areną burzliwych wydarzeń politycznych świadczy zainicjowana w 1147 roku przez papieża Eugeniusza 111 oraz Bernarda z Clairvaux krucjata przeciwko Słowianom bałtyckim, której przebieg (oblężenie Dubina i Dymina, wyprawa na Szczecin) Opisują Roczniki praskie Wincentego i Kronika Słowian Helmonda . Pomorze uchodziło zatem nadal za pogańskie, dzięki czemu możliwe były wyprawy wojenne organizowane pod pretekstem chrystianizacji.

Kwestia ta niewątpliwie budzi jednak wątpliwości. Przede wszystkim, „terra paganorum”, o której dwukrotnie wspomina Herbord jako o jednej okolicy, jawi się jako niejednolita pod względem kulturowym: w opowiadaniu Cacodaemon simulacri siti cofracti et combusti injuriam ulcisci conatur określenie to oznacza kraj. w którym praktyki pogańskie kultywowane są w ukryciu, natomiast w Quomodo zabulus - ziemię faktycznie pogańską, w której chrześcijanin boi się uczynić jawnie znak krzyża. Na jednym i tym samym terytorium można więc mówić o zróżnicowaniu ideologicznym.
Te względy, a także chronologia skłoniły S. M. Szacherską do przyjęcia, iż opisywaną przez Herberta krainą była Rugia - to tam wciąż toczyły się walki, podczas gdy Pomorze było już oficjalnie chrześcijańskie. Czy jednak jest to rozumowanie słusznie? Właściwie identyfikacja z Rugią ma za sobą jeden argument: jest nim daleka analogia z opisem pogaństwa rugijskiego Saxo Grammatyka w jego Gesta Danorum.[9] Podobieństwo to jest jednakże na tyle ogólne (posąg w świątyni, wyrocznie, biesiady rytualne), a różnice na tyle znaczne, iż próba identyfikacji „ziemi pogan” z Rugią nie przekonuje. Natomiast za jej łączeniem z którymś z miast okręgu wołogoskiego przemawiają względy filologiczne (semantyczna tożsamość bóstwa opisanego przez hagiografów św. Ottona i przez informatora Herberta) i historyczne. Dodatkową przesłanką pozwalającą łączyć opisy Herberta raczej z Pomorzem przednim (jego częścią lądową) niż z Rugią, jest wzmianka o cudzie w bitwie pod Dyminem (1164), który to toponim pojawia się również w kontekście misji św. Ottona w hagiografiach (łac. Timina, Timinensis civ.), oraz w związku z wyprawą krzyżową na Słowian bałtyckich w Kronice Słowian Helmonda (oblężenie Dymina).[10]

Tego typu zbieżność może być przytaczana jako przesłanka za bliskim związkiem tych tekstów z dziełem Herborda (przede wszystkim jeśli chodzi o zasięg terytorialny opisywanych wydarzeń). W ten sposób opis cudu zamieszczony w Quomodo zabulus, mieściłby się w kręgu literatury o św. Ottonie zarówno przez pamięć o jego czynach, jak i przez pozostawanie ciągle w tym samym, ograniczonym continuum przestrzennym. Do którejkolwiek jednak skłaniać się interpretacji w tym względzie, nie sposób twierdzić, że źródło to nie wnosi niczego nowego ani też istotnego do zagadnienia. To tekst, który znacząco uzupełnia nasze wiadomości m.in. na temat strony wierzeniowej ówczesnej religii plemion połabskich.

* * *
Tekst, który tu prezentuję, został skolacjonowany przez S. M. Szacherską[11] i przez nią pierwotnie opublikowany. Przekładu dokonała mgr Małgorzata Kruszelnicka, której w tym miejscu składam podziękowania.
Księga cudów mnicha Herberta
W jaki sposób diabeł w szacie królewskiej ukazywał się sam bałwochwalcom
Czcigodny mąż Henryk, niegdyś zakonnik Claraevallis, który teraz już przez wiele lat jest opatem na terenie Danii, to nam oznajmił szlachetnym braciom zakonnym swego opactwa.
Wspomniany zatem brat, podczas gdy wciąż jeszcze nosi odzienie święte, w wieku młodzieńczym udał się w sprawie negocjacji do wymienionej wyżej ziemi pogan.
Znajduje się natomiast na łych terenach bożyszcze nieczyste, w którym bóstwo najstraszniejsze mieszkając i wiele odpowiedzi wydając ze względu na strach jedynie przez owych mieszkańców jest czczone.
Jeśli nawet niekiedy czyniąc się sam widzialnym ukazywał się jakby jakiś tyran o przerażającym obliczu i głosie i zmuszał surowo groźbami i biciem najnieszczęśliwszych owych ludzi do czci dla siebie.
Oprócz tego zsyłając często z nakazu boskiego choroby, klęski, nieurodzaje i inne tego rodzaju plagi wzbudza! strach w niewiernych ludziach.
Jeśli w istocie kiedykolwiek wydawało się. że odstępuje od tego rodzaju zbrodniczych czynów lub postępuje łagodniej, uważany był za szafarza wielkich dobrodziejstw.
W ustanowione w roku dni mieli zwyczaj przybywać uroczyście zewsząd do świątyni jego zhańbiwszy lwięta uczestnictwem, razem biesiadować.
Ustawiali osobno inny stół zastawiony obficie doskonalszymi potrawami i wszystko to naturalnie ów duch szczególnie nienasycony w żarłoczności pochłaniał w sposób niewidzialny.
I gdy zobaczyli, że wszystko zostało zjedzone, wtedy i sami radośnie jedli, ponieważ już bezpiecznie oczekiwali łaski podpitego bóstwa.
Pewnego dnia, gdy schodzili się w jedno miejsce, zdarzyło się, że był tam także ów wspomniany już młody chrześcijanin.
I oto nagle ukazał się tam ów duch znany, przyozdobiony fantastycznie królewskimi ozdobami, który siedząc na swoim tronie w pysze i pogardzie przemawiał do nich.
Natomiast ci godni litości ludzie wydrwiwani tak wielką bezwstydnością bóstwa na widok jego stawali struchlali i przeklętemu zjawisku oddawali cześć boską.
Młody chrześcijanin natomiast, gdy spostrzegł to wszystko, rozumiejąc, że jest to diabeł przemieniony w anioła światła, odczuł strach przed obliczem szatana i wzywając imię Chrystusa, przyciągniętą do swej piersi ręką uczynił potajemnie znak krzyża.
Nie ośmielił się bowiem ze względu na wielką liczbę ludzi uczynić znaku na czole.
Dzikie jednak bóstwo widząc to, co uczynił w ukryciu, przemówiło do niego, mówiąc w języku ojczystym młodzieńca:
„Hejże, podstępny chrześcijaninie, powiedzże mi, cóż to jest, co w ukryciu knujesz? Skoro teraz na swej piersi, zasłaniając się płaszczem, ów krzyż nienawistny naznaczyłeś. Czy starasz się także wyrzucić mnie z mojej świątyni?
Skąd ty przybyłeś do mojej ziemi, to ja stamtąd wyszedłem i, uciekając przed krzyżem twoim, teraz w morzu ukryłem się, i gdy teraz wreszcie późno powróciłem, ty nie pozwalasz nawet, żebym znalazł w moich świątyniach schronienie przed wizerunkiem twego krzyża?
Teraz bowiem napełniony pokarmem moim uzbroiłeś się przeciw mnie swoimi znakami i na nowo wypędzasz mnie, bez mej woli, z mojej siedziby tak jak bezbożny zdrajca.”
Gdy zatem poganie usłyszeli ten głos demona, a prawie nie rozumieli rozmowy i wielce się dziwili, co mówi i z kim rozmawia.
W istocie natomiast młodzieniec zatrwożony, który słyszał i rozumiał, krył się w tłumie, ponieważ do tego stopnia słaby i młody w wierze obawiał się, że zostanie przez niewiernych zatrzymany i ukarany śmiercią.
Gdy natomiast demon znikł, zgromadzenie rozeszło się, młodzieniec oddalił się w wielkim zdumieniu, a z tego, co zobaczył i co usłyszał wiele przydało mu się w pogłębieniu wiary chrześcijańskiej.
Wkrótce potem, gdy powrócił do swej rodzimej ojczyzny, skierował się do wspomnianego wyżej opactwa, gdzie starał się służyć Panu w religijnym obcowaniu, a to, co mu się zdarzyło, zdradził opatowi i braciom dla duchowego wzmocnienia wielu.
Cóż do tego dopowiemy: jeśli tak wielka jest siła i chwała krucyfiksu, że chrześcijanin małej wiary naznaczył potajemnie i bojaźliwie znak krzyża, i tak uciekli władcy ciemności, jak sądzimy, co dzieje się, jeśli mężowie cnót i silni w wierze misjonarze przybywają z mieczem ducha, to czym jest słowo Boga
Jak wiele stosów trupów uczynili, jak wielkie tłumy pogan w krótkim czasie pozyskali, poznali w istocie szybko ze słowa prawdy, które czytane jest w Psalmie: Upada tysiąc u twego boku. a u twej prawicy dziesięć tysięcy.
A w Księdze kapłańskiej: Pięciu z was będzie ścigało stu innych, a stu z was - dziesięć tysięcy.
Dla zbiorów tego rodzaju zatem pożądany jest Pan, aby wysłał robotników na żniwo swoje.
Zbiór bowiem jest wielki, a robotnicy nieliczni.
W istocie jednak ci nieliczni, aby dokładniej prawdę powiedzieć - bardzo nieliczni, którzy zewsząd na żniwach w owych stronach się znajdują; przy tak wielkiej obfitości chwały i błogosławieństwa zbierają sierpami dla Pana plony dusz, tak że ogromne tysiące pogan w krótkim czasie, dopiero co ochrzczone, codziennie bardziej i bardziej powiększają się i do tego stopnia, że biskupi i metropolici w wielu miastach teraz na nowo są powoływani i winorośl Pana zastępów jest dzisiaj krzewiona daleko i szeroko wśród ludów barbarzyńskich, które nazwę wina może słyszały, wina jednak nie piły.

Michał Łuczyński
"Almanach Historyczny"
T.11/2009
Kielce, 2009





materiał zamieszczony pro publico bono – w celach poznawczych i edukacyjnych






[1] S. M. Szacherska. Rola klasztorów duńskich w ekspansji Danii na Pomorzu Zachodnim u schyłku XII w. Wrocław 1968, s.88-90.
[1] Jedynie Henryk Łowmiański wspomina o nim na marginesie jako o niewnoszącym niczego istot­nego do zagadnienia, tenże, Religia Słowian i jej upadek. Warszawa 1979. s. 200, przyp. 524. O tekście tym nie wspominają, natomiast młodsze syntezy, np. J. Strzelczyk. Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian. Poznań 1998; A. Gieysztor. Mitologia Słowian, wyd. III. Warszawa 2006.
[1] O Kronice Williama z Malmesbury i tekście starobułgarskim ze wzmiankami o pogaństwie Słowian zob. L. P. Słupecki. R. Zaroff, Wiliam of Malmesbury on Pagun Slavic Oracles: New Sour­ces for Slavic Paganism and its two Interpretations. „Studia Mylhologica Slavica”. II. 1999, s. 9-20. L. P. Słupecki. Wlliam z Mulmesbury o wyroczniach słowiańskich. Acta Universitam Wratislaviensis”. No 2675, Historia clxx, Wrocław 2004, s. 251-258; Nikos Čausidis, The Slavic Pantheons in a Visual Medium – Svarog, „Studia Mythologica Slavica”, I. I998. p. 82.
[1] Herberti turrium sardiniae archiepiscopi De miraculis libri tres w: J.-P.Migne Patrologiae cursus completus, Patrologiae latinae tomus CLXXXV, Paris 1860 (dalej: Herberti De miraculis).  
[1] S. M. Szacherska. Rola klasztorów, s. 88.
[1] Herberti De miraculis s. 1382.
[1] Ottonis Episcopi Babenbergensis Vita Prieflingensis, MPH, series nova tomus VII fasc. 1. wyd. Jan Wikarjak, Warszawa 1966; Ebonis Vita S. Ottonis episcopi babenbergensis, MPH. series nova - tomus VII fasc. 2. wyd. Jan Wikarjak. Warszawa 1969; Herbordi Dialogus de vita S Ottonis Episcopi babenbergensis. MPH. series nova - tomus VII fasc. 3. wyd. Jan Wikarjak. Warszawa 1974.
[1]Ego sum deus tuus; ego sum qui vestio et graminibus campos et frontibus nemora; fructus agrorum et lignorum, fetus pecorum, et omnia quaecumque usibus hominum serviunt, in mea sunt potestate. Haec dare soleo cultoribus meis, et his qui me contempnunt auferre. Dic ergo eis qui sunt in civitate Hologostensi. ne suscipiant deum elienum, qui eis prodesse non posit; mone etiam, ut alterius religionis nun­cios, quos ad eos ventures praedico. vivere non patiantur.” (Herbordi Dialogus de vita s. Ottonis, III. 4.).
[1] S. M. Szacherska, Rola klasztorów, s. 84.
[1] Urbanonim Dymin (często w związku z Wołogoszczą, Uznamem, Choćkowem i Szczecinem) wymieniają: Ebonis Vita S. Ottoni. III 5, s. 102; Herbordi Diaiogus de vita S. Ottonis, II 39, s. 139; III 1, s. 148; III 2, s. 151; III 12, s. 171; Vita Prieflingensis, III 4, s. 61.
[1] S. M. Szacherska, Rola klasztorów, s. 88-90.




http://slowianolubia.blogspot.com/2014/04/zapomniane-zrodo-do-dziejow-poganstwa.html