Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rzeczywistość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rzeczywistość. Pokaż wszystkie posty

środa, 22 stycznia 2025

Być miliarderem





Dobrze mówi.





przedruk
tłumaczenie automatyczne


Co naprawdę trzeba zrobić, aby zostać miliarderem:

szczere rady Justine Musk





Markus Kreth·




Kiedy Justine Musk, pierwsza żona Elona Muska, mówi o ambicji i sukcesie, ludzie słuchają. W końcu jest blisko związana z jedną z najbardziej innowacyjnych i najbogatszych osób na świecie, Elonem Muskiem – założycielem PayPal, dyrektorem generalnym Tesli i SpaceX oraz posiadaczem majątku szacowanego na 248,7 miliarda dolarów.

W odpowiedzi na pytanie Quory: "Czy zostanę miliarderem, jeśli będę zdeterminowany, aby nim być i włożę w to całą niezbędną pracę?" Odpowiedź Justine może cię zaskoczyć: Nie.

Ale jej rozumowanie jest głębokie i skłania do refleksji. Twierdzi, że samo pytanie jest błędne, a zamiast tego oferuje plan dla każdego, kto goni za monumentalnym sukcesem.

Dlaczego sama determinacja nie wystarczy

"Jesteś zdeterminowany. I co z tego? Justine pisze bez ogródek.

Podróż do zostania miliarderem porównuje do ścigania się nago w wodach pełnych rekinów. Prawdziwe pytanie nie polega na determinacji; Chodzi o to, czy utrzymasz ten zapał, gdy jesteś na najniższym poziomie – pobity, zdezorientowany i wpatrujący się w horyzont bez ratunku.

O co jej chodzi? Sukces na poziomie miliardera wymaga odporności znacznie wykraczającej poza zwykłą determinację. Nie chodzi tylko o to, że tego chcesz; Chodzi o przetrwanie chaosu, który towarzyszy pościgowi.

Zmień swoją uwagę: czego potrzebuje świat?

Dla tych, którzy gonią za bogactwem, Justine oferuje kluczową radę:

"Odwróć swoją uwagę od tego, czego chcesz (miliarda dolarów) i stań się głęboko, intensywnie ciekawy tego, czego chce i potrzebuje świat".

Zamiast mieć obsesję na punkcie pieniędzy, należy skupić się na określeniu, co możesz wyjątkowo zaoferować światu. Chodzi o to, aby stać się niezastąpionym – tworzyć wartość, której nikt inny nie może powielić, zlecić na zewnątrz ani ukraść.

Opanuj wiele światów

Justine podkreśla, jak ważne jest opanowanie dwóch różnych umiejętności lub obszarów wiedzy. Dlaczego? Ponieważ kiedy jesteś mistrzem w dwóch dziedzinach – takich jak inżynieria i biznes – możesz połączyć je w innowacyjny sposób, który zapoczątkuje przełomowe pomysły.

Nazywa to "seksem idei": zderzeniem pojęć z różnych dziedzin, które rodzi świeże, transformacyjne rozwiązania. Te "dzieci pomysłów" są tym, co tworzy przewagę konkurencyjną i zmiany kulturowe. Są tym, za co świat jest gotów zapłacić – czasami w miliardach.

Plan miliardera

Według Justine, zostanie miliarderem nie polega na ciężkiej pracy czy roszczeniowości – chodzi o zaoferowanie czegoś o ogromnej wartości. Wyjaśnia:

"Świat daje ci pieniądze w zamian za coś, co postrzega jako mające równą lub większą wartość: coś, co przekształca aspekt kultury, przerabia znaną historię lub wprowadza nową, zmienia sposób, w jaki ludzie myślą o kategorii i wykorzystuje ją w codziennym życiu".

Nie ma planu ani planu dla tej podróży. Będziesz musiał poruszać się po niezbadanym terytorium, przesiewać porady (zarówno dobre, jak i złe) i dowiedzieć się, jak wykorzystać swój unikalny punkt widzenia.

Ostatnia rada: odwaga i charyzma

Sukces miliardera nie jest wieczną samotną misją, choć tak się zaczyna. Justine podkreśla, jak ważne jest rozwijanie charyzmy i wiarygodności, aby przyciągnąć talenty, które dołączą do Twojej wizji.

Swoją radę kończy prostym, ale mocnym stwierdzeniem:

"Miejcie odwagę. I powodzenia.

Na wynos: czego potrzebuje świat, a nie to, czego Ty chcesz

Rada Justine Musk nie jest listą kontrolną dla statusu miliarderki – to zmiana sposobu myślenia. To przypomnienie, że prawdziwy sukces nie bierze się z pogoni za bogactwem dla niego samego, ale poprzez zaoferowanie światu czegoś, co może go przemienić.

Czy jesteś gotowy, aby zanurzyć się w wodach pełnych rekinów i znaleźć swoją wyjątkową ścieżkę?






tekst oryginalny


When Justine Musk, the first wife of Elon Musk, speaks about ambition and success, people listen. After all, she’s been closely connected to one of the world’s most innovative and wealthiest individuals, Elon Musk — founder of PayPal, CEO of Tesla and SpaceX, and holder of an estimated net worth of $248.7 billion.

In response to a Quora question, “Will I become a billionaire if I am determined to be one and put in all the necessary work required?” Justine’s answer might surprise you: No.

But her reasoning is profound and thought-provoking. She argues that the question itself is flawed, and instead, she offers a blueprint for anyone chasing monumental success.

Why Determination Alone Isn’t Enough

“You’re determined. So what?” Justine writes bluntly.

She likens the journey to becoming a billionaire to racing naked through shark-infested waters. The real question isn’t about determination; it’s about whether you’ll maintain that drive when you’re at your lowest — beaten, disoriented, and staring at a horizon with no rescue in sight.

Her point? Billionaire-level success requires resilience far beyond ordinary determination. It’s not just about wanting it; it’s about weathering the chaos that comes with the pursuit.

Shift Your Focus: What Does the World Need?

For those chasing wealth, Justine offers a key piece of advice:

“Shift your focus away from what you want (a billion dollars) and get deeply, intensely curious about what the world wants and needs.”

Rather than obsessing over money, the focus should be on identifying what you can uniquely offer to the world. It’s about becoming irreplaceable — creating value that no one else can replicate, outsource, or steal.

Master Multiple Worlds

Justine emphasizes the importance of mastering two distinct skills or areas of expertise. Why? Because when you’re a master in two fields — such as engineering and business — you can merge them in innovative ways that spark groundbreaking ideas.

She calls this “idea sex”: the collision of concepts from different domains that give birth to fresh, transformative solutions. These “idea babies” are what create competitive advantages and cultural shifts. They are what the world is willing to pay for — sometimes in the billions.

The Billionaire Blueprint

According to Justine, becoming a billionaire isn’t about hard work or entitlement — it’s about offering something of immense value. She explains:

“The world gives you money in exchange for something it perceives to be of equal or greater value: something that transforms an aspect of the culture, reworks a familiar story or introduces a new one, alters the way people think about the category, and makes use of it in daily life.”

There’s no roadmap or blueprint for this journey. You’ll have to navigate uncharted territory, sift through advice (both good and bad), and figure out how to leverage your unique angle.

Final Advice: Courage and Charisma

Billionaire success is not a solo mission forever, though it starts that way. Justine highlights the importance of developing the charisma and credibility to attract talent who will join your vision.

She ends her advice with a simple yet powerful statement:

“Have courage. And good luck.”

Takeaway: What the World Needs, Not What You Want

Justine Musk’s advice isn’t a checklist for billionaire status — it’s a mindset shift. It’s a reminder that true success comes not from chasing wealth for its own sake but by offering something transformative to the world.

Are you ready to embrace the shark-infested waters and find your unique path?








medium.com/@mk_26304/what-it-really-takes-to-become-a-billionaire-justine-musks-straight-talk-advice-76bd6fcd4c28



wtorek, 19 marca 2024

Wady symulacji



"Nawet jeśli żyjemy w symulacji to nie udowodnimy tego. Żyjemy w naszym świecie od przysłowiowego „zawsze”. Każda wada symulacji była by dla nas naturalna, bo tak po prostu jest."


Na tym też oparta jest metoda podmiany rzeczywistości i "niepostrzeżona" przemiana pokoleń we wroga swoich przodków, swoich poprzedników...







Polska Fundacja Fantastyki Naukowej
17 min ·



Czy świat został zaprojektowany? Czy istnieje jakaś siła wyższa czuwająca nad nami? Czy świat jest prawdziwy? A co jeśli wam powiem że wszystko dookoła nas to tylko symulacja? Neil deGrasse Tyson w jednym z wywiadów zwrócił uwagę na nasz rozwój technologii. Dziś potrafimy budować sztuczne światy zapełnione marionetkami, ale co stoi nam na przeszkodzie aby za parę lat stworzyć świadome marionetki do umieszczenia w naszym NightCity czy Cyber Londynie? No właśnie nic. A może tak na prawdę ludzkość osiągnęła już ten poziom i tymi marionetkami jesteśmy my? Odpowiedź na takie pytanie łatwa już nie jest. Nawet jeśli żyjemy w symulacji to nie udowodnimy tego. Żyjemy w naszym świecie od przysłowiowego „zawsze”. Każda wada symulacji była by dla nas naturalna, bo tak po prostu jest.

Ale po co taka symulacja? Ja sam mam parę pomysłów, lecz obrońcy tej teorii najczęściej wskazują na „eksperyment historyczny”. Powiedzmy że w „realu” mamy wiek XXIV i ludzie chcą wiedzieć jak świat wyglądał przed trzystu laty. Skutkiem tego pojawia się symulacja oparta na archiwach i... cyk! Wstajesz rano do pracy nie wiedząc nawet że świat wystartował właśnie w tej sekundzie.

Podobne zastosowanie opisał między innymi Stanislaw Lem w "Dziwnych skrzyniach profesora Corcorana".

Jednak jest to tylko teoria. Istnieje równie mocne prawdopodobieństwo że jesteśmy „światem zero” i dopiero my rozpoczniemy symulacje życia. Ba, nawet jeśli sami jesteśmy symulacją mam wrażenie że rozpoczniemy kolejną. Dlaczego? Każda cywilizacja zdolna symulować pewne zdarzenia zacznie to robić. Nawet my robimy to jako ludzkość w tej chwili. Rzecz jasna, nie symulujemy życia. Skupiamy się na urządzeniach oraz zjawiskach fizycznych. Po co? Aby móc lepiej poznać nasz świat, czyli w zasadzie z tego samego powodu co nasi domniemani twórcy.

 
A wy co myślcie? Zgadzacie się z Tysonem i Muskiem w sprawie symulacji? Czy może jesteśmy „światem zero”? Komentarze są wasze.


[link do materiału w komentarzu]

#PFFN_Cyberpunk #Matrix
(B.Łysakowski)






fb








wtorek, 15 marca 2022

Każdy patrzy po sobie?



Jakby nie do końca wyjaśnione, ale powtarza pewne znane i przytaczane przeze mnie na blogu mechanizmy min. opatrzone tagiem "sztuka widzenia".


przedruk





Świat wokół nas wcale nie jest taki, jakim się być wydaje. Nasze poczucie rzeczywistości z łatwością można oszukać różnymi sztuczkami, iluzjami, uprzedzeniami i założeniami.




Okazuje się, że nasze poczucie rzeczywistości to dość fascynująca kwestia, a doskonale pokazało to pewne badanie. Próbowano zrozumieć, w jaki sposób nasze postrzeganie tego, co widzimy, zostaje zniekształcone przez uprzedzenia i to, co spodziewamy się zobaczyć.

Seria kilku eksperymentów pokazała, że ludzie postrzegają zachowania i działania innych w taki sposób, jaki chcą lub oczekują je zobaczyć, a nie takimi, jakie są w rzeczywistości.


Naukowcy wyjaśniają, że ludzie, podobnie zresztą jak inne ssaki z rzędu naczelnych, interpretują działania innych jako zamierzone i ukierunkowane na cel. Często również zakładamy, że działania zostały zoptymalizowane, by były jak najbardziej wydajne i racjonalne.

Najprościej mówiąc, zazwyczaj zakładamy, że wszystkie zachowania są wykonywane z jakiegoś logicznego powodu, w najprostszy możliwy sposób. W rzeczywistości świat nie zawsze działa w ten sposób.



Naczelne interpretują zachowania jako ukierunkowane na cel i zostaną osiągnięte w najskuteczniejszy sposób. Choć psychologowie akceptują ten mechanizm, nadal niewiele o nim wiadomo.


Prosty eksperyment

Jak wyjaśniono w czasopiśmie Proceedings of Royal Society B, psychologowie postanowili sprawdzić, czy mechanizm faktycznie działa w ten sposób. Do badania zaproszono 85 osób.
Na początku uczestnicy oglądali nagranie osoby sięgającej nad stołem po piłkę. W niektórych przypadkach między rękę a piłkę wprowadzono przeszkodę.

Po pokazaniu nagrania, każda z osób na ekranie dotykowym rysowała sposób, w jaki postrzegali ruchy ręki, która próbowała złapać piłkę.









Badanie pokazuje, że ludzie mają pewne oczekiwania, kiedy widzą działania innych. Od dawna twierdzono, że robimy poszczególne założenia i wykorzystujemy je, by dowiedzieć się, czy inni postrzegają poszczególne rzeczy w tan sam sposób.


Analiza rysunków pokazała, że postrzeganie tego, co się stało było oparte na oczekiwaniach danej osoby, czyli maksymalizacji wydajności, a nie tego, co faktycznie się stało na ekranie zaledwie kilka sekund wcześniej.

Prosty eksperyment pokazuje, że nasze oczekiwania i założenia mają ogromny wpływ na sposób w jaki postrzegamy otaczający nasz świat. Ma to odzwierciedlenie nie tylko w testach, ale można to również dostrzec w sposobie, w jaki organizujemy nasze otoczenie, a nawet interakcje społeczne.


Ludzi „widzą” działania innych w świetle własnych oczekiwań. Może to wyjaśniać, dlaczego często źle oceniamy czyjeś zachowanie i postrzegamy pewne aspekty jako znaczące, choć wcale nie są.



https://maciejsynak.blogspot.com/search?q=sztuka+widzenia



https://nauka.rocks/oczekiwania-vs-rzeczywistosc/?fbclid=IwAR3zyRcGE8FXc6M0ZLpEnAL3BK2H-VkeQm3VOhdm1ru7nB3b5MEtm8h1GAc






sobota, 24 sierpnia 2019

Misa chrzcielna



Zdaje się kilka lat temu oglądałem jakiś program z okazji rocznicy chrztu Polski i tam jakowyś profesor pokazywał - chyba w Gnieźnie - w poziomie fundamentów zastygłe pomyje ze średniowiecznej budowy. Żeby nie było - widziałem takie zastygłe pomyje wielokrotnie.

Nazywał to misa chrzcielną i wywodził historię, jak to Mieszko się w  niej zanurzał.


Na budowie jest tak, że pod betoniarką do robienia zaprawy, kopie się dołek, a po skończonej pracy betoniarkę się myje i pomyje z zaprawą wylewa do tego dołu.

Z czasem w dole tworzy się taka kolista skorupa z tych pomyj.

Potem, na koniec budowy, przyjeżdża koparka i wybiera te zastygłe pomyje na samochód i brudy te wywozi się do utylizacji. A niektórzy, zamiast wywozić, po prostu zasypują te pomyje i zostawiają pod terenem budowy. Zupełnie jak w średniowieczu.


No i ten profesor pokazuje to w telewizji i mówi, że to misa chrzcielna.

Myślałem, że spadnę z krzesła - na szczęście to był fotel...

Okazuje się, że nie ja pierwszy to zauważyłem...


Oto wpis jaki znalazłem w sieci:




Jeszcze o średniowiecznych „betoniarkach”


Pamiętacie wpis o średniowiecznych betoniarkach, z których jedną, odnalezioną w Poznaniu, uznano za misę chrzcielną? Wpis wywołał całkiem rozbudowaną dyskusję, jak na realia tego bloga, w której pojawiły się wpisy broniące interpretacji zaproponowanych przez poznańskich badaczy. Nie rozstrzygając tego sporu wspomnę jedynie, iż jednym z zarzutów, które stawia się utylitarnej interpretacji podobnych obiektów, bywały w literaturze przedmiotu wątpliwości dotyczące tego, czy taka „betoniarka” mogła w ogóle działać. Chodziło o to, czy zastygająca zaprawa nie uniemożliwi przypadkiem obrotu ramion kieratu.
Jako osoba, która nie całe życie była archeologiem, ale ma za sobą epizod pracy na budowach (jeszcze w liceum, później na studiach), wiem, że zaprawa zazwyczaj nie zastyga dopóki jest mieszana. Pewnym argumentem mogą być doświadczenia, które wykonywane są na Wyspach, a które można obejrzeć na filmiku:







Abstrahując od metody "wytwarzania" pomyj, czy to średniowieczna betoniarka była kuwetą, w której mieszano zaprawę drewnianymi łopatami, czy urządzeniem jak na filmie - ewidentnie są to pomyje po zaprawie.



I jeszcze przedruk:


Rzecz o tzw. misie chrzcielnej z Poznania.

To jest miś na miarę naszych możliwości. My tym misiem otwieramy oczy niedowiarkom! Mówimy: to jest nasz miś, przez nas zrobiony i to nie jest nasze ostatnie słowo. (Miś, reż. S. Bareja)
Do napisania kilku słów na temat poznańskiej misy skłonił mnie artykuł Sophie Hugelinz Archaeologische Bodenforschung Basel-Stadt, w którym autorka przedstawia znalezioną w 2004 roku w Bazylei, w pobliżu Wzgórza Katedralnego wapienną misę z X lub początków XI wieku na szerokim, ogólnoeuropejskim tle porównawczym. Artykuł opublikowany w Zeitschrift für Archäologie des Mittelalters z 2011 roku dostępny jest na portalu academia.edu, gdzie każdy może się z nim zapoznać. Nie jest to jakieś sensacyjne odkrycie – raczej kolejne w długim szeregu ponad trzydziestu analogicznych, znanych z obszaru całej Europy, głównie jednak Cesarstwa, Włoch (a więc też cesarstwa, przynajmniej formalnie) i Wysp Brytyjskich. Lektura jednak skłania do pewnej refleksji, dotyczącej długotrwałości i żywotności naukowych mitów, które podtrzymywane są uparcie przez niektórych badaczy i znajdują recepcję w społeczeństwie. Można by rzec – odpowiadają żywotnym tegoż społeczeństwa potrzebom.
Tzw. misa chrzcielna z poznańskiej katedry, odnaleziona podczas badań wykopaliskowych przeprowadzonych tutaj w latach 50. i 60. XX wieku i opublikowana przez K. Józefowiczównę. Wcześniej, już w latach 30. XX wieku podobną, nieco mniejszą misę odsłonił obok katedry Witold Hensel. W sumie w rejonie katedry znaleziono cztery takie misy. Największa, pomieszczona centralnie wewnątrz przedromańskiej katedry, miała być niemym, acz monumentalnym świadectwem masowych chrztów dokonywanych na poznańskim grodzie w latach 60. wieku X. Zidentyfikowane wokół wapiennej misy ślady po pionowych słupach stanowić miały relikt drewnianego budynku – zadaszenia pierwszego polskiego baptysterium. Sama misa zachowała się częściowo w postaci płytkiej, wapiennej niecki z wyraźnym śladem po centralnie umocowanym słupie oraz koncentrycznymi, płytkimi i dość słabo czytelnymi rowkami.
Misa poznańska – zdjęcie Rodomil, Wikipedia (na licencji CC).
Teza o baptysterialnej funkcji misy dość szybko zyskała naukowych przeciwników. Jednak wbrew powszechnej opinii pierwszym jej krytykiem nie był Andrzej Tomaszewski, a Zygmunt Świechowski, który już w 1962 r. przedstawił odkrycia z Mönchengladbach oraz Zuricha, gdzie analogiczne konstrukcje uznano za pozostałości mieszadeł do zaprawy – rodzaju średniowiecznych betoniarek.
doc0029
Misa z Mönchengladbach publikowana w pracy Z. Świechowskiego (1962, s. 263).
W 1970 roku Andrzej Tomaszewski zaprzeczył wyraźnie interpretacji misy jako basenu chrzcielnego opowiadając się za przyziemną, „betoniarkową” koncepcją, którą dodatkowo umocniła praca Daniela B. Gutschera opublikowana w 1981 r., w której przedstawiono problem na tle praktyki karolińskiego i ottońskiego warsztatu budowlanego. Dalszą krytykę pomysłów baptysterialnych przedstawił Przemysław Urbańczyk w 1995 i 1996 r. Równolegle ostatecznie pozbyto się z katalogu szacownych pomników chrystianizacji Polski innej misy, znanej z Wiślicy, która okazała się być przede wszystkim tworem eksploratorów (o misie wiślickiej napisał jakiś czas temu lucivo; samo zagadnienie wiślickiej misy jest dość złożone, ale bez wątpienia jest kolejnym przykładem misy na miarę naszych potrzeb).
Pomimo licznych publikacji powątpiewających w baptysterialny charakter misy poznańskiej teza ta nadal podtrzymywana jest przez poznańskich archeologów. Zofia Kurnatowska i Michał Kara opublikowali kilka pozycji, w których podtrzymują ową interpretację, argumentując m.in., że:
1. misa znajduje się w centrum późniejszej katedry, co ma być nonsensem z punktu widzenia organizacji pracy (Kurnatowska, Kara 2004, 56), nie bardzo rozumiem czemu, bo przecież posadowienie betoniarki na placu budowy, nawet w centrum wznoszonej budowli jest zdecydowanie korzystne, co może potwierdzić każdy, kto choćby raz w życiu pracował na budowie;
2. położenie w centrum budowli ma charakter symboliczny – to prawda, z tym, że ta budowla wówczas jeszcze nie istniała. Z. Kurnatowska i M. Kara piszą, iż „przytaczane przez Urbańczyka (…) miejsca lokalizacji domniemanych mieszadeł znajdują się, z wyjątkiem misy poznańskiej, na zewnątrz budowli (Kurnatowska, Kara 2004, 56). W ten sposób całkowicie pominęli dostępną nawet w języku polskim literaturę, w której można znaleźć przykłady mis pomieszczonych wewnątrz budowli: Schuttern, Aesch czy wspominane Mönchengladbach (zob.: Rodzińska-Chorąży 1997);
3. w budownictwie wczesnośredniowiecznym nie potrzeba było tak dużej ilości zaprawy, jaką można było przygotować w misie o średnicy ok. 3,5 m – na takie twierdzenie należałoby chyba przedstawić odpowiednie wyliczenia (stosując znany każdemu dziecku wzór na objętość walca, zakładając, że betoniarka miał 0,5 m głębokości otrzymujemy wartość pełnego, jednorazowego wsadu misy: 19,23 m3 – jakie było zużycie zaprawy w trakcie wznoszenia murów o szerokości przekraczającej 1 m, w technice opus emplectum, możemy sobie oszacować);
4. wokół misy z zadokumentowanych przez K. Józefowiczównę reliktów wykoncypowano istnienie niewielkiej, prostokątnej budowli, wewnątrz której miałaby znajdować się misa. Budowla miała być stacją misyjną i od wschodu przylegać miał do niej niewielki kościół/kaplica.
Jeśli chodzi o ową budowlę, to pięknie prezentuje się na rekonstrukcjach:
Rekonstrukcja P. Walichnowskiego zamieszczona na stronach serwisu poznan.pl
Rekonstrukcja ze strony poznan.pl (autor nie podany, ale zapewne jest to Jarosław Gryguć).
Problem polega na tym, że na publikowanych rzutach zazwyczaj nie są zaznaczone mury owej kaplicy, a jedynie prostokątna budowla wpisująca się w mury katedry tzw. przedromańskiej. Jej ścisłe oparcie się na tych murach każe przypuszczać, że wyrysowano ją na podstawie przebiegu ław fundamentowych bazyliki katedralnej. Ław, które tworzyły zapewne rodzaj typowej „kratownicy”, z poprzecznymi murami, prostopadłymi do ciągów murów międzynawowych bazyliki. Taki sposób konstrukcji ław fundamentowych był typowy dla budownictwa średniowiecznego.
Co ciekawe – w Poznaniu oprócz tej misy odnaleziono relikty jeszcze trzech podobnych. Kontrowersje nie dotyczą tamtych mis, nawet Z. Kurnatowska i M. Kara nie uważają ich za baptysteria.
Jak wyglądała wczesnośredniowieczna „betoniarka” poznańska? Opierając się na rekonstrukcjach D. Gutschera naszkicowałem taką konstrukcję:
Sketch71113024
W tej wersji słupy wspierają nie tyle materiały mające osłaniać katechumenów (jak na obrazkach powyżej), a po prostu kierat, w centrum misy znajduje się nie krzyż, a oś kieratu.
Warto dodać, że obok czterech mis poznańskich i problematycznej misy wiślickiej (która zapewne miała odmienną genezę) Teresa Rodzińska-Chorąży zauważała istnienie analogicznych konstrukcji w Krakowie na Wawelu (dwie misy), Kaliszu oraz innej misy w Wiślicy (odkrytej na Regii, w rejonie zespołu palatialnego).
Przywiązanie poznańskich badaczy do baptyzmalnej koncepcji interpretacji misy jest trudne do przyjęcia w świetle analogii. Większość polskich badaczy wypowiadających się na ten temat oraz nieomal cała nauka zachodnioeuropejska widzi w tych konstrukcjach ślady po działalności karolińskich i ottońskich warsztatów budowlanych. Ważny tutaj jest nieco inny aspekt całej dyskusji: to co dla Z. Kurnatowskiej i M. Kary jest głosem w dyskusji i próbą argumentacji (moim zdaniem chybioną) dla licznych autorów turystyczny i popularnonaukowych artykułów prasowych i internetowych jest prawdą objawioną. Najbardziej wątpliwa interpretacja stała się kanonem wiedzy, bogato ilustrowanym, a więc sugestywnym. Może więc warto by poznańskie portale uwzględniły w końcu odmienne opinie, zwłaszcza, że są znacznie lepiej podbudowane i szerzej przyjmowane w środowisku naukowym? Chyba, że nadal pragną poznańską misą „otwierać oczy niedowiarkom”.
Zdecydowanym krytykiem poznańskiej misy chrzcielnej na wielkopolskim podwórku jest historyk  Dariusz Sikorski.
DSC03484
Chrzest – XIII wieczny witraż katedry w Amiens.
SONY DSC
Chrzest – polichromia kościoła katedralnego w Akwilei (XI wiek)
Bibliografia (wybrana):
Z. Kurnatowska, M. Kara, Początki architektury sakralnej na grodzie poznańskim w świetle nowych ustaleń archeologicznych, [w:] Początki architektury monumentalnej w Polsce, Gniezno 2004, s. 47-70
T. Rodzińska-Chorąży, Koliste struktury w Poznaniu i Wiślicy – misy chrzcielne czy urządzenia do mieszania zaprawy?, [w:] Wiślica. Nowe badania i interpretacje, red. A. Grzybkowski, Warszawa 1997, s. 61-81.
D. Sikorski, Kościół w Polsce za Mieszka I oraz Bolesława Chrobrego. Rozważania nad granicami poznania historycznego, Poznań 2011.
Z. Świechowski, Wczesna architektura piastowska około roku 1000, [w:] Początki państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, t. II, Poznań 1962, s. 245-268.
A. Tomaszewski, Misy, ale czy chrzcielne?, [w:]I Międzynarodowy Kongres Archeologii Słowiańskiej, t. 3, Wrocław 1970, s. 345-347.
P. Urbańczyk, Jeszcze o funkcji wczesnośredniowiecznych „mis” wapiennych, „Kwartalnik Historyczny” 103:1, 1996, s. 65-68.




https://gunthera.wordpress.com/tag/urzadzenia-do-mieszania-zaprawy/