Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sitwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sitwa. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 grudnia 2023

Rothschild




A pamiętacie taki film "Nieśmiertelny" z Ch. Lambertem w roli głównej?
On też miał mnóstwo starych artefaktów, nie tylko rzadkie monety.

Pod spodem śmieszna historyjka o tym jak od zera do miliardera.






przedruk




Rotszyldowie w Imperium Habsburgów


10 grudnia 2023


Dynastia Rorszyldów (niem. Rothschild; znani też jako Dom Rotszyldów lub po prostu Rotszyldowie) była europejską dynastią bankierów i działaczy społecznych żydowskiego pochodzenia, znaną od XVIII w. Wpłynęli również na historię imperium Austrio-Węgierskiego – o czym to chcę naszym Czytelnikom dziś opowiedzieć.


Założycielem dynastii jest Mayer Amschel Rothschild (1744–1812), był założycielem banku we Frankfurcie nad Menem. Biznes kontynuowali jego synowie (Amschel Mayer, Salomon Mayer, Natan Mayer, Kalman Mayer i James Mayer), a po nich jego wnukowie.

Jak wiadomo – wszystko zaczyna się w dzieciństwie. Żydowski chłopczyk Mayer Amschel urodził się w rodzinie drobnych kramarzy, zamieszkujących żydowskie getto na obrzeżach Frankfurtu. Nazywano ich Rotszyldami od kolor szyldu nad sklepem (z niemieckiego tłumaczy się jak „Czerwona deszczułka” lub „Czerwona tarcza”). Po śmierci ojca Mayer jako młodzieniec porzucił naukę w szkole i rozpoczął poszukiwanie pracy. Dobrego zajęcia nie mógł jednak znaleźć. Ale założyciel przyszłej dynastii bogaczy nie zmartwił się tym i zajęcie dla siebie znalazł. Gdzie byście pomyśleli – na śmietnisku! Znajdował tu stare monety, które wyszły z obiegu, spłowiale medale i antykwariat. Nadając tym przedmiotom odpowiedni wygląd, sprzedawał je kolekcjonerom. Po kilku miesiącach jego biznes kwitł. Zarobiwszy w taki sposób odpowiednie pieniądze, w 1750 r. Mayer dzierżawi niewielki pokoik w taniej karczmie „Pod zielonym abażurem” i otwiera w niej własny antykwariat.

Niemcy pod koniec XVIII wieku były zlepkiem drobnych księstewek, które biły własne monety. W swoim sklepiku Mayer otwiera swój pierwszy bank o powierzchni aż…4 m kw. Przychodzą do niego na wymianę kupcy z różnych niemieckich państewek. Zarobiwszy znaczne sumy na wymianie, Meyer stopniowo skupuje inne punkty wymiany mniej obrotnych bankierów lub te, które zbankrutowały. W wyniku tej działalności antykwariat jedynie się rozrastał. Rotszyld zyskuje coraz większy szacunek wśród mieszkańców miasta. Udaje mu się zebrać rzadkie kolekcje staroci. Podróżując po niemieckich księstwach sprzedaje swe kolekcje lokalnym arystokratom, nawiązując jednocześnie korzystne znajomości.

Kilka rzadkich starych monet Mayer sprzedaje księciu Frankfurtu Wilhelmowi IX. Książę był nadzwyczaj zamożnym człowiekiem, ale tytuł książęcy nie zawsze dawał mu możliwość prowadzenia operacji finansowych osobiście. Dla delikatnych spraw Wilhelm obrał sobie Mayera, który okazał się naprawdę utalentowanym finansistą z możliwościami przyszłego menadżera.


W ten sposób Rotszyld wspaniale wykorzystał możliwości, jakie pojawiły się w wyniku narastającej rewolucji przemysłowej w Anglii. Sprzedając z zyskiem towary angielskie, dzięki przemyślanym mechanizmom uniknął przewożenia znacznych sum pieniędzy. Sam książę otrzymywał przy tym dodatkowy zarobek. Gdy Wielkie Księstwo Essen zajął Napoleon, jego władca zmuszony został do ucieczki. Jednak Rotszyld nie tylko zachował jego finanse, ale zapewnił księciu materialnie spokojne życie na emigracji.

Jednocześnie Mayer zaczął budowę własnego imperium finansowego. Pomagali mu w tym synowie. Za sprawy rodziny w Brytanii odpowiedzialny był Natan, we Francji – Jakub, w Wiedniu – Salomon, w Neapolu – Kalman, a we Frankfurcie pomagał mu starszy Amschel. Interesujące jest to, że kompanie, założone przez synów były samodzielnymi instytucjami, ale w rzeczywistości finanse były wspólne. Dzięki tak przemyślanemu i sprytnemu systemowi komunikacji i służbie kurierskiej można było łatwo uzgadniać działania właścicieli. W odróżnieniu od konkurencji, Rotszyldowie mogli pozwolić sobie na pożyczanie wielkich sum i to pod umiarkowane odsetki.

Imperator Francuzów Napoleon Bonaparte I z nieufnością odnosił się do bankierów, zwłaszcza tych, którzy nie byli Francuzami. Starał się jednak wykryć tajemne sprawy Rotszyldów i zniszczyć ich imperium finansowe. Ale na nic zdały się jego wysiłki. Odwrotnie, wszystko to jedynie skierowało Mayera na wspieranie porażki Napoleona. Rotszyld jako pierwszy zajął się organizacją kontrabandy, która naderwała kontynentalną blokadę. Interesujący jest fakt, że jego synom Natanowi i Jakubowi udało się nawet przesłać złoto dla armii Welligntona do Hiszpanii, walczącej z francuskimi wojskami okupacyjnymi. Niewiarygodne, ale przewieźli złoto przez tereny Francji.

Fundusze, zarobione na tej sprawie, pozwoliły Rotszyldom zwrócić księciu Wilhelmowi wszystkie jego pieniądze i to z odsetkami. W chwili śmierci Meyera w 1812 r. jego pieniądze przewyższały kapitał Banku Francji! Walczyć z takimi pieniędzmi Napoleonowi było trudno.

Baron Salomon Mayer von Rothschild (1774–1855) był założycielem austriackiej gałęzi finansowej dynastii Rotszyldów. Był on trzecim dzieckiem Mayera. W 1800 r. ożenił się z Karoliną Schtern (1782-1854), z którą doczekał się dwójki dzieci: Anzelma Salomona (1803–1874) i Betti Salomon (1805–1886).

Salomon Rotszyld był akcjonariuszem banku de Rothschild Frères, założonego w Paryżu w 1817 r. przez jego starszego brata Jamesa Mayera. Posiadając wykształcenie finansowe i doświadczenie, Salomon w 1820 r. przenosi się do Austrii, by prowadzić tu interesy rodziny i finansować projekty rządowe.

We Wiedniu zakłada bank S M von Rothschild stając się z czasem jednym z głównych finansistów domu Habsburgów i wielu rządowych projektów (między innymi pierwszej austriackiej kolei Nordbahn i innych wielkich inicjatyw rządowych). Przy poparciu ministra spraw zagranicznych Imperium księcia Metternicha i Fryderyka von Hentza Salomonowi udaje się nawiązać kontakty z austriacką arystokracją i elitą polityczną. Rotszyldowie zaczęli odgrywać ważną rolę w rozwoju gospodarki Austrii. W uznaniu zasług dla kraju Salomon Mayer Rotszyld w 1822 r. zostaje przyjęty do austriackiej arystokracji, otrzymując z rąk cesarza Franciszka II dziedziczny tytuł barona. W 1843 r. jako pierwszy Żyd zostaje honorowym obywatelem Wiednia.

W 1855 r. Rotszyldowie zakładają bank Creditanstalt, który z czasem staje się największą instytucją finansową monarchii Austro-Węgierskiej. Dochody wiedeńskiej gałęzi Rotszyldów pomnożyli syn Anzelm i wnuk Albert (1844–1911). Ten ostatni stał się pierwszym Żydem, obdarzonym przywilejami dworskimi. W tym czasie Rotszyldowie posiadali znaczne majątki ziemskie, przedsiębiorstwa na terenach imperium Habsburgów, oraz kilka zamków w samej Austrii i w Bohemii, a również pałace we Wiedniu z unikalnymi kolekcjami dzieł sztuki. Albert znany był ze swej dobroczynności. Sfinansował powstanie obserwatorium astronomicznego w Wiedniu.

Rotszyldowie przeżyli monarchię Habsburgów, ale wkrótce po anschlusie Austrii zmuszeni byli za bezcen sprzedać swe instytucje i wyjechać z Wiednia. Po II wojnie światowej Rotszyldowie przez dziesięciolecia przywracali sobie cząstkę swoich majątków i dzieł sztuki w Austrii. Ostatni z przedstawicieli austriackiej gałęzi Rotszyldów zmarł w 1980 r. nie pozostawiając spadkobierców.

Na podstawie:






Мустафін О. Справжня історія пізнього нового часу. Х., 2017. 432 c.

Ротшильди // Шевченківська енциклопедія: –Т. 5: Пе – С: у 6 т. / Гол. ред. М. Г. Жулинський. – Київ : Ін-т літератури ім. Т. Г. Шевченка, 2015. – С. 568.

Шарий А., Шимов Я. Коріння та корона. Нариси про Австро-Угорщину: доля імперії. Київ:ДІПА, 2018. 419 с.

Petro Hawryłyszyn

Tekst ukazał się w nr 22 (434), 30 listopada – 18 grudnia 2023


-------------



"ukraińskie" kolory w herbie nie wyjaśnione



Herb Rothschildów






Istnieją różne wersje herbu Rothschildów i przez lata pojawiał się on w różnych formach. Poniżej opisano pochodzenie herbu oraz wyjaśnienie niektórych przedstawionych symboli.


Patent na pierwszy herb Rothschildów, 1817

Tytuł szlachecki nadany Rotszyldom przez Austrię zezwalał na użycie "von" w nazwie i wywodzi się z Zakonu Soboru Franciszka I z 21 października 1816 roku. Do projektu zgłoszonego przez braci dołączono list z wyjaśnieniami odręczny przez Salomona. Zaproponowany projekt obejmował:

Pierwsza ćwiartka, sobol orła przeładowany w dexterze przez gules polny (nawiązujący do herbu Cesarstwa i Królewskiego Herbu Austrii); Druga ćwiartka, gules, lampart właściwy passant (nawiązujący do angielskiego herbu); Trzecia ćwiartka, szalejący lew (odnosząc się do herbu elektorskiego Hesji); Czwarta ćwiartka, lazurowa, ramię z pięcioma strzałami (symbol jedności pięciu braci). Na środku płaszcza tarcza gules. Kibic prawej ręki, chart, symbol lojalności; Lewy kibic, bocian, symbol pobożności i zadowolenia. Herb: korona zwieńczona lwem Hesji.

Rotszyldowie poprosili o osobne patenty szlacheckie dla każdego z czterech braci, ponieważ mieszkali w różnych krajach. Przyznano osobne patenty, ale projekt uznano za zbyt wielki. Odpowiedź na wniosek zawierała "odpowiedni" wzór, bez korony, heraldycznych zwierząt podtrzymujących tarczę czy lwa i lamparta. Poza tym ręka chwyciła tylko cztery strzały. W liście Amschela do Salomona i Nathana z listopada 1816 roku czytamy: "..... Jakub i Karol otrzymali szlachectwo. Szkoda, że Nathan tego nie chciał.





Fragment pięciu strzał z herbu rodziny Rothschildów



pięć strzał, a potem cztery















Herb Rotszyldów z 1918 r.,





Angielskie nadanie herbu, 1818

Dotacja dla Nathana i jego spadkobierców, a także dla jego braci i ich spadkobierców, odnosi się do braci Nathana jako "de" Rothschild. Towarzyszył mu następujący projekt herbu:

Lazur, lew passant guardant erminois chwytający pięć strzał feonów w dół, albo, i dla herbu na wieńcu barw, z korony vallery gules demi lion erminois trzymający między łapami pięć strzał jak w ramionach.

Baronia austriacka nadana dekretem cesarskim w 1822 r.

Na tym etapie zmodyfikowano projekt herbu: przywrócono siedmioramienną koronę, przyznano lwa, było pięć strzał, lew i jednorożec jako podpory, trzy hełmy i łacińskie motto. Lew był ważnym ustępstwem dla braci i uważali, że włączenie go do herbu angielskiego było triumfem, który pomógł w negocjacjach z austriackimi heroldami. Baronia została przyznana pięciu braciom oraz ich spadkobiercom i potomkom obojga płci. Opis broni jest następujący:

Herb: Spiczasta złoto-niebieska tarcza ćwiartkowa z czerwoną tarczą centralną, pośrodku której znajduje się tarcza skierowana w prawo; powyżej po prawej stronie na złotej tarczy znajduje się prosty czarny orzeł z otwartą paszczą, czerwonym rozpostartym językiem, rozpostartymi skrzydłami, zdjęty z ramion; Powyżej lewej i poniżej prawej strony w dwóch niebieskich polach wychodzi z każdej krawędzi tarczy nagie ramię, którego dłonie trzymają pięć strzał z białymi piórami skierowanymi w dół; Poniżej, po lewej stronie, na złotym polu, znajduje się wyprostowany, naturalny lew z otwartą paszczą, czerwonym wyciągniętym językiem.

Herb: Tarcza zwieńczona jest koroną magnacką, owinięta małymi perłami i ozdobiona pięcioma dużymi perłami, zwieńczona trzema koronami, które są otoczone z prawej strony czarno-złotym pokryciem, a z lewej niebiesko-srebrnym pokryciem, na szczycie szlachetnych hełmów "turniejowych"; z korony umieszczonej nad daszkiem hełmu pośrodku stoi orzeł jak opisano powyżej, hełmy po prawej i lewej stronie są zwrócone ku sobie, z korony po prawej stronie hełmu unosi się złota gwiazda między dwoma naprzemiennie kolorowymi złotymi i czarnymi rogami bawolymi, z korony na lewym hełmie wychodzą trzy strusie pióra, a mianowicie dwa niebieskie i jeden srebrny.

Zwolennicy: Na pierwszym planie, jako zwolennicy, po prawej, wyprostowany złoty lew z otwartymi szczękami, czerwonym wyciągniętym językiem, trzymający tarczę przednimi łapami; pozostawił srebrnego jednorożca, również wspierając ramiona przednimi łapami.

Motto: Pod tarczą widnieje napis na powiewającej biało-czerwonej wstędze łacińskie słowa: "Concordia, Integritas, Industria" (Harmonia, Uczciwość, Pracowitość).





czwartek, 6 kwietnia 2023

"Deep State"





Coś o okolicach światowej sitwy




przedruk
tłumaczenie automatyczne



IGOR PSHENICHNIKOV       09:00


OSIEM LAT DO TOTALNEJ KATASTROFY: RZĄD ŚWIATOWY WYŁANIA SIĘ Z CIENIA



Ostatnie wydarzenia w Stanach Zjednoczonych, gdzie liberalny establishment prowokuje kryzys wewnętrzny i zniszczenie własnego kraju w desperackiej chęci uniemożliwienia Trumpowi wejścia do Białego Domu, wskazują na znacznie więcej niż wewnętrzną polityczną walkę wyborczą w jednym kraju. Istnieje realna realizacja osławionej globalistycznej "Agendy 2030", wymyślonej w trzewiach Światowego Forum Ekonomicznego i mającej na celu zbudowanie jednego globalnego społeczeństwa całkowitej kontroli i dyktatu, w którym ludzie będą biedni i bezsilni, a światowa władza będzie w rękach ponadnarodowych korporacji.
Więcej niż USA

Oglądany na całym świecie czarujący spektakl z procesem byłego prezydenta USA Donalda Trumpa to nie tylko desperacka walka amerykańskiego "głębokiego państwa" z postacią, która zamierzała zakwestionować nieograniczoną władzę w Ameryce tych tajnych władców. Jest to przejaw znacznie głębszych i szerszych procesów planowanych przez globalistyczną elitę, skoncentrowanych właśnie w ramach tego dalekiego od mitycznego i bynajmniej nie amorficznego "głębokiego państwa". Jego zainteresowania wykraczają daleko poza granice Stanów Zjednoczonych – na cały świat.

Po pierwsze, Trump nigdy więcej nie zajmie miejsca prezydenta Stanów Zjednoczonych na żądanie tej niewidzialnej, ale całkiem realnej władzy. Może się to zdarzyć tylko w wyniku prawdziwych zamieszek "jednopiętrowej" tradycyjnej Ameryki, do której w rzeczywistości wszystko zmierza. Amerykańscy tradycjonaliści nie widzą innego wyjścia, jak tylko poprzez przemoc odzyskać Amerykę taką, jaka była pół wieku temu. Uniemożliwiając Trumpowi kandydowanie w wyborach, establishment, czyli "głębokie państwo", prowokuje przemoc, która prowadzi do głębokiego kryzysu społeczno-politycznego, który grozi zniszczeniem Stanów Zjednoczonych. To jest zadanie globalistów, które zostało otwarcie i wielokrotnie zadeklarowane. Tak, ich zadaniem jest zniszczenie państw narodowych, w tym Stanów Zjednoczonych, i stworzenie "świata bez granic", w którym najwyższa władza będzie należeć do garstki właścicieli ponadnarodowych korporacji (TNC).

George Soros napisał o tym w swojej książce "The Age of Error", widząc przed sobą "otwarty świat bez granic" i bez "głównego państwa" na tym świecie, to znaczy bez Stanów Zjednoczonych. Jakiś czas temu politycznie aktywni Amerykanie próbowali nawet (choć bezskutecznie) pociągnąć Sorosa do odpowiedzialności karnej jako człowieka pracującego nad zniszczeniem Ameryki. Wielokrotnie mówił o tym w swoich "pismach" założyciel Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) Klaus Schwab. On i Soros są "gadającymi głowami", widzialnymi postaciami "głębokiego państwa". Są jak prezenterzy telewizyjni, którzy czytają z telepromptera napisany dla nich tekst, udając, że to wszystko właśnie narodziło się w ich głowach. Dano im pewną wolność myślenia, ale w granicach tez, które zarządził.

We własnym imieniu Schwab przedstawia teoretyczne podstawy przyszłego "jasnego świata", który w rzeczywistości jest owocem doktrynalnych fantazji zrodzonych nie we wnętrznościach WEF, ale w trzewiach "głębokiego państwa". I w tym sensie nie ma teorii spiskowej, nie ma "teorii spiskowej". Nie ma nawet spisku, jeśli definiuje się go jako coś tajnego. Wszystko jest opublikowane, wszystko jest już napisane. Cały świat został już ostrzeżony o tym, dokąd prowadzi ją ta globalistyczna elita, zwana także amerykańskim "głębokim państwem" i "waszyngtońskim bagnem" (według definicji Trumpa).
Teoria przede wszystkim

Wszystko, co dzieje się teraz na świecie i co jest przygotowane dla ludzkości, jest już wyrażone pięknymi i usprawnionymi słowami w tak zwanej "Agendzie 2030" (Agenda 2030 lub "Agenda 2030"), opracowanej w Davos. zacieranie granic państwowych (w obrębie UE); dehumanizacja ludzi poprzez "ideologię gender" i tworzenie amorficznej populacji ludzkiej o słabej woli; narzucenie pieniądza cyfrowego i cyfryzacja wszystkiego oraz, co najważniejsze, cyfryzacja edukacji w celu obniżenia poziomu wykształcenia ludzi; konsekwentne propagowanie idei podatności człowieka na pandemie różnych chorób i tym samym tworzenie atmosfery strachu przed śmiercią, która jest najlepszą platformą do wprowadzania elektronicznej kontroli nad ludźmi; wprowadzenie idei rezygnacji z mienia i transportu osobistego na rzecz ekologii; Redukcja populacji ludzkiej poprzez wspomnianą już "ideologię gender", eutanazję, przymusowe "szczepienia" wątpliwymi lekami, które prowadzą ludzi do utraty zdrowia, bezpłodności, a nawet śmierci. Wszystko to zostało już opublikowane przez globalistów – częściowo w dokumentach WEF, częściowo w dokumentach ONZ, której biurokracja jest w pełni podporządkowana WEF, częściowo w dokumentach Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w odniesieniu do "walki z przyszłymi pandemiami".

Umowa o przyspieszeniu wdrożenia Agendy 2030 zostały podpisane w maju ubiegłego roku przez Klausa Schwaba i Sekretarza Generalnego ONZ António Guterresa. Agenda 2030 jest częścią inicjatywy znanej jako czwarta rewolucja przemysłowa, przedstawionej przez Schwaba na Forum w Davos w 2015 roku. Schwab rozwinął swoje pomysły na temat tej "rewolucji" w inicjatywie "Wielkiego Resetu", która została przedstawiona w 2020 roku jako wyjście z globalnego kryzysu gospodarczego spowodowanego pandemią.

Prawdziwą istotą "Agendy 2030", ukrytą za mgłą szlachetnych frazesów, jest stworzenie globalnej "ekonomii współdzielenia", systemu całkowitej globalnej centralizacji władzy, która wpływa na wszystkie aspekty ludzkiego życia. Schwab pisze, że "czwarta rewolucja przemysłowa zmieni nie tylko to, co robimy, ale także to, kim jesteśmy. Wpłynie to na naszą tożsamość i wszystkie związane z nią kwestie: nasze poczucie prywatności, nasze postrzeganie własności, nasze wzorce konsumpcji, czas, który poświęcamy na pracę i wypoczynek oraz sposób, w jaki rozwijamy naszą karierę. Oznacza to, że nie ukrywa faktu, że globaliści zamierzają wejść w nasze życie prywatne i je zmienić!

I dalej:


Świat nie będzie już taki sam, kapitalizm przyjmie inną formę, będziemy mieli zupełnie nowe rodzaje własności, oprócz prywatnej i publicznej. Największe międzynarodowe firmy wezmą na siebie większą odpowiedzialność społeczną, będą aktywniej uczestniczyć w życiu publicznym i ponosić odpowiedzialność za dobro wspólne.

A jeśli te korporacje są ponadnarodowe i jeśli zamierzają wziąć na siebie "odpowiedzialność społeczną", to mówimy o całym świecie, a nie o jednym obszarze Manhattanu.

W rzeczywistości są to plany budowy gospodarki komunistycznej, zredukowanej do brzydkiego minimalizmu. Nie ma w nim żadnych praw dla zwykłych ludzi. Ludzie nie będą mieli nic, jak zakładają globaliści, w prywatnej własności. Zostało to stwierdzone na spotkaniu WEF w 2016 r. i równolegle w artykule pewnej duńskiej kobiety Idy Auken, która została przedstawiona jako "młody globalny lider i członek WEF Global Future Council for Cities and Urbanization". Schwab, a dokładniej, globalistyczna elita marzy o społeczeństwie opartym na komunach, w którym ludzie mieszkaliby w mieszkaniach ze wspólną kuchnią, wspólnymi łazienkami i praktycznie bez prywatności. Wszystkie nieruchomości zostałyby wydzierżawione lub pożyczone, a "wszystkie dobra stałyby się usługami".
Otwórzcie twarze, panowie!

"Deep State" to te bardzo specyficzne postacie, które nigdy nie błyszczą na listach najbogatszych ludzi na świecie publikowanych w Forbes. Ale kim oni są? Ponownie, postacie takie jak Soros i Schwab są po prostu nadętymi dumą "gadającymi głowami", którym przypisuje się rolę rzecznika, przez który "głębokie państwo" nadaje docelowe oznaczenia "miastu i światu". A wszyscy inni przywódcy polityczni i szefowie wiodących organizacji międzynarodowych (ONZ, Unia Europejska, MFW, IBRD, NATO ITP.) AKCEPTUJĄ TO TYLKO DO WYKONANIA. Prawdziwi teoretycy prawdziwie szatańskich planów dla ludzkości nigdy nie pojawiają się w telewizji ani nie publikują swoich książek. Wszystko, co chcieli powiedzieć, jest powiedziane w książkach Sorosa i Schwaba.

Od lat 80. ubiegłego wieku nikt publicznie nie poruszył tematu "głębokiego państwa" w Stanach. Nową dyskusję na ten temat rozpoczął w 2017 roku Trump, który był wówczas prezydentem i już doświadczył potęgi tej siły we własnej skórze. Od miesięcy Trump regularnie oskarża "głębokie państwo" o uniemożliwianie mu pracy i realizacji celów na swoich stronach w mediach społecznościowych. Trump odzwierciedla obecnie kolejny atak "głębokiego państwa", odpierając zarzuty przeciwko niemu w sądzie.

Pytanie, czy w Stanach Zjednoczonych istnieje jakaś ukryta siła, która naprawdę przewodzi krajowi i całemu światu i w której rękach znajdują się nici od kierownictwa zarówno prezydenta, jak i Kongresu, było przedmiotem dyskusji prasowych w Ameryce w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Zwieńczeniem tej dyskusji była publikacja w 1980 roku popularnej dotąd książki amerykańskich politologów Leonarda Silka i Marka Silka "The American Establishment", w której autorzy, ojciec i syn, postawili sobie za zadanie zrozumienie mechanizmu podejmowania decyzji przez państwo w Stanach Zjednoczonych.

Autorzy książki "The American Establishment" otworzyli świat na pięć największych "instytucji", które prowadzą Amerykę. Według nich są to Uniwersytet Harvarda, The New York Times, Fundacja Forda, think tank Brookings Institution i Council on Foreign Relations – prywatna struktura, która de facto określa politykę zagraniczną USA. Rada Stosunków Zagranicznych ma bliskie związki z osławioną "Komisją Trójstronną", która jest rodzajem klubu, który jednoczy największych bankierów i przedsiębiorców, czołowych polityków krajów zachodnich i ma na celu "znalezienie rozwiązań problemów światowych".
Wrogowie dzisiejszego świata

Odkąd Trump ponownie otworzył narodową debatę na temat "głębokiego państwa" w 2017 r., poczynił wiele wysiłków, aby udowodnić, że go nie ma. Niektóre publikacje na ten temat w amerykańskich "inteligentnych czasopismach" można liczyć na kilkanaście, a nawet więcej. Ale nie będą ukrywać rzeczywistości. "Deep state" składa się z przyzwoitej grupy ludzi, którzy wyróżniają się poważnymi zdolnościami analitycznymi i zdolnościami prognozowania, są "panami pieniądza" w osobach liderów Fedu i największych bankierów z nowojorskiej Wall Street, a także właścicieli korporacji ponadnarodowych, mają władzę polityczną lub mają władzę nad tymi, którzy formalnie mają władzę polityczną – jak na przykład Biden.

Z różnych źródeł można wykopać informacje na temat osobistego składu "głębokiego państwa". Tak więc finanse są zarządzane przez rodziny, które stworzyły System Rezerwy Federalnej (FRS). To są "panowie pieniądza" – Rockefellerowie, Rothschildowie, Morganowie. Wśród tych rodzin wyróżniają się Rockefellerowie. Byli oni początkami powstania "Klubu Rzymskiego", który odbył swoje pierwsze spotkania w ich rodzinnej posiadłości w Bellagio we Włoszech. A ich kompleks Pocantico Hills stał się "rodzinnym gniazdem" wspomnianej już "Komisji Trójstronnej".

Rodziny te nie tylko zarządzają światowymi przepływami finansowymi, ale także posiadają największe korporacje międzynarodowe. W przeplataniu się kapitału bankowego i przemysłowego niewtajemniczonym trudno jest znaleźć cel. Aby zrozumieć światową skalę "interesów" klanu Rockefellerów, możemy przytoczyć nazwy niektórych firm, które są pod jego kontrolą. Są to Exxon Mobil, Chevron Texaco, BP Amoco, Marathon Oil, Freeport McMoRan, Quaker Oats, ASARCO, United, Delta, Northwest, ITT, International Harvester, Xerox, Boeing, Westinghouse, Hewlett-Packard, Pfizer, Motorola, Monsanto, General Foods i wiele innych.

Byłoby jednak błędem "zawieszać" na wspomnianych rodzinach tylko finansowy i przemysłowy składnik "głębokiego państwa". Wiadomo, że w różnych latach członkowie rodziny Rockefellerów stali za usunięciem i mianowaniem przywódców różnych państw, a także za trywialnymi zamachami stanu. Jednym z najbardziej znanych członków klanu jest Nelson Rockefeller, który był wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych w latach 1974-1977, w wywiadzie dla magazynu Playboy nakreślił credo swojej rodziny:

Jestem wielkim zwolennikiem planowania, planowania gospodarczego, społecznego, politycznego, wojskowego – globalnego.


Więc co?




Założyciel Cargradu Konstantin Małofiejew na swoim kanale Telegram pisze:

Wraz z aresztowaniem Trumpa kurtyna świata za kulisami została podniesiona: prezydenci USA nie są władzą, są tylko marionetkami. Lokalny kolektyw Carabas nie będzie tolerował zbuntowanego Pinokia. Ale nasz Pinokio jest wykonany z mocnego drewna. Zobaczymy, jak zakończy się bunt Trumpa. W bajce czekało go szczęśliwe zakończenie. Ale co ma dla nas w zanadrzu konspiracyjna rzeczywistość?




Wracając do tego, co powiedzieliśmy na początku: Ameryka wydaje się być na skraju rozpadu.





Osiem lat do totalnej katastrofy: rząd światowy wyłania się z cienia (tsargrad.tv)




-----------------




>>>>>>> Jeśli chodzi o podróż Zełenskiego do Polski, być może ma on tajny plan stworzenia konfederacji między Ukrainą a Polską. Zgodnie z prawem międzynarodowym jest to prawnie możliwe i Kijów może zgodzić się z Warszawą na utworzenie konfederacji przynajmniej na Zachodniej Ukrainie. Polska rości sobie prawa do co najmniej pięciu regionów zachodniej Ukrainy. A jeśli powstanie konfederacja, to będzie rząd ukraińsko-polski. Tym samym Polska, jako członek NATO, będzie kontrolować Zachodnią Ukrainę.

A kiedy Rosja dotrze do Zachodniej Ukrainy, poradzi sobie z członkiem NATO - Polską.
Czy tego potrzebujemy? Nie. Uważam, że obecna wizyta Zełenskiego w Polsce jest bardzo sprytnym posunięciem mającym na celu uratowanie Zachodniej Ukrainy, ale już pod parasolem tej konfederacji. To całkiem sprytne posunięcie.

Victor Baranets podsumował.<<<<<<


 
tsargrad



czwartek, 15 grudnia 2022

motorem innowacji nie są samotni geniusze?

 

Ciekawy, ale i DZIWNY tekst... 


BARDZO DZIWNY...



przedruk

tłumaczenie automatyczne





JOAO MEDEIROS
DŁUGIE ODCZYTY    08.10.2019 06:00


Ten ekonomista ma plan naprawienia kapitalizmu. Czas, abyśmy wszyscy posłuchali


Mariana Mazzucato wykazała, że ​​prawdziwym motorem innowacji nie są samotni geniusze, ale inwestycje państwowe. Obecnie współpracuje z rządem Wielkiej Brytanii, UE i ONZ, aby zastosować swoje podejście do największych światowych wyzwań




Pomysł, dzięki któremu Mariana Mazzucato stała się jedną z najbardziej wpływowych ekonomistek na świecie, przyszedł jej do głowy na początku 2011 roku. Minęły trzy lata od kryzysu finansowego w 2008 roku, a w Wielkiej Brytanii koalicyjny rząd konserwatystów i liberalnych demokratów postanowił prowadzić fiskalną politykę oszczędnościową, która zmuszała rady do ograniczania usług publicznych i prowadziła do wzrostu bezdomności i przestępczości. „W mojej okolicy budżety świetlic, ośrodków młodzieżowych, bibliotek publicznych, policji i zdrowia psychicznego zostały obcięte, co dotknęło najsłabszych członków społeczeństwa” — wspomina. „To było bardzo smutne”.







Tym, co szczególnie rozwścieczyło Mazzucato, była dominująca narracja, że ​​takie cięcia są konieczne, aby pobudzić konkurencyjność i innowacyjność. W marcu 2011 r. premier David Cameron wygłosił przemówienie, w którym skrytykował urzędników państwowych pracujących w rządzie, nazywając ich „wrogami przedsiębiorczości”. Później tego samego roku, w listopadzie, odwiedził Truman Brewery we wschodnim Londynie, aby ogłosić swoje plany dotyczące nowego klastra technologicznego o nazwie Tech City. „Nakręcali przedsiębiorców i odrzucali wszystkich innych” — mówi Mazzucato. „Istniało przekonanie, że nie mamy europejskich Google i Facebook, ponieważ nie zgadzamy się z wolnorynkowym podejściem Doliny Krzemowej. To była tylko ideologia: w Dolinie Krzemowej nie było wolnego rynku”.

To wtedy Mazzucato, włosko-amerykański ekonomista, który spędził dziesięciolecia na badaniu ekonomii innowacji i przemysłu zaawansowanych technologii, postanowił przyjrzeć się bliżej wczesnej historii niektórych z najbardziej innowacyjnych firm na świecie. Na przykład rozwój algorytmu wyszukiwania Google był wspierany grantem z National Science Foundation, amerykańskiej publicznej instytucji przyznającej granty. Firma produkująca samochody elektryczne Tesla początkowo walczyła o zabezpieczenie inwestycji, dopóki nie otrzymała pożyczki w wysokości 465 milionów dolarów (380 milionów funtów) od Departamentu Energii USA. W rzeczywistości trzy firmy założone przez Elona Muska — Tesla, SolarCity i SpaceX — skorzystały łącznie z prawie 4,9 miliarda dolarów (3,9 miliarda funtów) różnego rodzaju wsparcia publicznego. Wiele innych znanych amerykańskich startupów zostało sfinansowanych z programu Small Business Innovation Research, publicznym funduszem venture capital. „To nie były tylko wczesne badania, ale także badania stosowane, finanse na wczesnym etapie, zamówienia strategiczne” — mówi. „Im dłużej patrzyłem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę: inwestycje państwowe są wszędzie”.

Mazzucato zawarła swoje odkrycia w 150-stronicowej broszurze, którą przesłała do brytyjskiego think tanku Demos. Rozesłano go do tysięcy decydentów i omówiono w gazetach codziennych. „Było oczywiste, że to dotknęło nerwu” – mówi. „Im więcej o tym myślałem, tym bardziej chciałem przejść od razu do sedna mitów na temat innowacji”. Postanowiła przeanalizować produkt, który symbolizował kunszt inżynieryjny Doliny Krzemowej: iPhone'a.



Mazzucato prześledził pochodzenie każdej technologii, która stworzyła iPhone'a. Protokół HTTP został oczywiście opracowany przez brytyjskiego naukowca Tima Bernersa-Lee i zaimplementowany na komputerach CERN-u w Genewie. Internet powstał jako sieć komputerów zwana Arpanet, ufundowana przez Departament Obrony USA (DoD) w latach 60. w celu rozwiązania problemu komunikacji satelitarnej. Departament Obrony był również odpowiedzialny za rozwój GPS w latach 70., początkowo w celu określenia lokalizacji sprzętu wojskowego. Dysk twardy, mikroprocesory, układy pamięci i wyświetlacz LCD również zostały sfinansowane przez Departament Obrony. Siri była wynikiem projektu Stanford Research Institute mającego na celu opracowanie wirtualnego asystenta dla personelu wojskowego na zlecenie Agencji Zaawansowanych Projektów Badawczych Obrony (DARPA).



„Steve Jobs słusznie został nazwany geniuszem za wizjonerskie produkty, które wymyślił i wprowadził na rynek, [ale] ta historia tworzy mit o pochodzeniu sukcesu Apple”, pisze Mazzucato w swojej książce The Entrepreneurial State z 2013 roku. „Bez ogromnych inwestycji publicznych stojących za rewolucją komputerową i internetową takie cechy mogłyby doprowadzić jedynie do wynalezienia nowej zabawki”.


Ale narracja o innowacjach, w której pominięto rolę państwa, była dokładnie tym, co korporacje stosowały, lobbując za luźnymi regulacjami i niskimi podatkami. Według badania przeprowadzonego przez Mazzucato i ekonomistę Billa Lazonicka, w latach 2003-2013 spółki notowane na giełdzie w indeksie S&P 500 wykorzystywały ponad połowę swoich zarobków na odkup akcji w celu podniesienia cen akcji, zamiast reinwestować je z powrotem w dalsze badania i rozwój . Na przykład firma farmaceutyczna Pfizer wydała 139 miliardów dolarów (112 miliardów funtów) na wykup akcji własnych. Apple, które nigdy nie zajmowało się tego typu inżynierią finansową za czasów Jobsa, zaczęło to robić w 2012 roku. Do 2018 roku wydało prawie bilion dolarów na wykup akcji własnych. „Zyski te można wykorzystać na finansowanie badań i szkoleń dla pracowników”, mówi Mazzucato.

Stanowiło to pilny, bardziej fundamentalny problem. Gdyby to państwo, a nie sektor prywatny, tradycyjnie podejmowało ryzyko związane z niepewnymi przedsięwzięciami technologicznymi, które doprowadziły do ​​rozwoju lotnictwa, energii jądrowej, komputerów, nanotechnologii, biotechnologii i internetu, jak mielibyśmy znaleźć następną falę technologii, aby stawić czoła pilnym wyzwaniom, takim jak katastrofalne zmiany klimatu, epidemia oporności na antybiotyki, wzrost zachorowań na demencję? „Historia mówi nam, że innowacja jest wynikiem ogromnego zbiorowego wysiłku – nie tylko wąskiej grupy młodych białych mężczyzn z Kalifornii” — mówi Mazzucato. „A jeśli chcemy rozwiązać największe problemy świata, lepiej to zrozummy”.


Jednym z najtrwalszych wspomnień Mazzucato z dzieciństwa jest widok jej ojca Ernesto, fizyka syntezy jądrowej na Uniwersytecie Princeton, krzyczącego na wiadomości. Mówiła: „Tato, to tylko informacja”, na co on odpowiadał: „To nie jest informacja, po prostu próbują ci w to uwierzyć”.

„Krytyczne spojrzenie było pierwszą rzeczą, jaką zaszczepił we mnie mój tata, głównie po obejrzeniu go przeklinającego w telewizji” — mówi Mazzucato. Po opublikowaniu „The Entrepreneurial State” Mazzucato, energiczna kobieta po czterdziestce, stała się stałą bywalczynią programów publicystycznych, często z elokwencją wygłaszając druzgocącą krytykę powszechnie panujących przekonań ekonomicznych. Podczas debaty na temat deficytu budżetowego w Newsnight w 2017 r., skrytykowała Evana Davisa za obsesję na jego punkcie, wyjaśniając z irytacją: „Deficyty mają znaczenie, ale liczy się to, na co je wydajesz”. Zapytana przez Jona Snowa o unikanie podatków przez Google w Channel 4 News, odpowiedziała: „Wiesz co? To nie jest problem. Prawdziwy problem polega na tym, że ludzie nie wiedzą o zakulisowych umowach, które Googles, Apples i Glaxos i Pfizer mają z skarbcami na całym świecie w sprawie polityki podatkowej.”

To, że przesłanie leżące u podstaw jej książki odbiło się szerokim echem wśród ogółu odbiorców, niekoniecznie zaskoczyło Mazzucato. „Przedsiębiorcy z Doliny Krzemowej rzadko przyznawali, że stoją na ramionach gigantów. Było to wezwanie do broni dla innowatorów, aby w pewnym sensie przyspieszyli i uznali to” – mówi Saul Klein, współzałożyciel firmy venture capital LocalGlobe. „W ciągu ostatnich 40 lat podjęto bardzo skoordynowane wysiłki, aby zbudować ten intelektualny konstrukt, który został sprzedany rządowi i sprzedany społeczeństwu o wolnym rynku, wspierany przez biznesmenów, którzy próbowali opowiedzieć historię, która była dla nich korzystna, " mówi potentat technologiczny Tim O'Reilly. „Teraz jest bardzo jasne, że coś jest nie tak z tą historią. Potrzebujemy nowej teorii, aby ją zastąpić, a Mariana jest jednym z ekonomistów próbujących zbudować konkurencyjną narrację.

Mazzucato był zaskoczony, widząc zwolenników w rządzie koalicyjnym. „Szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę, że pisałam głównie rzeczy akademickie, nie było realnego ryzyka, że ​​zabrzmię jak komunistka” — mówi. Wsparcie to przyszło w postaci sekretarza ds. biznesu Vince'a Cable'a, który założył centra Catapult w celu promowania partnerstwa między naukowcami i przedsiębiorcami; oraz inwestycja „osiem wielkich technologii” ogłoszona przez Davida Willettsa, ministra ds. uniwersytetów i nauki. „W konserwatyzmie istniała luka w oferowaniu konstruktywnego wyjaśnienia roli państwa” — mówi Willetts. „Mariana przedstawiła opis roli rządu, który nie był ani rządem minimalnym, ani tradycyjnym socjalizmem. Mogłem powiedzieć w rządzie, czekaj, to nie jest jakiś eksperyment z lewicowym socjalizmem.


Wkrótce stała się stałym gościem w Whitehall, doradzając zarówno Cable, jak i Willetts w zakresie polityki, takiej jak Small Business Research Initiative, która finansowała małe i średnie przedsiębiorstwa, oraz patent box, który obniżył stawkę podatku od osób prawnych od dochodów uzyskanych z patentów ( którą nazywa „najgłupszą polityką wszechczasów”).

Mazzucato wiedziała, że ​​aby wpłynąć na polityków, musiałaby zrobić coś więcej niż tylko krytykować. „Powodem, dla którego postępowcy często przegrywają ten argument, jest to, że za bardzo skupiają się na redystrybucji bogactwa, a za mało na tworzeniu bogactwa” – mówi. „Potrzebujemy progresywnej narracji, która dotyczy nie tylko wydatków, ale także inwestowania w mądrzejszy sposób”.

W tamtym czasie Mazzucato coraz bardziej interesowała się tym, co nazywała organizacjami zorientowanymi na misję. Najlepszym przykładem była DARPA, agencja badawcza założona przez prezydenta Eisenhowera w 1958 roku po wystrzeleniu przez Związek Radziecki Sputnika. Agencja wpompowała miliardy dolarów w rozwój prototypów poprzedzających technologie komercyjne, takie jak Microsoft Windows, wideokonferencje, Mapy Google, Linux i chmura. W Izraelu Yozma, wspierany przez rząd fundusz venture capital, który działał w latach 1993-1998, wspierał ponad 40 firm. W Wielkiej Brytanii rządowa usługa cyfrowa, uruchomiona w 2010 r., stała za wielokrotnie nagradzaną domeną .gov.uk, oszczędzając rządowi 1,7 miliarda funtów na zakupach IT. „Kiedy używam słowa „państwo”, mam na myśli zdecentralizowaną sieć różnych agencji państwowych” – mówi.


Dla Mazzucato uosobieniem koncepcji zorientowanej na misję był program Apollo, program kosmiczny mający na celu wylądowanie Amerykanów na Księżycu i bezpieczny powrót ich na Ziemię. W latach 1960-1972 rząd USA wydał 26 miliardów dolarów (21 miliardów funtów), aby dokładnie to osiągnąć. Ponad 300 różnych projektów przyczyniło się nie tylko do aeronautyki, ale także w obszarach takich jak żywienie, tekstylia, elektronika i medycyna, co zaowocowało powstaniem 1800 produktów spin-off, od liofilizowanej żywności po kombinezony chłodzące, opony sprężynowe i cyfrowe sterowanie lotem typu fly-by-wire systemów stosowanych w samolotach komercyjnych. Program odegrał również kluczową rolę w zainicjowaniu przemysłu układów scalonych, niesprawdzonej wówczas technologii, oraz innych projektów kosmicznych, takich jak prom kosmiczny i Międzynarodowa Stacja Kosmiczna.

Modus operandi tych instytucji zorientowanych na misję dostarczył Mazzucato alternatywnego słownictwa, które opowiadało inną historię o roli państwa. „Ekonomia jest pełna historii” – mówi. „Słowa takie jak „umożliwianie”, „ułatwianie”, „wydawanie”, „regulowanie” – tworzą opowieść o państwie jako nudnym i inercyjnym. Staje się samospełniającą się przepowiednią. Potrzebujemy nowej narracji, aby kierować lepszą polityką”. Te zorientowane na misję instytucje aktywnie tworzyły i kształtowały rynki, a nie tylko je naprawiały. Ambitnie poszukiwali kierunków badań i inwestycji obarczonych dużym ryzykiem, a nie outsourcingu i unikania niepewności.


Współpraca Mazzucato z Whitehall została zawieszona po wyborach powszechnych w 2015 roku: Willetts ustąpił ze swojego miejsca, a Cable stracił swoje. Jednak do tego czasu osiągnęła już zasięg globalny – współpracując z demokratką z USA Elizabeth Warren w zakresie publicznego finansowania innowacji w dziedzinie zdrowia oraz doradzając szkockiej premier Nicoli Sturgeon w sprawie rozwoju szkockiego narodowego banku inwestycyjnego. Mazzucato uruchomił także nowy typ wydziału ekonomii na University College London, Institute for Innovation and Public Purpose (IIPP) – z misją szkolenia kolejnego pokolenia urzędników służby cywilnej w teorii polityki zorientowanej na misję. „Chcemy, aby myśleli strategicznie i ambitnie dla dobra publicznego oraz, jak powiedział Steve Jobs, „pozostawali głodni i głupi” — mówi.

Na początku 2017 r. Carlos Moedas, europejski komisarz ds. badań naukowych, nauki i innowacji, zaproponował jej stanowisko specjalnego doradcy, na co się zgodziła. „Chciałam, żeby ta praca miała wpływ” — mówi. „W przeciwnym razie jest to szampański socjalizm: wchodzisz, rozmawiasz od czasu do czasu i nic się nie dzieje”. Zaproponowała przeformułowanie europejskiego programu badań i innowacji na Horyzont Europa, zorientowaną na misję inicjatywę o wartości 100 miliardów euro (90 miliardów funtów), która ma rozpocząć się w 2020 roku. Moedas dał jej wolną rękę w realizacji projektu.

Komisja Europejska tradycyjnie określała swoją politykę w kategoriach wielkich wyzwań, ale koncepcja misji Mazzucato przekłada je na konkretne projekty: zimna wojna była wyzwaniem; lądowanie na Księżycu było misją. W lutym 2018 r. opublikowała raport zatytułowany Mission-Oriented Research & Innovation in the European Union, w którym określono pięć kryteriów, które misje powinny spełniać: muszą być odważne i inspirować obywateli; bądź ambitny i ryzykowny; mieć jasny cel i termin (musisz być w stanie jednoznacznie odpowiedzieć, czy misja została wykonana w terminie, czy nie, mówi Mazzucato); mieć charakter interdyscyplinarny i międzysektorowy (na przykład zwalczanie raka wymagałoby innowacji w opiece zdrowotnej, żywieniu, sztucznej inteligencji i farmaceutykach); i pozwalają na eksperymentowanie i wielokrotne próby rozwiązania,

W raporcie zilustrowała, jak mogłyby wyglądać misje, trzema hipotetycznymi przykładami: ocean wolny od plastiku, 100 miast neutralnych pod względem emisji dwutlenku węgla do 2030 r. i ograniczenie demencji o 50 procent. Misja czystych oceanów może obejmować usunięcie połowy plastiku już zanieczyszczającego oceany i zmniejszenie o 90 procent ilości plastiku wprowadzanego do oceanów przed 2025 r. poprzez projekty takie jak autonomiczne stacje zbiórki plastiku lub rozproszone sieci. Rozwiązanie wymagałoby wynalezienia alternatyw dla plastiku, zaprojektowania nowatorskich form opakowań do żywności i stworzenia systemów AI, które mogłyby automatycznie segregować odpady. „To były tylko przykłady mające na celu zobrazowanie trudności” — mówi Mazzucato. „Kiedy ludzie mówią o misjach, zawsze ich ostrzegam: jeśli jest to coś, co sprawia, że ​​czujesz się komfortowo, szczęśliwie i przytulnie, to nie zrozumiałeś tego,


W marcu 2018 roku z Mazzucato skontaktowało się dwóch członków postępowego ruchu politycznego w USA o nazwie Justice Democrats. Nie miała pojęcia, kim byli Saikat Chakrabarti i Zack Exley. „Mówili, że próbują sprowadzić nową falę młodych polityków” – wspomina. „To była bardziej ciekawość z mojej strony, słysząc, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, ponieważ straciłem kontakt”.

Chakrabarti i Exley pracowali wcześniej w kampanii prezydenckiej Berniego Sandersa w 2016 roku. Chakrabarti był następnie współzałożycielem komitetu akcji politycznej, którego celem była rekrutacja 400 kandydatów z klasy robotniczej do kandydowania do Kongresu. „Pomysł polegał na stworzeniu nowego klubu w ramach Partii Demokratycznej” – mówi Chakrabarti. „Mamy w Białym Domu ludzi takich jak Donald Trump, kierownictwo Partii Demokratycznej zachowuje się tak, jakby wciąż był rok 1995. Prawdziwy podział nie przebiega między lewicą a prawicą. To coś pomiędzy ambicją a nie ambicją. Chcieliśmy alternatywnej wizji społeczeństwa, która byłaby rewolucyjna. To, co było ekscytujące w spotkaniu z Marianą, to fakt, że w Stanach Zjednoczonych niewiele osób rozmawiało o tego typu pomysłach”.


W Londynie, w domu Mazzucato w Camden, powiedzieli jej, że za trzy miesiące mają nadzieję na wybranie w Kongresie urzędników, którzy zechcą rozmawiać o wielkich koncepcjach politycznych, zwłaszcza dotyczących zmian środowiskowych. Jednym z najbardziej obiecujących kandydatów był młody barman z Nowego Jorku. Nazywała się Alexandria Ocasio-Cortez.


W czerwcu 2018 roku Ocasio-Cortez pokonała urzędującego od 10 kadencji Joe Crowleya w prawyborach Demokratów, szokując polityczny establishment iw efekcie gwarantując sobie miejsce w Kongresie.

Miesiąc później Mazzucato i Ocasio-Cortez po raz pierwszy rozmawiali przez Skype. Ich rozmowa toczyła się wokół nowej, ambitnej polityki przemysłowej, którą Justice Democrats nazwali Zielonym Nowym Ładem. Mazzucato był jednym z pomysłodawców, we współpracy z ekonomistką Carlotą Perez. „Najważniejsze jest, aby przestać myśleć, że powinniśmy poświęcić nasz sposób życia, aby rozwiązać nasze problemy środowiskowe” – mówi Perez. „Zawsze uważaliśmy to za okazję do przekształcenia naszego społeczeństwa w sposób, który jest również bardziej sprawiedliwy i społecznie zrównoważony”.


Dla Mazzucato Zielony Nowy Ład może być równie śmiały jak strzał w księżyc z 1969 roku. „Kiedy ukazała się moja książka, Bill Gates zaprosił mnie do Seattle” — mówi. „Powiedział mi, że poszedł w ślady sektora publicznego, jeśli chodzi o IT. A teraz martwił się, że nie widzi publiczności prowadzącej na zielono w ten sam sposób”. Zielony Nowy Ład obejmowałby, jak to ujęła, „zazielenianie całej gospodarki”, przekształcając nie tylko przemysł energii odnawialnej, ale każdy aspekt produkcji. Wymagałoby to zachęt podatkowych i czynników zniechęcających do zwalczania podmiotów zanieczyszczających w dużym stopniu oraz zachęcania do innowacji w obszarach takich jak odpady i trwałość. Wymagałoby to cierpliwego, długoterminowego finansowania.

11 września Mazzucato i Ocasio-Cortez spotkali się twarzą w twarz w restauracji Firefly, lokalnym miejscu spotkań tego ostatniego w Sunnyside w stanie Nowy Jork. Mówili o wszystkim, od kwestii publicznego zwrotu z inwestycji publicznych po pojęcie współtworzenia rynku kontra ustawianie rynku. „Jest dość akademicka” — mówi Mazzucato. „Rozmawianie z nią o tych sprawach było znacznie łatwiejsze niż zwykle z politykiem, który chce tylko sloganów, ale tak naprawdę nie rozumie szczegółów kryjących się za przesłaniem”.

Ocasio-Cortez poprosiła także ekonomistkę o radę, jak przekazać jej przesłanie wyborcom. W 2009 roku, kiedy Obama proponował reformę systemu opieki zdrowotnej, musiał zapewnić ludzi, że rządowi biurokraci nie będą się wtrącać. To było w porządku, ale nie pobudziło wyobraźni publiczności, powiedział Mazzucato. Powinien był powiedzieć, że w rzeczywistości agencje finansowane ze środków publicznych nie tylko regulują – finansują większość innowacji w systemie opieki zdrowotnej. Przemysł farmaceutyczny otrzymuje 32 miliardy dolarów (25 miliardów funtów) rocznie na finansowanie innowacji od agencji państwowej – National Institutes of Health – bez warunków, a mimo to podatnicy nadal musieli płacić wygórowane ceny za leki ratujące życie. To nie miało sensu. „Popraw język”, powiedział Mazzucato do Ocasio-Cortez. „W przeciwnym razie będziesz po prostu miłym socjaldemokratą,


W lutym 2019 r. Ocasio-Cortez opublikowała swój pierwszy akt prawny jako kongresmenka: 14-stronicową rezolucję w sprawie Zielonego Nowego Ładu, którą nazwała „księżycowym strzałem naszego pokolenia”. Kilka tygodni później, podczas przesłuchania w Kongresie na temat przemysłu farmaceutycznego, zapytała Aarona Kesselheima, profesora medycyny z Harvardu: wczesna inwestycja? Społeczeństwo działa jako wczesny inwestor w produkcję tych leków. Czy społeczeństwo otrzymuje jakikolwiek bezpośredni zwrot z tej inwestycji z wysoce dochodowych leków opracowanych na podstawie tych badań? – Nie – odparł Kesselheim



Pewnego majowego popołudnia 2019 roku Mazzucato siedział obok Davida Willetsa w wypełnionej po brzegi auli na University College London.  wskazała na leżący na biurku stos 100-stronicowych żółtych raportów. Na okładce widniał napis „Zorientowana na misję brytyjska strategia przemysłowa”. „To właśnie robiliśmy przez ostatni rok” — pomyślała. „Pracowaliśmy naprawdę ciężko i oto efekt”.


Prawie dokładnie rok wcześniej brytyjska premier Theresa May wygłosiła przemówienie w Obserwatorium Jodrell Bank na temat nowej rządowej strategii przemysłowej, która skupiała się wokół czterech wielkich wyzwań: czystego wzrostu, mobilności, zdrowego starzenia się i sztucznej inteligencji. May ogłosiła jedną misję dla każdego wyzwania: zmniejszenie o połowę zużycia energii w nowych budynkach do 2030 r.; wykorzystanie sztucznej inteligencji do transformacji leczenia chorób przewlekłych; przedłużenie zdrowego, niezależnego życia do dodatkowych pięciu lat; bycie liderem w produkcji pojazdów bezemisyjnych do 2040 r. Było to już bezpośrednim wynikiem wpływu Mazzucato na ówczesnego sekretarza ds. Biznesu, Grega Clarka. Kilka miesięcy wcześniej Clark skontaktował się z Mazzucato, aby dowiedzieć się więcej o polityce zorientowanej na misję.


Przez ponad rok komisja spotykała się co miesiąc. „Odkryliśmy, że wprowadzenie w życie pięciu kryteriów Mariany dotyczących tego, jakie misje powinno być o wiele trudniejsze, niż się spodziewaliśmy” — mówi Rainer Kattel, zastępca dyrektora IIPP.

Na przykład komisja uznała misję dotyczącą przyszłości mobilności za mało ambitną i zbyt zamkniętą w Departamencie Transportu. „Ten cel i tak miał się wydarzyć” — mówi Kattel. „Wróciliśmy do nich i powiedzieliśmy, że to zbyt nisko zawieszone. Największym zaskoczeniem było to, że byli bardzo otwarci na naszą krytykę”.

Jeśli chodzi o misję zdrowego starzenia się, zmagali się z definicją „zdrowości”. „Jak to w ogóle zmierzyć?” – pyta Mazzucato. Początkowo rozważali scenariusz pacjenta z chorobą Alzheimera, który jest całkowicie niezależny w domu i wspomagany najnowocześniejszymi technologiami. Ale przywódcy misji nie spodobał się ten pomysł. „Po co mieć obsesję na punkcie niezależności?” Powiedziała. „A może zamiast tego pielęgnować współuzależnienie?”

Jeśli chodzi o przyszłość mobilności, muzyk Brian Eno, jeden z doradców Instytutu, zakwestionował założenie, że celem jest szybsze przemieszczanie się z punktu A do punktu B. „A może zwolnić i docenić życie?”

Roczna współpraca między IIPP a Whitehall obejmowała serię warsztatów na temat teorii polityk zorientowanych na misję, prowadzonych przez Mazzucato i jej zespół dla urzędników służby cywilnej w Whitehall. „Byli to w końcu ludzie, którym ciągle mówiono, żeby zeszli z drogi i przestali dławić innowacje. To może być przygnębiające” — mówi Mazzucato. „Wchodząc i dając im inną narrację o ambitnych misjach i marzeniach o wielkiej rzeczy, ich oczy po prostu się zaświeciły. Czasami czułem się jak trener życia”.

Niektóre z tych rozmów były jednak wyzwaniem – szczególnie w odniesieniu do ocen polityki przeprowadzanych przez Skarb Państwa. „Jako kanclerz skarbu, w całym rządzie 20 osób przychodzi do ciebie z różnymi propozycjami politycznymi, na które możesz wydać pieniądze. Jak zdecydować, który z nich będzie miał największy wpływ lub jest najbardziej wartościowy?” mówi George Dibbs, szef strategii przemysłowej w IIPP. Standardową metodą oceny stosowaną przez rządy na całym świecie jest analiza kosztów i korzyści, w której dokonuje się uproszczonego oszacowania ilościowego, ile będzie kosztować polityka i ile pieniędzy ona wygeneruje. „To jak stara mentalność z wojny w Wietnamie: dopóki liczba ciał wroga jest wyższa, możemy ignorować wszystkie inne zmienne”. mówi Katel. „Dlatego np. niektóre nowe leki nie są opłacane przez NHS, ponieważ niewystarczająca liczba osób może z nich skorzystać. Biurokraci naprawdę stracili poczucie, że są w jakiś sposób odpowiedzialni za ludzi na ulicy”.

Analiza kosztów i korzyści nie jest odpowiednia do oceny polityk zorientowanych na misję, które są z natury ryzykowne i niepewne oraz których celem jest raczej tworzenie nowych rynków niż naprawianie istniejących. Jak lubi podkreślać Mazzucato, nigdy nie chodzilibyśmy po Księżycu, gdyby program Apollo był oceniany na podstawie analizy kosztów i korzyści.

Na początku raportu Mazzucato opowiedział słuchaczom historię ilustrującą jej punkt widzenia: w XVI wieku jezuici mieli system, który polegał na otwieraniu kasetki z pieniędzmi poprzez jednoczesne przekręcanie dwóch kluczy — jeden należał do księgowego, drugi do rektora . Oznaczało to, że aby otworzyć kasetę, „trzeba było mieć wizję, ale trzeba było też pomyśleć o budżecie” – podsumowała. „Wiem, że to brzmi dziwnie, ale tego właśnie brakuje”.


Pewnego popołudnia pod koniec czerwca Mazzucato siedziała zamyślona w swoim biurze w centrum Londynu. Neon z napisem „wartość wszystkiego” – prezent od męża z okazji jej drugiej książki, która ma to zdanie w tytule – zdobi jedną ze ścian. Na ścianach wiszą duże plakaty przedstawiające złożone diagramy misji Mazzucato. Dwa dni po opublikowaniu raportu dotyczącego strategii przemysłowej Theresa May zrezygnowała ze stanowiska premiera, potencjalnie wykolejając całą politykę strategii przemysłu i ponownie wstrzymując prace Mazzucato z rządem. „Czasami albo chcesz po prostu wczołgać się z powrotem do łóżka, albo walczysz mocniej” – mówi. „Zawsze robię to drugie”.


Mazzucato postrzega swoją pracę jako bitwę idei. „Tyle bzdur dzieje się w imię innowacji” – mówi. „Jako doradca bardzo ważne jest, aby śledzić, poświęcać czas i ponownie przedstawiać całą argumentację oraz pomagać ludziom w dopracowaniu szczegółów”. Czasami, kiedy zwraca się do publiczności, myśli sobie: „O mój Boże, mówiłam to tyle razy”. „Mój tata się ze mnie śmieje” – mówi. „Mówi mi:„ Czy ludzie nie zdają sobie sprawy, że ciągle mówisz im to samo? Ale publiczność jest inna, a przesłanie przypomina heretyków w wielu kręgach”.

Śmieje się, bo zdaje sobie sprawę – ale to konieczność. Niedawno w Europejskim Banku Inwestycyjnym musiała powiedzieć ekonomistom: „Proszę, nigdy więcej nie piszcie w swoich raportach słowa »redukowanie ryzyka«, bo to nie jest to, co robicie. Podjąłeś ryzyko i powinieneś móc powiedzieć to otwarcie – coś w rodzaju wychodzenia z ukrycia”.

Podczas przemówienia w NASA, gdzie Mazzucato pracował jako część grupy badającej gospodarkę na niskiej orbicie okołoziemskiej, wezwała ich do odzyskania ambicji godnych agencji jej kalibru. „Nie sądzę, aby wielu ludzi zdawało sobie sprawę, że Novartis, jedna z najbogatszych firm farmaceutycznych na świecie, pracuje za darmo na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej” — mówi. „Kto to wymyślił? Naładuj ich. Lub upewnij się, że związek jest symbiotyczny, a nie pasożytniczy”.

W maju Parlament Europejski przegłosował i zatwierdził zorientowaną na misję propozycję Mazzucato dotyczącą programu „Horyzont Europa”. Po długich konsultacjach wybrano pięć obszarów misji: adaptacja do zmian klimatycznych; nowotwór; zdrowe oceany, morza, wody przybrzeżne i śródlądowe; neutralne dla klimatu i inteligentne miasta; oraz zdrowie gleby i żywność. Komisja Europejska wyznaczy teraz radę misyjną składającą się z 15 ekspertów z każdej dziedziny. Będą odpowiedzialni za zidentyfikowanie pierwszych konkretnych misji, zgodnie z kryteriami Mazzucato. „Moedas żartobliwie zaproponował mi rolę głównej muzy misji” — śmieje się. „Ten raport był najważniejszą rzeczą, jaką napisałem. Jest to teraz instrument prawny, którego nie można cofnąć, chyba że odbędzie się kolejne głosowanie”. Przerywa. „Wpływałem na polityków, ale głosowanie w parlamencie nad czymś, co napisałem, jest po prostu fantastyczne, – kontynuuje. „Tego właśnie chcę: doprowadzić do zmiany”.



Mariana Mazzucato przemawia w WIRED Smarter w King's Place w Londynie 30 października 2019 r. Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej




https://www.wired.co.uk/article/mariana-mazzucato?fbclid=IwAR0ZdzTJj8mQ0rj4tPnqZfDUiZv6_nzkW2mmz7Px07tWpP6bhycvZPjr0yg










czwartek, 14 lipca 2022

Demokracja, czyli oligarchia

 




przedruk

tłumaczenie automatyczne




Starożytni Grecy nie uznaliby naszej „demokracji” – zobaczyliby „oligarchię”
3 czerwca 2016 r.




Perykles - rzymska kopia greckiej rzeźby z 430 r. p.n.e.




Starożytnym Grekom zawdzięczamy wiele, jeśli nie większość naszego obecnego politycznego słownika . Od anarchii i demokracji po samą politykę. Ale ich polityka i nasza to bardzo różne bestie. Dla starożytnego greckiego demokraty (wszelkiego rodzaju) wszystkie nasze nowoczesne systemy demokratyczne byłyby uważane za „oligarchię”. Mam tu na myśli rządy i rządy – jeśli niekoniecznie lub wyraźnie dla – nielicznych, w przeciwieństwie do władzy lub kontroli ludu lub wielu ( demokratia ).

Dzieje się tak, nawet jeśli – a nawet dlatego – że niewielu jest wybranych do służby przez (wszystkich) ludzi. W starożytnej Grecji wybory uważano bowiem za same w sobie oligarchiczne. Systematycznie faworyzowali nielicznych, a w szczególności nielicznych niezwykle bogatych obywateli – lub „oligarchów”, jak ich teraz potocznie nazywamy, dzięki Borysowi Bierieżowskiemu i jemu podobnych , którzy są również znani jako „plutokraci” lub po prostu „grube koty”.

Z drugiej strony istnieją pewne znaczące podobieństwa między starożytnymi, a współczesnymi sposobami myślenia politycznego. Na przykład, zarówno dla starożytnych, jak i współczesnych demokratów, wolność i równość są najważniejsze – są to podstawowe wartości polityczne. Jednak wolność dla starożytnego greckiego demokraty oznaczała nie tylko wolność uczestniczenia w procesie politycznym, ale także wolność od niewoli prawnej, od bycia rzeczywistą niewolniczą rzeczą.

A wolność uczestnictwa oznaczała nie tylko rodzaj okazjonalnych saturnaliów , które dla większości z nas uważamy za kluczowy sposób demokracji – chwilową zamianę ról politycznych władców i niewolników w czasie wyborów powszechnych lub lokalnych (lub referendum). Ale raczej wolność dzielenia się władzą polityczną, rządzenia niemal na co dzień.

W IV wieku p.n.e.(E) ateńskie demokratyczne zgromadzenie liczące ponad 6000 dorosłych mężczyzn spotykało się średnio co dziewięć dni. Był to rząd poprzez masowe spotkanie, ale także odpowiednik organizowania co dwa tygodnie referendum w ważnych sprawach.



Równość wtedy i teraz

Równość jest dziś w najlepszym razie tylko mrzonką, przynajmniej w kategoriach społeczno-ekonomicznych, kiedy najbogatszy 1% ludności świata posiada tyle samo, co pozostałe 99% razem wziętych . Znacznie lepiej radzili sobie z tymi sprawami w starożytnej Grecji, a zwłaszcza w starożytnej demokracji ateńskiej.

Brakuje danych statystycznych – starożytni notorycznie byli niebiurokratyczni i uważali bezpośrednie opodatkowanie osób fizycznych za zniewagę obywatelską. Ale można przekonująco argumentować, że „klasyczna” (V-IV wiek pne) Grecja, a zwłaszcza klasyczne Ateny , były bardziej zaludnionymi i zurbanizowanymi społeczeństwami , z wyższym odsetkiem ludności żyjącym powyżej poziomu egzystencji – i z bardziej równym rozkładem własności – jak miało to miejsce w Grecji od tamtej pory, a właściwie niż w jakimkolwiek innym przednowoczesnym społeczeństwie.

Nie oznacza to, że starożytna Grecja może dostarczyć nam bezpośrednio dającego się przekazać przykładu naśladowania demokracji – mamy tendencję do formalnej wiary w absolutną równość wszystkich obywateli w każdym razie jako dorośli wyborcy, niezależnie od płci, i nie wierzymy w słuszność lub użyteczność prawnego zniewolenia ludzi jako rzeczy ruchomych.

Istnieje jednak wiele starożytnych pojęć i technik demokratycznych, które wydają się bardzo atrakcyjne: na przykład stosowanie sortition – losowej metody głosowania w drodze loterii, której celem było uzyskanie reprezentatywnej próby wybranych urzędników. Albo praktyka ostracyzmu – która pozwalała ludności na nominowanie kandydata, który musiał udać się na emigrację na 10 lat, kończąc tym samym swoją karierę polityczną.

A porównanie, a raczej kontrast, naszych demokracji z demokracjami starożytnej Grecji służy podkreśleniu tego, co nazwano pełzającą kryptooligarchią w naszych własnych, bardzo odmiennych (reprezentatywnych, nie bezpośrednich) systemach demokratycznych.



Najgorszy ze wszystkich możliwych systemów

Wszyscy jesteśmy teraz demokratami, prawda? Czy jesteśmy? Nie, jeśli weźmiemy pod uwagę pięć poniższych wad różnie osadzonych we wszystkich współczesnych systemach.


W tej chwili najbardziej słuszne było to, że USA i Wielka Brytania mogły rozpocząć wojnę w Iraku w 2003 r., mimo że ani prezydent USA George W Bush, ani premier Wielkiej Brytanii, Tony Blair, w żadnym momencie nie otrzymali poparcia dla tego decyzji większości własnych obywateli

Obywatele naszych „demokracji” spędzają do jednej piątej swojego życia rządząc partią lub kandydatem innym niż partia lub kandydat, na którego większość z nich głosowała w ostatnich wyborach . Co więcej, wybory nie są w rzeczywistości „wolne i uczciwe”: prawie zawsze wygrywa strona, która wydaje najwięcej pieniędzy , a przez to jest mniej lub bardziej skorumpowana.

Jeśli chodzi o wygranie wyborów, żadna partia nie doszła do władzy bez (rażącego własnego interesu) korporacyjnego wsparcia w takim czy innym kształcie. I, być może najbardziej potępiające ze wszystkich, zdecydowana większość ludzi jest systematycznie wykluczana z publicznego podejmowania decyzji – dzięki przekrzywieniu głosów, finansowaniu kampanii i prawu wybranych przedstawicieli do po prostu bezkarnego ignorowania wszystkiego, co dzieje się pomiędzy (lokalne lub ogólne). ) wybory.

Krótko mówiąc, demokracja zmieniła swoje znaczenie z czegoś w rodzaju „ludowej władzy” starożytnej Grecji i pozornie straciła swój cel jako refleksja, nie mówiąc już o realizacji woli ludu.

Widać dobrze, dlaczego Winston Churchill poruszony, opisał demokrację jako najgorszy ze wszystkich systemów rządowych – poza całą resztą. To nie powinno być jednak powodem, byśmy nadal ignorowali powszechnie uznawany deficyt demokracji. Wróćmy do przyszłości – z demokratami starożytnej Grecji.




Paul Cartledge

A.G. Leventis Senior Research Fellow, Clare College, University of Cambridge




mój komentarz do cytatu:

"Jednak wolność dla starożytnego greckiego demokraty oznaczała nie tylko wolność uczestniczenia w procesie politycznym, ale także wolność od niewoli prawnej, od bycia rzeczywistą niewolniczą rzeczą."


patrz: np. mandaty za nadmierną prędkość na pustej drodze - porównaj z: filmiki, na których policja długo jedzie za kierowcą i filmuje jak ten łamie różne przepisy, zamiast natychmiast go zatrzymać po pierwszym wykroczeniu. I nikt w tym telewizorze się temu nie dziwi!

Nie o bezpieczeństwo tu chodzi, tylko o przyuczenie ludzi do posłuszeństwa wobec władzy - o przyzwyczajenie ludzi do nowej definicji - czym i od czego jest policja drogowa, a potem policja jako taka. Poprzez takie zabiegi ugruntuje się w ludziach przekonanie, że policja nie jest od zapewnienia bezpieczeństwa, tylko jest od ścigania, karania i podporządkowywania sobie ludzi.

Jeśli nie będzie reakcji ze strony społeczeństwa, to będzie stawianie stopy na głowie - jak w USA. 

Policja obligatoryjnie wszystkich kierowców, a z czasem pozostałych obywateli, będzie traktować jak potencjalnych przestępców, jak ludzi drugiej kategorii - jako gorszych od ludzi w mundurach, bo przecież, skoro policjant ma prawo bez powodu kazać ci położyć się na asfalcie, to znaczy, że on ma większe prawa niż ty. 

Czas oczekiwania - mając na uwadze dodatkowe pranie mózgu poprzez filmy - jakieś 30 lat. 

A zaczyna się jak zwykle od drobiazgów - od tego, że bez powodu - brak innych użytkowników drogi - nakłada się na ciebie mandat za "zbyt szybką" jazdę po pustej drodze.

Dlaczego w Niemczech na wielu odcinkach autostrad nie ma ograniczeń prędkości? Przecież autostrada nie jest pusta.


Niemcy są jedynym krajem w Europie i jednym z nielicznych na świecie, w którym na wielu odcinkach autostrad nie ma ograniczeń prędkości. Szacuje się, że limit prędkości nie obowiązuje na 9 tysiącach z 13 tysięcy kilometrów niemieckich autostrad. Jest tam jedynie zalecana maksymalna prędkość wynosząca 130 km/h.



W skądinąd zbiurokratyzowanym, nadmiernie uregulowanym i mającym obsesję na punkcie zasad społeczeństwie, autostrady bez ograniczeń prędkości stały się symbolem ostatnich resztek wolności.

Przynajmniej taką rolę pełnią dla około połowy Niemców. 

To demograficzne wypaczenie mężczyzn i konserwatywno-libertariańskich. Politycznie jest reprezentowana przez centroprawicę, w tym Wolnych Demokratów, jednego z młodszych partnerów w obecnym rządzie Niemiec. Swobodę jazdy na autostradzie uczynili warunkiem przystąpienia do koalicji.

Druga połowa kraju uważa wyścigi na autostradach za pobłażliwe, niebezpieczne i szalone. A jednak zaskakująco trudno jest argumentować, że brak ograniczeń prędkości zabija więcej osób. Niemcy mają stosunkowo niewiele ofiar śmiertelnych wypadków drogowych w porównaniu z innymi krajami, a ofiary śmiertelne, które się zdarzają, mają miejsce głównie na drogach wiejskich z ograniczeniami prędkości.




Przypominam, że jesteśmy krajem o niskiej przestępczości.


















Statystyki - przemoc wobec kobiet w Europie, 2019 r.







https://theconversation.com/ancient-greeks-would-not-recognise-our-democracy-theyd-see-an-oligarchy-60277



http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10225

http://www.racjonalista.pl/index.php/s,38/t,40373

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10265

https://www.google.com/search?q=niska+przest%C4%99pczo%C5%9B%C4%87+europa&tbm=isch&ved=2ahUKEwjyhZbEnPr4AhVtk4sKHRkZAEEQ2-cCegQIABAA&oq=niska+przest%C4%99pczo%C5%9B%C4%87+europa&gs_lcp=CgNpbWcQA1AAWP0GYIsJaABwAHgAgAFOiAHCA5IBATaYAQCgAQGqAQtnd3Mtd2l6LWltZ8ABAQ&sclient=img&ei=SwPRYrK0Ge2mrgSZsoCIBA&bih=631&biw=1280#imgrc=6I9VbvvOXykYBM&imgdii=tvIxhzlrPMqD1M


https://www.dw.com/pl/niemieckie-autostrady-z-limitem-pr%C4%99dko%C5%9Bci-nowa-debata/a-61505898

https://www.bloomberg.com/opinion/articles/2022-07-03/germany-s-cult-of-autobahn-speed-comes-up-against-the-need-to-fight-putin

https://www.adac.de/verkehr/standpunkte-studien/positionen/tempolimit-autobahn-deutschland/

czwartek, 7 kwietnia 2022

Zamerykanizowany kraj

 

na foto wadliwe tłumaczenie automatyczne

oryginalny tekst:


“… when a country is Americanised”


“Art, leisure, traditional culture are swept away when a country is Americanised. Long hours, low wages, economic enslavement to the foreigner, take their place. The political government, which is unimportant, is left to natives; the real government is in the hands of American banks.”














czwartek, 22 lipca 2021

"Legalność władz litewskich jest wątpliwa"

 

to jest ciekawe...

zaraz przypomina mi się sprawa Romana Kluski

te same metody



przedruk

słabe tłumaczenie przeglądarki





Wadim Gigin, dziekan Wydziału Filozofii i Nauk Społecznych Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego, politolog, kandydat nauk historycznych,  na antenie talk show „Dni powszednie” w „ Alfa Radio ”.


Wątpliwa jest legalność i zasadność obecnych władz litewskich. 

Po prostu nie rozumiem, dlaczego tak mało się o tym mówi. 

Na Litwie w 2004 roku miał miejsce zamach stanu. Odsunięto wówczas od władzy prawowitego prezydenta Rolandasa Paksasa, ponieważ Valdas Adamkus miał kontynuować swoje rządy. Ten nazistowski wspólnik kontynuował to później. 


Paksas w czasie, gdy Litwa miała przystąpić do NATO i dokonać geopolitycznego wyboru, zaczął pytać, dlaczego rafineria Mazeikiu Nafta jest przejmowana przez wątpliwe plany amerykańskim firmom i czy kraj ten powinien dokonać takiego geopolitycznego zamachu stanu. Oznacza to, że zaczął zadawać pytania, których nie chciał słyszeć  - powiedział politolog.

Vadim Gigin zauważył, że wkrótce, z udziałem Amerykanów, sfabrykowano sprawę przeciwko Paksasowi o rzekomą korupcję z biznesmenem Jurijem Borysowem. Były prezydent został postawiony w stan oskarżenia i zabroniono mu angażowania się w jakąkolwiek działalność polityczną.


Wileński sąd podejmuje decyzję, w której uniewinnia Rolandasa Paksasa ze wszystkich zarzutów - i zero reakcji. 

W 2011 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł o niezgodności z prawem orzeczenia, że ​​Paksas nie ma prawa angażować się w działalność polityczną. 

Od dziesięciu lat Litwa nie przestrzega tego prawa.

Wreszcie całkiem niedawno Sąd Najwyższy Litwy uniewinnił Paksasa ze wszystkich zarzutów, które zostały mu postawione wcześniej. 


To znaczy, że osoba została nielegalnie usunięta z rządu na podstawie sfingowanych zarzutów, wykorzystała to grupa polityków, którzy de facto uzurpowali sobie władzę pod przywództwem Valdasa Adamkusa i jego kolejnych następców.


Więc czego chcesz od tego rządu?


Dokonali zamachu stanu, w rzeczywistości w sposób wątpliwy z punktu widzenia legalności i legitymizacji, doszli do władzy - podsumował ekspert.





https://www.sb.by/articles/gigin-zakonnost-i-legitimnost-nyneshnikh-litovskikh-vlastey-somnitelna.html



środa, 18 października 2017

Krew drogą do długowiczności.






Na tle tzw. mordów rytualnych

Wykonałem transkrypcję filmu prezentowanego w telewizji Planete.


Polecam wnikliwej uwadze.







18 października 2016 21:26

Transkrypcja - Express Planete +
odcinek 1
Emisja: 18 października 2016 o godzinie 14:45 na kanale Planete +

Relacja z Festiwalu Przemiany „Pokusa Nieśmiertelności”.

Nagranie ma ok. 5 i pół minuty. W nawiasach czas trwania wypowiedzi.

Wielkimi literami oznaczyłem szczególnie zastanawiający fragment, ale należy zwrócić uwagę na całość kompozycji......


Lektor:

[…]
Żyjemy coraz dłużej. Demografowie szacują, że średnia długość życia będzie nieprzerwanie wzrastać. Czy dłuższe życie oznacza lepsze życie? Na te pytania odpowiadali uczestnicy Festiwalu Przemiany „Pokusa Nieśmiertelności” w Centrum Nauki Kopernik.

dr Joanna Jeśman SWPS (23 sekundy):
00: 17 - 00:40

Nieśmiertelność traktujemy trochę dosłownie, trochę metaforycznie. Dosłownie dlatego, że mówimy o medycynie przyszłości, mówimy o tym, jakie biotechnologie będą się rozwijać, w jakim kierunku będzie się rozwijała nauka. A metaforycznie dlatego, że mówimy też na przykład o nieśmiertelności takiej jak ekologiczny pochówek na przykład, czyli to, że ta nasza materia może się jeszcze do czegoś później przydać.

Lektor:

Pokusa nieśmiertelności towarzyszy ludziom od tysiącleci, gwałtowny rozwój inżynierii genetycznej
i biomedycyny zmienia wyobrażenia na temat opieki zdrowotnej i naszej własnej starości. Jak co roku, Festiwal Przemiany zainicjował debatę, gdzie przedstawiono poglądy naukowców oparte o najnowsze badania. Dyskutowano o realnych szansach na przedłużenie życia do ponad 100 lat.

prof. Ewa Sikora Instytut Biologii Doświadczalnej PAN (50 sekund):
01:02 - 01:52

Pomimo to właśnie, że dzieje się bardzo dużo, bardzo dużo już wiemy na temat mechanizmów starzenia i długowieczności, to jednak do wynalezienia, albo odkrycie eliksiru młodości jest jeszcze bardzo bardzo daleka droga. Najważniejsze jest to, jaki jest styl naszego życia. Badania wskazują na to, że powinniśmy jak najbardziej prawidłowo się odżywiać, to znaczy broń Boże przejadać, jeść jak najwięcej warzyw, które zawierają naturalne związki, roślinne, ważna jest umiarkowana aktywność fizyczna, oraz aktywność socjalna jest niezwykle ważna, byśmy długo i z sukcesem spotykali się z naszymi znajomymi i z naszymi najbliższymi. Jeżeli będziemy prowadzić właściwy styl życia, możemy sprawić to, że komfort starzenia znacznie się podniesie, będziemy zdrowsi i dożyjemy być może nawet 100 lat.

Lektor:

Częścią debaty były także rozważania filozoficzne, wiążące się z hipotetyczną możliwością życia nieśmiertelnego..

prof Paweł Łuków Instytut Filozofii UW (20 sekund):

01:59 - 02:19

Główną rzeczą, którą chciałbym przekazać, tak jak mój tytuł mówi: deadline, to znaczy, że sam fakt iż mamy pewne terminy, których musimy dotrzymać, nawet jeśli dokładnie nie wiemy kiedy one upływają sprawia, sprawia że nasze życie nabiera sensu i wartości i traktujemy nasze sprawy poważnie, że powagi nabiera to co robimy, a ….... całe życie nabiera znaczenia.

Lektor:
Express Planete + odwiedził wystawę Przemiany „Pokusa Nieśmiertelności”, gdzie swoje prace prezentowali twórcy zainspirowani pojęciem życia śmierci i przyjrzą się projektowi Save Suecide.

Karolina Żyniewicz - Save Suecide artystka( 1 minuta):

02:31 – 03:31 Cięte – można wychwycić cięcia i montaż wywiadu z większej całości

Na tej wystawie mam okazję prezentować fazę wstępną realizacji mojego projektu Save Suecide, czyli projektu, który tak naprawdę jest taką formą bezpiecznego samobójstwa, .[..]na poziomie takim komórkowym molekularnym. Projekt jest realizowany od kilku miesięcy. Komórki co ciekawe, hoduję, unieśmiertelniam za pomocą wirusa Epszteina – Baar, a potem intencjonalnie stosuję różne metody tortur, że tak powiem, które będą prowadziły do, do ich zgonu. Jest to dokumentowane na zasadzie obserwacji mikroskopowych wykonywania zdjęć makro, które potem przenoszę do portretów funeralnych, takiej nagrobkowej fotografii polskiej. Każde z tych zdjęć jest sygnowane moją datą urodzin i datą śmierci komórek, więc tych śmierci jest bardzo dużo. Chciałam właśnie pokazać, że te współczesne technologie biotechnologie pozwalają na dużo różnych eksperymentów, które wcześniej nie były możliwe.

Lektor:
Wystawa była także próbą zrozumienia fenomenu marzeń o nieśmiertelności i skonfrontowania się z tabu pogrzebu.

Raol Bretzel - Capsula Mundi projektant (tłumacz angielskiego: 51 sekund)

03:39 - 04:20

Poprzez prezentację Kapsuła Mundi, chcielibyśmy, aby ludzie pomyśleli o śmierci w nieco inny sposób, aby nie postrzegali tego jako końcowego momentu, ale raczej jako możliwość powrotu do biologicznego cyklu życia, do odrodzenia. Trumna ta zrobiona jest z biodegradowalnego materiał, sadzi się je jak nasiono w ziemi, z którego później wyrasta drzewo. Rosnące drzewo to symbol dalszej egzystencji. W naszym zamyśle rodzina i przyjaciele mogą zatroszczyć się o to drzewo wspominając zmarłego. Chcielibyśmy, aby cmentarze z kamiennymi nagrobkami, mogły zamienić się w życiodajny las. To odważne działanie, rozprawiające się z tabu tradycyjnego pochówku.

Lektor:
Gdzie leżą granice ? udoskonalania człowieka.
(znak zapytania w środku zdania oznacza, że wypowiedź ta to jakby w połowie pytanie, w połowie stwierdzenie albo podtytuł)

Express Planete + odwiedził redakcję Newsweek Polska.

Dorota Romanowska Newsweek Polska (47 sekund):
4:27 – 5:14

Naukowcy mówią o tym, żeby grzebać w genach i zmieniać dużo bardziej, każdą naszą komórkę odmładzać i coraz śmielej im to wychodzi.(mówienie im wychodzi? a jeśli nie chodzi o mówienie, to o CO? Co w ogóle znaczy „śmielej”?- przypis MS)
Jednym z takich pomysłów, które teraz mają, to jest to, żeby przetaczać krew. BRAĆ KREW MŁOODEGO ORGANIZMU - NA RAZIE NIE WIEMY CO TO ZNACZY, EE , i tą naszą starą zużytą ze starymi słabo działającymi komórkami wyrzucać i w ją w jej miejsce wtaczać młodą, pełną energii i życiodajnych płynów, ale to na razie udało u myszy i teraz jest pytanie jak tę procedurę zastosować u ludzi.
Pomysł jest taki, żeby w tej krwi znaleźć te życiodajne składniki, te odmładzające substancje, które sprawią, że my również będziemy mieć lepszą pamięć i będziemy w lepszej kondycji. Może to się uda.

 I to mówi jakaś Romanowska z niemieckiej gazety. Kto to w ogóle jest? Skąd ona takie rzeczy wie?

Na ilustracji - pobieranie krwi młodego organizmu w dawnych wiekach.






środa, 26 października 2016
Holland nieśmiertelna?

Holland: Kaczyński? Starszy, nieszczęśliwy pan, którego biologia załatwi

Opublikowane 2016/05/14 w Wiadomości z Polski 
Podczas spotkania na Przystanku Woodstock w 2014 roku, ks. Lemański (proboszcz w Jasienicy, zawieszony w pełnieniu czynności kapłańskich) zapytany o opinię o hierarchów kościelnych, odpowiedział, że „Biskupi się nie zmienią. Powiem brzydko. Muszą wymrzeć”.

Jego słowa sparafrazował Marek Magierowski, wtedy dziennikarz, obecnie dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Napisał:
Czubaszek i Środa się nie zmienią. Powiem brzydko: muszą wymrzeć
Starego tweeta wyciągnął Borys Budka (PO), pozbawiając go kontekstu i sugerując, że Magierowski życzył śmierci m.in. Marii Czubaszek.
Co zrobiłby salon, gdyby poniższe słowa wypowiedziała nie Agnieszka Holland, ale ktoś związany z prawicą w Polsce? Znana reżyser w programie Tomasza Lisa mówiła o Jarosławie Kaczyńskim jako starszym, nieszczęśliwym panu, którego załatwi biologia. Oto cały cytat:
Ci ludzie, którzy biorą udział w demonstracjach KOD-u wygrają. Kaczyński jest jednym starszym panem i to nieszczęśliwym, o bardzo trudnym charakterze i biografii. I on przegra, pytanie tylko, ile szkód narobi. Kaczyński nie może wygrać, biologia go załatwi, a po nim nie widać jakiegoś specjalnie wzmożenia w tej formacji.
Zabawnym faktem jest również to, że Holland jest od Kaczyńskiego… pół roku starsza.



Pierwszy przeszczep głowy już w 2017 roku

Aktualizacja: 22.09.2016, 17:19   Piotr Kościelniak

Testy na zwierzętach dowodzą, że przeszczepienie głowy jest możliwe – przekonuje włoski chirurg, który za rok przeprowadzi taką operację na żywym człowieku.
Gdy w 2013 roku Sergio Canavero ogłaszał, że zamierza wykonać transplantację głowy, potraktowano go jak wariata. Ale włoski lekarz znalazł partnerów gotowych uczestniczyć w tym przedsięwzięciu. I – co najważniejsze – ma ochotnika: pacjenta nieobawiającego się ryzyka. W 2015 roku poinformował, że data zabiegu jest już wyznaczona. Operacja odbędzie się w grudniu 2017 roku.
Zabieg transplantacji głowy człowieka (choć powinno się raczej mówić o przeszczepieniu całego ciała, bo posiadacz głowy jest biorcą) to coś, czego nikt jeszcze nie wykonał. Próbowano przeszczepiać głowy zwierzętom, ale te testy nawet przy dużej dawce dobrej woli trudno uznać za zakończone powodzeniem. Zwierzęta żyły krótko i nie odzyskiwały kontroli nad resztą – nowego – ciała. Problemem jest ponowne złączenie rdzenia kręgowego, wzdłuż którego płyną impulsy z mózgu.

Klej dla nerwów

Ale Canavero przekonuje, że znalazł na to sposób. W „Surgical Neurology International" ukazał się właśnie cykl artykułów Canavero oraz jego współpracowników z USA i Korei Płd. opisujących obiecujące eksperymenty ze zwierzętami – myszami, szczurami i psem. Wszystkie mają wspólny mianownik – wykorzystanie tzw. glikolu polietylenowego (PEG). Ma on działać jak klej dla komórek nerwowych – umożliwia ich ponowne połączenie po przerwaniu w wyniku wypadku lub operacji. Chirurdzy są bowiem przekonani, że z takimi drobiazgami jak połączenie układów oddechowego, krwionośnego, pokarmowego; z mięśniami, ścięgnami i skórą poradzą sobie bez problemu. Kłopot – ich zdaniem – stanowi rdzeń kręgowy. Bez jego połączenia biorca (czyli głowa) nie będzie mógł kierować ciałem.
C-Yoon Kim z Uniwersytetu Konkuk w Seulu, ściśle współpracujący z Canavero, wykonał eksperyment z 16 myszami. Wszystkim przeciął rdzeń kręgowy – to odpowiednik odcięcia głowy. Połowie zaaplikował PEG w miejscu rozcięcia, a połowie obojętny roztwór soli fizjologicznej. Po miesiącu pięć spośród ośmiu leczonych myszy odzyskało zdolność słabych ruchów kończyn. Trzy padły, podobnie jak wszystkie w grupie kontrolnej.
Kolejny eksperyment przeprowadzono na dziesięciu szczurach. Tym razem Koreańczycy wykorzystali amerykański wynalazek: PEG wzbogacony o grafenowe nanowłókna. W założeniu mają one ułatwić przesyłanie sygnałów elektrycznych.
Grafenowe wstążki to pomysł zespołu Jamesa Toura z Uniwersytetu Rice. – Moją motywacją jest chęć naprawienia rdzenia kręgowego – mówi magazynowi „New Scientist" Tour. – Ale jeśli ktoś pracuje nad przeszczepem głowy, to na pewno też czegoś takiego będzie potrzebował.
Szczurom też przerwano rdzenie kręgowe – połowa dostała PEG z grafenem, połowa obojętny roztwór. Po dwóch dniach jeden ze szczurów zaczął poruszać łapkami. Po tygodniu sam stał, ale miał problemy z zachowaniem równowagi, po dwóch tygodniach miał już sam chodzić, stawać na tylnych łapkach i jeść.
Co z resztą? Tu zaczynają się problemy. Niezidentyfikowana powódź zalała laboratorium, zabijając cztery poddane leczeniu szczury. Padły też wszystkie zwierzęta z grupy kontrolnej.

Szarlatan

Wreszcie ostatni eksperyment. Koreańczycy przecięli rdzeń kręgowy psa. Ale nie cały, lecz „w 90 procentach" – jak opisują w „Surgical Neurology International". Dzięki klejowi PEG zaaplikowanemu w miejscu urazu pies po trzech dniach zaczął ruszać łapami. Po dwóch tygodniach mógł ruszać przednimi, ale tylne, sparaliżowane, ciągnął za sobą. W trzecim tygodniu sam stanął. Koreańczycy twierdzą, że pies był później w stanie łapać przedmioty i machać ogonem. W tym badaniu nie było grupy kontrolnej.
To przypomina wcześniejszy eksperyment Canavero i jego współpracowników – z transplantacją głowy małpy. Zwierzę żyło tylko 20 minut po operacji, co nie przeszkodziło chirurgom obwieścić światu sukcesu.
Naukowcy komentujący wysiłki Canavero i jego koreańskich kolegów nie pozostawiają na nich suchej nitki. Zapytany o to przez „New Scientist" Arthur Caplan, etyk z Uniwersytetu Nowego Jorku, mówi, że próba wykonania transplantacji głowy człowieka jest przedwczesna. Te badania świadczą, że są jakieś trzy, cztery lata od naprawiania rdzenia kręgowego u ludzi. A to oznacza siedem lub osiem lat od próby przeszczepienia głowy" – mówi Caplan.
Podobnie uważa neurolog Jerry Silver z Case Western Reserve University. – Sprawa z psem to nie badanie, ale opis konkretnego przypadku. Jeśli nie ma grupy kontrolnej, to niewiele można powiedzieć. Twierdzą, że przecięli 90 proc. rdzenia, ale zamiast dowodów pokazali jakieś okropne zdjęcia – mówi Silver. To samo dotyczy innego eksperymentu Koreańczyków. – W takich artykułach nie pisze się, że cztery z pięciu szczurów utonęły. Zaczyna się jeszcze raz z większą grupą – oburza się naukowiec.

Marzenie ściętej głowy

Nie mniejsze kontrowersje dotyczą innych współpracowników Sergia Canavero. Zabieg ma być przeprowadzony nie w jednej z renomowanych klinik, lecz w Wietnamsko-niemieckim Szpitalu w Hanoi. Pomagać będzie prawdopodobnie Xiaoping Ren, chiński chirurg, który chwali się, że odciął i przyszył głowy już 1000 myszom. Żadna nie przeżyła dłużej niż kilka minut.
Nawet najgorętsza krytyka nie zniechęci jednak pacjenta. To 31-letni Rosjanin Walerij Spirydonow. Cierpi na rzadką chorobę genetyczną, postać rdzeniowego zaniku mięśni – tzw. zespół Werdniga-Hoffmana. Objawia się ona zaburzeniem przekazywania impulsów z centralnego układu nerwowego do mięśni. Z czasem mięśnie obumierają, utrudniając nie tylko poruszanie się, ale nawet przełykanie i oddychanie. Na chorobę nie ma lekarstwa, a większość pacjentów nie dożywa wieku Spirydonowa.
  • Jedyne, co odczuwam, to przyjemną niecierpliwość. Tak jakbym przez całe życie przygotowywał się do czegoś ważnego w moim życiu, a teraz to się zaczyna dziać – mówił niedawno pacjent.
 
 



sobota, 22 października 2016
Aborcja?


Od roku, a może to już dwa lata, przetacza się przez media fala propagandy aborcyjnej pod hasłem: "mam prawo do decydowania o swoim brzuchu - mój brzuch, moja sprawa". Hasło w ten deseń lansują głownie tzw. feministki.

Najbardziej zastanawiające w tym wszystkim jest fakt, że nikt - ani dyskutanci, ani eksperci, ani dziennikarze, nie podnoszą tematu - "tu nie chodzi o brzuch, tylko o dziecko w brzuchu - dziecko, które zostało poczęte przez mężczyznę - dlaczego feministki odmawiają mężczyźnie prawa do decydowania o życiu JEGO dziecka??".

Czy feministki rozmnażają się przez pączkowanie? Przez podział - jak ameba? Na pewno nie. Omijanie mężczyzny w decyzji o życiu JEGO dziecka jest co najmniej szowinistyczne - no, ale może feministki są szowinistyczne, Pani Welmann na przykład reklamuje i poleca przebijać mężczyznom opony w samochodzie... bo tak.

Niedawno widziałem dyskusję dziennikarzy na ten temat i Pospieszalski już wydawało się, że powie to co ja powyżej - niestety, został błyskawicznie "zmoderowany" przez Karnowskiego. Dopiero kilka dni później usłyszałem te słowa od Terlikowskiego (a powiedział to dość nieśmiało) - w rozmowie z Wandą Nowicką, na co ona natychmiast zaprzestała dyskutować, odwołując się do innych spraw, zmieniając temat...

Tezę "mój brzuch moja sprawa" można obalić w 3 minuty - a mimo to, temat dyskutowany jest miesiącami.

Dlaczego?

Dlatego, że sprawa jest nadana z ramienia służb - nakazano środowisku sprawę aborcji sprowadzić do prawa kobiety do brzucha i zapewniono krzyczących to hasło, że w mediach nikt im tego nie obali.

Zapewniono po prostu osłonę agenturalną w mediach dla propagandy aborcyjnej reklamowanej pod hasłem "mój brzuch moja sprawa". Tak się sprawy mają.
Z tego wynikają dwie rzeczy - redaktorzy w mediach posłusznie wykonują polecenia służb - bez wyjątku, służbom zależy na wprowadzeniu aborcji pod każdym nawet głupim pozorem.

Dlaczego nie możemy zgadzać się na aborcję i musimy pozwalać na cierpienie ludzkie?
Ponieważ aborcja to tylko pierwszy krok w długofalowej polityce struktur niejawnej władzy. Jeżeli padnie obrona życia poczętego, w następnej kolejności - za 50 albo za 100 lat, na przykład, pojawią się jakieś feministki, albo inni krzykacze, którzy będą się domagać eutanazji na ludziach z zespołem downa, albo na wózku - "bo są nieładni, bo cierpią" albo z jakiegoś innego "powodu".

I wtedy powiedzą - skoro możemy zabijać nienarodzonych, bo tak się nam podoba, to dlaczego nie mamy prawa decydować o życiu niepełnosprawnych na wózku?
Wtedy przeciwnicy zabijania powiedzą - jak to, przecież płód to nie człowiek, a tu mamy na wózku człowieka?
I co wtedy powiedzą feministki? COŚ PAN, GŁUPI? Przecież to oczywiste, że płód, zarodek czy zygota to jest człowiek! Skoro wolno nam decydować o życiu człowieka w stadium embrionalnym, dlaczego by nie zabijać cierpiących na wózku, bez serca pan jest?

Tak to jest zaplanowane. Przypominam Machiavellego


Znalazłem taki komentarz u Machiavellego: "lecz dzięki sile i DŁUGOTRWAŁOŚCI cesarstwa pamięć o nich zanikła, a wówczas Rzymianie POCZULI SIĘ PEWNIE JAKO POSIADACZE.. 
Na tej zasadzie - zapominania w skutek wymierania pokoleń oparta jest cała metoda podbijania państw - i zmieniania społeczeństw. Tak min. powstała Ukraina i Prusy, a także POLSKA a także prawdopodobnie - Germania.... Bowiem lektura niektórych kronik sugeruje, że Germanie o byli Słowianie...

Wtedy też będzie można bez przeszkód legalnie brać krew młodego organizmu na skalę masową.


środa, 8 lutego 2017

Diabły



"To zniewolenie, dręczenie, które przypomina bicie. Bóle przychodzą nagle, są niezrozumiałe dla lekarzy. Inni mają niepojętego pecha. Czasami diabeł psuje każdą dobrą relację z ludźmi. Ale najgorsze są nocne zwidy - postaci stojące przy łóżku lub nakazujące samobójstwo."

Ksiądz jak najbardziej ma rację, ale do tego nie potrzeba "duchów" - te "duchy" to po prostu satanistyczna niemiecka 5 kolumna z ABW na czele, która niczym duch infiltruje internety, telefony, a potem mieszkania, pod nieobecność właścicieli dosypuje truciznę do jedzenia, środki wywołujące bóle brzucha, a także amnezję, parkinsona, aldzhaimera, raka, psuje samochody, urządzenia techniczne, zatruwa wodę, robi samobójstwa niewygodnym ludziom itd itd... 

W historii te "duchy" podszywały się pod wiele narodów, zaś czynią tak, ponieważ jest to samo sedno ich niedorozwiniętej psychiki - złośliwe psocenie się, dręczenie ludzi, psucie relacji między nimi, niszczenie tego co wartościowe i piękne, okaleczanie psychiczne i fizyczne, mordowanie, wojny - sprawia im zadowolenie.
Swym zachowaniem przypominają 6-cio 8-mio, a może 10-letnie dzieci, które nie umieją ocenić co jest dobrem, a co złem. Takie bezrozumne dziecko łapie motyla, obrywa mu skrzydła i odczuwa silną satysfakcję ze swej władzy nad tym stworzeniem, z pasją obserwuje nieporadne ruchy okaleczonego zwierzęcia, cieszy je to. Pastwienie się nad ludźmi to dla nich silna podnieta - sprawia im radość. 

Złość, zawiść, nienawiść, a przede wszystkim: złośliwość i wyszydzanie - to są ich cechy kardynalne. To są właśnie diabły...

Słowo diabeł podobno pochodzi z greki i oznacza oszczercę. Czyli kłamcę - a do czego służą media??

WAŻNE! Dlaczego szatan częściej atakuje 30-latków?


 Autor książki "Egzorcyzmy a moce ciemności", emerytowany egzorcysta ks. Jan Szymborski wyjaśnił swego czasu w rozmowie z jednym z polskich tabloidów, dlaczego szatan częściej niż innych kusi i atakuje tzw. 30-latków. Warto przypomnieć tę rozmowę, z faktu, że nadal nasila się demoniczny atak na ludzi w tym wieku.
 
Ks. Jan Szymborski uleczył 30 opętanych i aż 3 tysiące dręczonych. W rozmowie z "Super Expressem" egzorcysta mówił o dość nowym zagrożeniu demonicznym, jakie czyha na ludzi w Internecie - zwłaszcza na mężczyzn w sile wieku. - Dziś łatwo o opętanie, bo przez Internet czy telewizję otaczają nas obrazy zła, a widząc zło, przyciągamy je do siebie - tłumaczy ksiądz Jan Szymborski.

I dalej: - Nie boję się Szatana, nigdy się go nie bałem". I wyjaśnił różnicę między demonami które mogą opętać człowieka a tzw. zjawami, które męczą ludzi: - Tych pierwszych jest niewiele, drugich bardzo dużo - mówi egzorcysta. Jego zdaniem, najbardziej narażeni na opętanie są ludzie po 30. roku życia. - Jest to związane z ich emocjami - twierdzi duchowny. Po prostu ludzie w pewnym wieku są bardziej otwarci na zło niż młodzież. A zło przychodzi do nas wszystkimi możliwymi drogami. Wykorzystuje też nowinki techniczne, np. Internet. Pozostając długo w sieci, narażamy się najbardziej.
- A opętanie to nic przyjemnego - dowodzi egzorcysta. To zniewolenie, dręczenie, które przypomina bicie. Bóle przychodzą nagle, są niezrozumiałe dla lekarzy. Inni mają niepojętego pecha. Czasami diabeł psuje każdą dobrą relację z ludźmi. Ale najgorsze są nocne zwidy - postaci stojące przy łóżku lub nakazujące samobójstwo.

(indukowanie snów - jeśli w krótkim okresie czasu bardzo dużo grasz w szachy, a wcześnie nigdy lub rzadko,  to potem w nocy śnią ci się szachy... skoro jest to możliwe, więc być może istnieją metody wpływania na sen "od zewnątrz" i indukowanie osoby śpiącej odpowiednio spreparowanym snem, tak, abywykorzystać jej przeświadczenie, że sny są jakoby prorocze itym sposobem wpłynąć na jej zachowanie, postępowanie)

Ksiądz zdradził również, że jego najmłodszym "pacjentem" było ... 4-letnie dziecko przyniesione przez rodziców. Budziło się w nocy, widziało postaci. Na szczęście modlitwy egzorcysty pomogły. - Do egzorcyzmu nie potrzeba żadnych przedmiotów, wystarczy władza przekazana przez Kościół. Najpierw następuje modlitwa błagalna do Boga, potem zaczyna się wydawanie rozkazów Szatanowi. Zdarza się, że opętani zaczynają mówić wtedy cudzym głosem i w nieznanym języku. A dzieci bluźnią, mówią jak dorośli.
Mocne to ale jakże prawdziwe!
 
Autor: df     Źródło: se.pl  21:32 7 lutego 2017



Genetyk: Metody takie jak in vitro mogą zabić całą populację



Tak długo będą się zabawiać w Stwórcę, że wyhodują ludzi bez uczuć, bez zdolności do odróżniania dobra od zła, czerpiących przyjemność z zadawania innym cierpienia, psychicznego dręczenia i zabijania.

Może diabły nie mają rogów...


 11:00 3 maja 2017
- Wyniki analiz komputerowych są przerażające. Pokazują, że metody zwiększające częstość mutacji, takie jak in vitro, mogą zabić całą populację, nawet jeśli stosuje się je u jednego czy dwóch procent osobników (...) Zwiększenie częstości mutacji prowadzi w końcu do osiągnięcia wartości krytycznej. A wówczas populacja ginie - powiedział w rozmowie z "Plus minus" prof. Stanisław Cebrat, genetyk, kierownik Zakładu Genomiki Uniwersytetu Wrocławskiego.

- Wyniki analiz komputerowych są przerażające. Pokazują, że metody zwiększające częstość mutacji, takie jak in vitro, mogą zabić całą populację, nawet jeśli stosuje się je u jednego czy dwóch procent osobników. Załóżmy, że z in vitro rodzi się kobieta z wieloma defektami recesywnymi, których nie widać. W życiu spotyka mężczyznę poczętego co prawda naturalnie, ale też nie bez wadliwych genów, bo każdy z nas ma ich kilka. W jej przypadku jednak prawdopodobieństwo, że którychś z nich zetknie się z innym z pary również uszkodzonym i ujawni się defekt, jest większe. Bo ma ich więcej. Zwiększenie częstości mutacji prowadzi w końcu do osiągnięcia wartości krytycznej. A wówczas populacja ginie - powiedział w "Plus minus" prof. Stanisław Cebrat.

Pytany o to, czy nie jest tak, że niektórzy po prostu nie powinni mieć dzieci, genetyk odpowiedział: - Tak uważam. Jeśli natura postawiła takie bariery, nie powinniśmy ich łamać. Nasza wiedza ciągle jest skromna i nie jesteśmy w stanie przewidzieć skutków zmian w naturalnych regułach gry.

Genetyk przytacza również wyniki badań, w których porównywano zarodek poczęty naturalnie i zarodek z probówki. - Robiono je na zwierzętach (…) [zarodki] różniły się od siebie aktywnością 2,5 tysiąca genów. Aż trudno uwierzyć, że z zarodka po in vitro może rozwinąć się normalny organizm – powiedział prof. Cebrat. Podkreślił, ze fakt, że dzieci z in vitro rodzą się normalne naukowiec wskazał na niewiarygodne możliwości organizmu i zaznaczył, że jeśli warunki zapłodnienia są zmienione na sztuczne, „nie potrafimy przewidzieć wielu rzeczy”. - Przy naszej raczkującej jeszcze wiedzy in vitro przypomina bardziej sztukę niż naukę – dodał naukowiec.






Źródło zdjęć: internet
https://pl.wikipedia.org/wiki/Oskar%C5%BCenia_o_mord_rytualny_wzgl%C4%99dem_%C5%BByd%C3%B3w
http://www.planeteplus.pl/dokument-express-planeteplus_45915
http://niezlomni.com/holland-o-kaczynskim-biologia-go-zalatwi/
Polecam wątek: http://argo.neon24.pl/post/130052,wojna a także
http://werwolfcompl.blogspot.com/p/blog-page_2.html albo:
http://werwolfcompl.blogspot.com/p/i.html

 http://malydziennik.pl/wazne-dlaczego-szatan-czesciej-atakuje-30-latkow,2425.html
rp.pl
 http://telewizjarepublika.pl/genetyk-metody-takie-jak-in-vitro-moga-zabic-cala-populacje,47999.htm
 https://www.google.pl/search?q=mars+attacks+heads&client=firefox-b&dcr=0&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiZiLvwvPTWAhVLVRoKHVHiD0MQ_AUICigB&biw=1280&bih=654#imgrc=RgpSXHNuek8cdM:

Źródło: https://maciejsynak.blogspot.com/