Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomniki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomniki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 20 kwietnia 2023

Spór o pomnik(i)




Pomniki powojenne są materialnymi strażnikami pamięci tamtych czasów, więc nie należy ich wyburzać, a co najwyżej zmienić napisy, ewentualnie - jak tutaj - skuć emblematy radzieckie. Stare tablice napisy zarchiwizować, umieścić w lapidarium pomników w miejscu łatwo dostępnym dla mieszkańców, ze stosowną adnotacją.
 
W przypadku tego pomnika wartości dodaje fakt, że "do zabudowy placu wykorzystano elementy z mauzoleum Hindenburga pod Olsztynkiem." - usuwamy niemczyznę i przekuwamy ją na to co MY chcemy...

 
Bardzo to symboliczne.






przedruk



Spór o pomnik autorstwa Xawerego Dunikowskiego

Wojewoda warmińsko-mazurski nakazał natychmiastową rozbiórkę pomnika autorstwa Xawerego Dunikowskiego, bo monument jest symbolem komunistycznego zniewolenia. Ale prezydent Olsztyna się nie poddaje.

Granitowy, 13-metrowy pomnik składa się z dwóch pylonów, które miały symbolizować niezamknięty łuk triumfalny. Niektórym jednak kojarzą się z konstrukcją do wieszania, dlatego monument potocznie jest nazywany szubienicami. Decyzję o jego postawieniu miał podjąć ówczesny wojewoda olsztyński Mieczysław Moczar, choć budowę firmowało Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Ze względu na brak środków obiekt był budowany kilka lat i został odsłonięty w 1954 r. jako pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej.








Wyzwolenie różne ma imię

Pomnik upamiętniał żołnierzy radzieckich, wyzwalających miasto od hitlerowców. Projekt wykonał legendarny rzeźbiarz Xawery Dunikowski, były więzień obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, a do zabudowy placu wykorzystano elementy z mauzoleum Hindenburga pod Olsztynkiem. Na pylonach wykuto charakterystyczne elementy: czołg, sylwetkę żołnierza, sceny odnoszące się do socrealizmu: pracy na roli i w przemyśle, oraz sierp i młot. Zwłaszcza godło ZSRR drażniło mieszkańców, szczególnie tych, którzy pamiętali pożary w mieście po przejściu frontu i gwałty sołdatów na warmińskich kobietach.

Gdy po transformacji ustrojowej 1989 r., przede wszystkim na prawicy, pojawiły się głosy, żeby monument rozebrać, zmieniono jego nazwę na pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej, a w 2010 r. wpisano go do rejestru zabytków (niedawno na wniosek ministra kultury uchylono decyzję o wpisie). Przed pomnikiem, na placu, choć zyskał on już imię Xawerego Dunikowskiego, urządzono parking. Te zabiegi nie wyeliminowały presji na usunięcie obiektu; co rusz był szpecony malunkami sierpa i młota. Zwłaszcza po opinii Instytutu Pamięci Narodowej, że jako symbol komunizmu i radzieckiej dominacji powinien, tak jak w innych podobnych przypadkach, zniknąć z centrum miasta. Po agresji Putina na Ukrainę między pylonami zawieszono nawet baner z napisem: „Pomnik wdzięczności za zniewolenie” i wymalowaną głową sołdata przyciskającego zrozpaczoną kobietę. Obok zawisł transparent z hasłem: „Solidarni z Ukrainą”. Baner na polecenie prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza został usunięty, ale transparent wisiał dłużej.


Władze miasta rozpatrywały różne warianty rozwiązania problemu, w tym przeniesienie pomnika na cmentarz wojenny przy ulicy Szarych Szeregów. Istnieje jednak ryzyko, że w trakcie demontażu monument się rozsypie. Miejscowi liderzy prawicy, w tym były poseł Jerzy Szmit (PiS), nie odpuszczali, wzywając na pomoc np. wiceminister rozwoju i technologii Olgę Semeniuk. A minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński zapewnił nawet odpowiednie fundusze, byle tylko pomnik szybko zniknął z centrum miasta.

Mimo to prezydent Olsztyna nie ustępował, podpierając się sondażem, przeprowadzonym w kwietniu ub.r. przez pracownię IBRiS, z którego wynikało, że opinia mieszkańców na ten temat jest mocno podzielona. Za przeniesieniem „szubienic” poza Olsztyn opowiedziało się 30% badanych, za pozostawieniem, ale z uzupełnioną informacją historyczną na temat roli armii radzieckiej po zdobyciu miasta – 24%, za pozostawieniem, lecz jako pomnika ofiar totalitaryzmu – 16%, za przeniesieniem na cmentarz wojskowy (gdzie są również groby żołnierzy radzieckich) – 13%, a za pozostawieniem bez żadnych zmian – 6%. 11% pytanych nie miało na ten temat zdania.

Chociaż wyniki ankiety generalnie są podważane przez przeciwników obecności pomnika w mieście, czasami próbują oni uzasadniać nimi swoje racje. Tak jak wezwany chyba na pomoc publicysta Jerzy Jachowicz, który na prawicowym portalu zaatakował ostatnio prezydenta Grzymowicza, bo ten śmiał odwołać się od decyzji wojewody nakazującej usunięcie monumentu. Ze słusznym, patriotycznym gniewem Jachowicz tak oto pisze: „Do tej wąskiej grupy nieprzejednanych obrońców pomnika wdzięczności rosyjskim barbarzyńcom, zbudowanego na cierpieniu żołnierzy podziemia antykomunistycznego w latach 40., na prześladowaniach przez całe dziesięciolecia naszych rodaków, tworzących konspiracyjne ogniwa oporu przeciw komunizmowi, należy dziś prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz wraz z grupą olsztyńskich radnych”. 

I dalej: „Stronnicy pozostawienia monumentu na stałe powołują się na to, że jego twórcą był wybitny polski rzeźbiarz Xawery Dunikowski. Jednakże w sondażu – przeprowadzonym na wniosek prezydenta Olsztyna – tylko 6% mieszkańców tego miasta opowiedziało się za pozostawieniem pomnika”. Tyle że owe 6% to jedynie ci, którzy chcą, by zostawić pomnik bez żadnych zmian. Czyli red. Jachowicz „finezyjnie” manipuluje sondażem.



Z pozycji architekta krajobrazu

Nic dziwnego, że Jachowicz manipuluje, bo sprawa olsztyńskich „szubienic” stała się testem siły sprawczej IPN i władzy PiS. Według prezydenta Grzymowicza, który mówił o tym na konferencji prasowej po odwołaniu się od decyzji wojewody, opinia wydana przez IPN ma charakter wybiórczy, ponieważ nie uwzględnia wielu publikacji naukowych odwołujących się do wartości zarówno artystycznej, jak i edukacyjnej pomnika. Na monumencie nie ma także napisów upamiętniających ustrój komunistyczny, a co ciekawe – to już uwaga odautorska – Grzymowicz nakazał skuć z pomnika sierp i młot, a wcześniej – ustawić obok tablicę informującą o okolicznościach powstania „szubienic”.

Warto w tym miejscu powołać się na pracę magisterską sprzed kilku lat architektki krajobrazu Marty Bulik, która obiektywnym okiem ocenia, że pomnik, poza funkcją reprezentacyjną, pełni funkcję memoriałową oraz architektoniczną. Usytuowany na placu Dunikowskiego, między gmachem dawnej rejencji pruskiej (dziś to siedziba urzędu marszałkowskiego i wojewódzkiego sądu administracyjnego) i powojennym budynkiem urzędu wojewódzkiego a galerią handlową, jest dobrym kontrapunktem odciągającym wzrok obserwatora od obiektu handlowego i świetnie zgrywającym proporcje dwóch pozostałych obiektów. Kształt pomnika stanowi od południa okno widokowe na zieleń parku miejskiego, a na jego osi, ale od przeciwnej strony – znajduje się „otwarcie kierunkowe” na ulicę Kopernika, jedną z najładniejszych ulic Olsztyna.

Autorka pracy „Rzeźba w przestrzeni miejskiej” konkluduje: „Skala monumentu właściwie wpisuje się w gabaryty otaczającej go zabudowy, ponadto powierzchnia wnętrza urbanistycznego pozwala na prawidłową ekspozycję pomnika jako rzeźby. Zieleń, na której tle frontalnie oglądany jest obiekt, odpowiednio kontrastuje z jego monumentalną, ciężką formą, którą nieco łagodzi. Kształt pylonów tworzących rodzaj bramy, wraz z otwarciem kierunkowym, podkreśla osiowość założenia i tworzy ład przestrzenny”. A więc to nie szkarada, jak chcą niektórzy, lecz obiekt harmonizujący z otoczeniem.

Los „szubienic” zależy od tego, ile jeszcze czasu PiS będzie sprawowało władzę. Gdy ją utraci, być może znajdzie się kompromisowe rozwiązanie. Kilka miesięcy temu sam, jako mieszkaniec Olsztyna, napisałem do dyrekcji Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego, które siedzibę ma w Królikarni przy Puławskiej w Warszawie, czy w parku rzeźby nie znalazłoby się miejsce i na ten niechciany pomnik. Niestety, odpowiedzi nie dostałem, co nie dziwi, skoro ta placówka podlega dyrekcji Muzeum Narodowego, a ono – ministrowi Piotrowi Glińskiemu. Inna sprawa, że kontrowersyjny monument z Olsztyna – jak twierdzą fachowcy i jak wspomniałem wyżej – pewnie by się rozsypał przy rozbiórce. I byłoby po kłopocie!






Olsztyńskie „szubienice” skazane na zburzenie | Przegląd (tygodnikprzeglad.pl)

środa, 7 kwietnia 2021

Powojenne pomniki - z Polski - na Białorusi



Powojenne pomniki są - były? świadectwem historycznym.

Pewnie niektóre należało zdemontować, wielu zmienić opis, ale generalnie należało je pozostawić.


Nie pierwszy raz to mówię, że tzw. ustawa dekomunizacyjna i usuwanie tych pomników to cios w polską historię i dalszy element zdejmowania z Niemiec odium za II Wojnę Światową.

Zaczęło się od używania terminów jak "faszyści" czy "naziści" zamiast "Niemcy", a kończy na burzeniu materialnych dowodów wojennej i powojennej rzeczywistości w Polsce.



przedruk

tłumaczenie przeglądarki


07 KWIETNIA 2021 12:53

RAPORT: Jak odnosząca sukcesy bizneswoman z Brześcia przełamuje schematy i zachowuje pamięć o bohaterach wojennych



Kim jest patriota, a czym jest patriotyzm? Myślę, że to przede wszystkim ten, który tworzy i jednoczy. Brzeska biznesmenka i członkini Białoruskiego Związku Dziennikarzy Natalia Ilnicka, z własnej inicjatywy i odruchu serca, na własny koszt, realizuje wyjątkowy projekt zjednoczenia patriotycznego, nie podobny w Europie i poradzieckiej. przestrzeń - tworzy Aleję Pamięci z rozebranych pomników zwróconych z Europy żołnierzom Armii Czerwonej poległym na ziemiach polskich. Po II wojnie światowej pomniki te zostały wzniesione na własny koszt przez zwykłych mieszkańców polskich osad w podzięce żołnierzom Armii Czerwonej za uratowanie ich przed nazistami, a dziś Brześć ratuje te obeliski od zapomnienia i historycznej nieświadomości.

Autorski cykl materiałów członka zarządu Białoruskiego Związku Kobiet, dziennikarki BelTA Aliny Grishkevich, przygotowywanych we współpracy z Białoruskim Związkiem Dziennikarzy w Roku Jedności Narodowej, kontynuuje opowieść o Natalii Ilnickiej, członek związku, zastępca deputowanych Rady Miejskiej Brześcia, dyrektor generalny Laguna Sp. z oo, pod której marką w Brześciu funkcjonuje kompleks hotelowy, targ, drużyna piłkarska, kanał telewizyjny, a także liczne projekty charytatywne wspierające weteranów, afgańskich wojowników, osób niepełnosprawnych i rajdów samochodowych. Historię swojego życia tworzy z miłości do ziemi białoruskiej, jej historii, pamięci o bohaterstwie jej przodków.

Wyjątkowość osoby polega na jej działaniach

Dla Natalii Ilnickiej najważniejszą rzeczą w jej dzisiejszym życiu jest zachowanie pamięci o radzieckich bohaterach. W agromiasteczku Mukhavets, niedaleko Brześcia, gdzie każdy centymetr ziemi wchłonął krew obrońców Ojczyzny, tworzy skansen - Aleję Pamięci. Jej prywatny projekt skupia historię wszystkich krajów postsowieckich, w tym Rosji, których mieszkańcy znajdowali się w tych samych szeregach Armii Czerwonej.

Wyjątkowość tej kobiety polega na jej żarliwym patriotyzmie i działaniach, które oczywiście nie są dla wszystkich jasne. Zwłaszcza teraz, kiedy wielu stara się o brak jedności i próżne rozmowy, zniszczenie i oczernianie swojego kraju ...

Kiedy zaczęła tę historię od pomników i wszystko unosiło się na poziomie nowo powstałego pomysłu, niektórzy od razu próbowali ostudzić zapał Natalii - mówią, że się nie uda, jak mówią, śnienie nie jest szkodliwe. Jednak ani sceptycyzm, ani niedowierzanie nie ostudziły jej odruchu, a wręcz przeciwnie, skłaniały do ​​wytrwałości w dążeniu do celu. A mieszkańcy Brześcia wiedzą z pierwszej ręki, czym jest wytrwałość i determinacja Natalii Ilnickiej.

Urodziła się na Ukrainie, mieszkała na Litwie, gdzie jej mąż w okresie sowieckim służył jako spadochroniarz (wówczas służył w Afganistanie), obecnie Natalia Ilnicka pracuje na jej rodzinnej białoruskiej ziemi. Zapytana, kim jest, odpowiada jednoznacznie: jestem Białorusinką. Historia Białorusi i Rosji, Litwy i Ukrainy, a także innych krajów przestrzeni poradzieckiej jest wpleciona w jej losy jak kobiecy warkocz.

Ziemia brzeska, w której mieszkała od około 30 lat, stała się dla kobiety prawdziwie ojczysta, pomogła ujawnić się jako osoba, jako biznesmen, jako patriota, ucieleśniając swoim życiem te wartości duchowe, które zostały przekazane. do niej od partyzanta ojca, matki, dziadków.

Spotykamy się w Muchawcu, na Alei Pamięci, gdzie sama rozmowa o patriotyzmie rodzi się.

- Natalia Emelyanovna, czym jest dla ciebie patriotyzm?

- Patriotyzm to dla mnie pojęcie, którego nie da się wpisać w określone ramy, w tym w ramy określonego czasu. Dla mnie jest to bardzo głębokie, osobiste… Czy można powiedzieć, że patriotyzm to tylko miłość do swojej ziemi? Gdzie zaczyna się ta miłość? W którym momencie zaczynasz rozumieć i zdawać sobie sprawę z tego uczucia? Miłość moich rodziców do siebie nawzajem, ich stosunek do nas, do pracy, do innych ludzi - to wszystko ukształtowało mnie jako osobę. Być użytecznym dla ludzi, umieć pomagać, wspierać w trudnych chwilach. W końcu żyć nie tylko dla siebie, ale także dla mieszkańców swojego kraju. Poczuj się częścią tego. Może to jest dla mnie patriotyzm.

Patriotyzm nie jest pustym słowem dla Natalii Ilnickiej. Po utworzeniu ponad 700 nowych miejsc pracy zysk, który osiąga, przeznaczony jest nie tylko na rozwój biznesu, ale także na pomoc weteranom, a także żołnierzom internacjonalistycznym, wspominając afgańską przeszłość współmałżonka.

- Jakie wartości duchowe zaplanowały dla ciebie twoja mama i babcia?

- Dorastałem jak wszystkie dzieci tamtych czasów. I wierzcie mi, nasi tubylcy nie nauczyli nas niczego złego. Pracuj uczciwie, broń słabych, nigdy nie krzywdź ludzi. Krótko mówiąc, być dobrym człowiekiem.

- Czy to łatwe dla kobiety w biznesie?

- W biznesie wcale nie jest łatwo ... Kiedy jest łatwo, to nie jest biznes, tylko hobby - chcę to robić, nie chcę. Jego biznes zawsze zobowiązuje. Bierzesz odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale także za ludzi, którzy ci uwierzyli. I nie zawsze jest to łatwe do noszenia. Czy uważam, że moja firma jest ważna dla lokalnych mieszkańców? Lepiej jest zadać to pytanie naszym klientom, ale jeśli od ponad 20 lat na naszym rynku zawsze są ludzie, którzy chcą kupić produkt, to jest popyt. Poszukiwane są również usługi naszego hotelu.

Natalia Ilnitskaya wzięła pod swoje skrzydła kanał telewizyjny „Laguna TV”, który stał się popularny wśród mieszkańców Brześcia i pozycjonowany jako kanał miejski, w którym wiele uwagi poświęca się nie tylko działaniom jej firmy, innym przedsiębiorcom, ale także do pracy władz lokalnych, interesów i problemów mieszkańców.

Ma własne zdanie na temat tego, kto jest komu winien: państwo ludziom czy ludzie państwu. Kobieta biznesu jest przekonana, że ​​każdy powinien tworzyć i zmieniać sferę, w której jest kompetentny, aby życie ludzi stało się lepsze.

Aleja pamięci jako główne dzieło życia

Teraz Natalia Ilnitskaya rozważa zachowanie pamięci o tysiącach radzieckich żołnierzy i oficerów, którzy poświęcili życie za wyzwolenie od niemieckich faszystowskich najeźdźców krajów europejskich, aby zachować pamięć o tysiącach radzieckich żołnierzy i oficerów. Około cztery lata temu jednym pociągnięciem pióra z piedestału pamięci historycznej w niektórych krajach Europy, a zwłaszcza w Polsce, pomniki bohaterów wojny trafiały niemal na wysypiska śmieci.

- Natalia Emelyanovna, dlaczego w końcu to robisz, mogłabyś po prostu robić interesy?

- Mając jasne stanowisko obywatelskie, nie ma innego wyjścia. Jeśli mogę pomóc, jak mam na to zamknąć oczy i przejść obok, zwłaszcza jako deputowana Rady Miejskiej Brześcia, członkini Białoruskiego Związku Kobiet i członkini republikańskiego stowarzyszenia społecznego „Białaja Ruś”. Ponadto od wielu lat uważam za swój obowiązek działalność charytatywną. Jeśli to leży w mojej mocy, dlaczego nie? Nie możesz sobie wyobrazić, jaką radością jest zrozumienie, że dzięki Twojemu udziałowi została dla kogoś rozwiązana istotna kwestia. Corocznie organizujemy imprezy charytatywne i koncerty na rzecz rodzin wielodzietnych, dzieci niepełnosprawnych i weteranów.

Natalia Ilnitskaya mówi, że kiedyś oglądała telewizję i słyszała, że ​​w Polsce zaczęli burzyć pomniki z II wojny światowej i była tym po prostu przerażona. "Przypomniałem sobie, że mój ojciec, który był partyzantem, był ranny, z którym ciężko żył po wojnie. Przypomniałem sobie jego opowieści o nazistach, którzy jak zwierzęta niszczyli ludzi, szydzili, palili żywcem razem z wioskami. można o tym zapomnieć? ”Natalia Yemelyanovna zadaje retoryczne pytanie.„ Świadkowie wojny wyjeżdżają, są coraz mniejsze. Ważne, kto ich zastąpi. A pomniki, obeliski, dzieła literackie i artystyczne, nagrane relacje naocznych świadków są łącznik historii. Pomniki są dowodem ludzkiej pamięci ”.

- Jak myślisz, co podkreśliła ta polska historia?

- Tę historię należy szanować i nie wypaczać. Polegli bohaterowie nie mogą zostać zdrajcami z dnia na dzień.

W ciągu dwóch lat do Muchawca przeniosło się około 20 polskich pomników

Od tej telewizyjnej historii do dnia dzisiejszego minęły ponad trzy lata. Pomniki zaczęto przywozić do Brześcia dwa lata temu, a wcześniej był to żmudny, wytrwały proces uzgadniania i korespondencji.

Polska ustawa „o dekomunizacji” została przyjęta przez Sejm w październiku 2017 roku. I dosłownie po trzech tygodniach podpisane przez Natalię Ilnicką listy zostały przesłane do Instytutu Pamięci Narodowej i 11 województw z jedyną prośbą - o przekazanie zdemontowanych pomników żołnierzom Armii Czerwonej poległym na polskiej ziemi. terytorium na Białoruś. Dzięki Bogu, polskie władze nie wyraziły sprzeciwu.

Ale jeszcze wcześniej koordynowała swój pomysł z białoruskimi ministerstwami spraw zagranicznych i kultury, które oczywiście wspierały szlachetne dążenia i dziękowały Brześciu za chęć przyczynienia się do zachowania pamięci o bohaterstwie bohaterów wyzwolonych. Europa z faszyzmu. Inicjatywa spotkała się ze zrozumieniem władz brzeskich, kombatantów, Białoruskiego Związku Kobiet, który dobrze ją zna.

Prywatna inicjatywa z polecenia serca i duszy, wymagająca olbrzymich funduszy, już teraz przyciąga ogromne zainteresowanie zarówno w kraju, jak i za granicą.

Podobieństwo historii narodów, które przeżyły wojnę

Żołnierze radzieccy wyzwolili polskie miasta i wsie, uratowali polskich obywateli przed nazistowskim nazizmem, a wielu naszych rodaków pozostało na zawsze na polach krwawych bitew, poświęcając swoje życie i pozostawiając wieczny ból straty we własnych rodzinach. Minęło ponad 75 lat od zakończenia wojny, która według standardów historii jest tylko kroplą w morzu wieczności, gdy europejscy sąsiedzi postanowili nagle o wszystkim zapomnieć i wymazać pamięć o bohaterach radzieckich i białoruskich. , deptać masowe groby. Ponad 400 pomników bohaterów II wojny światowej, skromne pomniki, postacie żałobne, zresztą wzniesione za pieniądze miejscowych Polaków, zostało zniszczonych i rozebranych.

Natalia Ilnicka nie podziela pomników poprzez przynależność do pamięci Białorusinów, Rosjan, Ukraińców, Kazachów, bo historia II wojny światowej jest wspólną historią ludzkości.

Polskie zabytki w białoruskim Muchawcu

Na szczególną uwagę zasługuje wszystkie z 19 już zainstalowanych pomników i znaków z różnych województw w Polsce. Każdy musiał być zebrany dosłownie kawałek po kawałku, podpisując wszystkie niezbędne dokumenty, a następnie przewieziony do Muchawca. Osobną historią jest ich renowacja, która sama w sobie kosztuje sporo pieniędzy, dlatego w prace zaangażowani są lokalni specjaliści, którzy z powodzeniem radzą sobie z tym zadaniem, o czym świadczą już zainstalowane na cokołach obeliski i popiersia.

Idziemy alejką, gdzie jeszcze trwają prace i nie ma jeszcze płyt chodnikowych, ale najważniejsza jest wskrzeszona pamięć o bohaterach, czyli pomniki im.

Pierwszy pomnik wdzięczności Armii Czerwonej z Lidzbarka Warmińskiego stanął na Alei Pamięci w lutym 2020 roku.

Historia tego pomnika przedstawia się następująco: 31 stycznia 1945 r. Oddziały III Frontu Białoruskiego pod dowództwem generała Armii Czerniachowskiego wyzwoliły miasto Lidzbark Warmiński w województwie warmińsko-mazurskim. A już w maju 1949 r. W centrum miasta wzniesiono stelę ku czci wyzwolicieli z napisem „W wdzięczności Armii Radzieckiej”. W 1973 roku została uzupełniona rzeźbiarską kompozycją dwóch żołnierzy radzieckich. Do 2018 roku pomnik był w ruinie, w lutym został rozebrany, a stela została doszczętnie zniszczona.

Kiedy Natalia Ilnitskaya zobaczyła go na miejscu rozbiórki w strasznym stanie, rozbitego na kawałki, zniechęcono ją do zabrania go, ponieważ szanse na wyzdrowienie były znikome. Kobieta była jednak tak zszokowana nieopisaną tragedią postaci żołnierzy Armii Czerwonej, którzy leżeli na ziemi, ucieleśniając bohaterstwo i pamięć, że nie poprzestała na niczym i zabrała fragmenty rzeźb. Rozrzucone fragmenty pomnika zostały dostarczone do Muchawca w maju 2018 roku. Rzeźby „ożyły” dzięki staraniom miejscowych specjalistów i obecnie zajmują centralne miejsce w Alei Pamięci.

Pomnik pilotów radzieckich z polskiej Celesnicy wraca do wydarzeń z 22 czerwca 1941 roku. Pierwszego dnia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej radziecki samolot, który wystartował z zadaniem zatrzymania natarcia wojsk Hitlera w głąb terytorium ZSRR, został zestrzelony przez wroga i spadł w pobliżu tej wsi pod Białą Podlaską. Obaj piloci zginęli. Oddając hołd bohaterstwu radzieckich pilotów, w 1968 r. Okoliczni mieszkańcy wznieśli obelisk z czerwoną gwiazdą, w centralnej części którego znajduje się tablica pamiątkowa z napisami w języku polskim i rosyjskim: „Do pilotów radzieckich, którzy zginęli 22 czerwca 1941 r. w bitwach z faszyzmem Hitlera ”.

Tożsamość pilotów jest nieznana. Ale jest nadzieja, że ​​dzięki dalszym wysiłkom Natalii Ilnickiej i wszystkich, którzy jej pomagają, być może uda się uwiecznić ich nazwiska.

Ale pomnik Wdzięczności żołnierzom radzieckim wzniesiono w latach 50-tych w centrum wsi Kodeń w województwie lubelskim ku czci żołnierzy 160. Dywizji Piechoty 1 Frontu Białoruskiego pod dowództwem marszałka Związku Radzieckiego Konstantina Rokossowskiego. , który wyzwolił tę polską osadę pod koniec lipca 1944 roku ... Na tablicy pamiątkowej wielotonowego obelisku znajduje się napis w języku polskim: „Bohaterom radzieckim, którzy zginęli w walce z nazistowskimi najeźdźcami o wyzwolenie Kodeni w 1944 r. Mieszkańcy Kodeni”. Zgodnie z ustawą „o dekomunizacji” obelisk został zniszczony wiosną 2018 roku. Wiosną 2020 roku został przetransportowany do Muchawca.

Nawiasem mówiąc, kolejny obiekt z tego samego obszaru Polski, na którym znajduje się Kodeń, tablica pamiątkowa ze Zabłocia, która została wyzwolona pod koniec lipca 1944 r. Podczas ofensywy Lublin-Brześć przez oddziały tego samego 1 Frontu Białoruskiego pod dowództwem. marszałka Związku Radzieckiego Konstantina Rokossowskiego ... Na znak szacunku i wdzięczności żołnierzom Armii Czerwonej poległym w walkach z nazistami, staraniem okolicznych mieszkańców postawiono w Zabłociu tablicę pamiątkową z napisem: „Żołnierzom Armii Czerwonej poległym bitwy o wyzwolenie Zabłoci, 1944 ”. W 2018 roku pomnik został rozebrany, w 2019 roku dostarczony na Białoruś, odrestaurowany, a latem 2020 roku zajął należne mu miejsce w Alei Pamięci.

Badamy dalej Aleję Pamięci - obelisk ze Strzelec-Krajeńskich został wzniesiony własnym kosztem przez mieszkańców tego miasta w 1954 roku na cześć żołnierzy 1 Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej pod dowództwem marszałka ZSRR Georgy Zhukov, który zginął w walkach o wyzwolenie miasta w styczniu 1945 roku. Na czerwonym granicie wyryto napis: „Bohaterom Armii Czerwonej poległym w walkach o wyzwolenie narodu polskiego. Gmina Strzelce-Krajeńskie”.

Pomnik radzieckich jeńców wojennych łączy dwa obeliski poświęcone radzieckim jeńcom wojennym, którzy pracowali i zmarli w niemieckich obozach koncentracyjnych z głodu i tortur. W górnej części czerwona gwiazda, w dolnej tablicy pamiątkowej z napisem: „Miejsce poświęcone krwią obywateli radzieckich wziętych do niewoli i brutalnie zabitych przez hitlerowców w latach 1942-1944. Pamięć wieczna. Gmina Radomskiego pragnie w 20. rocznicę powstania PRL ”. Pozostałości obiektów zniszczonych podczas „dekomunizacji” odkryto w pobliżu Radomia w województwie mazowieckim w 2018 roku.

Historię wyzwolenia Polski można poznać z następujących pomników. A więc pomnik-stela z Radomia, położonego w południowo-wschodniej Polsce, 100 km od Warszawy. Został wyzwolony 16 stycznia 1945 r. Przez wojska I Frontu Białoruskiego. W walkach o miasto zginęło 2675 żołnierzy radzieckich, na pamiątkę których po wojnie wzniesiono pomnik-stelę z napisem: „Tu spoczywają żołnierze Armii Czerwonej polegli w walkach z nazistowskimi najeźdźcami w czasie wyzwolenia. Radomia 16 stycznia 1945 roku. Wieczna chwała bohaterom ”.

Na Alei znajduje się również pomnik z Trzebeslavic. Ten betonowy pomnik postawili Polacy pięć lat po zakończeniu wojny. Napis na tablicy głosi: „Bohaterom Armii Czerwonej, Wyzwolicielom Narodu Polskiego. Mieszkańcom wszystkich Trzebesławic. 1945”.

Są obeliski, które wdzięczni Polacy wznieśli kilkadziesiąt lat po wojnie, co świadczy o zachowanej wśród ludu pamięci wyzwolicieli. W ten sposób 9 maja 1985 r. Okoliczni mieszkańcy postawili pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej z miejscowości Dubicz-Cerkevna z powiatu hajnowskiego. Na betonowej podstawie pomnika znajduje się postać żołnierza radzieckiego wzywającego do ataku. Obraz w kamieniu został odtworzony od prawdziwego uczestnika wydarzeń - żołnierza Armii Czerwonej Dmitrija Moskalenko. W bitwie o tę osadę latem 1944 r. Zginęło 452 żołnierzy Armii Czerwonej z 1. Frontu Białoruskiego pod dowództwem marszałka Związku Radzieckiego Konstantina Rokossowskiego.

Tablica pamiątkowa z Rogoźnika cieszy się również dużym zainteresowaniem odwiedzających, którzy coraz częściej zaglądają do tego skansenu. Zainstalowano go w południowej Polsce w 1987 roku ku pamięci żołnierzy radzieckich, którzy wyzwolili miasto w wyniku krwawych walk pod koniec stycznia 1945 roku. Na płycie wyryta w betonie gwiazda i napis: „Poległym żołnierzom Armii Radzieckiej. Mieszkańcom”. Płyta stała się jednym z ostatnich pomników żołnierzy Armii Czerwonej wzniesionych w PRL.

Tablica pamiątkowa „Gwiazda” jest symbolem Wielkiego Zwycięstwa narodu radzieckiego i Armii Czerwonej nad faszyzmem podczas II wojny światowej 1939-1945, która doprowadziła do katastrofalnych strat w ludziach - około 72 mln ludzi. Ponad jedna trzecia z nich była w Związku Radzieckim - 27 milionów. W czasie wojny Białoruś straciła co trzeciego mieszkańca.

Co ciekawe, popiersie gen. Karola Sverczewskiego, uczestnika I wojny światowej, rewolucji październikowej i wojny domowej w Rosji, Hiszpanii, jednego z organizatorów Polskiego Ukraińskiego Frontu Ludowego Armii Czerwonej od sierpnia 1944 r. Od 1946 był wiceministrem obrony narodowej RP, od 1947 - posłem na Sejm Ustawodawczy. Zmarł w 1947 roku z rąk Bandery. Popiersie to również zdemontowano na terytorium Polski i pozwolono na przewiezienie na Białoruś.

Niemal wszystkie te i inne zabytki zostały rozebrane w Polsce w latach 2017-2018, a do Muchawca w latach 2019-2020 przywiezione, odrestaurowane i zainstalowane w skansenie przy Alei Pamięci.

To niezwykłe miejsce przyciąga także mieszkańców innych białoruskich regionów, których gośćmi są rosyjscy żołnierze i zagraniczni goście.

Szczególnymi gośćmi są uczniowie, którzy nie tylko oglądają, ale także zadają doświadczonemu przewodnikowi historykowi wiele pytań dotyczących historii ich kraju, Polski i Europy. Widząc pomniki i czytając na nich napisy, poznają heroiczną i tragiczną kartę w historii swojego ludu.

Mieszkaniec Brześcia jest gotowy do dalszego ratowania pomników bohaterów od zapomnienia

Tragedia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej jest monumentalnie uwieczniona w kompleksie pamięci „Brzeska Twierdza-Bohater”, a Aleja Pamięci w Muchawcu staje się kolejnym składnikiem powszechnej historii bohaterstwa Związku Radzieckiego, w tym Białorusinów.

Natalia Ilnitskaya mówi:

- Ten projekt jest mi bliski. Oczywiście, wspominając moich dziadków, którzy walczyli w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, o wszystkich bohaterach tamtych strasznych lat, będę się starał to kontynuować. Przewieziemy jak najwięcej zabytków.

Na pytanie, jak rodzina odnosi się do jej sprawy, odpowiada:

- W pełni mnie wspiera.

- Natalia Emelyanovna, o czym marzysz?

- Jestem niespokojną osobą. Są pilne marzenia - to zakończenie budowy centrum biznesowego. I są bardziej globalne - Aleja Pamięci jest tym, z czym żyję dzisiaj. Marzę, żeby to miejsce naprawdę stało się dumą z wyczynów naszych żołnierzy. Przykład, na którym wychowałoby się młodsze pokolenie.

- Jakie jest Twoje hobby?

- Pracuj i pomagaj ludziom. Ważne jest, aby dążyć nie tylko do wartości materialnych, ale także duchowych. Szacunek dla ludzi można zarobić tylko czynami. Jeśli jest chęć, będą możliwości, ale będą działania - wynik się pojawi.

W przededniu Dnia Zwycięstwa, 8 maja, wraz z kobietami z Brześcia z Białoruskiego Związku Kobiet planują kolejny rajd samochodowy. Wśród głównych punktów trasy znajdują się Twierdza Brzeska, miejsca pochówku żołnierzy Armii Czerwonej, a także utworzona przez nią Aleja Pamięci.

Alina GRISHKEVICH,


całość tutaj:

https://www.belta.by/regions/view/reportazh-kak-uspeshnaja-biznes-ledi-iz-bresta-razryvaet-shablony-i-sohranjaet-pamjat-o-gerojah-vojny-436121-2021/



piątek, 31 stycznia 2014

Kto i po co odtwarza stare słupki graniczne?






Kto mieszka w naszym kraju?


Wychodzi na to, że obok nas, w naszym kraju mieszkają jacyś wielbiciele przedwojennych nieporządków.




POLACY, TRZEBA NAM SIĘ SAMOORGANIZOWAĆ I AKTYWNIE RUGOWAĆ TAKIE RZECZY Z NASZEJ RZECZYWISTOŚCI!!!




Proszę o promowanie treści:
http://werwolfcompl.blogspot.com/

http://bezlidera.blogspot.com/



 



















Zdjęcia z okolic Dębek (koło Żarnowca).




Oto, czym się chwali gdański zdiz na swoich stronach.
Zdjęcia z Gdańska, rondo przy ul. Kartuskiej
Niby nic.









Została wolna jedna ścianka - ciekawe, kiedy i jaka tablica chyłkiem? tam zawiśnie.


Lokalizacja: Gdańsk-Siedlce, ul. Kartuska, skrzyżowanie z ul. Łostowicką

Pomnik historyczny w formie obelisku upamiętniający poległych w I wojnie światowej mieszkańców gminy Emaus (Kriegerdenkmal). Ufundowany przez miejscowe Stowarzyszenie Kombatantów w 1923 r.
Czas powstania: 1923 rok.
Potwierdzenie, że jest to obiekt upamiętniajacy śmierć żołnierzy poległych w I Wojnie Światowej znaleziono podczas przenoszenia monumentu w trakcie przebudowy skrzyżowania ul. Kartuska/Łostowicka (2012). W fundamencie znaleziono metalową rurę z gazetą "Berliner Illustrierte Zeitung" z 1 lipca 1923 roku oraz dokumenty związane z fundacją pomnika i garść monet.
Na przełomie października i listopada 2012 roku Polskie Pracownie Konserwacji Zabytków O/Gdańsk na zlecenie Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańskuwykonały prace konserwatorsko-remontowe obelisku.

Opis obiektu po konserwacji:

Na prostokątnym cokole ustawiony jest ostrosłup zakończony u góry spłaszczoną piramidą. Przejście pomiędzy szerszym cokołem a węższym ostrosłupem jest z sześciu profilowanych stopni. Na trzech bokach obelisku znajdują się tablice wykonane z białego marmuru z czarnymi napisami w języku polskim i niemieckim.
Dwie boczne tablice mają taki sam tekst o następującej treści "POMNIK POLEGŁYCH ŻOŁNIERZY - MIESZKAŃCÓW EMAUS I OKOLICY - WZNIESIONY Z INICJATYWY MIEJSCOWEGO STOWARZYSZENIA KOMBATANTÓW W 1923 ROKU".
Jedna tablica dotyczy konserwacji: "WZNIESIONO 1923, RENOV.: A.D. 2012".





Logo zdiz



Zobacz też:

Dokumenty zachowały się w dość dobrym stanie. Choć lekko zawilgocone, pozostały czytelne. W gazecie "Berliner Illustrirte Zeitung" z 1 lipca 1923 roku widać nawet, jak ktoś zapisał sobie hasła pomocne do rozwiązania krzyżówki. W dokumentach jest też spisana odręcznie lista 111 nazwisk, z których każde opatrzone jest datą, począwszy od 1905 do 1923 roku. Większość jest niemieckich, ale wiele z nich ma też polskie brzmienie: są tu Kołakowski Joseph czy Kamiński Artur.Jest także kilkustronicowy dokument opatrzony pieczęcią z napisem "Emaus" i podpisami. To jednak nie wszystko.
- W papierowym zawiniątku znajdowało się 17 monet. Co ciekawe, wszystkie były pruskie, a nie z Wolnego Miasta Gdańska. Są to głównie aluminiowe fenigi i marki - wyjaśnia Marcin Tymiński z biura Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, do którego trafiło znalezisko.

Po wstępnej analizie dokumentów można ustalić, że jest to lista nazwisk weteranów wojennych z Emausu, którzy ufundowali obelisk poświęcony pochodzącym z tej gminy ofiarom I wojny światowej. - Z dokumentu zapewne precyzyjnie dowiemy się, dlaczego go ustawiono i poznamy historię okolicy - dodaje Tymiński.

Po przetłumaczeniu dokumentów, zostaną one przekazane do któregoś z gdańskich muzeów - konserwator jeszcze nie zdecydował, do którego.

- Najważniejsze, że znalezisko nie zgubiło się przy pracach budowlanych. To w ogóle cud, że ten obelisk przetrwał przy tak ruchliwej ulicy - cieszy się Tymiński.

Takich obelisków, jak ten z Emaus, w Gdańsku i okolicach było sporo. Zaliczano je do tzw. Kriegerdenkmal, czyli pomników, które stawiano poległym uczestnikom różnych wojen w ich rodzinnych gminach. Ten z ul. Kartuskiej, choć zdewastowany i tuż po II wojnie światowej pozbawiony przez Rosjan tablicy pamiątkowej, figuruje w wykazie gdańskich pomników pod pozycją nr 37.


http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Historyczny-obelisk-z-Emaus-odkryl-swoja-tajemnice-n47334.html?strona=4

Zmienia się w Gdańsku nastawienie do niemieckiej przeszłości miasta i pamiątek sprzed 1945 roku. Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu odnawianie pomnika poświęconego żołnierzom Wilhelma II, którzy polegli na frontach Wielkiej Wojny wzbudziłoby kontrowersje. Dziś taka inwestycja przeszła niemal niezauważona. Ot, remont jak remont.
[...]
Podobne pomniki wojenne, tzw. Kriegerdenkmal, stawiano w całym Wolnym Mieście, ale nie wszędzie dotrwały do naszych czasów. Niekiedy można powiedzieć: szkoda, bo bywało, że projektowali je znakomici artyści czy architekci. Przykładem jest pomnik poświęcony 17. Pułkowi Artylerii Pieszej, który ustawiono w Brzeźnie. Wybór miejsca nie był przypadkowy. Jak przypomina Jan Daniluk, historyk zajmujący się gdańską wojskowością, monument ulokowano w miejscu, gdzie do 1919 r. istniała bateria artylerii nadbrzeżnej. Pomnik miał formę 15-metrowej kolumny, zwieńczonej złotą kulą o średnicy 1,3 m.

Umieszczono na niej napisy "1914-1918. Ku wiecznej pamięci dzielnych, poległych żołnierzy z 17. Pułku Artylerii Pieszej (2. Zachodniopruskiego) i jego wojennych formacji" oraz "Wierni aż do śmierci! W wykonywaniu świętego obowiązku wobec Ojczyznypoległo 60 oficerów i 762 podoficerów oraz szeregowców".

[wara podnieść rękę na świętość??? - MPS]

Projektantem pomnika był Adolf Bielefeldt, którego zalicza się do najciekawszych miejscowych architektów. Dzieło w Brzeźnie to tylko odprysk w jego twórczości. Bielefeldt jest bowiem znany przede wszystkim jako projektant sopockich willi czy siedziby Kasy Chorych przy ul. Wałowej w Gdańsku.

Odsłonięcie monumentu nastąpiło 2 września 1928 r. W uroczystości wziął udział ostatni przedwojenny dowódca brzeźnieńskich artylerzystów, gen. Hans Gravenstein.

Pomnik przetrwał wojnę, ale został zniszczony na początku lat 60. XX w. Ciekawostką jest, że jego wizerunek znalazł się na znaczku poczty Wolnego Miasta, który wyemitowano z okazji 125. rocznicy istnienia kąpieliska Brzeźno.

Szczęścia zabrakło też pomnikowi w parku Uphagena we Wrzeszczu, który odsłonięto 17 lipca 1927 r. Daleko mu było do monumentu upamiętniającego artylerzystów. Miał on kształt kamiennej bryły, którą ozdobiono wizerunkami wieńca laurowego, miecza i żołnierskiego hełmu. Do tego, pomiędzy postaciami umierającego żołnierza a młodą kobietą umieszczono napis: "Bohaterom 1914-1918". Pomnik ten postawiono przede wszystkim z myślą o poległych w czasie wojny mieszkańcach Wrzeszcza. Dzisiaj nie ma już po nim śladu.

Tylko na starych zdjęciach możemy również zobaczyć pomnik, który znajdował się na bastionie św. Elżbiety. Była to 17-metrowej wysokości kolumna zwieńczona orłem. Usunięto ją krótko po II wojnie światowej.
[powodów się nie domyślamy??? - MPS]
Nieco dłużej przetrwał pomnik na placu Wałowym. Był on dedykowany żołnierzom z 5. Pułku Grenadierów, jednostki, która związana była z Gdańskiem od początków XIX w. Znaczna część rekrutów wywodziła się z okolic miasta, przy czym byli wśród nich polscy działacze niepodległościowi. Chociażby Edmund Jonas, który odegrał ważną rolę w przełomowych latach 1918-1920. Należał do kierownictwa Organizacji Wojskowej Pomorza, pracował w Wydziale Politycznym Podkomisariatu Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku.

Grenadierski monument na placu Wałowym miał kształt ośmiokątnej kolumny i przypominał o poległych w czasie wojny francusko-pruskiej 1870-1871. Wykuto na nim nazwy pól bitewnych wraz z nazwiskami żołnierzy. Całość dopełniały ustawione przed pomnikiem moździerze wraz kulami. Wszystko to zostało bezpardonowo zniszczone pod koniec lat 60. XX w. Gdańskich grenadierów upamiętniał jeszcze jeden pomnik, w formie wodotrysku, u zbiegu ulic Świętej Trójcy i Okopowej. Wprawdzie stoi on tam nadal, ale jest pozbawiony tablic z napisami, a przez to anonimowy. Tylko uważne oko dostrzeże inskrypcję, która w polskim tłumaczeniu brzmi: Fontannę ufundowała Karolina von Manstein z domu Puttkamer. Pomnik zbudowano dla upamiętnienia piątego regimentu grenadierów króla Fryderyka IV. 13. 8.1933. Data wykonania monumentu wskazuje na czas rządów hitlerowskich, ale lokalna legenda mówi, że za jego ufundowaniem kryły się raczej uczucia pani Manstein.
[szok, po prostu szok jakie bzdury potrafią niektórzy wymyśleć - MPS]
Po wojnie, przejściowo, obiekt wykorzystywano do reklamowania wystaw w pobliskim Muzeum Narodowym.

Morskie ślady


W Gdańsku jako mieście morskim pamiętano oczywiście o marynarzach. Im poświęcono kamień, który zachował się na pl. bp. O'Rourke we Wrzeszczu. Jego przeznaczenie było do niedawna zagadką, ale Jan Daniluk i Jarosław Wasielewski podali odpowiedź w książce "Dolny Wrzeszcz i Zaspa". Stwierdzają oni, że początkowo pomnik był poświęcony wszystkim marynarzom niemieckim poległym i zaginionym w czasie I wojny światowej, ale de facto chodziło tu marynarzy związanych z Gdańskiem. Odsłonięto go uroczyście 25 czerwca 1939 r. podczas Gdańskich Dni Morza, zaś dwa miesiące później kwiaty złożył tu kapitan Gustav Kleikamp, dowódca pancernika Schleswig-Holstein podczas "kurtuazyjnej" wizyty w Gdańsku. Przypomnijmy, że oficjalnie pretekstem do odwiedzin miasta była 25. rocznica zatopienia krążownika SMS Magdeburg. Marynarze z tej jednostki spoczywają na cmentarzu Garnizonowym, tam też można zobaczyć poświęcony im przedwojenny pomnik.

Luiza u stóp Pachołka


W Gdańsku można znaleźć jeszcze kilka poniemieckich pomników i to niekoniecznie związanych z ofiarami I wojny światowej. Wśród nich na uwagę zasługuje ten, który poświęcono pruskiej królowej Luizie. Znajduje się on u stóp wzgórza Pachołek, a jest dzisiaj znany jako pomnik bitwy pod Oliwą. Owego "spolszczenia" dokonano w latach 70. XX w., co jednak nie uchroniło go przed dewastacją. Na szczęście, pojawiła się perspektywa remontu.


Prace nad projektem naprawy i konserwacji mają się zakończyć w grudniu tego roku. Na jego podstawie zostanie określona wysokość środków finansowych niezbędnych do wykonania renowacji i wówczas zapadnie decyzja, kiedy zostanie ona przeprowadzona.

Zdaniem Tomasza Struga, przewodniczącego Rady Osiedla Oliwa, która finansuje opracowanie projektu, prace powinny zostać przeprowadzone w taki sposób, aby czytelne było zarówno pierwotne, jak i obecne przeznaczenie pomnika.


http://gdansk.naszemiasto.pl/artykul/galeria/burzliwe-losy-niemieckich-pomnikow-wojennych-w-gdansku,1620761,t,id.html

http://www.zdiz.gda.pl/zdizgdansk/chapter_76117.asp




Po drugiej stronie ulicy, tuż za skrzyżowaniem, oczy kierowców wjeżdżających do miasta przykuwa niewielki pomnik stojący pośrodku chodnika. To pomnik fizylierów czyli żołnierzy piechoty. Ustawili go prusacy, by upamiętnić żołnierzy poległych za Gdańsk w XIX wieku. Obelisk nie gdyś ozdobiony był pruskim orłem i marmurowymi tablicami, których resztki do dziś tkwią na postumencie. W pobliskich krzakach można odnaleźć ostatnie ślady po ogrodzeniu pomnika. Podobnych postumentów w mieście stało kilkanaście, m.in. przy placu Wałowym i obok obecnego Muzeum Narodowego.

http://www.spacery.gdansk.pl/spacery/gdansk/sladami-potoku-z-przewodnikiem-piotrem-mazurkiem-zapraszamy-na-spacer-po-ulicy-kartuskiej/



I PO TO NASI OJCOWIE I DZIADOWIE PRZELEWALI KREW?