Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

wtorek, 11 listopada 2014

Skrótem


Wschód kontra zachód

Narada na Kremlu na temat wyborów w ukraińskim Donbasie

Wcześniej, podczas spotkania z kadrą dowódczą Sił Zbrojnych Putin oświadczył, że FR "nie da się wciągnąć w wytrwale narzucaną jej konfrontację". Powiedział też, że Rosja nie zmieni obronnego charakteru swojej doktryny wojskowej.
 
- Zamiast zespołowego, cywilizowanego rozwiązywania problemów międzynarodowych w ruch coraz częściej idą siłowe, gospodarcze i informacyjne dźwignie nacisku - oznajmił rosyjski prezydent. Dodał, że "mimo takiego postępowania Zachodu Moskwa jest otwarta na równoprawny, nacechowany szacunkiem dialog na wszystkie tematy globalnego i regionalnego porządku dziennego".
 
 
Zapewne chodzi o aluzyjne groźenie Putinowi śmiercią  -
  
 
a nawet wprost....
 
 

Kierownictwo sklepu w Szkocji zakazuje mówienia po polsku

Po raz ko­lej­ny po­pu­lar­na sieć su­per­mar­ke­tów oka­zu­je się Po­la­kom nie­przy­ja­zna. Kilka mie­się­cy temu in­for­mo­wa­li­śmy, że duża część skle­pów w Wiel­kiej Bry­ta­nii pro­wa­dzi po­li­ty­kę nie­uzna­wa­nia pol­skich do­wo­dów oso­bi­stych. Oka­zu­je się, że po­dob­ne ob­ostrze­nia do­ty­czą po­słu­gi­wa­nia się ję­zy­kiem pol­skim przez pra­cow­ni­ków.

Informację o tym, że język polski jest w sklepach sieci na cenzurowanym przekazał redakcji polishexpress.co.uk czytelnik ze Szkocji. Z jego opisu wynika, że menadżerowie sklepu, w którym od pracuje od dwóch lat, bardzo dbają o to, aby wszelkie rozmowy pomiędzy załogą a klientami były prowadzone po angielsku. Nawet pomimo faktu, że obsługi przez polskojęzycznego sprzedawcę domagają się... sami klienci.
"W zeszłym tygodniu, kiedy stałem w kuchni z innym pracownikiem – również Polakiem, podszedł do nas menadżer i poinformował, że nie wolno nam rozmawiać z klientami po polsku. Tłumaczył, że takie są wymogi nowej polityki sieci" – pisze czytelnik polishexpress.co.uk.


- Wielu klientów nie mówi dobrze po angielsku, a do naszego sklepu przychodzą właśnie dlatego, że można tu spotkać polskich pracowników – usiłował tłumaczyć mężczyzna. Podane argumenty nie przemówiły jednak do przełożonego. - Usłyszałem, że albo dostosuję się do reguł, albo mogę iść do domu. Jestem jedynym żywicielem rodziny – nie mogę pozwolić sobie na utratę pracy, więc zdecydowałem się zostać – relacjonuje.
Od tego momentu, kiedy klienci nawiązywali rozmowę po polsku, nasz czytelnik był zmuszony poinformować ich o zakazie. Zdziwieni Polacy nie kryli oburzenia. Kilku z nich zażądało rozmowy z kierownikiem.


- Kiedy na miejscu pojawił się zastępca menadżera zapytałem, czy rzeczywiście nie mogę obsłużyć naszych klientów i rozmawiać z nimi przy tym po polsku. Zastępca potwierdził, że takie właśnie wytyczne zostały odgórnie narzucone. Następnie, bez dalszych wyjaśnień odwrócił się plecami do klientów i pospiesznie oddalił – relacjonuje czytelnik polishexpress.co.uk i dodaje, że urażeni klienci zdecydowali się złożyć formalną skargę do centrali.


Nasz czytelnik zapewnia, że to pierwszy przejaw dyskryminacji, z jakim spotkał się na przestrzeni dziesięciu lat spędzonych na Wyspach. Podkreślił, że zakaz używania języka polskiego przez pracowników dyskryminuje zarówno załogę, jak i polskich klientów.
Interwencja redakcji "Polish Express"
Nie wiemy, czy zakaz mówienia w ojczystym języku obowiązuje w równym stopniu Polaków co inne nacje. W całej sytuacji najbardziej niepokoi fakt, że dyskryminacja nie wynika z polityki pojedynczego sklepu, ale z założeń odgórnie przyjętego regulaminu firmy.
Czym kierował się sklep wprowadzając takie restrykcje? Jak przekładają się one na atmosferę w miejscu pracy oraz relacje członków załogi z klientami, którzy wyraźnie domagają się pomocy polskojęzycznych pracowników? Na te i inne pytania postaramy się uzyskać odpowiedź od przedstawicieli zarządu sieci.



Kolejna angielska świnia podżega Polaków do samobójstwa w interesie brytyjczyków - czyli do wojny z Rosją.


John Schindler: Polska przygotowuje się na rosyjską inwazję

Dzisiaj, 31 października (15:51)
Polska przygotowuje się na wypadek rosyjskiej inwazji – czytamy na stronach "Business Insider". Autor artykułu, profesor i ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego John Schindler, utrzymuje, że Polska – w odróżnieniu od Ukrainy - chce być przygotowana w razie agresji ze strony Władimira Putina.


Na wstępie autor przypomina, że po aneksji Krymu i przejęciu kontroli na wschodzie Ukrainy, w Europie rosną obawy o dalsze militarne kroki Moskwy. Jego zdaniem o skuteczną ochronę krajów NATO znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie Rosji może zadbać wyłącznie Polska.



"Tylko Polska ma potencjał militarny, który może poważnie przeciwstawić się ruchom Rosji na zachód. Tak jak w 1920 roku, kiedy Armia Czerwona nie potrafiła przełamać Warszawy, tak teraz Polska jest murem, który chroni Europę Środkową przed działaniami zbrojnymi Moskwy" - przekonuje John Schindler.


Autor podkreśla doświadczenie Polski w trudnych relacjach z Rosją, przypomina również wojny z udziałem obydwu państw. Wspomina również o niedawnym zatrzymaniu osób podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Rosji. Jego zdaniem Polska robi wszystko, żeby w razie konieczności mogła odpowiedzieć na agresję Moskwy.


"(...) Warszawa  podejmuje kroki, które mają obronić kraj przed ewentualną rosyjską okupacją, którą Polacy bardzo dobrze znają. W odróżnieniu od Ukrainy, Polska planuje przygotować się na wypadek wypowiedzenia wojny przez Putina" - pisze John Schindler.
Autor artykułu zwraca również uwagę na obawy, powszechne zwłaszcza w kręgach obronnych, dotyczące ewentualnego wsparcia sił NATO w razie ataku na Polskę ze strony Rosji. Podkreśla, że Polacy wciąż pamiętają, jak podczas II wojny światowej Wielka Brytania i Francja nie udzieliły im obiecanej pomocy.


Przed paroma dniami kwestię ewentualnego ataku rosyjskich wojsk na Polskę skomentował w rozmowie z Interią prof. nadzw. dr hab. Marcin Lasoń z Wydziału Nauk o Bezpieczeństwie Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego.
- Sądzę, że w najbliższej przyszłości Rosja nie zaatakuje Polski, ani innego członka NATO. Nie jest w tej chwili na to przygotowana, ani nie leżałoby to w jej interesie. Gra toczy się o pozostanie Ukrainy w jej strefie wpływów, ma w znacznej mierze charakter prestiżowy. Ponadto jest także częścią szerszej polityki dotyczącej utworzenia konkurenta dla Unii Europejskiej, w którym to Rosja odgrywałaby główną rolę.


- Nade wszystko uważam, że Rosja chce przede wszystkim wrócić na pozycję zajmowaną wcześniej przez ZSRR, nie tyle już w kwestii terytorialnej czy potencjału sił zbrojnych, ale na pozycję mocarstwa globalnego, która nie tylko była rolą deklarowaną, ale odgrywaną. Upraszczając te terminy teoretyczne - byłaby państwem, którego pozycja mocarstwowa jest uznawana i które w związku z tym może więcej np. uciekać się do użycia siły i nie ponosić w związku z tym konsekwencji - powiedział nasz rozmówca.

DJ


Polska nie posiada sił zdolnych zatrzymać ewentualny atak Rosji.
Może co najwyżej wykrwawić się w walce z potężniejszym przeciwnikiem.
Tak Francja jak i G. Brytania mają w swoim arsenale pociski jądrowe, które skutecznie odstraszają każdego agresora, tak więc za bardzo nie muszą przejmować się "murem" z Polski w celu ochrony Europy Środkowej...

 
Tymczasem...

Wojsko Polskie się modernizuje: Najpierw kupi limuzyny Audi A6 dla urzędników i oficerów. To nie żart!

opublikowano: 30 października 2014 roku, 11:43 | autor: Zespół wGospodarce.pl | kategorie: Lifestyle | tagi: armia, gospodarka, limuzyna, przetarg, samochód, wojsko, Wojsko Polskie
 
Jak modernizować polską armię? Pomysłów jest wiele, jednak MON zabiera się za nie od innej strony - na początek kupi dla swoich urzędników i oficerów strategicznych limuzyny.
O sprawie informuje portal poboczem.pl.
Powodowani głębokim przeświadczeniem o konieczności udzielania wszechstronnego wsparcia dla naszej armii bronić będziemy decyzji o zakupie nowych samochodów służbowych dla dwóch generałów, piastujących stanowiska, których same już nazwy muszą wzbudzać popłoch w szeregach wroga. Chodzi mianowicie o Dowódcę Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych oraz Dowódcę Operacyjnego. Jak poinformował jeden z tygodników, pełniący te strategiczne funkcje oficerowie mają jeździć nowiutkimi Audi A6, nabytymi w ramach "Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP w latach 2014-15".
Oficerowie otrzymają za pieniądze podatników limuzyny Audi A6.
Jak wiadomo, jednym z podstawowych elementów świadczących o dobrym wyszkoleniu żołnierza jest umiejętność kamuflażu. Trzeba przyznać, że w przypadku przetargu na "A-szóstki" nasza armia zdała egzamin z maskowania na piątkę. Realizację zamówienia powierzono dla niepoznaki 12 Wojskowemu Oddziałowi Gospodarczemu w Toruniu.
Ile będą kosztować podatników limuzyny? Niemal dwa miliony złotych


Zadziwiają niektóre wręcz pod pewnymi względami paniczne reakcje polityków Zachodu na przeloty rosyjskich samolotów. Nie da się tego wytłumaczyć inaczej niż odmawianiem Rosji prawa do komunikowania się z jej suwerennym terytorium nad Bałtykiem. Samoloty rosyjskie zawsze latają klasycznym szlakiem z rejonu Petersburga do Kaliningradu, bo inaczej nie są w stanie się tam dostać jak tylko nad wodami międzynarodowymi. Loty nad terytorium Litwy trzeba odpowiednio wcześniej zgłosić, a państwo ma prawo odmówić prawa do wykorzystania jego przestrzeni powietrznej dla lotów wojskowych – nawet nieuzbrojonych.


Rosja ma bardzo długie tradycje w zakresie lotniczych patroli morskich, posiada w tym zakresie dokładne rozpoznanie terenu, sprawdzone samoloty, wyszkolone załogi i może przeprowadzać patrole praktycznie nad wszystkimi akwenami morskimi, które są w pobliżu jej terytorium. Zasięg jej samolotów dalekiego zasięgu z rodziny Tu-95, Tu 22M lub Tu-160 jest w istocie regionalny a w przypadku ostatniego typu wspaniałego bombowca strategicznego globalny. Poza tym Rosjanie często wykorzystują samolot Ił-20 do dalekich patroli morskich oraz niezliczoną ilość samolotów transportowych wyposażonych w odpowiednią aparaturę ad hoc. W istocie te ostatnie są najgroźniejsze, ponieważ nigdy nie wiadomo, co mają w ładowniach, co rejestrują. Normalnie jak lecą samoloty szpiegowskie – to się wyłącza nadajniki i radary, albo wprowadza je w tryb pracy nierejestrowanej mającej dostarczyć błędnych danych zwiadowcy.


Te samoloty z zasady nie latają same nad tak gęsto najeżonym obroną powietrzną i przeciwlotniczą akwenie jak Bałtyk. Osłona myśliwców przewagi powietrznej dalekiego zasięgu jest oczywistością. Nad Arktyką mogą latać same, ponieważ zanim cokolwiek się do nich zbliży, są w stanie przemieścić się w rejon własnej osłony przeciwlotniczej.


Bombowce są nosicielami pocisków manewrujących średniego i dalekiego zasięgu, ich głowice potencjalnie mogą być niekonwencjonalne, w tym oczywiście jądrowe. W tym kontekście stałe patrole oznaczają stałą obecność w rejonie – potencjalnego odpalenia pocisków manewrujących, którymi można zaatakować nieprzyjaciela. Właśnie, dlatego z taką pasją samoloty NATO zawsze starają się przechwycić bombowce rosyjskie, żeby załogi wiedziały, że nie unikną śmierci. Klasycznych „bomb jądrowych” zrzucanych grawitacyjnie dzisiaj raczej się nie używa, takie działanie byłoby zbyt prymitywne, a możliwe środki przenoszenia w postaci rakiet bazowania lądowego, morskiego lub właśnie odpalanych z latających bombowców – dają efekt podwójnego spustu oraz zwiększają zasięg. Duży bombowiec miałby problemy nawet nad naszym krajem, ale kilka pocisków manewrujących – ma o wiele większe prawdopodobieństwo przedarcia się i ataku.


O tym wszystkim wiadomo mniej więcej od połowy lat 60 tych, zresztą patrole powietrzne tak naprawdę wymyślili Amerykanie (i Brytyjczycy), których samoloty ze Strategic Air Command B-47, potem głównie B-52, B1B, – dzięki tankowaniu w trakcie lotu stale dyżurowały w powietrzu w wybranych rejonach w pobliżu granic ZSRR, żeby na rozkaz skierować się nagle do ataku z wielu stron w głąb tego państwa. To funkcjonowało do 1992 roku i było bardzo, ale naprawdę bardzo drogie.


Mając powyższe na uwadze oraz oczywistość geografii – po prostu nie można zrozumieć, dlaczego państwa NATO nie porozumieją się z Federacją Rosyjską, co do przelotów nad terytorium państw bałtyckich w taki sposób, żeby wszyscy mieli z tego korzyść. Przecież krótszy lot, to tańszy lot i bardziej bezpieczny. Z drugiej strony wszystko można kontrolować w korytarzach powietrznych i godzinach przelotów. Cała sytuacja jest trudna i ma na celu – jak można ocenić – utrudnienie Rosji komunikacji lotniczej z jej wydzieloną częścią terytorium. W ostateczności, jeżeli Litwini się nie zgodzą niech latają nad Białorusią i Polską, przecież to nie jest żaden problem, ani dla nas, ani dla pilotów. Ma to jeszcze tą zaletę, że można taki ruch monitorować, odpowiednio „czytając” takie transport podobnie jak Amerykanie czytali informacje o stanie japońskiej obrony na wyspach Pacyfiku podczas II-giej Wojny Światowej m.in. z częstotliwości ruchu lotniczego, jaki rejestrowali. Zmianę zachowania partnera od razu można traktować, jako sygnał. Naprawdę można się porozumieć i dogadać.


Jeżeli to nie nastąpi, to kiedyś jest możliwe, że sytuacja przekształci się w incydent, jakiemuś pilotowi zagrają nerwy i np. dojdzie do zderzenia w powietrzy lub walki powietrznej. Co wówczas? Kto poniesie konsekwencje emocji dwóch pilotów kilka tysięcy metrów nad Bałtykiem?
Reasumując – samoloty po to mają skrzydła, żeby latać. Nie ma w tym niczego dziwnego, natomiast, jeżeli do tych przelotów dorabia się politykę i kreuje się konflikt, to trzeba mieć mocne dowody, żeby wybronić się z ewentualnych zarzutów o agresję.


Za tydzień będzie, że pan Władimir Putin zjada małe dzieci w całości

30 października 2014 04:20 komentarzy: 11 Autor:  A • A • A
rgbstock.com autor: Vorfay 

Szkalowaniu, kłamstwom i prowokacjom medialnym wobec osoby pana Władimira Putina – Prezydenta Federacji Rosyjskiej nigdy dość. Już wiadomo, że to szatan, damski bokser, jego tygrys uciekł do Chin (oczywiście z głodu), a Rosjanie się go boją. Właśnie nieudolnie próbowano przemycić do światowego mainstreamu, że ma raka. Za tydzień prawdopodobnie przeczytamy, że zjada małe dzieci na śniadanie w całości. Brakuje tylko dywagacji na temat skrywanego homoseksualizmu, (ponieważ na zachodzie nie można z tego żartować) oraz lewitacji.
Nie ma takiego kłamstwa, którego zachodnie czynniki wpływu nie byłyby w stanie przylepić do osoby pana Putina. Co ciekawe nic się nie mówi na temat pana Miedwiediewa lub pana Ławrowa, chyba że pierwszego próbuje się na siłę skonfrontować z Prezydentem Putinem, a drugiemu doczepić łatkę np. „Pana Nieeet”.


To wszystko jest tym bardziej żałosne, ponieważ w wielu przypadkach za tymi kłamstwami stoją tzw. rosyjscy dysydenci, którzy uciekli na zachód – oczywiście, żeby się chronić przed prześladowaniami ze strony aparatu przemocy państwa rosyjskiego.
Jest jeszcze ulubiony temat – kobiet pana Putina, oj tutaj nie raz dostało się, czy to rosyjskim gwiazdom estrady, czy też gwiazdom sportu – jedno trzeba przyznać, jeżeli chociaż procent z tych rzekomych podbojów seksualnych Prezydenta jest prawdą, to można tylko zazdrościć, jednakże jest mały problem – chodzi o wiarygodność domniemań i przecieków. Nie ma żadnych potwierdzeń, a interpretowanie spojrzenia Prezydenta na dekorowaną przez niego złotą medalistkę igrzysk lub mistrzynię świata to po prostu podłość. Nie da się tego inaczej nazwać, jak brakiem szacunku do innych ludzi.
Naprawdę nie ma takiego kłamstwa, nie ma takiej podłości, do którego nie posunęłyby się ośrodki wpływu z zachodu, żeby tylko nie przepuścić próby uderzenia w autorytet pana Władimira Putina.


To zastanawia, to zmusza do refleksji, ponieważ wściekłość tych ataków, jak również ich skala – zwłaszcza w proliferowanie przez adresata, czyli opinię publiczną to jest coś, co można porównać tylko z działaniami czarnego PR-u wobec Adolfa Hitlera. Można się, bowiem zapytać – czy jeżeli pan W. Putin miałby rzeczywiście nowotwór czy nie należałoby mu współczuć? Przecież te kłamstwa obwieszczone światu przez jeden z amerykańskich portali to właśnie nic innego jak życzenie śmierci! Kim muszą być ludzie, żeby komuś tak źle życzyć, kogo dodajmy NA PEWNO nie znają, nie przeczytali nawet jednej strony jego oficjalnych wypowiedzi, już nie mówiąc o możliwości obserwowania i słuchania jego swobodnych dialogów z publicznością! To się nie nadaje nawet do komentowania, po prostu trzeba ubolewać nad poziomem niektórych zachodnich publikatorów oraz skalą zakłamania znacznej części opinii publicznej, ponieważ to jest po prostu żałosne.


Jedyne, co jak do tej pory w osobie pana Putina odpuszczono, to złośliwości wobec jego rodziny, ale jak się okazało „dysydentki” rosyjskiego pióra napisały już nie jedną książkę, w której z Ojca Prezydenta robi się donosiciela i inne żałosne historie adresowane wobec ludzi, którzy przeżyli trzy okrutne lata głodowej blokady Leningradu! Jakby tego było mało – ukraińska diaspora w Holandii swego czasu urządziła polowanie na jedną z córek Prezydenta, która rzekomo mieszka w tym kraju. Czy to jest normalne? Czy w taki sposób buduje się dialog i porozumienie, – jeżeli obraża się czyichś rodziców i chce zlinczować dzieci? Co trzeba mieć w głowie, żeby być tak podłym człowiekiem?
Więc po tych wszystkich kłamstwach naprawdę nie dziwmy się, jak za tydzień przeczytamy w jakimś poczytnym Amerykańskim dzienniku lub portalu, że Władimir Putin zjada małe dzieci w całości, oczywiście pojawi się przepis, zdjęcia, oraz reklama małego sosu, którego używa Prezydent. Niestety potwierdza się stara prawda – kłamstwo wielokrotnie powtarzane zaczyna żyć własnym życiem, będzie się odbijać, wracać echem, wzmacniać, osłabiać, kojarzyć z innymi kłamstwami, w ostateczności zawsze zaboli adresata a nawet, jeżeli nie, to spowoduje, że chociaż jedna z osób go popierających się zastanowi, bo podobno w każdym kłamstwie jest odrobina prawdy.


No to, na co stawiamy? Warto obserwować te kłamstwa, ponieważ im są podlejsze – tym większy to dowód na wściekłość siepaczy, którzy nie mogą nawet napluć na swoją ofiarę. To klasyczne spuszczanie pary z maszyny propagandowej, taka rozgrzewka mająca na celu spowodowanie, żeby wszystkie mechanizmy przemysłu pogardy i kłamstwa były należycie naoliwione i podskakiwały w wyczekiwaniu na kolejne kłamstwa, które będą zwielokrotniać, wyostrzać i pieczołowicie rozpowszechniać.
Niech żyje kłamstwo i hipokryzja, tylko one zostały w retoryce Zachodu.



http://fakty.interia.pl/tylko-u-nas/news-john-schindler-polska-przygotowuje-sie-na-rosyjska-inwazje,nId,1545431#iwa_item=7&iwa_img=0&iwa_hash=41363&iwa_block=facts_news_small

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/narada-na-kremlu-na-temat-wyborow-w-ukrainskim-donbasie/hd0cl

http://wiadomosci.onet.pl/wielka-brytania-i-irlandia/kierownictwo-sklepu-w-szkocji-zakazuje-mowienia-po-polsku/hg0z9

 http://wgospodarce.pl/informacje/17115-wojsko-polskie-sie-modernizuje-najpierw-kupi-limuzyny-audi-a6-dla-urzednikow-i-oficerow-to-nie-zart
 http://obserwatorpolityczny.pl/?p=26992
http://obserwatorpolityczny.pl/?p=26957


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz