trochę słabe tłumaczenie przeglądarkowe
Andrei Marga:
„Większość z tych, którzy przyjeżdżają, aby reprezentować Rumunię, jest słabo przygotowana - zawodowa, obywatelska, moralna”.
Dwa tygodnie temu
Na scenie Rumunii i świata pojawiają się nowe fakty. Nie są już zwyczajne ani nie należy ich unikać. Przyjrzyjmy się im uważnie i poszukajmy odpowiednich interpretacji i alternatyw. Mam na myśli tylko trzy z nich dzisiaj.
Jeśli chodzi o dzisiejszą Rumunię, to uderza głupia próba skoncentrowania decyzji („mój rząd”, „mój parlament”, „mój naród”), która podważa wolności, instytucje i demokrację w takim samym stopniu, w jakim dręczyły one po 1989 roku. Kraj pożycza jak nigdy dotąd w historii, więc czołowy ekonomista zapytał: gdzie idą pieniądze? Inny ekonomista słusznie powiedział, że jest już konsumowany z talerza jutra. Tutaj ożył nurt złożony z siebie samych, przejawiający wrogość do religii - prąd, od którego Europa uciekała od lat siedemdziesiątych. W imię „niezawisłości” wymiaru sprawiedliwości kultywuje się kontrolowany wymiar sprawiedliwości i system bez bezpieczeństwa, co de facto uniemożliwia normalizację życia w społeczeństwie.
Fakty są niepodważalne. Hipoteza w obiegu, atrakcyjna ze względu na swoją prostotę, jest taka, że mamy do czynienia ze spiskami pochodzącymi z zewnątrz. Moja opinia jest inna, a mianowicie, że zanim zobaczymy, co robią inni, należy zadać pytanie, co się robi, a czego nie. kraju do powstrzymania degradacji. Przed omówieniem różnych hipotez warto przyjrzeć się temu, co robisz lub czego nie robisz.
Renomowani publicyści uważają, że dzisiejsza Rumunia jest ofiarą spisku o trudnym do zlokalizowania temacie. Ostatecznie jej gospodarka przeszła w inne ręce, zyski znikają natychmiast, wielkie inwestycje są udaremniane, niekompetentni decydenci są zabiegani, polityka jest naśladowana i konsumowana w przeszłości.
Chodzi oczywiście o fakty. Ale fakty dowodzą też, że przede wszystkim Rumuni ranią się ręką, tym, co robią i tym, czego nie robią. A w świecie ostrej konkurencji inni mogą skorzystać z okazji. Oto kilka dowodów.
W ciągu ostatnich piętnastu lat ukształtował się zwyczaj, że ci, którzy domagali się głosów obywateli Rumunii, zamiast szanować demokrację i działać na rzecz wypełnienia obietnicy, szukają wsparcia z zewnątrz iw razie potrzeby je płacą. Nie mając osiągnięć i trwałego prestiżu, sprzedają i kupują wszystko, aby utrzymać swoje pozycje. „Walczą” o mandaty, a nie o rozwiązania. Przykłady są przydatne.
Większość z tych, którzy przyjeżdżają, by reprezentować Rumunię, jest słabo przygotowana - zawodowa, obywatelska, moralna. Teraz są absolwentami bez ulgi - żaden z czołowych. Nikt ich już nie zaprasza, a potem zapraszają się na „wizyty”. Ktoś słusznie wskazał nam, że ambasadorowie władzy już zapisali tę „technikę” w swoich wspomnieniach.
O tym, jak słabo przygotowani są decydenci dzisiejszej Rumunii, może przekonać się każdy, kto dokładnie przyjrzy się ich myśleniu. Na przykład po stwierdzeniu od początku pandemii, że „w Rumunii jest nam lepiej!” bardziej dyletant, z USA. Stało się dla niego oczywiste, że na przykład w ostatni dzień czwartku w USA zarejestrowano 100 000 nowych zakażeń na około 330 mln mieszkańców, biorąc pod uwagę, że przeprowadzane są szeroko zakrojone testy, podczas gdy w Rumunii Ogłoszono 10 000 infekcji, przy mniej niż 20 milionach mieszkańców iz testami wykonanymi w Alandali. Kto poważnie traktuje arytmetykę, rozumie stan rzeczy w kraju!
Nie można też robić analogii z USA w kwestii wyborów parlamentarnych, ponieważ istnieje prawdziwy pluralizm, z perspektywami i programami sprofilowanymi i znanymi ówczesnym wyborcom. Innymi słowy, wybory w USA mają przesłanki, których nie ma w dzisiejszej Rumunii. Prawo przewiduje je również w naszym kraju, ale prawo od początku narusza „prezydenta”, który również wykazuje swoją nieprzygotowanie w tym zakresie.
Wiadomo, że demokracja to wybory, ale nie wybory dokonywane na
próżno. Ponieważ wybory są przeprowadzane, jak powiedziano w
Alba Iulia w 1918 roku, w celu ustanowienia „czystej” woli
politycznej obywateli, a nie legitymizacji czyichś aberracji.
Do
wszystkich tych faktów dodaje się fałsz reprezentacji. Wzorowa
jest reprezentacja Rumunii w Unii Europejskiej - która dopiero w
wyniku nadużyć ze strony byłego prezydenta RCC wraca na stanowisko
nie zaangażowane w zarządzanie krajem. Ponadto ci, którzy
„reprezentują Rumunię” na spotkaniach taktycznych - jak to było
w przypadku negocjacji pakietu finansowego Unii Europejskiej na okres
po pandemii, a potem przyjeżdżają do kraju i twierdzą, że
„walczyli o pieniądze!”. Nieraz mówią lekkomyślne rzeczy
- jak zauważył prezydent Francji, który zarzucał przedstawicielom
Rumunii, że „stracili okazję, by milczeć!”. Albo też
kuszą się, by brać ich za partnerów, oczywiście
kłótni. Przełamuję reakcję gospodarzy zirytowanych biedą
wzroku. Nic dziwnego, że minister spraw zagranicznych z
pobliskiego kraju powiedział: „Zostaw nam ropę. Mamy
możliwość to przetworzyć. Po prostu rozpalasz ogień ”.
Wszystkie uciążliwe dla Rumunii umowy podpisują przedstawiciele
tego kraju. Możesz przeglądać dokumenty. W 2018 roku
związek między uciążliwością w parlamencie a presją
kontrocenian z instytucjami siłowymi był więcej niż zabawny, aby
Rumunia nie przenosiła tantiem za zasoby naturalne na poziom innych
krajów.
Z definicji opozycja jest żywym kluczem do poprawy
demokracji. Za lepszą przyszłość odpowiada opozycja. Rządy
krytykują opozycję, ale nigdzie, od czasów Mussoliniego i Mein
Kampf, nie było kwestii „ostatecznej” eliminacji z rządu
opozycji, aż do dzisiejszej Rumunii. Korzystając z trudności
w samoobronie w obliczu zniewolonej sprawiedliwości i nowej
Securitate, socjaldemokracja jest teraz atakowana. Nie
wystarczy, że została usunięta z rządu, pomimo wyborów
parlamentarnych w 2016 roku, by zrobić miejsce dla mdłego „mojego
rządu”, ale jest wytrwała. Ci, którzy rządzą, nie wydają
się zdolni do niczego innego.
„Prezydent” pełni urząd od ponad dwóch dekad, z miernymi wynikami, ale obwinia innych wystarczająco i głupio. Niedawno decydenci przejęli władzę nad samą opozycją.
Tak więc jesteśmy w dzisiejszej Rumunii - ze słabo wyszkolonymi decydentami, bez osiągnięć, którzy sprzedają wszystko i oszpecają demokrację. Hipotezy spiskowej nie można przypisać bez uwzględnienia tej sytuacji. Ostatecznie tylko rdzenni „prawnicy” zdecydowali o unieważnieniu referendum z 2012 r., W którym ponad 12 milionów obywateli głosowało za usunięciem prezydenta. Kto zareagował? Kiedy dowiedział się w Bundestagu o tajnych protokołach nowych sędziów-prokuratorów Securitate w Rumunii, powiedziano, że gdyby coś takiego wydarzyło się w innym kraju, „zapaliłoby się”. Nawet dzisiaj protokoły nie są uchylane ustawą państwową, ale nikt się nie pali! Wybory zostały sfałszowane w czasie, zarówno w 2019, jak i 2020 roku. Czy reagują? Dopóki w Rumunii nie zapanuje obywatelska reakcja na powrót do Konstytucji i demokracji,
W dzisiejszej Rumunii przedstawiciele publiczni odmówili ostatnio przysięgi na Biblię. Papież Franciszek przyjechał do Bukaresztu i poprosił gospodarzy o „braterstwo”, a gdy tylko samolot wystartował, nikt inny jak „prezydent” nie otworzył drzwi i zażądał sprawiedliwości o zredukowanie rywali. A „sprawiedliwość” została wykonana, jak nikt inny. Rumunia zastosowała najbardziej lekkomyślną blokadę w Europie. Patriarcha zwrócił uwagę, że istnieje „sprawiedliwość Boża” i został zaatakowany bez zastrzeżeń. Ci, którzy uderzają w pierś, że to będzie przyszłość, bardziej wyróżniają się oszustwami.
Tu jesteśmy dzisiaj. Uważam, że takie gesty, które
uderzyły w dzisiejszą Rumunię, należą do nurtu antyreligijnego,
ignorującego religię. Dowody są liczne.
Człowiek
religijny, a tym bardziej hierarcha, patrzy na świat i osądza go z
woli Bożej. W rzeczywistości wiara oznacza wiarę w istnienie
Boga i składanie swojego przeznaczenia w Jego ręce. Trywializacja
tej woli i atak tych, którzy ją powołują, oznacza inkulturację.
Powszechnie wiadomo, współczesnej historii towarzyszy krytyka
religii, która miała u Spinozy, Hegla, Feuerbacha, Comte'a, Marksa,
Nietzschego momenty odniesienia. Nie chodziło o odrzucenie
obecności Boga w realiach świata, ale o krytykę używania
religii. Znany teolog Karl Barth udowodnił to w czasie.
W
pewnym sensie dzisiejsze kościoły - nawet w naszym kraju, poza
podziałem na prawosławie, katolicyzm, związki, protestantyzm,
węgierski reformizm, kościoły neoewangelickie - nie są już tym,
czym były sto lat temu. Kościoły pozostawiły służalczość
potężnym i są na drodze solidarności z człowiekiem, którym
każdy z nas jest. Społeczne znaczenie kościoła jest inne.
Kościoły zakładają, że w wyniku historii Bóg nie jest w umyśle każdego człowieka. Nie powiedział tego nikt poza teologiem o randze Josepha Ratzingera: w końcu nie chodzi o to, czy wierzysz w istnienie Boga - sprawa jest twoja. Ale warto być odpowiedzialnym, jak gdyby Bóg istniał. Ma to związek z ludzkością w tobie.
Niewątpliwie jesteśmy współcześni międzynarodowemu nurtowi kulturowego zamętu. Dziś zbyt rzadko zdarza się dostrzec, że mądry Salomon miał rację, twierdząc, że człowiek, który wie, że Bóg istnieje, ma środki, które zwiększają jego poczucie odpowiedzialności. Gołym okiem widzimy, że tam, gdzie nie ma świadomości istnienia Boga, odpowiedzialność maleje.
Wielu nie znało religii, ponieważ osłabiło to kulturę
religijną. Również w naszym kraju edukacja w terenie
sprowadza się do zaznajomienia się z rytuałem. Kościoły są
szerzej obecne w społeczeństwie, mają ofiary liturgiczne i
programy społeczne, ale zbyt mało w życiu intelektualnym. Ziemia
ustąpiła, tak że uprzedzenie „religia jest niezauważalna jak
mgła”, które Mussolini skierował do Hansa Franka w 1935 r., Lub
głupota, że „religia budzi niepokój” rozszerzyła
się.
Moim zdaniem antidotum to wzmocnienie obecności teologów
opracowaniami w przestrzeni wizji. Zwłaszcza, że znajdujemy
się w nowej sytuacji historycznej: nie ma rozwiązania kryzysów
współczesnych społeczeństw bez współpracy
nauki-filozofii-teologii. W ich związku minęła era
„pokojówki”, ale także epoka wzajemnej ignorancji.
Po 1989 roku odniosło wrażenie, że od chwili, gdy wszyscy są wolni, historia się kończy. Doprowadziło to do nowej „poprawności politycznej” szkieletowej liberalności, która nie ma już nic wspólnego z demokracją. Zakłada się, że instytucje byłyby w porządku, aby ci, którzy nie akceptują orzeczeń „sprawiedliwości”, istniejącej „rządów prawa”, „władz”, nie byli „nowoczesni”, „europejscy” itd. To jest właśnie stan, w którym ludzie zależą od „sprawiedliwości”, „rządów prawa” i decydentów, którzy popełniają nowe nadużycia! Biurokratyczny internacjonalizm, równie szkodliwy jak wszelka biurokracja, rozprzestrzenił się na niektóre kraje i jeszcze się nie skończył.
Weźmy przykład. Ten, kto przystępuje do Unii Europejskiej, przyjmuje na siebie imperatyw jedności - co jest naturalne. Ale ponieważ sytuacje są zbyt różne, jednostka oceny nie istnieje, jeśli różnice nie są rozpoznawane. Praworządność jest zasadniczo taka sama w różnych krajach, ale w rzeczywistości życie jest zupełnie inne. Na przykład w Rumunii obecnie odczuwalna jest najwyższa presja, aby prawa były nie regulacjami w interesie publicznym, ale instrumentami przeciwko komuś. Powołanie prokuratorów i sędziów pozostało w rzeczywistości jednorodne, „u siebie”, jak w żadnym innym kraju europejskim. Wykształcenie prawnicze jest powierzchowne - wystarczy dostrzec błędy logiki, które potęgują brak wiedzy w sprawach życia, od wyroków, aż do przerażenia! Wybór dla wymiaru sprawiedliwości w zbyt małym stopniu zależy od wartości zawodowej, obywatelskiej, etycznej. Dlatego,
To biurokratyczne podejście przypisuje się sorozizmowi. Nie
jest to jedyne źródło, ale jest najbardziej skrystalizowane -
twierdzi, że pochodzi od Karla Poppera. W rzeczywistości w
artykule w Project Syndicate (1 stycznia 2017 r.) George Soros
napisał: „Podzieliliśmy reżimy na dwie kategorie: te, w których
ludzie wybierają swoich przywódców, którzy powinni dbać o
interesy elektoratu oraz te, w których przywódcy manipuluje swoim
elektoratem w celu realizacji własnych interesów. Pod wpływem
Poppera nazwałam pierwszą kategorię i drugą ”.
Nie powtarzam
obserwacji, które poczyniłem gdzie indziej (A. Marga,
Sprawiedliwość i wartości, Meteor, Bukareszt 2000, s. 194-197),
ale stwierdzam, że to rozróżnienie nie jest trwałe.
„Liderzy, którzy manipulują swoim elektoratem, aby realizować
własne interesy”, są dziś niestety także w „społeczeństwie
otwartym”. Następnie George Soros w uproszczony sposób
wskazuje na wady demokracji polegające na tym, że niektórzy
„wybrani przywódcy nie spełnili oczekiwań”, unikając faktu,
że tacy przywódcy byli powtarzani w społeczeństwach
jakiegokolwiek rodzaju. W rzeczywistości „społeczeństwo
otwarte”, z racji historii, która wciąż wymaga wyjaśnienia,
stało się nieprzejrzyste dla różnorodności i sprzyjające nowym
przywilejom. W wielu „otwartych społeczeństwach” zarzuca
się „nowy feudalizm”! Nawet Sorosism zakłada, że tylko
niektórzy obywatele zasługują na wysłuchanie. Jego
zwolennicy atakują inne podejścia po „poprawności politycznej”,
która różni się od dawnych reżimów jedynie pretensjami.
Karl
Popper dostarczył teoretycznych środków demontażu
autorytaryzmu. Jednak nie dał środków do obrony
„otwarcia”. Ci, którzy wymyślili przejście od
autorytaryzmu do demokracji w Europie Środkowej i Wschodniej
(Guillermo O'Donnell, Philipp Schmitter, Transitions from
Authoritarian Rule, 1986), musieli ostrzec ludzi, że ktokolwiek
używa środków do demontażu autorytaryzmu w celu demokratyzacji,
aby zapobiec demokratyzacji. Ostatecznie nie można ograniczać
praw i wolności jakiejkolwiek osoby i nie można tego zrobić bez
wpływu na demokrację.
W każdym razie teorie i same teorie, które twierdzą, że reprezentują wolność, powinny uwzględniać to, czego ludzie doświadczają. Jak widać wokół, gdzie brakuje przygotowania i chęci zmiany, sama wolność jest niszczona. I za tym idzie demokracja. (Z tomu Andrei Marga, The current state, obecnie publikowany)
Autor: Andrei Marga
Źródło: cotidianul.ro
Andrei Marga posiada dyplom z filozofii i socjologii oraz doktorat z filozofii z rozprawą „Krytyczna teoria szkoły frankfurckiej” (Herbert Marcuse). Specjalizował się we współczesnej filozofii w Niemczech federalnych i USA.
Publikacje Andrieja Margi powstają z systematycznym zamiarem - wyrażeniem jego własnego podejścia filozoficznego: refleksyjnego pragmatyzmu. Obejmują kilka dziedzin.
Profesor współczesnej filozofii i logiki ogólnej Andrei Marga był najdłużej działającym rektorem Uniwersytetu Babeș-Bolyai (1993-2004 i 2008-2012), ministrem edukacji narodowej w rządach Ciorbea, Vasile, Isărescu, ministrem spraw zagranicznych w rządzie Ponta1, prezes Rumuńskiego Instytutu Kultury.
Został wybrany na kierownika organizacji i instytucji międzynarodowych (European University Association, United Nations University in Tokyo; CEPES-UNESCO, Magna Charta Observatory itp.) I został mianowany konsultantem instytucji kulturalnych i uniwersyteckich w Chinach, Watykanie, Niemczech, Węgry, Austria. Był rumuńskim rektorem, zwłaszcza na czele niektórych organizacji międzynarodowych.
Otrzymał zamówienia państwowe w Niemczech („Das Grosse Bundesverdienstkreuz”), Francji, Włoszech, Portugalii, Rumunii. Jest laureatem Międzynarodowej Nagrody Herdera (2005) i otrzymał inne międzynarodowe nagrody i wyróżnienia w Austrii, Niemczech, Izraelu. Jest doktorem honoris Causa uniwersytetów „Paul Valéry” - Montpellier, „Corvinus” - Budapeszt, Debrecen, Baku, Kiszyniów, Plymouth - New Hampshire, „Alexandru Ioan Cuza” - Iasi i innych.
Jako profesor wizytujący wykładał semestry i seminaria na uniwersytetach w Monachium (LMU), Wiedniu, Montpellier („Paul Valéry”), Jerozolimie (Uniwersytet Hebrajski) i Bukareszcie.
Produkuje najdłuższy (od 2002 r.) Osobisty cotygodniowy program w historii TVR („Dialogi z Andriejem Margą”) i regularnie publikuje w kilku gazetach i magazynach.
Nagroda im. Herdera (niem. Herder-Preis) – jedna z nagród kulturalnych przyznawanych przez fundację Alfreda Toepfera (Alfred Toepfer Stiftung F.V.S. z siedzibą w Hamburgu). W latach 1936–44, jako Johann-Gottfried-von-Herder-Preis (na cześć Johanna Gottfrieda Herdera) przyznawana była przede wszystkim niemieckojęzycznym pisarzom, historykom i dziennikarzom z Prus Wschodnich; wręczano ją na uniwersytecie w Królewcu.
W 1963 roku reaktywowano ją, teraz jako „Herder-Preis” i każdego roku wyróżniano nią 7 artystów, pisarzy i przedstawicieli nauk humanistycznych z krajów Europy Wschodniej i części południowej. W ostatnich latach wysokość jej wynosiła 15 000 euro. Laureat typował równocześnie kandydata na roczne stypendium do dowolnej uczelni w Wiedniu. Po raz ostatni wręczono ją w 2006 roku.
Z Polski otrzymali ją m.in.:
Władysław Bartoszewski, Włodzimierz Borodziej, Roman Brandstaetter, Kazimierz Dejmek, Michał Głowiński, Roman Ingarden, Bronisław Geremek, Zbigniew Herbert, Lech Kalinowski, Jan Kott, Hanna Krall, Gerard Labuda, Krzysztof Meyer, Ksawery Piwocki, Andrzej Szczypiorski, Wisława Szymborska, Lech Trzeciakowski, Wiktor Zin.
Lista nagrodzonych (wybór) min. tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Nagroda_im._Herdera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz