Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

poniedziałek, 6 września 2021

Migalski o Powstaniu Warszawskim


z niebieskiego portalu...



Marek Migalski

1 sierpnia

 

 · 

1 SIERPNIA CZYLI PEDAGOGIKA GŁUPOTY I KŁAMSTWA

Uwierzcie mi, że nie chce mi się pisać tego tekstu. Ale muszę. Bo nie wolno oddawać tego dnia mistyfikatorom, kłamcom, mistrzom pedagogiki głupoty, sztukatorom i falsyfikatorom. Zatem do roboty.

Powstanie Warszawskie nie trwało 63 dni. Trwało trzy doby. Potem było już tylko systematyczne niszczenie miasta, rzeź jego mieszkańców, zamienianie w ruiny poszczególnych jego dzielnic. Zauważcie, że nie mówimy o „walce o Wolę” czy „bitwie o Wolę”, lecz o „rzezi Woli”. To nie przypadek. Powstanie załamało się po trzech dniach – nie osiągając swych celów militarnych i politycznych. Dokładnie wówczas trzeba było je poddać. Być może ( choć nie na pewno) uniknięto by wówczas tego, co ostatecznie Warszawę spotkało – czyli całkowitego zniszczenia miasta i wymordowania 200.000 jego mieszkańców. Ale dowództwo Powstania się na to nie zdecydowało – wolało patrzeć na powolne zabijanie ludzi. Od czwartej doby nie toczyły się już „walki” – Powstańcy już jedynie bronili się, uciekali, przemieszczali między dzielnicami. I czekali aż Niemcy skierują swoje działania akurat w ich stronę. To było 60 dni umierania.

Powstanie – wbrew bzdurom głoszonym dziś zewsząd – ani o jeden dzień nie przyspieszyło odzyskania niepodległości przez Polskę. Dokładnie w tym samym czasie co my, swoją niepodległość uzyskali Czesi, Słowacy, Węgrzy, Rumuni, Bułgarzy (zauważcie – to wszystko sojusznicy Hitlera i kolaboranci III Rzeszy), a nawet….wschodni Niemcy. Takie akurat były warunki geopolityczne i ofiara 200.000 warszawiaków nic w tej materii nie zmieniła. Jakkolwiek okrutnie by to brzmiało ich krew nie miała znaczenia dla odzyskania przez nasz kraj suwerenności. Była zatem niepotrzebna. Bajdurzenie, że bez śmierci tych dwóch setek tysięcy dzieci, kobiet i starców dzisiejszej Polski by nie było, jest idiotyczną tezą bez żadnych dowodów. Kłamstwem po prostu.

Co więcej, jeśli już ich ofiara w jakikolwiek sposób wpływała na proces odzyskiwania przez Polskę niepodległości, a potem na owej niepodległości kształt i jakość, to miała znaczenie…negatywne. Bo w czasie PW44 zginął kwiat polskiej inteligencji i mieszczaństwa – lekarze, inżynierowie, poeci, architekci, naukowcy, adwokaci (Niemcy i ich sojusznicy stracili w czasie tych dwóch miesięcy około półtora tysiąca żołnierzy – w większości zdegenerowanych przestępców, pijaków, zepsutych do szpiku kości psychopatów). Tej polskiej elity brakowało przez pół wieku panoszenia się u nas realnego socjalizmu. I brakuje dzisiaj. Trwanie w oporze przeciw komunizmowi byłoby łatwiejsze, gdyby tamci ludzie żyli. I współczesna Polska byłaby lepsza gdyby oni, ich dzieci i wnukowie (którzy się nigdy nie narodzili) byli z nami. Nasz kraj byłby dzięki ich obecności z życiu społecznym, politycznym czy kulturalnym mnie dziki, niż jest. No i Warszawa byłaby tak atrakcyjna, jak obecnie jest Praga – co może i mało w sumie istotne, ale wystarczy porównać liczbę turystów w obu miastach (i wynikające z tego faktu wpływy do budżetów miast), by zrozumieć, że ma to konkretny i wymierny wpływ na jakość życia mieszkańców (choć rozumiem, że Polacy taki szczegółami jak pieniądze czy jakość życia ludzi się nie przejmują).

Teraz sprawa delikatna – wspomnienia dziś jeszcze żyjących Powstańców. Oddając im należny szacunek, należy zauważyć, że w czasach, o których mówią, byli dziećmi. Ich perspektywa jest zatem perspektywą dziecięcą. Gdy mówią o tym, że cała Warszawa chciała iść w bój, to szczerze zapewniają o tym, w co wówczas wierzyli. Ale jest to dalekie od prawdy. Warszawa wówczas, tak jak podczas całej wojny, chciała przeżyć. Fakty i dane są bezwzględne – w czasie całej II wojny światowej w jakiekolwiek działania przeciwko okupantom było zaangażowanych (w najlepszym razie) około miliona Polaków ( i mówimy tu nawet tylko o jakiejś jednorazowej pomocy Podziemiu czy incydentalnym udziale w jakiejś akcji). Milion z 25 milionów żyjących wówczas pod okupacją Polaków (liczę nie wszystkich obywateli przedwojennej RP, lecz właśnie tylko tych, którzy deklarowali się jako Polacy) to…4%. CZTERY procent Polaków wzięło przez PIĘĆ LAT okupacji jakikolwiek udział w walce. Rozumiem, że w Warszawie było podobnie. Nawet jeśli tutaj nastroje były bardziej antyniemieckie, niż gdzie indziej, to może 10% warszawiaków było gotowych do walki. Więc opowieści o tym, że cała Warszawa najpierw parła do Powstania, a potem w nim ochoczo uczestniczyła, są bajkami dzieci dla dzieci. Uczestników PW44 należy szanować, ale niekoniecznie trzeba im wierzyć jeden do jednego.

Tu pojawia się jeszcze jeden problem: wydarzenia, o których tak szczegółowo opowiadają, miały miejsce 77 lat temu, gdy – podkreślmy to raz jeszcze – byli dziećmi. Zajmuję się naukowo neuropolityką i jednym z zagadnień w niej obecnych jest jakość zapamiętywania oraz trwałość wspomnień. Nie będę Was zanudzał szczegółami o hipokampie, pamięci operacyjnej, długotrwałej, wpływie na nie emocji, ale każdy z Was może przeprowadzić na sobie eksperyment – co pamiętacie z dwutygodniowych wczasów sprzed dwudziestu lat? Cztery obrazy, w sumie jakieś trzydzieści sekund, prawda? Chodzi zresztą nie tylko o ilość zapamiętanego materiału, ale także o jego jakość. Wspomnienia nie są czymś trwałym i niezmiennym – podlegają obróbce kognitywnej i wpływowi emocji. Słynne powiedzenie policjantów, że nie ma nic bardziej niewiarygodnego, niż relacja naocznego świadka, jest bardzo trafne. Szanuję tych Powstańców, którzy dziś mają ponad 90 lat, a wówczas byli dziećmi, ale ponad obecne ich wspomnienia przedkładam dokumenty historyczne oraz relacje ówczesnych dorosłych świadków. Jeśli chcecie się przekonać jakie naprawdę były nastroje wśród warszawiaków w przededniu wybuchu PW44, a zwłaszcza w czasie jego trwania, to sięgnijcie na przykład po pamiętnik Białoszewskiego. Zgoła inny to obraz, niż ten, który dziś prezentowany jest jako prawdziwy.

Nie mam zamiaru dekodować wszystkich mistyfikacji narosłych przez lata wokół tego wydarzenia historycznego – zrobili to już lepsi ode mnie. Dla mnie najważniejsze jest to, byśmy uczuli się na własnych błędach, bo jeśli tego nie zrobimy, będziemy skazani na ich powtarzanie. Dzisiejsi mitotwórcy zarażają umysły młodych ludzi kłamstwami, niczym nie uzasadnionymi tezami, historyczną głupotą i geopolitycznymi idiotyzmami. Wykorzystują PW44 do szerzenia dziecięcej wizji rzeczywistości, w której obryzganie wszystkich wokół własną krwią jest najlepszą metodą politycznej walki o interesy. Dlatego potrzebne jest im kłamstwo o znaczeniu tamtej masakry dla odzyskania przez Polskę niepodległości. W ten sposób formują kolejne pokolenia politycznych analfabetów, którzy za dobrą monetę przyjmą te mity. Dziś zresztą widać bardzo dokładnie, że przynosi to oczekiwane skutki – fanatyczni miłośnicy tamtej masakry chcą na nowo obsadzać Polki i Polaków w roli ofiar i zadziwiać świat swoim heroizmem, bo wpaja się im, że właśnie tak wygląda polityka i tak osiąga się zamierzone skutki. Gdyby ofiarą ich mitologii mieli się stać tylko oni, nie miałbym nic przeciwko temu. Ale wygląda na to, że oczadziali martyrologiczną mistyfikacją ornamentatorzy będą wciągać kolejne miliony innych obywateli RP do odegrania krwawego spektaklu auto-da-fe. Dlatego właśnie należy walczyć z tą pedagogiką głupoty i kłamstwa na każdym kroku i w każdej chwili. Także 1 sierpnia. Zwłaszcza 1 sierpnia.





niedziela, 5 września 2021

Arkaim - Göbekli Tepe - Koło...

 

Trochę z wiki rosyjskiej, bo nie widziałem wersji polskiej.


Arkaim ( rosyjski : Аркаим ) to stanowisko archeologiczne starożytnej ufortyfikowanej osady, położonej na stepie południowego Uralu , 8,2 km (5,10 mil) na północny zachód od wsi Amursky i 2,3 km (1,43 mil) na południe- na południowy wschód od wsi Aleksandrowski w obwodzie czelabińskim w Rosji , na północ od granicy z Kazachstanem . 

Został odkryty w 1987 roku przez zespół archeologów pod kierownictwem Giennadija Zdanowicza , zapobiegając planowanemu zalaniu terenu w celu utworzenia zbiornika. 

Arkaim przypisywany jest wczesnemu proto-indo-irańskiemuz kulturą Sintashta , co niektórzy badacze wierzą reprezentuje Proto-Indo-Irańczyków przed ich podziałem na różne grupy i migracji do Azji Środkowej, a stamtąd do Persji i Indiach i innych częściach Eurazji. 




Uczeni zidentyfikowali strukturę Arkaim jako zbudowane miasta „odwzorowujące model wszechświata” opisane w starożytnej aryjskiej/irańskiej literaturze duchowej, Wedach i Awestach . 

Struktura składa się z trzech koncentrycznych pierścieni murów i trzech promienistych ulic, odzwierciedlających miasto króla Yimy opisane w Rigwedzie . 



Ściany fundamentowe i mieszkania drugiego pierścienia zbudowane są według tego, co niektórzy badacze opisali jako wzory przypominające swastykę ; ten sam symbol znajduje się na różnych artefaktach. 

Ufortyfikowana cytadela Arkaim pochodzi z XVII i XVI wieku p.n.e. [ potrzebne źródło ] Ponad dwadzieścia innych budowli zbudowanych według podobnych wzorów znaleziono na większym obszarze rozciągającym się od południowego Uralu do północy Kazachstanu, tworząc tak zwaną „ Krainę Miast ”. 





Zabudowa Arkaim została odkryta w 1987 roku, a datowana na 1700 - 1600 lat p.n.e.

Tak więc Arkaim - jest starsze niż Biblia.


Ale jeszcze starsze jest Göbekli Tepe - też założone na planie koła.


Göbekli Tepe (z tur. wybrzuszone wzgórze; kurd. Girê Navokê, Girê Miradan) – stanowisko archeologiczne w południowo-wschodniej Turcji, w bezpośrednim sąsiedztwie wioski kurdyjskiej Xirabreşk, w odległości ok. 15 km od miasta Şanlıurfa, kryjące pozostałości prehistorycznego sanktuarium. Odkrycie to, razem z Nevalı Çori, doprowadziło do rewizji wiedzy o neolicie w Eurazji. Göbekli Tepe jest najstarszym znanym miejscem kultu stworzonym przez człowieka (jego powstanie datowane jest na 10 tys. lat p.n.e.)




Najstarsza warstwa (III) zawiera kamienne słupy w kształcie litery T. Są to najstarsze znane konstrukcje megalityczne. Osadzono je w gniazdach wykutych w podłożu skalnym. Są połączone młodszymi od nich ścianami. Z dotychczasowych wykopalisk wyłania się wzór, w którym dwa słupy stoją centralnie wewnątrz budowli a pozostałe znajdują się na jej obwodzie. Ich wysokość waha się od 3 do 6 metrów.

Całość tworzy koliste lub owalne struktury. Jak dotąd odkopano cztery z nich. Badania geofizyczne wskazują na istnienie kolejnych 16 struktur tego typu. Warstwa III jest datowana na około 9 tysięcy lat przed naszą erą

W warstwie II odkryto szereg przylegających do siebie prostokątnych pokoi z podłogą z polerowanego wapienia. Jest ona datowana na 7500–6000 lat przed naszą erą.

Obiekty znajdujące się w Göbekli Tepe zostały celowo wypełnione (lub zakopane).

Obecnie nadal nie wiadomo, jak długo każdy z nich był używany przed zakopaniem i nadal nie ma ostatecznych dowodów na czas trwania procesu napełniania. Wiadomo, że cały kopiec (w obecnym stanie) zawiera złoża archeologiczne (tj. jest sztuczny) i jest wynikiem wielu działań związanych z wypełnianiem, które zakończyły się około 8000 p.n.e. Powody zakopania stanowiska pozostają kwestią spekulacji.



Daty zostały ustalone metodą radiowęglową 14C. Koniec warstwy III to 9000 lat przed naszą erą. Początek jest określany w przybliżeniu jako 11 000 lat przed naszą erą lub wcześniej. Warstwa II sięga do około 8000 przed naszą erą.

Uważa się więc, że te struktury są starsze niż ceramika, metalurgia, pismo, lub koło.

Zostały zbudowane przed tzw. rewolucją neolityczną, czyli przed początkiem rolnictwa i hodowli zwierząt. Wiele ze słupów waży od 10 do 20 ton, a niektóre nawet 50. Organizacji społecznej, jaka była konieczna do zbudowania tych struktur, nie wiązano dotychczas ze społeczeństwami przed-neolitycznymi.


Göbekli Tepe przypomina labirynt z postu o Kole, prawda?




 

Trzeba przyznać, że powyższe obiekty - w porównaniu z precyzją KOŁA - to chyba były sznurkiem robione..
 

W kwestii formalnej o Bibli:

Biblia, Pismo Święte (z greckiego βιβλίον, biblion „zwój papirusu, księga”, l.m. βιβλία, biblia „księgi”) – zbiór ksiąg, spisanych pierwotnie w językach hebrajskim, aramejskim i w greckim (w formie koinè (gr. κοινὴ)), uznawanych przez żydów i chrześcijan za natchnione przez Boga. Biblia i poszczególne jej części posiadają odmienne znaczenie religijne dla różnych wyznań. Na chrześcijańską Biblię składają się Stary Testament i Nowy Testament. Biblia hebrajska – Tanach – obejmuje księgi Starego Testamentu. Poszczególne odłamy i tradycje chrześcijańskie mają nieco inny kanon ksiąg świętych.

Najstarsze partie Starego Testamentu (np. Wj 15,21) powstały około X wieku p.n.e., najnowsze pochodzą z II lub nawet I wieku p.n.e. (Księga Daniela). Według Alberta de Pury i Antoona Schoorsa działalność piśmiennicza na szerszą skalę zaczęła się w Izraelu i Judzie w latach 750–680 p.n.e. Rosnąca liczba badaczy datuje spisanie większości Starego Testamentu na okres panowania perskiego, pomiędzy 539 p.n.e. a 330 p.n.e.


A więc Biblia - jedno z najstarszych źródeł pisanych do historii człowieka - powstała ok. 1000 lat p.n.e.


Cywilizacja sumeryjska, jedna z najstarszych jakie znamy powstała ok. 3500 lat p.n.e.

Tradycyjnie za początek starożytności uznaje się powstanie cywilizacji opartej na przekazie pisemnym (czyli schyłek IV tysiąclecia p.n.e., kiedy to Sumerowie zaczęli stosować pismo klinowe), dla wcześniejszych dziejów rezerwując termin prehistoria.  











Wydarzenia w Europie

  • około 1000 p.n.e.

    • założenie pierwszej fenickiej kolonii na Cyprze

    • powstanie Bibli

    • powszechne użycie żelaza w Grecji

    • pojawienie się Etrusków w północnej Italii

  • około 950 p.n.e. – powstała pierwsza osada na Palatynie



Wydarzenia w Europie

  • około 1700 p.n.e.

    • powstanie minojskiego pisma linearnego A

    • budowa fortu Grianan of Aileach w północnej części Irlandii

  • około 1650 p.n.e. – rozwój kultury minojskiej, której dominującym ośrodkiem było Knossos (Kreta mocarstwem morskim)

  • 1626 p.n.e. (1628 p.n.e.?) – wybuch wulkanu na Therze zniszczył minojskie miasto Akrotiri, skutki eksplozji dosięgły też Krety



  • około 1600 p.n.e.

    • Achajowie utworzyli państwo w Mykenach; budowa bogatych grobowców szybowych w Mykenach

    • szczyt rozwoju kultury minojskiej, która swym wpływem objęła całe Morze Egejskie (Kreteńczycy zajęli Cyklady i dotarli do Peloponezu)




Moim zdaniem Koło - obiekt założony tak precyzyjnie, że na mapie 1: 25 000 zgodność jest co do milimetra - powstało krótko po ostatnim zlodowaceniu - czyli ok. 10 000 lat p.n.e.

Mam na to pewne argumenty, o których może napisze w kolejnych postach.



Jeszcze raz - orientacyjne daty powstania:


- Koło -                                                    10 000 lat  p.n.e.

Göbekli Tepe -                                        9000 lat  p.n.e.

- pismo klinowe Sumerów -                     3500 lat  p.n.e.

- Arkaim -                                                  1700 lat  p.n.e.

- Biblia -                                                     1000 lat  p.n.e.

- narodziny Chrystusa -                                8 rok  p.n.e.

- koronacja Bolesława Chrobrego -          1025 rok  n.e.


A wiec jedno z najstarszych znanych nam w rejonie basenu Morza Śródziemnego źródeł pisanych do historii człowieka, powstało ok. 9000 lat po - hipotetycznym - powstaniu Koła i Labiryntu.

Pierwszy znany nam polski król - Bolesław Chrobry - koronowany był 11 000 lat później!



Ile rzeczy mogło się wydarzyć przez 5500 lat?? 

Ile rzeczy mogło się wydarzyć przez 9000 lat?? 

Ile rzeczy mogło się wydarzyć przez 11000 lat?? 


To dłuższy okres czasu niż od Sumerów do dzisiaj - 3500 + 2000 = 5500 lat.

Czyli upłynęło niema dwa razy tyle czasu ile dzieli nas od cywilizacji sumeryjskiej!


Ile rzeczy się wydarzyło przez ten czas, ile ludzkich historii uległo zmianie - jak bardzo język się zmienił - zostały zniekształcone??




No i tu ciekawostka - Arkaim odkopano w 1987 roku, a Sokół Milenium z filmu Gwiezdne Wojny - powstał w 1977 roku... 10 lat wcześniej.


Poniżej - plan Arkaim nałożony na plan SM.







Ciekawe, jaka była inspiracja autorów gwiezdnego frachtowca, skoro jego plan tak precyzyjnie pasuje do Arkaim - kopca w ziemi.



Wiek Ziemi  naukowcy przyjmują na 4,5-4,6 mld lat.

Wszechświat, przypuszczalnie ma około 15 mld lat - czyli jest co najmniej 3x starszy niż Ziemia.


Czy to znaczy, że taka cywilizacja jak nasza, z tymi telefonami i bombami - mogła się już zdarzyć na Ziemii - tak ze dwa razy?







źródła zdjęć - internet


https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B6bekli_Tepe

https://pl.wikipedia.org/wiki/Biblia

https://pl.wikipedia.org/wiki/X_wiek_p.n.e.

https://pl.wikipedia.org/wiki/XVII_wiek_p.n.e.

https://pl.wikipedia.org/wiki/XVI_wiek_p.n.e.

https://it.wikipedia.org/wiki/Arkaim

https://nationalvanguard.org/2015/04/arkaim-the-russian-stonehenge/

https://opracowania.pl/opracowania/historia/jak-liczymy-uplywajacy-czas,oid,784

https://pl.wikipedia.org/wiki/B2k

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zlodowacenie_p%C3%B3%C5%82nocnopolskie

https://pl.wikipedia.org/wiki/Staro%C5%BCytno%C5%9B%C4%87

https://pl.wikipedia.org/wiki/Sumerowie

https://en.wikipedia.org/wiki/Sumer





Jak wycenić niemieckie zbrodnie w Polsce?

 


"naród, który raz odstąpi od zasady sprawiedliwości, nie będzie przestrzegał tej najważniejszej reguły sądzenia także w przyszłości."


I dlatego sprawa zajęcia wschodnich terenów Polski przez ZSRR zawsze była i jest aktualna.





przedruk

Jak wycenić niemieckie zbrodnie w Polsce?

Niemieckie odszkodowania wojenne dla Polski to nie kwestia polityczna, ale moralna. Polska nigdy się ich nie zrzekła. One nam się zwyczajnie należą!



Paweł Łepkowski


Dwa lata temu napisałem do „Rzeczpospolitej" felieton o konieczności ubiegania się przez polski rząd o odszkodowania wojenne od Niemiec. Miałem wówczas nadzieję, że ten problem jest na tyle ważny z punktu widzenia polskiego interesu narodowego oraz elementarnej sprawiedliwości dziejowej, że nikt nie ośmieli się go zawłaszczyć dla własnych, partykularnych interesów politycznych. Niestety, myliłem się. Sprawa, z którą wiąże się niewyobrażalna tragedia milionów ludzi, stała się czymś w rodzaju zakładnika politycznego. Politycy postanowili potraktować kwestię odszkodowań wojennych jako rodzaj straszaka używanego jedynie podczas ewentualnych sporów z Berlinem o wysokość dotacji unijnych.

To postawa skrajnie niemoralna. Odszkodowania wojenne nie powinny nigdy być narzędziem polskiej polityki zagranicznej. Kwestia reparacji za zbrodnie wojenne III Rzeszy nie jest problemem politycznym, ale zagadnieniem prawnym. Nie jest też próbą ukarania współczesnych Niemców za czyny ich dziadków i rodziców, ale zwyczajnym upomnieniem się o elementarną sprawiedliwość. Chodzi o zasadę doskonale znaną Niemcom, że ogół praw i obowiązków należących do spadkodawcy przechodzi na spadkobiercę. Dotyczy to wszystkich zobowiązań.

Z przyczyn oczywistych polscy politycy nie powinni się zatem spierać na forum publicznym o to, czy należą nam się odszkodowania, ale co zrobić, aby sprawnie uzyskać tę rekompensatę. To sposób realizacji tego zadania jest wyzwaniem, a nie dowiedzenie niemieckiego ludobójstwa i wandalizmu. Ta sprawa nie może wracać jedynie przy okazji kolejnych kampanii wyborczych.

Odszkodowania dla Polski

Zgodnie z zasadą retrybutywizmu zbrodnia winna być ukarana bezdyskusyjnie i proporcjonalnie do czynu i winy sprawcy. A ta w przypadku niemieckiej napaści i terroru okupacyjnego nie pozostawia żadnych wątpliwości. Dlatego właśnie chcę przypomnieć o odszkodowaniach w kolejną rocznicę napaści III Rzeszy na Polskę.

Wybitny krakowski teoretyk prawa prof. Edmund Krzymulski ostrzegał: naród, który raz odstąpi od zasady sprawiedliwości, nie będzie przestrzegał tej najważniejszej reguły sądzenia także w przyszłości. Nie możemy oczekiwać szacunku dla heroizmu naszych dziadków i ojców, odkłamywania historii o naszej roli w II wojnie światowej, rzetelnych światowych badań historycznych na temat Polski, jeżeli nie potrafimy się upomnieć o to, co nam się zwyczajnie należy. I nie dajmy się zastraszyć cynicznymi pogróżkami o końcu Unii Europejskiej. Ta wspólnota musi być budowana na prawdzie i sprawiedliwości historycznej. Inaczej, zatruta kłamstwem, rozpadnie się jak Święte Przymierze 100 lat temu.

Zgodnie z prawem międzynarodowym reparacje wojenne to forma rekompensaty finansowej wypłacanej przez tę stronę konfliktu zbrojnego, która dokonała napaści bez wypowiedzenia wojny i łamała przy tym postanowienia konwencji haskich z 1899 i 1907 roku. Przykładów łamania przez Niemców w latach 1939–1945 tych umów międzynarodowych jest bez liku. Wystarczy na początek wspomnieć, że już 1 września 1939 r. o godz. 4.40 dwie eskadry bombowców nurkujących typu Ju-87B dokonały kilku nalotów na położony w województwie łódzkim Wieluń, niewielkie miasto bez strategicznego znaczenia. Pominąwszy historyczny spór, czy to bombardowanie rozpoczęło II wojnę światową, należy podkreślić, że mieszkańcy Wielunia byli pierwszymi ofiarami ludobójstwa w czasie tego konfliktu. W wyniku niczym nieuzasadnionego terroru niemieckiego lotnictwa śmierć mogło ponieść nawet ponad 2 tys. osób.

O godz. 6 rano, nieco ponad godzinę po pierwszym nalocie na Wieluń, niemieckie bomby spadły także na obiekty wojskowe w Warszawie. Polską stolicę zaatakował niemiecki dywizjon z Prus Wschodnich.

25 września 1939 r. ponad 400 samolotów Luftwaffe przez 11 godzin zrzucało na Warszawę setki ton bomb. Był to pierwszy w historii II wojny światowej nalot dywanowy na europejską metropolię.

Z kolei podczas powstania warszawskiego Niemcy, łamiąc konwencje haskie, wykorzystywali polskich cywilów, w tym głównie kobiety i dzieci, jako żywe tarcze osłaniające natarcie ich oddziałów.

„Szlachetna" armia niemiecka

To zaledwie czubek góry lodowej. Po wojnie Niemcy starali się wybielać swoje wojsko. Winy za zbrodnie zrzucali na „nazistów" i SS, przedstawiając korpus oficerski Wehrmachtu jako elitarny klub pruskich junkrów kierujących się głębokimi zasadami moralnymi. Być może wśród dowództwa regularnego niemieckiego wojska byli ludzie przyzwoici, wstrząśnięci ogromem potworności dokonywanych przez SS, ale fakty historyczne obciążają także armię niemiecką, i to od pierwszych dni wojny.

Oburzeni mordem na polskich oficerach w Katyniu zapominamy, że Niemcy zabili na jesieni 1939 r. tysiące polskich jeńców wojennych. Skala okrucieństwa wobec polskich jeńców nie miała precedensu w historii. Polskich żołnierzy palono żywcem lub całymi oddziałami rozstrzeliwano. Nawet w obozach jenieckich, gdzie powinny były obowiązywać zasady określane prawem międzynarodowym, niemieccy strażnicy zabawiali się strzelaniem do polskich jeńców. Warto sięgnąć po książkę „Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce" niemieckiego historyka Jochena Böhlera, aby zrozumieć, że nie było w dziejach świata większego barbarzyństwa niż to, które zademonstrowali nasi zachodni sąsiedzi w latach II wojny światowej.

10 września 1939 r., kiedy jeszcze broniła się Warszawa i wierzono w szybkie kontruderzenie Francji i Anglii, na dziedzińcu kościoła w Piasecznie zastrzelono strzałem w głowę 15 polskich żołnierzy. 20 września w Majdanie Wielkim Niemcy zatłukli 40 polskich żołnierzy. 150 polskich jeńców wziętych do niewoli podczas bitwy nad Bzurą zostało rozstrzelanych z karabinu maszynowego. W Uryczu niedaleko Drohobycza zabito 100 żołnierzy 4. Pułku Strzelców Podhalańskich, a w Zakroczymiu żołnierze niemieckiej dywizji pancernej „Kempf" brutalnie zmasakrowali 600 obrońców Twierdzy Modlin.

To zaledwie początek długiej listy zbrodni, za które Bundeswehra powinna płacić dożywotnie odszkodowania rodzinom pomordowanych. Tymczasem po wojnie niemieccy oficerowie, którzy rozkazywali zabijać polskich żołnierzy, cieszyli się uznaniem zasłużonych dla ojczyzny, często poszkodowanych przez zwycięzców, nobliwych kombatantów armii niemieckiej.

Hekatomba dziejowa

Zbrodnie na polskich żołnierzach budzą wstręt. Ale nie ma określenia dla horroru zgotowanego przez Niemców polskiej ludności cywilnej. W latach 1939–1945 na każdy tysiąc mieszkańców zabitych zostało 220 osób, a w niemieckich kazamatach zamordowano ponad 80 proc. polskiej inteligencji. Nie chodzi tu o straty populacyjne będące nieuniknionym efektem gigantycznych działań wojennych prowadzonych na naszym terytorium w 1939 i na przełomie lat 1944/1945. To wynik ludobójstwa – planowanej w szczegółach, uzasadnionej ideologicznie, precyzyjnie skalkulowanej finansowo, rabunkowej eksterminacji obywateli polskich różnych wyznań.


Polska straciła 38 proc. przedwojennego majątku narodowego, 90 proc. dóbr kultury narodowej i 90 proc. infrastruktury przemysłowej. Tymczasem przedstawiciele rządu Angeli Merkel uważają, że sprawa odszkodowań wojennych dla Polski jest uregulowana „z punktu widzenia moralnego". Zdumiewa, że w epoce obsesyjnej poprawności politycznej wysoki rangą przedstawiciel rządu federalnego wypowiada się w tak karygodny sposób. Zamordowanie milionów obywateli polskich i niezapłacenie grosza reparacji wojennych jest „uregulowane moralnie"?

Nauczycielom historii polecam czytanie uczniom na lekcjach fragmentów „Sprawozdania Biura Odszkodowań Wojennych w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski 1939–1945" sporządzonego przez Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów w 1947 r. Ta lektura działa na wyobraźnię i budzi grozę. Jeżeli polscy uczniowie zadają pytanie, dlaczego żyje się lepiej w Niemczech niż w Polsce, to odpowiedź jest prosta: Niemcy w czasie II wojny światowej zrujnowali Polskę jak żadna inna katastrofa w dziejach, a część swojego dobrobytu oparli na kapitale rabowanym w całej Europie.

Po uważnej lekturze tego sprawozdania i według bardzo wstępnych szacunków uważam, że Republika Federalna Niemiec powinna wypłacić Polsce zadośćuczynienie będące ekwiwalentem 50 mld dolarów o sile nabywczej z 1939 r., co po uwzględnieniu inflacji stanowi równowartość ponad 1 bln dolarów o wartości z 2013 r. W czasie tego typu dyskusji pojawia się zazwyczaj argument, że po 1945 r. Polska przejęła znaczący fragment terytoriów wschodnich III Rzeszy. Należy podkreślić z całą stanowczością, że te zmiany graniczne nie stanowią ekwiwalentu odszkodowań wojennych, lecz są suwerenną decyzją zwycięskich mocarstw zawartą w tzw. deklaracji poczdamskiej. Z tego punktu widzenia uznanie polskiej granicy zachodniej przez rząd RFN w 1970 r., na co powołują się urzędnicy gabinetu Angeli Merkel, jest bez znaczenia dla powojennego ładu w Europie. Granicą jest i zawsze będzie Odra.

Zagłada wszystkiego co niegermańskie

Często w literaturze historycznej odnajduję pogląd, że dla Hitlera II wojna światowa miała jeden cel ideologiczny: wymazanie „rasy" żydowskiej z mapy świata. To ewidentne, bardzo prostackie spłycenie tematu. Celem był podbój, rabunek i podporządkowanie wszystkich, którzy nie są Niemcami. Tragiczny los Żydów był jedynie preludium do zagłady szykowanej narodom słowiańskim. 11 marca 1942 r. dr Henry Picker, osobisty stenograf Adolfa Hitlera, zanotował słowa swojego szefa: „Berlin jako stolica świata będzie porównywalny tylko ze starożytnym Egiptem, Babilonem czy Rzymem. Czymże będzie w porównaniu z nim Londyn czy Paryż?". W urojonej wizji świata Hitler postrzegał Berlin jako największą metropolię w historii – Germanię, stolicę wyselekcjonowanej, nieskazitelnej rasy panów. W tej chorej wizji przyszłości Europa Wschodnia odgrywała szczególnie ważną rolę. Miała bowiem stanowić zaplecze gospodarcze Wielkich Niemiec, które od dnia zwycięstwa miały się stać ziemią świętą aryjskich nadludzi.


Już w 1940 r. na polecenie Hitlera Alfred Rosenberg zaczął przygotowywać plany kierowania nowym i jedynym światowym imperium, jakim miała być „tysiącletnia" Rzesza. Ten urodzony w estońskim Rewlu główny ideolog narodowego socjalizmu był największym propagatorem koncepcji Lebensraumu – zdobycia „przestrzeni życiowej" dla narodu niemieckiego. Jej faktycznym twórcą był XIX-wieczny geograf Friedrich Ratzel, który sformułował siedem zasad ekspansjonizmu niemieckiego. Pierwsza z nich mówiła, że „przestrzeń państwa rozszerza się wraz z rozwojem jego kultury". W opinii nacjonalistów niemieckich kultura germańska napotykała na wschodzie opór Słowian. Dlatego ekspansjonizm niemiecki wiązał się nieuchronnie z fizyczną eliminacją narodów słowiańskich. „Zasadniczo chodzi więc o to – podkreślał Hitler – by ten ogromny bochen poręcznie pokroić, byśmy mogli go, po pierwsze, opanować, po drugie, nim zarządzać, a po trzecie, eksploatować. Nie może też być mowy o utworzeniu kiedykolwiek potęgi militarnej na zachód od Uralu, choćbyśmy musieli walczyć o to 100 lat. Żelazną zasadą musi być i pozostać, żeby nigdy nie pozwolić, by broń nosił ktokolwiek inny niż Niemiec!".

Wygrana III Rzeszy w II wojnie światowej oznaczała eksterminację lub zniewolenie milionów ludzi w całej Europie. Pierwszym etapem ludobójstwa była eksterminacja wszystkich Żydów żyjących dotychczas między Grenlandią a Uralem. Szacuje się, że spośród 9,6 mln europejskich Żydów Niemcy zabili 5,7 mln. Kolejna, znacznie bardziej skomplikowana, faza ludobójstwa niemieckiego przewidywała zagładę 30 mln Słowian. Ci, którzy by przeżyli, mieli stanowić niewyczerpany rezerwuar siły roboczej do pracy niewolniczej.

23 lipca 1942 r. Obergruppenführer Martin Bormann, prywatny sekretarz Hitlera, napisał w liście do ministra Rzeszy dla okupowanych terytoriów wschodnich Alfreda Rosenberga: „Słowianie mają dla nas pracować. Gdy nie będą nam potrzebni, mogą umrzeć. Dlatego obowiązek szczepień i niemiecka opieka zdrowotna są zbędne. Edukacja jest niebezpieczna. Wystarczy, by umieli liczyć do stu. Dopuszczalna jest edukacja co najwyżej w takim stopniu, by mogli być dla nas przydatni. Jeśli chodzi o zaopatrzenie, mają dostawać tylko to, co jest zupełnie niezbędne". Aby odebrać narodom słowiańskim ich tożsamość narodową, Hitler zamierzał zrównać z ziemią większość polskich i rosyjskich miast. Taki los miał spotkać w pierwszej kolejności Warszawę i Leningrad.

Także Kościół katolicki w swoim wieloetnicznym wymiarze był postrzegany jako wróg narodu niemieckiego. Brednie o mitycznych germańskich pradziejach miały zastąpić chrześcijaństwo. Pierwszym krokiem do tego celu miało być wybranie antypapieża, którym zostałby jakiś hiszpański ksiądz. Odtąd centrala podporządkowanego Berlinowi Kościoła katolickiego znajdowałaby się w Toledo, a rolę duchowego centrum nazistowskiej Europy przejąłby wybudowany z polecenia Alfreda Rosenberga w Monachium Instytut Indo-Germańskiej Historii Ducha.

Parasol dla przestępców


Czy Niemcy zostali należycie ukarani za swoje zbrodnie w czasie II wojny światowej? Nie, ponieważ nie płacą odszkodowań wojennych, mimo że z formalnego punktu widzenia procesy norymberskie potwierdziły, iż Niemcy – łamiąc prawo międzynarodowe – napadły na Polskę, Holandię, Belgię, Danię, Norwegię, Luksemburg, Jugosławię, Grecję i Związek Radziecki. Niemcy naruszyli bądź złamali 36 międzynarodowych umów i 64 gwarancje międzynarodowe, w tym wspomniane konwencje haskie z 1899 i 1907 r. oraz traktat o wzajemnych gwarancjach podpisany w 1925 r. w Locarno. Złamane zostały również liczne konwencje arbitrażowe i koncyliacyjne Niemiec, a także pakty o nieagresji, w tym nawet układ monachijski z 1938 r.

Liczba więzionych i zamordowanych przedstawicieli innych narodowości nadal jest przedmiotem badań. Należy jednak podkreślić, że terroru doświadczali nie tylko mieszkańcy Europy Środkowej i Wschodniej, ale także Europy Zachodniej i Południowej. Oblicza się, że z 228 tys. Francuzów wywiezionych do niemieckich obozów koncentracyjnych wojnę przeżyło zaledwie 28 tys. Niemcy popełnili niezliczone zbrodnie w Grecji, Jugosławii, a nawet w sojuszniczych Włoszech. Republika Federalna Niemiec nigdy nie odpowiedziała za wielki głód oraz masakry dokonane przez Wehrmacht we wsiach Kandanos i Kondomari na Krecie. Tam mężczyzn rozstrzeliwano, a kobiety, dzieci i starców, w tym kapłanów Kościoła greckiego, palono żywcem. Kierujący masakrą generał Kurt Student żył spokojnie w Niemczech Zachodnich aż do 1978 r. W 1952 r. został nawet prezesem Związku Niemieckich Spadochroniarzy.

Skala ludobójstwa była jednak najbardziej przerażająca w Polsce i ZSRR, gdzie liczby ofiar idą w miliony. Nie sposób wyliczyć wszystkich egzekucji ulicznych, pacyfikacji wsi, likwidacji polskiej inteligencji, wysiedleń ludności, wywózek do obozów koncentracyjnych czy pracy przymusowej.

Niemiecki historyk Wolf Kaiser, współautor książki „Amnestia, wyparcie ze świadomości, ukaranie", podkreśla, że „liczbę ofiar niemieckiego nazizmu, nie licząc zabitych podczas bezpośrednich działań wojennych, szacuje się na około 13 mln. Za bezpośrednich sprawców zbrodni uważa się 200 tys. osób. Niemiecka prokuratura wdrożyła postępowanie przeciwko 87 tys. podejrzanych. Przygniatająca większość – niemal 80 tys. z nich – nigdy nie została skazana".

W 1982 r. po raz pierwszy sporządzono bilans niemieckich procesów złapanych zbrodniarzy wojennych. Zaledwie 6456 z 200 tys. oskarżonych otrzymało w RFN wyroki skazujące. Z tej liczby niemieckie sądy skazały na dożywocie (które było najwyższym wymiarem kary w RFN) zaledwie 182 nazistów. Jak dodaje niemiecki historyk, do chwili obecnej liczba skazanych wzrosła do zaledwie 7 tys.

„13 mln ofiar i 182 skazanych morderców. Trudno o bardziej deprymujący bilans" – ocenia Kaiser.

Już w czerwcu 1949 r., zaledwie kilka dni po utworzeniu Republiki Federalnej Niemiec, ogłoszono pierwszą amnestię dla nazistów. Dwa lata później, mimo protestów zagranicznej opinii publicznej, ułaskawiono zbrodniarzy skazanych po wojnie przez sądy amerykańskie. Wolf Kaiser uważa, że przyczyną tej haniebnej decyzji była konieczność zasilenia Bundeswehry doświadczonymi oficerami.

W ramach tej karygodnej polityki darowania winy mordercom Bundestag ogłosił w 1954 r. drugą amnestię, a w 1960 r. nastąpiło przedawnienie wszystkich morderstw, w tym tych dokonanych z premedytacją.

Niemiecki historyk Johannes Tuchel wykazał, że RFN nie wprowadziła w życie prawa ustanowionego w procesach norymberskich. „Przy próbie rozliczenia się ze zbrodniami zawiedliśmy po 1945 r. jako społeczeństwo – podkreśla Tuchel. – Nie można mówić eufemistycznie o wyniku niesatysfakcjonującym, to jest po prostu skandal".

Wszyscy znamy zdjęcia z procesu przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Tam jednak na ławie oskarżonych zasiadło zaledwie 22 oskarżonych. Tymczasem, jak dowodzi brytyjski pisarz Guy Walters w swojej książce z 2009 r. pt. „Hunting Evil" („Ścigając zło"), dzięki cichej pomocy niemieckich służb granicznych, ambasad, przedstawicielstw handlowych i organizacji pozarządowych kary uniknęło ponad 30 tys. niemieckich przestępców wojennych, w tym zbrodniarze pokroju sadystycznego lekarza z Auschwitz Josepha Mengele.

Od pewnego czasu głośno jest o sporze o pomnik polskich ofiar niemieckiej okupacji w Berlinie. Nazwijmy sprawy po imieniu: to skandal i dowód karłactwa moralnego. Jak można bowiem debatować nad symbolem krzywd dokonanych na tak niewyobrażalną skalę? Niemcy ponoszą odpowiedzialność za śmierć 5,8 mln Polaków, a debatują nad wartą kilka tysięcy euro tablicą ustawioną gdzieś między budkami z kebabami na przedmieściach Berlina.



https://www.rp.pl/historia/art18879401-jak-wycenic-niemieckie-zbrodnie-w-polsce?fbclid=IwAR21ZqC2ErRqC-NFlgOfd9XHmLNhS7TGh8F8LjzUAUb160QOHEtiAZvUugY









sobota, 4 września 2021

Pajdokracja

 


                                                                                                                                 Obyczaj idzie za językiem



1. Język jest najważniejszy.

2. Za językiem idzie obyczaj.

3. Za obyczajem idzie środowisko.



język młodzieżowy skutkuje przeniesieniem zachowań młodzieżowych

zachowania młodzieżowe u władzy skutkują brakiem rzetelności i kompetencji - korupcja

młodzież dostrzega swoje środowisko u władzy (bo słyszy swój język)

młodzież zaczyna mieć roszczenia do swojego środowiska u władzy

władza robi to, co chce młodzież

pajdokracja - rządy młodzieży

zniszczenie państwa

państwo kolonią obcego państwa

wyzysk ekonomiczny przez obce państwo

niewolnictwo 



                                                                                             Język jest najważniejszy












wtorek, 31 sierpnia 2021

Nie niszcz moich kół

 


Archimedes - jeden z największych matematyków starożytności.


Plutarch przytoczyła aż trzy wersje jego śmierci.


Najbardziej prawdopodobna wydaje się wersja pierwsza:

"Wtedy Archimedes miał uwagę zajętą jakimś rysunkiem i, pogrążony duszą i wzrokiem w rozmyślaniach, nie zauważył ani wtargnięcia Rzymian, ani zdobycia miasta, gdy nagle stanął prze nim jakiś żołnierz i oznajmił mu, że wzywa go Marcellus. Archimedes odmówił pójścia za nim, dopóki nie doprowadzi zadania do końca i nie znajdzie dlań dowodu. Żołnierz wpadł w gniew i, wydobywszy miecz, zabił go".

Wersja druga mówi, iż w czasie plądrowania miasta, Archimedes zajęty był kreśleniem jakiś figur geometrycznych na piasku. Gdy któryś z legionistów wpadł do domu naszego mędrca, Archimedes bojąc się o swoje rysunki, krzyknął: "Noli turbare circulos meos" (Nie niszcz moich kół), został ugodzony mieczem przez Rzymianina i zmarł. 

Trzecia wersja nakreślona przez Plutarcha mówi, że Archimedes podążył na spotkanie z zdobywcą Syrakuz, Marcellusem. Na spotkanie zabrał ze sobą przyrządy geometryczne. Legioniści rzymscy sądząc, że Archimedes ukrywa w nich złoto, chcąc je zagarnąć, zamordowali mędrca.



To na pewno był Archimedes?

Coś mi się zdaje, że - podobnie jak wiele rzymskich czy greckich legend - ta dotyczy Stwórcy, zaś sama opowiastka jest wyssana z palca i służy prawdopodobnie nadymaniu się Złego.

Wrócę jeszcze do tego.



Tymczasem... słowo komentarza do moich odkryć odnośnie Koła i podobnych.




Na pierwsze ślady trafiłem w 2011 roku.

Nie rozumiałem jeszcze z czym mam do czynienia, ale z czasem dochodziło coraz więcej informacji - odkryć i przemyśleń, więc gdzieś chyba ok. 2013 - 2014 roku już zorientowałem się  w temacie to znaczy miałem dane na mapie i połapane wszystkie punkty.


Zorientowałem się też, że niemcy od dawna o tym wiedzą - co potem potwierdziło się w przypadku kościoła w Skarszewach i innych - w tym tych, które opisałem min. tutaj: Tajemnice niemieckie

Dowodów na to, że niemcy doskonale znają temat jest znacznie więcej.


Sprawy nie ujawniałem, ponieważ uważałem, że takich rzeczy może być więcej - chciałem mieć więcej dowodów oraz rozeznać skalę zjawiska.

Ponadto - już wiedziałem, że jestem inwigilowany przez służby i że oni tropią moje dociekania.

Patrz min. post o "ringach" czy ostatnie o Radogoszczy, gdzie stwierdzam, że kilka tygodni po odkryciu powiadomili o tym Tuska i Nowaka.


O Kole również wiedzieli.


Kiedy wpadłem na pomysł, że nazwa Koło może po prostu wprost oznaczać KOŁO, to sam w to nie uwierzyłem i beztrosko sprawdziłem na mapie w sieci - bo zwyczajnie nie miałem w domu map Koła i okolic. Przy trzeciej miejscowości wyłączyłem internet, no ale było już i tak za późno...


Nic to jednak, ponieważ oni i tak to znają - pytanie tylko ile wiedzą i czy ja nie odkryłem/ odkryję czegoś nowego, czego oni nie wiedzą.

Dlatego zawiesiłem dalsze jakby badania w tym temacie do czasu uregulowania się mojej sytuacji.




W 2019 roku napisałem tekst Rzym - będzie publikacja - gdzie opisałem kolejne spotkanie z opętanym (jak to się mówi w chrześcijaństwie), a potem było to zdarzenie, które opisuje Legion.

Rzym powstał pierwotnie jako notatka głosowa w drodze na kwaterę zaraz po zdarzeniu. Tekst spisałem we wrześniu 2019 roku, a w październiku napisałem - "Nakazy zakazy".

Infopandemia wybuchła w marcu 2020 roku ze wskazaniem na grudzień 2019 roku jako data rozpoczęcia.


Podejrzewam, że może chodzić o moją skromną osobę.

Wynika to z dramatycznej odmiany w zachowaniu polskich polityków (nowe otwarcie) oraz tego, czego doszukałem się pomiędzy słowami podczas ich metamorfozy.

Także:

"Już nic nie będzie takie samo" - pytanie tylko, co zamierzają osiągnąć.


Po napaści na Białoruś straciłem zainteresowanie ich propagandą.

Jak już wskazywałem wcześniej, w covid zaangażowane są służby - TE służby.

A to nic dobrego.


"Była konferencja Dudy - on stał samotnie na szerokim podium - a na krańcach tego podium, po lewej i prawej, stali jacyś jego współpracownicy - pomiędzy nim, a nimi było pewnie z 4-6 metrów.

Za nimi 10 flag na masztach.

Chodzi o to, że te mikrofony tak mieli poustawiane, i ci dwaj po bokach tak stali, że wyglądało to tak, jakby za chwilę mieli z tego podium spaść - BO ICH BUTY BYŁY NA SAMEJ KRAWĘDZI PODIUM.

Skoro mieli tyle miejsca, to po co stali na samej krawędzi? To ani wygodne, ani bezpieczne.

To było celowe i był to pewien rebus, którego się domyśliłem, bo pasował do moich odkryć..." 



10 flag i tych dwóch panów po skrajach - razem 12 - a Duda pośrodku. Takie kalambury mają to do siebie, że nie można na ich podstawie nic dowieść... co najwyżej zrozumieć przekaz. Po to ubecy stosują pantomimę, żeby niczego nie można im było zarzucić.


Zaznaczam - nikt mnie nigdy nie zapytał o Koło czy Kałębie, czy inne rzeczy z tego tematu.

I nikt najwyraźniej nie zakazał nękania mnie, bo nadal to się dzieje.





A czy logo POLSKI ŁAD nie wygląda jak nawiązanie do Koła i "szprych" w jego herbie - i na mapie przede wszystkim??




Niemcy wiedzą w czym rzecz, ale się do tego nie przyznają - ale może moja osoba może posłużyć do "zalegalizowania" tej wiedzy i wdrożenia, pod egidą ABW - badań i poszukiwań.

Jak jednak zalegalizować wiedzę, która pochodzi z inwigilacji - z definicji tajnej?


Dorabiają mi gębę wariata nie od dzisiaj - to zrozumiałe, że obcy wywiad nie przyzna się przecież, że jest obcym wywiadem.


W Poznaniu była w mojej obecności rozmowa pomiędzy zboczeńcem na usługach służb, a postronną osobą, która jak zauważyłem, krótko wcześniej wciągnięto do spisku przeciwko mnie.

W trakcie tej rozmowy najwyraźniej wpadł na pomysł, żeby do rozmowy wpleść wątek z moją osobą [ to dość powszechne wbrew pozorom zjawisko - jakby publiczne podkreślanie tego co robią pod postacią jakiś innych rzeczy - np. klękanie w Bachus, opowieść Porwanie Sabinek - jestem pewien, że takiego zdarzenia nie było - ono tylko opisuje metodą podboju - u nas znaną min. z "Pieśni o wujcie Albercie",  "cytat" z Archimedesa jak wyżej i wiele innych] i padło sformułowanie - cytuję z pamięci:


"Chodzi o to, żeby wyciągnąć z niego skąd on to wie, tą metodę, jak on do tego wszystkiego doszedł".


Reakcja osoby do której te słowa skierowano, była jednoznaczna - przeniesienie wzroku na podłogę, na twarzy zaś skrywane emocje - tzw. karp i zrozumienie o co tu chodzi.

Wcale nie chodzi o to, że jakoby Maciej jest aspołeczny i nie chce pomagać służbom.

Nie. 

Chodzi o brudne interesy sitwy.

I w tym jednym zdaniu pełnym zadowolenia z siebie, poczucia sprytu i bezkarności ta prawda się tej osobie objawiła.

 


Tam w Poznaniu przyszła kiedyś osoba z jakimś niby problemem, narysowała na kartce coś co przypominało podpis Karola Wielkiego i dramatycznym tonem zaczęła pytać: co to jest???

Bo oni chcą wiedzieć...



Ludzie dają się nabierać, ale to trwa tylko jakiś czas - dlatego służby nieustannie skaczą, że tak powiem z osoby na osobę - jak "zużyją" jedną, szybko biegną do następnej, żeby ją użyć przeciwko mnie. Nie było tam miesiąca, żeby czegoś na mnie nie wymyślali.

Widzisz wyraźnie, jak obcy ludzie przychodzą do ciebie i za śmiechem, jakbyś nie był człowiekiem, jadą po tobie. Tak po prostu. Oni cię w ogóle nie znają, ale dobrze wiedzą, czy ty im coś zrobisz, czy nie. Może się zdenerwuję, coś zrobię, albo co - ani trochę się nie przejmują.

Bo służby im powiedziały, że "to wariat", "nic ci nie zrobi" i trzeba go pouczyć - "róbta co chceta, a najlepiej róbta to, co wam powiemy - bo widzita, my tu mamy profil psychologiczny i wiemy, co go bardziej zaboli". 

I robią. 

A potem mijają tygodnie, albo miesiące i zaczyna się otrzeźwienie.

Już za późno.




Tak więc, jak widzicie - chodzi o "metodę".


Jak on na to wpadł.


Jakie on ma dowody na potwierdzenie tego wszystkiego. 

To ich interesuje.



W każdym razie wszystkie te informacje - szczegóły odkryć odnośnie Koła i innych odkryć opisanych lub wzmiankowanych min. tutaj:

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/08/hyperborea-czyli-polska.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/08/radogoszcz-odnaleziona.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/08/etymologia-nazwy-sowianie.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/08/etymologia-sowa-polacy.html


trzymałem w tajemnicy.



Nikomu nie pozwalałem - i nie pozwalam - na swobodne dysponowanie tymi danymi. 


Nikomu nie pozwalam swobodnie dysponować danymi, jakimikolwiek informacjami pozyskanymi poprzez inwigilację mojego komputera.

Nie przekazuję żadnych praw do danych, informacji powziętych pozyskanych poprzez inwigilację mojego komputera.

Zabraniam korzystania komukolwiek z informacji jakie mogły zostać powzięte pozyskane np. poprzez obserwację podczas inwigilacji mojego komputera.

Zabraniam przekazywania komukolwiek informacji jakie mogły zostać powzięte pozyskane np. poprzez obserwację podczas inwigilacji mojego komputera.


Nie wiem, jakie oni mają plany odnośnie infopandemii.

Wiem, że państwo olbrzymim kosztem odeszło od rutynizacji grypy - jednej z wielu zapewne - tylko po co? 


Zapewne szykuje się kolejna wielka iluzja.



Daję wam tu informację więc o Kole - Hyperborei, byście wiedzieli jak sprawy wyglądają.


Sami widzicie w poście "Nienawiść i pogarda" jak usiłują zdyskredytować to co piszę:

"Podam ci pewną tajemnicę. Jak w dowolny punkt na mapie wbijesz cyrkiel i zaczniesz robić różne okręgi, to na pewno trafisz w jakiś miejscowości." 



To przecież jasne, że jak zrobisz cyrklem "cobądź" - to otrzymasz wynik "jakibądź".

Bełkot.

Tylko, żeby podpiąć pod artykuł cokolwiek, co by zamieszać ludziom w głowie.



Najwyraźniej nie chcą, żebyście wiedzieli - ta wiedza jest dla nich - nie dla was.

Wiedza zakazana.





Nie jestem wariatem i to co opisuję od lat, to co mówię:

 o Lechii, o Raju, o Słowianach, o opętaniach, o WERWOLFIE 

nie jest moim wymysłem, wszystko co piszę ma swoje racjonalne podstawy.




Ile wy wiecie, ile ja wiem, a ile oni??










 









http://www.histurion.pl/historia/postaci_historyczne/wyswietl/archimedes.html

https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/noli-turbare-circulos-meos;3948124



poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Zakaz gier online dla nastolatków

 

przedruk

tłumaczenie przeglądarki


Brytyjski The Guardian:

Chiny ograniczają ilość czasu, jaki nieletni mogą spędzać na graniu w gry wideo



Chińskie władze nakazały krajowym firmom zajmującym się grami online dalsze ograniczanie usług świadczonych młodym graczom, co ma na celu ograniczenie tego, co władze określają jako „młodzieżowe uzależnienie od gier wideo”.

Zgodnie z nową zasadą młodzi gracze mogą spędzać tylko godzinę grając w gry online w piątki, weekendy i święta, jak podaje oficjalna agencja informacyjna Xinhua .

Zasady opublikowane przez Narodową Administrację Prasy i Publikacji mówią, że użytkownicy w wieku poniżej 18 lat będą mogli grać w gry tylko od 20:00 do 21:00 czasu lokalnego w te dni.

Firmy zajmujące się grami online nie będą mogły świadczyć usług hazardowych nieletnim w jakiejkolwiek formie poza tymi godzinami i będą musiały upewnić się, że wdrożyły systemy weryfikacji prawdziwego nazwiska, powiedział regulator, który nadzoruje rynek gier wideo w tym kraju.

Ostatni ruch nastąpił po doniesieniach, że dzieci używały identyfikatorów dorosłych w celu obejścia zasad. Wcześniej władze ograniczyły czas gry młodych graczy do 1,5 godziny dziennie i do trzech godzin w dni wolne.

Narodowa Administracja Prasy i Publikacji poinformowała również Xinhua, że ​​zwiększy częstotliwość i intensywność inspekcji firm zajmujących się grami online, aby upewnić się, że wprowadzają ograniczenia czasowe i systemy przeciwdziałające uzależnieniom.

Regulator stwierdził, że celem nowych przepisów jest „skuteczna ochrona zdrowia fizycznego i psychicznego nieletnich”. Wezwał chińskie firmy zajmujące się grami do „zawsze priorytetowego traktowania dobra społecznego i aktywnego reagowania na obawy społeczne”.

Ostatnia seria nowych przepisów pojawiła się w czasie, gdy Pekin rozprawił się z chińskimi gigantami technologicznymi, takimi jak Alibaba Group i Tencent Holdings, które wytrąciły z równowagi inwestorów, uderzając w chińskie akcje będące w obrocie w kraju i za granicą.

Na początku tego miesiąca Tencent, najbardziej dochodowa firma zajmująca się grami wideo na świecie pod względem przychodów, zobowiązała się do ograniczenia czasu, jaki dzieci spędzają na graniu w jej flagową grę komputerową po tym, jak jej akcje spadły w korkociąg w wyniku ataków państwowych mediów na przemysł gier za sprzedawanie „duchowego opium”.

W lipcu Tencent uruchomił funkcję rozpoznawania twarzy „północny patrol”, aby wykorzenić dzieci podszywające się pod dorosłych, aby ominąć rządową godzinę policyjną dla nieletnich graczy.

Chińskie władze od dawna interweniują w dynamicznie rozwijającej się branży gier online w tym kraju. Na przykład w 2018 r. regulatorzy wstrzymali wydawanie licencji na gry wideo na ponad osiem miesięcy, co doprowadziło do wyprzedaży wśród inwestorów chińskich firm świadczących takie usługi.

Jednak do niedawna gry online były niezwykle dochodowym biznesem w Chinach ze względu na dużą liczbę młodych graczy w całym kraju. Jednak państwowe media w ostatnich miesiącach zwracały uwagę na obawy rodziców związane z „uzależnieniem od gier”.

Poniedziałkowe ogłoszenie prawdopodobnie wywoła reakcję rynku wśród inwestorów w chińskie firmy hazardowe. Jednak Tencent powiedział w niedawnym apelu dotyczącym zarobków, że nieletni stanowią tylko niewielką część jego przychodów z gier online.




https://www.theguardian.com/world/2021/aug/30/china-cuts-amount-of-time-minors-can-spend-playing-video-games





Nienawiść i pogarda

 

Historycy.org

Tekst o Hyperborei usunięty po jednym dniu.

Szczególnie zwracam uwagę na wypowiedź na pierwszym zrzucie:


"Podam ci pewną tajemnicę. Jak w dowolny punkt na mapie wbijesz cyrkiel i zaczniesz robić różne okręgi, to na pewno trafisz w jakiś miejscowości." 


Zdanie oczywiście jest jak najbardziej prawdziwe!

Jeżeli wbiję cyrkiel w Kozią Wólkę, a nie w Koło, to zapewne na okręgu trafi się jakaś miejscowość. 

Jak wbiję cyrkiel w środek pustyni Gobi, niewykluczone, że okrąg przetnie Ułan-Bator!


Użytkownik forum wpisał sugestię, która rozpatrywana w kontekście mojego tekstu ma sugerować innym użytkownikom, że to co opisałem to przypadek. A przecież wyraźnie zaznaczyłem:


"Sprawdzenia takiego dokonałem wcześniej na Pomorzu na podobnym obiekcie i na mapie w skali 1:25 tysięcy - zapewniam, że zgodność jest idealna co do milimetra, rzekłbym: "kreska w kreskę".  "


On jednak pomija ten fragment i nie odnosi się do niego, ponieważ jest mu niewygodny.

Pomija oczywiście fakt geograficzny i jednocześnie matematyczny, że miejscowości na okręgach sytuowane są względem siebie w ścisłej zależności geograficznej właśnie.

Zwracam dodatkowo uwagę, że niektóre drogi w tym regionie regionie wpasowują się cały zaznaczony przeze mnie układ - idą promieniście do Koła od miejscowości zaznaczonych na mapie, lub prawie po okręgu równolegle do tego narysowanego przeze mnie.  Mniej lub bardziej  oczywiście.

Np. 

Grodziec - Rychwał; 

Szadek - Uniejów; 

Konstantynów Łódzki - Kębliny


To są chwyty erystyczne - jak i dalej - określanie ścisłych reguł matematycznych teoriami spiskowymi.  I ponownie - tekst jakby nie odnosi się do mojego tekstu wprost, tylko sobie wisi bez związku - ale przecież w kontekście, bo na tym polega forum, że wpisy pod postami odnoszą się do tematu, a nie czegokolwiek.

Gdyby ktoś chciał zarzucić autorowi tego komentarza, że np. kłamie - to nie może tego zrobić, bo on nie kłamie - on po prostu pisze co bądź - a co ty o tym sądzisz, zależy od twojej interpretacji. 







Emotikon - spożywanie napoju z butelki - sugerujący zamroczenie alkoholem?




Post został zapewne usunięty ze strony, bo nie pozostawiłem tych komentarzy bez stosownego precyzyjnego sprostowania. Gdybym zostawił je bez odpowiedzi - to prawdopodobnie tekst by pozostał. Wystarczy jak widać sugestia, że coś co napisałem jest jakoby nieprawdą, by mogło to pozostać w eterze. 

Na sugestie, że mój post to "paranoja indukowana" przywołałem tekst Jaskini Platońskiej - bo przecież opis Platona to opis paranoi indukowanej.

Sokrates opisuje głęboką jaskinię, otwartą na jednym z boków. Z wnętrza pieczary na zewnątrz prowadzi długie, strome podejście. W ciemnościach jaskini żyją uwięzieni ludzie. Są oni odwróceni tyłem do wejścia, a ich nogi i szyje są skute kajdanami, przez co nie mogą się obracać, patrząc jedynie na ściany jaskini. Za plecami uwięzionych, bliżej wejścia do jaskini stoi mur wysokości człowieka. Za tym murem poruszają się inni ludzie, nosząc na ramionach rzeźby przedstawiające wszelkiego rodzaju przedmioty. Sami ci ludzie są niewidoczni zza muru, i jedynie noszone przez nich przedmioty wystają ponad niego. Ludzie ci rozmawiają ze sobą, a za ich plecami, jeszcze bliżej wejścia, płonie wielki ogień. Ludzie uwięzieni we wnętrzu jaskini słyszą głosy ludzi zza muru, ale zniekształcone i odbite przez echo. Widzą też cienie rzucane na ścianie, przez przedmioty wystające poza mur i oświetlane przez światło ogniska. Ponieważ jednak są od zawsze przykuci do jaskini, biorą te cienie za jedyną istniejącą rzeczywistość, a odbite echo za prawdziwe głosy wydawane przez cienie[3].

Gdyby któremuś z żyjących w jaskini ludzi udało się wyzwolić z kajdan i odwrócić się, zobaczyłby statuetki widoczne ponad murem, zauważył ich podobieństwo do cieni na ścianie i widziałby, że są od tych cieni prawdziwsze. Gdyby udało mu się pokonać mur i podejść do samego wejścia, zostałby początkowo oślepiony blaskiem słońca i musiałby się dopiero nauczyć widzieć świat. Nauczyłby się rozpoznawać znane sobie rzeczy w cieniach i odbiciach rzucanych przez rzeczywistość. W końcu spojrzałby w słońce i zobaczył w nim prawdziwą przyczynę pozostałych rzeczy.




A tu dostałem pocztę na koncie:






O czym ja mam pomyśleć, co sugeruje autor wpisu?



Na niebieskim portalu. 

Z jednej strony powołują się na naukę - a historia w dużej części oparta jest na teoriach i domysłach - z drugiej - teorie traktują jako coś nieprawego i zarzucają mi "teorie".

Czyli znowu - ignorują całkowicie fakty matematyczne, bo przecież na tym głównie oparte jest moje odkrycie - a geometria i trygonometria to matematyka.












Nie mają ani jednego prawdziwego ani logicznego argumentu przeciwko temu co napisałem tutaj:

Hyperborea, czyli Polska



https://www.facebook.com/groups/378632928834362/posts/4608459242518355/?comment_id=4611138962250383&reply_comment_id=4614168335280779&notif_id=1629898695459000&notif_t=group_comment&ref=notif