Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

środa, 21 sierpnia 2024

Podwójne standardy w demo-kracji



Czy społeczeństwo zachodnie kiedykolwiek było demokratyczne?



Jeszua miał spotkanie z diabłem"na szczycie" na dzień przed decyzją o jego śmierci, gdzie odrzucił ostatnią propozycję żyrowania władzy diabła nad światem, wyrosłej z ukradzionej Janowi technologii.


Dlatego dla Sitwy nigdy nie był i nie jest prawdziwym "mesjaszem"


tj. prowadzonym na sznurku "cudotwórcą".


Mesjaństwo to tylko rola w cyrku diabła.





Do przemyślenia.









przedruk
tłumaczenie automatyczne





"Wolność Oświecająca Świat"



Piękna historia mówi nam, że Zachód jest liderem świata, ponieważ opiera się na systemie władzy (demokracji), który odradza się poprzez procesy gwarantujące nieustanną zmianę na szczycie władzy. W ten sposób Zachodowi udaje się osiągnąć godną pozazdroszczenia stabilność. Aby wzmocnić wartość własnej wizji, Zachód ucieka się do swego rodzaju krytyki historii, argumentując, że tyranie stają się ofiarami jego własnego, zesztywniałego systemu biurokratycznego, niezdolnego do reagowania i który ostatecznie kończy się samozniszczeniem. Dlatego, wskazując palcem na dyktatury, przewidując ich koniec, Zachód szczyci się własnymi demokratycznymi ideałami, "które czynią go nieomylnym". Na domiar złego, do pewnego stopnia Zachód ma rację. Co to za środek, to cię zaskoczy.


To, co przyzwoita jednostka może odkryć, to fakt, że zachodnie społeczeństwo nie jest w stanie sprostać własnym standardom. Tak zwane "podstawowe prawa demokracji", niegdyś niewzruszone, zostały przekształcone w proste hasła propagandowe. Wszystko odbywało się za pomocą banalnej sztuczki: do każdej władzy dodawano "prezent", dochodząc w ten sposób do rządu dobrej woli, jak w najbardziej złowrogich dyktaturach, uparcie krytykowanych przez zachodnich ideologów. Powodem jest, że społeczeństwa zachodnie już dawno przestały być demokracjami, rządzonymi za pomocą piekielnego mechanizmu, w którym niewidzialna elita dyktuje, co należy robić. Dla tej elity demokratyczne ograniczenia zniweczyłyby wszelkie korzyści, dlatego konieczne było "uelastycznienie systemu" poprzez wprowadzenie tych decydujących darów.



Kilka przykładów:


"W demokracji większość decyduje, ale nie może unieważnić tego, czego chce mniejszość".

Kiedy jest się u władzy, w wyniku przypadku, nie ma nikogo, kto miałby rację, część po zastosowaniu daru, stwierdzając, że ta siła "musi szanować wolę mniejszości". Jednak, gdy przyciski są właściwe, to pierwsza część ma zastosowanie, ponieważ zakłada się, że jest to "wola większości", a więc musi zostać zrealizowana.


"Każdy jest panem własnego ciała, ale jeśli chodzi o pewne elementy, które są związane z "dobrem zbiorowym", ta wolność musi być ograniczona"


Kiedy stojąca za nim elita ma interes w przeprowadzaniu eksperymentów medycznych na dużą skalę (patrz szczepienia w czasie COVID), wolna decyzja o własnym ciele upada. Kiedy jednak ta sama elita chce zburzyć zasady moralne społeczeństwa, obowiązuje zasada sprzed daru, stwierdzająca na przykład, że prostytutka jest panem swojego ciała. Rozszerzając regułę przed prezentem, dochodzimy do wszystkich aberracji wspieranych przez ideologię gender, która sprawiła, że wiele kobiet na olimpiadzie zostało zmuszonych do walki z mężczyznami tylko dlatego, że uważały się za kobiety.



"W demokracji wolność słowa jest gwarantowana, ale nie wolno wyrażać pewnych idei, które naruszają zestaw standardów"

Kiedy ktoś wyraża opinię, która nie podoba się ogółowi społeczeństwa, domniemywa się wolność słowa, a więc brak możliwości ocenzurowania tej osoby. Ale kiedy ktoś inny chce wyrazić idee, które mają silny oddźwięk wśród społeczeństwa, ale sprzeciwiają się interesom tajnej elity, wtedy interweniują "instytucje standaryzacyjne" i narzucają, że te idee naruszają standardy, więc nie masz prawa wyrażać ich publicznie.



Nie sądzę, by był ktoś, kto nie spotkałby się z podwójnymi standardami narzucanymi jako podstawowa norma zachodniego społeczeństwa. Najważniejsze pytanie, jakie się nasuwa, dotyczy jednak tego, czy społeczeństwo zachodnie kiedykolwiek było demokratyczne. Mamy tu do czynienia z długą dyskusją, która wymagałaby znacznie szerszej analizy. Aby niepotrzebnie nie wydłużać artykułu, zwrócę Waszą uwagę tylko na kilka elementów do przemyślenia.


Po pierwsze, wiemy, że wielkie demokratyczne wydarzenia były w rzeczywistości kłamstwem.


Rewolucja francuska rozpoczęła się od rozpowszechnienia kłamstwa – które jest podtrzymywane do dziś – a mianowicie, że Maria Antonina powiedziała, że "ci, którzy narzekają na brak chleba, powinni jeść ciastka". Święto narodowe Francji upamiętnia również "upadek Bastylii" i uwolnienie więźniów politycznych tam więzionych. Ale w Bastylii Rewolucji uwięziono tylko siedem osób: czterech fałszerzy pieniędzy, których proces był w toku, dwóch szaleńców – Auguste'a Taverniera i Francisa Xaviera Whyta – oraz sprawdzonego przestępcę, hrabiego Huberta de Solages, uwięzionego tam na prośbę swojej rodziny! Byli to "więźniowie polityczni", na których zbudowano mit Bastylii jako więzienia dla przeciwników króla!

Kolejnym elementem, o którym warto wspomnieć, jest "Statua Wolności". Ci, którzy są głupi co do tego, co to bóstwo faktycznie reprezentuje jako symbol, powinni przeczytać to, co jest napisane na tabliczce u podstawy posągu i zrozumieć prawdziwe znaczenie posągu, które nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek wolnością. Oczywiście, niewielu jest takich, którzy tam docierają, a jeszcze mniej takich, którzy rozumieją.

Decydującym dokumentem, który pokazuje, jak naprawdę rządzone jest zachodnie społeczeństwo, jest książka Edwarda Bernaysa, Propaganda. Szczegółowe wyjaśnienia znajdziesz w książce Jacques'a Ellula, Propaganda!


Wracając do współczesności, widzimy wyraźnie, że społeczeństwa zachodnie nie tylko nie podporządkowują się standardom, ale są w takim upadku, że nie robią już z tego tajemnicy. 

Kilka dni temu, zanim Elon Musk przeprowadził wywiad z Trumpem, unijny komisarz Thierry Breton wysłał miliarderowi ostrzeżenie, w którym instruuje go, aby "uważał na to, co mówi w wywiadzie i unikał ryzyka nagłośnienia treści szkodliwych dla UE". Czy możesz sobie wyobrazić coś takiego? Mówienie tych rzeczy publicznie jest równoznaczne z łagodnym uznaniem stanu rzeczy, z normalizacją zakazu prawa do wyrażania opinii, gdy nie pokrywa się ona z kierunkiem wytyczonym przez elity cienia.

Ale najistotniejszym aspektem rzeczywistego stanu rzeczy tak zwanej demokracji zachodniej jest stopień akceptacji przywódców państw. 

Jaka demokracja panuje w Kanadzie, gdzie Trudeau jest "tym, który przetrwał u władzy", mimo że ma mniej niż 30% głosów? Jaka demokracja panuje w Stanach Zjednoczonych, gdzie ponad 70% Amerykanów twierdzi, że ich prezydent jest osobą osłabioną, chorą na demencję starczą, niezdolną do sprawowania swojego mandatu? Nie zrozumieć, że 30%, którzy twierdzą, że tak nie jest, jest przekonanych, że Biden nie jest szalony; wiedzą, że Biden jest zniedołężniały, ale uważają, że "lepiej, żeby Biden był prezydentem, żeby Trump nie osiągnął szczytu". Stało się to po tym, jak propaganda gwałtownie zaprzeczyła rzeczywistości, którą wszyscy widzą. We Francji na partię rządzącą Macrona głosowało zaledwie 25% elektoratu, na koalicję rządzącą w Niemczech tylko 30% głosów, a premiera Japonii Kishidę poparcie dla niej wynosi zaledwie 13%! Jeśli chodzi o Japończyka, jego sytuacja jest wręcz zabawna, ponieważ jest odrzucany przez 9 na 10 członków własnej partii!! Na domiar złego te złowrogie postacie, rządzące za pomocą niesmacznych sztuczek wyborczych, godnych najbardziej perwersyjnych reżimów dyktatorskich, prezentują się z guzików G-7 jako promotorzy demokracji, oskarżając "dyktatorskie reżimy" w Rosji, Chinach czy Iranie, które jednak opierają się na absolutnej i namacalnej większości.

Za każdym razem, gdy wygłaszam takie stwierdzenia, pojawia się hasło "jeśli ci się nie podoba, to dlaczego nie pojedziesz do Rosji?". Jak głupi trzeba być, żeby emitować taką aberrację? Jedziesz do Rosji, jeśli jesteś Rosjaninem, do Chin, jeśli jesteś Chińczykiem i tak dalej. Opinia ta jest generowana przez tę samą chorą ideologię elit, zgodnie z którą, jeśli nie podoba ci się narysowany przez nie "cudowny nowy świat", musisz się z niego wydostać. Oto próbka demokracji!


To, co chcę przekazać wszystkim, to optymistyczny, a zarazem pesymistyczny przekaz. Optymistyczne jest to, że transparentne wychodzenie na światło dzienne elit – które wolały spędzić całą swoją historię w cieniu, aby zachować władzę – jest oznaką słabości, która zapewne sprawi, że znikną. Jest całkiem jasne, że ich reżim stał się ankyloszowany, nienormalny, podobnie jak reżim dyktatur przed nieodwracalnym upadkiem władzy. 

Prawdą jest jednak również, że skoncentrowana władza elit jest tak wielka, że tylko ich własna głupota może je pokonać. Nie łudźcie się, że bitwa rozpoczęta od dołu może zburzyć obecny "niewidzialny reżim"! Niewidzialna siła jest w stanie przekształcić każdą uogólnioną nienawiść w zjawisko niszowe, a każde zjawisko niszowe w publiczną eksplozję, poprzez którą można skierować społeczeństwo dokładnie w stronę pożądanego celu. Niewidzialna siła ma zdolność karmienia się i wzmacniania na ludzkim niezadowoleniu i frustracji, a kiedy czuje głód, prowokuje nawet tak radykalne reakcje. Gra z elitą jest niemożliwa, jeśli nie znasz natury, a przede wszystkim źródła mocy tego piekielnego systemu.

Zdecydowana większość,, niezdolna do zrozumienia nie swoich wzniosłych aspiracji, takich jak cel, ale błahych spraw, takich jak doraźny interes, nigdy nie będzie w stanie walczyć z piekielną władzą elit. Dlatego system może upaść tylko od środka i to jest kwestia, która budzi mój pesymizm.

Aby zrozumieć świat, musisz zrozumieć nie przeciwieństwa, które widzisz, ale tylną rękę, która generuje przeciwieństwa. Rozwiązaniem nie jest stawianie się po stronie widzialnej siły, ale moc, aby dostrzec reżysera stojącego za walką i zaatakować go bezpośrednio. 

Ilu z tych, którzy oglądają, przytępieni w swojej fascynacji, pokaz wrestlingu, ma w głowie, aby pójść za nim i uderzyć właściciela hali? Jakoś żadnego? Widowisko wrestlingowe jest najwierniejszym odwzorowaniem społeczeństwa, w którym żyjemy. Pomyśl o tym!




Dan Diaconu








Dan Diaconu: To jest świat, w którym żyjemy i wiedząc o tym, ogarnie cię rozpacz! - gandeste.org

Statue of Liberty - Wikipedia

Zagrożenia cyfryzacji dla ludności Polski

 



"Dokument, aktualizowany co około cztery lata, jest tak ściśle tajny, że nie istnieją jego elektroniczne kopie, a jedynie niewielka liczba papierowych wersji. Jednak w ostatnich wypowiedziach dwaj wysokiej rangi urzędnicy administracji mieli możliwość nawiązania do rewizji strategii"




jest tak ściśle tajny, że nie istnieją jego elektroniczne kopie, a jedynie niewielka liczba papierowych wersji


Tak panie, komputery to ZŁOOOOO  !!!!

MACIE TU CZARNO NA BIAŁYM!!!    


Dokumenty w wersji papierowej są bezpieczniejsze niż w postaci cyfrowej na serwerach państwowych!!


Tylko wybrane osoby mają dostęp do dokumentacji papierowej, co minimalizuje możliwość globalnej inwigilacji wrażliwych danych obywateli.


Twoich danych.





przedruk






21.08.2024 07:52


Biały Dom reaguje na zagrożenia ze Wschodu. W powietrzu wisi perspektywa użycia broni nuklearnej?

Amerykański prezydent Joe Biden - jak informuje dziennik "News York Times" - zatwierdził ściśle tajny plan strategiczny dotyczący broni nuklearnej. Po raz pierwszy jednak - dokument przesuwa strategię odstraszania Waszyngtonu na rozbudowujące swój arsenał nuklearny... Chiny.



"Wytyczne dotyczące użycia broni nuklearnej" amerykański przywódca zatwierdził już w marcu, ale Biały Dom do tej pory tego nie ogłosił.


"Dokument, aktualizowany co około cztery lata, jest tak ściśle tajny, że nie istnieją jego elektroniczne kopie, a jedynie niewielka liczba papierowych wersji. Jednak w ostatnich wypowiedziach dwaj wysokiej rangi urzędnicy administracji mieli możliwość nawiązania do rewizji strategii"

– zauważył dziennik.



Konflikt na świecie eskaluje?

Jak dodał, prezydent nakazał siłom zbrojnym USA przygotowanie się do możliwej, skoordynowanej konfrontacji nuklearnej z Rosją, Chinami i Koreą Północną. Dokument po raz pierwszy szczegółowo analizuje, czy Ameryka jest przygotowana do reagowania na potencjalne kryzysy nuklearne, które mogą wybuchnąć jednocześnie lub sekwencyjnie, z wykorzystaniem kombinacji broni nuklearnej i konwencjonalnej.
"Prezydent niedawno wydał zaktualizowane wytyczne dotyczące użycia broni nuklearnej, aby uwzględnić wielu przeciwników uzbrojonych w broń nuklearną. (…) W szczególności uwzględniały one 'znaczący wzrost rozmiarów i różnorodności' arsenału nuklearnego Chin"

– cytował "NYT" Vipina Narangę, stratega nuklearnego z uczelni w Massachusetts (MIT), który pracował w Pentagonie przed powrotem na początku sierpnia do kariery naukowej.

Gazeta nawiązuje też do wypowiedzi dyrektora Rady Bezpieczeństwa Narodowego ds. kontroli zbrojeń i nierozprzestrzeniania broni. Pranay Vaddi zaznaczył, że nowa strategia uwydatnia "konieczność jednoczesnego odstraszania Rosji, ChRL i Korei Północnej".




i tak dalej ecie pecie....




niezalezna.pl/swiat/usa/bialy-dom-reaguje-na-zagrozenia-ze-wschodu-w-powietrzu-wisi-perspektywa-uzycia-broni-nuklearnej/524872




wtorek, 20 sierpnia 2024

Niemcy, a Ukraina





przedruk




Europejska integracja czy niemiecka dominacja? 

Jak Polska podporządkowuje się Berlinowi

20.08.2024 11:12

Unia Europejska od lat jest czymś w rodzaju niemieckiego gospodarstwa pomocniczego. Na wprowadzeniu euro najbardziej skorzystała RFN, podczas gdy dla lokalnych gospodarek nawet najsilniejszych państw korzyść z tego płynąca była w najlepszym razie dyskusyjna. Rządząca dziś naszym krajem ekipa podporządkowuje swoje decyzje gospodarczym interesom sąsiada, co widać po losach kluczowych inwestycji. Jednak wszystko, co znamy, blednie w obliczu pomysłu, który Niemcy mają – jak się zdaje – na Ukrainę.




Znawcy niemieckiej historii zwracają uwagę na pewne podobieństwa między trwającym wciąż procesem integracji europejskiej a przeprowadzonym przed dwoma wiekami zjednoczeniem państwa niemieckiego pod batutą Prus. Teoretycznie równi uczestnicy tego procesu stopniowo tracili swoją podmiotowość na rzecz najsilniejszego i najbardziej bezwzględnego gracza, który pozostawił im pozory autonomii i pozbawione większego znaczenia przyczółki w systemie władzy. Ówczesne zjednoczenie służyło budowie potęgi, również gospodarczej, Prus, zarazem stanowiło element eksportu pewnej wizji relacji państwa i władcy z obywatelami.

Wgryzając się w tę historię, faktycznie można znaleźć podobieństwa, my jednak przenieśmy się trochę mniej w czasie. W 2022 roku ukazała się książka „Nazistowscy miliarderzy. Czarna historia najbogatszych przemysłowych dynastii Niemiec” holenderskiego dziennikarza Davida de Jonga. Ponieważ jej tematyka wpisywała się w politykę ówczesnych władz Polski dotyczących reparacji, była ona szeroko nagłaśniana przez media publiczne. De Jong opisał losy biznesowe pięciu bogatych niemieckich rodzin, które swoje bogactwo pomnożyły przez przejmowanie firm tępionych przez Rzeszę właścicieli żydowskich i potężne kontrakty z instytucjami państwa hitlerowskiego.

Z kolei na początku 2023 roku Instytut Pamięci Narodowej przygotował wystawę „Gospodarka III Rzeszy” przypominającą nieludzkie korzenie potęgi gospodarczej naszego zachodniego sąsiada: masową grabież mienia, wyzysk ludności podbitych terenów i praca niewolnicza więźniów, w tym osadzonych w obozach koncentracyjnych. Wśród beneficjentów nazwiska, które dziś kojarzymy z reklam i rozpoznawanych marek – Porsche, Oetker, Hugo Boss. Można prać pieniądze, można też wyprać pieniędzmi historię.


Pewnych nawyków trudno się jednak pozbyć. Niemcy od nich nie odeszli, a my wrócimy do nich za chwilę. Nim to się stanie, spójrzmy na jeszcze jeden, mało znany i bardzo niewygodny aspekt niemieckiej wizji politycznej z czasów II wojny światowej. Stwierdzenie, że mieliśmy wówczas do czynienia z pierwszą próbą integracji europejskiej, przez lata funkcjonowało w obiegu jako celny i złośliwy, lecz jednak kojarzący się wyłącznie z postawami eurosceptycznymi żart. Co jednak, jeśli żart ten ma z rzeczywistością trochę więcej wspólnego, niż byłoby to zgodne polityczną poprawnością i wizerunkowym interesem eurokratów?

Niedawno na polskim rynku ukazała się książka weterana francuskiej polityki Philippe’a de Villiers. De Villiers to wieloletni minister i eurodeputowany, wywodzący się ze środowisk konserwatywnych i chrześcijańskich, który sporą część życia poświęcił na poszukiwanie korzeni i sensu projektu europejskiego. Z kilku wątków jego książki dla nas kluczowy jest przede wszystkim jeden. To sprawa dziś rzadko przypominanego pierwszego przewodniczącego Komisji Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej Waltera Hallsteina. Hallstein był czystej wody nazistą, a zarazem wybitnym prawnikiem, który po wojnie rozpoczął współpracę z Amerykanami i w myśl ich idei współtworzył koncepcje zjednoczenia Europy.

Z zachowanych pism ojców założycieli Unii przebija pogląd, że zachowanie odrębności państw członkowskich jest jedynie etapem przejściowym przed stworzeniem nowego superorganizmu, któremu oddadzą one swoją suwerenność. Można tu oczywiście upatrywać inspiracji licznymi pismami intelektualistów, głównie amerykańskich, szukających zbawienia dla świata po dramacie I wojny światowej, ale i echa XIX-wiecznego zjednoczenia Niemiec można tu zauważyć. Im dalej od startu projektu, tym stają się one wyraźniejsze. Skoro zaś za europejskim projektem stali również ludzie tacy jak Hallstein, trudno dziwić się, że po latach polityka Unii przypomina coraz częściej mecz piłki nożnej ze znanego kawału, którego puenta brzmi „a na końcu wygrywają Niemcy”.

Informacje o zyskach, które nasz sąsiad czerpie z Unii, część mediów liberalnych chciałaby uznać za prawicowe obsesje, jednak potwierdzenie takiego stanu rzeczy znajdujemy nawet na oficjalnych stronach Parlamentu Europejskiego. „Zgodnie z doniesieniami medialnymi – czytamy na stronie PE w dokumencie z lutego tego roku – według wyliczeń agencji DPA Niemcy wniosły do wydatków wspólnotowych UE w 2021 roku ok. 25,1 mld euro netto. Jednocześnie jak informuje rząd w Berlinie, Niemcy czerpią najwięcej korzyści z jednolitego rynku UE, zyskując na nim ponad pięć razy więcej, bo aż 132 mld euro rocznie”.

Z kolei unijne dotacje przekazywane państwom pozostającym „na dorobku” względem starej Unii wydatkowane są w taki sposób, że pieniądze finalnie lądują w Berlinie. „Według niektórych źródeł z każdego euro wypłaconego Polsce przez UE Niemcy odzyskują 86–89 eurocentów. Oznacza to, że z każdego euro dotacji dla Polski wraca do niemieckiej gospodarki około 0,86–0,89 eurocenta” – donosiło na początku grudnia zeszłego roku Polskie Radio.

Szacunki te w podobnym brzmieniu przewijały się w polskiej prasie od lat, tu jednak pojawiły się w kontekście afery wiatrakowej, pierwszego skandalu tej kadencji Sejmu. Gdy szykująca się do objęcia władzy koalicja zapowiedziała ułatwienia w stawianiu wiatraków, Unia przyznała nam 5 miliardów z KPO i niemal natychmiast okazało się, że 4,5 mld z tej kwoty może trafić do Niemiec, od których kupić mieliśmy wiatraki Siemensa (swoją drogą – kolejnej firmy, która na II wojnie światowej bynajmniej stratna nie była).


Polska wygaszona

Afera wiatrakowa to jedynie pierwszy akord nowej wersji starego szlagieru. Polskie elity polityczne po 1989 roku bardzo szybko zaczęły krajową gospodarkę planować tak, by nie narazić się nikomu. Odczuwały to całe sektory, którym rząd (czasem znajdując wygodne alibi u partnerów z Unii Europejskiej) blokował szanse rozwoju lub możliwości trwania. W nowej Polsce mieliśmy skupić się na usługach, przemysł czy rolnictwo ogłoszono melodią przeszłości.

Mantrę tę powtórzono zarówno studentom nauk społecznych, jak i odbiorcom mediów. Ba, w niszczeniu wielkiego przemysłu niektórzy gotowi byli zobaczyć element dekomunizacji. Wraz z komunizmem padły jednak nie tylko fabryki, lecz i umiejscowione przy nich ośrodki naukowo-badawcze. Polska myśl techniczna skazana została na zapóźnienie i regres, czasem na anihilację. Jest oczywiste, że wpłynęło to znacząco na nasze szanse konkurencyjne. Przemysł stoczniowy czy górnictwo, w tym węgla brunatnego, nie mogły działać na równych warunkach. Lata temu przekonali się o tym stoczniowcy ze Szczecina, teraz – górnicy z kopalni Turów, o których nowa władza walczyć nie zamierza. Wystarczy spojrzeć na mapę ośrodków górniczych w pobliżu, by zorientować się, dlaczego.

Inny, bardzo dobrze znany przykład to polskie autostrady. Ze wschodu na zachód? Oczywiście, państwo hojnie dołoży się prywatnemu inwestorowi i pobłogosławi jego potężne zyski. Z południa na północ? Nic z tego, przedstawiciele polskiego rządu gotowi będą storpedować sprawę nawet w Unii Europejskiej. Dziś to samo zjawisko możemy zaobserwować wokół Odry, której wykorzystanie w ruchu towarowym stanowiłoby poważny cios dla Niemiec.

Wreszcie chyba najbardziej znana i najgłośniejsza sprawa, czyli Centralny Port Komunikacyjny. Wszyscy pamiętają słowa Rafała Trzaskowskiego o lotnisku w Berlinie, tak naprawdę jednak kluczowy jest segment cargo. Dziś na transporcie organizowanym przez polskich przedsiębiorców zarabiają inni, przede wszystkim Niemcy. Wkrótce być może Austriacy i nawet Węgrzy. Polski rząd najpierw kluczową inwestycję spowalnia, a następnie przywraca ją w formie okrojonej do zabawki dla najbogatszych mieszkańców wielkich miast. O cargo nie ma już mowy. W kolejnej dziedzinie nie będziemy już potencjalną konkurencją dla firm podatki płacących w Berlinie. Czy i tu należy szukać źródła dość bezceremonialnego podejścia nowej ekipy do PKP Cargo? To pytanie retoryczne co najmniej od momentu, gdy w jednym z należących do firmy zakładów pojawili się przedstawiciele niemieckich kolei chcących dokonać przejrzenia stanu jej mienia.
Kolonizacja gospodarcza Ukrainy?

I właśnie w tym miejscu zaczyna się ostatni wątek tej opowieści. „Niemiecki rząd prowadzi błędną politykę gospodarczą, która zmierza do deindustrializacji kraju i zmusza firmy do przenoszenia produkcji za granicę. Przykładem jest producent sprzętu domowego Miele” – informował w lutym tego roku niemiecki serwis dw.com. Trend ten spowodowany był przyjęciem przez rząd w Berlinie drastycznych rozwiązań ekologicznych, w tym ograniczanie produkcji aut spalinowych i narastający deficyt energii.

Jednym z celów przeprowadzki, jak w przypadku wspomnianej firmy, stała się Polska. Problem jednak w tym, że obecny rząd naszego kraju również stawia na radykalne pseudoekologiczne rozwiązania, a przyjęte już lub planowane unijne podatki i parapodatki z rozszerzeniem ETS na czele również Polskę uczynią krajem trudnym nie tylko do mieszkania i życia, lecz również do produkcji. Gdzie więc podzieje się te 51 (!) procent niemieckich firm, których właściciele rozważają lub planują przeniesienie działalności za granicę? Idealne byłoby miejsce znajdujące się bardzo blisko, zarazem wolne od ekologicznego szaleństwa i posiadające uległy wobec Niemiec rząd. Miejsce takie istnieje i nie jest to już (pomimo uległości Tuska) Polska.

W pierwszych miesiącach wojny na Ukrainie nasi sąsiedzi ze Wschodu bardzo cenili sobie pomoc płynącą z Polski, krytycznie podchodząc do zachowawczej, by nie powiedzieć tchórzliwej polityki Niemiec. Jak tłumaczy znawca tematyki ukraińskiej, publicysta Jakub Maciejewski, Ukraińcy „Zachód” traktują często jako całość, więc to na „Europę” spadły żale za niemieckie przewinienia. Jednak po kilku miesiącach wojny sytuacja gwałtownie się zmieniła. Ukraina zaczęła wchodzić w konflikty z Polską, dziwnym trafem zbiegające się w czasie z kontaktami Kijowa i Berlina oraz KE na wysokim szczeblu.

Według Maciejewskiego na władze Ukrainy wywarto skuteczny nacisk, obiecując przyspieszenie integracji z Unią w zamian za ostrzejsze traktowanie Polski i utwardzanie stanowiska w kwestiach spornych. „Zapatrzenie w Niemcy ukraińskich elit jest – mówi mi Maciejewski – wynikiem nie tylko półmitycznej degrengolady dygnitarzy z Kijowa, ale też dwóch czynników. Po pierwsze – Niemcy dominują w Unii Europejskiej, będącej absolutnym marzeniem Ukraińców, którzy idealizują Europę”. Po drugie zaś – Niemcy zadbali o dobry PR, każdą formę pomocy w sposób bardzo widoczny opatrując informacją o własnym szlachetnym geście.

Obecnie coraz więcej sygnałów wskazuje, że w trzecim roku wojny może dojść do zawarcia pokoju, nie bez strat i dla Rosji, i Ukrainy. Niemieckie firmy odbudowują już zaplecze obu stron. Jest wysoce prawdopodobne, że wkrótce wkroczą na osłabioną Ukrainę z pełną mocą, by korzystać z lepszych przepisów, tańszej siły roboczej i uległości elit, a zapewne też sporej części mieszkańców. Polsce zostanie rola kraju tranzytowego, którym zajmie się już nie PKP, a niedawno powołana firma ukraińska.
Dostarczymy też sąsiadowi taniej energii, która osłabi jeszcze konkurencyjność naszej produkcji krajowej. Skorzystają na tym niemieccy właściciele zarejestrowanych na Ukrainie firm, stracą ich polscy odpowiednicy, a wraz z nimi pracownicy i ich rodziny. W starciu z wielkim kapitałem z Niemiec aktywnym na Ukrainie straci też nasze rolnictwo. Niedawny kryzys zbożowy może okazać się permanentny. Perspektywy te są szalenie niepokojące i można uznać je za czarnowidztwo. Niestety nie czyni ich to mniej realnymi.




Autor: Krzysztof Karnkowski







tysol.pl/a126570-europejska-integracja-czy-niemiecka-dominacja-jak-polska-podporzadkowuje-sie-berlinowi



Prawym Okiem: Wołyń - Niemcy, a UPA (maciejsynak.blogspot.com)

Wstępna wersja czyli groch z kapustą

 


Poszukiwania Izabeli Parzyszek.

interia:



Prokurator Węglarowicz-Makowska pytana, czy śledztwo będzie dotyczyć porwania, odparła, że "teoretycznie tak". 

- Aczkolwiek jest to wstępna wersja, ponieważ na tę chwilę w oparciu o materiał przedłożony przez funkcjonariuszy policji nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co się z tą osobą stało. Nie możemy takiej wersji wykluczyć, ale to wszystko będzie wymagało sprawdzenia - uzupełniła.


Teoretycznie tak?

Coś czuję, że ta sprawa albo zmieni postrzeganie "zaginięć" albo je ugruntuje.



Patrz na to:


Zaginięcia osób w Polsce. Fakty i mity


Zaginięcie bliskiej osoby to jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń, jakie może nas dotknąć. Ludzie giną bez względu na płeć, wiek, status społeczny, wyksztalcenie. Część zaginięć to efekt przemyślanej - bardziej lub mniej, ale świadomej decyzji takiej osoby. Inne to wynik różnego rodzaju wypadków losowych, bądź typowe zagubienia. Ponieważ od kilku lat zaginięcia stanowią zdecydowanie narastający problem społeczny przekazujemy informacje, które mogą pomóc w przybliżeniu tego zjawiska.

1. Policja skutecznie prowadzi poszukiwania osób zaginionych

Pomimo, że od kilku lat w Polsce obserwowany jest systematyczny wzrost zaginięć osób (z 15 059 osób zgłoszonych jako zaginione w roku 2009 do 19 368 w 2013 roku, by wreszcie w roku 2014 przekroczyć próg 20 tysięcy), skuteczność Policji w ich odnajdywaniu jest bardzo wysoka. 

Przykładowo w 2014 roku w Polsce ze zgłoszonych jako zaginione 20 760 osób, do chwili obecnej (dane z 7.08.2015 r.) Policja odnalazła prawie 98%, tj. 20 226 osób.

2. Dlaczego według statystyk policyjnych więcej osób zostaje odnalezionych niż ginie?

Większa liczba osób zaginionych – odnalezionych w poszczególnych latach wynika z tego, że w danym roku statystycznym odnajdywane są również osoby, które zostały zgłoszone jako zaginione w latach poprzednich. Ponadto wprowadzenie nowych przepisów (zmiany w ustawie o Policji), pozwala policjantom na pobieranie materiału biologicznego od osób zaginionych, oznaczanie profili DNA tych osób, wprowadzanie ich do bazy danych DNA a następnie porównywanie tych profili z profilami ujawnionych wcześniej nn zwłok oraz nn osób. Dzięki temu możliwe jest zakończenie spraw zaginięć nawet sprzed kilku lub kilkunastu lat.

3. Czy jeśli zaginiony nie zostanie odnaleziony w ciągu pierwszej doby, to szanse na jego odnalezienie drastycznie maleją?

Z policyjnych danych wynika, że w ciągu pierwszych 24 godzin odnajdywanych jest około 30% wszystkich zaginionych, w ciągu pierwszych 48 godzin około 54%, w ciągu pierwszych 7 dni - około 77% a w ciągu pierwszych 30 dni od przyjęcia przez Policję zgłoszenia odnajdywanych jest ponad 90% wszystkich zaginionych.

Należy jednak pamiętać, że w przypadku prowadzonych poszukiwań osób zaginionych czas nie jest naszym sprzymierzeńcem.

4. Czy działania podejmowane przez Policję w każdym przypadku zaginięcia osoby są jednakowe?

Rozróżniamy trzy kategorie osób zaginionych.

Pierwszą i najbardziej wrażliwą grupę stanowią osoby, które nagle opuściły miejsce swojego pobytu a okoliczności towarzyszące zaginięciu takiej osoby mogą świadczyć o zagrożeniu jej życia, w tym o jej zamiarach samobójczych. To także małoletni do 15 roku życia, których zaginięcie zgłoszono po raz pierwszy oraz osoby, które z powodu wieku, choroby, upośledzenia umysłowego lub innego zakłócenia czynności psychicznych nie mogą kierować swoim postępowaniem, lub wymagają opieki lub pomocy innych osób.

Druga kategoria to osoby zrywające kontakt z bliskimi świadomie i z własnej woli, takie, które już wcześniej okazywały niezadowolenie ze swojej sytuacji życiowej, bądź nosiły się z zamiarem jej zmiany. Najczęściej zaginieni Ci zabierają ze sobą swoje rzeczy osobiste.

Do ostatniej, trzeciej kategorii, zaliczamy osoby małoletnie, których zaginięcie stanowi kolejne samowolne oddalenie się z domu rodzinnego lub innej placówki, pod której kuratelą dana osoba się znajduje oraz osoby pełnoletnie, które w związku z ich przymusowym umieszczeniem w różnego rodzaju placówkach (szpital psychiatryczny, dom pomocy społecznej, środowiskowy dom samopomocy) samowolnie oddaliły się ze wskazanego miejsca pobytu. W kategorii tej znajdziemy również osoby małoletnie zaginione w związku z tzw. „porwaniem rodzicielskim”.

Niezależnie od kategorii nadanej poszukiwaniom osoby zaginionej, Policja podejmuje działania poszukiwawcze niezwłocznie po przyjęciu zawiadomienia o jej zaginięciu. Katalog czynności do których wykonania zobligowani są policjanci prowadzący poszukiwania w przypadku wszystkich kategorii jest podobny. Niemniej jednak intensywność tych poszukiwań i angażowanie określonej liczby sił i środków policyjnych dostosowywane jest indywidualnie do każdej sprawy.

5. Co jest najczęstszą przyczyną zaginięć małoletnich? Czy często się zdarza, że dzieci są uprowadzane przez osoby trzecie?

Najczęściej, bo aż w 65%, zgłaszanymi przyczynami zaginięć dzieci i nastolatków w wieku do 18 lat są ucieczki małoletnich z domów rodzinnych oraz ośrodków opiekuńczo-wychowawczych. Porwania i uprowadzenia przez osoby trzecie na szczęście zdarzają się niezwykle rzadko.

6. Kiedy można zgłosić zaginięcie na Policję? Czy to prawda, że zanim zaalarmujemy Policję, musi upłynąć co najmniej 24 godziny od ostatniego kontaktu z osobą zaginioną?

Zaginięcie osoby należy zgłosić jak najszybciej, kiedy tylko mamy poważne i uzasadnione obawy, że jej nieobecność może wiązać się z tragicznym dla niej w skutkach zdarzeniem a podjęte przez nas próby jej odnalezienia nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. W świetle obowiązujących przepisów daną osobę uznajemy za zaginioną, kiedy zaistnieje sytuacja, w której niemożliwe jest ustalenie miejsca jej pobytu i zapewnienie ochrony jej życia, zdrowia lub wolności, czy udzielenie wymaganej pomocy. Nie należy bać się konsekwencji „błędnego” zgłoszenia czyjegoś zaginięcia. Czasem tylko szybka reakcja może uratować czyjeś życie lub zdrowie.

Pamiętajmy - każde zaginięcie osoby powinno zostać zgłoszone na Policję!

7. Kto może zgłosić zawiadomienie o zaginięciu osoby? Czy tylko członek najbliższej rodziny zaginionego?

Osobą uprawnioną do złożenia zawiadomienia o zaginięciu oprócz członka najbliższej rodziny, czy osoby formalnie sprawującej opiekę nad osobą zaginioną (opiekun prawny, przedstawiciel ustawowy, kierownik placówki w której przebywała taka osoba) może być każdy, kto jednoznacznie wskaże okoliczności zaginięcia takiej osoby, czy też posiada istotne informacje świadczące o możliwym popełnieniu przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności na szkodę osoby zaginionej.

8. W jakich sytuacjach jest uruchamiany System Child Alert?

System Child Alert (CA) – to jedno z najnowszych narzędzi policyjnych (gotowość operacyjną systemu polska Policja ogłosiła w listopadzie 2013 r.) dedykowane wsparciu poszukiwań zaginionych dzieci, uruchamiane w wyjątkowych przypadkach. Jedną z przesłanek warunkujących uruchomienie systemu stanowi kryterium wieku. CA uruchamiany jest w stosunku do osoby, która w chwili zaginięcia nie ukończyła 18 roku życia i istnieje uzasadnione podejrzenie, że stała się ofiarą przestępstwa związanego z pozbawieniem wolności albo jej życie czy zdrowie jest bezpośrednio zagrożone. Podstawowym warunkiem skuteczności uruchamianego systemu jest zaangażowanie w poszukiwania zaginionego dziecka jak najszerszego grona odbiorców (całej społeczności w kraju a czasem i za granicą) za pośrednictwem wszystkich dostępnych mediów i środków komunikacji. W komunikacie o zaginięciu publikowany jest wizerunek zaginionego dziecka, podawane są jego dane oraz dane dotyczące okoliczności zaginięcia, w tym nt. domniemanego sprawcy uprowadzenia dziecka i w miarę możliwości - pojazdu jakim może się poruszać. W celu umożliwienia przekazywania Policji wszelkich informacji mogących mieć znaczenie w sprawie takiego zaginięcia uruchamiana jest specjalna linia - numer alarmowy 995 (więcej na stronie www.childalert.pl).

Po raz pierwszy system zadziałał w kwietniu bieżącego roku w związku z zaginięciem 10-letniej dziewczynki w województwie zachodniopomorskim. Dzięki szybkiej reakcji mediów, dużemu odzewowi społecznemu a także sprawnym i skutecznym działaniom Policji i innych służb dziecko zostało odnalezione już w kilka godzin po ogłoszeniu alertu a sprawca uprowadzenia został zatrzymany.

9. Jak długo Policja poszukuje osoby zaginionej?

Czynności związane z poszukiwaniem osoby zaginionej Policja kończy po upływie:

10 lat od dnia przyjęcia zawiadomienia o zaginięciu osoby pełnoletniej,
5 lat od dnia zaginięcia osoby, która w chwili składania zawiadomienia o zaginięciu miała ukończone 70 lat,
10 lat od dnia, w którym osoba zaginiona osiągnęłaby pełnoletność.

Zaistnienie wymienionych przesłanek i zakończenie czynności poszukiwawczych przez Policję nie powoduje usunięcia danych z systemów policyjnych, gdzie informacja o osobie zaginionej figuruje jeszcze przez najbliższe 25 lat. Wewnętrzne przepisy policyjne określają również kiedy i na jakich zasadach należy wykonać tzw. progresję wiekową osoby zaginionej (symulacja prawdopodobnego wyglądu osoby zaginionej po upływie określonego czasu) i wprowadzić ją do systemu policyjnego.

Pamiętajmy, że w zdecydowanej większości przypadków, zaginięciom naszych bliskich można zapobiec. Wiele zależy od naszych relacji rodzinnych, od tego jaki mamy kontakt z najbliższymi nam ludźmi, czy w porę zauważymy niepokojące symptomy, mogące świadczyć o planowanym zerwaniu kontaktu, o przygotowywanej ucieczce. W przypadku małych dzieci a także osób starszych, niedołężnych i schorowanych, ważne jest aby zapewnić im stałą opiekę i nie dopuszczać do sytuacji rodzącej ryzyko zagubienia się. Maluchów nie spuszczajmy z oczu, starsze osoby zaopatrzmy w informacje z numerem telefonu opiekuna (schowajmy je w kieszeni, portfelu czy saszetce z dokumentami). Jeśli to możliwe, zadbajmy o to aby nasz podopieczny miał je zawsze przy sobie. W razie oddalenia się osoby, informacja taka zdecydowanie przyspieszy poszukiwania i zwiększy szansę na ich szczęśliwy finał.

(Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych KGP / mw)

----


Zaginięcie osoby – zaistnienie zdarzenia o charakterze nagłym, uniemożliwiającym ustalenie miejsca pobytu osoby i zapewnienie ochrony jej życia, zdrowia lub wolności.



fundacjazaginieni.pl pisze:


Polski porządek prawny nie przewiduje powszechnie obowiązującego źródła prawa, który regulowałby problematykę zaginięć czy też statusu osoby zaginionej. 

Przez powszechnie obowiązujące źródła prawa, zgodnie z art. 87 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. należy rozumieć m.in. ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia. Podstawowym aktem prawnym odnoszącym się do problematyki zaginięć jest Zarządzenie nr 48 Komendanta Głównego Policji z dnia 28 czerwca 2018 roku w sprawie prowadzenia przez Policję poszukiwania osoby zaginionej oraz postępowania w przypadku ujawnienia osoby o nieustalonej tożsamości lub znalezienia nieznanych zwłok oraz szczątków ludzkich. 

Policja, zgodnie bowiem z art. 14 ust. 1 pkt 3 Ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji zobowiązana jest do poszukiwania osób, które na skutek wystąpienia zdarzenia uniemożliwiającego ustalenie miejsca ich pobytu należy odnaleźć w celu zapewnienia ochrony ich życia, zdrowia lub wolności. 

Powołane Zarządzenie Komendanta Głównego Policji jest wewnętrznie obowiązującym źródłem prawa, to znaczy, iż wiąże jedynie daną strukturę organizacyjną, w tym przypadku Policję, pozostając bez wpływu m.in. na inne służby mundurowe. 

Problematyka zaginięć nie została uregulowana w żadnej ustawie, w konsekwencji nie zostało wydane również żadne rozporządzenie, innymi słowy akt wykonawczy ustawy.


Nie została również ustanowiona definicja legalna osoby zaginionej, tj. definicja wynikająca z konkretnego przepisu prawnego, w sposób wiążący ustalająca znaczenie określonego pojęcia prawnego, zazwyczaj na użytek korzystania z zawierającego ją aktu prawnego. 



Nie oznacza to, iż pojęcie „osoby zaginionej” nie funkcjonuje w polskim porządku prawnym. 




- Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny w art. 29-32, stanowi bowiem na temat instytucji uznania za zmarłego „zaginionego”. 

- Podobnie jak art. 526 oraz 534 Ustawy z dnia 17 listopada 1964 r, Kodeks postępowania cywilnego. 

- Natomiast art. 184 Ustawy z dnia 25 lutego 1964 r. Kodeks rodzinny i opiekuńczy stanowi o „osobie nieobecnej”. 

- Przedstawiciele doktryny prawa cywilnego za osobę zaginioną postrzegają zaś osobę, o której nie wiadomo czy żyje.


Od pojęcia „osoby zaginionej” należy odróżnić pojawiające się obrocie prawnym pojęcie „osoby zagubionej” czy też „osoby uciekającej”. 

Osoba zagubiona to jednostka, która nie jest w stanie powrócić do domu, np. na skutek nieszczęśliwego zdarzenia. Natomiast osoba uciekająca to osoba, która świadomie i dobrowolnie postanowiła „bez żadnego słowa” zmienić swoje dotychczasowe życie, nie informując o tym nikogo, korzystając przy tym z przysługującego jej prawa do samostanowienia osobie. 
W praktyce jednak, ze względu na brak wystarczającej ilości informacji, odróżnienie wskazanych pojęć może okazać się bardzo trudne. Stąd też koniecznym wydaje się usystematyzowanie i ujednolicenie terminów odnoszących się do „osoby zaginionej”, poprzez wprowadzenie m.in. definicji legalnej.


Czyli tabelka ze statystykami powinna być opisana jakoś inaczej - "osoby zagubione", albo "tymczasowo zaginione" a nie "osoby zaginione"


Bo osoba "zaginiona" to osoba zmarła, albo taka o której nie wiadomo czy żyje, a tak naprawdę, to tylko policja wie, co ma na myśli pisząc "zaginione".


Skoro 98% "zaginionych" znajduje się (są odnajdywane), to znaczy albo żyją, albo znaleziono je martwe - tego dokładnie nie wyjaśniono, w każdym razie - nie powinny być ujęte w tabeli.


Osoba zaginionA - to tryb dokonany.


Jak policja chce pokazać ile spraw ma na głowie, niech napisze to wyraźnie.


osoby zagubione - osoby odnalezione - osoby nieodnalezione



Ale czytajmy dokładnie


Przykładowo w 2014 roku w Polsce ze zgłoszonych jako zaginione 20 760 osób, do chwili obecnej (dane z 7.08.2015 r.) Policja odnalazła prawie 98%, tj. 20 226 osób.


Tu nie jest napisane, że odnaleziono te osoby żywe.



Należy jednak pamiętać, że w przypadku prowadzonych poszukiwań osób zaginionych czas nie jest naszym sprzymierzeńcem.


A więc nadal nie wiem co pokazuje tabela.


W sprawie tak ważnej - nie ma jednoznaczności.

Nie ustalono prawa (definicji) w zakresie zaginięć osób.



Groch z kapustą.

A to państwo prawa.

I Stróże prawa.

30 lat po złej "komunie".



Czemu to tak jest??

Hę?


Czemu po prostu nie można się dowiedzieć jak to naprawdę wygląda??



Podobno GUS postępuje podobnie.... jest statystyka, ale nie jest





 link do filmu


https://fb.watch/u3YC6C4E1b/





Niestety, cała ta retoryka o zaginięciach bardzo przypomina mi sprawę odblasków.

Wypowiedzi są starannie wycyzelowane.... 









Ze strony policji:


Pamiętajmy:

1. W czasie złej widoczności, gdy pieszy ubrany jest w ciemną odzież i nie ma na sobie elementów odblaskowych, kierowca dostrzega go z dużym opóźnieniem.

2. W ciemnościach pieszy widzi reflektory samochodu nawet z odległości kilku kilometrów, ale kierowca dostrzeże pieszego dopiero wtedy, gdy zauważy sylwetkę człowieka w zasięgu świateł samochodu.

3. Po ciemku, bez elementów odblaskowych, jesteśmy widoczni z odległości zaledwie 20 – 30 metrów. Jeśli kierowca jedzie prędkością 90 km/h, to nie ma szans na jakąkolwiek reakcję gdy zauważy na swojej drodze pieszego.

4. Jeśli jednak pieszy wyposażony jest w element odblaskowy odbijający światła samochodu, kierowca spostrzeże go już z odległości około 150 metrów, czyli 5-10 razy szybciej ! To może uratować pieszemu życie.



Ja się pytam: a dlaczego mam iść ciemną drogą, gdy jestem niewidoczny, kiedy widzę, że z przeciwka nadjeżdża samochód?

Policja zachowuje się tak, jakby pieszy nie miał rozumu i musiał stać na ciemnej drodze choćby nie wiem co!


Widzę, że jedzie samochód – schodzę z drogi – mam 100% pewności, że we mnie nie uderzy.

Idę drogą i liczę, że kierowca zobaczy odblask – mam 50% szans na to, że we mnie uderzy – po prostu - zobaczy mnie, albo nie...







opatow.policja.gov.pl/top/dzialania-policji/aktualnosci/7392,Zaginiecia-osob-w-Polsce-Fakty-i-mity.html



/fundacjazaginieni.pl/status-prawny-osoby-zaginionej/



https://wydarzenia.interia.pl/dolnoslaskie/news-poszukiwania-izabeli-parzyszek-niespodziewana-wiadomosc-od-c,nId,7759705#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome



odblaski:


Prawym Okiem: Masz prawo zwymiotować (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Na drodze (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Kompleksowo o "odblaskach" - cała prawda (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Łoś w kamizelce (maciejsynak.blogspot.com)

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Kentauromachia

 




















AGRESJA....  





















SPOKÓJ....
















Fragmenty:

"Olimpia" - Maria Ludwika Bernhard pod redakcją Kazimierza Michałowskiego
Wydawnictwo Arkady 1979 r.

foto - internet











niedziela, 18 sierpnia 2024

Dzieci wszystko widzą




I właśnie dlatego
należy CAŁKOWICIE zakazać treści lgtb w mediach.



Na początek obszerne fragmenty mojego komentarza z tekstu "Teoria mediów"



["wzorce myślenia, role społeczne" - np. propaganda LGTB wywiera wpływ na młode osoby i zmienia ich seksualność - sam fakt permanentnego publicznego poruszania tego tematu sprawia wrażenie, że seksualność może być opcją, którą można sobie dowolnie wybrać 

- młodzież w wieku -nastu lat wciąż powiela sposób swojego postępowania z okresu dzieciństwa, tj. naśladuje dorosłych, naśladuje otoczenie (tylko w innych zakresach niż np. w wieku 3 lat) i wszystko traktuje jak WZORZEC postępowania, więc bezkrytycznie (ze względu na brak doświadczeń) przyjmuje i kopiuje to, co się mówi w mediach (i w domu, szkole, tv, wszędzie), też na zasadzie "co nie jest zakazane, jest dozwolone"- ponieważ podświadomie OCZEKUJĄ, na podstawie doświadczenia wyniesionego z domu i szkoły, że KTOŚ będzie im prostował ścieżki i opiekował się nimi, poprzez rugowanie z przestrzeni medialnej złych wzorców, są pewni, że tak jest z tytułu SWOJEGO dotychczasowego doświadczenia z dzieciństwa, choć na pewno nie umieją tego zwerbalizować (bo nie są dorośli)

widzimy więc, że DOROŚLI powinni pilnować tego, co pokazuje się w mediach i regulować pewne treści rozpowszechniane w całym społeczeństwie, tak, aby młodzież była otoczona właściwymi, dobrymi dla ich wychowania i doświadczeń - WZORCAMI;

do tego dochodzi jeszcze przeładowanie informacją, wywołujące chaos w myśleniu -  MS]

Nadmierna uwaga poświęcana przez media mniejszościom LGTB skutkuje medialną popularnością tego tematu, nieproporcjonalną do ilości jednostek tym zainteresowanych.

W ten sposób skupia sie uwagę młodzieży na tym zagadnieniu i wówczas młodzież zaczyna traktować ten temat jako coś co ich dotyczy lub może dotyczyć.


 

Od dwóch lat zauważam na ulicy młode osoby, o których trudno powiedzieć, czy to chłopak czy dziewczyna.

Są z reguły na czarno ubrane, twarz zasłonięta włosami, które są ni to długie, ni to krótkie, nawet jak się odezwą to głos jest zaskakująco niski i trudno ocenić ich płeć, obszerne ubranie skutecznie maskuje dziewczęcą figurę.

Co najważniejsze - te młode osoby są przygnębione. Dlatego ich zachowanie wydaje się o wiele za poważne jak na ich wiek nastoletni.

Moim zdaniem te osoby stały się ofiarami mediów, które intensywnie codziennie omawiają temat LGTB.

Te osoby są przygnębione, bo "dokonały wyboru" tak jak im to mówią media, że "mogą dokonać wyboru" i że "i tak dalej" i teraz czują się napiętnowane - bo przecież o tym też media cały czas mówią - to jest pakiet dwa w jednym - jak binarny to znaczy, że napiętnowany.

No chyba, że czują się niedobrze z wyborem, którego dokonały pod wpływem mediów.

To czarne ubranie może być objawem depresji, bo nie wydaje mi się, by chodziło o muzykę, czy jakąś subkulturę. Pokazuje (uzewnętrznia) stan wewnętrzny - czarne myśli. 

Może być sygnałem, wołaniem o pomoc.


dopiski z 25 czerwca 2024 r.

Ludzie, nawet jako dorośli, często są uzależnienie od opinii innych osób, czy też otoczenia i starają się SPEŁNIAĆ CUDZE OCZEKIWANIA, co do tego jaką powinny być osobą.

Zaryzykuję stwierdzenie, że "wybór" przez młodą osobę tożsamości niebinarnej też tak naprawdę jest próbą spełnienia oczekiwań innych ludzi - min. tych z telewizora. 

To co pada z telewizora, TO JEST PRZYMUS - "bądź taki, albo taki", opowiedz się za tym, lub za tamtym.

Jakim prawem ktoś mówi ludziom, że mają lub mogą być tacy, albo tacy? Ludzie powinni się realizować zgodnie ze swoją płcią, a nie, że mają sobie wybrać. 

Tak naprawdę tu nie ma wyboru - tożsamość człowieka określa jego fizjologia, a temat osób z rozchwianą osobowością to zadanie dla danej rodziny, dla naukowców, czy psychologów - a nie dla telewizora, ponieważ są to mniejszościowe przypadki.

Ten przymus uwzględnia (po co?) opcję, że są co najmniej dwa wybory dla jednej płci.

To jest działanie celowe.



Do tego dochodzi fakt, że czasami już ludzie młodzi  pragną być sławni, lub zwyczajnie chcą skupiać na sobie uwagę, bo to część lansu czy życia towarzyskiego... nieważne z jakiego powodu, mogą być sławni np. z powodu swoich domniemanych rozterek tożsamościowych, albo komingautu, co spotyka się z zainteresowaniem "dziennikarzy" i - już teraz - "nauczonego" tego otoczenia , a więc taki nastolatek jest w centrum uwagi... tym łatwiej im to przychodzi, że to temat "trendi" w mediach i DOROŚLI NA TO POZWALAJĄ, więc co nie jest zabronione, jest dozwolone...

To krzywdzące i szkodliwe dla młodzieży.



Media cały czas mówią, o tym, że jakoby społeczeństwo piętnuje takie osoby.

Przyjmując opcje z telewizji przyjęły je z całym - jak to się mówi - inwentarzem - z napiętnowaniem.

 

To jest przewaga mediów nad wpływem rodziców.

 

W każdym dużym medium powtarzane są frazesy o prawach LGTB, media zatrudniają setki redaktorów, którzy produkują tysiące treści i  

media wygrywają z rodzicami  liczebnie na ilość wypowiadanych czy zapisanych słów.

 


Widzimy, że dzieci celebrytów zaangażowanych w tematykę LGTB, bywają homoseksualne. 

Czasami wręcz "ku radości" matki, która będac obrończynią "uciśnionych" twierdzi, że "LGTB coś tam..." i tak dalej i tak dalej i z dumą wskazuje na swoje dziecko, że "wybrała taką opcję i dobrze jej z tym..."


Dziwnym trafem w swojej własnej rodzinie znalazła przykład na to, że ma rację.

 

Znalazła?

Czy... stworzyła?


Dziecko - i młodzież też - zwraca uwagę na to, co robi i mówi rodzic, jeżeli rodzic występuje w telewizji i ciągle "walczy" o prawa osób LGTB, można też założyć, że w domu w towarzystwie ten temat również jest poruszany, a więc temat ten jest nieustannie omawiany w domu i w pracy, w mediach, i dziecko takiej osoby widzi, ŻE TO JEST WAŻNE.

Bo mama cały czas o tym mówi.

Dzieci uczą się życia naśladując rodziców i najbliższe otoczenie (telewizor kwalifikuje się na najbliższe otoczenie) i robią to, co robią rodzice, co więcej, dziecko stara sie przypodobać rodzicom, próbuje odgadywać ich oczekiwania i stara sie SPEŁNIAĆ ICH OCZEKIWANIA.


SPEŁNIAĆ ICH OCZEKIWANIA.

 

A dokładnie mówiąc - spełniać to, co oni artykułują, to co mówią.


Dziecko staje się żywym przykładem na tezy swojej mamy o LGTB, która uporczywie o tym mówi na antenie w każdym programie do jakiego przyjdzie. 

I ona, ta mama, oczywiście w to wierzy. Naprawdę w to wierzy.

Sęk w tym, że nie rozumie konsekwencji swoich działań.

 


Permanentne uporczywe powtarzanie jest to metoda nawyków, metoda małych kroków stosowana przez 5 kolumnę i służby specjalne i

 

stanowi zasadniczy rdzeń wojny kognitywnej.

 

 

Popularność tatuaży w mediach skutkuje popularnością tatuaży na ulicy,

popularność tatuaży na ulicy i w mediach skutkuje jeszcze większą popularnością tatuaży w mediach i na ulicy...

jeszcze większa popularność tatuaży w mediach i na ulicy skutkuje o wiele wiele większą popularnością tatuaży w mediach i na ulicy....

i tak dalej...










przedruk
tłumaczenie automatyczne




6 rzeczy, które dzieci całkowicie zauważają, a dorośli nie zdają sobie z tego sprawy
Dzieci zwracają uwagę na więcej, niż może się wydawać rodzicom i opiekunom.



Kelsey Borresen
11 sie 2024, 05:45




Dzieci są często bardziej spostrzegawcze, niż wielu dorosłych im się wydaje.

Nie chodzi tylko o to, co mówimy im bezpośrednio, że są przyswajani; To sposób, w jaki mówimy o sobie i innych, co mówimy innym o nich i jak się zachowujemy.

Zapytaliśmy ekspertów, jakie rzeczy dzieci wychwytują, a z których dorośli nie zawsze zdają sobie sprawę. Ta lista nie ma na celu osądzania; Jest to raczej przypomnienie, że wszyscy możemy wnieść trochę więcej świadomości do naszych codziennych interakcji.




1. Co myślisz o swoim partnerze, współrodzicu lub innych opiekunach.

Możesz pomyśleć, że jesteś subtelny, kiedy przewracasz oczami na swojego partnera lub rzucasz teściowi sprośne spojrzenie. Ale dzieci mogą wychwycić te niewerbalne sygnały, powiedziała psycholog kliniczna Jazmine McCoy, która posługuje się @TheMomPsychologist na Instagramie. Są również w stanie wychwycić krytykę lub negatywne uwagi na temat drugiego rodzica lub opiekunów w ich życiu, nawet jeśli możesz próbować zamaskować je jako żarty lub sarkazm, powiedziała HuffPost.

"Dzieci zauważają tę dynamikę, więc staraj się jak najlepiej mówić o drugim rodzicu i opiekunach wokół dziecka - nawet jeśli są w innym pokoju" - powiedział McCoy. – Pewnie jeszcze cię słyszą.

Jest to ważne niezależnie od twoich relacji z tymi ludźmi. Dlaczego? Pomaga dziecku czuć się bezpiecznym, pewnym siebie i otoczonym opieką, bardziej emocjonalnie związanym ze swoimi opiekunami i mniej niespokojnym.

Podała kilka przykładów rzeczy, które chciałbyś, aby Twoje dziecko usłyszało, jak mówisz o innych dorosłych w życiu Twojego dziecka: "Wow, mama zaplanowała dla nas zabawną przygodę!" lub "Ta kolacja wyszła świetnie. Tatuś jest świetnym kucharzem!" Albo: "Och, to wygląda na takie wspaniałe wspomnienie, które miałeś z babcią. To było bardzo miłe z jej strony, że cię tam zabrała.



2. Jak się czujesz ze swoim ciałem.

Dzieci są "doskonale świadome" tego, jak dorośli mówią o swoich własnych ciałach i ciałach innych ludzi, powiedziała dietetyk Alyssa Miller z konta @nutrition.for.littles na Instagramie. Potrafią też odczytywać naszą mowę ciała.


"Mogą wychwycić subtelne – i nie tak subtelne – działania, wyciągając wnioski na temat ciał" – powiedziała HuffPost. "Uczą się, co jest uważane za dobre i złe, pożądane i niepożądane".

Obserwują sposób, w jaki patrzysz na siebie w lustrze i mogą na tej podstawie wyciągać wnioski. Zauważają, że nigdy nie nosisz kostiumu kąpielowego na basenie, jeśli usuwasz wiele swoich zdjęć lub całkowicie unikasz stania przed kamerą, powiedział Miller.

"Dorośli nieustannie pokazują dzieciom, jak postrzegać własne ciała poprzez codzienne działania" – powiedziała. "Pomyśl o tym: żadne dziecko ani małe dziecko nie wstydzi się swojego brzucha, ud lub wzrostu, dopóki nie usłyszy komentarzy lub nie będzie świadkiem, jak ktoś inny jest niepewny siebie".



3. Co tak naprawdę cenisz.


"Dzieci zauważają, co naprawdę cenisz, na podstawie tego, co mówisz i robisz. Czasami różni się to od tego, co mówisz, że cenisz" 

– powiedziała psycholog kliniczna Laura Markham, autorka książki "Peaceful Parent, Happy Kids" i założycielka strony Aha! Rodzicielstwo.

Na przykład możesz powiedzieć swojemu dziecku, że sport to tak naprawdę praca zespołowa, nauka nowych umiejętności i miłe spędzanie czasu z przyjaciółmi.
"Ale kiedy bierzesz je do ręki po meczu, twoim pierwszym pytaniem jest: »Kto wygrał?«". – powiedział Markham w rozmowie z HuffPost.

Prawdopodobnie wielokrotnie mówiłeś swojemu dziecku, jak ważne jest, aby być szczerym, "ale potem każesz mu narzekać na swój wiek, aby uzyskać tańszą opłatę za wstęp do parku rozrywki" – dodała.


Dzieci uczą się wartości, obserwując twoje zachowanie, a następnie wyciągając wnioski na temat tego, co uważasz za ważne.


"Niezależnie od tego, czego świadomie je nauczysz, twoje dzieci wyjdą z dzieciństwa z jasnymi poglądami na to, co naprawdę cenią ich rodzice, i z dobrze rozwiniętym własnym systemem wartości" – dodała. "Musimy wyartykułować nasze wartości sobie, a następnie naszym dzieciom – nie tylko raz, ale wielokrotnie, stosując te wartości do codziennych dylematów, przed którymi staje nasze dziecko".



4. Twoje współczucie dla siebie (lub jego brak).

"Jedną z rzeczy, które zauważyłem raz za razem, jest to, że chociaż różne dzieci mają różne temperamenty, ich zdolność do dawania i otrzymywania łaski i współczucia często odzwierciedla dorosłych wokół nich" – powiedział Miller.

Jeśli Twoje dziecko bije się z powodu błędu w szkole, możesz pocieszyć je, błagając, aby nie brało tego tak mocno. Ale jeśli masz tendencję do radzenia sobie z niepowodzeniami również w ten sposób, twoje dziecko zwróciło na to uwagę.

"Dzieci wychwytują, jak dorośli radzą sobie z błędami, ich rozmową z samym sobą, nierealistycznymi oczekiwaniami i tendencjami do perfekcjonizmu" – powiedział Miller.

"Wiele osób, którym brakuje współczucia dla siebie lub są dla siebie surowe, nieumyślnie uczy dzieci, aby były krytyczne i surowe wobec siebie" – powiedziała. "I odwrotnie, dorośli, którzy są łagodni dla siebie, przyznają się do błędów i przechodzą obok nich, uczą dzieci odporności i wykorzystywania błędów jako okazji do nauki".



5. Twój stosunek do jedzenia.

zamiast słowa "jedzenie", albo "żywność" wstawiamy słowa "preferencje seksualne"

Dzieci zwracają uwagę na nawyki żywieniowe dorosłych w ich życiu, a także na sposób, w jaki mówią o jedzeniu.

Rodzice i inni opiekunowie "bezpośrednio wpływają" na wybory żywieniowe dokonywane przez dzieci i przekonania, które rozwijają na temat żywności.

"Niewinne komentarze, takie jak »To są niebezpieczne« przy talerzu ciasteczek, oznaczanie żywności jako "dobrej" lub "złej", pomijanie posiłków lub wyrażanie poczucia winy z powodu jedzenia są obserwowane i internalizowane przez dzieci" – dodała.

Z biegiem czasu takie komentarze i zachowania kształtują relację dziecka z jedzeniem, "potencjalnie prowadząc do niezdrowych nawyków lub postaw żywieniowych" – powiedział Miller.


"Badania pokazują, że dzieci mają tendencję do jedzenia tych samych pokarmów, co ich rodzice, zarówno jako dzieci, jak i dorośli" – powiedziała. "Modelując zrównoważone i pozytywne podejście do jedzenia, dorośli mogą pomóc dzieciom rozwinąć zdrowe nawyki żywieniowe i zdrową relację z jedzeniem".



6. Jak rozmawiasz o swoim dziecku z innymi dorosłymi.

Załóżmy, że Twoje dziecko właśnie przeżyło epickie załamanie w Target. Kiedy wracasz do domu, opowiadasz swojemu partnerowi o tym, co się właśnie wydarzyło, w formie sarkastycznych komentarzy na temat "niesamowitego poranka, który właśnie mieliście" lub żartów na temat incydentu, myśląc, że prawdopodobnie przechodzi to przez głowę twojego dziecka.

"Mogą nie wiedzieć, co to wszystko oznacza, ale mogą wychwycić fakt, że myślisz negatywnie o tym, co się stało, a to może negatywnie wpłynąć na ich poczucie własnej wartości i relacje z tobą" – powiedział McCoy.

Kiedy rozmawiasz z przyjacielem, krewnym lub współrodzicem, czy to przez telefon, czy osobiście, o czymś, co przydarzyło się twojemu dziecku, uważaj na język, którego używasz, radzi McCoy.

"Mów o wyciągniętej lekcji lub o tym, jak rozwiązałeś problem, zamiast skupiać się na błędzie lub problemie" – powiedziała. "Udawaj, że rozmawiasz ze swoim dzieckiem i rozmawiaj o swoim partnerze z nim tak, jak rozmawiasz z nim bezpośrednio".







Ja nie jestem ani psychologiem, ani nawet rodzicem - a to wszystko wiem.

Po prostu z codziennej obserwacji.

Jest to całkowicie logiczne, że dzieci uczą się PRZEKONAŃ, wartości lub antywartości - od najbliższego toczenia.

Rodziców, rodziny, rówieśników, telewizora....


Popularnie nazywamy to WYCHOWANIEM.


Może niektórzy ludzie za dużo kłapią paszczą, zamiast skupić się na obserwacji rzeczywistości i myśleniu?


Tak jak Ucznie Czarnoksiężnika modelują SI bzdurami i kłamstwami z internetu, tak i przeciętni

ludzie mogą niekorzystnie modelować swoje dzieci 

powtarzając bzdury z telewizora, 
pozwalając im na oglądanie telewizji, 
szczególnie dotyczy to podejrzanych audycji, bajek, gdzie np. w roli głowy rodziny występują męskie genitalia przybrane za tatę "świnki" Peppy (A to świnka!)
słuchanie radia czy 
obcowanie z internetem


to co media pokazują i mówią robią całkowicie celowo i specjalnie - czynią to jednak subtelnie, by nikt nic im nie zarzucił, choć zawsze mogą się bronić stwierdzeniem - nie musi pan oglądać - to przecież jest to po prostu atak..

wprowadzanie określonych szkodliwych treści do obiegu społecznego bez obawy jakie to destrukcyjne efekty wywoła w społeczeństwie to nic innego jak atak

media są winne rozrostowi lgtb i konsekwencjom z tego wynikającym





Na koniec może jeszcze fragment tekstu z 2 sierpnia br.  "Redaktorom wadzi Polska"



To jest jawne, w biały dzień, plucie na ludzi, nazywanie ich głupimi i wierzącymi w teorie spiskowe.

Co klikniesz internet, to nie umieją mówić, pisać, rysować słupków poparcia w odpowiednich proporcjach.... i to wszystko w   WAŻNYCH   SPRAWACH   DLA   POLSKI.

I są specjalistami od biznesów, od zarządzania, od rolnictwa, od handlu, od wojskowości, od prawa, od służb specjalnych, od samorządu nawet, od ekonomii, od wszystkiego są, na wszystkim się znają i różne takie cuda. To nie jest przypadek oczywiście i nie wolno nam tego ignorować.


NIE WOLNO!


Proponuję sobie to jeszcze raz te zwroty poniżej przyswoić i przemyśleć...



A gdyby tak wybrać z tej grupy 3% [tych, co są za rezygnacją z polskiej państwowości - MS], czyli tych 900 000 ludzi - wziąść spośród nich, dajmy na to - 1% tj.  9000 ludzi i wyszkolić ich na dziennikarzy, obsadzić w polityce i na uczelniach na pierwszych miejscach - to jaki obraz Polski mielibyśmy w mediach?? W telewizji, w prasie w internecie??


Co?


9000   osób   -   1%  "sceptykopolaków"






Prawym Okiem: Kościół powinien wypłacić odszkodowania (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Efekt dominacji mediów (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Teoria mediów (maciejsynak.blogspot.com)


Prawym Okiem: Redaktorom wadzi Polska (maciejsynak.blogspot.com)


6 rzeczy, które dzieci całkowicie zauważają, a dorośli nie zdają sobie z tego sprawy | Życie HuffPost

Badania pokazują, że dzieci zauważają to, czego brakuje dorosłym | Nauka Dziennik (sciencedaily.com)



seria artykułów w temacie

These things are noticed by children and adults are not even aware of it - Szukaj w Google

google.com/search?q=These+things+are+noticed+by+children+and+adults+are+not+even+aware+of+it&oq=These+things+are+noticed+by+children+and+adults+are+not+even+aware+of+it&gs_lcrp=EgZjaHJvbWUyBggAEEUYOdIBBzIwNWowajGoAgCwAgA&sourceid=chrome&ie=UTF-8



zwróciłem uwagę dzięki:

rt.rs/magazin/104924-mala-deca-primecuju-mnogo-vise-nego-sto-odrasli-misle/



20:57

tysol.pl/a126504-felieton-ts-cezary-krysztopa-nikt-nie-ma-prawa-do-dziecka-to-dziecko-ma-prawo-do-mamy-i-taty