Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

wtorek, 1 czerwca 2021

Słowianie

 

Znalezione w internetach


Germańskie pochodzenie „słowiańskich” języków


dobrowoj 22.08.07, 16:14


O północno-germańskim pochodzeniu języka Słoweńców, którzy dopiero w 20 wieku
swoje pismo (Schriftsprache) opracowali, pisał w 1967 roku F. Jeza.
Prawdopodobnie pokrewieństwo między Słoweńskim a starym językiem
północno-germańskim, podczas rozwoju tego pierwszego, systematycznie zaciarano
zmieniajęc nie do poznania.

„W pracy -Skandinavski izvor Slovencev- (Skandynawskie pochodzenie Słoweńców)
F. Jeza, na podstawie własnych etymologicznych i ludoznawczych badań, oraz
krytycznych porównań historycznych źródeł, które często (specjalnie)
przedstawiane są tendencyjnie, próbując ukryć ten podstawowy fakt, że
Słoweński naród jest resztką Wandalów których praojczyzną była Skandynawia
(Środkowa Szwecja i Południowo-Zachodnia Norwegia). Dowodzą tego, między
innymi, tysiące staro nordyckich słów i wyrażeń w Słoweńskim języku, w których
końcowe zgłoski na ogół są zniekształcone, względnie zostały dopasowane do
językowych właściwości wschodnio-europejskiego obszaru językowego. Kilka
przykładów: apa - opica (małpa), bunke - bunketi (wymłócić), butt - burniti
(potrącić), dromme - dramati (marzyć), gnata - gnati (treiben), skada - skoda
( szkoda), grabba - grabiti - (grabić, albo chciwie zagarniać ), hira -
hirati (dahinsiechen), kopa - kupiti (kupić), torg - trg (targ), tacka -
tahtati (bruten); udda - udGlied, vingaard - vinograd (Weingarten) i t.d.

Korzenie wielu słoweńskich słów nordyckiego pochodzenia zostały zmienione też
przez Cyryla i Metodego. I tak przykładowo z soerr - powstało res ( prawda),
melk - mleko, berg - breg (góra), Valdari - vladar (władca, mylnar - mlinar
(Młynarz) i t.d. Sporo słów to interesujące nowe twory językowe, względnie
zestawione krótkie nordyckie wyrazy, jak słoweńskie słowo mesto (miasto),
które z całą pewnością jest zestawieniem (szwedzkiego) słowa mass ( Messe,
Markt) i taag (dzień), czy też to słowo leto (rok), które prawdopodobnie
pochodzi ze szwedzkiego wyrażenia leett aar ( leichtes Jahr - lekki rok). W
słoweńskim języku mówi się jeszcze ciągle „lehka noc!” zamiast „dobrej nocy!”

Autor tej relacji wyprowadza tą ludową nazwę „Slovenci” (Słoweniec) ze staro
nordyckiej nazwy solvende, Solvendsk, co oznacza, „zwrócony ku słońcu”. Opiera
się on prawdopodobnie na tej starej drodze handlowej, albo grabieżczych
ekspedycji, które na przestrzeni stuleci prowadziły przez Bałtyk, albo
czcicieli słońca w okresie brązu. Nazwa Słoweniec sprawiała jego językoznawcom
sporo kłopotu. W rzeczywistości jego znaczenie jest bardzo proste: ze Solvend
otrzymamy, po zastosowaniu zwykłej metody oraz częstym zanikaniu ostatniej
głoski, wyraz SLOWEN. To wyrażenie SLAV nie ma z tym co wyżej nic wspólnego.
Powstało ze staro nordyckiego słowa sör-av (sör - Süd, av - aus). Tak zwali
prawdopodobnie starzy Skandynawowie wszystkich mieszkańców na południe od
Bałtyku, też niemieckie plemiona (sör-av, söl-av, söy-av, svev i z tego po
łacinie suavi albo suevi i niemieckie Schwabe), podczas kiedy powstanie
imienia Slov według wszelkiego prawdopodobieństwa przebiegał tak: sör-av,
söl-av, slav.

Przymiotniki svensk (szwedzki) i slovenski (słoweński) są jednakowego
pochodzenia i w tych słowiańskich dialektach które używane są w Kärnten gdzie
mówi się dzisiaj jeszcze sovenji albo sovenski zamiast slovenski. Obszernie
pisze też autor tego szkicu o skandynawsko- słoweńskiej prareligii, z której
sporo ku powszechnemu zdziwieniu się ostało.

I tak, dla przykładu, dużo wyrażeń jak „Rindskopfmaske” („korant” - aus
Kor-aan) i liczne kościoły stawiane na wzgórzach na których już wcześniej
stały miejsca kultowe, poświęcone Bogu KOR. Ze słowa „koranti” pochodzi też
prawdopodobnie nazwa KARENTANIEN. Korenti nazywają się byli słoweńscy
bojownicy w czasie kiedy dzisiejszy słoweński obszar włącznie z Kärnten
znajdował się pod zaborem. Te tak kontrowersyjne nazwy kosezi (Edlinger) i
zupani (starszy wioski) pochodzą ze staro nordyckiego (czasownik) kostr (
wybierać) i sopa (sameln, versameln). Kosez ( z „kosing” był wyborcą a knaz
( król, książę) tym wybieranym.

W Słowenii zachowały się też w prawie niezmienionym stanie setki albo tysiące
przydomków z wczesno-nordyckiego okresu, które pojawiają się też w
skaldowskich poematach, jak dla przykładu: Bumer ( Homerr), Auda, Šorli,
Škerlag, Kvader (Kvaeda) i t.d. Duża liczba przydomków kończy się na zgłosce
šek (schek), która jest niczym innym jak staro nordyckim słowem skagg (
mężczyzna, gospodarz, wolny), kilka przykładów: Skrbinštek, Turnštek, Kolšek,
Videnšek,Gubenšek, Ugovšek i t.d. Tej końcówki zgłoski „šek” (schek) nie można
za pomocą Słoweńskiej gramatyki wyjaśnić. W tej pracy znajduje się sporo
innych dowodów potwierdzających skandynawskie, względnie wandalskie
pochodzenie Słoweńców, wymieniając najważniejsze: mitologia, ludowa poezja,
chłopska twórczość, ludoznawstwo i t. p. Należ się liczyć z tym, że mniej
więcej 20,000 do 30,000 tyś. słów, które nie brzmiały wystarczająco wyraźnie
po „słowiańsku” przez językoznawców poprzednich generacji, zwolenników
panslawizmu, nie zostało do słoweńskiego języka zaliczone. Zastąpiono je
zapożyczonymi wyrazami w większości rosyjskimi i kroackimi. Jest wielce
prawdopodobne, iż większość tych wyeliminowanych przez panslawistów wyrazów
pochodziło ze staro nordyckiego słownika.”

Północno germańskie pochodzenie „Słowian” = Wschodnich Wandalów, uwidacznia
się też w ich Sagach (H. Jänichen 1938). Przez pierwszych „Polskich” i
„Czeskich” kronikarzy wspominana jest jednakowo zwana postać, Krak, z której
wywodzą się książęce rody Piastów i Przemyślidów. (Te dwa nazwiska (rzekome
„słowiańskie”rody) pojawiły się dopiero pod koniec 16 wieku i są klasycznym
dowodem skręconej i skręcanej do dzisiaj historii. Synowie Kraka utrzymywali
ścisłe związki z tymi Haddingjar, którzy pochodzą z Ringerika w Norwegii
niedaleko Oslo. W tych zachodnio-wandalskich domach królewskich, owych
Hasdingen, którzy wywodzy się też z Ringerika z południowo-zachodniej Norwegii
i występują w Sagach, spotykamy dwóch braci, synów Kraka, w charakterze
podwójnych królów, historycznie udowodnionych. Ta nazwa (imię) Krak występuje
również u zachodnich Wandalów, oraz pod nazwą Cruco u książąt Obodryckich
oraz w historii Przemyślidów. To, że praktycznie wszystkie przekazane przez
kronikarzy „słowiańskie” nazwy osób i dużo nazw miejscowości można
etymologicznie - bez względu na czas - w staro wysokoniemieckim „wyjaśnić”,
wskazuje również na bliskie pokrewieństwo tej Lingua Sclavinia, tego
„słowiańskiego” języka Wschodnich Wandalów, z tymi północno i zachodnio
germańskimi (H. Schlifkowitz 1988,1089, 1990.)

To bliskie pokrewieństwo, na przykład, dzisiejszych Czechów i Niemców, oraz
między Staro wysokoniemieckim i Szwedzkim, uwidacznia się w całym szeregu
wspólnych tematów wyrazów („Wortstämme“, języka (języków?) które muszą być
bardzo stare i w żadnym wypadku przejęte dopiero po „przybyciu” (Germanów) do
Böhmen, na przykład przez przejęte nazwy zwierzęce i roślinne, przez
rzeczowniki o kulturowym znaczeniu, aż do podobnej i wyższej formy rozwoju.

Także w imionach osób u Wschodnich Wandalów występuje bliskie pokrewieństwo z
północnymi i zachodnimi Germanami, których w żadnym wypadku nie należy łączyć
z wcześniejszym podziałem grupy Satem - przed językami Centum - owych
Indogermanów .

Należy też zwrócić uwagę na dużą ilość przekazanych przez kronikarzy
książęcych imion, które przemawiają za bliskim pokrewieństwem z książęcymi
germańskimi rodami, ale i bez tego pokrewieństwa duża ilość imion jest
identyczna z tymi wywodzącymi się z północnej i zachodniej Germanii. W liście
fundacyjnym Tassilo III, z roku 777 dla Kremsmünster czytamy:

Przekazuję wam tych Dekania (wolni początkowo osiedleńcy ,- ‘Wehrbauern’ ), ponad tymi ‘Sclavis’.... którzy nazywaję się Tulip i Sparunga...”, w  „Placitum von Puchenau 827” ( to znaczy, chodziło o ustalenie stałej granicy w drodze obustronnej umowy w Buchenau koło Linc’u): „A więc zapytał się Graf Wilhelm.... starych ludzi z Baiern (Bawarii) oraz tych Sclauanii’s, gdzie faktycznie ta granica przebiega.... Wymienieni Sclauanii byli obecni: Altmar, Otperht, Azzo, Otuni, Cozperht, Adaluuert, Uro, Aliuuih, Cozalt, Alprih, Corafried, Eraicho, Tutti, Fritilo, Oaio, Sigiuolc, Laraheri, Adelker, Salacrim, Toto, Hradpehrt, Drudolt, Aaron”. W fundacji króla Arnulf’a 888 dla Kremsmünster stoi: „....to są te trzy „Königshuben”, w hrabstwie Arbos, gdzie wcześniej dwóch Sclavi’s  o nazwisku Watman i Saxo innehaten”. (wszystkie miejsca: O. Kronsteiner 1978 str. 214). W dokumentach zostali imiennie wymienieni ci którzy conajmniej należeli do wolnych. Natomiast Wartman i Saxo,  byli szlachcicami co wynika z wielkości majątku.

 Należy w tym miejscu zwrócić uwagę na te „Laubuser” dokumenty z przed roku 1173, to znaczy przed  rozpoczęciem tak zwanego „wschodniego osadnictwa”,  w którym zaszeregowanie Germanów do Burgundów, Wschodnich Wandalów albo Zachodnic, nie jest jeszcze całkowicie wyjaśnone. (W. Steller I,1973,str. 208f).

Krytyczne przeprowadzenie badań powstawania języków metodą porównawczą na obszarze północno-germańskim,zachodnio i południowo germańskim oraz „słowiańskim”, powinno wyjaśnić (tym razem definitywnie, i skończyć z tym cyrkiem,- T.v.R.) kiedy w końcu  te „słowiańskie” języki i Czeski język powstały i w specjalnym działaniu się z różnicowały.

 

Podsumowanie.

 

1. Ten reprezentowany  przez Wolff’a, Steller’a i innych pogląd jest fałszywy,

ponieważ „Słowianie”, na podstawie źródeł, byli Wschodnimi Germanami. Po tym przymusowam przejęciu kościelnego języka (Glagolica), który był (język) tworem sztucznym,- wymyślonym dla potrzeb stricte religijnych i „wyczarowanym” z kapelusza przez tego cwaniak Metodego, wypłynęli na powierzchnię „Słowianie”. W żadnych żródłach, z wyjątkiem tego narzuconego kościelnego języka, nie istnieją wystarczające dowody potwierdzające przymusowe „nawrócenie” tych starych Wschodnich Germanówn na Rosjan, Polaków, Czechów, a  wcześniej na Waregów (Kijów) i innych „Słowian”. Szereg  źródeł pisze jednak o wymyślonym przez Metodego cyrylickim alfabecie. Na podstawie licznych żródeł można udowodnić, że ten hochsztapler Metody wygłaszał kazania i odprawiał msze w Lingua Sclavinia. Poza tym jest na podstawie źródeł udowodniona identyczność tego Lingua Sclavinia z Wschodnio -Wandalskim,  Staropolskim i Wendowskim.

2. Zaliczanie tych „słowiańskich” języków do indogermańskiej grupy (Satem), prowadzi do sprzecznośći. Ten rzekomy rozdźwięk  (obcość) tych „słowiańskich” i germańskich  języków, według Trautmann’a,  nastąpił między „Słowianami” i Germanami w 1000-nym roku starej ery. Brakuje jednak obcych wyrazów z okresu przesówki spółgłosek w pragermańskim przed rokiem 500-nym star. Ery. Te obce wyrazy są ale według Steinber-Petersen owiele młodsze i są dopiero po odłączeniu się Gotów i zaczęciu ich własnej karioery przejęte, a więc po wylądowaniu Gotąw w ujściu Wisły około 200 roku starej ery. Wszystkie obce wyrazy z tej pierwszej, najstarszej grupy Stander-Petersen obejmują ważny kulturowy rozwój, który we wszystkich językach Satem, już bardzo wcześnie, w okresie bezpośrednio po, albo już przed wyodrębnieniem tego Satem i języków Centum z tego Praindogermańskiego się dokonał. (porównaj, 5.69.

3. Z tą tożsamością Sclavi = Slavi = Vandali = Wenden = Slawen i po odłączeniem  się Wschodnich Vandali od Zachodnich po wylądowaniu Gotów w ujściu Wisły, dokonał się u Wschodnich Vandalów ( nosicieli tej Zarubints - Kultury) w tych niezamieszkałych obszarach na  północny wschód od Gotów rozwój języka, z którym jeszcze dokonali powrotną wędrówkę, co jest przez różne źródła potwierdzone,- tym Lingua Sclavinia. Podobny rozwój nastąpił się z językiem u Zachodnich Gotów po opuszczeniu Skandynawi i Anglów w Anglii.

4. Z tego wynika, iż te germańskie wyrazy obce tej starszej grupy Stander-Petersen w tych  „słowiańskich” językach nie są żadnymi obcymi słowami, lecz to germańskie pochodzenie tego wschodnio-wandalskigo języka, owego Lingua Sclvinia potwierdzają.

                                         ******************

Na podstawie „GERMANEN  SLAWEN” (Prof. Dr. Helmut Schröcke)

Tezlav von Roya


--------------------


Zdecydowanie zaden jezyk słowiański nie jest pochodzenia germańskiego.

PO prostu jezyki slowiańskie mają własna strukture i wlasna gramatyke.

Jezyk słowiański jest jezykiem jednolitym i bardzo zblizonym we wszystkich
odmianach narodowych, tak,że do dzisiaj Słowianie moga ze soba sie porozumiewac
gdy kazdy mówi we wlsnym jezyku.

Natomiast jest oczywiscie wiele zapozyczeń, np w polskim czy czeskim z łaciny,
itp...

Czeste sa tez słowa miedzynarodowe pochodzenia greckiego, łacińskiego,
staroaryjskiego czy tez ze wspólczeasnych jezyków jak np angielski francuski czy
nawet japonski lub suahili.

Natomiast jezyki germańskie na ogol nie sa jezykami jednolitymi, ale najczesciej
mischsprachami, czyli wyrosly z rozamitych wolapukow i sa skladankami kilku jezyków.

Takim mischsprachem jest jezyk francuski, bedacy mieszanina
celtycko-romańsko-germańska czy jezyki angielski i niemiecki bedace podbnymi
skladankami.

Stad w tych jezykach sprymityzowana gramatyka ograniczona do 4 przypadków w
niemieckim czy nawet praktycznie tylko 2 jak w angielskim...


Wreszcie jezyki klasyfikuje sie na podstawie najbardziej konserwatywnej czesci
jaka sa liczebniki, tu słowiański jest zaliczany do grupy satem jak irańskie a
germańskie do grupy kentum jak łaciński.

Jezykoznawcy dopatruja sie sladów 4 zaginionych grup niearyjskich z jezykach
germańskich, gdy słowiański ma jednolita strukture zblizona do sanskrytu.


Najbliższego pokrewieństwa do słowiańskiego dopatruje sie w bałtyckim.


Czesc jezykoznawców utrzymuje ze kiedyś istaniała wspólnota
germańsko-słowiańska, wtedy to raczej germanskie pochodziłyby od slowiańskich,
inni i to kwestionuja







https://forum.gazeta.pl/forum/f,12217,Forum_Slowianskie.html


https://forum.gazeta.pl/forum/w,12217,67859930,67859930,Germanskie_pochodzenie_8222_slowianskich_8221_.html

https://forum.gazeta.pl/forum/w,12217,67859930,67859930,Germanskie_pochodzenie_8222_slowianskich_8221_.html


http://tezlav-von-roya.com/germanskie_pochodzenie.htm



poniedziałek, 31 maja 2021

Przekonania

 

Z cyklu:

pytania



Co powoduje, że coś uważamy za prestiżowe?


Skąd przekonania się biorą?









czwartek, 27 maja 2021

Matrix, a Mesjasz...

 

Wraz z trzecią wersją Matriksa system otrzymał możliwość kontroli nad tymi, którzy nie zaakceptowali go.


Kiedy Wyrocznia miała za zadanie prowadzić ludzi odłączonych od Matriksa poprzez przepowiednię, Architekt programował Wybrańca, który mógłby ją wypełnić. 


Wybraniec nie został stworzony tylko po to, aby nosić w sobie kod źródłowy "Głównego Programu" (który pozwalał mu wykorzystywać nadnaturalne zdolności), ale również, by swoje głębokie przywiązanie do ludzkości motywowało go do wypełnienia przepowiedni rozgłaszanej przez Wyrocznię.


Za każdym razem, kiedy ludzkość stawała się wystarczająco silna, by móc sprzeciwić się panowaniu maszyn, w Matriksie mógł narodzić się Wybraniec.


W momencie wypełniania przepowiedni przez Wybrańca maszyny mogły rozpoczynać tworzenie armii mającej unicestwić Syjon.

Z pomocą Wyroczni Wybraniec mógł znaleźć ścieżkę prowadzącą do Źródła, przekonany, że w ten sposób zakończy wojnę. Jednakże na drodze do Źródła leżał pokój Architekta, toteż Wybraniec bez wątpienia każdorazowo spotykał rezydenta pokoju.


 W trakcie spotkania Architekt daje wybór:


  • Wybraniec powraca do Źródła, co doprowadza do przetworzenia kodu źródłowego w program i zresetowania systemu. Syjon wciąż jest niszczony, a ludzie zamknięci w Matriksie.                            Wybraniec otrzymuje możliwość wybrania dwudziestu trzech osobników (siedmiu samców oraz szesnaście samic) w celu uwolnienia ich i ostatecznie znalezieniu nowego Syjonu. Wybraniec ginie, a przepowiednia powraca do fazy rozpowszechniania się. Koło zatacza pełny obrót, nie znajduje końca.
  • Wybraniec rezygnuje ze współpracy i powraca do Matriksa w celu uratowania Syjonu. To prowadzi do potężnego błędu w systemie, który zabija wszystkich podłączonych do niego. W połączeniu ze zniszczeniem Syjonu daje całkowitą eksterminację gatunku ludzkiego.


Mechanizm działania Wyroczni i Architekta był wysoce skuteczny do czasu pojawienia się Neo. 


Wszystkie poprzednie wersje Wybrańca wybierały współpracę w nadziei uratowania ludzkości.




Mahi to znaczy: dobrze prowadzony albo: prowadzony przez Boga - czyli co?


Sterowany, popychany sugestiami i dwuznacznościami we właściwe miejsce?



Phi...

A co mnie to obchodzi - czyjeś scenariusze...





https://pl.wikipedia.org/wiki/Architekt_(Matrix)



wtorek, 25 maja 2021

USA i przymusowe lądowanie w Austrii

 

Władze Białorusi doprowadziły do przymusowego lądowania w Mińsku samolotu Ryanair, którym wraz z ponad setką innych pasażerów leciał białoruski opozycjonista Roman Protasewicz. By go zatrzymać, władze użyły podstępu - załoga samolotu została poinformowana, że na podkładzie może znajdować się bomba i ma awaryjnie lądować w Mińsku.


No i co?


W 2013 roku doszło do przymusowego lądowania w Austrii samolotu prezydenta Boliwii na prośbę USA.





RIA.novosti wspomina o innych przypadkach - "przy okazji" min. pogardliwie o Polakach w nawiązaniu do D. Tuska:









"Wracając do sytuacji na Białorusi, chciałbym odnieść się do kilku ściśle osobistych rozważań na temat tego chłopca, który został aresztowany. 

Wydaje mi się mało prawdopodobne, aby Pan, dwudziestokilkuletni dzieciak, był w stanie stworzyć platformę, która przyciągnie prawie całą populację Białorusi. 

Wyraźnie widać, że mężczyzna gra w innej lidze, mając za sobą mocne rekwizyty. Dowodem na to jest azyl, który został mu natychmiast przyznany przez Litwę. Nie bądźmy dziećmi! Oczywiste jest, że taki królewski azyl otrzymujesz tylko wtedy, gdy masz kogoś za sobą. Protasewicz był niewątpliwie powieszony przez jedną lub więcej zagranicznych służb i wykorzystany w walce z Łukaszenką. Nie mam wątpliwości.

 I tak dzieje się w świecie szpiegów: nadal jesteś aresztowany lub, jeśli reżim przeciwnika jest surowy, zdarza ci się umrzeć. Takie są zasady. Rzucasz się do wody, aby pływać, akceptujesz ryzyko utonięcia. To nie działa w żaden inny sposób!

Z przedstawionych wydarzeń musisz zrozumieć, że nie mamy do czynienia z grą między czystym a nieczystym. Wszystkie są takie same, jeśli chodzi o wystawianie na potluck. A historia o „prawach i wolnościach” powinna zniknąć z głowy. Obudź się! Świat, w którym żyjesz, różni się radykalnie od tego, co mówi ci propaganda."



Całe to gęganie oficjeli świadczy tylko o tym, że wszyscy oni w jednej sitwie są. 

I Tusk i Morawiecki i Merkel -  każdy, kto o tym głośno krzyczy.. 



https://ria.ru/20210523/lukashenko-1733570963.html

https://www.newsweek.pl/swiat/austria-przeszukanie-samolotu-moralesa-szukali-snowdena/w6l69dd




niedziela, 23 maja 2021

Myśliwiecka 2

 


Dostaję ostatnio pogróżki, sygnały, rebusy, kalambury i bardziej jawne nawoływania do "dogadania się" - a to w dyskusji na ruskich stronach, a to na polskim fb.


Co tylko utwierdza mnie co do tego, że to jedna sitwa - ruscy czy niemcy, czy zachód - bez różnicy.

Jedna banda.

A także utwierdza mnie w przekonaniu - że dostanę wszystko, co chcę.


Żadnego dogadywania się.

Nie będzie żadnych kompromisów.

Nie będzie żadnych "dwóch" ani żadnych "połowy".



Jak coś ode mnie chcecie - to adres jest wiadomy.


Tam sobie szukajcie pośrednika, bo ja z wami rozmawiać skończyłem dawno temu.

Skoro potraficie tylko bełkotać szyfrem to może i tłumacza tam sobie znajdźcie, bo ja żadnego szyfru nie przyjmuję.


Więcej razy powtarzać nie będę.



Cały rok z tym czekaliście?

Namolne głupki.






sobota, 22 maja 2021

Bełkot jak ze sztancy

 

A jednak - stało się.


Wyprali ludziom mózgi - są tacy co bredzą na ten sam sposób co na proniemieckich forach:


- odpowiedź nie na temat

- dopowiada sobie coś, czego nie napisałem

- o "niezmienianiu historii" (czyli znowu - nie na temat...)


I to ostatnie najlepiej o tym świadczy - to zdanie w różnych konfiguracjach powtarza się często właśnie na tych forach.


Wybielają niemczyznę, okres zaborów - ale nie wprost, tylko właśnie bez sensu bełkocząc coś o historii.


To się najbardziej przebija w tych wypowiedziach - obrona niemczyzny prusactwa - bez żadnej refleksji wobec Polaków żyjących pod zaborem. 


To metoda nawyków w całej okazałości.
















to samo co tu:

"Nie wiem co ma tu do rzeczy wzmianka o Krzyżakach. Jeśli uważasz, że szufladkuję Krzyżaków na złych, a Prusów na dobrych lub odwrotnie, to się mylisz. Historia nie jest zero-jedynkowa, i nie upolityczniajmy jej."



https://maciejsynak.blogspot.com/2020/04/sekcja-archeologii-sredniowiecza-knsa-uj.html



O wyzysku w czasie wojny: analogia do zaborów

https://maciejsynak.blogspot.com/2011/12/faktyczny-mechanizm-grabienia-polakow.html


Temat rzeka.


czwartek, 20 maja 2021

Armia trolli w Holandii

 

przedruk


Prawie 800-osobowa armia internetowych trolli rozpowszechnia fake newsy o COVID-19. Policja jest bezradna i tłumaczy, że „nie może karać za dezinformację”.

Dziennikarze publicznego nadawcy KRO-NCRV ujawnili wyniki swojego śledztwa w tej sprawie zorganizowanej grupy. Przez trzy miesiące obserwowali oni grupę o nazwie Cyfrowa Armia, która od lutego wzywa swoich zwolenników do tworzenia fałszywych kont w mediach społecznościowych i sama codziennie dostarczała im fałszywe informacje na temat koronawirusa. W ciągu trzech miesięcy trollom zaoferowano 708 adresów URL, 1112 zdjęć i 528 filmów z nieprawdziwymi informacjami o szczepieniach.

Jednocześnie namawiano do atakowania w internecie lekarzy oraz polityków. W szczytowym momencie grupa liczyła 800 członków – informuje KRO-NCRV.

Dziennikarze KRO-NCRV zapytali policję, czy jest jej wiadoma działalność Cyfrowej Armii. W odpowiedzi usłyszeli, że funkcjonariusze monitorują działania grupy, jednak nie podejmują żadnych działań. „Szerzenie dezinformacji nie jest karalne” – informuje policja.


A Werwolf??


Co tam infopandemia, co tam szczepionki - okradanie POLAKÓW - to jest biznes!!

Tylko przez 10 lat, między 2003, a 2013 rokiem wytransferowano z Polski ok. 520 mld złotych - a o ilu sprawach nie wiemy??



https://dorzeczy.pl/swiat/185497/holandia-walczy-z-fake-newsami-nt-covid-19.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed


https://maciejsynak.blogspot.com/search?q=wytransferowano



środa, 19 maja 2021

Problem rozwoju demokracji

 

Równie ciekawy tekst o demokracji.


przedruk - tłumaczenie przeglądarki

13 MAJA 2021


Andrey Savinykh

Problem rozwoju demokracji

Obecnie wiele sił społecznych uważa rozwój demokracji za centralną kwestię rozwoju społecznego. Jednocześnie w wielu krajach zakorzenienie i zachowanie tradycji demokratycznych jest bardzo sprzeczne. Bardzo często praktyki demokratyczne są osłabiane lub naśladowane. Często są manipulowani na swoją korzyść. Dlaczego to się dzieje? Jaki jest problem? Mówi o tym Andrey Savinykh, przewodniczący Stałej Komisji Spraw Międzynarodowych Izby Reprezentantów.

Aby zrozumieć te kwestie, lepiej zacząć od analizy procesu, który prowadzi do powstania tradycji i instytucji zapewniających szeroki udział obywateli w rządzeniu krajem i organizowaniu życia społecznego.

Zrozumienie, w jaki sposób budowane są tradycje demokratyczne, ma fundamentalne znaczenie. W przeciwnym razie, a takie przykłady widzimy w innych krajach, błędy (czasem chęć przyspieszenia) w organizacji tego procesu prowadzą do przeciwnych rezultatów. W ten sposób zamiast demokracji mamy chaos, niepokoje, przemoc i jako jedyne akceptowalne wyjście ograniczenie wolności obywateli w celu zaprowadzenia porządku.

W logice i matematyce istnieją pojęcia - warunek konieczny i warunek dostateczny. Pojęcia te dotyczą oceny prawdziwości wypowiedzi. Na przykład warunek konieczny nazywany jest warunkiem, bez którego rozwiązanie nie może być prawdziwe. Wystarczający jest warunek, pod którym stwierdzenie jest jednoznacznie prawdziwe.

Analizując rozwój demokratyczny, można zidentyfikować kilka niezbędnych warunków, bez których z dużym prawdopodobieństwem nic nie zadziała. I wygląda na to, że nie ma lub nie znaleziono jeszcze jednego warunku wystarczającego.

Można zatem stwierdzić, że o poziomie rozwoju demokracji decyduje dynamiczny (stale zmieniający się) stosunek określonej liczby warunków koniecznych, z których żaden nie jest wystarczający.

Zestaw kluczowych terminów może się różnić w zależności od kraju ze względu na różnice w mentalności i doświadczeniach historycznych. Omówmy najważniejsze z nich:

Warunek 1. Nie należy mylić demokracji przedstawicielskiej i bezpośredniej.

Demokracja bezpośrednia oznacza podejmowanie decyzji przez wszystkich obywateli podczas zgromadzenia ludowego, forum lub jakiejkolwiek innej formy bezpośredniej interakcji. Modele socjologiczne pokazują, że demokracja bezpośrednia może działać przy następujących parametrach: w małych grupach (do 100 osób), jednorodnych pod względem zainteresowań i poziomu zrozumienia omawianych problemów.

Ponadto nawet w tych przypadkach decyzja podjęta większością głosów musi być podjęta przez wszystkich członków grupy, niezależnie od ich początkowego stanowiska. Wszystkie te cechy znacznie komplikują proces podejmowania i wdrażania decyzji. Jeśli choć jeden parametr zostanie naruszony, forma ta prowadzi do chaosu i destabilizacji. Ciekawe, że w politologii zachodniej wymóg bezpośredniego udziału obywateli w podejmowaniu decyzji na szczeblu krajowym jest interpretowany jako przejaw kryzysu demokracji. Dlatego ten formularz prawie nigdy nie jest nigdzie używany.

Demokracja przedstawicielska jest najbardziej rozpowszechniona na całym świecie. Demokracja przedstawicielska zakłada, że ​​obywatele na podstawie racjonalnego wyboru raz na pięć lat wybierają ludzi, którzy będą nimi rządzić. Delegują prawo do zarządzania tymi osobami, ale nie podejmują decyzji zarządczych samodzielnie. W praktyce jest to jedyny możliwy system zarządzania dla dużych stowarzyszeń obywateli, takich jak kraje, a nawet poszczególne powiaty czy osiedla. To nie przypadek, że ten model demokracji przedstawicielskiej stał się najbardziej rozpowszechniony na całym świecie.

Okazuje się, że gdy stajemy przed postulatem stosowania metod demokracji bezpośredniej podczas ulicznych protestów, to w rzeczywistości mamy do czynienia z próbą przejęcia inicjatywy przez niewielką grupę społeczną, która chce nadać swoim działaniom pozory legitymizacji. w ten sposób. Ale w rzeczywistości, powtarzam, te działania są manipulacją procedurami demokratycznymi lub narzędziem do przejęcia władzy w scenariuszach kolorowych rewolucji.

To bardzo ważna okoliczność. Należy pamiętać, że wszędzie tam, gdzie pewne siły polityczne próbują narzucić metody demokracji bezpośredniej, dochodzi do manipulacji. I, jak pokazuje praktyka kolorowych rewolucji, po politycznej dezorientacji społeczeństwa następuje gwałtowne przejęcie władzy i redystrybucja własności w interesie małej zorganizowanej grupy - oligarchów lub kompradorów. Innymi słowy, pod pozorem demokracji bezpośredniej z reguły przejmują władzę i niszczą demokratyczne tradycje.

Warunek 2. Społeczeństwo jest demokratyczne w takim zakresie, w jakim wszyscy obywatele mogą w sposób znaczący i rozsądny podejmować decyzje dotyczące wyboru swoich przedstawicieli, którym zostanie powierzone zarządzanie i rozwój porządku społecznego.

Najlepiej byłoby to zrobić na podstawie racjonalnej analizy programów i wypowiedzi polityków ubiegających się o stanowiska kierownicze. Jednocześnie wyborcy powinni mieć taki poziom wiedzy i doświadczenia, który pozwoli im wybrać osoby dobrze zorientowane w prawach rozwoju społecznego, świadome wymagań długofalowego rozwoju, uwzględniające interesy przyszłych pokoleń, a także mają dobre umiejętności zarządcze i organizacyjne. Takiego wyboru mogą dokonać tylko dobrze wyszkoleni wyborcy i tylko na podstawie spokojnego, racjonalnego podejścia.

Jeśli brakuje takiego zrozumienia, jeśli wyborcom narzuca się wybór emocjonalny lub intuicyjny, społeczeństwo wpada w pułapkę populizmu. Dostępne zasoby są pożerane lub wykorzystywane w sposób nieoptymalny, narastają nierównowagi społeczne, co nieuchronnie prowadzi do kryzysu i utraty kontroli nad procesami społecznymi.

Warunek 3. Polityki, które twierdzą, że pełnią funkcje kierownicze, muszą być znane i przewidywalne. Muszą wyrażać interesy narodowe i być odpowiedzialni za swoje obietnice wyborcze.

W przeciwnym razie społeczeństwo może znaleźć się w kilku pułapkach naraz. Po pierwsze, znajduje się w pułapce przejęcia kontroli przez kompradorskie grupy polityczne, które czerpią korzyści ze służenia interesom zewnętrznych „graczy” ze szkodą dla interesów kraju. Po drugie, uwięziony jest w degradacji systemu zarządzania, kiedy interesy określonych grup społecznych zyskują przewagę w wyniku bezpośredniego oszustwa, fałszerstwa lub manipulacji. Z reguły na realizację takiego oszustwa przychodzi zbyt późno, kiedy niszczycielska spirala już została uruchomiona, nie można już jej zatrzymać. A potem każdy nowy rząd okazuje się gorszy od poprzedniego. W obu przypadkach jest to scenariusz katastrofy narodowej.

Warunek 4. Demokracja nie neguje potrzeby wzmocnienia instytucji podporządkowania i przymusu.

Demokracja jest bardzo często mylona z dobrym rządzeniem. Praktyczne wyrównanie tych terminów jest czasami celowe.

Każda suwerenna władza jest zobowiązana do ustalania reguł, a także do żądania ich przestrzegania, narzucając normy zachowania. Na przykładzie szeregu krajów widzimy, że jeśli rząd straci tę zdolność, to reguły zaczną ustalać albo małe, zorganizowane grupy, najczęściej struktury oligarchiczne, albo w najgorszym przypadku gracze zewnętrzni.

W krajach, w których suwerenna władza jest w stanie zapewnić rozwój reguł i doprowadzić do ich wdrożenia, rządzi się krajem, państwem i społeczeństwem. Tam, gdzie władze robią to tak rozsądnie i skutecznie, jak to tylko możliwe, pojawia się dobre zarządzanie.

Musisz tylko zdawać sobie sprawę z ważnej psychologicznej roli demokracji. Demokracja to mechanizm, który sprawia, że ​​podporządkowanie obywateli jest akceptowalne i warunkowo dobrowolne poprzez procedurę wyboru osób, które będą rządzić i wymagać od wszystkich obywateli przestrzegania zasad i norm.

Ale! Sama demokracja nie rodzi dobrych rządów. Tam, gdzie istnieje zarządzanie, demokracja jest ważnym uzupełnieniem, które ułatwia uwzględnienie potrzeb obywateli i różnych grup społecznych oraz uczynienie działań rządu bardziej przejrzystymi.

Ale tam, gdzie brak zarządzania lub jest poniżej akceptowalnego progu, wszelkie procedury demokratyczne wzmagają chaos i zniszczenie.

To nie przypadek, że jeden z założycieli ekonomii instytucjonalnej i laureat Nagrody Nobla Douglas North powiedział kiedyś: „Będziesz miał szczęście w życiu, jeśli będziesz żył w kontrolowanym społeczeństwie”.

Warunek 5. Ważna jest zdolność wewnętrznych grup społecznych, zjednoczonych na podstawie wspólnych interesów - społecznych lub ekonomicznych, do wzajemnego negocjowania i zawierania kompromisów.

Obiektywnie w każdym kraju powstają różne grupy społeczne, które łączy jeden zawód, wspólna funkcja lub sposób zarabiania pieniędzy. Takie grupy mogą nawet nie mieć pionowej struktury organizacyjnej. Sposób organizacji takich grup jest heterarchiczny. Jest to system stabilnych połączeń sieciowych, w ramach którego kształtują się dynamiczne hierarchie poszczególnych grup. Ale wszystkie stowarzyszenia w sieci mają wspólne interesy i, nawet się nie zgadzając, działają w interesie siebie nawzajem.

Pojawiają się tu bardzo ciekawe wzory. Szerokie masy obywatelskie opowiadają się za demokracją w nadziei na poprawę ich sytuacji ekonomicznej. Słusznie wierzą, że w ramach demokratycznego wyboru będą mogli wybrać polityków, którzy zapewnią sprawiedliwość społeczną i będą w stanie zbudować państwo opiekuńcze.

Ale po drodze napotykamy jeszcze jeden wzór. Już w 1951 roku amerykański badacz, a następnie laureat Nagrody Nobla Kenneth Arrow (Arrow) matematycznie uzasadnił niemożność połączenia indywidualnych preferencji dla trzech lub więcej alternatyw, które spełniałyby pewne uczciwe warunki i zawsze dawałyby logicznie spójny wynik.

Krótko mówiąc: w zarządzaniu społeczeństwem nie sposób znaleźć rozwiązania, które zadowoli każdego. Każda decyzja polityczna generuje zwycięzców i przegranych na poziomie grup społecznych. W takich warunkach, jeśli grupy nie wiedzą, jak negocjować, a do tego musi istnieć kultura kompromisu i kompensacji w społeczeństwie, kraj wpada w konflikty społeczne i zaczyna się degradować.

Pierwszą ofiarą takich konfliktów społecznych są procedury demokratyczne.

Musimy zrozumieć, że żyjemy i będziemy żyć w niedoskonałym świecie i niedoskonałym porządku społecznym. Zawsze będą czynniki, które nas sprzyjają i zawsze będą czynniki, które nas utrudniają. To sprzeczność dialektyczna, która jest motorem postępu.

Warunek 6. Struktura społeczeństwa i gospodarki ma bezpośredni wpływ na poziom rozwoju demokratycznego.

Historia pokazuje, że w społeczeństwie, w którym aktywne grupy społeczne inwestują swoje zasoby w ziemię, nieruchomości, możliwości czerpania renty naturalnej i społecznej, umacniają się tendencje autorytarne. (Nawiasem mówiąc, jest to wyjaśnienie, dlaczego przytłaczająca liczba rewolucji miała miejsce w krajach agrarnych).

W większości krajów, na czele których stoją elity przemysłowe, procesy demokratyzacji rozwijają się szybciej.

Na tym tle wyraźnie widać związek między rolą kapitału ludzkiego w gospodarce a poziomem rozwoju demokracji. Wraz z przejściem do wyższych etapów technologicznych - do czwartej usługi przemysłowej, następnie piątej usługi, aw najbliższej przyszłości szóstej cyfryzacji - rola kapitału ludzkiego gwałtownie rośnie. Struktura gospodarki zmienia się z zależnej od zasobów na innowacyjną. W rezultacie nieuchronnie rozwijają się tradycje demokratyczne.

Warunek 7. Demokratyczne procedury rozwijają się łatwiej w bogatszym i bogatszym społeczeństwie.

Innymi słowy, oprócz poziomu edukacji, poziom rozwoju demokracji jest również powiązany z poziomem dobrobytu. Związek między tymi zjawiskami jest oczywisty - wyższy poziom dobrostanu zmniejsza nasilenie sprzeczności społecznych i ułatwia uzgodnienie „reguł gry”. Zwiększa także koszty rewolucji dla wszystkich zorganizowanych grup społecznych i zwiększa ich skłonność do kompromisu.

W tej pracy zwróciłem uwagę tylko na siedem warunków, pozostawiając wiele innych okoliczności poza nawiasami. Bez wątpienia skrupulatni badacze mogą łatwo zwiększyć tę liczbę.

Ale mam szczerą nadzieję, że nawet ten krótki przegląd pozwala nam realistycznie spojrzeć na prawdziwą treść demokracji, a mianowicie: czym jest demokracja, co może dać, a czego nie może, jak i na jakich warunkach działa?


Andrey Savinykh

Przewodniczący Stałej Komisji Spraw Międzynarodowych Izby Reprezentantów

Republiki Białorusi



https://www.belta.by/comments/view/problema-razvitija-demokratii-7774/






O zachodnich metodach podboju


Bardzo dobry tekst białoruskiego parlamentarzysty o inżynierii społecznej i zachodnich metodach podboju.







przedruk - tłumaczenie przeglądarki

19 MAJA 2021



Andrey Savinykh

Eksport demokracji ma w rzeczywistości na celu wzmocnienie dominacji Zachodu



Oficjalni przedstawiciele krajów kolektywnego Zachodu bardzo aktywnie, a nawet agresywnie, realizują jeden ważny dla nich cel polityczny - przedstawić swoje kraje jako standard demokratycznego rozwoju społeczno-gospodarczego, który powinny być naśladowane przez inne kraje. Jednocześnie uparcie narzucają przekonanie, że jest to jedyna droga do dobrobytu i rozwoju społecznego.


To nie prawda! 

Mówiąc dokładniej, jest to umiejętnie skonstruowane kłamstwo, którego celem jest zachowanie politycznej i ekonomicznej dominacji Zachodu poprzez mechanizmy inżynierii społecznej.


W tym miejscu chciałbym przypomnieć słynne zdanie: Timeo Danaos et dona ferentes - „Bój się Danaanów, którzy przynoszą prezenty”. Po raz pierwszy pojawia się w wierszu Wergiliusza Eneida. Stosuje się go, gdy prezent lub dobry uczynek stwarza potencjalne zagrożenie dla odbiorcy tej wyimaginowanej pomocy.


Trudno jest skłonić ludzi do uwierzenia w 100% kłamstwo. Ale powiedz swoim słuchaczom półprawdę, a dużo łatwiej będzie załatwić sprawę. Ta zasada jest stosowana przez zachodnich propagandystów.

Przyjrzyjmy się więc krok po kroku, jak to działa w czasie i etapach.


Na całym świecie istnieje bardzo rozpowszechniony pogląd, że uczenie się i wdrażanie najlepszych praktyk jest dobre. Ta teza wygląda na rozsądne podejście, które pozwala wykorzystać zgromadzoną już wiedzę i zwiększyć swój poziom rozwoju. [czyli powtarzanie po innych! - będzie o tym tutaj też - Phersu ]

Ta logika jest sztucznie wykorzystywana, aby nadać legitymację i pożądanie głównemu narzędziu inżynierii społecznej - „świętej” misji Zachodu, polegającej na szerzeniu demokracji.


Zastępowanie pojęć i pojęć jest używane jako sztuczka. Wszyscy znamy przykłady udanych realizacji procesów biznesowych. Dużo czytaliśmy o udanym wdrożeniu technologii lub poszczególnych czynnościach administracyjnych. Świat jest pełen takich przykładów.

Ale dlaczego te idee są przenoszone do praktyk społecznych? Nie ma powodu! 

W rzeczywistości, gdy mówimy o doświadczaniu zmian zachodzących w procesach społecznych, powinniśmy mieć świadomość, że wszelkie dostosowania muszą być bardzo ostrożnie wpisane w strukturę każdego konkretnego społeczeństwa, biorąc pod uwagę już istniejące instytucje i tradycje. Konieczne jest także uwzględnienie mentalności, stereotypów postrzegania rzeczywistości, w tym koncepcji sprawiedliwości i akceptowalności, które ukształtowały się na przestrzeni wieków w kulturach narodowych.

Polityczna, gospodarcza i kulturowa organizacja społeczeństwa jest unikalnym produktem rozwoju, który zawiera setki wzajemnie wpływających czynników. Tak, z reguły ten system w wyniku długiego procesu historycznego nie jest doskonały. Ten system trzeba rozwijać, robiąc to w sposób przemyślany i stopniowy, ale lepiej robić to samodzielnie iw interesie własnego kraju. Błędy prowadzą do poważnych strat, czasem bardzo bolesnych.

Wydaje się, że tradycje demokratyczne jako nowe praktyki społeczne można z powodzeniem rozwijać od wewnątrz, ale nie można ich przenosić z zewnątrz!

Kolejną fałszywą tezą jest twierdzenie, że dzięki wykorzystaniu zaawansowanego doświadczenia można znacznie przyspieszyć procesy rozwoju społecznego. Ale w rzeczywistości możliwe jest przyspieszenie rozwoju technologicznego, a nie społecznego.

Tak, rzeczywiście, widzimy historyczne przykłady bardzo szybkich zmian w krajach. Ale prawie zawsze przyczyny tych zmian rozwijały się w społeczeństwie latami, jeśli nie dziesięcioleciami, lub kraj stał w obliczu poważnego zagrożenia, takiego jak obca inwazja lub katastrofa.

Ludzkość nadal bardzo słabo rozumie, jak można zarządzać tempem zmian społecznych. Jeśli obserwujesz stosowanie metod inżynierii społecznej, najprawdopodobniej spotkałeś się z zachodnimi strukturami, które organizują kolorowe rewolucje w krajach trzeciego świata.

W rzeczywistości nigdy nie wiedzą, dokąd zaprowadzi ich interwencja. Na losach ludzi z krajów rozwijających się, pod pozorem pięknych haseł związanych z postępem, przeprowadzane są społeczne eksperymenty, czasem bardzo krwawe.

Doświadczenia 20 lat kolorowych rewolucji pokazały, że zwykłym skutkiem takiej interwencji jest z jednej strony umocnienie pozycji zachodniej metropolii, z drugiej konflikty zbrojne, akty terroru i zubożenie ludności w krajach docelowych.

W krajach o niepewnych tradycjach państwowych i instytucjach społecznych metody inżynierii społecznej i interwencji zewnętrznej są szczególnie destrukcyjne. Nie musisz daleko szukać przykładów. Libia jest bardzo żywą ilustracją tej tezy.

W 2010 roku Libia była jednym z najlepiej prosperujących krajów Afryki Północnej. Krajowy PKB rósł o 4,2% rocznie, średnia pensja sięgała około 1000 USD, a zasiłek dla bezrobotnych 750 USD miesięcznie. Rząd centralny zapewnił stosunkowo wysoki poziom opieki zdrowotnej i edukacji, przeznaczył dotacje na podstawowe artykuły spożywcze i benzynę. Ponadto biedni obywatele otrzymali ukierunkowaną pomoc.

Po obaleniu i zabiciu Kadafiego kraj nie tylko pogrążył się w zniszczeniu i chaosie wojny domowej, ale także rozpadł się na kilka części. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki około 30 miliardów dolarów, według najbardziej konserwatywnych szacunków, zniknęło z zachodnich banków.

Konkluzja: według Komisji Praw Człowieka ONZ tylko pod koniec 2012 roku - od 10 tys. do 15 tys. zgonów. W tym samym roku, według Komisarza ONZ ds. Uchodźców, liczba przymusowych migrantów przekroczyła 180 tys. osób i co roku rośnie. Nikt nie wie, ile osób faktycznie zginęło! A co najważniejsze, kraj nie ma perspektyw na przyszłość.

Ale handel ropą, jedynym płynnym zasobem Libii, jest obecnie w pełni kontrolowany przez międzynarodowe koncerny amerykańskie.


UWAGA - poniższe zgodne jest z moimi obserwacjami, co do metod zachodu opartych o wymianę pokoleń! - MS


Paradoksalnie, problemy ludzkiej percepcji otwierają drogę dla inżynierii społecznej.

Kiedy patrzymy na procesy społeczne z osobistego punktu widzenia, subiektywnie oceniamy szybkość tych procesów, korzystając z kryterium naszego czasu fizycznego, czasu trwania naszego życia.

Każdy proces, który zajmuje znaczną część twojego życia, wydaje się niedopuszczalnie długi, a zatem nieskuteczny. Ale to jest pułapka myślenia. Czas społeczny, czyli czas rozwoju złożonych systemów społecznych, płynie z różną prędkością. To, co jest pół życia dla człowieka, bo proces historyczny to tylko jedna chwila.

Ale ludzie chcą uzyskiwać wyniki tu i teraz. W rezultacie ignoruje się potrzebę przemyślanego i stopniowego podejścia do rozwoju. Zasady rozwoju zaczynają wydawać się proste i uniwersalne. Jak w świecie technologii.

Jednocześnie całkowicie przesłonięty jest prosty pomysł: 

w tak delikatnym obszarze, jakim jest rozwój polityczny i społeczny, niezwykle niebezpieczne jest poleganie na opinii ekspertów zewnętrznych, którzy nie ponoszą osobistej odpowiedzialności za rezultat wobec lokalnej społeczności. Ich obszar odpowiedzialności jest ograniczony wymaganiami sponsorów, którzy z reguły finansują ten czy inny projekt z zupełnie innych, często ukrytych motywów.


W praktyce zwolennicy inżynierii społecznej stosują strategię wieloetapową w celu uspokojenia uwagi i zasłony dymnej.


Pierwszym krokiem jest udzielenie krajowi docelowemu pomocy doradczej, w tym w zakresie procedur technicznych, stosowanych praktyk zarządzania, transferu technologii, co pozwala na osiągnięcie lokalnych pozytywnych efektów na poziomie sektorowym.

Drugim krokiem jest to, że w oparciu o pozytywne doświadczenia wzmacniane jest zaufanie, a w strukturach samorządowych tworzone są grupy funkcjonariuszy zainteresowanych rozszerzaniem pomocy międzynarodowej. Tak powstają grupy wsparcia kompradorów.

Trzeci krok polega na tym, że krajowi „proponuje się” zróżnicowany i wielopoziomowy program współpracy międzynarodowej, który w rzeczywistości w dużej mierze opiera się na priorytetach krajów-darczyńców, monitorowany i pielęgnowany przez ekspertów z krajów-donatorów. Program ten stopniowo zaczyna się rozprzestrzeniać na kwestie polityczne i społeczne.

Czwarty krok to początek szeroko zakrojonego przeformatowania struktury społecznej społeczeństwa i tworzenia zakładek instytucjonalnych wzmacniających zależność kraju od metropolii.


Rozwój i wzmacnianie instytucji demokratycznych na wzór modeli zachodnich jest głównym tematem wysiłków na rzecz reformy społecznej krajów trzeciego świata.

Zachodni eksperci już dawno zaczęli wykorzystywać „eksport demokracji”, tak jak kiedyś przedstawiciele III Międzynarodówki próbowali wyeksportować socjalistyczną rewolucję.

Można z tego wyciągnąć jeden bardzo ważny wniosek - każda pomoc doradcza z Zachodu zawiera wbudowaną „zakładkę”, która działa na rzecz zachowania dominującej pozycji zachodniej metropolii. 

Nikt nie jest zainteresowany tworzeniem niezależnego konkurenta. Celem jest zawsze pozyskanie partnera zależnego, od którego będzie można otrzymać więcej zasobów niż jemu dać.


Chcę podkreślić - nawet nie niszczyć, ale osłabiać (choć czasami osiąga się to barbarzyńskimi metodami) i uzależniać! Tu, nawiasem mówiąc, kryje się „marchewka” dla kompradorów działających w interesie metropolii. 


Zaczynają rozumować:

 „Tak, to oczywiste, że mój kraj przegra, ale ja osobiście będę w korzystnej sytuacji”.


To główny, ostateczny i jedyny znaczący cel tzw. misji cywilizacyjnej Zachodu - poprzez wykorzystanie metod propagandy i socjotechniki w celu osłabienia konkurentów i zapewnienia zachowania ich dominującej pozycji.


Mam nadzieję, że moje słowa będą ostrzeżeniem dla idealistów, bo nie bez powodu popularna mądrość mówi:

„Ostrzeżony jest uzbrojony!”





Savinykh Andrei

Okręg wyborczy: Chkalovsky № 96


Przewodniczący Stałej Komisji Spraw Międzynarodowych


Członkostwo w stałych delegacjach w organizacjach międzyparlamentarnych, komisjach międzyparlamentarnych, grupach roboczych Zgromadzenia Narodowego Republiki Białorusi ds. Współpracy z parlamentami państw obcych:


Deputacja Zgromadzenia Narodowego Republiki Białorusi do Zgromadzenia Parlamentarnego Związku Białorusi i Rosji
Delegacja Zgromadzenia Narodowego Republiki Białorusi do Zgromadzenia Parlamentarnego Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie
Grupa Robocza Zgromadzenia Narodowego Republiki Białorusi ds. współpracy z Parlamentem Islamskiej Republiki Iranu
Grupa robocza Zgromadzenia Narodowego Republiki Białorusi ds. Współpracy z parlamentem Republiki Iraku
Grupa robocza Zgromadzenia Narodowego Republiki Białorusi ds. Współpracy z parlamentem Islamskiej Republiki Pakistanu
Grupa robocza Zgromadzenia Narodowego im. Republika Białorusi w sprawie współpracy z Parlamentem Konfederacji Szwajcarskiej
Grupą Roboczą Zgromadzenia Narodowego Republiki Białorusi ds. współpracy z parlamentem Republiki Turcji



https://www.belta.by/comments/view/eksport-demokratii-v-realnosti-natselen-na-ukreplenie-dominirovanija-zapada-7779/

http://house.gov.by/en/deputies-en/view/savinykh-andrei-1110/




Białoruska flaga, a opozycja

 

Politolog białoruski twierdzi, że za ruchami rewolucyjnymi na Białorusi stoją potomkowie tych, którzy kolaborowali z Niemcami w czasie niemieckiej okupacji.

Czyli jakby taki białoruski Werwolf.

Pod flagą biało-czerwono-białą, która ma odwoływać się do herbu litewskiego Pogoń, historycznie występowały struktury uzależnione od Niemców - w 1918 r.  Białoruska Republika Ludowa, a w 1943 r. Białoruska Centralna Rada - organ niemieckiej administracji okupacyjnej.





Flaga


Istnieje wiele wersji pochodzenia flagi – najpopularniejsza z nich mówi, że posługiwały się nią już ruskie wojska w bitwie pod Grunwaldem. Zdaniem innych stanowi odzwierciedlenie kolorystyki białorusko-litewskiego herbu Pahonia (Pogoń) lub pochodzi od sztandaru Św. Jerzego (por. obecna flaga Gruzji), który wykorzystywała białoruska kawaleria w bitwie pod Orszą w 1514 roku. Mimo tak długich tradycji aż do XX wieku nie była w żaden sposób wykorzystywana na ziemiach białoruskich: ani jako symbol narodowy, ani lokalny.

Podczas rewolucji lutowej 1917 roku białoruscy działacze narodowi posługiwali się białą flagą z namalowanymi na niej hasłami, dopiero w 1918 roku została opracowana współczesna flaga białoruska.

Pierwszy szkic, przyjęty przez władze BRL, wykonał młody architekt, absolwent Instytutu Politechnicznego w Petersburgu Klaudiusz Duż-Duszewski. Według niektórych wersji dodając do białej flagi czerwony pas lewicowe władze Białoruskiej Republiki Ludowej chciały się odciąć od oskarżeń o wykorzystywanie reakcyjnej symboliki.

Jeszcze 25 marca 1917 roku, gdy w Mińsku odbywał się Kongres Białoruski, nad budynkiem, w którym obradowano, powiewała biała flaga jako symbol Białej Rusi (według relacji uczestniczki zjazdu Zośki Wieras). 11 sierpnia 1918 roku w gazecie „Wolna Biełaruś” opublikowano po raz pierwszy opis państwowego herbu i flagi, od początku 1918 roku używanej już jedynie w biało-czerwono-białej wersji.

W latach 1918–1921 sztandar był oficjalnym symbolem białoruskiej państwowości, używały go również białoruskie formacje walczące wraz z wojskiem polskim oraz uczestnicy narodowego powstania słuckiego w 1920 roku.

Po udaniu się na emigrację do Kowna w 1921 roku rząd białoruski pod przewodnictwem Wacława Łastowskiego używał takiej samej flagi jak w latach 1918–1921, jednak wzbogaconej o dwie czarne wstążki włożone między kolory biały i czerwony, mające symbolizować polską i sowiecką okupację oraz podział Białorusi w Traktacie Ryskim.

W Białoruskiej SRR używanie flagi – jako „burżuazyjnego przeżytku” – było zakazane, jednak powszechnie używano jej za granicą, w głównych ośrodkach emigracji białoruskiej (Kowno, Praga, Berlin).

Podczas II wojny światowej flaga była wykorzystywana przez białoruskie formacje narodowe utworzone za pozwoleniem władz III Rzeszy (m.in. Białoruską Obronę Krajową i Samopomoc) oraz służyła za symbol parapaństwowości białoruskiej w ramach Białoruskiej Centralnej Rady. Jej używanie w czasie okupacji niemieckiej stało się dla władz sowieckich pretekstem w jeszcze silniejszym zwalczaniu białoruskiej symboliki narodowej. Argumenty z czasów ZSRR były często przytaczane w trakcie debaty nad zmianą symboliki państwowej w 1995 roku.


19 września 1991 roku Rada Najwyższa Białorusi przyjęła ustawę o fladze państwowej Białorusi, następnego dnia została ona wywieszona na budynku parlamentu i przez cztery lata była oficjalnie uznaną flagą kraju.

14 maja 1995 roku przeprowadzono referendum dotyczące m.in. zmiany symboliki państwowej Białorusi – na zastąpienie biało-czerwono-białej flagi sztandarem nawiązującym do czasów Białoruskiej SRR (pozbawionym jedynie sierpa i młota) zgodziło się 75% obywateli.

Następnego dnia po przeprowadzeniu głosowania flaga została zdjęta z gmachu parlamentu i z polecenia prezydenta Łukaszenki pocięta na kawałki. [a mogli napisać: na plasterki! - MS]

Od tego czasu jej oficjalne używanie jest zabronione, mimo to jest powszechnie wykorzystywana jako symbol białoruskiej państwowości przez antyłukaszenkowską opozycję. Podczas protestów na Białorusi po wyborach prezydenckich od 2020 flaga ta była używana przez protestujących obywateli.




przedruk

tłumaczenie przeglądarki


19 MAJA 2021

Ekstremizm i nazizm to różne rzeczy, ale metody działania i ich konsekwencje są bardzo podobne

Niniejsza opinia została wyrażona gazety „SB. Białoruś Segodnya” przez politologa Aleksieja Belyaev, kandydata nauk historycznych, komentując ustaw podpisanych przez Prezydenta na zapobieganiu rehabilitacji nazizmu i przeciwdziałaniu ekstremizmowi, Belta informuje.

Biegły przypomniał, że po zakończeniu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej nie było potrzeby bronić się przed usprawiedliwieniem nazizmu. Do najbardziej obraźliwych należały słowa „faszysta”, „nazista”. Podczas gdy większość uczestników i naocznych świadków tamtych wydarzeń żyła, społeczeństwo posiadało silny immunitet moralny.

„Niestety im dalej wojna idzie, tym więcej pojawia się ludzi, którzy przypadkowo lub celowo zapominają o naszej historii, próbując ożywić obce nam symbole i idee. Prawo stało się odpowiedzią na zmiany pokoleniowe i wyzwania, przed którymi stoimy dzisiaj. Pamięć historyczna się skończyła. być tematem wspomnienia - staje się prawdziwym polem nowej wojny - uważa politolog - niestety doszliśmy do punktu, w którym na terytorium naszego kraju zaczyna się heroizacja kolaborantów, którzy współpracowali nieprzypadkowo lub siłą, ale z własnej woli. 

Na początku Wielkiej Wojny Ojczyźnianej służyli w armii niemieckiej, współpracowali z niemieckim wywiadem, niemieckim MSZ, a następnie próbowali stworzyć kręgosłup nazistowskiej administracji na Białorusi od tych ludzi. Dziś starają się przedstawić ich jako obrońców białoruskiej tożsamości, a symbole, pod którymi działali, mają wybielać i nazywać historycznymi ”.

Zdaniem Aleksieja Bielajewa nadszedł czas, aby zagrozić próbom celowego rozpowszechniania fałszywych informacji. „Chociaż, oczywiście, bardzo bolesne jest to, że w kraju, który pokonał nazizm i stracił co trzeciego najeźdźcę z powodu zbrodni, należy ustanowić jakieś bariery w postaci norm prawnych, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się tej infekcji”, stwierdził.

Politolog jest przekonany, że ekstremizm i nazizm to różne rzeczy, ale metody działania i ich konsekwencje są bardzo podobne.

„Najważniejsze tu i ówdzie jest lekceważenie losu, a nawet życia innych obywateli, próba ustanowienia siebie jako jedynego autorytetu, przede wszystkim uciekanie się do morderstw, przemocy, wzniecanie paniki. We współczesnym społeczeństwie, gdzie trzeba usłyszeć siebie nawzajem i móc kompromitować własne poglądy. Dla dobra ogólnego ideologia ekstremistyczna nie powinna pozostać bezkarna. okoliczności, w jakich znalazła się Białoruś w zeszłym roku, przyjęcie tych ustaw jest krokiem przymusowym. jest skazana na porażkę w takiej wojnie - podsumował Aleksiej Bielajew.


-----------------------


Białoruska Republika Ludowa (biał. Беларуская Народная Рэспубліка, Biełaruskaja Narodnaja Respublika) – byt polityczny, którego powstanie ogłosił Komitet Wykonawczy Rady I Zjazdu Wszechbiałoruskiego w dniu 9 marca 1918 roku w Mińsku, w warunkach tymczasowej okupacji centralnej części ziem białoruskich przez wojska niemieckie. Tworzące się zalążki Białoruskiej Republiki Ludowej nie zdołały rozwinąć się w niepodległe i uznane państwo, w związku z tym niektórzy krytycy nazywali BRL „papierową republiką”.


Powstanie Białoruskiej Republiki Ludowej zostało ogłoszone 9 marca 1918 roku, zaś jej niepodległość – 25 marca tegoż roku.



Na podstawie traktatu pokojowego, zawartego 18 marca 1921 roku w Rydze, Polska i Rosja Radziecka dokonały podziału ziem, do których Białoruska Republika Ludowa rościła sobie pretensje, i ustaliły wspólną granicę, zaś Rzeczpospolita Polska uznała niepodległość Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej położonej na wschód od tej granicy. Dnia 15 marca 1923 roku Rada Ambasadorów uznała granice Polski z Związkiem Sowieckim i Litwą, a w związku ze zmniejszeniem się ryzyka wybuchu wojny z Polską, rząd litewski przestał wspierać przebywający w Kownie rząd BRL


Białoruska Republika Ludowa nie reprezentowała państwowości białoruskiej w sensie prawa międzynarodowego, ani de iure, ani de facto, wobec braku powszechnego uznania prawno-międzynarodowego.


Żadne z państw nie uznało BRL i jej rządu de iure. Jedynym państwem, które faktycznie uznało BRL, była Finlandia (w grudniu 1919 roku). Jako dorozumiane uznanie BRL można traktować zezwolenie rządów Litwy, Łotwy i Ukrainy na utworzenie na ich terenie przedstawicielstw dyplomatycznych i konsularnych BRL, przy jednoczesnym znacznym zaangażowaniu tych państw w sprawy BRL.

 Niemniej jednak, kiedy w sierpniu 1920 roku misja BRL w Rydze bezskutecznie usiłowała uzyskać zgodę na udział BRL w konferencji państw bałtyckich w Bulduri, sprzeciw zgłosili m.in. przedstawiciele Finlandii i Litwy.


W 1918 roku kluczowe znaczenie dla utworzenia państwa białoruskiego miało stanowisko Niemiec, które w okresie od lutego do listopada tegoż roku kontrolowały większość ziem białoruskich. W odpowiedzi na przekazaną przez Ludowy Sekretariat Białorusi informację o powstaniu Białoruskiej Republiki Ludowej, kanclerz Niemiec Georg von Hertling oświadczył, że Niemcy odnoszą się do okupowanych ziem białoruskich, jak do części Rosji i zgodnie z postanowieniami traktatu pokojowego z Rosją, bez zgody rządu tego państwa, nie mogą uznać nowo powstającego państwa białoruskiego. Natomiast w celu łatwiejszego prowadzenia tymczasowej okupacji niemieckie władze wojskowe ostatecznie zezwoliły na działalność Ludowego Sekretariatu Białorusi, traktując go jako przedstawicielstwo narodowe.



-------


Białoruska Centralna Rada 
(biał. Biełaruskaja centralnaja rada, niem. Weißruthenischer Zentralrat) – namiastka rządu białoruskiego utworzona za pozwoleniem niemieckich władz okupacyjnych w latach 1943–1944.

Białoruska Centralna Rada (B.C.R.) była faktycznie organem niemieckiej administracji okupacyjnej. B.C.R. powołano 21 grudnia 1943 roku w celu mobilizacji sił Białorusinów do walki z bolszewizmem[1]. B.C.R. miała uprawnienia do samodzielnej działalności kulturalnej, socjalnej i oświatowej. Prezydentem B.C.R. mianowano Radosława Ostrowskiego, któremu podlegały centralne struktury Rady w Mińsku oraz aparat terenowy.


W marcu 1944 Białoruska Centralna Rada przeprowadziła mobilizację do Białoruskiej Obrony Krajowej, składającej się z Białoruskiej Samoobrony i Białoruskiej Policji Pomocniczej. Na jej czele której stanął generał Franciszek Kuszel. W czerwcu 1944 B.C.R. zwołała II Kongres Wszechbiałoruski. Podczas kongresu potwierdzono deklarację niepodległości Rady Białoruskiej Republiki Ludowej z 25 marca 1918 roku.

Równoległe działała Białoruska Samopomoc Ludowa.

W lipcu 1944 roku w wyniku wkroczenia wojsk radzieckich do Białorusi, Białoruska Centralna Rada ewakuowała się do Berlina.


https://maciejsynak.blogspot.com/2015/05/niemieckie-panowanie-na-otwie-litwie-i.html




https://www.belta.by/society/view/beljaev-ekstremizm-i-natsizm-raznye-veschi-no-metody-dejstvij-i-ih-posledstvija-ochen-shodny-441941-2021/


https://pl.wikipedia.org/wiki/Bia%C5%82oruska_Centralna_Rada

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bia%C5%82oruska_Republika_Ludowa

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bia%C5%82o-czerwono-bia%C5%82a_flaga_Bia%C5%82orusi






wtorek, 18 maja 2021

Nauka zdalna - opinia

 

przedruk


Jerzy Lackowski: 

Całkowite zamknięcie szkół było błędem. Zdewastowało psychikę uczniów


Można było spróbować nauki hybrydowej, w której pewne elementy nauczania realizowane byłyby w szkole, w mniejszych grupach, w odpowiednim reżimie sanitarnym. Niestety, bez głębszego namysłu podjęto decyzję o całkowitym zamknięciu szkół. Dziś widzimy, jak dewastujące było to doświadczenie dla psychiki młodych ludzi - mówi dr Jerzy Lackowski, fizyk, dyrektor Studium Pedagogicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie.

 

Czy trwające od 14 miesięcy nauczanie zdalne zdało w Polsce egzamin?


To trudne pytanie, gdyż nie mamy żadnego punktu odniesienia, taka sytuacja zdarzyła się - nie tylko w Polsce - po raz pierwszy. Brałem udział w badaniach prowadzonych na zlecenie MEN, dotyczących nauki zdalnej w pierwszych miesiącach pandemii, ale mam wrażenie, że nasz raport oraz zawarte w nim wnioski nie zostały wykorzystane. Jedno jest pewne, nauczyciele reagowali bardzo różnie. Ci, którzy już stosowali autorskie rozwiązania w pracy, sprawnie korzystali z multimediów, znajdując nowoczesne drogi dotarcia do uczniów - dali sobie świetnie radę. Byli też nauczyciele, którzy dzięki ciężkiej pracy nadrobili „cyfrowe” zaległości, choćby w korzystaniu z platformy MS Teams, stwarzającej możliwości prowadzenia ciekawych zajęć zdalnych. Potrafili się oni wczuć w sytuację swoich uczniów oraz zdawali sobie sprawę, że od jakości ich pracy zależy uczniowska przyszłość. Niestety, z przykrością stwierdzam, że są też nauczyciele, którzy wciąż traktują zdalne nauczanie jako przejściowy „wybryk natury” i bardziej starają się przetrwać, niż prowadzić pełnowartościowe lekcje. Część z nich po ponad roku nauki zdalnej nadal ma duże problemy z nowymi technologiami i nie potrafi tak ustawić „teamsów”, aby np. uniemożliwić złośliwe wyciszanie lub też wyrzucanie uczniów z systemu przez innych uczestników lekcji.


[...]

Szczególnie, gdy mówimy o najmłodszych uczniach. Jak pan ocenia decyzję o wprowadzeniu zdalnego nauczania w klasach I – III?


To już był w istocie absurd. Kiedyś wspaniała, mądra nauczycielka zapytała mnie ze szczerą troską w głosie, czy nie wiem przypadkiem, jak się zdalnie uczy dzieci pisania? Niech pan sobie wyobrazi lekcję zdalną z siedmiolatkiem. To jest absolutna fikcja. Szczerze się dziwię, że nikt z decydentów nie przemyślał tej kwestii wcześniej. Te dzieci naprawdę mogły chodzić do szkół, a zostały skierowane na zdalne nauczanie, kolejny raz przed Wielkanocą, pomimo że wówczas zdecydowana większość nauczycieli była już zaszczepiona.

To zupełnie jak w ochronie zdrowia. Lekarze są już zaszczepieni, ale wielu wciąż woli wygodne teleporady, ze zgubnym skutkiem dla społeczeństwa… Odetchnijmy jednak na moment od grzechów decydentów i nauczycieli. Rodzice też nie są bez winy.


Zdarzało się, że część z nich rozwiązywała za swe dzieci zadania na klasówkach, siedząc tuż obok nich. W ten sposób dochodziło do zwykłych edukacyjnych oszustw, które będą miały w przyszłości bardzo niekorzystny wpływ na dzieci. Oczywiście, wsparcie ze strony rodziców jest czymś bezcennym, ale ono musi mieć swoją granicę. W efekcie teraz nauczyciele ostrzegają uczniów, że po powrocie do szkół będzie się sprawdzać ich faktyczną wiedzę, co jeszcze bardziej wzmaga uczniowski stres. Z drugiej strony mamy też częste przypadki uczniów, którzy z różnych powodów nie uzyskiwali wsparcia ze strony najbliższych, jak również mieli trudne warunki do uczestniczenia w zdalnym nauczaniu i w efekcie zaczęli się gubić, choć wcześniej dawali sobie dobrze radę z nauką. Sporo szkół i nauczycieli nie umiało się dotychczas z tym problemem zmierzyć i pomóc tym uczniom.

Szkoły to również dyrektorzy. Co wynika z pańskich obserwacji ich działań?


Mimo wprowadzenia obowiązku zdalnego nauczania, przez wiele tygodni było sporo szkół, w których nauczyciele nie pracowali online w czasie rzeczywistym, tylko stosowali coś na kształt zlecanej rodzicom edukacji domowej, czyli po prostu przesyłali uczniom zadania i materiały do przerobienia. Część dyrektorów nie potrafiła zupełnie zapanować nad tym zjawiskiem. Nie korzystali też z możliwości uczestniczenia w prowadzonych lekcjach, choć „teamsy” pozwoliłyby im łatwo się przekonać, jak naprawdę wygląda edukacja w ich szkole i jak różne jest podejście nauczycieli do swoich obowiązków. Byli dyrektorzy, którzy nie wiedzieli, co się dzieje w ich szkole i nie potrafili nawet określić, z jakich narzędzi korzystają nauczyciele. Jakby tego było mało, nadzór nad szkołami ze strony kuratoriów, jak i wsparcie z ich strony - również wyglądały słabo.

Uważa pan, że wszystko to można było lepiej zorganizować?


Mieliśmy sporo czasu, podczas którego można było poważnie przeanalizować, jakie efekty nauczania da się uzyskać w zdalnej edukacji, a jakie nie. Można było spróbować choćby nauki hybrydowej, w której pewne elementy nauczania realizowane byłyby jednak w szkole, w mniejszych grupach, w odpowiednim reżimie sanitarnym. Uczniowie mogliby np. eksperymentować na fizyce czy chemii, prowadzić dyskusje na różnych przedmiotach. Niestety, zbyt łatwo, bez głębszego namysłu podjęto decyzję o całkowitym zamknięciu szkół. Dziś widzimy, jak dewastujące było to doświadczenie dla psychiki młodych ludzi, jak również dla ich edukacyjnego rozwoju. Gdyby po pierwszym szoku wywołanym pandemią zastosowano po kilku miesiącach naukę hybrydową, uczniowie mieliby większą wiedzę i umiejętności, a zarazem mniejsze poczucie alienacji, utrzymaliby rzeczywiste kontakty z rówieśnikami i z nauczycielami…

…coś by się w ich życiu działo, odczuwaliby mniejszy lęk przed światem. Przecież szkoła to miejsce pierwszych miłości i przyjaźni na całe życie, nauki radzenia sobie w społeczeństwie, miejsce rodzenia się pasji. Dziś wiele z tych rzeczy zastępują im seriale, kreujące często świat fałszywy, który jednak staje się prawdą, bo młodzież nie ma gdzie konfrontować filmu z rzeczywistością.


Cóż, nauka zdalna rodzi również i takie zagrożenia, niszczy więzi społeczne, rodzi ogromne frustracje i poczucie samotności. To się pogłębiło w marcu, kiedy zamknięto dosłownie wszystko. Dzieci, które mogły się wyżalić przed rodzicami i miały poczucie, że ktoś ich słucha - i tak miały lepiej niż te, które zostały pozostawione same ze swoimi myślami. Jeszcze raz powtórzę, nie doszło w Polsce do poważnej analizy skutków nauki zdalnej. W efekcie przez większość pandemii stosowano dwie proste recepty: po pierwsze dzieci mają siedzieć w domach, bo trzeba je chronić przed wirusem poprzez izolację. Drugim lekarstwem było obniżenie wymagań o 20-30 proc. na egzaminie ósmoklasisty i na maturze. Proszę się zastanowić, jak w takiej sytuacji będą wyglądały studia? Czy tam również będziemy obniżać poziom? Raczej będziemy musieli umożliwić młodym ludziom nadrobienie braków. W przeciwnym razie będą oni w przyszłości niepełnymi profesjonalistami, skazanymi na kłopoty na rynku pracy. To wszystko są konsekwencje, nad którymi rządzący powinni się zastanawiać przy podejmowaniu trudnych decyzji.

W pandemii doszło też chyba do pogłębienia kolejnej choroby polskiego szkolnictwa, czyli manii testowania, która pozoruje wiedzę i wypuszcza ze szkół niedojrzałych życiowo ludzi.


To jest kształtowanie ludzi pod kątem bardzo prostego sposobu widzenia świata. Albo jest A, albo B, albo C, albo D. Tu nie trzeba myśleć, wyrażać wątpliwości, rozważać niuanse, spójnie się wypowiadać. Na test wystarczy się wyuczyć, a potem można wiedzę zapomnieć. Często się zastanawiam, jak by sobie poradzili dzisiejsi uczniowie np. ze starą maturą z języka polskiego, kiedy trzeba było napisać poważny esej na jeden z czterech tematów, użyć argumentów na poparcie swej tezy, ładnie i samodzielnie opracować temat, mając na to sporo czasu. Wtedy można było dostrzec nie tylko, jaką uczeń ma wiedzę, ale też jak ją potrafi wykorzystać, czy sprawnie i poprawnie posługuje się językiem, umie używać argumentów.

Obniżamy wymagania, a wyniki na egzaminach są coraz gorsze. Przecież dzieci nie są chyba mniej inteligentne niż kiedyś?


Nie są. I choć przekroczyliśmy wszelkie granice w obniżaniu wymagań, to wyniki egzaminów zewnętrznych są coraz niższe, zaś większość ludzi w rzeczywistości jest coraz gorzej wykształcona.

Ale jak to jest możliwe?


To jest pewna filozofia edukacyjna obecna nie tylko w Polsce, oparta na idei powszechnej standaryzacji, której rzekomo najlepszym i najbardziej obiektywnym elementem, sprawdzającym uczniowską wiedzę, są testy wyboru. One jednak moim zdaniem ograniczają samodzielne myślenie uczniów, likwidują w istocie ich kreatywność. Do tego autorzy podstaw programowych zachowują się tak, jakby uczniowie byli coraz mniej inteligentni. Sądzę, że całość podstaw programowych trzeba uważnie przeanalizować, uporządkować, skorelować treści przedmiotów pokrewnych, ułatwiając nauczycielom kreowanie autorskich rozwiązań programowych. Powinniśmy np. dać większą swobodę nauczycielom języka polskiego w doborze lektur uzupełniających „żelazny”, ogólnopolski kanon. Cieszyłbym się też, gdyby na lekcjach historii szkoła romantyczna, z jej insurekcyjnym charakterem gloryfikującym nie zawsze przemyślane powstania narodowe, została wzbogacona o nurt myśli szkoły krakowskiej, bardziej racjonalnej, odcinającej się od działań typu: „poszli nasi w bój bez broni”. Na takim sporze można budować fascynujące, angażujące uczniów dyskusje. Trzeba przywrócić sprawdzone i skuteczne metody kształcenia przedmiotów ścisłych i przyrodniczych oraz zaprzestać spychania ich na drugi plan edukacyjny. Jeśli dalej będziemy obniżać wymagania w tych przedmiotach, to czy doczekamy się pokolenia świetnych inżynierów, informatyków, lekarzy? Na pewno nie. A bez nich marnie rysuje się polska przyszłość.

Proszę mi powiedzieć, jak może się zmienić szkoła, skoro nauczyciele zarabiają tak mało? Przecież efekt jest taki, że do zawodu idą albo pasjonaci, albo - częściej - ludzie przeciętni.


Od października 2019 roku stopniowo wchodzą w życie nowe standardy kształcenia nauczycieli. Np. uprawnienia do nauczania najmłodszych dzieci będzie można uzyskać tylko kończąc jednolite, pięcioletnie studia magisterskie, prowadzone tylko na uczelniach spełniających wysokie wymagania. Nie będzie też można zdobyć uprawnień do pracy w tym obszarze edukacji podczas studiów podyplomowych. Równocześnie każdy nauczyciel przedmiotu będzie musiał studiować w pięcioletnim cyklu określony kierunek. Niestety, wokół tych kwestii wciąż toczy się batalia, bo część szkół wyższych protestuje, gdyż nie spełniają podwyższonych wymagań. A co do wynagradzania nauczycieli, trzeba przestać się bać związków zawodowych i uzależnić wysokość zarobków od jakości nauczycielskiej pracy. Mamy bowiem w Polsce wielu naprawdę świetnie pracujących i zaangażowanych nauczycieli, którzy zarabiają tyle samo, jak ci, którzy przychodzą tylko do pracy i sprawnie wypełniają dokumenty. Niepokojące jest również to, że wszelkie próby zmiany tej sytuacji, np. poprzez przywrócenie cyklicznej oceny nauczycieli i powiązanie jej wyników z wysokością nauczycielskiego wynagrodzenia, upadły pod presją związków. Taka sytuacja zniechęca wielu utalentowanych absolwentów do podjęcia nauczycielskiej pracy. Tak samo jak blokuje ich zbiurokratyzowanie szkół i panujący w wielu z nich marazm. Gdyby wprowadzić system promujący samodzielność i gwarantujący podwyżki efektywnie pracującym pedagogom, nie cierpielibyśmy na brak dobrych nauczycieli. Pamiętajmy też, że nauczyciele kreatywni, stosujący autorskie programy, nie wypalają się tak szybko, jak ci tonący w schematach.

Gdyby nawet te zmiany zaszły, to na ich efekty poczekamy sporo lat. Dziś mamy taką rzeczywistość, że minister edukacji obniża wymagania dla maturzystów, a jednocześnie zapowiada, że za dwa lata będą one podwyższone i nie będzie już można zdać rozszerzonej matury bez uzyskania 30 proc. punktów na egzaminie. Przecież to nierealne, biorąc pod uwagę skutki pandemii w szkolnictwie.
Obawiam się, że ten pomysł polegnie w związku z dalszym obniżaniem wymagań. Zostanie więc utrzymany obowiązek przystąpienia do matury z jednego przedmiotu na poziomie rozszerzonym (chociaż w tym roku go nie ma), ale bez określonego progu zdawalności. Nadal będzie można otrzymać na nim zero punktów i uzyskać maturę, bo zdało się ją z przedmiotów obowiązkowych na poziomie podstawowym. Tylko że w ten sposób nadal będziemy uprawiać fikcję kształcenia i wypuszczać coraz gorszych absolwentów, którym trudno będzie sobie poradzić w życiu. Powtarzam, brakuje nam kompleksowego spojrzenia na edukację, bo wciąż dominuje skupianie się na szczegółach, które są marginalne, ale dobrze brzmią w przestrzeni ideologiczno-politycznej. W efekcie niekompetentnego i wąskiego spojrzenia na edukację politycy i decydenci zdają się nie rozumieć istotnych celów kształcenia. Uczniom może się dziś wydawać, że dobra władza to ta, która obniży im wymagania. Niestety, zapłacą za to wysoką cenę w przyszłości.

Jakie to może mieć skutki dla całego społeczeństwa?


Wskaźniki liczby osób studiujących lokują Polskę w czołówce światowej. Cóż z tego, skoro dostać się u nas na studia do większości szkół wyższych jest bardzo łatwo. Wiele z ponad 400 naszych szkół wyższych jest na bardzo słabym poziomie i jedynie najlepsze polskie uczelnie opierają rekrutację na wynikach matury z przedmiotów zdawanych na poziomie rozszerzonym… Pyta pan o skutki. Współczesny system edukacji promuje ludzi posłusznych, bezrefleksyjnie wykonujących polecenia, umiejących „nastawić żagle na odpowiednie wiatry”, słowem - konformistów. Źle wykształceni ludzie są najczęściej mniej krytyczni, mniej samodzielni intelektualnie, dużo łatwiej jest nimi manipulować. W takim świecie człowiek może być już tylko bezrefleksyjnym konsumentem, pozbawionym poczucia odpowiedzialności za swe życie, zaś autorytetami w najważniejszych sprawach stają dla niego celebryci. Ludzie już teraz przestają być obywatelami podejmującymi świadome wybory polityczne, ale stają się politycznymi kibicami, bez namysłu idącymi za swymi klubami-partiami. Brakuje miejsca dla ludzi mających wątpliwości wynikające z szerokiej wiedzy i umiejętności krytycznego myślenia. Dla porównania Finowie nie boją się proponować uczniom podczas lekcji tematów bardzo kontrowersyjnych, ale zmuszających do wyjścia z utartych schematów i do samodzielnego myślenia. Ale tam cały system kształcenia nauczycieli jest dużo bardziej wymagający, a studia nauczycielskie prowadzi się jedynie na ośmiu najlepszych uniwersytetach. Równocześnie nauczycielska praca jest dobrze wynagradzana.

Kończąc, wróćmy jeszcze na chwilę do nauki zdalnej. Jak pana zdaniem powinna wyglądać szkoła po powrocie uczniów za dwa tygodnie?
Trzeba wykorzystać ten czas przede wszystkim na odnowienie więzi społecznych, integrację uczniów, odbudowę wzajemnego zaufania - bez nadmiernego nacisku na sprawdzanie wiedzy. Tak jak jestem przeciwnikiem obniżania wymagań, tak uważam, że mamy dziś sytuację nadzwyczajną i przede wszystkim musimy skupić się na odbudowaniu psychiki dzieci i relacji między nimi. Dopiero potem możemy stawiać przed nimi nowe wyzwania.


całość tutaj:

https://plus.gazetakrakowska.pl/jerzy-lackowski-calkowite-zamkniecie-szkol-bylo-bledem-zdewastowalo-psychike-uczniow/ar/c15-15610075