Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

środa, 7 kwietnia 2021

Stanowisko Białorusi wobec Polski.

przedruk z Belta

TŁUMACZENIE PRZEGLĄDARKI


6 kwietnia, Mińsk 


Podczas dzisiejszego spotkania w sprawie polityki zagranicznej prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko zażądał zrozumienia pracy funduszy zagranicznych, organizacji non-profit finansowanych z zagranicy i innych podobnych struktur, dowiedział się BelTA.

„Dziś chciałbym usłyszeć konkretne propozycje powrotu do konsekwentnej, proaktywnej polityki z Polską . Nie będziemy z nikim walczyć, nie chcemy z nikim walczyć, ale jeśli tylko będziemy tak traktowani, jak to było pod koniec minionych lat, a teraz zostaną uderzone w twarz i bardzo mocno "- powiedział Aleksander Łukaszenko." A my wystarczy, aby być jakimś biernym obserwatorem: w razie potrzeby musimy odpowiednio zareagować , jak to było w Brześciu i Grodnie. Ale nigdzie nie pójdziemy. od rozmawiania normalnym językiem z naszymi sąsiadami ”.


Pod koniec marca Prokuratura Generalna wszczęła postępowanie karne przeciwko przewodniczącemu tzw. Związku Polaków i innych osób niezarejestrowanych na Białorusi. Podejrzani, pozycjonując się jako członkowie powyższego związku, od 2018 roku do chwili obecnej na terenie miasta Grodna i innych osad regionu, z udziałem nieletnich, zorganizowali i przeprowadzili szereg nielegalnych imprez masowych na cześć uczestnicy antyradzieckich bandyckich formacji działających w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i po jej zakończeniu, dokonujący rabunków, mordów na ludności cywilnej Białorusi, niszczenia mienia.

Miesiąc wcześniej w Brześciu wszczęto inną sprawę karną - w związku z tym, że grupa osób dokonała 28 lutego celowych działań w celu rehabilitacji nazizmu i wzniecania nienawiści etnicznej. Pod zarzutem popełnienia przestępstwa zatrzymano jednego ze współzałożycieli spółki Polskaya Shkola LLC.



Prezydent zwrócił szczególną uwagę na pracę władz lokalnych, które „mają w pobliżu destrukcyjne struktury”.

„Przez długi czas konieczne było prowadzenie audytów kursów językowych, organizacji harcerskich i innych podobnych struktur, zarządzanych i finansowanych z zagranicy. I to bardzo smutne, że nasza nowa osoba w rządzie odpowiedzialna za stosunki narodowe i wyznaniowe nie zauważyła. to i nie zaczynał od tego. To jest lekcja dla ciebie! Nie ma wielu takich problemów, ale one istnieją. Weź je w swoje ręce i załatw je ”- polecił szef państwa komisarz ds. wyznań religijnych i etnicznych Spraw Alexander Rumak.

Aleksander Łukaszenko po raz kolejny podkreślił, że w zasadzie należy zająć się wszystkimi wątpliwymi stowarzyszeniami i instytucjami. Dotyczy to również różnych funduszy.

„Do szefa Administracji Prezydenta należy już organizacja pracy i ich ponowna rejestracja. Nie będziemy usuwać tych, którzy korzystają z państwa. Ale widzieliśmy, kto jest kim. Dlatego muszą być zmysłów. Jeśli będą zdolni do pracy dla państwa, to „wytrwamy” i będziemy z nimi współpracować. Nie - to znaczy pod nożem - zażądał prezydent. - Nie jest tak, że te struktury, które istnieją na Białorusi. angażować młodych ludzi w działania antypaństwowe, organizować odpływ wykwalifikowanej kadry za granicę. Dzięki Bogu, teraz ten przepływ zmalał, bo widzieli, kto jest kim ”.

Ponadto, zdaniem głowy państwa, konieczne jest podjęcie bardzo poważnej pracy, „aby przedstawić tak zwaną sprawę polską społeczeństwu i partnerom zachodnim ”.

„Na Zachodzie nie wszyscy rozumieją, co się naprawdę dzieje. Odpowiedni plan, jak powiedziałem, jest wdrażany, ale prace te należy przyspieszyć.

Tematy prześladowań etnicznych Białorusinów w okresie międzywojennym i powojennym, działalność polskich, nacjonalistycznych formacji bandyckich (i nie tylko polskich) na naszym terytorium, odwetowe dążenia władz tych państw do odzyskania kontroli nad niektórymi terytoriami i regionami Białorusi. Kryzys na Wschodzie.

”Funkcjonujący oficjalnie Związek Polaków na Białorusi, na którego niedawno wybrano nowego przywódcę, musi konstruktywnie działać na rzecz naszego kraju, przyczyniając się do zacieśnienia stosunków” - podkreślił Aleksander Łukaszenko.

Prezydent dodał, że władze białoruskie absolutnie nie uciskają mniejszości polskiej: obywatele ci mają własne stowarzyszenie, za pomocą którego mogą przyczyniać się do rozwoju stosunków między oboma krajami. „Jeśli coś ci się nie podoba, poinformuj rząd, prezydenta - będziemy interweniować” - zapewnił białoruski lider.





„ tak zwaną sprawę polską” tutaj:



6 kwietnia, Mińsk / Corr. BELTA /.

Szef państwa Aleksander Łukaszenko przypomniał polskim przywódcom, że etniczni Polacy mieszkający na Białorusi są obywatelami swojego kraju - Białorusi. Oświadczył to dziś na spotkaniu poświęconym polityce zagranicznej, dowiedział się BelTA.

„Wiele osób podnosi polską kwestię:„ Polacy, ucisk… ”. Jeszcze raz powtarzam polskim władzom: tak, mamy wielu Polaków. Ale to są nasi Polacy. Ich ojczyzną jest Białoruś. Tu mieszkali, ich dzieci żyją i będą żyć. Kto chce wyjechać, - nikogo nie zatrzymaliśmy i nie zamierzamy. Ale ci, którzy mieszkają z nami, obywatele Białorusi, to nasi Polacy - zaznaczył białoruski przywódca.

Zaznaczył, że podobne podejście stosuje się do obywateli innych narodowości: „To są nasi Rosjanie, nasi Ukraińcy, Żydzi…”.

Aleksander Łukaszenko stwierdził, że zgodna z prawem reakcja organów ścigania na nielegalne działania niektórych obywateli Białorusi, nazywających siebie Polakami, jest w Warszawie uznawana za ucisk polskiej mniejszości narodowej.

„Ale z jakiegoś powodu niektóre osoby w naszym kraju pamiętają swoje narodowe korzenie tylko wtedy, gdy łamią prawo, a nie wtedy, gdy muszą zrobić coś pożytecznego dla państwa, którego są obywatelami. Nie ma znaczenia, kim są - Polacy Białorusini, Rosjanie, Żydzi czy Ukraińcy - powiedział szef państwa.

Prezydent podkreślił, że Białoruś zawsze odpowiedzialnie podchodziła do przestrzegania praw wszystkich mniejszości narodowych i jest dumna z międzyetnicznego pokoju w kraju. "Tak będzie zawsze. Zarówno religijny, jak i międzyetniczny pokój na Białorusi zostanie zachowany za wszelką cenę. Nikt nie będzie nas zmuszał do konfrontacji między Polakami a Białorusinami czy Rosjanami" - zapewnił Aleksander Łukaszenko.


„Ponadto Białorusinów łączy z Polakami wielowiekowa historia. Nie mamy do siebie nierozstrzygniętych roszczeń terytorialnych i majątkowych.

Nigdy nie wspominaliśmy okupacji znacznej części terytorium Białorusi przez Polskę w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku.

Ale najwyraźniej nadszedł czas, aby powrócić do tego tematu i szczegółowo go przestudiować z udziałem historyków i politologów, co, nawiasem mówiąc, już zaczęliśmy - powiedział szef państwa.





Tu przypominam stanowisko rosyjskiej ambasady - z RPA.

I mój komentarz do tamtej sprawy.


"ZSRR nie okupował Polski w 1939 r. To nadużycie"


Ambasada Rosji w RPA sprzeciwiła się nazywaniu "agresją" wkroczenia na polskie tereny i opublikowała tweet, z którego wynika, że to Polska była agresorem: miała "okupować Białoruś i Ukrainę od 1920".


W podobnym tonie [nieprawda! - MS] wypowiedział się Siergiej Iwanow, były szef administracji prezydenta Rosji, a obecnie szef rady opiekuńczej Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego. Stwierdził, że w momencie, gdy wojska Armii Czerwonej wkraczały na Kresy Wschodnie, Polska nie istniała jako państwo, bo sama była już pod okupacją nazistów.

"Bardzo dużo się teraz mówi, że okupowaliśmy Polskę, podzieliliśmy ją, i tak dalej. To nie okupacja, dlatego, że ludność zarówno krajów bałtyckich, jak i Polski stawała się obywatelami Związku Radzieckiego ze wszystkimi będącymi tego konsekwencją prawami i obowiązkami. Wielu obywateli tych terytoriów zaczęło wchodzić do elity radzieckiej, politycznej i twórczej. Czy bywa taka okupacja?" - napisał w stanowisku przekazanym agencji RIA Novosti, którą cytuje RMF24.pl.


Agencja dodała w komentarzu, że Armia Czerwona miała na celu wręcz "ochronę życia i majątku Ukraińców i Białorusinów mieszkających we wschodnich obwodach państwa polskiego, które się rozpadło".




Podoba mi się wypowiedź Pana Iwanowa, który zaprzecza twierdzeniom ambasady Rosji w RPA, że jakoby Polska okupowała Białoruś i Ukrainę (od roku 1920).

Jak analogicznie czytamy powyżej, twierdzi on, że jeśli w tamtym czasie obywatele na terenach współczesnej Ukrainy i Białorusi wchodzili do polskiej elity politycznej i twórczej – to znaczy, że ci ludzie nie byli pod okupacją.

W II RP działało 9 legalnych ukraińskich partii politycznych.


oraz kilka białoruskich



Więc wg Pana Iwanowa - Polska nie okupowała Białorusinów ani Ukraińców.


całość tutaj:

https://maciejsynak.blogspot.com/2019/09/rosyjskie-msz-powrot-kresow-wschodnich.html




https://www.belta.by/president/view/lukashenko-rukovodstvu-polshi-u-nas-nemalo-prozhivaet-poljakov-no-eto-nashi-poljaki-ih-rodina-belarus-435934-2021/

https://www.belta.by/president/view/my-uvideli-kto-est-kto-lukashenko-potreboval-razobratsja-s-inostrannymi-fondami-i-nko-435955-2021/




środa, 24 marca 2021

Phersu

tłumaczenie przeglądarki 


W niektórych obrazach etruskich grobowców z Tarquinii , a być może także Chiusi , wśród różnych scen sportowych i gier pogrzebowych, dziwny zamaskowana postać nazywa phersu przedstawiono . Phersu w języku etruskim oznaczało maskę (nazwa wywodzi się z wyraźnego napisu umieszczonego w dwóch przypadkach obok znaku), z której wywodzi się włoska „persona” poprzez łacińską „maskę” persōna w znaczeniu „aparat przeznaczony do wykonania głos". Paretymology łacińskiego persona od do „do” i dźwiękiem„grać” jest sprzeczne z niewielką ilością O łacińskiego czasownika sonare .


W grobowcach Tarquinia wspomniana postać została znaleziona cztery razy. W Grobowcu Augurów (druga połowa VI wieku pne ) phersu jest odtwarzane w dwóch różnych scenach. Na prawej ścianie reprezentowana jest grupa składająca się z osobnika z czerwoną maską barbata, nakrapianej krótkiej kurtki, wąskiej czerwonej opaski na lędźwiach i czapki górnej, która trzyma w pułapkę psa ( molosso Caucausico lub starego, jeszcze większego zwierzęcia) atakuje człowieka skazanego na śmierć. Ten ostatni, z widocznymi śladami ran na ciele, ma zablokowany wzrok przez worek, który otacza jego głowę i próbuje bronić się przed atakami dzikiego zwierzęcia maczugą, którą trzyma w prawej ręce. Na lewej ścianie grobowca zamaskowana postać, choć ubrana w inny strój, bierze udział w wyścigu z odwróconą głową.




Mimo złego stanu zachowania obrazu, opisaną powyżej scenę krwawej bitwy można rozpoznać również na jednej ze ścian Grobu Olimpijskiego (ostatnie dwadzieścia pięć lat VI wieku pne ): w szczególności głowy phersu i zakapturzony więzień są widoczne. trzyma broń w dłoni.


Na lewej ścianie Tomba del Pulcinella (ostatnie lata VI wieku pne ) i Tomba del Gallo (początek IV wieku pne ) zamiast tego w scenach tanecznych reprezentowana jest zwykła postać z brodatą maską.

Tomba del Pulcinella 


Postać, o której mowa, byłaby również przedstawiona w niektórych grobowcach Chiusi : w Grobowcu Małpy (pierwsza połowa V wieku pne ), gdzie towarzyszy małe Phersu , grając na flecie , tańcu wojownika, a być może także w Tomba del Montollo , obecnie zniszczona i której wyobrażenia dotarły do ​​nas tylko dzięki reprodukcjom i opisom dostarczonym przez Gori . Wreszcie,
na amforze autorstwa Malarza Tańczących Satyrów, dziś w Karlsruhe , Phersu jest przedstawiane tańcząc z tarczą i zawiązanym maczugą.


Tomba del Gallo - po lewej


Tomba della Scimmia - rekonstrukcja fresku - chyba dość oczywiste...


Hipotezy interpretacyjne

Różne hipotezy interpretacyjne zostały podniesione na phersu w stanie bez obiektywnego potwierdzenia. Niektórzy, jak Giovanni Semerano , widzieli tam bóstwo, piekielnego demona w pewien sposób powiązanego ze śmiercią; inni, jak Massimo Pallottino , prościej, aktor, maska. W rzeczywistości fakt, że phersu , podobnie jak w opisanym powyżej zabójczym pojedynku , jest również reprezentowany w całkowicie niekrwawych kontekstach, w szczególności w scenach biegania i tańca, sugerowałby ogólną charakterystykę postaci.


Jednak lingwiści uważają, że pochodzi z etruskiego słowa phersu , w znaczeniu „ maska ”.", wywodzi łacińskie słowo" persona "w pierwotnym znaczeniu maski teatralnej. Istnieją natomiast poważne wątpliwości, że słowo etruskie jest z kolei adaptacją greckiego " prósopon "(twarz, maska).

Relacje z pokazami gladiatorów

W okrutnej scenie walki zaaranżowanej przez phersu uznano (w tym sensie Raymonda Blocha ) za antycypację rzymskich igrzysk gladiatorów , wywodzących się właśnie z gier pogrzebowych Etrurii, podczas których ofiarowano zmarłym dzikie walki między przeciwnikami. … desperacko próbowali ocalić swoje życie. Tezę tę zdaje się potwierdzać grecki historyk Mikołaj z Damaszku (w: Athenaeus , Deipnosophisti , IV, 153 fr.), Według którego Rzymianie pożyczyli od Etrusków gry gladiatorów .







Grobowiec Augurów

W części najbliższej wejścia do prawej ściany znajduje się ostatni motyw, który niektórzy mogą uznać za dość makabryczny. To tutaj pokazywana jest pogrzebowa gra upuszczania krwi, gra mająca na celu uspokojenie duszy zmarłego. Zamaskowana postać w spiczastym kapeluszu, długiej, czarnej sztucznej brodzie, czarno-niebieskiej kurtce z białymi frędzlami i czerwonej przepasce biodrowej jest pokazana z napisem phersu powyżej.

Etruskie słowo phersu , oznaczające „maskę”, „zamaskowanego mężczyznę”, a może nawet „aktor”, ponieważ w greckich i rzymskich sztukach aktorzy zawsze nosili maski, aby pokazać, jakie postacie były podszywane. [2] : 40 uczonych debatuje, że phersu namalowany w tej scenie aktor przebrany za kata. Mówi się, że kiedy Rzymianie przyjęli etruski zwyczaj używania niewolników i przestępców jako gladiatorów, najpierw w grach pogrzebowych, a na koniec na wystawach na rozległych arenach dla ogółu społeczeństwa, gdy gladiator padł śmiertelnie ranny i leżał nieruchomo na arenie, przyszedł jeden z zamaskowanych i przebranych w kostiumy mężczyzn, aby zadać mu „litościwy cios” młotkiem w czoło. Ale to nie był phersu, pod który podszywał się ten gość . To był Charun , etruski demon, który przywiózł zmarłych do Hadesu . [4] Z tego uczeni mówią nawet, że zamaskowany mężczyzna jest w rzeczywistości aktorem podszywającym się pod Charuna w grobie Augurów, a nie oprawcą czy katem.

Phersu trzyma liny, który jest przymocowany do kołnierza czarnego psa. Kiedy phersu ciągnie za linę, jak pokazano na fresku, gwóźdź na obroży psa wbija się w jego szyję, rozwścieczając zwierzę i powodując, że atakuje spętanego mężczyznę. Człowiek na uwięzi ma liczne krwawiące ugryzienia na nogach, worek zawiązany na głowie i maczugę w jednej ręce, aby odeprzeć psa, nadając rozlewowi krwi ekscytujący aspekt dla etruskich widzów. Wielu uczonych uważa, że ​​ten uwiązany mężczyzna jest skazanym przestępcą, który został już skazany na śmierć i jest używany do gier pogrzebowych. [4] (Chociaż zwierzę to jest zwyczajowo opisywane jako „pies”, długość jego ogona, proporcje jego głowy i fakt, że używa ono odsłoniętych pazurów do rozdzierania nóg przeciwnika, wydaje się znacznie bardziej prawdopodobne, że „czarny pies” to właściwie czarny lampart).





Poliszynel (fr. polichinelle, wł. pulcinella) – postać gbura z włoskiej commedia dell’arte i francuskiego teatru kukiełkowego. Jego charakterystycznymi cechami były garb, komiczne zachowanie i głos.

Wielu utrzymuje, że jest potomkiem Maccusa z farsy atellańskiej, a imię swe zawdzięcza kogutowi, który był przezwiskiem Maccusa. Już rzymskie malowidło na wazie przedstawia aktora z ogromnym kogucim pióropuszem na kapeluszu i nie ulega wątpliwości, że z takim wizerunkiem kojarzony jest renesansowy Poliszynel. W XVII wieku Callot rysuje podobną figurę ozdobioną dwoma kogucimi piórami i nazywa ją Cucurucu.

Poliszynel jest najbliżej spowinowacony z Brighellą, ale starszy od niego i bardziej skomplikowany. Jego maska z głębokimi zmarszczkami, haczykowatym nosem i złymi oczami symbolizuje jego naturę: jest nieludzki i egoistyczny.

Poliszynel należy do masek „komicznych” i jest jedną z najbardziej charakterystycznych postaci w commedii dell’arte.



Maska Pulcinella, jak znamy ją dzisiaj, została wynaleziona w Neapolu przez Kapuański aktor Silvio Fiorillo w pierwszych dziesięcioleciach XVII wieku [1] , ale jego nowoczesny kostium została wynaleziona w XIX wieku przez Antonio Petito [1] . W rzeczywistości, pierwotnie maska ​​Fiorillo nosiła dwurożnowy kapelusz (inny niż obecny „bochenek cukru”) oraz brodę i wąsy [1] . Jednak początki Pulcinelli są znacznie starsze [1] . Hipotezy są różne: są tacy, którzy wywodzą od „Pulcinello” małego pisklęcia, ponieważ ma haczykowaty nos; są tacy, którzy twierdzą, że to wieśniak z Acerra, Puccio d'Aniello, w XVII wieku dołączył jako błazen do grona wędrowców przemierzających jego kraj [1] . Inni, jak Margarete Bieber, sięgają jeszcze dalej w czasie do IV wieku pne i twierdzą, że Pulcinella pochodzi od Maccusa , postaci rzymskiego Atellane. Maccus reprezentował typ służącego z długim nosem i nierówną twarzą, z dużymi policzkami, wydatnym brzuchem, w koszuli przemienionej w dużą białą szatę [2] . Atellane były bardzo popularny rodzaj pokazu w starożytnym Rzymie: moglibyśmy porównać je do dzisiejszego teatru wernakularnego lub dialektalnego, szczególnie cenionego przez publiczność z niższych klas. Maccus reprezentował teraz Silenusa, teraz satyra, w niektórych przypadkach typ służącego z długim nosem i nierówną twarzą, w dużej białej koszuli. Maccus nosił półmaskę, podobnie jak u komików sztuki, miał wydatny brzuch i recytował głosem kurzego [3] .








Na pozór mało sympatyczny: garbaty, z haczykowatym nosem, Pulcinella wywoływał śmiech. Ubrany był w biały kostium: szerokie pantalony i przydługawą tunikę, spod której przy szyi i nadgarstkach wystawał czerwony sweter. Głowę nakrytą miał czapką w kształcie stożka. Na twarzy natomiast nosił charakterystyczną maskę, która z czasem stała się emblematem Neapolu. Włoskie słowo “pulcino” oznacza kurczaczka.

Pulcinella był parodią południowowłoskiego mężczyzny: łakomczucha i kobieciarza, który nie stroni od alkoholu (swoją drogą, można zaryzykować stwierdzenie, że to parodia raczej międzynarodowa). Na wielu reklamach pizzy lub spaghetti we Włoszech można zobaczyć wizerunek mężczyzny w masce. Jest w tym i żart z samych siebie, i włoska radość życia.

Niektórzy badacze uważają, że maska Pulcinelli ma swoje korzenie w antyku i powstała z inspiracji maską Maccusa. Maccus był takim starożytnym Poliszynelem w ówczesnym rzymskim dramacie ludowym. Hipoteza ta w XVII wieku nadała Pulcinelli większą wagę i jego wizerunek zaczął pojawiać się w literaturze i malarstwie, a nawet w muzyce (przykładem jest balet “Petrushka” Igora Strawińskiego). 




























Tomba delle Olimpiadi




Stwórca wraca jako duch wcielony w nowe ciało - bez pamięci. I całe życie ktoś go wpierw potajemnie, a potem jawnie prześladuje - i on nie wie dlaczego.


Miota się, usiłując zrozumieć sytuację.

Nie wie o co chodzi - jego oczy i cała głowa zasłonięte są welonem.
Na oślep szuka rozwiązania.

Jego ręce skrępowane, stopniowo uwalnia się z więzów, jest cały poraniony, PSY kąsają go nieustannie, gdy cokolwiek próbuje zrobić.

Wokół niego kręci się jakaś ciota - w najróżniejszych przebraniach, zawsze w masce - w cudzym ciele.

Raz jest nastoletnim osiłkiem z ptasim móżdżkiem, a raz zbokiem pełną gębą.

Szydzi z niego, molestuje, rzuca nań więzy i napuszcza PSY.


Na koniec ucieka - jak pisze Dobrowolski - ale to chyba nie o to chodzi, to nie to rozwiązanie... lepiej by sczezł niż miałby się gdzieś schować na tysiące lat....




--


Warto także zauważyć: 

>>Etruskie słowo phersu , oznaczające „maskę”, „zamaskowanego mężczyznę”, a może nawet „aktora”<<

I u Dobrowolskiego - łacińskie persona oznaczające:

maska lub rola teatralna - stały się w końcu - osobą.



Uwagi poniższe szczególnie polecam tym, co patrzą jedynie na koniec własnego nosa.


Paranoja indukowana ludzkości przez tajemniczego władcę tego świata sprawiła, że ludzie dzisiaj nie żyją ze sobą, kiedy człowiek spotyka innego człowieka, nie dokonują interakcji ze sobą nawzajem, tylko:  z maskami siebie.


Spotyka się nie dwóch ludzi, ale dwie maski, które nawzajem coś przed sobą udają.


[Oczywiście jest to uproszczenie, bo ludzi bez liku jest i ilość zmiennych sprawiająca jaką kto ma osobowość, także]

Tak jak ów władca i jego zbiry udają swe nieistnienie przed wszystkimi - i  być może właśnie tak narzucili swój sposób postępowania całej rzeszy ludzkości.


Najwyraźniej widać to u chłopców, nie tylko nastoletnich, ale i tych po 30tce czy 50tce - często w przestrzeni towarzyskiej pozują na mężczyzn, zakładają maskę mężczyzny, zamiast po prostu być mężczyzną - jeśli już wyrośli z wieku chłopięcego.


To zachowanie jest podszyte lękiem, jak zostaną ocenieni przez otoczenie. 

Lęk ten oznacza brak pewności siebie - czy to jest męskie? 


Biorąc udział w "rytualnym" małpim konkursie na najdłuższy ogon, poddając ocenie innych również sami poddają - pozwalają innym na poddawanie - siebie ocenie, czy są prawdziwymi mężczyznami, czy nie.


I tu - paradoksalnie:

męskość nie zależy od opinii innych ludzi, tylko wynika z wnętrza mężczyzny, 

skoro więc sądzą, że opinia innych może zaważyć na ich męskości - należy sądzić, iż sami za mężczyzn się nie uważają (w końcu sami najlepiej wiedzą kim są) i stąd lęk, że ktoś to odkryje i ich publicznie zdemaskuje.


Wiedzą kim są, więc w interakcji z otoczeniem przywdziewają maskę mężczyzny - tego co się na wszystkim zna, wszystko widział, nic go nie dziwi, ma na wszystko gotową odpowiedź i receptę na całe życie - nie ma żadnych wątpliwości co do tego czym jest świat i rzeczywistość w każdym aspekcie,  potrafi przylać w mordę - pięścią, albo kielichem itd itd... Wszechwiedzący, wszechmogący.


Nadal są chłopcami, stąd chłopięce zachowania, jak wyśmiewanie innych i brak zrozumienia, że ludzie są różni, mieli różne drogi w życiu i wiele rzeczy nie zależało od nich.

Chłopcy, wydaje się, zawsze uważają, że wszystko w mężczyźnie musi pasować do jakiegoś wzorca mężczyzny, jak nie pasuje - to można uznać kogoś takiego za niemężczyznę i nawet nim pogardzać w związku z tym.

Jeżeli ktoś pasuje do wzorca ciamajdy - to można nim pogardzać i czynią tak zamiast zastanowić się, po pierwsze, czy to prawda, a po drugie - co sprawiło, że ten człowiek takim się wydaje być.

Ludzie mylą się w swoim życiu wielokrotnie i zamiast zastanowić się nad sobą, często przechodzą nad tym do porządku dziennego, sprawdzając jedynie, czy ktoś zauważył, że oni popełnili jakiś błąd. Jeśli nie - uspakajają się i dalej żyją swoją iluzją, to znaczy... chciałem oczywiście powiedzieć - swoją wersją rzeczywistości.

Mówiąc "swoją wersją rzeczywistości" mam na myśli: wersję zaindukowaną im poprzez pokolenia + osobiste doświadczenia. 

Wykażę to kiedyś w szerszym tekście temu poświęconym.

To wszystko jest myślenie powierzchowne, niedojrzałe - pokazuje brak zrozumienia procesów życiowych, czyli właśnie jest - niemęskie - bo niedojrzałe.

Sprowadza się do powtarzania po innych to, co ktoś powiedział, o kimś lub o czymś - takie myślenie mechaniczne jest często już nawykiem. O czym też mam tekst w przygotowaniu...

Powtarzanie w kółko cudzych "mądrości" jest bezpieczne - nikt nam nie zarzuci, że powiedzieliśmy coś głupiego, bo było to już poddane weryfikacji przez otoczenie, że to "mądrość" jest...

Stąd pionierzy odkrywający dotychczas rzeczy nieznane, mają najtrudniej, bo wymykają się schematom..

Męskość to nie są muskuły i zdolność do wyrażania bardziej lub mniej zabawnych ocen na cudzy temat - to szeroki temat, ale generalnie da się go sprowadzić do ogólnika, że to po prostu dojrzałość.

A więc i zdolność do samodzielnego rozumienia rzeczy.


Generalnie wszystko sprowadza się do systemów kognitywnych – kto ma jaki.

Większość ludzi wyznaje zbliżone zasady, co wynika z szeregu przyczyn – głównie z powodu przebywania ze sobą w jednym środowisku.


Środowiska są lokalne, małe i większe – na poziomie nacji, potem w obrębie podobnej kultury, koloru skóry, kontynentu.


Wydaje się, że jednym z głównych czynników powodujących napięcia między ludźmi (oprócz werwolfa i działań władcy tego świata) jest przywiązanie do ego i chęć jego ochrony.


Tu chodzi o ocenianie i wartościowanie ludzi.


Ocena jest czynnością neutralną i naturalną u ludzi – jest to czynność niezbędna do życia, oceniając np. kolor owoców, wiemy, czy są zdatne do spożycia.


Ocena, że dziewczyna ma zepsutą urodę, jest oceną – ale zaangażowanie emocjonalne – śmiech, drwienie, lekceważenie, to już wartościowanie człowieka.


Wartościowanie – przypisywanie cech uważanych za niepożądane lub pożądane – ważne lub nieważne – UŻYTECZNE lub NIEUŻYTECZNE - jest to forma uprzedmiotowiania - „jest mi to potrzebne, pomocne, lub nie – nie życzę sobie tego obok mnie – jest to DLA MNIE bez wartości - nieużyteczne”.


Ludzie wszystkich - wszystko oceniają i jest to naturalne.

Co innego zaangażowanie emocjonalne i wartościowanie ludzi.


Z reguły osoby, które dokonują wartościowania innych – same podlegają wartościowaniu.


Uważane jest to za naturalne, podobnie jak ocenianie. Czy tak jest naprawdę?

Nie, to część paranoi wyznawanej jednak przez olbrzymią część ludzkości, co sprawia wrażenie naturalności.


Wyznawanie zasad współżycia polegające na wartościowaniu ludzi sprawia, iż sami wartościujący poddają siebie samych krytyce i ważeniu.


„Jestem brzydka – to źle. Mam niską wartość u mężczyzn” - skutek: lęk i złe samopoczucie.


„Nie znam się na ...czymśtam– źle. Koledzy mnie zdyskwalifikują jako bezwartościową osobę. Ale za to – ponieważ wyznaję takie zasady – mam prawo wyszydzić kogoś innego, kto kuleje w jakiejś dyscyplinie”


Ale może to jest na odwrót??


„Szydzę z kogoś, kto kuleje w czymśtam, więc i inni mają prawo mnie wartościować, jeśli znajdą u mnie jakąś słabość jakąś wadę. Skoro ja mam prawo tak postępować, to inni też mają”



Jeśli uważam, że nie mam prawa wartościować kogoś, to i innym odmawiam takiego prawa wobec mnie. Nikogo nie wartościuję – nikt nie ma prawa mnie wartościować – co za tym idzie – wyszydzać.


Ale też i wychwalać, gwoli ścisłości, choć to margines.


Podejście - prywatne życie innych ludzi to ich sprawa, a nie twoja.


Inny aspekt – uwiązanie – uzależnienie od opinii innych ludzi.


Skoro nie umiesz powstrzymać się, przed wartościowaniem innych – to znaczy, że oni mają nad tobą pewną władzę. Sama obecność ludzi wywiera na ciebie presję – musisz zareagować, musisz coś zrobić. Naprawdę musisz??


To tak jak z tą książką u de Mello.


„Tu na stole kładę książkę. I tym samym zmuszam cię do tego, żebyś tę książkę podniósł lub nie”.


Ja nic nie muszę robić, ani mówić - już sama moja obecność sprawia, że obcy ludzie MUSZĄ mi powiedzieć co oni o mnie myślą.


Tak jakby mnie to obchodziło. Albo kogokolwiek.



System ocena+wartościowanie to nieustanna gonitwa – jak pies za własnym ogonem - ponieważ zawsze znajdzie się ktoś od ciebie „lepszy” lub „gorszy”.



Czysta analiza – ocena sytuacji, a nie ocena+wartościowanie.



System ocena+wartościowanie wiąże się również z lękiem przed opinią otoczenia. I prawie na pewno jest obcą instalacją zaindukowaną ludziom przez sam wiesz kogo.



Rezygnujesz z luksusu pouczania innych, okazywania im swojej przewagi czy coś tam – rezygnujesz z lęku przed oceną (wartościowaniem) innych.


Inni cię oceniają, a ty masz to gdzieś.

To nie jest kwestia grzeczności wobec obcych, albo udawania lepszego -


to jest kwestia tego, jak ty się czujesz



System ocena+wartościowanie to nieustanna bezsensowna gonitwa – jak pies za własnym ogonem - ponieważ zawsze znajdzie się ktoś od ciebie „lepszy” lub „gorszy”.


Wartościując ludzi kierujesz się wyłącznie powierzchowną oceną.



Nie sposób ustalić kto jest NAPRAWDĘ lepszy lub gorszy, bo ludzie są różni i każdy człowiek ma zarówno mocne jaki i słabe strony, zależnie od dziedziny - których są setki.



Wartościowanie obcych ludzi – poza sferą czysto zawodową - nie ma sensu.


Co innego, gdy szukasz sobie żony lub męża. Tu działa zasada – szukam tego, co potrzebuję.



Zaś pogardzanie ludźmi jest niebezpieczne.


Pogardzasz kimś, bo „uważasz” (wg systemu ocena+wartościowanie), że on jest od ciebie gorszy.


Jeśli ten ktoś, kim pogardzałeś, dokona jakiegoś wielkiego czynu, np. odkryje w sobie zmysł biznesowy i zrobi wielkie pieniądze – kim ty będziesz w swojej własnej ocenie wg kryteriów i zasad wartościowania, które wyznajesz?


Teraz ty będziesz gorszy.


Będziesz jeszcze bardziej gorszy niż ten, którym pogardzałeś, bo ty nie potrafiłeś dokonać tego, co on, pomimo tego, że jakoby byłeś tym lepszym. Ten gorszy od ciebie zrobił lepsze pieniądze niż ty mógłbyś marzyć.



Sam sobą będziesz pogardzać?


Powinieneś.


Albo powinieneś zmienić system i przestać wartościować ludzi.


Nie, ty nie zmienisz systemu, nie zmienisz swojego postępowania - po prostu udasz, że nim nie pogardzałeś.

Przecież to tylko ty wiesz, no może jeszcze paru kolegów, że nim pogardzałeś.


Nikt ci nie zarzuci, że nim pogardzałeś.

Aaaaaa... więc jednak chodzi o to, co kto ci może zarzucić?


Tak właśnie wygląda ten system w praktyce.



System ocena+wartościowanie skupia uwagę na ego i pochłania mnóstwo czasu – jest bezużyteczny wobec obcych ludzi, jest bez sensu i odsuwa od zastanawiania się nad tym co nas otacza i kto naprawdę rządzi krajem... kto rządzi ludźmi i - światem.


Pewna młoda kobieta zarzuciła mi kiedyś, że "jeśli to prawda co napisałeś o Werwolfie - to znaczy, że my jesteśmy głupi!"

opis zrobić


Z czego się tak chichrasz panie Duda??






Chcielibyście wrócić do udawania, że nic się nie stało, prawda?



łacińskie słowo persona oznaczające:

maska lub rola teatralna - zaczęło w końcu oznaczać: osoba


jakim słowem określano osobę wcześniej, zanim pojęcie maska je zastąpiło?


Ten proces nadal jest w toku - popatrzcie chociażby na nibydokumentalne seriale jak: Szkoła czy Lombard, gdzie grają ewidentni amatorzy (czasem wymieszani z zawodowymi aktorami).

Ich specyficzna "gra aktorska" wpływa na sposób postrzegania rzeczywistości u młodych ludzi -  amatorzy udają swoje role nieudacznie - ewidentnie kłamią, co za lat kilkadziesiąt tak się rozpowszechni i upowszechni, że ludzie przestaną odróżniać kłamstwo od prawdy. 

Prawdziwy oszust nie kłamie i nie udaje tak nieudacznie jak oni. On pozostanie poza podejrzeniami, gdyż on starannie unika kłamstwa - oni wiedzą, że ludzie instynktownie wyczuwają kłamstwa dlatego po prostu omijają rzeczy im niewygodne - ignorują je, by nie musieć o nich kłamać.

I teraz pokraczne udawanie zacznie się stawać standardem między ludźmi - ludzie założą maskę na maskę - jak odróżnić tego, co się nauczył (metoda nawyków - ciągle to widzi w tv, a potem na ulicy) naśladować nieudacznie, od tego oszusta, który zaczyna kłamać, bo uznał, że już można?

Podobnie - "eksperci od śpiewu", którzy na YT mają filmy, na których pokazują, że jakoby po raz pierwszy w życiu słuchają jakiegoś klasycznego rockowego utworu np. Child in Time i udają swoje emocje odnośnie śpiewu, komentują technikę itd.

To są celowe działania, których skutki zobaczymy dopiero za kilkadziesiąt lat - gdy będzie wtedy trudno to naprawić.



Część druga - Phersu z Ferrary

Część trzecia - OZYRYS - ⲟⲩⲥⲓⲣⲉ - OJCIEC ?







http://www.canino.info/inserti/monografie/etruschi/etruschi_toscana/chiusi/index.htm

https://www.persee.fr/docAsPDF/efr_0000-0000_1993_act_172_1_3060.pdf



https://en.wikipedia.org/wiki/Tomb_of_the_Augurs

https://it.wikipedia.org/wiki/Phersu

https://it.wikipedia.org/wiki/Pulcinella

https://coniecoosztuce.wordpress.com/2019/04/14/tajemnica-poliszynela/


J. Malczewski - "Błędne koło"





piątek, 5 marca 2021

Nibypandemia - uwagi rumuńskie

 


przedruk - tłumaczenie przeglądarki


W Indiach, kraju, który nie przestrzegał biblijnego przykazania nowej ery „zostań w domu” ani zasady dystansu społecznego, kraju, którego ludność nie nosi masek (nie ma pieniędzy na taki luksus). liczba zgonów jest praktycznie płaska. Z kolei w USA kraj, który wymyślił nową komunistyczną religię, czyli kowidyzm, który czyni niektórych męczennikami tych, którzy pozostają w domu, zachowuje regularną odległość 2 metrów i nosi trzy maski na figurze, kraj, który dał dziesiątki miliardów dla rozwoju z super lekką prędkością warp, krzywa śmierci wygląda tak samo - w styczniu osiągnęła 1 zgon na 100 tysięcy przypadków tygodniowo. Należy zauważyć, że Indie mają ponad 1,2 mld mieszkańców, czyli prawie 4 razy więcej niż USA. Sytuacja jest więc jeszcze gorsza w przypadku Fauci, CDC,


Który kraj zostanie zaszczepiony jako pierwszy i zostanie zaszczepiony naturalnie i trwale?


Oczywiście nie USA, kraj niemal magicznych nauk medycznych i kraj z najbardziej cynicznym bogatym i najdroższym systemem medycznym na świecie, do którego 40 milionów Amerykanów nie ma dostępu (liczba ta ma „szanse” wkrótce się podwoić, ponieważ pandemia wygenerowała 40 milionów bezrobotnych).


Z cytowanego badania wynika, że ​​dystans społeczny nie zapobiega pojawianiu się nowych szczepów / mutacji, ale je sprzyja, czego konsekwencją jest przedłużenie pandemii. To tak, jakby ktoś był albo szczególnie głupi, albo bardzo finansowo i biurokratycznie zainteresowany trwającą od lat pandemią.


Autor. Gheorghe Piperea



Mamy grypę z niecodziennym marketingiem, która doprowadziła do planetarnej psychozy. Szczegółowo opisałem to zjawisko w mojej książce „Viral Times”. Znajdujemy się w wyjątkowym okresie w historii ludzkości, kiedy choroba o niskiej śmiertelności zniszczyła nasz sposób życia, poprzez kwarantanny i blokady działalności człowieka, nieefektywną drogę w walce z chorobą i niezwykle skuteczną w zubożaniu populacji i ograniczaniu swobód obywatelskich. .

Ostatnio dzieje się coś dziwnego, trudnego do zrozumienia. Uwaga opinii publicznej przesunęła się na szczepienia przeciwko Covid-19, pozostawiając na drugim miejscu poszukiwanie skutecznych leków do leczenia tej choroby. A szczepionki nie gwarantują odporności, są eksperymentalne, nawet rodzaj rosyjskiej ruletki, w której do tej pory było dość martwych.

Z czym tak naprawdę mamy do czynienia? Z histerią utrzymywaną przez rok przez polityków, katastrofalną, z kowidowatą głupotą, jak to nazwaliśmy w tomie, za którą będą musieli wielokrotnie odpowiadać kryminalnie i próbując zmienić nienormalność przymusowych szczepień w normę. Dzięki temu nasze ciała będą w gestii państwa. Tak jak w czasach nazistowskich.


Wolność nad własnym ciałem jest najbardziej intymną formą wolności. Bez tego zwierzęcość, nakazy siły, arbitralność ustają.

Przymusowe wykonywanie pracy medycznej to demencja. Nie ma uzasadnienia. Jeśli się zgodzimy, możemy pożegnać się z demokracją, to znaczy, że zgadzamy się z dyktaturą. Społeczeństwo ludzkie przybiera postać stajni z ludźmi.

Autor: Alexandru Petria


UWAGA OD REDAKCJI:
Alexandru Petria (ur. 1968) zadebiutował w czasopiśmie Tribuna w 1983 r. Wydał następujące tomy: The Merchant of Aromas (wiersze, 1991), 33 wiersze (1992), My Days with Renata (powieść, 2010), Krótka proza ​​Black Deania, 2011), Hardworking Executioner (wiersze, 2012) oraz Shameless Prayers & other things (wiersze, 2013), Conversations with Mircea Daneliuc (2013), Memorable Romania (wywiady z pisarzami, 2013), Najpiękniejsze wiersze rok, Najpiękniejsza proza ​​roku (antologie, 2014), Najpiękniejsze wiersze roku, Najpiękniejsza proza ​​roku (antologie, 2017).
Opublikował poezję, prozę i wywiady dla wszystkich najważniejszych magazynów literackich w kraju. Po 1989 roku został szefem Komisji ds. Nadużyć i Praw Człowieka w CPUN Dej i wraz z przyjaciółmi założył tygodnik Dej Gazeta someșeană. Był redaktorem i reporterem kilku publikacji: Zig-zag, Cotidianul, Hermes, Partner, Monitorul de Someș. Założył własną publikację, z miesięcznikiem Realitatea de Bistrița-Năsăud, Dej and Gherla. Jego wiersze zostały przetłumaczone na kataloński, węgierski, francuski, hiszpański i niderlandzki.
W Holandii  w 2014 roku przetłumaczył powieść  My Days with Renata / Mijn dagen met Renata w wydawnictwie Nobelman w Groningen. W 2018 roku powrócił jako poeta z tomem  Dopóki nie ma tlenu ,
Jak widzę świat. Przeciw globalizacji i poprawności politycznej, o godności i innych sprawach ,  oba opublikowane w Wydawnictwie Alexandria. Najnowszy i najbardziej kontrowersyjny wygląd to
Wirusowe czasy. Po przeciwnej stronie myśli   również w Wydawnictwie Alexandria w 2020 roku  . KSIĄŻKĘ ZAMÓWIĆ TUTAJ.




https://gandeste.org/analize-si-opinii/gheorghe-piperea-in-india-tara-care-nu-a-respectat-porunca-biblica-new-age-stai-in-casa-evolutia-numarului-de-decese-este-practic-o-linie-plata/119580/?fbclid=IwAR1NIyJSI8uvTqIpEhwzvCid3EJAVSuvAWCt-95OHvwxrEZ-cLhrx1TDBl0

https://gandeste.org/analize-si-opinii/alexandru-petria-vaccinarea-obligatorie-staulul-cu-oameni/119614/


min. powiązane:

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/02/ile-kosztuje-sol-fizjologiczna.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/01/infopandemia-o-co-chodzi.html

Polska pod lodem 2

przedruk: https://www.facebook.com/geohazards/


Rzeźba Wielkopolski


Krajobraz wysoczyzn morenowych w Wielkopolsce jest raczej mało urozmaicony. Przemierzając tę część Polski samochodem, za oknami widzimy lekko pofałdowany teren rolniczo-leśny. Największym urozmaiceniem są rynny polodowcowe oraz ciągi większych pagórków, tradycyjnie, jeszcze od czasów badań pruskiej służby geologicznej, wiązane z głównymi fazami postojowymi ostatniego lądolodu (zlodowacenie Wisły). W XX wieku gorąca dyskusja naukowa dotyczyła przede wszystkim charakteru zaniku lądolodu. Spierali się zwolennicy dwóch głównych hipotez: deglacjacji arealnej vs frontalnej.

 Przez długi czas stosunkowo niewiele wiadomo było natomiast na temat dynamiki lądolodu podczas jego nasunięcia na tę część Polski. Dopiero od kilku lat mamy dostęp do bardzo dokładnych danych z lotniczego skaningu laserowego, które pozwoliły na utworzenie trójwymiarowego cyfrowego modelu rzeźby terenu. To właśnie te dane pozwoliły na rozpoznanie form tworzonych pod lądolodem, takich jak mega-skalowe lineacje glacjalne.

Międzynarodowa grupa naukowców, kierowana przez dr Izabelę Szuman (Izabela Szuman) z

Wydział Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM w Poznaniu; Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

, przez kilka lat pracowała jako geo-detektywi, prowadząc „śledztwo”, którego celem było wyjaśnienie zachowania mas lodowych nasuwających się na Wielkopolskę.

Jako poszlaki i dowody badacze wykorzystali ponad 900 lineacji glacjalnych (streamlined bedfroms), które powstały w wyniku przekształcania terenu przez przesuwające się ze znaczną prędkością masy lodu. Formy te mają długość od 200 do 9000 metrów, jednak trudno je zaobserwować, stojąc na powierzchni gruntu, z uwagi na stosunkowo niewielką wysokość (zwykle między 1,6 a 4,5 metra ponad otaczający teren) i łagodne nachylenie zboczy. 



Dopiero analiza szczegółowego modelu terenu pozwoliła na rozpoznanie ich rozmieszczenia.


 Naukowcy połączyli różne formy polodowcowe niczym ponad 20 000-letnie puzzle i na ich podstawie zidentyfikowali 17 indywidualnych strumieni lodowych, które w różnych okresach i z różną aktywnością przekształcały rzeźbę Wielkopolski. Przedstawiona w artykule nowa rekonstrukcja wskazuje na asynchroniczne zachowanie mas lodowych podczas ostatniego lokalnego maksimum glacjalnego oraz zróżnicowany czasowo i przestrzennie charakter recesji. Pracę można przeczytać tutaj (darmowy dostęp):

https://onlinelibrary.wiley.com/share/author/SRRHTPMWXQWRXADYWAVJ?target=10.1111/bor.12512

Na ilustracji są zaprezentowane przykłady różnych form polodowcowych widocznych na cyfrowym modelu wysokościowym, pochodzącym z lotniczego skaningu laserowego. Warto zwrócić uwagę, jak bardzo zróżnicowane są rozmiary poszczególnych typów form – skala przestrzenna paneli A, B, C, D, F jest taka sama. 


Copyright (2021): Szuman I., Kalita J.Z., Ewertowski M.W., Clark C.D., Livingstone S.J., 2021: Dynamics of the last Scandinavian Ice Sheet’s southernmost sector revealed by the pattern of ice streams. Boreas. Published by John Wiley & Sons Ltd https://doi.org/10.1111/bor.12512










Jak wyglądała Ziemia 20 tysięcy lat temu?





Jak widać na załączonej rekonstrukcji, około 20 tysięcy lat temu powierzchnia Ziemi wyglądała nieco inaczej niż obecnie. Poziom morza był średnio o około 120 m niższy, odsłaniając rozległe obszary szelfów kontynentalnych i tworząc połączenia lądowe np. między Azją i Ameryką Północną, Australią i Nową Gwineą, czy między Borneo i obecnym Półwyspem Indochińskim. Przyczyną tego było nagromadzenie olbrzymich ilości wody w lądolodach pokrywających Amerykę Północną i Grenlandię, północną Euroazję, Patagonię i Antarktykę. W tamtym czasie pod lodem znajdowały się między innymi tereny współczesnej północnej Polski. Ilustracja pochodzi z pracy przedstawiającej nową rekonstrukcję zasięgów i mas lądolodów dla ostatnich 80 tysięcy lat, którą przedstawili Gowan i inni w najnowszym artykule opublikowanym w Nature Communications

(https://www.nature.com/articles/s41467-021-21469-w).

Glacjoblogia


Nanoboty - Xenoboty

przedruk


Pamiętacie robale, które w serialu SW Wojna Klonów właziły ludziom przez nos do głowy i zamieniały ich w zombi?

Także w Akademii Pana kleksa - kapanie do nosa.

 


Naukowcy stworzyli żywe roboty. Mają niesamowity potencjał

Izabela Wojtaś14 stycznia 2020, 08:03



Poznaj ksenobota. To pierwszy na świecie żyjący, samoleczący się roboty stworzony z żabich komórek macierzystych. Choć ma niespełna milimetr szerokości, to porusza się niezwykle sprawnie. Może już niebawem będzie dostarczać leki w określone miejsca w naszym ciele.

Naukowcy z University of Vermont i Tufts University stworzyli niesamowity nowy rodzaj programowalnego organizmu za pomocą kilku wymyślnych algorytmów. Został zaprojektowany na superkomputerze w UVM, a następnie połączony pod mikroskopem przez biologów z Tufts University.

Organizmy do zadań specjalnych
Ksenoboty, bo o nich mowa, zbudowane są w całości z komórek macierzystych skóry i komórek mięśnia sercowego żaby z gatunku Xenopus laevis, stąd ich nazwa.

  • To nowe żywe maszyny – mówi w komunikacie prasowym University of Vermont Joshua Bongard, informatyk i ekspert w dziedzinie robotyki, który współprowadził nowe badania. I dodaje: Nie są ani tradycyjnym robotem, ani znanym gatunkiem zwierząt. To nowa klasa artefaktów: żywy, programowalny organizm.

Choć mają zaledwie milimetr szerokości, to wykazują niezwykłe zdolności. Potrafią się samodzielnie poruszać i mają zdolność do samoleczenia. Kiedy naukowcy pokroili jednego ksenobota, sam się połączył i ruszył dalej. Co więcej, mogą przetrwać w środowisku wodnym bez dodatkowych składników odżywczych przez nawet kilka tygodni.

Naukowcy mają nadzieję, że ten nowy rodzaj organizmów pomoże im odkryć tajemnice komunikacji komórkowej. Już mówią też o ich potencjalnych zastosowaniach. Będzie je można wykorzystać do zbierania mikroplastiku w oceanach i co chyba najważniejsze – do przenoszenia lekarstw w głąb ludzkich ciał, a nawet podróżowania do naszych tętnic.

Choć to wszystko wydaje się nieco futurystyczną sceną z filmów sci-fi, to takich naukowych odkryć jest coraz więcej. Australijscy naukowcy z Australian National University są na to doskonałym przykładem. Niedawno informowaliśmy, że badaczom udało się wynaleźć specjalny hydrożel, który ma właściwości żywej, biologicznej tkanki i może się samoczynnie leczyć.



https://innpoland.pl/157341,na-university-of-vermont-stworzono-ksenoboty-to-zywe-roboty-z-komorek-zaby


czwartek, 4 marca 2021

Etymologia słowa ksiądz

Kamil Pawlicki

Studiował kierunek Filologia klasyczna w Uniwersytet Warszawski


Jaka jest etymologia słowa ksiądz?



Słowo ksiądz w języku staropolskim oznaczało nie tylko ‘duchowny chrześcijański’, ale też ‘książę, wódz; pan’. To drugie znaczenie było wcześniejsze. Znaczenie ‘duchowny, kapłan’ jest innowacją zachodniosłowiańską, związaną ze średniowiecznym tytułowaniem osób duchownych - zwracano się do nich 'panie, władco', co było kalką łacińskiego dominus 'pan', używanego również w tytułowaniu duchownych.

Słowo ksiądz wywodzi się z prasłowiańskiego *kъnędzь (wcześniej *kъnęgъ) ‘panujący, władca, książę’. Język prasłowiański zapożyczył to słowo z któregoś z dialektów zachodniogermańskich. Forma pragermańska brzmiała *kuningaz ‘król’, od niej pochodzą między innymi staro-wysoko-niemieckie kuning, dzisiejsze niemieckie König ‘król’, angielskie king ‘król’.


Forma *kuningaz pochodziła z od słowa *kunja- ‘rodzina, ród’, a zatem *kuningaz oznaczał pierwotnie ‘człowiek ze (szlachetnego) rodu’.


Pragermańskie *kunja- pochodzi z praindoeuropejskiego rdzenia *ǵenh11- ‘rodzić’. W języku pragermańskim *g zostało ubezdźwięcznione do *k (tzw. prawo Grimma - Prawo Grimma – Wikipedia, wolna encyklopedia).


Od rdzenia *ǵenh11- pochodzi także wiele słów łacińskich (w których jest g, nie k, bo w łacinie nie było takiego ubezdźwięcznienia, jak w pragermańskim), np.:

- genus, dopełniacz generis ‘ród, gatunek, rodzaj’, a stąd starofrancuskie gendre, które zostało zapożyczone do angielskiego jako gender ‘rodzaj’

- generāre ‘rodzić, tworzyć’, stąd pol. generować

- generātor ‘rodzic, ojciec rodu’, stąd pol. generator

- generātiō 'pokolenie', stąd pol. generacja

- genitālis ‘związany z prokreacją’, stąd pol. genitalia

- genius ‘duch opiekuńczy’, stąd pol. geniusz

- generālis ‘należący do gatunku, ogólny’, stąd pol. generalny, a ze skróconego angielskiego captain general mamy dziś w pol. słowo generał


Od rdzenia *ǵenh11- pochodzą także słowa greckie (też - podobnie jak w łacinie - z g, nie z k):

- génesis ‘stworzenie, początek’

- geneá ‘urodzenie, potomstwo’, a stąd pol. słowo gen ‘odcinek DNA’

- genealogía ‘nauka o pochodzeniu’


Wracając do polskiego księdza – od niego zostało też utworzone słowo księżyc – dosłownie ‘syn księdza’, czyli ‘syn władcy’.


Początkowo mieliśmy więc trzy pokrewne słowa:

1. ksiądz ‘władca, pan’

2. książę ‘młody pan’ – przyrostek -ę tworzył nazwy istot niedorosłych, jak dziecię, kurczę, źrebię (pierwotnie książę to rodzaj nijaki)

3. księżyc ‘syn władcy, syn pana’ – przyrostek -ic/-yc oznaczał czyjegoś syna, np. od król - królewi(c), od pan - panic(z), od starosta - starościc, od wojewoda - wojewodzic. Autor Kazań świętokrzyskich (XIV w.) Księżycem nazywa nowo narodzonego Jezusa.


Stopniowo znaczenie każdego z tych słów się zmieniło:

1. ksiądz ‘duchowny chrześcijański’

2. książę ‘władca, pan’

3. księżyc ‘naturalny satelita Ziemi’


Ksiądz zaczął oznaczać osobę duchowną, zatem miejsce dawnego księdza zajął książę - zaczął oznaczać po prostu władcę, już nie - młodego władcę.

A naturalnego satelitę Ziemi nazywano w języku prasłowiańskim słowem *měsęcь (stąd polskie miesiąc) lub *luna (stąd polskie łuna). Słowem księżyc zaczęto go określać tylko w języku polskim. Dlaczego?

Wiesław Boryś uważa, że ta zmiana znaczeniowa mogła mieć związek z czcią okazywaną Księżycowi przez Słowian, i że pierwotnie słowo księżyc odnosiło się zapewne tylko do Księżyca „młodego” (tzn. na nowiu), i dopiero z czasem zaczęła oznaczać Księżyc w ogóle.

Natomiast Krystyna Długosz-Kurczabowa twierdzi, że to znaczenie miało oparcie w następującej metaforze: “wielki ksiądz, magnus dominus, to Słońce, natomiast mały ksiądz to Księżyc”.



źródła:

W. Boryś, Słownik etymologiczny języka polskiego, Warszawa 2005.

K. Długosz-Kurczabowa, Wielki słownik etymologiczno-historyczny języka polskiego, Warszawa 2008.

M. de Vaan, Etymological Dictionary of Latin and other Italic Languages, Leiden-Boston 2008.

S. Pronk-Tiethoff, The Germanic loanwords in Proto-Slavic, Amsterdam-New York 2013, s. 134-135.



https://pl.quora.com/



poniedziałek, 1 marca 2021

Amber Gold - ABW

 


Kiedyś taki jeden powiedział mi o werwolfie, że to jest niemożliwe, że tego nie dałoby się ukryć.


 Tymczasem afera Amber Gold...


AG powstało w czasach, kiedy dopiero zaczynałem pisać tekst Werwolfa, a zostało zlikwidowane - tak się akurat złożyło - jakiś rok po publikacji.


W zasadzie to sztandarowy przykład działalności Werwolfa - nie wiedziałem o tym, do czasu filmu Latkowskiego nie zwróciłem na to uwagi.


Zrobili firmę, żeby okraść ludzi i zamiast z tymi ukradzionymi pieniędzmi uciec, pokupować sobie samochody i wille,  to oni za te pieniądze stworzyli firmę, która poprzez dumpingowe ceny miała doprowadzić do bankructwa narodowego przewoźnika LOT.


To nie była zwykła kradzież.


Przypomina ubecką zasadę maksymalizacji zysków - upiec trzy pieczenie za jednym ogniu.


Okradli ludzi i przy okazji pokazali "złą twarz Polaków", no i omal nie zlikwidowali LOTu.

To była wroga działalność obcego wywiadu w Polsce.


Werwolfa.


Werwolf widać gołym okiem, wystarczy obserwować i myśleć, a nie słuchać telewizora i powtarzać dyrdymały za innymi.


"to niemożliwe, ktoś by o tym wiedział"

Media i "władze" na całym świecie pitolą głupotki o covidzie - jak ludzie umierali dziesiątki lat na zwykłą grypę, to nikt nie trąbił o pandemii, lokdałnach i maseczkach.


I co?


"Wszyscy" milczą, że to ściema - o werwolfie też milczą.


Dopiero teraz Amber Gold daje wszystkim do myślenia - "po co kraść pieniądze, żeby je zaraz stracić"?


O ile ich to zastanawia...



 


sobota, 27 lutego 2021

Ile kosztuje sól fizjologiczna?

 

Wygląda na to, że USA ustąpiły w końcu Chińczykom. - gdy dostali to co chcieli...




Dr Basiukiewicz: taką szczepionką nie zaszczepiłbym dziecka




czwartek, 25 lutego 2021

Usunięty post

 


Chciałem wrócić do pewnego tekstu i nie mogę go znaleźć.


To był opis śnienia, w którym pajac w skórze pewnej znajomej mi osoby prosi mnie o pomoc.


"pomóż mi" mówi do mnie


Przejrzałem blog - i nie widzę, szukajka też niczego nie pokazuje.

Jeżeli coś przeoczyłem, a jakiś Czytelnik wie lub znalazł ten tekst, proszę o komentarz pod tym postem. 


Chciałem przypomnieć sobie, ustalić czas, kiedy to było...

środa, 24 lutego 2021

Historia Skarszew cz. 3



 ...albo inaczej: 

A nie mówiłem??



Biblioteka na tropie zbrodni na mieszkańcach Tczewa z roku 1939

  • 23 LUTEGO 2021 

  • W Aktualności, Sekcja Historii Miasta

Opinia historyczna po lekturze dostępnych materiałów historycznych

W odpowiedzi na pismo rozesłane przez Prezydenta Miasta Tczewa, Pana Mirosława Pobłockiego, do różnych urzędów, nadeszło pięć pism z Instytutu Pamięci Narodowej oraz jedno z Polskiego Czerwonego Krzyża. Żadne z nich nie zawiera nowych informacji. W jednym z pism IPN ocenia, że prochownia znajdowała się na terenie dzisiaj ograniczonym ulicami: Aleją Solidarności, Aleją Kociewską, Jana Brzechwy i torami kolejowymi. Instytut poza wskazaniem miejsca nie podaje jednak żadnego dowodu na lokalizację ww. miejsca.


Zapoznałem się więc z materiałami w tym m.in. archiwalnymi i mimo lektury wielu akt nie znalazłem jasnej odpowiedzi na podstawowe pytanie, gdzie znajdowała się prochownia. Pozostał do przeanalizowania jeszcze tylko jeden dokument – protokół z ekshumacji przeprowadzonej w Tczewie w październiku 1945 roku. Być może w tym materiale znajduje się  w nim jakaś mapka wskazującą lokalizację prochowni albo bliższy opis.

Z analizy dotychczas dostępnych materiałów nie uzyskałem żadnej nowej wiedzy odnośnie lokalizacji prochowni, bowiem nigdy na żadnej mapie ani w żadnym dokumencie urzędowym nie spotkałem zaznaczonego terenu podpisanego wprost „prochownia”. Swoją wiedzę na temat lokalizacji prochowni opieram na relacji mieszkańca Tczewa – Jana Kamińskiego, uczestnika ekshumacji w 1945 roku – i traktuję ją jako najważniejszy dowód w tej sprawie. Zdaję sobie jednak sprawę, że relacja ta jest obarczona niepewnością, ponieważ świadek zdarzeń spisał swoją relację dopiero w 2002 roku, czyli 57 lat po przeprowadzeniu ekshumacji. Jako historyk bardziej ufam dokumentom z danego okresu, lecz przy ich braku, relacja bezpośredniego świadka, wówczas licealisty przymuszonego do „ładowania” zwłok do trumien, pozostaje świadectwem wartościowym, bo tego typu przeżycie zapada głęboko w pamięć jego uczestnika.

Szukając lokalizacji prochowni, przeanalizowałem mapy Tczewa z roku 1931, 1934, 1942 i z 1944. Porównanie mapy z 1931 roku z późniejszymi rzuca pewne światło na sprawę. Otóż na mapie z 1931 roku widnieje jedynie kawałek obecnej ulicy Tczewskich Saperów. Na mapach z 1934 i 1942 roku (bardzo dokładnej, szczegółowej, w skali 1:25000) ulica Tczewskich Saperów jest wyraźnie dłuższa, a na jej końcu, w prostej linii za koszarami, przy torach widnieje obiekt, do którego z koszar prowadzi droga. Droga ta, w dalszym biegu, prowadzi również do strzelnicy (dzisiaj okolice ulicy Poligonowej). Słowem, przy drodze od ulicy Tczewskich Saperów na mapach widnieją tylko dwa obiekty: jeden przy torach – być może prochownia i drugi – strzelnica.

Co ważne, w materiałach z pogrzebu ofiar z 1945 roku używa się określenia „zbrodnia za koszarami”. Za koszarami znajdowała się tylko wspomniana wyżej droga prowadząca wyłącznie w te dwa miejsca. Dodatkowo warto zaznaczyć, że na mapie z 1942 roku napisano o terenie przy torach, że jest to teren ogrodzony drutem (drahtzaun).

W swojej relacji przywołany Jan Kamiński, w 2002 roku na łamach „Kociewskiego Magazynu Regionalnego” (nr 38/39, strony 42–43), miejsce, w którym doszło do mordu opisał następująco: „Na terenie miasta Tczewa są tylko dwa miejsca, w których na początku II wojny światowej niemiecki okupant dokonał egzekucji miejscowej okolicznej ludności. Pierwsza z nich, którą wyżej opisano, odbyła się w rejonie koszar, w pobliżu byłej prochowni. Obecnie blisko tego miejsca, niedaleko wiaduktu nad torami, przebiega droga krajowa nr 1, która wówczas nie istniała. Dokładna lokalizacja po upływie tylu lat jest prawie niemożliwa, gdyż znajdujący się tam teren jest zupełnie zniekształcony. Ówczesne zarośla i krzaki przekształciły się w duże drzewa, a łagodny stok został przekopany przez nielegalnych eksploratorów piasku”.

Lokalizację tę pośrednio potwierdza druga osoba, która przebywała w prochowni w 1939 roku. Był to Czesław Knopp z Tczewa, autor książki „Spod Stalingradu do Londynu” – żołnierz Wermachtu, a potem wojsk generała Andersa, który po wojnie nie wrócił do Polski. Knopp pisze na stronie 36 „Kociewskiego Magazynu”: „Kilka minut później wprowadzono nas do koszar, gdzie dostaliśmy rozkaz usuwania gruzów po bombardowaniu. (…) W tym drugim tygodniu dokonaliśmy odkrycia, które nas zszokowało. Podczas przerw, po spożyciu naszych kanapek, łaziliśmy po okolicznym terenie. W miejscu, gdzie wysypywaliśmy gruz, stały magazyny – prawdopodobnie do przechowywania materiałów wybuchowych i amunicji. W jednym z nich znajdowała się zwalona na kupę odzież. Po bliższym przyjrzeniu się odkryliśmy ślady strzałów i krwi. Tam również leżał księży biret z wypisanym wewnątrz nazwiskiem ks. Schwanitza, też zakrwawiony. Był to widoczny ślad odbytych tam egzekucji. To, co do nas dochodziło w formie plotek, okazało się prawdą”.

Relacja Knoppa nie wnosi nic nowego do sprawy, poza stwierdzeniem, że w pobliżu zbombardowanych częściowo koszar znajdował się magazyn do przechowywania materiałów wybuchowych i amunicji, więc potwierdza istnienie prochowni.

Skoro Jan Kamiński, uczestnik ekshumacji, wspominał o torach, więc szukałem lokalizacji prochowni koło torów. Na jedynej drodze z koszar do strzelnicy znajduje się jedynie obiekt na działce o wymiarach około 375 na 375 metrów. Teren ten znajduje się na mapie zarówno z 1934 roku, jak i z 1942, natomiast nie ma go na wcześniejszych mapach, bo wcześniejsze plany miasta nie obejmowały tego obszaru. Ponadto sama jednostka wojskowa istniała w tym miejscu dopiero od 1930 roku, więc koszary powstały niewiele wcześniej i nie było ich na wcześniejszych mapach.

Dzięki współpracy z informatykiem MBP w Tczewie, Maciejem Fergonem, nałożyliśmy bardzo dokładną mapę z 1942 roku na współczesną mapę google i inne. Po nałożeniu na mapę o takiej samej skali – co widać na mapach załączonych do tej korespondencji – leżący przy torach plac o wymiarach 375 na 375 metrów w dużej części (ale nie całkowicie) pokrywa się z niezabudowaną działką na Osiedlu Bajkowym, ograniczoną Aleją Solidarności, Aleją Kociewską, ulicą Jana Brzechwy i torami kolejowymi. Tak więc, skoro w relacji uczestnika ekshumacji Jana Kamińskiego grób masowy był w pobliżu torów, można przypuszczać, że teren prochowni z 1939 roku to wskazany teren na Osiedlu Bajkowym.

Czy można spodziewać się odkrycia kolejnych zwłok?

Tego nie wie nikt. Nie wiemy ile osób straciło życie w wyniku zbrodni za koszarami. Wiemy na pewno, że zwłoki w pobliżu prochowni odkryto na głębokości zaledwie 60–70 centymetrów. Dokumentacja śledztwa została sporządzona niedbale. Tylko część osób zidentyfikowano – księży oraz kolejarzy po charakterystycznym ubiorze. Pozostałych nie rozpoznano. Na liście ofiar pomordowanych w koszarach są błędy. Wskazano aż 120 osób rzekomych ofiar, przy czym prokurator przyjął jako pewnik 95 osób, a pozostałe 25 uznał za niepewne. Osobiście listę osób niepewnych pomniejszyłbym, bo na liście, na której znajduje się 25 osób rzekomo zamordowanych w koszarach, widnieje m.in. Jakub Jagalski (brat Wiktora, burmistrza Tczewa, który zginął w 1939 roku w koszarach). Wiadomo jednak, że Jakub zmarł w 1932 roku. Na liście widnieje jeszcze jedna osoba, która z całą pewnością nie znajdowała się wśród pomordowanych w tym miejscu. Ponadto ustalenia Jacka Cherka z MBP w Tczewie pokazują, że na liście ofiar zbrodni w Tczewie za koszarami widnieje 25 tych samych nazwisk co na liście osób rzekomo straconych w Lesie Szpęgawskim. Wynika to z faktu, że mieszkańcy miasta po wojnie, chcąc uczcić pamięć swoich zmarłych, wywierali presję na urzędnikach, by wpisali ich najbliższych na listę ofiar, nie mając wiedzy i nie sprawdzając, czy zginęli w Tczewie, Szpęgawsku czy Stutthofie.

Wydaje mi się, że nie jest możliwe obecnie ustalenie, ile osób zginęło w koszarach. Nie wiemy nawet, ile ich wydobyto. Urzędowe akta mówią o 71 osobach pochowanych w Tczewie na cmentarzu Starym, wcześniej ekshumowanych w prochowni oraz o 10 księżach pochowanych w Pelplinie, wcześniej ekshumowanych w prochowni w Tczewie. W książkach podaje się inaczej – nieżyjący już ksiądz Henryk Mross, niezwykle skrupulatny biografista, autor słownika biograficznego kapłanów, wskazał, że w Tczewie zostało zamordowanych 24 kapłanów, następnie ekshumowanych i pochowanych w Pelplinie. Liczba ta mogła ulec zmianie, bo nie wiemy, ile osób ekshumowano w 1976 roku na terenie koszar (i w jakim miejscu).

Z kolei Jan Kamiński mówi o 112 ekshumowanych w 1945 roku, co nie jest prawdą.

Przyjmując najmniej optymistyczne dane, na terenie Tczewa w pobliżu DK91 lub pod nią, mogą znajdować się szczątki około 25 osób pomordowanych w 1945. Ale jest to jedynie przypuszczenie, bo być może wszyscy zostali ekshumowani już w 1945 roku. Przypomnę, że wówczas państwu polskiemu i społeczeństwu zależało na pokazowych akcjach ekshumacji. Gromadziły one tłumy. Wystarczy wspomnieć, że w pogrzebie pomordowanych w Tczewie wzięło udział 10.000 mieszkańców (spośród zaledwie 21.000). Była ogromna presja społeczna, by ekshumację przeprowadzić starannie. Mimo to, po osiemdziesięciu latach od tej strasznej zbrodni, nie jesteśmy w stanie dokładnie wskazać, ile osób zostało zamordowanych, a tym samym odpowiedzieć na pytanie, czy wszyscy zostali ekshumowani i godnie pochowani.

dr Krzysztof Korda
Dyrektor MBP w Tczewie




https://mbp.tczew.pl/2021/02/23/biblioteka-na-tropie-zbrodni-na-mieszkancach-tczewa-z-roku-1939/


https://maciejsynak.blogspot.com/2021/01/historia-skarszew.html




sobota, 20 lutego 2021

Osoba1 - kolejna zmiana



Wpis jest spóźniony ok. tydzień czasu, chciałem przemyśleć.

Po moim ostatnim wpisie o podmianie u osoby1 z 4 lutego 2021– prawie natychmiast zaszła kolejna podmiana.


Czwarty operator został usunięty. Zacząłem podejrzewać, że wróciła pierwotna osobowość (tzn. raczej przestała być tłumiona), ale właśnie w zeszłym tygodniu zmieniłem zdanie.


Taka uwaga.


Zanim rozpoznałem pierwszą podmianę, moje relacje z tą osobą uległy pogorszeniu.

Te gorsze relacje trwały w zasadzie miesiące.


I teraz ta osoba znowu jest taka lub podobna.


Dochodzę do wniosku, że wcześniej, zanim doszło do pierwszej podmiany, którą zauważyłem, doszło do – nazwijmy ją – podmiany0, której nie rozpoznałem.


Rozpoznałem jedynie pogorszenie relacji.


I teraz o co chodzi.


Osoba ta niedawno na moje żartobliwe stwierdzenie zareagowała bardzo agresywnie, jakby bardzo serio potraktowała to co powiedziałem.



Przypomniałem sobie wtedy pewną sytuacje z Poznania.


Zaczęła tam pracować nowa osoba, pracowała może od miesiąca i ktoś podczas mojej nieobecności wydał jej w ramach pomocy pewną moją rzecz. Kiedy się zorientowałem, poszedłem po tą rzecz, jednocześnie zanosząc coś jej w zamian.


Wyjaśniłem tej osobie w czym sprawa i zabrałem swoją własność zostawiając jej zamiennik.


I ta osoba wtedy zaczęła to komentować i nagle weszła w bardzo ostry ton i użyła bardzo mocnego określenia. Nie tylko ja, ale i osoby obecne przy tej sytuacji zamarły w osłupieniu, rozmowy ucichły i wszyscy na chwilę skupili się na tej osobie.


Nikt nie skomentował tego, reakcja tej osoby i jej ostre słowo były całkowicie nie na miejscu – zupełnie jakby nie rozumiała, nie docierało do niej o co chodzi.


Nikt jej nie znał wcześniej, nikt nie wiedział jaka to osoba, nikt się też nie odezwał, bo scena była absurdalna, a powód banalny.


No więc sytuacja z osobą1 wyglądała zupełnie podobnie.

Gwałtowna wręcz nienawistna reakcja z błahego powodu, jakby ta osoba nie rozumiała kontekstu. Może powód był jakiś inny? Może wpis z 4 lutego? Zmiana osobowości nastąpiła niemal z dnia na dzień po tym wpisie.


Tu przypomina mi się scena z pewnego czeskiego filmu, wyszukiwarka podała mi jego nazwę - Elektroniczne babcie – w tamtym świecie z filmu, androidy żyły razem z ludźmi pełniąc różne funkcje – w tej scenie była to po prostu starsza kobieta, która jako android pełniła rolę babci dla dziecka w tej rodzinie.

Przyszedł jakiś technik, by zbadać jej stan i poddał ja różnym testom – min. pokazał jej obrazek. Ona popatrzyła na ten obrazek, zaniepokojona powiedziała, że nie rozumie.

On powiedział, to dobrze i wyjaśnił - bo to żart (na tym obrazku) i skoro nie zrozumiała, to znaczy, że się nie uczłowieczyła, czy jakoś tak, a to dobrze świadczyło o jej sztucznej inteligencji, tak miało być.


No więc – i nie jest to pierwszy raz, kiedy mnie to zastanawia, kiedy ubecy, albo – jak w tym wypadku - podmieniec – czegoś nie rozumie – tu, w tej sytuacji żartobliwego kontekstu.


Np. to zadawanie mi banalnych pytań i nieproporcjonalnie wielkie naciski, żeby wydusić ze mnie jakąś odpowiedź – jakby pytali o coś innego, a bardzo ważnego.


Albo pytania rzucane w powietrze, typu „a gdzie to jest?”, przy czym nie mam, nie miałem dotychczas rozeznania, o co im chodzi.

Ale oni uważają, że ja wiem. Trochę dziwne. Jakby czegoś nie rozumieli, jakby zapętlony program.


Uwaga – nie zauważyłem u innych podmieńców problemów ze zrozumieniem żartu.


Może powyższa sytuacja to przypadek, a może będzie to miało znaczenie, czas pokaże.



P.S.

ostatnio zrobiłem sobie przerwę od prasy, więc i moje komentarze na fb zamilkły

potrwa to jakiś czas - w zasadzie potrwa to do czasu rozwiązania covida, albo paruzji zapowiadanej przez ortodoksyjnych Żydów, bardzom tego ciekaw...



https://maciejsynak.blogspot.com/2021/02/refleksje-o-mesjaszu-i-covidzie.html



czwartek, 18 lutego 2021

Wapno


W PRL-u i wcześniej słupki drogowe, krawężniki, słupki orientujące w lesie popularnie malowano wapnem - efekt był estetyczny, bo wapno dawało olśniewającą choć matową biel.

Nawet do naszego słownika na wapnowanie weszło określenie: bielenie. 

Dzisiaj krawężniki maluje się farbą na biało. Jest to pewnie ekonomiczne, bo bielenie wapnem trzeba było powtarzać, a farba starcza na lata, ale wygląda to fatalnie.

Krótki przedruk z historii wapna... 


Nikt dokładnie nie wie, kiedy ludzie odkryli wapno. Być może dawni mieszkańcy Ziemi wykorzystywali wapień, aby chronić ogniska.

Ogień ogrzał skały i tak powstało pierwsze na świecie wapno palone. Następnie zaczął padać deszcz, a wapno zostało rozpuszczone w wodzie, tworząc wodorotlenek wapnia, który wszedł w reakcję z popiołem i piaskiem znajdującymi się wokół ogniska, tworząc antyczną zaprawę.

Wapienne fundamenty we wschodniej Turcji dowodzą, że materiał ten był wykorzystywany już 14 000 lat temu. Jeszcze wcześniej, bo aż 16 000 lat temu, w Lascaux we Francji powstały freski wykonane naturalnymi pigmentami z tlenku żelaza na wilgotnych ścianach jaskini zawierających dużą ilość wapnia (wapień). 



Najważniejsze daty w historii stosowania wapna


ok. 7500 p.n.e.

Starożytni ludzie żyjący na obszarze dzisiejszej Jordanii sporządzali zaprawę z wapna i niepodgrzewanego kruszonego wapienia, a następnie pokrywali nią ściany, podłogi i paleniska w swoich domach.


ok. 3000 p.n.e.

Egipcjanie garbowali skóry wapnem i zbudowali jeden z wapiennych cudów świata – mierzącą 137 m piramidę Cheopsa.


ok. 2800 p.n.e.. – ok. 1000 n.e.

Celtowie nawozili wapnem pola. Farby wapienne były używane przez Greków do malowania fresków.


ok. 500 p.n.e.

Chińczycy zbudowali liczący 2500 km długości Wielki Mur, zwiększając stabilność gruntu za pomocą wapna i łącząc kamienie wapiennymi zaprawami.


ok. 753 p.n.e. – 535 n.e.

Rzymianie wykorzystywali farby wapienne do malowania fresków i pokrywania ścian. Kobiety farbowały włosy na jasnorudy kolor, korzystając z wapna.


ok. 400  – ok. 1100 

Alchemicy odkryli kaustyczne właściwości wapna i opracowali recepturę mydła opartą na popiele drzewnym. Logo firmy Lhoist przypomina alchemiczny symbol wapna.


ok. 1300 – ok. 1800 

Wapno było powszechnie używane w całej Europie jako zaprawa, farba dekoracyjna i główny materiał do budowy domów.



XVIII I XIX WIEK

Black i Lavoisier opisali reakcje chemiczne związane z wapnem. Debray i Lechatelier odkryli jego inne właściwości i zastosowania. Jednym z przykładów jest pierwsze wykorzystanie wapienia w paście do zębów.


XX I XXI WIEK

Nowe innowacyjne rozwiązania, w szczególności narodziny i szybki rozwój różnych technologii, sprawiły, że popularność wapna wzrosła. Obecnie na wapno lub produkty procesów je wykorzystujących natykamy się wielokrotnie każdego dnia.



Film wideo przedstawia tradycyjny piec przemysłowy do przetwarzania wapna obsługiwany przez wiejską ludność.


https://vimeo.com/75471060


Tradycyjne metody produkcji to obecnie rzadkość, ale nadal są stosowane w niektórych krajach. Wszystkie czynności były wykonywane ręcznie: sortowanie kamieni, umieszczanie wsadu w piecu, dostarczanie paliwa i rozładowanie wapna. Piec wykorzystywano na potrzeby lokalnej społeczności. Wapno nie było produkowane ciągle, tylko partiami. Jak widać trudno było pozyskiwać wapno, jednocześnie dbając o bezpieczeństwo i nie zanieczyszczając powietrza, a przy tym osiągać stałą jakość. W ciągu ostatniego stulecia wszystkie gałęzie przemysłu wapienniczego niezwykle się rozwinęły.

W latach 70. i 80. XIX wieku na podstawie opatentowanych planów zbudowano bardziej efektywne piece, do których paliwo mogło być dostarczane w sposób ciągły. Umożliwiały pozyskiwanie brył wapienia wielkości pięści. 

Obróbka wapna stała się jeszcze bardziej efektywna, w miarę odkrywania metod zmniejszenia zużycia paliwa i optymalnego wykorzystania złóż. Proces ten nadal trwa.


https://www.lhoist.com/pl/wapie%C5%84-w%C2%A0historii



czwartek, 11 lutego 2021

Tłusty Czwartek

 

Wczoraj byłem załatwić coś na mieście, po drodze jakieś 7-8 ubeków, wszyscy wyglądają podobnie, tj. młodzi (bo szczupli) i wysocy mężczyźni - nawet idą podobnie - no i synchronizacje plus telefony w łapie.


Dzisiaj to samo. Też 7-8 każdy wygląda jw. i synchronizacje.


Ze dwa trzy razy wykręcam się od synchronizacji.


Gdy wracam - przy przejściu dla pieszych czeka na mnie jakiś dwóch facetów, jeden do mnie odwrócony plecami, a drugi mnie obserwuje, udają rozmowę, kiedy się zbliżam "żegnają się" i ten co stał do mnie plecami odwraca się do mnie gdy już jestem przy przejściu - czyli synchronizacja.


Jest mnóstwo śniegu, na drogach i chodnikach ubity śnieg, pod nim lód, zaspy. Temperatura około -8 stopni, ale jest znośnie. Trochę jeszcze pruszy śnieg, już się przejaśnia, wczoraj było słońce.


Kawałek dalej korzystając z pustej drogi przechodzę na drugą stronę ulicy unikając synchronizacji, bo widzę, że z przeciwka nadchodzi kolejne zombie. Jakieś Volvo na miejskich numerach wyjeżdża z ronda i z daleka trąbi - szybę z tyłu ma niewyczyszczoną ze śniegu.

Przed rynkiem jeden już czeka na mnie niedaleko kafejki, zasłania twarz i sterczy.

Na runku kolejny mnie mija.


Za rynkiem idzie jeden z przeciwka, ale po przeciwnej stronie. Słyszę, że za mną zbliża się samochód, ten co idzie nagle zrywa się i szybko biegnie w poprzek ulicy w moją stronę, jakby ucieka zanim samochód w niego uderzy, przeskakuje przez zaspę i ląduje tuż przede mną na chodniku, w łapie telefon. Po drugiej stronie idzie jeszcze jeden.

Przerysowuje to co było 5 minut temu z Volvo i "odzyskuje" synchronizację, której uniknąłem wcześniej.


Idę po pączki, bo to tłusty czwartek.

W piekarni przystaję zaraz przy wejściu i się rozglądam, dziewczyna śmiejąc się zwraca mi uwagę, że kolejka zaczyna się w głębi sklepu, a przy drzwiach wejściowych tylko taka luka w kolejce. Odpowiadam coś żartem i idę do innego sklepu.

Staję w kolejce, przede mną kobieta z mężem.

Zaraz pojawia się jakiś facet, mam wrażenie, że ustawia się tak, jakby mnie nie było. Pyta się faceta, czy on stoi w kolejce, ten zaprzecza pokazując żonę.

Kiedy przychodzi moja kolej ten natychmiast składa zamówienie ignorując mnie.

Zwracam mu uwagę.

Odpowiada coś w rodzaju

"trzeba było coś mówić"

co rozumiem jako - "gdybyś nam mówił, co chcemy wiedzieć, to byś my nie chodzili za tobą"

"a co nie widać, że ja tu stoję, jeszcze muszę coś mówić?" odpowiadam

milczy


Ekspedientka prosi, żeby się nie kłócić.

To mi przypomina jak ubecy testowali? Wałęsę - był taki film? gdzie jacyś ludzie wsiadali chyba do busa i Wałęsa głośno kłócił się o to że on pierwszy ma prawo wejść, czy jakoś tak.


Przed samym domem - zza rogu wyłania się człowiek z laską, który ciągnie szerokim gestem jedną nogę, za nim znowu młody człowiek wysoki.

Przystaję, lustruję go i okręcam w miejscu, jakby to miejsce było docelowym, do którego szedłem.

Kiedy mnie mija przystaje i ogląda się za mną, wyciąga telefon, coś tam niby patrzy. Jakby naśladuje mnie.


Luty.