XIX wieczny rzeźbiarz ludowy
Paweł Bryliński (ur. 21 czerwca 1814 w Wieruszowie, zm. 18 kwietnia 1890 w Masanowie k. Ostrowa[1]) – wielkopolski rzeźbiarz ludowy.
Pejzaż Wielkopolski kojarzy się raczej z
zasobnymi wsiami i zagospodarowanymi polami, niż z zarezerwowanym w
powszechnej świadomości dla Podkarpacia czy Podlasia widokiem urokliwych
świątków, krzyży i kapliczek zdobiących pola, rozstaje dróg lub mostki.
Tymczasem można tu spotkać, zwłaszcza w południowej części regionu
rzeźby o wysokich walorach artystycznych.
Wyjątkowym zjawiskiem są powszechne w trójkącie pomiędzy miastami Krotoszyn, Kalisz, Ostrzeszów wysokie, przekraczające nawet dziesięć metrów,
krzyże i słupy przydrożne zdobione kilkoma, a nieraz kilkunastoma
płaskorzeźbami lub rzeźbami. Taka forma krzyży znana tu była już w XVIII
wieku. Nawiązali do niej i rozwinęli, każdy w swoim niepowtarzalnym
stylu, dwaj dziewiętnastowieczni rzeźbiarze ludowi – Paweł Bryliński i
Franciszek Nowak.
Paweł Bryliński urodził się w leżącym na
pograniczu Małopolski, Śląska i Wielkopolski Wieruszowie w rodzinie
rzemieślniczej. Jako rzeźbiarz, był najprawdopodobniej samoukiem,
chociaż istnieje prawdopodobieństwo, że rozwijał swój talent pod okiem
wuja, wieruszowskiego snycerza. W 1835 roku Brylińscy przeprowadzili się
do Wielowsi Klasztornej, a później do niedalekiego Masanowa.
W promieniu do kilkudziesięciu kilometrów
od tej miejscowości Paweł Bryliński pozostawił po sobie kilkadziesiąt
charakterystycznych słupów i krzyży.
Wiódł życie wędrownego rzeźbiarza. Z
nastaniem wiosny opuszczał dom z wózkiem wypełnionym narzędziami.
Podczas wykonywania pracy mieszkał najczęściej u fundatora krzyża lub
słupa. Jako materiału używał głównie grubych belek dębowych, rzadziej
sosnowych, dostarczanych również przez fundatora. Pionowe drzewce
wielometrowego słupa lub krzyża zdobił rzeźbami. Najczęściej figury były
rzeźbione oddzielnie i przytwierdzane dużymi gwoździami do belki.
Rzadziej rzeźbiarz wycinał rzeźby bezpośrednio w drzewcu krzyża.
Najczęstszym motywem ikonograficznym była
tematyka Wielkiego Tygodnia. Piętrowo ustawione, dochodzące do półtora
metra wysokości, rzeźby świętej Marii Magdaleny, Matki Boskiej, świętego
Jana Ewangelisty, czasem jeszcze inne, adorowały umieszczonego nad nimi
Chrystusa, nad którym często znajdował się jeszcze pelikan karmiący
krwią małe.
Tego typu słupy i krzyże nazywane są
popularnie „bożą męką”. Po bokach słupa rzeźbiarz umieszczał świętych,
patronów fundatora i jego rodziny. Szczególnie imponujące są słupy i
krzyże zawierające po kilkanaście rzeźb, na przykład w Kani koło Grabowa
nad Prosną. Nie wszystkie były tak okazałe, co zależało prawdopodobnie
od zasobności chłopskich mecenasów Brylińskiego. Swoje prace rzeźbiarz
upiększał polichromią, stosując żywe kolory. Malował nie tylko szaty
postaci, ale również podkreślał barwą rysy twarzy.
Dzieła Pawła Brylińskiego oprócz
monumentalnego wyglądu odznaczają się wysokim kunsztem artystycznym. W
toku kilkudziesięcioletniej działalności rzeźbiarz wypracował własny
styl, pozwalający łatwo odróżnić prace, które wyszły spod jego ręki.
Charakteryzują się one dużym realizmem przedstawionych postaci, obfitą
dekoracją, starannością wykonania detali.
Rzeźbiarz cieszył się w południowej
Wielkopolsce dużą sławą, stąd dzieło jego dłuta dodawało wsi splendoru. W
okolicach Odolanowa i Ołoboku niemal w każdej wsi znajdował się krzyż
lub słup autorstwa Brylińskiego. Swą trwającą czterdzieści pięć lat
wędrówkę artystyczną (data 1840 wyryta jest na najstarszym znanym słupie
pochodzącym z Ołoboku, a 1885 na krzyżu z Masanowa) rzeźbiarz zaznaczył
ponad pięćdziesięcioma dziełami.
Zmarł w 1890 roku. W ostatnich pięciu
latach życia nie miał już sił zmagać się z potężnymi dębowymi klocami.
Zajmował się struganiem zabawek, drobnych sprzętów, skrzypiec i fujarek.
Został pochowany na cmentarzu przy dawnym kościele parafialnym pod
wezwaniem świętego Jana Chrzciciela w Ołoboku.
Artysta umieszczał często, najpewniej na
życzenie fundatorów, inskrypcje zawierające ich nazwiska i daty
powstania rzeźb. Nie sygnował natomiast dzieł własnym imieniem. Pamięć o
twórcy zanikała, pozostały jednak jego dzieła.
W czasie II wojny światowej wiele z
nich zniszczyli okupanci niemieccy, którzy programowo niszczyli krzyże i
kapliczki przydrożne w Polsce.
Część poddała się warunkom atmosferycznym i
upływowi czasu. Postać Pawła Brylińskiego wydobył z zapomnienia
wielkopolski etnograf Stanisław Błaszczyk. Jeszcze w latach
trzydziestych XX wieku podczas badań terenowych zauważył on specyficzny
styl części wielofigurowych krzyży i słupów. Uznając je za dzieło
jednego artysty, odnalazł w Masanowie potomków Brylińskiego i odtworzył z
ich opowieści sylwetkę twórcy.
Do dziś zachowało się in situ niewiele
ponad dziesięć krzyży i słupów Brylińskiego. Kilka niekompletnych
znajduje się w kościołach Odolanowa, Sokolnik i Ołoboku oraz w zbiorach
Muzeum Etnograficznego w Poznaniu.
Wielofigurowy krzyż Pawła Brylińskiego w Kowalewie
Kowalew, gmina Pleszew, powiat pleszewski.
W tej podpleszewskiej wsi znajduje się
jeden z wielofigurowych drewnianych krzyży autorstwa Pawła Brylińskiego.
Jest on najdalej na północ położonym dziełem "bożego snycerza" z
Masanowa, zdobiącego głównie teren dzisiejszego powiatu ostrowskiego.
Krzyż datuje się na rok 1860[1][2][3][uwaga 1]. Stoi w części wsi
nazywanej Baranów (kiedyś samodzielna wieś o tej nazwie), po południowej
stronie skrzyżowania ulic Baranów, Bolesława Chrobrego i 24 stycznia.
Na wysokim na 13 m
pionowym ramieniu[2] artysta rozmieścił na 4 piętrach 6 polichromowanych
drewnianych postaci stylistycznie reprezentujących barok ludowy.
Wystroju rzeźbiarskiego dopełnia charakterystyczna dla krzyży
Brylińskiego rzeźba pelikana na szczycie, titulus (INRI) oraz
płaskorzeźbiony kielich.
Wysokość krzyża
Figury są rozmieszczone w dużych
odstępach, co ma związek ze znaczną wysokością krzyża. Prawdopodobnie
pierwotnie liczył on 6-7 m, jak podobne krzyże artysty (np. w Kurochu), a
rzeźby prawie stykały się ze sobą, jak np. w Mikstacie. Niejasne są
datowania zmiany wysokości krzyża. Karty ewidencyjne podają kolejno
wysokości: 1972 - ok. 12 m, 1987 - ok. 11 m, 2011 ok. 7-8 m[3]. Te
naukowe czy może jednak bardziej urzędnicze ustalenia przeczą
rzeczywistości. Krzyż "rośnie, nie maleje", a według tej samej ewidencji
Urzędu Ochrony Zabytków ostatnia wymiana drzewca i konserwacja rzeźb
miała miejsce w 1984 roku (karta zabytku z 2011), co wyklucza zmianę
wysokości pomiędzy 1987 a 2011 rokiem. Również Stanisław Małyszko w
Wielofigurowy krzyż przydrożny w Kowalewie podaje, że obecnie istniejący
krzyż pochodzi z około 1984 r. i jest nieco wyższy niż poprzedni[2].
Wiadomo o jeszcze jednym rozmontowaniu krzyża. Podczas
II wojny światowej mieszkańcy wsi w obawie przed zniszczeniem go przez
Niemców, co było wręcz planowym działaniem okupantów w Wielkopolsce,
przewrócili krzyż i zdjęli figury. Przechowane na strychu domu
państwa Żuchowskich[3], zostały po wojnie umieszczone na starym drzewcu.
Według hipotezy Stanisława Małyszki znaczna zmiana drzewca na wyższy
mogła nastąpić przy okazji budowy nowego domu, właśnie Żuchowskich, w
latach 20. lub 30. XX w. Nowy, murowany dom "przytłoczył" Bożą Mękę i
postanowiono ją podwyższyć[2]. Bardzo możliwe, że taka okazja
przyczyniła się do i tak koniecznej wymiany.
Rzeźby
Przez ok. 45 lat Bryliński stworzył
kilkadziesiąt wielofigurowych krzyży[uwaga 2]. Pracował według dwóch
schematów ikonograficznych. Oczywiście zawsze główną postacią kompozycji
była rozpięta na skrzyżowaniu belek figura Chrystusa. W zależności
jednak od przeznaczenia i fundatorów krzyża przedstawiał historię
ukrzyżowania, upadku i odkupienia, wypełniając poszczególne piętra
rzeźbami związanymi z Męką Pańską i symbolami męki albo w drugim
schemacie, rzeźby towarzyszące były w większości przedstawieniami
patronów - imienników poszczególnych członków rodzin fundatorów. W tym
programie mniej było również przedstawień symboli Męki[4]. Krzyż z
Kowalewa (Baranowa) należy do drugiej grupy Bożych Mąk Brylińskiego.
Chrystus
Rozpięta na skrzyżowaniu ramion krzyża
figura Chrystusa wysokości 125 cm[2] jest głównym elementem układu
kompozycyjnego. Ukrzyżowany pochyla głowę w koronie cierniowej do
prawego ramienia. Na wypukłej klatce piersiowej rysują się żebra.
Muskularne nogi przebija w skrzyżowanych stopach gwoźdź. Biodra
Chrystusa osłania białe perizonium na żółtym sznurze. Nad głową
Ukrzyżowanego znajduje się pionowa tabliczka z napisem INRI (Iesus
Nazarenus Rex Iudaeorum - Jezus Nazarejczyk Król Żydowski). Wyżej
znajduje się barokowej proweniencji daszek o wolutowym wykroju. W
zwieńczeniu krzyża Bryliński umieścił swoim zwyczajem rzeźbę pelikana,
który karmi troje piskląt własną krwią z otwartego boku. Pelikan
symbolizuje najwyższe poświęcenie i jest znakiem ofiary Chrystusa.
Symbol ten nawiązuje też bezpośrednio do krwi Ukrzyżowanego,
Eucharystii. Umieszczony pod stopami figury płaskorzeźbiony kielich
podkreśla zbawienne znaczenie Eucharystii i Męki Pańskiej.
Święci
Niżej znajduje się ubrana w jasnozieloną
szatę sięgającą palców bosych stóp św. Weronika. Święta trzyma przed
sobą białą chustę z odbitą na niej twarzą Chrystusa Cierniem
Ukoronowanego. Niższe piętro zajmują trzy figury świętych. Na froncie
belki znajduje się św. Walenty w stroju kapłańskim ze stułą i otwartą
księgą w lewej ręce. Prawą (uszkodzona, fot. 2004) uzdrawia klęczącego,
nieproporcjonalnie małego, mężczyznę. Niezrozumiałe jest, że uzdrawiany
ma sumiaste wąsy. Jednym z atrybutów św. Walentego jest dziecko, któremu
święty przywraca wzrok. Paweł Bryliński, rzeźbiąc kilka lat wcześniej
św. Walentego do kapliczki w Sławinie, przedstawił go prawie identycznie
i zgodnie z kanonem - z dzieckiem. Hipotezę dotyczącą wąsów stawia
Stanisław Małyszko, według którego z dokumentacji prac konserwatorskich z
lat 1980-1982 wynika, że Walentego nie rozpoznano i pomylono go ze św.
Stanisławem ze Szczepanowa[2], a tym samym klęczącą u jego stóp figurkę
zidentyfikowano jako wskrzeszonego Piotrowina, przedstawianego z
zarostem. W zapale konserwatorskim widocznie uznano, że nastąpił ubytek,
który uzupełniono.
Na tym samym poziomie na bocznych
ściankach pionowej belki krzyża stoją dwaj święci. Po prawej ręce św.
Walentego znajduje się rzeźba św. Jana Ewangelisty[uwaga 3]. Najmłodszy
Apostoł, towarzyszący Maryi pod krzyżem na Golgocie, przedstawiony jest
jako młody mężczyzna w czerwonej sukni i zielonym płaszczu,
przyciskający lewą dłoń do piersi. Z lewej strony św. Walentego stoi
szczególnie upodobany przez Wielkopolan jako patron kapliczek św.
Wawrzyniec. Ukazany jest zgodnie z kanonem jako diakon w stroju
liturgicznym - czerwonej dalmatyce założonej na albę. Jego
przedstawienie uzupełniają przynależne mu atrybuty: zielona palma
męczeństwa trzymana w lewej ręce i ruszt (krata), na którym miał
przypiekany ponieść męczeńską śmierć, z opartą na niej prawą dłonią
świętego.
Wszystkie rzeźby świętych ukazane są
frontalnie w pozycji stojącej, wyrażając szacunek i cześć. Są o ok. 1/3
niższe od figury Chrystusa. Ustawione są na wtórnych prostych konsolach.
Matka Boska Bolesna
Kompozycji dopełnia stojąca najniżej
rzeźba Matki Boskiej Bolesnej, mierząca 119 cm[2]. Maryja ukazana jest w
pozycji stojącej, z pochyloną do przodu głową i splecionymi dłońmi
uniesionymi do piersi. Ubrana jest w fałdzistą białą szatę, sięgającą do
prostych ("chłopskich") czarnych butów, na ramiona, głowę i plecy ma
narzucony niebieski płaszcz.
pdf:
Może tym matołom, agentom, zagubionym, oczadziałym, niekumatym, nierozgarniętym (*) łuski z oczu opadną.
(*) niepotrzebne skreślić (albo dopisać).
Nawet wielu duchownych widzi doskonale pewne sprawy, zwłaszcza te po SV II.
Kościół w sprawach politycznych należy traktować tak jak inne podmioty.
I nie mieszać do tego Ewangelii.
[oczyma wyobraźni widzi ją w szyszaku, z kopią i muszkietem, tęgą dosiadającą kobyłę!]
Już ona nam da, żeśmy się pomyśleć ośmielili wątpiąco, czy aby nasi umiłowani hierarchowie czasem się aby nie mylą w swoich strategiach! Już ona nas wybatoży cierpkim słowem, od sowietów zaczynając i na psach niewiernych kończąc!
Oto najnowsze oświadczenie Watykanu w wiadomej sprawie:
"Arcybiskup Józef Wesołowski, były nuncjusz na Dominikanie odwołany przez papieża Franciszka po oskarżeniach o pedofilię, jako obywatel Watykanu podlega jego wymiarowi sprawiedliwości - oświadczył rzecznik Stolicy Apostolskiej ksiądz Federico Lombardi."
Co do tamtej sprawy, Jeżeli ktoś znał ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego na pewno przyzna mi racje iż jeżeli przyszła by zgroza wybierać pomiędzy Polską a Watykanem, idąc do Częstochowy na bosaka z łzami w oczach i modlitwą o przebaczenie wybrał by Polskę!
Pomijając już fakt ze nie była to sprawa kościoła, Biskupi działali tylko w dobrej wierze gdyż byli Polakami i chcieli dobra dla kraju. Jednak Szwaby
jak zawsze odwdzięczyli się perfidią i przebiegłością za nasze dobre serce.
(Czy wiecie ze gdyby chciano postawić el. atomowa na Bugu w Gąsiorowie jak planowano Zuzela i cała pamięć z dzieciństwa ks.Wyszyńskiego mogła by przestać istnieć? Za blisko do elektrowni).
No jasne! Ewangelia powinna być punktem odniesienia i podstawą WSZELKICH działań.
Ale ich niemieccy koledzy mieli inne zdanie i też dbali o interesy swego kraju.
I to jest właśnie jaskrawy przykład, że Kośció jako instytucja nie może byc postrzegany jako gwarant polskich interesów. Ani żadnego innego kraju. Kosciół to kościół.
Tamta jest chyba jeszcze groźniejsza.
Cyrkówka co najwyżej sobie nieobyczajnie warknie w szewskim stylu ale tamta... Dziurę w brzuchu wyboruje :(
Co do tematu: jeżeli założymy pełną naiwność polskich biskupów w 1965 r. (czyli wykluczymy zależność choćby jednego z nich od czynników pozakościelnych), to raczej za pewnik musimy przyjąć, że po drugiej stronie bezwiednie mieli za "partnera" ludzi z niemieckich służb.
(Oprócz w bardzo dawnych czasach Mazowsza)
Są jednak ludzie chcący to zmienić i pisać inną historie. Przykładem jest
Rzeczpospolita która była ostoją wolności religijnej. Jednak wciska się
ludziom kit ze była katolicka na zasadzie jednolitej. Bzdura. Dla tego
Rzeczpospolita była wielka gdyż religijnie była "wolna". Gdy chciano ją religijnie jednolicie stłamsić przestała odgrywać role sobie przeznaczoną.
Oczywiście nie mówimy tu o wierze lecz instytucji kościelnej.
Kierowali sie prawdopodobnie, tak jak nasi biskupi, dobrze pojętym, własnym interesem.
Redakcja tego dokumentu razem z Niemcami faktycznie budzi jednak poważne watpliwości. Ale to juz sprawy służb a nie polityki Watykanu.
Ta jest zawsze podporządkowana interesom Kościoła. A, że czasami jest zbieżna z racjami pojedynczego państwa ? Przypadek.
Będe stał w bezpiecznej odległości i sie przyglądał :D)))
Ale po prawdzie to nie R. wymysliła tylko cyrkówka.
"Póki świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem".
Pozdrawiam.
nie zapomnieli gdzie się znajdują i w końcu zapomnieć ze jakieś
granice są nierozstrzygnięte. Po pierwsze one oficjalnie są uzgodnione
a po drugie żadna granica nie jest na stale dla tego trzeba jej strzec!
Jak na razie to "przewracamy" wszystkie graniczne słupki, nawet brytyjskie.
Po prostu niebacznie się odkryli.