Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania gdańsk, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania gdańsk, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty

wtorek, 6 stycznia 2015

Prezydent Gdańska próbuje "przejąć" stolicę Kaszub?



Jak utożsamić Kaszuby z siedzibą Werwolfa. Gdańsk już dawno przejęty?


Też nie wiedziałem, że "Gdańsk jest stolicą Kaszub" -  z tym błędnym przekonaniem żyłem do dzisiaj...


Tymczasem okazuje się, że tablice z napisem "Gdańsk stolica Kaszub wita" były przygotowane na imprezę, jaka odbyła się w Gdańsku - i nic więcej.

Niestety zostały na dłużej i wprowadzają w błąd przyjezdnych, a nawet mnie - autora opracowania Werwolf.


Ta sprawa jak zwykle pasuje do profilu kłamstwa niemieckiego - tablice mogłyby z czasem wykształcić u znacznej liczby osób przekonanie, że Gdańsk jest stolicą Kaszub, po czym włodarze miasta zaczęliby wiązać termin ten z niemczyzną, a to za sprawą np. pasjonatów historii i kultury Dawnego Gdańska - mowa oczywiście o Gdańsku z czasów niemieckich, bo podnoszeniem polskiej przeszłości miasta chyba nikt się nie zajmuje, a w każdym razie - nie na taką skalę jak proniemieckie fora Dawny Gdańsk, Wolne Forum Gdańsk i pokrewne: Marienburg.pl, pruski horyzont i wiele wiele innych.

Skąd ci ludzie mają czas i pieniądze na prowadzenie takiego forum?

Przecież to niejednokrotnie gigantyczny kombajn pochłaniający mnóstwo zabiegów, czasu i pieniędzy właśnie.


Istnieją zakusy, aby pokawałkować Polskę (mniejsze kawałki łatwiej połknąć), dzieje się to min. poprzez wskazywanie na jakoby odrębność Śląska, Kaszub czy Warmii i Mazur od Polski.

Od kilku lat ludzie stojący za mediami dokonują gigantycznego zamachu na polską kulturę.

Zawsze odbywa się to zgodnie z metodą opisana w opracowaniu Werwolf, czyli małymi krokami, na niewielką skalę.


Ot takie Nadbałtyckie Centrum Kultury.

Już kilka lat temu pokazywano w telewizji program o kulturze, folklorze polskim, a  prowadzącym był... Murzyn.

Typowy afrykańczyk, który od 20paru lat przebywa w Polsce - ani po polsku nie potrafi się wysławiać poprawnie - często brakuje mu słów - bo nie wie jak po polsku jest to, co chce powiedzieć, ani nie mówi ładną, czy nawet zwykłą polszczyzną, ale bełkoce - mówi niespójnie i nie gramatycznie.

Czy Pan Larry Okey Ugwu jest jedynym "kompetentnym" człowiekiem jaki może piastować funkcję dyrektora Nadbałtyckiego Centrum Kultury?
Może jest sprawnym kierownikiem, ale czy to jest twarz polskiego folkloru, polskiej kultury?




Niech sobie będzie tym dyrektorem, niech zarządza, skoro jest taki dobry, ale czy musi mieszać w polskim folklorze? Co nasze dzieci wyniosą z takiego przesłania?


Czy ta czapka to element folkloru Kaszub? Nie sądzę...


Czy nie ma nikogo, kto jest uznanym działaczem kulturalnym, albo wykonawcą np. muzyki ludowej, rzeźby ludowej, malarstwa, który mógłby być twarzą tego programu? Nikt się nie nadaje, tylko facet co ledwo duka po polsku?


Oto jaką twarz polskiej kultury zaserwował nam Werwolf.

Jest to kultura Polska - ale i obca. Polska i nie-polska zarazem.

Typowy zabieg spod znaku Werwolfa. Niejednoznaczny.


Nadbatyckie  Centrum Kultury- jak sama nazwa mówi, pomysł z Gdańska...i wszystko jasne.
Pisałem już o tym i nadal będę wskazywał kolejne metody antypolskich działań służb i Werwolfu.

P.S. Wszystkie te sprawy coraz jaśniej pokazują jacy ludzie rezydują w Gdańsku, dlaczego to miasto tak bardzo "lubi" swą niemiecką przeszłość i skąd są te korzenie.
Miasto wymaga gruntownego wietrzenia.


 

Wraca spór o kaszubskie witacze

5 stycznia 2015, godz. 08:50

Jeden z miejskich radnych Kartuz podczas ostatniej sesji powiedział, że witacze z napisem: "Gdańsk stolica Kaszub wita" go drażnią i Kartuzy powinny zażądać ich zdjęcia.

W marcu 2011 roku na rogatkach Gdańska z okazji Dnia Jedności Kaszubów stanęły tablice z napisem "Gduńsk - stolëca Kaszëb witô". Od samego początku witacze budziły kontrowersje, także wśród naszych czytelników. Dla wielu informacja, że Gdańsk jest stolicą Kaszub była sporym zaskoczeniem, tym bardziej, że o to miano zwykle rywalizowały Kartuzy z Kościerzyną.

Jak się okazuje, problem po kilku latach ciągle jest aktualny. Jeden z miejskich radnych Kartuz podczas ostatniej sesji powiedział, że witacze z napisem: "Gdańsk stolica Kaszub wita" go drażnią i Kartuzy powinny zażądać ich zdjęcia- informuje Radio Gdańsk.

Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, który był inicjatorem ustawienia witaczy twierdzi, że spór jest niepotrzebny. Twierdzi on, że tablice są przypomnieniem, że Gdańsk również ma twarz kaszubską i ma misję do spełnienia wobec wspólnoty kaszubskiej oraz że Gdańsk nie chce z kimkolwiek konkurować o miano rzeczywistej stolicy Kaszub.
 
To po co pisze na tablicach, że Gdańsk jest stolicą Kaszub?
I co to za misja wobec wspólnoty kaszubskiej?

Prezes Zrzeszenia Kaszubsko - Pomorskiego Łukasz Grzędzicki twierdzi natomiast, że najważniejsza jest decydująca i wiodąca rola Gdańska na Pomorzu jako głównego ośrodka życia naukowego, gospodarczego i politycznego.

Na razie w sprawie żądania usunięcia tablic z rogatek Gdańska nie podjęto w Kartuzach żadnej oficjalnej uchwały.


Kaszubskie "witacze" są zamalowywane

23 marca 2011, godz. 11:20


Zaledwie kilka dni po ustawienia tablic z napisem "Gduńsk - stolëca Kaszëb witô", jedna z nich, na wjeździe do Gdańska od strony Żukowa, została zniszczona. Sprayem zamalowano widniejący na niej napis. Inicjator ustawienia tablic, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, jest oburzony zdarzeniem.


Dziewięć tablic z napisem "Gduńsk - stolëca Kaszëb witô", stanęło w miniony piątek na rogatkach miasta w związku z obchodzonym 19 marca Dniem Jedności Kaszubów.

- Gdańsk był i jest stolicą Kaszub. Ustawienie tablicy to wspaniała inicjatywa, która z całą pewnością pozytywnie wpłynie na wizerunek miasta - podkreślał w rozmowie z nami w piątek Tomasz Szymański, prezes gdańskiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.

Tymczasem kilka dni później jedna z tablic została zamalowana sprayem. Inicjator ustawienia tablic, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz jest tym oburzony.

- To karygodne zdarzenie. Niestety takie wypadki wandalizmu nie są odosobnione - komentuje Paweł Adamowicz.

Prezydent zapowiedział już, że tablica zostanie naprawiona lub wymieniona, by przywrócić jej pierwotny wygląd.

Takiego rozwoju wypadków można się było spodziewać, ponieważ wielu mieszkańców Gdańska uznało ustawienia tablic za mocno kontrowersyjny pomysł.
Dali temu wyraz zamieszczając ponad tysiąc opinii pod naszym piątkowym artykułem pt.Kaszubskie "witacze" na rogatkach Gdańska. Słusznie?

Aktualizacja: nasi czytelnicy informują, że poza tablicą od strony Żukowa, zamalowano jeszcze trzy tablice: przy ul. Spacerowej, przy rafinerii oraz na wjeździe do Gdańska od strony Pruszcza Gdańskiego.

 

Kaszubskie "witacze" na rogatkach Gdańska. Słusznie?

18 marca 2011, godz. 13:00

Na rogatkach Gdańska stanęły tablice z napisem "Gduńsk - stolëca Kaszëb witô". Dziewięć tablic ustawiono z okazji obchodzonego w sobotę Dnia Jedności Kaszubów, na ulicach miasta wywieszone zostały także czarno-żółte flagi kaszubskie.

Obchodzony od 2004 roku Dzień Jedności Kaszubów został ustanowiony na pamiątkę pierwszej odnalezionej pisemnej wzmianki o Kaszubach, która powstała 19 marca 1238 roku. Chodzi o wystawiony przez papieża Grzegorza IX tytuł "książę Słowian i Kaszub" dla książąt Zachodniego Pomorza. Używał go książę Barnim I.

Inicjatorem ustawienie tablic jest prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Dla wielu informacja, że Gdańsk jest stolicą Kaszub, może być sporym zaskoczeniem, a nawet budzić kontrowersje. O to miano zwykle rywalizowały Kartuzy z Kościerzyną.

- Gdańsk był i jest stolicą Kaszub. Ustawienie tablicy to wspaniała inicjatywa, która z całą pewnością pozytywnie wpłynie na wizerunek miasta - mówi Tomasz Szymański, prezes gdańskiego oddziałuZrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.

Wątpliwości nie ma też historyk Tomasz Żuroch-Piechowski. - Gdańsk, jako stolica Kaszub,ma wymiar symboliczny. W VI wieku n.e. pojawili się tu Słowianie, którzy byli przodkami Kaszubów. Cieszę się że Gdańsk, który aspiruje do roli metropolii, nie lekceważy kaszubskiego dziedzictwa, które jest naszym wspólnym dobrem- podkreśla Żuroch-Piechowski.

O swoich korzeniach kaszubskich, przy odbiorze nagrody Nobla, wspominał pisarz Günter Grass. Jego słynny "Blaszany Bębenek", przypomniał światu na nowo o Kaszubach.

W czasie drugiej wojny światowej Niemcy starali się germanizować Kaszubów zmuszając ich do podpisywania Volkslisty. Natomiast w okresie PRL-u Kaszubi bali się przyznawania do swoich korzeni. Przed II wojną światową, z powodu odmienności językowej, Kaszubi byli posądzani przez Sanację o chęć oderwania od Polski części jej terytorium. Podobne oskarżenia bez pokrycia, za czasów komunizmu służyły antagonizowaniu Kaszubów z pozostałą ludnością Polski.

Część gdańszczan, zwłaszcza tych, którzy nigdy nie identyfikowali się z kaszubską kulturą, może być zaskoczonych ustawieniem tablic na rogatkach miasta. Czy Kaszubi nie obawiają się negatywnych reakcji z ich strony?

- Wykonanie i umieszczenie pomnika Świętopełka [kaszubskiego księcia z Pomorza, o którym pisaliśmy w zeszłym roku przyp. red.] w Głównym Mieście zostało bardzo dobrze przyjęte przez gdańszczan. Gdańsk był i jest stolicą Kaszub.Dla jego mieszkańców inicjatywa ustawienia tablicwiele nie zmieni, ale z to wpłynie na pewno pozytywnie na świadomość turystów odwiedzających miasto - przekonuje Szymański.
!!! - MS - A jednak!!!
 

Za ustawienie tablic z kaszubskim napisem na rogatkach Gdańska zapłaciło miasto. Koszt przedsięwzięcia wyniósł 6 tys. zł. Tablice staną kilka metrów za znakiem z napisem "Gdańsk" przy ul. Świętokrzyskiej, Trakcie Św. Wojciecha, al. Grunwaldzkiej ( za skrzyż. z ul. Czyżewskiego), ul. Elbląskiej, ul. Starogardzkiej, ul. Kielnieńskiej, ul. Kartuskiej, ul. Nowatorów i ul. Spacerowej.
 

Strzały do gabinetu dyrektora NCK

25 maja 2009, godz. 07:00

Ze starego wojskowego pistoletu w sobotę rano strzelano do gabinetu Larry'ego Okey Ugwu, dyrektora Nadbałtyckiego Centrum Kultury. Czy ktoś chce go zastraszyć?

- W sobotę rano od ochrony budynku otrzymaliśmy zgłoszenie, że do okien w Nadbałtyckim Centrum Kultury oddano strzały z pistoletu. Na miejscu znaleziono dwie łuski z TT-ka [broń niegdyś na wyposażeniu wojska i milicji- red.]. Trwają czynności śledcze - wyjaśnia Magdalena Michalewska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

Wydarzenie zdumiało dyrektora NCK. - Wolałbym, żeby to był przypadek i żeby okazało się, że strzelał ktoś przypadkowy - mówi Larry Okey Ugwu, dyrektor NCK. - Jednak dziwne jest to, że strzelano zarówno w okna mojego byłego, jak i obecnego gabinetu.

Oba gabinety dyrektora znajdują się po tej samej, południowej stronie NCK. Jedna kula przeleciała przez pokój i trafiła w ścianę. Kolejna, przebiła drewnianą ramę okna, rykoszetowała i zatrzymała się pod biurkiem dyrektora. - Dobrze, że nikogo wtedy nie było, bo mogłoby dojść do nieszczęścia - mówi wstrząśnięty zajściem Larry Okey Ugwu.

Podejrzenie, że był to celowy atak, budzi to, że celowano w konkretne szyby w dużych kasetonowych oknach. W obu mierzono w środkową szybę.

Larry Okey Ugwu, pochodzi z Nigerii. Od ponad 20 lat mieszka i pracuje w Gdańsku. Często miał problemy z nietolerancją. Kilka lat temu zniszczono jego samochód. Ostatnio ma także problemy osobiste.

- Ten kto zna Larry'ego, powinien wiedzieć, że o takich porach nie ma go w biurze. Więc raczej był to ktoś, kto chciał zademonstrować swoje poglądy- mówi Przemek Dyakowski, muzyk i przyjaciel Larry'ego Ugwu.

Policja zapowiada, że dzięki taśmom monitoringu będzie można ustalić kto strzelał.




Reklama banku PKO BP, w której zagrał Szymon Majewski, sugeruje, że w Afryce jest "koniec cywilizacji". Fundacja Afryka Inaczej uznała, że film utrwala negatywny wizerunek kraju i jego mieszkańców. - Nie podoba mi się sposób zarabiania pieniędzy, który polega na naśmiewaniu się z pochodzenia innych - mówi Larry Okey Ugwu, Nigeryjczyk mieszkający w Gdańsku.





Dorota Karaś: Widziałeś reklamę banku PKO BP z Szymonem Majewskim w Afryce?

Larry Okey Ugwu, Nigeryjczyk, dyrektor Nadbałtyckiego Centrum Kultury w Gdańsku: - Zobaczyłem ją w telewizji. Byłem zaskoczony i oburzony, że poważny bank zdecydował się na formę promocji, która nakręca stereotypy dotyczące Afryki. Reklama ma ogromną siłę oddziaływania. Wielu ludzie bierze dosłownie jej przekaz.

Bank i twórcy reklamy tłumaczą, że przedstawili nieistniejącą, umowną krainę. Akcja poprzednich odcinków tego cyklu rozgrywała się w świecie baśni i na Marsie.

- Czyli jej twórcy chcą powiedzieć, że Afryka jest tak odległa jak Mars, leży gdzieś w kosmosie? Reklama sugeruje, że Afryka jest jakimś nierzeczywistym kontynentem. Utrwala stereotyp, że gdzieś na krańcu cywilizacji żyją jacyś zacofani ludzie, którym zdarzają się rzeczy nie z tej ziemi. Tymczasem w filmie pokazuje się rzeczywistych ludzi, konkretną grupę etniczną.

Jaka to grupa etniczna?

- Aktorzy występujący w tej reklamie noszą tradycyjne stroje, charakterystyczne dla Masajów i Samburu, żyjących w Kenii i Tanzanii. Czy to ma oznaczać, że tylko ludzie, którzy chodzą w garniturach, są inteligentni? Bardzo wielu Masajów studiuje w mieście, na weekendy wracają do swoich miejscowości i zakładają tradycyjne stroje - między innymi dlatego, żeby zarabiać na turystach. To nie znaczy, że są dzikimi ludźmi. Oczywiście bank ma prawo tłumaczyć się, że to jest pewna konwencja, a protestujący przeciw tej reklamie ludzie są przewrażliwieni. Moim zdaniem jednak nie wypada w ten sposób pokazywać Afryki i jej mieszkańców.

Która część tej reklamy najbardziej cię oburzyła?

- Scena, w której Szymon Majewski tłumaczy mieszkańcom Afryki, jak działa bankomat, a przyglądający mu się ludzie uciekają na ten widok. Przekaz jest taki: przyjeżdża biały człowiek, pokazuje dzikusom zdobycze cywilizacji, których oni się boją. W ten sposób ładuje się ludziom do głów, że Afryka jest miejscem, gdzie ludzie nie wiedzą, jak działa bankomat czy telefon komórkowy.

Ale w reklamie pojawia się też Afrykanin z iPhonem w ręku.

- A co Szymon robi na jego widok? Jest zaskoczony! Bank powinien liczyć się z tym, że ta reklama może urazić pewną grupę ludzi mieszkających w Polsce. Mamy prawo być oburzeni takim przekazem. Nie podoba mi się sposób zarabiania pieniędzy, który polega na naśmiewaniu się z pochodzenia innych.

Twoi znajomi w jakiś sposób to komentują?

- Oczywiście, wszyscy są oburzeni. Nie tylko Afrykanie, również Polacy. Musimy pamiętać, że Polska nie jest jakimś odizolowanym od reszty świata państwem. To, co się dzieje u nas, jest widoczne wszędzie. Ten film zobaczyli ludzie żyjący w różnych krajach. Zaprotestowałem przeciw tej reklamie na Facebooku, ale link do tekstu na ten temat przysłał mi znajomy z Afryki Zachodniej. Przez media społecznościowe, internet, reklama polskiego banku dotarła do odległych miejsc. Jaki obraz Polski mają ludzie, którzy zobaczyli ten krótki film? Kraju, który utrwala stereotypy.

Jak komentowali to mieszkańcy Afryki, którzy nie mają tak jak ty związków z Polską?

- Protestują, są zaskoczeni, że takie rzeczy dzieją się w Europie.

Przeciw reklamie zaprotestowała Fundacja Afryka Inaczej. Twoim zdaniem sprawą powinna się zająć np. Rada Etyki Mediów lub Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji?

- Powinna, ale jak znam życie, nikt tym się zajmie. Nie pierwszy raz takie sytuacje mijają bez echa. Dlatego trzeba protestować i wyrażać swoje niezadowolenie. Na tym polega demokracja.

Przypominasz sobie inne reklamy lub programy, które w ten sposób przedstawiały Afrykę?

- W jednym ze swoich radiowych programów Kuba Wojewódzki i Michał Figurski żartowali sobie z "telefonu do Murzyna" - chodziło im o Alvina Gajadhura, który zresztą z pochodzenia jest Hindusem, nie Afrykaninem, ma polskie obywatelstwo i mieszka tu od lat. Były protesty w tej sprawie, ale nie przypominam sobie, żeby dziennikarze zostali w jakiś sposób ukarani. Głos zajęły wówczas silne organizacje związane z Afryką działające w Polsce. Fundacja Afryka Inaczej, która zaprotestowała przeciw reklamie banku, nie jest tak znana, nie ma zaplecza politycznego, ale bardzo dobrze, że zwróciła uwagę na problem.

Mieszkasz w Gdańsku od lat, jesteś dyrektorem dużej publicznej instytucji kulturalnej. Spotykasz się jeszcze z nietolerancją i rasizmem?

- Moi znajomi traktują mnie już jak Polaka. Ale rasistowskie odzywki na ulicy to wciąż norma. Często słyszę obraźliwe słowa od ludzi w średnim wieku, czterdziesto-, pięćdziesięciolatków. Musi minąć jeszcze trochę lat, żeby dokonała się zmiana mentalna i widok Afrykańczyka na ulicy przestał budzić negatywne skojarzenia. Dzięki Bogu, wielu Polaków wyjeżdża teraz do pracy za granicę. Tam uczą się tolerancji, widzą, że świat nie jest jednorodny.

Jak reagujesz na rasistowskie zaczepki na ulicy?

- Nie zwracam już nie uwagi. Wiem, że takim ludziom należy współczuć. Nie wkurzam się, bo zdaję sobie sprawę, że nietolerancję wywołują ignorancja i brak wiedzy.

To teraz obcokrajowiec nie tylko będzie nam mówił o naszej kulturze, ale nawet publicznie wyznaje, że dziękuje Bogu, że Polacy muszą za pracą jeździć za granicę???

Coś wam powiem - on ni w ząb nie rozumie polskiego, on nie wie co gada.




http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Wraca-spor-o-kaszubskie-witacze-n86533.html
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Kaszubskie-witacze-sa-zamalowywane-n46543.html
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Strzaly-do-gabinetu-dyrektora-NCK-n33011.html#
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Kaszubskie-witacze-na-rogatkach-Gdanska-Slusznie-n46422.html#tri
 http://m.trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,106540,13832762,Reklama_banku_z_Majewskim_dotarla_do_Afryki___Moi.html




  • -------- ZNAM TĄ TAKTYKĘ
    -- Mieszkam pośród mniejszości niemieckiej !! . Obchodzili 750 lecie miejscowości , i przy tej okazji zamontowali podwójne nazwy !,niemiecka z czasów hitleroskich . Mój dom ,który kupiłam jest najstarszy w Gminie i ma 150 lat .

    Ps. Przeszło mi denerwowanie się !. Wszak Berlin to słowiańska nazwa , a podwójne tablice SERBOŁUŻYCZAN wyznaczają granice SŁOWIAŃSZCZYZNY ! nie tylko one zresztą !!. ::)))

wtorek, 24 stycznia 2017

Czy Gdańsk oderwie się od Polski? „To projekt antypaństwowy”






24.01.2017


Czy Gdańsk oderwie się od Polski? „To projekt antypaństwowy”




Mieszkam w Gdyni. W dobrym miejscu, na obrzeżach i tuż przy lesie, który otacza . Z domu do centrum Gdańska samochodem mam około 20 minut jazdy. To mniej niż z Ursynowa pod Pałac Prezydenta. Lecz może wkrótce zabierze to znacznie więcej czasu, bo zostaną ustawione rogatki i jadąc do Gdańska będę musiał mieć paszport, a może nawet wizę. A celnicy skrupulatnie przeszukają moje auto, czy przypadkiem nie wwożę jakichś wywrotowych materiałów. O co właściwie chodzi z tą nową paranoją? Reanimować Wolne Miasto ? Lub bardziej poprawnie – ?

Od pewnego czasu dochodziły do mnie różne plotki na temat Gdańska. Początkowo uznawałem je za bzdury wypowiadane w pijackim widzie przy suto zakrapianej kolacji. Sam nieraz słyszałem tu, na Pomorzu różne idiotyzmy, gdy alkohol rozwiązywał języki i chwalono się chlubną przeszłością dziadka w Kriegsmarine, albo w AK, co tutaj oznaczało . Takie podkreślanie swojej wyjątkowości i modne demonstrowanie, że Polakiem się jest tylko przypadkowo, bo gdyby sytuacja geopolityczna była inna, to z radością można by powrócić do, często wyimaginowanych, korzeni, które nie są polskie, tylko jakieś niemieckie, albo właśnie gdańskie. Bo wiele ludzi, po prawdzie coraz mniej, żyło w Gdańsku, żyło w Polsce, lecz uważali, iż jest to sytuacja tymczasowa i oni są Gdańszczanami.

Ostatni z nich powinni już nie żyć, bo Freie Stadt Danzig zakończył swoje istnienie w momencie wybuchu wojny w 1939 roku. Więc nawet ci, którzy się wówczas urodzili, mają dzisiaj 78 lat. Lecz nie, jest sporo czterdziesto, pięćdziesięcio i sześćdziesięciolatków, czyli cała powojenna generacja, która uważa się za spadkobierców Wolnego Miasta. Jaki w tym wszystkim jest sens i jaka logika, oprócz emocjonalnych sentymentów, aby odrzucać polskość tego miasta i rozważać utworzenie niezależnego politycznie bytu?

Nie zajmowałbym się tym tematem, gdyby nie docierały do mnie coraz częściej informacje, że istnieją w Gdańsku koła towarzyskie, ludzi naprawdę znaczących, ludzi z kręgów opiniotwórczych, naukowych i artystycznych, a także polityków różnych opcji, którzy, na razie między sobą, poważnie rozmawiają o możliwości odtworzenia Wolnego Miasta Gdańska i jakiejś secesji od Rzeczypospolitej.

Całkiem poważnie mówiąc, prezydent Gdańska , któremu chyba się w głowie pomieszało od długotrwałego sprawowania władzy, a buta i arogancja budowana na pochlebstwach dworu, spowodowała jego tęsknotę za Wolnym Miastem. Pewnie codziennie przed snem, marzy sobie ten włodarz ważnego obszaru, co by tu jeszcze uwolnomieścić. Mamy już hotel Wolne Miasto, ba, mamy całą dzielnicę Wolne Miasto. A niedawno nazwę Wolnego Miasta Gdańsk otrzymało ważne rondo po przebudowie ulicy Kartuskiej.

No dobrze, powie ktoś, to są tylko nic nieznaczące fanaberie starzejącego się aparatczyka i lokalnego satrapy. W sumie niegroźne, a właściwie humorystyczne. To ja się zapytam, dlaczego miasto Gdańsk, czyli ludzie władzy, gwałtownie optowali za dokonaniem przekopu Mierzei Wiślanej w lokalizacji Skowronki i nie popierali, teraz już oficjalnie zatwierdzonej, znacznie korzystniejszej lokalizacji Nowy Świat? Może prawdą jest to, co się mówi, że Skowronki leżą na historycznym terenie Wolnego Miasta Gdańsk, a Nowy Świat już na ziemiach polskich. Więc Gdańsk, gdyby zyskał jakąś tam suwerenność, to mógłby kontrolować ruch na Zalewie Wiślanym i czerpać z tego zyski. Może to bzdurne, ale logiczne i komuś poważnemu z tytułami przyszło do głowy.

A tymczasem komediowy prezydent Gdańska Adamowicz, wraz ze swoim przyjacielem, również komediowym, prezydentem Sopotu, Karnowskim, rozpoczęli akcję wbijania słupów granicznych przedwojennego Freie Stadt Danzig. Przypominam, że Sopot, wówczas Zoppot, był integralną częścią wolnego miasta.

***

Skąd w ogóle takie pomysły usprawiedliwiające tego typu działanie? Musimy pamiętać, że po Pierwszej Wojnie Światowej, Rzeczpospolita odradzała się w ciężkich bólach porodowych. Po latach faktycznego nie istnienia, była bardzo słaba. I każdy sąsiad szarpał dla siebie. Czesi zbrojnie zajęli spory kęs Śląska Cieszyńskiego; Niemcy, było nie było, przegrani w I WŚ, walczyli z determinacją o i Wielkopolskę.
A kwestia Gdańska została rozstrzygnięta dopiero w roku 1920, gdy wszystkimi siłami zatrzymywaliśmy nawałę bolszewików.


Wolne Miasto Gdańsk zostało utworzone 15 listopada 1920 roku jako wykonanie postanowień traktatu pokojowego. Art. 100 Traktatu określił granice Wolnego Miasta Gdańska, art. 105 ustanowił obywatelstwo Wolnego Miasta Gdańska dla osób tam zamieszkałych. Stosunek gdańszczan do odradzającej się Polski był z reguły niechętny, głównie z powodu słabej sytuacji gospodarczej i oderwania Gdańska od Niemiec. I tak już pozostało, aż do wybuchu wojny w 1939, gdy Hitler użył właśnie Gdańska, a konkretnie korytarza przez Polskę, który by połączył Gdańsk z Rzeszą, do usprawiedliwienia ataku na Polskę. Przez okres wojny Gdańsk był ostoją hitleryzmu. Problem zaczął się po wojnie.
„[…] Po zdobyciu miasta przez Armię Czerwoną w marcu 1945 r., do konferencji poczdamskiej miejscowi Niemcy wierzyli, że będą mogli pozostać w Gdańsku, że zostaną przywrócone instytucje Wolnego Miasta, a to pozwoli utrzymać niemiecki charakter Gdańska oraz jego najbliższego otoczenia. Obszar Wolnego Miasta Gdańska został dekretem z 30 marca 1945 przyłączony do województwa gdańskiego, a ustawą z dnia 11 stycznia 1949 razem z poniemieckimi ziemiami scalony z nową polską administracją państwową, do czego przesłanką były postanowienia konferencji poczdamskiej z 2 sierpnia 1945 […]. Postanowienia te nie miały jednak formy umowy międzynarodowej, w dodatku były efektem porozumienia zupełnie innych stron niż te, które podpisały Traktat wersalski, tak więc nie miały mocy zmienić jego postanowień.” [1]

Taka oto sytuacja prawna powoduje, że ludzie, którym marzy się odtworzenie Wolnego Miasta, mają argument, by walczyć, żeby Gdańsk od Polski odłączyć. Co więcej – uciekinierzy przed Armią Czerwoną utworzyli rząd Gdańska na uchodźstwie.

„Dalsze istnienie Wolnego Miasta Gdańska uznaje za fakt de jure środowisko zamieszkałych w Niemczech obywateli WMG. Środowisko to wybrało w 1947 r. istniejącą do dziś Radę Gdańską (niem. Rat der Danziger), pełniącą obowiązki Senatu WMG na uchodźstwie. Rada Gdańska przez cały okres swego działania wywiera naciski na ONZ (jako następczynię Ligi Narodów) celem uregulowania prawno-międzynarodowego statusu WMG.” [1]

Jak zwykle tak bywa, wszyscy entuzjaści Gdańska/Danzig zapominają o jednym, o czym ja dobrze pamiętam, bo widziałem to na własne oczy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Gdańsk po zdobyciu przez Rosjan był jedną wielką ruiną. Podobną do Warszawy. I ten Gdańsk, z którego tak się dzisiaj cieszymy, został całkowicie odbudowany przez Polskę i Polaków.

***

Gdańsk, Sopot, Gdynia. Czyli Trójmiasto. Naturalna idea, która jakoś od ponad siedemdziesięciu lat nie może się zrealizować. Tak, jakby ktoś bez przerwy rzucał kłody po nogi, a na historycznej granicy Wolnego Miasta istniała niewidzialna bariera. Szczególnie mocno to widać w ostatnim dziesięcioleciu, gdy Gdańsk i Sopot zostały opanowane przez wybitnie pro-niemiecką Platformę Obywatelską, której reprezentanci: prezydent Gdańska Adamowicz i Sopotu Karnowski stworzyli układ stojący w kontrze do Gdyni i jej prezydenta dr. Szczurka. Żadne zaklęcia tu nie pomogą, taki jest stan faktyczny.
Porty morskie, zamiast pracować w symbiozie, konkurują ze sobą, szkodząc sobie nawzajem. Kolej metropolitalna, nowa dobra inwestycja, nadal nie łączy dzielnic całej aglomeracji. Lotnisko Rębiechowo sypie piasek w szprychy gdyńskiemu lotnisku w Kosakowie, które marnieje bezużytecznie. Fatalny system drogowy od lat nie może być zmodernizowany tak, by służył całemu Trójmiastu. Można podać więcej przykładów tego, co dzieli, niż tego co łączy.

To jest przykre i nierozumne. Nie ma efektu synergii, który uczyniłby z pomorskiej aglomeracji, jeden z najsilniejszych obszarów naszego kraju. Czasami ma się wrażenie, że świadomie się niszczy, zamiast tworzyć.
Czy my Polacy i władze naszego kraju, mamy nic nie robić i biernie się przyglądać? Czekać, aż coś samo z siebie się wydarzy?

Niemcy, których podejrzewam o wspieranie takiego stanu rzeczy, są mistrzami długofalowych działań. I jeżeli już postanowili, mimo zawartych w 1990 roku traktatów, że Prusy Wschodnie i Danzig to domena niemiecka, to będą do tego uparcie dążyć.

Nie możemy na to pozwolić. Dosyć już kłopotów jest na Śląsku, gdzie tzw. „mniejszość niemiecką” rozpuszczono jak dziadowski bicz i różne gorzaliki decydują na przykład, jakie mają być granice Opola. Tu w Gdańsku idea secesji dopiero się tli i łatwiej ją opanować. Uważam to za działanie antypaństwowe i jako takie powinno być pod ścisłą obserwacją służb. I to nieważne, czy ktoś jest z PO, czy zwolennikiem PiSu, bo tak się składa, że znam miłośników Freie Stadt i tu i tam.
Nie po to odzyskaliśmy po 123 latach niepodległość, a po II WŚ uzyskaliśmy dosyć marne granice, w sytuacji, jak nie mieliśmy nic do powiedzenia, żeby teraz, gdy wreszcie wybijamy się na autentyczną suwerenność, różni lokalni kacykowie, pomyleńcy, czy agenci obcych państw, starali się odrywać po kawałku polską ziemię.

Nie mamy Lwowa, Wilna, czy Grodna i Gdańsk, czy Szczecin nam ich nie zastąpią. Lecz w tysiącletniej historii Polski to były bardziej tereny nasze, niż obce. Niemcy szczególnie są w stosunku do nas butni i aroganccy. A my specjalnie ich hołubimy. W niedalekiej miejscowości Krokowo, gmina Puck, po ustanowieniu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej lepiej nie bywać, bo mile widziani są Niemcy. W stosunku do Polaków takiego podejścia nie zauważyłem. Czy również w Gdańsku, a może ponownie Danzig, Polak znowu będzie raczej niemile widzianym gościem?

________________

  - publicysta. Z zawodu inżynier elektronik pracujący od 30 lat za granicą na morzu. Konserwatysta.



http://gazetabaltycka.pl/promowane/czy-gdansk-oderwie-sie-od-polski-to-projekt-antypanstwowy#comment-359785

 

środa, 22 czerwca 2022

Poszukiwania najstarszego Gdańska




przedruk


moje uwagi kolorem

przy okazji tego artykułu zauważyłem, że poznikało sporo zdjęć w starych postach na blogu np. z 2015 toku - może być problem z ich odtworzeniem w postach




19 czerwca 2022,
Michał Ślubowski

Gdzie znajdował się "najstarszy Gdańsk" - ten wczesnośredniowieczny, do którego przybył święty Wojciech wybierając się do kraju Prusów? Na przestrzeni wieków naukowcy podejmowali kolejne próby lokalizacji grodu w wielu miejscach na terenie współczesnego miasta. W ostatnich latach coraz większe uznanie zdobywa jedna koncepcja, która będzie dzisiaj punktem wyjścia naszych poszukiwań.


Pomorze Wschodnie w X wieku


Kiedy słynna osada handlowa Truso podupadła w pierwszej połowie X wieku, jej rolę przejęło inne emporium, ale nie Gdańsk, a Puck. Nadmorski rejon już od czasów neolitu był miejscem osiedlania się ludzi. W VII i VIII wieku naszej ery u ujścia strugi Płutnicy, nie dalej jak pół kilometra od współczesnego miasta, powstał port. Niestety, nie przetrwał on do dzisiaj, a jego pozostałości są zalane wodami zatoki, niczym mityczna Atlantyda. Musimy pamiętać, że linia brzegowa znacznie się cofnęła od czasów średniowiecza.

Emporium było jednym z przystanków na dawnym szlaku bursztynowym. Przed podbojem Pomorza dokonanym przez polańskich Piastów, to właśnie ta osada była jednym z najważniejszych portów regionu. Na dnie odnaleziono ślady po wczesnośredniowiecznych, drewnianych zabudowaniach oraz wraki łodzi.

Jednak centrum osadnictwa znajdowało się w innym miejscu, na Kępie Oksywskiej. Tym terminem określamy trójkątną wysoczyznę morenową o powierzchni 40 kilometrów kwadratowych, która opada w stronę Zatoki niezwykle stromym klifem. Ten podniesiony teren był w średniowieczu otoczony bagnistymi równinami i morzem.

Dzięki badaniom archeologów wiemy, że w X wieku na Kępie istniały trzy grody: w Oksywiu, Obłużu i Dębogórzu. Zapewne w najbliższej okolicy działały również stacje rybackie. To właśnie te grody były związane z emporium w Pucku. Były to ziemie mniejszego plemienia pomorskiego, które, aby dodatkowo zabezpieczyć swoje terytorium, wybudowało sieć grodów obronnych. Ich linia biegnie od Sobieńczyc przy jeziorze Żarnowieckim, przez Tyłowo, Gowino i Luzino, Będargowo, Kczewo, Otomino, Pręgowo aż do Gdańska i Sopotu.

Co niezwykle ciekawe, ta prastara granica plemienna była jednocześnie utrzymana w kolejnych stuleciach, bowiem pokrywała się z granicami późniejszej kasztelanii gdańskiej i miała jeszcze znaczenie w nowożytnym podziale administracyjnym.


Czy Gdańsk pierwotnie był grodem obronnym?

Wiele wskazuje na to, że wczesnośredniowieczny Gdańsk pełnił rolę grodu obronnego, a nie ważnego lokalnego portu. Na podstawie badań archeologicznych przeprowadzonych na terenie Pomorza Gdańskiego, prof. Błażej Śliwiński wyciągnął wniosek, że Pomorze Wschodnie w X wieku nie było zorganizowanie w duży organizm plemienny, a podzielone na mniejsze jednostki. Warto zaznaczyć, że część historyków ma odmienne zdanie, które jednak wynika z błędnej interpretacji średniowiecznej legendy Tempore illo, traktującej o świętym Wojciechu.

Czym zajmowali się ludzie, mieszkający na, nazwijmy to umownie, ziemi gdańskiej? Przejęli zyski z handlu, które do tej pory płynęły do Truso. Archeologowie znaleźli w okolicach Pucka wiele monet arabskich z przełomu IX i X wieku. Słowianie eksportowali na południe bursztyn, futra, wosk, miód oraz niewolników. Niestety, handel ludźmi był w tamtym czasie czymś na porządku dziennym zarówno wśród chrześcijan, jak i pogan. Bałtycki bursztyn, chociaż ceniony zarówno w Europie, jak i w świecie arabskim, nie przynosił Pomorzanom największych zysków - te pochodziły właśnie z handlu ludźmi.

Góra Gradowa kolebką Gdańska?

Jeszcze do niedawna za "najstarszy Gdańsk" uważano gród, który powstał w widłach Motławy i Wisły za czasów Mieszka I. Jednak nowsze badania archeologiczne znacznie "odmłodziły" gród, który znajdował się na terenie współczesnych ulic Rycerskiej, Czopowej, Grodzkiej i Dylinki. Owszem, znajdował się tutaj ośrodek władzy, ale powstał on dopiero w XI wieku, więc niemal 100 lat po odwiedzinach św. Wojciecha. Skoro tak, o jakim "Gdańsku" mowa z najstarszej wzmiance o mieście z 997 roku?

Góra Gradowa, zwana dawniej Hagelsberg

Najprawdopodobniej, pod tym określeniem kryje się gród obronny, założony na szczycie Góry Gradowej, oraz otwarta osada, która znajdowała się w rejonie dzisiejszego kościoła św. Mikołaja (który naturalnie w tym czasie jeszcze nie istniał).

Mocnym argumentem popierającym tę teorię jest znajdowanie na terenie Góry Gradowej monet arabskich z X wieku oraz pieniędzy z Anglii oraz Niemiec. Takie skarby były znajdowane nie tylko przez współczesnych archeologów, ale również przez gdańszczan w XVI, XVII i XVIII wieku!

W 1591 roku znaleziono gliniane naczynie z monetami arabskimi, w połowie XVII wieku przesunięto na terenie Góry Gradowej głaz, pod którym znajdowała się moneta angielska pochodząca z drugiej połowy X bądź pierwszej połowy XI wieku, zaś w 1711 roku żołnierze gdańskiego garnizonu, kopiąc rów, znaleźli niedaleko ulicy Kurkowej wiele srebrnych monet z podobnego okresu.

Jednak jeżeli dzisiaj wybierzemy się na Górę Gradową, poszukiwania dawnego grodu zakończą się niepowodzeniem. Od epoki nowożytnej to wzniesienie było miejscem niezwykle szeroko zakrojonych prac fortyfikacyjnych, które całkowicie zmieniły ukształtowanie terenu. Dlatego dzisiaj, aby doszukać się reliktów po tych wczesnośredniowiecznych konstrukcjach, możemy jedynie liczyć na przypadek oraz szczęście.


W co wierzyli dawni historycy?


Powojenna koncepcja, która sytuowała najstarszy Gdańsk w widłach Motławy i Wisły, długo wiodła prym w naszej historiografii. Jednak w dawnej gdańskiej tradycji to właśnie Górę Gradową uznawano za kolebkę miasta - i to już od stuleci!

Anton Friedrich Büsching w drugiej połowie XVIII wieku wydał wielkie dzieło poświęcone geografii. W 1768 roku jego część poświęcona Rzeczpospolitej została przetłumaczona na polski jako "Geografia Królestwa Polskiego y Wielkiego Xięstwa Litewskiego". W obszernym ustępie dotyczącym Gdańska znajdujemy taki fragment:

(...) Miasto otoczone jest górami i pagórkami, które wyższe są, niż wieże miejskie, i między któremi najznaczniejsze są Biskupia Góra i Hagelsberg. Na ostatniej za dawnych czasów był zamek, który, równie jako i góra, od pewnego człowieka imieniem Hagel tak był nazwany. Ale ten Hagel dla tyraństwa swojego, w nim jest zabity, i zamek jego spalony. Był też tam grób dziedziczny państwa jakiegoś, czego jasnym jest dowodem urna, lub statua, tamże około roku 1664 znaleziona.
Tym "grobem" były zapewne pozostałości po przedchrześcijańskim pochówku znalezionym na Górze Gradowej. Jednak pierwsza znana wzmianka w źródłach dotycząca Góry Gradowej pochodzi dopiero z 1385 roku. Pojawia się w niej forma "hagensbergh", później jeszcze w licznych innych przeróbkach: "Hagensberge", "Haynberg", "Haynsberg".


Wszędzie jednak źródłem jest słowo oznaczającej gaj, las, bądź zarośla. Mamy więc do czynienia z Górą Gajową, i rzeczywiście niewykluczone, że to wzgórze w dawnych wiekach było porośnięte lasem.

ale gdzie źródła tych słów? - autor nie podaje... - MS


Jan Daniluk zwrócił uwagę, że w okolicy znajdowała się jeszcze jedna nazwa z tym członem w nazwie: Petershagen, czyli dzisiejszy Zaroślak.











Hagelsberg - legendy i rzeczywistość

Dopiero w XVI wieku, w 1519 roku, zapisano formę Hagelsberg. Czy była to pomyłka pisarza, czy może adaptacja dawnej, tradycyjnej nazwy? Tego niestety nigdy się nie dowiemy. Jednak faktem jest, że dawni gdańscy dziejopisowie na podstawie tej nowej nazwy podali nam legendę o groźnym Hagelu, który miał swoją siedzibę na szczycie góry.

Pierwsza znana wersja tego podania pojawiła się w drugiej połowie XVI stulecia. Od tamtej pory motyw groźnego rycerza Hagela powraca w lokalnej, gdańskiej tradycji wielokrotnie. Co więcej, legenda musiała być znana w Gdańsku, bowiem zapisuje ją również słynny węgierski podróżnik Szepsi Csbombor Márton.

W XIX wieku słynny gdański historyk Gotthilf Löschin zaproponował, że Hagel pierwotnie był Jagelem, a skutkiem tego było pojawienie się wśród niektórych polskich opracowań terminu Góra Jagiełłowa, Jagłowa czy Jagielna.

Według tych legend, na szczycie Góry Gradowej w drewnianej warowni mieszkał Hagel, który jednak nie był wzorem dobrego władcy. Okoliczna ludność żyła w strachu przed jego terrorem, bowiem za pomocą siły wymuszał coraz to większe daniny.

W jednej z wersji Hagel miał pasierbicę Raję, która zakochała się z wzajemnością w młodym rybaku Danie. Okrutnik z Góry Gradowej dowiedział się o tym zakazanym uczuciu i postanowił zabić młodzieńca, któremu jednak udało się pokonać Hagela. Ciemiężca poniósł śmierć, drewniana warownia została zburzona, a mieszkańcy uczcili upadek dawnego pana tańcem. Z kolei dzielny rybak ze swoją ukochaną założyli miasto, z którego w przyszłości wyrośnie Gdańsk. Imię Dana było jednocześnie ludową etymologią pochodzenia nazwy Danzig.



W 1862
roku Ryszard Berwiński w swojej książce "Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych" w jednym z przypisów zapisał jeszcze jeden ciekawy przekaz o Górze Gradowej:

(...) Gaspar Schutz powiada, że ów rycerz, którzy zachęcając poddanych swej wioski "Wieke" do tańca, miał mówić do nich "Danz Wiekie", z czego później, gdy go zamordowano, a miasto tu powstało, utworzył się: Danzwig, Danzig; że tedy ten rycerz nazywał się Jagel, lub "Hagel", że mieszkał na drewnianym zamczysku na górze, którą dla tego Hagelsberg nazywano i do dziś dnia nazywają. Jakoś istotnie prawda, że Niemcy tameczni tak nazywają tę górę. Ale zapytany o nią poczciwy okoliczny Kaszub, opowiada zawsze, że to "grodowa góra", jakoby grodzka od gród, grad, hrad, który na tej zapewne stał górze w czasach dawnych i dał początek tej nazwie. Ale Niemcy języka naszego nieświadomi, i radzi go umyślnie wykrzywiać, a ślady jego zacierać, przetłumaczywszy "hrad" (Burg) na "Hagel" (grad), utworzyli z tego "Hagelsberg" i całą bajkę o poddanych ze wsi Wieke, o ich tańcach i księciu Jagiel wymyślili, chcąc nazwę miasta z języka niemieckiego wydedukować. Takiej wsi Wieke nie masz dziś śladu w okolicach Gdańska (...).
Kto wie, być może te legendy i przekazy rzeczywiście były dalekim echem opowieści o najstarszym Gdańsku, a współczesna historia zwraca nam wielowiekową tradycję.



Berwiński ma rację - podobne fałszerstwa niemcy stosowali w całej Polsce, na całej Słowiańszczyźnie. Zwracałem na to uwagę przy okazji omówienia wiki miasta Gniew, Skarszewy czy Junkrowy - także Sopot.

Uwagi odnośnie hagel:

angielskie "hag" - wiedźma, czarownica
norweskie "hage" - ogród
niemieckie "hagel" - grad
fryzyjskie "hagels" - grad
kaszubskie "grod" - grad   (mały Słownik Labudy - Brezy)

Petershagen - zawieszony Piotr?  Wisielec w tarocie, potem.... Czarny Piotruś - Joker (Jackass)- Phersu...



Właściwa nazwa to zapewne "grodowa góra, gród-grad-hrad" jak podano powyżej, zaś fałszywą etymologię niemiecką skutecznie tłumaczy właśnie Bierwiński.

Historia o Haglu na pewno oparta jest o powtarzającą się "przy każdej okazji" historię o śmierci Stwórcy.

Zwracam uwagę - Ciemiężca poniósł śmierć, drewniana warownia została zburzona, a mieszkańcy uczcili upadek dawnego pana tańcem  - i współcześnie "gdańszczan" namawia się do tańczenia na grobach - zbieżność na pewno nieprzypadkowa.... 




Tropem ma być również sama nazwa miasta. Językoznawcy są raczej zgodni, że słowiańska nazwa "Gdańsk" ma związek z wodą, wilgotnym miejscem, rozlewiskiem. Uznano, że nazwa miasta pochodzi od hipotetycznej nazwy rzeki "Gdania". Sęk w tym, że tym ciekiem wodnym nie była raczej Motława - ta nazwa jest pochodzenia staropruskiego i bardzo prawdopodobne, że Motława funkcjonowała przed tym, jak pojawiła się nazwa Gdańsk, i jest reliktem przemieszczenia się plemion pruskich na wschód we wczesnym średniowieczu.


Poszukiwania tajemniczej Gdani


Gdzie mogła znajdować się owa hipotetyczna Gdania? Gdybyśmy zerknęli na plan współczesnego miasta, nigdzie takiego cieku byśmy nie znaleźli. Jednak na starych mapach w okolicach Góry Gradowej widzimy cieniutką, błękitną nitkę przepływającą przez Siedlce, czyli Potok Siedlecki.

Przed wielką krzyżacką inwestycją, jaką było przekopanie kanału Raduni, Potok Siedlecki przepływał przez tereny gdańskich dominikanów i wpadał do Motławy. Jako że Potok Siedlecki (inaczej Siedlica bądź Szydlica) jest nazwą wtórną, nadaną od osady przez którą przepływał, być może wcześniej miał inne miano: ową zaginioną "Gdanię". Potok Siedlecki przepływa u stóp południowej części Góry Gradowej, zaś wzdłuż niego powstał ważny szlak prowadzący do Gdańska. Zapewne Potok był niegdyś żeglowny, ale z upływem jego rola coraz bardziej malała, a samo koryto ulegało zwężeniu.

Kiedy Krzyżacy wykopali kanał Raduni, Siedlica na dobre straciła swoją dawną rolę. Gdzie dzisiaj można znaleźć Potok Siedlecki, możliwe że dawną Gdanię? Głównie pod naszymi nogami. Siedlica przepływa podziemnym kanałem, a dzisiaj jej ujście do kanału Raduni możemy zobaczyć na terenie Skweru Imienia Polskich Harcerzy w byłym Wolnym Mieście Gdańsku.

Jeszcze jednym argumentem za Górą Gradową jako kolebką Gdańska mogą być badania archeologiczne, przeprowadzone 11 lat temu.

Marek Adamkowicz w artykule umieszczonym w "Dzienniku Bałtyckim" informował o badaniach archeologicznych, przeprowadzonych na działce przy ulicy 3 Maja, na terenie dawnej Strzelnicy Fryderyka Wilhelma. Badacze odkryli tam ślady wczesnośredniowiecznej osady: relikty domów, palenisk, jam gospodarczych. Odkryto również ślady po cmentarzysku: groby ciałopalne, dwa jamowe oraz jeden popielnicowy.

W 2020 roku informowano, że na tym terenie w ciągu dwóch lat ma ruszyć budowa nowej siedziby prokuratury. Czy inwestycja przyniesie kolejne elektryzujące odkrycia? Czas pokaże, jednak to, co już odkryto, jest niezwykle istotne dla poszukiwań najstarszego Gdańska. Niestety, nigdy nie opublikowano wyników badań archeologicznych z 2011 roku.



Dla chcących wiedzieć więcej

Powyższy tekst powstał na bazie nowszej literatury oraz badań archeologicznych. Należy podkreślić, że jest to prawdopodobna teoria, ale jak to zwykle bywa, przyszłość (np. kolejne wykopaliska) może ją zweryfikować. Chcących zgłębić temat zachęcam do lektury:

B. Śliwiński Początki Gdańska : dzieje ziem nad zachodnim brzegiem Zatoki Gdańskiej w I połowie X wieku , Gdańsk 2009
B. Śliwiński O rzece "Gdani" i początkach Gdańska [w:] Acta Cassubiana, t.8, 2006
J. Daniluk Góra Gradowa : krótka historia, Gdańsk 2020
J. Dworzaczkowa Dziejopisarstwo gdańskie do połowy XVI wieku, Gdańsk 1962











----------------------------


https://tvn24.pl/polska/gdansk-spor-o-tresc-komunikatu-na-stronie-miasta-ws-obchodow-wybuchu-wojny-ra957312-2306099


2019 r:

"Radosny pochód" i "tańce" - taki opis Marszu Życia, który odbędzie się w dniu obchodów wybuchu II wojny światowej pojawił się we wtorek na oficjalnej stronie Gdańska. 




https://m.trojmiasto.pl/historia/Poszukiwana-najstarszego-Gdanska-n168020.html?fbclid=IwAR2wK4esoTJZF5tXrrlPqyZfLFiXvzInUhL9QcjDjGSsm9ewSE7B0lHgScw


https://en.wikipedia.org/wiki/Black_Peter_(card_game)





https://m.trojmiasto.pl/historia/Gora-Gradowa-Gdansk-Hagelsberg-Historia-n142788.html







środa, 21 grudnia 2016

Metodą na wariata


Z prezes SA Gdańsk Anny Skupnej „carycy” się śmiejecie?


Metodą na wariata, załatwiono w RP III setki grubych afer. Przypomnę tylko kilka i w zasadzie drobnych. Uniewinnienie bandziora „Słowika” przez Lecha „Bolesława” Wałęsę, przez długi czas było uznawane za miejską legendę, rozprowadzaną przez oszołomów. Mniej więcej w tym samym okresie zgnojono marszałka sejmu Andrzeja Kerna. Głośny romans córki Kerna z cygańskim dostarczycielem pizzy, nie schodził z nagłówków całymi miesiącami. Powstała też jakże mało śmieszna komedia „Uprowadzenia Agaty", oparta na kompletnych bzdurach i oszczerstwach. O kochliwym Cyganie córka Kerna chciałaby zapomnieć, a sam amant okazał się „Tulipanem”. 


Kilka lat później zrobiono wariata z posła Gabriela Janowskiego, bo nagle się okazało, że w 38 milionowym kraju nie ma żadnego zapotrzebowania na cukier, szczególnie polski cukier. Po tragifarsie nie została w Polsce jedna polska cukrownia, a Polacy kupują słodkawy miał w Lidlu. Takich „śmiesznych” historii można przytaczać tuzinami i one wszystkie niezmiennie posiadają dwie cechy. Po pierwsze są wyjątkową bezczelnością i poczuciem bezkarności dowcipnisiów, po drugie okradani i oszukiwani Polacy, śmieją się jak głupi do sera, nie ze złodziei, ale z tych, którzy złodzieja próbują złapać za fraki. Najnowszy dowcip i przerabianie na wariata to „caryca” i znów wszystko odbyło się według schematu. Niezbyt lotny poseł Suski, prostodusznie zapytał o kluczową dla Amber Gold kwestię. Rzecz się sprowadza do fundamentalnego ustalenia, jak to się stało, że „wymiar sprawiedliwości” był ślepy na oszustwa Plichty i kto za tym wszystkim stał?


Wszyscy wiedzieli, że takiej sprawy nie mógł sobie prowadzić byle asesor z sądu rejonowego, ale potrzebny był znacznie wyższy szczebel, żeby wydać 9 wyroków w zawieszeniu i nie bać się konsekwencji. Od chwili gdy afera Amber Gold wybuchła na dobre, w „mieście” zaczęło huczeć, a co odważniejsi dziennikarze zaczęli pisać, kto w Gdańsku jest numer jeden wśród sędziów. Pierwszymi odważnymi byli Marcin Wikło i Marek Pyza z „wSieci”, którzy dotarli do wielu rozmówców i dość szczegółowo poznali gdańskie stosunki „prawne”. Obaj Panowie nie podali jednak nazwiska „carycy”, która swój przydomek zawdzięcza pozycji, jaką w gdańskim sadownictwie zajmuje. Nie dziwię się, w tamtym czasie, ale i dziś za pisanie otwartym tekstem o sędziach tak można dostać po tyłku, że się ląduje z gołym tyłkiem, w zimie, pod mostem. Mnie odwagi zaczyna brakować, ale jestem na tyle głupi, żeby podać imię i nazwisko „carycy” – to Anna Skupna, prezes Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Informację tę zweryfikowałem w kilku źródłach i za nią daję głowę, reszta to neverending story.


Sędzia Anna Skupna nie jest przypadkową osobą na przypadkowym miejscu. W 1982 roku, a więc w stanie wojennym, powołał ją na stanowisko sędziego rejonowego, wiceminister sprawiedliwości z gabinetu Jaruzelskiego. Powołanie minister Sylwester Zawadzki argumentował między innymi tym, że Skupna jest wieloletnim lojalnym i zaangażowanym członkiem PZPR. Pani sędzia od razu się wzięła ostro do roboty i zaczęła hurtowo wydawać wyroki na opozycjonistów. Próżno jednak czekać by w "Czarno na białym" z sędzią rozprawiły się media, jak z prokuratorem Piotrowiczem – nie ta liga. Wiele z tych politycznych procesów po latach zostało zweryfikowanych jako łamiące prawo, nawet w czasie PRL i w czasie stanu wojennego. Kilku skazanych uzyskało odszkodowanie. Ponad 30 lat sędzia Skupna jest obecna w gdańskich sądach i doskonale znają ją wszyscy sędziowie apelacji gdańskiej i nie tylko. Sędzia Milewski, prezes SO Gdańsk, pytany o „carycę” przez Suskiego, nie tylko rzucił sucharem, ale po prostu łgał. 

Zna Milewski Skupną i z całą pewnością wie, jaką ma ksywę w środowisku. Skąd wiem, jestem rolnikiem z Biskupina, gmina Chojnów, woj. dolnośląskie, nie prezesem SO Gdańsk i zajęło mi ustalenie tej oczywistości pół godziny. Milewski nie mógł nie znać "carycy" co więcej, to on zaciągnął Skupną do loży Lechii Gdańsk, gdzie siedzieli minister Kwiatkowski i premier Tusk. Dziś zeznawał minister Gowin, który szczegółowo opowiadał o spotkaniu w Gdańsku z prezesem SO Gdańsk i prezes SA Gdańsk, czyli z Milewskim i Skupną. Nie mam pojęcia, co poza ignorancją i samobójczymi instynktami, śmieszy Polaków w pytaniu i zwłaszcza odpowiedzi o „carycę”? Bez względu na to, jakie są zakulisowe działania sędzi Anny Skupnej i od razu napiszę, że nie mam na ten temat konkretnej wiedzy, bazuję jedynie na tym, co przeczytałem u Wikło i Pyzy, z całą pewnością prezes Sądu Apelacyjnego odpowiada za to, co się w jego apelacji dzieje. 

Żadnym, powtarzam, żadnym racjonalnym wyjaśnieniem, poza przymykaniem oczu, nie da się usprawiedliwić tego, że w gdańskiej apelacji w sprawie Amber Gold 9 wyroków w zawieszeniu i wyczyny Plichty były "niewidzialne". Mnie pytania o „carycę” nie śmieszą, zwłaszcza, że takich caryc w każdej apelacji na kierowniczych stanowiskach mamy przynajmniej po kilka. Skalę problemu pokazuje nie tylko sam Amber Gold, ale jeszcze bardziej pokazuje ostrożność redakcji i dziennikarzy, którzy starają się zwrócić uwagę, jednocześnie wiedzą, że pisanie otwartym tekstem to wyrok i dla nich i dla całej redakcji. Reformę sądownictwa zacząłbym od likwidacji jednej instytucji, tą instancją jest najbardziej patologiczna apelacja. Głupimi dowcipami znów usiłuje się przykryć coś, co jest jedną wielką tragedią trwającą od 27 lat i będącą kontynuacją poprzednich 45 lat.


6
33744 liczba odsłon


Matka Kurka

 

http://www.kontrowersje.net/z_prezes_sa_gda_sk_anny_skupnej_carycy_si_miejecie

 

 

piątek, 24 lutego 2017

Do kogo należy Gdańsk?



Do kogo należy Gdańsk?

 
 
Pytanie zawarte w tytule wydaje się szalenie głupie, jednak jak słusznie zauważył swego czasu Stanisław Michalkiewicz, czasami warto jest zadawać głupie pytania, bowiem te bywają niekiedy szalenie inspirujące. Podobnie w XVIII wieku pewien holenderski astronom zadał z pozoru głupie pytanie – dlaczego w nocy jest ciemno? Odpowiedź na to pytanie innym astronomom zajęła bez mała 100 lat, a przy okazji odkryto, że wszechświat wcale nie jest nieskończenie wielki. Może w takim razie wróćmy do naszego z pozoru arcy-głupiego pytania – do kogo należy Gdańsk?


Faktycznie Gdańsk należy do państwa polskiego. Jednak jego status formalno-prawny wcale już nie jest taki oczywisty. Obecna granica polsko-niemiecka została ustalona przez Aliantów na Konferencji Poczdamskiej na przełomie lipca i sierpnia 1945. Przez NRD została uznana w układzie zgorzeleckim 6 lipca 1950. RFN uznało granicę NDR z PRL dopiero 7 grudnia 1970 w układzie Brandt/Cyrankiewicz. W okresie zimnej wojny partia CDU sprzeciwiała się zaniechaniu roszczeń do „landów wschodnich”, uważając przy tym, że jedynie zjednoczone Niemcy mogą uznać granicę z Polską w sposób ostateczny. Do takiego też uznania doszło zaraz po zjednoczeniu Niemiec i upadku muru berlińskiego podczas posiedzenia Bundestagu 16 grudnia 1991. Od tamtej pory państwo niemieckie oficjalnie uznaje granicę z Polską za nienaruszalną i wyrzekło się wszelkich roszczeń terytorialnych wobec Polski.

Jednak zupełnie inaczej wygląda sytuacja Gdańska, który przed II wojną światową nie należał do Rzeszy Niemieckiej, tylko był niepodległym państwem. Na wspomnianej już Konferencji Poczdamskiej terytorium do tej pory okupowanego przez III Rzeszę Gdańska Alianci oddali na 50 lat pod jurysdykcję Polski. Jak nie trudno policzyć te postanowienia wygasły w 1995! O ile z roszczeń pewnych środowisk w Niemczech wysuwanych pod adresem Polski, mówiących o terytoriach niemieckich pod tymczasową administracją polską możemy nic sobie nie robić, o tyle w przypadku Gdańska sprawa jest już co najmniej niepokojąca, ponieważ wszelkie ustalenia pomiędzy Polską i Niemcami dotyczącymi wspólnej granicy w ogóle nie dotyczą terenów dawnego Wolnego Miasta Gdańska! 

Aby było jeszcze mniej śmiesznie należy dodać, że 15 czerwca 1980 w Koblencji na spotkaniu Zrzeszenia Gdańszczan wybrano Radę Wolnego Miasta Gdańska, która faktycznie stała się wybranym parlamentem Wolnego Miasta Gdańska na uchodźstwie. Uprawnionymi do wyboru byli wszyscy mieszkańcy Wolnego Miasta Gdańska oraz ich potomkowie z tytułu dziedzicznego obywatelstwa. Powstały w ten sposób Senat przejął polityczną reprezentację wszystkich obywateli Wolnego Miasta Gdańska. Ponadto postawił sobie za zadanie uregulowanie problemu Gdańska. Nie chodzi tu jedynie o roszczenia polityczne ale także majątkowe, bowiem roszczenia prawne posiadają wszyscy potomkowie obywateli Wolnego Miasta Gdańska.


Wspomniany już Senat Wolnego Miasta Gdańska uznaje Polskę za kolejnego okupanta, który całkowicie ignoruje istnienie legalnego rządu Wolnego Miasta Gdańska, który rezyduje we Frankfurcie nad Menem i w czerwcu 1998 wystąpił z wnioskiem o przyjęcie do ONZ! Jednak to nie koniec niepokojących wiadomości. Warto wspomnieć, że w ostatnich latach garnizon Wojska Polskiego został wykwaterowany z Gdańska i przeniesiony do Gdyni. Ostatnie oddziały polskiego lotnictwa z Pruszcza Gdańskiego ( terytorium dawnego Wolnego Miasta Gdańska ) zostały wykwaterowane we wrześniu 2009. Dyrekcję Poczty Polskiej przeniesiono z Gdańska do Lublina. Polska prasa w Gdańsku została zlikwidowana, a ostatni tytuł jaki pozostał – Dziennik Bałtycki, ma niemieckiego właściciela. Także w dziwnych okolicznościach państwowa spółka niemiecka przejęła Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, które posiada monopol na ogrzewanie miasta. Od momentu naprawy carillonu na ratuszu przy ul. Długiej kilka lat temu zaniechano regularnego odgrywania Roty Marii Konopnickiej. W serii znaczków miast polskich nie znajdziemy Gdańska, za to znajdziemy np. Elbląg. Przypadek? Czy my o czymś nie wiemy?


W świetle całkowitej bierności legislacyjnej w ciągu ostatnich 20 lat polskiego rządu i parlamentu oraz ostatnich orzeczeń sądownictwa krajowego na temat własności materialnej na terenie historycznego Wolnego Miasta Gdańska sprawa Gdańska i jego przynależności państwowej wydaje się bardzo poważna. Mogą przy tym stanowić dla nas pewną pociechę słowa Gerwazego Rębajły z Pana Tadeusza: „zrobić zajazd, najechać, wygrasz w polu, to wygrasz i w sądzie!” Gdańsk faktycznie jest integralną częścią terytorium państwa polskiego. Jednak jego status formalno-prawny pozostaje w dalszym ciągu nieuregulowany, a nasi Umiłowani Przywódcy jakoś wcale się nie kwapią, by sprawę formalnej przynależności Gdańska rozwiązać raz na zawsze. Z pewnością właśnie w tym upatrują swoją szansę członkowie Rady Wolnego Miasta Gdańska na uchodźstwie, by podważyć przynależność Gdańska do Polski. Jaka zatem pozostaje przyszłość Gdańska? To pytanie do naszych Umiłowanych Przywódców oczywiście! Ciekawe tylko czy w ogóle zechcą nam odpowiedzieć? Chyba nikt z nas nie życzyłby sobie, by w przyszłości Gdańsk stał się dla Polski problemem podobnym jak Palestyna dla Izraela w charakterze formalnie uznanego terytorium okupowanego?
na podstawie: 3obieg.pl 

https://parezja.pl/do-kogo-nalezy-gdansk/

Samozwańczy senat „Wolnego Miasta Gdańsk” kwestionuje polskie granice!

  • Napisane przez  fit

Tylko u nas! Niemcy chcą zwrotu Gdańska! Samozwańczy senat „Wolnego Miasta Gdańsk” kwestionuje polskie granice!

MSZ nie wie, co to jest Rada Gdańszczan, ale jednocześnie wie o niej przynajmniej od 16 lat. Dodatkowo nie zna tej organizacji, ale wie, że nie stanowi ona żadnego zagrożenia. To straszliwa naiwność, bo czy zagrożeniem nie jest każdy, kto podważa kształt naszych granic? – pisze w najnowszym numerze tygodnika Warszawska Gazeta Borys Mikołajewski.
Od ponad 10 lat działa rząd Wolnego Miasta Gdańsk (WMG) na uchodźctwie. Nie uznaje on obecnych granic Polski i lobbuje społeczność międzynarodową za odtworzeniem Wolnego Miasta w kształcie sprzed 1939 r. Działająca „Rada Gdańska” (Rat der Danzig), która uznaje się za prawowitego następcę prawnego senatu rządzącego WMG przed wojną, złożona jest z 36 „senatorów”.
Sprawa jest o tyle poważna, że pomorscy przeciwnicy obecnego rządu coraz bardziej otwarcie spiskują z „senatem” WMG. W tej sprawie Tomasz Jaskóła z klubu Kukiz ’15 złożył interpelacje, ale sensownej odpowiedzi od Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie dostał. Polskie władze bagatelizują problem, co kiedyś może się zemścić.Gdańsk formalnie nie jest Polski?

Wystarczy przeczytać dwa akapity, godne hitlerowskiej propagandy, pochodzące z oficjalnej strony Rządu Wolnego Miasta Gdańska (wspomniany Rat der Danzig):

Dziś Polacy są narodem próżnym i aroganckim, szczególnie tyczy się to wyższych warstw społeczeństwa. Nie są szczególnie obdarowani, nie są produktywni ani kreatywni, w żaden sposób nie wzbogacili świata. Ponieważ przez całe wieki nie było im dane się rozwijać, nastąpiło u nich rozwinięcie cech negatywnych. Przez to żądają coraz więcej, nie dając nic w zamian, chciwie patrzą na cudzą własność, myślą tylko o sobie i są przekonani, że są pępkiem świata. Nie żyją w realnym świecie, lecz pławią się w marzeniach i poczuciu wyższości.
Polacy dostrzegają swoją niższość, lecz nie są w stanie rozpoznać przyczyny tego stanu. Myślą, że są uprawnieni, by stawiać żądania, ale te żądanie kierują przeciw Niemcom, nie zaś swoim prawdziwym zniewolicielom, którzy z wielką umiejętnością sterują ich żądaniami i ich nienawiścią.
Wolne Miasto Gdańsk powstało na mocy kończącego pierwszą wojnę światową traktatu wersalskiego. Przestało istnieć w 1939 r., kiedy to III Rzesza dokonała aneksji jego terytorium. Hitlerowskie wojska i administracja opuściły miasto na początku 1945 r., uciekając w popłochu przed nacierającą Armią Czerwoną. Ustanowiono polską administrację. Najpierw tymczasową, później już stałą w ramach województwa gdańskiego. Sytuacja tego terenu jest bardzo specyficzna i różni się od pozostałych powojennych zmian polskiej granicy.

(…)
Więcej w najnowszym numerze tygodnika Warszawska Gazeta!


http://warszawskagazeta.pl/kraj/item/4595-tylko-u-nas-niemcy-chca-zwrotu-gdanska-samozwanczy-senat-wolnego-miasta-gdansk-kwestionuje-polskie-granice

sobota, 11 marca 2017

Niemcy chcą zwrotu Gdańska!




TYLKO U NAS! Niemcy chcą zwrotu Gdańska! Sprawa jest poważna 

  

Borys Mikołajewski 

 

Od ponad 10 lat działa rząd Wolnego Miasta Gdańsk (WMG) na uchodźctwie. Nie uznaje on obecnych granic Polski i lobbuje społeczność międzynarodową za odtworzeniem Wolnego Miasta w kształcie sprzed 1939 r. Działająca „Rada Gdańska” (Rat der Danzig), która uznaje się za prawowitego następcę prawnego senatu rządzącego WMG przed wojną, złożona jest z 36 „senatorów”.

Sprawa jest o tyle poważna, że pomorscy przeciwnicy obecnego rządu coraz bardziej otwarcie spiskują z „senatem” WMG. W tej sprawie Tomasz Jaskóła z klubu Kukiz ’15 złożył interpelacje, ale sensownej odpowiedzi od Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie dostał. Polskie władze bagatelizują problem, co kiedyś może się zemścić.

Gdańsk formalnie nie jest Polski?
Wystarczy przeczytać dwa akapity, godne hitlerowskiej propagandy, pochodzące z oficjalnej strony Rządu Wolnego Miasta Gdańska (wspomniany Rat der Danzig):

Dziś Polacy są narodem próżnym i aroganckim, szczególnie tyczy się to wyższych warstw społeczeństwa. Nie są szczególnie obdarowani, nie są produktywni ani kreatywni, w żaden sposób nie wzbogacili świata. Ponieważ przez całe wieki nie było im dane się rozwijać, nastąpiło u nich rozwinięcie cech negatywnych. Przez to żądają coraz więcej, nie dając nic w zamian, chciwie patrzą na cudzą własność, myślą tylko o sobie i są przekonani, że są pępkiem świata. Nie żyją w realnym świecie, lecz pławią się w marzeniach i poczuciu wyższości.

Polacy dostrzegają swoją niższość, lecz nie są w stanie rozpoznać przyczyny tego stanu. Myślą, że są uprawnieni, by stawiać żądania, ale te żądanie kierują przeciw Niemcom, nie zaś swoim prawdziwym zniewolicielom, którzy z wielką umiejętnością sterują ich żądaniami i ich nienawiścią.

Wolne Miasto Gdańsk powstało na mocy kończącego pierwszą wojnę światową traktatu wersalskiego. Przestało istnieć w 1939 r., kiedy to III Rzesza dokonała aneksji jego terytorium. Hitlerowskie wojska i administracja opuściły miasto na początku 1945 r., uciekając w popłochu przed nacierającą Armią Czerwoną. Ustanowiono polską administrację. Najpierw tymczasową, później już stałą w ramach województwa gdańskiego. Sytuacja tego terenu jest bardzo specyficzna i różni się od pozostałych powojennych zmian polskiej granicy.

Jeszcze w 1945 r., na mocy traktatu poczdamskiego Polska otrzymała „pod tymczasową administrację” tzw. Ziemie Odzyskane, czyli Śląsk, Ziemię Lubuską oraz Pomorze Zachodnie ze Szczecinem. Ten traktat wygasł po 50 latach od podpisania, czyli w 1995 r. Ale to ma mniejsze znaczenie, gdyż umowa nie dotyczyła (jeżeli by czytać ją literalnie) do terytorium dawnego Wolnego Miasta. A to dlatego, że odnosiła się do terenów, które Rzesza Niemiecka kontrolowała przed 31 sierpnia 1939 r. Formalne przyłączenie Gdańska do Niemiec miało zaś miejsce 1 września.

Jak stwierdza w oficjalnym stanowisku nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych: Uchwały Konferencji Poczdamskiej zakładały, że ostateczne ustalenie zachodniej i północnej granicy Polski nastąpi w ramach konferencji pokojowej, której zorganizowanie w przyszłości przewidywały wielkie mocarstwa. Z uwagi jednak na rozwój sytuacji międzynarodowej po II wojnie światowej, a zwłaszcza ze względu na okres „zimnej wojny”, który rozpoczął się niedługo po zakończeniu Konferencji Poczdamskiej, konferencja pokojowa nie odbyła się.

Jest problem
Na jakiej więc podstawie przyłączono do Polski Gdańsk z okolicami? Wcielenie tego terytorium do Polski miało miejsce w drodze przyłączenia opuszczonych ziem, a nie w drodze aneksji (nie mogła ona mieć miejsca w przypadku tworu niebędącego państwem) – brzmi oficjalne stanowisko naszego MSZ.
Sprawą możliwego odrodzenia się niemieckiego państewka zainteresował się poseł Tomasz Jaskóła z klubu Kukiz ’15. Rodzi się problem terytorium Wolnego Miasta Gdańska, którego nie obejmowały w/w traktaty i umowy międzynarodowe. Sytuacja jest niestety bardzo niebezpieczna dla integralności Rzeczypospolitej Polskiej – czytamy w interpelacji Jaskóły. Sprawa jest poważna, bo do dziś w Niemczech są organizacje, które nie uznają naszych praw do stolicy Pomorza. W 1947 r. ukonstytuowała się samozwańcza „Rada Gdańska”. Sama siebie określa jako prawnego następcę przedwojennego Senatu Wolnego Miasta. Dla niej Polska jest „okupantem”, tak samo jak po 1 września 1939 była nim III Rzesza. Rada jest złożona z 36 senatorów, wybieranych przez obywateli byłego Wolnego Miasta i ich potomków. Prowadzi aktywną antypolską propagandę i nawet zwracała się do ONZ, by uznano ją jako legalnie działającą władzę.

MSZ: Nie ma problemu!
Mimo że odpowiednie traktaty wygasły już ponad 20 lat temu, to kolejne polskie rządy nie zrobiły zupełnie nic, by ten problem jakoś uregulować. W listopadzie 1990 r. Polska zawarła porozumienie o granicy na Odrze i Nysie z nowo zjednoczonymi Niemcami. Ale nie było tam ani słowa o terenach byłego Wolnego Miasta. Nasze MSZ nigdy w tej sprawie nie nawiązało nawet wstępnych, sondażowych rozmów.

Poseł Jaskóła zadał ministrowi spraw zagranicznych m.in. następujące pytanie: Mając na uwadze, że RFN jest naszym sojusznikiem w NATO i Unii Europejskiej, a podstawą traktatu waszyngtońskiego jest wzajemne poszanowanie integralności terytorialnej członków państw sygnatariuszy, Rada Ministrów zamierza wystąpić do rządu Republiki Niemiec ws. działania na terytorium naszego sojusznika grup dążących do rozbicia integralności Rzeczypospolitej Polskiej?”

MSZ bagatelizuje problem. Nie można mówić o zagrożeniu suwerenności terytorialnej RP w odniesieniu do kwestii b. Wolnego Miasta Gdańska. Potwierdzeniem prawa Polski do obszaru b. Wolnego Miasta Gdańska jest także wykonywanie w sposób efektywny i nieprzerwany zwierzchnictwa terytorialnego przez Polskę od 1945 roku z zamiarem, wskazanym wyraźnie w Konstytucji PRL z 1952 r., aby ziemie zachodnie (w tym rozumieniu również Gdańsk) na wieczne czasy powróciły do Polski – czytamy w odpowiedzi na interpelację posła Jaskóły. Nasz resort spraw zagranicznych traktuje Radę Gdańszczan jako zjawisko marginalne, pozbawione jakiegokolwiek znaczenia, o minimalnym zasięgu oddziaływania.

I nie jest to tylko stanowisko obecnej władzy. Od lat nie zwracamy uwagi na działalność czy to samozwańczego senatu czy też innych niemieckich organizacji, bezpośrednio kontynuujących linię polityczną Hitlera. Znaczenie tych organizacji ma charakter marginalny. Mają one w społeczeństwie niemieckim opinię rewanżystowskich, a ich przedstawiciele reprezentują poglądy zbliżone do skrajnie prawicowej NPD. MSZ RP nie jest jednak władny, aby ocenić, czy działalność tych organizacji jest zgodna z konstytucją RFN. Faktyczne istnienie organów uważających się za reprezentację Wolnego Miasta Gdańska jest z pewnością sprzeczne z literą i duchem traktatów z 1990 i 1991 r., ale ze względu na bardzo ograniczony zakres działalności nie stanowi zagrożenia dla stosunków polsko-niemieckich – pisał w odpowiedzi na interpelację posła Jana Dobrosza z 2001 r. ówczesny minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski. Żeby było jeszcze ciekawiej, teraz nasz rząd twierdzi, że kompletnie nie zna sprawy i nigdy o problemie wcześniej nie słyszały. Rada Gdańszczan (niem. Rat der Danziger) jest tworem nieznanym MSZ ani niemieckim urzędom, które nie spotkały się np. z prośbą o wsparcie (finansowe lub polityczne) czy z ofertą jakiejkolwiek współpracy –odpowiada MSZ. To zdanie brzmi nieco dziwnie nie tylko dlatego, że już ponad 15 lat temu resortowi zwracano uwagę na działalność pogrobowców Wolnego Miasta, ale też w kontekście ostatniego, uspokajającego zdania z odpowiedzi wiceministra Jan Dziedziczaka na poselską interpelację: Ministerstwo Spraw Zagranicznych we współpracy z polskimi placówkami dyplomatycznymi stale monitoruje w RFN przestrzeń publiczną, w kontekście ewentualnej działalności grup i jednostek, która mogłaby zostać odczytana jako zagrażająca integralności i interesom państwa polskiego.

Czyli MSZ nie wie, co to jest Rada Gdańszczan, ale jednocześnie wie o niej przynajmniej od 16 lat. Dodatkowo nie zna tej organizacji, ale wie, że nie stanowi ona żadnego zagrożenia. To straszliwa naiwność, bo czy zagrożeniem nie jest każdy, kto podważa kształt naszych granic?


https://warszawskagazeta.pl/kraj/item/4643-tylko-u-nas-niemcy-chca-zwrotu-gdanska-sprawa-jest-powazna

 

piątek, 24 lipca 2015

Czy Wolne Miasto Gdańsk istnieje?



CIĄG DALSZY NOTKI:

Skarb Hitlera, skarb Forstera...

http://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/skarb-hitlera-skarb.html





Warto przyjrzeć się notatce na temat niemieckiego bandyty Alberta Forstera w niemieckiej polskojęzycznej wikipedii:



Honorowy obywatel miasta:




Czy Forster nadal  jest honorowym obywatelem miasta Gdańska i Sopotu?
No bo przecież, nie jest napisane do kiedy był....



No cóż, popatrzmy....

http://forum-gdansk.mojeosiedle.pl/viewtopic.php?t=16505
http://www.gdansk.pl/nasze-miasto,538.html

 Tu jeszcze jest.



http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Siedmiu-uniewaznionych-honorowych-obywateli-Gdanska-n30523.html



Tu zaraz będzie decyzja czy jest, czy ma go nie być - rok 2008.



http://www.gdansk.pl/bip/rada-miasta,721,12636.html



 Treść oświadczenia:




OŚWIADCZENIE
Rady Miasta Gdańska
z dnia 27 listopada 2008 roku
w sprawie honorowego obywatelstwa
Na podstawie art. 18 ust. 1 ustawy z dnia 08 marca 1990 roku o samorządzie gminnym (jednolity tekst z 2001 r. Dz. U. Nr 142 poz. 1591 z późn. zm.) oraz §15 ust. 1 pkt 2 Regulaminu Rady Miasta Gdańska - załącznik Nr 4 do Statutu Miasta Gdańska stanowiącego załącznik do uchwały Nr XL/1226/02001 Rady Miasta Gdańska z dnia 25 października 2001 roku w sprawie uchwalenia Statutu Miata Gdańska (Dz.U. Woj. Pom Nr 101, poz 1928, zmieniony z 2002 DZ. U. Woj. Pom Nr 61, poz 1404)
Rada Miasta Gdańska
oświadcza co następuje:
Wobec cyklicznie pojawiających się informacji o rzekomym honorowym obywatelstwie współczesnego Gdańska przywódców nazistowskich i komunistycznych, Rada Miasta Gdańska oświadcza, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady Narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego.

Dekret ten, w art. 3, mówi: "Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa jako sprzeczne z ustrojem Demokratycznego Państwa Polskiego. Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo polskie obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego".


Dokument ten w sposób jednoznaczny określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska, i w tych okolicznościach nie jest potrzebne podejmowanie osobnej uchwały o pozbawieniu honorowego obywatelstwa przywódców nazistowskich, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność. Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.


Z kolei w uchwale nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r. w sprawie wykazu aktów prawa miejscowego wydanych przez Miejską Radę Narodową w Gdańsku i jej Prezydium oraz Prezydenta Miasta Gdańska przed dniem 27 maja 1990 r. i nadal obowiązujących - nie zamieszczono uchwał w sprawie nadania honorowych obywatelstw miasta Gdańska, jako uchwał nadal obowiązujących na obszarze gminy.

Przewodniczący Rady Miasta Gdańska
Bogdan Oleszek

 Uwaga! Komunikat wyjaśniający

Informujemy, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego. Dekret ten, w art. 3, mówi: "Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa jako sprzeczne z ustrojem demokratycznego Państwa Polskiego. Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo polskie obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego".

Dokument ten udowadnia, iż nie jest potrzebne podejmowanie uchwały o pozbawianie tytułu honorowego obywatela nazistom z okresu II wojny światowej, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność


Również w uchwale nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r. w sprawie wykazu aktów prawa miejscowego wydanych przez Miejską Radę Narodową w Gdańsku i jej Prezydium oraz Prezydenta Miasta Gdańska przed dniem 27 maja 1990 r. i nadal obowiązujących - nie zamieszczono uchwał w sprawie nadania honorowych obywatelstw miasta Gdańska, jako uchwał nadal obowiązujących na obszarze gminy.

Honorowi obywatele Gdańska – Uchwała Rady Miasta Gdańska Nr LVII / 456 / 93 z dnia 6 kwietnia 1993 r. (843.03 KB)


Tekst Uchwały Rady Miasta z 1993 roku (jak wyżej) niczego nie wnosi do sprawy.
Chociaż wpis ją poprzedzający może sugerować czytelnikom, że zawiera listę Honorowych obywateli Gdańska.

A tak nie jest.

Przeciętny zjadacz chleba nie kliknie w odnośnik, nie poczyta i nie sprawdzi, że jest to Uchwała:

"w sprawie zatwierdzania regulaminu nadawania tytułu Honorowego Obywatela Miasta Gdańska."





Czyli dotyczy regulaminu NADAWANIA nowych honorowych obywatelstw i nie zawiera listy honorowych obywateli.





Jeżeli chodzi o uchwałę:   nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r.

nie można treści znaleźć w internecie, również tutaj jej brak:
 http://www.gdansk.pl/bip/prawo-lokalne






Nazwisko Forstera nadal ujęte jest na liście Honorowych obywateli Gdańska, z tym, że lista została podzielona na okresy i tak, Forster widnieje pod tekstem:

Okres nazistowski 1933 - 1945

Powyżej wyszczególniono:

Okres Wolnego Miasta Gdańska 1918 - 1933






Tak więc, co to tak naprawdę znaczy - te dopiski z datami? NIC. To nic nie znaczy, to tylko taki wytrych - dla przeciętnego czytelnika - a on nadal jest Honorowym obywatelem Gdańska. Po prostu. 

Ktoś, kto szuka informacji o HOG nie będzie wnikał w ustawy:

- jest na liście ? 
- jest


 
Cytując klasyka...Po co te zakręty.? 


Dlaczego po prostu nie usunięto Forstera, Hitlera, Goeringa i innych z listy, tylko opatrzono wytrychami - okres taki, a owaki.


CZY  RADA  GDAŃSKA  NIE  CHCE  USUNĄĆ  ICH  Z  LISTY  ?  ?


Nie ważne co tam sobie Rada Gdańska wypisuje na swojej stronie, jakie stosuje wygibasy - stoi jak byk - SĄ honorowymi obywatelami  Gdańska.



No i czegoś tu nie rozumiem.



Po co na stronie miasta Gdańska, zaraz po oświadczeniu (które nie jest uchwałą, a więc nie jest czymś zobowiązującym urząd miasta) "komunikat wyjaśniający"?

Różnica w treści prawie żadna...


Ale co innego jest treść Oświadczenia Rady Miasta podpisana przez Przewodniczącego RM, a co innego - komunikat wyjaśniający nie podpisany przez nikogo.















O co tu chodzi? Po co to tak jest zrobione?


Tak mnie to zastanawia...
W treści uchwały z 1945 roku użyto sformułowania 

"terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska"
"Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska"

,a  w    o ś w i a d c z e n i u     Rady Miasta Gdańska -

 "określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska"


Czy to znaczy, że Wolne Miasto Gdańsk istnieje??

Skoro użyto trybu w czasie teraźniejszym.. najwyraźniej tak.

Mogłoby tak być, jeśli istnieje jeszcze jakiś inny dokument, pochodzący jakby z wyższej instancji, który dajmy na to, stwierdza, że WM Gdańsk staje się Polską na okres taki, a taki. Po tym okresie powraca do funkcjonowania.


Słyszałem takie niepotwierdzone wieści, już nie pamiętam od kogo, że jakoby takie były ustalenia pojałtańskie - i że są na to dokumenty. Ponoć z tego powodu zlikwidowano wojsko w Gdańsku, przeniesiono do Gdyni.

Czyżby Oświadczenie wydał jeden organ władzy, a "komunikat wyjaśniający" - drugi organ władzy? 
Z tym, że oba zarządzają Gdańskiem, z czego może jeden zarządza też - ale nie czynnie - resztą terenu zwaną kiedyś WM Gdańsk?





Rada Miasta Gdańska
oświadcza co następuje:
Wobec cyklicznie pojawiających się informacji o rzekomym honorowym obywatelstwie współczesnego Gdańska przywódców nazistowskich i komunistycznych, Rada Miasta Gdańska oświadcza, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady Narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego.

To tylko sucha informacja. Rada Miasta coś oświadcza, ale nie zajmuje stanowiska w tej sprawie.




Notatka w trakcie....







 Treść dekretu  z 1945 r. tutaj:



Dekret z dnia 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego

Na podstawie ustawy z dnia 3 stycznia 1945 r. O trybie wydawania dekretów z mocą ustawy (Dz. U. R. P. Nr 1, poz. 1) – Rada Ministrów postanawia, a Prezydium Krajowej Rady Narodowej zatwierdza, co następuje:

Art. 1. Tworzy się województwo gdańskie.

Art. 2. W skład województwa gdańskiego wchodzi w całości terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska oraz powiaty: gdyńsko-grodzki, kartuzki, morski, starogardzki, kościerski i tczewski, które to powiaty wyłącza się jednocześnie z województwa pomorskiego.

Art.3. Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa, jako sprzeczne z ustrojem Demokratycznego Państwa Polskiego.
Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego.

Art. 4. Wykonanie niniejszego dekretu porucza się: Prezesowi Rady Ministrów, Ministrowi Administracji Publicznej, Ministrowi Sprawiedliwości i innym interesowanym Ministrom, każdemu w zakresie jego działania.

Art.5. Dekret niniejszy wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.

Prezydent Krajowej Rady Narodowej:
Bolesław Bierut

Prezes Rady Ministrów:
Edward Osóbka – Morawski

w/z Minister Administracji Publicznej:
Edward Ochab

w/z Minister Sprawiedliwości:
Leon Chajn





Zwracam jeszcze raz uwagę:

OŚWIADCZENIE
Rady Miasta Gdańska
z dnia 27 listopada 2008 roku


[...]

Dokument ten w sposób jednoznaczny określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska, i w tych okolicznościach nie jest potrzebne podejmowanie osobnej uchwały o pozbawieniu honorowego obywatelstwa przywódców nazistowskich, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność. Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.





Co tak naprawdę oznaczają te słowa?

Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.



co to znaczy?

że Polska nie przejęła WMG od III Rzeszy??








https://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Forster

http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19450110057