Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

środa, 23 lipca 2025

"Ambasador" USA powtarza nazistowską retorykę

 


W tym tekście omawiam artykuł z portalu dorzeczy.pl, który zamieszczam na końcu posta.





Przyszły ambasador USA w Polsce, Thomas Rose, powtarza retorykę niemieckich nazistów, prowadzącą do wybielenia Niemcow za ich zbrodnie z okresu II Wojny Światowej.

Tak ukazuje nam to strona dorzeczy.pl


Rose podkreślił, że według obiegowej opinii ponieważ to w Polsce doszło do Holokaustu, to "w jakiś sposób Polska ponosi za to odpowiedzialność".

– To byli naziści, to byli Niemcy, to byli ich pomocnicy. Izraelczycy muszą to lepiej zrozumieć. A Polacy muszą lepiej zrozumieć izraelskie wrażliwości – powiedział Rose. Jak dodał, jest bardzo zainteresowany pojednaniem obu krajów i uważa, że może się temu przysłużyć.



Z powyżej zredagowanej wypowiedzi nie wynika, żeby zaprzeczył nieprawdziwej obiegowej opini o "winie" Polaków za Holokaust. 



Ponadto, tak sformułowane (pierwsze) zdanie złożone jakby potwierdza kłamliwą tezę. Chodzi o słowo "ponieważ":

Rose podkreślił, że według obiegowej opinii ponieważ to w Polsce doszło do Holokaustu, to "w jakiś sposób Polska ponosi za to odpowiedzialność".

Chodzi o to, że:

- Holokaust Niemcy realizowali na terenie Polski - co jest faktem
Holokaust Niemcy realizowali na terenie Polski  - co jest również obiegową opinią
 w Polsce doszło do Holokaustu też jest zdaniem prawdziwym, tylko niepełnym, nie wyjaśnia genezy i kto odpowiada za Holokaust, ale poza tym, literalnie - jest to fakt
nie, to nie jest fakt - Polska była wtedy pod okupacją niemiecką, więc formalnie Polski nie było
- w naszym odczuciu termin "obiegowa opinia" w kontekście Holokaustu, dotyczy kłamstw, że jakoby to Polacy byli współwinni Holokaustowi, "opinia obiegowa" niekoniecznie musi być oparta na prawdzie, ale "obiegowa opinia" MOŻE być oparta na prawdzie.

Wg strony Bliskoznaczny.pl "obiegowa opinia" to:

utarte zdanie, panujący pogląd, powszechna opinia, powszechne mniemanie, zgodność poglądów


Popatrzcie uważnie, co tu jest napisane.

według obiegowej opinii ponieważ to w Polsce doszło do Holokaustu, to "w jakiś sposób Polska ponosi za to odpowiedzialność".

ponieważ to w Polsce doszło do Holokaustu, to "w jakiś sposób Polska ponosi za to odpowiedzialność".

ponieważ to w Polsce doszło do Holokaustu, to "Polska ponosi za to odpowiedzialność".

Tekst jest tak zredagowany, że wynika z niego, że Rose potwierdza kłamliwą tezę, że " Polska ponosi za to odpowiedzialność"


W tym zdaniu fraza "obiegowej opinii" odnosi się do faktu, a nie do kłamstw, mówi nam o tym słowo "ponieważ".


Słownik języka polskiego PWN:

ponieważ

«spójnik wprowadzający zdanie, które wyjaśnia informację podaną w drugim zdaniu składowym zdania złożonego, np. Odszedł, ponieważ się obraził.»

Informacja to jest właśnie fakt. To nie jest domniemanie, tylko rzeczywistość.

Zamiast słowa "ponieważ" powinno być: "skoro"

Rose podkreślił, że według obiegowej opinii skoro to w Polsce doszło do Holokaustu, to "w jakiś sposób Polska ponosi za to odpowiedzialność".


Tak?
Zgadza się?

Na pewno się zgadza, choć to zdanie brzmi dosyć skrótowo, jest nadal niepełne.


Słownik języka polskiego PWN:

skoro

1. 
«spójnik wprowadzający zdanie podrzędne określające przesłankę, na podstawie której można wywnioskować to, o czym mowa w zdaniu nadrzędnym, np. Musiał na coś poważnego chorować, skoro umarł tak młodo.»

2. 
dawniej «spójnik wprowadzający zdanie podrzędne określające warunki umożliwiające zajście, bezpośrednio po ich powstaniu, zdarzenia, o którym mowa w zdaniu nadrzędnym, np. Skoro usłyszeli głos matki, zaraz zawrócili do domu.»


W dodatku tę kłamliwą tezę wzmacnia cudzysłów - i znowu nie wiemy, czy to cytat z Rose, czy cytat z obiegowej opinii, czy sugestia, że treść w cudzysłowiu jest nieprawdą.


Mogłoby być tak:

Rose podkreślił, że według obiegowej opinii "ponieważ to w Polsce doszło do Holokaustu, to w jakiś sposób Polska ponosi za to odpowiedzialność".

tylko, że wtedy to zdanie jest jakby nieskończone, nie ma wyjaśnienia - co dalej, co z tego wynika, bo przecież zdanie zaczyna sie od: "podkreślił, że według", więc spodziewamy się jakiś wniosków, jakiegoś dookreślenia - którego nie ma.

więc zdanie poniższe jest poprawne

Rose podkreślił, że według obiegowej opinii skoro to w Polsce doszło do Holokaustu, to "w jakiś sposób Polska ponosi za to odpowiedzialność".

Słowo "ponieważ" odnosi do faktów, a "skoro" wskazuje na przyczynę czegoś.

dorzeczy.pl nie po raz pierwszy stosuje takie myki, co już było na blogu opisane w przypadku wypowiedzi prezydenta Dudy w Auschwitz.



To, że niektórzy Polacy (i nie tylko, bo także osoby innych narodowości) pod groźbą śmierci zostali zmuszeni do wykonywania jakiś czynności np. w obozie Auschwitz, nie znaczy, że Polacy odpowiadają za Holokaust.

Żaden Polak nie ponosi odpowiedzialności za to, jakie decyzje podejmuje inny Polak.

Jest to całkowicie niewłaściwe i bezrozumne obarczać cały całe miasto, czy całą wieś, czy cały naród odpowiedzialnością za czyny poszczególnych osób. Co innego, gdy czyny są inicjowane czy  podejmowane przez władze danego kraju, wówczas w stosunkach międzynarodowych odpowiedzialność - konsekwencje ponoszą wszyscy obywatele tego kraju, np. wtedy, gdy z ich podatków wypłacane są reparacje za wywołanie wojny i wszelkie jej konsekwencje.


Czy jeżeli zostałem okradziony przez jakiegoś Żyda, to znaczy, że teraz wszyscy Izraelczycy mają iść do więzienia?


Decyzja o Holokauście została podjęta przez władze niemieckie - i to Niemcy są jedynym winnym Holokaustu.


Tymczasem pan Rose fałszywie rozdziela winę i uszczegóławia, kto wg niego ponosi za to odpowiedzialność, a więc wpisuje się w retorykę tej fałszywej "obiegowej opinii", którą jakoby właśnie usiłuje naprostować.

Za winnych Holokaustu uważa:

- nazistów
- Niemców
- ich pomocników

Jest to powtarzanie niemieckiej tezy, że za zbrodnie II Wojny Światowej odpowiedzialni są nieokreśleni naziści - teza ta ma odwrócić uwagę od Niemiec, a z czasem - o czym już pisałem na blogu - przesunąć odium za II WŚ z Niemców na Polaków, o których właśnie fałszywie twierdzi się, że są jakoby temu współwinni.

Każdy, kto jest już przyzwyczajony do niemieckiej i mającej już światowy zasięg - retoryki wybielającej Niemców i myślenia: "naziści to też mogli być Polacy" odczyta słowa pana Rose dokładnie tak:

winni Holokaustu są:

- niemieccy naziści
- inni naziści
- jacyś polscy naziści
- Niemcy nie naziści
- polscy pomocnicy - no bo przecież obozy były w Polsce?


Nikt nie jest tak głupi, by naprawdę wierzyć w to, że złamany, chory, zziębnięty, umierający z głodu i działający pod przymusem człowiek jest odpowiedzialny za masowe mordowanie Żydów w czasie wojny.

Jeżeli mimo to, ktoś powtarza takie brednie, to znaczy, że usiłuje poprzez wielokrotne wieloletnie powtarzanie kłamstw i fałszywych sugesti - te metody znamy, są opisane na tym blogu - oszukać i  doprowadzić innych ludzi, do wiary, że to było jakoby możliwe.


Tak naprawdę za takim działaniem kryje się pewne potajemnie zaplanowane przedsięwzięcie mające na celu w perspektywie dziesiątek lat zażądać od Polaków "zadośćuczynienia" prawdopodobnie w postaci ziemi.


Do tego min. sprowadza się fałszywa teza Żydów amerykańskich żądających od Polski 60 mld dolarów za "mienie pożydowskie", które to żądanie przecież już zostało zgodnie z zasadami, zgodnie z prawem uregulowane w latach 60tych z władzami USA.


Nieuprawnione żądanie pieniędzy od kogoś jest to napaść i próba rabunku. 

Jest to napaść w czystej postaci.


Podnoszenie tych żądań do rozmiarów absurdalnych - 60, a nawet więcej miliardów dolarów, pokazuje nam, że nie pieniądze są celem tych bandytów, lecz ziemia - ziemia, uzyskana na zasadzie: "skoro nie macie pieniędzy, to oddajcie na ziemię, tu i tam, może w centrum Warszawy, tam gdzie było getto?"

Abstrahując od nielegalności takich żądań - obserwacja tych poczynań prowadzi nas do wniosków wprost wziętych z lat powojennych i powstania Izraela w ziemii palestyńskiej.
Bo jeśli ktoś raz da się ordynarnie oszukać, to może drugi raz też się da? No na pewno, tym bardziej, jeśli spolegliwi "oszukani i naiwni" urzędnicy to tajemna agentura na usługach napastnika, która tylko naiwnych udaje. No, chyba, że są opętani...


Oddanie kawałka ziemi w Palestynie spowodowało zwiększenie żądań przybyszów, walkę terrorystyczną, a także otwartą wojnę z Palestyńczykami. Przez dziesięciolecia sytuacja w Palestynie uległa drastycznej zamianie.

Pierwotnie mało znaczący Izraelczycy zdominowali Palestyńczyków i zaczęli dyktować im warunki, a żadąnia uzyskania nowej ziemi, nigdy nie ustały. Palestyńczycy z pozycji dominanta, we własnym kraju przeszli do konspiracji i z czasem podjęli walkę o charakterze terrystycznym - dokładnie naśladując metody izraelskie z początków państwa Izrael.

Dzisiaj powszechnie Palestyńczyków uważa się za terrorystów, a nie za powstańców walczących o odzyskanie własnej ziemi.

Opinia światowa zmieniła - wyrobiła sobie zdanie na temat konfliktu w Palestynie pod wpływem mediów i kina zachodniego.

W sukurs terrorystycznym metodom przyszło kino amerykańskie, które od lat 60tych stopniowo zmienia sposób ukazywania osób pochodzenia palestyńskiego czy arabskiego, coraz częściej ukazując te osoby jako szalonych terrorystów.

Od lat 80tych do dzisiaj każdy przeciętny film sensacyjny z udziałem osób o pochodzeniu nazwajmy to: "arabskim" prawie zawsze lub zawsze obsadza te osoby w roli terrorystów.

Powyższe wywody piszę z pamięci, na podstawie filmu dokumentalnego, który widziałem lata temu bodajże na kanale Planete.

Było już o tym na blogu, w tym filmie wypowiadał się min. amerykański aktor libańskiego pochodzenia - Tony Shalhoub (filmowy Detektyw Monk), który dość szczegółowo opowiadał o tym problemie.



Powtarza się więc to, co zaszło 600 lat temu w Królestwie Polskim - przybyła do nas z Hiszpanii ludność osiedliła się na stałe i stopniowo zawłaszczała teren, tworząc getta, podobnie jak dzisiaj robią to przybysze z Afryki czy Azji w krajach zachodu.

Pan Rose twierdzi, że:

 "Izraelczycy muszą to lepiej zrozumieć."


Nikt nie jest głupim, a na pewno głupim nie są oficjele na ważnych państwowych stanowiskach u władzy i Izraelczycy wszystko doskonale rozumieją, co skłania nas do wniosku, że fałszywe obarczanie Polaków współwiną za Holokaust jest z ich strony zawoalowaną napaścią, której owoce mają poznać dopiero przyszłe pokolenia.

Jest to napaść w czystej postaci.

Jeśli ktoś zaplanowal sobie napaść ma nas, to znaczy, że zdefiniowal siebie jako - wróg Polaków.

Jaki jest więc sens podtrzymywać poprawne, czy wręcz uprzywilejowane (dla nich) relacje z takim krajem, leżącym gdzieś daleko na Bliskim Wschodzie?



Jaki jest główny wniosek z tego artykułu dorzeczy.pl?

Thomas Rose formułując swoje dwuznaczne tezy, sytuuje się w roli wroga Polski i Polaków.

Thomas Rose nie jest głupcem, który nie wie, co mówi, tylko jest wrogiem Polski i Polaków, który usiłuje osiągać swoje cele poprzez tzw. miękką siłę - siłę słów i częstego powtarzania dwuznaczych tez.

Thomas Rose JEST wrogiem Polski i Polaków.



Każdy oficjel, który powtarza kłamstwa o "współwinie" Polaków, albo o "polskich obozach" - jak to zrobił kiedyś Barak Obama - nie jest głupcem, ani ignorantem, tylko jest wrogiem Polski, który od czasu do czasu w zakamuflowany sposób sprawdza, czy Polacy to widzą i czy reagują, czy też nie. Skoro nie reagują - działa dalej wg planu.


Polacy są znani na zachodzie z tego, że wierzą aliantom jak małe naiwne dzieci (kłania wam się baba z telewizora - nie wierzcie w te żałosne wynurzenia, to bezwględna i wroga wam osoba!), ale z czego to wynika?

Bo nie jesteście wspólnotą i kiedy już was napadną to jest za późno na budowanie siły i musiecie zawsze szukać oparcia za granicą, zamiast najpierw zbudować siłę w sobie, zbudować wspólnotę która nie dopuści do rozwalenia państwa.

Każdy polski mężczyzna przed 30 rokiem życia powinien sobie postawić za cel - stworzyć własną rodzinę i mieć co najmniej czworo dzieci! Jeśli za 50 lat znowu przyjdzie nam stanąć na granicy, to kto to zrobi? Dziadkowie po 70tce o kruchych kościach??

A państwo polskie powinno mu w tym pomóc, obcinając władzę banków nad życiem Polaków, wyciągając reparacje od Niemiec, stosując proste prawo i podatki, dając preferencje na mieszkanie i utrzymanie dzieci.



Jeszcze raz podkreślam - nie znam oryginalnej wypowiedzi pana Rose, bo chyba żadna polska strona nie podała ich wprost, a wnioski tu zapisane powstały do tekstu zredagowanego przez portal dorzeczy.pl, a nie stricte do wypowiedzi Rose - co nie znaczy, że oryginalna wypowiedź nie jest wcale lepsza.


Zwracam uwagę - gdyby pan Rose jasno określił odpowiedzialnych za Zagładę np.:

"Tylko i wyłącznie Niemcy są odpowiedzialni za Holokaust"

i nie dodawałby żadnych pomocników, czy nazistów, to żadna gazeta, żadne medium nie miałyby pola do nadinterpretacji jego wypowiedzi.

Pan Rose użył jednak słów, którymi można dowolnie żonglować, dowolnie je obrabiać.





A teraz republika.pl


Tom Rose, przyszły ambasador USA w Polsce, podczas przesłuchania w Senacie w niezwykle mocnych słowach stanął w obronie Polski. Przypomniał prawdę historyczną i zdecydowanie odrzucił tezy o polskiej współodpowiedzialności za Holokaust.


Ładnie się zaczyna, idźmy jednak dalej.


Obrona dobrego imienia Polski


W wystąpieniu przed senacką komisją spraw zagranicznych Tom Rose odniósł się do skomplikowanych relacji między Polską a Izraelem, podkreślając historyczne konteksty i znaczenie współpracy obu narodów:


— Polska i Izrael mają, delikatnie mówiąc, skomplikowane relacje, ukształtowane przez wspólną historię potwornych cierpień w czasach najnowszych, a jednocześnie przez 600 lat efektywnej współpracy — powiedział Rose.


Główna część jego wypowiedzi skupiła się jednak na stanowczym odrzuceniu prób przenoszenia odpowiedzialności za Holokaust na Polaków.


— Polska nie była sprawcą Holokaustu – Polska była jego ofiarą. Naród polski, państwo polskie… jedynym krajem, który został podbity i nigdy się nie poddał, była Polska — podkreślił.


W swojej mowie Tom Rose przypomniał także heroiczne działania Polaków w czasie II wojny światowej — m.in. rząd na uchodźstwie w Londynie, udział w walkach we Włoszech oraz nieocenioną rolę polskich pilotów w Bitwie o Anglię:


— To byli naziści. To byli Niemcy. To byli ich pomocnicy — powiedział, jasno określając odpowiedzialnych za Zagładę.


Źródło: Republika, x.com



No i jak to wygląda? 

Powtórzę tu ostatnie 3 zdania:
- pierwsze z nich wygląda jak zdanie nieskończone, jakieś takie urwane...
- drugie jest oderwane, zupełnie o czym innym, nie na temat: winni-nie winni
- ale trzecie zdanie JEST POŁĄCZONE z drugim zdaniem za pomocą dwukropka na końcu tego drugiego zdania!


— Polska nie była sprawcą Holokaustu – Polska była jego ofiarą. Naród polski, państwo polskie… jedynym krajem, który został podbity i nigdy się nie poddał, była Polska — podkreślił.

W swojej mowie Tom Rose przypomniał także heroiczne działania Polaków w czasie II wojny światowej — m.in. rząd na uchodźstwie w Londynie, udział w walkach we Włoszech oraz nieocenioną rolę polskich pilotów w Bitwie o Anglię:

— To byli naziści. To byli Niemcy. To byli ich pomocnicy — powiedział, jasno określając odpowiedzialnych za Zagładę.


Wygląda więc na to, że literalnie Republika powtarza tezy z artykułu dorzeczy.pl, tylko innym sposobem. 



Fragment "...podbity i nigdy się nie poddał" pasuje do drugiego zdania o heroicznych działaniach, więc łączę je ze sobą.... 

teraz te 3 zdania wyglądają tak:


— Polska nie była sprawcą Holokaustu – Polska była jego ofiarą. Naród polski, państwo polskie…
jedynym krajem, który został podbity i nigdy się nie poddał, była Polska — podkreślił.
W swojej mowie Tom Rose przypomniał także heroiczne działania Polaków w czasie II wojny światowej — m.in. rząd na uchodźstwie w Londynie, udział w walkach we Włoszech oraz nieocenioną rolę polskich pilotów w Bitwie o Anglię:
— To byli naziści. To byli Niemcy. To byli ich pomocnicy — powiedział, jasno określając odpowiedzialnych za Zagładę.



Wyrzucam środkowy tekst, jako niepasujący do kontekstu - oderwany tematycznie obcy wtręt - i łączę rozerwaną frazę z pierwszego zdania z ostatnim zdaniem, które do kontekstu pasuje i ostatecznie lepią się ze sobą:

Naród polski, państwo polskie…

— To byli naziści. To byli Niemcy. To byli ich pomocnicy — powiedział, jasno określając odpowiedzialnych za Zagładę.




Rozumiecie??

Nie ma przypadków.


TO NIE JEST WASZA TELEWIZJA.

Niemcy są spaleni, na ich miejsce wchodzą Amerykanie, a my jesteśmy znowu w 1989 roku.

Ostatni wasz wybór, to była hucpa, bo teraz na topie jest prawica, więc gra jest na prawicę, gra jest na to, co jest popularne.



Szef Solidarności, Piotr Duda, który 19 października 2024 roku powiedział:

"Zapytany o nazwisko kandydata na prezydenta Duda odparł: – Mam takiego. Nazwiska nie powiem, żeby nie spalić osoby, ale mam mocnego kandydata" 

bardzo strapiony poleciał do Stanów Zjednoczonych - poleciał za ocean do USA! - i tam odbył rozmowę, a po powrocie poparł kandydata PiSu.





























przedruk
dorzeczy.pl


Bardzo ważny głos przyszłego ambasadora USA w Polsce wybrzmiał w Kongresie


Nominowany na stanowisko ambasadora USA w Warszawie Thomas Rose przypomniał w Kongresie, że Polska była ofiarą, nie sprawcą Holocaustu.



Relacje Polski z Izraelem są skomplikowane, ale Izraelczycy muszą zrozumieć, że Polska była ofiarą Holokaustu – powiedział przed senacką komisją spraw zagranicznych Thomas Rose, nominowany na stanowisko ambasadora USA w Warszawie.

Rose zapewnił, że w ramach swojej pracy będzie dążył do naprawienia stosunków między Izraelem a Polską państwami i obiecał, że zachowa polityczną neutralność.


Rose: Polacy są niesamowicie proamerykańscy

Thomas Rose jest prawicowym publicystą znanym z poglądów proizraelskich. Był doradcą wiceprezydenta Mike’a Pence’a oraz redaktorem naczelnym dziennika "Jerusalem Post".

Rose ocenił Polskę jako wzorowego sojusznika Ameryki, a także europejskiego lidera pod względem obronności, bezpieczeństwa energetycznego i cyberbezpieczeństwa. Powiedział, że Polacy są narodem niezwykłym, dumnym, suwerennym i bardzo proamerykańskim.

– Oczywiście, w Polsce toczą się najróżniejsze wewnętrzne spory polityczne, ale na poziomie 30 000 stóp, jeśli chodzi o kwestie egzystencjalne, oni to rozumieją. Prześcigają się nawzajem, żeby być bardziej amerykańskimi – mówił Rose.

Rose oznajmił nawet, że Polska "nie jest tylko sojusznikiem, lecz rodziną" i pochwalił polskie rządy. W pewnym momencie sugerował też, że ekipa Donalda Tuska ogłosiła przywrócenie poboru do wojska. Prawdopodobnie miał na myśli dobrowolne, powszechne szkolenia wojskowe.


Przyszły ambasador USA: To byli naziści, Niemcy, nie Polacy

Rose podkreślił, że według obiegowej opinii ponieważ to w Polsce doszło do Holokaustu, to "w jakiś sposób Polska ponosi za to odpowiedzialność".

– To byli naziści, to byli Niemcy, to byli ich pomocnicy. Izraelczycy muszą to lepiej zrozumieć. A Polacy muszą lepiej zrozumieć izraelskie wrażliwości – powiedział Rose.

Jak dodał, jest bardzo zainteresowany pojednaniem obu krajów i uważa, że może się temu przysłużyć.


Polska ofiarą Holocaustu

Odnosząc się do kwestii tzw. restytucji mienia, stwierdził, że jest to ważna kwestia, lecz również podkreślił, że "bardzo, bardzo ważne jest, abyśmy wszyscy pamiętali, kto był ofiarą" – Polska nie była sprawcą Holokaustu, lecz jego ofiarą.

– Z 22 krajów, które nazistowskie Niemcy okupowały lub którymi kierowały za pośrednictwem marionetkowych reżimów, jedynym krajem, który został podbity i nigdy się nie poddał, była Polska. Polski rząd przeniósł się do Londynu, gdzie służył na uchodźctwie – dodał.





Kraj w Europie, z którym Ameryka nie ma problemu

Odpowiadając na pytania jednej z senatorek Demokratów, Rose oznajmił, że USA mają doskonałe relacje zarówno z Donaldem Tuskiem i jego Koalicją Obywatelską, jak i z opozycyjnym w tej chwili PiS. Zapewnił, że nie będzie faworyzował żadnej politycznej partii w Polsce kosztem innej.

– Jeśli jest jeden kraj w Europie, w którym Ameryka nie ma problemu, to jest to Polska – zaznaczył. Proszony o deklarację, że nie będzie sprzyjał żadnej z partii, zobowiązał się do tego.
 – Jeśli Stany Zjednoczone będą miały interes w jakiejś sprawie, jeśli będzie to miało bezpośredni wpływ na Stany Zjednoczone, będę energicznym obrońcą prezydenta i jego programu – dodał.


Procedura nominacji

Wysłuchanie przed senacką komisją jest kluczowym krokiem do zatwierdzenia prezydenckich nominatów na ambasadorów, ale nie ostatnim. W zdecydowanej większości przypadków zatwierdzenie nominacji przez Senat jest formalnością, a sprzeciwu wobec kandydatury Rose’a nie zgłaszał otwarcie żaden z senatorów. W środę Rose i występujący wraz z nim nominaci mogą uzyskać poparcie komisji spraw zagranicznych. W późniejszym terminie odbędzie się głosowanie całego Senatu.







rp.pl/telewizja/art16617861-czlowiek-zwany-monkiem
/dorzeczy.pl/swiat/756966/holocaust-wazny-glos-przyszlego-ambasadora-usa-w-polsce.html



"współwina":

dorzeczy.pl/swiat/750564/wspolwina-polakow-za-holocaust-w-domu-niemiecko-polskim.html
dorzeczy.pl/opinie/754116/niemiecka-gazeta-polacy-wspolwinni-holokaustu-trudny-temat-dla-pis.html

bliskoznaczny.pl/synonim/obiegowa_opinia

sjp.pwn.pl/slowniki/opinia.html

/sjp.pwn.pl/sjp/poniewaz;2504546.html

tvrepublika.pl/Polska/Rose-Polska-byla-ofiara-Holokaustu/193862

dorzeczy.pl/kraj/646318/piotr-duda-mam-mocnego-kandydata-na-prezydenta.html


środa, 18 czerwca 2025

Retoryka, poetyka, greka.... gimnazjum XIX w.

Fragment mojego tekstu

"Wypowiedź literacka, czyli wikipedia" (link na końcu posta)



Wikipedia nie jest encyklopedią.
Wikipedia nie podaje nam faktów - tylko ich interpretację.
Wikipedia to w istocie - wypowiedź literacka.


Termin ten zaczerpnąłem z podręcznika dla polonistów, który na razie tylko pobieżnie przejrzałem:

"Poetyka stosowana"

Bożena Chrząstowska
Seweryn Wysłouch

Wydawnictwa Szkole i Pedagogiczne, Warszawa 1987


Jest to książka właściwa do pomocy przy opisaniu technik jakie zastosowano w wikipedii. Znajdziemy tu szereg przykładów i opisów, których przestudiowanie wydatnie pomoże zrozumieć te techniki i metody.

Poetyka – dziedzina nauki o literaturze, a ściślej teorii literatury, rozpatrująca przede wszystkim sposób istnienia dzieła literackiego jako tworu językowego o swoistym charakterze, określanym przez potrzeby funkcji estetycznej. Przedmiotem zainteresowania poetyki są ogólne reguły organizacji tekstu literackiego.


Wypowiedź lub wypowiedzenie (stgr. ῥήτρα, łac. oratio), niekiedy stanowisko lub oświadczenie – ustny lub pisemny, rzeczywisty komunikat językowy wyrażający stanowisko, pogląd czy opinię autora.

Teorią wypowiedzi zajmuje się retoryka.


Pamiętacie, że starożytni Rzymianie uczyli się retoryki?
Wędrująca Cywilizacja Śmierci stosowała retorykę nie tylko w starożytnej Grecji czy Rzymie - ale nadal ją stosuje.


Retoryka (stgr. ῥητορική τέχνη, łac. rhetorica) – sztuka budowania artystycznej, perswazyjnej wypowiedzi ustnej lub pisemnej, nauka o niej, refleksja teoretyczna, jak również wiedza o komunikacji słownej, obrazowej i zachowawczej pomiędzy autorem wypowiedzi a jej odbiorcami. 

W starożytności retoryka była nie tylko specjalną dziedziną nauki i sztuki, ale także ideałem życiowym, a nawet filarem kultury. W średniowieczu została jednym z podstawowych przedmiotów szkolnych, wykładanych w ramach sztuk wyzwolonych. Do XIX wieku, w kulturze europejskiej, uważano ją za niezbędny element wykształcenia.

No i dlatego manipulatorzy święcą tryumfy... 

Starsze pokolenia uczyły się także greki i łaciny, co dodatkowo pomagało im zrozumieć genezę słów, prawdziwe znaczenie słów, wieloznaczność, co będę się starał wykazać przy innej okazji.
Warto byłoby przywrócić przynajmniej łacinę do szkół, a także oczywiście retorykę, albo chociaż jakieś podstawy poetyki stosowanej. Warto też po prostu uczyć się języków obcych.





przedruk


Wspomnienia z oślej ławki

4 maja 2025



Stanisławowo w XIX w.


W ówczesnej Austrii wyższe uczelnie można było wyliczyć na palcach – uważano je za wcale nie prestiżowe, nieosiągalne i niezbyt potrzebne. Aby otrzymać państwową posadę, wystarczyło ukończyć gimnazjum. Nie trzeba je tu porównywać z obecnymi szkołami – wykształcenie w gimnazjum stało o wiele wyżej niż nawet w dzisiejszym kolegium. Aby dostać się do gimnazjum dzieci musiały ukończyć czteroletnią szkołę średnią. Zaznaczę, że w stanisławowskim gimnazjum studiowali tylko chłopcy, zaś dziewczęta o średnim wykształceniu mogły sobie jedynie pomarzyć.

Swą historię tutejsze gimnazjum wywodzi od 1784 r., gdy 1 listopada dawna szkoła jezuicka przeszła pod zarząd państwowy. Początkowo nauka trwała tam pięć lat. Przy czym każda klasa miała swoją nazwę: 

pierwsza – infima (początkowa)
druga – gramatyka
trzecia – syntaksys
czwarta – retoryka
piąta – poetyka


Pierwsze trzy klasy nazywano gramatycznymi, dwie końcowe – humanitarnymi. W 1819 r. dodano kolejną klasę – parwa lub rudymenta, co tłumaczy się jako „malutki, zarodkowy”. Była to pierwsza klasa i dawała uczniom podstawowe wiadomości.


Po reformie oświaty w 1850 r. utworzono 7 i 8 klasy gimnazjalne – logiki i fizyki. Teraz nauka w gimnazjum trwała 8 lat.

Początkowo językiem wykładowym był niemiecki, matematykę wykładano po łacinie. W 1849 r. obowiązkowym przedmiotem stał się język ruski (ukraiński), a od 1854 r. uczeń miał prawo wyboru języka: polskiego czy ukraińskiego. Zaczynając od 1867 r. po autonomizacji imperium Habsburgów wykłady w gimnazjum prowadzono wyłącznie po polsku.

Czego nauczano? W różnych latach – różnie. Jeśli początkowo kładziono akcent na łacinę, to później do programu włączono tradycyjne dla nas dyscypliny. Oto porównywalna tablica tygodniowego rozkładu lekcji dla klasy szóstej w różnych latach:


Język i ilość godzin

Lata
Geografia i historiaMatematykaHistoria naturalnaGodzin ogółem
ReligiaŁacinaGrekaJęzyk polskiJęzyk niemieckiJęzyk ruski (ukraiński)
1847210222 18
18522643233326
18772653533229


W wyższych klasach studiowano psychologię, logikę, etykę i metafizykę

W drugiej połowie XIX w. do nieobowiązkowych dyscyplin należały kaligrafia, stenografia, rysunki, gimnastyka, historia Polski, języki francuski i ukraiński.



Gmach, który napawał strachem

Pomimo, iż większość ludności starego Stanisławowa stanowili Żydzi, w gimnazjum przeważała młodzież chrześcijańska. W 1855 r. uczyło się tam 314 dzieci: 168 Ukraińców, 108 Polaków, 20 Niemców i 18 Żydów. Na początku XX w. liczba uczniów przekroczyła 600 osób, z których ponad 60% stanowili Polacy.

Na starych pocztówkach z widokiem placu Franciszka (ob. Szeptyckiego) widzimy długi dwupiętrowy budynek, który dziś zajmuje wydział morfologiczny Akademii Medycznej. Został zbudowany w 1744 r. jako kolegium jezuitów i przypominał prawdziwą „rękawiczkę”. Oprócz gimnazjum mieściło się tam starostwo okręgowe, urząd skarbowy, urząd kadastrowy, szkoła początkowa, mieszkania służbowe dyrektorów gimnazjum i szkoły oraz starosty.

Ciekawostką jest, że z 47 pomieszczeń, gimnazjum zajmowało jedynie 19. Natomiast apartamenty starosty – 11 pokoi. Nauczyciele uskarżali się na ciasnotę w klasach, brak stołów i krzeseł. Dochodziło do tego, że uczniowie podczas wykładów stali, lub leżeli na podłodze, zapisując zadania.

Stan pomieszczeń też nie był najlepszy – w 1830 r. zawalił się sufit w czwartej klasie. I to przy tym, że gimnazjum często odwiedzali wysocy goście. W Stanisławowie była tradycja, że gdy miasto odwiedzał członek rodziny panującej, gubernator lub ktoś z rządu obowiązkowo odwiedzał gimnazjum i wybiórczo odpytywał uczniów. Wysocy goście byli przeważnie zadowoleni z odpowiedzi uczniów. Mamy tu dwa wyjaśnienia: albo faktycznie tak dobrze nauczano, albo tych gorszych uczniów gościom nie przedstawiano.


Dyrekcja uczelni powoli usuwała innych „lokatorów” i po tym, jak w 1881 r. starostwo się wyniosło, gmach całkowicie przekazano gimnazjum.


Dawni absolwenci gimnazjum pozostawili jaskrawe opisy swej alma mater. 

Jan Wierzbowski, który studiował w latach 1872–1880, wspomina:

 „Stanisławowskie gimnazjum mieściło się w prawym skrzydle dawnego budynku jezuickiego, w lewym – mieściło się starostwo. Atmosfera była cicha, odosobniona, klasztorna i tylko do nauki. Hurkot wozów nie przeszkadzał teorii wahadła czy rozmowom o bogach greckich. Jedynie kraczące wrony, które w wielkiej ilości gnieździły się w murach obu świątyń (katedrze i farze – aut.), sąsiadujących z gimnazjum, dawały znaki życia poza szkołą”.

Wtóruje mu inny absolwent roku 1889, Jewhen Barwiński:

„Już sam wygląd gimnazjum napawał małego chłopca strachem. Straszna ponura budowla z potwornymi grubymi murami, małymi oknami i ciemnymi schodami napełniała duszę dziecka przerażeniem… Wspominam te lata jak straszny koszmar, niby spędzone w więzieniu”.

Nauka byłą płatna, a jej wartość stale rosła: jeżeli w 1855 r. czesne wynosiło około 10 koron rocznie, to na początek XX w. – już 60 koron. Uczniom z biedniejszych rodzin nadawano znaczne zniżki, a prymusi otrzymywali stypendium, za które kupowali podręczniki. Istniał bardzo oryginalny system „lokacji”, zgodnie z którym uczniów sadzano według ich wiedzy. Przednie ławki zajmowali „premianci”, czyli prymusi, natomiast dla najgorszych uczniowie były ostatnie, „ośle” ławki.


Na czym sparzył się dyrektor

Nauczyciel, który zdał egzamin kwalifikacyjny, nazywany był profesorem. Wcześniej miał przez kilka lat obejmować posadę suplenta, czyli zastępcy nauczyciela. Roczne uposażenie pedagoga było wcale niezłe – 700–800 zł. reńskich w młodszych klasach i 900–1000 zł. w starszych (dane z roku 1856). Prócz tego były dodatki za staż i możliwość dorobienia sobie korepetycjami

Znany nam już Jan Wierzbowski interesująco opisuje swych belfrów:

„Nauczyciele nie mieli określonych instrukcji co do zachowania poza szkołą. Członkowie grona pedagogicznego pasjonowali się grą w karty, nie przychodzili na lekcje, pożyczali pieniądze od uczniów i brali łapówki. Za apteką Macurowej była kawiarnia Winklerowej, gdzie nauczyciele zbierali się co dnia i grali w gry hazardowe. W przedpokoju siedziały zagadkowe osoby, które od czasu do czasu zaglądały do wnętrza. Gdy gracza zawodziło szczęście, wychodził on do przedpokoju i wracał już z gotówką. Gdy szczęście było mu przychylne – osoba otrzymywała dług z procentami.

Prawdopodobnie takie stosunki w gimnazjum nie spodobały się namiestnikowi Galicji Gołuchowskiemu, bo w 1871 r. zwolnił dyrektora gimnazjum Kruszyńskiego oraz profesorów Rzepeckiego, Kachnikiewicza, Zosla i kilku innych”.

Jednak niewiele to pomogło. Jewhen Barwiński, który studiował w kolejnym dziesięcioleciu, wspomina:

„Dziwnym zbiegiem okoliczności zebrała się tam harmoniczna grupa profesorów-dziwaków, mizantropów, nieprzystępnych, prymitywnych i brutalnych. Wiem, że najwyższa dyrekcja gimnazjum zapełniała zakład różnego rodzaju osobami ukaranymi, które uważały go za swego rodzaju kolonię poprawczą, bo dyrektor miał opinię „żelaznej ręki”.

Tym dyrektorem był Ukrainiec Iwan Kerekiarto, który obejmował tę posadę w latach 1879–1898. To on wyrzucił z pomieszczeń gimnazjalnych wszystkich nieproszonych „lokatorów” i dał możliwość uczniom normalnie studiować. Dyrektor miał surowy charakter, bały się go zarówno dzieci, jak i nauczyciele. Gdy pojawiał się na szkolnym dziedzińcu, wszystkie gry natychmiast przerywano, bo za gry ruchowe można było dostać kilka godzin karceru. Jednocześnie uczniowie podkreślają, że „żelazny dyrektor” był profesorem od Boga – lekcja matematyki jakimś dziwnym sposobem sama wchodziła do najbardziej tępej głowy”.

W jego czasach w gimnazjum panowała oficjalnie chłodna atmosfera, ale on ze swą misją sprawdził się – absolwenci mieli dostateczne przygotowanie do wstąpienia na uniwersytet. Wybór wydziałów wówczas też nie był za duży. 

Wierzbowski ironizuje nad kryteriami, którymi kierowali się gimnazjaliści przy wyborze przyszłego zawodu:
„Żal za łaciną i greką pchał na filozofię, brak przekonań i pieniędzy – na prawo, otrzymanie stopnia lekarskiego – na medycynę, a zadowolenie z całowania rąk – na kapłanów”.




Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 8 (468), 29 kwietnia – 15 maja 2025




Całość tutaj:

Wspomnienia z oślej ławki – Nowy Kurier Galicyjski


Powiązane notki:

Prawym Okiem: Wypowiedź literacka, czyli wikipedia





piątek, 13 czerwca 2025

Tusk z diabłem...


 ...a redaktorzy robią w bananach.



Czyżby sitwa osiągnęła jakiś cel?

Tusk deklaruje, że będzie z diabłem współpracować.







Urażony Tusk odpowiada

Słowa Karola Nawrockiego najwyraźniej dotknęły Donalda Tuska. Został o nie zapytany podczas dzisiejszej konferencji w Skarżysku-Kamiennej. Szef koalicji 13 grudnia choć stwierdził, że "nie da się sprowokować", "nie jest jakoś przejęty" i "niespecjalnie interesuje się opiniami na swój temat ani złośliwościami", to brnął w wypowiedź na ten temat.

Co więcej, użył dość dziwnego porównania.

Wszędzie tam, gdzie Polska będzie potrzebowała, ja będę z diabłem współpracował, jeśli chodzi o takie kwestie, jak interes narodowy czy bezpieczeństwo, więc nie ma w ogóle żadnego problemu


– rzucił szef rządu.

Odniósł się również do zapowiedzi Nawrockiego, co do Klicha i Schnepfa. Ci, jak zapowiadał Radosław Sikorski jeszcze w trakcie kampanii wyborczej, otrzymaliby nominację, gdyby... Rafał Trzaskowski został prezydentem.

"Jak przyszły prezydent ma zamiar rozpocząć swoje urzędowanie od informacji, który z polskich dyplomatów nie może być ambasadorem, bo mu się nie podoba, to nie jest dobry pomysł na początek. Oczekiwałbym od urzędującego czy przyszłego prezydenta odłożenia emocji i negatywnego podejścia na bok i szukania możliwości współpracy"

- grzmiał Tusk.


zwracam uwagę na:

"użył dość dziwnego porównania"



może chcą mi na coś zwrócić uwagę?












niezalezna.pl/polska/tuska-dotknely-slowa-prezydenta-elekta-odpowiedzial-mowiac-o-diable/545623#sonda-wyniki673















piątek, 6 czerwca 2025

Indykator rzeczywistości

 


wszystko jest takie dwuznaczne

ciągle niepokoi mnie, że to tak łatwo idzie


to całe zwycięstwo prawicy, to obudzenie, wygląda to tak, jakby wszyscy oni zrozumieli zagrożenie niemieckie

ale skąd

zamykają patriotów, a potem ich uwalniają


republika i niezależna poszczególni posłowie robią szum, robią ruch, ale czy to naprawdę oni - ktoś im na to pozwala....


od stycznia zeszłego roku odczuwam naciski, by nie pisać, co się nigdy wcześniej w zasadzie nie zdarzało

nigdy tak wprost


no i wtedy też zostałem uderzony, co też już się "dawno" nie zdarzyło...


a innym pozwalają publikować?

jakby był pomysł wylansować kogoś innego - ale po co?

i kto to robi?



uważam, że moja sytuacja jest prawdziwym indykatorem prawdy o rzeczywistej sytuacji w Polsce

dopóki moja sytuacja nie ulegnie radykalnej poprawie, nie będziecie mieli prawa myśleć, że to wszystko co się dzieje, jest prawdziwe i na zawsze



na razie powinniście uważać, żeby się nie pomylić


to wszystko jest ciągle dwuznaczne


dopóki moja praca nie zostanie publicznie wskazana i doceniona 

nie powinniście się cieszyć


bo możecie wpaść w kolejną pułapkę



dopóki moja praca nie zostanie publicznie wskazana i doceniona 

im szybciej tym lepiej, nie tylko dla mnie i moich hiobowych czasów, ale dla was też


jeszcze w tym roku

w tych miesiącach



dopóki moja praca nie zostanie publicznie wskazana i doceniona 













Prawym Okiem: Dyskrecja ubecka

Prawym Okiem: Jesteśmy w stanie wojny (z Niemcami)

Prawym Okiem: Wojna z Niemcami

Prawym Okiem: Separatyzm ?


sobota, 24 maja 2025

Czy żyjemy w symulacji?






Czy grawitacja może być dowodem na to, że wszechświat jest symulacją komputerową? Moje nowe badanie sugeruje, dlaczego tak może być


Opublikowano: 13 maja 2025 14:24 CEST


Autor Melvina M. Vopsona

Profesor nadzwyczajny fizyki, Uniwersytet w Portsmouth

Oświadczenie o ujawnieniu informacji
Melvin M. Vopson jest związany z Uniwersytetem w Portsmouth i Instytutem Fizyki Informacyjnej.
Partnerów

University of Portsmouth zapewnia finansowanie jako członek The Conversation UK.


Wierzymy w swobodny przepływ informacji
Publikuj nasze artykuły za darmo, online lub w wersji drukowanej, na licencji Creative Commons.Opublikuj ponownie ten artykuł



Przez długi czas przyjmowaliśmy za pewnik, że grawitacja jest jedną z podstawowych sił natury – jedną z niewidzialnych nici, które utrzymują wszechświat w szwach. Załóżmy jednak, że to nieprawda. Załóżmy, że prawo grawitacji jest po prostu echem czegoś bardziej fundamentalnego: produktem ubocznym wszechświata działającego pod wpływem kodu podobnego do komputera.

Takie jest założenie moich najnowszych badań, opublikowanych w czasopiśmie AIP Advances

Sugeruje to, że grawitacja nie jest tajemniczą siłą, która przyciąga obiekty do siebie, ale produktem informacyjnego prawa natury, które nazywam drugą zasadą infodynamiki.

Jest to pogląd, który wydaje się być science fiction – ale taki, który opiera się na fizyce i dowodzi, że wszechświat wydaje się działać podejrzanie jak symulacja komputerowa.

W technologiach cyfrowych, aż po aplikacje w telefonie i świat cyberprzestrzeni, kluczem jest wydajność. Komputery cały czas kompaktują i restrukturyzują swoje dane, aby oszczędzać pamięć i moc komputera. Może to samo dzieje się w całym wszechświecie?

Teoria informacji, matematyczne badanie kwantyfikacji, przechowywania i przekazywania informacji, może pomóc nam zrozumieć, co się dzieje. Pierwotnie opracowany przez matematyka Claude'a Shannona, staje się coraz bardziej popularny w fizyce i jest stosowany w coraz szerszym zakresie obszarów badawczych.

W artykule z 2023 roku wykorzystałem teorię informacji, aby zaproponować moją drugą zasadę infodynamiki.

Zakłada to, że "entropia" informacji, czyli poziom dezorganizacji informacji, będzie musiała się zmniejszyć lub pozostać niezmienna w obrębie danego zamkniętego systemu informacyjnego. Jest to przeciwieństwo popularnej drugiej zasady termodynamiki, która mówi, że entropia fizyczna lub nieporządek zawsze wzrasta.


Weź chłodzącą filiżankę kawy. 

Energia przepływa od gorącej do zimnej, aż temperatura kawy zrówna się z temperaturą w pomieszczeniu, a jej energia będzie minimalna – stan zwany równowagą termiczną. Entropia układu jest w tym momencie maksymalna – wszystkie cząsteczki są maksymalnie rozłożone, mając tę samą energię. Oznacza to, że rozkład energii na cząsteczkę w cieczy jest zmniejszony.

Jeśli weźmie się pod uwagę zawartość informacji w każdej cząsteczce w oparciu o jej energię, to na początku, w gorącej filiżance kawy, entropia informacyjna jest maksymalna, a w stanie równowagi entropia informacyjna jest minimalna. Dzieje się tak, ponieważ prawie wszystkie cząsteczki znajdują się na tym samym poziomie energetycznym, stając się identycznymi znakami w przekazie informacyjnym. Tak więc rozrzut różnych dostępnych energii jest zmniejszony, gdy istnieje równowaga termiczna.


Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę tylko lokalizację, a nie energię, to mamy do czynienia z dużym chaosem informacyjnym, gdy cząstki są rozmieszczone losowo w przestrzeni – informacje potrzebne do dotrzymania im kroku są znaczne. Kiedy jednak konsolidują się razem pod wpływem przyciągania grawitacyjnego, tak jak robią to planety, gwiazdy i galaktyki, informacje stają się kompaktowe i łatwiejsze do opanowania.

W symulacjach dokładnie tak się dzieje, gdy system próbuje działać wydajniej. Tak więc materia płynąca pod wpływem grawitacji wcale nie musi być wynikiem działania siły. Być może jest to funkcja sposobu, w jaki wszechświat kompresuje informacje, z którymi musi pracować.

Tutaj przestrzeń nie jest ciągła i gładka. Przestrzeń składa się z maleńkich "komórek" informacji, podobnych do pikseli na zdjęciu lub kwadratów na ekranie gry komputerowej. W każdej komórce znajdują się podstawowe informacje o wszechświecie – gdzie, powiedzmy, znajduje się cząstka – i wszystkie są zebrane razem, aby stworzyć tkankę wszechświata.

Jeśli umieścisz przedmioty w tej przestrzeni, system stanie się bardziej złożony. Ale kiedy wszystkie te elementy łączą się w jeden element zamiast wielu, informacja jest znowu prosta.

Z tego punktu widzenia wszechświat w naturalny sposób dąży do znajdowania się w stanach minimalnej entropii informacyjnej. Prawdziwym plusem jest to, że jeśli policzysz liczby, to entropiczna "siła informacyjna" wytworzona przez tę tendencję do prostoty jest dokładnie równoważna prawu grawitacji Newtona, jak pokazano w mojej pracy.

Teoria ta opiera się na wcześniejszych badaniach "grawitacji entropii", ale idzie o krok dalej. Łącząc dynamikę informacji z grawitacją, dochodzimy do interesującego wniosku, że wszechświat może działać w oparciu o jakiś rodzaj kosmicznego oprogramowania. W sztucznym wszechświecie można by się spodziewać reguł maksymalnej wydajności. Można by się spodziewać symetrii. Kompresja byłaby oczekiwana.

A prawo – czyli grawitacja – powinno wyłonić się z tych reguł obliczeniowych.

Być może nie mamy jeszcze ostatecznych dowodów na to, że żyjemy w symulacji. Ale im głębiej się przyglądamy, tym bardziej nasz wszechświat wydaje się zachowywać jak proces obliczeniowy.





Czy żyjemy w symulacji komputerowej? Wskazują na to wyniki badań nad grawitacją | National Geographic

Czy grawitacja może być dowodem na to, że wszechświat jest symulacją komputerową? Moje nowe badanie sugeruje, dlaczego tak może być







sobota, 17 maja 2025

Ukryty cel





przedruk




Monika Małkowska: Demagogiczny łomot dopada nas coraz częściej


17.05.2025 13:50

Choć Polska nie posiadała kolonii, nowe narracje sugerują, że nasi przodkowie mentalnie wspierali kolonializm – a jego echa rzekomo trwają do dziś.



„Kolonializm? Nas to nie dotyczy” – Magda Bodzan, antropolożka i trenerka edukacji globalnej, nadała taki przewrotny tytuł swej elukubracji, w której dowodzi, że jest właśnie na odwrót. Tekst (finansowany z Funduszy EOG) powstał w ramach projektu „Włączamy Nowe Narracje o Świecie” i ma za zadanie… obciążyć nas winą. Bo choć nie skolonizowaliśmy czynnie żadnych zamorskich terenów, to mentalnie byliśmy aneksjonistami. Buzujące w naszych przodkach imperialistyczne zapędy trwają do dziś jako „ideologiczny” kolonializm. „Przejawia się w naszym stosunku do zwierząt, przyrody i jej zasobów, o których myśli się w kategoriach posiadania, podboju, podporządkowania i eksploatacji. Jest widoczny w postawach Polaków względem migrantów, których obecność kwestionuje jasne podziały narodowe, i wobec osób LGBT+, które zaprzeczają binarnemu, kolonialnemu wyobrażeniu o płci” – przekonuje Magda Bodzan. 



Demagogiczny łomot

Chcesz się poczuć się prawdziwym Europejczykiem, pokajaj się za ekspansjonistyczne aspiracje naszych antenatów, którzy majaczyli o kolonii w Kamerunie, Togo, Angoli, na Madagaskarze. Sumienie cię nie rusza, gdy korzystasz z dóbr pochodzących z krajów „globalnego Południa”? Jesteś neokolonialistą. Taki demagogiczny łomot dopada nas coraz częściej. Starszym pokoleniom we łbach trudno przemontować, ale z młodymi umysłami da się radę. Ideopranie mózgów odbywa się jawnie i podprogowo.

Zaczęło się od ataków na Stasia i Nel, bohaterów wiadomej powieści, którą postępowcy chcą wywalić z lektur szkolnych lub przynajmniej mocno okroić. Dzieciom łatwo wytłumaczyć, że Kali wcale nie być Murzyn, tylko niebiały. Murzynek Bambo został eksmitowany ze szkół, bo choć może pilnie, to jednak uczył się z murzyńskiej czytanki. Dla wyższych klas i dorosłych trzeba przeinterpretować zbiory obiektów pochodzących z Afryki. Mamy ich w Polsce niewiele i nie najwyższej klasy, jednak ekspozycje i ich opisy wymagają ideologicznej korekty. Przykładem świeci nowa dyrektorka warszawskiego Muzeum Etnograficznego, historyczka sztuki Magdalena Wróblewska, specjalizująca się w problematyce dekolonizacji.

Wystawą „Wybielanie” podważa naszą niewinność: grzeszyliśmy myślą i marzeniem o koloniach. Sami będąc pariasami Europy, reperowaliśmy ego, kalkując zachodnie wzorce, w tym poczucie wyższości „białego człowieka” wobec mieszkańców Afryki (i innych ciemnoskórych ludów). Przywołane w „Wybielaniu” XIX-wieczne ekspedycje polskich podróżników do Afryki – Stefana Szolc-Rogozińskiego i Leopolda Janikowskiego – to dziś powód do wstydu: w planach wojażerów kryły się intencje utworzenia tam kolonii. Mniejsza, że chodziło o stworzenie oazy, namiastki kraju dla Polaków pod butem zaborców. Shame.


Ukryty cel

Jest ukryty cel w stawianiu nas w jednym szeregu z prawdziwymi ekspansjonistami. Powinniśmy ponieść karę za kolonie, mimo że ich nie mieliśmy, ale chcieliśmy. Po to UE finansuje różne świadomościowe manewry, żeby podporządkować swoim celom ludzi podatnych na indoktrynację: mamy bez szemrania przyjmować migrantów, których inne kraje do nas pushbackują. Wspólna wina, wspólny problem.

[Felieton pochodzi z Tygodnika Solidarność 19/2025]



Autor: Monika Małkowska







Monika Małkowska: Demagogiczny łomot dopada nas coraz częściej



















poniedziałek, 12 maja 2025

Wywiad z dr Brzeskim o polityce Niemiec




co do niemców - pełna zgoda z panem doktorem...






przedruk



Dr Rafał Brzeski: Niemcom zależy na przejęciu polskich ziem leżących na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka


12.05.2025 13:32


- Wiele świadczy, że obaj nasi sąsiedzi postawili sobie za cel długotrwałe opanowanie Polski i podporządkowanie sobie Polaków - mówi w rozmowie z Anną Wiejak ekspert ds. bezpieczeństwa dr Rafał Brzeski.





Co musisz wiedzieć?Niemcy i Rosja prowadzą podobne, choć przy użyciu innych środków, operacje zalewania Polski nielegalnymi imigrantami
Jak twierdzi dr Rafał Brzeski, wiele wskazuje na to, że jest to element wspólnego planu przejmowania kontroli nad Polską i Polakami
Stany Zjednoczone mogłyby powstrzymać ten proces wspierając Trójmorze



Rosja via Białoruś prowadzi wobec Polski hybrydową wojnę asymetryczną z użyciem migrantów. Dokładnie to samo robią Niemcy, a przynajmniej tak to wygląda. Czy się mylę?

Dr Rafał Brzeski: Nie myli się Pani. Od niepamiętnych czasów cel wojny sprowadza się do dwóch rozwiązań: długotrwałego opanowania terenu i podporządkowania sobie tubylczej ludności albo krótkotrwałego zajęcia terenu, złupienia go i uprowadzenia ludności w niewolę. Przy czym osiągnięcie wybranego celu ma nastąpić jak najmniejszym kosztem.


Wiele świadczy, że obaj nasi sąsiedzi postawili sobie za cel długotrwałe opanowanie Polski i podporządkowanie sobie Polaków. Cel ten zamierzają osiągnąć środkami wojny informacyjnej (propaganda, prowokacja, dezinformacja, agentura wpływu) oraz przy użyciu sztucznie wywołanych, sterowanych przemieszczeń mas ludzkich. Taka sterowana migracja ma umożliwić tanie i stosunkowo płynne przejęcie kontroli nad polskimi ziemiami, polskim narodem i wypracowanym przez Polaków majątkiem.

Sposób sterowania przemieszczeniami wskazuje, że rosyjsko-niemiecki program wspólnego przejęcia kontroli nad Polską i Polakami zakrojony jest na pokolenia. Powoli, ale konsekwentnie ma on doprowadzić do likwidacji wyraźnie wyodrębnionego polskiego narodu i przekształcenia go w łatwą do modelowania, skundloną masę bez jednorodnych zworników tożsamościowych: historii, religii, rasy, języka, a nawet bez sumienia i charakterystycznej budowy ciała.


Operacja hybrydowa przeciwko Polsce

Niemiecka polityka migracyjna jest żywcem wzięta z rosyjskich podręczników do wojskowości, a „państwami ofiarami” tych działań są wszystkie te, w których Niemcy rozlokowują migrantów, z Polską włącznie. Czy chodzi o to, żeby uwikłać państwa w problemy wewnętrzne, aby tym łatwiej narzucić im hegemonię? Przyznam, że tak to wygląda.

W przypadku Polski można przyjąć, że rosyjska i niemiecka strategie sterowania przemieszczeniami mas ludzkich są podobne, ale taktyki są różne. Rosyjska opiera się na migracji inspirowanej i wspomaganej logistycznie przez „bratnie” służby rosyjskie i białoruskie. Taktyka niemiecka zasadza się na migracji wymuszonej, czyli na deportacjach w stylu carskich i bolszewickich wywózek bez możliwości powrotu do Niemiec, a następnie na osadzeniu deportowanych w tak zwanych ośrodkach integracyjnych, które chociaż są komfortowe, to jednak nieprzyjemnie kojarzą się z obozami koncentracyjnymi.


W przypadku Polski Niemcom zależy w krótkiej perspektywie na przejęciu polskich ziem leżących na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka, do których roszczą sobie prawo od przegranej II wojny światowej. Natomiast w dłuższej perspektywie celem jest pokojowa likwidacja, a może raczej wspomniana modyfikacja polskiego narodu i jego redukcja do taniej siły roboczej oraz konsumenta niepełnowartościowych produktów niemieckich.

W przypadku pozostałych państw europejskich Niemcom chodzi o łagodne osiągnięcie przyzwolenia na hegemonię a przesunięcia do tych państw masy ludzkiej z Niemiec mają raczej charakter uzupełniający, gdyż kraje te, w przeciwieństwie do Polski, są od dłuższego czasu celem migracji bezpośredniej.


"Pruski deep state sięga korzeniami Zakonu Krzyżackiego"

Niemiecko-rosyjski plan stworzenia przestrzeni gospodarczej od Władywostoku do Lizbony jest aktualny mimo brutalnej agresji Rosji na Ukrainę. Jak duże zagrożenie niesie on dla Polski i dla innych europejskich krajów?

Odległość, w linii prostej, między Władywostokiem a Lizboną to ponad 10 000 kilometrów. Odległość od Doniecka do Przemyśla to około 1 400 kilometrów. Różnica skali sprawia, że wojna na Ukrainie hamuje i może nawet czasowo zablokować realizację planu, ale nie zmniejsza wymiaru wizji upajającej rosyjskich polityków i liderów pruskiego „deep state”.

Towarzyszy temu negatywna narracja na temat Polski w niemieckiej prasie. Jak duże mamy powody do obaw?


Wspomniany pruski „deep state,” sięgający korzeniami Zakonu Krzyżackiego, sfinalizował już etap uwalniania Niemców z odpowiedzialności za rozpętanie i zbrodnie II wojny światowej, czego ukoronowaniem była wypowiedź Angeli Merkel na uroczystości 75 rocznicy D-Day, czyli lądowania wojsk alianckich w Normandii.

Pani kanclerz bezczelnie podziękowała wówczas Sprzymierzonym za „wyzwolenie” Niemców z jarzma nazistów. Narracja o wąskiej grupie nazistów trzymających w kajdanach Niemców sączona była światu od pierwszych miesięcy po kapitulacji niemieckich sił zbrojnych w maju 1945 roku. Proces norymberski i pochodne które doprowadziły do ukarania śmiercią najwyższych przywódców III Rzeszy i szczególnie brutalnych zbrodniarzy uznane zostały wewnątrz Niemiec (najpierw w szeptanej, a później w medialnej opinii) za wystarczające zadośćuczynienie sprawiedliwości. Odpowiedzialnością za rozpoczęcie wojny obciążano natomiast konsekwentnie Polskę, ponieważ w 1939 roku nie zgodziła się na ultimatum Berlina, aneksję Wolnego Miasta Gdańsk oraz oddanie tak zwanego „korytarza” do Gdańska. Równolegle za wybuch wojny oskarżano Anglię, gdyż zamiast wywrzeć presję na Polskę, to 3 września poparła ją i wypowiedziała wojnę III Rzeszy. W powojennych narracjach niemieckich, zbrodniom na Żydach winni byli Sprzymierzeni, gdyż nie zbombardowali torów kolejowych prowadzących do Auschwitz oraz innych obozów koncentracyjnych. Wykoncypowano również narrację, że Alianci, a zwłaszcza Amerykanie są winni przedłużaniu się wojny, gdyż postawili żądanie bezwarunkowej kapitulacji. Nie na darmo specjaliści w dziedzinie walki informacyjnej uważają, że Niemcy są „mistrzami w samowybielaniu się”.


Po jednostronnym zdjęciu z siebie odpowiedzialności za wojnę i zbrodnie, Niemcy zaczęli cierpliwie, konsekwentnie i na wszelkie sposoby rozpychać się w Europie, pod hasłem „przejmowania odpowiedzialności za bieg spraw”.

Zaczęły się narracje o należnym Niemcom miejscu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, balony próbne o możliwości dostępu do zbrojeń jądrowych, itp. Hamulcem tych zapędów była i jest wojskowa obecność USA na terytorium Bundesrepubliki, która stała się z jednej strony stałym źródłem niemieckich ataków propagandowych a z drugiej służalczych deklaracji lojalnościowych niemieckich polityków adresowanych do kolejnych prezydentów USA. Celem tych zabiegów jest uzyskanie uprzywilejowanej pozycji w Europie, czego symbolicznym wręcz przykładem było wycofanie przez prezydenta Joe Bidena amerykańskiego sprzeciwu wobec gazociągu Nord Stream 2. W tym konkretnym przypadku Angela Merkel reprezentowała interesy Berlina i Moskwy kosztem Ukrainy i państw Trójmorza.


Agentura rosyjska

Jak silna jest w Niemczech rosyjska agentura?

Nie jest łatwo określić siłę rosyjskiej agentury w sytuacji szerokiej i daleko posuniętej dwustronnej współpracy służb wywiadowczych, zwłaszcza na kierunku polskim.

Wiem skądinąd, że agentura rosyjska jest obecna również w unijnych instytucjach. Dlaczego przez tyle lat nie wypracowano metod jej demaskowania, o neutralizacji nie wspominając?

Z braku woli politycznej. A dlaczego nie ma tej woli, to temat rzeka wymagający przeprowadzenia w Europie kontroli wielu unijnych i narodowych instytucji na wzór działań ekipy DOGE Elona Muska w Stanach Zjednoczonych.


USA mogą to zablokować

USA mają sprawczość pokrzyżować niemieckie plany. Czy tego obawia się Berlin?


Stany Zjednoczone mogą nie tylko pokrzyżować, ale wręcz zniweczyć niemieckie plany. Muszą tylko chcieć. Wystarczy udzielić zdecydowanego poparcia krajom Trójmorza, które wspólnie stanowią barykadę dzielącą fizycznie i politycznie Niemcy od Rosji.

Wzmocnienie tej barykady uniemożliwi powstanie przestrzeni od Władywostoku po Lizbonę pod wspólnym zarządem Moskwy i Berlina. Usunięcie tej barykady sprawi, że USA zostaną wypchnięte z Europy i zredukowane z pozycji supermocarstwa do rangi mocarstwa regionalnego po drugiej stronie Atlantyku. I to jest najważniejsza stawka aktualnej gry o Europę.


"Wspólna przestrzeń" na trupie Polski

Jak Pan ocenia pomysł wspólnych zbrojeń unijnych? Według mnie to przepis na to, aby Polska w sytuacji rosyjskiej agresji pozostała bezbronna. Czy się mylę?

Najazd Rosji na Ukrainę ujawnił, że Berlin jest cichym sojusznikiem Kremla i w ramach posiadanego marginesu swobody bez narażania się na konsekwencje stara się wspierać działania wojsk rosyjskich. Od przysłowiowych hełmów po niespełnione obietnice, opóźnienia i problemy z dostarczaniem uzbrojenia. W ten uzgodniony lub dorozumiany sojusz wpisuje się paraliż strategicznych inwestycji logistycznych zorganizowany i prowadzony przez niemiecką agenturę na terytorium Polski, czyli na bezpośrednim zapleczu potencjalnego frontu w przypadku zbrojnej konfrontacji między Rosją a NATO. Prowadzone i projektowane inwestycje miały umożliwić szybki przerzut sił i środków dla wsparcia wojsk zaangażowanych już w walkach. Przerzut z pominięciem terytorium Niemiec, przed których dwulicowością ostrzegali wojskowi brytyjscy jeszcze w latach 60-tych ubiegłego stulecia.


Jak się wydaje koncepcja rosyjsko-niemieckiego duumwiratu zarządzającego gigantyczną przestrzenią „od oceanu do oceanu” przewiduje, że rolę jej obrońcy sprawować będą przede wszystkim rosyjskie siły zbrojne. Przynajmniej do „linii Wisły”, która nie jest wyimaginowanym rozgraniczeniem. Oddanie Rosji ziem Polski wschodniej dałoby Berlinowi czas na ewentualne polityczne wyjaśnienia nieporozumień i nowe uzgodnienia z Moskwą. Na dobrą sprawę na nic więcej, jeśli nie liczyć wykrwawienia polskiego żołnierza, przed którego zdolnościami do konspiracji, sabotażu i dywersji tak Niemcy, jak Rosjanie czują respekt płynący z doświadczenia.

Propagandowe działania osłonowe skompromitowanej „linii Wisły”, na której miałyby ponoć zostać uruchomione wojska NATO są mało wiarygodne. W ewentualnym duumwiracie nie ma bowiem miejsca dla NATO. Sojusz Atlantycki jest zbyt narodowy i ma wbudowany potężny komponent amerykański, a przecież USA mają być wypchnięte z Europy. Bez amerykańskiego komponentu NATO nie ma większego militarnego znaczenia.

Ewentualna Euro-armia broniąca unijnego superpaństwa nawet jeśli wyjdzie poza sferę politycznych i propagandowych dywagacji, też nie będzie miała większej wartości. Będzie z pewnością świetna do defilad, ale nie ma na razie jasnej odpowiedzi choćby na podstawowe pytanie. W jakim języku ma być dowodzona. Po angielsku, czyli w podstawowym języku Unii Europejskiej chociaż Wielkiej Brytanii w UE nie ma? A może po niemiecku? Złośliwi podpowiadają, że komenda będzie po węgiersku rotacyjnie z językiem fińskim z racji powszechnej znajomości języków ugrofińskich.


Tak na serio projektowana euro-armia jawi się raczej jako potencjalne narzędzie tłumienia protestów i niepokojów społecznych oraz idealny twór dla rozmów dyplomatycznych, diet poselskich i delegacyjnych, konferencji, narad i grantów akademickich oraz jako świetna płaszczyzna dla werbunku agentury. W znacznie mniejszym stopniu jako wiarygodny instrument odstraszający ewentualnego przeciwnika.

Wydaje się, że jeżeli powstanie przestrzeń od Władywostoku do Lizbony, dokona się, to po trupie Polski i innych państw członkowskich UE. Czy to jest koniec Europy, jaką znamy?

To zależy od wieku obserwatora. Europa zachodnia jaką znam z młodości skończyła się po ideologicznej rewolcie 1968 roku. Europa podzielona na dwa rywalizujące bloki skończyła się wraz z „Solidarnością”, kiedy byłem w tak zwanym kwiecie wieku. Obecnie obserwuję jak rozwija się świadomościowa burza oporu tak zwanych populistów przeciwko koncepcji podziału świata na kilka supermocarstw, których wąskie elity tak zwanych globalistów będą układać się ze sobą i trzymać w ryzach wielorasową chmarę zasobów ludzkich. Przestrzeń od Władywostoku po Lizbonę ma być w tej koncepcji jednym z takich supermocarstw.

Rozmawiała Anna Wiejak

[Doktor Rafał Brzeski to wybitny specjalista w dziedzinie wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu, a ponadto: dziennikarz (BBC, ABC News, Baltimore Sun, Polskie Radio),były kierownik informacji (Polskie Radio, Informacyjna Agencja Radiowa),tłumacz, pisarz, publicysta, były szkoleniowiec oficerów brytyjskiej policji. Dr Brzeski był działaczem niepodległościowym – współorganizował z bł. ks. Jerzym Popiełuszko tajne szkolenia.]

Wywiad ukazał się w majowym numerze Magazynu Optyka Schumana




Autor: Anna Wiejak
Źródło: Magazyn Optyka Schumana
Data: 12.05.2025 13:32






Dr Rafał Brzeski: Niemcom zależy na przejęciu polskich ziem leżących na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka

niepoprawni.pl/blogi/rafal-brzeski



sobota, 10 maja 2025

ABW i red. Grochal





przedruk






10.05.2025, 11:13

Przeciek z teczki Nawrockiego. Grochal wsypała służby i nagle się zorientowała. 



Wymierzony w Karola Nawrockiego przeciek zdominował kilka dni kampanii wyborczej. Wszystko szło po myśli autorów prowokacji do momentu audycji red. Renaty Grochal w radiowej Trójce. Brutalny atak nadszedł z nieoczekiwanej strony.

Autor: Aleksander Mimier

Zaprzęgnięcie służb specjalnych do kampanii prezydenckiej rozpala debatę publiczną, za sprawą kolejnych informacji z życia Karola Nawrockiego. Prowokacją nie powinni być zaskoczeni widzowie Telewizji Republika, w której prof. Sławomir Cenckiewicz tygodnie wcześniej zapowiadał szykowaną prowokację.

Prorządowe media odcinają się od tłumaczeń, skąd weszły w posiadanie informacji z tzw. teczki PPS - procedury postępowania sprawdzającego. Przyznania, że przeciek wyszedł od służb specjalnych, długo odmawiali. Do teraz.

Szczerością zaskoczyła red. Renata Grochal w audycji na antenie Trójki. 

W trakcie rozmowy o kawalerce Nawrockiego, którą kandydat przekazał na cele charytatywne, wypaliła:
„oświadczenie, która Interia ujawniła, jest właśnie z postępowania sprawdzającego, które przechodził w 2021 roku…”.

Natychmiast zareagował obecny w studiu Janusz Cieszyński z Prawa i Sprawiedliwości.

- Bardzo się cieszę, że wsypała pani Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, że ujawniono niejawne dokumenty z postępowania sprawdzającego. Jeśli to, co pani powiedziała, jest prawdą, to jest to absolutna kompromitacja - odparł polityk.



Najlepsze dopiero było przed słuchaczami. Gdy red. Grochal zorientowała się, co powiedziała, rzuciła się samej sobie na ratunek:

„ja nie wiem skąd redakcja miała ten dokument. […] Ja powiedziałam… tak myślę, że to jest z tego postępowania sprawdzającego”.




Do nagrania odniósł się dyrektor programowy Republiki Michał Rachoń, przypominając, kto zdemaskował akcję służb:


Przeciek z teczki Nawrockiego. Grochal wsypała służby i nagle się zorientowała. WIDEO | Niezalezna.pl




Metale ziem rzadkich






przedruk




Metale ziem rzadkich:
Czym są, jakie mają zastosowanie i dlaczego ich potrzebujemy




Pierwiastki ziem rzadkich są niezbędnymi surowcami dla wielu kluczowych technologii, od produktów elektronicznych po sprzęt medyczny. 



Co to są metale ziem rzadkich?

Metale ziem rzadkich to grupa 17 pierwiastków chemicznych obejmująca skand, itr oraz lantanowce, od lantanu (La) do lutetu (Lu). 

Nazwa „rzadkie” wynika z ich dużego rozproszenia w skorupie ziemskiej, co czyni ich wydobycie trudnym i kosztownym. Występują głównie w formie tlenków w minerałach, a ich oddzielanie wymaga skomplikowanych procesów chemicznych.

W praktyce metale ziem rzadkich są niezbędne w nowoczesnych technologiach ze względu na ich wyjątkowe właściwości magnetyczne, luminescencyjne i katalityczne. Mają one kluczowe znaczenie dla produkcji elektroniki, zaawansowanych materiałów, a także technologii medycznych i energetycznych.


Nazwy metali ziem rzadkich mają różne pochodzenie – od mitologii po nazwiska uczonych i nazwy miejsc. 
Oto kilka przykładów:
Prazeodym (Pr, liczba atomowa 59) – nazwa pochodzi od greckich słów prasios (zielony) i didymos (bliźniak). Ten pierwiastek jest używany w magnesach, do barwienia szkła i lakierów oraz jako dodatek do szkieł ochronnych używanych przy lutowaniu.

Samar (Sm, liczba atomowa 62) – nazwany na cześć Wasyla Samarskiego, rosyjskiego inżyniera kierującego kopalnią, w której odkryto minerał zawierający ten pierwiastek. Samar jest stosowany w magnesach, laserach i urządzeniach do wyłapywania elektronów.

Neodym (Nd, liczba atomowa 60) – nazwa pochodzi z greckiego neos (nowy) i didymos (bliźniak). Neodym jest kluczowym składnikiem supermagnesów wykorzystywanych w przemysłach motoryzacyjnym i elektronicznym.


Metale takie jak neodym, gadolin i dysproz są kluczowe w produkcji smartfonów, laptopów, głośników, dysków twardych, ekranów plazmowych i innych urządzeń elektronicznych. Na przykład magnesy neodymowe są używane w silnikach elektrycznych i dyskach twardych, gdzie ich wysoka moc magnetyczna jest nieoceniona.

Neodym i samar wykorzystuje się do produkcji silników elektrycznych i hybrydowych. Turbiny wiatrowe również zawierają metale ziem rzadkich, co jest kluczowe dla produkcji odnawialnej energii.

Europ (Eu) i gadolin (Gd) są niezbędne w obrazowaniu medycznym, takim jak rezonans magnetyczny (MRI) oraz pozytonowa emisyjna tomografia komputerowa (PET). Dzięki swoim właściwościom magnetycznym i luminescencyjnym te pierwiastki ziem rzadkich są idealne do produkcji środków kontrastowych i laserów medycznych.

Supermagnesy neodymowe są kluczowe w nowoczesnych technologiach, takich jak pojazdy elektryczne, turbiny wiatrowe i elektronika konsumencka. Dzięki swojej sile i efektywności umożliwiają one miniaturyzację urządzeń i poprawiają ich wydajność energetyczną.


Chiny kontrolują około 97% globalnej produkcji metali ziem rzadkich. 



Źródła: National Geographic Polska



Metale ziem rzadkich: zastosowania i historia ich odkrywania | National Geographic



piątek, 9 maja 2025

Młodzi Niemcy o II Wojnie Światowej - A nie mówiłem? (34)



Wygląda na to, że miękka siła w internecie - odpowiednia semantyka w artykułach uznanych gazet, fora i blogi "historyczne" wybielające Niemcy i szerzące kłamstwa, półprawdy, manipulacje sprawiły to, przed czym przestrzegam od jakiś 15 lat.

Kłamstwa zamieniły się w "wiedzę potoczną" powielającą kłamstwa.



Totalne zakłamanie prawdy historycznej.

Oczywiście na pewno w Niemczech działo się to w innym trybie - te wszystkie kłamstwa były od zawsze tylko pretekstem do tego, by dziś uprawiać taką retorykę, że młodzi niby nic nie wiedzą, by teraz mogli się "odciąć" od przeszłości i otwarcie artykułować swoje pretensje.





przedruk



09.05.2025, 09:27

Niemiecka młodzież uważa, że to Polacy sprowokowali II wojnę światową!


W klasach szkolnych w Niemczech usłyszeć można twierdzenia takie jak "Polska sprowokowała II wojnę" światową czy "Żydzi byli w jakiś sposób współwinni” – alarmuje "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "80 lat po zakończeniu wojny zachowanie pamięci jest coraz trudniejsze" – podkreślają historycy.



"Takie niezgodne z prawdą tezy stanowią coraz większe zagrożenie ze względu na rosnące luki w wiedzy uczniów" – podkreślił przewodniczący niemieckiego Stowarzyszenia Nauczycieli Historii (VGD) Niko Lamprecht, cytowany przez "FAZ". Jak dodał, nauczyciele obserwują wśród uczniów coraz bardziej negatywne nastawienie do zajmowania się tematem narodowego socjalizmu i 

Obecnie coraz częściej słyszy się również apele o "odpuszczenie sobie" okresu nazistowskiego w historii Niemiec – zauważyły VGD oraz Stowarzyszenie Niemieckich Historyków (VHD) we wspólnym oświadczeniu. .

Po ataku palestyńskiego Hamasu na Izrael 7 października 2023 roku i odwetowej operacji wojskowej Izraela w Strefie Gazy zaprzeczanie lub trywializowanie mordowania Żydów i antysemityzmu jest akceptowane nie tylko w szkołach z dużym odsetkiem uczniów o pochodzeniem migracyjnym – podkreślono.

Obojętność, ignorancja i fake newsy na ten temat stanowią idealne podłoże do rozwoju takich zjawisk. (...) Uczniowie nie wierzą już nauczycielom, fakty historyczne lub trudno dostępne źródła się nie liczą, a blogerzy i filmy narzucają młodym ludziom interpretację historycznych wydarzeń dzięki swoim prostym przekazom.

– głosi wspólne oświadczenie.

Wkrótce nie będzie już naocznych świadków ery nazistowskiej, pamięć zbiorowa zanika, a zbrodnie nazistowskie są trywializowane lub relatywizowane, historycy widzą więc pilną potrzebę działania i proponują konkretne kroki w celu zachowania wiedzy historycznej – podkreślił w artykule "Frankfurter Allgemeine Zeitung".


Z punktu widzenia historyków 80 lat po zakończeniu II wojny światowej zachowanie pamięci staje się coraz większym wysiłkiem, a demokratyczna edukacja nie jest możliwa bez wiedzy o epoce nazizmu, II wojnie światowej i jej konsekwencjach.





"historycy widzą więc pilną potrzebę działania i proponują konkretne kroki w celu zachowania wiedzy historycznej" - czyli co?


To oficjalny sygnał, że przystępują do dalszych działań wg planów sprzed 80 lat?







Niemiecka młodzież uważa, że to Polacy sprowokowali II wojnę światową! | Niezalezna.pl