Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania sztuka widzenia, posortowane według daty. Sortuj według trafności Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania sztuka widzenia, posortowane według daty. Sortuj według trafności Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 23 września 2024

Telewizja i szkoła

 



przedruk

tłumaczenie automatyczne










Telewizja i szkoła – ale nie tak, jak myślisz


Jacques BARZUN




Edukacja w ogóle i w teorii jest czymś prostym. Konkretnie i nałożone, jest to coś złożonego i prześlizguje się przez palce. Podobnie jak rząd, może być postrzegany tylko przez pryzmat jego wpływu na każdą jednostkę, co oznacza, że aby dokonać ważnych uogólnień, musiałbyś porozmawiać z milionami ludzi. Z drugiej strony, cele i bieżące efekty kształcenia można oceniać tylko poprzez uogólnianie. W dalszej części wychodzę od starszych i nowszych obserwacji i oczekuję, że zostaną one zaprzeczone i poprawione. Jeśli wyrażam się w sposób sentencjonalny, to tylko ze względu na jasność i oszczędność czasu.



Tytuł tego artykułu nawiązuje do pytania, które zadaje sobie wiele osób: czy telewizja ma negatywny wpływ na edukację szkolną dzieci? Odpowiedź brzmi: tak, jeśli ekrany uniemożliwiają im odrabianie lekcji. Ale ten sam efekt miałby każdy inny nadmiar pracy, zabawa na świeżym powietrzu czy czytanie komiksów. Rodzice nie mogą ignorować żadnego z tych aspektów. Poważniejszym pytaniem jest to, czy telewizja ze swej natury nie utrudnia uczenia się. Wydawać by się mogło, że tak, bo telewizja działa na zasadzie braku ciągłości. Jeden z ekspertów powiedział nawet, że obraz na ekranie musi zmieniać się co 18 sekund lub nawet szybciej. To zależy od twórców i producentów programu. Powinniśmy jednak zadać sobie pytanie, co dokładnie sprawia, że zachowują się w ten sposób? I w odpowiedzi ośmielam się postawić paradoks – mianowicie, że nasza telewizja jest tak szalona z powodu wpływu szkoły.



Wpływ szkoły jest zarówno bezpośredni, jak i pośredni. Bezpośredni wpływ wywierają mężczyźni i kobiety, którzy pracują w telewizji. Są one wytworem szkół, przez które przeszli i tego, co produkują, a one z kolei pokazują nam, jak działają ich umysły. Wpływ pośredni przejawia się poprzez społeczeństwo. Publiczność wyprodukowały również szkoły, a jeśli po 18 sekundach ciągle się nudzą, to znaczy, że powtarzają nawyki wyrobione w szkole.



Dlaczego o tym mówię? Ponieważ w ciągu ostatnich 50 lat prawie wszystko, co zostało zrobione w szkole, poszło w kierunku nieciągłości, niespójności, agitacji. Jeśli przypomnę wam niektóre z tych rzeczy w dalszej części, to nie po to, by czynić zarzuty. Chcę tylko zasugerować, dla kontrastu, czego rodzice, nauczyciele i władze powinny oczekiwać i wymagać od szkoły. Czy kiedykolwiek zajrzałeś do nowoczesnego podręcznika – powiedzmy, lekcji z podręcznika do historii amerykańskiej dla ósmej klasy? Wygląda bardzo podobnie do broszury podróżniczej. W kolażu rozłożonym na dwóch stronach w czterech kolorach widzimy małą mapę, zdjęcie Benjamina Franklina, zestaw dat i cyfr na czarnej tarczy, wigwam, zdjęcie Filadelfii w XVIII wieku i gdzieś w rogu listę pytań. Grafika jest przepiękna, o dużym wpływie wizualnym, oczywiście wykonana przez eksperta w dziedzinie plakatów reklamowych. Pomiędzy tymi urzekającymi obrazami przepływa strużka tekstu, która wije się po przekątnej od lewej do prawej. Pewnie coś mówi, choć jego umieszczenie na stronie nie ułatwia jego odczytania. Jednak z listy pytań, pierwsze z nich jest naprawdę interesujące i brzmi następująco: Jak myślisz, ile lat miał B. Franklin na tej rycinie?


Jeśli czytasz tekst ignorując wielobarwną grafikę, odkrywasz, że stara się on nauczyć ucznia wszelkiego rodzaju historii – mieszaniny danych i opinii politycznych, społecznych, ekonomicznych i kulturowych. Stara się również nauczyć go tolerancji, współczucia i uniwersalnego zrozumienia. Jak to zwykle bywa, tak naprawdę nie udaje mu się nic, co zamierza zrobić. Oferuje tylko różne fragmenty tego, co jest uważane za dobre.


Taki podręcznik jest typowy dla sposobu, w jaki szkoła odnosi się do umysłu ucznia w każdym wieku. Uczeń musi być nieustannie wabiony błyszczącymi drobiazgami i, gdy jest w ten sposób rozproszony, karmiony łyżką. Nic nie musi trwać długo, nic nie musi sprawiać wrażenia systematycznego. Od razu rozpoznajemy zasadę działania programów telewizyjnych i reklam. Myślę, że mój paradoks jest słuszny: programy telewizyjne składają się z produktów naszych szkół dla produktów naszych szkół. Pamiętajmy, że telewizja pojawiła się później niż współczesna szkoła.


Następne pytanie brzmi oczywiście, jak doszło do tego, że szkoła stała się taka? Złożyło się na to kilka przyczyn i celów.


Pierwszym z nich było pragnienie uczynienia szkoły mniej zagraconą i mechaniczną, co przybliżyłoby ją do życia. Życie jest zawsze niejednorodne, fragmentaryczne, nieciągłe, często kolorowe – sprawmy więc, by klasa była jak życie. Koniec z zapamiętywaniem i recytacją, koniec z czytaniem stron książek i pisaniem kompozycji – koniec z siedzeniem w osobnych ławkach i słuchaniem nauczyciela i kolegów z klasy przez godzinę. Zamiast tego zróbmy indywidualne projekty, wycieczki, obejrzyjmy sekwencje z filmów – zlikwidujmy monotonię. Pozwól klasie zdecydować, co chce robić w klasie. Stwórzmy małe zespoły i zróbmy rozeznanie w książkach na półkach. Wyjmijmy ławki i krzesła, rozłóżmy dywany na podłodze, czytajmy i piszmy tak, jak przychodzi nam to naturalnie – na podłodze, siedząc na brzuchu lub leżąc na podłodze, paplając o świecie. Nauczyciel jest po to, aby ułatwić te czynności naśladujące życie.


Drugi wpływ na szkołę ma nauka: mam na myśli naukę jako siłę kulturową. Zasugerowała, że tradycyjny sposób nauczania, będący przednaukowy, musi być błędny. Nowe i poprawne metody zostaną odkryte dopiero na podstawie badań nad edukacją i psychologią dzieci. Będzie to kombinacja nie do pobicia. Będziemy w stanie przewidzieć i zagwarantować wyniki. I co widzisz, jedną z konsekwencji badań przeprowadzonych 45 lat temu była "metoda patrzenia i mówienia"[1]] nauczania czytania, wspaniała nowa metoda, która została uznana przez czas za katastrofalną. Nawet najinteligentniejsi chłopcy i dziewczęta nie potrafili czytać ani literować w oparciu o tę metodę. Byli śmiertelnie znudzeni "Dickiem i Jane"[2] i słownictwem ograniczonym do 800 słów, podczas gdy same dzieci używały i rozumiały 2000. Teraz, w końcu, druga runda badań wykazała, że wyniki pierwszej rundy były fałszywe i ponownie wprowadzono metodę fonetyczną[3], o którą CBE[4] walczyło samotnie przez 30 lat.


W epoce, w której termin "kontekst" jest nieustannie używany, aby nieustannie przypominać nam, że rzeczy wpływają na siebie nawzajem, świat toleruje istnienie szkół, w których kontekst jest niszczony z godziny na godzinę. Nie ma już potrzeby wykazywania, w jaki sposób "metoda globalna" przerwała konieczną ciągłość. Wziął słowa jedno po drugim, jak chińskie ideogramy, i poprzez nonsens emitowany przez Dicka i Jane rozbił całą historię na nic nie znaczące fragmenty. Metoda fonetyczna natomiast buduje słowa z dźwięków i umożliwia samodzielne, ciągłe czytanie.


Cała katastrofa "metody globalnej" wynikała z błędu, który nazwałem preabsurdyzmem – stawiania na początku (przed) tego, co powinno być na końcu (po)[5]. Ponieważ dorośli, którzy potrafią czytać, mogą pospiesznie spojrzeć na słowo, nawet nie widząc liter, z których się składa, uznano, że można nauczyć małe dzieci, aby robiły to samo. Ale słowo pisane literami nie jest obrazem, staje się obrazem dopiero po długim ćwiczeniu.


Błąd niedorzeczności powtórzył się z gramatyką i nową matematyką. Ponieważ geniusze z MIT lubili teorię liczb, wyobrażali sobie, że dzieci będą również zachwycone zabawą systemami liczbowymi o podstawie 12 lub 8 zamiast 10 i że w ten sposób będą miały przyjemne wprowadzenie do dziedziny arytmetyki. Koniec z zapamiętywaniem tabliczki mnożenia – kalkulatory kieszonkowe i tak mogą wykonać za nas całą tę nieistotną pracę. Innymi słowy, każde dziecko, które po raz pierwszy zetknęło się z liczbami, zostało pozbawione dokładnej metody szybkiego, systematycznego i poprawnego wykonywania operacji. Zamiast tego uczeń znalazł się z tym obiektem badań rozproszonym w alternatywach, których nigdy nie będzie potrzebował. Ci, którzy studiowali w oparciu o tę metodę, mieli trudności na stanowiskach handlowych, gdy musieli obliczać VAT lub gdy nabywca nabywał więcej niż jeden przedmiot. Zaletą jest to, że teraz kasy fiskalne mówią operatorowi, jaką resztę oddać klientowi.


W ten sposób presja wywierana na szkołę nauk ścisłych i presja wywierana na życie uścisnęły sobie dłonie, choć wychodziły z przeciwstawnych zasad. Nauka mówi: odłóż na bok zdrowy rozsądek, badania zawsze odkrywają nowe rzeczy, których warto spróbować. Odkrycia te były jednak sprzeczne z rozsądkiem, opartym na doświadczeniu, w wyniku czego praca w szkole stała się jeszcze bardziej mechaniczna niż kiedyś. W związku z tym potrzebna była jeszcze większa dawka życia, aby zrównoważyć efekt bezsensownych metod.


Zamiast tego obie siły spotkały się we wspólnym założeniu związanym z definicją wiedzy i prawidłowym sposobem weryfikacji jej przyswojenia przez ucznia. Zaczynając od zeszytów ćwiczeń z pierwszej klasy szkoły, prosimy dzieci o wypełnienie kilku pustych pól fragmentami informacji bez żadnego związku między nimi. "Wiedza" nie oznacza już zdolności do łatwego uciekania się do ustrukturyzowanej perspektywy na dany temat, ale stała się zdolnością do rozpoznawania oddzielnych i nieciągłych cząstek. Standaryzowane testy stale utwierdzają nas w przekonaniu, że sukces akademicki oznacza wypełnianie pewnego rodzaju standardowych formularzy, które znajdziesz również w dorosłym życiu. Dziwne jest, że w epoce, w której termin "kontekst" jest nieustannie używany, aby przypomnieć nam o współzależności rzeczy, świat toleruje istnienie szkół, w których kontekst jest niszczony z godziny na godzinę. Nauka – a proszę pamiętać, że używam tego terminu w cudzysłowie w odniesieniu do tego, co w kręgach edukacyjnych nazywa się nauką – nauka nieuchronnie przyniosła ze sobą ideę nieustannej innowacji – nowych odkryć, nowych metod, nowych sztuczek i sztuczek wstrzykiwanych nieustannie do systemu, jak leki u pacjenta, który nie jest już wyleczony. Szkoły nie czują się dobrze, a wszystkie pseudo-lekarstwa zostały już wypróbowane. Powinniście wiedzieć, że nie żartuję, kiedy mówię, że w pewnym momencie szkoła średnia mogłaby wygrać nagrodę edukacyjną, gdyby zainstalowała dywan. A ponieważ Amerykanie są zachwyceni każdym nowym modnym sloganem edukacyjnym, cały kraj ogarnięty jest szałem reform, który sprawia, że wyrzucamy wszystko, co uważamy za najcenniejsze i wprowadzamy w szkole jedną stałą – zgadliście – nieciągłość. Programy nauczania, kursy i cele szkoły są zawsze w ruchu, panuje w nich atmosfera intelektualnej prowizoryczności, a coś z tej atmosfery jest niewątpliwie przekazywane również uczniowi.


Nauka wprowadziła również wirusa psychologii jawnej do działalności szkolnej. A on był "jak w życiu". Ponieważ, jak wszyscy dobrze wiemy z testów osobowości i z nieograniczonego psychologizowania naszej egzystencji, różne gałęzie tej nauki przejęły życie zawodowe, religię, małżeństwo, prawo karne, przyjaźń i literaturę. W szkołach psychologia ma tendencję do zastępowania nauczania terapią i uważa wyjaśnienie porażki za ważniejsze niż jej korygowanie: psychologia była wykorzystywana do odwracania uwagi od inteligencji i od tego, co inteligencja może zrobić nawet w trudnych warunkach indywidualnych i społecznych.


W tym samym czasie psychologia zamroziła rodziców ocenami szkolnymi napisanymi w niezrozumiałym i nic nie znaczącym żargonie. Jedną z zalet uczenia się jest to, że wyprowadza cię z siebie, aby wprowadzić cię w temat – coś, co istnieje w postaci faktów, idei lub zwykle obu. Kierowanie umysłu w stronę egocentryzmu i samousprawiedliwiania blokuje naukę i okrada cię z poczucia wspólnoty z innymi. Temat, który rozumie się razem z innymi, reprezentuje silną więź społeczną, więź, która jest bardzo odpowiednia dla demokracji. Tak więc, kiedy izolujemy każde ego i przenosimy punkt ciężkości z konkretnego tematu na nas samych, wprowadzamy do klasy kolejne źródło nieciągłości. Na dodatek, jest to również niemoralne, ponieważ dorastające dziecko ma wystarczająco dużo osobistych powodów, aby i tak czuć się skomplikowanym i wystarczająco dużo trudności w pokonaniu tego problemu.


Na domiar złego, same programy nauczania są równoznaczne z brakiem ciągłości. Po pierwsze, obiektów jest za dużo. Mniej więcej rok temu wysłuchałem wykładu wygłoszonego przez kuratora oświaty w Dallas w Teksasie, w którym wyrecytował on część listy przedmiotów, które muszą być nauczane zgodnie z prawem stanowym w ciągu 12 lat nauki. Było tam ponad 200 tematów, m.in. dobroć zwierząt, życie rodzinne, edukacja kierowców, edukacja seksualna, gotowanie, edukacja społeczna i zakaz edukacji seksualnej. Ten bałagan jest oczywiście ignorowany, ale nawet jego pozostałości są niezwykle szkodliwe, zwłaszcza, że wiele z nich jest oferowanych jako przedmioty fakultatywne młodym ludziom, którzy nie mają możliwości uświadomienia sobie, jak niewiele oferuje się im tego, co powinni wiedzieć.


Na dodatek, większość z tych przedmiotów, takich jak łagodność wobec zwierząt, jest z definicji nie-przedmiotami. Nie mają formy ani zasad, są tylko ćwiczeniami improwizacyjnymi. Są to próby naśladowania życia przez szkołę. Ich pierwowzorem jest dobrze znany garnek zwany "edukacją społeczną", który bierze autentyczne przedmioty, takie jak ekonomia polityczna, socjologia, nauki polityczne, antropologia i wyciska z każdego z nich kilka kawałków, bez żadnej ciągłości między nimi. Edukacja społeczna odpowiada innemu segmentowi programu nauczania, przedmiotowi nauk ogólnych. Fakt, że nauczyciele wychowania społecznego często wywodzą się z wydziału wychowania fizycznego, mówi o czymś innym. Pokazuje to, że każdy może prowadzić kurs, że nie jest potrzebna żadna specjalna wiedza.


Innym razem edukacja społeczna jest łączona z historią i nauczana przez nauczyciela historii, co skutkuje degradacją przedmiotu historii, ponieważ w edukacji społecznej stosuje się metodę tzw. "podejścia problemowego" i w celu zaoszczędzenia czasu do tej metody sprowadza się również historię. Siódmoklasiści nie dostają pokaźnego wycinka amerykańskiej historii, a jedynie kwestię niewolnictwa – jak uniknąć wojny secesyjnej. Jest to kolejna forma niedorzeczności, ponieważ poważna dyskusja na taki temat wymaga oczywiście ogromnej ilości solidnej wiedzy na temat każdego aspektu tego okresu historycznego.







Kilka lat temu zostałem mianowany konsultantem komisji finansowanej przez National Endowment for the Humanities, która zajmowała się badaniem tego, jak historia jest nauczana w szkołach. Oprócz posiedzeń komitetu odbyłem również wiele wizyt w szkołach w Nowej Anglii, które cieszyły się dobrą reputacją, i widziałem, jak starannie sumienni nauczyciele, wyszkoleni w metodzie podejścia do tematu poprzez problemy, wykorzystują czas poświęcony historii, czy to w siódmej klasie, czy w szkole średniej. Uczniowie klas siódmych zajmowali się projektami, które otrzymali wcześniej – pracowali wśród półek w bibliotece lub przy czytniku mikrofilmów lub leżąc na podłodze, z ołówkiem i papierem. Trwało to około 15 minut. Następnie przez 5 minut tłumaczono im kilka zdań, napisanych na tablicy, na temat Ustawy Stemplowej lub innych pretensji amerykańskich kolonistów. Stąd idea, że obywatelskie nieposłuszeństwo jest fundamentalną zasadą narodu amerykańskiego. Po tym mini-wykładzie nastąpił opis kolejnego projektu, którego termin realizacji upłynął za trzy tygodnie. Uczniowie zadawali pytania o to, co oznaczają poszczególne wymagania i co powinien zawierać projekt, a następnie każdy z nich zadał pracę domową. Jedna dotyczyła amerykańskiej strategii podczas oblężenia Bostonu, inna, bardziej popularna, wymagała od nich pisania o Thoreau z trzech perspektyw – jego samego, jego współobywateli i scenarzysty serialu telewizyjnego. To, co mnie uderzyło, poza trudnością pracy domowej, to to, jak mało uczniowie przywiązywali wagę do wybranego tematu. Godziło się to z faktem, że tematy nie miały ze sobą nic wspólnego i nie wnosiły nic do ciągłości historii – między oblężeniem Bostonu a Thoreau w Concord dzieli 75 lat.


Ale to, co zobaczyłam w liceum, zabolało mnie jeszcze bardziej. Tam poproszono mnie, abym tego dnia pomógł uczniom w ćwiczeniu dokumentacyjnym. Poszliśmy wszyscy do biblioteki szkolnej, gdzie musieliśmy przeszukać Reader's Guide to Periodical Literature w poszukiwaniu dwóch artykułów o współczesnych osobistościach z nie wiem jakiego obcego kraju. Uczniowie musieli pracować w parach, a nauczyciel i ja musieliśmy pomóc im zinterpretować symbole w przewodniku i ocenić artykuły na podstawie autora i miejsca publikacji. Było nam bardzo ciężko. Grupa wokół mnie była nieugięta w kwestii wyboru Egiptu jako kraju i kobiet jako jego przedstawicielek. Na szczęście udało nam się znaleźć coś na temat Kleopatry, choć podejrzewam, że w tytule artykułu użyto tego imienia metaforycznie i tyle. Aby znaleźć inną nazwę, musieliśmy przeprowadzić się do innego kraju. W drodze powrotnej do klasy, po tym, jak zawracaliśmy głowę naszym paplaniną innym studentom, którzy uczyli się w bibliotece, moi nowi przyjaciele zapewnili mnie, że praca dokumentacyjna może być bardzo interesująca. Kilka tygodni wcześniej klasa wzięła udział w debacie przygotowanej przez trzech z nich, z których każdy przedstawił teorie liberalizmu, anarchizmu i socjalizmu. Ta, która mi powiedziała, dziewczyna, grała rolę Karola Marksa i świetnie się bawiła.


Zasada, że uczniowie muszą się bawić przez cały czas, jest generalnie odpowiedzialna za wiele z tych ćwiczeń, dramatyzacji i przerywań. Tego rodzaju zabawa jest uważana za rozwiązanie na nudę i prawdą jest, że od czasu do czasu taki pokaz przerywa rutynę. Wielkim błędem jest jednak wpajanie komuś idei, że nauka jest zawsze zabawą, albo że zabawa zapewnia odpowiedni stan umysłu do przyswajania wiedzy i pokonywania trudności. Prawdziwe zainteresowanie przedmiotem nauki pojawia się dopiero po ciężkiej pracy i tylko wtedy, gdy uczeń zobaczy, jak rzeczy są ze sobą powiązane – w ich porządku i ciągłości, a nie w kilku zabawnych "szczytach", bez żadnego związku między nimi.


Również z tego punktu widzenia powinniśmy zastanowić się nad tym, jak projektowane są programy szkolne. To, co jest oferowane studentom, już dawno przestało być programem nauczania, ponieważ jest to po prostu seria wymiennych jednostek (często nazywanych "modułami"), które reprezentują nie tylko przedmioty nauki, ale także jednostki czasu, niektóre z nich trwają tylko 25 minut. Celem programu jest "elastyczność" – to znaczy, że studenci często sami tworzą swój indywidualny program z długich lub krótkich modułów, aby dopasować się do harmonogramu. W tym celu katalog fakultetów stał się grubym tomem, który z wielką szczerością opisuje oferowane kursy, te dla poważniejszych studentów są podwajane przez jednego lub więcej surogatów, gwarantując, że nie wpadną zbyt w żołądek.


Biorąc pod uwagę ten chaotyczny sposób szkolenia młodych umysłów, pocieszające jest pamiętanie, że szkoła zajmuje się wieloma innymi rzeczami poza nauczaniem. Zajęcia sportowe, zajęcia pozalekcyjne, liczne kluby i spotkania wypełniają luki w nieciągłym programie i dostarczają uczniom kilku rodzajów sekwencyjnych doświadczeń, z których nie sposób się nie nauczyć. Dziesięć lat temu urzędnik w Waszyngtonie oszacował, że odsetek czasu poświęcanego na działalność akademicką w szkołach publicznych wynosił 18%.


Trudno sobie wyobrazić, co siedzi w głowie jakiemukolwiek uczniowi po 12 latach modułów, Dicka i Jane, sekwencji filmowych, edukacji społecznej, fakultetów do klasy B, szkoły jako przygotowania do życia i interpretacji Karola Marksa. Niewątpliwie niektóre informacje pozostają, dzięki dobremu nauczycielowi lub osobistemu zainteresowaniu określonym przedmiotem lub hobby, takim jak fotografia lub korzystanie z komputera. Nie mamy jednak powodu, by oczekiwać choćby najbardziej podstawowego poziomu zrozumienia fundamentalnego przedmiotu. Byłoby niesprawiedliwe prosić tych młodych ludzi, zwykle mądrych i ciekawskich, aby dali coś, czego im odmówiono.


Najgorsze jest to, że studenci nie zostali pozostawieni ze środkami, z którymi mogliby sobie poradzić samodzielnie. Wielu nie umie czytać lub nie rozumie tego, co czytają. Nauczycielka ze szkoły średniej w północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych próbowała rozwiązać ten problem, prosząc uczniów z klasy teatralnej o nagrywanie taśm z zadaniami domowymi, które wygłosiła w języku angielskim, aby następnie mogła poprosić swoich uczniów o wysłuchanie tych taśm. Niektóre dzieci nie potrafią nawet wyrazić własnych pomysłów, ale potykają się z jednego odłamka myśli na drugi, łącząc je ze sobą tylko poprzez powtarzanie "wiesz" i "lubię". Inni nie potrafią pisać czytelnie, nie potrafią liczyć, nie potrafią wykonać nawet najprostszej pracy bez przejścia jakichś upokarzających kursów wyrównawczych. Nie możesz przestać się zastanawiać, czy ich obraz życia i samych siebie nie jest również niespójny i składa się ze stosów nieuporządkowanych myśli.





Powiedziałem na początku, że moje krytyczne podejście ma pozytywny cel. Teraz, gdy już szczegółowo opisaliśmy, jak nie chodzić do szkoły, możemy przejść do części konstruktywnej. Jaki jest cel szkoły? Aby rozproszyć ignorancję, nie zabijając ciekawości. Nikt nie kwestionuje faktu, że wszystkie małe dzieci są chętne do nauki. Poświęcam ogromną ilość energii i wytrwałości, aby dowiedzieć się, jak rzeczy działają i co oznaczają. Mają taki głód wiedzy, że udaje im się w bardzo młodym wieku nauczyć się bardzo skomplikowanego języka obcego; Mówię o tym, ponieważ cokolwiek płód mówi do siebie w łonie matki, nie mówi tego w języku, który słyszy wokół siebie po urodzeniu.


Ale ten początkowy entuzjazm dziecka może ugrzęznąć w nieudolności rodziców i w złym lub nieistniejącym nauczaniu, które otrzymuje w szkole. Ponieważ niewiedza dziecka na temat cywilizowanego świata jest encyklopedyczna, a jego skłonność do choćby częściowego eliminowania tej ignorancji musi być wspierana. Musimy pokazać Mu wartość tego, czego się nauczyliśmy, i dać mu satysfakcję z spełnienia. Dlatego szkoła musi zacząć od nauczania tego, co jest użyteczne i niezbędne. Jest to idea, którą chcieliśmy uświęcić samą nazwą naszej organizacji, Rady ds. Edukacji Podstawowej, która zapoczątkowała ruch znany obecnie jako "Powrót do Podstaw". Nie ma potrzeby zagłębiać się tutaj w szczegóły tego programu, ani w to, co odróżnia tę fundamentalną reformę od dzisiejszej edukacji.

Kolejnym krokiem jest zdefiniowanie obiektów badań. Każdy przedmiot nauki w szkole musi być możliwy do nauczania. Ta tautologia jest często pomijana. Wielu pożądanych rzeczy nie da się nauczyć – na przykład, jak pisać błyskotliwe wiersze, jak dokonywać odkryć naukowych, jak przynieść światu pokój i tak dalej. Tych rzeczy nie da się nauczyć, ponieważ tylko dane i zasady mogą być nauczane tworzące pewien racjonalny porządek. To dlatego edukacja społeczna, życie rodzinne i życzliwość wobec zwierząt nie są przedmiotem badań. Nie da się ich przekształcić w schemat danych i reguł. Można powiedzieć, że to samo tyczy się stolarstwa czy gry na pianinie. To prawda i dlatego umiejętności te wymagają indywidualnej nauki zawodu i długiej praktyki. Można powiedzieć, że nie są one nauczane, ale demonstrowane.


Przedmioty, które można przekazać, nie są dostarczane w paczkach, muszą być ułożone w odpowiedniej kolejności, są sztucznie skonstruowane. Na przykład język, tak jak się go mówi i pisze, jest chaotyczny – jest gigantycznym bałaganem. Gramatyka, z której uczymy się o języku, jest sztucznym, zorganizowanym i zwartym systemem. Tylko w takiej formie można się jej nauczyć i zachować. Głupotą jest twierdzić, że gramatyka ma wyjątki, albo że najlepszy tekst o historii nie opowiada całej historii, albo że fizyka w szkole średniej nie zawiera najnowszych odkryć. To właśnie na podstawie tych ograniczeń umysł może zostać ustrukturyzowany, aby później zrozumieć daną dziedzinę we wszystkich jej aspektach, w całej jej rzeczywistej złożoności. Powtarzam raz jeszcze: w klasie nie ma miejsca na życie takie, jakie jest. Nauczyciel może odnosić się do szerszej rzeczywistości poza klasą, nawet on musi zawsze pokazywać powiązania między swoim obiektem a życiem na zewnątrz, ale nigdy nie może pozwolić, aby życie powodowało zamieszanie w kolejności, którą usilnie stara się zbudować w umyśle ucznia za pomocą niekompletnego i sztucznego systemu. Wielką zaletą łaciny jest to, że jest ona tak daleka od naszego obecnego sposobu mówienia i myślenia, że wyraźnie widać jej strukturę gramatyczną. Stosując to samo rozumowanie, możemy powiedzieć, że każde uczenie się oparte na problematyzacjach, takich jak te omówione powyżej, jest lekkomyślną próbą wprowadzenia życia do klasy. Prowadzi to tylko do błędów i zamieszania. I nic nie da się zatrzymać z tego zamieszania. Nie ma więc sensu, nie ma sensu uczyć w klasie, wymyślając na nowo "życiowe" problemy, nie mówiąc już o próbach ich rozwiązania poprzez oddanie ich w ręce uczniów, którzy nie są strawieni przez statystyki, teorie i opinie.


A teraz porozmawiajmy o tym, jak należy przekazywać przedmioty. Potrzeba jedności i ciągłości przedmiotu szkolnego musi przejawiać się również w jedności i ciągłości działalności szkoły. Długość godzin lekcyjnych musi być oczywiście dostosowana do wieku ucznia, ale powinna być na tyle długa, aby łatwiej było mu się skoncentrować i przyswoić. Wiąże się to z kilkoma innymi rzeczami – ławkami i krzesłami, brakiem czytania i dokumentowania rzucanego na podłogę, brakiem biegania po klasie. Cała klasa powinna dbać o to samo, aby każdy uczeń uczył się nie tylko od nauczyciela, ale także na błędach i sukcesach innych. Lepiej zaryzykować, że chłopiec w ostatniej ławce rzuci kolejną kartką papieru, niż mieć 30 uczniów, którzy ciągle wiercą się, pracując nad różnymi projektami.


Naszym stałym celem musi być zwiększanie siły koncentracji uczniów. Coś, co da się zrobić. Ciekawy dowód pojawił się nie tak dawno temu w kronice zamieszczonej w "The New York Times" dotyczącej programu komediowego dla dzieci w brytyjskiej telewizji. Autor stwierdza, że "w przeciwieństwie do wielu amerykańskich komedii, importowane seriale nie wychodzą z założenia o zmniejszonej koncentracji uwagi". Brytyjska szkoła podupadła, podobnie jak nasza szkoła, ale wydaje się, że nie w takim samym stopniu, ponieważ dzieci w Anglii są w stanie wytrzymać więcej niż 18 sekund kłótni i wymiotów, a ich myśli nie lecą gdzie indziej.


Jedną z rzeczy, które psychologowie mówią nauczycielom, jest to, że uwaga przychodzi falami, falami. Dlatego wprawny nauczyciel stara się łączyć te fale w stałym rytmie, wzbudza zainteresowanie poprzez różnorodność, ulgę, odpowiednie zaskoczenie – tak jak robi to dobry pisarz. Ale oczywiście żaden wynik nie zostanie osiągnięty, jeśli odmiana polega tylko na zmianie zawodu. Modulacja poprzez różnorodność, ulgę, odpowiednie zaskoczenie musi odbywać się w obrębie badanego obiektu, musi dążyć do tego samego celu – do momentu, gdy uczeń rozwinie umiejętność motywowania się. Oznacza to uczenie się, aby się uczyć.


W tej chwili, z powodu jej chronicznego stanu rozpaczy, świat szkolny przyjął inny kaprys. Ma ambicję uczyć "myślenia", i to nie prostego myślenia, ale "krytycznego myślenia". Szkoła nie była w stanie uczyć "uczenia się", ale ma ambicję wspiąć się na ten Everest intelektu, krytycznego myślenia. Ta inicjatywa pokazuje, jak mało szkoła rozumie swoją misję. Absurdem jest sądzić, że myślenie może być przedmiotem badań. Uczysz się myśleć, myśląc o czymś konkretnym, o temacie, temacie, który istnieje poza aktem włożenia umysłu do pracy nad nim. Krytycznego myślenia można się nauczyć tylko poprzez dyskusję na temat pomysłu, opinii lub teorii pod kierunkiem zdolnego myśliciela. Myślenie jest jak gra na pianinie – jest demonstrowane, a nie nauczane.


Ale przyjmując tę nową sztuczkę, szkoła powtarza stary błąd, który, przykro mi to mówić, jest spowodowany przez Johna Deweya. Deweya jest często obwiniany za wszystkie błędy i szaleństwa współczesnej szkoły, która jest potomkiem tak zwanej "szkoły postępowej" założonej przez niego w latach dwudziestych XX wieku. To bezpretensjonalne potępienie nie jest sprawiedliwe. Dewey nigdy nie chciał, aby szkoła była tożsama z zabawą, nie podporządkowywał intelektu ideologiom, nie opowiadał się za zabawkami i fragmentacją. Uważam, że tylko jeden aspekt jego programu – i jego filozofii – jest błędny. Mianowicie, idea, że każda forma myślenia ma na celu rozwiązywanie problemów. W swojej bardzo wpływowej książeczce How We Think (Jak myślimy) opisał pięć kroków, dzięki którym umysł rozwiązuje problem. Myśliciel napotyka trudność, definiuje ją, konstruuje hipotezę, zbiera dane i potwierdza – lub obala – hipotezę. W rzeczywistości model ten opisuje tylko to, w jaki sposób prezentowane są rozwiązania naukowe, a nie sposób, w jaki do nich doszło. Wielu uczonych i matematyków opisywało nam sposoby, w jakie podchodzą do problemów: te sposoby nie są do siebie podobne i żaden nie idzie w ślady Deweya. Umysł nigdy nie zachowuje się jak maszerujący żołnierz, jak przypuszczał Dewey. To bardziej jak wiewiórka szukająca orzechów. I wiele razy rozwiązanie wychodzi na jaw z podświadomości, kiedy budzimy się ze snu.


Jeszcze ważniejszy jest fakt, że większość myślenia nie ma nic wspólnego z rozwiązywaniem problemów. Przyzwyczailiśmy się nazywać każdy cel lub trudność "problemem", do tego stopnia, że niektórzy ludzie popadają, gdy słysząc "Dziękuję", nie odpowiadają już "Z przyjemnością", ale "Nie ma problemu". Problem to trudność, którą można zdefiniować, rozgraniczyć i znika, jeśli otrzyma się właściwą odpowiedź. Ale trudność – trudność, a nie problem – polegająca na pozostaniu w przyjaźni z zazdrosną i kłótliwą osobą nie może być rozwiązana w ten sam sposób – nie ma rozwiązania. Wymaga, można powiedzieć, nieskończonej kreatywności. I tak dochodzimy do wniosku, że umysł ludzki w najwyższym stopniu rozwoju nie myśli jak wyimaginowany naukowiec Deweya, ale jak artysta. Sztuka nie powstaje w wyniku rozwiązywania problemów, ale poprzez inwencję, próby i porażki oraz kompromis między dążonymi celami – takimi jak kompetentne rządzenie. Na tej podstawie możemy zdać sobie sprawę, jak bezproduktywny jest pomysł, że jeśli uczymy rozwiązywania problemów lub "krytycznego myślenia" w próżni, wyposażamy młode umysły na wszystkie życiowe wyzwania.


Z pomocą tego wtargnięcia w dziedzinę "myślenia" powróciliśmy do psychologii, która, jak już powiedziałem, nie ma wiele do zaoferowania nauczycielowi. Mam na myśli psychologię formalną, w tym psychologię dziecięcą. Powodem, dla którego nauka niewiele nam pomaga, jest to, że dostarcza tylko ogólnych prawd i statystycznych prawdopodobieństw. Nie ma czegoś takiego jak "dziecko", każdy człowiek jest inny i nie zachowuje się zgodnie z modelem w tym czy innym wieku. Rzeczywiście, dziecko nie jest nawet w tym samym wieku umysłowym z dnia na dzień. Jeśli nauczyciel pracuje zgodnie z regułą, zamiast instynktownie obserwować i dostosowywać metody i środki do sytuacji życiowej, z którą spotyka się w każdym dziecku, podjął się złej pracy. Każdy prawdziwy nauczyciel wie, że często trzeba robić coś przeciwnego do tego, co jest normalne, oczywiste lub zalecane. Troszczysz się o konkretny umysł, a nie ogólny.


Innymi słowy, nauczyciel nie może być psychologiem ani naukowcem, ale politykiem, mężem stanu, dyplomatą, artystą. Musi opanować sztukę rozumienia i perswazji, aby zabrać słuchacza ze sobą do potocznego znaczenia. Możesz to zrobić tylko wtedy, gdy stale będziesz pamiętać o wszystkich uczniach i natychmiast reagować na ich rozterki – a robisz to, nie tracąc z oczu celu, który ma zostać osiągnięty. Jest to trudne zadanie do wykonania, dlatego mamy stosunkowo niewielu nauczycieli z powołaniem.


To, w jaki sposób powinni być przygotowani ci, którzy nie mają powołania, to temat na inną dyskusję. Jeśli pozostajesz sceptyczny wobec tych ostatnich stwierdzeń, odwołam się do autorytetu Williama Jamesa, który sam jest uznanym psychologiem. W niezwykle zachwycającym dziele Dyskusje z nauczycielami, które wciąż jest drukowane w coraz to nowych wydaniach, 87 lat po swoim pierwszym ukazaniu się, James odnosi się do niektórych z wymienionych tu przeze mnie aspektów i wyznaje swoje przekonanie, że wiedza "jak w ogóle działa ludzki umysł" jest wystarczająca dla nauczyciela. Dodaje, że nadzieje, które istniały od jego czasów, związane z badaniami w dziedzinie edukacji i "nowej psychologii", miały niewielkie szanse na przydatność w klasie, ponieważ (jak mówi) podstawowe rzeczy o uczniu, jego energia emocjonalna i moralna, można poznać tylko na podstawie całkowitych wyników, uzyskanych w dłuższej perspektywie. Mówi też bardzo wyraźnie, że nie jest możliwe, aby praca w szkole zawsze była łatwa i naturalna. Większość z nich jest trudna i nienaturalna, dopóki uczeń się do tego nie przyzwyczai. Nie jest to możliwe bez wysiłku, a jedyne, co nauczyciel może zrobić, aby zwiększyć zainteresowanie ucznia, to pomóc mu dać upust wysiłkowi.






Jeśli dla szkół potrzebne jest hasło, to "free rein to the effort" wydaje mi się pasować do obecnego momentu. Młodzież w naszych szkołach jest szczególnie inteligentna i energiczna, ponieważ jest zdrowsza i lepiej odżywiona niż poprzednie pokolenia. Są dojrzalsze niż ich wiek, prawdopodobnie dzięki telewizji i nowym metodom wychowawczym. Energie, które pokazują poza szkołą, są naprawdę imponujące, w tym negatywne energie. Gdyby szkoła pozwoliła im na ten wysiłek, który zmusza ich umysły do pracy, gdyby nauczyciele uczyli, zamiast wprowadzać innowacje i rozpraszać ich, rezultaty mogłyby wydawać się nam cudowne. Takie warunki wydają się trudne do zapewnienia po 80 latach szaleństwa i niepowodzeń, ale dopóki nie powrócimy do ich ducha i litery, nie mamy nadziei na danie upustu wysiłkom.




("Edukacja podstawowa: problemy, odpowiedzi i fakty", tom 3 nr 1, jesień 1987, strony 4-8)







Tłumaczenie i przypisy: Natalia Deleanu i Mircea Platon

Źródło: www.scoalaclasica.com





[1] Metoda nauczania czytania oparta na wizualnym zapamiętywaniu słów i zdań. Dziecko zapamiętuje więc i rozpoznaje słowa na podstawie ich kształtu, nie kojarząc liter z różnymi dźwiękami, jak wymaga tego klasyczna, fonetyczna metoda (https://www.dyslexics.org.uk/look-and-say-whole-language-teacher-training/ ).


[2] Główni bohaterowie "globalnego" programu czytelniczego, rozpowszechnionego w Stanach Zjednoczonych w latach 1930-1970.


[3] Metoda, która kojarzy literę lub grupę liter z każdym dźwiękiem w języku angielskim (jak nauczyć się czytać po rumuńsku).


[4] Rada Edukacji Podstawowej była amerykańską organizacją pozarządową założoną w 1956 roku przez grupę znanych intelektualistów (w tym Jacques'a Barzuna) w celu walki z postępową edukacją w szkołach. Organizacja zakończyła swoją działalność w 2004 roku.



[5] Niedorzeczny oznacza w języku angielskim "absurdalny".






Telewizja i szkoła – ale nie tak, jak myślisz (Jacques BARZUN) - gandeste.org













środa, 4 września 2024

O liderach (przedruki)







Redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność”: 

Czy związkowcy mogą być uznani za nowoczesnych liderów? Jak najbardziej



03.09.2024 12:00


W najnowszym numerze „TS” piszemy o tym, jak ważna jest edukacja. Dobra edukacja, która opiera się na solidnych fundamentach i pozwala młodym ludziom wejść w dorosłe życie z odpowiednim przygotowaniem.


Edukacja, która pozwala poznać nasze korzenie. „Człowiek bez historii jest po prostu bardziej plastyczny, można bez większych konsekwencji zaburzyć jego system wartości” – powiedział mi dr Karol Nawrocki w wywiadzie, który przeczytają Państwo w „TS”. Ale piszemy także o edukacji, która powinna przygotowywać młodych do bycia liderami – w swoich lokalnych społecznościach, w samorządach, w przedsiębiorstwach.



Głos takich osób powinni usłyszeć przedstawiciele innych sektorów rynku

Czy związkowcy mogą być uznani za nowoczesnych liderów? Jak najbardziej. Oni, jak mało kto, znają współczesny rynek pracy i mechanizmy nim rządzące. Głos takich osób powinni usłyszeć przedstawiciele innych sektorów rynku.

I na takich liderów stawia Solidarność. Na ludzi, którzy rozumieją nowoczesny rynek pracy i potrafią w nim funkcjonować. Na liderów, którzy cechują się nie tylko dużą wiedzą i szerokimi kompetencjami, ale również wrażliwością społeczną. To oni muszą mieć podstawy, by być dobrymi przywódcami pracowników. To oni muszą przeciwstawiać się pracodawcy, który zawsze stoi na bardziej uprzywilejowanej pozycji. To oni są głosem członków związku zawodowego, który reprezentują.

Jeśli chcemy rozmawiać o tym, w jakim świecie i w jakim kraju będziemy w przyszłości żyli, nie można pominąć osób najbardziej zainteresowanych, czyli pracowników. To ich dotyczą kwestie związane z bezpieczeństwem kraju, także bezpieczeństwem żywnościowym, interesują ich kierunki rozwoju przedsiębiorstw, to oni mogą skorzystać lub stracić na rozwiązaniach dotyczących polityki. Tylko silni liderzy są w stanie przebić się ze swoim punktem widzenia i przekonać innych do swojej wizji świata. Jeśli pracownicy będą takich mieli, ich głos będzie bardziej słyszalny.

Aby jednak wykształcić dobrych liderów związkowych, ale także po prostu świadomych pracowników, potrzebna jest dobra edukacja, która zawiera elementy nauki o rynku pracy z perspektywy zwykłego pracownika.

Wiedzę o prawach pracowniczych trzeba budować od najmłodszych lat

„Tygodnik Solidarność” w swoich publikacjach porusza problemy osób słabszych, wykluczonych. To często pokrzywdzeni przez pracodawców ludzie pracy. Nieraz alarmowaliśmy, że nikt nigdy nie nauczył ich, jak mogą ze swojej pozycji przeciwstawić się pracodawcy. Solidarność zaś przekonuje, że wiedzę o prawach pracowniczych trzeba budować w dzieciach i młodzieży od najmłodszych lat. Wtedy wchodząc na rynek pracy, będą mocniejsi. Ale jest to możliwe dzięki odpowiedniej edukacji.

Autor: Michał Ossowski




Jacek Siewiera zabiera głos ws. kandydowania w wyborach prezydenckich


03.09.2024 22:00



We wtorek w programie Krzysztofa Stanowskiego szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera pytany był o kandydowanie na urząd prezydenta w wyborach w 2025 r. W tym kontekście przytoczono niedawną wypowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który określił, że kandydat na prezydenta tego ugrupowania musi być "młody, wysoki, okazały, przystojny", znający języki i obyty międzynarodowo.

Siewiera odpowiada na plotki ws. kandydowania w wyborach

"Mam wrażenie, że od początku lipca głównym tematem, jeśli nie jest odebranie finansowania głównej partii opozycyjnej i działanie, które ją paraliżuje w pewien sposób, to jest temat, czy po jednej stronie będzie decydował błysk na zębie, a po prawej nadmiar brylantyny i okazałości. Jeśli 12 miesięcy, które mam przed sobą, mam stracić na taką dyskusję, to nie wiem czy ma to sens" - podkreślił Siewiera.

Zapytany, "czy jest okazały" Siewiera powiedział: "Szczerze wątpię. Myślę, że nie spełniam wielu kryteriów".

Pytany, czy jest realne, by kandydował na prezydenta, ponieważ jest obecny w gronie osób, które się wymienia na to stanowisko, szef BBN podkreślił:

"to nie ja jestem obecny, tu nie chodzi o jakiegoś Siewierę. Obecny w dyskusji jest człowiek, który będzie miał zdolność zagwarantowania odpowiedzialności za społeczeństwo, za ludzi wobec których się zobowiązuje do pełnienia służby".


Według szefa BBN, jeżeli z badań wynika, że potrzebny jest kandydat, który jest młody, wykształcony, "jest w stanie mówić w sposób względnie kompetentny o bezpieczeństwie", to "nie wychodzi Siewiera, a pewien profil kandydata".


Strategii bezpieczeństwa narodowego priorytetem

Siewiera powiedział, że w momencie, w którym BBN przedstawiło rekomendację do strategii bezpieczeństwa narodowego ministrowi obrony narodowej Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, jest procedowana ustawa reformująca kształt sił zbrojnych i podejmowany jest "wysiłek mobilizacji i katalizowania przemysłu obronnego", to

  "wystawianie gościa, który odpowiada za to, żeby to po prostu dowieźć, na dyskusję o tym, czy będzie kandydował, sprawia, że mogą się pojawiać głosy krytyki, forma oporu, niechęci, które nie służą tej sprawie".

"Kiedyś w wywiadzie powiedziałem, że jeśli moja deklaracja o niekandydowaniu miałaby służyć temu, że przejdzie reforma systemu kierowania i dowodzenia obroną państwa, to ja taką deklarację złożę bez wahania. I to podtrzymuję" - podkreślił Siewiera.

"Mam kłopot z obozami politycznymi i to chyba widać od początku. Za czasów rządu PiS pierwszą decyzją było zwołanie posiedzenia wszystkich byłych szefów BBN, aż do teraz, kiedy również w wielu wypadkach widzę niekompatybilność z linią polityczną" - ocenił






Umiejętność czekania to ćwiczenie cierpliwości.

fragmenty



„Człowiek, który opanuje cierpliwość, opanuje wszystko inne”.

George Savile



Umiejętność czekania i chaos natychmiastowości

Byung-Chul Han, filozof, kulturoznawca i profesor Uniwersytetu Sztuk Pięknych w Berlinie, napisał książkę The Burnout Society. Stwierdza w nim, że społeczeństwo XXI wieku nie jest już społeczeństwem dyscyplinarnym. Zamiast tego koncentruje się na wydajności i mocy do produkcji.

Dzisiaj ludzie chcą zrobić więcej w krótszym czasie. W świecie nadmiernych bodźców każdy spieszy się i jest pod presją. To świat, który bardziej interesuje się wynikami niż cieszy się procesem. Problem polega na tym, że gdy ignorujesz kroki, które podejmujesz i sposób, w jaki się dostałeś do celu, kończysz z wyczerpaniem fizycznym, umysłowym i zawodowym.

Dodatkowo stymulacja wpływa na percepcję. Wykonujesz wiele zadań jednocześnie i robisz wszystko, ale tak naprawdę nic. Według Byung-Chul Han, wielozadaniowość nie oznacza, że robisz postępy. To regresja, ponieważ nie masz wystarczająco dużo czasu na kontemplację i skupienie uwagi na swoich zadaniach. Żyjesz ponad tym, chodząc na palcach bez zanurzania się w swoich doświadczeniach.


Bezpośredniość

W dzisiejszych czasach ludzie nie lubią czekać. Trudno jest być cierpliwym, ponieważ chcesz wszystkiego natychmiast i zachowujesz się dość impulsywnie. Większość ludzi rzadko zatrzymuje się, aby przeanalizować konsekwencje i są przytłoczeni stresem, lękiem, depresją i nudą. Nie lubią robić sobie przerw. Większość ludzi czuje się niekomfortowo, gdy nie mają nic do zrobienia, ponieważ w takich sytuacjach muszą skonfrontować się ze sobą. Niestety niewielu z nas jest na to przygotowanych.

To prawie tak, jakby nuda była wrogiem. Ludzie śpieszą się, aby znaleźć coś do zrobienia i wypełnić swój czas. Pośród tego hałasu możesz zapomnieć, że czysta ekscytacja nie tworzy niczego nowego. W ten sposób z kolei traci się dar słuchania, jak twierdził filozof Walter Benjamin. Jest coś jeszcze – zatracasz się w spirali nadpobudliwości, stresu i niepokoju.

Cierpliwość to sztuka, której musisz się nauczyć w oparciu o trening i tolerancję na ignorancję i niepewność. Ponieważ większość ludzi boi się czekać, sytuacja, w której nie wiesz, co się stanie i nad czym stracisz kontrolę, może być nie do zniesienia. Czasami jednak nie da się tego uniknąć. Nie zapominaj więc, że cierpliwość jest związana z byciem, a niecierpliwość z gromadzeniem.


Czekanie to wyzwanie. Jednak większość ludzi uważa cierpliwość za słabość. Jest tak, ponieważ przez większość czasu mylą to z rezygnacją lub apatią. Cierpliwość nie ma jednak nic wspólnego ze świadomością, ale z odwagą, nadzieją i perspektywą długoterminową. Cierpliwość polega na buncie przeciwko trudnościom na różne sposoby.


Uwagi końcowe

Umiejętność czekania polega na zabezpieczeniu się przed ewentualnością natychmiastowości i możliwości doświadczania niekorzystnych sytuacji bez załamania się. Osoba cierpliwa zna pułapki impulsywności i wynikające z niej konsekwencje. Tego typu ludzie oswoili swoje nieustanne dążenie do przyjemności i natychmiastowej gratyfikacji.

Czekanie może Cię nauczyć, że kontrolowanie wszystkiego jest niemożliwe i niebezpieczne. Refleksja, aby zrozumieć i ustalić priorytety, jest ważną postawą, podobnie jak szukanie czasu tylko dla siebie. Czas zastanowić się, czego chcesz i dokąd zmierzasz, aby uzyskać pewną perspektywę na swojej ścieżce. Oczywiście jest to możliwe tylko wtedy, gdy ćwiczysz cierpliwość. Głównie ze względu na umiejętność dokładnej oceny, gdy jesteś spokojny i nie przyćmiony hałasem potrzeby i natychmiastowej przyjemności.

Bycie cierpliwym to uczenie się, jak nie dać się ponieść okolicznościom i umiejętność podjęcia działań we właściwym czasie. Podpowiada Ci co wybierać i kiedy się poddać, gdy jesteś spokojny. To nauka rytmu życia.




Jakich liderów potrzebuje Polska?



Zespół wGospodarce


Aktualizacja: 3 września 2024, 19:44


Sprawczość, jasno zdefiniowany system wartości, inicjatywa w działaniu - zdaniem uczestników dyskusji w Karpaczu - m.in. takie cechy powinien posiadać współczesny lider. Politycy i biznesmeni zastanawiali się też, w jakim kierunku powinni podążać przywódcy, aby wyprowadzić kraj na ścieżkę rozwoju.

Uczestnicy dyskusji zorganizowanej podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu zastanawiali się nad definicją lidera. 

Prezydent Lubina Robert Raczyński podkreślił, że przywództwo nie ma nic wspólnego z dyktaturą czy zamordyzmem. 
Były marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski zwrócił uwagę, że rolą lidera jest nadawanie tonu zmianom i sprawczość. 
Lider Konfederacji Sławomir Mentzen wskazał, że przywódca powinien mieć jasno zdefiniowany cel i zestaw wartości. 
Prezes Fakro Paweł Dziekoński ocenił, że lider wie dokąd zmierzamy, umie to zakomunikować i dyktuje tempo.

Prowadzący debatę Czesław Bielecki zapytał, co najbardziej politycznie, kulturowo, mentalnie, psuje w Polsce przywództwo. Robert Raczyński wskazał m.in. na model polityczny po 1989 roku nie preferujący zmian politycznych czy brak społeczeństwa obywatelskiego.


Mamy w sobie złe cechy związane z tym, że nie mieliśmy szans stać się społeczeństwem w rzeczywistości obywatelskim. Czyli aktywnym na różnych polach - i gospodarczym, biznesowym, politycznym i społecznym i charytatywnym
- ocenił Raczyński.


Byle nie najlepszy

Zdaniem Dziekońskiego problemem jest też fakt, że w Polsce atakowane są autorytety.

Bardzo łatwo zrzucamy z piedestału. Taka forma konkurencji, w której sami siebie wykańczamy, zamiast się szanować
- zauważył Dziekoński.

Przybylski zwrócił uwagę na problem przywództwa w samorządach. Obecny radny wojewódzki, w latach 2014-2024 pełnił funkcję marszałka województwa dolnośląskiego. Jego zdaniem problemem jest zbytnie upolitycznienie i niestabilność prawa.


Ośrodki decyzyjne niejednokrotnie są poza samorządem. Często bywa też tak, że w jednej partii tych ośrodków decyzyjnych jest kilka. Tak naprawdę nie wiadomo, od kogo te decyzje płyną - powiedział Przybylski.


Brak rozliczeń z obietnic

Sławomir Mentzen zwrócił uwagę na stan państwa. Ocenił, że głównym problemem, który psuje przywództwo w polskiej polityce, jest brak rozliczeń z braku sprawczości.


Politycy nie są rozliczani ze swojego braku działań. Nie wyobrażam sobie prezesa jakiejkolwiek dużej spółki, któremu by pozwolono przez osiem lat nic zrobić, nie dowieźć żadnego dużego projektu, nie zrealizować żadnej obietnicy. Ten problem jest w Polsce systemowy
- powiedział poseł Konfederacji.




czwartek, 23 maja 2024

Teoria mediów



Uwaga:
w tekście wyraz "medium" należy rozumieć jako "media" np. telewizja - radio - internet...





"Treść medium jest przekazem, który można łatwo uchwycić, 

a charakter medium jest kolejnym komunikatem, który można łatwo przeoczyć"




"media nie są po prostu kanałami przekazywania informacji między środowiskami, ale same w sobie są odrębnymi środowiskami społeczno-psychologicznymi lub środowiskami, które zachęcają do pewnych rodzajów interakcji i zniechęcają do innych"


"medium nie tylko decyduje o tym, co widzowie wiedzą, ale także o tym, jak odbiorcy o tym myślą"



Dokładnie tak jest!

Media nie zajmują się przekazywaniem informacji, tylko kreowaniem polityki i kształtowaniem społeczeństwa.

Ale też...

Media nie tylko zajmują się przekazywaniem informacji, ale też kreowaniem polityki i kształtowaniem społeczeństwa.




poniżej przedruk z angielskiej wikipedii w automatycznym tłumaczeniu z moimi poprawkami, nie wiem, czy celnymi, bo nie znam dobrze angielskiego

jak na wikipedię - jest to wyjątkowo dobry artykuł

ten artykuł dostępny jest tylko w tej wersji językowej, innych wersji nie ma
 
proszę zwrócić uwagę na daty - w jakich latach działali poszczególni badacze - ten temat był szczegółowo opracowywany już dziesiątki lat temu!

Na końcu jeszcze komentarze ode mnie kolorem.





Teoria medium




Teoria medium to sposób analizy, który bada, w jaki sposób poszczególne media komunikacyjne i modalności wpływają na określone treści (komunikaty), które mają przekazać. Teoria medium odnosi się do zestawu podejść, które można wykorzystać do przekazania różnicy w znaczeniach wiadomości w zależności od kanału, przez który są one przekazywane. 

Teoretycy mediów twierdzą, że media nie są po prostu kanałami przekazywania informacji między środowiskami, ale same w sobie są odrębnymi środowiskami społeczno-psychologicznymi lub środowiskami, które zachęcają do pewnych rodzajów interakcji i zniechęcają do innych.



Co więcej, ten zestaw podejść koncentruje się na odrębnych afordancjach, które dane medium może posiadać, a które wpływają na przekazywane za jego pośrednictwem komunikaty.

Kluczowym założeniem jest to, że media nie są tylko środkiem, za pomocą którego odbywa się komunikacja, ale są zróżnicowanym zbiorem środowisk, które umożliwiają komunikację; 

W związku z tym może zmienić znaczenie i sens informacji, które są za jego pośrednictwem przekazywane. 

W związku z tym teoria medium różni się od bardziej ogólnej "teorii mediów", z których większość kładzie nacisk na treść komunikacji (np. seks i przemoc), a nie na medium. 


Joshua Meyrowitz zapoczątkował ten termin w swojej książce z 1985 roku, No Sense of Place.

Meyrowitz użył tego terminu w odniesieniu do literatury, która koncentruje się na technologicznych aspektach mediów poza ich treścią. Jego celem jest spojrzenie poza treść na medium, które ujawnia klucz do jego wpływu społecznego.

Do takich dzieł należą między innymi Harold Innis, Marshall McLuhan, Walter Ong, Jack Goody i Neil Postman.

Obecnie teoria medium zajmuje marginalną pozycję w amerykańskich badaniach nad komunikacją i mediami. W Kanadzie i innych krajach teoria ta nadal stanowi podstawę badań oceniających zmiany społeczne na dużą skalę, które następują po przyjęciu nowego medium.


Joshua Meyrowitz zapoczątkował termin "teoria medium" w swojej książce z 1985 roku, No Sense of Place, jako jednocząca etykieta dla prac różnych uczonych z połowy XX wieku, którzy badali, w jaki sposób różne cechy różnych mediów motywują unikalne formy interakcji (prace te pochodziły z różnych dziedzin, w tym historii, antropologii, ekonomii politycznej, filozofii, religii, klasyki i komunikacji). 

Etykieta ta opisywała prace, które skupiały się na technologicznych aspektach mediów poza ich treścią. 

Dla Meyrowitza "termin środki komunikacji odnosi się do wszystkich kanałów i środków, za pomocą których informacje są przekazywane między ludźmi, z wyjątkiem bezpośrednich, bezpośrednich sposobów komunikacji". 

W późniejszej pracy Meyrowitz: "Jakie są cechy charakterystyczne każdego medium... które sprawiają, że fizycznie, psychicznie i społecznie różni się od innych mediów i interakcji na żywo, niezależnie od treści i gramatyki".

Chociaż sam termin "teoria medium" został ukuty w latach osiemdziesiątych XX wieku, korzenie tego sposobu analizy można odnaleźć w każdym większym rozwoju nowego medium na przestrzeni dziejów. 

W starożytnej Grecji Sokrates zaobserwował, że pismo różni się od dialogu ustnego pod kilkoma kluczowymi względami:

teksty pisane nie były w stanie odpowiedzieć na zadane im pytania, docierały do odbiorców, dla których nie były przeznaczone, i osłabiały pamięć tych, którzy na nich polegali.    
 
[!! - MS]
 

 
"teksty pisane nie były w stanie odpowiedzieć na zadane im pytania" - a więc odpowiednio komponując tekst pisma można było w jakimś stopniu umieszczać tam kłamstwa (jak u Galla Anonima), ale też manipulować odbiorcą, który nie umiał analizować tekstu, nie umiał zadawać pytań ?
 
w starożytnych testach greckich jest nagromadzenie fikcji i przemocy - współcześnie ten trend kontynuują gry online i filmy typu np. Avangers - gdzie występują magiczne gadające zwierzęta, zwierzo-człowieki, postaci dokonują nieludzkich wyczynów często wbrew zasadom fizyki i logiki, zaś przemoc wylewa się na widza w ilościch nieprawdopodobnie ogromnych - sądzę, że
 
nagromadzenie przemocy w starożytnych tekstach to był celowy zabieg, aby przemoc upowszechniać pomiędzy ludźmi, w pierwszym kroku jako wyobrażenie myślowe zaczepione w głowie, a fantastyczne odrealnione wątki miały łagodzić odbiór i poprawiać przyswajalność tej przemocy - "każdy każdego zdradza, oszukuje, zabija, ale skoro są tam gadające osły, to to nie jest prawda... " - metoda małych kroków - MS




Jego uczeń Platon kontynuował tradycję, ale z odwróceniem sądów wartościujących na temat przynajmniej niektórych sposobów oralności w porównaniu z tekstem: Platon był entuzjastycznie nastawiony do pisania, ale chciał wygnać poetów ustnych ze swojej Republiki. 

[SI dążąca do zaniku informacji przekazywanej ustnie, by swobodnie manipulować informacją pisemną? złożone zagadnienie - MS]


W XV wieku Johannes Gutenberg zachwalał sposoby, w jakie jego własny wynalazek ruchomej czcionki różnił się metodą i potencjalnymi efektami od pracy skrybów. 

W XVI wieku Marcin Luter i jego zwolennicy świadomie wykorzystali rewolucyjny potencjał druku poprzez pierwszą kampanię reklamową za pośrednictwem środków masowego przekazu. 

Wraz z pojawieniem się filmu na początku XX wieku, teoretyk filmu Rudolf Arnheim bronił filmu jako potencjalnej formy sztuki, a nie prostej mechanicznej reprodukcji rzeczywistości. Zaproponował formę teorii medium, która sugerowała, że artystyczne i naukowe opisy rzeczywistości są kształtowane w równym stopniu przez specyfikę wybranego medium reprezentacji, jak i przez przedstawianą rzeczywistość.

Wraz z rosnącym wpływem mediów elektronicznych w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku, ekonomista polityczny Harold Innis zaoferował znaczący postęp w rozwoju teorii medium w swoich książkach Empire and Communications (1950) i The Bias of Communication (1951), które rozszerzają zasady monopoli ekonomicznych na badania nad monopolami informacyjnymi. 

Innis napisał na nowo historię cywilizacji, od wczesnej Mezopotamii i Egiptu po Imperium Brytyjskie i nazistów, jako historię środków komunikacji i ich wpływów.

Być może najbardziej znanym teoretykiem medium jest Marshall McLuhan, który pojawił się w oczach opinii publicznej w latach sześćdziesiątych, podczas rosnącej dominacji telewizji, zwłaszcza dzięki swojej drugiej książce o teorii mediów, Understanding Media (1964). 

McLuhan zasugerował, że telewizja i inne media elektroniczne mają znaczący wpływ na kulturę, ponieważ zmniejszają społeczne znaczenie umiejętności czytania i pisania.



Teorię medium można podzielić na zagadnienia na poziomie mikro i makro. 

Teoria medium na poziomie mikro bada konsekwencje wyboru jednego medium zamiast drugiego w określonej sytuacji, takiej jak inicjowanie lub kończenie relacji osobistej, ubieganie się o pracę, dowodzenie wojskiem lub interakcja z dziećmi. 

Teoria mediów na poziomie makro bada szersze pytania dotyczące sposobów, 
 
które zmiany w mediach wpłynęły na
 
- sposoby myślenia,
- wzorce organizacji społecznej, 
- różnice statusu, 
- systemy wartości, 
- pamięć zbiorową, a nawet 
- fizyczny układ środowiska zbudowanego.


Macrolevel medium theory explores broader questions about the ways in which changes in media have influenced modes of thinking, patterns of social organization, status differences, value systems, collective memory, and even the physical layout of the built environment



Na poziomie mikro podstawową kwestią jest sposób, w jaki medium, które jest wybrane w określonym celu, wpływa na konkretną sytuację lub interakcję. 
Dowodem na teorię mikromedium jest rozwój technologii fitness do noszenia, której konkretnym celem jest zwiększenie aktywności fizycznej użytkownika.

W przeciwieństwie do tego, na poziomie makro, główny nacisk kładziony jest na to, w jaki sposób dodanie nowego medium do istniejącej siatki mediów w społeczeństwie może zmienić interakcje społeczne, wzorce myślenia, role społeczne, instytucje społeczne i strukturę społeczną w ogóle.


["wzorce myślenia, role społeczne" - np. propaganda LGTB wywiera wpływ na młode osoby i zmienia ich seksualność - sam fakt permanentnego publicznego poruszania tego tematu sprawia wrażenie, że seksualność może być opcją, którą można sobie dowolnie wybrać 

- młodzież w wieku -nastu lat wciąż powiela sposób swojego postępowania z okresu dzieciństwa, tj. naśladuje dorosłych, naśladuje otoczenie (tylko w innych zakresach niż np. w wieku 3 lat) i wszystko traktuje jak WZORZEC postępowania, więc bezkrytycznie (ze względu na brak doświadczeń) przyjmuje i kopiuje to, co się mówi w mediach (i w domu, szkole, tv, wszędzie), też na zasadzie "co nie jest zakazane, jest dozwolone"- ponieważ podświadomie OCZEKUJĄ, na podstawie doświadczenia wyniesionego z domu i szkoły, że KTOŚ będzie im prostował ścieżki i opiekował się nimi, poprzez rugowanie z przestrzeni medialnej złych wzorców, są pewni, że tak jest z tytułu SWOJEGO dotychczasowego doświadczenia z dzieciństwa, choć na pewno nie umieją tego zwerbalizować (bo nie są dorośli)

widzimy więc, że DOROŚLI powinni pilnować tego, co pokazuje się w mediach i regulować pewne treści rozpowszechniane w całym społeczeństwie, tak, aby młodzież była otoczona właściwymi, dobrymi dla ich wychowania i doświadczeń - WZORCAMI;

do tego dochodzi jeszcze przeładowanie informacją, wywołujące chaos w myśleniu -  MS]



Wynalezienie mediów społecznościowych wywołało ogólnoświatową rewolucję w zakresie interakcji, statusu i stylu życia ludzi. 

Algorytm mediów społecznościowych, opracowany w celu utrzymania uwagi użytkownika, wpłynął na zwiększoną polaryzację stanowisk w kwestiach politycznych i społecznych w Stanach Zjednoczonych.





Medium bias - wg Innisa


Znaczna część teorii medium opiera się na teorii uprzedzeń medium Harolda Adamsa Innisa.
 
 
(żył w latach 1894 - 1952)


Jednym z głównych osiągnięć Innisa w badaniach nad komunikacją było zastosowanie wymiarów czasu i przestrzeni do różnych mediów. Podzielił media na czasowiążące i przestrzenne.

Nośniki wiążące czas są trwałe i obejmują np. tabliczki gliniane lub kamienne. 
Media wiążące przestrzeń są bardziej efemeryczne i obejmują nowoczesne media, takie jak radio, telewizja i gazety o masowym nakładzie.


Zasadniczo, teoria stronniczości medium twierdzi, że medium ma nastawienie na czas lub przestrzeń i że to nastawienie jest zależne od technologii medium. Na przykład rzeźby wykonane z kamienia są ograniczone czasowo, ponieważ pozostają trwałe i nie są podatne na zniszczenie z upływem czasu. Papier i książki są ograniczone przestrzennie, ponieważ można je skutecznie transportować na duże odległości, ale z czasem ulegną fizycznemu uszkodzeniu. W związku z tym Innis argumentował, że medium wykorzystywane do wymiany informacji ma większy wpływ społeczny niż sama treść informacji.

Innis twierdził dalej, że ze względu na różną naturę mediów nastawionych na przestrzeń i czas, wpływały one na różne elementy struktury społecznej. 

Podczas gdy jeśli medium było ukierunkowane na czas (time-biased media), "oznaczało to nacisk na religię, hierarchię i kurczenie się", jeśli medium było stronnicze w przestrzeni (medium was space-biased), "oznaczało to nacisk na państwo, decentralizację i ekspansję".



Innis badał powstanie i upadek starożytnych imperiów jako sposób śledzenia wpływu środków komunikacji. Przyjrzał się mediom, które doprowadziły do wzrostu imperium; te, które podtrzymywały je w okresach sukcesów, a następnie zmiany komunikacyjne, które przyspieszyły upadek imperium.

Starał się pokazać, że "uprzedzenia" mediów w stosunku do czasu lub przestrzeni wpływają na złożone wzajemne relacje potrzebne do utrzymania imperium. 

Wzajemne powiązania obejmowały partnerstwo między wiedzą (i ideami) niezbędną do stworzenia i utrzymania imperium, a potęgą (lub siłą) wymaganą do jego ekspansji i obrony.

Dla Innisa wzajemne oddziaływanie wiedzy i władzy było zawsze kluczowym czynnikiem w zrozumieniu imperium.


Innis twierdził, że równowaga między słowem mówionym, a pismem przyczyniła się do rozkwitu starożytnej Grecji w czasach Platona.

Równowaga między czasowym medium mowy, a przestrzennym medium pisma została ostatecznie zachwiana, argumentował Innis, gdy tradycja ustna ustąpiła miejsca dominacji pisma. Pochodnia imperium przeszła następnie z Grecji do Rzymu.





[niestety, chyba by trzeba sięgnąć do książki, by zorientować się dokładnie o co chodzi Autorowi - MS]


Analiza wpływu komunikacji na powstanie i upadek imperiów skłoniła Innisa do ponurego ostrzeżenia, że cywilizacja zachodnia stoi obecnie w obliczu własnego głębokiego kryzysu. 

Rozwój potężnych środków przekazu, takich jak gazety o masowym nakładzie, zdecydowanie przesunął równowagę na korzyść przestrzeni i władzy, z biegiem czasu, ciągłości i wiedzy. 

Równowaga niezbędna do przetrwania kultury została zachwiana przez to, co Innis postrzegał jako "zmechanizowane" środki komunikacji używane do szybkiego przesyłania informacji na duże odległości. 


[czyli ludzie za dużo oglądają telewizji i za mało czytają książek,

 wtedy media pod kontrolą niejawnej władzy odnoszą przewagę propagandową,

 bo ludzie tracą własny krytycyzm i oparcie w sobie na rzecz łatwo przyswajalnej treści z telewizora podanej wprost do uszu - MS]


Nowe media przyczyniły się do obsesji na punkcie "teraźniejszości", wymazując obawy o przeszłość i przyszłość. 



Innis pisał:

Przytłaczająca presja mechanizacji, widoczna w gazetach i czasopismach, doprowadziła do powstania rozległych monopoli komunikacyjnych. Ich ugruntowana pozycja wiąże się z ciągłym, systematycznym, bezwzględnym niszczeniem elementów trwałości istotnych dla działalności kulturalnej.

[i znowu - KULTURA - tu jest dużo do pisania - MS]


Cywilizacja zachodnia może zostać uratowana, przekonywał Innis, tylko poprzez przywrócenie równowagi między przestrzenią, a czasem. 

Dla niego oznaczało to ożywienie tradycji ustnej na uniwersytetach, przy jednoczesnym uwolnieniu instytucji szkolnictwa wyższego od nacisków politycznych i komercyjnych. 

W swoim eseju A Plea for Time zasugerował, że autentyczny dialog na uniwersytetach może wytworzyć krytyczne myślenie niezbędne do przywrócenia równowagi między władzą, a wiedzą. 

Wtedy uniwersytety mogłyby zdobyć się na odwagę, by zaatakować monopole, które zawsze zagrażają cywilizacji.






Przesłanie McLuhana
 
 
 
(żył w latach 1911 - 1980)


Marshall McLuhan jest najbardziej znany ze swojego wyrażenia "medium jest przekazem", przez które rozumiał, że każde medium jest unikalnym rodzajem środowiska, którego powszechne użycie zmienia ludzi i kulturę.

Głównym argumentem McLuhana było to, że każde medium, poprzez sposób, w jaki odwołuje się do ludzkich zmysłów, inaczej kształtuje doświadczenie swoich odbiorców, ponieważ każde medium ma inny zestaw urządzeń, które prowadzą do innego przetwarzania przekazu. 

Oznacza to, że medium nie tylko decyduje o tym, co widzowie wiedzą, ale także o tym, jak odbiorcy o tym myślą. 

Na prostszym poziomie McLuhan wyjaśnia, w jaki sposób różne media w różny sposób kształtują doświadczenie odbiorców, tworząc dwie podgrupy mediów: media gorące i media zimne.


McLuhan twierdzi również, że kombinacja ludzkich zmysłów używanych do odbierania wiadomości jest kluczowym elementem, który odróżnia jedno medium od pozostałych. Argument ten wiąże się z ideą tego, co McLuhan nazywa "amputacją" zmysłów. 

Kiedy określony jeden z pięciu zmysłów zostaje odcięty, pozostałe zmysły stają się bardziej wyostrzone, co prowadzi do innego rodzaju wzmocnionego doświadczenia zmysłowego, które jest zapewniane publiczności przez dane medium. 

Te "proporcje" zaangażowania sensorycznego są tym, co czyni każde medium wyjątkowym i są powodem, dla którego McLuhan uważa, że medium jest ważniejsze niż treść przekazu.


McLuhan uważał, że ludzie powinni obserwować nie tylko same media, ale także "sposoby, w jakie każde nowe medium zakłóca tradycję i przekształca życie społeczne". 

Uważał, że społeczny wpływ mediów polega na tym, że stają się one przedłużeniem ludzkich zmysłów i zmieniają świat społeczny.


ciekawe, czy ta pani, co do widzów mówi jak do małych dzieci, czy ona to wie - MS


W swojej książce z 1962 roku The Gutenberg Galaxy, McLuhan argumentował, że kiedy nowe technologie medialne zostały wprowadzone do społeczeństwa, równowaga ludzkich zmysłów została zmieniona, podkreślając niektóre kosztem innych. 

Na przykład media drukowane zintensyfikowały wizualność i oddzieliły ją od innych zmysłów; w określonym wydźwięku. 

Twierdził nawet, że media drukowane pomogły stworzyć środowisko sensoryczne, które wytworzyło zachodnie społeczeństwa kapitalistyczne – środowisko, które było biurokratyczne i zorganizowane wokół masowej produkcji, ideologii indywidualizmu i przywiązania do państwa narodowego jako podstawowej jednostki społecznej.





Neil Postman
 
 
 
(żył w latach 1931- 2003)


Amerykański teoretyk mediów Neil Postman wniósł nowe spojrzenie na zagadnienia związane z teorią medium. 

Postman obserwował ewolucję mediów, zwłaszcza telewizji, i argumentował, że może to być problematyczne dla społeczeństwa ze względu na naturę medium telewizyjnego. 

Postman twierdzi, że telewizja, jako medium, z natury wzbudza sensację w całej swojej treści, w tym w treściach, które jego zdaniem nie powinny być sensacyjne.

Postman twierdzi, że ze względu na fakt, że telewizja wyświetla swoje treści w sposób sensacyjny, publiczność jest bardziej skłonna do osądzania na podstawie obrazów, a mniej skłonna do osądzania na podstawie dostępnych pomysłów lub krytycznego myślenia. 


Postman dalej krytykuje wpływ medium telewizyjnego na społeczeństwo, twierdząc, że telewizja została teraz umieszczona w centrum kultury społecznej. 

Twierdzi on, że telewizja wzbudza sensację w innych elementach społeczeństwa, które nie powinny być sensacją. 

Podaje przykłady religii i edukacji, stwierdzając, że praktyki religijne i metody nauczania w klasie stały się jeszcze bardziej sensacyjne w sposób, który ostatecznie jest szkodliwy dla społeczeństwa. 

Opierając się na tym, Postman twierdzi również, że "w kulturze, w której ktoś staje się celebrytą tylko dlatego, że pojawia się w telewizji, rozróżnienie między rozrywką, a czymkolwiek innym staje się odrażające". 



pominąłem: Teoria zależności (uzależnienia od mediów) oraz Determinizm technologiczny - opis wg oryginalnych linków podanych na końcu artykułu.





-----------

wiki:


"Medium is the message" to fraza ukuta przez kanadyjskiego teoretyka komunikacji Marshalla McLuhana i tytuł pierwszego rozdziału w jego książce Understanding Media: The Extensions of Man, opublikowanej w 1964 roku.

McLuhan proponuje, że głównym celem badań powinno być samo medium komunikacyjne, a nie komunikaty, które niesie. Wykazał, że artefakty, takie jak media, wpływają na każde społeczeństwo poprzez swoje cechy lub treść.




Teoria McLuhana


McLuhan używa terminu "wiadomość" na oznaczenie treści i charakteru.

Treść medium jest przekazem, który można łatwo uchwycić, a charakter medium jest kolejnym komunikatem, który można łatwo przeoczyć. 



McLuhan mówi:

"Rzeczywiście, jest to aż nazbyt typowe, że »treść« każdego medium zaślepia nas na charakter tego medium". 


Dla McLuhana to samo medium kształtowało i kontrolowało "skalę i formę ludzkich związków i działań". 


Biorąc za przykład film, argumentował, że sposób, w jaki to medium bawiło się koncepcjami prędkości i czasu, przekształcił 
 
"świat  s e k w e n c j i   i  p o ł ą c z e ń   w  świat  t w ó r c z e j   k o n f i  g u r a c j i   i   s t r u k t u r y". 
 
Dlatego przesłaniem medium filmowego jest przejście od "połączeń liniowych" do "konfiguracji". 



Rozszerzając argumentację na rzecz rozumienia medium jako samego przekazu, zaproponował, że "treść każdego medium jest zawsze innym medium" – mowa jest więc treścią pisma, pismo jest treścią druku, a sam druk jest treścią telegrafu.


McLuhan często używał słowa "message", zmieniając je na "mass age", "mess age" i "massage".

Późniejsza książka, The Medium Is the Massage, miała pierwotnie nosić tytuł The Medium is the Message, ale McLuhan wolał nowy tytuł, który podobno był błędem drukarskim.


Odnosząc się do tytułu, McLuhan napisał:


Tytuł "The Medium Is the Massage" to zapowiedź – sposób na zwrócenie na siebie uwagi. Na złomowisku w Toronto wisi wspaniały napis: "Pomóż upiększyć złomowiska. Wyrzuć dziś coś pięknego. Jest to bardzo skuteczny sposób na zwrócenie uwagi ludzi na wiele rzeczy. Tytuł ma więc zwrócić uwagę na fakt, że medium nie jest czymś neutralnym – robi coś z ludźmi. Chwyta ich. Ociera je, masuje i obija dookoła, chiropraktycznie, że tak powiem, i ogólne szorstkie, jakie każde nowe społeczeństwo otrzymuje od medium, zwłaszcza nowego, jest tym, co jest zamierzone w tym tytule". 


McLuhan twierdzi, że "przesłanie" to "zmiana skali, tempa lub wzorca", którą nowy wynalazek lub innowacja "wprowadza w sprawy ludzkie". 

McLuhan rozumiał "medium" jako środek komunikacji w najszerszym tego słowa znaczeniu. 

W książce Understanding Media napisał:

"Przykład światła elektrycznego może okazać się w związku z tym pouczający. Światło elektryczne jest czystą informacją. Jest to medium bez przesłania, chyba że jest używane do przeliterowania jakiejś słownej reklamy lub nazwy".


Żarówka jest wyraźnym przejawem koncepcji "medium jest przekazem":

żarówka nie ma treści w taki sposób, w jaki gazeta ma artykuły lub telewizja ma programy, ale jest to medium, które ma wpływ społeczny;
 

Oznacza to, że żarówka umożliwia ludziom tworzenie przestrzeni w nocy, które w przeciwnym razie byłyby spowite ciemnością. 

Opisuje żarówkę jako medium bez żadnej treści. McLuhan twierdzi, że "żarówka tworzy środowisko przez samą swoją obecność".
 

Podobnie, przekaz wiadomości o ohydnej zbrodni może być mniej związany z samą pojedynczą wiadomością (treścią), 
 
a bardziej ze zmianą nastawienia opinii publicznej do przestępczości, którą program informacyjny wywołuje (tę zmianę nastawienia) przez fakt,
 
że takie przestępstwa są w istocie wnoszone do domu, aby oglądać je przy obiedzie.
 


Likewise, the message of a newscast about a heinous crime may be less about the individual news story itself (the content), and more about the change in public attitude towards crime that the newscast engenders by the fact that such crimes are in effect being brought into the home to watch over dinner.


W książce "Zrozumieć media" McLuhan opisuje "treść" medium jako soczysty kawałek mięsa noszony przez włamywacza w celu odwrócenia uwagi strażnika umysłu.

Oznacza to, że ludzie mają tendencję do skupiania się na tym, co oczywiste, czyli na treści, która dostarcza nam cennych informacji,

ale w tym procesie w dużej mierze pomijamy zmiany strukturalne, które są nam wprowadzane subtelnie lub przez długi czas


[!!! pamiętacie, że podobnie opisywałem metody manipulacji? kilka razy o tym pisałem na blogu -
 
zmiany są wprowadzane bardzo subtelnie, w sposob niemal niezauważalny i często w bardzo długim okresie czasu - ależ jestem dobry... MS]


W miarę jak wartości, normy i sposoby działania społeczeństwa zmieniają się z powodu technologii, wtedy zdajemy sobie sprawę ze społecznych implikacji tego medium. 

Obejmują one zarówno kwestie kulturowe lub religijne oraz precedensy historyczne, poprzez wzajemne oddziaływanie z istniejącymi warunkami, aż po drugorzędne lub trzeciorzędne skutki w kaskadzie interakcji, których nie jesteśmy świadomi. 

Jeśli chodzi o historię sztuki, McLuhan interpretował kubizm jako wyraźne ogłoszenie, że medium jest przekazem. 

Sztuka kubistyczna wymagała dla niego "natychmiastowej zmysłowej świadomości całości", a nie samej perspektywy. Innymi słowy, w przypadku kubizmu nie można pytać, o czym jest dzieło sztuki (treść), ale raczej rozpatrywać je w całości. 

Wiele koncepcji przedstawionych w tej pracy jest rozwinięciem, popularyzacją i zastosowaniem idei pierwotnie wymyślonych przez Waltera Benjamina oraz dialogu między jego tekstami a innymi myślicielami Szkoły Frankfurckiej w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku.





---------



wiki:

Cztery argumenty za eliminacją telewizji



Four Arguments for the Elimination of Television (Cztery argumenty za eliminacją telewizji) – książka Jerry'ego Mandera z 1978 roku, który twierdzi, że wiele problemów związanych z telewizją jest nieodłącznie związanych z samym medium i technologią, a zatem nie można ich zreformować.

Mander był reklamodawcą przez 15 lat, z czego pięć lat jako prezes i partner Freeman, Mander & Gossage, agencji reklamowej z San Francisco. 

Jest to pierwsza książka, która zbiera informacje z różnych źródeł, aby określić, w jaki sposób powszechna dostępność telewizji wpływa na społeczeństwo. 

Mander uważa, że "telewizja i demokratyczne społeczeństwo są nie do pogodzenia", ponieważ telewizja odbiera społeczeństwu wszystkie zmysły z wyjątkiem wzroku i słuchu. 

Autor stwierdza, że telewizja sprawia, że ludzie nie mają zdrowego rozsądku, co prowadzi do, jak napisała profesor Rose K. Golden z Cornell University dla czasopisma Contemporary Sociology,

"bezsilności by odrzucić sposób widzenia kamery, zresetowania sceny lub wezwania własnego aparatu sensorycznego do skorygowania spreparowanych widoków i dźwięków dostarczanych przez maszynę". 



{   telewizja sprawia, że ludzie nie mają zdrowego rozsądku, co prowadzi do
 
"bezsilności, czyli niemożności by odrzucić sposób widzenia kamery, 
bezsilności, niemożności zresetowania oglądanej sceny lub
 
bezsilności, niemożności użycia własnego mózgu, aparatu sensorycznego, by
 skorygować spreparowane przez telewizję widoki i dźwięki"    }






Cztery argumenty Mandera w książce na rzecz wyeliminowania telewizji to:

- telekomunikacja odbiera ludziom poczucie rzeczywistości, 
- telewizja promuje kapitalizm,
- telewizja może być użyta jako kozioł ofiarny
- wszystkie te trzy kwestie negatywnie ze sobą współgrają



W recenzji książki z 1979 roku w The Cambridge Quarterly stwierdzono, że 99% amerykańskich domów ma telewizor, a miliony ludzi oglądają go przez kilka godzin dziennie. 

Mander stwierdził, że widownia telewizyjna jest "albo bezmyślnym deprecjonowaniem wartości, albo ogromną przeszkodą dla zmian społecznych",

podczas gdy inni chcieli protestować przeciwko zmianom w programach telewizyjnych, ich kontrolerach i złych skutkach.

television audiences are "either a wanton debasement of values or a towering obstacle to social change" while others have wanted to protest for changes to television programs, its controllers, and its bad effects. 


 Teza jest taka, że "reforma jest niemożliwa" ze względu na telewizję i że cała telewizja powinna zostać zniesiona. 

[to mi się podoba... - MS]


Autor doszedł do tego wniosku, pracując przez 15 lat w reklamie. Źródłem książki są jego własne doświadczenia życiowe, fantastyka naukowa i zen.



Michael Comber z The Cambridge Quarterly nie zgodził się z argumentami Mandera, stwierdzając, że w telewizji jest miejsce dla wielu ideologii i że "technologia nie musi być postrzegana jako monolityczny ogr, poza naszą kontrolą, niezdolny do reform, a w najlepszym razie nadający się jedynie do eliminacji".

Jednak Comber zakończył recenzję słowami:
"Aby przekształcić telewizję, trzeba najpierw zrozumieć, jak działa telewizja. Książka Mandera wnosi użyteczny wkład w to zrozumienie".

Kirkus Reviews napisał:
"W końcu autor przyznaje się do dominującej pozycji telewizji w naszym społeczeństwie i przyznaje, że nie ma ziemskiego pomysłu, jak doprowadzić do jej upadku. Można by to nazwać daremnym ćwiczeniem, gdyby nie intrygujące pomysły, które oferuje".






-----------------------------------------




Komentarz moim okiem.



Postman twierdzi, że telewizja, jako medium, z natury wzbudza sensację w całej swojej treści, w tym w treściach, które jego zdaniem nie powinny być sensacyjne. 

Postman twierdzi, że ze względu na fakt, że telewizja wyświetla swoje treści w sposób sensacyjny, publiczność jest bardziej skłonna do osądzania na podstawie obrazów, a mniej skłonna do osądzania na podstawie dostępnych pomysłów lub krytycznego myślenia. 



I o to też chodzi!!

Ludzie nauczeni życia z telewizją uważają taki świat za normę i za normalność.

Tkwią w bańce informacyjnej.

W dodatku sensacja wylewa się na nich także z internetu, gdzie 400 "redaktorów" na jeden portal stara się przyciągnąć ich uwagę, bo na tym oni przecież zarabiają miliony monet.

Co więcej - w dorosłym życiu kontynuują sensacyjny wątek w wielu aspektach, ponieważ taki sposób postępowania stał się ich zwyczajowym.

Pisałem już o tym - ludzie nawet naśladują artykulację z reklam 

- aktorzy zachwalając produkt w reklamach, do którego sami nie są przekonani, mówią fałszywym niewprawnym tonem - udawanie słychać w tonie głosu i to udawanie - ten sposób artykulacji - jest potem powielany (na zasadzie uporczywego oglądania, powtarzania) - w codziennym życiu przez osoby oglądające telewizję, szczególnie przez osoby młode - dzieci i młodzież 
- trzeba też wziąć pod uwagę przypadek taki, kiedy ilość osób z telewizji i np. filmów przewyższa ilość osób z otoczenia danego człowieka, więc świat wirtualny zaczyna dominować nad prawdziwym życiem

Dosłownie - ludzie kopiują cudze "osobowości" z telewizora i to masowo.
 
Te "osobowości' są najczęściej - nieszczere, nieprawdziwe, udawane (niekoniecznie ze złą intencją), bo na potrzeby programu - i to zachowanie słychać w ich intonacji i ta sztuczna intonacja zaczyna gościć w codziennym życiu, jest kopiowana przez oglądających.

Pamiętamy - werwolf jako pranie mózgu stosuje metodę nawyków - metodą uporczywego powtarzania określonych fraz lub zachowań.


 
 

paranoja indukowana

 

Niebezpieczeństwo jest w tym, że młodzi ludzie chcą pracować (zarabiać) w mediach pomimo braku doświadczenia, celem ich jest dobrze zarabiać na czymś, co wydaje się relatywnie proste - na gadaniu do kamery.

Tworzą więc treści (zaczynają np. na YT) w sposób nieodpowiedzialny względem wzorców dla młodzieży, ponieważ sami nie są dojrzali. Także - stają się patostreamerami.

Portale tematyczne np. o komputerach czy telefonach z czasem zwiększają swoją oglądalność, więc, aby więcej zarobić próbują jeszcze bardziej zwiększyć klikalność - zaczynają dodatkowo zatrudniać młodych ludzi nieumiejących pisać - niedojrzałych nieobytych niewyrobionych (widać to choćby po treściach wyglądających jak wypracowanie 15 latka), którzy poruszają tematy co do których mają tylko wiedzę ogólną, albo jeszcze gorzej.

Nie potrfaią dyskutować, nie mają przemyślanych spraw, nie posiadają argumentów, plączą się, udają, że coś wiedzą, by nie wyjść na osobę indolentną  itd.

Efekt podobny do tego, jak tu poniżej na filmie z fb:

"Praca na czarno , Stanowski vs aktywista z ostatniego pokolenia"

www.facebook.com/watch/?v=1454046945486027

 

 

Młodzi ludzie chętnie będą naprawiać świat, ale ponieważ nie mają doświadczeń popełniają różne błędy.

Po to są dorośli, by im pomagać tych błędów unikać, ale to wymaga kontroli nad młodymi, co jest od 30 lat psute przez różne media.... 

Dzisiaj młodzież twierdzi, że wie lepiej od dorosłych, jak powinien wyglądać program szkolny, a wszystko to młodzież "wie" od redaktorów postubeckich....


Im szybciej i obszerniej zostaną wyprowadzeni z błędu, tym lepiej, a najlepiej - gdyby media nie dopuszczały dezinformacji i manipulacji.

No i tzw. służby...



POSEŁ rocznik 1982 nie wie, kto w państwie sprawuje władzę wykonawczą.




Poseł KO zaliczył drugi raz ogromną wpadkę. "Panie pośle! No litości..." [WIDEO] - Wiadomości (onet.pl)

zwróćcie uwagę jak ten człowiek zasłania rękami klatkę piersiową - on się zasłania dosłownie, 

zasłania się przed pytaniami redaktora, na które nie zna odpowiedzi, zasłania siebie wystawionego na wstyd, że tego nie wie, zasłania siebie, bo wszyscy na to patrzą ?

 

Osoba lat 42 może mieć dziś przekonania powstałe pod wpływem mediów działającyh od 35 lat, bo w 1989 roku taka osoba miała - 7 lat. 

 

Kiedy Gazeta Wyborcza obchodziła 10 lat swojego istnienia - "rządzenia" - na rynku medialnym w Polsce, ta osoba miała właśnie 17 lat i chłonęła z otoczenia wszystkie informacje, na których potem "zbudowała" swój punkt widzenia...


Jest to efekt przewagi mediów nad wychowaniem szkolnym i prawdopodobnie rodzicielskim.


Dziecko dorastające w otoczeniu wypełnionym kłamstwami będzie te kłamstwa przyjmować jako prawdę, będzie przyswajać je sobie i wg nich przyjmować swoje dorosłe spojrzenie na świat.

Napisałem "przyjmować spojrzenie", a nie kształtować, bo w wypadku przewagi liczebnej mediów to one kształtują jego zdanie na temat rzeczywistości, a nie ono samo.

 

 

Nadmierna uwaga poświęcana przez media mniejszościom LGTB skutkuje medialną popularnością tego tematu, nieproporcjonalną do ilości jednostek tym zainteresowanych.

W ten sposób skupia sie uwagę młodzieży na tym zagadnieniu i wówczas młodzież zaczyna traktować ten temat jako coś co ich dotyczy lub może dotyczyć.

 

Od dwóch lat zauważam na ulicy młode osoby, o których trudno powiedzieć, czy to chłopak czy dziewczyna.

Są z reguły na czarno ubrane, twarz zasłonięta włosami, które są ni to długie, ni to krótkie, nawet jak się odezwą to głos jest zaskakująco niski i trudno ocenić ich płeć, obszerne ubranie skutecznie maskuje dziewczęcą figurę.

Co najważniejsze - te młode osoby są przygnębione. Dlatego ich zachowanie wydaje się o wiele za poważne jak na ich wiek nastoletni.

Moim zdaniem te osoby stały się ofiarami mediów, które intensywnie codziennie omawiają temat LGTB.

Te osoby są przygnębione, bo "dokonały wyboru" tak jak im to mówią media, że "mogą dokonać wyboru" i że "i tak dalej" i teraz czują się napiętnowane - bo przecież o tym też media cały czas mówią - to jest pakiet dwa w jednym - jak binarny to znaczy, że napiętnowany.

No chyba, że czują się niedobrze z wyborem, którego dokonały pod wpływem mediów.

To czarne ubranie może być objawem depresji, bo nie wydaje mi się, by chodziło o muzykę, czy jakąś subkulturę. Pokazuje (uzewnętrznia) stan wewnętrzny - czarne myśli. 

Może być sygnałem, wołaniem o pomoc.


dopiski z 25 czerwca 2024 r.

Ludzie, nawet jako dorośli, często są uzależnienie od opinii innych osób, czy też otoczenia i starają się SPEŁNIAĆ CUDZE OCZEKIWANIA, co do tego jaką powinny być osobą.

Zaryzykuję stwierdzenie, że "wybór" przez młodą osobę tożsamości niebinarnej też tak naprawdę jest próbą spełnienia oczekiwań innych ludzi - min. tych z telewizora. 

To co pada z telewizora, TO JEST PRZYMUS - "bądź taki, albo taki", opowiedz się za tym, lub za tamtym.

Jakim prawem ktoś mówi ludziom, że mają lub mogą być tacy, albo tacy? Ludzie powinni się realizować zgodnie ze swoją płcią, a nie, że mają sobie wybrać. 

Tak naprawdę tu nie ma wyboru - tożsamość człowieka określa jego fizjologia, a temat osób z rozchwianą osobowością to zadanie dla danej rodziny, dla naukowców, czy psychologów - a nie dla telewizora, ponieważ są to mniejszościowe przypadki.

Ten przymus uwzględnia (po co?) opcję, że są co najmniej dwa wybory dla jednej płci.

To jest raczej działanie celowe.



Do tego dochodzi fakt, że czasami już ludzie młodzi  pragną być sławni, lub zwyczajnie chcą skupiać na sobie uwagę, bo to część lansu czy życia towarzyskiego... nieważne z jakiego powodu, mogą być sławni np. z powodu swoich domniemanych rozterek tożsamościowych, albo komingautu, co spotyka się z zainteresowaniem "dziennikarzy" i - już teraz - "nauczonego" tego otoczenia , a więc taki nastolatek jest w centrum uwagi... tym łatwiej im to przychodzi, że to temat "trendi" w mediach i DOROŚLI NA TO POZWALAJĄ, więc co nie jest zabronione, jest dozwolone...

To krzywdzące i szkodliwe dla młodzieży.



Media cały czas mówią, o tym, że jakoby społeczeństwo piętnuje takie osoby.

Przyjmując opcje z telewizji przyjęły je z całym - jak to się mówi - inwentarzem - z napiętnowaniem.

 

To jest przewaga mediów nad wpływem rodziców.

 

W każdym dużym medium powtarzane są frazesy o prawach LGTB, media zatrudniają setki redaktorów, którzy produkują tysiące treści i  

media wygrywają z rodzicami  liczebnie na ilość wypowiadanych czy zapisanych słów.

 


Widzimy, że dzieci celebrytów zaangażowanych w tematykę LGTB, bywają homoseksualne. 

Czasami wręcz "ku radości" matki, która będac obrończynią "uciśnionych" twierdzi, że "LGTB coś tam..." i tak dalej i tak dalej i z dumą wskazuje na swoje dziecko, że "wybrała taką opcję i dobrze jej z tym..."


Dziwnym trafem w swojej własnej rodzinie znalazła przykład na to, że ma rację.

 

Znalazła?

Czy... stworzyła?


Dziecko - i młodzież też - zwraca uwagę na to, co robi i mówi rodzic, jeżeli rodzic występuje w telewizji i ciągle "walczy" o prawa osób LGTB, można też założyć, że w domu w towarzystwie ten temat również jest poruszany, a więc temat ten jest nieustannie omawiany w domu i w pracy, w mediach, i dziecko takiej osoby widzi, ŻE TO JEST WAŻNE.

Bo mama cały czas o tym mówi.

Dzieci uczą się życia naśladując rodziców i najbliższe otoczenie (telewizor kwalifikuje się na najbliższe otoczenie) i robią to, co robią rodzice, co więcej, dziecko stara sie przypodobać rodzicom, próbuje odgadywać ich oczekiwania i stara sie SPEŁNIAĆ ICH OCZEKIWANIA.


SPEŁNIAĆ ICH OCZEKIWANIA.

 

A dokładnie mówiąc - spełniać to, co oni artykułują, to co mówią.


Dziecko staje się żywym przykładem na tezy swojej mamy o LGTB, która uporczywie o tym mówi na antenie w każdym programie do jakiego przyjdzie. 

I ona, ta mama, oczywiście w to wierzy. Naprawdę w to wierzy.

Sęk w tym, że nie rozumie konsekwencji swoich działań.

 


Permanentne uporczywe powtarzanie jest to metoda nawyków, metoda małych kroków stosowana przez 5 kolumnę i służby specjalne i

 

stanowi zasadniczy rdzeń wojny kognitywnej.

 

 

Popularność tatuaży w mediach skutkuje popularnością tatuaży na ulicy,

popularność tatuaży na ulicy i w mediach skutkuje jeszcze większą popularnością tatuaży w mediach i na ulicy...

jeszcze większa popularność tatuaży w mediach i na ulicy skutkuje o wiele wiele większą popularnością tatuaży w mediach i na ulicy....

i tak dalej...

 

 

W latach 70tych prawie nikt nie robił sobie tatuaży - dzisiaj tak dużo ludzi posiada choć jeden tatuaż, że te osoby bez tatuażu - są w mniejszości.

Dzisiaj taki widok jak na zdjęciach poniżej z lat 50tych, 70tych - jest niemożliwy.


 




Revere Beach, Boston, USA - lata 50te

Media mówią o tym, że opalanie się bez filtra jest be, ale że wstrzykiwanie sobie tuszu pod skórę też - już nie.

 

 



Cywilizacja zachodnia może zostać uratowana, przekonywał Innis, tylko poprzez przywrócenie równowagi między przestrzenią, a czasem. 

 

czyli między książką, a telewizją

między kulturą, a antykulturą serwowaną przez telewizję

 

 

Brak doświadczenia u młodzieży prowadzi do bezkrytycznego, czasami automatycznego, powielania cudzych idei, słów, zachowań - dlatego dorośli muszą cenzurować ich zachowania (i swoje też jeśli jest potrzeba) i pomagać im przejść przez ten okres, gdy młodzi zdobywają doświadczenia.

Dorośli powinni cenzurować to, co pojawia się w mediach, bo jeśli nie - to znaczy, że - w pojęciu młodych ludzi - że to jest dozwolone.

Potrzebny jest aktywny i szeroki sprzeciw przeciwko złym wzorcom.


To się chyba nazywa - wychowanie.

No tak.



Informacja i systemy przesyłania informacji (media) są kluczowe w funkcjonowaniu i istnieniu społeczeństwa i państwa.

Wróg, przejmując media, jest w stanie w ciągu 100 lat zniszczyć całą cywilizację danego narodu.

Media, nawet nie tyle przez informacje, co przez sam fakt istnienia telewizji czy redakcji wywierają na nas wpływ, przed którym trzeba się bronić. 

A przynajmniej być go świadomym...


Ale - podobnie wpływ wywiera na nas
 
[i wiemy z obserwacji, że przeciwko nam wykorzystuje to Werwolf] 
 
- krzywy chodnik, wysokie krawęźniki, przepisy o ruchu drogowym, obecność samochodów i podział na drogę dla aut i dla pieszych, zła architetura, przeklinanie, agresja na ulicy, w mediach, filmach, grach, zły dizajn na bilbordzie reklamowym...
 
 
o tym jeszcze mam w planie napisać.



Problem mediów i ich wpływu na społeczeństwo jest bardzo szeroki i ten post nie wyczerpuje tematu.









A skąd wiem o teorii McLuhana?
 

Przypadek, jak to często bywa - podlajkowałem sobie kiedyś coś o Franku Zappie...
 
Nie wiedziałbym tego, gdybym nie interesował się różnymi rzeczami, nie wiedziałbym tego, gdybym tylko oglądał słuchał tych samych 3-4 stacji telewizyjnych czy radiowych, gdybym czytał wziąż te same portale internetowe.
 
 
 
Wtedy bym nie wiedział.
 
A Ty, Czytelniku, byś wiedział?
 
Wiedziała byś?
 
 
 
 
 
 










Przypisy

  1. Jump up to:a b c d e f g "Teoria medium". Komunikacja. [dostęp 2021-05-12].
  2. Jump up to:a b c d Chandler, Daniel i Rod Munday, red. 2011. "Teoria medium". W: Słownik mediów i komunikacji (wyd. 1). Oxford University Press. ISBN 9780199568758.
  3. Jump up to:a b c d e f Croteau, D. i W. Hoynes. 2003. Media Society: Industries, Images and Audiences (wyd. 3). Tysiąc Dębów: Prasa Pine Forge.
  4. ^ Meyrowitz, Jozue. 1985. Brak poczucia miejsca: wpływ mediów elektronicznych na zachowania społeczne. Wydawnictwo Uniwersytetu Oksfordzkiego.
  5. ^ Meyrowitz, Jozue. 1993. "Obrazy mediów: ukryty ferment i harmonia w polu". Dziennik Komunikacji 43(3).
  6. ^ Meyrowitz, Joshua (2018), "Medium theory and cultural transformations"Routledge Handbook of Cultural Sociology (wyd. 2), Routledge, s. 629–638, doi:10.4324/9781315267784-67ISBN 978-1-315-26778-4S2CID 186997449, [dostęp 2022-04-08]
  7. ^ ȚICĂU, I. R. (2021). "Determinizm technologiczny a społeczne kształtowanie technologii. Wpływ trackerów aktywności na postawy użytkowników". Dynamika zarządzania w gospodarce opartej na wiedzy9 (2): 147–163. doi:10.2478/mdke-2021-0011.
  8. ^ Héder, Mihály (2021-06-01). "Sztuczna inteligencja i zmartwychwstanie determinizmu technologicznego". Információs Társadalom21 (2): 119. doi:10.22503/inftars. XXI.2021.2.8ISSN 2063-4552S2CID 244186553.
  9. ^ Laughey, Dan (2007). Kluczowe zagadnienia w teorii mediów. McGraw-Hill Wielka Brytania. str. 31–32.
  10. Jump up to:a b c d e f Carey, James W. (1967). "Harold Adams, Innis i Marshall McLuhan". Przegląd Antiochii27 (1): 5–39. doi:10.2307/4610816JSTOR 4610816.
  11. ^ https://media-ecology.wildapricot.org/resources/Documents/Proceedings/v2/v2-02-Meyrowitz.pdf [czysty adres URL PDF]
  12. ^ McLuhan, Marshall (1962). Galaktyka Gutenberga: tworzenie człowieka typograficznego. Wydawnictwo Uniwersytetu w Toronto, ISBN 978-1-4875-2233-9OCLC 991623259.
  13. Jump up to:a b Listonosz, Neil (2007). Zabawianie się na śmierć: dyskurs publiczny w dobie show-biznesu. Methuen. ISBN 978-0-413-40440-4OCLC 77797571.
  14. Jump up to:a b c Ball-Rokeach, S.J.; DeFleur, M.L. (1976). "Model zależności efektów mass mediów". Badania nad komunikacjąart. 3 ust. 1. doi:10.1177/00936502760030010 (nieaktywny 12.04.2024).
  15. ^ W, Weiss (1969). "Wpływ środków masowego przekazu". Reading, Massachusetts, Addison-Wesley: 77–195.
  16. ^ Williams, Raymond (1974-09-01). "Komunikacja jako nauka o kulturze". Dziennik Komunikacji24 (3): 17–25. doi:10.1111/j.1460-2466.1974.tb00385.xISSN 0021-9916.
  • Croteau, D. i W. Hoynes. 2003. Media Society: Industries, Images and Audiences (wyd. 3). Tysiąc Dębów: Prasa Pine Forge.
  • Laughey, Dan. 2007. Kluczowe zagadnienia w teorii mediów. Nowy Jork: Open University Press.




1 wersja językowa - angielski

Teoria medium – Wikipedia, wolna encyklopedia

Cztery argumenty za likwidacją telewizji – Wikipedia, wolna encyklopedia




Medium to przekaz – Wikipedia, wolna encyklopedia 

Hiperrzeczywistość – Wikipedia, wolna encyklopedia 

Zmysł – Wikipedia, wolna encyklopedia

Zabawianie się na śmierć – Wikipedia, wolna encyklopedia

Harold Innis – Wikipedia, wolna encyklopedia

Teoria zależności – Wikipedia, wolna encyklopedia


kilka przykładów na "subtelnie":


Prawym Okiem: Filozofowie (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Moderacja, nie dziennikarstwo (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: A nie mówiłem? (9) - błędy językowe (maciejsynak.blogspot.com)

 

 

Prawym Okiem: Kultura (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Zwycięstwo bez walki (maciejsynak.blogspot.com)