Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

środa, 31 maja 2023

Stal i węgiel...


przedruk





Zużycie stali to papierek lakmusowy stanu gospodarki.


Z perspektywy branży stalowej ów pomiar nie wygląda dziś dobrze. Nadzieję budzą zapowiedzi państwowego wsparcia hutnictwa, niepokój - tempo zmian... Rozmawiamy o tym z Henrykiem Orczykowskim, prezesem Stalprofilu.


- Ilość używanej stali jest wprost proporcjonalna do aktywności inwestycyjnej czy w ogóle aktywności gospodarki. My, jako dystrybutorzy współpracujący bezpośrednio z klientami, widzimy w pierwszej kolejności, ile stali się zużywa i jaki jest trend - mówi Henryk Orczykowski, dodając, że od maja 2022 r. branża sygnalizowała spadek zużycia stali, który w statystykach ujawnił się po kwartale, półroczu.

Doszło do tego, że w styczniu tego roku zużycie stali spadło aż o 33 proc. rok do roku! Spadły także ceny - i to znacząco.


- Obecnie obserwujemy stabilizację cenową, w porównaniu do szczytu z marca-kwietnia ub. roku ceny niektórych wyrobów są natomiast niższe nawet o 50 proc. - wskazuje prezes Stalprofilu, wyjaśniając, że na spadek popytu natychmiast zareagowali producenci, obniżając w Europie podaż.

Spadek zamówień pozostaje widoczny nie tylko w segmencie infrastruktury, ale i inwestycji publicznych (także gminnych) oraz prywatnych.
Bardzo ważne unijne pieniądze i zapowiedź państwowego wsparcia

- Pozytywny impulsem do ożywienia rynku mogą stać się środki europejskie. Czekają na nie inwestorzy. Są już gotowe projekty, są pozwolenia na budowę. Nawet już sama deklaracja, kiedy pieniądze napłyną, będzie dobrą wiadomością - ocenia Henryk Orczykowski.

- Państwo polskie utraciło kontrolę nad produkcją tak strategicznego materiału, jakim jest stal. Nie ma wpływu, co produkują w Polsce zagraniczni przedsiębiorcy, a 80 proc. stali zużywanej w naszym kraju pochodzi z importu - wylicza przedstawiciel branży.

Jego zdaniem ważne, aby dobrze przemyśleć - wobec wielkich potrzeb związanych z transformacją polskiego hutnictwa, ale też energetyki - jak ma wyglądać państw wsparcie i kto ma je otrzymać - tak, aby można było produkować na miejscu kluczowe dla naszego kraju asortymenty stali.

Nadzieję budzą plany budowy nowej huty ze stalownią przez państwowy Węglokoks w Rudzie Śląskiej. Obawy - słabe tempo wprowadzania w życie tego pomysłu.
Wpływ na kształtowanie cen i obronność państwa

Dlaczego produkcja w kraju jest tak ważna, skoro stal można stosunkowo łatwo sprowadzać zza granicy?

- Wpływ na asortyment, jaki się produkuje, pozwala stabilizować ceny. Chodzi też o bezpieczeństwo narodowe i zaspokajanie przez branżę potrzeb przemysłu zbrojeniowego. Żadne państwo nie powinno sobie pozwolić na brak kontroli nad produkcją stali - komentuje Henryk Orczykowski






- Mamy znaczące zasoby węgla brunatnego. I powinniśmy wzorem Niemców wykorzystywać ten węgiel brunatny - zaznacza w rozmowie z portalem WNP.PL prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej, ekspert ds. energetyki.



Czy ludzie zdają sobie w Polsce sprawę z konsekwencji wdrażania pakietu Fit for 55?

Społeczeństwo poniesie koszty i nie będzie efektów. Wprowadzający te rozwiązania nie zdają sobie nawet sprawy ze zmian, które są realizowane i jakie będzie to miało konsekwencje dla gospodarki i funkcjonowania społeczeństwa.
Czy ten pakiet Fit for 55 jest jeszcze do zatrzymania?

- Dalekosiężne plany tego pakietu są nierealne, a w szczególności szybkie dążenie do osiągnięcia neutralności klimatycznej. Unia Europejska zamierza, aby jej gospodarka i społeczeństwo stały się neutralnie klimatycznie do 2050 roku. To nie jest możliwe do osiągnięcia w tak krótkim czasie.

Olbrzymie środki zostaną po prostu zmarnowane zamiast służyć ludziom. Oczywiście na tych technologiach ktoś zarobi, ale nie Polska i nie polskie firmy. Widoczna jest również zmiana na tzw. modus operandi szeregu gałęzi biznesu.

Na czym ta zmiana polega?

- Kiedyś było tak, że firmy produkowały coś użytecznego dla ludzi, a potem to sprzedawały, żeby zarobić. A teraz wiele firm działa głównie tak, aby uzyskać dotacje. Są całe grupy biznesu oparte na dotacjach. Mamy do czynienia z olbrzymimi przepływami zysków do tych grup. Regulacje prawne w energetyce powodują, że coraz częściej mamy do czynienia z socjalizacją kosztów przy prywatyzacji zysków.

Wiele działów energetyki opiera się głównie na subsydiach: jak odnawialne źródła energii, magazyny energii, pompy ciepła, technologie wodorowe czy pojazdy elektryczne i wodorowe. Na przykład w Polsce chce się zainstalować 6000 MW energetyki wiatrowej morskiej do 2035 roku kosztem około 200 mld zł. Pytanie tylko, ile zarobią na tym polskie firmy. Chodzi przecież o zaawansowane technologie, z którymi polskie firmy nie mają doświadczenia.

A ileż my zarobimy na tym, że będą u nas składowiska łopat do morskich farm wiatrowych? Prowadzi to do drenażu krajowych środków na rzecz inwestorów z innych krajów, którzy są uprzywilejowani poprzez regulacje prawne i systemy subsydiów. Za wszystko zapłacą polscy odbiorcy energii elektrycznej. Podobnie jest z innymi technologiami.
Dało się takiej sytuacji uniknąć?

- Można było przynajmniej to ograniczyć. Należało nie zgodzić się na pakiet Fit for 55. Niestety Polska tego nie uczyniła. I zgodziła się na ten pakiet. Komisja Europejska wprowadza określone rozwiązania, bowiem otrzymała zgodę krajów członkowskich, w tym Polski.


Na siłę próbowaliśmy bowiem otrzymać środki w ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Nie warto było tego robić, również dlatego, że to w większości pożyczka, zresztą dziwnie skonstruowana. Niestety, zgodziliśmy się na wiele rzeczy niemożliwych do zrealizowania. No cóż, nasza władza powinna być bardziej asertywna.

Nie chodzi tu o wychodzenie z UE, ale wskazanie, czego nie jesteśmy w stanie zrobić. Tu zresztą nie chodzi tylko o rządzących, bo przecież u nas również opozycja ściga się w obszarze polityki klimatycznej. Nasi politycy, niczym grupa lemingów, zmierzają ku przepaści, niosąc hasła o nierealizowalnej neutralności klimatycznej.

Czy rola węgla pozostanie u nas znacząca?

- Przede wszystkim węgiel będzie nam potrzebny jako paliwo dla elektrowni i elektrociepłowni. Obecnie około 70 proc. energii elektrycznej jest wytwarzane z węgla, 20 proc. ze źródeł odnawialnych i około 7 proc. z gazu ziemnego. I my tego węgla tak łatwo nie zastąpimy, bowiem nie mamy niczego w zamian.

A przecież aby zachować bezpieczeństwo energetyczne, czyli dostarczać odbiorcom energię elektryczną 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodni, trzeba mieć elektrownie dyspozycyjne cały czas. Mogą to być elektrownie jądrowe, jednak to u nas odległa przyszłość i nie wiadomo, czy ich budowa w ogóle będzie zrealizowana. Mogą to także być elektrownie gazowe, ale perturbacje na gazowym rynku nie nastrajają optymistycznie. Zatem zostają nam tylko elektrownie węglowe.

Gdybyśmy całkowicie uzależnili się od importu węgla, to byłby to rodzaj samobójstwa energetycznego

Niezwykle istotna jest kwestia krajowego wydobycia. Niestety, likwidujemy kopalnie, niszcząc je, jak choćby kopalnie Makoszowy czy Krupiński. Wiadomo, że węgiel dla elektroenergetyki będzie nam potrzebny, więc nie mając własnego wydobycia, będziemy zmuszeni go importować z odległych kierunków.

To raczej ponura wizja.

- Trzeba by rocznie sprowadzać co najmniej 30 mln ton węgla dla elektrowni. Jeżeli jednak nie będziemy posiadać własnego wydobycia, importerzy podniosą nam ceny sprowadzanego węgla i dużo zapłacimy za likwidację własnego górnictwa. Gdybyśmy całkowicie uzależnili się od importu węgla, to byłby to drugi rodzaj samobójstwa energetycznego.

Mamy też bogate zasoby węgla brunatnego. Od długiego czasu toczy się dyskusja na temat odkrywki Złoczew. Należy ją uruchomić?

- Mamy znaczące zasoby węgla brunatnego. I powinniśmy wzorem Niemców wykorzystywać ten węgiel brunatny. W Niemczech rozbudowuje się odkrywki węgla brunatnego, a przykładem jest wielka kopalnia odkrywkowa Hambach niedaleko Kolonii. Niemcy zużywają ponad 150 mln ton rocznie węgla brunatnego do produkcji energii elektrycznej, podczas gdy Polska tylko 50 mln ton.

W Polsce złoża Bełchatów i Szczerców, które są obecnie eksploatowane, skończą się około roku 2037. I kiedy te złoża się wyczerpią, to Elektrownia Bełchatów będzie do zamknięcia. A to przecież w miarę nowoczesna elektrownia mogąca pracować jeszcze przez wiele lat. Gdyby uruchomiono odkrywkę Złoczew, to o jakieś 10-12 lat wydłużyłoby się funkcjonowanie Elektrowni Bełchatów. Złoczew umożliwiłby przedłużenie działania bełchatowskiej elektrowni, która zapewnia około 20 proc. krajowej produkcji prądu. A jest ona w dobrym stanie technicznym.

Rozmawiał: Jerzy Dudała





Zbrojeniówka potrzebuje stali, a państwo nie ma nad tym kontroli (wnp.pl)

Polska ma tyle węgla brunatnego, że powinna naśladować Niemcy (wnp.pl)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz