Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania wspólna świadomość narodowa, posortowane według daty. Sortuj według trafności Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania wspólna świadomość narodowa, posortowane według daty. Sortuj według trafności Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 marca 2025

Neonaziści w wydarzeniach AfD





przedruk
tłumaczenie automatyczne

czynne linki i zdjęcia - pod oryginalnym linkiem








Neonaziści regularnie uczestniczyli w wydarzeniach AfD w okresie poprzedzającym wybory w Niemczech


Niemiecka skrajnie prawicowa partia Alternatywa dla Niemiec (AfD) uzyskała w wyborach parlamentarnych w Niemczech, które odbyły się 23 lutego, historyczne 20,8 procent głosów. Zdjęcia pokazują, że wielu neonazistów brało udział w wydarzeniach organizowanych przez partię przez cały okres jej kampanii, co potwierdza bliskie powiązania partii z najbardziej skrajnym odłamem prawicy.


Data wydania: 28/02/2025 - 19:33
Czas trwania: 10 min



Skrajnie prawicowi nacjonaliści uczestniczyli w wydarzeniach AfD przez całą kampanię.


Przez:Zespół obserwatorów


Podczas gdy partia AfD, na czele której stoi Alice Weidel, odnotowała wzrost poparcia w całym kraju, największe zwycięstwa odniosła w Niemczech Wschodnich, gdzie zagłosowało na nią 32 procent populacji – bezprecedensowy odsetek.

W międzyczasie partia zacieśnia swoje więzi z najbardziej skrajnym odłamem prawicy – neonazistami. W dużej mierze symboliki, którą przyjęła AfD, można dostrzec wpływy neonazistowskie. Na przykład slogan "Alice für Deutschland" ("Alicja dla Niemiec") był krytykowany za podobieństwo do sloganu używanego przez nazistowskich szturmowców. Jednak powiązania te stały się naprawdę jasne, gdy neonaziści zaczęli brać udział w kampanii.

Jednym z przykładów jest spotkanie AfD w Turyngii, które odbyło się 22 lutego, kiedy tamtejsze oddziały świętowały zakończenie kampanii. Członkowie AfD w tym kraju związkowym są znani jako najbardziej radykalni w partii. Uczestniczyli w nim przywódcy partyjni Björn Höcke i Stefan Möller.

Kiedy przeanalizowaliśmy zdjęcia ze spotkania, które zostały zamieszczone w Internecie, zauważyliśmy szereg oznak wskazujących na obecność neonazistów. Niektóre z tych zdjęć znaleźliśmy na stronie internetowej PixelArchiv, która archiwizuje zdjęcia osób obecnych na skrajnie prawicowych protestach w Niemczech. Na zdjęciu zrobionym 22 lutego w Erfurcie widać mężczyznę ubranego na czarno, w tym koszulkę z napisem "Kampf der Nibelungen".


Mężczyzna w środku ma na sobie koszulkę (oznaczoną żółtym prostokątem), która nawiązuje do klubu MMA silnie powiązanego z ruchem neonazistowskim. © Archiwum pikseli


Koszulka nawiązuje do turnieju MMA i marki ubrań ściśle związanych z neonazizmem. Turniej, który powstał w 2013 roku, został zakazany przez sąd w Dreźnie w 2019 roku ze względu na ryzyko przemocy.

Sąd uznał, według niemieckiego dziennika "Der Spiegel", że turniej miał na celu "przygotowanie walki politycznej". Gmina Ortiz, w której miał się odbyć turniej, stwierdziła, że turniej stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego.

Analizując zdjęcia z wydarzeń AfD, odkryliśmy również, że wiele osób nosi ubrania marek takich jak Thor Steinar, również kojarzonych z ruchem neonazistowskim. Marka ta znana jest z jednoznacznych deklaracji i z tego, że jest ulubieńcem niemieckich neonazistów.




Ten skrajnie prawicowy demonstrant, na zdjęciu rozmawiający z policją, ma na sobie akcesorium wyprodukowane przez neonazistowską markę odzieżową Thor Steinar. © Archiwum pikseli



"Oddział w Turyngii jest bez wątpienia najbardziej radykalnym odłamem AfD"

Nierzadko na spotkaniach AfD w regionie można dostrzec oznaki neonazistowskiej przynależności. Niemcy Wschodnie zawsze były podatnym gruntem dla tworzenia skrajnie prawicowych ugrupowań radykalnych.

Valérie Dubslaff, która wykłada na francuskim uniwersytecie Rennes 2 i specjalizuje się w niemieckiej skrajnej prawicy, mówi, że cała AfD zmierza w kierunku neonazizmu:


Najbardziej radykalne odłamy AfD znajdują się w Niemczech Wschodnich. Na przykład oddziały w Brandenburgii, Saksonii i Turyngii są pod nadzorem Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji [przyp. red.: Niemieckie służby wywiadowcze].

Oddział w Turyngii jest bez wątpienia najbardziej radykalnym odłamem AfD. Wystarczy zwrócić uwagę, że szef tego oddziału, Björn Höcke, jest wyraźnie neonazistą. Przykład: sądy odrzuciły wszystkie skargi o zniesławienie, które oddział złożył przeciwko przeciwnikom, którzy twierdzili, że jest faszystą.


Kampania pod ochroną neonazistowskich aktywistów

W trakcie kampanii działacze neonazistowscy regularnie pojawiali się na imprezach AfD. Powiązania te zostały udokumentowane przez specjalne grupy badawcze, często powiązane z ruchami antyfaszystowskimi.

W Erfurcie "Recherchegruppe Erfurt", grupa śledczych powiązanych z ruchem antyfaszystowskim, zidentyfikowała niedawno zdjęcia przedstawiające neonazistów na stoiskach AfD. Na jednym ze zdjęć kandydat AfD Alexander Claus pozuje z neonazistami obok jednej z trybun partii.


Na zdjęciu po lewej, kandydat AfD Alexander Claus (po lewej) pozuje z protestującym neonazistą (po prawej). © X / Recherchegruppe Erfur

Neonazista, który pozował z Clausem na zdjęciu, odniósł się do Trzeciej Rzeszy w mediach społecznościowych, jak podaje Rechercheportal Jena-SHK, inna lokalna grupa śledcza powiązana z ruchem antyfaszystowskim.

Na swoim osobistym koncie na Instagramie ten neonazistowski aktywista opublikował zdjęcie, na którym wykręca palce w cyfrę 8, co jest odniesieniem do liczby 88, kodu sloganu "Heil Hitler". Wyraźnie zdając sobie sprawę z nazistowskich konotacji z tą liczbą, napisał ironiczny podpis: "88 lat to ile mam lat" wraz ze śmiejącymi się uśmiechniętymi buźkami.

????

Na tym zdjęciu neonazistowski bojownik wykręca ręce w symbol Trzeciej Rzeszy. © Rechercheportal Jena-SHK


To zdjęcie zostało później usunięte przez właściciela konta, ale na jego Instagramie można znaleźć inne ślady jego neonazistowskiego zaangażowania. Na zdjęciu opublikowanym 11 stycznia młody mężczyzna robi znak "OK". Nie są to jednak litery, które on wymawia. Gest ten jest szeroko stosowany w kręgach białych suprematystów do reprezentowania "WPO" dla białej siły, zgodnie z witryną indextreme.fr.



Młody mężczyzna tworzy palcami symbol "ok" na tym zdjęciu opublikowanym 10 stycznia 2025 roku. W kręgach białej władzy gest reprezentuje "WPO" lub białą siłę. © Obserwatorów



"Chcą w pełni zintegrować młodzieżówkę z partią, aby uchronić ją przed ewentualnym rozwiązaniem"

Neonazista na zdjęciu ma bliskie powiązania z Junge Alternative, według śledczych z Rechercheportal Jena-SHK. Felix Steiner, członek Mobit, grupy z Turyngii, która walczy ze skrajną prawicą, wyjaśnił, że Junge Alternative, która została teraz rozwiązana, była grupą, w której wykuli się liderzy AfD:


Junge Alternative była organizacją młodzieżową AFD. Członkowie ci są czasami uczniami szkół średnich lub uniwersytetów. W ramach grupy młodzi ludzie uprawiają sport, uczestniczą w konferencjach i chodzą po górach. Organizacja ta jest często postrzegana jako dość radykalna.


Organizacja została rozwiązana przez AFD w celu jej reorganizacji. Chcą w pełni zintegrować młodzieżówkę z partią, aby uchronić ją przed ewentualnym rozwiązaniem lub represjami.



Urzędnik miejski AfD powiązany z neonazistami

Niektórzy kandydaci AfD utrzymują długie relacje z działaczami neonazistowskimi w regionie. Tak jest w przypadku Ronny'ego Kupfa, wybranego z ramienia AfD w Magdeburgu. Kumpf pojawiła się na zdjęciu z 2022 roku, pozując z Andym Hoffmannem, byłym liderem młodzieżówki neonazistowskiej partii NPD (obecnie partii Die Heimat), według śledczych z Lsa rechtsaussen.


Ronny Kumpf, urzędnik miejski AfD w Magdeburgu (ubrany w koszulę zapinaną na guziki) pozował obok Andy'ego Hoffmanna (ubranego w białą koszulkę). Kumpf jest byłym działaczem neonazistowskiej partii NPD. To zdjęcie, opublikowane na Instagramie w 2022 roku, nie jest jedynym zdjęciem, na którym dwaj mężczyźni pozują obok siebie. © Lsa-rechtsaussen.net


"Ludzie z ruchu neonazistowskiego są teraz członkami AfD"

To tylko jeden z przypadków, który ilustruje bliskie powiązania między grupami neonazistowskimi a AfD. Steiner mówi, że zwolennicy obu grup na ogół pochodzą z tych samych środowisk:


Są ludzie z ruchu neonazistowskiego, którzy są teraz członkami AFD. Mamy na przykład attaché parlamentarnych i komunikatorów AFD, którzy wywodzą się bezpośrednio ze sceny neonazistowskiej.

W Turyngii AFD jest szczególnie radykalna ze względu na fakt, że jej lider Björn Höcke ma ważne powiązania ze sceną neonazistowską, a także z ruchem tzw. Nowej Prawicy.

Ta radykalna grupa spiskowa 

[Od redakcji: Niektórzy z jej członków zostali aresztowani za terroryzm w 2023 r., kiedy planowali wtargnąć do niemieckiego parlamentu, Bundestagu i porwać polityków. Członek tej grupy był również politykiem AfD] 

uważa, że Republika Federalna Niemiec jest tylko marionetkowym państwem kontrolowanym przez światową elitę – jest to teoria z gruntu antysemicka.


Ruch szczególnie zbliżył się do AFD podczas demonstracji przeciwko lockdownowi i szczepieniom.

Obecność bardziej radykalnych ugrupowań, czy to neonazistów, czy Reichsbürgerów, jest dla AfD niezbędna.

Są to ruchy, które zapewniają większość protestujących podczas wieców partii; Są one niezwykle przydatne do wprowadzania liczb. W Turyngii nie ma granicy między AfD a resztą skrajnej prawicy, ponieważ są one częścią tej samej sieci.


Neonazistowski raperzy na spotkaniach AfD

Nawet jeśli powiązania między radykalnymi grupami a AfD są oczywiste, nie musi to oznaczać, że grupy czysto neonazistowskie mają bezpośredni wpływ na linię polityczną AfD, zwłaszcza w Turyngii.


Nie ma co się oszukiwać, radykalne ugrupowania niekoniecznie mają wpływ na strategiczne wybory AFD. Głównym wpływem Björna Höckego jest ruch "Nowej Prawicy", którego najwierniejszym przedstawicielem jest francuski intelektualista Alain de Benoist. To inny nurt, ale bliski scenie neonazistowskiej.

Björn Höcke wielokrotnie odwołuje się do włoskiego teoretyka marksizmu Antonio Gramsciego. Gramsci mówi o znaczeniu sfery kulturowej w dążeniu do władzy. Ma duży wpływ na francuską Nową Prawicę, a tym samym na Höckego.




pamiętamy: 


Gramsci: "Droga do zmiany nie prowadzi poprzez rewolucyjny przewrót, lecz wymaga długotrwałego okresu tworzenia kulturowej hegemonii – wspólnej platformy wyobrażeń i idei łączącej intelektualistów z ludem."

Ale to przecież brzmi podobnie, jak to o Herderze...

Najbardziej podstawowym etapem jest percepcja zmysłowa i intuicyjna, która poprzez rozwój może stać się samoświadoma i racjonalna.


Inaczej mówiąc - jest to metoda małych kroków, metoda nawyków, stosowana przez Niemcy - pamiętamy termin: "wspólna świadomość narodowa"

Prawym Okiem: Muzeum Prus Górnych w Morągu




Już w swoim przemówieniu z 2018 roku Höcke nawoływał do zdobycia hegemonii kulturowej, niekoniecznie opierając się na klasycznej wojowniczości. [...] Z tego powodu partia opiera się na szeregu bardziej radykalnych formacji, które mogą umożliwić jej rekrutację i prowadzenie walki kulturowej.

Zarówno dla neonazistów, jak i dla AfD scena kulturalna jest integralną częścią działań politycznych.

Na przykład te grupy neonazistowskie postrzegają muzykę jako sposób na szerzenie swoich idei, a neonazistowski działacze kulturalni często pojawiają się na imprezach AfD. Na przykład nacjonalistyczni raperzy Kavalier i Skeptika, którzy zostali sfotografowani 22 lutego przed stadionem AfD w Löbau w Saksonii.


Niemiecki raper Kavalier (po prawej) i Skeptika (drugi od prawej) pojawiają się na zdjęciu zrobionym 22 lutego 2025 roku. Obaj są członkami tej samej neonazistowskiej wytwórni muzycznej Neuer Deutscher Standard. © Na Instagramie


Ci dwaj "artyści" są sygnowani neonazistowską etykietą "Neuer Deutscher Standard". Wszyscy artyści w tej wytwórni są bliscy ruchowi nacjonalistycznemu. Kavalier i Skeptika są czasami bezpośrednio promowani przez grupy ultranacjonalistyczne, jak pokazuje ta historia opublikowana na koncie na Instagramie z linkami do neonazistowskiej grupy Junge Nationalisten.


W tej historii opublikowanej 24 lutego, to konto na Instagramie, które dzieli się regionalnymi wiadomościami o ruchu, identyfikuje rapera Kavaliera. © Instagram / Widerstand_im_huegealnde

Raper był również widziany u boku innych radykalnych grup, takich jak Nationale jugend Goerlitz czy platforma wymiany informacji Pforzheim revolte.



Nie jest niczym nowym

Bliskie związki między neonazistami a skrajną prawicą nie są niczym nowym. W niektórych poprzednich wyborach AfD utworzyła komisję wyborczą z Die Heimat, wcześniej znaną jako NPD. Tak było podczas wyborów samorządowych w 2024 r. w miejscowości Lauchhammer, która znajduje się w powiecie Oberspreewald-Lausitz w Brandenburgii.


W proteście zorganizowanym 21 lutego 2025 r. wzięli udział członkowie partii Heimat (dawniej NPD). © Telegram / Heimat2023

Według komunikatu Die Heimat, zbliżeniu między grupami przewodził szef AfD Tino Churpalla, który "niedawno oświadczył, że na szczeblu miejskim nie będzie żadnych barier z innymi partiami". Innymi słowy, Churpalla przyznaje, że możliwe jest tworzenie sojuszy z innymi partiami na szczeblu miejskim, w tym z partiami na prawo od partii.

Dla naszego eksperta, Dubslaffa, te grupy mają długą historię:


AfD jest historycznie rywalką NPD. Te dwie partie rywalizowały ze sobą w niektórych wyborach, takich jak wybory w Saksonii w 2014 r. i Meklemburgii – Pomorzu Przednim.

NPD nie była jednak w stanie stać się czymś więcej niż marginalnym ugrupowaniem, więc część jej zwolenników przeszła do AfD. Zmiana ta miała miejsce podczas ruchu PEGIDA w 2010 roku. Była to platforma, która pozwalała spotykać się różnym grupom. Służyła również radykalizacji osób, których pierwszym doświadczeniem politycznym była PEGIDA. Höcke regularnie pojawiał się na scenie w tym ruchu.

Badacz twierdzi, że AfD stała się bardziej radykalna:


W trakcie tej kampanii partia zradykalizowała się i wydaje się, że chce iść w kierunku Höckego. Wszyscy liderzy AfD, którzy chcieli uczynić partię bardziej strawną, zostali wyrzuceni. Tak więc teraz najbardziej radykalne skrzydło ma największą władzę w partii, ponieważ Höcke stał się tam najbardziej wpływowym liderem.








observers.france24.com/en/neo-nazis-germany-elections-attended-afd-events

Prawym Okiem: Muzeum Prus Górnych w Morągu [ A nie mówiłem? (31) ]







czwartek, 30 stycznia 2025

„Co na to państwo polskie?”




Termin "wspólna świadomość narodowa" związany jest z techniką łączenia podbijanej społeczności z własną społecznością.

Ten termin dotyczy więc co najmniej dwóch różnych "świadomości narodowych" - własnej i obcej.

W Polsce stosuje się to poprzez uporczywe powtarzanie w przestrzeni medialnej, głównie w internecie (przede wszystkim fora) pozytywów o niemcach lub Niemczech.

I to najczęściej w sposób zawoalowany z całkowitym pominięciem negatywów i kontekstu historycznego - kulturowego, społecznego i politycznego.

Na przykład prezentuje się różne widokówki z okresu zaborów i cmoka w zachwycie nad tym, jak wtedy było ładnie, jak porządnie, elegancko i w ogóle komu to przeszkadzało, ach, żeby znowu tak było...



całość (nieskończony tekst!) w tekście "Bachus" - kwiecień 2021 r.






przedruk





U źródeł szczecinerstwa


Autor Wojciech Lizak

28 września 2020


Polska myśl zachodnia narodziła się w ostatnim ćwierćwieczu XIX wieku. Była ona wyrazem zaniepokojenia części opinii publicznej groźbą ostatecznej germanizacji zaboru pruskiego – przede wszystkim Wielkopolski. Jej prekursorem był myśliciel, publicysta i polityk Jan Ludwik Popławski. Sformułował on takie oto zadanie dla Polaków: nie mogą stać twarzą skierowaną wyłącznie na wschód, a plecami odwróconymi do traconych bądź już utraconych Ziem Zachodnich. Zachodzą bowiem na nich trudno odwracalne procesy polegające na kurczeniu się polskiego etnosu.

Polska myśl zachodnia przechodziła przez rozmaite fazy rozwoju. Nie czas i miejsce aby opisywać jej historię. Ale powinno się przypomnieć jej podstawowe założenia: przeciwstawienie się procesom germanizacji na polskich kresach zachodnich, zdefiniowanie ziem utraconych, tzw. ziem macierzystych, z których wyparto żywioł słowiańsko-polski, określenie zasięgu polskiego etnosu na „ziemiach macierzystych”, analiza możliwości powrotu Polski na „ziemie macierzyste”, zwane też „ziemiami postulowanymi”, a w tym: wykreślenie optymalnego przebiegu granicy zachodniej, analiza możliwości demograficznych i innych środków potrzebnych do repolonizacji tych ziem.

„Repolonizacja” i „Ziemie Odzyskane”

Wraz z pojawieniem się kategorii „ziemie macierzyste” pojawiła się idea powrotu na nie Polaków. Stąd „Ziemie Odzyskane”. Pierwszy raz termin ten padł w 1938 r. przy okazji „odzyskiwania” Śląska Cieszyńskiego. Stąd podstawowe hasło repolonizacji „my tu wracamy”. Wracamy po to, żeby tym ziemiom przywrócić pierwotną formę i treść ścierając obcy germański nalot.

Podczas okupacji nastąpiła eksplozja „polskiej myśli zachodniej”. Spodziewano się, że celem aliantów będzie takie osłabienie Niemiec, aby już nigdy nie były w stanie wywołać wojny. Zakładano więc przychylność mocarstw sprzymierzonych dla polskich dążeń rewindykacji „ziem macierzystych”. Stąd olbrzymie tempo prac. Po wojnie kierunek ten kontynuował Instytut Zachodni w Poznaniu.

Powstał wtedy bardzo dobrze przygotowany program „repolonizacji przestrzeni” i „repolonizacji ludzi”. Zacznijmy od tego drugiego. Założono, że na „Ziemiach Odzyskanych” ostoją procesu będzie 1,5 mln Polaków, którzy byli Reichsdeutschami, czyli obywatelami Niemiec. Te szacunki były bardzo wiarygodne, wyliczone w oparciu o cały szereg przesłanek. Drugi pomysł – nieco fantazyjny – zakładał, że uda się odzyskać „skradzione dusze”. Tak określano tych mieszkańców „ziem macierzystych”, którzy z pochodzenia byli Słowianami-Polakami, w znacznej mierze czuli się już Niemcami, ale na których „duszach germańskich nalot” był jeszcze do unicestwienia.

Z tego programu wyszło niewiele. Autochtoni po gwałtach Armii Czerwonej i dzikim szale niszczenia mieli wszystkiego dosyć. „Ukradzione dusze” tym bardziej. Po prostu wyjechali. Swoje też zrobiła kompletnie nieprzygotowana polska administracja. Wydawało się, że „repolonizacja” przestrzeni stała się faktem, że z tej strony nie grozi żadne niebezpieczeństwo, bo przecież „kamienie milczą” i nie mówią po niemiecku. Wszystko stało się „piastowskie”. Niemieckie pomniki legły w gruzach, a miasta i ulice „odzyskały” polskie nazwy.

Stalin zrealizował program polskiej myśli zachodniej, czyli granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej. „Repolonizować” przyszło komunistom – kompletnie do tego nieprzygotowanym, ani intelektualnie, ani organizacyjnie. Od totalnej klęski uratowali ich ludzie, którzy tworzyli założenia i rozwiązania praktyczne „repolonizacji”, czyli narodowcy pozostający w mniej lub bardziej formalnych związkach z endecją. Na dodatek będący często zwalczanymi przez komunistów „wrogami klasowymi”.

Koniec myśli zachodniej

Po przełomie ustrojowym 1989 r. wydawało się, że polską myśl zachodnią można odesłać do lamusa. Granica na Odrze i Nysie Łużyckiej jest niezagrożona, bo Niemcy są naszymi sojusznikami. Ziemie zachodnie zaludnił polski żywioł, zatem cele polskiej myśli zachodniej zostały zrealizowane. Po co analizować wydarzenia w Niemczech pod kątem relacji polsko-niemieckich? Nie ma potrzeby śledzenia tego, co się dzieje na pograniczu polsko-niemieckim. Sprawy zesłane do podręczników historii. Nic bardziej błędnego. Po II Wojnie Światowej, po bezprzykładnych niemieckich zbrodniach ustaliła się taka oto relacja: nazizm zrodził się z niemieckiej historii, kultury i cywilizacji, samo pojęcie „niemieckość” stało się złe, aksjologicznie nie do porównania z „polskością”.

Ale Niemcy bardzo świadomymi środkami rodem z polityki historycznej przepracowali ten obraz. Również u Polaków, o czym poniżej. Z niemieckości wydestylowali nazizm. Zbrodniarzami byli wyłącznie naziści. Przecież tylko niektórzy Niemcy byli nazistami. Podobnie jak byli włoscy, chorwaccy, węgierscy czy – o zgrozo – polscy naziści. Z obrazu Niemcy versus naziści wyłoniły się niemieckie ofiary II wojny światowej. Liczone w milionowej skali. Wypędzeni przez m.in. Polaków. Nowych ciemiężców. Z powodzeniem zastępujących tych starych, czyli nazistów. I tak zaczęła się sypać aksjologiczna wyższość „polskości”.


„Repolonizację” obdarzono znakiem ujemnym. Obciążono ją odpowiedzialnością za krzywdę niemieckich przesiedleńców. Nie dość, że Niemcy wcześniej zaznali wielkiej niedoli od Hitlera, to w 1945 r. zaczęli gnębić ich Polacy. Czasami robili to też, np. alianci bombardujący Stettin. Ale to też sprowokowali naziści. W sumie ileż ci Niemcy wycierpieli podczas wojny!

„Repolonizacja” nabrała w ciągu prawie czterdziestu lat cech archetypu. Miała ukształtować po 1945 r. tożsamość mieszkających na „Ziemiach Odzyskanych”. Nie ukształtowała. Posypała się totalnie. Również po wpływem niemieckiej polityki historycznej. Okazało się też, bo nie mogło być inaczej, że „droga do Europy” prowadzi przez Niemcy. „Polskość” stała w przedsionku Europy. „Niemieckość” była jej jądrem. Wróciła nierównowaga i podział na „gorszą” i „lepszą” Europę.

Polonizacja

Pojawiła się pustka. Nic nie wypełniło dziury po „repolonizacji”. Zaczęto mówić o „polonizacji” ale nie „Ziem Odzyskanych” tylko ziem „Zachodniej i Północnej Polski”. Piszący te słowa zaproponował kiedyś, aby tę „polonizację” dookreślić przymiotnikiem „rekompensacyjna”, czyli taka, która wynagrodziła Polakom utratę kresów wschodnich, że z tego tytułu brało się nasze prawo do tych ziem, że Niemcy powszechnie głosując w 1933 r. na Hitlera sami je sobie odebrali, że polscy obywatele byli ich pierwszą i nieprawdopodobnie pokrzywdzoną ofiarą.

Jest to bardzo ważne. Rok 2015. Posiedzenie komisji kultury poświęcone obchodom 70-lecia Szczecina. Zabrał głos radny B. B. (inicjały oryginalne). Zaprotestował przeciwko nadawaniu im większej rangi bowiem nie wiadomo „dlaczego tu się Polacy znaleźli?”, że było to jakieś bezprawne i „lepiej będzie jak będziemy cicho”, bo Niemcy byli ofiarami zostając przecież wypędzonymi. W domyśle – ich katami byli Polacy. Takie są efekty przyjęcia bezprzymiotnikowej „polonizacji”.

Tego obawiali się klasycy myśli zachodniej – rosnącej atrakcyjności kultury niemieckiej dla Polaków. Jej urokowi ulegają również ludzie, którzy dzięki wyższemu wykształceniu, tak jak przed wojną zostali zaliczeni do polskiej elity. Od pierwowzoru różni ich to, że zazwyczaj są pierwszymi, którzy w ciągu iluś tam pokoleń sięgnęli po wykształcenie. Z braku rodzinnej tradycji i braku w niej kapitału edukacyjnego, słabo są osadzeni w polskich toposach, archetypach i wartościach wywiedzionych z polskiej kultury i historii. Są raczej kiepską imitacją aniżeli kontynuacją inteligencji II RP. Autorowi tych słów najlepiej jest znana rzeczywistość szczecińska, chociaż poczynił wiele obserwacji w innych miejscowościach „Ziem Odzyskanych”.

Pomnik ikony romantyzmu Kornela Ujejskiego jest świetnym przykładem na słabą obecność w szczecińskiej przestrzeni publicznej polskich toposów. Stoi kompletnie zapomniany. Przed pomnikiem Mickiewicza też nic się nie dzieje. Znane są perturbacje z pomnikiem poległych w 1970 r. Stanął on dopiero 25 lat po Grudniu 1970 r. Symboliczne odcięcie się Szczecina od własnej historii, która stawiała go wysoko w tzw. „wolnościowej narracji” w Europie Wschodniej. Okazało się, że jego miejsce zajął Lipsk z wydarzeniami z końca NRD.

Synteza i „syntezatorzy”


Od końca XX w. w Szczecinie lansowany jest pogląd, że lokalnej tożsamości nie da się zbudować wyłącznie na polskiej kulturze i historii, na ich toposach i archetypach.

Należy ją uzupełnić o toposy i archetypy niemieckie. O niemiecką kulturę i historię. Jest to nieuchronne. To nakazuje historia miasta. Polacy są w nim bardzo krótko. I tak na upartego nic w nim nie zrobili pozytywnego. Przyjęto też za pewnik, że „polskość” jest mocno nieeuropejska, wręcz obciachowa, a „niemieckość” wręcz odwrotnie, wyłącznie europejska. Wniosek – im mniej polskiej tradycji w świadomości Szczecinian, tym bardziej jest ona europejska.

To rozumowanie nakazuje syntezę polskości i niemieckości jako jedynej metody na zbudowanie nowej, europejskiej świadomości i tożsamości Szczecinian. Ojcem chrzestnym „syntezatorów” został Jerzy Sawka. W komentarzu do konkursu na „Szczecinianina stulecia” napisał w 2000 r.: „miasto nie ma polskiej historii, to czuje każdy mieszkaniec spacerując po ulicach. Ma natomiast niemiecką przeszłość, bo niemieckie napisy wychodzą spod starej farby” […] Powojenna historia Szczecina jest bardzo krótka i dlatego jest tak uboga w bohaterów”. Dla jasności dodajmy – polskich bohaterów. A skoro ich nie mamy „więc szukajmy w przeszłości”. Dla jasności dodajmy – niemieckiej przeszłości.

I dalej pisze J. Sawka, że miasto nie ma żadnych znanych, polskich nazwisk. O pierwszym polskim prezydencie, który wygrał konkurs, czyli Piotrze Zarembie, zaledwie jedno zdanie. O kolejnych całe akapity. Drugim „szczecinianinem stulecia” został Hermann Haken, trzecim Friedrich Ackermann. Wyszukani w niemieckiej przeszłości miasta „nowi bohaterowie”. J. Sawka celowo zatytułował swój tekst „W poszukiwaniu nowej tożsamości”. Nie bez satysfakcji napisał, że w roli bohatera nie sprawdził się Edmund Bałuka, strajkowy lider Grudnia 1970, który w ogóle nie znalazł się na liście, ani Marian Jurczyk, który zajął dopiero 15 miejsce, mając 10 razy mniej głosów niż Haken, ani Andrzej Milczanowski, bohater podziemia, bo miał aż 22 razy mniej głosów. Skoro Szczecinianie nie uznali ich za bohaterów, trudno się dziwić, że „pożyczyli” ich sobie od Niemców.

I tak Szczecin został wyabortowany z „wolnościowej narracji europejskiej”. A jak uznać za bohaterów strajkujących robotników ubranych w gumofilce, kufajki i berecik z antenką? Jakoś tak mało europejscy. Co innego Haken z Ackermannem. Pisze Sawka, że jeden i drugi to „Niemcy bezpieczni”, bo byli nadburmistrzami przed dojściem Hitlera do władzy. Tezę o „bezpiecznym” Ackermannie potwierdził Edward Włodarczyk pisząc stosowną laudację.

Otóż obaj panowie głęboko się mylą. Ackermann był protonazistą. W tym sensie, że stawiał jak wielu innych polityków Republiki Weimarskiej cele, które później zrealizował Hitler. Zaciekły przeciwnik Traktatu Wersalskiego, gorący zwolennik przyłączenia do Niemiec utraconego niemieckiego wschodu, czyli ziem byłego zaboru pruskiego. Pisał, że bez przyłączenia do Niemiec Poznania i Tczewa nie ma rozwoju gospodarczego Pomorza. Ostrzegał przed „polskim niebezpieczeństwem” grożącym bez przerwy Szczecinowi. Nawoływał do jego likwidacji. Wiadomo w jaki sposób. W mieście zaprowadził klimat niechęci do Polaków. Szykanował, i to ostro, niewielką polską szkółkę. Ten wielki „Szczecinianin” w 1924 r. nie dopuścił na zimowe leże do Szczecina Polaków pracujących w junkierskich majątkach. Koczowali oni w kopcach, budkach, oborach, stodołach, aby doczekać wiosennych robót w polu.

Ackermann dostał swój plac w Szczecinie. Jak mawiał klasyk trudno o lepszy przykład „murzyńskości”. Na taki aksjologiczny wyłom czekano. Przykre, ale prawdziwe. W reakcji jako pierwsza pojawiła się parareligia sedińska. Poprzedził ją zwiastun „dobrej nadziei”, czyli Colleoni. Ale o tym w kolejnej części.

Fragment książki: „Owoce kakogeniki: Szczecinerzy”





U źródeł szczecinerstwa (cz. II)


17 listopada 2020



Nowy ruch społeczny?

Byli ojcowie założyciele, więc musieli pojawić się ich zwolennicy. Było zapotrzebowanie społeczne. A sądząc po tym, co się wydarzyło w ciągu tych ostatnich piętnastu lat – bardzo duże. Fenomen wart głębszej refleksji. „Synteza” wzięła się z próżni powstałej po odesłaniu do lamusa „repolonizacji Ziem Odzyskanych”. Niewątpliwie była próbą odpowiedzi na pytanie „co dalej”?

Początkowo wyraźną opiekę medialną sprawowała „Gazeta Wyborcza”. 
Dziś po setkach publikacji „papierowych” i „internetowych” jest ona „syntezatorom” mniej potrzebna. Nabrali cech ruchu społecznego z własną ideologią próbującą objaśnić świat, również ten w zasięgu ręki, oraz doktryną formułującą, co należy zrobić, po jakie środki sięgnąć, aby przekształcić w myśl własnych wartości zastaną rzeczywistość.

„Szczeciner. Magazyn Miłośników Historii Szczecina”. Tak brzmi jego pełna nazwa. Czasopismo odciążyło „Gazetę Wyborczą”. W nim opublikowano cały szereg tekstów. Kanoniczny od strony ideologicznej, jak i doktrynalnej jest artykuł Przemysława Jackowskiego „W poszukiwaniu tożsamości”. Jakiej? Na początku rytualne stwierdzenia: zabiegi repolonizacyjne okazały się fiaskiem, w oparciu o „polskość Szczecina” nie udało się zbudować lokalnej tożsamości, zatem kolejne pokolenie odcinając się od poprzedniego musi „na nowo zdefiniować swój związek z miastem”.


„Wymaga to znacznej wrażliwości intelektualnej, która pozwala na połączenie niemieckiej przeszłości z polską współczesnością”, a do tego potrzebna jest „znajomość i akceptacja przeszłości”. Dodajmy, że niemieckiej.

znamy to z tego bloga - MS

Po internecie onegdaj chodziła fraza: „nie każdy szczecinianin może zostać szczecinerem”. Żadnej głębokiej analizy nie potrzeba, aby zauważyć, że w tym stwierdzeniu założono podział szczecinian na dwa sorty: „lepszy” i „gorszy”. Ten „lepszy” rodzi się tak jak pismo „Szczeciner” – co bardzo chwalił P. Jackowski – z połączenia Stettina ze Szczecinem. 

Po wyjaśnieniu kwestii ideowych Jackowski przeszedł do bieżących zadań w walce o „nową tożsamość”. Znalazł pierwszą paskudę. Nazwy toponimiczne w Szczecinie, „bo w zdecydowanej większości nie sprzyjają wspieraniu lokalnego zakorzenienia mieszkańców”. Przykładem „Wały Chrobrego (…) istna manipulacja”.

Sposób zagospodarowania przestrzeni publicznej stawianiem m.in. pomników, nazwami ulic itd. jest z jednej strony zapisem stanu świadomości żyjących w niej ludzi, a jednocześnie instrumentem oddziaływającym na utrwalanie pożądanych postaw lub przekonanie nieprzekonanych.

Odnotujmy, że Jackowski za punkt przełomowy uznaje powrót na cokoły Hakena i Ackermanna. Uważa, że już jest lepiej, ale to nie znaczy że jest bardzo dobrze. Powinno się pójść dalej. Ma swoją listę. Obok wielkich niemieckiej kultury, jak Carl Loewe, godny uczczenia chociażby za to, że dał dowód na jedność kultury europejskiej, ilustrując muzycznie poezję Adama Mickiewicza, są na liście osoby, które nic nie znaczą. Mają za to jeden walor: były urodzone w Stettinie. Między innymi podrzędna, zapomniana już w Niemczech pisarka Carli von Sydow czy Ditty Parlo, ponoć gwiazda niemieckiego kina niemego. A czemu nie Pola Negri? – zapyta szczecinianin szczecinera. Absolutnie – nie! Bo nie urodziła się w Stettinie.

Zabiegi prawie quasi-eugeniczne. Dobry tylko ten co urodził się w Stettinie. Jako taki obdarzony dobrymi genami. I dlatego wielki. 

Przy tych kryteriach Katarzyna II jest jak najbardziej godną upamiętnienia. Przecież urodzona w Stettinie. Maria Fiodorowna de domo Wirtemberska. Też urodzona w Stettinie. 

Szczecinerzy jeszcze nie wykryli, że była matką dwóch polskich królów i jednego wodza naczelnego polskiego wojska. Łatwiej by im było wynieść ją na sztandary. Projektant Jahrhunderthalle we Wrocławiu Max Berg też na cokoły, bo urodzony w Stettinie. I tak dalej… A co z tymi, którzy nie mieli szczęścia urodzić się z niemieckich rodziców w Stettinie, tylko gdzieś w jakiejś Polsce lub Szczecinie? Posuwając rzecz prawie do złośliwości. To uporczywe szukanie bohaterów w niemieckiej przeszłości miasta jest jak szukanie innych przodków aniżeli biologiczni. Bo mało trendy. Co z tego, że obalili mur berliński, jeżeli nosili kufajkę, gumofilce i berecik z antenką. Ich wygląd – taki obciachowy – unieważnia ich wkład w historię Europy.

Ciągnąc rzecz ad absurdum. Czyżby w Szczecinie urodziła się nowa doktryna przyrodzonych praw jednostki? Skoro można zmienić płeć na lepszą, to dlaczego nie można zmienić przodków biologicznych na kulturowych, bardziej europejskich?

Wracając do Jackowskiego. Mówi o Bonhöfferze. Ale to jest jakby zasłona dymna, listek figowy. Jest o nim akapit. Dobry i on. Niechętnie się pisze w ruchu szczecinerskim o zbrodniach i zbrodniarzach funkcjonujących przecież w realnym, a nie wyimaginowanym Stettinie.

Quistorp. Kolejny święty. Toposowa postać. Archetyp dobroczyńcy. Żadne miasto nigdy i nigdzie nie uzyskało od jednego człowieka tyle co Stettin. I kogoś tak wielkiego wykluczył Jan Kasprowicz. Zabrał mu park. Przybłęda, „którego związek ze Szczecinem jest żaden” – jak pisze Jackowski.


Brał się za bary z polską kulturą Witkacy. Szydził z „czystej formy” Gombrowicz, przydając jej rozmaite „gęby”. Wziął na warsztat „polskość” Mrożek, dziwiąc się, że jest aż tak prostacka. Ale oni robili to, znając jej trzewia, prowadzili z nią dialog, postponowali jej toposy i archetypy, będąc znakomicie z nimi obeznani. Jackowski odcina i wyrzuca Kasprowicza bez zastanowienia się nad tym, co znaczył dla polskiej kultury. Robi to z zewnątrz – Inaczej niż wyżej wymienieni pisarze. Smutny zabieg. Bo to wygląda tak, jakby mieszkaniec Rostocku domagał się zabrania ulicy J. Goethemu. Też przecież nie z tego miasta.

Stała cecha szczecinerskich publicystów. Zmian w tożsamości nie da się przeprowadzić bez wyparcia polskich archetypów i toposów. Wszystkich naraz nie, bo to nawet w ciągu życia jednego pokolenia jest niewykonalne. Niewiele wiedzą o polskiej kulturze. Są poza nią. A tej niemieckiej, o której tyle mówią i piszą, też nie znają. Nawet na poziomie elementarnym. Banał popędza banał, z od czasu do czasu wybuchającymi histeriami. Patrz Colleoni i Sedina. O czym w kolejnym odcinku.

Ideologia „urodzonych w Stettinie” jest groźna i idzie naprawdę daleko. Kolejny jej bohater – Heinrich George. Też urodzony w Szczecinie. Wybitny aktor. Po wyjeździe ze Szczecina związany z lewicującym środowiskiem berlińskich artystów. Za sprawą Goebbelsa został dyrektorem teatru im. F. Schillera w Berlinie. Była to nagroda za zmianę frontu po dojściu Hitlera do władzy. Był jednym z pięciu aktorów odgrywających najważniejsze role w „Żydzie Süssie”.

Wcielił się w rolę ks. Wirtemberskiego oszukiwanego, wykorzystywanego, upokorzonego i maltretowanego przez krwiopijcę Josefa Süssa Oppenheimera, tytułowego Żyda i gwałciciela niewinnych germańskich dziewic. W ramach programu „Szczecińskie kamienice” na fasadzie kamienicy, w której się urodził, dostał swoją George tablicę. Zamieszczono na niej jego życiorys. A tam wyparowały lata 1933-1945, kiedy pełnił rolę mordercy z ekranu i natchnienia esesmanów z niemieckich i austriackich obozów śmierci. O jego wcześniejszym życiu napisano dużo. A było się czym pochwalić, przedstawiając go m.in. jako artystę związanego z lewicowym Bertoldem Brechtem. O ostatnim roku jego życia też wspomniano. George zmarł w 1946 r. w Oranienburgu. Miał raptem 53 lata. Mógł zatem dalej żyć, gdyby nie wykończyli go Sowieci. Na tej tablicy awansował do ofiary stalinowskich represji.

Burza wokół tej tablicy była nieuchronna. Inni bronili, ale w sposób nie do przyjęcia. Mianowicie zaczęto rozmawiać z synem Georgego, aby przyjechał do Szczecina. Wyjaśnił wszem i wobec, że ojciec jednak nie był wielkim faszystą, ani tym bardziej antysemitą. Ot, miał taki wypadek w pracy. Zwłaszcza, że niemiecka telewizja ARD wyemitowała film o Georgem, w którym syn wcielił się w rolę ojca. Producentem filmu jest Nico Hoffman. I z nim prowadzono rozmowy, żeby tu przyjechał i tak jak w filmie bronił swojego bohatera. Przy okazji ucząc szacunku współczesnych mieszkańców miasta dla Stettina i Hitlera.

Gdyby spiskowa teoria dziejów była prawdziwa, to właśnie w tym momencie miałaby swoje potwierdzenie. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że ten sam Nico Hoffman jest producentem głośnego filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”? Po nim wszędzie na świecie, gdzie wyświetlano ten film, wiadomym się stało, że Polacy to zoologiczni antysemici, a AK odpowiada za Holocaust.

Może mu właśnie o to chodziło, żeby taka tablica wisiała nadal. Wówczas byłby kolejny dowód. I tryumf. A co, nie pokazałem! Szczycą się patronem duchowym Holocaustu, zatem są winni. Bo gen antysemityzmu siedzi w nich od zawsze. Miejmy nadzieję, że pozostanie to wyłącznie w sferze imaginacji. Ale wyobraźnia nadal podpowiada. Może kolejnym krokiem miał być najazd dziennikarzy z Ameryki.

Dachau. Dzień po projekcji „Żyda Süssa”. Już nocą zaczęli polowanie. Rankiem otworzył się ostatni krąg piekła. Tym razem naliczono ponad pięćset ciał żydowskich więźniów. Film pojechał do Gusen i Mauthausen. Tam też był dzień mordu. Na tej drodze do góry strzelano nie tylko do Żydów. Celem byli też Polacy, niemieccy socjaliści, komuniści i homoseksualiści. Ciała ściągano na pobocze, żeby tragarze mogli wynieść kamienie. Tę robotę nadzorowali już kapo. „Jude Süss”, czyli „Żyd Süss”. 

To właśnie po nim zaczynało się obozowe inferno. 

To właśnie on übermenschów przygotował psychicznie, usuwając, o ile je w szczątkowej formie mieli, jakiekolwiek skrupuły. Wyjątkowo sugestywny obraz, zrealizowany z wielką maestrią. Talent oddany w pakt Lucyferowi. Czy tylko w tamtych austriackich obozach wyświetlano ten film? Zatem, ilu więźniów zamordowano ekstra? Setki, tysiące czy dziesięć tysięcy? Tyle zostało w pamięci mojego ojca Kazimierza – więźnia Dachau, Gusen, Mauthausen. Ta zbrodnia też jest opisana w literaturze przedmiotu. Pomyłkę naprawiono, tablicy nie ma. Ale strach, że coś podobnego może się przytrafić – pozostał.

Wystawa w muzeum „Przełomy”. Dwa biogramy. Jeden Iwana Sierowa, drugi Franza Schwede-Coburga. W pierwszym napisane jest „komunistyczny zbrodniarz”, przy drugim nic takiego nie ma. A przecież ma na sumieniu ustawy norymberskie, wybór miejsca do rozstrzeliwań w Piaśnicy, wysłanie szczecińskich Żydów na pewną śmierć. Nie był zbrodniarzem jak Sierow? Wypada pozostać z nadzieją, że nie jest to świadomy szczecinerski zabieg, a jedynie przypadek.


Ruchy podobne do szczecinerskiego pojawiły się w innych miastach tzw. Ziem Odzyskanych. Podsłuchany w pociągu dialog. Mówi młody człowiek do drugiego „nasi to się bronili do samego końca, a wasi to uciekli już 26 IV 1945 r.”. Zaatakowany próbował się jakoś bronić, ale uznał argumenty adwersarza. No tak powiedział: „ci twoi byli dzielniejsi”. Żeby była jasność. Rozmawiał o obronie przed Armią Sowiecką Wrocławia i Szczecina, breslauer i szczeciner.




Są też kolbergerzy. Zawzięcie bronią Fritza Fullriedego. Rozstrzelał własnego generała, przydając mu nieco cywilnych „defetystów”. I zaczął z wyjątkowym fanatyzmem bronić w 1945 r. Kołobrzegu. Udało mu się ewakuować ileś tam tysięcy mieszkańców, w tym dzieci i kobiety. Ocalił je przed murowanym zgwałceniem. Na tym, według kolbergerów, polegało bohaterstwo Fullriedego. Tylko czy obrona „czci niemieckich kobiet” była warta życia ponad tysiąca polskich żołnierzy? Sowieci i tak część tych kobiet dopadli na Bornholmie, bo tam je też ewakuowano. A gdzie w tym bohaterstwie Fullriedego zmieścili się zabici podczas obrony niemieccy cywile?

Podobnie dziwaczne są pomstowania na aliantów, że bombami zniszczyli Stettin. Tam, gdzie lokalnych wodzów nie „wybombardowano” z chęci prowadzenia wojny, tam zamieniano miasta w twierdze i było jeszcze gorzej. Bezbrzeżne ruiny, jak we Wrocławiu i Głogowie.

Schwede-Coburg stracił ducha. Wbrew zapowiedziom nie zamknął się w Stettinie, tylko zwyczajnie zwiał. Chwała za to aliantom. Bo ocalili w ten sposób resztę miejskiej substancji.

Fragment książki: „Owoce kakogeniki: Szczecinerzy”













------------

Wyzwania tożsamościowe Polski zachodniej – recenzja książki Czas chaosu
Autor Bogumił Grott

8 stycznia 2025


Wraz z nową książką dra Andrzeja Krzystyniaka Czas chaosu czytelnik otrzymuje cały szereg ważnych i poruszających refleksji. Autor dał się już wcześniej poznać jako osoba analizująca w swoich publikacjach kondycję dzisiejszej polskości wobec trendów jej przeciwnych, a nawet wrogich. Uwagi autora skupiają się oczywiście na zachodniej ścianie naszego obszaru państwowego i etnicznego, ze szczególnym uwzględnieniem Górnego Śląska, gdzie funkcjonuje tzw. mniejszość niemiecka oraz „autonomiści śląscy”, będący elementem destrukcyjnym w stosunku do naszego państwa i narodu.




Autor śmiało alarmuje o takim stanie rzeczy, starając się go przybliżyć szerszym rzeszom czytelników w całej Polsce i pobudzić ich do odpowiednich przemyśleń, a nawet i działania. Już pierwsze strony publikacji Czas chaosu wskazują na jej dużą wartość. Jest to tekst potrzebny i wart rozpowszechnienia.

Kolejne rozdziały książki opisują panujące nastroje i trendy na płaszczyźnie współczesnych stosunków polsko-niemieckich, czy też raczej relacji pierwiastka niemieckiego i polskiego w szerokim znaczeniu tych słów. Autor ocenia panującą na tym polu sytuację wyraźnie pesymistycznie. Niemniej jednak ton jego wypowiedzi należy potraktować poważnie, zwłaszcza że właściwie brak jest oficjalnych badań naukowych na tym polu. Tymczasem ukazujące się drukiem od czasu do czasu odnośne teksty jakby świadomie unikały wyciągania głębszych wniosków pobudzających do działania.

Autor przestrzega przed procesami, które są szczególnie widoczne na Górnym Śląsku i starają się prowadzić do eliminowania z tego obszaru zarówno pełnoskalowych wpływów centralnych władz państwa, jak i samego ducha polskości. Cały czas podkreśla zagrożenie wynikające z takiej sytuacji, sugerując, iż mamy do czynienia z wielkim chaosem i niedocenianiem wagi wrogich procesów. Jego styl pisania, jak sądzę, ma szanse docierać i poważnie zaniepokoić przynajmniej tych czytelników, którzy czują się emocjonalnie związani z naszym krajem i jego kulturą. Jest to wartościowy kierunek działania, który należy kontynuować i rozszerzać.

W dalszej części swojej książki autor konfrontuje czytelnika z rodzajami antypolskiej propagandy uprawianej przez górnośląskich regionalistów. Demaskuje „teorię” tzw. „tragedii górnośląskiej”, pojęcia, które jest wyrazem ich politycznego zakłamania i narzędziem do pogłębiania międzyregionalnych odniesień, prowadzących do separowania Górnego Śląska od reszty Polski. Dr Krzystyniak wskazuje, na czym polega fałszowanie historii, któremu służą takie slogany stosowane przez regionalistów, jak „polskie obozy koncentracyjne” maskujące prawdziwych sprawców – funkcjonariuszy zwasalizowanego komunistycznego państwa rządzonego z Moskwy, często innej narodowości niż polska. Słusznie podkreśla, że przypominanie tych praktyk stosowanych przez panujący wówczas w Polsce reżim w istocie nie służy pamięci poszkodowanych wówczas obywateli, a raczej współczesnej polityce zorientowanych antypolsko elementów.


Autor jeden z rozdziałów swojej książki kończy bardzo istotnym pytaniem: „co na to państwo polskie?”. I czy nie czuje ono nadchodzącego z tej strony niebezpieczeństwa? Wspomina też o innych tendencjach do „kulturowego odcinania” od reszty kraju pozostałych ziem Polski zachodniej przyłączonych do naszego państwa po drugiej wojnie światowej. O tym zagadnieniu pisał także na portalu „Nowy Ład”, w rozdziale swoich wspomnień zatytułowanym charakterystycznie Szczecinerzy, szczeciński historyk, antykwariusz i pamiętnikarz dr Wojciech Lizak.

Autor tegoż artykułu wraz z wieloma innymi, których nie sposób tu wymienić, potwierdza tendencje piętnowane przez Krzystyniaka objawiające się w nieco innej wersji na Górnym Śląsku. Lizakowi chodzi głównie o zbyt słabą znajomość kanonu polskiej kultury wysokiej przez dużą część osadników napływowych z Polski centralnej czy Kresów Wschodnich. Jak widać mamy tu do czynienia ze skutkami słabości przekazu kulturowego w dół drabiny społecznej w latach komunizmu, co na dzień dzisiejszy przyniosło oczywiste szkody w dziedzinie świadomości.


Świadectwem tego są m.in. także nazwy nadawane placom czy ulicom, jakimi są nazwiska niemieckich prominentów związanych kiedyś z zachodnimi terenami dzisiejszej Polski. Bardzo jaskrawym przykładem tego było odrzucenie propozycji nadania jednemu z nowych rond w Szczecinie imienia Lecha Neymana, który zajmował się planami polonizacji ziem zachodnich po wojnie i usunięciem stamtąd Niemców. Był on autorem takich opracowań, jak Szaniec Bolesławów czy Likwidacja niemczyzny na ziemiach zachodnich. W miejsce nazwiska Neymana użyto innego, a mianowicie pewnej tłumaczki literatury niemieckiej na język polski, która miała przyswajać nam osiągnięcia ich kultury!

Sam Neyman stał się ofiarą powojennego reżimu, zostając skazany na śmierć przez komunistów. Przykład jest przytłaczający i domagałby się odpowiedniej reakcji.

Dr Krzystyniak podejmuje więc ważne problemy, przybliżając je szerszym kręgom Polaków. Widzi on także zagrożenia ze strony Unii Europejskiej w postaci co najmniej finansowej i gospodarczej. Dostrzega negatywną rolę niektórych procesów rozwojowych, jakie zaczęły się realizować po szerokim otwarciu drzwi na wpływy z Zachodu, które na swój sposób przerabiają mentalność społeczną w kierunku postawy obojętności w stosunku do swojego kraju.


W dalszej części swojej książki dr Krzystyniak wskazuje, iż „mimo swej olbrzymiej przewagi nad ruchami proniemieckich separatystów, Polska boi się wykorzystać swą urzędową i instytucjonalną machinę”. Podniesienie takiego problemu jest bardzo ważne. Skojarzenie stanu pokomunistycznej słabej kondycji narodowo-kulturowej z nową falą wpływów z Zachodu niosących ze sobą – poza różnymi pozytywnymi zjawiskami związanymi przede wszystkim z postępem materialnym – także szereg destrukcyjnych inspiracji na płaszczyźnie mentalnej społeczeństwa, jest właściwie oceniane w omawianej tu książce.

Oczywiście poszczególne punkty tego problemu można by tu rozwijać i pogłębiać, ale dla uzyskania obrazu całości zagadnienia, które przedstawia dr Krzystyniak dla szerszego odbiorcy, wydaje się wystarczające. Jego przekaz jest wyraźny i wynikające z niego sugestie nie dadzą się zakwestionować.

Autor Czasu chaosu krytykuje też mocno tendencje regionalistyczne, jakie widzimy w Unii Europejskiej. Mają one pogłębiać decentralizację państw i powodować dekompozycję kultur narodowych. Podnoszenie tego problemu i patrzenie na ręce czynnikom, które starają się go realizować, na pewno może przyczynić się do wspierania poczucia narodowego i jest działaniem na wskroś pozytywnym. I o to właśnie chodzi!

Kończąc niniejszą recenzję jeszcze raz stwierdzam, że książka Czas chaosu spełnia bardzo pożyteczną rolę. Tekst jest napisany językiem sugestywnym i przystępnym. Przestrzega przed negatywnymi skutkami realizujących się zwłaszcza na Górnym Śląsku procesów. Dlatego książkę dra Krzystyniaka należy ocenić bardzo pozytywnie i opublikować drukiem w odpowiednio dużym nakładzie, jako materiał dający wiele do myślenia o mechanizmach społeczno-politycznych i kulturowych, które należałoby zahamować.












Wyzwania tożsamościowe Polski zachodniej – recenzja książki Czas chaosu - Nowy Ład

nlad.pl/u-zrodel-szczecinerstwa/

U źródeł szczecinerstwa (cz. II) - Nowy Ład


Prawym Okiem: Fakty, ale takie inne

Prawym Okiem: Bachus

wtorek, 24 grudnia 2024

Muzeum Prus Górnych w Morągu [ A nie mówiłem? (31) ]

 

3 grudnia 2024




Tak, Muzeum im. J. G. Herdegera w Morągu od 1 grudnia 2024 roku zmieniło swoją nazwę na Muzeum Prus Górnych w Morągu.


Wiadomość ta, podana na fb, zilustrowana jest widokiem zimowym (o zmierzchu? czy o świcie??) Zamku Biskupów w Lidzbarku Warmińskim, pobudowanym na wzór zamków krzyżackich.


Jasno po stronie "zachodniej", ciemności jakby po "wschodniej"... ktoś światło zgasił?







Tekst zacząłem pisać 3 grudnia, a 12ego ukazała się na stronie taka informacja (tekst także poniżej obrazka):








Muzeum Prus Górnych w Morągu, oddział Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie.

Nazwa określa kontekst geograficzno-historyczny przestrzeni kulturowej, jak również potencjalny obszar zainteresowania i profil morąskiego oddziału Muzeum Warmii i Mazur.
 
Muzeum w Morągu, zlokalizowane w byłym pałacu Dohnów, leży na ziemiach określanych od XV wieku mianem Prus Górnych (łac./niem. Hockerlandia, niem. Oberland) – jednej z trzech krain historycznych regionu dawnych Prus w granicach Polski. Termin ten, upowszechniony w polskiej historiografii m.in. za sprawą profesorów Mariana Biskupa i Gerarda Labudy, odnosi się do międzyrzecza Dolnej Wisły i Pasłęki, to jest obszaru położonego pomiędzy Warmią, Dolnym Powiślem a definiowanymi etnograficznie Mazurami. Jest on ze wszech miar poprawny i uzasadniony, bywa często w przestrzeni publicznej zastępowany przez określenia typu „Mazury Zachodnie” lub wg kryterium podziałów plemion pruskich: Pomezania, Pogezania, Sasinia.
 
Zakres pojęcia „Prusy Górne” jest wart przywrócenia do pamięci i świadomości zbiorowej. Ekspozycje w Muzeum Prus Górnych będą prezentowały eksponaty, w dużej mierze związane geograficznie i historycznie z Prusami Górnymi. W oddziałach naszego Muzeum tj. na Zamku Biskupów w Lidzbarku Warmińskim, na zamku Kapituły Warmińskiej w Olsztynie oraz Muzeum Dom „Gazety Olsztyńskiej” pokazujemy wystawy silnie podkreślającej tożsamość historyczną polskiej Warmii.

W Muzeum Prus Górnych pokażemy te interesujące zjawiska, które miały miejsce na terenach obecnego województwa Warmińsko-Mazurskiego, ale poza Warmią, z silnym podkreśleniem historii Morąga i okolic. To będzie szczególne miejsce, gdzie swój dom, miejsce równie godne jak przed laty, znajdą najcenniejsze zbiory sztuki związanej z dziedzictwem kulturowym regionu.




Wracając do mojego opracowania z 3 grudnia...



*******************************

tytułem wstępu:

wiki:

W XIX i na początku XX wieku Prusy Górne dzielono pod względem etnograficznym na dwa obszary:

Niemieckie Prusy Górne (niem. Deutch Oberland) – gdzie przeważała ludność niemiecka. Jego północno-wschodnia część, czyli ścisła Hockerlandia (obejmująca Pasłęk, Młynary, Miłakowo, Morąg, Godkowo, Łuktę i Małdyty), była niemal wyłącznie niemieckojęzyczna, z niewielkimi enklawami holenderskojęzycznymi. 

Natomiast zachodnia część (obejmująca Iławę, Susz, Prabuty, Zalewo, Kwidzyn, Kisielice, Gardeję i Biskupiec) wraz z dawną ziemią malborską bez Żuław (obejmującą Malbork, Sztum, Dzierzgoń, Elbląg i Tolkmicko), stanowiła ściśłe Powiśle, zamieszkiwane również przez mniejszość polską.


Polskie Prusy Górne
(niem. Polnisch Oberland) – zamieszkiwane były w większości przez ludność polską, czyli Mazurów pruskich (Szczytno, Wielbark, Miłomłyn, Nidzica, Działdowo, Dąbrówno, Olsztynek i Ostróda), stąd obecnie obszar zwykle zalicza się do zachodniej części Mazur.









Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, tom VII, str. 322 (Warszawa, 1886).



Płynną granicę między tymi obszarami wyznacza dawny zasięg gwar: mazurskiej i ostródzkiej, używanych przez mazurów pruskich i uważanych przez językoznawców za pochodną dialektu mazowieckiego języka polskiego. 

Z kolei mniejszość polska Powiśla posługiwała się na obszarze ziemi malborskiej gwarą malborską, a na pozostałych obszarach gwarami: kociewską oraz chełmińsko-dobrzyńskimi. Wraz z upływem lat wpływ języka polskiego był coraz mniejszy, zwłaszcza w miastach.

Niemiecka ludność Prus Górnych używała dialektu wysokopruskiego (niem. Hochpreußisch), jednego z dialektów języka wysokoniemieckiego.

Obecność dialektu wysokopruskiego wskazywała, że niemiecka ludność Prus Górnych wywodziła się w dużej mierze od osadników ze Śląska, którzy przybywali do tego regionu Prus od XIII wieku. Gwara tego dialektu używana w Prusach Górnych (zwana Oberländisch, gwara oberlandzka lub górnopruska) jest spokrewniona ze śląską odmianą języka niemieckiego. Wyróżniało to ludność niemieckojęzyczną Prus Górnych od niemieckojęzycznych mieszkańców pozostałych rejonów Prus, którzy w większości posługiwali się dialektem dolnopruskim (niem. Niederpreußisch). 

Linia benracka rozgraniczająca oba dialekty pokrywała się w przybliżeniu z granicą pomiędzy Prusami Górnymi a ziemiami: malborską i chełmińską.


w oryginalnym tekście wiki są linki do poszczególnych gwar


Linia benracka (niem. Benrather Linie) – izoglosa dzieląca trzy główne grupy dialektów germańskich: dialekty dolno- i wysokoniemieckie i dolnofrankońskie; przebiega od Benrath (od 1929 dzielnica Düsseldorfu) do Frankfurtu nad Odrą



Linia benrath (maken–machen) i spiryjska (Appel–Apfel), główne izoglosy kontynentalnych języków zachodniogermańskich


W językoznawstwie niemieckim linia Benratha (niem. Benrather Linie) jest izoglosą maken–machen: dialekty na północ od linii mają oryginalne /k/ w maken (robić), podczas gdy te na południu mają nowatorskie /x/ (machen). 

Linia biegnie od Akwizgranu na zachodzie przez Benrath (na południe od Düsseldorfu) do wschodnich Niemiec w pobliżu Frankfurtu nad Odrą w rejonie Berlina i Dessau oraz przez dawne Prusy Wschodnie, dzieląc dialekt dolnopruski i dialekt górnopruski

Nazywa się ją linią Benrath, ponieważ Benrath jest miejscem, w którym przecina Ren.

Wysokoniemieckie przesunięcie spółgłosek (od III do IX w. n.e.), w którym (północne) dialekty dolnoniemieckie w większości nie brały udziału, wpłynęło na południowe odmiany kontinuum dialektów zachodniogermańskich. Ta zmiana jest tradycyjnie postrzegana jako odróżnienie odmian wysokoniemieckich od innych języków zachodniogermańskich.

Wpływ wysokoniemieckiego przesunięcia spółgłosek wzrasta stopniowo w kierunku południowym. Linia Benratha nie wyznacza najbardziej wysuniętego na północ efektu przesunięcia spółgłosek wysokoniemieckich, ponieważ linia Uerdingen, ik–ich isogloss, leży nieco dalej na północ; a niektóre zmiany peryferyjne związane z tym przesunięciem dotknęły dolnoniemieckiego.


Izoglosa, zwana również heteroglossą, to granica geograficzna pewnej cechy językowej, takiej jak wymowa samogłoski, znaczenie słowa lub użycie jakiejś cechy morfologicznej lub składniowej.
 






Hockerlandia

Pogezania (niem. Pogesanien, prus. *Pagude) – dawne terytorium plemienne w historycznych Prusach.
Większość terytorium Pogezanii, która stała się częścią Prus Górnych w Prusach Książęcych (pokrzyżackich), znana jest jako Hockerlandia (od imienia legendarnego księcia pruskiego Hoggo). 


W Prusach Królewskich (polskich) znalazły się natomiast: północny fragment Pogezanii z miastami: Elbląg i Tolkmicko, stanowiący część historycznej ziemi malborskiej (obejmującej terytorium województwa malborskiego I Rzeczypospolitej), zaś etnokulturowo należący do Powiśla, a także ziemia Gudikus z miastami Orneta i Dobre Miasto, która przynależy zarówno historycznie jak i etnokulturowo do Warmii.



Tak więc Morąg był miastem niemal wyłącznie niemieckojęzycznym.


***********************************


Ze strony muzeum:




Johann Gottfried Herder — pisarz i filozof historii, wielki obywatel Morąga (1744-1803) — wystawa stała   2010-07-14 00:00:00 (ost. akt: 2023-07-28 14:38:39)


Ekspozycja Biograficzna Johanna Gottfrieda Herdera, najznakomitszego mieszkańca Morąga, tu urodzonego, zmarłego w Weimarze prezentowana jest w dwóch dużych salach I piętra. 

W Morągu spędził Herder pierwszych 18 lat swego życia.


Wystawę przygotowały Nationale Forschungs- und Gedenkstätten der Klassischen Deutschen Literatur w Weimarze, obecnie Stiftung Weimar Klassik. Zasadniczą jej osnowę stanowią główne etapy i miejsca dłuższego pobytu humanisty.

Etapy rozwoju myśli Herdera ilustrowane są eksponatami przedstawiającym cały dorobek pisarski, uzupełnione obiektami artystycznymi. Przedstawiono kilka portretów Herdera, wize­runki małżonki, ważniejszych osób, mających osobisty bądź duchowy związek z filozofem. Wśród nich Immanuela Kanta i Wolfganga Gothego Szczególne miejsce zajmuje tu Goe­the. 

Prezentowane są także eksponaty etnograficzne, ilustrujące jedne z ważniejszych dokonań Herdera: przekłady i wydania pieśni ludowych różnych ludów Europy i świata mające kapitalny wpływ na literaturę romantyczną w Niemczech i Europie. 

Zaaranżowano także pokój-gabinet uczonego z czasów weimarskich, przybliżając klimat, w jakim powstały najważniejsze jego dzieła. Studiował filozofię i teologię w Królewcu. Duży wpływ na niego wywarli Immanuel Kant i Johan Georg Hamann. Pracę duszpasterską i nauczycielską rozpoczął w Rydze. Tam też wydał pierwsze prace pisarskie. Wkrótce wyjechał do Francji, aby "poznać świat i odnaleźć siebie" - jak pisał. 

W Strasburgu spotyka młodego Goethego, na którego herderowska "Rozprawa o pochodzeniu języka" wywarła ogromny wpływ. Mianowicie skierowała uwagę przyszłych romantyków na rolę starożytnej poezji greckiej, staroceltyckiej czy staronordyckiej. Po krótkim pobycie w Bückeburgu osiadł na prawie trzydzieści lat w Weimarze, zajmując wysokie urzędy kościelne. 

Tam powstały jego największe dzieła m.in. "Myśli o filozofii dziejów" oraz głosy narodów w pieśniach". 

Dla Polaków i wszystkich Słowian istotną okazała się rozprawa o Słowianach w jednym z tomów "Myśli o Filozofii", gdzie opisuje z wielką sympatią kulturę i obyczaje tego ludu.









wikipedia dla Polaków



Johann Gottfried von Herder (ur. 25 sierpnia 1744 w Morągu, zm. 18 grudnia 1803 w Weimarze) – niemiecki filozof, pastor i pisarz, którego poglądy wpłynęły znacząco na późniejszy rozwój idei narodu (koncepcja Volk) oraz filozofii i historii kultury. Był jednym z klasyków weimarskich.




Herder był jedną z pierwszych osób, które twierdziły, że język wpływa na kształtowanie logiki oraz wzorców myślenia, jakimi posługują się społeczności używające danych języków*. Twierdził on, że język jest „organem wyrażania myśli”. Spotykało się to jednak z częstym niezrozumieniem. Ani Herder, ani inny wielki filozof języka, Wilheim von Humboldt, nie twierdzili, że język determinuje myśli.

Twierdzili oni raczej, że język anektuje zewnętrzny świat w obrębie ludzkiego umysłu poprzez określone symbole (merkmale). Swoją argumentację podpierał przykładem z prac Mojżesza Medelssohna oraz Thomasa Abbt.

W swoich domysłach snuł on narrację o ludzkich korzeniach, w ramach której język wprawdzie nie determinował myśli, ale jednak pierwsi ludzie wiązali ze sobą owce oraz ich beczenie lub inny obiekt oraz powiązany merkmale. Dla naszych ancestorów owca była beczeniem, a beczenie było owcą.

Herder posuwał się w swoich twierdzeniach nawet dalej, twierdząc, że skoro aktywne odbicie (besonnenheit) oraz język pozostają w ludzkiej świadomości, to ludzki impuls do nadawania znaczenia jest nieodzownie powiązany z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością gatunku ludzkiego.


Dokonania Herdera wciąż mają wpływ na myślicieli, lingwistów i antropologów. Od zawsze uważano je za esencjonalne dla hipotezy Sapira-Whorfa oraz twierdzeń Franza Boasa, a także – co stanowi świeższy historycznie przykład – antropologicznych studiów Della Hymesa. Zaangażowanie Herdera w studia nad językiem i tradycjami kulturowymi, jako czynnikami, które definiują naród, obejmowały również folklor, tańce i muzykę ludową, a także sztukę, co stanowiło czynnik inspirujący dla braci Grimm do stworzenia ich antologii germańskich opowieści ludowych. Chyba największym ze spadkobierców refleksji Herdera jest Wilhelm von Humboldt. Najbardziej istotnym wkładem Humbolta jest rozwinięcie idei Herdera, według której język jest organem myśli, we własne przekonanie, wedle którego język dyktuje spojrzenie na świat.

Szczególną uwagę przywiązywał Herder do idei narodu oraz patriotyzmu, twierdząc, że „ten kto utracił swojego patriotycznego ducha, zatracił również siebie”.

Twierdził on również, że w narodzie istnieje wyłącznie jeden stan – ludność, do której zaliczał się każdy włącznie z królem. Postrzegając naród jako jedność, wskazywał on jednak wyraźne bariery pomiędzy konkretnymi narodami. 

Odmienności te dyktowane były przez edukację, tradycję oraz kulturowe dziedzictwo. Herder doceniał prymitywne plemienia, pisząc „dzikusy, rozkoszujące się własnym życiem, swoją żoną oraz dziećmi w spokojnej radości, ograniczając się do funkcjonowania wyłącznie w obrębie swojego plemienia są prawdziwszymi ludźmi niż Ci, którzy próbują w swoim funkcjonowaniu realizować kulturowe dziedzictwo całej ludzkości”.


W następstwie swojej podróży na Ukrainę, Herder napisał w swoim dzienniku przypuszczenie, według którego narody słowiańskie pewnego dnia staną się dominującą siłą w Europie, co wynikać miałoby z tego, że w przeciwieństwie do krajów zachodnich pozostaną oni wierni swojej kulturze, wierze oraz ideałom. 

Ponadto wysnuł on przypuszczenie, jakoby naród węgierski miał z czasem zostać wcielony przez graniczące z nim kraje słowiańskie; domysł ten spotkał się z bardzo wyrazistą reakcją na Węgrzech i aż po dziś dzień bywa regularnie cytowany.






angielska wiki:


Urodził się w Mohrungen (obecnie Morąg) w Królestwie Prus, jego rodzicami byli nauczyciel Gottfried Herder (1706–1763) i jego żona Anna Elizabeth Herder, z domu Peltz (1717–1772) wychowywała się w ubogiej rodzinie, ucząc się na Biblii i śpiewniku ojca. W 1762 roku, jako 17-letni młodzieniec, zapisał się na Uniwersytet w Królewcu, około 100 km na północ od Mohrungen, gdzie został uczniem Immanuela Kanta. W tym samym czasie Herder stał się intelektualnym protegowanym Johanna Georga Hamanna, królewieckiego filozofa, który kwestionował twierdzenia czystego świeckiego rozumu.

Wpływ Hamanna skłonił Herdera do wyznania żonie w późniejszym okresie życia, że "mam za mało rozumu i za dużo idiosynkrazji", ale Herder może słusznie twierdzić, że założył nową szkołę niemieckiej myśli politycznej.

 [!!! - MS]

Chociaż sam był osobą nietowarzyską, Herder wywarł ogromny wpływ na współczesnych. Jeden z przyjaciół napisał do niego w 1785 roku, wychwalając jego dzieła jako "natchnione przez Boga". Różnorodna grupa teoretyków znalazła później inspirację w kusząco niekompletnych ideach Herdera.

A varied field of theorists were later to find inspiration in Herder's tantalizingly incomplete ideas.

W 1769 roku Herder udał się statkiem do francuskiego portu Nantes, a następnie do Paryża. Zaowocowało to zarówno relacją z jego podróży, jak i zmianą jego własnej koncepcji siebie jako autora. W 1770 roku Herder wyjechał do Strasburga, gdzie poznał młodego Goethego. 

Wydarzenie to okazało się kluczowym momentem w historii literatury niemieckiej, ponieważ Goethe został zainspirowany krytyką literacką Herdera do wypracowania własnego stylu. Goethe was inspired by Herder's literary criticism to develop his own style. Można to uznać za początek ruchu Sturm und Drang


Pod koniec swojej kariery Herder poparł rewolucję francuską, co przyniosło mu wrogość wielu kolegów. Jego niepopularne ataki na filozofię Kanta były kolejnym powodem jego izolacji w późniejszych latach.


W 1772 roku Herder opublikował Traktat o pochodzeniu języka i posunął się w tej promocji języka dalej niż jego wcześniejszy antyfrancuski nakaz, aby "wypluć brzydki szlam z Sekwany. Mów po niemiecku, o ty Niemcu".



1772 r. to data pierwszego rozbioru, kiedy Prusy odebrały nam Pomorze Gdańskie z Warmią



Morąg w Prusach w 1772 roku leżał niedaleko granicy z Warmią należącą do Królestwa Polskiego (Warmia uwidoczniona na mapie z miastem Lidzbark)


Nie możesz w pierwszym podejściu znaleźć w internecie "normalnej" mapy I Rzeczpospolitej - zawsze albo jest pokawałkowana kolorami na województwa, albo wyszczególniono Litwę osobnym kolorem, albo jest z dopiskiem: "oraz ziemie później utracone". Normalnej nie ma. Ale jak wpiszesz Polish–Lithuanian Commonwealth, to coś znajdziesz...




Ziemie zagarnięte przez Prusy w 1772 r. 





Filozofia Herdera była głęboko subiektywna, kładła nacisk na wpływ okoliczności fizycznych i historycznych na rozwój człowieka, podkreślając, że "trzeba wejść w epokę, w region, w całą historię i wyczuć swoją drogę do wszystkiego". Historyk powinien być "odrodzonym współczesnym" przeszłości, a historia nauką jako "narzędzie najprawdziwszego ducha patriotycznego".

Niemcy nie posiadali państwa narodowego aż do XIX wieku. Ci, którzy mówili językami germańskimi, żyli w politycznie niezwiązanych krajach i grupach.

Herder był jednym z pierwszych niemieckich intelektualistów, którzy stworzyli podstawy niemieckiego zjednoczenia kulturowego i niemieckiej świadomości narodowej opartej głównie na niemieckim języku i literaturze. 

Podczas gdy racjonalność była podstawową wartością filozofów Oświecenia, odwoływanie się Herdera do sentymentu sytuuje go w niemieckim romantyzmie. 

Dał Niemcom nową dumę z ich pochodzenia, modyfikując dominację szacunku przypisywaną sztuce greckiej (greckiemu odrodzeniu), wychwalaną m.in. przez Johanna Joachima Winckelmanna i Gottholda Ephraima Lessinga. 

Zaznaczył, że chciałby urodzić się w średniowieczu i zastanawiał się, czy "czasy cesarzy Szwabów" "nie zasługują na to, by je ukazać w swoim prawdziwym świetle, zgodnie z niemieckim sposobem myślenia?". 

Herder utożsamiał Niemców z gotykiem i faworyzował Dürera i wszystko, co gotyckie. 

Podobnie jak w sferze sztuki, także w sferze języka głosił przekaz narodowy. Znalazł się na czele linii niemieckich autorów wywodzących się od Martina Opitza, który w 1617 r. napisał po łacinie Aristarch, sive de contemptu linguae Teutonicae, nakłaniając Niemców do chlubienia się ich dotąd pogardzanym językiem. Obszerne zbiory poezji ludowej Herdera zapoczątkowały w Niemczech wielkie szaleństwo na ten zaniedbany temat.



Herder był jednym z pierwszych, którzy twierdzili, że język przyczynia się do kształtowania ram i wzorców, za pomocą których każda społeczność językowa myśli i czuje. 



Dla Herdera język jest "organem myśli". Jest to jednak często błędnie interpretowane. Ani Herder, ani wielki filozof języka, Wilhelm von Humboldt, nie twierdzą, że język (pisany lub ustny) determinuje myślenie. 
Język był raczej zawłaszczeniem świata zewnętrznego w ludzkim umyśle za pomocą znaków wyróżniających (merkmale). 

Formułując swoje argumenty, Herder przeformułował przykład z dzieł Mojżesza Mendelssohna i Thomasa Abbta. W swojej hipotetycznej narracji o pochodzeniu człowieka Herder argumentował, że chociaż morfemy językowe i logogramy nie determinowały myślenia, pierwsi ludzie postrzegali owce i ich beczenie, czyli poddanych i odpowiadających im Merkmale, jako jedno i to samo. 

To znaczy, że dla tych domniemanych przodków owce były beczącymi owcami i na odwrót. Stąd też myśl przedjęzykowa nie figurowała w dużej mierze w herderowskich narracjach przypuszczalnych.

Herder wyszedł nawet poza swoją narrację o pochodzeniu człowieka, twierdząc, że jeśli aktywna refleksja (besonnenheit) i język przetrwały w ludzkiej świadomości, to ludzkie impulsy do oznaczania były immanentne w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości ludzkości. 

Avi Lifschitz przeformułował następnie cytat Herdera o "organie myśli": "Zrównanie słowa i idei, języka i poznania, przez Herdera, skłoniło do dalszego ataku na jakiekolwiek przypisywanie pierwszych słów naśladownictwu naturalnych dźwięków, fizjologii narządów głosowych lub konwencji społecznej... [Herder argumentował] za językowym charakterem naszego poznania, ale także za kognitywną naturą ludzkiego języka. 

Nie można było myśleć bez języka, jak twierdzili różni myśliciele Oświecenia, ale jednocześnie nie można było właściwie mówić bez postrzegania świata w sposób specyficznie ludzki... 

Człowiek nie byłby sobą bez języka i aktywnej refleksji, a język zasługuje na swoją nazwę tylko jako poznawczy aspekt całego człowieka. 

[pamiętamy germanizację i walkę z językiem polskim pod zaborami - MS]

W odpowiedzi na krytykę tych twierdzeń, Herder opierał się opisywaniu swoich odkryć jako "przypuszczalnej" przeszłości, przedstawiając swoje argumenty na rzecz niedostatku poznania u ludzi i "problemu pochodzenia języka jako kwestii synchronicznej, a nie diachronicznej". 


I w tym sensie, kiedy Humboldt twierdzi, że wszelkie myślenie jest myśleniem w języku, utrwala tradycję Herdera. Herder dodatkowo rozwinął wybrane koncepcje niezliczonych "autentycznych" koncepcji Völk i jedności jednostki i prawa naturalnego, które stały się pożywką dla jego samozwańczych uczniów w XX wieku. Idee herderowskie nadal wywierają wpływ na myślicieli, językoznawców i antropologów, i często są uważane za kluczowe dla hipotezy Sapira-Whorfa i połączenia lingwistyki porównawczej i partykularyzmu historycznego Franza Boasa z neokantowskim/herderowskim czteropolowym podejściem do badania wszystkich kultur, a także, ostatnio, badań antropologicznych Della Hymesa. 


Herder przywiązywał wyjątkową wagę do pojęcia narodowości i patriotyzmu – "ten, kto utracił ducha patriotycznego, traci siebie i całe światy wokół siebie", nauczając jednocześnie, że "w pewnym sensie wszelka doskonałość ludzka jest narodowa".

Herder doprowadził teorię ludową do skrajności, twierdząc, że "w państwie jest tylko jedna klasa, lud ludowy (nie motłoch), a król należy do tej klasy tak samo jak chłop". Wyjaśnienie, że Volk nie był motłochem, było nowatorską koncepcją w tej epoce, a w przypadku Herdera pojawienie się "ludu" można postrzegać jako podstawę do wyłonienia się bezklasowego, ale hierarchicznego ciała narodowego.


Naród był jednak indywidualny i odrębny, wyróżniający się dla Herdera klimatem, wykształceniem, obcymi stosunkami, tradycją i dziedzicznością. Chwalił Opatrzność za to, że "cudownie oddzielała narodowości nie tylko lasami i górami, morzami i pustyniami, rzekami i klimatami, ale przede wszystkim językiem, skłonnościami i charakterami". 

Herder chwalił plemienny światopogląd, pisząc, że "dziki, który kocha siebie, swoją żonę i dziecko cichą radością i promienieje ograniczoną aktywnością swojego plemienia jak o własne życie, jest moim zdaniem istotą bardziej realną niż ten wykształcony cień, który jest zachwycony cieniem całego gatunku", odizolowany, ponieważ "każda narodowość zawiera w sobie swoje centrum szczęścia; jak pocisk środek ciężkości". 

Po podróży na Ukrainę Herder zapisał w swoim dzienniku przepowiednię (Journal meiner Reise im Jahre 1769), że narody słowiańskie pewnego dnia staną się prawdziwą potęgą w Europie, podczas gdy zachodni Europejczycy odrzucą chrześcijaństwo i zgniją, podczas gdy narody Europy Wschodniej zachowają swoją religię i swój idealizm i w ten sposób staną się potęgą w Europie. 

Mówiąc dokładniej, chwalił "piękne niebo, beztroski temperament, talent muzyczny, żyzną glebę itp. Kiedyś obudzi się tam kulturalny naród, którego wpływy będą się rozszerzać... na całym świecie".


Czyli zanim "kiedyś" się obudzi, to póki co, jest tam beztroski ogarnięty idealizmem niekulturalny motłoch, który można okraść?? 

Chodzi o uwiązane do ziemi chłopstwo ukraińskie? 

Rzeczpospolita była wówczas u szczytu swych osiągnięć terytorialnych, więc czy to była zapowiedź rozbiorów? Bo dlaczego "prawdziwą potęgą"?? 

Polska była (już) potęgą.

Na 3 lata przed I rozbiorem o ludach I RP pisze, że "kiedyś" pewnego dnia staną się prawdziwą potęgą w Europie. 

Może pisze to o Niemczech (Prusach)- w nawiązaniu do tego, co zobaczył na Ukrainie? 

Może chodzi o to, że samodzielnie zaobserwował tam - ale raczej ktoś mu o tym powiedział  i to pokazał - pierwsze sterowane przez niemców działania kierowane celem utworzenia "narodu ukraińskiego" - ruchy separatystyczne, które miały pokawałkować Rzeczpospolitą?

Nie była to więc żadna "przepowiednia" tylko wiedza o potajemnych działaniach Niemiec na polskiej ukrainie.



A pamiętacie, że od początku swojej działalności zwracałem uwagę na różne "przepowiednie" w internecie co do przyszłości Polski i Europy??

Teraz widać tę metodę jak na dłoni. 


I dalej...



Jedną z jego przepowiedni było to, że naród węgierski zniknie i zostanie zasymilowany przez otaczające go ludy słowiańskie; Proroctwo to wywołało na Węgrzech spore oburzenie i jest szeroko cytowane do dnia dzisiejszego. 


A to z kolei może się odnosić do planów Niemiec wobec Polski, a nie Węgier, że to Polacy znikną, jak mówił potem Forster - "Za dziesięć lat ani jeden Polak nie zostanie na tej ziemi."






20 listopada 2024 - znikające muzum??
Zamiana na niemiecki sklep??





Pytanie to zostało dodatkowo rozwinięte przez lament Herdera, że Marcin Luter nie ustanowił kościoła narodowego, oraz jego wątpliwość, czy Niemcy nie kupiły chrześcijaństwa za zbyt wysoką cenę, jaką jest prawdziwa narodowość. 



A nie mówiłem!?

"prawdziwa narodowość" czytaj: "własne interesy"


Ponieważ "cena" była zbyt wysoka, stąd złagodzenie "trudów" (chociażby spore wydatki, poświęcony czas, czy dość częste posty - w tamtych czasach odmawianie sobie jedzenia mięsa na pewno osłabiało organizm) chrześcijaństwa w postaci protestantyzmu!

Sitwa zachodnia traktowała chrześcijaństwo jako metodę podboju. 

W pierwszym etapie był to zapewne łatwiej przyswajalny dla Słowian cyrylo-metodianizm (i bogomilcy), potem na wschodzie przekształcony w kościół prawosławny. 

Teutoni udając chrześcijan mieczem narzucili Słowianom swoją wersję zasad (PRAWO), jakie Słowianie kultywowali w swoim życiu od wieków, a które zapewne dostali bezpośrednio od Jana Stwórcy. 


PRAWO - za wiki:

Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie (łac. Ordo domus Sanctae Mariae Theutonicorum, niem. Orden der Brüder vom Deutschen Haus Sankt Mariens in Jerusalem),

Zakon (hebr. תורה (tora), gr. νόμος (nomos), czyli Prawo) – biblijne określenie Prawa nadanego Żydom przez Boga. Słowo Zakon jest archaizmem używanym w niektórych przekładach Pisma Świętego.
Słowo Zakon w nowych przekładach zostało zastąpione słowem Prawo. 

etymologia słowa zakon:
zakon, ‘reguła’; o ‘mnichach’, wedle ich reguły (»zakon dominikański«); zakonny, ‘regularis’, zakonnik, zakonniczy; zakon tłumaczy i ‘Testament’ (starozakonny, o księgach i ludziach); już w prasłowiańskiem ze znaczeniem ‘prawa’, to jest tego, co za konu (t. j. ‘początku’), bywa, po koniec;
Zakon i pokon stoją obok siebie, jak zacząć, zaczątek, i począć, początek; pokonnik tyle co ‘naczęlnik’ (naczelnik) w prastarem tłumaczeniu Apostoła; wszystko od kon, ‘początek’ (i ‘koniec’).


prawo to coś, co określa od początku do końca, 
to coś, co jest na początku, aż po koniec


Prowe – bóstwo połabskie opisane przez Helmolda. Wedle relacji kronikarza, Prowe miał być czczony na ziemi starogardzkiej w Wagrii wraz z Siwą i Radogostem, stanowiąc jedno z najpierwszych i najważniejszych bóstw.

Poświęcony mu był otoczony ogrodzeniem święty gaj dębowy, gdzie co poniedziałek odbywały się sądy. Helmold wyraźnie podkreśla, że Prowe w przeciwieństwie do innych bóstw nie posiadał swojego posągu


Czyli oszust Helmold przerobił słowiańskie PRAWO na bożka PROWE (dzięki za tę uwagę pch.24.pl !), który:

- nie miał posągu, bo to był zbiór zasad, a nie postać
- PRAWO było "czczone", czyli poważane, jako najważniejszy zbiór zasad życia we wspólnocie
- sądy mały własne miejsce - święty, czyli bardzo ważny gaj dębowy, gdzie rozsądzano na podstawie PRAWA
- PRAWO było najważniejsze!

Dzisiaj świat i porządek międzynarodowy też dzieli się dwojako, na:

 "porządek międzynarodowy oparty na zasadach"
 "porządek międzynarodowy oparty na prawie"

 ... tak jest?




Charakterystyczne, że okładając batem Metodego na synodzie biskupów w 870 roku, Hermanrich, biskup Passau, nie oskarżał go za wprowadzenie języka słowiańskiego do liturgii,
 ale pozbawienie hierarchii niemieckiej dochodów, jakie dawały obszary słowiańskie.
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        Kraków trzecim Rzymem




I to wszystko w ramach PRAWA, a więc krzyżacy pruli mieczem nieposłusznych, bo przecież sami byli PRAWO, czyli ZAKON.... tak? Tak było?



Kiedy udawanie chrześcijan nie było już potrzebne, Krzyżacy ogłosili się państwem świeckim, a po rozbiorze Rzeczpospolitej - otwarcie skasowali, zlikwidowali klasztory zagarniając przy okazji ich mienie. 

Jeżeli ktoś uważa, że się mylę, to proszę mnie sprostować w komentarzu.


I dalej:



Patriotyzm Herdera graniczył niekiedy z narodowym panteizmem, domagając się jedności terytorialnej, ponieważ "zasługuje na chwałę i wdzięczność ten, kto stara się promować jedność terytoriów Niemiec poprzez pisma, manufaktury i instytucje" i brzmiał jeszcze głębszym wezwaniem:

Ale teraz! Znowu płaczę, moi niemieccy bracia! Ale teraz! Resztki wszelkiej prawdziwej myśli ludowej staczają się w otchłań zapomnienia z ostatnim, przyspieszonym impetem. Przez ostatnie stulecie wstydziliśmy się wszystkiego, co dotyczy ojczyzny.


W dziele Idee filozofii i dziejów ludzkości napisał: "Porównajmy Anglię z Niemcami: Anglicy są Niemcami i nawet w ostatnich czasach Niemcy przecierali szlaki dla Anglików w największych rzeczach".



Herder, który nienawidził absolutyzmu i pruskiego nacjonalizmu, ale był przesiąknięty duchem całego niemieckiego Volk, a jednak jako teoretyk historii odwrócił się od idei XVIII wieku. 

Starając się pogodzić swą myśl z tą wcześniejszą epoką, Herder starał się zharmonizować swe pojęcie uczucia z rozumowaniem, według którego wszelka wiedza zawarta jest w duszy; Najbardziej podstawowym etapem jest percepcja zmysłowa i intuicyjna, która poprzez rozwój może stać się samoświadoma i racjonalna. Dla Herdera rozwój ten jest harmonizacją prawdy pierwotnej i pochodnej, doświadczenia i inteligencji, uczucia i rozumowania.

Herder jest pierwszym z długiego szeregu Niemców zaabsorbowanych tą harmonią. Poszukiwania te same w sobie są kluczem do zrozumienia wielu niemieckich teorii tamtych czasów; 

Herder rozumiał jednak i obawiał się skrajności, do których mogła zmierzać jego teoria ludowa, i dlatego wydał konkretne ostrzeżenia. 

Twierdził, że Żydzi w Niemczech powinni cieszyć się pełnią praw i obowiązków Niemców, i że nie-Żydzi na świecie mają dług wobec Żydów za wieki znęcania się, i że dług ten może być spłacony tylko poprzez aktywną pomoc tym Żydom, którzy tego chcą, w odzyskaniu suwerenności politycznej w ich starożytnej ojczyźnie Izraelu.

Herder odmówił trzymania się sztywnej teorii rasowej, pisząc, że "niezależnie od różnorodności formy ludzkiej, na całej ziemi istnieje tylko jeden i ten sam gatunek człowieka".

Oznajmił też, że "chwała narodowa jest zwodniczym uwodzicielem. Gdy osiągnie określoną wysokość, chwyta głowę żelazną opaską. Zamknięty nie widzi we mgle nic prócz swojego własnego obrazu; Nie jest podatny na żadne obce wrażenia".


Upływ czasu miał pokazać, że podczas gdy wielu Niemców miało znaleźć wpływ na przekonania i wpływy Herdera, mniej osób zwróciło uwagę na jego zastrzeżenia.

Herder podkreślał, że jego koncepcja narodu zachęca do demokracji i swobodnego wyrażania tożsamości ludu. Ogłosił poparcie dla Rewolucji Francuskiej, co nie przysporzyło mu sympatii rodziny królewskiej. Różnił się również z filozofią Kanta, która nie umieszczała rozumowania w kontekście języka. Herder nie uważał, że rozum sam w sobie może być krytykowany, ponieważ nie istnieje on inaczej, jak tylko jako proces rozumowania. Proces ten był zależny od języka. Odwrócił się też od ruchu Sturm und Drang, by powrócić do wierszy Szekspira i Homera.

Aby promować swoją koncepcję Volk, publikował listy i zbierał pieśni ludowe. Te ostatnie zostały opublikowane w 1773 roku jako Głosy ludów w ich pieśniach (Stimmen der Völker in ihren Liedern). Poeci Achim von Arnim i Clemens von Brentano wykorzystali później Stimmen der Völker jako sample do Magicznego rogu chłopca (Des Knaben Wunderhorn).


Herder propagował również ideał indywidualności osoby. Chociaż od samego początku był orędownikiem indywidualności kultur – na przykład w swoim dziele This Too a Philosophy of History for the Formation of Humanity (1774) – bronił również indywidualności osób w obrębie kultury; na przykład w jego O pismach Thomasa Abbta (1768) i O poznaniu i czuciu duszy ludzkiej (1778).

W dziele O pismach Thomasa Abbta Herder stwierdził, że "dusza ludzka jest Jednostka w sferze umysłów: odczuwa zgodnie z indywidualną formacją i myśli zgodnie z siłą swoich organów mentalnych. ... Moja długa alegoria odniosła sukces, jeśli udało jej się przedstawić umysł człowieka jako indywidualne zjawisko, jako rzadkość, która zasługuje na to, by zajmować nasze oczy.



-----

komentarz do powyższego


Ogłosił poparcie dla Rewolucji Francuskiej, co nie przysporzyło mu sympatii rodziny królewskiej. 

no tak, to była masakra w ramach przejmowania władzy - patrz holokaust na Słowianach




Poszukiwania te same w sobie są kluczem do zrozumienia wielu niemieckich teorii tamtych czasów

coś mi się zdaje, że wpłynął on bardzo na powstanie i charakter, metody niemieckiego nazizmu:

Herder rozumiał jednak i obawiał się skrajności, do których mogła zmierzać jego teoria ludowa, i dlatego wydał konkretne ostrzeżenia. 

Twierdził, że Żydzi w Niemczech powinni cieszyć się pełnią praw i obowiązków Niemców, i że nie-Żydzi na świecie mają dług wobec Żydów za wieki znęcania się, i że dług ten może być spłacony tylko poprzez aktywną pomoc tym Żydom, którzy tego chcą, w odzyskaniu suwerenności politycznej w ich starożytnej ojczyźnie Izraelu.

Herder odmówił trzymania się sztywnej teorii rasowej, pisząc, że "niezależnie od różnorodności formy ludzkiej, na całej ziemi istnieje tylko jeden i ten sam gatunek człowieka".

Oznajmił też, że "chwała narodowa jest zwodniczym uwodzicielem. Gdy osiągnie określoną wysokość, chwyta głowę żelazną opaską. Zamknięty nie widzi we mgle nic prócz swojego własnego obrazu; Nie jest podatny na żadne obce wrażenia".

I dokładnie to zostało wykorzystane przez nazistów w ich oficjalnej retoryce.

Upływ czasu miał pokazać, że podczas gdy wielu Niemców miało znaleźć wpływ na przekonania i wpływy Herdera, mniej osób zwróciło uwagę na jego zastrzeżenia.

Czyżby Herder celowo w zawoalowany sposób podsuwał Niemcom metody podboju?

Zastanawiało mnie to, dlaczego w Morągu jest muzeum jego imienia, wiedziałem, że to jakiś filozof i poeta związany z tą ziemią, ale do dzisiaj nie sprawdziłem kim był i co prezentował w swoich pismach.

A byłby to pierwszy nazista...  ejjj... zaraz.....  



Lata temu czytałem artykuł, w którym autor dowodził, że w powstaniu światowego komunizmu wielki wkład miał mało znany włoski komunista Antonio Gramsci (żyjący w latach 1891-1937), którego to teorie ostatecznie zdały egzamin w ustanowieniu ZSRR i .... UE:

Gramsci: "Droga do zmiany nie prowadzi poprzez rewolucyjny przewrót, lecz wymaga długotrwałego okresu tworzenia kulturowej hegemonii – wspólnej platformy wyobrażeń i idei łączącej intelektualistów z ludem."

Ale to przecież brzmi podobnie, jak to o Herderze...

Najbardziej podstawowym etapem jest percepcja zmysłowa i intuicyjna, która poprzez rozwój może stać się samoświadoma i racjonalna.


Inaczej mówiąc - jest to metoda małych kroków, metoda nawyków, stosowana przez Niemcy - pamiętamy termin: "wspólna świadomość narodowa"? (link na końcu posta)

"wspólnej platformy wyobrażeń i idei łączącej" Polaków z Niemcami 

a w wiki powyżej:

Herder był jednym z pierwszych niemieckich intelektualistów, którzy stworzyli podstawy niemieckiego zjednoczenia kulturowego i niemieckiej świadomości narodowej opartej głównie na niemieckim języku i literaturze. 

Werwolf stara sie wpływać na ludzi, wpływając na ich potoczne myślenie o rzeczywistości (na potoczność) poprzez zawłaszczenie przekazu medialnego i kulturowego - media łącznie z internetem i jego wikipedią oraz proniemieckimi forami, a nawet kontrolowanie - plotek, tego co ludzie między sobą mówią, jak się traktują, co o sobie sądzą...  

stąd oddziaływanie na: percepcja zmysłowa i intuicyjna wspólnej platformy wyobrażeń i idei .

odnoszę do tego termin szeroko pojętej  "potoczności" - o czym będzie dalej.


Wygląda na to, że faktycznie - pisma Herdera wpłynęły na powstanie (?)  i rozwój nazimu jako specyficznej formy niemieckiego nacjonalizmu.

Uwagi Herdera zastosowano do opracowywania metod podboju kulturalnego.


Niewykluczone, że Gramsci także korzystał z jego pism.










-----------


Komentarze pod postem Muzeum informującym o zmianie.










Wersja edytowalna elaboratu jednego z komentujących...

Te same wątki co zwykle w proniemieckich tekstach na różnych forach - stylizowany na sentymentalność bełkot, naszpikowany krótkimi treściami, które mają się zapisać w mózgu - to po prostu klasyczne niemieckie pranie mózgu 



Mariusz Siwierski

A tak dla przypomnienia historia Morąga nie zaczyna się od 1945 roku, dzieje losu i ludzi sprawiły że na tych ziemiach zmieniały się zarówno granice, narody, wyznania, czy państwa.
Żyjąc w czasach teraźniejszych, szanować trzeba to co przeszłe, związane z tymi ziemiami, z ich historią, tradycjami, kulturą, odcinając się od tego co złe, przymusowe, ale musimy przyznać prawdę historii, że takie zdarzenia miały miejsce, może są one niechlubną pamiątką, ale nawet wymazując je, nie sprawimy, że będzie tak, że one nigdy nie istniały tutaj, nie miały miejsca. Bo nawet to co zniszczone, zatarte istniało, bo gdy nawet nie ma tego w rzeczywistości, żadnego śladu fizycznego, to gdzieś w oddali znajdzie chociażby zapis o tym fakcie, nawet gdyby już on był tylko legendą....

Historia zna takie przypadki - na przykład Ogrody Babilonu, czyli siedem Cudów Świata...
Historia sprawiła że dzisiaj my jesteśmy gospodarzami tych ziem, ale to nie oznacza że o poprzednich gospodarzach trzeba tylko mówić źle lub o nich całkowicie zapomnieć. Bo jeżeli odrzucimy uprzedzenia i nacjonalizm, a popatrzymy na to co inne narody tutaj wniosły to mamy bogactwo historii i tradycji, która jest uniwersalna, chociaż ma swoją specyfikę i kształt.
Kiedyś to co dzisiaj teraźniejsze, będzie przeszłością i zapewne byśmy chcieli żeby to cośmy my zbudowali, stworzyli, pozostawili - inne pokolenia czy narody uszanowały i dbały o to by dziedzictwo kulturowe przetrwało dla innych.

Dlatego dba się o zabytki, kulturę , która nie ma przy ocenie, (co zachować a co nie) w sobie aprobaty dla takich czy innych zachowań, wyborów ideologicznych. Nie kieruje się emocjami, zapisuje pewne wydarzenia, czas, dzieło. Emocje i zachwyt jest dziełem ludzi i także oceny historii, która widzi co jest zwykłym a co nadzwyczajnym, wybitnym dziełem.
Skupia się więc na tym, co dzieło historii ma do powiedzenia, przekazania - o ludziach i czasach w których żyli.

Dlatego fascynuje nas Starożytny Rzym, ale i skanseny , szukamy skarbów by znalazły się one w muzeum, interesujemy się historią Majów i Inków a także naszą historią.
Najgorsze jest, co może się wydarzyć, gdy ktoś próbuje wymazać część lub całość historii, z różnych przyczyn, jak na przykład pewien malarz akwarelii z Austrii.

Oczywiście historia pokazuje że gdy ludzie niszczą inne kultury, poprzez niszczenie, usuwanie zabytków, dokumentów, ludzi, nazw historycznych to nic w tym dobrego. To barbarzyństwo.... Bo nie można budować dalszej historii, usuwając jej początek, bo to będzie obraz nie prawdziwy, będzie brakującym, istotnym elementem, bez którego wszystko inne nie ma smaku.
Historia nie jest łatwa, ona zapisuje wydarzenia ale też gromadzi to co było. Można by wymyśleć na nowo, nazwę tych ziem, ale równie dobrze trzeba by było wtedy zmienić nazwę wszystkich miejscowości, które w większości są tłumaczeniem na język polski z poprzedniej nazwy , w języku niemieckim. Dlatego że do roku 1945 były tu ziemie niemieckie....

To trudne i bolesne doświadczenie dla każdego narodu, który traci swą ojczyznę, swą kulturę, swe miejsce na ziemi....

Poprzedni mieszkańcy stracili te ziemie i musieli opuścić tę miejsce. Wojny zawsze niosą ze sobą zniszczenia, na wszelkich płaszczyznach. My też w swojej historii mamy podobne doświadczenia, jak chociażby Kresy Wschodnie, też utraciliśmy tam ziemię, która była ojczyzną dla wielu narodów, pokoleń, swoją kulturę, dziedzictwo, zabytki, wiarę,itd. Każdy naród nawet jeżeli już go nie ma, na dawnych swych ziemiach, che by ta część wspólnej, nowej historii pozostała, nie została zniszczona, ale była dobrem wspólnym, była tym co jest częścią losu i wydarzeń tych minionych, współczesnych i przyszłych...




ale musimy przyznać prawdę historii, że takie zdarzenia miały miejsce - bełkot

 i zapewne byśmy chcieli żeby to cośmy my zbudowali, stworzyli, pozostawili - inne pokolenia czy narody uszanowały - pan prorokuje, że inny naród tu będzie??


przykładowe pranie mózgu:

Dlatego dba się o zabytki, kulturę , która nie ma przy ocenie, (co zachować a co nie) w sobie aprobaty dla takich czy innych zachowań, wyborów ideologicznych. Nie kieruje się emocjami, zapisuje pewne wydarzenia, czas, dzieło. Emocje i zachwyt jest dziełem ludzi i także oceny historii, która widzi co jest zwykłym a co nadzwyczajnym, wybitnym dziełem.


Dlatego dba się o zabytki, kulturę , która nie ma przy ocenie, (co zachować a co nie) w sobie aprobaty dla takich czy innych zachowań, wyborów ideologicznych - usunę z tego zdania, zbędne słowa... :

Dlatego dba się o kulturę , która nie ma przy ocenie, w sobie aprobaty dla takich czy innych zachowań, wyborów ideologicznych - wybielanie niemców


Najgorsze jest, co może się wydarzyć, gdy ktoś próbuje wymazać część lub całość historii, z różnych przyczyn - zawoalowana groźba? nie pierwszy raz takie coś widzę, najpierw lista trupów, a potem zawoalowane ostrzeżenie w komentarzu do niej.....

i tak dalej bełkot o tym, dlaczego mamy pielęgnować niemczyznę


Historia nie jest łatwa, ona zapisuje wydarzenia ale też gromadzi to co było. Można by wymyśleć na nowo, nazwę tych ziem, ale równie dobrze trzeba by było wtedy zmienić nazwę wszystkich miejscowości, które w większości są tłumaczeniem na język polski z poprzedniej nazwy , w języku niemieckim. Dlatego że do roku 1945 były tu ziemie niemieckie....
To trudne i bolesne doświadczenie dla każdego narodu, który traci swą ojczyznę, swą kulturę, swe miejsce na ziemi....

pan daje nam konkretne zadanie dla nas, łopatologicznie do słowiańskiego łba każe nam:

wymyśleć na nowo, nazwę tych ziem,  dobrze by było wtedy zmienić nazwę wszystkich miejscowości, z poprzedniej nazwy

wyraża też współczucie dla nas:

To trudne i bolesne doświadczenie dla każdego narodu, który traci swą ojczyznę, swą kulturę, swe miejsce na ziemi....

że to w jego opini my tracimy ojczyznę, kulturę i  SWE  MIEJSCE  NA  ZIEMI i dodaje, że jak będziemy stawiać opór, to ...

Wojny zawsze niosą ze sobą zniszczenia, na wszelkich płaszczyznach. 


i dalej

utraciliśmy ziemię, która była ojczyzną dla wielu narodów, pokoleń, swoją kulturę, dziedzictwo, zabytki, wiarę,itd. 

wiarę też utraciliśmy? czy dopiero utracimy??
i dwuznaczne:


Każdy naród nawet jeżeli już go nie ma, na dawnych swych ziemiach, che by ta część wspólnej, nowej historii pozostała, nie została zniszczona, ale była dobrem wspólnym, była tym co jest częścią losu i wydarzeń tych minionych, współczesnych i przyszłych...




naród - już go nie ma, na dawnych swych ziemiach, 
che by  nie została zniszczona, ale była dobrem wspólnym, była tym co jest częścią losu i wydarzeń 


czyli: "was już w zasadzie nie ma, ale nie chcecie być zniszczonym i chcecie chociaż stać się częścią tego, co ma być tu wspólne i częścią polityki kreowanej przez niemcy w przyszłości"


 łopatologicznie do słowiańskiego łba




Pałac Dohnów w Morągu - obecnie Muzeum Prus Górnych w Morągu





Czym jest ta potoczność, o której piszę?



Przypomnijmy sobie scenę z filmu "Sami swoi", kiedy Wicia kupuje kota na rynku.


Najpierw sprzedawca mówi, że kot pochodzi z centralnej Polski.


Jak popatrzymy na mapę II RP, to centralna Polska wypadałaby gdzieś w okolicach Radzynia Podlaskiego, albo Lublina. I tak tę kwestię padającą z ekranu w 1967 roku mogli sobie odczytywać ludzie przedwojenni, tj. dorastający w II RP i mający w pamięci taki stan państwa.


W tle tej sceny rozmowa, że "wybrać nie można - wybierać będziesz na wyborach", co może być aluzją do jednostronnej decyzji aliantów odnośnie odebrania nam Kresów Wschodnich.


I po jakiejś chwili pada stwierdzenie, że kot "z miasta Łodzi pochodzi" co zmienia nam od razu geografię Polski na powojenną - bo teraz okolice Łodzi sytuowane są centralnie na mapie Polski.

A więc tekst dotyczy realiów PRL, a nie II RP.


Nie wprost, tak "przy okazji" zabawnej sceny w filmie (kultura) podsuwa się ludziom pewne treści, co do których ludzi chce się"przyuczyć". Umacnia się w narodzie - celowo - pewne fakty, by ludzie traktowali te fakty jako coś oczywistego.


Dla mnie, chłopaka z lat 80tych było to już normalne, że centralna Polska to okolice Łodzi, a dla ludzi w latach 50tych to była abberacja.

Ta wymiana zdań w filmie na pewno nie była przypadkowa i znalazła się tam dokładnie po to, by właśnie upowszechniać takie przekonanie, że centralna Polska to miasto Łódź.


Tego dotyczy właśnie potoczność.
Rozumiemy, o co mi chodzi?

Centrum Polski dla jednych to Radzyń, a dla innych to Łódź. I chodzi o upowszechnianie przekazu o Łodzi, tak, aby wymazać z pamięci nowych pokoleń to, co im mówią rodzice dziadkowie, że Polska to coś więcej niż PRL.



Jest to ten sam zabieg, co Manifest PKWN, czyli

odezwa do narodu polskiego ogłoszona z datą 22 lipca 1944 roku. Jako miejsce ogłoszenia podano miasto Chełm.



I nawet wikipedia powiela tę metodę jak widać w cytacie powyższym.

Powinna być tam uwaga, że ogłoszono to w mieście Chełm celowo, aby to się zapisało ludziom w pamięci, ponieważ wyzwolenie Polski powinno zacząć się na przykład w Tarnopolu, albo we Lwowie, bo to były przedwojenne polskie miasta wpierw "wyzwolone", przed Chełmem.. Wikipedysta jednak ignoruje ten fakt. A może on działa pod wplywem metody?


Był tam oczywiście zapis o Kresach, ale Manifest pomyślany był jako obiekt propagandowy, wykorzystywany później bez wnikania w szczegóły.


Ja uczyłem się z podręcznika historii i atlasu, w których było zaznaczone, NAPISANE, że pierwszym wyzwolonym przez Armię Czerowną polskim miastem był Chełm.

Jeszcze wojna trwała, a oni już ustalali co jest polskie, a co nie. 

Wymazywano w ten sposób ze świadomości fakt istnienia innych granic Polski przed konfliktem drugowojennym, a działało to tak jakby na zasadzie "przy okazji", nie wprost, jako coś oczywistego.




Jak wyżej zauważyłem, wikipedia także zamieszcza mapy Królestwa Polskiego pokawałkowane na województwa, albo z podziałem na Koronę i Litwę - też celowo (?),  a w każdym razie pasuje to do metody, by ludzie w Polsce nie myśleli o wielkości państwa, o tym jak dużą była powierzchniowo Polska, i tak dalej co z tego wynikało, jaka to była kiedyś potęga.



Tego dotyczy właśnie potoczność.

Wiem, że to za mało wytłumaczone, sam zastanawiam się jeszcze jak to ująć.
















www.youtube.com/watch?v=0DLoaIkEMEA



* Herder był jedną z pierwszych osób, które twierdziły, że język wpływa na kształtowanie logiki oraz wzorców myślenia, jakimi posługują się społeczności używające danych języków.

porównaj do:   Prawym Okiem: Teoria mediów



Jeszcze o mieście Morąg - wikipedia dla Polaków



Morąg (niem. Mohrungen) – miasto w północnej Polsce, w woj. warmińsko-mazurskim, w powiecie ostródzkim. Siedziba gminy miejsko-wiejskiej Morąg.


Około 1280 komturzy elbląscy rozpoczęli tu budowę drewnianej strażnicy, nad osuszonym później Jeziorem Morąskim. Zamek wzniesiono prawdopodobnie na miejscu dawnej pruskiej osady.


angielska wiki:
W średniowieczu w tym miejscu istniała staropruska osada pod nazwą Mawrin, Maurin lub Morin.  Nowe miasto zostało zbudowane na jego miejscu przez najeźdźców krzyżackich po zniszczeniu pierwotnej osady pod koniec XIII wieku.



Budowę kościoła zakończono w 1331, w 1370 drewnianą strażnicę przebudowano w murowaną twierdzę. Na środku rynku zbudowano ratusz (gotycki, najprawdopodobniej już w XV w.).

W 1410 Morąg został zajęty przez wojska Władysława Jagiełły, które spod Grunwaldu kierowały się na Malbork. W czasie wojny polsko-krzyżackiej (nazywanej „głodową”), w 1414 miasto zostało spalone.

Od 1440 Morąg był członkiem antykrzyżackiego Związku Pruskiego. W 1454 Związek Pruski wypowiedział posłuszeństwo Zakonowi i poddał Prusy królowi polskiemu. Związkowcy opanowali zamek w Morągu przed 22 lutego 1454, a w czerwcu tego roku w Elblągu miasto złożyło hołd Kazimierzowi Jagiellończykowi. Jednak w 1461 miasto zajęte zostało przez wojska Zakonu.

Po wojnie trzynastoletniej, od 1466, miasto pozostało w Prusach Zakonnych, które stanowiły lenno Polski. W 1470 w Morągu (prawdopodobnie na morąskim zamku) zmarł wielki mistrz zakonu krzyżackiego Henryk VI Reuss von Plauen.

Po sekularyzacji w 1525 Morąg należał do Prus Książęcych, które do 1657 stanowiły lenno Polski.

Położenie Morąga na szlaku komunikacyjnym oraz bliskość Polski, spowodowała napływ ludności polskiej do miasta już od wieku XVI. W wieku XVII Bramę Ostródzką zwano także Bramą Polską, natomiast przedmieście, które powstała za tą bramą (wzdłuż drogi do Ostródy i Olsztyna) nazywane było Polskim Przedmieściem.

angielska wiki:
Po bitwie pod Grunwaldem w 1410 roku zwycięskie wojska polsko-litewskie zajęły miasto i zamek bez walki. W czasie polsko-krzyżackiej wojny głodowej w 1414 roku Mohrungen uległo doszczętnemu spaleniu. W 1440 roku miasto przystąpiło do antykrzyżackiego Związku Pruskiego, na wniosek którego król Kazimierz Jagiellończyk podpisał w 1454 roku akt przyłączenia regionu do Królestwa Polskiego. 

Na początku kolejnej wojny trzynastoletniej obywatele opowiedzieli się po stronie Polski i 11 czerwca 1454 roku w Elblągu (Elbląg) miasto złożyło przysięgę wierności królowi polskiemu. Miasto walczyło przeciwko Zakonowi Krzyżackiemu w wojnie od 1454 do 1466 roku. Odbite przez elbląskiego komtura Heinricha Reußa von Plauena w 1461 roku, miasto stało się jego siedzibą jako zastępcy wielkiego mistrza. 

Dowództwo nad miastem powierzono Ertmanowi von Kirchbergowi, który gnębił mieszkańców.  Po traktacie pokojowym podpisanym w Toruniu w 1466 r. miasto znalazło się w granicach Polski jako lenno krzyżackie.

W czasie wojny polsko-krzyżackiej w latach 1519–21 Morąg został ponownie zdobyty przez Polskę w 1520 roku, po tym jak miejscowy dowódca, czeski zaciężny Wurgel Drahnicky, który chciał bronić zamku, został zmuszony do poddania się Polakom przez mieszczan i własne wojska. 
Po reformacji protestanckiej i sekularyzacji państwa zakonnego w 1525 r. stało się ono częścią Prus Książęcych, pozostając lennem polskim do 1657 r. 

Posiadłości należały do pułkownika Petera von Dohna (1483–1553), pana na Schlobitten, którego syn Achatius von Dohna (1533–1619) kazał wznieść zamek. Wnuk Piotra, Christopher von Dohna (1583–1637), zasłynął jako uczony i gubernator Księstwa Oranii podczas wojny trzydziestoletniej. Odbudowany w stylu barokowym na początku XVIII wieku pałac Dohna jest dziś używany jako muzeum.

Mohrungen zostało ponownie zdewastowane podczas wojny polsko-szwedzkiej w 1626 roku. Od 1701 roku wchodził w skład Królestwa Prus pod panowaniem króla Fryderyka I. Od 1752 r. pozostawał siedzibą lokalnej administracji, powiatu Mohrungen (powiat Morąg). Pomimo tego, że od 1657 r. znajdowało się poza polskim zwierzchnictwem, w XVIII wieku miasto i jego okolice zamieszkiwali jeszcze Polacy, a swój rozkwit miasto zawdzięczało szlakom handlowym łączącym się z Polską.  Miasto znajdowało się w niewielkiej odległości otoczone terytorium polskiego.

W czasie II wojny światowej część wypędzonych Polaków z Mazowsza została przez Niemców zatrudniona na roboty przymusowe w okolicach miasta. Był okupowany przez siły sowieckiej Armii Czerwonej 2 Frontu Białoruskiego podczas ofensywy wschodniopruskiej 23 stycznia 1945 roku. Po II wojnie światowej pozostała ludność została wysiedlona, a miasto stało się częścią odrodzonej Rzeczypospolitej na mocy układu poczdamskiego, od której nadano historyczną polską nazwę Morąg. W mieście mieścił się garnizon Wojska Polskiego.



W Morągu pracował jako nauczyciel polski duchowny luterański, ks. Wawrzyniec Rast

Tu urodził się, mieszkał i tworzył Johann Herder, wybitny pisarz i filozof niemiecki. 
W Morągu urodził się także Carl Leopold Lohmeyer, niemiecki farmaceuta, autor pierwszego drukowanego przewodnika po Tatrach (wydanego w Nysie w 1842).

Bywał tu również Józef Ignacy Kraszewski, najpłodniejszy polski pisarz, autor Starej Baśni, który w Morągu umieścił akcję wielu swoich książek historycznych. 

Zmarły w Morągu Zbigniew Nienacki nawiązywał w swoich powieściach do miasta, w morąskim Ratuszu rozgrywa się ważny wątek powieści Pan Samochodzik i Niewidzialni. 

Reinhold von Thadden, prostestant, członek kościoła wyznajęcego, założyciel powojennego Kirchentag urodził się w Morągu.







Muzuem działa min. na podstawie Regulaminu organizacyjnego.


"Zgodnie z obowiązującym od 1 grudnia 2024 roku Regulaminem Organizacyjnym Muzeum Warmii i Mazur nasz Odział zmienił nazwę "








Kto zdecydował o zmianie nazwy Muzem? 

Tego nie wiem.

Zastanawiam się póki co, czy obiektywnie rzecz biorąc, ta nowa nazwa daje się obronić, czy nie.


Jak widać po komentarzach, nie tylko mi nazwa Prusy kojarzy się przede wszystkim z niemczyzną - czyli kojarzy się źle...


Na podstawie spostrzeżeń z tego posta na pewno można powiedzieć, że rezygnacja z J. G. Herdegera jako patrona Muzeum to bardzo dobry ruch.


Widać, że ta postać źle zapisała się w historii Polski, ale oczywiście trzeba by przeprowadzić sumienne badania, by to jednoznacznie wykazać, a przynajmniej - wzmocnić poszlaki uwidocznione powyżej przeze mnie.


Myślę, że pojęcie Prusy, pomimo że istniały przecież Prusy Królewskie - jako część Polski, każdemu kojarzy się z niemczyzną, dlatego upowszechnianie tej nazwy widzałbym wyłącznie w przypadku:

- zlikwidowania Werwolfu

- zlikwidowania państwa Niemieckiego


i to w sposób ostateczny


tak, aby raz na zawsze pogrzebać związek Prus i Niemiec, a przede wszystkim zagrożenie niemiecką agresją - wtedy będzie można swobodnie powracać do pojęcia Prusy Górne itd...


O polskich Prusach Królewskich mówimy w mediach za mało, a niemczyzna przyklejona do Prus tak bardzo obciąża ten termin... 




Raz jeszcze Muzeum:

Zakres pojęcia „Prusy Górne” jest wart przywrócenia do pamięci i świadomości zbiorowej. Ekspozycje w Muzeum Prus Górnych będą prezentowały eksponaty, w dużej mierze związane geograficznie i historycznie z Prusami Górnymi. W oddziałach naszego Muzeum tj. na Zamku Biskupów w Lidzbarku Warmińskim, na zamku Kapituły Warmińskiej w Olsztynie oraz Muzeum Dom „Gazety Olsztyńskiej” pokazujemy wystawy silnie podkreślającej tożsamość historyczną polskiej Warmii.

W Muzeum Prus Górnych pokażemy te interesujące zjawiska, które miały miejsce na terenach obecnego województwa Warmińsko-Mazurskiego, ale poza Warmią, z silnym podkreśleniem historii Morąga i okolic. To będzie szczególne miejsce, gdzie swój dom, miejsce równie godne jak przed laty, znajdą najcenniejsze zbiory sztuki związanej z dziedzictwem kulturowym regionu.



No cóż, zobaczymy....





Na kanwie tego "prusaczenia" chciałem jeszcze przypomnieć pewną "przepowiednię"...


Odbudują wbrew przepowiedni

Także Malbork ma niezwykłą legendę dotyczącą klątwy. Na Zamku Wysokim we wnęce wschodniej elewacji kościoła Najświętszej Matki Boskiej, znajdowała się ogromna, wysoka na osiem metrów figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem na ręku, wykonana ze stiuku. Postać pokryta była mozaiką, którą wykonali mistrzowie z Wenecji i - gdy odbijały się od niej promienie słoneczne - świeciła wszystkimi kolorami tęczy.

- Figura powstała w 1340 roku i od początku była symbolem Zakonu Najświętszej Marii Panny oraz miasta Malborka - opowiada przewodnik i pomysłodawca odbudowy figury Piotr Topolski.

 - Mówiono, że ten kto podniesie rękę na Zakon oraz figurę Najświętszej Marii Panny straci życie. Przykładem jest historia puszkarza. Ponoć, gdy w 1410 roku po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem armia polska oblegała twierdzę, puszkarz Jagiełły wycelował bombardę w figurę Madonny. Nie zdołał jednak odpalić armaty, bo nagle oślepł.

Stara przepowiednia, głosiła, że tak długo, jak długo figura stoi, na tych ziemiach panował będzie język niemiecki, a tereny te pozostaną pod niemiecką kontrolą. Przepowiednia wypełniła się pod koniec drugiej wojny światowej, kiedy to zawaliła się wieża Zamku Wysokiego, a amunicja tam złożona eksplodowała uszkadzając figurę i... skończyło się panowanie niemieckie.

Przed pięcioma laty przewodnicy malborscy założyli stowarzyszenie Mater Dei, które stara się doprowadzić do odbudowania figury, co ma kosztować około miliona złotych. Jak na razie w jej miejscu umieszczono banner i... nic złego się nie zdarzyło.




Figura Mater Dei znowu stanęła "na swoim miejscu", a więc "przepowiednia wypełniła się", bo śledząc ten blog wiemy o działaniach Werwolfu i domyślamy się ich planów, w których .... tereny te pozostaną pod niemiecką kontrolą.


Sądzę, że ktoś wiedział o Werwolfie - oni sami - i wymyślił "starą przepowiednię" do swoich potrzeb - do prania mózgu Polakom, ale i ku własnej uciesze...







A poza tym... 


to wcale nie jest Matka Boska










----------------------




Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie działa na podstawie:

Ustawy z dnia 21 listopada 1996 r. o muzeach (Dz. U. z 2012 r. poz. 987), zwane dalej ustawą o muzeach;

Ustawy z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz. U. z 2003 r. Nr 162, poz. 1568, z późn. zm.);

Ustawy z dnia 25 października 1991 r. o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej (Dz. U. z 2012 r. poz. 406);

Statutu Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie;

Regulaminu organizacyjnego Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie.





Załączniki

Statut Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie
format: pdf, rozmiar: 125.08 KB, data dodania: 31-01-2022 12:00:00
Struktura organizacyjna Muzeum
format: pdf, rozmiar: 71.79 KB, data dodania: 01-12-2024 22:08:17


Regulamin Organizacyjny Muzeum
format: pdf, rozmiar: 622.42 KB, data dodania: 01-12-2024 22:08:17




bipmwim.warmia.mazury.pl/attachment/informacja/2606/cbd4c210e01cce5ed69b7462b501bd6ccc72bd38.html

bipmwim.warmia.mazury.pl/5004/status-prawny.html




Regulamin organizacyjny

Muzeum Warmii i Mazur W Olsztynie


Rozdział 6

Postanowienia końcowe § 26.


1. Szczegółowy zakres zadań pracowników określają indywidualne zakresy czynności pracowników. 

2. Organizacja i porządek pracy oraz związane z tym prawa pracodawcy i pracowników określa Regulamin Pracy ustanowiony przez Dyrektora w drodze Zarządzenia. 

3. Zmiana postanowień Regulaminu może nastąpić w trybie obowiązującym dla jego ustaleń.

4. Regulamin Organizacyjny wchodzi w życie z dniem nadania go przez Dyrektora, po zasięgnięciu opinii Organizatora oraz zakładowej organizacji związkowej.







*swego czasu Muzeum im. Herdegera "odwiedzał" Pan Samochodzik, bohater książek Zbigniewa Nienackiego - czyli geneza muzeum to lata 60te...


*dzisiaj ekologia drenuje ludzkie kieszenie - wiadukty dla zwierząt na autostradach, "zielone" źródła energii....


Tekst pisany etapami:

3 grudnia
6 grudnia
12 grudnia
13 grudnia



P.S. 29.12.2024

Metoda Gramsciego - Herdera:

"Komunizm jest totalitarny, dąży do zniszczenia wszystkiego. Totalitaryzm nie może pozostawiać enklaw starego porządku, w przeciwnym razie nie będzie totalitaryzmem. Dlatego właśnie komuna upadła! – bo nie udało jej się, zwłaszcza w Polsce, być totalitarną. Zawsze były enklawy, w których ludzie się mogli chronić. Jeżeli takie enklawy istnieją, to oznacza to śmierć ustroju totalitarnego. I tak się stało z komunizmem. 

Właśnie dlatego nowy komunizm w swym długim marszu przez kulturę usiłuje zlikwidować wszystkie enklawy kulturowe, religijne, z którymi nie poradził sobie pierwszy komunizm, przez co upadł. Ten drugi komunizm, postkomunizm, jest „mądrzejszy” i traktuje kulturę nie jako mało ważną nadbudowę, tak jak – wedle wskazań Marksa – robili to Lenin, Stalin i cała reszta. 

Traktuje za to kulturę jako bazę, co oznacza, że kultura musi być przekształcona. Wtedy cała reszta – czyli nadbudowa – da się łatwo zmodyfikować, co zresztą widać po dzisiejszym świecie."





pch24.pl/czy-korona-bez-krzyza-to-nadal-korona-prof-tomasz-panfil-o-komunistycznych-i-masonskich-symbolach-w-polskim-godle/




pl.m.wikipedia.org/wiki/Prusy_Górne

en.wikipedia.org/wiki/Sturm_und_Drang

pl.wikipedia.org/wiki/Zakon_krzyżacki

pl.wikipedia.org/wiki/Zakon_(Biblia)

pl.wikisource.org/wiki/Słownik_etymologiczny_języka_polskiego/zakon



Johann Gottfried Herder — pisarz i filozof historii, wielki obywatel Morąga (1744-1803) — wystawa stała | morag.muzeum.olsztyn.pl

Zamek Biskupów Warmińskich w Lidzbarku Warmińskim – Wikipedia, wolna encyklopedia

Johann Gottfried Herder – Wikipedia, wolna encyklopedia

Linia benracka – Wikipedia, wolna encyklopedia

Linia Benratha – Wikipedia, wolna encyklopedia

Isogloss – Wikipedia, wolna encyklopedia

Benrath Line – Wikipedia, wolna encyklopedia

Morąg – Wikipedia, wolna encyklopedia



Strona Muzeum na Facebooku

pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Żuchowski



Plik:Polish-Lithuanian Commonwealth in 1772.PNG – Wikipodróże, wolny przewodnik turystyczny

Rozbiory Polski – Wikipedia, wolna encyklopedia

I rozbiór Polski – Wikipedia, wolna encyklopedia



Prawym Okiem: Kraków trzecim Rzymem

pl.wikipedia.org/wiki/Manifest_PKWN

pl.wikipedia.org/wiki/Front_wschodni_(II_wojna_światowa)



"wspólna świadomość narodowa":

Prawym Okiem: Bachus

Prawym Okiem: Strach

Prawym Okiem: Potoczność

pl.wikipedia.org/wiki/Antonio_Gramsci

Chiny w ONZ: NATO i niektóre państwa powinny przyjrzeć się własnym problemom