Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

sobota, 18 lutego 2017

Wilno po roku 1920



Trudno jest patrzeć na to jak bardzo daliśmy się poniżyć. Niektórzy Polacy postanowili świętować rocznicę powstania I Republiki Litewskiej – państwa z którym nasi przodkowie na Wileńszczyźnie walczyli i państwa, które prześladowało i zniszczyło Polaków w Kownie i Laudzie.

To, że ugodowcy z "Polskiego" Klubu Dyskusyjnego urządzili piwną imprezę na część I Republiki Litewskiej to nie dziwi. Gromadzi on ludzi, którzy zawsze są gotowi we wszystkim ustąpić Litwinom, zatem nic dziwnego, że w kwestii historii też ustępują. Jednak marsz w Niemenczynie, w naszym arcypolskim Niemenczynie, marsz w którym uczestniczyli przedstawiciele samorządu jest już niesmaczny. A czy zaskakuje? Nie do końca. Wpisuje się w pewien sposób w postawę starostwa, które nie uznało za potrzebne umieścić na pomniku przypominającym o powstaniu miasta, napisu w języku polskim. Wstydzą się polskości? Co na to władze rządzącej rejonem AWPL-ZChR?

To i śmieszne, i bardzo smutne, że powstanie I Republiki Litewskiej świętują prawnukowie tych, którzy z tą Republiką walczyli o wolność narodową Wileńszczyzny. To właśnie z tym panstwem walczyli żołnierze pod dowództwem generała Żeligowskiego, który ostatecznie wyzwolił Wileńszczyznę w październiku 1920 roku. Dziś ich potomkowie świętują powstanie I Republiki Litewskiej, mimo, że Wileńszczyzna nie była jej częścią, a jej mieszkańcy nie chcieli być jej obywatelami. Polacy Wileńszczyzny mieli to szczęście, że obronili się przed państwem Basanavičiusa, Smetony i Voldemarasa. Nasi rodacy z Kowna, Kiejdan czy Wiłkomierza już w 1918 r. dostali się jednak pod władze I Republiki Litewskiej. Jaki były tego skutki?

Polacy pod władzą I Republiki

Niewielu już może pamiętać I Republikę Litewską – jak przyjęło się nazywać tamtejszą państwowość – chociaż w historii 99 lat to bardzo niewiele. Gabinet ministrów zdawał sobie sprawę, iż nie ma środków, aby przeciwstawić się sile Polaków. Gdyby w tym czasie Polacy tylko chcieli, to mogliby gołymi rękami wziąć cały dotychczasowy rząd litewski. Nie byłoby komu stawiać oporu, gdyż posiedzeń gabinetu strzegli zaledwie jeden lub dwaj żołnierze – ochotnicy, którzy dopiero uczyli obchodzić się z bronią. W tych warunkach gabinet ministrów podjął uchwałę o wyjeździe wczesnym rankiem 2 stycznia 1919 r. ostatnim niemieckim pociągiem odchodzącym z Wilna do Kowna – wspominał ówczesny premier Republiki Litewskiej Mykolas Sleževičius czasy burzliwego przełomu lat 1918/1919. Niepodległa Litwa trwała już rok, wciąż jednak była uzależniona od swoich niemieckich protektorów. Jej „niepodległość” była więc iluzoryczna, oparta na obcych bagnetach.

Dwa tygodnie wcześniej Niemcy zgodzili się przeprowadzić w Kownie wybory samorządowe. Przeprowadzony przez Niemców spis powszechny z 1916 faworyzujący Litwinów wykazał, że 34,5% ludności Kowna stanowili Polacy. Nie może więc dziwić, że właśnie Polacy wygrali wspomniane wybory samorządowe z grudnia 1918. Tymczasem, przejmujący z wolna władzę z rąk Niemców Litwini nie czekali i już wtedy zaczęli prześladować Polaków na ziemi kowieńskiej. 





Układ narodowości na terenie współczesnej Litwy w 1921 r.



Jednak Polacy pokazali, że potrafią się organizować w imię solidaryzmu narodowego i stawiać opór. W biało-czerwonych flagach tonęła Wędziagoła, w Boptach z kolei nie uznano władzy litewskiej Taryby, nastąpił wysyp „polskich republik” na Kowieńszczyźnie, ale układy międzynarodowe zdecydowały o ich przynależności do Litwy.

Nie wszyscy jednak pogodzili się z późniejszymi rozstrzygnięciami międzynarodowymi. W znajdującym się w pobliżu dzisiejszego styku granic Polski, Litwy i Białorusi zaścianku Warwiszki zorganizowano powstanie tamtejszych Polaków, których nowa granica ulokowała po stronie Litwy Kowieńskiej. Jednak miejscowi nie zamierzali tego stanu uznawać i długo stawiali zbrojny opór, wydawano nawet własne znaczki i banknoty jako symboliczną demonstrację suwerenności, choć same walki z wojskami litewskimi wcale nie były symboliczne. Warwiszki ostatecznie musiały złożyć broń i poddać się.

Złamanie oporu Warwiszek zbiegło się niemal w czasie z kolejnymi antypolskimi posunięciami Litwy Kowieńskiej. W 1923 roku widoczne oznaki obecności Polaków – napisy i szyldy na sklepach – miały zniknąć. W tym samym roku przeprowadzono też spis ludności, w którym aż trzykrotnie zaniżono liczbę Polaków. Ówczesna organizcja Polaków na Litwie szacował liczebność populacji polskiej na 9,9% ogółu, zaś rząd litewski – na 3,2%.

Policyjne państwo dyskryminacji

Uderzono też w filary polskiego życia narodowego – w szkolnictwo i kościelne nabożeństwa w języku polskim. W roku szkolnym 1922/23 w całej Litwie, po polsku uczyło się tylko 1210 dzieci. W 1937/38 roku już tylko 273 dzieci i to tylko w szkołach podstawowych, bo ostatnie polskie Gimnazjum Litwini zlikwidowali w 1931 roku. 

Polityka władz współgrała z napadami band litewskich szowinistów terroryzujących Polaków, nie oszczędzano nawet procesji kościelnych, zarazem kler litewski – zamiast służyć wiernym bez względu na ich narodowość i język – przyłączał się do nagonki. Prześladowanie Polaków od pierwszych lat istnienia Republiki Litewskiej było dziełem rządu i duchowieństwa litewskiego – pisał Zygmunt Szczęsny-Brzozowski. Znany jest chociażby napad z 26 września 1926 roku kiedy to pobito Polaków uczestników procesji religijnej przy pomocy noży i pałek. Rannych zostało 50 osób. Litewscy szowiniści zniszczyli też wyposażenie Kościoła Świętej Trójcy gdzie odprawiano nabożeństwa w języku polskim. 30 maja 1930 r. doszło do innego wielkiego pogromu Polaków w Kownie kiedy to zniszczono siedziby polskich organizacji społecznych. Od 1932 r. najścia na polskie organizacje wykonywała już litewska policja. Kolejne zamieszki antypolskie w 1937 władze Republiki uznały za uzasadnienie dla zakazania nabożeństw w języku polskim w ostatnim kościele, w którym jeszcze one występowały, czyli właśnie w Kościele Świętej Trójcy. W roku 1938 do masowych pobić Polaków doszło w Kownie, Wiłkomierzu, Olicie, Rosieniach i Poniewieżu.

Cóż jednak pisać o wiernych w kościołach, jeśli bito nawet polskich posłów w litewskim parlamencie - jak stało się to w sierpniu 1921 roku, kiedy pobito trzech polskich posłów Bronisława Lausa, Adolfa Grajewskiego i Józefa Śnielewskiego. Gdy 12 listopada 1925 roku Polak Kazimierz Janczewski został wybrany na przewodniczącego rady miejskiej Kowna, Litwini po prostu go aresztowali i nie wypuszczali, aż nie zrezygnował ze stanowiska. Podobnie było w 1922 roku - gdy w wyborach, jakie odbyły się 10-11 października, Centralny Polski Komitet Wyborczy otrzymał 6 mandatów. Po ogłoszeniu wyników Litwini zmienili metodę przeliczania głosów i polskiemu komitetowi przypadły tylko 2 miejsca w parlamencie. W 1924 roku aktywnego polskiego działacza i publicystę Władysława Wielhorskiego po prostu wyrzucono z państwa.

Zadbano też o to, by Polaków pozbawić materialnej podstawy funkcjonowania. Reforma rolna miała na celu nie tylko upowszechnienie własności ziemi wśród chłopów, ale i uderzenie w polskich ziemian, których opisał Henryk Sienkiewicz w „Potopie”. 2 tysiące polskich rodzin straciło na rzecz litewskich chłopów 80% wartości swoich majątków.

Litewski rząd uderzał też w polską prasę. Cenzura prewencyjna zmuszała Polaków, by z własnych środków opłacali antypolską propagandę, to znaczy publikowali przygotowane przez rząd artykuły we własnych gazetach. Litwinom przeszkadzały nawet polskie przymiotniki i słowo „Kowieński” nakazywali zamieniać na dziwacznie brzmiący „Kaunaski”, co z kolei zmuszało Polaków do zmiany całego tytułu gazety, aby ominąć kuriozalne nakazy władz. 

Presja asymilacyjna, cenzura, popierane przez władze napady ze strony szowinistycznych bojówek, a nawet i policyjny terror – tym właśnie była dla Polaków I Republika Litewska. Dzisiaj niektórzy na Wileńszczyźnie twierdzą, że rocznica jej powstania to też nasze święto, kultywując status ofiary. Zupełnie tak, jakby nie wiedzieli, że dziś bycie Polakami zawdzięczają wyłącznie temu, że Wileńszczyźnie oszczędzono losu Kowna, Wiłkomierza czy Wędziagoły. Z liczby 60-200 tys. Polaków na terytorium I Republiki Litewskiej w 1923 roku, pozostało na nim około 14 tys. w 1959 r.

Syndrom sztokholmski

Tym, którzy znają historię, data 16 lutego kojarzy się z początkiem państwowego ucisku, przemocy i prześladowań wobec Polaków, wynarodowienia. Cóż można napisać o Polakach, którzy zdecydowali się ją świętować, tylko dlatego, że tak każe oficjalny kalendarz. Takie zachowanie nazywa się naukowo „syndromem sztokholmskim” – czyli utożsamieniem się ofiary ze swoim prześladowcą. A może po prostu "myśmy wszystko zapomnieli", jak z goryczą pisał Stanisław Wyspiański.


http://polskamlodziezwilna.blogspot.com/2017/02/nie-nasze-panstwo-nie-nasze-swieto.html
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz