Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

niedziela, 21 grudnia 2014

Zabawy w nacjonalizm: czego uczy historia?

 przedruk

Choroba rozwojowa czy poszukiwanie identyfikacji narodowej? Na Ukrainie politycy już od dawna celowo i metodycznie zmieniają historię. Po objęciu władzy przez Juszczenkę w podręcznikach pojawiła się teza, że Ukraińcy są najstarszym narodem na świecie, od którego wywodzą się wszystkie inne narody.

Doszło nawet do sensacji: znaleziono ukraińskich przodków Jezusa Chrystusa. Ale wszystko to można uznać za śmieszne absurdy, gdyby nie fakt, że właśnie w tamtym czasie bandyci z UPA, na sumieniach których jest tysiące ofiar – Bandera i Szuchewycz - zostali bohaterami narodowymi. Obecnie ich zwolennicy zasiadają w Radzie Najwyższej.


W 2014 roku na Ukrainie planowano uczcić 70. rocznicę wyzwolenia kraju spod okupacji faszystowskiej. W trakcie zaciętych walk zginęło wówczas około trzech milionów żołnierzy Armii Czerwonej – Ukraińców, Rosjan, Białorusinów, Gruzinów i przedstawiciele innych narodowości. Walczyli oni ramię w ramię.
W ciągu roku zamierzano przypomnieć najważniejsze bitwy, wyemitować specjalne medale i monety. Jednak obecne władze sprowadziły te uroczystości do minimum, ograniczając się do złożenia wieńców na Grobie Nieznanego Żołnierza w Kijowie i do warty honorowej w miejscowości Babi Jar, gdzie faszyści masowo mordowali cywilów. Komisji państwowa ds. telewizji i radia Ukrainy zaleciła rezygnację z określenia „wyzwolenie” w trakcie naświetlania tamtych wydarzeń. Kijowskie władze uważają bowiem, że w 1944 roku Ukraina nie została wyzwolona. Wobec tego, ich zdaniem, bardziej właściwe jest stosowanie terminu „wygnanie”.


To zaledwie jeden z przykładów rewidowania wyników drugiej wojny światowej. Podobne próby były podejmowane w ostatnich latach na Ukrainie, – podkreśla dyrektor Centrum ds. Koniunktury Strategicznej Iwan Konowałow:

To najbardziej niebezpieczna rzecz, która mogła się wydarzyć. Okazuje się, że zarówno żołnierze radzieccy, jak i amerykańscy, brytyjscy, polscy i wielu innych walczyli i ginęli za coś innego, a zwycięstwa nad faszyzmem nie było. Jeśli obecnie kijowskie władze usiłują przedstawić jako jedną ze stron konfliktu banderowskie bandy, które kolaborowały z faszystami, wykonywały ich rozkazy, to zrównują faszystów z tymi, którzy ich pokonali.


Główne niebezpieczeństwo, wynikające z takiego podejścia, polega na tym, że historia jest wykorzystywana nie w celu uzmysłowienia sobie przeszłości, lecz dla rozstrzygania bieżących zadań politycznych, - powiedział historyk Aleksander Diukow, dyrektor Fundacji „Pamięć historyczna”:

Różne interpretowanie wydarzeń historycznych stanowi cechę nauk historycznych, nie ma w tym nic nagannego. Inna sprawa, że w pewnych przypadkach powstają sytuacje, kiedy różnice w traktowaniu wydarzeń, o których dyskutują historycy, są wykorzystywane do rozstrzygania zadań politycznych. Właśnie widzimy to na Ukrainie i to od dość dawna. Chodzi o to, że władze Ukrainy jeszcze za czasów Juszczenki stawiały przed sobą zadanie przeformatowania świadomości narodowej Ukraińców.


Owoce tej polityki zbierane są na Ukrainie. W Radzie Najwyższej zasiadają dowódcy batalionów pacyfikacyjnych, którzy pod czarno-czerwonymi flagami ukraińskich nacjonalistów wojowali w Donbasie. Prezydent Poroszenko wydał dekret, w którym 14 października – datę utworzenia Ukraińskiej Armii Powstańczej UPA – uznano za oficjalne święto. Z kolej hasło UPA – „Chwała Ukrainie, chwała bohaterom” - stało się oficjalnym powitaniem.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz