Bizantyjsko-słowiańskie dzieje Polski: o czym milczą łacińskie kroniki [1]
Dziedzictwo wielkomorawskie
Państwo wielkomorawskie to jedna z najpiękniejszych kart
Słowiańszczyzny. To w ramach miast wielkomorawskich zakumulowano
najwięcej doświadczeń Słowian w
nowej chrześcijańskiej rzeczywistości.
Unikatowość doświadczeń wielkomorawskich polega na tym, że dała ona
wzór łagodnej chrystianizacji. Zmiana religii była nieunikniona. Kwestią
otwartą było
tylko, czy przejście do chrześcijaństwa odbędzie się okrutnie, ze
zniszczeniem dorobku poprzedniej kultury, czy łagodnie, poprzez
wchłonięcie tego dorobku.
Główna
ówczesna batalia nie rozgrywała się w gruncie rzeczy między
pogaństwem a chrześcijaństwem, lecz między łagodną a destruktywną formą
zmiany religii.
Państwo wielkomorawskie (820-907) załamało się pod naporem
węgierskim. Było to wielkie państwo słowiańskie w środkowej Europie,
w skład którego wchodziła
Małopolska i Śląsk. Słowianie polscy mieli więc podstawy, by
nawiązywać do tego dziedzictwa. Chrobry pokonał siły węgierskie
zdobywając Morawy i tereny
dzisiejszej Słowacji.
Pozostałością państwa wielkomorawskiego było księstwo nitrzańskie
(Nitra była drugą metropolią państwa wielkomorawskiego), które
balansowało między Polską
a Węgrami w czasie kiedy kształtowały się dwie nowe monarchie (Węgry
— Stefan I — 1000, Polska — Bolesław Chrobry — 1025).
Kartą przetargową stała się w
pewnym momencie religia, gdyż w księstwie nitrzańskim silnym
pozostawał ryt bizantyjski, podczas kiedy nowi monarchowie swe drogi do
korony upatrywali
przez łaciński neofityzm. Zarówno Stefan jak i Chrobry stosowali
przymusowe nawracanie na religię łacińską. Mieszko II zrozumiał, że
w tej sytuacji
polityka tolerancji religijnej będzie atutem, który pozwoli mu nie
tylko uspokoić sytuację wewnątrz kraju, ale i zdobyć przewagę nad królem
Węgier a także
uniezależnić sie od Niemców (w rycie łacińskim to Niemcy wysuwali
się na głównego hegemona).
Ani królestwo polskie ani węgierskie nie były bezpośrednimi
kontynuatorami państwa wielkomorawskiego, lecz w obu tych państwach
istniały pozostałości tego
dziedzictwa, zwłaszcza w miastach, które niegdyś wchodziły w skład
państwa wielkomorawskiego. Dla Polski był to Kraków, dla Węgier: Nitra.
Oba te ośrodki
zaczęły odtwarzać tendencje zjednoczeniowe ponad wrogimi
monarchiami.
Na Węgrzech panowała w tym czasie dynastia Arpadów. Ich boczna linia
sprawowała władzę w księstwie nitrzańskim. Książę Vazul (Bazyl, imię
pochodzenia
greckiego, zapewne imię chrzcielne w obrządku bizantyjskim),
jakkolwiek pochodził z domu Arpadów, uznał zwierzchność nad księstwem
nitrzańskim Mieszka II,
który nie próbował jak Stefan I nawracać na obrządek łaciński, lecz
sam nauczył się Greki.
Zatarte ślady Bizancjum w Polsce
Historia chrześcijaństwa bizantyjskiego w Polsce jest wcześniejsza
wobec chrześcijaństwa łacińskiego. Dotarło ono tutaj naturalnie jeszcze
w okresie
wielkomorawskim, kiedy łacinnicy nie zapuszczali się jeszcze na
polskie ziemie. Kultura bizantyjska rozwijała się w Polsce w ramach tzw.
rytu
słowiańskiego: była to koncepcja grecka polegająca na stopieniu
kultury bizantyjskiej ze słowiańską.
Ryt słowiański związany jest z Państwem wielkomorawskim oraz Cyrylem
i Metodym. Byli to bracia obrządku greckiego pochodzący z Sołunia czyli
dzisiejszych
Tessalonik. Papiestwo zatwierdziło opracowany przez nich ryt
słowiański w 867 dla chrystianizacji na obszarze Moraw i Panonii. Warto
odnotować to, że to
akurat Słowianie a nie Germanie czy Frankowie zapewnili sobie
rodzimy język w liturgii. Germanie od początku byli oburzeni rytem
słowiańskim, uznając go za
herezję. Tym niemniej potęga ich państwa sprawiła, że papiestwo
w pewnym okresie w swoich zmaganiach o uniezależnienie od Franków
i arystokratów włoskich,
postawiło na sojusz ze Słowianami. W 880 r. papież Jan VIII
(872-882) w bulli Industriae tuae adresowanej do Świętopełka I określa
do mianem „jedynego
syna" (unicus fillius), która to tytulatura zastrzeżona była
w papieskiej dyplomacji wobec cesarzy lub kandydatów do cesarskich
tytułów. W bulli tej papież
potwierdził zwierzchnictwo Metodego nad kościołem wielkomorawskim,
w tym nad kapłanami frankijskimi, którzy zwalczali dotąd ryt słowiański.
Język
słowiański został uznany za jeden z czterech języków liturgicznych,
obok łaciny, greki i hebrajskiego. Niestety, już dwa lata później Jan
VIII został
zamordowany przez przeciwników i polityka Watykanu uległa w tej
materii zmianie. W 885 Rzym uznał ryt słowiański za heretycki. Mimo tego
ryt ten przetrwał,
istniał w niektórych opactwach benedyktyńskich, na terenie Polski do
śmierci królowej Jadwigi przy końcu XIV w.
1. Stauroteka z Ostrowa Lednickiego |
Wpływy bizantyjskie były silnie obecne na terenach Polski
przynajmniej do czasów Kazimierza Wielkiego i końca panowania dynastii
Piastów. Być może nawet
ryt bizantyjsko-słowiański był o wiele ważniejszy na mapie
wyznaniowej kraju, niż skłonni bylibyśmy sądzić. Bizantyjska polichromia
występuje w kościele w
Wiślicy, jednym z najważniejszych w państwie Kazimierza Wielkiego
(miejsce wydania statutów wiślickich). Na szczycie „pogańskiego" Łyśca
znajduje się do
dziś Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego, gdzie polski
kościół przechowuje fragmenty Jezusowego narzędzia kaźni. Na
relikwiarzu, datowanym na
początek XIV w., mamy jednak krzyż grecki a nie łaciński. Ów
relikwiarz to tzw. stauroteka (z greckiego, opakowanie na relikwie
krzyża). W Skarbcu Koronnym
na Wawelu uchowała się dwunastowieczna bizantyjska stauroteka
pochodząca z Konstantynopola. W Muzeum Pierwszych Piastów na Ostrowie
Lednickim przechowywana
jest Stauroteka Lednicka w kształcie krzyża greckiego. Inna
bizantyjska stauroteka z XII w. przechowywana była w kolegiacie w Tumie
pod Łęczycą (w 1939
zrabowali ją Niemcy). Stauroteka była też wykorzystywana do
koronacji polskich władców.
Relikwiarz z Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Źródło zdjęcia
Na ile łacińscy kronikarze podretuszowali na swoją korzyść wczesne
dzieje chrześcijaństwa w Polsce? Na ile wytrzebili wczesną różnorodność
odłamów
chrześcijańskich w naszym kraju?
Zatarli obecność nurtu bizantyjskiego i słowiańskiego
w chrześcijaństwie polskim, wszelkie trudności nurtu łacińskiego
prezentując jako zmagania z
„pogaństwem". Na marginesie dodaje się tylko sporadycznie, że
w czasie tzw. reakcji pogańskiej skłóciły się w Polsce dwa ryty
chrześcijańskie. Łatwiej jest
bowiem przedstawić wczesne konflikty jako zmagania z pogaństwem
aniżeli z konkurencyjnym, bardziej humanitarnym i tolerancyjnym
„chrześcijaństwem
słowiańskim", które nie tylko respektowało lokalną kulturę, ale
i związane było z wyższą kulturą bizantyjską, wobec której podówczas
chrześcijaństwo
zachodnie było dzikie i brutalne. Trzeba bowiem pamiętać, że
Bizancjum, to resztka antycznego Cesarstwa Rzymskiego, które na
Zachodzie zostało zdeptane
przez barbarzyńców. W 1054 miała miejsce tzw. Wielka Schizma
Wschodnia, kiedy legaci papiescy wywołali awanturę religijną
w Konstantynopolu. Patriarcha
Cerulariusz na zwołanym wówczas specjalnie sejmie, mówił o legatach
papieskich jako o dzikusach z dżungli zachodniej. Konkurencja między
łacińskim i
bizantyjskim chrześcijaństwem była wówczas konkurencją kulturową.
I nie pierwszy już raz kultura agresywna niszczy kulturę bardziej
cywilizowaną.
Jakkolwiek ta ostatnia często w takich sytuacjach daje się po prostu
połknąć, wiedząc, że dzięki temu przetrwa, choć w innej formie.
Dlaczego Mieszka II zwano pseudochrześcijaninem?
Mieszko II był pierwszym wykształconym polskim królem. A jednak
w propagandzie niemieckiej określano go „pseudochrześcijanin". Związane
to było albo z jego
polityką tolerancji religijnej, albo nawet z przejściem na ryt
słowiański (niemiecka kronika podaje, że przyczyną rozwodu Mieszka II
z jego niemiecką żoną był ryt słowiański — nie wiadomo jednak czy
chodziło o jego tolerowanie czy praktykowanie).
O ile Bolesław Chrobry był władcą, który prowadził dość ostrą
politykę religijną, opierając swą władzę na duchowieństwie łacińskim,
o tyle jego syn
całkowicie od tego odszedł, wprowadzając jeśli nie politykę
tolerancji religijnej, to przynajmniej ekumenizmu między obrządkiem
Wschodu i Zachodu. Świadczy
o tym nie tylko niechęć doń ze strony kronikarzy łacińskich, ale
przede wszystkim tzw. Kodeks Matyldy, księżniczki szwabskiej. Matylda
była
przedstawicielką niemieckiej opozycji wobec cesarza Konrada II,
która zabiegała o poparcie u polskiego króla. W liście dedykacyjnym
Matylda pisze do
Mieszka II: „Nie dość Ci tego, że możesz we własnym i w łacińskim
języku chwalić godnie Boga, zapragnąłeś jeszcze w greckim". Fragment ten
wskazuje, że
Mieszko II popierał wszystkie istniejące w jego państwie odłamy
chrześcijaństwa (ryty): słowiański, łaciński oraz bizantyjski. To
z pewnością było
wystarczające, by określać go „pseudochrześcijaninem" w literaturze
łacińskiej.
Wiadomo skądinąd, że Mieszko pozytywnie odpowiedział na apel
opozycji niemieckiej. W latach 1029-1030 zawarł przeciwko królowi
niemieckiemu Konradowi II
sojusz z Wieletami (którzy w 983 r. wsławili się wielkim pogromem
chrześcijaństwa na Połabiu).
1031 — protorozbiór Polski
Późniejsza propaganda łacińska na całe wieki przyczepiła do Mieszka
II przydomek Gnuśny, który miał wskazywać, że nie był on tak waleczny
jak jego ojciec. A może chodziło o to, że nie nawracał już siłą? Dziś
rewiduje się oceny tego władcy. Ówcześni sąsiedzi Mieszka II szybko
pojęli, że kontynuuje on mocarstwową politykę swojego ojca, tylko ze
zmodyfikowanymi
zasadami: była to polityka realizowana ponad religijnymi podziałami.
Mieszko II nie tylko zdobył sympatię wszystkich odłamów
chrześcijaństwa, ale i gotów
był się sprzymierzać z poganami przeciwko swemu głównemu wrogowi:
cesarstwu. Przeciwko Gnuśnemu nie montuje się wielkiego sojuszu, który
atakuje ze
wszystkich stron. A to stało się właśnie udziałem Mieszka II w roku
1031, kiedy cesarz doprowadził do tego, że na ziemie polskie najechali
Niemcy z
Zachodu, Rusini ze Wschodu, którzy przynieśli na mieczach Bezpryma,
który osadzony został na polskim tronie, odsyłając jednocześnie
insygnia koronacyjne króla Mieszka II do cesarza.
Rok 1031 może być uznany za pierwszy rozbiór Polski przez jej
sąsiadów. Niemcy zagarnęły wówczas ziemię łużycką. Rusini zagarnęli tzw.
grody czerwieńskie
(wysiedlono z niej wówczas część zamieszkującej tam ludności
lechickiej). Czesi zagarnęli Morawy, zaś król Stefan węgierski —
księstwo nitrzańskie. Co do tego ostatniego nie ma zgody. Węgierscy
historycy uważają, że księstwo nitrzańskie już wcześniej było częścią
królestwa Węgier. Jeśliby tak było, to z pewnością można powiedzieć, że
Stefan stłumił wówczas propolski separatyzm w Nitrze.
Pierwsza reakcja pogańska
Z tą wielką inwazją na Polskę 1031 wiąże się tzw. reakcja pogańska.
Roczniki czeskie odnotowały: „W roku 1031. Było wtedy prześladowanie
chrześcijan w
Polsce i płonęły kościoły i klasztory". Ponieważ kronikarze pominęli
te wydarzenia, względnie pisali o nich w dwuznacznych półsłówkach, więc
późniejsi
historycy reprezentujący łaciński punkt widzenia, snuli hipotezy, że
owa reakcja miała być aktem wrogim, dążącym do zniszczenia polskiej
państwowości
chrześcijańskiej, a Bezprym przedstawiany jest jako sojusznik sił
pogańskich w Polsce. Uważam, że wyjaśnienie to jest zupełnie
nieprawdopodobne. Bezprym
jak wiadomo został wprowadzony wraz z inwazją (przybył z siłami
ruskimi) a jego wejście realizowało politykę niemiecką: cesarz odmawiał
Mieszkowi II tytułu
króla i dlatego Bezprym posłusznie odesłał cesarzowi polskie
insygnia koronacyjne.
Poza tym z Kodeksu Matyldy dowiadujemy się, że Mieszko II był władcą
światłym i wykształconym, którego łagodność w krzewieniu
chrześcijaństwa została
przeciwstawiona okrutnemu Bolesławowi Chrobremu. W przeciwieństwie
do niego wrogowie, którzy napadli w 1031 Polskę praktykowali nawracanie
siłą i byli
wojującymi łacinnikami. Bunt pogan nie mógł zatem być dziełem
najeźdźców, lecz reakcją nań! Jak podaje XIX-wieczny historyk, Julian
Bartoszewicz, „naród
powstał przeciw Bezbraimowi". Najeźdźcy zapewne zamierzali zakończyc
politykę tolerancyjną Mieszka II.
Rzeź chrześcijan wymierzona była prawdopodobnie jedynie w jego
łacińską wersję. I dlatego odrodzenie chrześcijaństwa w Polsce opierało
się wówczas na
odłamie bizantyjskim i słowiańskim. Stąd tyle zagadkowych
pozostałości bizantynizmu z wczesnych dziejów Polski w najważniejszych
państwowo świątyniach.
Po obaleniu Bezpryma i wymordowaniu hierarchii łacińskiej, do Polski
wraca Mieszko II, który panuje jeszcze do roku 1034. Początkowo Mieszko
II musiał
zgodzić się na cesarskie warunki przewidujące podział reszty kraju
na trzy części między wszystkich synów Chrobrego. W ostatnich dwóch
latach swojego życia
zdołał jednak ponownie zjednoczyć pod swoim panowaniem kraj.
Warto odnotować, że Gall Anonim, kronikarz działający w Polsce
z ramienia frakcji łacińskiej (pochodzący prawdopodobnie z Wenecji),
skwapliwie pominął opis
panowania Mieszka II! Nie przemilczał jego istnienia, gdyż był on
zbyt sławny. Zaznaczył jedynie: „Ten zaś Mieszko był zacnym rycerzem,
wiele też dokonał
dzieł rycerskich, których wyliczanie za długo by trwało" i zaraz
potem dodaje: „Lecz zamilczmy o Mieszku". Ten sposób ujęcia wskazuje, że
jego dzieła były
chwalebne, lecz nie wypadało ich opisywać. Podobną formułę Gall
zastosował wobec konfliktu św. Stanisława i Bolesława Śmiałego: „Jak zaś
doszło do
wypędzenia króla Bolesława z Polski, długo byłoby o tym mówić (...) —
lecz pozostawmy te sprawy".
O panowaniu Mieszka II czerpiemy zatem wiedzę z innych, zwłaszcza zagranicznych kronik, co niestety uniemożliwia
rzetelne odtworzenie pełni atutów tego wyjątkowego panowania.
Bratanki i Pontifex
Geopolityka splotła piastowską historię Polski i interes Polski
z sojuszem węgierskim. Węgry były bowiem bramą do Bizancjum a dla
leżącej w środkowej
Europie Polski sojusz z Bizancjum mógł przynieść atut nie tylko
kontaktu z wyższą kulturą, ale i przeciwwagę dla wpływów łacińskich
a tym samym dla
podporządkowania cesarstwu. Polska jako kraj pogranicza
kulturowo-religijnego swoją siłę i niezależność mogła zbudować jedynie
poprzez budowę balansu
geopolitycznego.
A do tego niezbędna była polityka tolerancji religijnej. Chrobry
w sprzyjającym okresie i dzięki ogromnemu zaangażowaniu militarnemu
budował pozycję
mocarstwową w Europie Środkowej, lecz na dłuższą metę było to nie do
utrzymania. Drenaż ludności na potrzeby militarne budził coraz większy
opór wewnętrzny
społeczeństwa, co groziło utratą stabilności wewnętrznej kraju.
Mieszko II zrozumiał, że polityka mocarstwowa Polski może mieć tylko
jeden kierunek: tolerancja religijna i balans między Wschodem
a Zachodem. W ścisłym
sojuszu z Węgrami, które były w dokładnie takiej samej pozycji
i miały dokładnie taki sam interes.
Pierwsi królowie Węgier i Polski nie dostrzegali jeszcze tego
(Stefan I, Bolesław I). Ale to ta opcja miała z czasem zwyciężyć w obu
krajach. Za twórców
tej polityki można uznać Mieszka II w Polsce i Belę I na Węgrzech
O ile jeszcze Chrobry ze Stefan walczyli przeciwko sobie, o tyle
późniejsi władcy piastowscy rozumieli, że sojusz z Węgrami to najwyższy
interes
geopolityczny Polski i jedyna szansa na odtworzenie potęgi państwa
wielkomorawskiego, które mogło stanowić zasadniczą przeciwwagę
środkowoeuropejską wobec
potęgi franko-germańskiej i które mogło odegrać fundamentalną rolę
cywilizacyjną w równoważeniu konfrontacji między Wschodem i Zachodem.
Tylko bowiem
środkowa Europa ma taki interes geopolityczny, by równoważyć siły
Wschodu i Zachodu. Supremacja Zachodu oznaczała nie równowagę
a konfrontację Wschodu i
Zachodu.
Bolesław Śmiały zaproponował inne ujęcie tej samej polityki: sojusz
papiestwa i Słowiańszczyzny wymierzony przeciwko Germanom. Było to to
samo, co pojawiło
się także w państwie wielkomorawskim i zakończyło się porażką. Warto
odnotować, że wielki spór o inwestyturę pomiędzy cesarstwem
i papiestwem był jak
najbardziej w interesie Polski, która stała się strategicznym
partnerem emancypującego się od władzy cesarskiej papiestwa.
Krótkofalowo przyniosło to Polsce owoce: cesarstwo uległo
osłabieniu, do Polski po pół wieku znów wróciła korona królewska. Jednak
długofalowo polityka ta
była dla Polski niekorzystna. Polityka tolerancji religijnej dawała
Polsce i Węgrom wyjątkowe atuty w skali Europy ze względu na położenie
geograficzne na
religijnym pograniczu. Wzmocnienie odległego Rzymu kosztem
niemieckiego sąsiada było po prostu mniejszym złem. Być może gdyby
Polska nie wsparła
antycesarskiego buntu Grzegorza VII, powstałaby wówczas germańska
potęga polityczna, która starłaby w średniowieczu zachodniosłowiańską
państwowość tak jak
starte zostały organizmy polityczne Słowian połabskich.
Tym niemniej jedyną polityką mogącą prowadzić do wzrostu realnej
potęgi Polski była polityka oparta na tolerancji religijnej i budowie
balansu
międzykulturowego.
Polska i papiestwo mogą mieć wspólne interesy sojusznicze
antycesarskie, tyle że z natury rzeczy są to interesy doraźne.
Wzmocnione papiestwo będzie jednak
hamulcem dla uruchomienia tej geopolityki, która jest dla Polski
najbardziej korzystna: polityki ponadreligijnej, która z kolei jest
szkodliwa dla
długofalowych interesów papiestwa.
W konflikcie z papiestwem w istocie załamała się potęga niemiecka,
lecz rozpoczęły się wówczas krucjaty na których najlepszy interes
zrobili Francuzi.
Najgorszym skutkiem krucjat było załamanie głównego elementu
buforowego pomiędzy Wschodem a Zachodem: Bizancjum. W ten sposób
zaprzepaszczona została
realna szansa na budowę odpowiednio silnej strefy buforowej pomiędzy
agresywnymi elementami Zachodu i Wschodu.
Wielu historyków patrzy na interesy polskie wyłącznie przez pryzmat
interesów łacińskiego chrześcijaństwa, ignorując to, że Złoty Wiek
w historii Polski
miał miejsce wówczas, kiedy Polska była najbardziej tolerancyjnym
krajem w Europie. Przy czym tolerancja nie była jakimś skutkiem potęgi,
lecz jej esencją.
Podwaliny tej tradycji politycznej stworzył Mieszko II.
Trzeba podkreślić, że jest to kwestia niemal wyłącznie związana
z położeniem geograficznym. Polska czy Węgry to kraje pogranicza i kiedy
Wschód walczy z
Zachodem, często ponosimy tego najmocniejsze koszty. Kiedy zaś
relacje układają się pokojowo kraje pogranicza mogą potencjalnie czerpać
z tego stanu
największe profity.
Porównajmy to teraz z interesami politycznymi papiestwa: jako twór
słaby militarnie, lecz silny w wymiarze wpływu na społeczeństwo,
papiestwo w warunkach
pokoju jest stale zagrożone podporządkowaniem polityce i interesom
najsilniejszego organizmu politycznego w integrującej się Europie.
W XI w. papiestwo genialnie budowało swoją niezależność i siłę
polityczną: problem z Normanami na południu Włoch został rozwiązany
rzuceniem ich do podboju
Anglii (1066). Problem z cesarstwem został rozwiązany przez szeroki
sojusz z małymi krajami, których niezależności Cesarstwo zagrażało. I w
końcu rzucenie
sił chrześcijańskich do walki z Maurami, Saracenami i poganami,
wyprowadziło poza Europę najbardziej sfrustrowane i wojownicze
jednostki. Dla Europy było
to korzystne, lecz odbyło się to kosztem Bliskiego Wschodu.
W dzisiejszym świecie brak jest równowagi między Zachodem a Bliskim
Wschodem, co nieustannie
jest ogniskiem zapalnym. Jest to pokłosie supremacji geopolityki
imperialistycznej Zachodniej Europy nad geopolityką buforową Środkowej
Europy.
W tym pierwszym okresie to węgierscy Arpadowie byli najmocniejszymi fundamentami tej geopolityki.
Sądzę, że w dzisiejszej polityce Orbana możemy zauważyć analogiczny
rozsądek geopolityczny: Węgry są związane z Unią, lecz pełnią tutaj
wobec Rosji
najbardziej łagodzącą i buforową rolę. Gdyby w Unii nie było
węgierskiego wyłomu, ciśnienie między Wschodem a Zachodem byłoby
z pewnością znacznie wyższe.
Węgry stają się klasycznym krajem buforowym między Wschodem
a Zachodem.
Wróćmy jednak do początków tej geopolityki: jak wyglądał proces
w którym walczące ze sobę młode monarchie, wyszarpujące sobie wzajemnie
resztki Państwa
wielkomorawskiego, zaczęły najściślejszy ze sobą związek dając
podłoże hasłu „Polak Węgier dwa bratanki".
Z Kodeksu Matyldy wiemy, że to Mieszko II był władcą, który
otworzył się na wszystkie trzy obrządki chrześcijańskie. Słowacki
historyk, Ján Steinhübel,
podaje też, że ówcześni książęta Nitry uznali zwierzchnictwo Mieszka
II, choć sami byli z domu Arpadów. Mieszko II jeszcze w okresie
panowania Chrobrego
związany jest z Krakowem. Chrobry odszedł na łono Pana w 1025,
podczas gdy pierwszy król Węgier kontynuował swe niemiłosierne, choć
święte panowanie aż do
roku 1038.
Król Święty Stefan postanowił zablokować sojusz węgiersko-polski i ukarać księcia Nitry.
W 1031 na Polskę ruszył atak Niemców i Rusinów, którzy wynieśli do
władzy Bezpryma. Jednoczesnie król Stefan najechał sprzymierzoną
z Polską Nitrę, gdzie
oślepiono i zalano ołowiem uszy księcia Vazula. Chodziło o to, by
nie przejął on władzy nad Węgrami po Stefanie, gdyż w tym samym roku we
wrześniu 1031 w
czasie polowania zginął tragicznie jedyny syn Stefana. Oznaczałoby
to, że władzę na Węgrzech obejmuje książę Vazul, związany ściśle
z królem Mieszkiem II.
Stefan obawiał się pewnie przejścia Węgier z sojuszu z Rzymem na
sojusz z Konstantynopolem.
Vazulowi udało się jednak ocalić swoich synów, którzy udali się na
emigrację i rychło trafili do Polski, gdzie, jak podaje Szymon z Keza,
„zostali ciepło
przyjęci" przez Mieszka II. Nosili imiona: Lewant, András i Béla.
Lewant i Andras podążyli później do Rusi, na dwór Jarosława Mądrego,
podczas gdy Bela
został w Polsce.
Bela Zapomniany
Po katastrofie 1031 ważnym sojusznikiem króla polskiego był wygnany
pretendent do węgierskiego tronu, Bela, którego po latach król Bolesław
Śmiały wyniesie
do węgierskiej korony. Jego obecność w Polsce nasi kronikarze
przemilczeli, co nie jest zaskakujące biorąc pod uwagę jego skłonność do
pogaństwa, dużą rolę
w ostatnim okresie panowania Mieszka II, a więc pewnie także i duże
znaczenie w okresie „reakcji pogańskiej" w Polsce po śmierci króla.
O pobycie Beli w Polsce informuje węgierska Kronika Ilustrowana (Képes Krónika)
z ok. 1360. Czytamy tam, że Bela osiągnął bardzo wysoką pozycję
w państwie
Mieszka II. Głównym powodem afektu Mieszka II do Beli miała być jego
rola okiełznaniu buntu Pomorzan. Widząc osłabienie państwa Mieszka II,
Pomorzanie
odmówili płacenia corocznego trybutu dla władzy centralnej. Mieszko
szykował się do interwencji zbrojnej, lecz stanęło na tym, że zamiast
wojny spór
zostanie rozstrzygnięty przez starcie przywódców. Mieszka obleciał
strach i z opresji wybawił go Bela, który stoczył zwycięzki pojedynek
w imieniu króla,
czym zaskarbił sobie jego miłość i uznanie. W nagrodę król przekazał
mu cały pomorski trybut, rękę swojej córki oraz nadał mu pokaźną część
ziemi.
Historia ta została z pewnością ubarwiona w stylu opowiadań
rycerskich. Można natomiast sądzić, że Bela faktycznie osiągnął wysoką
pozycję w państwie
Mieszka, lecz był to naturalny kierunek polityczny, kontynuacja
dawnego ścisłego sojuszu z książętami nitrzańskimi, obecnie na wygnaniu
w Polsce, lecz z
perspektywą zdobycia korony Węgier i zbudowania polsko-węgierskiego
sojuszu strategicznego. Udział księcia Beli w spacyfikowaniu Pomorzan
w imieniu Mieszka
II jest całkowicie prawdopodobny. Nawet pojedynek z księciem
pomorskim brzmi prawdopodobnie, tyle że jako pomysł samego Beli, który
jako poganin mógł
zaproponować tradycyjne rozstrzygnięcie sporu poprzez pojedynek
przywódców. Mieszko jako chrześcijanin nie mógłby czegoś takiego
wymyślić. Stąd pewnie
przydomki Beli: Zwycięzca lub Bizon.
Warto więc odnotować, że w ówczesnym państwie Mieszka II pokojowo współżyli poganie i różne odłamy chrześcijaństwa.
Niestety nie mamy informacji, jakie ziemie w Polsce otrzymał Bela.
Poprzez małżeństwo z córką króla Bela stał się kimś więcej niż
możnowładcą w Polsce.
Świadczy o tym także fakt opuszczenia Polski przez pozostałych dwóch
braci Beli: Andrasa i Lewanta, którzy nie chcieli być jedynie „braćmi
Beli", jak
ujmuje to Ilustrowana Kronika. To w Polsce urodzili się synowie
Beli, którzy zostali później królami Węgier. Jego drugi syn, Władysław —
otrzymał imię
słowiańskie, co może świadczyć o tym, że planowany był na polski
tron. Węgierscy historycy Gyula Kristó i Ferenc Makk przypuszczają, że
w okresie tzw.
anarchii Bela mógł „administrować Polską" w imieniu Kazimierza I.
Wydaje się całkiem prawdopodobne, że jako zięć Mieszka, który po
pokonaniu w jego imieniu
księcia pomorskiego i ocaleniu tym samym kraju przed kolejną wojną
domową, musiał być sławny i wśród pogańskiego w większości ludu
w Polsce, i wśród
rycerstwa. I to jego mogli oni chcieć na kolejnego władcę. A że
sprzyjał on (lub co najmniej tolerował) pogaństwu, toteż łacinnicy nie
uznali legalności
takiej władzy.
Być może zatem nie było żadnej anarchii pogańskiej w Polsce, a tzw.
Bolesław Zapomniany to Bela, węgierski książę. Gdyby w Polsce była
wówczas anarchia,
sąsiedzi dokończyliby dzieła rozbiorów, które zaczęli w 1031.
Lata 1034-1038 to okres kronikarskiej „białej plamy", okres w którym
wiara katolicka w Polsce, według kronikarza niemieckiego Wipo, „upadła
niestety, w
sposób godny płaczu". Brak łacińskiej narracji dla tego okresu może
po prostu świadczyć o całkowitym wytrzebieniu wówczas „opcji łacińskiej"
w Polsce.
Co odnawiał Kazimierz zwany Odnowicielem
Nazywany na wyrost Odnowicielem, książę Kazimierz, jedyne co
w Polsce odnawiał bez wątpienia, to wpływy łacinników. I za to
w łacińskiej literaturze dostał
przydomek. W społeczeństwie i wśród rycerstwa nie cieszył się
poparciem, gdyż w czasie wygnania z kraju Mieszka II, wraz z niemiecką
matką, Rychezą,
zawieźli polskie insygnia koronacyjne do cesarza. Mieszko II po
odbiciu kraju nie chciał widzieć Rychezy i pewnie Kazimierza nie darzył
zaufaniem, sądząc
słusznie, że jego władza oznacza popadnięcie Polski pod zależność od
cesarza. Kroniki nie są zgodne w opisie losów Kazimierza w latach 30.
XI w. Na ogół
pisze się, że musiał opuścić kraj po śmierci ojca. Wedle innych
wersji w czasie śmierci Mieszka przebywał w Niemczech na dworze swego
wuja, Hermana II,
późniejszego arcybiskupa Kolonii, który w 1054 koronował cesarza
Henryka IV.
Druga reakcja pogańska w Polsce
Ok. 1037 Kazimierz podówczas zwany jeszcze Mnichem podjął pierwszą
nieudaną próbę powrotu do Polski i zdobycia władzy. W reakcji na to
w 1038 wybuchło
drugie powstanie ludowe. Taka wersja brzmi znacznie prawdopodobniej,
niż opowieści o kraju pogrążąonym w anarchii, który nie ma żadnej
władzy i którego
nikt przez ten czas nie zajmuje.
Wypadki te odnotowuje Gall Anonim: „I choć tak wielkie krzywdy
i klęski znosiła Polska od obcych, to jeszcze nierozsądniej i sromotniej
dręczoną była przez
własnych mieszkańców. Albowiem niewolnicy powstali na panów,
wyzwoleńcy przeciw szlachetnie urodzonym, sami się do rządów wynosząc…
Nadto jeszcze,
porzucając wiarę katolicką — czego nie możemy wypowiedzieć bez
płaczu i lamentu — podnieśli bunt przeciw biskupom i kapłanom Bożym
i niektórych z nich,
jakoby w zaszczytniejszy sposób, mieczem zgładzili, a innych, jakoby
rzekomo godnych lichszej śmierci, ukamienowali".
Warto zauważyć klasowy charakter niepokojów religijnych. Prosty lud
trzymał się rodzimych wierzeń, elita władzy była chrześcijańska.
Przyczyną niepokojów
religijnych jest gwałtowny sposób walki z tradycyjnymi wierzeniami.
Warto zastanowić się, dlaczego akurat wówczas wybuchały rozruchy na
tle religijnym w Polsce. Wcześniejsze, jeśli były, to na tyle
nieznaczne, że nie doszły
do uszu kronikarzy łacińskich. Nie ma żadnych wieści, by na twarde
wymogi Chrobrego dotyczące przestrzegania postu, ktoś się buntował.
Wielkie bunty
pogańskie (czyli po prostu ludowe) wybuchały dwukrotnie: za każdym
razem, gdy najeźdźcy z ościennych krajów próbowali do władzy w Polsce
wynieść swoich
sprzymierzeńców. Pierwsza reakcja pogańska strąciła z tronu
Bezpryma, druga — wygnała Kazimierza. Były to więc nie tyle „reakcje
pogańskie" ile powstania w
obronie rodzimej kultuy.
Po swoim wygnaniu z Polski w wyniku powstania ludowego, Kazimierz
udaje się na Węgry, na dwór wrogiego Beli św. Stefana, co znacznie
uprawdopodabnia
hipotezę, że w tym czasie w Polsce władze mógł sprawować Bela. Czy
Kazimierz starał się na Węgrzech o pomoc w opanowaniu „rebelii
pogańskiej" przeciwko
niemu, nie wiadomo, lecz wiadomo, że św. Stefan „nawracał" wówczas
Węgry „na wiarę [chrześcijańską] prośbą i groźbą", jak pisze Gall. Zmarł
jednak w tym
samym roku, a jego nastepcą został Piotr Orseolo z Wenecji. Dał on
Kazimierzowi 100 rycerzy.
Tak wyekwipowany Kazimierz udał się następnie do Niemiec, skąd
zaczął montować większy sojusz militarny, mający na celu zdobycie władzy
w Polsce. Był to
dokładnie ten sam sojusz, który w 1031 wypędził z kraju Mieszka II.
Uderzenie przyszło z trzech stron. Od południa spadł na Polskę w 1038
wielki najazd
czeski, który spustoszył Poznań i Ostrów Lednicki oraz zagarnął
Śląsk. Czesi niszczyli wówczas budowle religijne. Czy aby były to
świątynie łacińskie?
Sądzę, że nie jest przypadkiem, że druga reakcja pogańska wiązana
jest właśnie z ziemiami na które najechali Czesi: Śląsk i Wielkopolska.
Niedługo później Kazimierz wkroczył do Polski na czele wojska
niemieckiego, które mozolnie podbijało kraj. Od wschodu przyszły wojska
ruskie księcia
Jarosława, które pomogły pokonać siły Masława na Mazowszu, co miało
miejsce w 1047. Miała wówczas miejsce, według Galla, wielka rzeź
Mazowszan. Następnie
wojska Kazimierza uderzyły na idących z pomocą Mazowszu Pomorzan.
Gall włożył w usta Kazimierza taką odezwę do rycerzy: „Pogromiwszy
fałszywe
chrześcijany, już bez trwogi uderzcie na pogany!".
Kim byli owi „fałszywi chrześcijanie"? Najprawdopodobniej chodziło
o to chrześcijaństwo, które przetrwało pogrom z lat 30.: słowiańskie lub
bizantyjskie. W
tym czasie chrześcijaństwo łacińskie kojarzone było wyłącznie
z Niemcami, traktowano to jako „opcję niemiecką" w Polsce. Tępiąc
chrześcijaństwo łacińskie
traktowano to wyłącznie jako kontynuację zmagań o uniezależnienie od
cesarstwa. W czasie „reakcji pogańskiej" nie zwalczano natomiast
chrześcijaństwa
słowiańskiego, czyli tego, które wywodziło się pierwotnie
z Bizancjum.
Julian Bartoszewicz tak to ujmował: „Powstało pogaństwo przeciw
chrześcijaństwu, dwa obrządki słowiański i łaciński, które żyły obok
siebie, zwaśniły się"
(Julian Bartoszewicz, Królowie polscy: wizerunki, 1860).
Część badaczy uważa, że w ogóle nie można mówić o żadnych buntach
pogańskich, tylko o walce
chrześcijaństwa łacińskiego z chrześcijaństwem słowiańskim. Wyraźnie
bowiem zauważamy w kronikach łacińskich skłonność do określania
zwolenników
chrześcijaństwa słowiańskiego mianem „fałszywych chrześcijan" lub
„pseudochrześcijanami". W ten sposób określano najpierw Mieszka II,
a następnie cześnika
Mieszka II — Miecława, księcia mazowieckiego. Jest to oczywiście
prawdopodobne, gdyż chrześcijaństwo słowiańskie było otwarte na dawną
kulturę polską, więc
mogło być uważane przez łacinników za „przebrane pogaństwo".
Wzmacnia tę tezę także fakt, że ostatnim elementem operacji
„Odnowiciela", było starcie z
Miecławem i jego „fałszywymi chrześcijanami" z Mazowsza, czyli
ostatnim bastionem w walce z tzw. reakcją pogańską było chrześcijaństwo
słowiańskie.
Sądzę jednak, że badziej pawdopodobna jest teza, że reakcja pogańska
była faktycznie buntem pogańskim, buntem ludowym, po którego stronie
stanęli
chrześcijanie słowiańscy.
Dodajmy tutaj na marginesie, że bezkrytyczne
przyjmowanie narracji łacińskiej dla tego okresu istnienia państwa
polskiego, nie tylko nie pozwala zostać historii „nauczycielką życia",
ale i prowadzi do naiwnej historiozofii, która tak wiele zła uczyniła
w Polsce w ostatnich stuleciach. Oto nawet Paweł Jasienica pisząc o tym
okresie, zastanawia się, dlaczego ościenne kraje, które jeszcze kilka
lat wcześniej najechały Polskę i dokonały rozbioru naszych ziem, teraz
wyświadczyły nam „przysługę" i zainstalowały na polskim tronie
„Odnowiciela". Historyk nie bierze nawet pod uwagę, że była to
kontynuacja ich polityki z 1031. Stwierdza za to, że „Polska była po
prostu potrzebna Europie jako czynnik równowagi" (Polska Piastów).
Przez wieki naiwni historiografowie głosili tezy o tym, że Europa
potrzebuje Polski. Być może jest to jakiś kompleks „przedmurza
chrześcijaństwa". Cała historiografia pokazuje dobitnie, że Europa
zawsze chętnie poświęcała i pozostawiała Polskę samej sobie lub wrogom,
nawet jeśli byli to wrogowie Europy. By coś zmieniło się na lepsze,
trzeba w końcu zerwać z naiwną historiozofią. Nie było żadnych powodów,
by sąsiedzi „odbudowywali" Polskę, poza odbudową swoich interesów na
obszarze Polski. Gdyby w Polsce była wówczas anarchia i chaos,
wystarczyłoby poczekać nieco, by kraj sam upadł i pogrążył się
w kryzysie, po czym wystarczyłoby po prostu wejść na objęte kryzysem
ziemie i je bezproblemowo zająć. Przerobiliśmy już ten scenariusz
w XVIII w. Tylko istnienie władzy niekorzystnej dla interesów
cesarskich, uzasadniało operację instalacji „Odnowiciela". Polska
Mieszka II czy Bolesława Śmiałego w żadnym razie nie była potrzebna
naszym „odnowicielom". Była to bowiem Polska o ambicjacyh mocarstwowych
w tej części Europy.
1046: Reakcja pogańska przenosi się z Polski na Węgry
Osiem więc lat zajęło Kazimierzowi zdobycie Polski. Stało się to po
tym (lub wtedy), gdy Bela opuścił Polskę i wrócił na Węgry. Węgierskie
kroniki podają,
że najpierw na Węgry przybyli z Kijowa dwaj jego bracia: Andras
i Lewant. Doprowadzili oni do wybuchu powstania pogańskiego przeciwko
władzy Wenecjanina,
Piotra Orseolo, któremu św. Stefan w 1038 powierzył koronę, miast
sympatyzującego z Bizancjum prawowitego Bazyla i jego synów. Obecnie
synowie Bazyla wrócili i
upomnieli się o swoje dziedzictwo, zyskując szerokie poparcie ludu,
gnębionego religijnie przez konkwistę wenecko-niemiecką.
„Za jego [Vata] namową wymordowali oni księży i laików wiernych
wierze katolickiej, wiele świątyń zniszczyli i wszystkich Niemców
i Włochów, którzy
piastowali rozmaite urzędy i po całym kraju byli rozproszeni, wydali
na śmierć. (...) wybiegli wielkimi tłumami naprzeciw książąt (...)
i prosili ich
uparcie, aby zezwolili całemu ludowi żyć w wierze pogańskiej, wybić
biskupów i kapłanów, zniszczyć kościoły, odrzucić wiarę chrześcijańską
i czcić bogów"
(Gerard Labuda "Mieszko II, król Polski (1025-1034)", Poznań 2008).
Kroniki węgierskie podają, że Bela opuścił Polskę na zaproszenie
swego brata Andrasa, który był przygnębiony po stracie w bitwie
z Piotrem Orseolo,
młodszego brata Lewanta. Wydaje się to być typową historyjką „ku
pokrzepieniu". Bardzo mało prawdopodobne, by Andras mógł sobie życzyć
powrotu brata.
Wracający z zagranicy bracia to dla panujących niemal zawsze
wyłącznie kłopoty a dla kraju ryzyko podziałów. Pamiętamy zresztą, że
Andras i Lewant opuścili
Polskę, zazdrośni o pozycję, jaką zdobył sobie tutaj ich brat.
Andras zatem raczej obawiał się brata i miał wobec niego nie sentymenty,
lecz resentymenty.
Jeśli zatem w 1047 Bela opuszcza Polskę i wraca na Węgry, to raczej
dlatego, że musiał Polskę opuścić pod naporem inwazji niemiecko-ruskiej,
po utracie
ostatniego bastionu: Mazowsza. Na Węgrzech w wyniku powstania
pogańskiego królem został najstarszy syn Vazula — Andras. Jego młodszy
brat Bela został
udzielnym księciem Nitry i był naturalnym kandydatem na kolejnego
króla.
Bela Wielki
O
tym, że Bela mógł być dobrym władcą Polski w okresie „pogańskim"
świadczyć może także jego sposób sprawowania władzy w Nitrze, bo do tego
okresu mamy już
kroniki. Otóż ta część Węgier, którą władał Bela rozwijała się
naprężniej gospodarczo. Bela musiał mieć dużą autonomię, gdyż bił nawet
własne monety
srebrne o większej wartości niż królewskie denary. Bela uruchomił
wówczas wydobycie srebra z rejonu bańskoszczawnickiego. Gród w Nitrze
otoczony został
potężnym wałem drewniano-ziemnym o konstrukcji komorowej.
Nieprzypadkiem spośród trzech synów to właśnie Bela wybił się w Polsce:
był po prostu najlepszy z
całej trójki.
Podaje się, że główną „reformą" przeprowadzoną przez „Odnowiciela"
było przeniesienie stolicy z Gniezna do Krakowa. Z drugiej strony wiemy,
że syn Beli,
Władysław urodził się w Krakowie ok. 1040. Mogłoby to wskazywać, że
Bela z żoną zajmowali wówczas stolicę Małopolski. Być może zatem
Kazimierz dlatego
uczynił Kraków miastem stołecznym, że stał się nim ipso facto —
dzięki osiedleniu się tam Beli, który jak wiemy był świetnym
gospodarzem.
Całkiem zrozumiałe jest, że Andras podobnie jak w Polsce i tym razem
miał dość brata. Zdradził więc interesy węgierskie i zawarł układ
z cesarzem, dzięki
któremu to jego syn, Solomon, a nie Bela, miał zostać koronowany na
następcę.
W ten sposób w roku 1059 Bela znów zawitał w Polsce. Czy witano go
z otwatymi ramionami czy jako wroga, nie wiadomo. Gall skwapliwie epizod
ten
przemilczał. Bela z pewnością miał w Polsce wielu sympatyków. Poza
tym był znacznie potężniejszy i bogatszy niż kiedy opuszczał Polskę.
Kiedy Bela na
Węgrzech budował fortyfikacje i kopalnie srebra, w Polsce Kazimierz
„mnożył zgromadzenia mnichów i świętych dziewic" (Gall). Trudno
podejrzewać, by mógł
się on cieszyć uznaniem szerszych kręgów społecznych. Fortunnie się
jednak złożyło, że w listopadzie 1058 „Kazimierz pożegnał się z tym
światem", a władzę
objął jego najstarszy syn Bolesław Śmiały, którego Długosz nazywa
„ojcobójcą".
Bela zapewne zaproponował swemu krewniakowi sojusz polityczny
i wsparcie ekonomiczne, w zamian za pomoc w odzyskaniu władzy na
Węgrzech. Od razu bowiem po
wstąpieniu Bolesława na tron polska polityka zmieniła się o 180
stopni i powróciła na tory sojuszu węgierskiego wymierzonego w koalicję
cesarską.
Pierwszym posunięciem Śmiałego był najazd na Węgry i pomoc
w zdobyciu tronu przez Belę, który został koronowany w 1060.
Po objęciu władzy na Węgrzech Bela ogłosił, że żony i synowie jego
dawnych wrogów, którzy uciekli do Niemiec, mogą bezpiecznie kontynuować
władanie nad
swoimi włościami. Wszak synowie nie powinni odpowiadać za winy
i grzechy swoich ojców, zwłaszcza, że historia pokazuje, że nowe
pokolenia mają skłonność do
zmiany nawyków starego pokolenia. Wprowadził następnie głęboką
reformę monetarną, wprowadzając do obiegu „wielkie monety
z najczystszego srebra",
wyeliminował też czarny rynek. Zarządził nadto, że cotygodniowe
targi powinny się odbywać w sobotę, a nie jak dotąd w niedzielę.
Ilustrowana Kronika podaje,
że w roku 1061 zorganizował szerokie konsultacje społeczne,
ściągając do Białogrodu Królewskiego po dwóch przedstawicieli każdej
osady, celem zaopiniowania
proponowanych reform. W czasie konsultacji wyszło, że lud chce
przywrócenia pogaństwa i wymordowania wszystkich księży. Na ten postulat
Bela nie mógł
przystać. Był on kontynuatorem polityki Mieszka II i wiedział, że
tylko tolerancja religijna może wzmocnić Węgry.
Niestety, w 1063 spadła na Węgry inwazja cesarska. Bolesław nie
udzielił pomocy swemu węgierskiemu sojusznikowi. Nie chciał bowiem
naruszać układu z księciem
czeskim, Wratysławem II, który był wiernym sojusznikiem cesarskim.
Śmiały liczył pewnie, że dzięki małżeństwu Wratysława z jego siostrą,
Świętosławą
Swatawą, zapewni sobie neutralność króla Czech w konflikcie
z cesarzem. Tymczasem Bela zginął niestety w czasie tej inwazji a na
tronie węgierskim znów
pojawiła się cesarska marionetka, Solomon.
Bolesław Śmiały: synteza ducha Chrobrego i umysłu Mieszka II
Po nieszczęsnym epizodzie Kazimierza „Odnowiciela", kiedy Polska
utraciła suwerenność na rzecz Niemiec, odrodził się sojusz
polsko-węgierski oraz polityka
mocarstwowa, kiedy Bolesław Śmiały dokonał swoistej pomsty na
dawnych najeźdźcach. Dokuczył mocno Rusinom i Czechom, ale i popierając
papiestwo mocno dał
się we znaki Niemcom.
Na ogół akcentowana jest wyłącznie jego polityka zagraniczna, która
upodabnia go do Bolesława Chrobrego. Tym niemniej jego polityka
wewnętrzna to
kontynuacja dziedzictwa Mieszka II.
Bardzo chakterystyczne jest, że pierwsza wyprawa Śmiałego na Czechy
nie jest jakąś wielką geopolityką ani łupiestwem, lecz ma na celu
odbicie polskich
rzemieślników (sic!), których w 1038 Czesi uprowadzili z Giecza. To
nie jest bowiem tak, że ludzie są zastępowalni, jeśli odbierze się
krajowi jego
specjalistów, może to być potężniejszy cios aniżeli wywiezienie iluś
tam wozów obładowanych złotem i srebrem. Okazuje się zatem, że kiedy
sumienni
łacinnicy z Czech najechali na rzekomo pogrążoną w pogańskiej
anarchii Polskę — zagrabili nam krajowych specjalistów, których
zaprzęgnięto do gospodarki
czeskiej. Propagandowe podręczniki historyczne, niewolniczo
uczepione narracji łacinników, ogłupiają nas dziś bajaniami o tym, że
głównym łupem czeskim w
1038 miały być relikwie św. Wojciecha. Na różne sposoby rozpisuje
się jedynie o tych nieszczęsnych relikwiach. W rzeczywistości Czesi
przybyli do
Wielkopolski w jednym określonym celu: by uprowadzić rzemieślników
pracujących na styku wielkich szlaków handlowych między Wschodem
i Zachodem, Północą i
Południem — w Gieczu. Kiedy Śmiały zaczął odbudowywać polską
suwerenność, nie wybrał się do Czech w poszukiwaniu głowy świętego, lecz
głów żyjących tam
polskich specjalistów.
Za jego panowania Polska wróciła do bicia własnej monety: srebrnych
denarów. Być może był to efekt sojuszu z Węgrami, które posiadały
wówczas cenną
kopalnię srebra. Bela rozpoczął bicie świetnej monety nie będąc
nawet królem. Najpewniej sam nauczył się tego w Polsce od Mieszka II.
Dawniej początki
srebrnych denarów w Polsce wiązano z Mieszkiem I. Nowsze ustalenia
poczynione przez polskiego archeologa i numizmatyka, Stanisława
Suchodolskiego,
dowiodły, że monety te zaczynają się w czasie panowania Bolesława
Chrobrego, lecz bił je nie król, lecz właśnie Mieszko II. Z jego
panowaniem wiążą się
także początki wydobycia złota na Dolnym Śląsku. Jego kontynuatorem
był właśnie Bela. Niezależność monetarna Polski zakończyła się wraz
z objęciem władzy
przez Kazimierza „Odnowiciela". I dopieo Bolesław Śmiały powraca do
polityki Mieszka II, którą z pewnością nauczył się od wuja Beli a nie od
ojca
Kazimierza.
1079 — upadek państwa słowiańskiego
Ślady kultury bizantyjskiej obecne w Polsce są starsze niż kultura
łacińska. Imiona pierwszych dwóch biskupów krakowskich to imiona
greckie: Prohor
(Prochor, od gr. Προχορος), Prokulf (Proculphus) — zaczęło się zatem
od Bizancjum, nie od Rzymu. (Roman Jakobson, Comparative Slavic
Studies. The
Cyrillo-Methodian Tradition, 1985)
Jedna z najstarszych monet polskich pochodząca z czasów pierwszych
Piastów przedstawia strzałę na tle Drzewa Życia w awersie, a krzyż
bizantyjski na
rewersie (podaję za Suchodolskim). Innymi słowy mieliśmy tutaj do
czynienia z całkowicie zamilczaną przez łacinników
bizantyjsko-słowiańską historią
Polski.
Pozostałości tej przemilczanej historii nie szukajmy jednak na
kartach łacińskich kronik, bo tam one są jedynie w postaci białych plam,
plątaniny i
nieudolności ich narracji. Jeśli jednak zaczniemy jej szukać
w zabytkach, architekturze, symbolice, malarstwie, legendach — naraz się
okazuje, że w tej
najstarszej historii Polski co trochę trafiamy na elementy, które
należą do kultury grecko-słowiańskiej a nie łacińskiej.
Dotyczy to przykładowo pięknego opactwa tynieckiego w Krakowie,
które swe dzieje zaczynało jako słowiańskie a nie łacińskie. Początkowo
wojującymi
łacinnikami byli Niemcy, którzy traktowali to jako formę podboju.
Nasilenie prześladowania słowiańskiego chrześcijaństwa rozpoczęło się po
1054, kiedy
niemiecki papież doprowadził do Wielkiej Schizmy Wschodniej. Wkrótce
później rozpoczęło się ściganie „herezji Metodego" i słowiańskiego
chrześcijaństwa.
Kiedy rozpoczęła się I krucjata, w Polsce skazano za herezję opata
tynieckiego na wygnanie wraz z innymi mnichami.
W przypadku Polski problem z rytem słowiańskim był fundamentalny,
gdyż po tzw. reakcji pogańskiej wytrzebiono u nas łacinnictwo i państwo
opierało się
własnie na chrześcijaństwie słowiańskim. Jego zniszczenie oznaczało
zniszczenie państwa. Dlatego właśnie państwo wybudowane przez Bolesława
Śmiałego
zamieniło się w zgliszcza. Nie jest prawdą, że po zniszczeniu
łacinnictwa w Polsce upadło państwo w okresie tzw. reakcji pogańskiej.
Upadło ono pół wieku
później — tym właśnie był chaos rozbicia dzielnicowego, którego
opanowanie zajęło kolejne dwa stulecia.
*
Więcej na ten temat: Antoni Mironowicz: The Methodian mission on the Polish lands until the dawn of 11th century, ELPIS, Rocznik XV (XXVI). Zeszyt 27 (40). 2013. Uniwersytet w Białymstoku
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9717/k,5
Komentarze do strony Bizantyjsko-słowiańskie dzieje Polski: o czym milczą łacińskie kroniki
Dodaj swój komentarz…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz