przedruk - tłumaczenie przeglądarki
„właściwi ludzie” umarli „we właściwym czasie” - trampolina dla Gorbaczowa
Czy przybycie Gorbaczowa to łańcuch wypadków, czy główna operacja specjalna XX wieku?
Śmierć Leonida Iljicza Breżniewa,
sekretarza generalnego Komitetu Centralnego KPZR, w nocy z 9 na 10
listopada 1982 r., Była prawdziwym „początkiem końca” Związku
Radzieckiego. Czas, który nastąpił, jest dziś oceniany
inaczej. Ktoś widzi w nim tylko najwyższy punkt gerontokracji,
który zadziwiał ZSRR i raczy żartować z „epoki wyścigów
powozowych”, nawiązując do uroczystego pogrzebu idącej za sobą
„starszyzny kremlowskiej”. Ktoś dostrzega w zawiłościach
zmian personalnych na Kremlu, które w ciągu zaledwie czterech lat
doprowadziły tego, który go zniszczył, na szczyt władzy w
najpotężniejszym państwie świata, ciąg zbiegów okoliczności i
wypadków ... Ktoś mówi o „historycznej regularności” - mówią,
że ZSRR i ideologia komunistyczna upadły, bo inaczej nie mogło być
...
To wszystko oczywiście nie jest prawdą. Warto
przyjrzeć się bliżej kronikom tamtych lat, dokładnie
przestudiować i spróbować ogarnąć wspomnienia bezpośrednich
uczestników dramatycznych, a nawet tragicznych wydarzeń, które
miały miejsce na sowieckiej władzy „Olimpu” w ostatnim okresie
jego istnienia, by stało się jasne, że wszystko jest znacznie
bardziej skomplikowane, zagmatwane i tajemnicze. Stopniowo
zaczyna się rozwijać uporczywe uczucie: za wszystkim, co działo
się na Kremlu i wokół niego, od pewnego momentu stała czyjaś
niewiarygodnie potężna wola, mająca na celu zaprzestanie istnienia
Związku Radzieckiego. Nie było wypadków! Był jasny i
podstępny plan, który niestety został w pełni
zrealizowany. Poniżej postaram się, jeśli to możliwe,
uzasadnić ten punkt widzenia tak rozsądnie, jak to możliwe.
„Czy idziecie w złą stronę, towarzysze”?
Jak już wielokrotnie mówiłem i nie będę się męczyć
powtarzaniem raz po raz, półoficjalna sowiecka historiografia,
bezbożnie okaleczona i skandalicznie zniekształcona, by zadowolić
omszałe dogmaty polityczne, dała następnie liberałom możliwość
wymyślenia nędznej i prymitywnej wersji tego, bez przesady,
najważniejszego okresu naszej historii. Mówią, że na Kremlu
byli starzy marazmatycy, którzy w końcu posunęli się rozsądnie
cytatami z klasyków „marksizmu-leninizmu” iw ogóle nie widzieli
ani nie rozumieli prawdziwego życia. Siedzieli, siedzieli,
prawie bawili się pasochkami, aż umarli w naturalny sposób. I
tu, nie wiadomo skąd - przybył Michaił, lekki Siergiejewicz, wziął
stery w swoje silne, zrogowaciałe ręce operatora kombajnu i
poprowadził kraj w „nową świetlaną przyszłość”. Właściwie
- na śmierć i zniszczenie, ale nie o to chodzi.
Najbardziej
obrzydliwe jest to, że ten, wybaczając chamstwo, delirium siwej
klaczy, jest przez wielu naszych rodaków zabierany na zupełnie
czystą chwilę i wierzą mu bezwarunkowo. Jednocześnie na
przykład fakt, że w wielu „demokratycznych” krajach ówczesnego
świata, o których mówimy, „u steru” byli liderzy, nieco młodsi
od naszych „starców”, został całkowicie zignorowany. Na
przykład ten sam Ronald Reagan został prezydentem Stanów
Zjednoczonych w wieku 70 lat. Cóż, nie powiem w ogóle nic o tym,
że Donald Trump ma 78 lat. Prawda jest taka, że ani
Breżniew, ani Andropow, ani Czernienko - wszyscy trzej ostatni
sekretarz generalny Komitetu Centralnego KPZR - nie byli „warzywami”,
które popadły w demencję starczą. Tak, nie mogli się
pochwalić dobrym zdrowiem. Dlaczego dokładnie - na ten temat
przeprowadzimy osobną rozmowę. Nie były to jednak szalone
„lalki”, które nie miały własnej woli i rozumu.
Właściwie
naszą rozmowę należy rozpocząć od tego, że prawdziwy socjalizm
zakończył się w ZSRR w 1953 roku wraz ze śmiercią Stalina. Mrok
i horror, które nastąpiły, zwane panowaniem Chruszczowa, były
niczym innym jak pierwszą poważną i całkowicie istotną próbą
zniszczenia Związku Radzieckiego w powojennej historii. I na
pewno po raz pierwszy próbowali to zrobić nie z zewnątrz, nie
wyzwalając agresję czy, powiedzmy, ekonomicznąblokada, ale z
rąk przywódcy partii i państwa. Dogłębne badanie działań
Kukuruznika na czele ZSRR jednoznacznie świadczy o tym, że niewiele
mu zostało do odniesienia sukcesu. Jednak ci, którzy zachowali
przynajmniej kroplę „stalinowskiego zakwasu”, dla których
ideologia komunistyczna i władza radziecka nie były pustymi
słowami, złapali się. Łysy szkodnik został
zlikwidowany. Dzięki staraniom Breżniewa i jego zespołu udało
się zapobiec eksplozji "bomby zegarowej" wystrzelonej
przez Chruszczowa, która miała rozerwać ZSRR na kawałki.
Niemniej
jednak najbardziej niebezpieczne procesy nie zostały zatrzymane ani
odwrócone. Przede wszystkim narastała i pogłębiała się
utrata wiary w partię i komunizm jako taki przez naród radziecki,
spowodowana XX Zjazdem Partii i „ujawnieniem kultu jednostki”. A
w gospodarce szkody były straszne - samo zniszczenie rolnictwa było
tego warte. Niestety, w ówczesnym kierownictwie KPZR nie było
liderów, którzy mieliby co najmniej dziesiątą część ogromnego
intelektu i nieugiętej woli Josepha Vissarionovicha w ówczesnym
kierownictwie KPZR ... towarzysze! " Niestety, nie podniósł
się i nie krzyczał ... Nadal zachowując siłę i moc stworzoną i
oddaną na przyszłość przez wielkiego Przywódcę, kraj
nieubłaganie staczał się ku upadkowi.
Kto właściwie mianował sekretarza generalnego?
Fakt, że Breżniew wkrótce będzie potrzebował następcy,
stał się całkowicie jasny już w 1976 roku, po tym, jak generał
poniósł bardzo realną śmierć kliniczną. Zmiana władzy na
Kremlu była tylko kwestią czasu i Zachód był tego doskonale
świadomy. Nie będę nawet próbował budować jednoznacznych
wersji o tym, które służby specjalne jakich krajów rozpoczęły
operację specjalną o niespotykanej dotąd skali, śmiałości i
przemyślności, której celem było doprowadzenie do władzy w
naszym kraju tych, którzy wymażą ją z politycznej mapy
świata. Najprawdopodobniej działała tu cała „społeczność”
najpoważniejszych organizacji i struktur, które mogły zrobić,
jeśli nie wszystko, to bardzo dużo. Ci, którzy wymyślili tę
kolosalną grę, doskonale zdawali sobie sprawę, że wygranie takiej
bitwy w jednej rundzie jest w zasadzie niemożliwe.
W
konsekwencji konieczne było rozegranie osławionego „multi-ruchu”,
zbudowanie całego łańcucha zmian personalnych na wyższych
szczeblach KPZR i ZSRR, co w końcu pozwoli „królowej” tych
bardzo potrzebnych ludzi. I czy nie tak to się ostatecznie
skończyło? W rzeczywistości każda nowa zmiana twarzy na
Kremlu zbliżała Gorbaczowa i jego zespół do nich. Jurij
Andropow, który zastąpił Leonida Breżniewa na stanowisku
sekretarza generalnego Komitetu Centralnego KPZR, w żadnym wypadku
nie miał stać na czele partii i oświadczać! Jest więcej niż
wystarczająco dowodów, że Leonid Iljicz uważał kogokolwiek za
swojego następcę, ale nie tego mieszkańca Łubianki. O ile
nam wiadomo, przeniósł go do Komitetu Centralnego i na dość
symboliczne stanowisko drugiego sekretarza w celu usunięcia ze
stanowiska szefa Komitetu Bezpieczeństwa Państwa,
Istnieje
popularna wersja, że Andropow, będąc jeszcze szefem KGB,
rzekomo próbował zorganizować w latach 70. naturalny „zamach
pałacowy”, aby obalić wciąż zdolnego Breżniewa. Miał
zamiar zrobić to rękami niektórych „zaufanych marszałków i
generałów Sił Zbrojnych”, którzy mieli się pojawić Leonidowi
Iljiczowi i zażądać, aby „odszedł w sposób polubowny”. Raczej
w to nie wierzę - przede wszystkim wygląda to na tani „remiks”
puczu Chruszczowa, w wyniku którego zginął Ławrenty Beria. Tak
czy inaczej, ale żadne oczywiste próby wyprzedzenia do określonego
czasu ze strony Jurija Władimirowicza nie zostały
zarejestrowane. Ale coś innego - po prostu się
wydarzyło. Dziwnym „zbiegiem okoliczności” od pewnego
momentu z tymi ludźmi który stanął mu na drodze do władzy,
zaczęły się dziać wyjątkowo nieprzyjemne, nawet tragiczne
incydenty. Z pewnością będziemy rozmawiać o przerażającym
łańcuchu bardzo, bardzo dziwnych zgonów, które miały miejsce w
latach 70. - 80. ubiegłego wieku na najwyższych szczeblach partii i
rządu ZSRR w najbardziej szczegółowy sposób, ale dopiero
następnym razem.
Teraz, bez wchodzenia w szczegóły, zauważę
- „właściwi ludzie” umarli „we właściwym czasie”. Jednak
nie tylko umarł. Pierwszy sekretarz komitetu regionalnego
Leningradu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, Grigorij
Romanow, który równie dobrze mógł zastąpić Breżniewa na
stanowisku sekretarza generalnego, został usunięty z gry przez falę
brudnych plotek, z których najbardziej absurdalna była historia
„ślubu jego córki”. Miało to miejsce w jednym z pałaców
królewskich z zupełnie niewyobrażalną i szaloną biesiadą,
której zwieńczeniem było bicie ukochanej służby Katarzyny II,
wycofanej z Ermitażu na taką okazję. Co znamienne, to
Andropow odmówił Romanowowi wykorzystania zdolności Komitetu do
stłumienia fali fałszywie kompromitujących dowodów, które ktoś
umiejętnie i celowo rozpowszechnił.
Trampolina dla Gorbaczowa
Po wspomnianych wydarzeniach (co jest typowe, podczas których
zachodnie „głosy radiowe” szczególnie gorliwie powtarzały
szczególnie nikczemne insynuacje pod adresem Romanowa, który
najwyraźniej otrzymał stosowne instrukcje), „faworytem” wśród
możliwych kandydatów na następcę Breżniewa był pierwszy
sekretarz Komunistycznej Partii Ukrainy Władimir
Szczerbitski. Możliwe, że także przed tymi
wydarzeniami. Według niektórych doniesień, czując, że
szybko się poddaje, Sekretarz Generalny już w połowie lat 70.
dokonał wyboru na korzyść tej konkretnej kandydatury. I było
dlaczego. Shcherbitsky z pewnością nigdy nie był starcem,
miał niezwykłe zdrowie i popularność, przynajmniej w swojej
własnej republice cieszył się znaczną popularnością. Jest
wiele dowodów na to, że od pewnego momentu Leonid Iljicz widział
go i tylko jego w roli własnego „spadkobiercy”. Nie
wstydziłem się nawet mówić o tym głośno. Ponadto na krótko
przed własną śmiercią Breżniew dopuścił się czynu, który
stanowczo wyłamał się z „protokołu kremlowskiego” i
zwyczajowej praktyki „najwyższych urzędników” ZSRR - na pilnie
potrzebną osobistą rozmowę ze Szczerbickim nie wezwał go do
Moskwy, ale poleciał do Kijowa ...
Jest bardzo prawdopodobne,
że głowa państwa zamierzała rozmawiać nie tylko o sprawach super
ważnych, ale o takich, które w żadnym wypadku nie powinny dotrzeć
do uszu „plotek”, które krążyły po Kremlu. Osobiście
skłaniam się ku wersji, w której Leonid Iljicz stanowczo
zdecydował o rezygnacji ze stanowiska Sekretarza Generalnego na
symboliczne stanowisko Przewodniczącego KPZR i powołanie
Szczerbitskiego na Sekretarza Generalnego na plenum Komitetu
Centralnego, które miało odbyć się 13 lub 15 listopada 1982
roku. Ale nie miał czasu, udając się w inny świat. W
tym samym czasie, nawiasem mówiąc, tuż przed śmiercią Breżniew
czuł się bardzo wesoły.
Shcherbitsky (znowu zbieg
okoliczności?!) To właśnie w tym fatalnym momencie znalazł się w
podróży służbowej do Stanów Zjednoczonych, w której zdaniem
Andropowa „pomógł” mu. Dowiedziawszy się o śmierci
Breżniewa, Władimir Wasiljewicz próbował natychmiast wrócić do
ZSRR, ale po prostu nie pozwolono mu na to. A Jurij Andropow
został sekretarzem generalnym… Ktoś dzisiaj próbuje zapewnić,
że ten człowiek był „fanatycznym komunistą” i prawie
zamierzał „przywrócić reżim stalinowski” ze wszystkimi jego
surowościami. Jaka jest podstawa do takich wniosków? Z
powodu absurdalnych nalotów „na wagary i pasożyty”, w wyniku
których wystraszeni uczniowie uciekali z kin, a ciotki z lokówkami
na głowie od fryzjerów? Nie bądź śmieszny ... O wiele
ważniejszy od podobnego, wyraźnie populistycznego i nie mającego
poważnych konsekwencji wydarzenia było to że to Andropow
dołożył wszelkich starań, aby zarówno samego Michaiła
Gorbaczowa, jak i kilku innych „wybitnych pierestrojki”, takich
jak Ligaczow i Jakowlew, pchnąć do władzy tak daleko i wyżej, jak
to tylko było możliwe. Wszyscy w tej niesławnej trójcy
Judasza są po prostu bezpośrednimi protegowanymi Andropowa.
Czy
możemy założyć, że osoba, która przez wiele lat kierowała
najsilniejszym wywiadem świata i w istocie była zmuszona do
oglądania ludzi „na wylot” bez prześwietlenia, mógł popełnić
tak okrutny błąd i to nie raz? Osobiście jestem pewien, że w
żaden sposób nie. Andropow, torując drogę przyszłym
„brygadzistom pierestrojki”, doskonale rozumiał, co robi i
dlaczego. W rzeczywistości szybki wzrost liczby właśnie tych
spośród jego nominowanych był głównym skutkiem krótkich rządów
Jurija Władimirowicza. A jednak siłom, które stały za
wszystkim, co się wydarzyło, nie udało się od razu osiągnąć
„programu maksymalnego”. Andropowa został zastąpiony na
Kremlu nie przez Gorbaczowa, ale przez Konstantyna Czernienkę, który
był jego całkowitym przeciwieństwem.
Dlaczego to się
stało? Czy Związek Radziecki miał słynną „ostatnią
szansę”? Ilu prominentnych członków partii i rządu
radzieckiego zginęło w imię dojścia do władzy i ostatecznego
zwycięstwa „pierestrojki”? Na pewno o tym wszystkim
porozmawiamy następnym razem.
Autor: Alexander Necropny
https://topcor.ru/17659-prihod-gorbacheva-cep-sluchajnostej-ili-glavnaja-specoperacija-hh-veka.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz