Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

piątek, 1 sierpnia 2014

Garść informacji



z ostatniego okresu

Ambasador Rosji: Polska będzie musiała zmienić zdanie w sprawie Ukrainy

Polska będzie musiała zmienić swój punkt widzenia w sprawie wydarzeń na Ukrainie i uwzględnić korzyści ze współpracy z Rosją - powiedział w Moskwie na spotkaniu z prezydentem Władimirem Putinem ambasador Rosji w Warszawie Aleksandr Aleksiejew.

- Ukraina, tak jak Białoruś, są oceniane jako sfery szczególnych interesów dla naszej polityki.
Jestem absolutnie przekonany, że nasi polscy partnerzy będą musieli prędzej czy później zmienić swój punkt widzenia. Aleksandr Aleksiejew
Jestem absolutnie przekonany, że nasi polscy partnerzy będą musieli prędzej czy później zmienić swój punkt widzenia. Będą musieli wrócić do kwestii korzyści, jakie mogą czerpać ze współpracy z Rosją w sferze politycznej i gospodarczej, przy uwzględnieniu naszej bliskości etnicznej i kulturowej - powiedział Aleksandr Aleksiejew, cytowany przez ITAR-TASS.

Dyplomata zapewnił, że pracownicy ambasady i innych rosyjskich instytucji "świetnie zdają sobie sprawę z tej perspektywy" i pracują "spokojnie i pewnie, z całkowitą świadomością własnej słuszności".
Putin spotkał się we wtorek na naradzie organizowanej co dwa lata z ambasadorami Rosji na świecie. Uczestniczyli w niej również członkowie rządu, przedstawiciele obu izb parlamentu - Dumy Państwowej i Rady Federacji, eksperci oraz reprezentanci rosyjskiego biznesu.
(zel, bart)


Łukaszenka: Straszą nas, że nadciągną hordy ze wschodu
Dzisiaj, 1 lipca (20:22)
Zagrożenie dla niepodległości Białorusi może wyniknąć wyłącznie z przyczyn gospodarczych - stwierdził Aleksandr Łukaszenka. Prezydent Białorusi mówił o tym na posiedzeniu z okazji zbliżającego się Dnia Niepodległości.

- Straszą nas, że nadciągną hordy ze wschodu, a na wschodzie zaczynają nas straszyć - że z zachodu przyjdą, podzielą, zaduszą, rozstrzelają. (...) Ale zawsze mówiłem i mówię: żadne hordy nie są dziś w stanie zniszczyć naszego kraju. Jeśli nawet powstanie zagrożenie dla niepodległości naszego kraju - to tylko z przyczyn gospodarczych – zapewniał.

Podkreślił, że wszystko zależy od samych Białorusinów. - Jeśli chcemy, żeby nasze dzieci i wnuki żyły na swoim kawałku ziemi, powinniśmy położyć pod to fundamenty, bez względu na koszty - zaznaczył.
Według Łukaszenki głównym fundamentem niepodległości jest obywatel, któremu od dzieciństwa należy wpajać podstawy patriotyzmu. Przy tym patriotyzm to - jak zaznaczył - nie tylko walka z bronią w ręku, ale i prozaiczne, codzienne sprawy, w których nie mniej wyraźnie niż na wojnie przejawia się stosunek do ojczyzny.
- Od prawdziwego obywatela nie wymaga się wiele: bądź porządnym człowiekiem, sumiennie pracuj i uczciwe płać podatki - podsumował szef białoruskiego państwa.
Jak zaznaczył, kraj to wspólnota obywateli: ludzi, których łączy wspólna pamięć historyczna, tradycje i wartości oraz którym zależy na ziemi, jaką odziedziczyli od przodków.
- Jest jeden zasadniczy warunek, przy którym na zawsze zachowamy niepodległość: jeśli ta idea będzie żyć w sercach i duszach naszych ludzi, jeśli każdy z nas będzie prawdziwym obywatelem swojego kraju, obywatelem (pisanym) wielką literą - oznajmił.

"Może dojść do wojny"

Prezydent Białorusi wyraził też przekonanie, że tragiczne wydarzenia na Ukrainie pokazują, iż może dojść do wojny, "kiedy nie szanuje się pokoju, stabilności i zgody, kiedy społeczeństwo się dzieli i wpada w stan rewolucyjnego buntu".
Według Łukaszenki podpisanie z Rosją i Kazachstanem umowy o utworzeniu Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG) nie przyniosło Białorusi niczego złego i można się spodziewać z tego tytułu tylko korzyści. - Cóż złego w tym, że dostaliśmy wolny rynek liczący 170 mln ludzi? - zapytał. Zastrzegł przy tym jednak, że członkostwo w EUG nie rozwiąże wszystkich problemów Białorusi.
Dzień Niepodległości Białoruś obchodziła początkowo 27 lipca - w rocznicę ogłoszenia deklaracji suwerenności w 1991 roku. W 1996 roku święto przeniesiono jednak na 3 lipca z inicjatywy Łukaszenki, zatwierdzając tę decyzję w referendum. 3 lipca jest uznawany oficjalnie za datę wyzwolenia Mińska spod okupacji hitlerowskiej w 1944 roku.

 

 
1 lipca, 20:39

Rosja będzie bronić swych interesów wszystkimi dostępnymi środkami


„Jednobiegunowy model świata nie ostał się. Istnieje nadzieja na to, że Zachód przestanie narzucać swoje zasady innym krajom, przekształcając naszą planetę w globalne koszary”. Prezydent Władimir Putin.


We wtorek przywódca Rosji przyjechał do MSZ, gdzie podczas tradycyjnej narady ambasadorów i stałych przedstawicieli sformułował podstawowe zadania rosyjskiej dyplomacji. Nie uległy one znacznym zmianom: Rosja nadal opowiada się za ugruntowywaniem pokoju, a także utrzymywaniem stabilności i bezpieczeństwa na szczeblu globalnym i regionalnym. Jednak realizowanie tych zadań w ostatnim czasie staje się coraz trudniejsze. Prezydent Władimir Putin powiedział:
Na mapie świata pojawia się coraz więcej regionów, którymi targają wstrząsy. Wskutek deficytu bezpieczeństwa cierpią Europa, Bliski i Środkowy Wschód, Azja Południowa, region Azji i Pacyfiku, Afryka. Powstaje systemowy brak równowagi w światowej gospodarce, finansach i handlu. Trwa proces podważania tradycyjnych wartości moralnych i duchowych. Raczej nikt nie ma wątpliwości co do tego, że jednobiegunowy model porządku światowego nie sprawdził się w praktyce. Narody i kraje coraz częściej chcą samodzielnie decydować o swojej przyszłości, pielęgnować swoją cywilizacyjną i kulturową identyfikację.
Rosja opowiada się za nadrzędnością prawa międzynarodowego, przy zachowaniu czołowej roli ONZ. Prawo międzynarodowe powinno obowiązywać wszystkich, nie może być stosowane wyrywkowo, służyć interesom poszczególnych krajów czy grupom państw. Najważniejsze, aby było interpretowane jednakowo. „Nie można dzisiaj interpretować go tak, a jutro inaczej w ramach bieżącej koniunktury politycznej”, - oświadczył Władimir Putin. Sytuacja na Ukrainie, jego zdaniem, stanowi właśnie konsekwencję niewłaściwej polityki:
Powinniśmy jasno zdać sobie sprawę z tego, że sprowokowane na Ukrainie wydarzenia są skoncentrowanym wyrazem osławionej polityki powstrzymywania. Jej korzenie sięgają głęboko w historię. Niestety, taka polityka była kontynuowana również po zakończeniu zimnej wojny. Na Ukrainie znaleźli się w niebezpieczeństwie nasi rodacy, Rosjanie, inne narodowości, ich język, historia, kultura, zagwarantowane przez konwencje europejskie prawa. Jakiej reakcji z naszej strony oczekiwali nasi partnerzy na wydarzenia na Ukrainie? Oczywiście, nie mieliśmy prawa do porzucania w nieszczęściu mieszkańców Krymu i Sewastopola, pozostawienia ich na łasce nacjonalistów – radykałów. Nie mogliśmy pozwolić na istotne ograniczenie nam dostępu do Morza Czarnego, aby na ziemię krymską, na ziemię Sewastopola, owianą bitewną chwałą rosyjskich żołnierzy i marynarzy, w końcu – zakładam, że dość szybko - wkroczyły wojska NATO i został kardynalnie zmieniony bilans sił na terenach przylegających do Morza Czarnego. Wszystko, o co Rosja walczyła od czasów Piotra I, a może nawet wcześniej, zostałoby przekreślone.
Chcę, aby wszyscy zdali sobie sprawę z tego, że nasz kraj nadal będzie bronił praw Rosjan, naszych rodaków za granicą, wykorzystując w tym celu cały arsenał posiadanych przez nas środków– od politycznych i gospodarczych do uwzględnionych przez prawo międzynarodowe w samoobronie operacji humanitarnych.
Przywódca państwa rosyjskiego przypomniał, że nawet w tych krajach Europy Zachodniej i Wschodniej, gdzie sytuacja na pierwszy rzut oka wygląda pozytywnie, istnieje dość dużo skrytych sprzeczności na tle etnicznym i socjalnym, które mogą w każdej chwili stać się powodem konfliktów, aktywizacji ekstremizmu. Mogą one zostać wykorzystane przez graczy z zewnątrz w celu podważenia sytuacji społeczno-politycznej, aby w sposób niedemokratyczny doprowadzić do zmiany władzy.
Władimir Putin jest przekonany, że oparty na podwójnych standardach model stosunków wzajemnych nie jest skuteczny, w tym także w relacjach z Rosją. Moskwa jest gotowa do współpracy na szczeblu międzynarodowym, ale jedynie pod warunkiem, że jej interesy będą brane pod uwagę. Putin uważa, że Moskwę nie interesuje rola obserwatora:
W ciągu dwóch ostatnich dekad nasi partnerzy przekonywali Rosję, że mają dobre zamiary, są gotowi do współpracy strategicznej. Ale jednocześnie, raz za razem, rozszerzano grono członków NATO, przybliżając się coraz bardziej do naszych granic. Na nasze słuszne pytania, czy nie trzeba omówić tego problemu, odpowiadano: „Nie, was to nie dotyczy!” Tym, którzy nadal deklarują swoją wyjątkowość, nie podoba się niezależna polityka Rosji. Potwierdziły to wydarzenia na Ukrainie. Tym nie mniej, mam nadzieję, że pragmatyzm mimo wszystko zwycięży. Należy wyzbyć się ambicji, dążenia do przekształcenia świata w koszary, do ustawiania wszystkich w jednym szeregu, do narzucania jednolitych zasad postępowania. Trzeba wreszcie przystąpić do budowy stosunków na gruncie równości praw, wzajemnego poszanowania, uwzględniania interesów innych. Najwyższy czas na uznanie wzajemnego prawa do bycia różnymi od siebie, prawa każdego kraju do kształtowania własnego życia według własnych planów, nie zaś pod czyjeś natrętne dyktando.
Był to fragment przemówienia wygłoszonego przez prezydenta Rosji Władimira Putina podczas narady ambasadorów w MSZ FR.


1 lipca, 16:42
Putin: podwójne standardy w relacjach z Rosją nie działają

„Ci, którzy wciąż mówią o swojej wyjątkowości, aktywnie wyrażają swoje niezadowolenie z niezależnej polityki Rosji. Wydarzenia na Ukrainie potwierdziły to, jak również i to, że wypełniony podwójnymi standardami model stosunków wzajemnych z Rosją nie działa” - oświadczył dzisiaj na naradzie ambasadorów i stałych przedstawicieli Rosji prezydent Władimir Putin.
Poza tym Putin podkreślił, że jednobiegunowy model ładu światowego nie sprawdził się. „Narody i państwa coraz głośniej mówią o determinacji, aby samym decydować o swoich losach, zachowaniu tożsamości cywilizacyjnej i kulturowej, co koliduje z podejmowanymi przez niektóre kraje próbami zachowania dominacji w sferze wojskowej, polityce, finansach, gospodarce i ideologii” - oświadczył przywódca Rosji.


Przemysław Henzel, Dziennikarz Onetu
dzisiaj 20:04 07.07.2014

"Na linii frontu". Rosja chce rozmów o “nowym porządku świata”. Dyner: nie ma szans na drugą Jałtę


- Nie ma naj­mniej­szych szans, by pań­stwa Za­cho­du przy­ję­ły ofer­tę Rosji do­ty­czą­cą po­dzia­łu "stref wpły­wów" na świe­cie; dziś nie ma szans na drugą Jałtę - oce­ni­ła Anna Dyner, ko­men­tu­jąc za­ska­ku­ją­cą pro­po­zy­cję Krem­la do­ty­czą­cą roz­mów o "nowym po­rząd­ku świa­ta". Zda­niem eks­per­ta PISM, Wła­di­mir Putin nie ma także szans na zmia­nę glo­bal­ne­go ukła­du sił i pod­wa­że­nie po­zy­cji Sta­nów Zjed­no­czo­nych, choć Mo­skwa w ciągu kilku lat wzmoc­ni siłę swo­jej armii. - Ale pierw­szym mo­men­tem, w któ­rym Za­chód bę­dzie mógł po­wie­dzieć "Spraw­dzam!" bę­dzie do­pie­ro 2020 rok, gdy za­koń­czy się pierw­szy etap mo­der­ni­za­cji ro­syj­skich sił zbroj­nych - za­zna­czy­ła w roz­mo­wie z One­tem.

Zaskakująca oferta Kremla ws. "nowego porządku świata"
Jew­gie­nij Łu­kia­now, za­stęp­ca Rady Bez­pie­czeń­stwa Fe­de­ra­cji Ro­syj­skiej, trzy dni temu wy­sto­so­wał ofer­tę do­ty­czą­cą zwo­ła­nia mię­dzy­na­ro­do­we­go kon­gre­su, pod­czas któ­re­go omó­wio­ne zo­sta­ły­by kwe­stie "no­we­go po­rząd­ku świa­ta. W oce­nie Łu­kia­no­wa, ta po­trze­ba jest wy­ni­kiem osła­bie­nia siły Sta­nów Zjed­no­czo­nych na forum glo­bal­nym, czemu to­wa­rzy­szy wzrost siły "gra­czy z Azji", czyli państw pro­wa­dzą­cych nie­za­leż­ną od USA po­li­ty­kę, głów­nie Chin.


Łukaniow nie wspomniał jednak o osłabieniu politycznym i gospodarczym Rosji w ostatnich miesiącach. W wyniku trwającego kryzysu ukraińskiego relacje Moskwy z państwami Unii Europejskiej oraz Stanami Zjednoczonymi znalazły się w poważnym kryzysie, a z Rosji odpłynął kapitał w wysokości 80 mld dolarów, co w połączeniu z niskimi prognozami wzrostu gospodarczego, może doprowadzić do recesji. Choć w ciągu najbliższych lat Rosja nie ma szans na zmianę status quo na arenie światowej, jej władze podejmą jednak działania, które wzmocnią pozycję Moskwy w wymiarze międzynarodowym.
Rosja ma kilka mocnych atutów
Zdaniem Anny Dyner, propozycja dotycząca rozmów na temat "nowego porządku świata" ma obecnie wymiar głównie propagandowy, choć, jak zwraca uwagę, Rosja ma w ręku kilka mocnych atutów. Ekspert PISM wymienia wśród nich rolę hegemona na obszarze byłego Związku Radzieckiego, aktywną politykę integracyjną w ramach Unii Euroazjatyckiej oraz środki, dzięki którym następuje coraz bardziej wyraźny powrót do militarnego wymiaru polityki zagranicznej.
- Pomimo prób pewnego wyhamowania politycznej integracji przez Kazachstan i Białoruś, Władimir Putin robi, co w jego mocy, by Unia Euroazjatycka stała się przeciwwagą dla Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Z kolei wydatkom na armię nie grożą nawet sankcje wprowadzane przez Zachód; choć są one bolesne dla rosyjskiej gospodarki, to jednak Kreml ma instrumenty, którymi może podtrzymywać politykę służącą reformie armii - tłumaczy Dyner w rozmowie z Onetem.
"Zachód będzie mógł powiedzieć »Sprawdzam!« w 2020 roku"
Ekspert PISM podkreśla, że kwestie wojskowe są nie tylko ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego Rosji, ale mogą być one również impulsem dla gospodarki, nawet jeśli ta weszłaby w fazę kryzysu. - Stworzono gwarancje budżetowe dla planu modernizacji armii, a sytuacja na Ukrainie, oraz zerwanie współpracy przemysłów zbrojeniowych, skłania Rosję do koncentrowania przemysłu zbrojeniowego w swoim państwie - oceniła.

Jak na razie, udało się zwiększyć mobilność rosyjskiej armii. Plan przezbrojenia rosyjskich sił zbrojnych ma zakończyć się dopiero w 2020 roku, a do wdrożenia pozostaje jeszcze szereg rozwiązań. Dyner zwraca uwagę, że nadal występują problemy związane z uzbrojeniem, aprowizacją, przemysłem zbrojeniowym, czy kwestią samych działań zbrojnych. Reforma armii, jako czynnika wspierającego rosyjską politykę zagraniczną, jest dla Kremla kwestią strategiczną, co powoduje, że rosyjskie władze zrobią wszystko, co konieczne, by dokończyć ten proces.
- Pierwszym momentem, w którym Zachód będzie mógł powiedzieć "Sprawdzam!" będzie dopiero 2020 rok. Do tego czasu mają zostać zbudowane m. in. nowe rakiety balistyczne Sarmata, a armia ma otrzymać nowoczesne łodzie podwodne, myśliwce czy helikoptery. Plan przezbrojenia armii dotyczy bowiem wszystkich rodzajów rosyjskich sił zbrojnych - zaznaczyła Dyner.
Dyner: mówienie, że USA "odchodzą dla lamusa", to przesada
Modernizacji wojskowej Rosji w najbliższym czasie będą najpewniej towarzyszyć również próby budowania sojuszy z państwami zainteresowanymi rzuceniu wyzwania, np. w sensie gospodarczym, Stanom Zjednoczonym. Moskwa może liczyć w tej kwestii na tzw. państwa BRICs, choć np. Chiny prowadzą i tak niezależną politykę. W opinii Anny Dyner oznacza to, że możliwe są tylko sojusze taktyczne o doraźnym i krótkotrwałym charakterze. Jak ocenia, w ciągu najbliższych kilku lat, Moskwa nie będzie w stanie zbudować formalnego sojuszu, dzięki któremu mogłaby podważyć globalną pozycję Waszyngtonu.
- Putin nie ma szans na zmianę globalnego układu sił, a mówienie, że USA "odchodzą do lamusa", to spora przesada. Amerykanie prowadzą cały czas aktywną politykę w wymiarze światowym, są również zdolni do gwarantowania bezpieczeństwa swoich sojuszników - podkreśla ekspert PISM. - Moskwa po prostu próbuje kreować swój obraz w lepszych barwach, aniżeli jest to w rzeczywistości - dodaje w rozmowie z Onetem.
"Rosja wraca do imperializmu, ale nie ma szans na druga Jałtę"
Jaki jest zatem cel rosyjskiej oferty dotyczącej rozmów o "nowym porządku świata"? W ocenie Dyner, jest to jedynie zagranie propagandowe, próba "ucieczki do przodu" oraz próba wywołania fermentu w "środowiskach rusofilskich w krajach Zachodu". - Kreml nie liczy nawet, że którekolwiek z państw zachodnich przyjmie jego zaskakującą ofertę. Tu chodzi bardziej o PR niż realną możliwość zmiany obecnego ładu międzynarodowego - dodała.
Łukianow zgłosił również propozycję, by założenia "nowego porządku świata" zostały przedyskutowane podczas specjalnego międzynarodowego kongresu. - Taki pomysł to najlepszy znak, że Rosja wraca do czasów imperialnych, do XIX w. i pierwszej połowy XX w., gdy organizowano wielkie kongresy, których celem było organizowanie ładu światowego w trwały sposób. Teraz nie ma jednak najmniejszych szans, by ktokolwiek przyjął ofertę Rosji dotycząca podziału "stref wpływów"; dziś nie ma szans na drugą Jałtę - zaznaczyła Dyner






Zaginiona perska armia króla Kambyzesa nie zginęła w burzy piaskowej

Archeowiesci.pl | dodane 2014-07-04 (14:38)

Opisana przez Herodota zaginiona perska armia licząca 50 tys. ludzi nie zginęła przez burzę piaskową. Została pokonana przez egipskich rebeliantów, historię celowo sfałszowano - przekonuje prof. Olaf Kaper z uniwersytetu w Leiden.
To jedna z najbardziej intrygujących historii opisanych przez greckiego autora. W 525 r. p.n.e. ogromna armia króla Persji Kambyzesa wdarła się do Egiptu i łatwo zmiażdżyła opór miejscowych wojsk. Jak pisze Herodot, by zapewnić sobie kontrolę nad całym krajem, król wysłał część wojsk do leżącej w głębi Sahary oazy Siwa, gdzie znajdowała się słynna wyrocznia boga Amona. Według greckiego historyka oddział ten liczył aż 50 tys. żołnierzy.

Persowie do celu jednak nie dotarli. Po drodze miała dopaść ich burza piaskowa i wszelki słuch po armii zaginął.

W XIX i XX w. wielu szukało na Saharze śladów armii Kambyzesa, bez powodzenia. Zaczęto więc coraz bardziej powątpiewać w prawdziwość relacji Herodota. Kilka lat temu para włoskich badaczy ogłosiła co prawda odkrycie na pustyni pewnej liczby perskich zabytków oraz szkieletów, które ich zdaniem są pozostałością armii Kambyzesa, ale do dnia dzisiejszego hipoteza ta nie doczekała się potwierdzenia i akceptacji.

Holenderski egiptolog prof. Olaf Kaper z uniwersytetu w Leiden wojsk Kambyzesa nie szukał, ale niewykluczone, że natrafił na zabytki wyjaśniające tajemnicze zniknięcie całej armii.

Przez ostatnie 10 lat Kaper był zaangażowany w badania na stanowisku Amheida w oazie Dachla, która znajduje się 350 km na zachód od doliny Nilu. Na początku tego roku badacz odczytał pełną listę tytułów Padibasteta III, którą znalazł na kamiennych blokach pochodzących ze starożytnej świątyni.

Padibastet jest postacią bardzo słabo znaną. Wiadomo jedynie, że był uzurpatorem do egipskiej korony w pierwszych latach perskich rządów. Jego aktywność wiązano dotąd z powstaniem przeciwko perskiemu satrapie Aryandesowi w latach 522-520 p.n.e.

W oparciu o najnowsze informacje z wykopalisk w Amheidzie Kaper uważa, że Padibastet próbował sięgnąć po władzę trochę wcześniej. Zdaniem holenderskiego egiptologa oaza Dachla była główną bazą wojsk uzurpatora i to właśnie do niej zmierzały perskie oddziały.

Padibastet pokonał jednak wojska wysłane przez Kambyzesa, a następnie pomaszerował nad Nil i w Memfis koronował się na króla.

Według Kapera Herodot nie miał o tych wydarzeniach żadnych informacji, gdyż zadbał o to następca Kambyzesa na perskim tronie Dariusz I. Władca ten utopił egipską rewoltę we krwi i - jak podejrzewa Kaper - skrył wcześniejszą klęskę wojsk perskich zmyśloną opowieścią o burzy piaskowej. Piszący 75 lat po tych wydarzeniach Herodot nie miał już więc szans dowiedzieć się prawdy.

Wojciech Pastuszka, Archeowiesci.pl











 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz