Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą metoda nawyków. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą metoda nawyków. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 25 maja 2023

Ambasador Niemiec w Polsce - wywiad





przedruk







Ambasador Niemiec w Polsce: 

w relacjach polsko-niemieckich nic nie jest łatwe 


[WYWIAD]





Panie Ambasadorze, zacznijmy od polskich roszczeń reparacyjnych wobec Niemiec. Czy Berlin wciąż stoi na stanowisku, że sprawa została definitywnie zamknięta?



Sądzę, że z punktu widzenia rządu niemieckiego w kwestii reparacji powiedziano już wszystko. Rząd polski przedstawił swoje oczekiwania w nocie wysłanej do niemieckiego MSZ-u w październiku ub. roku, a rząd niemiecki, odnosząc się do tej noty w oficjalnej odpowiedzi ze stycznia tego roku, potwierdził swoje dotychczasowe stanowisko.

Według "Frankfurter Allgemeine Zeitung" specjalni sprawozdawcy przy ONZ skrytykowali porozumienie pojednawcze między Namibią i Niemcami z maja 2021 r i podnieśli kwestię reparacji dla byłej niemieckiej kolonii. Do rządu federalnego wpłynęła zaś interpelacja klubu parlamentarnego Linke dotycząca reparacji dla Grecji, gdzie pojawia się również wątek odrzucenia roszczeń polskich przez rząd federalny. Dlaczego państwo niemieckie ma taki problem z zadośćuczynieniem za wyrządzone krzywdy?

Żaden z tych faktów nie zmienia nic w stanowisku rządu niemieckiego. A to, że w Niemczech, w państwie pluralistycznym, ścierają się różne poglądy, uważam za oczywistość. Stanowisko rządu federalnego pozostaje jednak niezmienne. Od dłuższego czasu jako członkowie Unii Europejskiej żyjemy w innym paradygmacie, a ten temat jest puszką Pandory i lepiej, by ta puszka pozostała nietknięta.


Dla kogo takie rozwiązanie będzie lepsze?


Dla wszystkich, dla Europejczyków.


Nie sądzi Pan jednak, że Niemcy, ponosząc winę za zbrodnie III Rzeszy i otwarcie przyznając się do odpowiedzialności za nie, powinny jednak dążyć do zadośćuczynienia ofiarom?

Proszę spojrzeć - mamy za sobą bardzo intensywne tygodnie spotkań, które dotyczyły kwestii odpowiedzialności za historię w stosunkach polsko-niemieckich. Prezydent Frank-Walter Steinmeier złożył wizytę w Warszawie, przyjechał na zaproszenie prezydenta Andrzeja Dudy i wraz z prezydentem Izraela uczestniczyli w uroczystościach upamiętniających 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. To była pierwsza w historii sytuacja, że prezydent Niemiec brał udział w tych uroczystościach i mógł podczas nich przemawiać. I powiedział to, co z perspektywy niemieckiej powinno zostać powiedziane. Mówił o odpowiedzialności, która nie przemija, ale mówił to mając przed oczyma naszą wspólną przyszłość. 

Kolejna sprawa - niedawno przyjechał do Polski generał w stanie spoczynku, Wolfgang Schneiderhan, przewodniczący organizacji, która zajmuje się opieką nad grobami ofiar przemocy totalitarnej i rozmawialiśmy wspólnie w ambasadzie niemieckiej z przedstawicielami polskiego ministerstwa spraw zagranicznych, resortu kultury, Instytutu Pamięci Narodowej i Polskiego Czerwonego Krzyża. W ubiegłą sobotę w Siemianowicach gen. Schneiderhan wygłosił ponadto poruszającą mowę, w której poruszył kwestie historyczne. Niemcy rozumieją, że muszą z pełną powagą odnosić się do bólu i emocji Polaków związanych z II wojną światową , zarówno dziś, jak i w przyszłości. Ale to jest odrębna sprawa, a nie otwieranie puszki Pandory. Europie nie przyszłoby z tego nic dobrego. A zjednoczona Europa jest naszą przyszłością, nie tylko przyszłością Niemiec, ale i Polski.


Chce Pan przez to powiedzieć, że w tej zjednoczonej Europie są tematy, których lepiej nie poruszać, tematy tabu?

Ale przecież trudna historia Polaków i Niemców nie jest żadnym tematem tabu. Ten temat jest stałym elementem debaty.


Ale z pominięciem konkretnych wątków.

Nie, rzecz raczej w tym, że istnieją różnice stanowisk naszych rządów i sposobu traktowania pewnych kwestii, w końcu na innych polach również występują różnice.

A jednak by mieć możliwość zaprezentowania różnych stanowisk niezbędny jest dialog i państwo niemieckie przy wielu okazjach podkreśla jego wagę, ale kiedy dochodzimy do tematu reparacji, dialogu się odmawia.

Owszem, ale z punktu widzenia prawa sprawa reparacji jest zamknięta, poza tym istnieje przecież więcej tematów historycznych, które są przedmiotem dialogu polsko-niemieckiego.


Jak to, że "Niemcy zostały wyzwolone spod tyranii narodowego socjalizmu"?


To dobre pytanie, jestem za nie wdzięczny. Śledziłem debatę, jaką wywołał w Polsce wpis twitterowy kanclerza Scholza i krytykę, z jaką go przyjęto. To dla mnie ciekawe zjawisko, proszę więc pozwolić, że odniosę się do niego nieco szerzej. Jest pewna fraza Willego Brandta z 1969 r, kiedy został kanclerzem Niemiec o "szczerym podejmowaniu wysiłku zrozumienia". To nie padło w kontekście polityki zagranicznej, ale przypomniałem sobie słowa Brandta, kiedy rozpętała się burza wokół tweeta kanclerza Scholza. Ponieważ w relacjach polsko-niemieckich nic nie jest łatwe, poza niezrozumieniem, a jeżeli chce się coś zrozumieć, trzeba w to włożyć nieco wysiłku. Mamy zupełnie inne doświadczenia historyczne, operujemy innymi pojęciami. Strona polska jest teraz na etapie demontażu sowieckich pomników, na których wyryto słowo "wyzwolenie" ponieważ uważa, że to nie było wyzwolenie tylko okupacja.


I słusznie, ponieważ nie było żadnego wyzwolenia.


Do tego zmierzam, chcę tylko powiedzieć, że to jest polski dyskurs, debata, która ma teraz miejsce. W Niemczech 8 maja 1945 r bardzo długo uważano za dzień klęski, katastrofy.


Godziny zero?


Tak, również godziny zero. Ale to się zmieniło za sprawą Richarda von Weizsäckera uznawanego w Niemczech za jednego z najważniejszych prezydentów, ponieważ w swoim przemówieniu z maja 1985 r w Bundestagu, czyli w czterdziestą rocznicę zakończenia II wojny światowej, jako pierwszy prezydent federalny powiedział o "wyzwoleniu" również w odniesieniu do Niemców. Czy przez to umniejszył wagę tego dnia? Nie, przydał tej rocznicy nowego historycznego sposobu postrzegania, w tym sensie, że nawet my Niemcy nie powinniśmy patrzeć na 8 maja 1945 r. tylko jako na dzień klęski i upadku, ponieważ II wojna światowa nie była "zwykłą wojną" zakończoną klęską. 

To była wojna na wyniszczenie, która obróciła całą Europę i świat w perzynę, a Niemcy nie byli w stanie sami się wyzwolić, ani przez opór, ani poprzez wybory, tylko musieli zostać wyzwoleni z zewnątrz, przez aliantów. Weizsäcker był pierwszym, który potrafił to ubrać w odpowiednie słowa, wytłumaczyć, że mimo całego zniszczenia i upadku związanego z zakończeniem wojny, w dniu 8 maja znalazł się również element wyzwolenia dla samych Niemców. Pokazał, że czterdzieści lat po zakończeniu wojny można na 8 maja patrzeć inaczej niż dotąd. W dzisiejszych Niemczech takie rozumienie końca wojny jest już oczywistością. To ciekawe, że 38 lat od przemówienia Weizsäckera, wpis kanclerza Scholza o wyzwoleniu jest odbierany jako zrównywanie wyzwolenia Niemiec np. z wyzwoleniem obozów koncentracyjnych, tak jakby to nie Niemcy, a ktoś inny przyniósł Europie narodowy socjalizm. Tylko, że nikt przecież nie dyskutuje z faktami, kanclerz Scholz również nie, mówimy o pewnym terminie, który - jeżeli się chce - można zrozumieć opacznie. To jest moja opinia w związku z tą sprawą - brak woli by podjąć wysiłek zrozumienia. Bo co oznacza 8 maja 1945 roku dla Niemców? Oczywiście, że coś zupełnie innego niż dla Polaków. Ale co do tego, że ten dzień oznaczał wyzwolenie Niemiec i świata od narodowosocjalistycznego terroru, powinniśmy umieć się zgodzić. Dlatego z mojego punktu widzenia kontrowersje wokół wpisu kanclerza, to tylko kolejny dowód na to, że trzeba nam więcej starań o wzajemne zrozumienie. Nieporozumienia przychodzą nam łatwiej.


Wspomniał Pan, przywołując mowę prezydenta Weizsäckera, o "nowym historycznym sposobie postrzegania" i nieporozumieniu wynikającym z odmiennego rozumienia pojęć. W Polsce słowo "wyzwolenie" kojarzy się z wolnością przyniesioną ofiarom, a nie sprawcom. 8 maja 1945 roku Niemcy były państwem sprawców, nie tylko w oczach Polski, ale całej Europy. To nie podlega dyskusji. Stąd wzięły się kontrowersje wokół wpisu kanclerza Scholza, a nie z uprzedzeń. Debata wyrosła z obawy, że Niemcy próbują odwrócić pewne pojęcia.

Mogę Panią tylko zapewnić, że to nieprawda. Ani kanclerz Scholz, ani prezydent Weizsäcker, ani żaden inny polityk niemiecki, przywołujący ten termin, nie odwraca pojęć. Niemcy poprzez doświadczenie zniszczenia i totalnej klęski musiały zostać wyzwolone do demokratycznego, nowego początku, tak to rozumiemy i jak wynika z mojego doświadczenia w innych europejskich państwach, które cierpiały na skutek terroru narodowo-socjalistycznego, nie budzi to żadnych kontrowersji. Jedynie w Polsce.


W Polsce historia jest ważną częścią tożsamości i wrażliwości narodowej, zainteresowanie historią jest też znacznie większe niż na zachodzie Europy.


Zgadzam się, po roku spędzonym w Polsce mogę powiedzieć, że w żadnym innym społeczeństwie, które do tej pory bliżej udało mi się poznać, historia nie gra tak istotnej roli jak tu. I są ku temu wszelkie powody. A jednak mam wrażenie, że tak jak w przypadku tematu reparacji, historia jest i pozostanie istotna, ale jak siedzi się za kierownicą, nie można patrzeć tylko we wsteczne lusterko. Wspominając przeszłość należy to robić z twarzą zwróconą ku przyszłości. A to jest coś, czego brakuje mi w polskiej debacie.


A nie sadzi Pan, że perspektywa zależy zazwyczaj od własnej pozycji? Podczas II wojny światowej Polska nie splamiła się rządem kolaborującym z okupantem, nie było Vichy ani Quislinga, było zaś najwięcej w Europie świadectw ratowania Żydów - to jest narracja zgodna z faktami, nie ma powodu by o niej nie mówić.


Polska ma wiele powodów do dumy ze swojej historii, nie ma co do tego wątpliwości. Ale patrzę na to inaczej, w tym sensie, że ciągłe patrzenie wstecz może zniekształcić postrzeganie teraźniejszości i przyszłości.


Wracając do tego, co Pan powiedział o Weizsäckerze, zdaje się, że już Ludwig Erhard, następca Konrada Adenauera, znacznie wcześniej użył terminu "wyzwolenie" w odniesieniu do Niemiec. A Helmut Kohl posłużył się tym słowem na kilka dni przed mową Weizsäckera, podczas uroczystości w byłym obozie Bergen-Belsen, a zatem "wyzwolenie" w kontekście niemieckim zaistniało w niemieckiej przestrzeni publicznej znacznie wcześniej.

Tak, ale zmiana perspektywy była też związana ze zmianą pokoleniową zachodzącą w społeczeństwie niemieckim, stąd też szczególne znaczenie Weizsäckera, nie jako tego, który odkrył dla Niemców pojęcie wyzwolenia, ale tego, który uczynił je bardziej zrozumiałym. W miejsce godziny zero, bezwarunkowej kapitulacji i klęski powstało przekonanie, że zakończenie wojny dla Niemiec stało się szansą na nowy początek. Dla młodszego pokolenia była to możliwość innego spojrzenia niż to ich rodziców i dziadków.


Konrad Adenauer nigdy nie użył "wyzwolenia" w kontekście niemieckim.


Nie, ponieważ w tamtym czasie miano inna perspektywę.


Ludwig Erhard posłużył się tym pojęciem, a należał do pokolenia Adenauera.

A jednak w jego przypadku mówienie o "wyzwoleniu" nie odbiło się szczególnym echem. Stało się to dopiero w 1985 roku.


Dobrze, zostawmy historię, przejdźmy do aktualiów. Okazuje się, że Gerhard Schröder, mimo kilku prób, nie może być pozbawiony legitymacji partyjnej SPD, tak orzekł w tym tygodniu sąd arbitrażowy. Dlaczego były kanclerz jest aż tak ważny dla niemieckiej polityki?


Gerhard Schröder to już przeszłość, on nie jest ważny dla niemieckiej polityki.


To, dlaczego SPD nie może się z nim rozstać?


Musiałaby Pani zapytać socjaldemokratów.


Dyplomatyczna odpowiedź

Naprawdę nie mam nic do powiedzenia na temat Gerharda Schrödera, on nie odgrywa żadnej roli w dzisiejszej polityce Niemiec.


Ale był czas, gdy odgrywał dużą rolę

To już jednak element niemieckiej przeszłości.


A zgodnie z pewnym mechanizmem, o przeszłości lepiej nie rozmawiać

Nie jest moją rolą, jako przedstawiciela Republiki Federalnej Niemiec w Polsce, w jakikolwiek sposób oceniać tę kwestię.


Czy może Pan w takim razie ocenić dzisiejszą politykę europejską rządu niemieckiego?

Co Panią interesuje w tym temacie?


Czy praskie i strasburskie przemówienia kanclerza Olafa Scholza, uznawane w pewnym sensie za programowe dla przyszłości Unii Europejskiej, stanowią "kontrwizję" do mowy heidelberskiej premiera Mateusza Morawieckiego?


Przemówienia kanclerza Scholza w Pradze i Strasburgu były w pewnym sensie kontynuacją i poszerzeniem mowy inaugurującej Zeitenwende z 27 lutego 2022 roku. Pytanie, co wyniknie z Zeitenwende, czyli przełomu, jaki po rosyjskiej napaści na Ukrainę dokonał się nie tylko w niemieckiej polityce, ale i dalej. Dla mnie najważniejszymi elementami, które przebijają się w obu przemówieniach kanclerza Scholza, to pytanie o rozszerzenie Unii Europejskiej o kolejne państwa.


Państwa Bałkanów Zachodnich, czy również Ukrainę?


Poszerzenie o Ukrainę, Mołdawię, możliwe, że Gruzję i państwa Bałkanów Zachodnich, wszystko to wybrzmiewa w przemówieniach kanclerza, ponieważ stanowi część pewnej nowej rzeczywistości, której my sobie przecież nie wybraliśmy, ona jest następstwem nieodpowiedzialnych działań Władimira Putina. Spostrzeżenie, że Ukraina leży po naszej stronie nowej linii podziału w Europie, którą wyznaczyła sama Rosja, do tego musimy się politycznie odnieść. I mam wrażenie, że to jest ten punkt, w którym wizja Olafa Scholza i Mateusza Morawieckiego się przecinają. Polska też jest za tym by jak najszybciej poszerzyć Unię Europejską o Ukrainę. Ale kanclerz Scholz zwraca uwagę, że poszerzenie Unii o tak duże państwo jak Ukraina i o państwa Bałkanów Zachodnich, Mołdawię, wymusi zmianę dotychczasowych polityk unijnych. Kiedy UE będzie miała 35 członków, będziemy musieli zmierzyć się z wyzwaniem zmian w UE. I będziemy musieli się nad tym wspólnie zastanowić. Dlatego traktuję te przemówienia jako wkład do dyskusji, która odbędzie się w Europie. Emmanuel Macron nakreślił swoją wizję Europy, Olaf Scholz i Mateusz Morawiecki swoją. Wspólnie będziemy się musieli zastanowić nad przyszłym kształtem Unii Europejskiej, zwłaszcza, że mamy w Polsce i w Niemczech w tej dziedzinie często zupełnie odmienne wizje.

Jedną z tych różnic jest forsowanie przez Emmanuela Macrona i Olafa Scholza wizji bardziej scentralizowanej Unii Europejskiej, podczas gdy w naszym regionie podkreśla się wagę suwerennych państw narodowych. Pytanie, dlaczego w ujęciu francusko-niemieckim rozszerzenie UE jest uzależniane od silniejszej centralizacji wspólnoty?


Nie sądzę by Olaf Scholz mówił o zmianach posługując się pojęciem centralizacji, niemiecka perspektywa zakłada wzmocnienie Unii Europejskiej i jej zdolności do działania. Przy czym istnieje podział na konkretne rozdziały polityczne dotyczące współpracy w UE, jak chociażby wspólna, zintegrowana obrona. W Pradze Olaf Scholz mówił o zintegrowanym systemie obrony przeciwlotniczej Europy zbudowanym pod niemieckim przewodnictwem, czyli European Sky Shield Initiative. Ale oczywiście rzecz dotyczy nie tylko pewnych pól działania, ale i mechanizmów decyzyjnych. W ciągu ostatnich 15 miesięcy, m.in. przy okazji uzgadniania dziesięciu pakietów sankcyjnych, w których forsowanie Polska była bardzo mocno zaangażowana, często doświadczyliśmy tego, że jedno państwo potrafiło zawetować wysiłek reszty państw wydłużając tym samym procesy decyzyjne. Nie chcemy, by w przyszłości Unia poszerzona o kolejne państwa cierpiała na skutek tego typu sytuacji i uważamy, że należy to zmienić, nawet jeżeli w Polsce, w polskim rządzi widzi się tę kwestię inaczej.


W przeszłości i to nie tak odległej, w Unii Europejskiej toczono spór o budowę gazociągu Nord Stream II i Niemcy, mimo sprzeciwu wielu państw, dopięli swego, nie licząc się ze zdaniem sąsiadów. Aby kontynuować budowę Nord Stream II nie potrzebowano ani większej centralizacji, ani ściślejszej integracji. Ten przykład może chyba świadczyć, że w pewnych okolicznościach procedury bywają drugorzędne.

Ależ Unia Europejska nigdy nie będzie przestrzenią wolną od konfliktów. Jest raczej metodą pokojowego równoważenia interesów swoich członków, jest pewnego rodzaju zinstytucjonalizowanym sporem, który toczy się wedle ustalonych reguł. Co nie znaczy, że wszystkie decyzje podejmowane w ten sposób są właściwe, jestem ostatnim, który by stwierdził, że Niemcy podejmowali zawsze właściwe decyzje. Nord Stream II, ale i Nord Stream I były błędem.


A kto podjął te decyzje?

Różne niemieckie rządy federalne, jeden po drugim.


W tym rządy byłej kanclerz Angeli Merkel

Tak, też rządy Angeli Merkel.


Angeli Merkel, która w kwietniu została przez prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera uhonorowana najwyższym niemieckim odznaczeniem państwowym. Można się zastanawiać, czy prezydent nagrodził byłą panią kanclerz za jej politykę względem Rosji, czy mimo niej.


Nie przystoi mi interpretować intencji prezydenta federalnego, ale nie można redukować szesnastu lat rządów do jednej decyzji. Przecież Pani wie, że w samych Niemczech trwała żywa dyskusja o odznaczeniu byłej kanclerz, ale jak to zwykle bywa, historyczne dokonania niemieckich szefów rządów są oceniane dopiero z pewnej perspektywy przez historyków, co nie oznacza, że z czasem ocena ich spuścizny nie może ulec zmianie. Nie ma wątpliwości, że nie można sprowadzać szesnastu lat rządów do jednej kwestii.

Dobrze, nie redukujemy więc polityki Angeli Merkel do relacji z Rosją czy budowy Nord Streamu II, ale co w takim razie z jej polityką migracyjną? Przecież obecny rząd walczy dziś ze skutkami polityki migracyjnej byłej kanclerz Niemiec. Ostatni, burzliwy szczyt migracyjny w Berlinie był na to najlepszym dowodem.


Tak, ale nie mogę teraz oceniać, czy decyzje podjęte w latach 2015-16 były słuszne, czy nie. Chodzi o to, byśmy dziś jako Niemcy, ale i jako Unia Europejska, w konfrontacji z rosnącą falą migracyjną, ze zwiększającą się z roku na rok liczbą ludzi przybywających do Europy, wypracowali wspólną politykę migracyjną, nie tracąc przy tym wolności przemieszczania się w obrębie strefy Schengen. To wyzwanie dla całej wspólnoty. Zniesienie kontroli granicznych między naszymi państwami były i są z korzyścią nie tylko naszej gospodarki, ale i obywateli, więc trzeba się zastanowić nad takim modelem, który nie zaszkodzi strefie Schengen. W Niemczech kwestia polityki migracyjnej budzi wiele kontrowersji, w łonie rządu również istnieją różne pomysły, wspomniany szczyt migracyjny tylko to potwierdza. W Europie też istnieją różnice, rozmawiamy od pewnego czasu przecież o wypracowaniu wspólnej polityki azylowej. Nie chodzi o jakieś technokratyczne decyzje, ale o kwestie tożsamości, emocje. Zawsze ostrożnie podchodzę, zwłaszcza gdy chodzi o stosunki polsko-niemieckie, do takiego kategorycznego stwierdzania, że to podejście jest nietrafione, a inne lepsze. Mamy różne podejście do tematu migracji, co wynika również z innych doświadczeń. To, z jaką serdecznością polskie społeczeństwo przyjęło w ubiegłym roku miliony ukraińskich uchodźców, wzbudziło szacunek i uznanie, również w Niemczech, ale i wielu Niemców ta postawa Polaków zaskoczyła, ponieważ pamiętano o debacie wokół migracji z lat 2015-2016 i wtedy to wyglądało zupełnie inaczej.


Ale wtedy debata dotyczyła innego zjawiska. Ukraińcy uciekający przed wojną są uchodźcami wojennymi, osiem lat temu do Europy przybyli głównie imigranci poszukujący lepszych perspektyw, a nie schronienia przed wojną.

To była polska perspektywa, a niemiecka zakładała przyjmowanie m.in. syryjskich uchodźców wojennych, którzy uciekali przed wojną domową. Ale zgadzam się z tym, że debata nie jest czarno-biała. W przyszłości najważniejszym zadaniem w Europie będzie umiejętność odróżnienia, kto do nas przybywa, bo potrzebuje ochrony, ucieka przed wojną, a kto wybiera Europę w nadziei na zbudowaniu tu sobie lepszego życia, ale nie ma prawa do azylu i dlatego nie może zostać. Ale w wielu przypadkach bardzo trudno podzielić ludzi na te dwie grupy, to nie jest proste.


Owszem, ale patrząc z drugiej strony - w Niemczech podnoszą się głosy o konieczności zabezpieczenia granic, taki postulat zgłasza np. klub parlamentarny CDU/CSU, nośnym tematem jest też deportacja imigrantów, dyskusja toczy się też wokół poszerzenia listy państw uznawanych za bezpieczne, czyli takich, do których można odsyłać imigrantów. To są problemy niemieckiej polityki migracyjnej. I kiedy kanclerz Olaf Scholz wymaga "więcej solidarności w unijnej polityce azylowej", powstaje wrażenie, że model niemiecki, który sprawia problemy samym Niemcom, ma stanowić wzór dla całej wspólnoty. To rodzi sprzeciw.


To prawda, ale polski rząd również stara się w Europie pozyskać sojuszników dla spraw, które są dla Polski istotne, Niemcy też to robią. I to naturalne, że mamy inne podejście. Polska stara się przeforsować swoje stanowisko, Niemcy też. Można oczywiście krytykować niemieckie działania, ale koniec końców wszystko sprowadza się do tego by wypracować rozwiązania kompromisowe, które będą do przyjęcia dla każdej ze stron.


Jak, po roku pobytu w Warszawie i jednocześnie pod koniec tego pobytu, opisałby Pan stosunki polsko-niemieckie?

Jako pełne sprzeczności, ponieważ z jednej strony mogłem się sam przekonać, jak niesamowicie różnorodne i gęste są te stosunki, między miastami i gminami, w rejonie przygranicznym, na poziomie gospodarki, gdzie cały czas doświadczamy boomu, w kulturze. Jednocześnie, na poziomie politycznym, ze strony rządu polskiego wobec Niemiec przebija czasem ton, który - wyrażając się dyplomatycznie - wśród sojuszników, wśród partnerów Unii Europejskiej nie ma sobie podobnego, przez co te wzajemne stosunki polityczne pozostają poniżej swoich możliwości. Mam nadzieję, że w przyszłości uda nam się lepiej wykorzystać potencjał, bo nawet patrząc na zmiany, jakie zachodzą w polityce Niemiec w kluczowych kwestiach muszę przyznać, że spojrzenie Niemiec na świat i Europę zbliżyło się do tego polskiego. W czasie mojego pobytu Niemcy i Polska przestały importować rosyjskie surowce, mogłem to wszystko obserwować z bliska. W ubiegłym tygodniu w Gdańsku przedstawiciele federalnego ministerstwa gospodarki i polskiego ministerstwa klimatu byli razem obecni przy rozładunku ropy dla rafinerii PCK Schwedt, mamy więc wspólne interesy, które nas łączą. Bardzo duży potencjał upatruję też w polsko-niemieckim działaniu na rzecz Ukrainy, jej odbudowy i utorowaniu drogi do Unii Europejskiej. Z pewnością będziemy z żoną tęsknić za Polską, ponieważ - tak jak czasem powtarzam - Polska to dla nas wciąż tylko na wpół odkryta tajemnica.




Z Ambasadorem Republiki Federalnej Niemiec w Polsce Thomasem Baggerem rozmawiała Olga Doleśniak-Harczuk (współprowadząca audycję Geopolis)







ten temat jest puszką Pandory i lepiej, by ta puszka pozostała nietknięta.


Oczywiście to Niemcy otworzyli Puszkę Pandory w 1939 roku i czas najwyższy, by za to zadośćuczynili.


mamy za sobą bardzo intensywne tygodnie spotkań, które dotyczyły kwestii odpowiedzialności za historię w stosunkach polsko-niemieckich

to nie jest kwestia historii, tylko zbrodni i rabunku


I powiedział to, co z perspektywy niemieckiej powinno zostać powiedziane. Mówił o odpowiedzialności, która nie przemija, ale mówił to mając przed oczyma naszą wspólną przyszłość. 

zawijas słowny, chwyt erystyczny


W ubiegłą sobotę w Siemianowicach gen. Schneiderhan wygłosił ponadto poruszającą mowę, w której poruszył kwestie historyczne. Niemcy rozumieją, że muszą z pełną powagą odnosić się do bólu i emocji Polaków związanych z II wojną światową , zarówno dziś, jak i w przyszłości. Ale to jest odrębna sprawa, a nie otwieranie puszki Pandory. Europie nie przyszłoby z tego nic dobrego. A zjednoczona Europa jest naszą przyszłością, nie tylko przyszłością Niemiec, ale i Polski.


"poruszającą" - gra na emocjach, i znowu odnośnik do emocjonalnie obojętnego terminu "historia" zamiast "zbrodnie"

"historia" to też coś, co było, a czego już nie ma - coś, co nie istnieje... rozmówca sugeruje więc, że rozmowa dotyczy czegoś, czego nie ma - jest to rozmowa o niczym.


rzecz raczej w tym, że istnieją różnice stanowisk naszych rządów i sposobu traktowania pewnych kwestii, w końcu na innych polach również występują różnice.

no i stanowisko Niemiec jest takie, że "nic nie było" (załatwia to termin "historia") i Niemcy nie chcą i nie będą płacić odszkodowań za swoją politykę. 



sprawa reparacji jest zamknięta, poza tym istnieje przecież więcej tematów historycznych

znowu łączy odszkodowanie za zbrodnie z terminem "historia" czyli "nic"


To dobre pytanie, jestem za nie wdzięczny. Śledziłem debatę, jaką wywołał w Polsce wpis twitterowy kanclerza Scholza i krytykę, z jaką go przyjęto. To dla mnie ciekawe zjawisko, proszę więc pozwolić, że odniosę się do niego nieco szerzej. Jest pewna fraza Willego Brandta z 1969 r, kiedy został kanclerzem Niemiec o "szczerym podejmowaniu wysiłku zrozumienia". To nie padło w kontekście polityki zagranicznej, ale przypomniałem sobie słowa Brandta, kiedy rozpętała się burza wokół tweeta kanclerza Scholza. Ponieważ w relacjach polsko-niemieckich nic nie jest łatwe, poza niezrozumieniem, a jeżeli chce się coś zrozumieć, trzeba w to włożyć nieco wysiłku. Mamy zupełnie inne doświadczenia historyczne, operujemy innymi pojęciami. Strona polska jest teraz na etapie demontażu sowieckich pomników, na których wyryto słowo "wyzwolenie" ponieważ uważa, że to nie było wyzwolenie tylko okupacja.


To dla mnie ciekawe zjawisko - debata o wybielaniu Niemców ze swych zbrodni to "ciekawe zjawisko" - jak o studiowaniu życia mrówek - lekceważenie


 burza wokół tweeta kanclerza Scholza - połączone z - "szczerze podejmowany wysiłek zrozumienia"

zawijas słowny sugerujący, że debatujący szczerze próbowali zrozumieć treść komunikatu, ale byli zbyt głupi, by go pojąć...

Ponieważ w relacjach polsko-niemieckich nic nie jest łatwe, poza niezrozumieniem, a jeżeli chce się coś zrozumieć, trzeba w to włożyć nieco wysiłku. - bełkot z którego nic nie wynika, ponieważ można to interpretować dwojako - w każdym razie powtarza to co wyżej - sugestia, że Polacy tu głupki, co nic nie rozumieją


Mamy zupełnie inne doświadczenia historyczne, operujemy innymi pojęciami. 

bełkot byle zbyć

Strona polska jest teraz na etapie demontażu sowieckich pomników, na których wyryto słowo "wyzwolenie" ponieważ uważa, że to nie było wyzwolenie tylko okupacja.

to jest podejrzane, w każdym razie podoba mu się, że obalamy te pomniki


 (Weizsäcker) przydał tej rocznicy nowego historycznego sposobu postrzegania

no, czyli zaczął zmieniać opinię o Niemcach, zaczął wybielać


To była wojna na wyniszczenie, która obróciła całą Europę i świat w perzynę, a Niemcy nie byli w stanie sami się wyzwolić, ani przez opór, ani poprzez wybory, tylko musieli zostać wyzwoleni z zewnątrz, przez aliantów. - no i właśnie to robi - kłamie, że Niemców trzeba było wyzwalać, jakby byli okupowani, jakby byli ofiarami - patrz wyżej wers o obalaniu pomników w Polsce.


Pokazał, że czterdzieści lat po zakończeniu wojny można na 8 maja patrzeć inaczej niż dotąd. 

można kłamać po prostu

W dzisiejszych Niemczech takie rozumienie końca wojny jest już oczywistością. To ciekawe, że 38 lat od przemówienia Weizsäckera, wpis kanclerza Scholza o wyzwoleniu jest odbierany jako zrównywanie wyzwolenia Niemiec np. z wyzwoleniem obozów koncentracyjnych, tak jakby to nie Niemcy, a ktoś inny przyniósł Europie narodowy socjalizm. 

Tylko, że nikt przecież nie dyskutuje z faktami, kanclerz Scholz również nie, mówimy o pewnym terminie, który - jeżeli się chce - można zrozumieć opacznie. To jest moja opinia w związku z tą sprawą - brak woli by podjąć wysiłek zrozumienia.

cały czas unika pozycjonowania Niemców jako agresorów, którzy wywołali straszną wojnę , podczas której dopuścili się barbarzyńskich mordów - cały czas unika tego jak ognia!


To jest moja opinia w związku z tą sprawą - brak woli by podjąć wysiłek zrozumienia. 

"jesteście głupi"


Bo co oznacza 8 maja 1945 roku dla Niemców? Oczywiście, że coś zupełnie innego niż dla Polaków.

oznacza przegranie wojny - ale czy na pewno, skoro dzisiaj pozycja Niemiec jest taka, jaka jest?

ale tego nie powie...


Ale co do tego, że ten dzień oznaczał wyzwolenie Niemiec i świata od narodowosocjalistycznego terroru, powinniśmy umieć się zgodzić. 

tu wkracza pożądana przez Niemców narracja zdejmująca z nich odium za wojnę


Dlatego z mojego punktu widzenia kontrowersje wokół wpisu kanclerza, to tylko kolejny dowód na to, że trzeba nam więcej starań o wzajemne zrozumienie. Nieporozumienia przychodzą nam łatwiej.

"jesteście głupi"


"nowym historycznym sposobie postrzegania"

słowo "wyzwolenie" kojarzy się z wolnością przyniesioną ofiarom, a nie sprawcom.

Niemcy próbują odwrócić pewne pojęcia.

Mogę Panią tylko zapewnić, że to nieprawda. Ani kanclerz Scholz, ani prezydent Weizsäcker, ani żaden inny polityk niemiecki, przywołujący ten termin, nie odwraca pojęć. Niemcy poprzez doświadczenie zniszczenia i totalnej klęski musiały zostać wyzwolone do demokratycznego, nowego początku, tak to rozumiemy i jak wynika z mojego doświadczenia w innych europejskich państwach, które cierpiały na skutek terroru narodowo-socjalistycznego, nie budzi to żadnych kontrowersji. Jedynie w Polsce.


cały czas unika pozycjonowania Niemców jako agresorów, którzy wywołali straszną wojnę , a jednocześnie uparcie powtarza swoje kłamliwe tezy - to bardzo charakterystyczne, to powtarzanie w kółko tych samych wersów, to jest po prostu pranie mózgu i oni wiedzą, mają takie doświadczenie, że to przynosi skutek - stąd ciągle tak mówi, takie frazy powtarza

spotkałem się z tym wielokrotnie - i to na pewno jest w ubeckim podręczniku


A jednak mam wrażenie, że tak jak w przypadku tematu reparacji, historia jest i pozostanie istotna, ale jak siedzi się za kierownicą, nie można patrzeć tylko we wsteczne lusterko. Wspominając przeszłość należy to robić z twarzą zwróconą ku przyszłości. A to jest coś, czego brakuje mi w polskiej debacie.

zestaw bełkotu

"mam wrażenie" - wrażenie to "nie fakt" - i zbija to z: "tematu reparacji" kończy jednak zdanie:

"historia jest i pozostanie istotna" czyli znowu odwraca kota ogonem i reparacje nazywa historią, czyli przeszłością, co dodatkowo akcentuje w następnym zdaniu:

 nie można patrzeć tylko we wsteczne lusterko. Wspominając przeszłość należy to robić z twarzą zwróconą ku przyszłości - czyli - nie wspominajcie już o przeszłości, czyli niewygodnych  dla nas sprawach!

cały czas wierzy, że SŁOWA załatwią sprawę - dotychczas tak było, nikt nie podnosił tematu, bo...?

Bo Werwolf tego pilnował od strony formalnej?


ciągłe patrzenie wstecz może zniekształcić postrzeganie teraźniejszości i przyszłości.

bardzo ciekawe, dlaczego on twierdzi, że "ciągle" patrzymy wstecz? To nieprawda, po prostu sugeruje, ze jesteśmy upierdliwi, a to niegrzeczne... może zechcemy przez grzeczność zaprzestać "nękać" niemców o nasze odszkodowanie?

no i "postrzeganie przyszłości" - termin o niczym, enigmatyczne, ani słowa co on ma na myśli mówiąc "przyszłość" - a poza tym - przyszłość jako taka jest NIEZNANYM... pitolenie o niczym



dokończyć...





pamiętamy:

"Nie wiem co ma tu do rzeczy wzmianka o Krzyżakach. Jeśli uważasz, że szufladkuję Krzyżaków na złych, a Prusów na dobrych lub odwrotnie, to się mylisz. Historia nie jest zero-jedynkowa, i nie upolityczniajmy jej."


niczego nie mówi 'do końca"

w każdym razie jest bardzo dobrze wyszkolony, widać, że trolle w polskim internecie i pan ambasador studiowali ten sam podręcznik

"Traktat o Rabowaniu Głupków"







Ambasador Niemiec w Polsce: w relacjach polsko-niemieckich nic nie jest łatwe [WYWIAD] - Polskie Radio 24 - polskieradio24.pl


Prawym Okiem: Sekcja Archeologii Średniowiecza KNSA UJ (maciejsynak.blogspot.com)











Odwrócony świat



Ludzie żyją w odwróconym świecie i bez uszkodzenia mózgu.

Wystarczy, że ten co nimi zawiaduje ma uszkodzony mózg...





przedruk





Po postrzale w głowę jego mózg zaczął działać w niezwykły sposób. 
Historia Pacjenta M




JOANNA ROKICKA

21.05.2023




Neuronauka wiele zawdzięcza mózgom osób, które zostały ranne w wyniku makabrycznych wypadków. Uszkodzenia tego organu umożliwiają lekarzom badanie funkcjonowania umysłu w warunkach, których nie dałoby się, przez wzgląd na etykę, odtworzyć w laboratorium. Jednym z takich przypadków jest Pacjent M, który zaczął doświadczać świata w inny sposób po tym, jak został postrzelony w głowę podczas hiszpańskiej wojny domowej.




Kula w mózgu hiszpańskiego żołnierza spowodowała, że zaczął widzieć świat pod innym kątem
Postrzelony w głowę 25-latek zauważał mężczyzn pracujących "do góry nogami" na rusztowaniu. Jego zmysły "przestawiły się" po urazie czaszki

Lekarz Justo Gonzalo Rodríguez-Leal obserwował Pacjenta M przez kolejne 50 lat, dostrzegając u niego szereg nietypowych objawów

Oprócz widzenia wszystkiego pomnożonego przez trzy, mężczyzna postrzegał również kolory "odklejone" od przedmiotów i "do góry nogami"

Pomimo ran wojennych i swojej nietypowości mężczyzna żył w zdrowiu wiele lat i przyzwyczaił się do innego obrazu świata



Pacjent M miał dwie dziury w czaszce: tam, gdzie kula weszła i wyszła

Hiszpańska wojna domowa była brutalnym konfliktem, który toczył się w tym kraju od 1936 do 1939 r. i zakończył zwycięstwem nacjonalistów nad republikanami. To doprowadziło do ustanowienia dyktatury pod rządami Francisco Franco.

Walczący po stronie republikanów żołnierz, nazwany później Pacjentem M, miał 25 lat, kiedy został postrzelony w głowę na polu bitwy w Levante w Walencji w maju 1938 r. Po wybudzeniu ze śpiączki dwa tygodnie później żołnierz nie widział na lewe oko i dostrzegał jedynie słabe błyski w prawym.


Pacjent M miał dwie dziury w czaszce, w miejscach, gdzie kula weszła i wyszła, ale ku zaskoczeniu lekarzy, odzyskał zdrowie bez konieczności przeprowadzenia operacji. Jednak jego obrażenia miały duże znaczenie dla rozwoju nauki związanej z funkcjonowaniem mózgu.
Uraz żołnierza był przełomem. Zmienił naukę o mózgu

Do czasu urazu Pacjenta M neurolodzy uważali, że mózg składa się z odrębnych obszarów, oddzielonych wyraźnymi granicami, które się nie nakładają. Jednak zniekształcone zmysły rannego żołnierza podważyły tę hipotezę. W efekcie lekarz o nazwisku Justo Gonzalo Rodríguez-Leal opracował nową teorię dynamiki mózgu.

Rodríguez-Leal obserwował Pacjenta M przez kolejne 50 lat, dostrzegając u niego szereg nietypowych objawów (które opisał). Oprócz widzenia wszystkiego pomnożonego przez trzy, mężczyzna postrzegał również kolory "odklejone" od przedmiotów. Mógł czytać litery i cyfry wydrukowane zarówno normalnie, jak i od tyłu do przodu, a jego mózg nie był w stanie dostrzec żadnej różnicy między nimi. Pacjent M był również w stanie odczytać czas na zegarku pod dowolnym kątem.

Jednak najciekawsze i najbardziej niezwykłe było to, że żołnierz widział wszystko tak, jakby zostało odwrócone. W książce opisującej jego przypadek pt. "Dynamika mózgowa" lekarz ujawnił, że weteran wojenny na przykład widział mężczyzn pracujących do góry nogami na rusztowaniu. Zmiany w działaniu jego zmysłów — wzroku, ale też słuchu i dotyku, zostały przetworzone przez jego mózg tak, jakby pochodziły z przeciwnej strony ciała.

Lekarz wyjaśnił, że kula trafiła prawdopodobnie w lewy obszar ciemieniowo-potyliczny mózgu żołnierza. Obserwując konsekwencje tego urazu, Rodríguez-Leal uznał, że mózg może nie być podzielony na odrębne obszary. Funkcje neurologiczne mogą być zorganizowane w gradienty, które rozciągają się na całą korę mózgową, z różnymi regionami oddzielonymi stopniowymi przejściami.
Pacjent M żył długo i cieszył się zdrowiem

Najbardziej nieoczekiwane było to, że pomimo tak poważnego urazu, mężczyzna był w stanie iść przez życie bez większych problemów.

Córka lek. Rodrígueza-Leala, Isabel Gonzalo, powiedziała w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety "El Pais", że Pacjent M, którego tożsamości nigdy nie ujawniono — żył długo i zdrowo — zmarł dopiero pod koniec lat 90.

Były żołnierz przeżył 60 lat w swoim odwróconym świecie, ale nie przejmował się tym. Rodríguez-Leal uważał, że to efekt nieświadomej strategii radzenia sobie. Miałaby ona polegać m.in. na wybiórczej uwadze kierowanej na intensywne bodźce.



Po postrzale w głowę jego mózg zaczął działać w niezwykły sposób. Historia Pacjenta M (medonet.pl)

środa, 10 maja 2023

Nożownik - Ustawka mediów

 







Znowu to samo...


Nożownik – w dawnych czasach rzemieślnik na podgrodziu zajmujący się wytwarzaniem noży.
 Dziś – określenie hobbysty lub rzemieślnika zawodowo zajmującego się powyższym.

 
Zamiast "nożownik" powinno być "atak z użyciem noża".
 
Albo - "hobbysta zaatakował"




Słowo "nożownik" użyć można też jako określenie kogoś, kto zwyczajowo używa noża do rabunku - ale czy tak jest? Istnieje taka profesja w Polsce, specjalizacja w sztukach walki na noże - jak w filmach to pokazują??

Gdyby tak było - miałoby to jakiś sens - "o, policja wie o tym facecie, że stosuje nóż zamiast broni palnej podczas rabunku"

- "to mistrz walki na noże - szpicle donoszo, że w zeszłym roku w tajnych ustawkach zwyciężył po kolei z 20-toma przeciwnikami!",
- "ksiondz Mateusz mówił, że też widział"
- "są specjalne techniki walki nożem, których trzeba uczyć się wiele lat. W sumie to nie wiem, czy tak jest, ale tak przynajmniej wygląda to w w filmach więc domyślom się, że tak musi być..."
- "ostatnio widziołem taki pojedynek w filmie >>Scorpion<< Skoro w filmach tak jest, to w życiu też tak musi być, tylko my tego nie widzimy jeszcze".

To logiczne - mózgu pod czaszką też nie widzimy... a jest!

tylko że:  u nas nie ma rabusiów, co grasują bezkarnie latami i zasługują na termin "nożownik". U nas nie ma gangów, bandytów, którzy co wieczór w każdy czwartek, jak to pokazują w amerykańskich filmach, wyciągają nóż sprężynowy w ciemnym zaułku. 

Polska jest krajem stosunkowo bezpiecznym, o niskiej przestępczości.


Po co mediom "klasyfikacja" przestępstw w zależności od użytego narzędzia?? 



Polska jest piątym najbardziej bezpiecznym krajem Europy, a trzecim w Unii Europejskiej. Co więcej, sytuacja z roku na rok się poprawia.



Wg poniższej grafiki, w Niemczech jest prawie 3 razy gorzej niż w Polsce, w Wlk. Brytanii prawie 6 razy gorzej!







Tymczasem media zwyczajowo nazywają tak - stygmatyzują - osoby, które noża użyły przypadkowo, spontanicznie.


Ktoś - na co dzień przeciętny, pod wpływem problemów, emocji albo alkoholu sięga po pierwsze ostre narzędzie leżące na stole i zostaje nazwany - zaszufladkowany, skatalogowany jako "nożownik".

Abstrahując od faktu, że porwał się na cudze życie lub zdrowie - jest stygmatyzowany.

Okazuje się, że człowiek, którego spotykaliśmy czasami w sklepie, w innej prywatnej sytuacji, pod wpływem alkoholu i emocji wdał się w bójkę i zranił kogoś nożem. Czy to znaczy, że jest "nożownikiem"? Ale może był opętany - tego już się prawdopodobnie nie dowiemy...


Pamiętacie ministra Wróbla, tego od zamachu smoleńskiego?



"Grzegorz zasztyletował i poćwiartował ojca. Nadal przebywa w szpitalu, ale ma dużo swobody"

"W pewnym momencie chwycił za nóż i ugodził. Potem poćwiartował ciało piłą do cięcia drewna, popakował w rolki tapet, schował do samochodu.

Potem wywiózł nad zalew i szczątki wrzucił do wody. Do wszystkiego przyznał się policjantom podczas przesłuchania. Podczas rozprawy aresztowej - już po rozmowie z adwokatem - Grzegorz W. nagle odwołał swoje wcześniejsze zeznania. Stwierdził, że nie zabił ojca. Sąd odrzucił jego argumenty.* Powód?

- Składając u nas wyjaśnienia doskonale wkomponował się w to, co wiedziała już prokuratura. Krew na podłodze, nóż, łódka, zalew. Jego historia i nasze ustalenia się doskonale zazębiły, więc teraz to sobie może odwoływać zeznania, procesowo to nie ma dla nas praktycznie znaczenia - mówił nam jeden z policjantów."


Może jak się "przyznawał", to był opętany??


W każdym razie - nie pamiętam, żeby media coś mówiły o "nożowniku". 
A wy, pamiętacie?


Pamiętacie określenie "nożownik z Krakowa"?


Czy jak ktoś jest na ulicy notorycznie zaczepiany przez jakiś nieznajomych, którzy naruszają jego prywatność i mir, to czy istnieje "szansa" że nagle wytrącony z równowagi rzuci się na kogoś na ulicy?

"panie, ja tylko sobie szedłem ulicą, nic nie machałem łapami, ani nawet nic nie mówiłem - i nie było żadnej synchronizacji - to "przypadek"...".



To nie tyle pokątni ludzie są stygmatyzowani, co po prostu Polacy są stygmatyzowani. 


Podobnie stygmatyzuje się leśników i innych Polaków przez tzw. "obrońców drzew".


I to się dzieje krok po kroku...

Wiemy, co to oznacza.



Czy jak używa się nożyczek do walnięcia kogoś w emocjach to zostaje się "nożyczkownikiem" ??
Czy media napisały kiedyś o "kamienicznikach", co wyrywali kostkę brukową podczas protestów we Francji?


To dlaczego POWTARZAJĄ termin "nożownik" ??

 
Stosowanie tego terminu oswaja Polaków ze "specjalizacją" w rabunku itd. czyli - oswaja z istnieniem w społeczeństwie "zawodowych" rabusiów (a koresponduje to z tym, co ludzie widzieli w filmach z polskim tłumaczeniem), czyli jest to przyzwalanie na taki sposób zachowań...

 
Kolejny wzorzec.

Wprowadzany poprzez POWTARZANIE.

Powtarzanie prowadzi do nawyku.
Nawykowego postrzegania innych na przykład...



W kontekście kibiców media często mówią "ustawka", to dlaczego nie o mediach, które permanentnie stosują nieadekwatne terminy??






Prezydent Białorusi pojechał 9 maja do Rosji na paradę - media opisują, że mało się pokazywał, że ponoć "bierze kroplówkę" i że "jechał w obstawie z karetką".



Dlaczego nikt nie napisze otwartym tekstem, że po zamachach w Rosji, Łukaszenka obawia się zamachu na swoje życie?

Dlaczego nie piszą o tym ,zamiast tego zadają pytania, albo dziwują się?
Tyle wielkich mediów w Polsce, tylu komentatorów i nikt nic nie napisał.

Wiesz dlaczego?



* "Stwierdził, że nie zabił ojca. Sąd odrzucił jego argumenty."


Artykuł nie przytacza "argumentów".





Prawym Okiem: Zdolność SI do opętania - A nie mówiłem??!! (14) (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: "zmartwychwstania" w postaci cyfrowej - A nie mówiłem??!! (13) (maciejsynak.blogspot.com)




Najbezpieczniejsze kierunki dla kobiet podróżujących solo. Polska w pierwszej dziesiątce - Traveler (national-geographic.pl)

Najbardziej bezpieczne kraje w Europie. Polska w ścisłej czołówce (businessinsider.com.pl)

Morderstwo Eugeniusza Wróbla w Rybniku. Grzegorz zasztyletował i poćwiartował ojca. Nadal przebywa w szpitalu, ale ma dużo swobody | Dziennik Zachodni



nożownik zabił ministra wróbla - Szukaj w Google


Prawym Okiem: Armia europejska - A nie mówiłem? (15) (maciejsynak.blogspot.com)



środa, 3 maja 2023

Polska, czyli Europa Środkowa




Czy ja na wszystko muszę czekać latami??





Tak pisałem 10 lat temu w listopadzie 2013 roku:


Każda zmiana zaczyna się od jednostki, zacznijmy więc zmianę każdy od siebie.


Pisząc o Polsce jako kraju w Europie, pisząc o naszym regionie, używajmy zwrotu: Europa Centralna.


W polskojęzycznych mediach dzielimy Europę na zachodnią i śr – wschodnią, ewentualnie wschodnią.
A jak jest na zachodzie?
Może oni tam mówią o sobie Europa Centralna???


Wiele lat temu, że najstarsi prawicowcy tego nie pamiętają, ktoś specjalnie sformułował i rozpowszechnił pojęcie Europa Środkowo – Wschodnia.
Ten eufemizm miał za zadanie strywializować Polaków, miał odrzeć ich z przekonania, że są kimś istotnym i ważnym na tle całej Europy. I chyba się to udało.


Semantyka została zawłaszczona i zmodyfikowana przez manipulatorów tego świata.
Aby zmienić myślenie o Polsce narzucone nam przez mass-media, wykształćmy własny język porozumiewania się z Czytelnikiem.








przedruk




Sondaż:

Mieszkańcy których krajów czują się częścią Europy Środkowej?




Nie we wszystkich 10 badanych krajach większość ankietowanych postrzega swoje ojczyzny jako część Europy Środkowej – wynika z sondażu przeprowadzonego przez CEPER.





Część Europy znajdująca się pomiędzy Niemcami a granicami byłego Związku Radzieckiego jest zwykle określana mianem Europy Środkowej, przy czym nie ma pewności, że kraje z tego regionu rzeczywiście z nim się utożsamiają.

W celu określenia związku pomiędzy Europą Środkową a jej krajami, ankietowanych z 10 europejskich krajów zapytano, do której części Europy należy ich kraj i zaoferowano im wybór pomiędzy przynależnością do Europy Wschodniej, Europy Zachodniej, Europy Środkowej lub Bałkanów.
Polska na czwartym miejscu

Zdecydowana większość respondentów z sześciu krajów była zgodna w tym, że Europa Środkowa jest ich regionem ojczystym: 77 proc. Austriaków, 68 proc. Czechów, 65 proc. Słowaków, 63 proc. Polaków, 55 proc. Węgrów i 52 proc. Słoweńców. O wyraźnej atrakcyjności środkowoeuropejskości świadczy duża tendencja wśród ankietowanych w wyborze przynależności środkowoeuropejskiej w porównaniu z jakąkolwiek inną regionalną opcją.

Pomimo tego, że niektóre postkomunistyczne kraje tego regionu postrzegają Austrię jako kraj należący do Europy Zachodniej, 64 proc. Austriaków określiło swój kraj jako środkowoeuropejski a niż zachodnioeuropejski. W Czechach różnica pomiędzy Europą Środkową a drugą najczęściej wymienianą zachodnioeuropejską przynależnością regionalną wynosiła 53 proc.. W Polsce 47 proc., na Słowacji 45 proc., podczas gdy na Węgrzech 32 proc. osób twierdziło, że ich kraj jest środkowo- niż wschodnioeuropejski. W Słowenii różnica między odsetkiem osób wybierających Europę Środkową a drugą co do częstości odpowiedzią (Bałkany) wyniosła 24 proc.

Na Węgrzech 8 proc., a w Słowenii 28 proc. ankietowanych stwierdziło, że ich kraje kojarzą się z Bałkanami. Na Węgrzech wyobrażenie o kraju będącym bramą do Bałkanów, podczas gdy w Słowenii jugosłowiańska przeszłość może tłumaczyć związek z półwyspem. W Polsce, Słowacji i Czechach praktycznie żaden z ankietowanych nie wymienił przynależności do Bałkanów. Większość krajów Europy Środkowej w jasny sposób wykluczyło Bałkany, co pokazuje jednoznacznie, że dzielą one środkowoeuropejską tożsamość regionalną.

Wyobrażenia co do roli tej części Europy na świecie, jakie kraje tego regionu miały na przestrzeni wieków, mocno wpłynęły na siłę skojarzenia z pojęciem Europy Środkowej. Podczas gdy Austria przypisuje swoją przynależność do Mitteleuropy lub Europy Środkowej z austro-węgierskiej przeszłości i silnych związków z Niemcami, na przełomie wielu wieków, Polska, Węgry, Czechy i Słowacja miały jasną wizję współpracy środkowoeuropejskiej. Grupa Wyszehradzka czy inicjatywa Trójmorza są najnowszymi i najbardziej znanymi formatami partnerstwa wspieranego przez silne poczucie środkowoeuropejskości, na które również wskazuje badanie CEPER (Central European Perspectives).
Chorwacja, Serbia, Rumunia i Bułgaria na drugim biegunie

Podczas gdy w wyżej wymienionych sześciu krajach ponad 50 proc. ankietowanych zgodziło się, że są mieszkańcami Europy Środkowej, w pozostałych czterech krajach tylko mniejszość ankietowanych poparła taką klasyfikację regionalną swoich krajów. W Chorwacji 26 proc., podczas gdy w Serbii 11 proc. ankietowanych łączyło swoje kraje z Europą Środkową. To znaczy, że w Chorwacji około połowa, a w Serbii około jedna piąta ankietowanych więcej uważała swoje kraje za środkowoeuropejskie niż w Słowenii, która podobnie dzieli jugosłowiańską spuściznę historyczną.

W Rumunii 9 proc., a w Bułgarii, jak można się było spodziewać, niewiele, bo 5 proc. ankietowanych twierdziło, że ich kraj jest środkowoeuropejski. Zarówno w Serbii (75 proc.), Bułgarii (50 proc.), jak i w Chorwacji (36 proc.) większość ankietowanych określiła swoje kraje jako część Bałkanów, podczas gdy tylko w Rumunii większość ankietowanych wybrała Europę Wschodnią (57 proc.) jako region, z którym identyfikuje swój kraj.
Regionalna tożsamość Europy Środkowej

Podsumowując, w miarę przesuwania się ze wschodu na zachód, z Rumunii do Austrii lub z południa na północ, z Chorwacji do Polski, skojarzenia z Europą Środkową stopniowo rosną. Oznacza to, że nie we wszystkich 10 badanych krajach większość ankietowanych postrzega swoje ojczyzny jako część Europy Środkowej. W większości krajów, które są umownie określane jako środkowoeuropejskie, ta regionalna tożsamość jest mocno zakorzeniona. W rezultacie, nie jest błędem dalsze określanie krajów członkowskich UE położonych na wschód od Niemiec mianem Europy Środkowej.

Badanie opinii publicznej zostało przeprowadzone w 10 krajach regionu Europy Środkowej: Austrii, Bułgarii, Chorwacji, Czechach, Węgrzech, Rumunii, Serbii, Słowacji, Słowenii i Polsce. Dane zostały zebrane między 20 lutego a 10 marca 2023 r. Badanie zostało przeprowadzone telefonicznie (osobiście w Serbii) z udziałem 1000 respondentów w każdym kraju na reprezentatywnej próbie dobranej pod względem płci, wieku i miejsca zamieszkania.





Które kraje czują się częścią Europy Środkowej? (dorzeczy.pl)




Prawym Okiem: Wyniki wyszukiwania: europa środkowa (maciejsynak.blogspot.com)


poznikały zdjęcia tutaj:

Prawym Okiem: Europa Centralna, a nie Środkowo – Wschodnia. (maciejsynak.blogspot.com)


Oliwa zawsze wypływa...

 









----














Fb ustawia wypowiedzi niechronologicznie, co widać po czasówkach pod postami.

Kiedy pisałem odpowiedź na "ordynatora" pokazała się informacja, że post na który odpowiadam już nie istnieje.

Dostałem bana i nie widzę komentarzy.


Ja "wszędzie widzę" niemców??


To nieprawda, ja ich widzę tylko w określonych  miejscach i sytuacjach...










środa, 12 kwietnia 2023

Zdrowe nawyki

 


przedruk
tłumaczenie automatyczne



"Model japoński został przyjęty przez kraje takie jak Brazylia, Peru, a Wielka Brytania również stara się wprowadzić Radio Taiso na dużą skalę."






Co Japończycy robią każdego ranka, o 6.30, aby żyć dłużej i lepiej


2022-01-16 





Od prawie 90 lat japońskie radio publiczne nadaje o 6:30 rano poranną rutynę narodu. Rytmiczne ćwiczenia fizyczne wykonywane na muzyce są integralną częścią japońskiego życia, w ich Ikigai.

Ikigai to japońska metoda poszukiwania celu w życiu. "Ten japoński termin określa przyjemności i znaczenia życia. Słowo składa się z iki (żyć) i gai (rozum)." Ale w świecie mającym obsesję na punkcie hierarchii społecznych, sukcesu finansowego i zawodowego, japońskie ikigai łamie rytm i nadal żyje w "królestwie małych rzeczy"**

Ikigai to w rzeczywistości etos zdrowia i długowieczności.

Z Olimpu mędrców zawsze mówiono nam, że szczęście leży w małych rzeczach i, możemy dodać, również w ich rutynie. Japończycy rozumieli to bardzo dobrze, będąc wiernymi niektórym tradycjom i zwyczajom, które sprawiły, że dziś mają najwyższą oczekiwaną długość życia (83 lata) i są na pierwszym miejscu i na najwyższym oczekiwanej długości życia w zdrowiu na świecie (73 lata).***


Japonia, spośród wszystkich państw świata, rozumiała najwcześniej, że stan zdrowia jest przede wszystkim indywidualną odpowiedzialnością, ale że ta właściwie propagowana odpowiedzialność może mieć "cudowne" skutki dla zdrowia całego kraju.

W 1928 roku Japończycy utworzyli Radio Taiso w celu poprawy zdrowia ludności, a Radio Taiso (calistenia) stało się powszechną praktyką Japończyków, która została przerwana dopiero podczas II wojny światowej.

Dla 90-letniego Japończyka w każdym wieku budzą się każdego ranka bardzo wcześnie, aby zrobić razem lub osobno Radio Taiso. Przez większość czasu praktyka odbywa się w grupach, w parkach, a nawet w pracy. Poza korzyściami fizycznymi, społeczności, które wspólnie praktykują ten rodzaj ruchu, są bardziej skuteczne i działają lepiej, a ludzie czują się spełnieni i mają głębokie, pozytywne poczucie przynależności.




3 minuty dziennie mniej na telefonie, mniej przed telewizorem lub komputerem, trzy minuty dziennie mogą zdziałać cuda w twoim życiu. Znajdź dla nich czas!


Radio Taiso (Radio Calistenie) – to praktycznie seria ćwiczeń rytmicznych wykonywanych na muzykę, transmitowanych przez ogólnopolską rozgłośnię radiową, ale także przez telewizję publiczną każdego dnia tygodnia, wcześnie rano o 6:30, ale także o godzinie 3 w południe.

Istnieją dwa rodzaje procedur tego typu ruchu. Pierwszy trwa około trzech minut i jest lżejszy, drugi trwa około 10, 15 minut i jest nieco bardziej wymagający. Obie praktyki obejmują podnoszenie i obracanie ramion, zginanie, skakanie i inne ćwiczenia mające na celu wprawienie każdego mięśnia w ruch. W 1999 roku wprowadzono specjalną rutynę dla osób na wózkach inwalidzkich lub mających inne problemy z poruszaniem się.

"Badania pokazują, że ludzie, którzy ćwiczą te ćwiczenia tylko przez kilka minut dziennie, znacznie poprawili gęstość kości, mają zmniejszone ryzyko udaru lub zawału serca i są ogólnie w znacznie lepszej kondycji fizycznej niż inni ludzie w ich wieku, którzy nie podejmują wysiłku" - mówi Yasuo Fukushi, sekretarz generalny Federacji Japońskiego Radia Taiso.

Każdego roku w Japonii około 27 milionów ludzi uczestniczy w porannych ćwiczeniach więcej niż dwa razy w tygodniu, niezależnie od tego, czy są w pracy, w domu przed telewizorem czy z sąsiadami w parku. Znajduje to odzwierciedlenie w zdrowiu Japończyków, którzy są znacznie lepsi niż inni mieszkańcy planety i którym udało się wygrać ważne bitwy w obliczu chorób, którym można zapobiec.

Model japoński został przyjęty przez kraje takie jak Brazylia, Peru, a Wielka Brytania również stara się wprowadzić Radio Taiso na dużą skalę. Ponieważ według badań przeprowadzonych przez rząd brytyjski "istnieją wyraźne dowody na to, że aktywne fizycznie osoby starsze mają niższe wskaźniki śmiertelności spowodowane: chorobą niedokrwienną serca, nadciśnieniem, udarem, cukrzycą typu 2, rakiem okrężnicy i piersi w porównaniu z bardziej nieaktywnymi dorosłymi".

3 minuty dziennie mniej na telefonie, mniej przed telewizorem lub komputerem, trzy minuty dziennie mogą zdziałać cuda w twoim życiu. Znajdź dla nich czas!




* Ikigai: Japońska metoda odkrywania celu w życiu Kena Mogi str. 14

** Ikigai Japanese Method of Discovering Purpose in Life by Ken Mogi str. 30

Światowa Organizacja Zdrowia Rumunia: średnia długość życia 76 lat, oczekiwana długość życia w zdrowiu 65 lat

Projekt wspierany przez Regina Maria Health Network – głównego partnera zdrowych nawyków.


Podejście edukacyjne, mające na celu stymulowanie umysłu i ciała współczesnego pacjenta.





Co Japończycy robią każdego ranka, o 6.30, aby żyć dłużej i lepiej (republica.ro)



niedziela, 17 lipca 2022

To jest kropka, nie przecinek.

 


zrzut widoku ekranu z telefonu







Widzisz.


CO NAPRAWDĘ WYDARZYŁO SIĘ POD GRUNWALDEM ??


NAPRAWDĘ TO NAPRZECIW SIEBIE BYŁY SIŁY KRÓLESTWA POLSKIEGO I WLK KS LITEWSKIEGO.


"Nie było żadnych krzyżaków!!!

Naprawdę!!!"







środa, 29 czerwca 2022

A nie mówiłem? (7)




jeżeli coś idzie źle - powodem jest to, że tak ma być . Ktoś zadecydował , że tak ma być. 




przedruk
tłumaczenie automatyczne





ŚWIATOWY RZĄD ROZPOCZYNA GRĘ: NIKITA MICHAŁKOW PRZEDSTAWIŁ FAKTY


Doskonale zdajemy sobie sprawę z idei „zachodnich partnerów”, że nowy porządek światowy będzie budowany „przeciw Rosji”, „kosztem Rosji”, a ponadto – „na gruzach Rosji”. Wielokrotnie słyszeliśmy o zachodnich pomysłach „dekolonizacji” Rosji. Kto stara się to wszystko urzeczywistnić?

O tym, jakie „niewinne” organizacje powstają w celu realizacji tych planów, jak starannie i konsekwentnie wprowadza się do umysłów naszych obywateli idee regionalnego separatyzmu i rusofobii – powiedział Nikita Michałkow w nowym numerze autorskiego programu „Besogon”, o nazwie „Krwawa Wolność Europy”.
Rosja była w stanie oddalić się od krawędzi otchłani…

Jednak Nikita Siergiejewicz rozpoczął ten numer bardzo krótkim fragmentem swojego przemówienia podczas wręczenia mu Złotej Gwiazdy Bohatera Pracy Rosji:


Chciałem bardzo podziękować za tę wysoką nagrodę, Władimir Władimirowicz, to jest najwyższa nagroda. I chciałem podziękować i podziękować wszystkim moim towarzyszom, bez których myślę, że ta nagroda nie byłaby możliwa. Wiesz, Władimir Władimirowicz, chciałem też powiedzieć, że bardzo denerwujesz naszych, jak ich się nazywa, zachodnich partnerów. I bardzo denerwujesz także tych, którzy ponad 20 lat temu myśleli, że na Kreml przybył posłuszny, negocjowalny urzędnik, który spełnia pragnienia innych ludzi. Pan polecił, aby popełnili błąd. Rosja wyszła z przepaści na 20 lat i doszła do dnia dzisiejszego.

A więc z jakiej krawędzi i jakiej przepaści oddalił się nasz kraj na przestrzeni lat? Nikita Siergiejewicz mówił o tym wielokrotnie w programach Besogon. Ale powrót do tego tematu nie będzie zbyteczny, bo znowu próbują kopać pod naszymi stopami tę samą przepaść.

Warto przypomnieć słowa przypisywane szefowi Komisji Spraw Zagranicznych Kongresu USA, doradcy Baracka Obamy - Zbigniewowi Brzezińskiemu :

Nowy porządek światowy pod hegemonią USA jest tworzony przeciwko Rosji, kosztem Rosji i na gruzach Rosji.


Tak, te słowa najprawdopodobniej przypisuje się amerykańskiemu politykowi, ponieważ nie ma ich w żadnym źródle. Mimo to Brzeziński przez całe swoje długie życie uparcie rozwijał ten rusofobiczny temat. Był to jeden z najbardziej trujących wrogów Rosji.

Nienawidził Imperium Rosyjskiego – jak wielu uważał to za przyczynę utraty przez Rzeczpospolitą wiodącej roli geopolitycznej w Europie, od Bałtyku po Morze Czarne, i marzył o odrodzeniu świetności Polski. Nienawidził ZSRR - za socjalizm, który wraz z nim przyjechał do Polski. Zrobił wszystko, aby Polska stała się amerykańskim przyczółkiem w postsowieckim świecie. Nienawidził Rosji - zawsze.

Według jednej z wersji monstrualny cytat Brzezińskiego zabrzmiał pod koniec lat 90. na obwodzie lwowskim – legendę przekazał ukraiński dziennikarz , były wojskowy Jurij Kiriłłow. A jeśli ta opowieść jest słuszna, to Brzeziński w tym momencie mógłby być zadowolony ze stanu Rosji. Przegraliśmy przecież zimną wojnę, upadł mur berliński, „zaprzysiężeni” przyjaciele z Zachodu wypatroszyli nasz kompleks wojskowo-przemysłowy. A rosyjski prezydent Borys Jelcyn w tym samym czasie radośnie prosił Boga, aby „błogosławił Amerykę”. Zaniedbywany kraj z zaniedbywanym prezydentem – komu może teraz przeszkadzać?


Słabość Rosji wywołała ekscytację na Zachodzie, czekali na nasz „wrak”

Jest jasne, że cała ta nienawiść Zachodu do Rosji narasta nie od lat, ale od wieków. A zawsze widoczna - lub chwilowa - słabość Rosji wywołała podekscytowanie na Zachodzie: trzeba dalej naciskać, trzeba iść przeciwko Rosji, aż zostaną z niej tylko „fragmenty”.

Do legendy przeszły wypowiedzi amerykańskich polityków, słyszane rzekomo na marginesie:„To niesprawiedliwe, gdy tak bogate terytorium jak Syberia należy do jednego kraju” – cytat przypisywany jest byłej sekretarz stanu USA Madeleine Albright;
„Syberia to zbyt duży region, by mógł rządzić nim jeden kraj” – to stwierdzenie przypisuje byłej sekretarz stanu USA Candoleezza Rice .
Albo odmiana mocno połączona z amerykańskim senatorem Johnem McCainem :

Po bezprawnym uznaniu przez Rosję niepodległości Osetii Południowej i Abchazji kraje zachodnie powinny pomyśleć o niepodległości Kaukazu Północnego i Czeczenii.


Zdumiewające jest to, że cytaty są przekazywane z ust do ust i za każdym razem rozpoczynają się badania nad pochodzeniem tego, co zostało powiedziane. Na przykład, w jakich korytarzach rozmawiali? Przynieś dowody. Tymczasem przeciwnicy kłócą się, bronią swoich stanowisk, specjalnie wyszkoleni ludzie wprowadzają do świadomości społecznej dogmaty – Rosja jest za duża, trzeba ją podzielić, dla samych Rosjan będzie wygodniej… Np. 10 lat temu dziennikarka Jewgienij Albats powiedziała:

Szczerze mówiąc, nie widzę większego problemu, jeśli Rosja podzieli się wzdłuż Uralu. Myślę, że to nieuniknione. Wydaje mi się absolutnie nieuniknione, że w taki czy inny sposób Syberia stanie się jakąś częścią, no cóż, jakimś ekonomicznym wasalem Chin.


To znaczy praktycznie wypowiadała to, co krąży w amerykańskim establishmentu, jednocześnie pokazując, że takie idee, takie pragnienia żyją nie tylko w zachodnich mózgach. Widok naszego kraju niszczonego, upokarzanego, podzielonego na kolonie, który utracił suwerenność, jest marzeniem także w Rosji.

Pomysł, że „Rosja musi zostać podzielona na części”, nie jest nowy. A ostatnio został ponownie zapamiętany, nadając nową nazwę - „dekolonizacja Rosji”. I znowu amerykańscy neokoni, słowami o „złym imperialnym charakterze” naszego kraju, mówią o jakimś „imperium wewnętrznym” i „dominacji Moskwy nad wieloma rdzennymi ludami nierosyjskimi”.

Na przykład w zeszłym tygodniu w Waszyngtonie „Komisja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie”, czyli Komisja Helsińska – niezależna organizacja publiczna pod rządami federalnymi Stanów Zjednoczonych, przeprowadziła dyskusję na temat „ co zrobić z wrodzonymi imperialnymi ambicjami Rosji” i potrzeba jej „dekolonizacji z „powodów moralnych i strategicznych” .
„Kosztem Rosji” - czy już zacierają ręce?

Jak rozumieć wyrażenie „kosztem Rosji”? W tej chwili jest rozszyfrowywany przez obecnych przywódców zachodnich. Na przykład szef brytyjskiego rządu Boris Johnson :

Razem z naszymi partnerami uzgodnimy ogromny pakiet sankcji gospodarczych mających na celu unieruchomienie rosyjskiej gospodarki.


A tutaj - były prezydent Barack Obama , który wcześniej stwierdził, że udało mu się "rozerwać rosyjską gospodarkę na strzępy" , ponownie transmituje swój własny:

Nie popełnij błędu, Rosja już płaci za to, co się dzieje. Kapitał już wypływa z tego kraju, inwestycje zagraniczne spadają, bo inwestorzy rozumieją, że dzisiejsza Rosja to zły wybór dla inwestycji.


A Ursula von der Leyen oczywiście wpłaciła swoje pięć centów:


Podaję przykład z olejem. Musimy uważać. Jeśli od dziś całkowicie zrezygnujemy z rosyjskiej ropy, to prawdopodobnie będzie mógł (prezydent Putin – red.) sprzedawać ją na rynku światowym, gdzie ceny wzrosną i więcej zarabiać.



Wszystkie te pragnienia naszych „zachodnich kolegów” są zrozumiałe. Ale problem polega na tym, że dokładnie to samo pragnienie żyje w kraju, podkreślił Nikita Michałkow.

Tutaj na przykład ekonomista Andrey Movchan napisał w swojej książce Rosja w erze postprawdy:

Ale w rzeczywistości Rosja jest małym, pod względem gospodarczym i społecznym (1,5% światowego PKB, 2% populacji), krajem na peryferiach galaktyki społecznej. Lubimy mówić, że jesteśmy największym krajem pod względem powierzchni, ale to spryt: 60% naszego terytorium nie nadaje się do życia, a połowa pozostałych jest bardzo słabo rozwinięta i nie ma sensu go rozwijać - nasz populacja jest do tego całkowicie niewystarczająca. 90% PKB Rosji jest produkowane na obszarze równym Etiopii. Terytorium to nasz problem, a powiększanie go to najgorszy możliwy pomysł.


A to już owoc niezdrowej fantazji prezenterki radiowej Julii Latyniny :

Na przykład próbuję w ramach eksperymentu myślowego wyobrazić sobie rozpad Rosji. Na przykład wyobraź sobie, że jest Moskwa. A w nim został Władimir Władimirowicz Putin... Powiedzmy, że pod Moskwą pozostały obwody Chanty-Mansyjsk i Jamalsko-Nieniecki, aby gazociąg biegł nieprzerwanie, żeby można było na nim usiąść.


Dziennikarz Oleg Kashin nie pozostaje w tyle za swoimi podobnie myślącymi ludźmi * :


Mam wielką nadzieję, że kiedy Syberia stanie się innym państwem, oddzielonym od Moskwy (a jestem przekonany, że Rosja nie będzie długo istnieć w swoich obecnych granicach), reżim przekraczania granicy będzie bezwizowy.

Niewidoczne dla oka: wejdą przez okno, gdy drzwi są zamknięte

Ale to jest widoczna część góry lodowej. I jest też jego niewidoczna część, przypomniał Nikita Siergiejewicz. Wiemy, że od czasów sowieckich istnieje taka wspaniała tradycja miast siostrzanych, kiedy miasto w naszym kraju przyjaźni się z miastem w innym kraju. A takich przykładów jest wiele.

Powiedzmy, że Samara ma trzy siostrzane miasta. Są to Stara Zagora w Bułgarii, Stuttgart w Niemczech, St. Louis w Stanach Zjednoczonych. A Niżny Nowogród ma 19 miast siostrzanych. No i tak dalej.

I jest też taka organizacja „Zjednoczone Miasta i Władze Lokalne” (UCLG), działa od 2004 roku. Ale prekursorem tej organizacji był Międzynarodowy Związek Władz Lokalnych. Istnieje od 1913 roku. Siedziba UCLG znajduje się w Barcelonie, organizacja działa pod auspicjami ONZ. Ponadto jest kluczowym partnerem Organizacji Narodów Zjednoczonych.


Jest to globalna sieć gmin, obszarów metropolitalnych i regionów. Sieć ta zrzesza ponad 240 tysięcy miast, praktycznie na całej Ziemi, w 140 krajach. To 5 miliardów ludzi - 70% światowej populacji. Ponadto istnieją oddziały na wszystkich kontynentach. Jest Afrykański, Europejski, azjatycko-pacyficzny, eurazjatycki i inne.


Siedziba oddziału euroazjatyckiego znajduje się w mieście Kazań. Na czele tej struktury stoi burmistrz miasta Ilsur Metshin .


Organizacje te rozwiązują problemy, których ONZ nie jest w stanie rozwiązać, „wchodząc do drzwi”. Ale drzwi można zamknąć, wtedy podchodzimy do okna – coś takiego można określić jako stawkę. Przyjrzałem się informacjom, około 40 miast i republik Rosji - już tam są. Proszę mi powiedzieć, jeśli ta organizacja ma własną ujednoliconą konstytucję, o której nic nie wiemy, a w prace zaangażowanych jest około 40 naczelników miast i dumów, to rozumiemy, że próbują wejść tutaj w ten sposób, z pominięciem struktur państwowych ,

- powiedziała dziennikarka i osoba publiczna Tatiana Furman .

Organizacja ta ma możliwość dotarcia do władz regionalnych, przywództwa regionalnego, z pominięciem przywództwa federalnego. I w ten sposób omijając prawa federalne, podkreślił Michałkow.

W każdym kraju, w którym taka organizacja istnieje, nie jest podporządkowana rządowi krajowemu, ale jakiemuś międzynarodowemu konglomeratowi, który ma nawet własną konstytucję. Nawiasem mówiąc, nie przetłumaczone na rosyjski.

Przyjrzyjmy się niektórym punktom tej konstytucji, zasugerował Nikita Siergiejewicz. Mówi, co następuje:


Rządy krajowe nie mogą centralnie zarządzać i kontrolować złożonego systemu miast dziś i jutro. Uznajemy kluczową rolę władz lokalnych jako siły promującej prawa człowieka, co zostało udokumentowane w dokumentach ONZ. Naszym obowiązkiem jest aktywne uczestnictwo w reagowaniu na wyzwania stojące przed ludzkością: są to ubóstwo, nietolerancja, dyskryminacja, wykluczenie, degradacja środowiska i dostosowanie kulturowe.

Nie sądzisz, że gdzieś to słyszeliśmy? O wyzwaniach, o wzroście populacji, o środowisku... Czy nie widzimy tu związku z globalną ideą „rządu światowego”? Tę ideę promuje Forum Davos, któremu przewodniczy Schwab, Bank Światowy. I spójrz, spójrz, jak to jest wprowadzane do ludzkich umysłów.



„Nigdy nie będziesz tak szczęśliwy” jak w 2030 r.

Artykuł WEF z 2016 r. stwierdza, że ​​w 2030 r. człowiek nie będzie miał własności, prywatności, a jednocześnie „nigdy nie był szczęśliwszy”. Oto, co mówi o tym reklama:


Nic nie będziesz posiadać, będziesz szczęśliwy. Jeśli czegoś potrzebujesz, zawsze możesz to wypożyczyć, a dron dostarczy Ci wszystko. Stany Zjednoczone nie będą już światowym supermocarstwem. Kilka krajów będzie miało dominację nad światem. Nie umiera się czekając na oddanie organów. W ogóle ich nie przesadzimy, tylko wydrukujemy nowe. Będziesz jadł mniej mięsa tylko po to, by traktować siebie, a nie jako źródło pożywienia. Zrobisz to w trosce o środowisko i własne zdrowie.

Dla kogoś, kto nie rozumie, wygląda to jakoś kusząco, nieoczekiwanie, nic groźnego. Ale czasami ludzie rozmawiają. Tutaj posłuchaj Klausa Schwaba:

Jeśli patrzę na naszych interesariuszy, mamy oczywiście biznes jako bardzo ważną grupę odbiorców. Mamy zasady; utrzymujemy stałą współpracę z wieloma rządami na całym świecie. Mamy organizacje pozarządowe i związki zawodowe. Oczywiście media, a nawet przywódcy religijni. I bardzo ważne: eksperci i naukowcy w środowisku akademickim. Jeśli spojrzymy w przyszłość, to myślę, że powinniśmy szukać nowych rozwiązań, a będą one w dużej mierze zależały od rozwoju technologicznego.


To znaczy, we wszystkich tych gazetach „czerwona nić” biegnie, że to rządy narodowe są przeszkodą w powstaniu zupełnie nowego porządku światowego, o którym mówi Brzeziński, podkreślił Nikita Michałkow. Okazuje się, że stosunkowo niewielka liczba ludzi bierze na siebie prawo do decydowania o losach miliardów we własnym interesie.

Na przykład jedno z zadań niniejszej konstytucji UCLG:

Zapewnienie równości rasowej i płci oraz zwalczanie wszelkich form dyskryminacji zabronionych przez prawo międzynarodowe i/lub bezprawnych, zgodnie z wartościami i polityką organizacji.


Okazuje się, że wartości tej konkretnej organizacji są stawiane wyżej niż interesy państwa narodowego, które żyje zgodnie ze swoją Konstytucją. Oznacza to, że jeśli konstytucja narodowa zakazuje małżeństw osób tej samej płci lub propagandy homoseksualizmu wśród dzieci, to ci, którzy są częścią tej organizacji, nie tylko nie są zobowiązani do przestrzegania praw konstytucji krajowej, ale muszą chronić to, czego sprzeciwia się państwo.

Cóż, jeśli chodzi, powiedzmy, Czarnogóra, Maroko, Walia, czy jakiś inny mały kraj, to nie będziemy decydować za nie – uważa Michałkow. Ale jeśli chodzi o kraj taki jak Rosja, z tak wieloma narodami, narodowościami, językami, religiami, zwyczajami, tradycjami kulturowymi, to co, jeśli nie ma jednej reguły?


Ale nie czuje się tu początku tej fluktuacji, tej sprzeczności między interesami jednej organizacji, międzynarodowej, a interesami kraju” – zadał pytanie Nikita Michałkow. - Kiedy, zgodnie z konstytucją i zasadami tej organizacji, wchodząc do niej, masz prawo nie przestrzegać przepisów obowiązujących w Twoim kraju, ponieważ nie są one zgodne z prawami i zasadami tej organizacji. Czy to nie początek rozkładu?


Tutaj możemy przypomnieć jak gubernator obwodu swierdłowskiego Eduard Rossel próbował stworzyć Republikę Uralską na początku lat 90-tych . Wynalazł nawet walutę Ural. Co więcej, w 1997 roku franki uralskie zostały wprowadzone do obiegu w Zakładzie Metalurgicznym Serov, można je było płacić w sklepach fabrycznych, stołówkach, bufetach.
Nie wszystko jest w porządku w Królestwie Danii?

Wtedy to nie wyszło. Ale jej zarazki pozostały. Nie pamiętajmy nawet Centrum Jelcyna. Wystarczy, że sekretarz prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow powiedział do zrozumienia, że ​​również wątpi, czy w Królestwie Danii wszystko jest w porządku.

Rzeczywiście, niektóre epizody związane z działalnością tego ośrodka wywołały szerokie kontrowersje, szerokie dyskusje publiczne.

Cóż, jak może nie budzić pytań? Jak przemówienie Konsula Generalnego USA do elity Jekaterynburga Otto-Hansa van Maerssena z okazji Święta Niepodległości Stanów Zjednoczonych w 2017 roku nie budzi pytań:


Musimy mówić bezpośrednio i szczerze. Stany Zjednoczone będą nadal wspierać niezależną i pokojową Ukrainę oraz pomogą zakończyć nielegalną okupację Krymu i powstrzymać wysiłki na rzecz destabilizacji innych regionów Ukrainy.


Niestety, podkreślił Michałkow, nie mamy odwrotnego punktu tego filmu – kto go słucha? Ale ktoś go słucha, mówi po rosyjsku. Czy słyszeliśmy jakiś protest, ktoś trzasnął drzwiami, ktoś krzyknął: „Kłam! Nie waż się!”? Nie, nie ma.

Dmitry Rogozin , komentując ten film, zauważył:

Po obejrzeniu pojawiły się dwa pytania: dlaczego ten dyplomata nadal pracuje w Rosji i dlaczego na Uralu jest tak wielu Własowitów. Żaden z naszych obywateli, w tym obecny na imprezie Jewgienij Roizman, nie przerwał bezczelnej przemowy Amerykanina, nawet nie próbował wyjść z sali. Jeśli nie jest to zgrubna instalacja, te pytania są więcej niż istotne.


A oto studenci Uralskiego Uniwersytetu Architektury i Sztuki, którzy kategorycznie sprzeciwiają się znakowi Z na budynku swojej uczelni. Oznacza to, że sprzeciwiają się specjalnej operacji wojskowej prowadzonej przez ich kraj, chroniącej ich rodaków w Donbasie. A kto wychował tych uczniów? Z kogo wyrastają? Może jeden z tych facetów, którzy właśnie odwiedzili Centrum Jelcyna i marzą o wyjeździe do Ameryki, a przynajmniej do Niemiec.


A wszystko to dzieje się nie byle gdzie, ale w strategicznym regionie naszego kraju, na Uralu - powiedział Nikita Siergiejewicz. - W regionie, w którym ukuto Zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, gdzie znajduje się potężny kompleks wojskowo-przemysłowy. To kuźnia wielkiego kraju. Jak myślisz i jak przypadkowy jest obecny gubernator obwodu swierdłowskiego Jewgienij Kujwaszew w tym regionie organizujący Partię Ural?


Nie wiadomo, na ile to prawda, ale piszą, że Kujwaszew i lokalni polityczni technolodzy rzekomo zaczęli odbudowywać Partię Ural, która stanie się pełnoprawną partią Moskwy. Ideologicznym centrum Partii Ural jest Centrum Jelcyna.

Partia Uralu dysponuje znacznymi zasobami finansowymi i politycznymi. Kiedyś rozwinęła się tutaj teoria Republiki Ural. I dzieje się to w regionie, w którym ideologia Centrum Jelcyna ma duży wpływ. A wtedy może pojawić się tam Partia Syberyjska, Dalekowschodnia, Północna i tak dalej.

Do czego to prowadzi? Prowadzi to dokładnie do tego, o co wzywają nasi „zachodni koledzy” – do upadku kraju. Zamienić go w gruz.
Przygotowywali się do wojny. I nie jeden rok

A teraz, broniąc tych „fragmentów”, są indywidualni „bohaterowie” rządu światowego. Na przykład zbiegły wiceprezes Gazpromu Igor Volobuev wzywa Rosjan do przyłączenia się do legionu Wolna Rosja w celu zabijania Rosjan…

Posłuchaj kolejnego cytatu Zbigniewa Brzezińskiego. To zostało powiedziane w 2009 roku:


Ten kryzys nie zakończy się w sierpniu, wrześniu, październiku, listopadzie, 2010, 2012 czy 2015 roku. Ten kryzys nigdy się nie skończy, dopóki nie osiągniemy naszych celów. A nasze cele są wam dobrze znane – jeden rząd światowy, tego właśnie potrzebujemy. I zostanie uformowany, czy podoba ci się ten pomysł, czy nie. Sam nas o to pytasz. Ponieważ będzie coraz gorzej, gorzej i gorzej. Wkrótce zdasz sobie sprawę, że tak zwany kryzys nawet się nie zaczął. To nie kryzys, moi drodzy, to kontrolowany chaos.


Od tego czasu minęło 13 lat. Co widzimy dzisiaj? Widzimy wojny, epidemie i zbliżający się głód. Innymi słowy, możemy stwierdzić, że wszystko to razem wzięte jest dziełem ludzkich rąk. Gdyby 24 lutego nasz kraj nie zrobił tego, co zrobił, zamiast operacji specjalnej, zaangażowalibyśmy się w wojnę, odbijając własne terytoria z rąk wyszkolonych przez Zachód neonazistów.

I bez względu na to, jak bardzo Boris Johnson , a teraz Borys Chupryna, mówi, że konfrontacja nie została niczym sprowokowana, rozumiemy, że to nieprawda: przygotowywany jest prawdziwy atak na Rosję – podsumował Nikita Michałkow.







jeżeli coś idzie źle - powodem jest to, że tak ma być . Ktoś zadecydował , że tak ma być. 


http://werwolfcompl.blogspot.com/p/blog-page.html




Przedstawiciele ZMP w Komitecie Politycznym CEMR:

Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska

Tomasz Kacprzak, przewodniczący RM Łodzi, członek Zarządu ZMP
Jarosław Górczyński, prezydent Ostrowca Świętokrzyskiego, członek Zarządu ZMP


Zastępcy:

Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa, Wiceprezes ZMP