Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ukraina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ukraina. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 listopada 2023

Haft - ukraińska wyszywka

 



skany w pdf

post będzie co jakiś czas uzupełniany nie tylko o haft






ДНАББ (dnabb.org)


catalog.dnabb.org/cgi-bin/irbis64r_14/cgiirbis_64.exe?LNG=uk&C21COM=F&I21DBN=RK1_READER&P21DBN=RK1&Z21ID=12260175217551517&Image_file_name=%5CCards%5C8134.pdf&mfn=4879&FT_REQUEST=&CODE=37&PAGE=1



8276.pdf (dnabb.org)


catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/8276.pdf




New PDF Document (uartlib.org)


uartlib.org/downloads/TetyanaPata_uartlib.org.pdf




Ольга Косач

«Українські народні узори з Київщини, Полтавщини й Катеринославщини. Вип. 1. Вирізування й настилування» (Київ, 1928)

"Ukraińskie wzorce ludowe z Kijowszczyzny, Poltawszczyzny i Katerynosławszczyzny"
(Катеринослав - obecnie Dniepr)

ДНАББ (dnabb.org)

catalog.dnabb.org/cgi-bin/irbis64r_14/cgiirbis_64.exe?LNG=uk&C21COM=F&I21DBN=RK1_READER&P21DBN=RK1&Z21ID=&Image_file_name=%5CCards%5C10576.pdf&mfn=9389&FT_REQUEST=&CODE=7&PAGE=1




Pierwszy i jedyny numer "Kolekcji Sekcji Sztuki" ukazał się w 1921
«Збірник секції мистецтв»      167 stron

catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/3442.pdf





Architektura

Українські архітектурні форми  
Домашенко. Київ.1924.

ДНАББ (dnabb.org)

catalog.dnabb.org/cgi-bin/irbis64r_14/cgiirbis_64.exe?LNG=uk&C21COM=F&I21DBN=GRAF_READER&P21DBN=GRAF&Z21ID=&Image_file_name=images%5C252330.pdf&mfn=4380&FT_REQUEST=&CODE=49&PAGE=1



Pawłucki Hryhorij Hryhorowycz


(19.01.1861, m. Kijów – 15.03.1924, m. Kijów) – antykwariusz, historyk sztuki ukraińskiej, nauczyciel, doktor historii i teorii sztuki, honorowy profesor zwyczajny Cesarskiego Uniwersytetu św. Włodzimierza (obecnie Kijowski Uniwersytet Narodowy im. Tarasa Szewczenki).




"Historia ukraińskiego ornamentu" G. Pawłuckiego:
http://www.dnabb.org/modules.php?name=Pages&go=page&pid=1799
dnabb.org/modules.php?name=Pages&go=page&pid=1799


Pawluckiy G. G. Starożytna Ukraina. Wyp. 1. Drewniane i kamienne świątynie. Kijów, 1905.
http://catalog.dnabb.org/ViewerJS/...
catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/23966.pdf


Pawluckiy G. Historia ukraińskiego ornamentu. Kijów, 1927.
http://catalog.dnabb.org/ViewerJS/...
catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/22753.pdf


Pawluckiy G. O drewnianych rzeźbionych obrazach puttów w południoworosyjskich kościołach XVII-XVIII wieku. Kijów, 1904.
catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/8542.pdf


Pawluckiy G. O pochodzeniu ukraińskich drewnianych form kościelnych. M. , 1911.
http://catalog.dnabb.org/ViewerJS/...
catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/8548.pdf


Pawluckiy G. O budynkach kościelnych w stylu "Imperium" w prowincji Poltawa. M. , 1911.
http://catalog.dnabb.org/ViewerJS/...
catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/8182.pdf




Malarstwo ludowe ścienne

Berczenko Jewhenia Wasyliwna (ur. 08.04.1884 (lub 1889), Charków – po 1934) – krytyk sztuki, kulturoznawca, badacz ludowych malowideł ściennych

dnabb.org/modules.php?name=Pages&go=page&pid=1844


catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/22201.pdf


catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/8273.pdf


catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/29381.pdf



Кржемінський К. "Стінні розписи на Уманщині" - мотиви орнаменту 1927

4266.pdf (dnabb.org)
catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/4266.pdf










Бушен В. Д. "Альбом матеріалів настінного розпису на Уманщині та Кам'янець-Подільщин" 1946

268116.pdf (dnabb.org)
catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/268116.pdf












Бушен В. Д. Настенная роспись в народной архитектуре Украины : зарисовки по настенной розписи. Киев, 1952

ze wsi Петриківка na Дніпропетровщині ze szkoły Поли Глущенко
 
catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/241661.pdf












W latach 1927-1928 na polecenie Wydziału Naukowo-Badawczego Sztuki i Wydziału Przemysłu Buszowego Kijowskiego Muzeum Rolnictwa historyczka sztuki, artystka i badaczka sztuki dekoracyjnej i użytkowej Elżbieta (Lizawieta) Anatolijewna Lewitska (1899-1933) zbierała materiały malarskie w powiecie sołobkowetskim i cynkiwskim (obecnie region Chmielnicki). 

Podsumowanie badań terenowych L. Levits витkoí ̈ stał się dziełem "malarstwa ścian wiejskiego na podillí: (zinkívs діkij i solobkovec писkij r. )» (Kijow. 1928)

У 1927–1928-х рр. за дорученням Науково-дослідної кафедри мистецтвознавства й відділу кустарної промисловості Київського сільськогосподарського музею мистецтвознавиця, художниця й дослідниця декоративно-ужиткового мистецтва Єлизавета (Лизавета) Анатоліївна Левитська (1899–1933) зібрала матеріали з розпису в Солобковецькому й Зіньківському районах (нині Хмельницької обл.). Підсумком польових досліджень Л. Левитської стала праця «Селянський стінний розпис на Поділлі: (Зіньківський та Солобковецький р.)» (Київ. 1928)



catalog.dnabb.org/ViewerJS/#/irbis64r_14/rk1/cards/52629.pdf




Rzeźbienie i malowanie.
Kijów 1962

ДНАББ (dnabb.org)


catalog.dnabb.org/cgi-bin/irbis64r_14/cgiirbis_64.exe?LNG=uk&C21COM=F&I21DBN=RK1_READER&P21DBN=RK1&Z21ID=&Image_file_name=%5CCards%5C92497.pdf&mfn=9407&FT_REQUEST=&CODE=138&PAGE=1




Różne kształty pierników i płytek.
Poltawa. 1912.

1325%D0%B8.pdf (dnabb.org)

catalog.dnabb.org/ViewerJS/?fbclid=IwAR3khxy9Slb83Wyc-d4JW23V2doxP5Q2YVEtlnIs6iPM1Drc0zFuxDvmlx8#/irbis64r_14/rk1/cards/1325и.pdf




Świetny notatnik ukraińskiego artysty, ilustratora, grafika i etnografa

Amwrosija Andriejewicza Żdacha   POLECAM!!

художник, ілюстратор, графік й етнограф Амвросій Андрійович Ждахи



catalog.dnabb.org/cgi-bin/irbis64r_14/cgiirbis_64.exe?LNG=uk&C21COM=F&I21DBN=RK1_READER&P21DBN=RK1&Z21ID=132215033900031214&Image_file_name=Cards\21502.pdf&mfn=11371&FT_REQUEST=&CODE=244&PAGE=1&fbclid=IwAR0fKlhIg7zkJaf_G0x280pEq5245iWedkk19qqhQSaDjsJf-gcUWnPX8nw












Ceramika

Państwowa Biblioteka Naukowa Architektury i Budownictwa im. V.G. Zabolotnego



dnabb.org/modules.php?name=Pages&go=page&pid=1495&fbclid=IwAR1hiM4a-dX6eEVdH5p3e4_jJ1Dy6OaIXPvDZrfn890ds9IlYb4yFVbLxoE





Bułgaria




drive.google.com/file/d/1i5G1McwiZFa48oYeZGOLfRM4OwW6dS9G/view?fbclid=IwAR0NKPQ7lim5AHuy4qHAhr2hHOIsT9FpoqW1e-Trj6YPlkneJExFTfsveLQ&pli=1







Ilustracja dla dzieci - okres ZSRR



kid-book-museum.livejournal.com/18840.html

kid-book-museum.livejournal.com/698384.html?view=comments

kid-book-museum.livejournal.com/1301916.html?utm_source=3userpost



chytanka.com.ua/ebooks/index.php?action=url/painters










fb:

Державна наукова архітектурно-будівельна бібліотека імені В.Г. Заболотного








wtorek, 23 maja 2023

To też nie brzmi dobrze...








Minister obrony Wielkiej Brytanii: Wspieramy Ukrainę i tak samo będziemy wspierać Polskę


Dodano: wczoraj 21:12

Wspieramy najważniejszego sojusznika, czyli Polskę. Wysyłamy jasny i czytelny sygnał, że będziemy stać ramię w ramię z Polską, jeżeli cokolwiek się wydarzy – mówi minister obrony Wielkiej Brytanii.



Ben Wallace przybył w poniedziałek do Polski na zebranie Grupy Północnej, a przy okazji udzielił wywiadu TVP Info. W rozmowie pojawiły się pytania m.in. o polsko-brytyjską współpracę wojskową i pomoc Londynu oraz Waszyngtonu dla Ukrainy.


"Najważniejszy sojusznik – Polska"

– Z Polską łączy nas jeden z najdłużej trwających sojuszy. Do tego obecnie wasz kraj znajduje się tuż przy linii frontu z uwagi na bardzo agresywną Rosję. Jeżeli kiedykolwiek doszłoby do działań zbrojnych, to Rosja najprawdopodobniej tutaj będzie prowadzić ten konflikt. Dlatego ważne jest, abyśmy mieli praktyczną wiedzę i doświadczenie, a także chcemy wspierać naszego najważniejszego sojusznika czyli Polskę. Wysyłamy jasny i czytelny sygnał nie tylko wobec społeczności międzynarodowej, ale także Rosji – będziemy stać ramię w ramię z Polską, jeśli cokolwiek się wydarzy. Tak jest już od dłuższego czasu. Dwa i pół roku temu wysłaliśmy do Polski inżynierów, kiedy dochodziło do hybrydowego ataku Białorusi. Do tego brytyjscy żołnierze byli wtedy na granicy polsko-białoruskiej – powiedział Ben Wallace.

Od początku inwazji rosyjskiej Wielka Brytania wspiera Ukrainę poprzez m.in. dostawy uzbrojenia – czołgi i inne. Jak istotna jest to pomoc dla Kijowa i jak postrzega takie działanie brytyjskie społeczeństwo?


Wallace: Wspieramy Ukrainę i tak samo będziemy wspierać Polskę

Pytany o pomoc sprzętową dla Ukrainy w postaci m.in. czołgów Challenger i pocisków Storm Shadow, Wallace powiedział, że wsparcie brytyjskiej opinii publicznej jest w tym zakresie bardzo duże.

Pochwalił się, że Wielka Brytania jako pierwsza wysłała na Ukrainę śmiercionośną broń. – Wielka Brytania ze swojej historii wie, co to znaczy być zostawionym samemu sobie. Polska także zdaje sobie sprawę, jak to jest mieć tuż obok niebezpiecznego sąsiada. Wspieramy Ukrainę i tak samo będziemy wspierać Polskę – powiedział w polskich mediach polityk.

Podkreślił, że Londyn nie zastanawia się kto wygra wojnę, tylko pomaga Ukraińcom, ponieważ jest to słuszne. – Dzięki uzbrojeniu przekazanemu Kijowowi zyskaliśmy czas, a także daliśmy Ukraińcom nadzieję – powiedział Wallace.
Grupa Północna

Grupę Północną, której spotkanie odbyło się w poniedziałek w Legionowie współtworzy 12 państw: Dania, Estonia, Finlandia, Holandia, Islandia, Litwa, Łotwa, Niemcy, Norwegia, Polska, Szwecja i Wielka Brytania.

Podstawowym zadaniem działającego od 2010 roku formatu jest wymiana opinii w zakresie bieżącej sytuacji bezpieczeństwa w Europie oraz rozwój inicjatyw polityczno-wojskowych państw NATO i UE.

Jak przekazało Ministerstwo Obrony Narodowej przedmiotem spotkania w Legionowie jest m.in. bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO oraz zwiększenie zdolności obronnych Ukrainy.







Rzecznik rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa skomentowała słowa polskiego wiceministra Arkadiusza Mularczyka. Chodzi o odszkodowania wojenne.




Wiceminister poruszył w TVP Info temat szkód, jakie Polska poniosła w trakcie oraz po II wojnie światowej z powodu działań ZSRR. Mularczyk zaznaczył, że Polska musi przygotować raport dotyczący odszkodowań od Rosji za "kilkudziesięcioletnią okupację". – Instytut Strat Wojennych pracuje nad takim raportem. To musi być solidne opracowanie, pokazujące zarówno cały aspekt okupacji, jak i eksploatacji państwa polskiego – przekazał Mularczyk. Polityk zapewnił, że stosowny raport powstanie, jednak musi być odpowiednio przygotowany oraz "solidnie udokumentowany".

Wypowiedź Mularczyka to nawiązanie m.in. do postulatu szefa Dumy Państwowej, Wiaczesława Wołodina, który stwierdził niedawno, że Rosji należy się od Polski rekompensata, a także konieczna jest rewizja granic.



Zacharowa odpowiada

Rzecznik rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa skomentowała słowa Mularczyka.

"Proponuję zażądać połowy Polski tylko za Susanina" – napisała na telegramie. Iwan Susanin to rosyjski bohater narodowy, który zgodnie z legendą zmylił polskie wojska w 1612 r., aby uratować życie cara Michaiła Fiodorowicza. Miał zostać zabity przez Polaków.

"Niewykształconym przypominam o wkładzie ZSRR w wyzwolenie Warszawy od nazistów i odbudowę państwa polskiego po II wojnie światowej" – dodała przedstawicielka Kremla.
Przydacz: Polska może zażądać reparacji od Rosji

– Traktujemy Berlin i Moskwę jako różne cywilizacje. Wierzymy, że z Berlinem możemy rozpocząć dialog, z Putinem to inna cywilizacja. Po osiągnięciu sukcesu z Niemcami, następnym krokiem może być rozpoczęcie dyskusji z innym ciemiężcą – powiedział na początku maja w rozmowie "Financial Times" Marcin Przydacz, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.

Rosyjskie MSZ nazwało te plany "nieadekwatnymi i leżącymi w sferze politycznych fantazji". Według Moskwy Polska stara się rozwiązywać własne wewnętrzne problemy polityczne, powołując się na "rewizjonizm historyczny".

Reżimowa agencja RIA Novosti podaje, że na Kremlu stanowisko Warszawy w sprawie reperacji zostało uznane za wściekłą rusofobię i "niezdrowy polityczny ekstremizm".

Rosja uważa, że Armia Czerwona "wyzwoliła" Polskę od hitlerowskiego najeźdźcy w latach 1944-1945 i że straty radzieckie w tej operacji wyniosły ponad 600 tys. żołnierzy.




Oceniająca Rosję jako "zbrodniczą" retoryka polskich władz jest bardzo niewłaściwa.

Władze nie eskalują konfliktu - vide reakcja na punkt zapalny w Przewodowie - ale mimo wszystko takie komunikaty w chwili, gdy mamy za wschodnią granicą taki konflikt - mogą stać się pretekstem.


"Wspieramy Ukrainę i tak samo będziemy wspierać Polskę" - to jest bardzo niefortunny zwrot, jakby planowana była jakaś zmiana w zachowaniu naszego kraju...

Na pewno ktoś będzie połowiony, tylko czy na pewno Ukraina?



Poruszamy się w sferze symboli i należy rozważyć to, co było przed.







niedziela, 21 maja 2023

Odbudowa Ukrainy - perspektywy ZPP



przedruk




"Ukraina obiera kurs na Francję i Niemcy". 

Kaźmierczak wskazuje, co powinna zrobić Polska



"Od pewnego czasu widać zmianę akcentów w ukraińskiej polityce zagranicznej (...) Co powinniśmy robić wobec tego? Nic" – pisze Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.



Choć wojna na Ukrainie wciąż trwa, to jednocześnie prowadzone są rozmowy na temat odbudowy zniszczeń, jakich dokonały w tym kraju rosyjskie wojska. Polscy przedsiębiorcy, przynajmniej według zapewnień polskich i ukraińskich polityków, mają mieć duży udział w tym procesie.

Na początku kwietnia w ramach spotkania w KPRM, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oraz premier Mateusz Morawiecki wzięli udział w podpisaniu umów dwustronnych między Polską a Ukrainą w gmachu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

W obecności liderów podpisane zostało memorandum o współpracy przy odbudowie Ukrainy, a także porozumienie spółek zbrojeniowych o współpracy w zakresie wspólnego wytwarzania amunicji czołgowej kaliber 125 mm.
Polski interes

Wątek polskich interesów oraz percepcji naszego rządu przez polityczne kierownictwo Ukrainy poruszył w wpisie w mediach społecznościowych Cezary Kaźmierczak. Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców zwrócił uwagę na kilka szczegółów, które umykają uwadze społeczeństwa.

Kaźmierczak wskazuje na przykład na zmianę orientacji polityki ukraińskiej wobec państw Unii Europejskiej. Zmiana ma polegać na przeorientowaniu swojego kursu z państw Europy Środkowej na państwa "starej UE", przede wszystkim Francję i Niemcy. Jakie miejsce w polityce ukraińskiej zajmuje w takim razie Polska?

"Jeśli chodzi o nas - uznali, ze to co mogli od nas dostać to dostali i nic więcej dla nich nie możemy już zrobić. To akurat nieprawda - ale fakty się nie liczą - liczy się percepcja. Niemcy i Francja jako adwokaci już raz grali na Ukrainie po zajęciu Krymu i Donbasu - skończyło się niekorzystnymi wymuszeniami zamrożenia konfliktu i próbami większych wymuszeń w ramach formatu normandzkiego. Teraz może być podobnie" – pisze Kaźmierczak.

Według szefa ZPP, Polska powinna w tej sytuacji zachować spokój i nie dokonywać żadnych gwałtownych zmian swojej polityki. Polski rząd powinien za to "przyglądać się i cierpliwie czekać, znosząc różne wybryki w imię realizacji naszych interesów". Kaźmierczak przypomina, że naród ukraiński jest młodym narodem, a jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku 30 proc. tamtejszego społeczeństwa wskazywało swoją narodowość jako "sowiecką".


"Jak z nastolatkiem - trzeba przeczekać" – pisze ekonomista i wskazuje polskiej cele na Ukrainie: wyzwolenie przez Ukrainę swojego terytorium i nie dopuszczenie do zamrożenia wojny, przyciągnięcie ukraińskich imigrantów, "którzy są bardzo potrzebni naszej gospodarce" oraz udział w odbudowie Ukrainy.


Odbudowa Ukrainy

Dalej Kaźmierczak pisze, że na udział polskich firm w odbudowie Ukrainy "trzeba patrzeć realistycznie" i nie liczyć, że polscy przedsiębiorcy będą tam "odgrywać pierwsze skrzypce".

"Nie mamy kapitału i nie będziemy tam odgrywać pierwszych skrzypiec. Trzeba się z tym pogodzić. Może PAD czy PMM "załatwi" 2-4 duże projekty, ale to wszystko. A nawet jak nie załatwi, to nic wielkiego się nie stanie. Trzeba skupić się na tym co realistyczne i w zasięgu i gdzie konkurencja niemiecko-francuska na pewno sobie nie poradzi czyli małe i średnie inwestycje w regionach Ukrainy dokonywane przez średnie polskie firmy" – wskazuje.

Według niego, polski rząd powinien skupić się na wspieraniu średnich polskich firm w działalności na Ukrainie. Potrzebne jest szybkie uchwalenie ustawy o KUKE i kilkumiliardowy fundusz pożyczkowy i inwestycyjny.

"Na razie na Ukrainie robimy handel (z dużym sukcesem) - czas na kolejne kroki" – konkluduje szef ZPP i dodaje, że Polska powinna Ukrainie pozwolić "wyszumieć się".







Cezary Kaźmierczak wskazuje polskie interesy na Ukrainie (dorzeczy.pl)



poniedziałek, 15 maja 2023

Odjęcie






przedruk
tłumaczenie automatyczne z języka serbskiego




Piekielna Europa Niemiec



13 maj 2023



W niedawnym wywiadzie dla niemieckiego radia RBB prezydent Frank-Walter Steinmeier nakreślił dystopijną wizję przyszłej Europy, zauważając, że "europejski porządek bezpieczeństwa już nie istnieje" i że przez długi czas wspólne bezpieczeństwo nie będzie kwestią porozumienia między "Europą" a Rosją. Po zakończeniu wojny na Ukrainie powstanie nowa sytuacja, w której "Europa" i Rosja będą się wzajemnie bronić przynajmniej w perspektywie średnioterminowej. Innymi słowy, na kontynencie europejskim powstanie permanentna wroga sytuacja, z nową linią podziału przypominającą mur berliński, a w najlepszym razie nową zimną wojną.


Oczywiście, według niemieckiego prezydenta, głównym winowajcą tego wszystkiego jest Rosja, a nie Niemcy czy UE.

Nie wiemy, co jest gorsze w tym wywiadzie: intelektualna i moralna nieuczciwość niemieckiego prezydenta czy przygnębiająca perspektywa naszego kontynentu, którą oferuje. Zacznijmy od nieuczciwości.


Niemiecka nieuczciwość


Jeśli chodzi o obwinianie Rosji za całe zło tego świata, w tym stan wojny na kontynencie europejskim, słyszeliśmy już o tym od zachodnich polityków i ich medialnych wspólników. Szkielet tej dezinformacyjnej narracji brzmi mniej więcej tak:

Źli Rosjanie, niesprowokowani, najechali biedną i bezbronną Ukrainę i tym samym naruszyli świętą zasadę nienaruszalności granic. Dlatego nie może być mowy o normalnych stosunkach z "agresorem", którego boją się wszystkie uczciwe państwa i politycy zachodni. Bo gdyby stosunki z "agresorem" zostały znormalizowane, uprawomocniłoby to jego agresję i zachęciłoby go do jej kontynuowania. I pewnego dnia – nad brzegiem Atlantyku jest "agresor". A potem na plażach hollywoodzkich gwiazd w Malibu. Rosja jest po prostu agresorem ze złości, jako hobby, rzemiosła. Cały cel i sens jego istnienia to agresja i wola podboju Europy i świata. I, co najważniejsze, jeśli zły agresor nie przestanie, jutro zapuka do drzwi uczciwych obywateli uczciwego zachodniego świata konsumpcyjnego. A potem będzie za późno. Dlatego konieczne jest powstrzymanie agresora już teraz i nie zawieranie z nim żadnego pokoju – chyba że jako techniczny środek kupowania czasu.

Aby jednak narracja została zachowana, przynajmniej we fronclamach, konieczne jest dodanie czegoś innego – czyli odjęcie. Konieczne jest usunięcie kontekstu, to znaczy wyodrębnienie tylko jednej części najnowszej historii i milczenie o reszcie.


Dokładniej rzecz ujmując, należy wymazać całą historię od zjednoczenia Niemiec do Euromajdanu w lutym 2014 r. i późniejszych nieudanych porozumień mińskich, które doprowadziły do obecnej wojny dziewięć lat później.

Konieczne jest zatem całkowite wymazanie i wrzucenie go do orwellowskiej "pamięci", aby użyć ulubionej obecnie euroatlantyckiej kwalifikacji, szkodliwego wpływu Niemiec na upadek międzyeuropejskiego porządku zaufania i bezpieczeństwa.



Pierwszym było zlekceważenie przez Niemcy amerykańskiej obietnicy złożonej Gorbaczowowi, że NATO nie przesunie się "ani o cal na wschód" w zamian za sowiecką zgodę na zjednoczenie Niemiec. Tak więc, w podzięce za hojność Gorbaczowa, różne niemieckie koalicje rządzące głosowały za wszystkimi sześcioma kolejnymi falami rozszerzenia NATO, a mianowicie za sześcioma nowymi posunięciami tego wojującego sojuszu na wschód.

Nawiasem mówiąc, najbardziej absurdalnym zachodnim uzasadnieniem tego wyznania jest argument, że nie było żadnego pisemnego dokumentu potwierdzającego tę obietnicę. Tak więc sam Zachód mówi nam, że jego słowu po prostu nigdy nie można ufać.



Rozpad Jugosławii

Kolejną zbrodnią Niemiec przeciwko bezpieczeństwu europejskiemu jest wiodąca rola tego kraju w rozpadzie Jugosławii. New York Times podsumował istotę destrukcyjnego podejścia Niemiec do kryzysu:

[ze względu na słabe tłumaczenie, podaję trzy wersje tej wypowiedzi, bo nie wiem co dokładnie chciał powiedzieć Autor - MS]


- Podczas gdy większość rządów europejskich poparła ostateczne uznanie Słowenii i Chorwacji, niektóre próbowały opóźnić dzisiejsze ogłoszenie, aby uznanie było częścią kompleksowego porozumienia pokojowego na Bałkanach. Jednak niemieccy urzędnicy upierali się, że uznanie jest jedynym sposobem, aby Serbowie zaakceptowali porozumienie.

„Chociaż większość rządów europejskich poparła ostateczne uznanie Słowenii i Chorwacji, niektóre próbowały opóźnić dzisiejsze ogłoszenie, aby uznanie było częścią kompleksowego porozumienia pokojowego na Bałkanach. Jednak niemieccy urzędnicy nalegali, aby uznanie było jedynym sposobem na uzyskanie Serbów zaakceptować porozumienie”.

„Chociaż większość rządów europejskich poparła ostateczne uznanie Słowenii i Chorwacji, niektóre próbowały opóźnić dzisiejsze ogłoszenie, aby uznanie było częścią kompleksowego porozumienia pokojowego na Bałkanach.

Jednak niemieccy urzędnicy nalegali, aby uznanie było jedynym sposobem zmuszenia Serbów do zaakceptowania porozumienia”.



Istotą nie było poszukiwanie pokoju, ale szukanie rewanżu przeciwko Serbom i wspaniałemu oporowi Serbii wobec krwawej Rzeszy Niemieckiej. 


Kiedy niemiecki minister spraw zagranicznych Klaus Kinkel, szukając jakiegokolwiek usprawiedliwienia dla tego, co już zostało zaplanowane, skłamał na temat roli Serbii w masakrze fałszywej flagi na ulicy Vase Miskina w Sarajewie, która spowodowała wprowadzenie brutalnych sankcji wobec reszty Jugosławii, nie mógł powstrzymać się od wybuchu długo tłumionej nienawiści i agresji. Krzyczał, że "Serbia musi paść na kolana".



Seria niemieckich zbrodni przeciwko postzimnowojennemu europejskiemu porządkowi bezpieczeństwa była kontynuowana z obrzydliwą rolą Niemiec w podżeganiu do agresji NATO na FRJ w 1999 r., dobrze udokumentowaną w odważnym niemieckim filmie dokumentalnym pt. "Zaczęło się od kłamstwa", w którym systematycznie obalano antyserbskie kłamstwa propagandowe kanclerza Gerharda Schrödera, ministra spraw zagranicznych Joški Fischera i ministra obrony Rudolfa Scharpinga.
 

Do serii zbrodni propagandowych należy dodać fakt, że niemieccy politycy wykorzystali agresję NATO przeciwko naszemu krajowi do legitymizacji pierwszego bojowego użycia niemieckich sił zbrojnych po klęsce III Rzeszy.

Celem było przełamanie tego prawie półwiecznego tabu, aby położyć podwaliny pod odbudowę niemieckiego imperializmu i, teraz jest to oczywiste, nową penetrację na wschód, w kierunku Moskwy, choćby w charakterze amerykańskiego wasala .


Wisienką na torcie tej zbrodni jest uznanie przez Niemcy fałszywego państwa Kosowo – co oczywiście nie przeszkadza Steinmeierowi i reszcie niemieckiego establishmentu politycznego obwiniać Rosjan o łamanie "świętej zasady" nienaruszalności granic.




Niemieckie błogosławieństwo dla Ukrainy

Wreszcie, jeśli chodzi o kryzys ukraiński, odpowiedzialność i wina Niemiec są ogromne. 

Niemcy poparły zamach stanu na Euromajdanie w Kijowie w 2014 roku, a następnie odegrały kluczową rolę w tzw. zamachu stanu Euromajdanu. 

Procesy mińskie, które na papierze miały przyczynić się do deeskalacji sytuacji i poszukiwania nowego modus vivendi na Ukrainie. Niestety, jak praktycznie wszyscy teraz wiedzą, okazało się, że Niemcy wcale nie podeszli do procesu mińskiego i negocjacji w dobrej wierze, ale w celu "kupienia czasu" dla Ukrainy, według uznania Merkel, aby odpowiednio uzbroić i wyszkolić swoją armię do wojny z rosyjskojęzyczną i prorosyjską ludnością Ukrainy.



Oczywiście Steinmeier doskonale o tym wszystkim wie. A jednak obwinia Rosjan o załamanie europejskiego bezpieczeństwa. To znacznie więcej niż cynizm. Jest to część świadomego i ukierunkowanego "gesleitingu" – psychologicznej wojny zachodnich elit globalistycznych przeciwko normalnym ludziom, której celem jest zachwianie ich postrzeganiem rzeczywistości, aby łatwiej było nimi manipulować. 

Dlatego nikogo nie powinno dziwić rosyjskie określenie  "nienegocjowalność", które stosują oni do wszystkich obecnych zachodnich polityków, jako ludzi, z którymi nie można zawrzeć żadnego wiarygodnego porozumienia lub porozumienia.


Być może jedyną rzeczą gorszą od zdolności Steinera do bezczelnego oszustwa jest jego gotowość do skazania kontynentu europejskiego na przedłużający się konflikt i podział. Mówiąc najprościej, Steiner urbi et orbi ogłasza, że wszyscy musimy pogodzić się z tą sytuacją w nieskończoność – wszystko po to, by zaspokoić szalone imperialne ambicje kliki, która przejęła kontrolę nad politycznym Zachodem, w tym nad Niemcami. To znaczy, aby ukryć swoją winę za pogrążenie kontynentu europejskiego w nowym konflikcie światowym, tym razem z dużym prawdopodobieństwem użycia prawdziwej broni masowego rażenia.


Z takimi ludźmi i taką polityczną "elitą" nie mamy czego szukać i nie mamy na co liczyć. I wreszcie, należy im odmówić prawa do wypowiadania się w imieniu "Europy", a także prawa do definiowania, czym dokładnie jest "Europa" i czy koniecznie musi istnieć tylko jedna – ich.














niedziela, 7 maja 2023

Armia europejska - A nie mówiłem? (15)

 

Zgodnie z metodą podboju Cywilizacji Śmierci jako kolejna to Polska miała stać się miejscem, skąd będą przeprowadzane ataki na Słowian - teraz na Rosję.



Wygląda to tak, że cywilizacja śmierci, która pierwotnie opanowała Egipt, wyszła z niego i stopniowo infiltrowała i przejmowała kolejne słowiańskie tereny. Podbój postępował metodą 5 kolumny, niepostrzeżenie i trwał setki lat, niezauważenie zmieniał mentalność, język, pamięć historyczną i strukturę demograficzną poszczególnych fragmentów państwa, dopiero po całkowitym zmieleniu, zniszczeniu dawnych struktur i obyczajów społecznych, infiltrowała dalej i szła dalej.


Zmiany językowe, obyczajowe wprowadzane były planowo poprzez 5 kolumnę – wszystko zaplanowane koordynowane od górnie – dzisiaj kiedy patrzymy na polski internet mamy tego przykłady – prawie każda – w sumie to nie znam innych – parahistoryczna strona internetowa, fanpejdż, blog, portal, forum zajmują się podkreślaniem niemieckości w Polsce.
Wszystko co niemieckie to było „cacy”.


Nawet strony, które wyglądają na prawicowe, patriotyczne – w stosownych momentach pokazują swoją prawdziwą twarz.


W mediach i internecie niszczona jest prawidłowa wymowa oraz zapis języka polskiego, „dziennikarze” kaleczą mowę, w dodatku fałszuje się historię Polski, w nowych przewodnikach turystycznych (głównie dotyczy to Pomorza - takie znam) agresję niemiecką przedstawia się w sposób emocjonalnie obojętny z tendencją do pozytywnego


Służby specjalne zostały przejęte przez przedwojenne polskojęzyczne gestapo, które przez ostatnie 70 parę lat krok po kroku usuwały niewygodnych ludzi, czy to drogą administracyjną, czy skrytobójstwem, do struktur siłowych i administracji państwowej wstawiały swoich, w ostatnich latach – po 2010 roku mamy prawdziwy wysyp młodych polskojęzycznych niemców z polskimi nazwiskami, którzy niszczą polską kulturę i polską młodzież od środka. Ja to widzę najlepiej, bo jestem odbiorcą agresji ze strony 5 kolumny.


Od 2013 roku wielokrotnie alarmowałem, aby nie dać się podburzyć, nastawić przeciwko Rosji i żeby nie iść na wojnę z tym mocarstwem atomowym.

Wygląda na to, że podobne działania przeprowadzano na Ukrainie - jak widać z "sukcesem" skoro to Ukraińcy prowadzą wojnę z Rosją, a nie my...




13 grudnia 2022 roku pisałem:



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Wygląda na to, że były deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Ilja Kiwa

 
OBWINIA POLSKĘ ZA WOJNĘ NA UKRAINIE:


„Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Zbrodnia wołyńska wyda się Polakom dziecinnym żartem!”



Dlaczego - nie wiemy, ale tak właśnie należy odczytywać zastosowane powiedzenie o wietrze i burzy. 



Grozi też nam terrorystami:

"Zaznaczył, że dziś Ukraińcy proszą o kolejne transze „pomocy”, a już wkrótce przyjdą z bronią, by ich żądać."

<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<



Ataki terrorystyczne w Rosji:

-- na filozofa Dugina (w samochodzie zginęła jego córka)
-- zamach w Petersburgu na Tatarskiego (śmiertelny)
-- dronami min. w Kreml, składy paliw itd.
-- na pisarza Prilepina (ranny)


Scenariusze zamachów jak z filmu - eksplodujący samochód, wybuchająca figurka...
 
Przekaz jest "znajomy" ludziom obeznanym z sensacyjnym kinem, a więc medialny...



Łukaszenko wprowadza ścisłe kontrole na granicy z Rosją, polskojęzyczne media dziwią się, nie wiedzą dlaczego, 
"zagadka" mówią...



"oficjalnie" zamach na Kreml to sam Kreml zrobił... i tego trzymają się media.

To wiedzą.

"Powody decyzji władz białoruskich nie są jeszcze znane."     

Tego nie wiedzą?


A gdyby tylko udawali, że nie wiedzą, to co by to oznaczało....

To wiedzą, tamtego nie wiedzą...





Co to oznacza.... 

mówię, że wiem...

mówię, że nie wiem....



ja mówię??







I oto wczoraj..



Siły zbrojne Ukrainy "niczym planowana przez UE armia europejska"



Walczące z inwazją Rosji siły zbrojne Ukrainy, wspierane przez koalicję państw zachodnich, są w rzeczywistości niczym planowana bezskutecznie dekadami przez władze Unii Europejskiej wspólna europejska armia - zauważa lizboński portal Observador


Autorka tekstu, politolożka z Uniwersytetu Nowego w Lizbonie Madalena Resende, wskazuje, że prowadzonym od 70 lat w Europie procesom integracyjnym zawsze towarzyszyły działania na rzecz utworzenia wspólnej europejskiej armii.

Odnotowała, że pomimo licznych projektów wspólnych europejskich sił zbrojnych idea ta nigdy nie stała się faktem, a w związku z rozbieżnościami, występującymi wśród trzech kluczowych państw Europy Zachodniej - Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec - raczej pozostanie jedynie zamiarem.

Zauważyła, że po upadku ZSRR doszło do sytuacji paradoksalnej, kiedy to w ramach UE zaczęto rozwijać instytucje i prowadzić politykę koordynacji polityki zagranicznej i obrony, ale działaniom tym towarzyszyła bierność w sferze rozwoju militarnego.



no bo oni nie mieli zamiaru walczyć z Rosją swoja armią - oni mieli zamiar walczyć z Rosją rękami Polaków, Ukraińców i innych, których dałoby się skołować.




P.S. 10 maja 2023 


Media nadal nie wiedzą, dlaczego prezydent Łukaszenka zachowuje się tak, jak się zachowuje.



Prezydent Białorusi pojechał 9 maja do Rosji na paradę - media opisują, że mało się pokazywał, że ponoć "bierze kroplówkę" i że "jechał w obstawie z karetką".



Dlaczego nikt nie napisze otwartym tekstem, że po zamachach w Rosji, Łukaszenka obawia się zamachu na swoje życie?

Dlaczego nie piszą o tym, zamiast tego zadają pytania, albo dziwują się? 

Dlaczego z niego nie szydzą???

Tyle wielkich mediów w Polsce, tylu komentatorów i nikt nic nie napisał.

Wiesz dlaczego?




---



Przypominam, że metodami terrorystycznymi rozpoczęła się droga od Palestyny do Izraela. Czy ktoś jeszcze pamięta, że to Izraelczycy jako piersi zaczęli stosować tę metodę w Palestynie - nie Palestyńczycy?? 

Większość zapewne kojarzy tylko na odwrót - że "Arabowie to terroryści".

Palestyńczycy robili to później, kiedy stali się słabszą mniejszością na swojej ziemi.





Strzeżcie się swoich telewizorów!












Linki koniecznie proszę sobie przypomnieć....


Prawym Okiem: Strzeżcie się swoich telewizorów! (maciejsynak.blogspot.com)



Cywilne lotniska jako infrastruktura wojskowa?:

Prawym Okiem: Cywilne lotniska jako infrastruktura wojskowa? (maciejsynak.blogspot.com)



Podżeganie do wojny:

Prawym Okiem: Friedman już nie podżega do wojny otwarcie? (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Rosja (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Wojna jest już nieunikniona. (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Rosja (maciejsynak.blogspot.com)

zauważam, że znowu są usunięte zdjęcia, utrudnia to zrozumienie treści


Prawym Okiem: Ilja Kiwa grozi Polsce ? (maciejsynak.blogspot.com)




Białoruś: Łukaszenka wprowadził kontrole na granicy z Rosją (dorzeczy.pl)

Prawym Okiem: Wyniki wyszukiwania: cywilizacja (maciejsynak.blogspot.com)



Wybrane artykułu min. z 2013 roku.


Prawym Okiem: Mięso armatnie (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: GRA ENDERA (maciejsynak.blogspot.com)


Prawym Okiem: Polska armia szykuje się do wojny (maciejsynak.blogspot.com)


Prawym Okiem: Jątrzenie konfliktu z Rosją (maciejsynak.blogspot.com)


Prawym Okiem: Jesteśmy szykowani na mięso armatnie przeciwko Rosji i Białorusi. (maciejsynak.blogspot.com)


Siły zbrojne Ukrainy niczym "armia europejska" (wnp.pl)

Siły zbrojne Ukrainy "niczym planowana przez UE armia europejska" - wGospodarce.pl




sobota, 22 kwietnia 2023

Przeciw Jałcie





„W prawie międzynarodowym nawet te kraje byłego Związku Radzieckiego nie mają skutecznego statusu, ponieważ nie ma międzynarodowego porozumienia, które urzeczywistniałoby ich status suwerennych krajów” – powiedział.

„Zaprzecza istnieniu takich krajów jak Ukraina, Litwa, Estonia, Kazachstan itd.”


 
Kiedyś pokątnie czytałem o tym gdzieś na fb.
Tu mamy jednak wypowiedź wysokiego urzędnika światowego mocarstwa.

To oznacza powrót do Jałty i otwarcie naszych żądań zwrotu ziem utraconych w 1945 roku.











22.04.2023, 14:53

In an interview with Swiss journalist Darius Rochebin, Chinese ambassador to France Lu Shaye said that former Soviet countries "have no effective status in international law."

“In international law, even these ex-Soviet Union countries do not have the effective status because there is no international agreement to materialize their status of sovereign countries,” he said.

“He denies the very existence of countries like Ukraine, Lithuania, Estonia, Kazakhstan, etc.,” Antoine Bondaz, a China expert at the Paris-based think-tank Foundation for Strategic Research, wrote on Twitter.


----



Dr Antoine Bondaz jest pracownikiem naukowym i dyrektorem zarówno Programu Koreańskiego, jak i Programu Tajwańskiego w Fondation pour la Recherche Stratégique (FRS). Jego badania koncentrują się na polityce zagranicznej i bezpieczeństwa Chin, Tajwanu i Korei oraz kwestiach strategicznych w Azji Wschodniej. Doradza wyższym urzędnikom państwowym, a także podmiotom prywatnym we Francji i Europie, a także uczestniczy w licznych dialogach wysokiego szczebla na ścieżce 1.5 z najwyższymi azjatyckimi urzędnikami rządowymi. Zeznawał przed francuskim Zgromadzeniem Narodowym i Senatem, Parlamentem Europejskim, OECD, NATO i ONZ.

Profesor nadzwyczajny w Sciences Po Paris, wykłada również w Paris 1 Panthéon-Sorbonne, Paris War College i National Defence Institute of Higher Education. Specjalny doradca przewodniczącego Delegacji Parlamentu Europejskiego ds. stosunków z Półwyspem Koreańskim (2017–2019), pracownik naukowy w Asia Centre, nadzorował Chińskie Obserwatorium dla Ministerstwa Sił Zbrojnych, współkierował kwartalną analizą Korei i regularnie pisał do kwartalnej analizy chińskiej . Był członkiem Invited Visiting Fellow na Korea University w Seulu w 2012 r. oraz wizytującym stypendystą w Carnegie-Tsinghua Center for Global Policy w Pekinie w 2013 r.

Były członek International Visitor Leadership Program (IVLP), programu zaproszeń Departamentu Stanu USA, uczestniczył także w Korea Foundation i Chatham House Europe-Korea Young Policy Experts Forum, programie zaproszeń ekspertów japońskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz został wybrany podczas Young Professional Day NATO-ACT/IISS do udziału w Seminarium Transformacji NATO. Został zaproszony do China-US-Europe Young Scholars Program CCCWS oraz China-US-Europe Young Leaders Program CAFIU.

Antoine Bondaz posiada doktorat z nauk politycznych na Sciences Po na podstawie pracy zatytułowanej "From Insecurity to Stability: China's Korean Politics from 2009 to 2014" (summa laude), pod kierunkiem Pr. François Godementa. Przeprowadził badania terenowe w Chinach, Korei Południowej i Korei Północnej, a także wywiady 100 + z czołowymi naukowcami i dyplomatami. Był stypendystą francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS), finansowanego przez Dyrekcję Generalną ds. Uzbrojenia (DGA), i otrzymał kilka nagród naukowych, w tym od Narodowego Instytutu Obrony Szkolnictwa Wyższego (IHEDN) przez cztery kolejne lata oraz od Fundacji Pierre'a Ledoux (Fondation de France).




piątek, 17 marca 2023

Ukraiński MSZ szuka Ambasadorów



Ukraina - państwo międzynarodowe?

Polacy mają od zeszłego roku mają podobne prawa jak obywatele ukraińscy - tym bardziej nasi obywatele powinni aplikować.






przedruk
tłumaczenie automatyczne



Dmytro Kuleba: "Po raz pierwszy w historii ukraińskiej dyplomacji rozpoczynamy otwarte poszukiwania ambasadorów"


13 marca 2023




Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba o rozpoczęciu pierwszego w historii ukraińskiej dyplomacji otwartego poszukiwania ambasadorów, aby każdy mógł zgłosić swoją kandydaturę do rozpatrzenia:

"Jest wielu chętnych, a tylko nieliczni są gotowi wykonać tak trudną pracę jakościowo. Znalezienie osoby, która spełni kryteria i wymagania, zna języki, będzie w stanie dać wynik, jest bardzo trudne.

Problem braków kadrowych jest obecnie dobrze znany nie tylko instytucjom państwowym, ale także sektorowi prywatnemu. Ministerstwo Spraw Zagranicznych stale poszukuje nowych, silnych kandydatów w służbie dyplomatycznej i poza nią na odpowiedzialne stanowiska.

Szczególnie trudno jest znaleźć kandydatów na stanowiska ambasadorów. Szukam ich w systemie dyplomatycznym, w środowisku biznesowym, wśród naukowców. Ale tempo naszej ekspansji dyplomatycznej również rośnie, w szczególności w Afryce. Dlatego ponad dwa tuziny krajów nadal nie ma ambasadorów. Jedynym sposobem na przyspieszenie tych procesów jest podejmowanie niestandardowych decyzji.

Jestem przekonany, że na Ukrainie są silni i profesjonalni ludzie. Jedynym problemem jest to, że albo a) jeszcze ich nie znaleźliśmy, albo b) oni sami jeszcze nie dowiedzieli się o możliwości podjęcia niezwykle trudnej, ale niezwykle potrzebnej pracy ambasadora Ukrainy.

Dlatego robimy bezprecedensowy krok - tworzymy otwarty mechanizm, który pozwala zarówno dyplomatom z wewnątrz systemu, jak i osobom z zewnątrz zgłaszać swoją kandydaturę na stanowisko ambasadora. Odpowiednia strona została już utworzona na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych w sekcji "Oferty pracy".

Wiem, że dostaniemy tysiące aplikacji. Wiem, że zdecydowana większość nie spełni wymagań ani stanowiska, ani czasu. Naszym zadaniem będzie znalezienie cennej kropli w morzu wody, która będzie napędzać służbę dyplomatyczną. Dlatego każdy kandydat, w którym widzimy potencjał, przejdzie dokładne kontrole bezpieczeństwa, reputacji, komunikacji i inne.

Otwarte poszukiwanie ambasadorów jest szansą dla systemu na poszerzenie horyzontów, szansą dla godnych kandydatów na spróbowanie się tam, gdzie wcześniej można było dostać się tylko poprzez zamknięte mechanizmy instytucjonalne. Po raz pierwszy w historii ukraińskiej dyplomacji otwieram drzwi, aby wszyscy mieli równe szanse na to, by stać się silnym menedżerem, którego nasz kraj tak bardzo potrzebuje teraz na świecie.

Zauważam również, że obecnie szczególny nacisk kładzie się na kraje afrykańskie. Złożenie wniosku w tych krajach automatycznie zwiększa szanse. Ponadto, przy równej wydajności zawodowej, będę preferował kobiety. Po prostu dlatego, że dyplomacja była niesprawiedliwa dla rozwoju kariery kobiet przez wiele dziesięcioleci.

Wreszcie: możesz zauważyć, że na liście krajów nie ma Chin, Indii i Brazylii. I masz rację. To dlatego, że już przedłożyłem do rozpatrzenia przez Prezydenta Ukrainy kandydatury ambasadorów w tych krajach. Ich nazwiska poznasz po upublicznieniu odpowiednich dekretów. Powiem tylko, że w takich szczególnych krajach planujemy wysyłać specjalistów z doświadczeniem w pracy publicznej na poziomie ministrów i wiceministrów.










Dmytro Kuleba: "Po raz pierwszy w historii ukraińskiej dyplomacji rozpoczynamy otwarte poszukiwania ambasadorów" | Portal lwowski




środa, 15 marca 2023

West - East Ukraine




Angielski specjalista Samuel Ramani, powołując się na źródła chińskich mediów państwowych, przedstawia mapę pokoju w oczach Pekinu po wizycie szefa chińskiej dyplomacji w Moskwie.






przedruk
tłumaczenie automatyczne


Chińska mapa pokoju – odrzucona przez watażków NATO. Plan przecina Ukrainę na dwie części z granicą na Dnieprze








Chiny uszczegóławiają swój plan pokojowy dla Ukrainy i proponują ogromną strefę zdemilitaryzowaną na Ukrainie graniczącą z Dnieprem. Kijów może stać się drugim Berlinem.

Angielski specjalista Samuel Ramani, powołując się na źródła chińskich mediów państwowych, przedstawia mapę pokoju w oczach Pekinu po wizycie szefa chińskiej dyplomacji w Moskwie.

Ambitny plan pod względem intencji i silnych wpływów politycznych, którym na obecnym etapie cieszy się Pekin, który jednak w ogólnej repropozycji znanych już stanowisk wydaje się rozczarowywać oczekiwania, ryzykując spotkanie się z mieszanym sceptycyzmem obu stron w konfliktu i ich sojuszników.

Rzeczywiście, punktem wyjścia jest prośba o zawieszenie broni i rozpoczęcie negocjacji między Rosją a Ukrainą. Aby nadać tej propozycji wagę, Pekin próbuje wzmocnić rolę bezstronności: projektując ramy polityczne, które uwzględniają niektóre żądania obu stron.





12 punktów dokumentu oficjalnie przedstawionych:

1. Poszanowanie suwerenności każdego kraju

„Niepodległość i integralność terytorialna muszą być chronione ściśle zgodnie z prawem międzynarodowym i Kartą Narodów Zjednoczonych”.

Wydaje się, że ten punkt spełnia żądanie Kijowa, aby Moskwa szanowała ukraińskie granice państwowe i tym samym wycofała swoje wojska; ale w rzeczywistości to, czego brakuje między obiema stronami, to porozumienie, według którego „granice państwowe” powinny być brane pod uwagę: czy Krym jest rosyjski czy ukraiński?

2. Porzucenie mentalności zimnowojennej

„Bezpieczeństwa kraju nie można osiągnąć kosztem innych krajów; bezpieczeństwa regionu nie można osiągnąć poprzez wzmacnianie lub rozszerzanie sojuszy wojskowych; nie ma prostych rozwiązań złożonego problemu: wszystkie strony powinny dążyć do zrównoważonego bezpieczeństwa europejskiego architektura, wydajna i zrównoważona”.

Pomysł wydaje się piętnować rosyjską inwazję, ale jeszcze bardziej rozszerzenie NATO, co jest jednym z powodów, dla których Moskwa motywowała wybór otwarcia działań wojennych.

3. Zaprzestanie działań wojennych

„Wojna i konflikt nikomu nie przynoszą korzyści: wszystkie strony muszą zachować rozsądek, zapobiec wymknięciu się kryzysu spod kontroli i pomóc Rosji i Ukrainie wznowić bezpośredni dialog tak szybko, jak to możliwe, aby osiągnąć rozejm”.

W tym momencie społeczność międzynarodowa jest wezwana do promowania bezpośredniego dialogu między Moskwą a Kijowem w celu zawieszenia broni: dokładnie tego, czego społeczność międzynarodowa nie była dotychczas w stanie zrobić.

4. Wznowienie rokowań pokojowych

„Dialog i negocjacje są jedynym możliwym rozwiązaniem kryzysu; społeczność międzynarodowa powinna pomóc skonfliktowanym stronom w osiągnięciu porozumienia politycznego”.

Czwarty punkt stanowi rozwinięcie poprzedniego, wzywając do dialogu nie tylko w celu natychmiastowego rozejmu, ale w celu znalezienia bardziej ogólnego rozwiązania politycznego.

5. Rozwiązanie kryzysu humanitarnego

„Misje humanitarne muszą kierować się zasadami neutralności i bezstronności; bezpieczeństwo ludności cywilnej musi być również chronione poprzez korytarze ewakuacyjne ze stref konfliktów i operacje pomocowe, które powinny być koordynowane przez ONZ”.

6. Ochrona ludności cywilnej i jeńców wojennych

„Strony powinny ściśle przestrzegać międzynarodowych zasad i szanować prawa jeńców wojennych; Chiny faworyzują i zachęcają do wymiany pojmanych żołnierzy”.

7. Zapewnienie bezpieczeństwa obiektów jądrowych

„Musimy unikać zbrojnych ataków na elektrownie jądrowe lub inne obiekty jądrowe, aby uniknąć wypadków”.

8. Redukcja ryzyk strategicznych

„Nigdy nie wolno używać broni atomowej i nigdy nie wolno toczyć wojen nuklearnych, podobnie jak samej groźby użycia tej broni oraz broni chemicznej i bakteriologicznej należy unikać we wszystkich okolicznościach”.

9. Ułatwienie eksportu zboża

„Strony muszą w pełni wdrożyć porozumienie w sprawie eksportu zboża, podpisane przez Rosję, Ukrainę, Turcję i ONZ, aby uniknąć światowego kryzysu żywnościowego”.

10. Stop jednostronnym sankcjom

„Chiny sprzeciwiają się sankcjom gospodarczym, które nie są autoryzowane przez Radę Bezpieczeństwa ONZ”.

Jest to oczywiście odniesienie do sankcji przyjętych wobec Rosji przez kraje zachodnie – in primis Stany Zjednoczone i Unię Europejską.

11. Stabilizacja produkcji przemysłowej i łańcuchów dystrybucji

„Wszyscy powinni unikać używania globalnej gospodarki jako broni lub narzędzia do celów politycznych; potrzebne są wspólne wysiłki, aby złagodzić wpływ kryzysu na energię, finanse, handel i transport”.

12. Promowanie odbudowy po wojnie

„Społeczność międzynarodowa musi podjąć kroki, aby pomóc w odbudowie stref wojennych; Chiny są gotowe udzielić pomocy i odegrać aktywną rolę w tej dziedzinie”.


niedziela, 5 marca 2023

Scott Ritter o wojnie na Ukrainie







przedruk



Ritter: Jesteście pionkiem na amerykańskiej szachownicy



Ze Scottem Ritterem o wojnie na Ukrainie, znaczeniu Polski dla Stanów Zjednoczonych i słynnym deep state w Waszyngtonie rozmawia Mateusz Piskorski.



– Mamy kolejną wizytę już Joe Bidena w Polsce. Czy uważa Pan, że podczas niej on i jego administracja zamierzają powiedzieć coś ważnego na temat wojny na Ukrainie?

– Prezydent Stanów Zjednoczonych nie podróżuje zagranicę bez powodu. Po prostu tak z Waszyngtonu nie wylatuje. Czas też nie jest przypadkowy, bo przypada na rocznicę rozpoczęcia Specjalnej Operacji Wojskowej. Mamy zatem do czynienia z warstwą symboliczną tej wizyty. Oświadczenia muszą więc współgrać z symboliczną datą. Spojrzałbym na poprzednie oświadczenia prezydenta Bidena, związane z bieżącą sytuacją. Powiedzmy jasno, co dzieje się teraz na Ukrainie. Strategicznym celem Stanów Zjednoczonych jest osłabienie Rosji. Victoria Nuland mówi o strategicznej porażce Rosji. Szef sztabu Mark Milley podzielił się wrażeniem, że Rosja już została pokonana strategicznie i taktycznie. To są fantazje. Rosja wygrywa. W rzeczywistości, według Jensa Stoltenberga, już wygrała. W wojnie, w której szczególny nacisk położony jest na artylerię, jeśli jednej ze stron brakuje amunicji, zwycięzcą będzie druga strona. Latem Ukrainie skończy się amunicja artyleryjska. NATO nie ma potencjału, by ją dostarczyć. To koniec. Niezależnie od głosów na Zachodzie na temat Rosji, każdy już wie, że Ukraina jest pokonana. Armia rosyjska stała się silniejsza i przygotowuje ofensywę, która po prostu Ukrainę zaleje. Zostanie ona zdemilitaryzowana zbrojnie. Jeśli zatem porównamy retorykę z rzeczywistością… Sądzę, że prezydent wie, iż NATO i Europa oczekują gwarancji dalszego wsparcia amerykańskiego, nawet w warunkach strategicznego zwycięstwa Rosji na Ukrainie. Jeśli utrzyma się obecny trend, zadeklaruje on wysłanie kolejnych wojsk do Polski pod postacią stałych baz. Może będzie to brygada, a może więcej, by zabliźnić polskie rany. Uważam, że Polska za mocno zaangażowała się w walkę Ukrainy. Uwierzyła, że NATO może uzbroić Ukrainę do takiego stopnia, że wygra ona wojnę z Rosją. Polska dopiero teraz zaczyna sobie zdawać sprawę, że nie będzie żadnego ukraińskiego zwycięstwa. Rosja, którą Polska wytyka palcem i którą ośmieszała, niedługo stać będzie u polskich granic i spoglądać na nią przez lornetkę.

Polska mówi o zwiększaniu swych sił zbrojnych. Ale bądźmy szczerzy: militarnie Polska nie jest w europejskiej czołówce. Daleko jej do tego. Szef Dowództwa Stanów Zjednoczonych w Europie (EUCOM), gen. Christopher Cavoli szczerze powiedział w ubiegłym miesiącu w Szwecji, że to, co się dzieje na Ukrainie, ma skalę i rozmiar, których nigdy nie byliśmy sobie w stanie wyobrazić. I nie jesteśmy na to gotowi. Skoro szef sił amerykańskich w Europie tak mówi, tym bardziej gotowa na to w najmniejszym nawet stopniu nie jest Polska.



– Ale mamy przecież szereg byłych amerykańskich wojskowych, jak choćby gen. Ben Hodges, który mówi, że Polska to regionalna potęga. I zaczynamy się zastanawiać, czy Stany Zjednoczone nie wciągną nas do tej wojny na Ukrainie.

– Ben Hodges jest na emeryturze. Jego praca polega dziś na przyciąganiu uwagi mediów amerykańskich, na promowaniu Bena Hodgesa jako osobowości telewizyjnej. Jego rola nie polega zatem na mówieniu prawdy i przedstawianiu rzeczywistych szacunków. Zajmuje się wyolbrzymianiem słabości Rosji i potencjału NATO. Jest twarzą medialną, która ma zaopatrywać masy w komunikaty pożądane przez władze. To propagandysta. Dowódcą żołnierzy, który brałby udział w wojnie i ryzykował życiem, jest gen. Cavoli. To jego słów powinniśmy słuchać. Ben Hodges niczym już nie dowodzi. Cavoli wyraził się jasno: NATO nie jest w stanie walczyć w tym starciu.

Zastanówmy się dobrze, czy Polska jest rzeczywiście militarną potęgą, jak mówi Hodges. Czy polska ma dużą armię zawodową? Nie. Śmiertelność niewyszkolonych żołnierzy w ewentualnym konflikcie będzie ogromna. Czy Polska przygotowywała się do takich operacji? Nie. Polska jest członkiem NATO, które nie przykłada dużej wagi do artylerii. Polska nie jest zatem wyposażona, wyszkolona i przygotowana do starcia, o którym mówi gen. Cavoli. Do wojny artyleryjskiej na niewyobrażalną skalę. Polska ma potencjał na armię około 160 tys. Straty Ukrainy, według niektórych szacunków, wynoszą dwukrotnie więcej, jeśli chodzi o zabitych, nie mówiąc już o rannych. Polska armia zniknęłaby z powierzchni ziemi po trzech miesiącach konwencjonalnej walki z Rosją na otwartym polu. Polska to nie supermocarstwo i nie ma takiego potencjału. I zostanie potęgą byłoby dla Polski wyjątkowo drogie. Koszt stworzenia profesjonalnej armii i jej wyposażenia do walki lądowej z Rosją byłby zbyt wysoki. Nie sądzę, by podołała mu polska gospodarka i zaakceptował go polski naród. Uważam, że Polska jest dziś w kłopotliwej sytuacji. Jej retoryka wymknęła się spod kontroli. To nie Stany Zjednoczone mogą wciągnąć ją do wojny na Ukrainie. To Polska próbuje do tej wojny wciągnąć Stany Zjednoczone. Nie wszyscy, lecz niektórzy w Polsce szepczą o Ukrainie zachodniej, że mogą ją jakoś włączyć do Wielkiej Polski. Według niektórych danych, Polska wysłała już tysiące najemników, którzy walczą po stronie Ukrainy i ponoszą duże straty. Mówi się teraz o polskim legionie…



– Tak, sił specjalnych.

– Pozwoli Pan, że powiem o siłach specjalnych coś, co mówię ich amerykańskim żołnierzom. Może ci goście nieźle wyglądają, ćwiczą, są umięśnieni, podobają się kobietom w knajpach, potrafią kopnąć w drzwi i skoczyć z helikoptera. Ale jeśli pójdą na wojnę z Rosją, wszyscy zginą z wrzaskiem na ustach. Bo Rosjan nie obchodzi to, że dobrze wyglądają, że mają bicepsy. Oni po prostu odpalą 20 tysięcy pocisków na ich pozycje. I żadne wyszkolenie sił specjalnych tu nie pomoże. Zginą, jak wszyscy pozostali. Jeśli ktoś mówi, że siły specjalne przydadzą się jakoś na Ukrainie, to nie ma pojęcia o współczesnej wojnie. One sprawdzają się na peryferiach, w konfliktach o niskiej intensywności, w zadaniach specjalnych. Ale na Ukrainie poziom brutalności jest niewyobrażalny. NATO nie jest na to przygotowane, a Polska jest jego członkiem. Powiem inaczej. Jeśli dziś wojna by się skończyła i Ukraińcy skierowaliby swoje brygady do Polski, nie bylibyście w stanie ich powstrzymać. Ich armia jest lepsza od waszej, mają dziś najlepszą armię w Europie. Mają doświadczenie bojowe i doświadczenie udziału w konflikcie na dużą skalę. Na polu bitwy ukraińskie wojsko pokonałoby polskie. Pokonałaby też Niemców, Francuzów, Brytyjczyków, każdego poza Amerykanami. A Rosja wyniszcza armię ukraińską. Więc co mogłaby zrobić armia polska przeciwko rosyjskiej?



– Sprawa jest jasna, jeżeli chodzi o wojnę konwencjonalną. A czy sądzi Pan, że teoretycznie możliwa jest eskalacja, na wzór tej opisanej w latach zimnej wojny przez Hermanna Kahna w jego teorii drabiny eskalacji, prowadząca do wojny jądrowej?

– Jest bardziej niż teoretycznie możliwa, jest prawdopodobna. Jedną z głównych przyczyn jest Polska, jej nieodpowiedzialna retoryka. Proszę zrozumieć, że Rosja nie użyje broni nuklearnej przeciwko Ukrainie. Nie ma takiej potrzeby, bo wygrywa. Postrzega też Ukrainę jako część narodu rosyjskiego, Ukraińców jako słowiańskich braci. Użyłaby broni atomowej przeciwko NATO, gdyby to NATO zagroziło jej egzystencji. Jest tu kilka możliwych scenariuszy. Jeden z nich to ten, w którym Ukraina otrzymałaby broń zdolną zagrozić Krymowi i głębi terytorium Rosji, a także nowo zdobytych terytoriów, których Zachód nie uznaje, ale to nie ma znaczenia. Uznaje je sama Rosja, więc każda próba ich zaatakowania jest atakiem na Rosję. Jeśli Bałtowie razem z Polakami myślą, że mogą liczyć na obronę i schować się za art.. 5 i zablokować Zatokę Fińską, albo odciąć szlaki do Kaliningradu, Rosja będzie musiała prawdopodobnie odpowiedzieć zbrojnie. Jeżeli Polska wprowadziłaby wojska na zachód Ukrainy, mielibyśmy konflikt, który rozszerzyłby się na Polskę. Polska wystawiłaby się w ten sposób na zbrojny odwet. Odpowiedzią rosyjską byłoby wówczas nie tylko uderzenie w polskie siły na Ukrainie, lecz również w możliwości Polski zaopatrywania tych sił. I to mogłoby uruchomić art. 5. Już mówiłem, że NATO nie jest w stanie walczyć z Rosją. Zaangażowano by dziesiątki tysięcy żołnierzy amerykańskich, ale wszyscy oni by zginęli – nie mają artylerii. A co by się stało, jeśli siły NATO skonfrontowałyby się z siłami rosyjskimi w wojnie konwencjonalnej i Rosja by wygrywała? Co by się stało, gdyby Rosja zniszczyła polskie siły na zachodniej Ukrainie i miałaby otwartą drogę do Warszawy? Czy NATO zdecydowałoby się na użycie broni nuklearnej, gdyby Rosja posuwała się naprzód? Gdyby Estonia, czy Litwa zdecydowały się na takie blokady, NATO nie miałoby jak odpowiedzieć na działania Rosji, poza użyciem broni atomowej. I to jest niebezpieczne. Ryzyko polega na tym, że retoryka Polski i nieodpowiedzialność krajów bałtyckich może doprowadzić do bezpośredniego starcia, na które NATO nie jest gotowe. I tego nie mówię ja, Scott Ritter, ale to mówi dowódca sił NATO. Jeśli doszłoby do wojny konwencjonalnej, NATO na 100% ją przegrywa. A jeśli przegra konwencjonalnie, będzie musiało użyć broni nuklearnej. Tymczasem Rosja nie wierzy w ograniczony konflikt jądrowy i użyje wówczas całego arsenału. I świat się skończy. Polacy to powinni zrozumieć: narażają swoimi nieodpowiedzialnymi działaniami na niebezpieczeństwo całą planetę. W imię czego? Czego bronią na Ukrainie? Mam nadzieję, że nie Stiepana Bandery, bo Polacy chyba wiedzą kim on był. Wiecie kim on był, wiecie kim są ukraińscy nacjonaliści i za czym się opowiadają. I popieracie ich. Po co? Czy naprawdę tak bardzo nienawidzicie Rosji? Czy gotowi jesteście poświęcić cały świat, żeby bronić władz w Kijowie, które zrobiły z Bandery bohatera narodowego? A wy ich popieracie. Nie rozumiem tego.



– Szczerze mówiąc, wiele osób w Polsce też tego nie rozumie. Ale Pan wysoko ocenia podmiotowość władz polskich. A my dostrzegamy ich zależność od Waszyngtonu, od Londynu. Czy nie sądzi Pan, że polskie wojsko, służby realizowałyby po prostu polecenia i instrukcje jastrzębi amerykańskich i brytyjskich?

– Nie jestem ekspertem w wewnętrznych sprawach politycznych Polski. Mam pewną wiedzę ogólną, ale nie mam głębszego rozeznania mechanizmów polskiej polityki. Proszę mi więc wybaczyć, jeśli powiem coś, co mogłoby świadczyć o moim braku wiedzy o Polsce. Sądzę, że Polska rządzona jest przez władze cywilne wyłonione we względnie uczciwym procesie wyborczym. Oczywiście, nikt nie jest doskonały, ale generalnie Polska jest demokracją. Polska jest też od dłuższego czasu członkiem NATO, które podkreśla znaczenie rządów cywilnych, cywilnej kontroli nad armią. Miałem niewiele do czynienia z wojskiem polskim, ale znam wielu ludzi, którzy współpracowali z polskimi zawodowymi kadrami oficerskimi. Polskie wojsko wykonuje rozkazy władz kraju. Ale może stawić opór. Sądzę, że polski korpus oficerski jest bardzo profesjonalny. Nie ma skłonności samobójczych. Wierzy, że jego misją jest obrona kraju. Jeżeli kazano by oficerom robić coś, co mogłoby doprowadzić do zniszczenia Polski, mogliby się przeciwstawić. Służby bezpieczeństwa działają natomiast zawsze w cieniu.

Zwiększenie liczebności polskich sił zbrojnych miało mieć na celu obronę Polski w kontekście tej całej nowej rzeczywistości. Nie można ignorować faktu, że armia rosyjska jest obecnie znacznie potężniejsza i groźniejsza niż przed rokiem. Rosja popełniła w ciągu tego roku wiele błędów. Ale jak każda struktura militarna, jej armia zidentyfikowała te błędy i wyciągnęła z nich wnioski. Wojsko rosyjskie jest więc doświadczone, zdolne do zniszczenia na polu walki wszelkich sił NATO. Myślę, że dowództwo wojska polskiego zdaje sobie sprawę, że jego obecny potencjał jest niewystarczający do stawienia czoła takiemu przeciwnikowi, jak Rosja. 300 tys. żołnierzy, których ma liczyć polska armia, nie wystarczy do zaatakowania Ukrainy zachodniej, ale też nie obroni Polski. Wierzę w profesjonalizm polskiej armii i jej kadry dowódczej realizującej zgodne z prawem rozkazy swojego kierownictwa politycznego. Nie mam jednak zaufania do polskich władz politycznych, bo wydaje mi się, że żyją one snami o potędze, oderwanymi od rzeczywistości. Obawiam się też, że ich przedstawiciele wierzą, iż Stany Zjednoczone uznają Polskę za istotną. Warto, żeby Polacy popatrzyli na los tych, których Stany Zjednoczone uznawały za swoich przyjaciół. Co się z nimi stało? Byliśmy przyjaciółmi narodu afgańskiego. Czym się to skończyło? Byliśmy przyjaciółmi Kurdów, i co? Byliśmy bardzo bliskimi sojusznikami z Niemcami, znacznie bliższymi niż kiedykolwiek z Polską. I właśnie zaatakowaliśmy Niemcy. Zaczęliśmy z nimi niewypowiedzianą wojnę, zorganizowaliśmy gospodarcze Pearl Harbour, wysadzają w powietrze Gazociąg Północny. Jeśli mogliśmy coś takiego zrobić Niemcom, co moglibyśmy zrobić wam? Uważajcie na tą amerykańską przyjaźń, bo czasami kończy się ona tragicznie. Nie ufajcie Stanom Zjednoczonym, wierzcie w to, co dobre dla Polski. Jeśli Stany Zjednoczone działają w sposób zwiększający bezpieczeństwo Polski, to świetnie. Ale Stanów Zjednoczonych Polska nie obchodzi. Powiem wprost: przejmujemy się Polską nie bardziej niż Ukrainą. A przecież pozwalamy na zniszczenie Ukrainy jako państwa narodowego. To samo zrobimy z Polską, by osiągnąć własne cele. Poświęcimy was. Nie obchodzicie nas, nie kochamy was, nie jesteśmy waszymi przyjaciółmi. Wykorzystujemy was w naszej wielkiej strategii geopolitycznej, która ma zabezpieczyć amerykańską hegemonię nad Europą i światem. Jesteście pionkiem na amerykańskiej szachownicy, którego możemy w każdej chwili poświęcić. Apeluję dlatego do każdego Polaka, by popatrzył co się dzieje za miedzą, na Ukrainie. Tak właśnie Ameryka traktuje swoich przyjaciół. Nie interesuje ich Ukraina, lecz wyłącznie ich polityka wobec Rosji. Po zniszczeniu Ukrainy, Polska jest następna w kolejce.



– Według oficjalnych danych, ponad 9 tysięcy polskich żołnierzy odeszło w ciągu ostatniego roku z armii. Ale przejdźmy do pytania o to, kto w Stanach Zjednoczonych koordynuje działania na Ukrainie, politycznie i militarnie. Kto podejmuje strategiczne decyzje? Zapewne nie Joe Biden…

– Ma Pan rację. Istnieje w Stanach Zjednoczonych pojęcie, może dość kontrowersyjne, deep state. Nie chodzi tu o jakiś ukryty rząd. Nie wierzę w coś takiego. Deep state to struktura biurokratyczna niepochodzących z wyboru urzędników, którzy gwarantują ciągłość kolejnych administracji. Przyjrzyjmy się Stanom Zjednoczonym od końca zimnej wojny. George H. W. Bush, klasyczny republikański konserwatysta zastąpiony został przez liberalnego demokratę, Williama Clintona. Jak z bicza strzał. Później zastępuje go George W. Bush, po ośmiu latach Barack Obama, później Donald Trump, Joe Biden. Jeśli zmieniałyby się przy każdej okazji kadry odpowiedzialne za politykę zagraniczną, rzucalibyśmy się z jednej części mapy świata na drugą. Tymczasem jeśli popatrzymy na naszą politykę wobec Rosji od czasów Busha, zobaczymy zaskakującą konsekwencję. Bo to właśnie deep state, establishment odpowiedzialny jest za utrzymywanie stałego kierunku. To cywilni urzędnicy, w Departamencie Stanu, w CIA, think-tanki, które dostarczają podparcia naukowego dla tej polityki. Funkcjonują tam takie drzwi obrotowe, ci ludzie zajmują raz stanowiska rządowe, raz pracują w think-tankach. Niezależnie od tego, czy chodzi o Republikanów, czy Demokratów. Niektórzy wykładają, np. w Georgetown. Formalnie nauczają, ale poza tym szerzą pewne dogmaty wśród kolejnych pokoleń liderów. Mamy przemysł zbrojeniowy, którego wpływy dominują dzięki zaangażowanym pieniądzom, relacjom w Kongresie. Jego operacje w bardzo dużym stopniu zależne są od polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Musi zatem działać w ramach ciągłości. Joe Biden odziedziczył politykę zagraniczną po Trumpie, Trump po Obamie. Po upadku Związku Radzieckiego polityka amerykańska polegała na niedopuszczaniu do wzmacniania Rosji. Używamy do tego różnych sposobów. W latach 1990., w czasach Clintona, wspieraliśmy słabe przywództwo Borysa Jelcyna, pozwalając oligarchom na grabienie rosyjskiej gospodarki, wspierając konflikt w Czeczenii mający na celu rozbicie Rosji. Gdy Jelcyna zastąpił Władimir Putin, musieliśmy się najpierw zorientować kim on jest. Gdy po raz pierwszy objął stanowisko, wielu wierzyło, że nie będzie w stanie wygrać kolejnych wyborów i będziemy mogli zainstalować nowego Jelcyna, wszystko będzie w porządku. Ale on wygrał wybory i George W. Bush musiał myśleć, w jaki sposób go osłabić. Na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w 2007 roku okazało się, że Putin stoi na własnych nogach. Właściwie stwierdził tam, że Rosja nie będzie grała według naszych reguł. Że nie będą naszym chłopcem na posyłki, że są samodzielną Rosją, wielkim narodem. Wtedy administracja Obamy zaczęła operację zmiany reżimu w Rosji, którą nazywamy resetem. Chcieliśmy utrzymać u władzy Dmitrija Miedwiediewa i zrobić z niego Jelcyna. Ale jednocześnie podejmowaliśmy działania, by ogólnie Rosję osłabić. Jak można mówić o resecie i w tym samym czasie zapraszać Ukrainę do NATO? Przecież to świadome osłabianie Rosji i doprowadzanie do jej rozpadu. Ale to się nie udało. Putin okazał się silniejszym przywódcą niż się spodziewaliśmy. Jego pozostawanie na stanowisku doprowadziło do radykalizacji naszej polityki. W 2014 roku mieliśmy przewrót w Kijowie. W Polsce o tym wiecie, nie wierzę, żeby Polacy byli tak naiwni, jak wielu Amerykanów, którzy mówią, że to była uprawomocniona rewolucja.



– Rewolucja godności, jak to nazwali…

– Tak, bardzo godnie. W Polsce to wiecie, bo pamiętacie o Banderze, o tym, czym jest zachodnia Ukraina; wiecie, jakie zło czai się we Lwowie i innych ośrodkach w tym regionie; że ta ideologia eksplodowała podczas przewrotu pod postacią Prawego Sektora i niektórych innych partii. Wiecie, co stało za interwencją rosyjską na Donbasie, o co chodziło w porozumieniach mińskich. Teraz wiemy też, że te porozumienia były tylko elementem szarady. Petro Poroszenko nie zamierzał ich wcielać w życie, podobnie jak Wołodymyr Zełeński. Wiemy, że Hollande, a później Macron, że Merkel – wszyscy przyznają, że to było gra na zwłokę, na zyskanie czasu. Wiecie też, jak u waszych granic zbrojono armię ukraińską. Polska brała w tym udział, w szkoleniach – wiedzieliście do jakich działań armia ukraińska była szkolona. W tej wojnie nie chodzi o niesprowokowany akt rosyjskiej agresji. Celem tej wojny jest wykorzystanie Ukrainy przez Stany Zjednoczone i NATO jako siły zastępczej mającej osłabić Rosję. Ale to nie jest polityka Bidena, to po prostu polityka amerykańska. Podam przykład pokazujący jak słaby jest Biden. Występował on z programem jedynego celu w sferze polityki jądrowej. Tym celem miało być odstraszanie i dlatego Ameryka miała nigdy nie uciekać się do uderzenia prewencyjnego. Broń nuklearna miała być używana wyłącznie w odpowiedzi na jej użycie przez innych. W grudniu brałem udział w konferencji, na której pytałem urzędnika zajmującego się kontrolą zbrojeń w Departamencie Stanu dlaczego zrezygnowano z tego, by przejść do doktryny uderzenia wyprzedzającego. Usłyszałem w odpowiedzi, że grupa międzyagencyjna nie była gotowa na taką zmianę. Ta grupa to sieć wszystkich resortów i struktur odpowiedzialnych za bezpieczeństwo narodowe, której forum jest Narodowa Rada Bezpieczeństwa. Interagencyjność definiowana była jako pewien proces koordynacji, lecz grupa stała się teraz podmiotem. I to ona nie była gotowa na zmianę. To właśnie deep state, o którym mówiłem. Stały, nie pochodzący z wyboru organ decyzyjny, który trwa mimo zmian administracji. Deep state się nie zmienia. To oni podejmują decyzję. Wspomniał Pan o Victorii Nuland. Ona jest w kręgach władzy od dłuższego czasu. Jest częścią deep state, przechodzącą przez te obrotowe drzwi, o których mówiłem. Lloyd Austin był generałem, później pracował w korporacji Raytheon, a teraz jest sekretarzem obrony, potem przejdzie na jakieś inne stanowisko. Też jest częścią deep state. Joe Biden to tylko człowiek w Białym Domu.



– Zatem jest to także wyjaśnienie tego, co stało się z oczekiwaniami związanymi z prezydenturą Trumpa, myślę, że to prawda, jeśli chodzi o dostarczanie broni na Ukrainę, że to zaczęła robić administracja Trumpa, w 2017, jak myślę, przynajmniej jakieś rodzaje broni zostały wówczas dostarczone. I jeszcze jedno pytanie, odnośnie kompleksu deep state, jego twarzy, mniej lub bardziej widocznej: co sądzi Pan o Williamie Burnsie, ponieważ wiemy, że w pewnym stopniu rozumie on egzystencjalny interes Rosji. Mam tu na myśli, że w innym wywiadzie zauważył Pan, że według przecieków z czasów, kiedy był on ambasadorem w Moskwie, miał zrozumienie dla Rosji, więc jak sądzi Pan, czy jest on jednym z jastrzębi partii wojny, czy też mniej lub bardziej umiarkowanym politykiem?
– Osobiście uważam, że William Burns jest być może jedyną szansą na pokój, jaką mamy. To nie oznacza, że jest gołąbkiem pokoju – nie jest. To nie znaczy też, że jest prorosyjski – nie jest. Ale jest pragmatykiem, jest realistą, rozumie Rosję i rosyjski sposób myślenia. Obecnie jest wielu ludzi w Waszyngtonie, których można zaliczyć do kategorii zaklinaczy Putina. To typ ludzi, których w Ameryce nazywamy zaklinaczami koni, tj. zajmującymi się ich uspokajaniem. Mamy u nas dużo strachu przed Putinem, więc zaklinacze Putina szepczą Ameryce, aby go uspokoiła, a jest to mocno uproszczona wizja, w której jeden człowiek jest emanacją zła, dyktatorem. Burns nie kupuje tego; wie, kim jest Putin; wie, jaka jest Rosja. Nie twierdzę przez to, że wspiera Rosję, bądź jest jej przyjazny. Kiedy wkraczałem w dorosłość w latach 1980-tych, w czasach administracji Reagana, wstępując do Marine Corps, zajmując się kwestią kontroli zbrojeń, był taki gość, który nazywał się Richard Pipes, bardzo znany profesor z Harvardu, i był jednym z doradców Ronalda Reagana. Pipes nie lubił ZSRR, był bardzo twardym antykomunistą, jednakże napisał kilka książek, w tym książek o nacjonalizmie i narodach w ZSRR, klasyczną książkę. Ta książka jest pełna wiedzy, pełna zrozumienia, pełna nieocenionych informacji, napisana przez kogoś kto nienawidził ZSRR, antykomunistę, ale nie możesz odrzucić tej książki ze względu na ideologię, a powinieneś ją czytać ze względu na zawartą w niej wiedzę. William Burns ma wiedzę, jego wiedza o Rosji, wie Pan, on może mieć swoją prywatną opinię, ale nie jest ideologiem. Nie jest zaklinaczem Putina, a także nie został postawiony na czele CIA, bo był szpiegiem, ale dlatego, że był dyplomatą. Został szefem CIA, bo zarządzał tym, co nazywają back channel, tajnymi kanałami komunikacji. Jeśli badasz historię USA, historię z czasów zimnej wojny to wiesz, że prawdopodobnie realizacja koncepcji tajnych kanałów komunikacji uratowała świat, gdyż zwłaszcza administracja Kennedy’ego używała intensywnie tajnych kanałów komunikacji do kontaktów z przywództwem radzieckim za czasów Chruszczowa podczas kryzysu kubańskiego. Oficjalne stosunki nie istniały, spór eskalował i to użycie tajnych kanałów komunikacji pozwoliło zakończyć konflikt pokojowo i przyjaźnie. William Burns został szefem CIA, gdyż CIA, będąc tradycyjnie służbą wywiadowczą, posiada szerokie kontakty na całym świecie, w tym tajne kanały komunikacji z rządami, dlatego kiedy sytuacja wyklucza wysłanie w jakieś miejsce Tony’ego Blinkena, który nadaje się do konferencji prasowych, wygłaszania oświadczeń etc., Biden może wysłać Burnsa, który będzie porozumiewał się kanałem nieoficjalnym, usiądzie do bardziej szczerej rozmowy ze swoim odpowiednikiem.

Myślę, że taką właśnie rolę pełni dzisiaj Burns. Jest tym, który rozumie rzeczywistość, który rozumie konsekwencje. Ostrzegał nas w memorandum napisanym w lutym 2008 roku pt. Nyet means nyet (Nie – znaczy nie), stwierdzał, że zaproszenie Ukrainy do NATO z pewnością spowoduje rosyjską interwencję zbrojną. Mądry człowiek… Jego oceny, jego konkluzje. Jest tym, który być może mógłby znaleźć dyplomatyczne wyjście z obecnej sytuacji. To nie będzie łatwe, bo mamy dzisiaj ogromną rusofobię, zaklinacze Putina są wszędzie, jak również istnieje problem radzenia sobie z dynamiką amerykańskiej polityki – użyję porównania do statku, tankowca pełnego ropy, albo wycieczkowca pełnego ludzi – kiedy on już jest pod parą i rusza, nabiera pędu, nie jest łatwo i szybko zmienić jego kierunek – tak właśnie wygląda amerykańska polityka od G. H. W.Busha aż do dziś. Potężny deep state ma swój impet, który prowadzi nas określoną ścieżką i jest niezwykle trudne, nie tylko go zatrzymać, ale i zmienić jego kierunek. To wymaga czasu. Ale w końcu, jeśli narzędzia do sterowania znajdują się w twoim ręku, możesz zwolnić i rozpocząć zmianę kierunku. Myślę, że William Burns jest tym człowiekiem, który może też panować nad silnikami statku, zmniejszyć ciśnienie pary i odejść od tego, co wydaje się być drogą prowadzącą do konfliktu nuklearnego. Jest jednym z nielicznych jasnych punktów, jakie widzę w administracji Bidena, ponieważ Joe Biden z wielu powodów – a nie jestem tu po to, aby atakować prezydenta – nie jest przygotowany do wypełnienia zadań, które przed nim stoją.



– Nawiasem mówiąc uważam, że William Burns jest jedynym spośród amerykańskich elit, który jest w bezpośrednim kontakcie ze swoimi rosyjskimi odpowiednikami, czyli jest to jedyny kanał komunikacji.

– Myślę, że to bardzo istotny kanał. Wiemy, że Blinken i Austin próbują również nawiązać kontakty ze swoimi odpowiednikami, ale Rosjanie nie odbierają telefonów. Każdy z nich posiada jakąś formę łączności, ale to bardzo powierzchowne. Prawdziwie poważne rozmowy prowadzi William Burns ze swoim rosyjskim odpowiednikiem.



– No, właśnie. Ostatnio ujawnił Pan jedną z najbardziej szokujących informacji o fakcie koordynowania przez amerykańskich wojskowych ataków na cele cywilne w rejonach kontrolowanych przez Rosjan. Mam tu na myśli koordynację systemów HIMARS. Czy mógłby Pan nam powiedzieć, jakie inne rodzaje uzbrojenia ukraińskiego są koordynowane lub zależą od decyzji wojskowych amerykańskich? Jaki jest zakres działań amerykańskich w tym względzie tam, na Ukrainie?

– Odpowiadając na te pytania muszę najpierw stwierdzić, że nie jestem dziś w rządzie, nie jestem w armii i nie mam absolutnej pewności, co się tam dzieje. Ale gdybym miał, nie mógłbym tego powiedzieć. Więc otrzymuje Pan odpowiedź od kogoś, kto jest poza rządem, kto patrzy z zewnątrz..



– Ale jest ekspertem, a to ważne…

– Nie lubię terminu „ekspert”, gdyż – zawsze opowiadam żartem – w jaki sposób stałem się ekspertem od inspekcji w terenie? Czy naprawdę byłem najlepszym ekspertem od tych inspekcji na świecie? Albo czy byłem pierwszą osobą, która to robiła? Bo to najszybsza droga, żeby stać się ekspertem – być jedynym, który to zrobił, to wtedy też stajesz się jedynym, który to robi i wówczas stajesz się ekspertem. A ja zdaję sobie sprawę z tego, jaka jest różnica między prawdziwym ekspertem, a kimś, kto staje się ekspertem we wspomniany sposób. Powiedziałbym tak, mam dobrego znajomego, byłego oficera CIA i analityka Raya McGoverna, i ma on ogromną wiedzę. Ludzie w jego wieku i z jego doświadczeniem zazwyczaj bywają mądrzy. I on powiedział kiedyś, że jedna sprawa to działać według własnego odczucia, swojej własnej analizy, ale najlepszą rzeczą jest przede wszystkim słuchać, co inni ludzie mówią tobie. Zatem, kiedy chodzi o kwestię wspomagania w kierowaniu ostrzałem, ja po prostu słucham innych ludzi i słyszałem wielu oficjeli ukraińskiego wywiadu, którzy mówili – naprawdę! – dostajemy koordynaty od amerykańskich wojskowych za pośrednictwem centrum dowodzenia na terytorium NATO – podobno gdzieś w Polsce. Może w Niemczech, ale myślę, że jednak w Polsce. Ok. I mamy też artykuł „New York Timesa”, który mówi o specyfice wyboru celów głównie przez system HIMARS, który jest systemem o bardzo znacznej wartości, ze ściśle wyliczoną ilością amunicji – każda jednostka amunicji jest na wagę złota, nie możesz sobie nią strzelać, gdzie popadnie, dlatego, żeby choćby zapewnić przetrwanie systemów HIMARS w tych okolicznościach, konieczna jest wykwalifikowana kadra, która przychodzi wraz z nimi. Wybierasz miejsce skąd będą operować, a potem musisz mieć miejsce do ich ukrycia. HIMARS musi być dobrze ukryty, potem przemieszcza się do konkretnego miejsca i to kiedy pojawia się luka w obserwacji ze strony rosyjskiej. Zatem mamy lukę w obserwacji, nie mamy rosyjskich dronów nad głowami, nasze drony latają, musimy włączyć elektroniczną ochronę przeciwdronową, żeby w razie czego zestrzeliła drony przeciwnika, musimy się upewnić, czy akurat nie przelatują rosyjskie satelity i inne środki obserwacji. To wszystko musi razem zadziałać. Ukraina nie jest w stanie tego zrobić. Nie jest do tego zdolna. Takie specjalne centrum koordynacji gdzieś w Europie robi to wszystko dla Ukraińców. To tam rozpoznają okno możliwości i informują o tym, że można wyciągnąć HIMARSy z ukrycia i przemieścić się do wybranych lokalizacji, z których atak może zostać wykonany, a jednocześnie zapewniającej bezpieczeństwo i możliwość szybkiego wycofania systemu do nowego, wcześniej wybranego, miejsca ukrycia. W takich okolicznościach nie ma czasu na pozostawianie decyzji odnośnie konkretnych celów Ukraińcom. Decyzja o celach zostaje podjęta w centrum operacyjnym. Taka decyzja wymaga uprzedniego przeprogramowania systemu. Zatem cel ataku zostaje wybrany przez USA albo zaaprobowany przez USA. Jeśli Ukraińcy mówią, że chcą uderzyć w konkretny cel, polityczną decyzją USA jest, że nie będzie przeszkadzać Ukrainie w atakowaniu celów na terenie Donbasu, bo to terytorium ukraińskie, nie rosyjskie. Ukraińcy w tym wypadku nawet dokładnie nie opisują celów mówiąc po prostu np. „w ten rejon chcemy uderzyć”. Dla Amerykanów najważniejszy jest zasięg celu ataku, gdyż na tej podstawie tworzą przestrzeń operacyjną HIMARS-ów. Nie mogą nie wiedzieć, gdzie znajduje się cel, gdyż wówczas nie mogliby zaplanować na jakim terenie HIMARS może działać. Wszystkie te działania dokonywane są przez USA. W ten sposób kontrolują systemy. Ukraińcy strzelają, a później wycofują HIMARS-a do upatrzonej lokalizacji, która ma być bezpieczna. Następnie obserwują reakcję Rosjan i znowu przemieszczają HIMARS-y do kolejnej lokalizacji, aby utrzymywać je w ciągłym ruchu. Niektóre źródła mówią, że Elon Musk przekazał Ukraińcom system satelitarny Starlink, ale inni twierdzą, że na tym systemie nie można już polegać. Następna sprawa. Konflikt z Państwem Islamskim, w Iraku i Syrii. USA podjęły decyzje o zminimalizowaniu udziału wojska amerykańskiego w działaniach lądowych. Dostarczaliśmy wsparcie Irakijczykom i syryjskim Kurdom, aby mogli walczyć z ISIS. Na ziemi mieliśmy personel operacji specjalnych jak SEALS, Delta Force itd. Byli oni wyposażeni w tablety i odbierali dane z centrów operacyjnych i potem te tablety komunikowały się z odbiorcami. Dla Irakijczyków nie był to zbyt wydajny system – problemem było tłumaczenie celów i koordynatów. Dlatego przekazano te tablety Irakijczykom, którzy mogli teraz komunikować się bezpośrednio z wywiadem i siłami specjalnymi. Przekazano również te tablety Kurdom. A więc mamy teraz system, w którym nasze siły specjalne mogą szkolić naród gospodarza lub naszych partnerów w używaniu tych tabletów, a następnie nasze siły specjalne mogą im udzielać bezpośredniego wsparcia, używając danych wywiadowczych otrzymywanych z centrów operacyjnych i wtedy i oni mają swoich profesjonalistów. To właśnie dzieje się dziś na Ukrainie. Siły ukraińskie na poziomie taktycznym i operacyjnym używają tej drogi do bezpośredniego współdziałania z amerykańskimi siłami specjalnymi i amerykańskimi specjalnymi zespołami, które są obeznane z możliwościami ukraińskich sił używających amerykańskich danych wywiadowczych do zrozumienia i uświadomienia sobie warunków pola bitwy i rosyjskich możliwości oraz wspomagając ukraińskie siły w kierowaniu ogniem na rosyjskie pozycje, w manewrach wojsk ukraińskich, w wykrywaniu luk w rosyjskiej obronie, w śledzeniu rosyjskich postępów, pomocy siłom ukraińskim w unikaniu pułapek. To wszystko dzieje się dzisiaj. Ktoś mógłby powiedzieć, że Ameryka jest stroną tego konfliktu. Odpowiedź brzmi: tak, jest!



– Czy to oznacza również odpowiedzialność za zbrodnie wojenne na Ukrainie?

– Uważam, że USA posiada wiedzę na temat celów, gdyż jesteśmy zaangażowani w proces decyzyjny, który prowadzi do naciśnięcia spustu i wystrzału, który razi cele cywilne. I pomimo tego, że to ukraiński palec naciska spust i to Ukraińcy ładują amunicję, właśnie my sprawiliśmy, umożliwiliśmy, że do tego doszło. Bez nas to by się nie wydarzyło. Dlatego jesteśmy zbrodniarzami wojennymi. Uważam, że każdy Amerykanin, który bierze w tym udział, może być narażony na oskarżenie o zbrodnie wojenne, pamiętając oczywiście, że Stany Zjednoczone nie uznają żadnego sądu, który posiada taką jurysdykcję, zatem nigdy nie zostaniemy oskarżeni o zbrodnie wojenne.



– Właśnie. Idąc dalej. Wspomniał Pan o błędach strony rosyjskiej popełnionych w ciągu ostatniego roku. Chciałbym zapytać o dwa spośród nich. Może nie uważasz ich za pomyłki, jednak zapytam. Pierwsze pytanie dotyczy możliwości, gdyż zadajemy sobie pytanie, dlaczego Rosja nie próbuje likwidować kanałów, którymi dostarczana jest na Ukrainę broń z terytorium Polski, poprzez, nie wiem, zajęcie zachodnich regionów Ukrainy, przez które przechodzi korytarz dostaw z Polski. Jak Pan wie, Węgry odrzuciły pomysł przekazywania broni na Ukrainę, Słowacja mniej lub bardziej dystansuje się od tego pomysłu, ale Polska stanowi główny punkt przerzutowy. Dlaczego zatem Rosja nie próbuje zniszczyć infrastruktury, czy w jakiś sposób przejąć kontroli nad zachodnimi regionami Ukrainy?

– Musimy przede wszystkim słuchać ludzi. Przypomnijmy co mówił Władimir Putin w 2014 roku, kiedy Rosjanie wraz z milicją doniecką okrążyli 10-15 tysięcy żołnierzy ukraińskich, którzy mogli być wówczas zmasakrowani, zniszczeni i Donbas byłby wolny. Zamiast tego Putin postanowił negocjować, bo wierzył w możliwość osiągnięcia pokoju. W ubiegłym roku stwierdził, że była to jedna z jego fatalnych pomyłek, że nie powinien nigdy ufać Zachodowi. Powinien był zakończyć sprawę wtedy, aby nie mieć problemu dzisiaj. Ale takie stanowisko zajął dopiero pod koniec 2022 roku. Uważam, że filozofia polegająca na próbie dojścia do pokoju zaważyła na Specjalnej Operacji Wojskowej. Jeśli przyjrzymy się początkowej fazie tej operacji, to siły rosyjskie parły w kierunku zachodnim, ale nie niszczyły niczego, chcąc dać do zrozumienia Ukraińcom, że nie chodzi o ich zniszczenie, ale o to, aby usiedli do stołu negocjacji, żeby jak najszybciej zakończyć ten konflikt, co oznaczałoby zachowanie przez Ukrainę zdolnego do funkcjonowania państwa narodowego. Co robisz najpierw, kiedy idziesz na wojnę z jakimś krajem? Powiem, co my robimy w Ameryce. Najpierw likwidujemy władze kraju. Nie nazywamy tego zamachem, ale zabijamy ich, sprawiamy, że przestają funkcjonować jako władze. Zawsze staramy się zlikwidować grupę rządzącą, wszystkich, gdyż to jest właśnie to, co robisz prowadząc wojnę. Rosja tego nie zrobiła, gdyż nie prowadziła wojny. Rosja prowadziła Specjalna Operację Wojskową, pomyślaną jako coś, co osiągnie pokojowe rozwiązanie. Wiemy, że to prawda, bo Rosja miała przygotowany taki dokument w Stambule. To NATO, Boris Johnson, to utrącili. Jeśli o tym mówię, to wskazuję, że nie było intencją Rosji iść na wojnę z Ukrainą czy z NATO, bo jeśli my idziemy na wojnę, to niszczymy wszystkie mosty, infrastrukturę etc. Oni tego nie zrobili. Kiedy to się zmieniło? Dlaczego nastąpiła ta zmiana u Rosjan w kierunku myślenia kategoriami wojennymi, kiedy okazało się, że Zachód nie jest zainteresowany rozwiązaniem pokojowym? Dlaczego zmiana postrzegania konfliktu przez Rosjan w kierunku konieczności oswobodzenia Donbasu, zwłaszcza po maju 2022 roku, nie spowodowała bombardowania linii komunikacyjnych i infrastruktury? Są dwa powody. Pierwszy, że wciąż nie chcieli wojny z Ukrainą, lecz w tym momencie chcieli jedynie wyzwolić Donbas. Drugi, że Putin znowu pomylił się w ocenie Zachodu. Władimir Putin nie jest władcą absolutnym. Jak wygrywa wybory to raz 54%, raz 63% głosów, a nie 99%, jak np. Husajn. Dzieje się tak dlatego, że Rosja jest demokracją, oczywiście niedoskonałą, ale wiele tych niedoskonałości wynika z prób Zachodu ingerowania w wybory i wykorzystywania opozycji, by wykreować nowego Jelcyna w osobie np. Nawalnego, Niemcowa, czy ludzi tego typu, jako rzekomo prawdziwej opozycji rosyjskiej. Ale tu mamy do czynienia z inną kwestią. Putin był świadomy kilku problemów. Po pierwsze, że poważna część rosyjskiego elektoratu, 20-30% była związana ekonomicznie z Zachodem i to do takiego stopnia, że gdyby Putin chciał zerwać więzy Rosji z Zachodem, oznaczałoby to wyalienowanie 20-30% populacji Rosji. I jeśli Putin wygrywa wybory wynikiem od 54 do 63%, to jeśli straci 20-30% elektoratu, to przegrywa wybory. On jest tego świadomy. Rosjanie nie mieli takiej pewności, jaką ja miałem jeśli chodzi o kwestię sankcji. Zgadywałem dobrze, ale to było tylko zgadywanie. Dokonałem oceny, w której doszedłem do wniosku, ze Rosja przetrwa sankcje, a same sankcje zniszczą Zachód. Miałem rację, ale to była ocena analityka z odległych stron, który w kilku miejscach po prostu zgadywał. Co się działo w najbliższym otoczeniu Putina? Tam, w jego wewnętrznym kręgu, nie było pewności na podobnym poziomie. Byli bardzo zaniepokojeni sankcjami, uważali, że gospodarka Rosji skurczy się o 25%. To byłoby przecież druzgocące. Może Pan zapytać rodaków, jak zareagowaliby na podobny spadek wartości polskiej gospodarki. Zachód od dawna zapowiadał sankcje, dlatego Rosja mogła je antycypować i przygotować się do nich wcześniej. A pamiętajmy, że ta wojna nigdy nie była popularna wśród Rosjan, zwłaszcza na początku, kiedy była wojną z Ukrainą. Rosjanie mówili „nie chcemy iść na wojnę z Ukrainą”. Po niepowodzeniu planu doprowadzenia do rozwiązania pokojowego, Rosjanie pozostali z tą przedłużającą się kampanią wojskową i trzeba było jakoś narodowi sprzedać tę wojnę. Dlatego Putin nie mógł w tym momencie eskalować konfliktu, bo spowodowałoby to problemy wewnętrzne. Rozpoczął tę wojnę siłami w stanach pokojowych, nie ogłosił mobilizacji. Użycie wojska w stanach pokojowych oznaczało, że były to siły niewystarczające w stosunku do zadania, jakie im postawiono. Zobaczyliśmy to, kiedy NATO wpompowało dziesiątki miliardów dolarów w siły zbrojne Ukrainy w postaci sprzętu. Ukraińcy odbudowali armię, która wcześniej była zresztą zniszczona przez Rosjan i mogli podjąć działania ofensywne w Charkowie i na prawej flance obwodu chersońskiego. Prawdę mówiąc, dało to Putinowi pretekst do przekształcenia Specjalnej Operacji Wojskowej w coś zbliżonego do wojny. Ale ta przemiana nie była automatyczna. Sytuacja dała mu jednak możliwość powiedzenia Rosjanom – „nie walczymy z Ukrainą, walczymy z kolektywnym Zachodem, NATO walczy z nami, a dla nas to walka o przetrwanie, o naszą egzystencję”. I wtedy Rosjanie zaczęli skłaniać się ku takiemu postawieniu sprawy. Powiedzieli: „zgadzamy się z tobą w tej sprawie”. I teraz Putin jest bardziej pewny swojego poparcia. Jeśli chodzi o ekonomię, to wciąż poważny problem. Jego ludzie we wrześniu / październiku ub. roku byli przekonani, że Rosja wyjdzie z tego. Niedługo później zobaczyli, że gospodarka skurczyła się tylko o 1,2% i stwierdzili, że w następnym roku nastąpi wzrost. W budżecie okazało się, że nawet pomimo sankcji i wojny, nie tylko nie ma deficytu, ale jest nadwyżka. Dwie zasadnicze troski, to były kwestie ekonomiczne, które mogły wywołać wewnętrzne niepokoje i kwestia wojny, która mogła wywołać podobne niepokoje, jeśliby Rosjanie nie byli do niej przekonani. Te troski to już przeszłość. Gospodarka – gospodarka wojenna – jest silna, a Rosjanie stoją zdecydowanie za Putinem. I ostatnia sprawa – mobilizacja. Rosja weszła w ten konflikt z siłami, które były na bieżąco modyfikowane. Rosja odeszła od klasycznych radzieckich związków taktycznych, jak pułk czy dywizja, na rzecz mniejszych grup taktycznych budowanych do konkretnych zadań, takich jak wcześniej wojna w Czeczenii. Rosja weszła w konflikt na Ukrainie z czterema takimi grupami, które nie były przygotowane – zwłaszcza po włączeniu się do wojny NATO – do wykonania postawionych im zadań. Do adaptacji do tych warunków Rosja potrzebowała pauzy, stąd wycofanie się z niektórych terytoriów, np. z okolic Charkowa, zacieśnienie i umocnienie linii obrony, mobilizacja 300 tys., spośród których 80 tys. od razu przerzucono na linię frontu, luzując oddziały, które nie były trenowane jako batalionowe grupy taktyczne, lecz jako bataliony operujące jako części pułku, a te operujące jako części dywizji. Nowe rosyjskie wojsko jest organizowane dla zoptymalizowania jego zdolności do walki z klasycznymi armiami europejskimi. To rodzi większą pewność siebie. Patrząc na sytuację dzisiaj, kiedy Putin reorganizuje dowództwo, sztab i ma teraz armię wystarczająco dużą, aby wykonała zadanie zniszczenia wojsk ukraińskich i organizowaną do pokonania NATO, jeśli zajdzie taka potrzeba, w konwencjonalnym starciu lądowym. Ma gospodarkę, która rośnie i naród, który zdecydowanie stoi za nim, nie tak jak nieodpowiedzialne amerykańskie gardłowanie „USA, USA, USA”, ale w stylu prawdziwie rosyjskim. Często wspominam książki amerykańskiego autora Ricka Atkinsona, jego trylogię o armii amerykańskiej w czasie II wojny światowej, który pisze o zmianach jakie zaszły w tej armii, typowej armii z poboru, która nie wypadła najlepiej w Afryce Północnej. Zmieniono wówczas jej dowództwo – prominentną figurą stał się gen. George Patton, który po bitwie na przełęczy Kasserine w Tunezji objął dowodzenie II Korpusem US Army i dokonał zmian organizacyjnych, a później objął komendę nad 3 Armią. Żołnierze nie wykazywali entuzjazmu w stosunku do tej wojny, choć dzisiaj tak wiele mówi się o ich patriotyzmie. Gdzieś w 1943 roku zrozumieli, że ta wojna jest prawdziwa, a jedyną drogą powrotu do domu jest zabijanie nazistów. I to ci żołnierze z poboru stali się jednymi z najgroźniejszych, jakich świat widział, oddanych tylko jednemu – zabijaniu i niszczeniu nazistów, nie dlatego, że byli oddani ideologii przeciwstawiającej się nazizmowi, ale dlatego, że była to jedyna droga do domu. Dzisiaj mamy 300 tys. Rosjan, którzy mają swoje rodziny i pracę, którzy nie chcieli być w wojsku, oni już służyli swojemu krajowi, oddali swój czas i teraz zostali znów powołani do służby. Myśli Pan, że są szczęśliwi z tego powodu? Nie są, ale wypełnią swój obowiązek, bo są rosyjskimi patriotami. I oni dzisiaj wiedzą, że jedyna droga do powrotu do domu, to pokonanie dzisiejszych nazistów na froncie. I oni to zrobią, nie z powodu śmiesznej flagi powiewającego patriotyzmu, ale z powodu tego kim są – ojcami, mężami, braćmi, synami, wujami, a niektórzy dziadkami. Oni chcą po prostu wrócić do domu, do swoich rodzin. A jedyną droga powrotu do domu jest pobić Ukraińców i kogokolwiek innego, kto stanie im na drodze. Nie chciałby Pan być przeciwnikiem tej rosyjskiej armii. To twardzi mężczyźni gotowi uderzyć z brutalną siłą. Nie mówię tu o naruszaniu prawa, mówię o brutalności koniecznej do osiągnięcia wyznaczonych zadań. To właśnie myślę, że teraz się stanie, kiedy Putin podejmie decyzję o rozpoczęciu ofensywy. Wtedy odetną wszystko, zniszczą mosty, tunele, tory kolejowe, nie będą już oszczędzać Ukrainy dla rozwiązania pokojowego. Tu już chodzić będzie o zniszczenie Ukrainy. W obecnej sytuacji Rosja nie ma wystarczająco dużo żołnierzy, aby okupować zachodnią Ukrainę. NATO będzie oczywiście tchórzliwie wspierać opór Ukraińców poprzez dalsze dostarczanie broni i sprzętu. Dla Rosjan sposobem na powstrzymanie tego będzie zniszczenie Ukrainy jako państwa narodowego, upadek Ukrainy, tak aby Ukraińcy doszli do podjęcia decyzji politycznej, że obecne przywództwo nie jest już dalej w stanie reprezentować ich najlepszego interesu oraz, że udzielą poparcia politycznej zmianie, która doprowadzi do pokoju, aby życie ludzi stało się ważniejsze od ideologii Stiepana Bandery. To właśnie kierunek, w którym idą teraz Rosjanie. Uważam, że nie mają intencji okupowania zachodniej Ukrainy. Taka jest moja ocena. Oczywiście, 24 lutego Rosjanie mogą powiedzieć „myliłeś się, właśnie okupujemy zachodnią Ukrainę”. Moja ocena jest taka, że nie mają wystarczającej siły ludzkiej i nie chcą tego robić. Jest tam podobno 700 tys. mężczyzn zdolnych do służby, a to dużo. Rosjanie mogą zniszczyć wojska ukraińskie, utrzymywać ważne części Ukrainy, ale z pewnością nie całą Ukrainę. Myślę, że wkrótce zobaczymy silne zaangażowanie lotnictwa, zniszczenie dróg i szlaków kolejowych, pociągów wiozących sprzęt bojowy, punktów logistycznych itd. Myślę, że właśnie taka wojna teraz nas czeka, gdyż Putin po raz pierwszy jest politycznie zdolny do takiego jej poprowadzenia. Przedtem polityczne kręgi Rosji były chwiejne, z powodów ekonomicznych, z powodu obaw o zrozumienie tej wojny przez Rosjan, ale teraz mają 300 tys. rezerwistów pod bronią, których rodziny popierają tę wojnę. Rosjanie rozumieją i popierają ideę poświęcenia, które jest potrzebne do zakończenia tej misji. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę, że Putin po raz pierwszy ma wszystkie zielone światła do podjęcia wszelkich działań koniecznych do wygrania tej wojny. To przede wszystkim zniszczenie Ukrainy, co jest ostatnią rzeczą, jaką chciał zrobić na początku.



– Częściowo odpowiedział Pan już na pytanie o drugą pomyłkę Rosji. Jestem politologiem, dlatego nie mam wystarczającego wyobrażenia o aspektach militarnych, ale wyjaśnił Pan, że wycofanie się Rosjan z Charkowa i Chersonia po wrześniu 2022 roku, z czysto militarnego punktu widzenia było konieczne. Ale jak ocenia Pan polityczne efekty tego posunięcia, czy myśli Pan, że to pomoże przekonać Ukraińców żyjących na terytoriach wyzwolonych, jak mówią Rosjanie, do zaufania rosyjskim przywódcom? To jest jednak poważny problem. Rozmawiałem z Kiryłem Striemousowem, który był zastępcą gubernatora Chersonia, a później niestety został zabity w zamachu terrorystycznym… Chodzi o to, że jest bardzo trudno przekonać ludzi, że Rosjanie ich nie opuszczą i nie zostawią na pastwę ukraińskiej policji politycznej SBU itd. Jak Pan myśli, czy były inne opcje niż wycofywanie się z tych terenów?

– Były dwa odwroty Rosjan. Pierwszy miał miejsce pod koniec marca, kiedy wycofali się z rejonu Kijowa i Sum. To w zasadzie nie był odwrót, ale pokazanie gestu, że jak mówią Rosjanie, nie chcieli podbijać, czy okupować Ukrainy, ale osiągnąć rozwiązanie pokojowe. Ale to zostało odebrane przez polityków, przez NATO zupełnie inaczej – że Rosja jest słaba, a to ma często dużo większe znaczenie od intencji. I we wrześniu Rosjanie wycofują się znowu. I to był rzeczywiście odwrót. Mieli rozciągnięte linie obrony, których nie mogli utrzymać, nie chcieli poświęcać więcej ludzi, więc wycofali się. I znów odbiór był taki, że to oznaka słabości Rosjan. A ludzie zaczęli się zastanawiać czy mogą liczyć na Rosjan, czy jak odejdą znajdziemy się na łasce okrutnych sił bezpieczeństwa Ukrainy, które wymordowały tysiące ludzi, nazywając ich kolaborantami itd. Tak, u ludzi pojawiła się poważna obawa, zwłaszcza u tych z Chersonia i Zaporoża, czy Rosjanie są tu już na dobre. Myślę, że kilka spraw składa się na rezultaty tego odwrotu. Z jednej strony obawa, że Rosjanie będą prześladować, niszczyć i tu ta percepcja słabości rosyjskiej na to pozwala. Inną sprawą jest natura ludzka – odejdźmy na chwilę od spraw militarnych – jesteś Ukraińcem w Chersoniu okupowanym przez Rosjan. Kto płaci ci emeryturę? Rząd Zełenskiego, czy Putin? Putin. Kto dostarcza ci gaz, prąd? Zełenski? Nie, Putin. Kto zapewnia pomoc medyczną? Zełenski czy Putin? Rosjanie działają tak – jest strefa wojny, jest trudno, ale starają się zrobić wszystko, aby zapewnić pomoc humanitarną, pomoc zwykłemu człowiekowi, nawet w zagrożonych strefach Rosjanie przenosili ludzi tymczasowo w inne miejsce i zapewniali podstawowe rzeczy – wypłacali emerytury, zapewniali opiekę medyczną i podstawowe czynności administracyjne. Wywarło to bardzo pozytywny wpływ na tych ludzi. I chociaż zawsze będzie grupa, która będzie uważać ich za wrogów, że Rosjanie to bad guys, to myślę, że Rosjanie zaczęli wygrywać dla siebie serca i umysły zwykłych ludzi, którzy zaczęli mówić, że Rosjanie to tak naprawdę good guys, że opiekują się nami, nie używają nas jako żywych tarcz, nie strzelają do nas. To nie powierzchowne odczucie z kamery reportera, ale coś co zostaje w umyśle, że przecież karmią nas, uczą nasze dzieci, zapewniają gaz i prąd, to oni są good guys. Oczywiście, pewne niezdecydowanie było widoczne w miesiącach letnich, jesiennych, a nawet jeszcze dzisiaj. Jednak myślę, że Rosjanie wygrywają znacznie więcej, a staram się dużo czytać i zbierać jak najwięcej danych i informacji, i dane te pokazują, że wysiłki Rosjan wobec ludności zajętych terenów, przede wszystkim pomoc humanitarna i organizacja codziennego życia, dały efekty, że Rosjanie zdali ten test i zdobyli sobie zaufanie tych ludzi. Myślę, że w chwili obecnej Rosjanie robią wszystko, co jest konieczne do wygrania tej wojny, zarówno z militarnego, jak i – co najważniejsze – z politycznego punktu widzenia. Cóż, zobaczymy, co przyniesie przyszłość.



– Ostatnie pytanie. Jest bardzo dziwną, ale i intersującą kwestią, że jeżeli my w Polsce próbujemy wejść na strony internetowe rosyjskich mediów państwowych, ale nie tylko, możemy to zrobić tylko za pośrednictwem programów VPN i to via Stany Zjednoczone (program VPN maskuje nas jako jakoby wchodzących na rosyjskie strony z USA). To pokazuje, że u Was wciąż nie ma cenzury, natomiast u nas, chociaż nie tylko w Polsce, która jest jednak liderem w cenzurowaniu, ale i w całej Unii Europejskiej, gdzie pojawiła się nowa fala cenzury, niektórzy mówią nawet o totalitaryzmie etc. Jak to wygląda w USA? Pan może przemawiać swoim niezależnym głosem w rozmaitych mediach amerykańskich, wciąż ma Pan prawo do wolności wypowiedzi i posiadania własnego poglądu w sprawie wojny na Ukrainie. Czy są jakieś ograniczenia? Ostatnio słuchałem szeregu wystąpień np. prof. Johna Mearsheimera, który – jak Pan wie – nie idzie ramię w ramię z głównym nurtem amerykańskiej narracji. Czy w takim razie można powiedzieć, że w USA wciąż można prezentować odmienne poglądy w sposób wolny?

– Tak, mamy wolność słowa i jest to prawo zagwarantowane w Konstytucji. Ale prawo to znajduje się pod ostrzałem. Nie jest to jeszcze atak frontalny, ale ataki takie mają miejsce. Dam taki przykład, który dotyczy mojej osoby – Kongres USA przekazał Ukrainie miliardy dolarów w programach kierowanych bądź kontrolowanych przez Departament Stanu. W ramach jednego z tych programów stworzono Centrum Przeciwko Dezinformacji (Center for Countering Disinformation). Jest to twór ukraiński, powołany dekretem prezydenta Ukrainy, jednak – to śmieszne – to USA wspierają Centrum, organizując konferencje etc. Centrum stworzyło tzw. czarną listę osób, których oni nazywają rosyjskimi propagandystami. Nazywają nas informacyjnymi terrorystami, zbrodniarzami wojennymi i nawołują do aresztowania nas i postawienia przed sądem jako zbrodniarzy wojennych i terrorystów. Ja jestem na tej liście. Zatem, pomimo konstytucyjnych gwarancji, rząd USA finansuje instytucję, której celem jest m.in. likwidacja wolności wypowiedzi. Ukraińcy nie mogą legalnie przyjechać do USA i mnie aresztować, ale kiedy mamy sytuację, w której rząd USA stawia rząd ukraiński na pierwszym miejscu, amerykańskie media popierają stanowisko rządu, i kiedy te same media jednoznacznie solidaryzują się ze sprawą ukraińską, a tobie przykleja się łatkę rosyjskiego propagandysty, to ma to wszystko bardzo istotny wpływ na twoją zdolność przebicia się z własnym przekazem, ponieważ niektóre media, które mogłyby być otwarte, są teraz dla ciebie zamknięte. Czy to jest ograniczanie wolności słowa? Nie wprost, ale pośrednio tak. Wie Pan, przechodziłem przez to już w sprawie Iraku, kiedy krytykowałem iracką politykę USA. Byłem nazwany „irackim propagandystą”, a jedynym moim przewinieniem było mówienie prawdy i jak się okazało miałem 100% racji w sprawie broni masowego rażenia. Uważam, ze przedstawiam dzisiaj uczciwą ocenę sytuacji. Nie jestem rosyjskim propagandystą, ale wie Pan, jeśli nie wykorzystałeś okazji wcześniej – a nic w życiu nie dostajesz za darmo – musisz zarobić, żeby uzyskać jakikolwiek dochód, musisz korzystać z okazji, które się pojawią. Jestem ostro krytykowany za pisanie do „Russia Today” i „Sputnika”, czyli rosyjskich mediów państwowych. Nikt nie krytykuje mnie za pisanie dla „American Conservative”, nikt nie krytykuje mnie za pisanie do „Truthdig”. Jeden jest konserwatywny, drugi liberalny, progresywny. Piszę dla obu. Kontrola redakcyjna dotycząca tego, co i jak mam pisać w obu tych tytułach jest nieporównanie większa niż w RT czy Sputniku, gdzie, tak naprawdę, nigdy nie spotkałem się z jakąkolwiek ingerencją redakcji. To ja decyduję, co chcę napisać, piszę to, a oni decydują jedynie, czy to opublikują czy nie. 90% publikują. Płacą mi tą samą stawkę co „American Conservative” i „Truthdig”. W „American Conservative” już nie piszę, bo stałem się niewygodny, bo piszę dla „RT” i dlatego nie mogę dalej pisać dla „AC”. Podobna sytuacja jest w przypadku „Truthdig”. Żyję z pisania dla mediów rosyjskich. To nic wielkiego, ale nie jest tak, że żyję tylko o ryżu i wodzie. Stać mnie na tuńczyka. I to, że piszę dla nich nie wpływa w ogóle na to, co piszę i jak piszę. Ponieważ żyję w społeczeństwie, które osądza mnie nie za to, co piszę, ale gdzie piszę. Jestem potępiany za to gdzie piszę, a na treść ludzie w ogóle nie zwracają uwagi. Byłbym o wiele bardziej usatysfakcjonowany, gdyby ludzie przeczytali moje teksty i powiedzieli „jesteś beznadziejnym analitykiem, nic nie wiesz, odrzucamy cię”. Ok. To jest w porządku. Żyjemy w świecie konkurencji, albo się poprawię, albo nie będą mnie słuchać. Ale kiedy jedne z najlepszych tekstów, analiz, jakie napisałem opublikowały „RT” i „Sputnik”, ludzie odrzucają, to nie ze względu na słabą jakość analiz, ale ze względu na to, że to „RT” i „Sputnik”.

I jeszcze słowo na koniec. Ta wojna kiedyś się skończy. I w tym momencie musimy znaleźć sposób na naprawę zniszczonych relacji amerykańsko-rosyjskich, a to stanie się tylko wtedy, kiedy otworzymy drzwi, które zostały zamknięte. Musimy odbudować mosty, które zostały wysadzone. Wielu ludzi nie rozumie, że moja decyzja o pisaniu dla „RT” i „Sputnika” to była decyzja strategiczna. Bo wierzę, że pisząc dla „RT” nie tylko informuję amerykańskich odbiorców, ale mam też wpływ na przekaz, jaki płynie do wewnątrz Rosji. Pisząc i występując w rosyjskich mediach, oni nie mówią mi, co i jak mam mówić. I w ten sposób coś po mojej wypowiedzi pozostaje, jakiś wpływ. Niektórzy powiedzą „dlaczego rozmawiam z Panem”? Dlatego, że wierzę, że nasza rozmowa zostanie przeczytana przez ludzi w Polsce. W innym wypadku nie mogliby do niej dotrzeć. I tu nie chodzi o to, że większość ludzi w Polsce powie „zgadzam się z wszystkim, co Scott Ritter mówi”. Prawdopodobnie wielu powie, że się nie zgadza. Ale to, co robimy, to inicjowanie dialogu, dyskusji, wymiany myśli, co jest absolutnie konieczne, aby iść naprzód w pozytywnym sensie, nie ku wojnie, a ku pokojowi. Pisanie dla „RT”, zgoda na wywiad z Panem, to strategiczne decyzje i wszyscy, którym zależy na budowaniu drogi do przyszłości opartej na pokojowej koegzystencji, muszą w to wejść. Ludzie może powiedzą „nie rozmawiaj z nim”, „zablokuj to”. Ale to jest właśnie problem, a nie rozwiązanie. Rozwiązaniem jest nawiązywanie kontaktów z ludźmi i, dzięki Bogu, „RT” i „Sputnik” umożliwiają mi to, ponieważ to oznacza gromadzenie materiałów na most, który ma zostać zbudowany.



– Dla nas w Polsce to bardzo ważne, aby usłyszeć o tych wszystkich sprawach od Pana. Dlaczego? Bo z samej definicji, jako obywatel amerykański, warty jest Pan wysłuchania. Chodzi o to, że nastawienie przeciętnego Polaka, nawet polityka jest takie, że jeśli o tych kwestiach, które Pan wyłożył mówiłby człowiek z Rosji, lub z jakiegokolwiek innego kraju, nie zostałby wysłuchany. Pan ma tę przewagę, że jest obywatelem amerykańskim. Dziękuje za tę rozmowę i mam nadzieję na kontynuację, gdyż wiele tematów pozostało do omówienia, poza tym także sytuacja wokół jest bardzo dynamiczna.

– Dziękuję. To był honor i zaszczyt dla mnie rozmawiać z Panem. Jeśli uważa Pan, że było to wartościowe doświadczenie, będę szczęśliwy mogąc je powtórzyć.

Rozmawiał Mateusz Piskorski

Tłumaczenie Adam Śmiech i Mateusz Piskorski

Scott Ritter (ur. 1961 w Gainesville) – amerykański analityk wojskowy, były oficer wywiadu Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, inspektor Specjalnej Komisji ONZ w Iraku (UNSCOM) ds. rozbrojenia, publicysta, autor kilku publikacji książkowych, specjalista ds. obszaru postradzieckiego i Bliskiego Wschodu.



Za: Mysl Polska - myslpolska.info (23-02-2023) | https://myslpolska.info/2023/02/23/ritter-jestescie-pionkiem-na-amerykanskiej-szachownicy/


https://www.bibula.com/?p=139080