Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

piątek, 27 maja 2022

Jeszcze "mała ojczyzna"

 


To zasługuje na osobne podkreślenie.


Pojęcie "mała ojczyzna" jest bardzo niebezpieczne


chodzi oczywiście o skupienie uwagi ludzi na najbliższym otoczeniu, regionie, nie na sprawach całego państwa, a więc także podział społeczny ("ten Polak" - a potem - "ten Kaszub", "ten gdańszczanin", "ten krakowianin")


Wdrożenie tego pojęcia do obiegu medialnego - społecznego świadczy o planach na przyszłość, czyli rozbicia państwa.


To jest zgodne z metodą nawyków, czyli bardzo powolnego wprowadzania zmian do świadomości ludzi.


Metoda nawyków polega na nieustannym powtarzaniu celów - i wszechstronnym otoczeniu nimi  człowieka.  

Powolne małe kroki sprawiają, że podświadomość może łatwo zaakceptować wprowadzane zmiany.


Tak naprawdę oni co roku "wychowują" poprzez media nowe pokolenie Polaków, jako coraz bardziej obce wobec spraw i ducha Polskiego ("wspólna świadomość narodowa").


Pamiętamy - władza wojewody jest zdublowana w sejmikach wojewódzkich - władzach samorządowych poszczególnych województw.

Gdyby ktoś chciał dokonać secesji np. Gdańska czy Śląska - ma gotowe rozwiązanie administracyjne. Nic się podczas rozbioru nie rozleci, bo wystarczy wcześniej objąć własną kontrolą takie władze.


W obecnej sytuacji należy spodziewać się dalszej eskalacji podziałów i dążeń do rozluźniania więzów z Polską, szczególnie władstwa gdańskiego - pamiętamy epitety "rządy warszawskie" i "gdańszczanie" oraz dwuznaczne oświadczenia władz Gdańska.


Zapewne w planie są kolejne pomysły na rozbijanie Polski.


Skutki używania pojęcia "mała ojczyzna" zaplanowane są za 30-50 lat.


Obyśmy tego nie zobaczyli.


------------



Takim neologizmem może być stwierdzenie "wspólna świadomość narodowa".

Nie, to nie to samo co "świadomość narodowa".


Termin "świadomość narodowa" sam w sobie jakby się definiuje jako coś wspólnego, bo odnosi się do jakiejś społeczności, zbiorowości ludzkiej, w związku z czym nie ma potrzeby precyzowania, że jest to "wspólna" świadomość jakiejś grupy ludzi. To się rozumie samo przez się.

Ale już w podręczniku dla zbójów - o, to co innego!

Termin "wspólna świadomość narodowa" związany jest z techniką łączenia podbijanej społeczności z własną społecznością.

Ten termin dotyczy więc co najmniej dwóch różnych "świadomości narodowych" - własnej i obcej.

W Polsce stosuje się to poprzez uporczywe powtarzanie w przestrzeni medialnej, głównie w internecie (przede wszystkim fora) pozytywów o niemcach lub Niemczech.

I to najczęściej w sposób zawoalowany z całkowitym pominięciem negatywów i kontekstu historycznego - kulturowego, społecznego i politycznego.

Na przykład prezentuje się różne widokówki z okresu zaborów i cmoka w zachwycie nad tym, jak wtedy było ładnie, jak porządnie, elegancko i w ogóle komu to przeszkadzało, ach, żeby znowu tak było...

Społeczeństwo jest w ten sposób atakowane - i to głównie młodzież, która jest uważana za najbardziej podatną na manipulacje -  i z czasem ludzie otoczeni zewsząd takim przekazem zaczynają bronić prusaczyzny czy niemczyzny.

Zaczynają prezentować stanowisko przyjazne np. hitlerowcom (ale nazywanych Niemcami), a czasem wręcz wrogo odnoszą się do polskiej kultury czy norm.

Piętnują np. powojenne decyzje odnośnie burzenia rozbierania poniemieckich cmentarzy.

Tu można podać wiele innych przykładów - albo po prostu polecić lekturę mojego bloga...

Powstaje dziwaczna hybryda często nawzajem wykluczających się przekonań, które są tylko  i wyłącznie efektem masowego prania mózgu (metoda nawyków) poprzez drastyczne wyeliminowanie z obiegu treści patriotycznych krytycznych itd., a zastąpienie ich własną wizją historii.


To się właśnie nazywa posiadać "wspólną świadomość narodową".


Jest wspólna Polakom i Niemcom. 

Trochę tego i trochę tamtego, a w efekcie - mamy kosmopolitę, który nie broni własnych interesów i jest mu to obojętne, że ktoś pasożytuje na jego pracy, a nawet broni pasożyta przed "ksenofobią" czy inną "nietolerancją".

Ludzie z czymś takim nawet stosują te same zwroty, jakie niemieccy trolle przepisują z podręcznika i namiętnie stosują w sieci, wycyzelowane pod każdym kątem, jak ten słynny zwrot, który ma zamaskować reklamę, o którym też pisałem:

"A dlaczego nie spróbujesz [tego niemieckiego pióra]? Jest takie śmakie owakie i ma zielony kolor."


czy też zwrot typu "Historia nie jest zero-jedynkowa, i nie upolityczniajmy jej." itd itd...





https://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/skarb-hitlera-skarb-forstera.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2022/04/geograficzno-polityczny-atlas-polski.html




środa, 25 maja 2022

Przemoc psychiczna



Poniższy tekst jest ze strony internetowej czasopisma "Myśl Polska".

Strona ta jest blokowana, więc jeśli chcesz poczytać, co polecam, zastosuj bezpłatny VPN lub przeglądarkę Opera, która posiada VPN wbudowany - po instalacji trzeba go osobno kliknąć, aby zadziałał.



przedruk




Rozumiesz. Jest taka cierpienia granica,
Za którą się uśmiech pogodny zaczyna,
1 mija tak człowiek, i już zapomina,
O co miał walczyć i po co.

Jest takie olśnienie w bydlęcym spokoju,
Gdy patrzy na chmury i gwiazdy, i zorze,
Choć inni umarli, on umrzeć nie może
I wtedy powoli umiera.”
Czesław Miłosz, Walc, 1942

Gwałt to jedna z najokrutniejszych zbrodni przeciwko drugiemu człowiekowi a tym samym najcięższych występków etycznych. W prawie polskim to przestępstwo z artykułu 197 § 1 Kodeksu Karnego, który określa ten czyn, jako doprowadzenie przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem drugiej osoby do obcowania płciowego. Art. 197 § 2 k.k. określa też drugą postać zgwałcenia, polegającą na doprowadzeniu przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem do poddania się lub wykonania „innej czynności seksualnej”.
Samo słowo „gwałt „ pochodzi od niemieckiego słowa gewalt (ɡəˈvalt) oznaczającego władzę, przemoc, siłę. Najważniejszą cechą gwałtu rozumianego fizycznie jest przemoc i konotacja seksualna. Sprawca siłą albo podstępem wymusza na ofierze realizację swojej woli w zakresie czynności seksualnych. Po stronie ofiary gwałt kojarzony jest z głębokim upokorzeniem osoby poddawanej przemocą obcej woli. Jest to niewątpliwie cios w fizyczność, ale również trauma psychiczna, bowiem ofiara obdzierana jest z godności osoby i stawiana na równi ze zwierzęciem użytkowym lub rzeczą.

Oprócz gwałtu, jako czynu o kojarzonego ze przemocą fizyczną Kodeks Karny penalizuje także przemoc o charakterze psychicznym. Mówi o tym art. 207, który za tego rodzaju przestępstwo polegające na znęcaniu się nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy, przewiduje karę pozbawienia wolności do lat pięciu.

Według psychologów znęcanie psychiczne, tak jak gwałt jest jedną z form przemocy. Polega ono na stopniowym zastraszaniu, manipulowaniu, kontrolowaniu, wywieraniu coraz silniejszego wpływu na osobę słabszą, podporządkowaną, często zależną w jakiś sposób od sprawcy. Skoro mówimy o przemocy możemy z cała odpowiedzialnością te czyny określać, jako gwałt psychiczny.

Z przemocą psychiczną, z gwałtem psychicznym spotykamy się coraz częściej w publicznej przestrzeni informacyjnej. Jest to przemoc masowa, gwałt dokonywany na setkach czy tez tysiącach odbiorców treści naraz. Gwałciciele ci nie są przeważnie jakimiś wyrzutkami społecznymi, ale obecnie to dystyngowana elita urzędnicza, dziennikarska i naukowa, która ma ambicje kierować „rzędami dusz”. Nie chce przekazywać nikomu rzetelnych treści, nie chce informować o rzeczywistych problemach społecznych. O Broń Boże. Elita nie uważa odbiorców narracji za swoich klientów, a nawet za sobie równych. Przeciwnie. Z ich zachowania domyślamy się, że uważają się za specjalną kastę, nadludzi, którzy otrzymali za zadanie uformowanie powierzonej im masy ludzkiej do „konsystencji „ zaplanowanej przez różnych decydentów. Pozbawieni jakichkolwiek hamulców moralnych, medialni nadludzie, upajają się swoją wszechwładzą i z lubością oddają się przemocy na psychice odbiorców.

To, co robią wyczerpuje definicję przemocy psychicznej. Zastraszanie – niegdyś fałszywą pandemią, a teraz fałszywym zagrożeniem rosyjskim powoduje u odbiorców nienaturalne reakcje. Od lęków i depresji – do histerii i paranoi. Masowa dezinformacja i manipulacje przekazem odbierają widzom szansę na rozeznanie się w otaczającej rzeczywistości i uniemożliwiają prawidłowe reakcje. Długotrwała ekspozycja na treści i formy będące w istocie gwałtem psychicznym powoduje u osób słabszych pewną formę uzależnienia i podporządkowania, o co w głównej mierze chodzi tym zawodowym zboczeńcom. Ofiary, które przemocą nakłoniono do podległości biernie i posłusznie realizują potem wszystkie inne polecenia swoich dominatorów – oprawców. Ludzie, których zgwałcono psychicznie zgadzają się następnie na wszystko, nawet na najbardziej absurdalne rzeczy. Doświadczaliśmy tego naocznie. Zgwałceni narracją o tzw. pandemii bez jakichkolwiek zahamowań wkładają na twarz stare, zapocone i zawilgocone maseczki. Pozwalają wykonywać na sobie eksperymenty medyczne preparatami, których nikt poważnie nie przebadał. Dobrowolnie zamykają się w aresztach domowych. Zgwałceni psychicznie grozą rosyjskiego zagrożenia i konieczności pomocy „braciom” z Ukrainy godzą się na zuchwałe kradzieże swoich majątków i ruganie z nabytych praw, niebotyczne podwyżki cen paliw i żywości i ograniczenie wolności. I nawet, kiedy naświetli się im całą absurdalność zajmowanych przez nich postaw- to większość z nich reaguje agresją- bronią z pasją swoich katów i ich fałszywych narracji.

Takie zachowanie ofiar przemocy nazwano kiedyś „syndromem sztokholmskim”, czyli swoistym silnym związkiem powstałym pomiędzy ofiara i katem. Związek ten rodzi się w wyniku długotrwałej, silnej przemocy psychicznej lub fizycznej. Ofiara zniewolona i regularnie poniżana myśli, że jej przetrwanie zależy od oprawcy, nie widzi wyjścia z sytuacji, nie bierze pod uwagę możliwości ucieczki. Uzmysławia sobie, że jej przeżycie i komfort życia zależy od woli kata. Kiedy lepiej poznaje oprawcę to zauważa, co dokładnie powoduje jego złość czy agresję. Uczy się wtedy unikania sytuacji, które mogą wywołać kłótnię lub sprowokować oprawcę. Każde, najmniejsze pozytywne zachowanie kata jest zapamiętywane i wyolbrzymiane. Ofiara przekształca oprawcę w obraz wybawcy lub przyjaciela. Jest mu wdzięczna za chwilowy brak przemocy, możliwość skorzystania z toalety lub zjedzenia posiłku. Tak samo po dwóch latach tzw. „pandemii”, przygnieceni terrorem maseczkowym i lockdownem najmniejsze poluzowanie tzw. „obostrzeń” fetowaliśmy i dziękowaliśmy „dobrodziejom” z rządu. Mogliśmy pójść do restauracji, lub pojechać na wakacje. A przecież za tą całą nieuzasadnioną przemoc i łamanie praw podstawowych, olbrzymie szkody materialne – powinniśmy rządzących, zgodnie z elementarna logiką, natychmiast powsadzać do więzienia na długie lata. Także i teraz – ludzi, którzy chcą bez powodu wprowadzić Polskę do wojny światowej, którzy obniżają celowo standard życia społeczeństwa, oddając obcym bez uzasadnienia jedyny sprzęt wojskowy, zadłużając kolejne pokolenia pod pozorem wojny – to ich powinniśmy – jako szaleńców i hochsztaplerów – natychmiast odsunąć. Ale jednak nie robimy tego. Przeciwnie. Fetujemy ich, prześcigamy się w tzw. „pomocy”, chociaż jest zupełnie idiotyczne i szalone. Nasze zachowania to klasyczny wykwit syndromu sztokholmskiego – kochamy naszych katów i chcemy być przez nich upokarzani.

Prawo polskie definiując przestępstwo gwałtu karze winowajcę już za samo doprowadzenie ofiary do poddania się określonej czynności. Dlatego też w przypadku nawet biernego uczestnictwa w takich haniebnym zdarzeniu, wszyscy jego uczestniczy będą ukarani za gwałt tak samo jak i sprawca. Czy możemy odnieść tą wykładnię także do przemocy psychicznej? Jak ukarać tych wszystkich „pożytecznych idiotów”, którzy przez dwa lata tzw. „pandemii a teraz także w obliczu histerii wojennej swoim postepowaniem przyczyniali się do powiększania zakresu cierpień polskiej wspólnoty? Co zrobić z tysiącami denuncjatorów „braku maseczki” i tropicieli wolnej myśli? Czy wydalić ze służby tych policjantów, którzy łamiąc prawa konstytucyjne niszczyli miejsca pracy i prywatna własność? Czy pozbawić prawa wykonywania zawodu lekarzy, którzy za ogromne, nienależne im wynagrodzenia firmowali fałszywy stan epidemii i zmuszali nieświadomych ludzi do eksperymentów medycznych gwałcąc przysięgę Hipokratesa? Co zrobić z wojskowymi, którzy dokonując gwałtu na zdrowym rozsądku, niepomni rzeczywistych możliwościach armii, wzywają do wojny z Rosją, która może skończyć się hekatombą? Rozum i sprawiedliwość nakazywałaby natychmiastowe ich odsunięcie, napiętnowanie i skazanie. Dlaczego brak nam odwagi, aby sprzeciwić się tym mentalnym gwałcicielom oraz ich pomocnikom ( tak samo winnym), którzy zamienili nasze życie w piekło, albo planują nas jego pozbawić?

Penalizując przestępstwo gwałtu prawodawca szczególnymi restrykcjami okłada tych wszystkich, którzy dopuścili się tego przestępstwa na małoletnich lub ułomnych. Całkowicie słusznie, bo przecież wykorzystanie osób niemających jeszcze doświadczenia życiowego albo nieświadomych z tytułu własnego upośledzenia jest czymś wyjątkowo ohydnym. To w teorii. W praktyce zaś właśnie osoby małoletnie, upośledzone lub w jakiś sposób wykluczone są grupą docelową gwałtu informacyjnego, atakującego sferę psychiczną. Dla takich osób nie trzeba tworzyć jakiś wysublimowanych i karkołomnych narracji. Wystarczy nacechowany emocjami prosty przekaz, wzbudzeniem lęku przed chorobą, śmiercią, brakiem żywności etc. Koryfeusze głównych mediów z lubością oddają się tej wyuzdanej orgii kłamstwa i krzywdzą z całą premedytacja właśnie tych najsłabszych, najmniej świadomych, starszych, bez dostępu do mediów innych niż telewizja. Przekazując im zupełnie sfałszowany obraz rzeczywistości, objaśniając na odwrót sens zaszłych wydarzeń, manipulując znaczeniami – doprowadzają ich właśnie do złych wyborów, które kosztują niejednokrotnie zdrowie i życie. Ile tysięcy osób umarło po zaszczepieniu eliksirem Phizera? Ilu nie doczekało się pomocy pogotowia, ile kobiet poroniło, bo medialni gwałciciele – groźbą lub przemocą zniszczyli naturalną ostrożność przed narzucanymi nowinkami medycznymi. W ich gronie najwięcej jest właśnie osób starszych, ubogich i nieporadnych. Gwałciciele z mediów i urzędów pozostają zupełnie bezkarni, ba nawet szczycą się wielością i zakresem popełnianiach perwersji – szczególnie na tych najsłabszych. W „ dobrym tonie „ jest nawet licytowanie się wzajemne, – kto odważy się na jeszcze gorsze wszeteczeństwo i przebije innych w podłości. Wybijające się w perwersji kanalie bardzo szybko awansują i są hojnie wynagradzane.

Wielu zadaje sobie pytanie: Dlaczego nas z takim uporem gwałcą? Po co te wszystkie podchody i fałsze? Przecież decydenci i tak dzierżą pełną władzę nad wojskiem, sejmem, administracją, mediami. Oczywiste jest, że mogą zrobić, co będą chcieli i w niczym nie możemy im przeszkodzić. Skoro jednak robią to z takim uporem, to chyba do czegoś jesteśmy im jeszcze potrzebni. Odpowiedź na to znajdziemy analizując dzieje systemów totalitarnych- w szczególności zaś – III Rzeszy i ZSRR. W tych państwach upodlony, zniewolony gwałtem psychicznym człowiek, odarty z normalnej świadomości dobra i zła oraz właściwej oceny rzeczywistości – stawał się radosnym narzędziem w pochodzie tzw. „postępu”. „Natchniony” wielkimi ideami dawał z siebie wielokroć więcej niż bity, zwykły niewolnik. Był doskonale sterowalny- potrafił oddać ostatni dobytek na potrzeby partii i państwa, pracował za darmo, potrafił wydać rodziców na śmierć, a jak mu kazano zabijać podludzi, czy kułaków– robił to z satysfakcją. Tak samo i teraz, gwałt psychiczny jest po części metodą na wyhodowanie aktywu tzw. „patriotów”, którzy momentalnie podchwycą i będą z gorliwością nuworyszy rozpowszechniać wszelkie podsunięte przez aparat propagandy nowinki oraz zaciekle tępić wskazywanych wrogów. Ale w większej chyba mierze przemoc psychiczna ma dostarczyć decydentom bezwolnej masy ludzkiej, która dla świętego spokoju zgodzi się na każdą podłość, przymknie oczy na kradzież mienia publicznego, zaakceptuje kolejne ograniczenia wolności – bo przecież być może tych wyrzeczeń wymaga postęp ludzkości, zmagania z zagrożeniem CO2, czy też walka o demokratyczne ideały na świecie?

Piotr Panasiuk







https://myslpolska.info/2022/05/23/milosc-do-gwalcicieli/



Modzelewski o wojnie




Poniższy tekst jest ze strony internetowej czasopisma "Myśl Polska".

Strona ta jest blokowana, więc jeśli chcesz poczytać, co polecam, zastosuj bezpłatny VPN lub przeglądarkę Opera, która posiada VPN wbudowany - po instalacji trzeba go osobno kliknąć, aby zadziałał.



przedruk




W ciągu dwóch miesięcy nasz kraj zmienił się w sposób wręcz nie do poznania. Nie ma już wolności słowa, bezwzględnie eliminowane są jakiekolwiek wypowiedzi sprzeczne z narzuconą nam antyrosyjską i proamerykańską poprawnością.

Cenzura dotyczy oczywiście zwłaszcza jakiejkolwiek krytyki pod adresem Ukrainy (nie wolno wypowiadać się nawet na temat strat jej wojsk, a kapitulacja tzw. pułku Azów jest nazywana jego „ewakuacją”). Bezwzględne zakazy cenzorskie obowiązujące przede wszystkim w sprawach rosyjskich, jej polityki, historii, a nawet sztuki (którą należy tylko nienawidzić). Także nie wolno powiedzieć nic krytycznego pod adresem Stanów Zjednoczonych.

Dziennikarz jednej z „Gazet” (jest ich kilka) potwierdził pośrednio w jednym ze skierowanych do mnie listów istnienie cenzury, która wykonywana jest przez podmioty zagraniczne (jacyś „eksperci z NATO”); oni orzekają, która wypowiedź jest „propagandą kremlowską”, czyli „słowem zabronionym”. Upadek części naszych mediów jest haniebny, bo cenzura z ochotą jest wspierana przez większość dziennikarzy i nie dotyczy tylko owych „Gazet”. Co do stacji lub rozgłośni „międzynarodowych koncernów” nie miałem złudzeń, ale że tak nisko musiały stoczyć się prawdziwe wolne media? Wiemy, są wyjątki, ale prawdopodobnie zostaną szybko wytępione.

Z rozrzewnieniem można dziś tylko przypomnieć wolność panującą w polskiej prasie w czasie przed stu laty, gdy Polska była w stanie rzeczywistej wojny, a bolszewicy podchodzili pod Warszawę: wtedy wolno krytykować posunięcia rządzących, nawet kpić z ich głupoty (Piłsudskiego i Daszyńskiego, którzy po zdobyciu Warszawy przez bolszewików chcieli bronić się w klasztorze Częstochowskim, okrzyknięto w mediach, że jeden z nich będzie „Kmicicem” a drugi „Babiniczem”).

Było, minęło. Może kiedyś wróci. Cenzurą objęto również debatę ekonomiczną dotyczącą wręcz egzystencjalnych problemów naszych obywateli: obowiązująca poprawność nakazuje, abyśmy z radością cierpieli biedę, żyjąc w niedogrzanych mieszkaniach, niedojadając ze względu na drożyzny żywności, stracić oszczędności, bo ponoć dzięki naszej nędzy spadną ceny surowców energetycznych na rynkach światowych oraz „Ukraina zwycięży Rosję”. Już nawet nikt nie dba o to, jak absurdalna jest owa „narracja”. Mamy cierpieć, tracić, w pełni pogodzić się z ekonomiczną, cywilizacyjną a nawet intelektualną degradacją, bo taką rolę narzuciło nam „światowe przywództwo”.

Dopóki cenzura („eksperci z NATO”) nie usuną niniejszego tekstu, pozwolę sobie odnieść się do najważniejszych z „prawd etapu”, które powtarza cała nasza klasa polityczna oraz wszystkie „wolne” i „reżimowe” media. Jej treścią jest ponoć istniejący związek przyczynowo skutkowy między naszą biedą a zwycięstwem „samostijnej” Ukrainy w wojnie z Rosją. Jeśli dobrze rozumiem odkrywczość myśli, to mamy do czynienia z następującą zależnością: czym będzie u nas gorzej i biedniej, tym szybciej Putin przegra tę wojnę.

Może nie jestem w stanie pojąć głębię tej odkrywczej myśli, ale postaram się zrozumieć jej istotę. Z tego co wiem Rosja nie kupuje od Polski uzbrojenia, surowców a także żywności. To my kupowaliśmy węgiel (którego już nam brakuje, po wprowadzeniu zakazu importu), kupujemy wciąż rosyjski gaz (od Niemców), ropę naftową a ceny tych surowców poszybowały w górę. Z powszechnie dostępnych danych wynika, że Rosja nie importuje uzbrojenia: jest jego drugim po USA eksporterem. Nie potrzebuje dochodów z eksportu do Polski aby finansować tą wojnę.

Jest największym eksporterem zbóż i od lat żywi (nie za darmo) setki milionów ludzi w Azji i Afryce. Ceny pszenicy również biją historyczne rekordy i bogacą rosyjską gospodarkę oraz państwo. Obiektywnie nasza bieda nie zaszkodzi Rosji; więcej: jest w jej interesie, bo zgodnie z odwieczną prawdą czym gorzej wiedzie się wrogom, tym szybciej osłabnie ich determinacja. Czy doprawdy ktoś wierzy, że wraz z naszą nędzą wzrośnie poparcie dla dalszych wyrzeczeń? A co powiemy naszym obywatelom, gdy ich wyrzeczenia okażą się (co jest wysoce prawdopodobne) całkowicie bezowocne, bo ten prawdziwy Zachód wymusi na wyniszczonej wojną Ukrainie kompromisowe zawieszenie broni, bo bez rosyjskiego gazu i ropy ów Zachód nie chce się obejść?

Tu często decydują przypadki i zbiegi okoliczności. A gdy ŚLEPY LOS pozbawi władzy jednego a może dwóch schorowanych starców, którzy nie umieją lub nie chcą zakończyć tej najgłupszej z wojen? Żyjemy w czasie najgłębszych przewartościowań („resetu”), które nie ma granic. Już wiadomo, że PKB Ukrainy spadnie w tym roku o ponad 50%, a gdy wojna potrwa jeszcze kilka miesięcy, wyniszczenie tego regionu przekroczy wszelkie wyobrażalne granice.

Możliwości mobilizacyjne tego państwa są już na wyczerpaniu, wyginie większość jego obrońców, a ci, którzy przeżyją, nie będą mieli gdzie wrócić, bo ich rodziny wyemigrowały i jak wiemy z przeszłości – raczej do nich nie wrócą. Prawdziwy Zachód jest w stanie wchłonąć nawet 15 milionów białych imigrantów, a zwłaszcza kobiet, które najszybciej potrafią się dostosować do nowej sytuacji. Przecież świat, do którego uciekają, jest bogatszy, ciekawszy i umie unikać wojny.

Dugin




Poniższy tekst jest ze strony internetowej czasopisma "Myśl Polska".

Strona ta jest blokowana, więc jeśli chcesz poczytać, co polecam, zastosuj bezpłatny VPN lub przeglądarkę Opera, która posiada VPN wbudowany - po instalacji trzeba go osobno kliknąć, aby zadziałał.


przedruk



Rosja oczekuje na niezbędne reformy wewnętrzne.
Cywilizacyjny wybór

Wymaga tego Specjalna Operacja Wojskowa (SOW), która skrajnie zaostrzyła sprzeczności z Zachodem i całą współczesną cywilizacją zachodnią. Każdy widzi dziś, że dalsze opieranie się na normach, metodach, koncepcjach i wytworach tej cywilizacji nie gwarantuje bezpieczeństwa.

Wraz ze swymi technologiami Zachód rozpowszechnia swą ideologię, przenikającą wszystkie sfery życia. Jeśli uznamy się za część cywilizacji zachodniej, musimy godzić się dobrowolnie na całkowitą kolonizację i wręcz się z niej cieszyć (jak w latach 1990.).

Jednak w czasach obecnego konfliktu na śmierć i życie stanowisko takie jest nie do przyjęcia. Wielu zwolenników Zachodu i liberałów dobrze to zrozumiało i opuściło Rosję w chwili, gdy jej zerwanie z cywilizacją zachodnią stało się nieodwracalne. Miało to miejsce 24 lutego 2022 roku, a właściwie dwa dni wcześniej, 22 lutego, gdy doszło do uznania niepodległości Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej.

Każdy ma oczywiście prawo do dokonania cywilizacyjnego wyboru między lojalnością a zdradą.
Liberałowie nadal w elitach

O tych, którzy wyjechali, wszystko już wiemy i w sumie widzieliśmy już wcześniej. Byli oni przynajmniej konsekwentni; gdy liberalizm przegrał w Rosji, udali się do swoich.

Sprawa jest trudniejsza z tymi, którzy wciąż są tutaj. Mam tu na myśli tych zwolenników Zachodu i liberałów, którzy w dalszym ciągu podzielają podstawowe normy współczesnej cywilizacji zachodniej, lecz z jakichś przyczyn nadal pozostają w Rosji, a niektórzy z nich ciągle zajmują eksponowane stanowiska we władzach, niezależnie od rozłamu, który dokonał się między nią a Zachodem.

I właśnie oni stanowią główną przeszkodę na drodze do reform patriotycznych.
22 czerwca 1941 i 24 lutego 2022

Reformy te są niezbędne, bo Rosja nie tylko została od Zachodu odcięta, lecz w istocie znalazła się z nim w stanie wojny. W przededniu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w ZSRR było sporo ważnych, strategicznych przedsiębiorstw stworzonych przez nazistowskie Niemcy. Stosunki między ZSRR a Trzecią Rzeszą dalekie były od wrogości. Jednak po 22 czerwca 1941 roku sytuacja się diametralnie zmieniła. W nowych warunkach kontynuowanie współpracy z Niemcami, która była jak najbardziej uzasadniona i wspierana przed wojną, nabrało całkowicie innego wydźwięku.

Dokładnie to samo zdarzyło się 22 lutego 2022 roku; ci, którzy nadal pozostają w ramach paradygmatów wrogiej nam cywilizacji liberalno-faszystowskiej, z którą walczymy, znaleźli się poza obszarem ideologicznym, który wyraziście zarysował się wraz z rozpoczęciem SOW.

Na dodatek, obecność Niemiec w przededniu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w ZSRR była zaledwie wyspowa, podczas gdy obecność liberalno-faszystowskiego, rusofobicznego Zachodu tuż przed SOW była niemalże totalna.
Wszechobecny Zachód

Społeczeństwo nasze zostało przeniknięte zachodnimi technologiami, metodologiami, normami, know-how, a nawet wartościami. I to wymaga radykalnej zmiany. Kto miałby jej dokonać? Ludzie, których ukształtowała pieriestrojka w liberalnych i przestępczych latach 1990.? Ci, których w latach 2000. uczyli oraz wychowywali ludzie epoki lat 1980. i 1990.? Przecież wszystkie te lata mijały pod przemożnym wpływem właśnie liberalizmu rozumianego jako ideologia, paradygmat, podstawowe i powszechne założenia w filozofii, nauce, polityce, edukacji, kulturze, technologii, gospodarce, mediach, nawet w modzie i stylu życia. Współczesna Rosja żyje wyłącznie inercją resztek paradygmatu radzieckiego, a wszystko pozostałe to czysto liberalne zapadnictwo.

Nie istnieje żaden alternatywny paradygmat, przynajmniej na poziomie władzy, elity, na tym poziomie, na którym powinno odbywać się dziś cywilizacyjne starcie.
Babcia z flagą nie wystarczy

Stawiamy dziś czoła Zachodowi jak cywilizacja walcząca przeciwko innej cywilizacji. I musimy wyraźnie określić jaką jesteśmy cywilizacją. Bez tego nie pomogą nam żadne sukcesy militarne, polityczne i gospodarcze. Będą zaledwie przejściowe. Gdy tylko dojdzie do zmiany trendu, wszystko obróci się w gruzy.

Nie wspomnę już o konieczności określenia tego, kim w końcu jesteśmy, tym Ukraińcom, którzy będą mieszkać w naszej strefie wpływów albo wprost na terytorium Rosji.

Na razie mamy tymczasem do czynienia z inercją pamięci radzieckiej („babcia z flagą”), zachodnią propagandą nazistowską („watnicy”, „okupanci”) oraz całkowitą dezorientacją miejscowej ludności, pomimo naszych pierwszych sukcesów militarnych. A powinien tu wybrzmieć głos cywilizacji rosyjskiej.

Głos wyraźny, treściwy i przekonywujący. Jego echo powinno być słyszane i na Ukrainie, i w Eurazji, i na całym świecie. To nie tylko po prostu potrzeba, lecz żywotna konieczność, tak jak niezbędne na froncie pociski, rakiety, śmigłowce i kamizelki kuloodporne.
Zacząć od filozofii

Najbardziej logiczne byłoby rozpoczęcie całej reformy od filozofii. Konieczne staje się powołanie sztabu generalnego Rosyjskiego Logosu na bazie jakiejś istniejącej już instytucji (tymczasem żadna jednostka humanistyczna dziś się tym nie zajmuje; nie może i nie chce tego robić, bo wciąż jeszcze dominuje wszędzie liberalizm i orientacja na Zachód), albo na bazie czegoś zupełnie nowego.

Georg W. F. Hegel mawiał, że wielkość narodu zaczyna się od wielkości jego filozofii. Nie tylko to powiedział, lecz również przekuł w czyn. Właśnie tego, a nie niemrawej akceptacji dla SOW, powinniśmy dziś wymagać od filozofów rosyjskich. Potrzebujemy niczym tlenu nowej filozofii rosyjskiej. Rosyjskiej z treści i istoty.

Właśnie od tego paradygmatu powinna rozpocząć się reforma wszystkich pozostałych dziedzin wiedzy humanistycznej oraz nauk stosowanych.

Na filozofii bazuje, stanowiąc jej pochodną, socjologia, psychologia, antropologia, kulturoznawstwo, ekonomia, a nawet fizyka, chemia, biologia itd. Naukowcy często o tym nie pamiętają, więc przypomnijmy jak nazywa się zachodni odpowiednik stopnia doktora nauk, nie tylko humanistycznych, ale też przyrodniczych: Ph.D. czyli Philosophy Doctor, „doktor filozofii”. Jeśli nie jesteś filozofem, możesz być co najwyżej wyrobnikiem, a nie uczonym (doctor po łacinie to „uczony” bądź „nauczony”).
Wrogi paradygmat

Zaczyna się bitwa o filozofię rosyjską; będzie to najważniejsze starcie wewnętrzne po zapoczątkowaniu reform cywilizacyjnych w Rosji (a także na całym obszarze naszej ekspansji i strefy wpływów).

Jesteśmy tu w stanie wyraźnie wskazać wrogie ośrodki zewnętrzne. To reprezentanci paradygmatu liberalnego, począwszy od filozofii analitycznej, poprzez postmodernizm, filozofię IT, aż do intelektualnie ograniczonych kognitywistów oraz transhumanistów, maniakalnie upierających się przy redukcji człowieka do maszyny.

Nie wspomnę już o wykarmionych z sorosowskich grantów otwartych liberałach i liberalnych postępowcach, zwolennikach totalitarnej koncepcji „społeczeństwa otwartego”, feminizmu, studiów queer, cancel culture. To już typowa „piąta kolumna”, coś w rodzaju zabronionego w Federacji Rosyjskiej pułku „Azow”.
Portret przeciwnika

Nietrudno naszkicować portret wroga Idei Rosyjskiej i cywilizacji rosyjskiej. Kryterium są nie tylko związki z zachodnimi ośrodkami naukowymi i wywiadowczymi (to pojęcia nierzadko prawie tożsame), lecz także opowiadanie się po stronie szeregu całkiem konkretnych poglądów:

– wiary w uniwersalny charakter współczesnej cywilizacji zachodniej (eurocentryzmu, rasizmu cywilizacyjnego);

– hipermaterializmu wiodącego do ekologii głębokiej i zorientowanej na przedmiot poznania ontologii;

– indywidualizmu metodologicznego i etycznego, z którego bierze się filozofia gender (płci rozpatrywanej jako jedna ze społecznych opcji), a następnie transhumanizm;

– technicznego progresywizmu, prac nad Sztuczną Inteligencją i „myślącymi neurosieciami”;

– nienawiści do klasycznych teologii, Tradycji duchowej, filozofii wieczności;

– odrzucania tożsamości bądź jej ironicznego wyśmiewania;

– antyesencjalizmu.
Filozoficzna Ukraina

To taka swoista „filozoficzna Ukraina”, rozsiana praktycznie po wszystkich jednostkach naukowych i oświatowych, mających jakikolwiek związek z filozofią lub fundamentalnymi epistemami naukowymi.

Ci, którzy nadają dziś ton współczesnej filozofii rosyjskiej, gorliwie bronią poglądów liberalnych i równie gorliwie odrzucają poglądy rosyjskie. Są mocnym przyczółkiem liberalnego nazizmu w Rosji.

Przejście do kolejnego etapu wiąże się z koniecznością przejęcia tego punktu strzelniczego, tego wzniesienia wciąż kontrolowanego przez przeciwnika.

Liberalni naziści w filozofii bronią się równie zaciekle jak „Azow” czy oszalali ukraińscy terroryści z Popasnej.

Prowadzą wojny informacyjne, piszą donosy na patriotów, wykorzystują wszystkie narzędzia korupcyjne i wpływy w aparacie władzy.
Centrum Badań Konserwatywnych

W tym miejscu chciałbym przypomnieć niewielki, lecz bardzo symptomatyczny, wątek osobiście mnie dotyczący: sprawę mojego zwolnienia z Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego (MGU) latem 2014 roku (proszę zwrócić uwagę na datę). W latach 2008-2014, wraz z dziekanem Wydziału Socjologii MGU, Władimirem Dobreńkowem, kierowaliśmy intensywnymi pracami Centrum Badań Konserwatywnych, które zajmowało się właśnie opracowywaniem rosyjskiego cywilizacyjnego paradygmatu epistemologicznego. Bez wahania poparliśmy Rosyjską Wiosnę. W reakcji na to pojawiła się złośliwa petycja filozofów ukraińskich (zainicjowana przez kijowskiego nazistę, Siergieja Daciuka), w której wzywano do usunięcia mnie i Dobreńkowa z MGU. Najdziwniejsze było to – choć w tamtych czasach wcale nie tak dziwne – że kierownictwo MGU tak właśnie zrobiło. Dobreńkowa odwołano ze stanowiska dziekana, a ja, szczerze mówiąc, odszedłem sam, choć wyglądało to na wyrzucenie. Proponowano mi pozostanie, lecz na poniżających warunkach. Oczywiście, decyzję w tej sprawie podjął nie rektor Wiktor Sadowniczy, który był do tej pory raczej przychylny i otwarty, zatwierdził moją nominację na szefa katedry, która przeszła wszystkie procedury akceptacji przez Radę Naukową uniwersytetu.

Wkrótce jednak coś się zmieniło. Zatrzymano Rosyjską Wiosnę. Sprawa świata rosyjskiego, cywilizacji rosyjskiej i rosyjskiego Logosu w ogóle zniknęła z przestrzeni publicznej. Symboliczne było to, że inicjatorami likwidacji Centrum Badań Konserwatywnych na MGU byli ukraińscy naziści – teoretycy i praktycy ludobójstwa Rosjan na Donbasie i na całej Ukrainie Wschodniej. Ci sami, z którymi dziś walczymy.

W ten sposób liberalny faszyzm przeniknął do Rosji. A dokładniej – zrobił to już dawno, ale tak właśnie działają jego mechanizmy. Przychodził donos z Kijowa, ktoś w administracji go podchwytywał i kolejna inicjatywa skierowana przeciwko Idei Rosyjskiej legła w gruzach. Rzecz jasna, mnie to nie powstrzymało; napisałem przez ten czas 24 tomy Noomachii, z czego trzy ostatnie poświęciłem właśnie Rosyjskiemu Logosowi. Jednak instytucjonalizacja Idei Rosyjskiej znów została odłożona w czasie. Oczywiście, mój przypadek nie był jedynym. Podobne doświadczenia mają wszyscy lub prawie wszyscy myśliciele i teoretycy, którzy zajmowali się uzasadnianiem odrębności cywilizacji rosyjskiej. Mamy do czynienia z wojną filozoficzną. Prawdziwą wojną z ostrym i świetnie zorganizowanym oporem wobec Idei Rosyjskiej, koordynowanym z zagranicy, ale realizowanym rękoma lokalnych liberałów lub zwykłych urzędników, biernie podążających za modą, trendami i profesjonalnie przygotowaną strategią informacyjną bezpośrednich agentów wpływu.
Najważniejsza z władz

Dziś jesteśmy w punkcie, w którym niezbędna jest instytucjonalizacja Rosyjskiego Dyskursu. W trakcie tej wojny informacyjnej wszyscy przekonaliśmy się do jakiego stopnia nastroje i procesy społeczne podlegają kontroli i manipulacji. To jednak tylko skutki. Najpoważniejsze starcia odbywają się na poziomie paradygmatów i epistem. Jak twierdził Michel Foucault, ten, kto kontroluje wiedzę, ma prawdziwą władzę. Prawdziwa władza to władza nad umysłami i duszami ludzkimi.

Filozofia to najważniejsza z linii frontu, w sferze konsekwencji wielokrotnie istotniejsza od wiadomości z Ukrainy, których dziś tak chciwie wyczekuje każdy Rosjanin, od „jak tam nasi?”. Jakie nowe terytoria zdobyliśmy? Czy wróg się zawahał? Tymczasem tu mamy główną przeszkodę na drodze do naszego Zwycięstwa.

Potrzebna jest nam filozofia Zwycięstwa. Bez niej wszystko będzie daremne, wszystkie nasze sukcesy łatwo będzie przekształcić w porażki.

Wszystkie prawdziwe reformy należy zaczynać od sfery Ducha. I, podobnie jak wieści z frontu, warto szukać też informacji o tym, co z Instytutem Filozofii, jakie twarde, podnoszące na duchu tezy w nim sformułowano?

prof. Aleksandr Dugin

Źródło: https://t.me/russica2/46192, https://t.me/russica2/46193, https://t.me/russica2/46194.

Tytuł i śródtytuły pochodzą od Redakcji.




https://myslpolska.info/2022/05/24/dugin-filozofia-zwyciestwa/



wtorek, 24 maja 2022

Proso i soczewica




przedruk



ROŚLINY, KTÓRE UDOMOWIŁY CZŁOWIEKA

Od kiedy człowiek zaczął prowadzić osiadły tryb życia zaledwie kilka roślin zdominowało jego jadłospis: pszenica, kukurydza, ryż, proso, ziemniaki i jęczmień. Rośliny te towarzyszą nam do dziś dnia, a trzy pierwsze z wymienionych są w czołówce światowej produkcji zbóż. Niektórzy uważają, że to pszenica udomowiła człowieka, a nie odwrotnie, zapewniając sobie tym samym największy sukces spośród wszystkich roślin rosnących na naszej planecie. Obecnie ludzie uprawiają ponad 100 odmian tego zboża. Jednymi z pierwszych były płaskurka i samopsza udomowione około 10 tysięcy lat temu na terenie Azji Wschodniej. Dziś wracają do łask i w wielu miejscach znowu można je spotkać na naszych polach. Głównie za sprawą gospodarstw ekologicznych, ale nie tylko, bo nie bez znaczenia pozostaje zawarta w nich wysoka zawartość składników odżywczych, na co zwracają uwagę dietetycy. Choć zboża te nie wygrają w bezwzględnej walce na wydajność i modną ostatnimi czasy obniżoną zawartość glutenu, to konsumenci potwierdzają, że ich smak jest dużo „głębszy” i wyraźniejszy,a tym samym są znacznie smaczniejsze niż wiele współczesnych odmian pszenicy. Posiadają też jeszcze jedną ważną cechę – są idealnie dostosowane do naszych warunków klimatycznych, a przez to niezwykle odporne.

Orkisz (zwany także zwyczajowo szpelcem) to kolejna odmiana pszenicy, która w ostatnich latach „powróciła z martwych”. Jeszcze kilka lat temu mało kto słyszał o tej roślinie, a jeszcze mniej osób wiedziało, jak ona wygląda. Pojawiła się na naszych polach znacznie później niż płaskurka i samopsza, bo „dopiero” 5 tysięcy lat temu. Orkisz wspominany jest także w Biblii. Swój renesans przeżywał w średniowieczu. Obecnie staje się coraz popularniejszy, choćby pod postacią wódki destylowanej w Polsce, wyróżnionej złotym medalem na Światowym Konkursie Alkoholi w San Francisco. Coraz bardziej doceniają go również konsumenci wielu krajów Europy Zachodniej, gdzie coraz modniejsze są ciastka, precle i krakersy z mąki orkiszowej, a także piwo ważone na słodzie z ziaren orkiszu.

Zbożem, które zaczęto uprawiać mniej więcej w tym samym czasie co pszenicę, jest jęczmień. Odbywało się to początkowo w podobnym regionie świata, czyli w Azji Wschodniej oraz w… Tybecie. Zboże to ma bardzo ciekawą i różnorodną historię. Było wykorzystywane przez naszych przodków do wypieku chleba, a także jako waluta! Stanowiło podstawowe źródło wyżywienia rzymskich gladiatorów zwanych z tego powodu hordearii, co oznacza… „zjadacze jęczmienia”. Piwo na bazie słodu z jęczmienia jest prawdopodobnie najstarszym alkoholem, jaki spożywali ludzie. Ziarna tego zboża wykorzystywano dawniej w Anglii w celach mierniczych. Do dziś miarę opartą na tym systemie wykorzystuje się w przemyśle obuwniczym w Wielkiej Brytanii i w USA. Jęczmień, podobnie jak orkisz należy do zbóż, o których wspomina Biblia. Współcześnie z jęczmienia produkuje się mąkę do wypieków, która uważana jest za jedną z najzdrowszych. Powszechnie stosowany jest także w browarnictwie. Zboże to należy do jednych z pierwszych roślin uprawnych, w przypadku których naukowcy stworzyli kompletną mapę genów (jest ich około 80 tysięcy).

Innym ważnym dla człowieka zbożem jest proso (zwane potocznie polskim ryżem lub królową kasz), które „udomowiono” około 7 tysięcy lat temu w Azji Wschodniej (znowu!), gdzie powszechnie uprawia się je do dziś. W Polsce nie jest tak popularne jak dawniej, choć moda na to zboże powraca. A to głównie ze względu na wysokie właściwości prozdrowotne – nie zawiera glutenu, wspomaga pamięć i koncentrację, pomaga walczyć ze zgagą, sprawia, że włosy i paznokcie stają się mocniejsze i bardziej lśniące, a do tego posiada właściwości rozgrzewające! Stanowi bogate źródło witamin z grupy B. Proso spożywa się pod postacią kaszy jaglanej, która jest niczym innym niż wyłuskanym zbożem. Źle przygotowana potrafi być gorzka, czym można tłumaczyć jej niewielką popularność. A to takie proste! – wystarczy zalać kaszę na jedną godzinę wodą i dokładnie wypłukać albo prażyć przez minutę na sucho, ciągle mieszając i voila… problem znika. W USA zboże to uprawia się głównie na pokarm dla ptaków. Dokarmianie ptaków staje się coraz popularniejsze również w Polsce. Może to dobry kierunek dla części naszych rolników? Tym bardziej, że uprawa prosa nie jest wymagająca. Spośród wszystkich uprawianych w naszym kraju zbóż potrzebuje ono najmniej wody, sporo ciepła (a tego wraz ze zmianami klimatu przybywa), i rośnie bardzo szybko.

Rośliną, którą człowiek udomowił równie dawno jak poprzednie, bo około 9 tysięcy lat temu, jest soczewica jadalna, a stało się to… tym razem na obszarze Bliskiego Wschodu. Roślina ta stanowiła bardzo ważny produkt żywnościowy w starożytnym Egipcie, Grecji i Rzymie. Na terenie Polski jej uprawy odkryto równie dawno, bo pod koniec epoki kamienia (nie łupanego, ale tego młodszego, gładzonego). Spośród roślin strączkowych, zaraz po soi, posiada najwyższą wartość kaloryczną. Ta pyszna roślina znów powraca na nasze stoły, głównie ze względu na swoje właściwości odżywcze (stanowi doskonałą alternatywę dla mięsa), zdrowotne (chroni przed nowotworami) i smakowe – kto nie jadł pasty z soczewicy na świeżo upieczonym pszennym chlebie (koniecznie z płaskurki), ten nie wie, co traci. Obecnie roślina ta jest rzadko uprawiana w naszym kraju. Jej największe zasiewy znajdują się w Kandzie, Indiach i Australii.

W podobnym czasie jak poprzednie rośliny, ponownie na terenie Azji Wschodniej, zaczęto uprawiać grykę. I po prawie 8 tysiącach lat niemal zaprzestano jej produkcji. Dzisiaj uprawia się tylko niewielki odsetek tego, co jeszcze przed stu laty. A szkoda, bo gryka ma bardzo szerokie zastosowanie – produkuje się z niej kaszę, makaron, płatki, otręby, mąkę, piwo, whisky, herbatę i wiele innych produktów. Do tego jest rośliną miododajną i wykorzystywaną na paszę dla zwierząt. Nie zwiera glutenu, w związku z czym wraca ostatnimi czasy moda na spożywanie gryki. Dawniej ze względu na lekkostrawność i właściwości rozgrzewające nieprażoną kaszę gryczaną podawano dzieciom i chorym, a także kobietom na zbyt obfite miesiączkowanie, a odwar służył przy biegunkach. Obecnie największym producentem gryki są Rosja i Chiny.

Chyba nie ma bardziej polskiego warzywa niż ziemniak, ale jego historia rozpoczyna się daleko od naszego kraju. Został „udomowiony” 7 do 10 tysięcy lat temu na obszarze współczesnego Peru i Boliwii. Do Europy sprowadzono go w drugiej połowie XVI wieku przez hiszpańskich konkwistadorów. Na skutek selekcji dokonywanej przez wieki przez hodowców na całym świecie znanych jest dziś ponad tysiąc odmian tego warzywa. Ponad 99% uprawianych współcześnie ziemniaków pochodzi od odmian wyhodowanych pierwotnie na terenie Chile. Po sprowadzeniu go do Europy niezwykle silnie związał się z europejską kulturą. Niektórzy przypisują mu gwałtowny wzrost liczby ludności na terenie Europy. Ale tak silne uzależnienie od tego warzywa miało też swoje mroczne strony. W czasie zarazy ziemniaka (choroby grzybowej) ginęły z głodu miliony ludzi, a kolejne miliony emigrowały do Ameryki Północnej w poszukiwaniu lepszego życia (tylko w Irlandii w latach 40. XIX w. zmarło z głodu ponad 20% populacji, a 2 miliony wyjechało do USA). Europa Środkowa, w tym Polska, od dziesiątek lat przoduje w uprawie ziemniaków. W naszym kraju uprawia się 122 odmiany, z czego 80 wyselekcjonowali polscy rolnicy. To właśnie nasze rodzime odmiany są najlepiej przystosowane do panujących w Polsce warunków klimatycznych oraz zagrażających im szkodników, a konsumenci wybierają je najchętniej.

Lebioda to jedno z warzyw, które dzisiaj traktowane jest jako chwast, a nie roślina uprawna. I rzeczywiście coś w tym jest, gdyż rośnie ona w miejscach, których nie podejrzewalibyśmy o występowanie warzyw, np. ugory, nieużytki, śmietniska, tereny ruderalne, skarpy rowów. Dawniej lebioda była powszechnie hodowana w naszych ogródkach – od niemal niepamiętnych czasów aż do XVIII w. Jednak rozwój upraw zbóż, a w szczególności ziemniaków, spowodował, że lebioda odeszła w zapomnienie. Dziś raczej nie sposób ją spotkać jako roślinę uprawną, a szkoda, bo jest wyjątkowo smaczna i zdrowa. Młode liście (zbieramy tylko takie) smakują jak szpinak i idealnie nadają się do pysznych wiosennych sałatek. Należy jednak uważać na stare osobniki, gdyż kumulują się w nich substancje trujące. Ale i je łatwo można wyeliminować, gotując i odlewając wodę. Ziemniaki zawierają trucizny, a jakoś nikt nie boi się ich spożywać!

Patrząc na historię roślin, wokół których skupiały się całe cywilizacje i które zapewniały wyżywienie setek, a czasem milionów ludzi, można zauważyć, że na przestrzeni wieków niewiele się zmieniało. Przez tysiące lat dominowały pszenica i jęczmień. Jako dodatek lub zamiennik w niektórych rejonach pojawiało się proso. Ziemniaki weszły do powszechnej produkcji około 500 lat temu i dalej są powszechnie uprawiane. Grykę praktycznie zaprzestano uprawiać na masową skalę na początku XX wieku. Do współczesnych czasów jako najważniejsze rośliny uprawne w naszych warunkach przetrwały pszenica i jęczmień, które wraz z ryżem (mniej dla nas istotnym) stanowią najczęściej uprawiane zboża na świecie. Czyżby zatem w teorii „udomowienia” człowieka przez pszenicę kryło się ziarno prawdy? No bo jak wyjaśnić panowanie jednego gatunku rośliny przez ponad 10 tysięcy lat.

Ostatnie lata to okres gwałtownych przemian, także w rolnictwie. Zwłaszcza w rolnictwie. Pomimo że pszenica dalej króluje na naszych polach, to liczba jej odmian stale rośnie, pojawiają się formy genetycznie zmodyfikowane (choć jeszcze nie w Polsce). Inną zauważalną zmianą jest pojawianie się w naszym kraju ogromnych połaci innego zboża – kukurydzy. W 2000 roku areał zasiewów tej rośliny w naszym kraju wynosił zaledwie około 300 tysięcy hektarów, ale już w 2012 roku przekroczył milion hektarów! Przyrodnicze skutki tak gwałtownego wzrostu uprawy kukurydzy obserwujemy już teraz. I nie napawają one optymizmem. Uprawy te są nie tylko nieprzyjazne ptakom (choćby bocianom czy orlikom krzykliwym), to dodatkowo przyczyniają się do zwiększania pogłowia dzików! Na co jeszcze wpłynie ta gwałtowana zmiana w naszym krajobrazie rolniczym? Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Czas pokaże.

Adam Zbyryt







https://www.kpodr.pl/rosliny-ktore-udomowily-czlowieka/








niedziela, 15 maja 2022

Złe oko

 

przedruk

tłumaczenie automatyczne z greckiego







Do Matiego. Złe oko 4. 

Złe oko we współczesnej Grecji


W 2003 r. biolog holistyczny i psycholog transpersonalny Rupert Sheldrake opublikował książkę „The Sense of Being Gaded At” („Poczucie bycia gapionym” ), której podtytuł zatytułował – „And Other Aspects of the Extended Mind” („I inne aspekty rozszerzonego umysłu”) .

Biografia, kariera i publikacje Sheldrake'a są dostępne pod

adresem http://www.sheldrake.org/

W sensie bycia gapionym na Sheldrake'a próbuje wyjaśnić to niesamowite uczucie – którego doświadczyło większość z nas – świadomości, że ktoś się na nas gapi .

W ciągu 100 lat do 1990 roku przeprowadzono tylko 4 eksperymenty naukowe nad tym uniwersalnym zjawiskiem. Sheldrake w ciągu ostatniej dekady zapoczątkował powódź badań nad tym zjawiskiem.

W trakcie swoich badań Sheldrake — w rozdziale 12 książki — bada Złe oko i wzrost racjonalizmu .

Wiara w Złe Oko odgrywała i nadal odgrywa bardzo ważną rolę w psychospołecznym rozwoju większości Kytherian. Na przykład moja mama nigdy nie chwaliła nas ani nikogo innego, nie dodając obowiązkowego „ftoosu, ftousou, paethi mou (pluć, pluć, moje dziecko).

Czy pamiętasz opowieści swojej rodziny o złym oku? członkowie rzucają zaklęcia , aby przeciwdziałać wpływowi złego oka?

Czy ty lub ktokolwiek z twojej rodziny nadal nosicie amulety ochronne przed złym okiem?

Sheldrakes Rozdział 12 jest podzielony na cztery sekcje.

W czwartym z tych czterech rozdziałów bada

Złe oko we współczesnej Grecji

We współczesnej Grecji wiara w złe oko jest wciąż wszechobecna. Grecja nie przeszła żadnego z przewrotów intelektualnych związanych z reformacją protestancką. A Grecki Kościół Prawosławny ma zupełnie inny rodzaj teologii niż rzymskokatolicki i protestancki, bardziej mistyczny i mniej intelektualny.

Większość Grecji znajdowała się pod panowaniem tureckim do lat dwudziestych XIX wieku i tak było od upadku Konstantynopola, stolicy cesarstwa bizantyjskiego, w 1453 roku. Wśród Turków, zarówno wtedy, jak i teraz, wiara w złe oko była bardzo powszechna. W Grecji w XVI i XVII wieku nie istniały żadne siły intelektualne sprzyjające wzrostowi sceptycyzmu porównywalne z tymi w Anglii. W XIX i XX wieku greccy intelektualiści byli narażeni na ten sam rodzaj racjonalizmu, co intelektualiści gdzie indziej, ale do niedawna Grecja pozostawała głównie społeczeństwem wiejskim, a intelektualiści niewielką miejską mniejszością.

Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z wszechobecności wiary w złe oko w Grecji, podróżując tam na wakacje. Zauważywszy chroniące przed nim amulety nawet w nowoczesnych samochodach i klimatyzowanych autobusach, poruszyłem ten temat z młodym greckim inżynierem, którego poznałem dzięki powiązaniom rodzinnym. Jako nowoczesna, naukowo wykształcona osoba od razu odrzucił złe oko jako przesąd. Ale gdy rozmowa toczyła się dalej, mówił najpierw o swojej pobożnej babci i jej wierzeniach, z mieszaniną kpiny i szacunku, a potem powiedział, że sam doświadczył pewnych rzeczy, których nie potrafił wyjaśnić. W szczególności, pewnego dnia był z przyjacielem, który miał podobno „oko”, kiedy odwiedzali kogoś, kto hoduje gołębie. Ptaki wystartowały i latały dookoła, gdy jego przyjaciel spojrzał na nie z podziwem.

W 2000 roku na moją prośbę Sokrates Seferiades, architekt mieszkający w Atenach, przeprowadził ankietę na temat wierzeń w złe oko w miejskiej i wiejskiej Grecji. Początkowo jego próby poznania postaw i doświadczeń ludzi spotkały się ze znaczną powściągliwością. Powiedział mi: „Być może po części wynikało to z mojej nieco sceptycznej postawy. Również sposób stawiania pytania: „Czy wierzysz w złe oko?” wywoływały racjonalne reakcje zgodne z rzekomo akceptowanym obrazem społecznym naszych czasów. Jednak pytanie: „Czy kiedykolwiek miałeś doświadczenie, które można by przypisać złemu oku?” generalnie przyniósł pozytywną odpowiedź nawet od tych, którzy twierdzili, że w to nie wierzą. Szybko zdałem sobie sprawę, że pozorna wiara lub nie, złe oko jest głęboko zakorzenione w kulturze greckiej na wielu poziomach, kolorowanie doświadczenia i sposób reagowania na świat. Nieszczęście lub nieszczęście można przypisać złemu oku, a więc grzesznej i zawistnej naturze innych ludzi, a nie losowi”.

Sokrates odkrył, że powszechnie uważa się, że złe oko można rzucić nieświadomie, a ludzie o osobowościach zawistnych lub zazdrosnych są tymi, których najbardziej się boją. Wiele osób podejmuje środki ostrożności, aby chronić wszystko lub kogokolwiek, kto jest podziwiany, zwykle plując trzy razy „Ftou, ftou, ftou”. Powszechnym wyrażeniem w całym greckim świecie, wypowiadanym natychmiast po wyrażeniu podziwu, jest „Ftou, niech nie zostanie na niego [lub kura” rzucone złe oko”. Ludzie często dotykają również drewna.

Nawet greccy sceptycy nie zaprzeczali, że ludzie cierpią z powodu objawów, które przypisują złemu oku. Na przykład poeta Spyro Harbouri powiedział, że sam nie wierzy w złe oko, ale ci, którzy to robią, mogą być dotknięci przez swoje przekonania: „Ludzie w to wierzą, ponieważ wierzą w czary, które uważają za zło. Dlatego wierzą, że można ich poddać egzorcyzmowi. Wszystko jest w umyśle, autosugestia. Jeśli wierzą w voodoo, to istnieje.

Chociaż nacjonaliści uważają się za odpornych, ponieważ nie wierzą w złe oko, niektórzy przyznali, że nadal mogą być podatni na negatywne skutki emocji innych ludzi. Jednak ze względu na swoje racjonalistyczne przekonania odmawiają sobie możliwości skorzystania z tradycyjnych metod leczenia.
Niektórzy myśleli, że ich własne emocje mogą niekorzystnie wpłynąć na innych, jak mieszkająca w Atenach Anna Barry:

absolutnie wierzę w złe oko, a przynajmniej w projekcję naszych negatywnych emocji wpływających na innych. Bardzo źle się z tym czuję, ale myślę, że czasami to robię. Jeśli ktoś bardzo mnie denerwuje, czasami ze złości chciałbym, żeby mu się stało coś złego i niestety czasami tak się dzieje.

Inni nie byli tego tacy pewni, ale czuli, że mogli nieświadomie rzucić okiem. Na przykład:

Chyba nie wierzę w złe oko, ale pewnego razu siedziałem w McDonald's popijając koktajl mleczny, kiedy bardzo przystojny młody mężczyzna wchodził po schodach i powiedziałem sobie: „Co za niesamowicie przystojny młody człowiek!”. i natychmiast potknął się o ostatni stopień i upadł, upuszczając wszystkie ziemniaki, które niósł.
(Monika Kalinowska)

Gdyby wszystkie rzekome skutki złego oka dotyczyły ludzi, to chyba można by je wytłumaczyć czysto psychologicznie, jak sugerują sceptycy. Ale mówi się, że niektóre z tych efektów dotyczą zwierząt, takich jak konie, roślin lub przedmiotów nieożywionych. Na przykład Despina Penimeni opowiada, jak wygląd przyjaciela rodziny zniszczył trzy ulubione rośliny jej matki.

Lie odwiedziła nas trzy razy w tym samym roku i podziwiała dziesięcioletnią geranium mojej mamy, jej gardenię i jodłę. Dzień po jego wizytach rośliny, które podziwiał, były martwe. Szczególnie pamiętam, że jodła wyglądała, jakby została spalona przez ogień. Moja mama ma opinię zielonej ręki, ale nie udało jej się wskrzesić swoich roślin.

Powinno to dotyczyć wszelkiego rodzaju obiektów. Na przykład:

Pewnego dnia odwiedziła nas młoda kobieta, która rzekomo miała zdolność rzucania złego oka. Po wejściu do salonu podziwiała jeden z naszych obrazów mówiący: „Jaki to piękny obraz”. Niewiarygodne, że tam i wtedy spadł z haka! (Dr Michael Stavropoulos)

Anna Mihailides, garncarka, sama wierzy w złe oko, ale jej matka, także garncarka, przyjęła postawę racjonalistyczną i często kpiła z wiary w nie. Niemniej jednak:

za każdym razem, gdy konkretna przyjaciółka odwiedzała warsztat mojej matki, kiedy wypalała swoją ceramikę w piecu, wysoki procent nieuchronnie pękał. Przy takich okazjach starała się trzymać przyjaciela z daleka. Wydaje mi się, że mimo wszystko część mojej matki jakoś uwierzyła w złe oko.

Dimitni Yiatsouzaki jest kolejnym połowicznym sceptykiem:

nie wierzę w złe oko. Ale boję się tego. Kiedy jadę motocyklem i widzę kogoś, o kim myślę, że mnie w jakiś sposób podziwia, natychmiast modlę się do Matki Boskiej, w którą też nie wierzę, chyba że w momentach strachu!

Uważa się, że podatne są nawet nowoczesne maszyny. Poppy Stavropoulos opowiada, jak odwiedziła ją przyjaciółka, która wróciła ze wschodniej Europy w biedzie, zarabiając na życie ze sprzedaży książek od domu do domu.

Rozmawialiśmy o starych, dobrych czasach. Zjedliśmy razem posiłek i dałem jej trochę moich ubrań, ponieważ widziałem, że była w potrzebie. Zawiozłem ją na stację. Przez całą drogę powtarzała, jakie mam szczęście, jaki piękny dom mam, jak dobrze mieszkam i tak dalej. Po pożegnaniu spróbowałem odpalić samochód i wydało straszne odgłosy, az silnika wydobywał się dym. Wtedy był prawie nowy. Mechanik powiedział, że rozrusznik się zapalił i mógł podpalić cały samochód. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział. Myślę, że to było złe oko zazdrości, nawet nieświadomie.

Oprócz amuletów i uroków ludzie używają wielu innych metod, aby odrzucić złe oko i uwolnić się od jego zaklęcia. Cerkiew posiada szereg oficjalnie zatwierdzonych modlitw o ochronę przed nią i odpędzanie jej skutków. Ojciec Ioannis, proboszcz z Enitrei, wyjaśnił to w następujący sposób:

Cerkiew absolutnie akceptuje istnienie złego oka. Uważam, że jest to projekcja złych i negatywnych myśli, które mogą bardzo silnie wpływać na ludzi. Te myśli lub intensywne uczucia wynikają z zawiści i zazdrości... Parafianie często przychodzą do mnie na egzorcyzm. Zawsze zaczynam od trzykrotnego przeżegnania się z krzyżem w ręku. Najlepszy jest złoty krzyż. Jednocześnie polewam je wodą święconą. Diabeł brzydzi się oczyszczającą i uzdrawiającą mocą wody święconej. Następnie odmawiam jedną z modlitw egzorcyzmów przeciwko złemu oku.

Ponadto w całej Grecji wielu ludzi ma podobno moc leczenia chorób fizycznych, które mogą być spowodowane skutkami złego oka. Często używają specjalnych zaklęć lub tajemnych modlitw przekazywanych z matki na córkę lub z ojca na syna i odprawiają rytuał. Jedna metoda polega na umieszczeniu w wodzie lub pod szklanką szklanki wody z włosami pacjenta. Woda jest pobłogosławiona trzykrotnie powtarzanym znakiem krzyża. Niewielka ilość popiołu, często z przypalonego goździka, spada na wodę. Jeśli unosi się, choroby nie można przypisać złemu oku. Jeśli tonie, to może. Woda służy do uformowania krzyża na czole pacjenta, podczas gdy uzdrowiciel szepcze pod nosem tajemną modlitwę. Zabieg kończy się wypiciem przez pacjenta niewielkiej ilości wody.
Najpopularniejsza metoda obejmuje użycie oleju i wody, jak opisał tutaj Mario Georgakopoulos, prawnik z Aten:

Moja babcia potrafi wyrzucić złe oko. Nauczyła się tego od matki, a matka z kolei od matki. Często mnie egzorcyzmowała i obserwowałem, jak robi to w stosunku do przyjaciół i krewnych. W rzadkich przypadkach egzorcyzmuje przez telefon, używając tajnej przepisanej formuły. Nigdy nie wolno tego mówić innej osobie, narażając się na utratę jego skuteczności, a zatem i mocy do rzucenia zaklęcia. Z palcem zanurzonym w oleju moja babcia umieszcza kilka kropel w kubku pełnym wody. Jeśli olej rozprowadza się równomiernie po powierzchni, wskazuje to na obecność złego oka. Jeśli olej pozostaje zawarty w unoszącej się kropli, to złe oko nie jest wskazane. Modlitwa jest powtarzana bez przerwy jak mantra przez całą procedurę. Kontynuuje umieszczanie kropli oleju w wodzie, aż pojawi się wyraźna osobna kropla oleju, wskazując, że proces się zakończył, a złe oko zostało wyrzucone. Ziewa przez cały czas i czuje
wyczerpany na końcu. Babcia potrzebuje około dziesięciu minut, aby dojść do siebie, chociaż teraz, kiedy jest starsza, zajmuje jej to jeszcze dłużej i łatwiej się męczy. Nie może już robić więcej niż dwa dziennie.

Niektórzy pacjenci również wielokrotnie ziewają podczas rytuału, ale najwyraźniej jest to mniej powszechne niż ziewanie przez uzdrowicieli. Dr Hero Thomopoulos uważa, że ​​jest to część procesu, w którym uzdrowiciel usuwa szkodliwy wpływ:

Gdy uzdrowiciel zaczyna odczuwać efekt zaklęcia, jego oczy mogą zacząć uciekać i wielokrotnie ziewać. Może czuć się tak źle, że czasami jest fizycznie chory, ale szybko wraca do zdrowia, zwykle w ciągu dziesięciu minut. W efekcie zło jest usuwane przez uzdrowiciela. Zaczyna się czuć lepiej niemal natychmiast po tym, co tradycyjnie określa się jako „otwarcie oczu”. Z pewnością zawsze jest uczucie lekkości i ulgi, jakby ktoś z ciebie zrzucił jakiś ciężar.

Tradycjonaliści przytaczają wiele przykładów, które wydają się potwierdzać ich przekonania. Niektórzy, jak Monica Diamantopoulos w Atenach, twierdzą nawet, że jest to pomocne przekonanie i że lekarstwa mogą przynieść prawdziwą ulgę:

Wiara w złe oko jest bardzo przydatną cechą psychologiczną. Ludziom ogromnie pomaga się stawić czoła codziennym problemom życia, jeśli mogą obwiniać kogoś lub coś za nieprzewidziane nieszczęścia. Poczucie, że problem zdrowotny można rozwiązać, to wielka ulga. Jest to sposób rozwiązania, naprawa, być może sposób na obejście problemu, ale mimo wszystko rozwiązanie. Psychologia biednego człowieka. Pomaga mi nie być przygniecionym ciężarem niekorzystnych wydarzeń lub okoliczności i stresem życia. Szkoda, że ​​ludzie nie wierzą w to we współczesnym społeczeństwie zachodnim, na przykład w Ameryce. Tutaj, w Grecji, robi to zaskakująca liczba ludzi, wielu absolwentów uniwersytetów i wyrafinowanych ludzi. To dobra rzecz.

Sceptycy twierdzą, że zarówno dolegliwości, jak i uzdrowienia tkwią w umyśle. Ale nawet jeśli leczenie jest rodzajem efektu placebo, placebo faktycznie działa i ma naprawdę korzystne efekty, nikt nie wie jak.

Z drugiej strony sceptycyzm, który dominuje w krajach takich jak Anglia, uwalnia ludzi od lęków przed zazdrością i złośliwością. Uwalnia ludzi od chronicznej paranoi na temat wyglądu i intencji innych. Niewiara w złe oko dodaje otuchy i może dodawać sił.

Wiara w złe oko i odrzucenie tych przekonań wpłynęły na ewolucję teorii widzenia, a co za tym idzie teorii o naturze umysłu, jak widzimy w następnym rozdziale.

Bez względu na psychologiczne zalety i wady wiary w złe oko, faktem jest, że ludzie wydają się być w stanie wpływać na innych swoim wyglądem. Poczucie bycia gapionym istnieje zarówno u ludzi, jak i u innych gatunków zwierząt. Jeśli to poczucie ewoluowało w kontekście relacji drapieżnik – ofiara, jak sugerowałem w rozdziale 10, nie dziwi fakt, że strach jest jedną z emocji wzbudzanych przez wpatrywanie się.



Raczej chodzi o negatywne myślenie i przyrodzoną (?) ludziom zdolność do sprawstwa - temat był poruszany już kilkukrotnie na blogu.






wtorek, 10 maja 2022

I ti

 


Od kilku lat zastanawiam się, czy On jest opieką, czy jest sam, czy wręcz przeciwnie - jest pod kontrolą wroga.


Po wczorajszym wydarzeniu - na 95% to oni go przetrzymują.


To wyjaśnia swoiste fatum jakie za mną całe życie kroczyło, to wyjaśnia nawet pewne sprawy z dzieciństwa.

To też między innymi - słabo ledwo wyczuwalna manipulacja, bardzo subtelna oraz pewien brak konsekwencji, logicznego wytłumaczenia różnych zachowań, coś nieuchwytnego, mglistego, nieokreślonego co cały czas mnie otaczało - pchnęło mnie do uważnego przypatrywania się i analizowania rzeczy.


Tak więc to, że napisałem Werwolfa i odkryłem tę straszną prawdę - to są jakby sprawy drugorzędne. To teraz tylko służy za "oficjalne" wytłumaczenie niejawnych działań.


Wszystko wynika od Phersu i to jest geneza wszystkich problemów - i to o zasięgu globalnym.


To też tłumaczy postęp świata sterowanego przez rodowitych głupków - co jakiś czas włączali go do życia i kiedy śnił swoje nowe życie, to wtedy dyskretnie wyciągali z niego informacje.

"A co to tutaj jest te takie kreski i brzuszki wyryte na korze, hę?"

"A co tu tyka tak w środku?"

"A ten guzik to od czego??"


Kto wie, ilu Cezarami i Platonami już był.


Usprawnienia, rozwiązania problemów - zaś kiedy cywilizacja dotarła w swoim rozwoju do maszyn - w końcu uruchomili jego komputery (Niewidzialna ręka rynku istnieje?) i od 2018 roku próbowali przejąć nad nimi kontrolę - linia 125 - nieudanie. 






Jeśli słusznie się domyśliłem, to od końca zeszłego roku nie powinni mieć już do nich dostępu - czas najwyższy, by się to wszystko w końcu wyłożyło...

Tymczasem jest już maj.



Jeśli podczas napaści użyli młotka, to może jest permanentnie w stanie krytycznym.


Dlatego nie zostałem zlikwidowany w 2011 roku (po wykryciu Werwolfa) i nadal funkcjonuję,  choć jak wiemy, spętany w poważnym ograniczeniu.

Zamiast tego zaproponowano mi pracę i to na Najwyższym Stanowisku - z zastrzeżeniem - "Nigdy jednak nie będziesz moim przełożonym", co oznacza po prostu - "Będziesz słupem".


No ja słupem to na pewno nie będę.


Pytanie - na ile wieści o mojej sytuacji rozlały się po świecie  i co z tym zrobi światowa polityka - dołączą do pedalskiej szajki Phersu, czy raczej ich zlikwidują??


A jak zlikwidują - to co zrobią ze Śpiącym? 


Otoczą opieką, czy raczej... "jesteście tacy sami!"



Eljot





 Hydra

https://maciejsynak.blogspot.com/search/label/phersu?updated-max=2022-03-29T18:20:00%2B02:00&max-results=20&start=2&by-date=false


polecam oba wykresy - tutaj: 

https://ziemianarozdrozu.pl/artykul/1918/zrownowazony-wzrost-gospodarczy






poniedziałek, 9 maja 2022

Sabotaż od wieków...

 

Zdaje się dobry opis sabotażu.


Fragment refleksji ze wstępu do książki Polskie Budownictwo Drewniane.


Czy to przypadek, że rozdział zaczyna się od słów "Znaczenie słupa"?


Nie.

Uważam, że to celowe - albowiem sabotaż to często ulokowany "słup", który zajmuje miejsce człowieka z inicjatywą - w urzędzie, Sejmie, czy na uczelni - wszędzie tam, gdzie można wpływać na rozwój państwa.

Słup wykonuje tylko minimum swoich obowiązków, a sabotuje co się da, oby tylko nie dać się zidentyfikować. 

Słup dezawuuje państwo polskie i jego osiągnięcia, niszczy społeczeństwo zgodnie z tzw. złotymi zasadami Sun-Tzu.


Słupy w wielkich ilościach, to już poważny problem dla wszystkich...














https://fbc.pionier.net.pl/search#fq={!tag=dcterms_accessRights}dcterms_accessRights%3A%22Dost%C4%99p%20otwarty%22&q=zubrzycki%20polskie%20budownictwo




Mały sabotaż, czyli 13 Złotych zasad Sun - Tzu

Tracimy rocznie ok. 200 mld zł

Sprawozdanie Komisji Pomorskiej z roku 1920


i wiele innych...








niedziela, 8 maja 2022

Matka, ale dziewica

 


To co, wiecie skąd ta wzajemnie wykluczająca się kombinacja?


Bo ja wiem.



--------------------------------------------------

9 maja

znowu ta sama refleksja:


To wszystko przypomina zapętlony program, który nieustannie fałszuje jedną rzecz w podobny sposób przez tysiące lat


nieustannie powtarza ten sam zestaw czynności, ten sam zestaw receptur

niestrudzenie 

w kółko

i się tym nie nudzą


żadnych własnych inwencji, jak nastolatek


po co to robi?

kiedy korzysta  z owoców?

czy korzysta?





Poczta Gdańska

 


Dzisiaj rocznica Zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami.



Czy fotografia pomnika na Westerplatte to dobry pomysł na przywołanie tego wydarzenia??

Westerplatte kojarzy się przede wszystkim z napaścią Niemiec na Polskę... świętujemy napaść??


Sprawdzam, co tam wikipedia...





Pamiętacie, że władze miasta Gdańska wydają w pewnym temacie - oświadczenie i "komunikat wyjaśniający"? 

Przywołam swoje uwagi z 2015 roku...



W treści uchwały z 1945 roku użyto sformułowania 

"terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska"
"Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska"

,a  w    o ś w i a d c z e n i u     Rady Miasta Gdańska -

 "określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska"


Czy to znaczy, że Wolne Miasto Gdańsk istnieje??


Czyżby Oświadczenie wydał jeden organ władzy, a "komunikat wyjaśniający" - drugi organ władzy? 
Z tym, że oba zarządzają Gdańskiem, z czego może jeden zarządza też - ale nie czynnie - resztą terenu zwaną kiedyś WM Gdańsk?



A co tu mamy poniżej w  wikipedi nt. pomnika na Westerplatte?




Anonimowy autor twierdzi, że POCZTA GDAŃSKA to obiekt nie związany z "walkami Polaków"   i   "w zupełnie innym miejscu" - że to nie to samo, co "Poczta Polska w Wolnym Mieście Gdańsku".

Neguje nazwę, która jest skrótem myślowym, ale jednocześnie

neguje wydarzenia związane z obroną Poczty.


Neguje niezgodne z prawem postępowanie niemców oraz bestialskie zamordowanie obrońców Poczty - między innymi - spalenie żywcem co najmniej sześciu ludzi.


Zaprzecza faktom.



Może też chodzi o to, co powyżej opisałem - o podkreślenie, że WMG nadal istnieje i dlatego...


"nie wolno wam mówić Poczta gdańska, jakby to był wasz Gdańsk, macie mówić Poczta Polska w WMG".




Ze strony Muzeum Gdańska:




Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku powstało w 1979 roku i było wówczas oddziałem Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu. Od 2003 roku Muzeum Poczty jest Oddziałem Muzeum Gdańska.

Muzeum, jako miejsce będące symbolem polskości w drugim Wolnym Mieście Gdańsku, gromadzi dokumenty drukowane, rękopiśmienne, ikonograficzne oraz eksponaty związane z obroną i uczestnikami obrony Poczty Polskiej 1 września 1939 roku, losami rodzin obrońców oraz dokumenty i eksponaty przestawiające dzieje i osiągnięcia Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku, będące świadectwem kulturotwórczej roli polskich organizacji społecznych.

Misją naszego Muzeum jest zachowanie pamięci o działalności patriotyczno-społecznej Polaków z Wolnego Miasta Gdańska oraz obronie Polskiego Urzędu Pocztowo-Telegraficznego nr 1 w Gdańsku 1 września 1939 roku jako symbolu oporu wobec terroru hitlerowskiego podczas II wojny światowej.

Zadanie to realizujemy szerząc wiedzę o podstawach istnienia drugiego Wolnego Miasta Gdańska, jego historii, ustroju politycznym, funkcjonowaniu gospodarczym i stosunkach narodowościowych, o sytuacji polskich mieszkańców WMG oraz o polskich Pocztowcach, genezie, przebiegu i skutkach ataku na Pocztę Polską w Wolnym Mieście Gdańsku.


-----------

W uzupełnieniu - ze strony Belta.by wywiad z pisarzem, filozofem, politologiem (Francja, Szwajcaria) Anatolijem Livrym

tłumaczenie automatyczne


"Dla nich faszysta to ktoś, kto broni tradycyjnej rodziny. Dlatego często pytają mnie w Mińsku i Moskwie, dlaczego ciągle mówię o tradycyjnych rodzinach. Musisz zrozumieć, że przez ostatnie 20-30 lat samo pojęcie faszyzmu zmieniono tutaj. Kiedy komunikujesz się z ludźmi, którzy wysyłają swoich najemników do „Azovstalu”, myślą, że walczą z faszyzmem. Walczą z tymi, którzy są przeciwko nietradycyjnym małżeństwom, którzy chcą chronić religię chrześcijańską. To jest faszyzm dla Dialog na tym etapie jest absolutnie niemożliwy. To pierwszy aspekt – powiedział Anatolij Livry.

tego nie komentuję..



Jego zdaniem drugim aspektem jest kształcenie na Zachodzie osób absolutnie niepiśmiennych. 

"Ludzie, którzy podejmują decyzje, mają zupełnie inną strukturę. Uczą się swojego tematu na stronie Wikipedii i powtarzają go przez dziesięciolecia. I robią to w granicach reżimu paryskiego, berlińskiego czy brukselskiego. Światopogląd dla nich nie istnieje. Jest Nie sposób sobie nawet wyobrazić poziomu braku kultury ludzi, którzy są profesorami na samej Sorbonie” – powiedział politolog.

W to aż trudno mi uwierzyć, ale.... skoro u nas wikipedia tak wygląda...

"Они учат свой предмет в рамках страницы на "Википедии" и повторяют его в течение десятилетий." 



Wspominał, jak podczas nauczania w Nicei przychodzili mu wykładać różni profesorowie nadzwyczajni. „Teraz są już profesorami. Poprosiłem ich o wymienienie państw, z którymi graniczy Francja. A oni nawet nie wiedzieli, że istnieje takie państwo jak Luksemburg. Wiedzieli, że są Włochy, Monako, Monte Carlo, Niemcy i być może , Hiszpania. Ale że są takie kraje jak Luksemburg, Andora, Szwajcaria, która graniczy z Francją, jakaś Belgia, nie wiedzieli. Patrzyli na mnie wytrzeszczonymi oczami. Ci ludzie to sędziowie, nauczyciele polityków, z którymi na Białorusi i w Rosji są zobligowani dyplomatycznym obowiązkiem do utrzymywania stosunków” – podsumował Anatolij Liwri


To ciekawe.

Mam pewien nienapisany artykuł na ten temat - widziałem kiedyś francuski program dla młodzieży, który się nazywał - C'est pas sorcier - w jednym z odcinków w tle za prowadzącymi była mapa Europy, gdzie zaznaczone były Francja, chyba Niemcy, Włochy... i dalej na wschód - jednolita niepodpisana plama....

Zupełnie jak na starych mapach o Cesarstwie Rzymskim, gdzie zaznaczono kolorem cesarstwo właśnie, a reszta na biało...

Artykuł nienapisany, bo nie mogłem znaleźć w internecie tego filmu, poniżej odcinek opowiadający o wojnach w Europie - też zauważcie z nazwy opisano tylko 7 krajów.




https://www.youtube.com/watch?v=3LrPAz4cjh0&ab_channel=C%27estpassorcier




https://www.youtube.com/channel/UCENv8pH4LkzvuSV_qHIcslg

czwartek, 5 maja 2022

O społeczeństwie




przedruk
tłumaczenie automatyczne



04 MAJ 2022, 17:45


Andriej Sawinicho


Czy Białorusini osiągnęli porozumienie w społeczeństwie?



Rok 2021 został ogłoszony Rokiem Jedności Narodowej Białorusi. Z mojego punktu widzenia można to postrzegać jako próbę zwrócenia uwagi na idee i wartości, które jednoczą obywateli Białorusi, zachęcają do bycia społeczeństwem, a nie tylko określoną liczbą osób czy chaotycznie uformowanym zbiorem grup społecznych współpracujących i/lub skonfliktowanych ze sobą wyłącznie na podstawie interesów grupowych.


Czy osiągnęliśmy te cele? To bardzo ważna kwestia, która w przyszłości będzie miała poważny wpływ na trajektorię rozwoju naszego kraju.


Zalety i korzyści płynące z jedności są oczywiste. Społeczeństwo tworzone jako całość jest zawsze większe i silniejsze niż prosta suma jego członków. W literaturze naukowej ukuto nawet określenie na to zjawisko - emergentne właściwości systemu społecznego. Ta nabyta zdolność systemowa może mieć kluczowe znaczenie dla ochrony przed globalnymi wstrząsami.

Dlaczego w praktyce czasami nie wykorzystujemy w pełni tego wzorca dla dobra wszystkich?

Pewne idee i podejścia można zaczerpnąć z historycznego doświadczenia ludzkości.

Nawet Cyceron pisał: „Społeczeństwo to współistnienie znacznej liczby ludzi, których łączy wspólne porozumienie dotyczące prawa, praw i moralności, a także chęć cieszenia się owocami i dobrodziejstwami współistnienia”.


Oczywiste jest, że każde społeczeństwo musi zdefiniować wspólne normy etyczne lub wartości, które spajają to społeczeństwo i odróżniają je od innych.
Ale żadne społeczeństwo nie może być wolne od konfliktów społecznych. Nawet osiągnąwszy wysoki poziom jedności, składa się z różnych grup społecznych, których interesy się ścierają.


To pierwszy i bardzo ważny wniosek, którego trzeba się nauczyć – społeczeństwo nie może istnieć bez wewnętrznych konfliktów społecznych.


To jest nieuchronność, która pozwala nam się rozwijać. Zgodnie z prawami dialektyki, które działają równie nieuchronnie jak prawo powszechnego ciążenia, konflikty są zawsze początkową przyczyną i bodźcem do zmiany. Z tego wynika drugi oczywisty wniosek. W imię rozwoju naszego społeczeństwa musimy nauczyć się wykorzystywać pojawiające się konflikty przede wszystkim po to, by były możliwe do opanowania i ostatecznie służyły dobru społeczeństwa.

Zaprzeczenie nieuchronności konfliktów, pragnienie zewnętrznej, często formalnej harmonii jest sprzeczne z prawami rozwoju społecznego. Całkowity brak konfliktów widać tylko na cmentarzu (w dosłownym tego słowa znaczeniu). Społeczeństwo pozbawione konfliktów jest również pozbawione przyszłości.
Ale jeśli konflikty i związane z nimi problemy są nieuniknionymi towarzyszami społeczeństwa, to społeczeństwo musi mieć narzędzia, aby je rozwiązać! Czym są te narzędzia?
Doświadczenia krajów, które nauczyły się skutecznie zarządzać tymi procesami, mówią nam, że na pierwszym miejscu należy postawić instytucje polityczne, które są tworzone i wykorzystywane jako mechanizmy rozwiązywania konfliktów i sprzeczności społecznych.
Dla naszego kraju takimi instytucjami politycznymi są instytucja prezydentury, parlamentu, sądownictwa, rzeczywiste partie polityczne i masowe stowarzyszenia społeczne, a także wiele innych mechanizmów i procedur interakcji obywateli, w tym różne inicjatywy społeczne.


Poziom złożoności, wzajemnych powiązań, a nawet współzależności instytucji politycznych determinuje stopień rozwoju systemu politycznego społeczeństwa.

Takie podejście może mieć wiele przydatnych akcentów. Cyceron mówił o ogólnej moralności. Ale można też na to spojrzeć w ten sposób - moralność wymaga zaufania, zaufanie wymaga przewidywalności, a przewidywalność wymaga form zachowania gwarantowanych przez instytucje polityczne dla wszystkich. I dla wszystkich bez wyjątku!

Instytucje polityczne nie eliminują konfliktów, ale łagodzą je i ułatwiają ich rozwiązywanie.

Z tego wynika co najmniej kilka właściwości tkwiących w wysoko rozwiniętym systemie politycznym:


1. Rozwinięte instytucje polityczne umożliwiają minimalizowanie wpływu na społeczeństwo interesów wpływowych grup społecznych, zmuszając je do ograniczania potrzeb prywatnych w celu osiągnięcia wspólnych celów lub formułowania tych celów w taki sposób, aby były jak najbardziej zgodne z cele społeczeństwa.
2. Rozwinięte instytucje polityczne pozwalają także zminimalizować rolę przymusu w zarządzaniu społeczeństwem.
3. Rozwinięte instytucje polityczne chronią społeczeństwo przed wpływem sił zewnętrznych, które mogą próbować narzucić suwerennemu państwu własne, często egoistyczne interesy.


Okazuje się, że stabilność społeczeństwa i jego jedność determinuje współzależność instytucji politycznych, a także ich umiejętność wykazywania równego (!) stosunku do interesów każdego obywatela, małych grup społecznych, bez tworzenia fałszywej hierarchii interesy publiczne i prywatne oraz bez przyznawania nikomu ukrytych, niewidocznych dla innych przywilejów.

Ważną cechą stabilności społeczeństwa jest również zdolność instytucji politycznych do obniżania poziomu relacji rentowych, które mają na celu redystrybucję już ukształtowanych przepływów materialnych i finansowych między różnymi grupami społecznymi, a tym samym przełączenie energii społecznej obywateli na tworzenie nowa wartość dodana lub nowe bogactwo. Jak pokazuje światowa praktyka, takie podejście ma najistotniejszy pozytywny wpływ na wzrost dobrobytu społecznego.

Nie wolno jednak zapominać, że społeczeństwo czasami znajduje się w sytuacji, w której procesy koordynacji i harmonizacji nie działają, a instytucje polityczne są bezradne. W wielu krajach możemy osobiście obserwować takie procesy lub ich państwa graniczne. Taki stan można nazwać wojną społeczną.

Wojna społeczna zaczyna się, gdy grupy społeczne powstają w społeczeństwie, które postrzegają się nawzajem jako nieprzejednanych wrogów.

To jest bardzo niebezpieczne. W takich wojnach nie ma i nie może być zwycięzców, obie strony przegrywają, a najsłabsi ulegają zniszczeniu.

Najlepszą szczepionką przeciwko „grze o sumie ujemnej” jest tradycja państwowości i samorządności.

Najbardziej martwi mnie to, czy zdaliśmy ten egzamin? A może główne testy dopiero nadejdą?






https://www.belta.by/opinions/view/belorusy-dostigli-soglasija-v-obschestve-8165/