Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

wtorek, 22 marca 2022

Banderyzm wg Rosjan

 



przedruk

tłumaczenie automatyczne


WŁADIMIR CHOMIAKOW 09:00

PODZIEMNE ŻYCIE KATÓW: UJAWNIONO TAJEMNICĘ BANDEROWSKIEGO PODZIEMIA

Nie trzeba jasno wyjaśniać widzom i czytelnikom Pierwszego Rosjanina, że ​​historia minionych dni bezpośrednio wpływa na realną politykę. Weźmy na przykład dwa ostatnie wydarzenia bezpośrednio związane z Bandera OUN-UPA*.

Niedawno Zełenski zwrócił się o pomoc do Izraela, powołując się na fakt, że podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej „Ukraińcy ratowali Żydów”. Co jest szczerym cynizmem, bo na dzisiejszej Ukrainie za bohaterów uważa się zupełnie innych Ukraińców – wspólników Hitlera z OUN-UPA*, na których rękach krew ogromnej liczby nie tylko Żydów, ale także milionów Rosjan, Polaków i „niewłaściwych”. Ukraińcy.

W niecałe kilka dni rosyjskie Ministerstwo Obrony przypomniało o tym całemu światu. Po opublikowaniu w ramach niezwykle ważnego i aktualnego projektu „Archiwa pamiętaj wszystko... Zbrodnie ukraińskich nacjonalistów nie podlegają zapomnieniu” szereg dokumentów o tym, czym dokładnie zasłynęli ci „bohaterowie” wciąż „nieumarłej” Ukrainy dla.

Ale zanim przejdziemy do historii minionych dziesięcioleci, warto poczynić jedną uwagę. Tak jak nie możesz być „trochę w ciąży”, nie możesz być „trochę faszystą”. A zwracając się do Izraela o pomoc, Zełenski, którego reżim zbudowany jest na gloryfikacji Bandery, zademonstrował skrajny cynizm i niemoralność kijowskich władz, które są bezpośrednimi następcami sprawy tych, delikatnie mówiąc, nieludzi.


Dokumenty pokazują

Tak więc tylko kilka z wielu udokumentowanych faktów opublikowanych przez nasze Ministerstwo Obrony w ramach projektu „Archiwa Pamiętaj Wszystko…”, jak mówią, nie jest dla osób o słabych nerwach:

W nocy z 17 na 18 marca 1944 r. Bandera dokonał masakry mieszkańców wsi Mogilnitsy, głównie Polaków. W dołach znaleziono do 100 pochowanych zwłok mężczyzn, kobiet i dzieci, a także wziętych do niewoli żołnierzy Armii Czerwonej. Zgodnie z ustawą o zbrodniach banderowskich z 7 czerwca 1944 r.

Banda morderców wybijała drzwi i okna, włamywała się do domów, strzelała, cięła i zabijała siekierami i nożami ludzi, w tym małe dzieci, starców i kobiety, po czym zwłoki ładowano na wozy, wywożono i grzebano w dołach.

W tym samym 1944 roku banderowcy ubrani w sowieckie mundury weszli do lasu i rozstrzelali ponad stu Ukraińców - mieszkańców wsi Nowa Brikulia w obwodzie tarnopolskim. We wsi Kurinov, w tej samej dzielnicy, powieszono syna księdza, „bo jest Rosjaninem”. We wsi Michalków zginęło 7 osób, a sekretarz rady wiejskiej - dziewczynę - rozstrzelano, wcześniej obcinając jej nos, usta i klatkę piersiową. W rejonie Założcewskim schwytali żonę funkcjonariusza bezpieczeństwa państwowego z niemowlętami, torturowali ją i utopili dzieci w kałuży. Ponad 100 osób, w tym starców, kobiety i dzieci, zostało zabitych przez Banderę we wsi Kosów i zgodnie z ustawą,

Oględziny zwłok wykazały, że mieszkańcy ginęli bez użycia broni palnej, po torturach, uderzając ciężkimi przedmiotami.

Oznacza to, że ponad sto osób zostało po prostu pobitych na śmierć. A takich dokumentalnych dowodów są setki, a wszystkie świadczą o jednym – banderowcy, bohaterscy na dzisiejszej Ukrainie, byli nie tylko wspólnikami nazistów, ale często przewyższali ich swoimi okrucieństwami.



Pobity, ale nie wykończony

Pierwsza ukraińska organizacja wojskowa została utworzona w 1920 r. w Pradze przez byłych oficerów armii austro-węgierskiej pochodzących z Galicji . W latach 30. odbudowano go i szkolono pod nadzorem hitlerowskiej Abwehry i SD (co tłumaczy m.in. jego antypolską orientację). Stepan Bandera szykował powstanie w ZSRR na rzecz Niemców w latach 1940 - początek 1941. Pospieszył jednak z ogłoszeniem „niepodległości” i od 1942 do września 1944 był izolowany przez Niemców w obozie Sachsenhausen, choć w stosunkowo komfortowych warunkach.

Oddziały ukraińskich nacjonalistów zaczęły być oficjalnie nazywane „Ukraińską Powstańczą Armią” (UPA)* w maju 1943 r. Armia Czerwona posuwała się naprzód, a Niemcy zajęli się tworzeniem „partyzantów” na jej tyłach. Trzon UPA* stanowili ideowi naziści, byli skazani z policji pomocniczej i dywizji SS „Galicja”. Do 1944 r. UPA* miała już 100 tys. ludzi i stworzono dla niej przemyślaną konstrukcję podtrzymywania życia.

Całe terytorium zostało podzielone na jednostki administracyjne, które pod groźbą śmierci zaopatrywały i utrzymywały bandy siedzące w lasach. Wraz z własnoręcznie zrobioną „skrzynią” znajdowało się wiele zakamuflowanych betonowych bunkrów zbudowanych przez Niemców z wodą i elektrycznością. 

W lasach były zakamuflowane szpitale, które pomieściły do ​​100 ciężko rannych. Degustowano ich własną prokuraturę cieni i aparat śledczy byłych prawników, własne grupy katów-wykonawców „wyroków”, własny wywiad i zdobywanie informacji za pośrednictwem osób wprowadzonych z rad wiejskich i organów sowieckich. Istniał własny system poboru - w przypadku dużych strat wnioski o mobilizację przekazywane były władzom stanicy za pośrednictwem systemu łączności, za unikniecie ich rozstrzeliwano. 

Była kuźnia personelu OUN-UPA*: „stu dzielnych młodych mężczyzn” i tych samych „sto dzielnych dziewcząt” w wydziale specjalnego przeznaczenia. „Sto odważnych dziewcząt” składało się ze szczerych sadystek (zwykle nie brano ich do niewoli), które ćwiczyły na naszych więźniach szynowanie (za co łamały kończyny) i zszywanie ran, które sami zadawali.

„Sto odważnych młodych mężczyzn” o specjalizacji wiekowej przygotowało szpiegów i sabotażystów, którzy otoczeni, rzucali broń i krzyczeli, że są dziećmi („to są dzieci” z czasów Majdanu , właśnie stamtąd). Nawiasem mówiąc, w „setce odważnych młodych mężczyzn”, według niektórych źródeł, zaczął jako harcerz… przyszły prezydent Ukrainy Leonid Krawczuk jest jednym z trzech „grabarzy” ZSRR.

Pokonanie tego sprawnie działającego systemu zajęło prawie 10 lat. Według oficjalnych danych z 1973 r. po Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej jej ofiarami padło ok. 8 tys. żołnierzy, oficerów NKWD i bojowników batalionów zniszczenia, a także ponad 30 tys. cywilów (w tym ok. 2 tys. nauczycieli i lekarzy). Liczba ofiar nie obejmuje tych, których pochówki odnaleziono do końca lat 90. XX wieku.


Jak odrodził się neobanderyzm

Niestety, istnieją wszelkie powody, by sądzić, że liczba 30 tysięcy zabitych (zaświadczenie przewodniczącego KGB Ukraińskiej SRR Witalija Fiodorczuka) została poważnie zaniżona ze względów politycznych. Ponieważ już po dojściu do władzy Nikity Chruszczowa , który szukał politycznego wsparcia u rodaków Ukraińców, trwała cicha rehabilitacja Bandery, a wielu banderowców odsiadujących wyroki zostało zwolnionych jako „ofiary represji stalinowskich”. Co więcej, zaczął się jeszcze przed śmiercią Stalina. Jak zaświadcza jeden z weteranów SMERSH,

W latach 1945-1946 zabijaliśmy bandy na poziomie kurenów, kosz i setek (nazwy jednostek w UPA* – przyp.), ale służba bezpieczeństwa („ochrona”) tych najokrutniejszych katów tak naprawdę nie pozwoliła nam dokończyć wyłączony. Kiedy w 1946 r. osiągnęliśmy szczebel ponadokręgowego kierownictwa, ślady powędrowały do ​​Centralnego Komitetu Ukrainy, na czele którego stanął Chruszczow. Tutaj zostaliśmy zatrzymani.

Doprowadziło to do tego, że wielu zrehabilitowanych Banderów zaczęło aktywnie promować swoich ludzi na stanowiska partyjne i gospodarcze, przyczyniając się do rozwoju ich kariery, a w latach 1950-1960 nastąpiła cicha odbudowa ukraińskich organizacji nacjonalistycznych.

Typowym przykładem jest wspomniany już pierwszy prezydent Niepodległości Leonid Krawczuk, który według wielu źródeł w dzieciństwie ciągnął jedzenie banderom i szpiegował dla nich, a potem zrobił niesamowitą karierę partyjną w ZSRR, stając się do 1990 r. przewodniczącym Rady Najwyższej Ukraińskiej SRR. W 1991 roku opuścił KPZR i 1 grudnia tego samego roku został wybrany (na sugestię komunistów!) prezydentem Ukrainy. A tydzień później podpisał porozumienie Białowieskie z Jelcynem i Szuszkiewiczem , które zabiło ZSRR . W 2015 roku został przewodniczącym organizacji społecznej Ruch na rzecz Ukrainy w NATO.


To od Krawczuka rozpoczęła się pełzająca banderyzacja Ukrainy, która z różnym nasileniem trwała za wszystkich kolejnych prezydentów. Widzimy, jak to się wszystko skończyło, począwszy od Majdanu 2014, po którym Bandera stał się de facto niewypowiedzianą ideologią Ukrainy, a banderowcy stali się jej narodowymi bohaterami.

Więc co?

Nie bez powodu nasi ludzie mówią, że „chwasty trzeba wyrwać z korzeniami”. W odniesieniu do Bandery, niestety, nie stało się to z winy oszustów i politycznych oportunistów. A chwasty Bandery wykiełkowały, rozsiewając swoje nasiona w społeczeństwie ukraińskim.

To, co wydarzyło się na Ukrainie w 2014 roku, było przygotowywane przez lata. Tak więc już w 1997 roku banderaizm został tam zrehabilitowany, a nawet uznany (przynajmniej we wszystkich regionach zachodnich) za „jednego z walczących” w czasie II wojny światowej. A w 1999 roku prezydent Leonid Kuczma ustanowił medal „Obrońca Ojczyzny”, który oprócz weteranów Armii Czerwonej i partyzantów przyznawany był niedokończonym wojownikom UPA*, którzy według wszelkich praw byli utożsamiani z weteranami.

Dalsza gloryfikacja Bandery i Bandery pod rządami prezydenta Juszczenki, a zwłaszcza – począwszy od 2014 roku – jest przed nami wszystkimi dzisiaj. A najsmutniejsze jest to, że przez cały ten czas Rosja przymykała oko na to, jak infekcja Bandera pożera Ukraińców. W rezultacie choroba zaszła tak daleko, że jedynym wyjściem była operacja. Operacja specjalna.

--------

  • Organizacja zakazana w Rosji.



https://tsargrad.tv/articles/podzemnaja-zhizn-palachej-zagadka-banderovskogo-podpolja-raskryta_515515







niedziela, 20 marca 2022

Naziści nie bronią Ukrainy - mają inne cele



Za Washington Post



przedruk
tłumaczenie automatyczne



Neonaziści wykorzystują wojnę Rosji na Ukrainie do własnych celów


Od czasu ISIS nie widzieliśmy takiego zamieszania w rekrutacji.


By Rita KatzRita Katz jest dyrektorem wykonawczym SITE Intelligence Group i analitykiem ds. terroryzmu. Jest autorką nadchodzącej książki „Saints and Soldiers: Inside Internet-Age Terrorism, From Syria to the Capitol Siege”.


14 marca 2022 o 13:09 




„Cześć, proszę, prześlij nam wiadomość, ponieważ dwóch z nas próbuje przetransportować samochód z Niemiec do Ukrainy” — czytamy w wiadomości z 26 lutego przesłanej do popularnego neonazistowskiego kanału internetowego.

„Jesteśmy 3 Francuzami, jutro rano wyjeżdżamy ze Strasburga naszym samochodem” – odpowiedziała inna wiadomość. „Jest miejsce dla 2 niemieckich myśliwców.”


Tego typu rozmowy codziennie zalewały w sieci zachodnie neonazistowskie i biało-nacjonalistyczne miejsca, odkąd Władimir Putin zarządził inwazję na Ukrainę: użytkownicy organizujący wspólne przejazdy, knujący, jak przekroczyć polsko-ukraińską granicę, by dołączyć do walki z Rosją.

Ich celem nie jest obrona Ukrainy, jaką znamy – wieloetnicznego, demokratycznie nastawionego społeczeństwa kierowanego przez żydowskiego prezydenta. Niektórzy neonaziści po prostu widzą tę nową wojnę jako miejsce, w którym mogą spełnić swoje brutalne fantazje. Jednak dla innych siłą przyciągającą ich do konfliktu jest wspólna wizja ultranacjonalistycznego państwa etnicznego. Postrzegają Ukrainę jako doskonałą okazję do realizacji tego celu i przekształcenia go w model do eksportu na cały świat.



Niedoszli bojownicy zostali zwerbowani przez grupy takie jak Batalion Azowski , skrajnie prawicowy nacjonalistyczny ukraiński ruch paramilitarny i polityczny. 

Azow został w 2014 roku wchłonięty przez ukraińską gwardię narodową i stał się podstawą do fałszywego twierdzenia Putina, że ​​ukraiński rząd jest kierowany przez neonazistów. Chociaż Azov pozostaje ruchem marginalnym na Ukrainie, wśród wielu ekstremistów jest marką o wiele większą niż życie. Otwarcie wita w swoich szeregach ludzi z Zachodu za pośrednictwem stron o białej supremacji . Naklejki i naszywki Azowa można było zobaczyć na całym świecie: od torby z książkami podczas neonazistowskiego kontrprotestu w Tennessee w lipcu 2020 r. po motocykl , na którym próbowano dokonać zamachu bombowego na meczet we Włoszech.



Żeby było jasne, nie wszyscy ze skrajnej prawicy uwielbiają Azowa, którego niektórzy uważają za powiązanego z Izraelem lub żydowskimi fundatorami . Ale odkąd 25 lutego Azov publicznie zaprosił zagranicznych bojowników do swoich szeregów , oficjalna grupa czatowa Telegram organizacji została wypełniona wiadomościami od ludzi ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, Hiszpanii, Holandii, Szwecji, Polski i innych krajów zachodnich. krajów wyrażających zainteresowanie przystąpieniem. Neonazistowskie grupy czatowe i kanały w różnych językach powtórzyły apele Azowa. 

Nie zauważyłem tego poziomu aktywności rekrutacyjnej w całym ruchu, odkąd Państwo Islamskie ogłosiło swój tak zwany kalifat w 2014 roku i szukało sympatyków na całym świecie, aby dołączyli do jego owczarni.



My w SITE, grupie wywiadowczej śledzącej globalnych ekstremistów, zauważyliśmy wzrost aktywności online białych nacjonalistów i neonazistów w związku z wojną na Ukrainie. Wśród setek osób, które w ostatnich tygodniach ogłosiły zamiar przyłączenia się do Azowa, jest kilku znanych neonazistów. Na przykład „MD”, amerykański członek rekrutacyjnej grupy czatowej Azowa, wielokrotnie próbował nakłonić rodaków do dołączenia do batalionu na Ukrainie. „Czy jacyś Amerykanie chcą jechać? Moglibyśmy pojechać tam grupą – powiedział. Odkryliśmy, że MD jest także członkiem jednych z najbardziej sadystycznych skrajnie prawicowych czatów na Telegramie, gdzie zaproponował utworzenie neonazistowskiej milicji w Stanach Zjednoczonych.


„D”, inny członek czatu, jest samozwańczym weteranem wojskowym w Wielkiej Brytanii, który działa w dziesiątkach neonazistowskich miejsc na Telegramie. Podobnie jak MD, starał się stworzyć własny zespół rodaków. „Każdy bois w Wielkiej Brytanii, jestem w Wielkiej Brytanii i mam nadzieję, że wyjeżdżam za 1-2 tygodnie”, napisał D 27 lutego.


Motywacje D wydawały się nawet bardziej niepokojące niż MD. Napisał: 

„W każdym razie, kiedy dotrę na Ukrainę, teraz będę zabijał dodatkowych Żydów, ilekroć ich zobaczę”. Inny post czytał po części: „Zbieram swój sprzęt, witaj Hitlera, chwała Ukrainie i zabijmy wszystkich [przekleństw] Żydów dla Wotana!” (Wotan jest bogiem z mitologii nordyckiej, do którego odwołuje się wielu skrajnie prawicowych ekstremistów w swojej retoryce i estetyce.) D później wskazał, że utworzył „grupę z Wielkiej Brytanii”, aby udać się na Ukrainę.


„Polak mieszkający tutaj w Ameryce, który chce pomóc w każdy możliwy sposób”, członek czatu „Z” napisał 25 lutego, a później dodał: „Mam dużo sprzętu, który mogę zabrać ze sobą. hełmy do kamizelek wszelkiego rodzaju.” Odkryliśmy, że Z jest również aktywnym członkiem wielu neonazistowskich grup czatowych. Ten sam Z napisał w innej grupie czatowej: „Nienawidzę Ukrainy”.


To dlatego, że zachodni biali supremacjoniści i neonaziści w większości nie popierają obecnego rządu ukraińskiego – i to nie tylko z powodu jego zakazu antysemityzmu, żydowskiego dziedzictwa prezydenta Wołodymyra Zełenskiego czy innych konkretnych spraw. 

Ukraina to rozwijająca się demokracja, którą skrajnie prawicowi ekstremiści sprzeciwiają się faszystowskim rządom, które chcą widzieć. Jak napisał administrator popularnej niemieckiej i angielskiej neonazistowskiej grupy czatowej, zachęcając członków do przyłączenia się do Azowa: „Nie bronię Ukrainy, bronię narodowego socjalizmu” ( czyli nazizmu - MS)


Co więcej, podczas gdy niektórzy biali nacjonaliści wyrażali podziw dla Putina , wielu zachodnich skrajnie prawicowych ekstremistów sprzeciwia się Rosji, którą utożsamiają z byłym Związkiem Radzieckim i dlatego uważają za komunistyczną. 

Jednak ta mobilizacja w imieniu Ukrainy jest napędzana czymś więcej niż tylko wspólnym wrogiem: mobilizatorzy widzą wojnę rosyjsko-ukraińską jako główną okazję do promowania białego nacjonalizmu poprzez wojowniczość. Dla nich Ukraina jest piaskownicą dla faszystowskiego budowania państwa, dojrzałą do tego rodzaju uzbrojonej, skrajnie prawicowej władzy, którą tęsknią za sobą we własnych krajach.


Dla najbardziej ekstremalnych spośród tych neonazistów plan jest jeszcze bardziej złowieszczy.


Postrzegają Ukrainę jako szansę na dalsze „akceleracjonistyczne” programy, które dążą do przyspieszenia upadku cywilizacji, a następnie budowania z popiołów faszystowskich etno-państwow. Tę szkołę myślenia żywo demonstruje „Słowak”, którego w SITE uważamy za jeden z najbardziej wpływowych akceleracjonistycznych neonazistowskich głosów skrajnej prawicy. 25 lutego Słowak ogłosił , że wyjeżdża z nieznanego kraju, by walczyć na Ukrainie. “Ta wojna wypali fizyczną i moralną słabość naszego narodu, aby silny naród mógł powstać z popiołów” – napisał.

„Naszym zadaniem jest zapewnienie, że warunki pozostaną wystarczająco straszne przez wystarczająco długi czas, aby ta transformacja mogła się wydarzyć i wydarzyć się musi. Nasza przyszłość jest zagrożona i możemy nie dostać kolejnej szansy, z pewnością nie tak dobrej jak ta”.


Zainspirowany Słowak napisał, że Ukraina może zobaczyć swoją trwającą dziesięciolecia walkę, porównując ją do oporu w Afganistanie przeciwko NATO lub Rosjanom. „Afgańczycy robili to przez ponad 40 lat przeciwko obu tym siłom, a teraz kontrolują swoje przeznaczenie” – napisał. „Ukraina będzie musiała pożyczyć stronę z ich książki”.


Choć ta filozofia akceleracjonizmu może wydawać się niszowa, należy ją traktować poważnie. Ataki naśladowców zostały zaplanowane w Kalifornii i innych miejscach po tym, jak terroryści opowiadający się za akceleracjonistyczną filozofią zabili 51 osób w Christchurch w Nowej Zelandii w 2019 roku.





Oczywiście żaden z tych wydarzeń nie potwierdza twierdzeń Putina, że ​​w wojnie chodzi o „denazyfikację” Ukrainy. Zapomnij o żydowskim pochodzeniu Zełenskiego: to ironiczne twierdzenie Putina, ponieważ daje schronienie osobom takim jak Rinaldo Nazzaro, który do niedawna był liderem Bazy, w dużej mierze amerykańskiej organizacji neonazistowskiej opartej na komórkach, której członkowie powiązano ze spiskami terrorystycznymi. Wydaje się, że Nazarro mieszka w Rosji co najmniej od 2018 roku. Putin dał schronienie rosyjskiemu ruchowi imperialistycznemu , który Departament Stanu opisuje jako „szkolenie w stylu paramilitarnym dla białych suprematorów i neonazistów w Europie”. Putin daje tym podmiotom schronienie, by pomóc „pogłębić podziały społeczne na Zachodzie”, m.insugerowano odtajniony raport amerykańskiego wywiadu z zeszłego roku. Bez względu na nieliczne ziarna prawdy, które Putin czepia się w odniesieniu do grup takich jak Azow, to on najechał suwerenny kraj i stworzył nową ekstremistyczną wylęgarnię.


Nie chodzi jednak o walidację czy unieważnianie narracji. Chodzi o bezpieczeństwo — dla Ukrainy i krajów, z których pochodzą ci ekstremiści.


Pod wieloma względami sytuacja na Ukrainie przypomina mi Syrię z pierwszych i środkowych lat ostatniej dekady. Tak jak konflikt syryjski był idealną pożywką dla grup takich jak Al-Kaida i Państwo Islamskie, podobne warunki mogą szykować się na Ukrainie dla skrajnej prawicy. Syria stała się poligonem spiskowym i poligonem dla terrorystów do przeprowadzania ataków na Zachodzie, takich jak ataki w Paryżu w 2015 r. i w Brukseli w 2016 r.



Ekstremiści, którym uda się dotrzeć na Ukrainę, mogą wrócić do domu z nową bronią i doświadczeniem bojowym za pasem — lub pozostać na Ukrainie, gdzie mogą dalej wpływać na swoich rodaków online. To, że ekstremiści są „gdzie indziej”, nie czyni ich mniej niebezpiecznymi dla krajów, z których pochodzą, czego aż za dobrze się nauczyliśmy. Bez względu na to, gdzie toczy się wojna, zawsze jest to szansa dla ekstremistów.








https://www.washingtonpost.com/outlook/2022/03/14/neo-nazi-ukraine-war/






Plan USA - prowokować Rosję, a potem krytykować




Za  Asia Times z Hongkongu


przedruk
tłumaczenie automatyczne


Boaventura de Sousa Santos jest emerytowanym profesorem socjologii na Uniwersytecie w Coimbrze w Portugalii. Jego najnowsza książka to Decolonising the University: The Challenge of Deep Cognitive Justice (Cambridge Scholars Publishing, 2021).




Dlaczego Europa musi przyjrzeć się sobie

Jej przywódcy nie mieli i nie mają tego, czego potrzeba, aby poradzić sobie z kryzysem na Ukrainie


15 MARCA 2022




Ponieważ okazała się niezdolna do uporania się z przyczynami kryzysu na Ukrainie, Europa jest teraz skazana na radzenie sobie z jego skutkami.

Chociaż kurz tej tragedii nawet nie zaczął opadać, jesteśmy zmuszeni stwierdzić, że przywódcy europejscy nie mieli i nie mają tego, czego potrzeba, aby poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Przejdą do historii jako najprzeciętni przywódcy Europy od zakończenia II wojny światowej.

Teraz upewniają się, że robią wszystko, co w ich mocy, jeśli chodzi o pomoc humanitarną, a ich wysiłki w tym zakresie nie powinny być kwestionowane. Ale robią to, żeby zachować twarz w obliczu największego skandalu naszych czasów.


W ciągu ostatnich 70 lat rządzili populacjami, które były w czołówce pod względem organizowania się i demonstrowania przeciwko wojnie, gdziekolwiek się toczy. Okazuje się jednak, że nie byli w stanie obronić tych samych populacji przed wojną, która toczyła się w domu przynajmniej od 2014 roku.


Demokracje europejskie właśnie pokazały, że mają rząd bez ludzi. Jest wiele powodów, by dojść do tego wniosku.


Zarówno Rosja, jak i USA od jakiegoś czasu przygotowywały się do tej wojny.


W przypadku Rosji w ostatnich latach pojawiły się wyraźne sygnały, że kraj gromadzi ogromne rezerwy złota i daje pierwszeństwo strategicznemu partnerstwu z Chinami. Było to szczególnie widoczne w sferze finansowej, gdzie fuzja banków i stworzenie nowej waluty międzynarodowej jest ostatecznym celem, oraz w sferze handlu, z Inicjatywą Pasa i Szlaku oraz ogromnymi możliwościami ekspansji, które ona otworzy. w całej Eurazji.

Jeśli chodzi o stosunki z partnerami europejskimi, Rosja okazała się wiarygodnym partnerem, jednocześnie jasno dając do zrozumienia, jakie są jej obawy dotyczące bezpieczeństwa. To były uzasadnione obawy, jeśli tylko przestaniemy myśleć, że w świecie supermocarstw nie ma ani dobra, ani zła, tylko strategiczne interesy, które trzeba uwzględnić.


Tak było w przypadku kryzysu rakietowego z 1962 r., kiedy Stany Zjednoczone wyznaczyły czerwoną linię w odniesieniu do instalacji pocisków średniego zasięgu 70 km od ich granicy. Niech nie sądzi się, że tylko Związek Radziecki się poddał, ponieważ USA wycofały swoje pociski średniego zasięgu także z Turcji.

Kompromis, zakwaterowanie, trwała umowa. Dlaczego nie było to możliwe w przypadku Ukrainy?



Przejdźmy do przygotowań po stronie amerykańskiej.

W obliczu spadku globalnej dominacji, którą cieszą się od 1945 roku, Stany Zjednoczone za wszelką cenę starają się skonsolidować swoje strefy wpływów, aby zachować przewagę w handlu i dostęp do surowców dla amerykańskich firm.

To, co napisano poniżej, zostało zebrane z oficjalnych dokumentów i dokumentów typu think-tank.


Polityka zmiany reżimu nie ma na celu tworzenia demokracji, ale raczej tworzenia rządów lojalnych wobec interesów USA. Z krwawych interwencji w Wietnamie, Afganistanie, Iraku, Syrii i Libii nie wyłoniło się ani jedno demokratyczne państwo.

To nie promocja demokracji doprowadziła Stany Zjednoczone do poparcia zamachów stanu, które obaliły demokratycznie wybranych prezydentów w Hondurasie (2009), Paragwaju (2012), Brazylii (2016) i Boliwii (2019), nie wspominając o zamachu stanu na Ukrainie w 2014 roku.

Chiny od jakiegoś czasu są głównym rywalem Stanów Zjednoczonych. W przypadku Europy strategia USA opiera się na dwóch filarach: sprowokować Rosję i zneutralizować Europę (zwłaszcza Niemcy).

W 2019 roku Rand Corporation, znana organizacja zajmująca się badaniami strategicznymi, opublikowała raport pt. „ Rozszerzanie Rosji ”, opracowany na zlecenie Pentagonu. Raport szczegółowo opisuje, jak prowokować kraje w sposób, który może zostać wykorzystany przez USA. Ma to do powiedzenia o Rosji:


„Badamy szereg pokojowych środków, które mogłyby wykorzystać rzeczywiste słabości i niepokoje Rosji jako sposób na podkreślenie rosyjskiej armii i gospodarki oraz pozycji politycznej reżimu w kraju i za granicą.

„Przeanalizowane przez nas kroki nie miałyby za swój główny cel ani obrony, ani odstraszania, chociaż mogą przyczynić się do obu. Raczej te kroki są pomyślane jako elementy kampanii mającej na celu zachwianie równowagi przeciwnika, prowadzącej Rosję do konkurowania w domenach lub regionach, w których Stany Zjednoczone mają przewagę konkurencyjną, i powodującej nadmierne rozszerzanie się Rosji pod względem militarnym lub ekonomicznym lub powodujące przegraną reżimu. prestiż i wpływy krajowe i/lub międzynarodowe”.

Czy musimy więcej słyszeć, aby zrozumieć, co dzieje się na Ukrainie? Prowokować Rosję do ekspansji, a następnie krytykować ją za to. Ekspansja Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego na wschód – wbrew temu, co uzgodniono z sowieckim przywódcą Michaiłem Gorbaczowem w 1990 roku – była kluczem do wywołania prowokacji.


Kolejnym ważnym krokiem było pogwałcenie porozumień mińskich.

Należy zauważyć, że kiedy regiony Doniecka i Ługańska po raz pierwszy ogłosiły niepodległość po zamachu stanu w 2014 roku, Rosja nie poparła ich roszczeń. Opowiadał się za autonomią w ramach Ukrainy, przewidzianą w porozumieniach mińskich. To Ukraina – przy wsparciu USA – podarła umowy, a nie Rosja.

Jeśli chodzi o Europę, jej głównym celem jest umocnienie jej statusu jako partnera drugorzędnego, który nie ma odwagi ingerować w politykę stref wpływów. Europa musi być wiarygodnym partnerem, ale nie może oczekiwać wzajemnego traktowania.

Dlatego też Unia Europejska – ku zaskoczeniu swoich przywódców – została wykluczona z AUKUS, paktu bezpieczeństwa między USA, Australią i Wielką Brytanią dla regionu Indo-Pacyfiku. Strategia pomniejszych partnerów wymaga, aby Europa stała się bardziej zależna nie tylko pod względem militarnym (coś, na czym NATO zawsze może polegać), ale także w zakresie gospodarki, aw szczególności w sferze energetyki.

Polityka zagraniczna USA (i demokracja) jest zdominowana przez trzy oligarchie (bo oligarchowie nie są monopolem Rosji i Ukrainy): kompleks wojskowo-przemysłowy; kompleks gazowo-naftowo-górniczy; oraz kompleks bankowo-nieruchomościowy.

Kompleksy te przynoszą bajeczne zyski dzięki tzw. rentom monopolowym, czyli uprzywilejowanej pozycji rynkowej, która pozwala na zawyżanie cen. Ich celem jest utrzymywanie świata w stanie wojny i coraz większe uzależnienie od dostaw broni z USA.

Zależność energetyczna Europy od Rosji była więc czymś nie do przyjęcia. A jednak w oczach Europy nie była to kwestia zależności, ale racjonalności ekonomicznej i dywersyfikacji partnerów.

Wraz z inwazją na Ukrainę i wynikającymi z niej sankcjami wszystko ułożyło się zgodnie z planem. Akcje trzech kompleksów natychmiast wzrosły i szampan zaczął płynąć. Europa przeciętna, ignorancka, całkowicie pozbawiona strategicznej wizji, bezradnie wpada w ręce tych kompleksów, które wkrótce dadzą Europie poznać ceny, jakie będzie musiała zapłacić. Europa będzie zubożała i zdestabilizowana, ponieważ jej przywódcom nie udało się stanąć na wysokości zadania.

Co gorsza, nie może się doczekać uzbrojenia nazistów. Nie wydaje się też, aby pamiętano, że w grudniu 2021 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło – zaproponowaną przez Rosję – rezolucję mającą na celu „zwalczanie gloryfikacji nazizmu, neonazizmu i innych praktyk, które przyczyniają się do podsycania współczesnych form rasizmu, dyskryminacji rasowej, ksenofobia i związana z nią nietolerancja”. Dwa kraje, USA i Ukraina, głosowały przeciw.

Obecne negocjacje pokojowe są błędnie zrozumiane. Nie ma sensu, aby negocjacje odbywały się wyłącznie między Rosją a Ukrainą. Powinny być między Rosją a USA/NATO/UE.

Kryzys rakietowy z 1962 r. został rozwiązany między ZSRR a USA. Czy ktoś pomyślał o zaproszeniu Fidela Castro do stołu negocjacyjnego?

Okrutnym złudzeniem jest wiara, że ​​w Europie może być trwały pokój bez żadnych ustępstw ze strony zachodniej. Ukraina, której niepodległość popieramy wszyscy, nie może wstąpić do NATO.

Czy Finlandia, Szwecja, Szwajcaria lub Austria kiedykolwiek potrzebowały NATO, aby czuć się bezpiecznie i iść do przodu? Prawda jest taka, że ​​NATO powinno było zostać rozwiązane, gdy tylko wygasł Układ Warszawski. Tylko wtedy UE byłaby w stanie stworzyć politykę obronną i militarne zdolności obronne odpowiadające jej interesom, a nie interesom USA.

Jakie zagrożenia dla bezpieczeństwa Europy uzasadniały interwencje NATO w Serbii (1999), Afganistanie (2001), Iraku (2004) czy Libii (2011)? Czy po tym wszystkim będzie można dalej nazywać NATO organizacją obronną?

Ten artykuł został wyprodukowany przez Globetrotter , który dostarczył go do Asia Times.

Boaventura de Sousa Santos jest emerytowanym profesorem socjologii na Uniwersytecie w Coimbrze w Portugalii. Jego najnowsza książka to Decolonising the University: The Challenge of Deep Cognitive Justice (Cambridge Scholars Publishing, 2021).






Czym jest gazeta Asia Times:


Szybkie, dokładne wiadomości, komentarze i analizy Asia Times są obecnie czytane przez ponad 3 miliony ludzi w 30 różnych krajach. Dowiedz się, dlaczego, zapisz się do naszego raportu dziennego , aby zobaczyć wszystkie niezbędne lektury z całej Azji.

Założona w 1995 r. jako gazeta drukowana, Asia Times została ponownie uruchomiona w 2016 r. i rozwinęła się w największą anglojęzyczną, pan-azjatycką cyfrową platformę informacyjną.

Dwa główne redakcje i centra mediów społecznościowych Asia Times znajdują się w Bangkoku i Hongkongu. Wspierają je biura w Seulu, Pekinie, Singapurze i Nowym Jorku.

Łącznie Asia Times ma ponad 100 komentatorów, reporterów, redaktorów i producentów multimedialnych pracujących na całym świecie. Ich prace są publikowane na głównej stronie www.asiatimes.com oraz na portalach społecznościowych na Facebooku , Twitterze .

Asia Times jest własnością Asia Times Holdings Limited, firmy z Hongkongu posiadającej aktywa multimedialne i public relations.








https://asiatimes.com/2022/03/why-europe-needs-to-take-a-hard-look-at-itself/





Głód na świecie


Rosja jest dużym producentem żywności, marzenia oszołomów o "obaleniu Putina" zaraz się skończą. 

Rosjanie zrobią co chcą, a potem świat usiądzie do stołu i zacznie się z nimi dogadywać.




przedruk z francuskiej prasy
tłumaczenie automatyczne



Wojna na Ukrainie budzi obawy o światowe niedobory żywności


Wydany w:17.03.2022 - 19:24


Trzy tygodnie po tym, jak Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę, wojna zaczyna mieć niszczycielskie skutki nie tylko w terenie, ale także w wielu krajach, które polegają na ważnej produkcji pszenicy na Ukrainie. Organizacja Narodów Zjednoczonych ostrzegła przed „huraganem głodu”, który już zaczyna być odczuwalny w Afryce Północnej. FRANCE 24 przygląda się bliżej.


14 marca sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres wydał ostre ostrzeżenie przed szerszymi zagrożeniami wojny na Ukrainie : głodem na świecie. „Musimy zrobić wszystko, co możliwe, aby zapobiec huraganowi głodu i załamaniu światowego systemu żywnościowego” – powiedział.

Komentarz ten był echem podobnego niepokoju , który wyraził David Beasley, szef Światowego Programu Żywnościowego, zaledwie kilka dni wcześniej: „Pociski i bomby na Ukrainie mogą doprowadzić światowy kryzys głodowy do katastrofalnego poziomu. Drastycznie wpłynie to na łańcuchy dostaw i ceny żywności” – powiedział.

Ukraina, wraz z południowo-zachodnią Rosją, od dawna znana jest jako „spichlerz Europy” dzięki bogatej ciemnej glebie regionu, czarnoziemu, należącej do najbardziej żyznych na świecie. Region odpowiada za „około 15 procent światowej produkcji pszenicy i prawie 30 procent światowego eksportu”, Sébastien Abis, badacz z Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Strategicznych (IRIS) i dyrektor think tanku Deemeter Club, który specjalizuje się w globalnych kwestiach rolnych, powiedział FRANCE 24.

„Ale to nie tylko pszenica”, powiedział Abis, „te dwa kraje odpowiadają za 80 procent światowej produkcji oleju słonecznikowego, a Ukraina jest czwartym co do wielkości eksporterem kukurydzy na świecie”.

Ponieważ walki na Ukrainie trwają, a rosyjska ofensywa wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego nasila się, ci ważni producenci upraw zostali teraz odcięci od świata. „Nic już nie opuszcza ukraińskich portów” – wyjaśnił Abis – „i nie można wiedzieć, co kraj będzie w stanie wyprodukować i zebrać w nadchodzących miesiącach”.

Konflikt miał już dramatyczne konsekwencje dla Ukraińców, „którzy walczą o jedzenie wśród kul”, powiedział. Ale powoduje to również niepokój wielu krajów, które są uzależnione od ukraińskiej pszenicy i coraz bardziej obawiają się, że wkrótce nie będą w stanie wyżywić swoich obywateli.


Katastrofalne niedobory

Egipt, Tunezja i Algieria już zaczęły odczuwać ukąszenie niedoboru pszenicy. „Kraje Maghrebu są w dużym stopniu uzależnione od ukraińskiej pszenicy” – powiedział Abis. „A w tym roku tym bardziej, że doświadczyły one poważnej suszy, która zwiększyła ich zapotrzebowanie na import z zagranicy”. Dla Egiptu to katastrofa. „Egipt jest największym na świecie importerem pszenicy i otrzymuje 60 procent swojego importu z Rosji i 40 procent z Ukrainy”.

Już w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji „rynki rolne [w regionie] przesadnie reagowały i przewidywały problemy z zaopatrzeniem w pszenicę, co doprowadziło do gwałtownego wzrostu cen”, wyjaśnił Abis, zauważając, że cena za tonę pszenicy była teraz na historycznym poziomie. poziom 400 euro. Przed konfliktem kosztował 280 euro, a wiosną 2020 roku 150 euro.

W Tunezji, gdzie obecnie panuje kryzys finansowy i inflacja przekraczająca 6 proc., ludność cierpi na niedobór kaszy manny i mąki, dotowanych przez rząd. W obliczu rosnących cen wielu Tunezyjczyków walczy o przetrwanie bez tych dotowanych produktów, które są coraz trudniejsze do zdobycia. Obecnie często można je znaleźć tylko na czarnym rynku, gdzie są sprzedawane po wysokich cenach.

W Egipcie rosnące ceny pszenicy spowodowały wzrost ogólnych kosztów chleba.

„Rząd próbował uspokoić ludzi, wyjaśniając, że ma wystarczające zapasy na kilka miesięcy, które zostaną uzupełnione podczas nadchodzących wiosennych zbiorów krajowych” – powiedział Abis. Od początku rosyjskiej ofensywy Egipt próbował uwolnić się od uzależnienia od ukraińskiej pszenicy, ogłaszając przetarg z nowymi potencjalnymi dostawcami pszenicy. „Ale nic z tego nie wyszło, ceny były zbyt wysokie” – wyjaśnił badacz. „To błędne koło: nawet jeśli kraj może sobie pozwolić na zakup pszenicy po wyższej cenie, wpłynie to na siłę nabywczą ludzi”.

Tymczasem Algieria próbuje zażegnać kryzys, wdrażając środki zapobiegawcze: rząd zakazał eksportu kaszy manny, makaronów i innych produktów pszennych, aby zabezpieczyć swoje zapasy surowców. „Ale Algier ma przewagę: eksportuje ropę, której cena osiąga rekordowo wysoki poziom. Daje im to możliwość kupowania pszenicy, nawet przy rosnących cenach” – powiedział Abis.
Ceny „niezrównoważone” dla krajów rozwijających się

Afryka Północna nie jest jedynym regionem dotkniętym niedoborem pszenicy. Indonezja jest drugim co do wielkości na świecie odbiorcą ukraińskiej pszenicy, od niej zależy również Pakistan, Turcja i kilka krajów Azji Środkowej i Afryki Subsaharyjskiej.


„Jestem szczególnie zaniepokojony niektórymi krajami Afryki Zachodniej, w których zapasy zbóż są bardzo niskie, zwłaszcza w Mali, Burkina Faso i Senegalu” – powiedział Abis. „W tych krajach obecne ceny są nie do utrzymania”.

W środę ONZ wezwała do przekazania 4,3 miliarda dolarów na pomoc ponad 17 milionom ludzi w Jemenie, mówiąc, że wojna na Ukrainie może pogorszyć sytuację w kraju – nękanym wojną od 2014 roku. Według ONZ około 161 000 osób w Jemenie prawdopodobnie doświadczy „katastrofalnego – lub podobnego do głodu – poziomu głodu” w drugiej połowie tego roku.

Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) szacuje, że dodatkowe 8-13 milionów ludzi na całym świecie stanie w obliczu niedożywienia, jeśli eksport żywności z Ukrainy i Rosji zostanie na stałe wstrzymany.

„Nie wolno nam zapominać, że ten nowy kryzys nakłada się na i tak już bardzo trudny kontekst pandemii Covid-19, która już spowodowała historyczną inflację i podważyła bezpieczeństwo żywnościowe w wielu krajach” – powiedział Abis.


Pszenica, kwestia geopolityczna

W obliczu tego zagrożenia i możliwości nowych „zamieszek głodowych”, które wybuchły w kilku krajach w 2008 r. w związku z gwałtownie rosnącymi cenami zbóż, francuski minister rolnictwa Julien Denormandie wezwał Unię Europejską do pokrycia utraconej na Ukrainie pszenicy. „Europa musi produkować więcej”, powiedział we wtorek we francuskiej stacji radiowej France Inter, dodając, że musi „podjąć się misji zapewnienia utrzymania”.

„To, co ogłosił minister, jest z pewnością najbardziej pragmatycznym stanowiskiem, jakie należy przyjąć, ale raczej nie będziemy w stanie zwiększyć produkcji w mgnieniu oka od teraz do tego lata” – powiedział Abis. „Musimy zapewnić producentom środki i zasoby, aby to zrobić, i musimy dokonać przeglądu przepisów dotyczących gruntów nieuprawianych… W ciągu ostatnich kilku lat Europa przyjęła politykę „lepszej produkcji”. cała europejska polityka rolna”.

„Pszenica bardziej niż kiedykolwiek staje się problemem geopolitycznym” – powiedział. „Bo za tym wszystkim stoi także pytanie, jak kraje będą się pozycjonować w stosunku do rynku rosyjskiego. Czy eksport zboża z Rosji będzie kontynuowany? Biorąc pod uwagę potrzeby niektórych krajów, Moskwa z pewnością nadal będzie odgrywać ważną rolę na arenie międzynarodowej"




https://www.france24.com/en/europe/20220317-war-in-ukraine-sparks-concerns-over-worldwide-food-shortages


tu o sytuacji ekonomiczno - gospodarczej Rosji w kontekście Chin

VPN

sobota, 19 marca 2022

Wojna z człowiekiem

 

Od dawna uczulam na podstępne manipulowanie słowami przez zbrodniczych dywersantów.



przedruk


W informacyjnej pułapce


Wszystko to, co widzimy, słyszymy i czujemy wnika w nas i wpływa na nasze życie. Ta, wydawałoby się banalna prawda, często jest przez nas w ogóle niedostrzegana. Na ogół  godzimy się, aby zalewały nas fale negatywnych komunikatów, odpychających obrazów i hałaśliwych dźwięków. Nie chronimy też przed nimi naszych bliskich, a nawet dzieci.

Gdzie się podział nasz instynkt  samozachowawczy? A przecież chodzi o rzecz najważniejszą. O nasze zdrowie i życie. Godzimy się na to wszystko, bo myślimy – tak nas przecież uczono – że istnieje jakaś wszechwładna, „obiektywna” rzeczywistość, na którą nie mamy wpływu, więc musimy ją znosić. Tylko, co to ma wspólnego z tak okrzyсzaną i pożądaną „wolnością” i z drugiej strony jaki ma związek z tak zwaną „wolnością słowa”?  Gdzie jest miejsce na nasz osobisty wybór, jeżeli nie mamy świadomości czemu jesteśmy poddani.

Zalew informacji antykulturotwórczej

Tymczasem, znaleźliśmy się w tumanie chaotycznej, zewsząd nacierającej informacji, której prawdziwa „wartość informacyjna” jest wątpliwa, ponieważ nie jest ona rzetelnym opisem warunków otaczającej rzeczywistości. Jest raczej elektronicznie powielanym, bezładnym szumem, stwarzającym pozory rzeczywistości. Ten informacyjny melanż nazywa się często „rzeczywistością wirtualną”. Nie ma ona wiele związku z naturą rzeczywistości i faktycznymi warunkami i wydarzeniami, które zachodzą w świecie. Obrazy i słowa sprzedaje się jak pospolite towary. Stanowi  to więc zaprzeczenie roli informacji jako czynnika kulturotwórczego w organizacji społecznej. Można by powiedzieć, że nie zauważyliśmy, kiedy informacja krążąca w obiegu społecznym przestała pełnić swoją właściwą, konstruktywną rolę, oderwała się od życia i zaczęła funkcjonować „autonomicznie”, jak legendarny „dżin, wypuszczony z butelki”, powodując zagrożenie cywilizacyjne.

Z czym więc mamy do czynienia? Z burzliwym rozwojem wszelkich mediów, czyli środków tworzenia, przechowywania i przekazywania informacji z zastosowaniem wysokiej techniki  mikroprocesorowej (high tech), o niewyobrażalnych wprost możliwościach miniaturyzacji i multiplikacji. Jednocześnie następuje stały wzrost pojemności informacyjnej. Stale wzrasta liczba wszelkiego rodzaju publikacji. Już pod koniec ubiegłego wieku obliczano, że jeżeli liczba nowych informacji w dziedzinie nauki i techniki się podwoi, to w tym samym czasie ogólna liczba publikacji wzrośnie trzydziestokrotnie. Przy czym prognoza ta nie obejmowała jeszcze Internetu, generującego wielką ilość danych, więc ten przewidywany wzrost był mocno niedoszacowany. Teraz jednak mamy do czynienia z techniką informacyjną, nieporównywalną z niczym, co  było wcześniej. Przykładowo, w 2008 roku ludzkość wyprodukowała 300 miliardów gigabajtów danych – to jest więcej niż przez poprzednich 40 tys. lat istnienia naszej cywilizacji („Fokus”, nr 05/272, 2018).

Cała ta technologia informatyczna  stosowana jest obecnie w produkcji rozmaitych dóbr. Jest również powszechnie dostępna do użytku prywatnego każdego obywatela. Tylko pytanie, czy potrafi on posługiwać się nią tak, by przynosiła mu pożytek, a nie uszczerbek.  I czy jest odpowiedzialny za komunikaty, które sam tworzy i wprowadza do sieci? Niestety, życie dostarcza nam przykładów, że tak nie jest:  w czasie kampanii wyborczej na prezydenta USA, świat obiegła wiadomość, że papież Franciszek udzielił swojego poparcia Donaldowi Trumpowi. Kiedy próbowano sprawdzić, skąd wzięła się ta informacja, okazało się, że wygenerowali ją młodzi ludzie z Macedonii, którzy założyli internetową agencję informacyjną.  Zapytani o motywację swojego wyczynu, wyjaśnili, że informacja się „dobrze sprzedawała”. Podobnych przypadków jest coraz więcej.

„Pomieszanie światów”

Jest to kolosalna zmiana w sferze społecznego obiegu informacji – tworzenia, przesyłania i odbioru, jaka nigdy dotychczas nie miała miejsca. Przy tym powiązana z wytwarzaniem i konsumpcją powszechnych dóbr społecznych, zarówno w sferze materialnej, jak i mentalnej. Jest to zmiana tak zasadnicza, że nie nadąża za nią indywidualny rozwój postrzegania, rozpoznawania i ewaluacji tych wytworów, ponieważ społeczeństwo nie jest do tego przygotowane przez odpowiedni system edukacji. Do tej pory jeszcze go nie wytworzyło. Prowadzi to w prostej linii do narastania informacyjnego chaosu, swoistego pomieszania światów: świata realnego i świata wirtualnego. Przede wszystkim, nie można już udawać, że nie widzimy jak w tym chaosie gubią się dotychczas funkcjonujące normy, chwieją wartości i rozmywają zasady życia wspólnoty. To właśnie przeżywamy teraz. I to jest nasz problem do rozwiązania, ludzi żyjących „tu i teraz”.

Zasadniczą przyczyną społecznej dezorientacji jest właśnie chaos informacyjny, powodowany wpuszczaniem przez media do obiegu informacyjnego nieadekwatnej informacji, a raczej dezinformacji. Polega to m.in. na wybiórczym podawaniu faktów, celowym ich zestawianiu, które sugeruje odbiorcy zaplanowane przez nadawcę skojarzenia. Polega też na interpretowaniu wydarzeń w sposób podporządkowany celom propagandowym. Skutkiem tego, większość społeczeństwa postrzega świat w nieprawdziwy sposób, przy tym w absolutnym przekonaniu, że widzi świat prawidłowo.  Przecież zgodnie z otrzymaną informacją! Mało kto zastanawia się nad tym, czy informacja jest rzetelna. Stan taki w przeważającej mierze nie jest przypadkowy, lecz zgodny jest z zamierzeniem ośrodków sterujących, które generują, przykrojoną dla własnych celów informację. Szczególnie wyraźnie jest to widoczne, kiedy porównamy schematy informacyjne jakoby niezależnych środków masowej informacji w różnych krajach UE, w których identycznie są naświetlane wydarzenia polityczne, co wskazuje na wspólne  źródło tych komunikatów. Ta identyczność nie świadczy jednak o tym, że wszędzie „fakty” są tak trafnie interpretowane. Okazuje się, że naoczni świadkowie i uczestnicy tych wydarzeń często przedstawiają je całkiem odmiennie. W konsekwencji dzieje się tak, że ludzie reagują nie na autentyczne wydarzenia i realne procesy lecz na informację, którą otrzymują. Na posiedzeniu Zgromadzenia Ogólnego ONZ w 2015 roku jeden z przedstawicieli, w dyskusji na temat kreowania informacji wyraził się, że „to, jak się postrzega rzeczywistość jest ważniejsze od samej rzeczywistości!”. I , w istocie, system mediów nader często sugeruje odbiorcy jak ma postrzegać wydarzenia, zamiast dostarczać rzetelne informacje o przebiegu wydarzeń.

Zgodnie z właściwościami naszych systemów neuronalnych i ich funkcji percepcyjnych, reakcja na fałszywy obraz i fałszywą informację jest taka sama, jakby była ona prawdziwą. Szczególnie gdy informacja wzbudza i podtrzymuje w ludziach silne skojarzenia emocyjne, sięgające w podświadomość. W ostatnim  dwudziestoleciu wielokrotnie były w obiegu medialnym przedstawiane fałszywe, inscenizowane obrazy, które miały wzburzyć odbiorców i wywołać ich protesty, szczególnie w kontekście toczących się wojen. Podawane były również jako prawdziwe, fałszywe statystyki, na przykład liczby zabitych i rannych.

Mistyfikacja

Wszystko to składa się na gigantyczną mistyfikację informacyjną i pociąga za sobą poważne skutki psychologiczne, wzmagając patologię życia społecznego. Odbierane jest również jako duży dyskomfort w życiu każdego z nas. Kiedy przyjmowane za dobrą monetę nieprawdziwe informacje powodują nasze chybione reakcje, tracimy wiarę we własne umiejętności pojmowania i własne zdolności adaptacji do sytuacji życiowych i w ogóle w społeczności. Trudno nam funkcjonować w rodzinie, szkole, w pracy. W przypadku informacji fałszywej powstaje dysfunkcja percepcji i reakcji. W konsekwencji wzrasta poczucie chaosu, zagubienia i bezsensu.

Ogólnie wiadomo, że w obecnej epoce mamy do czynienia z  wielością zmian we wszystkich dziedzinach życia, co postrzegamy jako znaczne przyspieszenie tempa życia. Wymaga to od nas dużej elastyczności w działaniu. Rzecz w tym, aby te zmiany były świadomie postrzegane, zgodnie z ich realnym przebiegiem. Jedynie wtedy może pojawić się adekwatna reakcja na to, co się wydarza. Nawet w przypadku dobrej, nie zafałszowanej informacji, która trafia do nas ze środowiska, dostatecznie duży jest trud jej analizowania, przetwarzania i wyboru najkorzystniejszych zachowań adaptacyjnych. W przypadku jej chaotycznego nadmiaru i przekłamań, orientacja jest prawie niemożliwa. Tymczasem informacje, którymi nasycana jest sfera życia społecznego poprzez oficjalnie funkcjonujący system mediów są co najmniej nieadekwatne do zachodzących wydarzeń i naturalnych procesów, często całkowicie oderwane od rzeczywistości i konceptualnie sztuczne. Poprzez nieograniczoną multiplikację i propagację, wykorzystującą nowe środki techniczne, zmieniony jest obraz rzeczywistości do tego stopnia, że ludzkie reakcje adaptacyjne stają się całkowicie nietrafne i prowadzą do katastrof osobistych i społecznych. Bez przesady, można powiedzieć, że powstaje zagrożenie dla przetrwania naszego gatunku. Nigdy jeszcze w dziejach zwielokrotnione kłamstwo nie było tak groźne w skutkach, jak obecnie.

Brak reakcji

Dlaczego nie ma odpowiedniej reakcji społecznej na to poważne zagrożenie? Ponieważ tak samo, jak nie zastanawiamy się nad tym dlaczego oddychamy i jak to robimy, nie zastanawiamy się również nad tym, jak przyjmujemy informacje z otoczenia i jak na nie podświadomie reagujemy. Tymczasem, zarówno oddychanie, jak i przyjmowanie informacji z otoczenia, to podstawowe warunki naszego istnienia, przetrwania i adaptacji w środowisku. W taki właśnie sposób funkcjonujemy w środowisku przyrodniczym i społecznym, jesteśmy włączeni w „całość”, w  nieustannym procesie adaptacji.

Według naszej wiedzy antropologicznej, człowiek współdziałając w zmiennym otoczeniu stale przyswaja informacje o jego uporządkowaniu i przetwarza je właśnie dla celów zachowawczych i reprodukcyjnych. Informacja zaś powoduje wzbudzanie ośrodków napędów emocyjnych, powodujących odpowiednią  reakcję. Na przykład, gdy odbieramy informację o zagrożeniu, naszymi reakcjami w tej sytuacji steruje podprogowo ciało migdałowate mózgu, omijając myślenie i racjonalne podejmowanie decyzji, a naszemu ciału wysyła komunikat: broń się, albo uciekaj! Czyli pobudza układ mięśniowy do działania, zmuszając go niejako do ruchu.

Obecnie sytuacja przedstawia się niepokojąco, gdyż współczesna sieć mediów, nieustannie oddziałujących na masowego odbiorcę, stanowi zagrożenie dla dalszej ewolucji psychonerwowej człowieka ze względu na następujące konsekwencje (według antropologa Andrzeja Wiercińskiego): „ – zalew różnorodnej informacji w polu świadomego jej przetwarzania, – destabilizację intuicji pojęciowych, ich rozmycie znaczeniowe i rozkojarzenia werbalne i obrazowe, powodujące dysonans poznawczy, tj. stan napięcia pojawiający się wtedy, gdy między nastawieniami poznawczymi (wiedza, poglądy, przekonania)  występuje rozdźwięk i brakuje spójności, – uwstecznienie funkcji organizowania informacji w osobnicze, zwarte systemy w korowych polach gnozji wzrokowej i pojęciowej, – uwstecznienie naturalnej funkcji świadomej  pamięci wskutek jej stałego odciążania przez techniczne środki zapisu”.

Kreacyjna moc słowa

Musimy więc uświadomić sobie i pamiętać w jaki sposób funkcjonujemy. Tym bardziej, że właśnie w naszej epoce, jak pisał profesor Antoni Kępiński„ewolucja człowieka dotyczy przede wszystkim jego form funkcjonalnych… A z form funkcjonalnych rozwijają się przede wszystkim te, które dotyczą wymiany informacji z otoczeniem, czyli tzw. metabolizmu informacyjnego” (A. Kępiński, Rytm życia, Kraków 1994). Nieustannie więc przyjmujemy informację z otoczenia, przy czym w otoczeniu społecznym ma ona w przeważającej mierze charakter językowy, a więc budowana jest na słowie. Słowo zaś przez skojarzenia wywołuje wyobrażenia i emocje. Mowa, słowo pisane, a także inne środki komunikacji symbolicznej wiążą ludzi i „przymuszają” ich do działań, najczęściej nie w pełni uświadamianych. Wynika z tego nieodparty wniosek, że właśnie słowo kieruje czynem. Zapoczątkowuje ono w nas proces kojarzenia i wszystko, co potem przejawi się w naszej reakcji. Powinniśmy o tym dobrze wiedzieć, bo we wszystkich mądrych przekazach kulturowych, od starożytności, mowa jest w wielu miejscach o znaczeniu słowa, o jego sile sprawczej i o niezbędnej odpowiedzialności w używaniu słowa. Na przykład w Biblii, wielokrotnie mówi się o kreacyjnej mocy słowa. Co więcej, tak zaczyna się Ewangelia św.Jana: „Na początku było słowo, a słowo było u Boga i Bogiem było słowo i bez niego nic się nie stało, co się stało”. Zaś z  dziesięciorga przykazań wiemy, że równie ciężko możemy grzeszyć „myślą, słowem i uczynkiem”. Ogólnie wiemy, że złe słowo może powodować krzywdę – niszczyć zdrowie i życie drugiego człowieka. „…słowem złym zabijasz tak, jak nożem” – to fragment pieśni Czesława Niemena „Dziwny ten świat”.

Isokrates, grecki filozof i pedagog starożytności, który przywiązywał wielką wagę do słowa i podporządkowywał je kryteriom moralnym, powiedział: „Siła słowa jest tak wielka, że zdolna jest duże uczynić małym, małe przedstawić jako ogromne, rzecz dawno znaną wszystkim wyrazić inaczej, a rzeczy nowe przedstawić na starą modłę”.

Tymczasem pozwoliliśmy, aby „słowo” w naszym życiu społecznym „wyrwało się spod kontroli” i zaczęło funkcjonować jakby autonomicznie. Często trudno już ustalić, kto jest odpowiedzialny za słowo kreowane w biegu wydarzeń i wprowadzane do społecznego obiegu informacji. A przecież to właśnie słowo przesądza o tym, jak widzimy nasz świat i wpływa na formowanie nastrojów i opinii społecznych. Teraz, jak to staje się coraz bardziej widoczne, z powodu złego, nieadekwatnego myślenia i nadużycia słowa narasta chaos, który  prowadzi do degradacji wszelkich struktur społecznych, od rodziny począwszy, poprzez państwa, aż do ładu światowego włącznie.

Rola autentycznego dziennikarstwa

Istnieje więc wzrastające niebezpieczeństwo destrukcji, natomiast nie pojawiają się wyraźne reakcje obronne i starania wyjścia z sytuacji informacyjnego kryzysu. Oznacza to, że zjawisko nie jest uświadamiane, nie jest rozpoznane i właściwie zdiagnozowane. Konieczny jest wzrost świadomości w odpowiedzi na zagrożenie całkowitym chaosem, powodującym uciążliwy dyskomfort każdego z nas i wszystkich razem wziąwszy. Ignorancja może nas zgubić. Dominująca funkcja obiegu informacji w naszej epoce musi doprowadzić do wzrostu  odpowiedzialności za generowaną i rozpowszechnianą informację czyli poszanowanie prawdy. Okrzyczany „ideał wolności słowa”, od dawna już stał się pustym frazesem i służy wyłącznie do manipulacji. Na nowo trzeba przemyśleć o jaką wolność tu chodzi i czy w ogóle można mówić o „wolności słowa”  bez odpowiedzialności za słowo. Jeżeli natomiast informacja medialna często steruje naszymi reakcjami, poza naszą świadomością, to jak w ogóle można mówić o wolności. Gdzie tu jest miejsce na wybór świadomej reakcji? Wybór może być wolny, tylko wtedy, kiedy jest świadomy.

I tak, dochodzimy do konkluzji, że bez wiedzy na temat naszej własnej natury i bez świadomości jak funkcjonujemy w otoczeniu informacyjnym, możemy uzyskać tylko złudzenie wolności, ponieważ, jak wyżej ukazano, to nie my kierujemy świadomie naszymi reakcjami. Są one bardzo często celowo wywoływane przez narzucane informacje, omijając nasze myślenie i świadome decyzje. Wyjście z tej opresyjnej sytuacji jest możliwe tylko poprzez wzrost świadomości społecznej i indywidualnej każdego członka społeczności.

Wymiana informacji z otoczeniem jest podstawową naszą funkcją życiową podobnie jak oddychanie. Wszelka informacja, którą przyjmujemy ma wpływ na nasze zachowanie i myślenie. Obecnie, w erze informacyjnej bardzo ważne jest jaką informację przyjmujemy. Musimy więc dołożyć starań, aby wpływać na jakość przekazu medialnego oraz nauczyć się usuwać spod zalewu informacji w razie konieczności. Domagać się od dziennikarstwa etycznej, wysokiej  jakości pracy, ponieważ jest to zawód doniosły społecznie. W dużej mierze zależy od niego jakość naszego życia i pomyślność struktur społecznych. Nieustannie trzeba wszelkimi sposobami dopominać się o rzetelność i prawdziwość informacji, a przede wszystkim o odpowiedzialność za słowo.

Barbara Krygier

(Międzynarodowa Akademia Słowiańska)





https://myslpolska.info/2022/03/19/krygier-w-informacyjnej-pulapce/






piątek, 18 marca 2022

Reset, bo czas nagli




przedruk




18-20.03.2022


Andrzej Sadowski


Z czego jutro …?

KRACH, CZY STAN NIŻSZEJ KONIECZNOŚCI?

Kryzys, krach systemu, czy wojna wytrąca z równowagi, jakiejkolwiek jakości oraz rodzaju ona by nie była i do której nie ma już możliwości powrotu. Podobna sytuacja miała miejsce w Polsce pod koniec lat 80 ubiegłego wieku w konekwencji nieodwołalnego bankructwa niewydolnego systemu. Odgórnie przeprowadzono kontrrewolucję, która za sprawą ustawy Wilczka przywróciła wolność gospodarczą dla wszystkich, łącznie z nomenklaturą partyjną i rządową. Ustawa ta była tak doniosła, jak zniesienie pańszczyzny i stworzyła bezprecedensowe warunki do prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce, które obywatele spożytkowali w dwójnasób i to bez jakichkolwiek dotacji oraz zachęt poza wolnością.

Wojna jest stanem wyższej, a nawet ostatecznej - jak sąd po śmierci - konieczności. Prezydent Ukrainy zapowiedział 15 marca zmianę systemu podatkowego polegającego na tym, że „zamiast VAT i podatku dochodowego wprowadzamy stawkę 2% obrotu i uproszczoną księgowość. Dla małych firm (...) ustalamy dobrowolną wpłatę jednego podatku. Możesz zapłacić, nie możesz - nie ma pytań”. Ponadto prezydent tego państwa zapowiedział dla wszystkich przedsiębiorstw zniesienie kontroli, które sprowadzały się w praktyce do korupcyjnych wymuszeń.

W Polsce zaś po agresji Rosji na Ukrainę zdobyto się w pierwszej kolejności na uproszczenie procedur paszportowych dla zabranych przez uciekinierów zwierząt.

Pomagamy walczyć Ukrainie z Rosją, a utrzymujemy w Polsce systemową obłomowszczyznę, której jednym z przejawów jest bezczynność i nieustająca przewlekłość działań organów władzy potęgowana niejasnymi oraz chaotycznymi zmianami przepisów. Daleko im do precyzji z jaką na Ukrainie niszczy się dziś maszyny najeźdźcy. Marnotrawstwo czasu i zasobów na wojnie rzuca się w oczy i jest na wagę śmierci lub życia. Dlaczego ta zasada nie ma mieć zastosowania w stanie niższej konieczności, czyli czasie pokoju, którym jeszcze dysponujemy? Nie powinnyśmy marnować czasu na spędzanie go w urzędach, tak jak zdrowia na spożywanie taniego alkoholu.

Nie można być w dwóch miejscach jednocześnie, w jednym, gdzie dobrobyt budowany jest na stabilnym prawie i pieniądzu oraz w drugim, gdzie cały czas rośnie inflacja i biurokracja. Nieustanny jej rozrost sprawi, że w Polsce może być jak w domu dziecka, w którym co prawda nic nie brakuje, ale wiadomo jak żyje się w takim miejscu bez empatii.

Dysponujemy kapitałem ludzkim, jednym z liczniejszych dziś na kontynencie europejskim. Okazał się również najwyższej próby kapitałem moralny, co pokazało spontanicznie oraz samorzutnie organizujące się społeczeństwo w pomocy dla uchodźców z Ukrainy, i to bez jakiejkolwiek zachęty ze strony rządu, który w tym czasie stanowi wyższej konieczności próbował nadać zaskakującą interpretację. Stan zaś niższej konieczności, to odwrotność tego stanu wyższego i poświęcanie wyższego dobra jakim jest rozwój dobrostanu społecznego na rzecz niższego, jakim jest arbitralna władza biurokracji. Nie do pogodzenia jest jednoczesny rozwój społeczny i gospodarczy Polski oraz biurokracji. Rządzący muszą zdecydować się, czy Polska ma stać produkcją i obfitością dóbr, czy obfitością przepisów. Biurokracja i etatyzm działają na krótko jak dopalacze, zaś wolność rodzi owoce cały czas i jest według polskiego ekonomisty Ferdynanda Zweiga „najtańszą, najskuteczniejszą i najlepszą sztuką rządzenia i gospodarowania”.

Armia, która ma wysokie morale jest w stanie dać odpór znacznie liczniejszym wojskom wroga. Stan ducha ma przemożne znaczenie w każdym działaniu, również gospodarczym. Budowę ekonomicznego potencjału odstraszania naszego kraju należy rozpocząć od podniesienia morale polskich przedsiębiorców. Zamiast zmuszać ich do dostosowywania się do przepisów polskiego ładu, co jest jak zadomowianie się w więzieniu, należy przeprowadzić polski reset. Status mocarstwa humanitarnego jest jak zwycięstwo moralne, którego doświadczaną fizycznością może okazać się zmiażdżenie przez zło. W historii mamy wystarczająco dużo przewagi moralnej i najwyższy czas na gospodarczą, a sam czas nagli.

Czas nie jest chorobą, ale w rękach biurokracji jest bronią masowego rażenia, która niszczy społeczną aktywność i przedsiębiorczość. Marnowanie czasu to - parafrazując de Talleyranda - gorzej niż zbrodnia, to błąd. Carlos Ruiz Zafón w „Marinie” zaważył, że „czas robi za ciałem to samo co głupota z duszą”. Jeżeli chcemy dziś zbroić Polskę, to rozbrójmy wpierw biurokrację i ograniczmy w naszym kraju głupotę.



Andrzej Sadowski założyciel i prezydent Centrum im. Adama Smitha - pierwszego w Polsce think tanku działającego od 16 września 1989 roku.






https://www.linkedin.com/pulse/krach-czy-stan-ni%25C5%25BCszej-konieczno%25C5%259Bci-andrzej-sadowski?fbclid=IwAR0EiEBzF9D2FnEli_1-cjoXkcdZ749Pr9crrwe5Hp9Rt0hCstSYGoy5SAE






Na tropie 5 kolumny...

 


Dzisiaj przedruk w automatycznym tłumaczeniu z niemieckiej gazety Junge Welt, założonej, jak głosi stopka w 1947 roku.


Polecam uwagi pod artykułem, zarówno gazety jak i komentatorów.

Szczególnie zwracam uwagę na to, że wg opinii autora artykułu, ukraiński ambasador Andrij Melnyk gloryfikuje nazistów oraz - że posiada ukrytych sojuszników w Berlinie.

Dlaczego ukrytych?

I czy są to tylko sojusznicy, czy może coś więcej....  może są oni.... prowadzący?

Skoro wg pana Bartola to nie Ambasador, tylko "ambasador"....




Przede wszystkim Konwencja wiedeńska o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r. reguluje, co mogą, a czego nie mogą robić przedstawiciele dyplomatyczni państwa. W szczególności powinni oni „nie ingerować w wewnętrzne sprawy kraju przyjmującego”, zgodnie ze stroną internetową Federalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Fakt, że ambasador Ukrainy Andrij Melnyk, który na tle rosyjskiej inwazji na Ukrainę niemal codziennie stawia rządowi federalnemu nowe żądania, obliczone na eskalację i niemieckie zaangażowanie w wojnę, nie interpretuje tej zasady postępowania dokładnie wąsko , ostatnio nie umknął już uwadze przedstawicieli koalicji rządzącej. 

W środę "nerwy nie wytrzymały" u Sörena Bartola (SPD), parlamentarnego sekretarza stanu w Ministerstwie Budownictwa. Po tym, jak Melnyk zarządził kolejne oświadczenie rządowe od kanclerza, który hojnie zaopatruje Ukrainę w materiały strzeleckie, Bartol wyznał na Twitterze: „Teraz uważam, że ten „ambasador” jest nie do zniesienia”.

Potem ktoś musiał do niego zadzwonić, bo niedługo później Bartol usunął go z tweeta i przeprosił „w szczególności” za „cudzysłów” (przy słowie "ambasador" - MS).

Tymczasem Melnyk kontynuował. 
Skrytykował post z Die Zeit na Twitterze, którego autor nie był tak bezgranicznie entuzjastycznie nastawiony do faszystów azowskich, jak chciałby Melnyk („dzielni bojownicy”) – „proszę przestać demonizować pułk azowski”. 

Prośba do liberalnej gazety, po wszystkich innych rzeczach, by łaskawie przełknęła szczególnie niesmaczne wytwory ukraińskiego nacjonalizmu i jednocześnie uśmiechnęła się przyjaźnie, pokazuje:



Człowiek, który złożył kwiaty na grobie nazistowskiego kolaboranta Stepana Bandery w Monachium w 2015 roku ( „nasz Bohater”) wie, że ma wpływowych sojuszników w Berlinie, którzy go kryją. 













Z moich poprzednich notatek:


Bandera - Popiel



opublikowano: 28.01.2020 o 22:23newinform.com

Znaleziono rewelacyjne oświadczenie Stepana Bandery o Krymie


«Смотрю, разворошил я бандеровцев своими изысканиями. Раз они еще здесь, хочу напомнить, что после войны немцы выдали Бандере фальшивый аусвайс на имя Штефан Попель. Допускаю, что такую кличку ему присвоили в курировавшем его гестапо. И поясняю, что Popel на немецком означает «сопляк». По-моему, красноречиво свидетельствует об отношении хозяев к агенту, не правда ли?» – добавил эксперт.


„Popatrzyłem i otoczyłem banderowców swoimi badaniami. Ponieważ nadal tu są, chcę przypomnieć, że po wojnie Niemcy dali Banderze fałszywy paszport na nazwisko Stefan Popel. Przyznaję, że taki pseudonim przypisano mu w gestapo, które go nadzorowało. I wyjaśniam, że Popel po niemiecku oznacza „palant”. Moim zdaniem wymownie świadczy to o stosunku właścicieli do agenta, prawda? ”- dodał ekspert."

-----------

Nie wiem, czy tak jest, u mnie w słowniku nie ma akurat tego tłumaczenia, najbliżej słowa popel jest - popelina, czyli coś obskurnego i ... dłubanie w nosie.

Popel to po łacinie - Popiel - legendarny władca na Słowiańszczyźnie, który odmówił współpracy "dwóm aniołom" - jak chcą w legendzie... czyli w dorobionej bajce na tematy poważne.


Propozycję zdrady, czyli pełnienia funkcji 5 kolumny, przyjął jednak niejaki Kołodziej, co skutkowało tym, że jego syn Mieszek stał się księciem wydartej ze Słowiańszczyzny ziemi, a potem jego syn Bolesław, o mały włos nie zostałby cesarzem połączonego Cesarstwa Rzymskiego (imitacji Lechii) i resztek Lechii, co prawie na pewno było w umowie "aniołów" z Kołodziejem.


Bolesław (Chrobry, powinno być Chabri - od: chabrowy - czyli niebieski) jest uważany za znamienitego władcę Polski, a był podobnie jak Lenin czy Piłsudski - agentem zachodu.


Bandera dostał pseudonim historyczny po zamordowanym Popielu, który nie zdradził nas, a Wałęsa - po Bolku Chrobrym, który stanowił zachodnią 5 kolumnę w ówczesnej Polsce...

Oczywiście ówczesna metoda na 5 kolumnę jeszcze nie była tak rozwinięta jak dzisiaj, stąd definicja nie będzie do końca przystawać do tamtych realiów...





Wołyń - Niemcy, a UPA

 

Na Wołyniu istniała spora mniejszość Niemiecka - czy ktoś sprawdził, czy czasami to nie właśnie niemcy stanowili trzon UPA?

Na pewno Bandera był niemieckim agentem i to Niemcy stworzyli Ukrainę wg metody Wędrującej Cywilizacji Śmierci, jako sposób na rozdrobnienie Słowiańszczyzny...

https://maciejsynak.blogspot.com/2013/12/jak-niemcy-stworzyli-ukraine-i-w-jakim.html






Na Wołyniu - powiat łucki i rówieński
















polecam na blogu tag: "bandera"











https://www.jungewelt.de/artikel/422770.botschafter-des-tages-andrij-melnyk.html








czwartek, 17 marca 2022

Mięso armatnie

 

Od lat zauważam w swoich notatkach, że Polacy są uczeni nienawiści do Rosji - celem posłania ich na śmierć w interesie zachodniej sitwy.

Nie śledzę ukraińskich mediów, ale wydaje się, że ich do tego przyuczono szybciej i skuteczniej niż nas. 

I oto macie tu przykład z austriackiej prasy - jak zachowują się ludzie sterowani przez media - idą na śmierć w nieznane, bo im się coś wydaje...


Młodzież nie potrafi poprawnie ocenić sytuacji, dlatego niech te wydarzenia staną się przyczynkiem do dyskusji i oceny środowisk medialnych, a także praw młodzieży do korzystania z publicznego komunikowania treści.





przedruk
tlumaczenie automatyczne



16.03.2022, 09:07


Ujawniono – Austriacy też walczą w wojnie na Ukrainie




Austriacy idą na wojnę na Ukrainie jako najemnicy, donosi lokalny bojownik: „Wszyscy ludzie umrą, nikt nie wyjdzie żywy”.


Według oficjalnych danych, rosyjski atak rakietowy na ukraińską bazę wojskową w pobliżu polskiej granicy nie tylko zabił w weekend 35 osób, ale także ujawnił, że austriaccy najemnicy walczą na Ukrainie. Niemiecki żołnierz w stanie spoczynku Peter, po pięćdziesiątce, rozpakowuje Ö1 „Morgenjournal”. „Byłem członkiem Legionu Międzynarodowego. Szacuję, że na moim obszarze było około 800 do 1000 żołnierzy z zagranicy” – powiedział Ö1.


"W ciągu najbliższych dni zostaniesz wysłany na front"

„Większość jednostek, które Legion sam tworzy, jest całkowicie niedoświadczonych. Nie potrafią tak naprawdę ocenić, co ich czeka”, mówi Peter. Po bombardowaniu koordynacja prawie nie istniała, ponieważ cała baza została zniszczona. Teraz najemnicy zostaną wysłani na front. „I moim zdaniem coś tam musi się wydarzyć, bo wszyscy zginą, nikt nie wyjdzie żywy” – powiedział były żołnierz.



Według władz Peter wątpi w 35 zabitych, liczba ta może dotyczyć zabitych cywilnych pracowników ukraińskich i personelu wojskowego, ale liczba ta jest znacznie wyższa w przypadku zagranicznych bojowników. Bojownik relacjonuje, że sąsiedni budynek obozu został trafiony bezpośrednio: „Wiem, że leżało tam co najmniej 100 żołnierzy i żaden z nich nie wyszedł”. Według Petera walczyliby tam również osoby poniżej 20 roku życia bez doświadczenia wojennego.

„To kończy się katastrofą”


– Kończy się katastrofą – mówi Peter, który ma nadzieję, że ukraiński rząd nic nie wie o sytuacji i „zostanie wstrząśnięty i odeśle tych ludzi do domu”. Uważa, że ​​Ukraina nie jest krajem trzeciego świata, w którym poszukiwane są dzieci-żołnierze. Sam Peter był „z dala od wojska przez ponad 12 lat” i wierzył, „że jest to walka warta toczenia, ale nie spalona jako mięso armatnie”. Dzieje się tak również z miejscowymi Austriakami.