Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

poniedziałek, 14 czerwca 2021

Neurobiologia, a postrzeganie


Tak, zauważyłem to kiedyś i wnioski moje były podobne - naśladowanie w architekturze lub sztuce motywu ludzkiej twarzy ma spowodować, że będziemy owe wytwory ludzkich rąk traktować jako coś znajomego i łatwiej nam to będzie akceptować, lub będziemy się w takim otoczeniu lepiej czuć.

Chociaż mnie osobiście to niepokoi, może dlatego, że nie lubię jak ktoś usiłuje mną sterować serwując mi coś podprogowo..

A może to z powodu moich odkryć w tych tematach...



Amalfi - kościelna wieża z wyłabuszonymi "oczami"  i rozdziawionymi do krzyku "ustami"


Artykuł poniższy jak najbardziej może stanowić uzupełnienie poprzednich artykułów "z tego cyklu":

  • Sztuka patrzenia, sztuka widzenia
  • Sztuka komponowania
  • Zdolność patrzenia
  • Ostrość widzenia


Linki na końcu artykułu.


Poniżej przedruk z poprawionym tłumaczeniem automatycznym...




Jak oprogramowanie biometryczne zmienia sposób, w jaki rozumiemy architekturę — ​​i nas samych

Autorzy: Ann Sussman , Janice M. Ward




To nie ma znaczenia, gdzie się znajdują – jakie to miasto, stan, kraj, kontynent - to nie ma znaczenia. Jeśli chodzi o duże i pudełkowe szklane budynki, ludzki mózg jest tak zaprogramowany, że przyjmuje je w ten sam sposób: jako coś niezbyt interesującego.

Oto zdjęcia drapaczy w Nowym Jorku, Bostonie i Toronto. Poniżej znajdują się mapy cieplne, generowane przez oprogramowanie biometryczne, przewidujące, gdzie ludzie będą patrzeć na pierwszy rzut oka lub w ciągu pierwszych kilku sekund, zanim aktywuje się ich świadomość.





Mapy cieplne świecą na czerwono tam, gdzie ludzie będą spoglądać najczęściej, bledną do niebieskiego, gdzie mniej, a następnie czarnego w obszarach, które będą ignorowane. To, co jest oszałamiające w obrazach, to to, jak wiele początkowo nie jest brane pod uwagę; nasz mózg skupia się na krawędziach, obszarach o wysokim kontraście i ignoruje rdzeń budynków. Wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z masywnymi, szklistymi pudłami, przetwarzamy je w ten sam sposób.


To samo dotyczy pustych ścian; ludzie instynktownie nie patrzą na nie. Te odkrycia mogą pomóc wyjaśnić interesujące zjawisko, dlaczego sztuka ścienna pomaga ożywić zniszczone obszary miejskie, jak widać na tych zdjęciach z centrum Cincinnati:  



Pusta ściana w zabytkowym Cincinnati. VAS pokazuje, jak zmienia się zaangażowanie człowieka w budynek, gdy ma już sztukę. Zdjęcia: © theHapi.org.

 

Zwróć uwagę, jak uwaga przenosi się na ścianę, gdy ma kolorową grafikę, zamiast skupiać się na jej krawędziach i zaparkowanym samochodzie, gdy ściana jest pusta. 

Po prawej stronie, na najwyższym poziomie, diagramy obszarów zainteresowania (ROI) wskazują czerwonymi konturami, że 88%–96% przewidywanych spojrzeń przypadnie na środek nowego muralu, czyli obszar, który jest najbardziej ignorowany, gdy ściana jest pusta .

Witamy w naszej Nowej Epoce Biologii, jako OECD, czyli Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, nazwanej w 2012 r. jako: XXI-wieczna, gdzie nowe spojrzenie na nauki przyrodnicze w połączeniu z nowymi technologiami zmieniły nie tylko to, co robimy, ale także sposób, jak postrzegamy siebie i zmieniamy rozumienie tego, co widzimy, by zbliżyć się do tego stanu, by stać się najlepszym wydaniem samego siebie.



Narzędziem technicznym jest oprogramowanie Visual Attention Software (VAS) firmy 3M, które pojawiło się w 2011 r., a w 2020 r. stało się wtyczką do programów Adobe Photoshop i Illustrator. (Obecnie na rynku dostępne są podobne narzędzia biometryczne, w tym Attentioninsight.com.)

VAS powstał na podstawie ponad 30-letnich badań w 3M, badających ludzkie reakcje na bodźce wzrokowe. Oprogramowanie symuluje pierwszą, podprogową fazę widzenia, która ma miejsce zanim płeć, wiek czy kultura wpłyną na naszą uwagę, a także zanim wejdzie świadomość.



Początkowo używany do informowania o reklamach, witrynach internetowych i projektach oznakowania, VAS obecnie pracuje nad planowaniem urbanistycznym i badaniami architektonicznymi oraz programami nauczania. 3M promuje ją jako „sprawdzanie pisowni” dla wszystkich rodzajów projektowania, bo przecież ludzki obserwator i biologia naszej percepcji wzrokowej pozostają takie same.

„Studenci są bardzo podekscytowani tym oprogramowaniem”, mówi profesor architektury z Katolickiego Uniwersytetu Ameryki, Robin Puttock, RA.

Jej uczniowie po raz pierwszy wykorzystali VAS do analizy nowej konstrukcji na ich kampusie w Waszyngtonie, D.C.

„Widzę tak wiele momentów „a-ha” na ich twarzach, kiedy rozumieją, co robi i co może zrobić. Chcą zrobić zdjęcia swoich najnowszych tablic projektowych, aby dowiedzieć się, co ludzie zobaczą jako pierwsze, i rozpocząć burzę mózgów, w jaki sposób mogą to wykorzystać”.

VAS sprawił, że ona i uczniowie inaczej widzieli budynki, powiedziała. 

„W naszych badaniach wielokrotnie zauważaliśmy, że proste szklane fasady po prostu nie są przez nas postrzegane z wyprzedzeniem. Ludzie poszukują zainteresowania wzrokowego, wzorów, krawędzi, natury, a przede wszystkim innych ludzi. To sprawiło, że zacząłem myśleć bardziej krytycznie o tym, jakie budynki wspierają nasze samopoczucie”.



Jeśli chodzi o zrozumienie, w jaki sposób ornament i szczegóły, a także zorganizowana złożoność, mają znaczenie w fasadach budynków, VAS może szybko to ułatwić.

Na przykład, ponieważ ludzie są zaprogramowani tak, aby ignorować puste przestrzenie, mózg kieruje widza, aby patrzył na to, co jest wokół muzeum sztuki współczesnej w Cincinnati [ Centrum Sztuki Współczesnej, autorstwa Zahy Hadid ukończonym w 2003 roku], a nie na nie bezpośrednio.

Zwróć uwagę, jak na poniższych zdjęciach diagram sekwencji wizualnej VAS omija nowy budynek, pozostający w centrum sąsiednich XIX-wiecznych fasad budynków (pokazanych powyżej niego).

Nic dziwnego: dziesięć lat po otwarciu, Metrobot - rzeźba z kolekcji muzeum autorstwa Nam June Paika, została na stałe zamontowana przed drzwiami wejściowymi muzeum w 2014 roku. A sekwencja wizualna VAS sugeruje, że rzeźba jest naprawdę magnetyczna - ona sprawia, że drzwi do muzeum łatwiej znaleźć.


Uwagę zwracają XIX-wieczne budynki handlowe w centrum Cincinnati (na zbliżeniu u góry zdjęcia), podczas, gdy Muzeum Sztuki Współczesnej (z ok. 2003 r.) nie; VAS pokazuje, w jaki sposób rzeźba Metrobot, zamontowana na stałe przy drzwiach wejściowych muzeum w 2014 roku, pomaga. Zdjęcia: © theHapi.org.


Jak na ironię, zaawansowane technologicznie narzędzia, takie jak VAS, pozwalają nam skonfrontować się z czymś, co projektanci często zaniedbują:

rozważeniem naszej zwierzęcej natury i tego, jak ewolucja oraz walka o przetrwanie, która nas stworzyła, predefiniowała ludzkie uprzedzenia wizualne.


Faktem jest, że wszystkie te wizualne skłonności są starożytne, czynią nas stworzeniami z Epoki Kamienia, wcale nie nowoczesnymi. To coś, z czym możemy mieć trudności z zaakceptowaniem, ale coś, co powinniśmy zrozumieć:

jak budynki wpływają na nasze zachowanie, nasz poziom stresu i, ostatecznie, nasz ogólny stan zdrowia.

„Nasz system wizualny bardzo szybko oblicza krawędzie, jasność, kontrast intensywności lokalnej i kontrast kolorów, a także obecność geometrii przypominających twarze” – mówi Alexandros Lavdas, neurobiolog, który używa tego narzędzia biometrycznego do badania środowiska zabudowanego.

„Ta szybka kalkulacja ma wartość survivalową, ponieważ pozwala na inicjowanie szybkich reakcji, jeszcze zanim świadomie zrozumiemy charakter bodźca.”

Ewoluując w dzikości (in a wild), zasadniczo nadal pozostajemy połączeni z tym miejscem przodków.


Dlaczego uwzględnienie naszej zwierzęcej natury i wykorzystanie narzędzi biometrycznych do śledzenia jej ma znaczenie w architekturze?

„Ponieważ daje obiektywne dane dotyczące kwestii, które uznano za subiektywne” – mówi Lavdas.


Biometria jak VAS ”dostarcza narzędzie oparte na dowodach - i to utrudnia obronę form (autorce chodzi o spór pomiędzy architektami tradycjonalistami, a modernistami - VAS odbiera modernistom argumenty za ich formami architektonicznymi - MS), które nie angażują wizualnie widza.”

A dzięki potężnym punktom danych o tym, jak faktycznie zachodzi zaangażowanie, możemy lepiej wyjaśnić ludzkie zachowanie we wszelkiego rodzaju środowiskach zabudowanych, na przykład dlaczego fasada przypominająca twarz w budynku Harvard Lampoon w Cambridge w stanie Massachusetts jest tak często fotografowana i jest częstym przystankiem dla grup wycieczkowych.




Harvard Lampoon Building ujmuje nas podprogowo. Dzięki analizie VAS widzimy, jak to robi.


Oczywiście autobusy turystyczne zatrzymują się tutaj; muszą. Wieża podświadomie chwyta ludzi, zakotwiczając ich w przestrzeni i czyniąc to niezapomnianym.

Dokładnie odwrotne doświadczenia mają ludzie ze szklanymi drapaczami, jak widać powyżej.

I nie ma znaczenia, że ta ceglana wieża ma ponad sto lat – będzie miała taki sam wpływ na ludzi za kolejne sto lat. Faktem jest, że nasz system percepcyjny, niezmieniony przez około 40 000 lat, pozostanie zasadniczo taki sam przez długi czas.



I to może być zaskakujący wniosek płynący z tego narzędzia biometrycznego i badań architektonicznych: pomaganie ludziom zrozumieć, że nie różnią się tak bardzo, jak im się wydaje.

Zapytana, jak VAS zmieniła jej perspektywę, Puttock powiedziała:

„Uważam, że to fascynujące, że wszyscy jesteśmy zasadniczo tacy sami. Widzimy te same rzeczy z wyprzedzeniem w oparciu o naszą wspólną ewolucję”.

A co może być bardziej trafnym odkryciem na początku XXI wieku - Wieku Biologii?

Zrozumienie tego, jak patrzymy na budynki, pomaga nam zobaczyć siebie.





Nie, nie jesteśmy tacy sami, ponieważ część ludzkości żyje w złudzeniu - wielkim kłamstwie zgotowanym im przez Skynet? przy pomocy innych ludzi...

O czym będzie - lub już jest - tutaj (wstawić link).









Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Ann Sussman.




Ann Sussman:

jest autorką, architektką i badaczką, pełni funkcję prezesa organizacji non-profit Human Architecture + Planning Institute Inc (theHapi.org). Jej najnowsza książka, Cognitive Architecture, Designing for How We Respond to the Built Environment, wyd. (2021), którego współautorem jest Justin B Hollander, zawiera 40 obrazów architektury śledzonej wzrokiem. 

Więcej informacji na: annsussman.com oraz na blogu geneticsofdesign.com.


Janice M. Ward:

jest pisarką, projektantką, blogerką i adwokatką STEM. Ona i Ann Sussman są współautorkami artykułu z okładki w czerwcowym wydaniu magazynu Planning Magazine: używanie śledzenia gałek ocznych i innych narzędzi biometrycznych, aby pomóc planistom kształtować środowiska zbudowane. 

Więcej informacji na acanthi.com i geneticsofdesign.com.




P.S.




Nefertari na ścianie swojego grobowca - zwróć uwagę, na hieroglify w kartuszu i te jakby zestawione w ramkach po jego lewej stronie. Czyż nie odwzorowują ludzkiej twarzy?

Ten po lewej - jakby z profilu, gdzie oko jest głównym elementem, nad nim zygzakowata brew, zaś "usta" pomiędzy dłońmi Nefretiti lub opcjonalnie - w postaci figury ptaka.

Po prawej w kartuszu - otwarte lewe oko, nad nim gruba brew, zamknięte prawe oko - zupełnie jak w nowożytnych przedstawieniach..., pionowe pióro jako nos, i prostokątne usta pod spodem







Tu również w białym kartuszu i w ramkach po prawej i lewej (dłoń robi za usta):





Źródło:


https://commonedge.org/how-biometric-software-is-changing-how-we-understand-architecture-and-ourselves/?fbclid=IwAR2gsGd0ad-zzuCEw3kbIMTmKbjpZqg7QLaMr3kKdfJVP6KSH2-aj91zAmM




P.S. 


2022 rok - podobny artykuł

geneticsofdesign.com/2022/10/02/what-riveting-results-from-buildingstudy1-reveal-about-architecture-ourselves/


geneticsofdesign.com/2021/07/15/cognitive-architecture-2nd-edition-is-out/



Powiązane notki:


https://maciejsynak.blogspot.com/2018/01/ostrosc-widzenia.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2018/01/sztuka-komponowania.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2017/12/sztuka-patrzenia-sztuka-widzenia.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2018/01/zdolnosc-patrzenia.html


https://maciejsynak.blogspot.com/2021/04/bachus.html



https://pl.wikipedia.org/wiki/Nefertari


 


sobota, 12 czerwca 2021

Łamać człowieka

 


Natomiast jakiś niepozorny mikrus, nawet po użyciu przemocy fizycznej i pod silną presją, zamknie się w sobie, zatnie i nic nie powie - opisuje były negocjator.



Niepozorny mikrus powiadacie...

A o co chodzi, gdy się nad kimś znęcają 10 lat?

Nie chodzi o złamanie, bo wiadomo, że to się nie uda, więc  po co to robią?


Słyszałeś Duda?



"Złamać człowieka jest bardzo prosto". Protasiewicza krytykują, a nawet żołnierze nie muszą milczeć

Maciek Kucharczyk08.06.2021 18:07

- Tak naprawdę złamać człowieka jest bardzo prosto. I wcale nie trzeba bicia czy wymyślnych tortur. To są bajki z filmów - mówi Gazeta.pl anonimowo żołnierz, który specjalizuje się w przeprowadzaniu szkoleń SERE (Survival, Evasion, Resistance and Escape). - Krytykowanie Protasiewicza jest moim zdaniem absolutnie nie do przyjęcia. Nie można od nikogo oczekiwać heroicznej postawy - dodaje były policyjny negocjator.

Roman Protasiewicz jest w białoruskim więzieniu. Trafił tam pod koniec maja, kiedy reżim Łukaszenki podstępem i groźbą zmusił do lądowania w Mińsku samolot, którym wracał z Grecji na Litwę. Wraz z nim zatrzymano jego partnerkę, Sofię Sapiegę. W miniony czwartek białoruska telewizja państwowa opublikowała "wywiad" z Protasiewiczem, w którym zgodnie z najgorszymi tradycjami komunistycznych reżimów złożył szeroką samokrytykę i wyjawiał szereg zakulisowych informacji na temat białoruskiej opozycji.


Każdy ma słaby punkt

- Jestem pewien, że 99 procent tych, co teraz krytykują tego chłopaka czy się z niego wyśmiewają, złamałoby się jeszcze szybciej. Łatwo jest pisać głupoty zza ekranu. Po prostu u nas w kraju dawno nic takiego się nie działo. Ludzie nie mają pojęcia, o czym tak naprawdę mówią - mówi Gazeta.pl anonimowy żołnierz.

Jego specjalnością są kursy SERE (Survival, Evasion, Resistance, Escape - przetrwanie, unikanie, opór w niewoli oraz ucieczka), czyli takie, które mają przygotować uczestników na oddzielenie się od swoich sił, znalezienie się na wrogim terenie i pojmanie oraz przesłuchania. To kilka dni dużego wysiłku fizycznego, niewielkich ilości picia i jedzenia, pozbawienia wygód i szansy na normalny sen. Do tego porwanie i do kilkudziesięciu godzin symulowanej niewoli oraz przesłuchań. Siedzenia w zamkniętym pomieszczeniu z opaską na oczach, nieustannie grającą głośną muzyką.

  • Na naszych szkoleniach sprawdzamy odporność psychofizyczną żołnierza. Jak radzi sobie ze stresem. Nie ma ocen. Nie ma dobrych i złych odpowiedzi. Żołnierz ma się wczuć i zrozumieć, jak to może wyglądać - mówi instruktor. Podczas szkoleniowych przesłuchań nie ma oczywiście prawdziwych tortur, ale jak najbardziej jest duża presja, stres i zmęczenie.

- Każdy normalny człowiek ma coś, na czym mu zależy. I to jest jego słaby punkt. Zazwyczaj wystarczy wiarygodna groźba na przykład pod adresem bliskich. Jako ojciec i mąż wiem, że nie ma takiej informacji, której bym nie przekazał, żeby ratować swoich najbliższych. A oni mają jego dziewczynę i nie mają hamulców. Biją, upokarzają i stosują gwałt. No to o czym tu w ogóle gadać - mówi żołnierz. Dodaje, że nawet wobec zawodowych żołnierzy nikt nie oczekuje, iż będą jakimiś twardzielami, którzy nie pisną wrogowi słówka.

  • Nie ma przykazu, że tej czy tamtej informacji to mają nie zdradzić choćby nie wiem co. Nie ma też reguły, że powiedzieć mogą tylko nazwisko, numer i stopień. To są bzdury z filmów. Założenie jest takie, że jak taki żołnierz zaginie i jest ryzyko, iż został pojmany, to się od razu zmienia wszystkie wrażliwe informacje, do których miał dostęp. Tak, żeby jako źródło wiedzy od razu stał się bezużyteczny dla przeciwnika - mówi żołnierz.

Do złamania może wystarczyć kilkanaście minut

Krytykowanie Protasiewicza jest także "absolutnie nie do przyjęcia" przez nadkomisarza Krzysztofa Balcera byłego negocjatora policyjnego, obecnie szefa wojewódzkich struktur Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów. Jego zdaniem nie można od nikogo oczekiwać heroicznej postawy. - Ludzka psychika jest bardzo złożona i może być zaskakująca. Tak naprawdę nikt nie wie, jak się zachowa w danej sytuacji, dopóki sam się w niej nie znajdzie - mówi Balcer.

Były negocjator potwierdza to, co mówi anonimowy żołnierz. Ludzką psychikę tak naprawdę dość łatwo złamać. - Może wystarczyć kilkanaście minut odpowiednio umiejętnie poprowadzonej rozmowy, żeby dostać takie informacje, jakie się chce - mówi Balcer. I pozory mogą bardzo mylić. - Człowiek wydający się być twardzielem, takim, który słowa nie piśnie i będzie szedł w zaparte, może rozsypać się po samej rozmowie. Natomiast jakiś niepozorny mikrus, nawet po użyciu przemocy fizycznej i pod silną presją, zamknie się w sobie, zatnie i nic nie powie - opisuje były negocjator.


Co istotne, my o Protasiewiczu nic nie wiemy. Doszukujemy się w nim jakiegoś wielkiego bojownika o wolność, przeciwnika systemu, co to ma się nie uginać pod torturami. Tylko jaki jest naprawdę? Nie można mu odmówić odwagi, bo jednak postawił się bandyckiemu reżimowi. Nie wiemy jednak nic o jego planach, wizjach i pragnieniach - mówi Balcer. Wszystko to może mieć ogromny wpływ na to, jak zachowa się pod silną presją. Według policjanta 26-latek znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Może obawiać się nie tylko o swoje życie, ale też swojej partnerki.


  • Wyjęli go z samolotu, kiedy zupełnie się tego nie spodziewał. Trafił w ręce bandytów, bo tu nie ma co owijać w bawełnę. Jest odcięty od świata, zastraszony, bity i indoktrynowany. Na pewno powtarzają mu, że jest sam. Że nie może się spodziewać żadnej pomocy - stwierdza były negocjator. I powtarza, że nie mamy prawa od Protasiewicza oczekiwać heroizmu. Nie mamy prawa go oceniać z bezpiecznej odległości. - On ma być skuteczny w przeżyciu. Ma to przetrwać i jakoś znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Wtedy może zacząć mówić prawdę - stwierdza.




https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,27175767,zlamac-czlowieka-jest-bardzo-prosto-protasiewicza-krytykuja.html




Plik robots.txt

 

Od miesięcy obserwuję pewne nieścisłości tj. w życiu mam sporo sygnałów, że ludzie są na bieżąco z moimi sprawami i dość dobrze orientują się w publikacjach, a na blogu odsłony bardzo nikłe często 1-2 na post.

Uznałem, że najwyraźniej wiadome siły blokują mi licznik, żebym nie wiedział jak mi idzie...


Tymczasem dostałem takiego maila od gogla:




po naprawie:



Wynik:



licznik poprawił się w pewnym niewielkim stopniu, nie wiem jaki to ma wpływ i skąd to...

w każdym razie nadal coś blokuje



Mit mizofalików.

 

treść od 18 roku życia



przedruk

tłumaczenie automatyczne



6 czerwca 2021

Il mito dei misofallici.




przez Sandro Angei


Niepokoi niechęć  niektórych podmiotów reprezentujących autorytet akademicki do  opisu i/lub badania poszczególnych znalezisk archeologicznych ukazujących narządy płciowe ; a to dlatego, że pewne „kredo” zaangażowane w zabieganie o styl życia tak czystego w duchu jak i ciele, przez wieki w rzeczywistości brzydziło się wszystkim, co dotyczy seksu,  odwołując się do myśli św . Augustyna . 

Powszechnie niezrozumiana myśl, a może celowo, o świętym człowieku, który chciał dla niego tego, co inni zamierzali rozszerzyć na całą społeczność. W takim klimacie to, co „asceta” odrzucane jako narzędzie szatańskiej pokusy, było i jest traktowane, jeszcze dzisiaj w sposób bigoteryjny, jako prawy przykład do naśladowania przez całą wspólnotę; dlatego wszystko, co pociąga za sobą pokusę ciała, było i nadal jest postrzegane przez niektórych jako interwencja demoniczna. Tutaj  zakorzenia się „mizofallia”, która, dobrze rozumiana, wyrażająca ją do dnia dzisiejszego w świetle pewnego przekonania, słusznego lub niesłusznego, może mieć rację bytu, ale upuszczać ją w środowisku całkowicie obcym dla kultura, która ją generuje, misofalia, jest niczym innym jak szaleństwem.

   W takim bigoteryjnym systemie wszystko, co wywołuje odrazę dla naszego „mizofallicznego” podmiotu, jest interpretowane jako symbol zła, chociaż nie ma to nic wspólnego ze złem i perwersją, starożytnym odkryciem archeologicznym, które badane w kontekście historycznym okazuje się bądźcie rzeczywiście życzliwą nadzieją, jeśli nie manifestacją tej samej boskości.

 W tym klimacie nawet dzisiaj środowisko archeologiczne jest zmuszone do unikania wszystkiego, co związane z seksem, do tego stopnia, że ​​nie chce o tym mówić, z taką ilością włosów na języku i bardzo, zbyt zawstydzonym.

Wstyd, który podcina skrzydła wolności poznania intymnej istoty ludzi.

 Wystarczy na przykład  wiedzieć, że jakaś grupa ludzi używała pewnej potrawy, która miała swój początek w miejscu, a nie w odległych krajach, jeśli wtedy nie chcemy nic wiedzieć o wierzeniach religijnych tej grupy, ponieważ mówienie o narządach płciowych to zły zwyczaj?

 Wystarczy opisać sanktuarium nuragiczne, takie jak Gremanu, z wyszczególnieniem poszczególnych środowisk, bez wspominania o bardzo szczególnym kształcie świętego obszaru, który je wszystkie zawiera, i bez zastanawiania się, dlaczego ta nazwa ma jasne znaczenie, jeśli zinterpretuje się ją przez porównanie ... do tego oryginalnego "kształtu"?  Co oznacza „gremanu” w mowie Fonniego? [1] 

 Na tym blogu przy różnych okazjach zdarzało nam się mówić o „błędach”, z pewnością nie dla brzydkiego czy sensacyjnego celu, ale tylko i po prostu dlatego, że są to dowody, jakie proponuje badania na temat religijności cywilizacji nuragijskiej. Męski narząd płciowy był dla tych ludzi manifestacją boskości. W przeszłości nie było okazji, aby powiedzieć to szczerze, i to bez zbytniego zastanawiania się nad niepokojem, jaki jakaś „miła” dusza może rozpętać; bo gdybyśmy musieli dbać o to na każdym kroku, z pewnością byłoby wiele do ukrycia zarówno przed tą, jak i innymi przeszłymi cywilizacjami.

Dlatego w atmosferze spokojnego spokoju moralnego można bez zwłoki i wszelkich obaw mówić o temacie, którym się tu zajmujemy, z całym szacunkiem dla „mizofalików”.

W multidyscyplinarnym studium studni Santa Cristina próbowałem zinterpretować kształt zewnętrznej obudowy tej wspaniałej studni . Kształt na pierwszy rzut oka jest podobny do jajka, do tego stopnia, że ​​w badaniu zrozumiałem, że nie jest to kształt podyktowany przypadkiem, ale bardzo precyzyjną metodą geometryczną, którą starożytni nuragi z pewnością wykorzystywali do jego śledzenia ( Rys. 1). [2]


Rys. 1

Zewnętrzna obudowa studni Santa Cristina to figura pomyślana według parametrów geometrycznych

 

Potem odważyłem się użyć alternatywnego słowa do „ jajowaty ”, proponując słowo „ gruczołowy ”; to nie po to, aby utożsamiać kształt z kształtem żołędzia (byłoby to całkowicie bezużyteczne), ale powiązać go z kształtem „żołędzi”, który z drugiej strony – żołądź – przyjmuje etymologię za podobieństwo formalne. Wybór był oczywiście podyktowany znajomością faktów, a już na pewno nie brzydkimi powodami; w rzeczywistości miałem okazję sprawdzić, że przedsionek wejściowy tematów sanktuarium w Gremanu (ogrodzenie o fallicznym kształcie o długości prawie 80 m) został zbudowany zgodnie z geometrycznymi technikami budowy jajowatego (ryc. 2). ).


Rys. 2

Sanktuarium Nuragijskie w Gremanu


 Z tego powodu, jeśli geometryczny jajowatość Gremanu faktycznie rysuje to, co jest „żołędziami” męskiego narządu płciowego, możemy sądzić, że ten geometryczny kształt również w innych kontekstach jest delegowany do opisania (części za całość) męskiego narządu płciowego. .

 Dlatego zewnętrzne zamknięcie studni Santa Cristina jest niczym innym jak symbolem męskiej manifestacji boskości; i że w Santa Cristina kładzie się nacisk na fallusa, ta sama archeologia nam to pokazuje, biorąc pod uwagę, że na placu przed wejściem do stanowiska archeologicznego z całą pewnością wyeksponowany jest betyl w kształcie fallusa (choć prawdopodobnie nie kontekstu) z miejsca świętej studni (ryc. 3, 4 i 5)







Wnioski


   W punkcie polemicznym chcę wyrazić całe moje rozczarowanie „mizofalkami”, które, jak sądzę, mają szczególnie dziecinne uczucia, ograniczone poglądy i szaloną niekonsekwencję rozumowania. Ale ich wojna jest przegrana od samego początku, ponieważ misofalia , gdyby była powszechnie dzielona, ​​w krótkim czasie doprowadziłaby do wyginięcia gatunku. Siła natury ma jednak przewagę nad dewiacyjną postawą tych ludzi, ponieważ „ mizofallicy ” podążają za mitem w sposób bigoteryjnyascety (m.in. niejasno ich świadom). 

Mit jest mitem ascety, który poprzez mistyczne przezwyciężanie rzeczy materialnych poszukuje doskonałości w duchowości; ale natura (biologiczna): jej dobroć ma bardzo mało duchowości, której celem jest przetrwanie gatunku.

  Teraz zastanawiam się, ilu może być „mizofallików”, którzy w doskonałej ascetycznej świadomości chcą komentować na blogu?


Uwagi i odnośniki bibliograficzne

[1]  W związku z tym przeczytaj notatkę [6] do opracowania pod adresem, do którego link znajduje się w sanktuarium w Gremanu

[2] Mówiliśmy o tym obszernie w studium poświęconym świętej studni Santa Cristina (wcześniej połączonej), wykazując tam, ale także w innych kontekstach, że lud nuragów posiadał wielkie mistrzostwo geometryczne. Zobacz także linki:

http://maimoniblog.blogspot.com/2018/09/cerchi-ovali-e-ovoidi.html

http://maimoniblog.blogspot.com/2018/07/il-cerchio-lovoide-le-geometrie.html

http://maimoniblog.blogspot.com/2017/11/giorre-tra-geometria-e-astronomia.html


Źródło:


https://maimoniblog.blogspot.com/2021/06/il-mito-dei-misofallici.html?fbclid=IwAR2hm6fIlUXrML0Yz8Fgi_MCk-_FugdTSyRABdB-gP4paa9jHFjuYryBFcc


http://maimoniblog.blogspot.com/2019/04/il-pozzo-di-santa-cristina-8-parte-il.html#more







Włoski kamień skandalu

 

przedruk

tłumaczenie przeglądarki


Bycie/kończenie z tyłkiem na ziemi”
Termin pospolity również w języku włoskim, ale pochodzenia florenckiego, odnoszący się w szczególności do „kamienia skandalu lub acculata”: okrągły i dwukolorowy kamień znajdujący się pośrodku loggii Porcellino na skrzyżowaniu via Calimala i via Porta Rossa.

Kamień ten odtwarza w naturalnej wielkości jedno z kół Carroccio, symbolu Republiki Florenckiej, na którym wisiał sztandar miasta. Carroccio został umieszczony na kamieniu, wokół którego zebrały się florenckie wojska przed wyruszeniem do bitwy.

Kamień pełnił jednak również inną funkcję: był punktem karnym dla zalegających z płatnościami dłużników w renesansowej Florencji. Kara polegała na przykuwaniu „skazanych” łańcuchami, a po „spuszczeniu” spodni wielokrotnie klepano ich po pośladkach o kamień, jak twierdzi oskarżony. Z tego upokarzającego zwyczaju mogły narodzić się popularne idiomy, takie jak „siedzieć z tyłkiem na ziemi” i być może wyrażenie „sculo”, rozumiane jako pech.



"Essere/finire con il culo a terra"

Termine comune anche in italiano, ma di origine fiorentina, relativo in particolare alla "pietra dello scandalo o acculata": una pietra tonda e bicolore che si trova al centro della loggia del Porcellino all'incrocio tra via Calimala e via Porta Rossa.

Questa pietra ricrea a grandezza naturale una delle ruote del Carroccio, simbolo della Repubblica Fiorentina, sulla quale era appeso lo stendardo della città. Il Carroccio fu posto su una pietra attorno alla quale si raccolsero le truppe fiorentine prima di andare in battaglia.

Tuttavia, la pietra aveva anche un'altra funzione: era un punto di punizione per i debitori inadempienti nella Firenze rinascimentale. La punizione consisteva nell'incatenare i "condannati" con catene, e dopo aver "abbassato" i loro pantaloni, venivano ripetutamente schiaffeggiati sulle natiche contro una pietra, secondo l'imputato. Da questa umiliante usanza potrebbero essere nati modi di dire popolari come "stare col sedere per terra" e forse la frase "sculo", intesa come sfiga.

https://www.firenzetoday.it/guida/modi-di-dire-fiorentini.html/pag/3



Goły tyłek na „kamieniu skandalu”, gdy Rzymianin zawiódł

8 czerwca 2021


Zgadza się, goły osioł , prawdopodobnie powodując jedno z największych upokorzeń, jakie kiedykolwiek istniały, które dzięki (lub dzięki) Imperium Rzymskiemu rozprzestrzeniło się w całej Europie . Zobaczmy jednak, jak narodziło się powiedzenie „ kamień skandalu ” i na czym ono polegało.

Dura leksyk, sed leksyka

Prawo było święte dla Rzymian, jak wiemy i rzadko było egzekwowane. Forum , otwórz codziennie, zawsze był pełen przypadkach zarządzanie i decyzje do podjęcia. Niektóre prawa rzymskie były bardzo surowe, jak na przykład starożytne, zapisane w legendarnych Dwunastu Tablicach Prawa, które przewidywały zniewolenie niewypłacalnego dłużnika, sprzedanie go jako niewolnika przez wierzyciela w celu odzyskania pieniędzy, poszatkowany (tj. usunąć kawałki z ciała, co jest prawdopodobnie najbardziej okropne) lub zostać zabitym. Przepisy zatem, które ostrzegały ludzi przed zaciąganiem długów, których nie byliby w stanie spłacić, ale które jednocześnie, w wieku Juliusza Cezara stało się zbyt żelazne. W rzeczywistości archaiczne społeczeństwo rzymskie ewoluowało, a obroty gospodarcze firmy stały się wykładniczo większe, a zatem ryzyko zabójstw tej wielkości rosło coraz bardziej. Tak więc Juliusz Cezar postanowił zmienić to prawo, wprowadzając nową normę, którą można podsumować w tym łacińskim zdaniu:

bonorum cessio nagi tyłek super lapidem

Obrzęd „kamienia skandalu”

Dosłowne tłumaczenie normy łacińskiej to: „ transfer towarów z gołymi pośladkami na kamieniu ”, ale co to oznacza? Od I wieku po Chrystusie w Rzymie każdy, kto nie mógł już spłacić swoich długów i chciał ogłosić swoje bankructwo, musiał dać początek bardzo specyficznemu obrzędowi . W pierwszej kolejności musiał wspiąć się na wzgórze na Kapitolu , gdzie w pobliżu głównej bramy został umieszczony powyżej kamienia z przedstawiał lwa . Kiedy już tam dotarł, wszystko, co musiał zrobić, to krzyknąć cedo bona lub „porzucam cały mój dobytek” i rzucić swój tyłek nago super lapidem, „Naga dupa nad kamieniem”. Od tego momentu niewypłacalny dłużnik nie mógł już być ścigany, ale jednocześnie stracił całą swoją wiarygodność wobec ludu rzymskiego. Ponadto niektóre jego prawa jako obywatela rzymskiego zostały również unieważnione, na przykład prawo do składania zeznań w sądzie za lub przeciw komuś. Dlatego ten kamień z lwem przedstawionym nad Rzymem nazwano lapis scandalis , „kamień zgorszenia”.

Narodziny innych idiomów

Ale ten obrzęd, który utrzymywany był przez wieki, a także w innych miastach, jak zobaczymy, dał zapewne początek także innym idiomom , takim jak: kończący się na osiołku /pośladkach na ziemi i grzebaniu . Pochodzenie pierwszego jest łatwo zrozumiałe i opisuje akt tego bardzo starożytnego rzymskiego rytu; drugi zamiast tego bierze swój początek i daje ideę łutu szczęścia , przybył zaledwie kilka chwil przed zakończeniem z pośladkami na ziemi , a następnie przeżuty !

Rozprzestrzenianie się obrzędu w czasie i w innych miastach

Rozszerzenie Cesarstwa Rzymskiego na całą Europę i Morze Śródziemne umożliwiło rozprzestrzenienie się niektórych praktyk w różnych miejscach. Jest to szczególnie rozpowszechnione w całych Włoszech, a w średniowiecznych prawach florenckich czy modeńskich wciąż znajdujemy tego typu praktyki. W Florencji, w rzeczywistości, gdy kupiec nie powiodła się, aby oświadczyć się niewypłacalny musiał iść pod loggią kupców i spadek jego spodnie opuszczone w rundzie biały i zielony marmur krzyczy: ostendendo putenda, et percutiendo lapidem culo nago lub „Pokazuję pośladki i uderzam w kamień gołym tyłkiem”. Natomiast w Modenie wystarczyło usiąść na pewnym kamieniu i krzyknąć: cedo bonis, „Porzucam swój dobytek”. Krótko mówiąc, prawdziwie upokarzająca praktyka, która przetrwała wieki i trwała aż do średniowiecza i którą być może dobrze było stracić jako tradycję.



sprawdzić do osła



Proprio così, a culo nudo, dando origine probabilmente a una delle maggiori umiliazioni che siano mai esistite, che grazie (o a causa) dell’impero romano si è diffusa in tutta Europa. Vediamo però come nasce il detto “pietra dello scandalo” e in cosa consisteva.

Dura lex, sed lex

La legge per i romani era sacra si sa e raramente non la si faceva rispettare. Il foro, aperto tutti i giorni, era sempre pieno di casi da gestire e di decisioni da prendere. Alcune delle leggi dei romani erano molto dure come quella antica, inscritta nelle leggendarie Dodici Tavole della legge che prevedeva per il debitore insolvente la riduzione in schiavitù, la vendita come schiavo da parte del creditore per poter recuperare i propri denari, essere tagliuzzato (cioè proprio asportare dei pezzi dal proprio corpo, cosa probabilmente più atroce di tutte) o arrivare all’uccisione. Delle leggi dunque che mettevano bene in guardia le persone dal fare dei debiti che poi non sarebbero stati in grado di ripagare, ma che allo stesso tempo, all’età di Giulio Cesare era diventata fin troppo ferrea. La società romana arcaica si era evoluta infatti e anche il giro economico degli affari era diventato esponenzialmente più grande e quindi il rischio di uccisioni di questa portata era diventato sempre più alto. Così Giulio Cesare decise di cambiare questa legge, inserendo una nuova norma che può riassumersi in questa frase latina:

bonorum cessio culo nudo super lapidem

Il rito della “pietra dello scandalo”

La traduzione letterale della norma latina è: “cessione dei beni a natiche denudate sopra una pietra”, ma cosa significa questo? Dal I sec. dopo Cristo a Roma chiunque non potesse ripagare più i suoi debiti e volesse dichiarare il proprio fallimento doveva dare luogo ad un rito ben preciso. In prima istanza doveva salire sul colle del Campidoglio, dove, vicino alla porta maggiore era posizionata una pietra con sopra raffigurato un leone. Una volta arrivato lì non doveva far altro che gridare cedo bona ovvero “abbandono tutti i miei beni” e lasciarsi cadere culo nudo super lapidem, “a culo nudo sopra la pietra2. Da quel momento in poi il debitore insolvente non poteva più essere perseguito ma allo stesso tempo perdeva nei confronti della popolazione di Roma, tutta la sua credibilità. Inoltre si annullavano anche alcuni suoi diritti da cittadino romano, come quello di testimoniare in giudizio a favore o contro qualcuno. Ecco perché quella pietra con raffigurato un leone sopra a Roma veniva chiamata lapis scandalis, “pietra dello scandalo”.

La nascita di altri modi di dire

Ma questo rito, che si è mantenuto nei secoli e anche in altre città, come vedremo, ha probabilmente dato origine anche ad altri modi di dire, come: finire con il culo/chiappe a terra e sculato. L’origine del primo è facilmente intuibile e descrive proprio l’atto di questo antichissimo rito romano; il secondo invece ne riprende origine e dà l’idea di una botta di fortuna, arrivata proprio pochi momenti prima di finire con le chiappe a terra, quindi sculato!

La diffusione del rito nel tempo e in altre città

L’estensione dell’impero romano in tutta Europa e in tutto il mediterraneo ha permesso la diffusione di alcune pratiche in diverse località. Questa qui si è particolarmente diffusa in tutta Italia e nelle leggi medievali fiorentine o modenesi troviamo ancora questo tipo di pratica. A Firenze infatti, quando un mercante falliva, per dichiararsi insolvente doveva recarsi sotto la loggia dei Mercanti e farsi cadere con le brache abbassate su un tondo di marmo bianco e verde urlando: ostendendo putenda, et percutiendo lapidem culo nudo ovvero “mostro le mie natiche e sbatto con il sedere nudo sulla pietra”. A Modena invece bastava sedersi su una determinata pietra e urlare: cedo bonis, “abbandono i miei beni”. Insomma una pratica veramente umiliante che è resistita nei secoli e che si è protratta fino in epoca medievale e che forse, è stato bene perdere come tradizione.



--------------


Carroccio była duża czterokołowy rydwan opatrzone znakami miasta , wokół którego milicje tych średniowiecznych miast zebrane i walczyli . Był szczególnie rozpowszechniony wśród gmin lombardzkich , toskańskich i ogólniej w północnych Włoszech . Później jego użycie rozprzestrzeniło się również poza Włochy . Był symbolem autonomii miejskiej [1] .

Broniony przez wybrane oddziały, wybrukowany barwami gminy [2] , był na ogół ciągnięty przez woły i niósł ołtarz , dzwon (tzw. martinella) oraz antenę, na której umieszczono krzyż i insygnia miejskie . W czasie pokoju przechowywany był w głównym kościele miasta, do którego należał.

Carroccio, który ma lombardzkie korzenie , był początkowo używany przez Arimanni jako rydwan wojenny [3] . Jego funkcja stała się czysto symboliczna [4] , wraz z dodaniem krzyża, insygniów miejskich, ołtarza i jego konserwacją w głównym kościele miasta [5] w czasie, który można zidentyfikować w latach 1037-1039 dzięki arcybiskupowi Mediolanu Ariberto da Intimiano , który narzucił jej użycie w jednym z oblężeń, które Corrado II il Salico przeprowadził kilkakrotnie w Mediolanie [6] . Innymi słowy, Carroccio z pojazdu wojskowego stał się instrumentem czysto politycznym [5]. Z Mediolanu jego użycie rozprzestrzeniło się na wiele gmin w północnych Włoszech, w Toskanii i poza Włochami, aż do jego upadku w XIV wieku. W średniowiecznych dokumentach Carroccio nazywane jest carochium , carozulum , carrocerum lub carrocelum , podczas gdy w ówczesnym dialekcie mediolańskim nazywano je prawdopodobnie caròcc lub caròz [7] .

Jego dyfuzja rozszerzyła się na inne miasta lombardzkie, ale nie można tego wytłumaczyć jako czystą reprodukcję mediolańskiego Carroccio [4] . Co więcej, potomkowie Arimanni, jeszcze na przełomie XI i XII wieku, zachowywali pewną autonomię w średniowiecznym społeczeństwie północnych Włoch i byli rozpoznawalni dzięki różnym specyficznym prerogatywom, mimo że dominacja lombardzka zakończyła się na kilka stuleci



Dokumenty z 1158 i 1201 roku potwierdzają obecność mediolańskiego Carroccio w czasie pokoju w kościele San Giorgio al Palazzo [5] , podczas gdy inni nadal wewnątrz Palazzo della Ragione [8] . Pierwszy z przytoczonych dokumentów zawiera informację o konieczności wykonania żelaznej tarczy , która miałaby zostać umieszczona w chórze wspomnianego kościoła, który znajdował się w pobliżu Carroccio, z rozpaleniem wotywnego ognia podsycanego funtem oliwy [5] . W dokumencie z 1201 r. podano podobną informację: arcybiskup i zakonnicy mediolańskiego kościoła San Giorgio al Palazzo powinni zapalić lampki wotywne wokół Carroccio[5] .

W 1159 wojska miejskie Brescii podczas bitwy zdobyły Carroccio z Cremonese. Rydwan został następnie triumfalnie przewieziony ulicami Brescii i umieszczony w kościele odniesienia gminy, z „martinellą” umieszczoną na miejskiej wieży miasta [9] .

Il Carroccio był protagonistą w bitwie pod Legnano (29 maja 1176), podczas której, według legendy, bronił go, według legendy, Kompania Śmierci , dowodzona, zawsze zgodnie z potoczną tradycją, przez Alberto da Giussano , wyimaginowaną postać, która faktycznie pojawił się dopiero w dziełach literackich następnego stulecia. Również według legendy podczas walki trzy gołębie, które wyszły z grobów świętych Sisinnio, Martirio i Alessandro w bazylice San Simpliciano w Mediolanie [10], wylądowały na Carroccio powodując ucieczkę Federico Barbarossy [11] .

Zamiast tego, zgodnie z faktami historycznymi, które rzeczywiście miały miejsce, piechota miejska zorganizowała decydujący opór wokół Carroccio, co pozwoliło pozostałej części armii Ligi Lombardzkiej , faktycznie dowodzonej przez Guido da Landriano [12] , przybyć z Mediolanu i pokonać Federico Barbarossę w słynnej bitwie pod Legnano. Trudno dziś dokładnie ustalić dokładną lokalizację Carroccia w odniesieniu do topografii obecnego Legnano. Jedna z kronik tego starcia, Roczniki Kolońskie , zawiera ważne informacje [13] :



Oprócz wspomnianej już wartości symbolicznej, Carroccio pełniło ważną militarną funkcję taktyczną [21] . Zaczęła nabierać militarnego znaczenia zwłaszcza po bitwie pod Legnano, gdzie wśród pierwszych w historii piechoty skupionej wokół Carroccio przeciwstawiła się kawalerii [21] . Do tego czasu ci ostatni byli faktycznie uznawani za wyraźnie lepszych od żołnierzy piechoty [21] .

Biorąc pod uwagę, że piechota skupiona wokół Carroccio, ta ostatnia, oprócz silnej wartości symbolicznej, pełniła zatem ważną funkcję taktyczną: wraz ze zdobyciem Carroccio dla milicji miejskich klęska była niemal pewna [18] . Również z tego powodu Carroccio, oprócz tego, że uważano go za najbardziej pożądany łup wojenny, był przechowywany w katedrach, które były najważniejszymi kościołami gmin, i był bohaterem, zawsze w czasie pokoju, najważniejszych ceremonii i wydarzenia, które miały miejsce w miastach [18] .

Oprócz celów wojennych Carroccio pełniło inne funkcje, które mogły być realizowane również w czasie pokoju [9] . Wójtowie gmin na Carroccio mogli podejmować ważne decyzje dotyczące miasta, a sędziowie mogli używać go jako mobilnego trybunału do wydawania wyroków [9] .

Piechota Ligi Lombardzkiej w czasie bitwy pod Legnano zdołała odeprzeć różne ataki dokonywane przez cesarską kawalerię dzięki taktyce tej ostatniej, która obejmowała napady na małe, zdezorganizowane grupy [18] . Dopiero po bitwie pod Legnano kawaleria zaczęła zmieniać strategię, atakując piechotę broniącą Carroccio w widocznych, zorganizowanych siłach, tym samym przełamując jej opór [18] . Ta zmiana strategii wojennej przyczyniła się, wraz z przyczynami wymienionymi w poprzednim akapicie, do upadku i zniknięcia Carroccio z pól bitew [7] .



Carroccio w Mediolanie  


W Brescii znajduje się krzyż, który prawdopodobnie należał do masztu flagowego Cremonese Carroccio zdobytego w 1191 roku w bitwie pod Malamorte [22] . Z drugiej strony wewnątrz katedry w Sienie znajdują się dwa duże maszty flagowe o długości 10-15 metrów, które tradycja nawiązuje do Carroccio, który zwycięsko powrócił z Montaperti . W Cremonie , w muzeum miejskim, znajduje się drewniana platforma, która prawdopodobnie należała do pudła wagonu skradzionego mediolańczykom w 1213 roku w Castelleone .

Ponieważ zachowało się bardzo niewiele pozostałości z czasów średniowiecza, informacje o kształcie Carroccio są fragmentaryczne. Alessandro Visconti w księdze z 1945 r., odnosząc się do kronikarza Arnolfo z Mediolanu , podaje ten opis:


„Znak, który miał poprzedzać myśliwce, był taki: wysoka antena, niczym maszt statku, osadzona w solidnym rydwanie, wznosiła się wysoko, wnosząc na szczyt złotą głowicę z dwoma płatami białego wiszącego płótna. Pośrodku tej anteny znajdował się czcigodny krzyż z namalowanym wizerunkiem Odkupiciela z otwartymi ramionami zwróconymi do otaczających szeregów, aby niezależnie od wydarzenia wojny, patrząc na ten znak, żołnierze mieli pociechę.”

( Alessandro Visconti, Historia Mediolanu , 1945, s. 169. )

Wielkość chorągwi Carroccio można sobie wyobrazić na podstawie chorągwi biskupa miasta Würzburga , używanej w 1266 roku podczas bitwy pod Kitzingen i przechowywanej w Mainfrankisches Museum . Baner ma wymiary trzy na pięć metrów z wizerunkiem San Chiliano .

Ikonograficznie dwa przedstawienia Carroccio w średniowieczu dotarły do ​​XXI wieku: pierwszy znajduje się w Kronikach Sieneńskich Montauri , a drugi w Kronice Giovanniego Villaniego [23] . Oba przedstawienia są wynikiem opowieści nieokularnych kronikarzy, autorów XIV i XV wieku , a więc epoki, w której obecność Carroccio w życiu codziennym zanikła.

Pierwsze przedstawienie pokazuje tylko dwa ruchome maszty flagowe, jeden za pomocą drugiego, podczas gdy na drugim obrazie, gdzie znajduje się czterokołowy rydwan z flagą, temat jest przedstawiony bardziej szczegółowo. Na rydwanie u podstawy szybu przedstawiono również niektóre szalejące marzocchi. Ten sam obraz Carroccio jest obecny na fresku Jana van der Straeta poświęconym Medyceuszy , który przedstawia Piazza della Signoria podczas święta San Giovanni .

Jest zatem prawdopodobne, że istniały trzy rodzaje Carroccio: pierwszy „klasyczny” na modelu mediolańskim, toskański z dwoma masztami flagowymi (z Carroccio z Florencji z dzwonkiem) oraz rozpowszechniony we Flandrii i Niemczech , który był prostym rydwanem z centralnym masztem.

Z opisu dokonanego przez Salimbene de Adama rozbiórki tego, który został zdobyty przez Parmów z Cremonese podczas bitwy pod Parmą w 1248 roku, można wywnioskować, że części Carroccio było pięć: cztery koła, platforma , maszt, flaga i różne ozdoby. Koła były bardzo duże i zazwyczaj malowano je na czerwono w Mediolanie i Florencji , na biało w Parmie oraz na nieokreślone cenne kolory w Sienie i Padwie .

Maszt flagowy, zgodnie z opisem Bonvesina de la Riva , ważył jak czterech mężczyzn i był zwykle podtrzymywany przez liny (z pewnością ta w Mediolanie). W kodeksie Chigi florenckie Carroccio ma dwa maszty flagowe, a flaga, która bardzo często nie była przymocowana do bocznego drążka, była wykonana ze szlachetnego materiału, zwykle podzielonego na dwa połówki kolorów lub ozdobiona motywem krzyża. W przeciwieństwie do Europy Północnej , wizerunek patrona nie pojawiał się na włoskich rydwanach, gdzie często przedstawiano go jako ozdobę przedniej skrzyni [4] .

Ciągnięcie Carroccio odbywało się zwykle za pomocą wołów lub – bardzo rzadko – koni.




Reprodukcja Carroccio podczas historycznej parady Palio di Legnano 2015



https://www.roma.com/a-culo-nudo-sulla-pietra-dello-scandalo-quando-un-romano-falliva/?fbclid=IwAR2-rDYM47rqKSnTlIFWTisfBp8QqM64oZLEmqk_kThsrV1Ux0E_zSc0N3o


https://www.firenzetoday.it/guida/modi-di-dire-fiorentini.html/pag/3

https://it.wikipedia.org/wiki/Carroccio




piątek, 11 czerwca 2021

Ruska agentura???

 

przedruk

tłumaczenie automatyczne



Oto przykład „praw demokracji” i „metod europejskich”. Polski reżim wziął za zakładnika dziennikarza i działacza na rzecz praw człowieka Janusza Niedzwickiego w ramach zemsty za aresztowanie Protasewicza w Mińsku.


Tymi słowami znajomi i koledzy Janusza biją na alarm. Zakładają, że zeznania są torturowane z mężczyzny we współpracy z wywiadami Białorusi i Rosji. Od 12 dni prawnikowi nie pozwolono spotkać się z dziennikarzem, nie pozwolono mu też skontaktować się z rodziną i przyjaciółmi.

Janusz Niedzwicki został zatrzymany 31 maja. Oficjalne sformułowanie polskiego śledztwa (wystarczy uważnie posłuchać) „nawiązał kontakty”. W rzeczywistości jest to standardowa prośba o wywiad i komentarz. I z tego powodu każdy dziennikarz może trafić do więzienia w ogóle w Polsce. Pod fałszywym zarzutem Januszowi grozi do 10 lat więzienia. Sytuację skomentował polski politolog Tomasz Jankowski.


Tomasz Jankowski, politolog (Polska):

Oficjalnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformowała wczoraj, po 12 dniach więzienia, że ​​zostanie oskarżony o rosyjskie szpiegostwo.

To nie pierwszy raz w Polsce. Jeśli ktoś jest przeciwko tak agresywnej polityce, przeciwko krajowi wschodniemu - Rosji czy Białorusi w Polsce - jest natychmiast rosyjskim szpiegiem. Teraz nikt nie mówi, że możemy powiedzieć, że jest to dobry przykład podwójnych standardów.



https://www.tvr.by/news/obshchestvo/t_yankovskiy_o_dvoynykh_standartakh_varshavy/


tekst oryginalny:


Вот вам пример "законов демократии" и "европейских методов". Польский режим взял в заложники журналиста и правозащитника Януша Недзвицки в качестве мести за арест в Минске Протасевича.

С такими словами бьют тревогу друзья и коллеги Януша. Они предполагают, что из мужчины пытками выбивают признания в сотрудничестве с разведками Беларуси и России. Уже 12 дней к журналисту не допускают адвоката и не дают связаться с родными и близкими. 

Задержали Януша Недзвицки 31 мая. Официальная формулировка польского следствия (вы только вслушайтесь) "устанавливал контакты". На деле - это стандартный запрос на интервью и комментарий. И по таким основаниям в Польше вообще могут тогда посадить любого журналиста. По подложному обвинению Янушу грозит до 10 лет тюрьмы. Ситуацию прокомментировал польский политолог Томаш Янковский.

Томаш Янковский, политолог (Польша):

Официально Агентство внутренней безопасности вчера сказало, после 12 дней от заключения, что его будут обвинять в русском шпионаже. Это не первый раз в Польше. Если кто против такой агрессивной политики, против восточной страны - России или Беларуси в Польше - он сразу русский шпион. Сейчас никто не говорит о том, что можно сказать, что это хороший пример двойных стандартов

Początek terroru świętem narodowym Białorusinów

 

Daniłowicz w Dzień Jedności Narodowej 17 września:  jesienią 1939 r. odbył się akt sprawiedliwości dziejowej


Przykre i dziwne słowa.


W tamtych latach nie było państwowości białoruskiej.


Asymilacja? 

A co robią obecnie władze białoruskie, jeśli nie dokonują asymilacji Polaków na Białorusi?

"To są nasi Polacy" - tak powiedział prezydent Łukaszenka?

Więc o co te pretensje??


Pod rządami polskimi  "sprawy i problemy społeczne w zasadzie nie zostały rozwiązane, sfera edukacyjna i gospodarcza nie rozwinęła się." - za to władza sowiecka dokonała takiego spustoszenia wśród Białorusinów, że dziś naród szczycący się i często podkreślający, że walczył z nazizmem - w latach 40tych z radością witał nazistów wkraczających do grodzieńszczyzny.

"Masowy terror, który uderzył najpierw we wschodnią, a potem zachodnią Białoruś, doprowadził do egzekucji, śmierci w więzieniu, deportacji na Syberię i Daleki Wschód setek tysięcy Białorusinów, rusyfikacja i niszczenie tradycyjnej kultury narodowej."

"prawa" Białorusinów to był dla ZSRR wyłącznie pretekst do zaatakowania Polski.

ZSRR złamało Traktat Ryski, a sprawa zagarnięcia polskiej ziemi do dzisiaj nie została naprawiona.


Dlaczego dzisiaj Białorusini świętują dzień, w którym władza sowiecka rozpoczęła terror na ich narodzie - jak to możliwe??






Берасьце (Brześć) . Łuk powitalny wśród uczestników wspólnej niemiecko-sowieckiej parady wojskowej

Źródło: bel-reenact.clan.su



przedruk

tłumaczenie automatyczne


08 CZERWCA 2021, 10:05

Jesienią 1939 roku dokonał się akt sprawiedliwości dziejowej: dostaliśmy możliwość życia w jednym państwie. Opinię tę wygłosił na łamach gazety „SB. Białoruś Siegodnia” rektor Wyższej Szkoły Zarządzania pod przewodnictwem, kandydat nauk historycznych, docent Wiaczesław Daniłowicz, komentując ustanowienie Dnia Jedności Narodowej – informuje BiełTA.

Według niego, prawie 20 lat międzywojennych, kiedy zachodnia część naszego kraju wchodziła w skład państwa polskiego, odcisnęło piętno na świadomości narodowej narodu białoruskiego.

„Przytłaczająca większość białoruskich przywódców narodowych – czy to sympatyzowali z reżimem sowieckim, czy też byli wobec niego krytyczni – jest jednomyślna w opinii, że pokój ryski jest tragedią naszego narodu.


W rzeczywistości władze polskie prowadziły politykę asymilacji ludności białoruskiej. Dlatego wielu pozytywnie odebrało nadejście Armii Czerwonej - i entuzjastycznie przyłączyło się do stowarzyszenia.


Sugeruje to, że przecież polski rząd nie odzwierciedlał interesów ludu i był de facto obcy większości mieszkańców regionu – uważa ekspert.

- I to jest całkiem naturalne: sprawy i problemy społeczne w zasadzie nie zostały rozwiązane, sfera edukacyjna i gospodarcza nie rozwinęła się. Oznacza to, że do problemów ucisku narodowego dodano niezadowolenie społeczne.

Dlatego wizerunek Związku Radzieckiego w wielu oczach wyglądał pozytywnie. Jesienią 1939 roku dokonał się akt sprawiedliwości dziejowej: dostaliśmy możliwość życia w jednym państwie. Tak, nie było to idealne, ale za wszelką cenę doprowadziło do postępowego i pomyślnego rozwoju narodu białoruskiego ”.

Przewodniczący Komisji Stałej Izby Reprezentantów ds. Edukacji, Kultury i Nauki, członek korespondent Narodowej Akademii Nauk, doktor nauk historycznych prof. Igor Marzalyuk jest przekonany, że należy ocenić 17 września, gdyż data ta została oszacowana zarówno w zachodniej i wschodniej części kraju w 1939 r.

Orientacja na Polskę nigdy nie była popularna w środowisku białoruskim. Wsparcie ludnościowe dla tych organizacji, które się na nim koncentrowały, zawsze było minimalne. Nie mogło być inaczej, bo każdy rok oznaczał tylko jedno: wzmocnienie ucisku narodowego, celowe niszczenie narodowych ośrodków kultury.

Dlatego też większość Białorusinów z wielką przyjemnością przyjęła wiadomość o zburzeniu państwowości polskiej w 1939 r.”



Podczas II wojny światowej na Białorusi nie było swoich i obcych

2019.05.09 10:30 

... w 1941 roku cała Białoruś została opuszczona przez wojna radzieckie w ciągu kilku tygodni. W ten sposób ominęła ją masowa mobilizacja do Armii Czerwonej. A samo społeczeństwo Zachodniej i Wschodniej Białorusi, pamiętając terror bolszewicki, nie bardzo chciało służyć sowietom. Zacytujmy tylko kilka dokumentów:

Wrogi element […] wyzwolił z więzień ponad 3 tysiące aresztowanych […] strzelał z okien do jednostek i tyłów naszych wojsk, jakie przechodziły [przez miasto], wykorzystując do tego ukrytą broń byłej polskiej armii oraz uzbrojenie porzucone przez nasze jednostki – już 13 lipca o wydarzeniach w Białymstoku napisał komisarz pułkowy Łoś z 3. Wydziału [kontrwywiadu] 10 Armii Radzieckiej.


Meldunek Rady Wojskowej 30. Armii do Rady Wojskowej Frontu Zachodniego o przyczynach oddawania się czerwonoarmistów do niewoli. 6 września 1941 roku. Ściśle tajne. Nr. WS/0069

Rada Wojskowa Armii, analizując fakty zjawiska haniebnego dla wojska – oddawania się żołnierzy do niemieckiej niewoli – wykryła, że znaczna część tych, którzy poszli do niewoli, to według narodowości Białorusini, których rodziny przebywają w okupowanych przez Niemców obwodach.

W armii mają miejsce liczne fakty przechodzenia na stronę niemiecką czerwonoarmistów tej kategorii. Nie tylko pojedynczych osób, ale ostatnio także całych grup.

Na przykład 27 sierpnia w 903. Pułku Strzelców z 8. roty 3. batalionu, która był na pierwszej linii, ze stanowiska przeszła do Niemców z bronią grupa czerwonoarmistów w liczbie 5 ludzi. Wszyscy okazali się Białorusinami z obwodu witebskiego.

W związku z tym w latach 1941-1943 ilość Białorusinów w Armii Czerwonej nie była większa niż liczba Estończyków, chociaż populacja Białorusi była 8 razy większa niż Estonii. Przy czym Estończycy, mówiąc obiektywnie, byli jeszcze bardziej antysowieccy, bo przed zajęciem przez ZSRR mieszkali w swoim niepodległym państwie.

Większość białoruskich mężczyzn, którzy służyli w Armii Czerwonej, została wcielona latem i jesienią 1944 roku, gdy do końca wojny pozostało mniej niż rok. Dzięki temu, choć w 1941 roku mieszkańcy Białorusi stanowili 5 proc. populacji ZSRR, to liczba Białorusinów, którzy zginęli w szeregach Armii Czerwonej wyniosła mniej niż 3 proc.

Wojna na Białorusi to terror, próba przetrwania i współistnienia

Białoruska pamięć narodowa o II wojnie światowej nijak nie odpowiada historiografii sowieckiej, rosyjskiej, a nawet oficjalnej białoruskiej.

Opowiada ona o życiu na tyłach walczącej armii. Wehrmachtu. Białoruskie miasta – Mińsk, Homel, Mohylew, Witebsk – przez trzy lata okupacji były regularnie bombardowane przez sowieckie samoloty. Nieliczne niemieckie jednostki tyłowe nie mogły kontrolować tak dużego obszaru, a przeróżne niemieckie instytucje miały różny obraz tego, co z Białorusią robić. W ten sposób na białoruskim terytorium zapanowało swoiste „prawo dżungli” – władzę miał ten, kto był najsilniejszy w okolicy.



za wikipedią:


Ziemie północno-wschodnie II Rzeczypospolitej charakteryzowały się zróżnicowanym składem etnicznym. Zamieszkiwali je przede wszystkim Polacy, Białorusini i Żydzi, w niewielkim stopniu także Litwini, Niemcy, Rosjanie itp. Szczególnie liczna była mniejszość białoruska, która na niektórych obszarach stanowiła większość lokalną. Polacy dominowali w części północno-zachodniej regionu, Białorusini zaś na wschodzie i południu.

Część ludności miejscowej miała nie do końca ukształtowaną świadomość narodową, określając się mianem tutejszych bez podawania narodowości. Niektórzy mieszkańcy Polesia identyfikowali się też z odrębną grupą etniczną – Poleszukami. Powszechny spis ludności, przeprowadzony w Polsce w 1921 roku, wykazał w tej części kraju następującą strukturę ludności:

  • województwo białostockie – 1 305 284 mieszkańców, w tym 1 004 370 (76,9%) Polaków, 119 392 (9,1%) Białorusinów, 162 912 (12,5%) Żydów, 7019 (0,5%) Rosjan, 6872 (0,5%) Litwinów, 4 117 (0,3%) Niemców, 0,2% innych[13];

  • województwo nowogródzkie – 822 106 mieszkańców, w tym 443 701 (54%) Polaków, 310 152 (37,7%) Białorusinów, 56174 (6,8%) Żydów, 9801 (1,2%) Litwinów, 0,3% innych[14];

  • województwo poleskie – 880 898 mieszkańców, w tym 375 220 (42,6%) Białorusinów, 214 052 (24,3%) Polaków, 156 142 (17,7%) Rusinów, 91 251 (10,4%) Żydów, 38 565 (4,4%) tutejszych, miejscowych, Poleszuków i ruskich, 4 303 (0,5%) Rosjan, 0,1% innych[15];

  • Ziemia Wileńska (jedynie 4 powiaty: brasławski, duniłowicki, dziśnieński i wilejski; bez m.in. Litwy Środkowej) – 476 164 mieszkańców, w tym 225 326 (47,3%) Białorusinów, 222 065 (46,6%) Polaków, (3,9%) 18 496 Żydów, 6598 (1,4%) Litwinów, 3132 (0,7%) Rosjan, 0,1% innych[16].

Spis ten budził jednak wątpliwości, zarówno historyków przed- jak i powojennych.

Kontrowersje dotyczyły przeprowadzonej statystyki narodowościowej, której zarzucano zaniżenie liczebności mniejszości narodowych na ziemiach wschodnich.

Według wyników spisu liczba ludności białoruskiej wynosiła 1,035 miliona osób, natomiast, zdaniem Janusza Żarnowskiego, w rzeczywistości na całym terenie II Rzeczypospolitej mieszkało wówczas 1,7 miliona Białorusinów.

Jeszcze wyższą liczbę podaje prof. Jerzy Tomaszewski, według którego tylko w czterech województwach północno-wschodnich II RP mieszkało co najmniej 1,95 miliona Białorusinów, w tym w województwie poleskim 654 tys., nowogródzkim 616 tys., wileńskim 404 tys. i białostockim 269 tys.

Dr hab. Marek Wierzbicki, na podstawie spisu powszechnego z 1931 roku określił następujący skład etniczny ziem północno-wschodnich II RP:

Białorusini 1 787,8 tys. (47,6%), Polacy 1 351 tys. (36,0%), Żydzi 352,7 tys. (9,4%), Rosjanie 90,1 tys. (2,4%), Litwini 76,0 tys. (2,0%), Ukraińcy 49,5 tys. (1,2%), inne narodowości 52,4 tys. (1,4%).

Należy podkreślić, że historyk ten zaliczył do Polaków wyłącznie osoby, które zadeklarowały język polski jako rodzimy, a zarazem były wyznania katolickiego. Osoby innych wyznań nie zostały zaliczone do Polaków.

Całkowicie odmienne informacje dotyczące składu etnicznego Zachodniej Białorusi podaje Alaksandr Adamkowicz z Towarzystwa Kultury Białoruskiej na Litwie.

Jego zdaniem, w 1908 roku obszar ten zamieszkany był w 80-82% przez Białorusinów, natomiast Polacy stanowili znikomą mniejszość, nie przekraczającą 5%. Adamkowicz nie podaje jednak źródła tych danych, co znacząco obniża ich wiarygodność.

II wojna światowa i okres powojenny przyniosły głębokie zmiany narodowościowe na Zachodniej Białorusi.

Okres sowieckiej (1939–1941) i niemieckiej (1941–1944) okupacji przyspieszył proces krystalizowania się świadomości narodowej wśród tutejszych. Polityka władz okupacyjnych i konfrontacja różnych narodowych partyzantek wymuszała na nich opowiedzenie się za jedną ze ”stron” poprzez identyfikację z jednym z narodów. W czasie okupacji niemieckiej, w wyniku masowej eksterminacji, zniszczeniu uległa niemal całkowicie ludność żydowska, natomiast w pierwszych latach po wojnie, władze sowieckie zmusiły do opuszczenia swych domów i przeprowadzki w nowe granice Polski większości Polaków.

Współcześnie Zachodnia Białoruś zamieszkana jest w większości przez Białorusinów. Ok. 25-procentowa mniejszość polska żyje w obwodzie grodzieńskim.


Więcej tutaj - 8 mitów o „zjednoczeniu” zachodniej i wschodniej Białorusi:

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/04/zjednoczenie-zachodniej-biaorusi-z-bsrr_77.html





https://www.belta.by/society/view/danilovich-o-dne-narodnogo-edinstva-osenjju-1939-goda-sovershilsja-akt-istoricheskoj-spravedlivosti-444947-2021/

https://naviny.belsat.eu/pl/news/podczas-ii-wojny-swiatowej-na-bialorusi-nie-bylo-swoich-i-obcych/


https://pl.wikipedia.org/wiki/Zachodnia_Bia%C5%82oru%C5%9B#Sk%C5%82ad_etniczny

https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Biera%C5%9Bcie._%D0%91%D0%B5%D1%80%D0%B0%D1%81%D1%8C%D1%86%D0%B5_(22.09.1939).jpg


Służby, wszędzie służby...

 


Dr Kowalski: 4 czerwca mają co świętować przede wszystkim komuniści

– To, co wydarzyło się 4 czerwca, było ustalone wcześniej przy Okrągłym Stole, a jeszcze wcześniej w Magdalence i różnych konszachtach pomiędzy władzami PRL a tzw. konstruktywną opozycją – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl dr Lech Kowalski, historyk wojskowości.


Czy dzień 4 czerwca to Pańskim zdaniem data godna świętowania?

dr Lech Kowalski: Na pewno mają co świętować komuniści, bo choć naród pokazał im przy urnach wyborczych jedną wielką figę, to potrafili się prześliznąć w nową rzeczywistość III RP, z którą nie potrafimy się uporać po dzień dzisiejszy. Jeżeli ktoś ma co świętować, to są to właśnie oni. Przypomina to sytuację, kiedy ich poprzednicy przybyli przed 22 lipca 1944 roku i zmontowali PKWN i udawali, że to ich władza jest z nadania narodu. Po 4 czerwca 1989 roku nawet sami komuniści nie wierzyli, że ta klęska może tak zaowocować w przyszłości.

W lewicowo-liberalnym przekazie dzisiejsza rocznica stanowi symbol zwycięstwa demokracji i upadku komunizmu.

To, co wydarzyło się 4 czerwca, było ustalone wcześniej przy Okrągłym Stole, a jeszcze wcześniej w Magdalence i różnych konszachtach pomiędzy władzami PRL a tzw. konstruktywną opozycją. Komuniści nie spodziewali się, że to się tak przełamie po 4 czerwca, choć byli wystraszeni niemalże do granic. Przeprowadzałem wówczas wywiady z generalicją i widziałem jej początkową otwartość oraz postępujące odrętwienie i brak chęci do rozmów. Wiedzieli już bowiem, że osiągnęli to, co chcieli i wyszli na swoje.

W swojej najnowszej książce pisze Pan m.in. na temat działalności służb w tamtym czasie. Jaka była ich rola?

Na pewno inspirująca. Komuniści właściwie przestali brać pod uwagę opinię służb. Gdyby było inaczej, to myślę, że nie odważyliby się na ten ruch. Nie mieli już jednak wyjścia.

To znaczy?

To, co zaczęło się dziać po dojściu do władzy Gorbaczowa sprawiło, że rola służb zeszła na dalszy tor. Przywódca Związku Sowieckiego zaczął reformy od własnego kraju, a także postrzegał PRL jako laboratorium dziejących się przemian, którym kibicuje. Wielka polityka, która napłynęła z Kremla, przerosła bezpiekę, która w tej sytuacji składała się już tylko ze statystów w tej grze. Dzisiaj często uważa się, że służby przeszły na drugą stronę i miały ogromny wpływ na to, co się działo. Nie jest to jednak prawda.

Jakie najważniejsze konsekwencje tamtych wydarzeń dostrzega Pan w funkcjonowaniu III RP?

Konsekwencje są takie, że nigdy nikt nikogo nie rozliczył. Tym, którzy przez blisko pół wieku rządzili krajem, pozwolono przejść „na drugą stronę tęczy”. Szybko zorganizowali się na nowo i nie mieli postawionej żadnej tamy. Spośród wszystkich krajów tzw. demoludów to w PRL komuniści najpłynniej przeszli w nową rzeczywistość. Nie można porównywać tego do wydarzeń w Czechosłowacji, NRD, nie mówiąc już o Rumunii. Nasi rodzimi komuniści nawet sobie nie wyobrażali takiego „high life”, które mieli po 4 czerwca.







Szokujące słowa niemieckiego posła: Pakt Ribbentrop-Mołotow „słuszną decyzją” Stalina

Alexander Gauland, lider AfD w Bundestagu, stwierdził, że decyzja Stalina o podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow była słuszna, a Polska stałą na drodze do powstrzymania III Rzeszy.

Słowa niemieckiego polityka padły w środę w Bundestagu podczas debaty dotyczącej 80. rocznicy napaści Niemiec na Związek Radziecki.

Gauland potępiając napaść Hitlera na ZSRR stwierdził równocześnie, że w 1939 roku Stalin nie miał wyjścia i musiał zgodzić się na sojusz z przywódcą III Rzeszy. Winna temu ma być Polska.

– Przedłużające się negocjacje w sprawie konwencji wojskowej między Związkiem Radzieckim, Empire [Wielką Brytanią - przyp.red.] i Francją wielokrotnie prowadziły do tego samego impasu: jak zorganizować obronę bez Polski, która nie chciała tolerować wojsk sowieckich na swoim terytorium – stwierdził niemiecki polityk.

Deputowany dodał, że Stalin zawierając pakt z Hitlerem kupił sobie trochę czasu, aby uzbroić swoje wojska przed zbliżającą się wojną. Według polityka, sojusz dwóch totalitaryzmów był decyzją "realpolityczną i słuszną dla własnego przetrwania, której konsekwencje były jednak straszne dla Polski".

Pakt Ribbentrop-Mołotow

III Rzesza i ZSRR podpisały pakt 23 sierpnia 1939 roku. Sojusz dwóch totalitaryzmów doprowadził do wybuchu II wojny światowej i skazał połowę Europy na dziesięciolecia cierpień. Pakt ten zawierał tajny protokół, który faktycznie podzielił Europę Wschodnią na strefy wpływów.

W jego wyniku wojska radzieckie wkroczyły na terytorium II Rzeczpospolitej 17 września 1939 roku, łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji.

Sowiecka napaść zaowocowała m.in. czterema falami deportacji obywateli II RP na Syberię. Według różnych szacunków historyków Sowieci wywieźli w głąb ZSRR od 800 tys. do 1 mln ludzi.



11.06.2021

Mieszkańcy Syberii proszą Merkel o pomoc


Rosjanie zwrócili się do kanclerz Niemiec, by pomogła im wybudować drogę.

Mieszkańcy wioski Wierchnij Karbusz w obrodzie omskim (Syberyjski Okręg Federalny) nagrali w środę apel do kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Proszą, by władze niemieckie pomogły im wybudować drogę asfaltową. Twierdzą, że przez wiele lat zwracali się z tą prośbą do rosyjskich urzędników, a nawet do rządu w Moskwie, ale nikt nie chciał ich słuchać.

Przemawiająca na nagraniu deputowana rady wiejskiej Irina Drozdowa mówi, że ich wioska została zbudowana na przełomie XIX i XX wieków przez rosyjskich Niemców. - Niestety nasz rząd nas nie usłyszał, dlatego zwracamy się do pani z prośbą o pomoc - apeluje. - Gdy przyjeżdżają tu nasi rodacy, którzy wyjechali do Niemiec, z przykrością patrzą na naszą sytuację, która nie poprawia się, a tylko się pogarsza - mówiła.

Cytowani przez syberyjski niezależny portal sibreal.org mieszkańcy twierdzą, że droga jest w fatalnym stanie i że często podczas złej pogody wioska bywa odcięta od cywilizacji....



No, jak władza średniego szczebla nie reaguje, to się trzeba zwrócić bezpośrednio na samą górę...





https://www.rp.pl/Rosja/306119945-Mieszkancy-Syberii-prosza-Merkel-o-pomoc.html

https://dorzeczy.pl/kraj/187734/szokujace-slowa-alexandra-gaulanda-o-pakcie-ribbentrop-molotow.html

https://dorzeczy.pl/opinie/187210/dr-kowalski-4-czerwca-maja-co-swietowac-przede-wszystkim-komunisci.html



Dezinformacja - boty, czy agentura?

 

przedruk

Dezinformacja na temat COVID-19 w mediach społecznościowych to głównie dzieło złośliwych botów.


Liczba dotyczących pandemii nieprawdziwych informacji w internecie jest tak wielka, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) mówi wręcz o " infodemii" dezinformacji. Jednak działalność botów jako źródła dezinformacji nie została dotąd dokładnie zbadana.

Kto za tym stoi?

Zajął sìę tym zespół kierowany przez doktora Johna W. Ayersa, specjalizującego się w nadzorze zdrowia publicznego, współzałożyciela Center for Data Driven Health i wicedyrektora ds. innowacji w Wydziale Chorób Zakaźnych na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego (USA). Uzyskane wyniki wskazują na boty jako na główny "patogen" dezinformacji dotyczącej COVID-19 w mediach społecznościowych.

Zespół zidentyfikował publiczne grupy na Facebooku będące pod silnym wpływem botów. Udało się zmierzyć, jak szybko te same adresy URL (lub linki) zostały udostępnione w próbce około 300 000 postów opublikowanych w grupach na Facebooku, które udostępniły 251 655 linków.

Gdy adresy URL są wielokrotnie udostępniane przez wiele kont w ciągu kilku sekund, oznacza to, że są to konta botów kontrolowane przez zautomatyzowane oprogramowanie, które koordynuje ich działanie. Zespół odkrył, że grupy na Facebooku, na które mają największy wpływ boty, miały średnio 4,28 sekundy między udostępnieniami identycznych linków, w porównaniu do 4,35 godziny w przypadku grup na Facebooku, na które boty miały najmniejszy wpływ.

Monitorowanie postów

Naukowcy wybrali na Facebooku grupy, na które boty miały najmniejszy lub największy wpływ i monitorowali posty, które udostępniały link do duńskiego badania dotyczącego oceny masek na twarz mających chronić przed infekcją COVID-19. DANMASK-19 to randomizowane badanie kliniczne opublikowane w Annals of Internal Medicine.

„Wybraliśmy DANMASK-19 do naszego badania, ponieważ maski są ważnym środkiem zdrowia publicznego, który potencjalnie może kontrolować pandemię i są tematem powszechnej debaty” – powiedział dr Davey Smith z University of California w San Diego, współautor badania.

39 proc. wszystkich postów udostępniających wyniki badania DANMASK-19 zostało wysłanych w grupach na Facebooku, które były najbardziej pod wpływem botów. Natomiast 9 proc. postów zostało wysłanych w grupach, na które boty mają najmniejszy wpływ.

20 proc. postów udostępniających DANMASK-19 skierowanych do grup na Facebooku, na które mają największy wpływ boty, twierdziło, wbrew dowodom naukowym, że maski szkodziły użytkownikowi. Jeden z nich brzmiał: „Duńskie badanie udowadnia… szkodliwość noszenia maski”. 50 proc. postów promowało spiski, takie jak „korporacyjni kontrolerzy faktów okłamują cię! Wszystko to, aby służyć ich propagandzie Dystopian #Agenda2030”.

Posty udostępniające informacje o DANMASK-19 w grupach na Facebooku, na które boty mają największy wpływ 2,3 raza częściej deklarowały, że maski szkodzą użytkownikowi i 2,5 razy częściej zawierały twierdzenia o spiskach niż posty publikowane w grupach na Facebooku będących pod najmniejszym wpływem botów.

"Propaganda dezinformacji"

"Wydaje się, że propaganda dezinformacji na temat COVID-19 rozprzestrzenia się szybciej niż sam wirus" – powiedział dr Eric Leas, współautor badania i adiunkt na UC San Diego.

„Boty wydają się również podkopywać zaufanie do najważniejszych instytucji zdrowia publicznego. W naszym studium przypadku boty błędnie scharakteryzowały wybitną publikację prestiżowego czasopisma medycznego w celu rozpowszechniania dezinformacji - powiedział Brian Chu, współautor badania i student medycyny w UPenn. - Sugeruje to, że żadna treść nie jest bezpieczne od zagrożeń związanych z dezinformacją wykorzystywaną jako broń”.

"Liczba dezinformacji ze strony botów, które znaleźliśmy, sugeruje, że wpływ botów wykracza daleko poza nasze studium przypadku" – dodał dr Smith.

Zespół zauważył, że efekt automatycznej dezinformacji jest prawdopodobnie większy ze względu na to, jak przenosi się na organiczne rozmowy w mediach społecznościowych.

"Boty rozpowszechniające nieprawdziwe informacje mogą zainspirować zwykłych ludzi do rozpowszechniania błędnych wiadomości” – powiedział Zechariah Zhu z University of California w San Diego, współautor badania.

„Na przykład boty mogą sprawić, że algorytmy platform będą uważać, że zautomatyzowana treść jest bardziej popularna niż jest w rzeczywistości, co może prowadzić do tego, że platformy faktycznie nadadzą priorytet dezinformacji i rozpowszechnią je wśród jeszcze większej liczby odbiorców” – dodał dr David A. Broniatowski, dyrektor GW Institute for Data, Democracy, and Politics, współautor badania.

"Musimy pamiętać, że nieznane podmioty oszukują opinię publiczną i promują dezinformację. Ich niebezpieczne działania bezpośrednio wpływają na zdrowie publiczne” – powiedział dr Mark Dredze, profesor nadzwyczajny informatyki na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa i współautor badania.

Jak jednak zauważa zespół, rozwiązania mające na celu wyeliminowanie botów i ich kampanii dezinformacyjnych są na wyciągnięcie ręki.

„Nasza praca pokazuje, że platformy mediów społecznościowych mają zdolność wykrywania, a tym samym usuwania tych skoordynowanych kampanii botów – dodał dr Broniatowski. - Wysiłki zmierzające do usunięcia zwodniczych botów z platform mediów społecznościowych muszą stać się priorytetem wśród ustawodawców, organów regulacyjnych i firm zajmujących się mediami społecznościowymi, które zamiast tego skupiają się na atakowaniu pojedynczych dezinformacji zwykłych użytkowników”.

„Jeśli skorygować +infodemię+, wyeliminowanie botów w mediach społecznościowych jest niezbędnym pierwszym krokiem – podsumował dr Ayers. - W przeciwieństwie do kontrowersyjnych strategii cenzurowania rzeczywistych ludzi, wyciszanie zautomatyzowanej propagandy jest czymś, co każdy może i powinien wspierać”.



https://dorzeczy.pl/rozrywka/187578/dezinformacja-ws-covid-19-to-dzielo-zlosliwych-botow.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed