Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zamach. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zamach. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 sierpnia 2020

Oddawanie mundurów na Białorusi



Męczyło mnie to kilka dni, ale w końcu sobie przypomniałem.

Widziałem w tv migawki filmów, na których jakiś człowiek wyrzucał do śmietnika białoruski mundur - takich filmów było ze dwa trzy -  zachowanie tych ludzi należy porównać do tych z filmu z zamachu w Wielkiej Brytanii kilka lat temu.
Chodzi o morderstwo na ulicy zakwalifikowane jako akt terrorystyczny - na filmie był Murzyn z zakrwawionym nożem i rękoma, który gestykulował i mówił coś bardzo spokojnie do kamery.

Jeszcze niedawno powiedziałbym, że to takie samo aktorstwo, teraz powiem raczej, że ten sam SkyNet w obydwu głowach...

Takich filmów na których osoby wykazują podobne symptomy powinno być więcej.


A tu na przykład sceny aktorskie i ustawione zdjęcie.
https://www.tvp.info/49057711/z-bronia-w-reku-bronili-posesji-przed-manifestacja-blm-malzenstwo-uslyszalo-zarzuty-wideo?fbclid=IwAR0wqmeOsRV7ffuySJrWCZ6Nph5rCxXTidqzmZOfakrnLI4OidD9hih_UlE

Karabin plastykowy?



piątek, 14 sierpnia 2020

Zamach na Białoruś



W przypadku połączenia Nową Unią Polski i Białorusi, stanowisko Prezydenta winno pozostać przy Polakach, władze winny składać się w obu nacji, z tym, że Białorusini w takim nowym państwie powinni dostać struktury siłowe, co pozwoliłoby bezpiecznie myśleć o pewnym wyrugowaniu niemieckiej piątej kolumny z aparatu siły oraz szerzej - z całej administracji państwowej..
Po dołączeniu Ukrainy musiałby nastąpić nowy podział kompetencji we władzach, bez naruszania poprawionych struktur siłowych. Tak odbudowana Republika mogłaby stać się podstawą Unii Słowiańskiej.
Tymczasem sprawy przyjęły niekorzystny obrót.
Kolejny zachodni zamach na Białorusi bardzo agresywnie wspierany przez polskich politykierów i polskojęzyczne media, które lansują kłamliwy obraz sytuacji na Białorusi w dodatku posiłkując się retoryką typu - "pan Łukaszenka jest już 26 lat prezydentem i to już wystarczy" (to było chyba na Polsacie).
Wygląda na to, że zachodnia agentura pragnie podporządkować sobie białoruskie struktury i przejąć tam władzę podobnie jak 30 lat temu w Polsce.
Taka dość głupio "argumentowana" i agresywna postawa bierze się zapewne stąd, że Prezydent Łukaszenka nie dał się nabrać na rosyjskie zaloty i postanowił walczyć o niepodległość Białorusi.

Światowe media tak zachodnie jak i rosyjskie starają się pokazać prezydenta Rosji W. Putina jako ważnego wpływowego polityka światowego formatu.

„Europa pilnie potrzebuje równorzędnego przeciwnika dla Putina” – pisze komentator niemieckiego dziennika „Bild”, komentując sobotnie spotkanie kanclerz Angeli Merkel i prezydenta Rosji Władimira Putina. [...] „Dawniej byli równoprawnymi rywalami, obecnie mamy do czynienia z dyrygentem i petentką” – ocenia Julian Roepcke, publicysta „Bilda”. W jego ocenie Merkel nie dysponuje żadnymi atutami, które mogłaby przeciwstawić Putinowi.
Putin wyznacza kierunek, wszystko jedno, czy chodzi o Ukrainę, Syrię, Libię czy Iran. Merkel wszystkiemu grzecznie przytakuje, akceptuje każdą cyniczną prowokację” – czytamy w „Bildzie”.
"Wizyta robocza kanclerz Angeli Merkel i ministra spraw zagranicznych Heiko Maasa w Moskwie w sobotę (11 stycznia 2020) to podejrzany sygnał. Nasz własny sojusznik - USA, jest zaangażowany w gwałtowny konflikt z agresywnym autorytarnym i ekspansywnym reżimem Iranu. Tymczasem rząd niemiecki konsultuje się w tej sprawie z Rosją"

Tymczasem, wbrew opinii mediów, kilka dni po wizycie kanclerz Niemiec w Moskwie, pan Putin - jakby to powiedzieć?
                                 po konsultacjach z kanclerz Merkel - nieoczekiwanie zwolnił rosyjski rząd.

Możemy domniemywać, że Rosja wcale nie jest mocarstwem atomowym, lecz tylko atomową maczugą, którą dyryguje niemiecki kanclerz - lub raczej niemiecka agentura.

Tak więc pomysł na ZBiR ("Związek Białorusi i Rosji") mógł być niemieckim sposobem na kontrolowanie Białorusi rękoma Rosji - nie udanym jak widać.
Stąd, po wielu latach oczekiwania, zdecydowali się w końcu na rozwiązanie siłowe.

Polskę kontrolują od lat 70-tych, Ukrainę zapewne też (UPA), choć czytałem gdzieś, że jakaś niemiecka gazeta o obaleniu prezydenta Janukowycza napisała - "amerykański zamach stanu na Ukrainie".
Pamiętać jednak należy, że niemiecka kanclerz bardzo usilnie zabiegała o uwolnienie z rosyjskiego więzienia pani Tymoszenko, co pokazuje wszystkim obecnym i potencjalnym "sojusznikom" Niemiec, że będą ich bronić jak... n właśnie - jak własnych obywateli, a nawet bardziej...

Amok w polskojęzycznych mediach z powodu wydarzeń na Białorusi jest tak zdecydowany, bo jest zadaniowany.

Media przeszły gruntowną zmianę retoryki w ciągu ostatnich kilku lat, walka medialna po stronie rządu prowadzona jest bardzo skrupulatnie i z ręką na pulsie. W sumie to dobrze  - polskie media powinny dobrze mówić o Polakach. To raczej jest dość oczywiste.
To jest cecha służb - dokładnie taką samą skrupulatność ( z tym, że antypolską, lub - proniemiecką) obserwuję od lat na forach w internecie.

Agentura bazuje tutaj na wieloletnim wmawianiu Polakom, że prezydent Łukaszenka to tyran i SamoZło, Białoruś to zaścianek i "mongolia" (iloraz inteligencji Mongołów to 101 - 6 miejsce w świecie - Polacy na  8 miejscu z IQ = 99), a Rosja szykuje się do ataku na nas i cały czas przeciwko nam spiskuje - wyjaśniałem już nie raz te bzdury - pragnę zauważyć, że podobna retoryka, z tym, że odnośnie Polski (że Polacy pragną zaatakować Rosję) - przejawia się w rosyjskojęzycznej prasie. Ukraińcom z kolei starają się obrzydzić Polaków.
Tak więc Słowianie są skłócani - przez kogo i w jakim celu? Przez tego, kto pragnie na tym ugrać.
Pamiętajmy - pomimo tego, że jakoby Rosja na nas czycha nikt - NIKT - nie wprowadził stanu stanu alarmowego Alfa na terenie RP po uzyskaniu pierwszych informacji o katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku.

Powszechnie wiadomo, że "Rosja chce nas napaść", ale o stan alarmowy nikt się nie zatroszczył.

Oto miara fikcji w jakiej żyją Polacy.


Rosja nas nie napadnie, bo jesteśmy kontrolowani przez niemców i oni tu mają swoje interesy, zaś rolą Rosjan kontrolowanych z Berlina jest kupowanie koralików od Niemców, a nie podboje.
Jak gubernator Kraju Chabarowskiego wykazał, że da się zrobić coś dobrego dla Rosjan, to od razu został zdjęty ze stanowiska.
Rosjanie mają trwać i kupować koraliki, a nie rosnąć w potęgę.
Nie napadną na nas, jeśli niemcy tak nie zdecydują.


Agent niemiecki W. Lenin został wysłany do carskiej Rosji (jak wieść niesie - z wagonem złota), aby wywołać "rewolucję światową" i obalić carat. Co zrobił.

J. Piłsudski z kolei, został uwolniony z twierdzy w Magdeburgu przez dwa Anioły, które w cudowny sposób przeniknęły przez zamknięte drzwi celi, pomniejszyły Piłsudskiego do rozmiaru mróweczki, uniosły w powietrze i przez lufcik w oknie wydostały na wolność - prosto do gabinetu kanclerza niemieckiego, gdzie zlecono mu  "wskrzeszenie Polski z martwych" i zostanie Naczelnikiem Polaków - z całym szacunkiem dla pocztowców, ale naczelnik to przywódca prymitywnych plemion...

J. Stalin z kolei, zadbał o to, by wschodnia powojenna granica Polski odzwierciedlała dawną granicę Niemiec z Rosją - najwyraźniej pan Stalin bardzo się martwił (a może to po prostu przez tajny protokół do tajnego protokołu zwanego paktem Ribentropp - Mołotow?), żeby czasami interesy niemieckie w Polsce nie ucierpiały po przegranej wojnie, pewnie dlatego władze radzieckie lepiej traktowały Niemców, niż polskich przesiedleńców na Ziemie Odzyskane.
No i jeszcze Goya, Steuben, Gustloff....  Zatopione w porozumieniu z władzą radziecką...
Kto wie, kto był na pokładzie - być może polscy obywatele, których  miejsce w ich domach zajęli niemieccy "osadnicy", czyli  Werwolf...
Kiedy zboczeniec z Werolfu ze mną dyskutuje, a ja mówię o tym, co tam mogło być - cichnie, zamyśliwuje się...

Armia zaś radziecka wiernie pilnowała Polaków, aż do 1992 roku, kiedy już było pewne, że niemiecka werwolfowa agentura poradziła sobie z polskimi komunistami i już jej Polacy Polski z rąk nie wyrywią, czy coś...

Ot, Słowianie pod kontrolą zachodniej agentury....



https://forsal.pl/artykuly/1448044,wizyta-merkel-w-moskwie-die-welt-to-zly-sygnal.html
https://www.tvp.info/46191985/putin-dyrygentem-merkel-petentka-niemiecki-dziennik-o-relacjach-moskwy-i-berlina
https://www.antyterroryzm.gov.pl/CAT/stopnie-alarmowe/858,Stopnie-alarmowe-i-stopnie-alarmowe-crp.html
https://dorzeczy.pl/swiat/126402/wiadomo-dlaczego-dmitrij-miedwiediew-podal-sie-do-dymisji.html
https://tygodnik.tvp.pl/49091615/putin-odwolal-gubernatora-mieszkancy-wystapili-w-jego-obronie-czemu-policja-nie-reaguje
https://publicrelations.pl/mieszkancy-ktorego-kraju-maja-najwiekszy-iloraz-inteligencji-zobacz-ranking-stworzony-przez-niezaleznych-naukowcow/

https://maciejsynak.blogspot.com/p/dodano-2012-03-01-pomorze-i-koszalin.html







środa, 12 sierpnia 2020

Pompeo i zamach na Białoruś


Wiele lat temu Lech Kaczyński na jednym z wieców powiedział:

"Będziecie należeć do bogatych państw zachodu"

 taka dwuznaczna wypowiedź wg mnie świadczy o nieszczerości L. Kaczyńskiego, bo można ją zinterpretować jako:

 " Będziecie własnością zachodu" 


Obecny prezydent unika takich dwuznacznych wypowiedzi.




Tymczasem Michael Pompeo (pseudonim: Mike) będąc w Czechach wypowiedział się na temat zajść na Białorusi słowami:

"Chcemy, by obywatele Białorusi cieszyli się wolnościami, których się domagają, o których myślą, że leżą w ich najlepszym interesie"

A więc, zauważa Pompeo, Białorusini domagają się rzeczy, o których tylko sądzą, że są w ich interesie , a wcale tak nie musi być...
Z konstrukcji zdania wynika, że pan Pompeo wie, co kryje się za owymi "wolnościami" (bo "wie", co oni myślą) i że to nie to samo, o czym myślą Białorusini....

Kolejny przekręt, kolejny zamach stanu rękami agentury wpływu i rękami naiwnych obywateli Białorusi...








https://www.tvp.info/49382840/mike-pompeo-rosja-chce-zniszczyc-demokracje-i-rozbic-nasz-zachodni-sojusz




piątek, 8 listopada 2019

Na tropie kłamstwa - zamach pod Starogardem






Najpierw tekst z gazety, potem mój komentarz.














Na tropie wielkiej katastrofy

Dorota Abramowicz, Edward ZimmermannZaktualizowano 




Kiedy pewnego dnia zadzwonił do nas Piotr Puchalski, znany kociewski eksplorator i kolekcjoner, poczuliśmy się jak odkrywcy naszej małej, pomorskiej Ameryki. - Wiem, gdzie są zdjęcia z zamachu na Hitlera - powiedział krótko Piotr. - Przeprowadzonego przez partyzantów "Gryfa Pomorskiego" w nocy z 8 na 9 czerwca 1942 r. koło Zblewa. Nigdzie niepublikowane, przechowywane w rodzinnym albumie. Okazało się, że zdjęcia, o których mowa, pokazują - prawdopodobnie - nie mniej ciekawe zdarzenie: sowiecki zamach terrorystyczny.

Niewykluczone, że za tragedią stali zamachowcy z Rosji Sowieckiej Po rozkręceniu szyn parowóz i wagony stoczyły się z ośmiometrowego nasypu pod Starogardem O katastrofach pod Starogardem i Rogowem obszernie pisano w 1925 r.

Po wspomnianym telefonie nie wahaliśmy się - pojechaliśmy do właściciela zdjęć. Odnalezienie nieznanych fotografii dokumentujących jedną z najbardziej tajemniczych akcji pomorskich partyzantów mogłoby się stać historyczną sensacją. I może pomogłoby w znalezieniu odpowiedzi na kilka ważnych pytań.

Człowiek, który miał zlikwidować Hitlera

Jastrzębie, Czarna Woda, Koźmin - w tych kociewskich wsiach od kilkunastu lat odnajdowane są ślady pozwalające na układanie historii Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf Pomorski". Utworzona dokładnie przed 68 laty, 7 lipca 1941 r., podczas spotkania w Czarnej Dąbrowie organizacja składająca się z kilkudziesięciu grup leśnych i oddziałów partyzanckich, liczących pół tysiąca zbrojnych, przeprowadziła łącznie ponad sto akcji. Partyzanci "Gryfa" zaatakowali m.in. niemieckie lotniska w Rumi i Strzebielinie, przeprowadzili też w 1942 dwie akcje wykolejenia pociągów w pobliżu Zblewa. Wydawali też konspiracyjne pisma. Wśród nich - "Głos Serca Polskiego". Aż do 1990 roku historycy twierdzili, że "Głos Serca Polskiego" to legenda wymyślona przez dawnych partyzantów. Dopiero 45 lat po zakończeniu wojny jedyny egzemplarz "Głosu.." znaleziono w archiwum służb bezpieczeństwa w Bydgoszczy.

W 1996 r. przeżyłam wielką przygodę. Wraz z odkrywcami z fundacji "Latebra", korzystając ze wskazówek historyka Józefa Weltrowskiego, brałam udział w poszukiwaniach ukrytej pod ziemią partyzanckiej drukarni, na której drukowano "Głos...". Niedaleko rodzinnego gospodarstwa Weltrowskich w Jastrzębiu odkopaliśmy ważącą prawie 200 kilogramów gilotynę do cięcia papieru oraz czcionki.

Trzy lata później na strychu swego domu w Czarnej Wodzie Stefan Trzciński natrafił na archiwum "Gryfa Pomorskiego" - amunicję, lornetkę, elementy radiostacji, a nawet wykonane ołówkiem portrety. Dom należał wcześniej do rodziny Szostaków - zamordowanego przez Niemców polskiego policjanta i jego syna Mariana, który - jak wspominali starsi mieszkańcy - musiał uciekać do Anglii po spektakularnej akcji.

Kolejne cztery egzemplarze "Głosu Serca Polskiego" odnalazły się w Koźminie. Ukryto je pod nieco tandetnym, świętym obrazkiem, wyrzuconym na śmieci po rozebraniu starego domu.
Z Koźmina pochodził człowiek-legenda - Stanisław Miszkier. Podoficer 2 Pułku Szwoleżerów w Starogardzie, żołnierz Września. Partyzant "Gryfa Pomorskiego", który miał podjąć próbę zlikwidowania Hitlera.

Władysława Karczyńska z Koźmina, choć niedługo będzie obchodzić setne urodziny, ma bardzo dobrą pamięć. Znała osobiście Miszkiera. - Świetnie mówił po niemiecku - mówi pani Władysława. - Bardzo odważny. Ubierał się w mundur SS, wchodził do gospody Burczyka w Koźminie i pił z Niemcami wódkę, wyciągając od nich wiadomości. Walczył, zabijał Niemców, wysadzał pociągi. Zginął w walce z żandarmami w sierpniu 1943 roku. Wraz ze swoją kobietą bronił się w leśnym bunkrze. Zanim poległ, zabił wielu wrogów!

To Stanisław Miszkier dowodził w czerwcu w 1942 r. oddziałem biorącym udział w akcji wysadzenia pociągu, którym przez Pomorze - zdaniem niektórych historyków - miał przejeżdżać sam Adolf Hitler.

"Zginęło 300 żołnierzy i 2 generałów..."

W opowieści o pomorskim zamachu na Hitlera mieszają się fakty, domniemania i legendy.
Fakty to miejsce - tory kolejowe w pobliżu wsi Strych (niedaleko Zblewa) i data - noc z 8 na 9 czerwca. Wtedy to, po rozkręceniu przez partyzantów torów na trasie Chojnice - Tczew, doszło do wykolejenia niemieckiego pociągu specjalnego, jadącego do Berlina. Plan zamachu miał być dziełem komendanta okręgu kościerskiego Polskiej Akcji Powstania, kpt. Stanisława Lesikowskiego, ps. Las. Wykonanie - 20-osobowej grupy przebranych w niemieckie mundury partyzantów, dowodzonych przez Miszkiera i współpracującego z nim trzydziestoosobowego oddziału Jana Szalewskiego, ps. Soból.

W publikacji "Zamach na Hitlera" Wojciech Zawadzki pisze, że akcja miała na celu zlikwidowanie podróżującego z Gierłoży na Mazurach do Berlina Adolfa Hitlera. Czas zamachu wybrano nieprzypadkowo - na początku czerwca 1942 r. zmarł, po zamachu w Pradze, przyjaciel wodza III Rzeszy, Reinhard Heydrich. Partyzantów na nogi postawiła informacja, że Hitler wyrusza pociągiem na planowany na 9 czerwca pogrzeb przyjaciela. Sygnał nadszedł od Bernarda Bukowskiego ps. Buk, pracującego jako kancelista w komendzie wielkiego poligonu "Űbungsplatz Westpreussen" w Chełmach Wielkich koło Brus.

Poluzowano przęsło podtorza, przerwano łączność telefoniczną. O godzinie 2.45 pociąg specjalny runął z nasypu. Wyskakujący ze zmiażdżonych wagonów Niemcy dostali się pod ostrzał karabinów maszynowych. Zginąć miało 300 żołnierzy z gwardii Hitlera Leib Standarte i dwóch generałów. Pech - Hitlera w pociągu nie było.

Pod koniec czerwca na tej samej trasie, w pobliżu Czarnej Wody, "Sobol" ze swoimi partyzantami wykoleił kolejny pociąg, w którym miało zginąć 80 żołnierzy, a 240 zostało rannych. Obie akcje rozwścieczyły Niemców - rozpoczęły się aresztowania, zatrzymano 150 osób, 50 z nich trafiło do obozu w Stutthofie.

Jednak nie wszyscy historycy wierzą w opowieść, która mogłaby się stać scenariuszem dobrego, wojennego filmu.
- Mam wiele wątpliwości - mówi prof. Bogdan Chrzanowski, badający historię II wojny światowej na Pomorzu, z którego wiedzy informacje czerpał Roger Moorhouse, autor książki "Polowanie na Hitlera. Historia zamachów na wodza Trzeciej Rzeszy". - Niedowierzanie budzi między innymi podawana liczba zabitych Niemców. Informacja o 300 żołnierzach i dwóch generałach jest mało realna. To było wykolejenie pociągu, a w tego typu wypadkach ginie kilkanaście - kilkadziesiąt osób.
Dziwnie też brzmią relacje o sygnale kancelisty Buka z "wielkiego poligonu Űbungsplatz Westpreussen w Chełmach Wielkich koło Brus". Z prostego powodu.
- Żadnego poligonu w Chełmach Wielkich w 1942 r. nie było - twierdzi prof. Chrzanowski.
To skąd powtarzana na Pomorzu przez potomków partyzantów "Gryfa" opowieść o zamachu na Hitlera?
- Być może dowódcy celowo przekazywali biorącym udział w akcji, że idą zabić znienawidzonego wodza III Rzeszy? - zastanawia się profesor. - Mogli ich w ten sposób motywować. Proszę napisać, że nie wykluczam całkowicie wersji o zamachu. Sprawa jest niewyjaśniona i wymaga dalszych badań.

W rozwiązaniu zagadki mogłyby pomóc nieznane do tej pory historykom zdjęcia z miejsca katastrofy. Może widać na nich ofiary? Może rozpoznamy generalskie mundury?
Terrorysta zabija na Kociewiu


Właściciel albumu nie chce rozgłosu. Album ma zamiar sprzedać, więc może tylko powtórzyć, co mówił mu nieżyjący już dziadek.

- Od dziecka słyszałem, że te przewrócone wagony to efekt zamachu na Hitlera w Strychu - wręcza nam album. - Nie miałem powodu, by mu nie wierzyć, też za młodu konspirował.

Oglądamy fotografie. Autor zdjęć musiał mieć dostęp do miejsca katastrofy, co nie wskazuje raczej na partyzanta. Bliskie ujęcia pokazują zgruchotane stosy żelastwa, przewróconą lokomotywę. Na jednym z wagonów widać tabliczkę z nazwą stacji docelowej - Berlin.
- Popatrzcie na te mundury, na uzbrojenie żołnierzy - Piotr Puchalski pokazuje kolejne zdjęcie. - To wyraźnie wygląda na wcześniejszy okres. Inną katastrofę.

Kilka godzin później, już po kupnie albumu, delikatnie odklejamy fotografie. Z tyłu, na każdej z nich, widnieje napis: "I.Borkowski Starogard". W czasie okupacji niemieckiej Starogard nosił oficjalną nazwę Preuss. Stargard. Sprawdzamy - przed II wojną światową w stolicy Kociewia, przy ul. Podgórnej mieszkał znany fotograf, Joachim Borkowski. To on musiał wykonać zdjęcia. Na pewno przed wojną. Tylko gdzie?

Odpowiedź znajdujemy u pasjonatów historii kolei, w przedwojennych artykułach i w pracy dyplomowej Semena Czubenki napisanej w 2002 r. na Wydziale Nauk Historycznych UMK w Toruniu. W nocy z 30 kwietnia na 1 maja 1925 r., tuż przed północą, pomiędzy stacjami Swarożyn i Starogard (dwa kilometry od miasta) doszło do wykolejenia tranzytowego pociągu pospiesznego z Insterburga do Berlina. Z ośmiometrowego nasypu runął parowóz, wagon służbowy oraz pięć wagonów pasażerskich, w tym jeden sypialny. Na miejscu zginęło 25 osób, cztery kolejne zmarły w szpitalu. 14 odniosło obrażenia, niektórzy bardzo ciężkie.Nie był to zwykły wypadek, ale akt terroryzmu.


Seria niewyjaśnionych zdarzeń

Grzegorz Fey, administrator portalu Wolne Forum Gdańsk, pasjonat historii kolejnictwa, od kilku lat bada ślady tamtej katastrofy.

- Najpierw ogłosiłem w internecie apel - wspomina. - Potem znalazłem artykuł w "Inżynierze Kolejowym" z 1925 r. Materiały na ten temat można też znaleźć w gdańskim Archiwum Państwowym. Okazało się, że katastrofa na Kociewiu wpisała się w całą serię niewyjaśnionych zdarzeń.Przyczyną wykolejenia był zamach - ktoś odśrubował złączki, przesunął szyny, doprowadzając do tragedii.


Rozpętała się burza dyplomatyczna. Niemieckie pociągi przejeżdżały przez polski "korytarz", za co Berlin płacił Warszawie spore pieniądze. Początkowo niemieckie gazety zarzucały nam "zły stan nawierzchni kolejowej". Polski wiceminister kolei Eberhardt wyznaczył 50 tys. złotych nagrody za wskazanie sprawców. W tym samym czasie w ten sam sposób - przez rozkręcenie szyn - spowodowano dwie inne poważne katastrofy kolejowe pociągów w ruchu międzynarodowym. W Rogowie i w Rzezawie. Policja podjęła intensywne śledztwo. Tropy prowadziły m.in. do znajdującego się w niemieckich rękach majątku Kokoszkowy, z którego skradziono lewar , użyty przez zamachowców. Zatrzymano dwóch włóczęgów-recydywistów. Jednak ostatecznie zagadki nie rozwiązano.


Wiele dziś wskazuje, że za zamachami mógł stać wywiad... radziecki. Radca ambasady ZSRR w Paryżu, Grigorij Biesiedowski, który wybrał w 1929 r. wolność na Zachodzie, opublikował wspomnienia m.in. z wcześniejszego pobytu na placówce w Warszawie. Zdradził w nich, że to radziecki wywiad zaplanował serię akcji terrorystycznych i dywersyjnych na początku lat 20. XX w. W tym wybuch w 1923 r. w warszawskiej Cytadeli. Sprawcami byli członkowie Komunistycznej Partii Polski.

Czy w Starogardzie mogli działać komunistyczni terroryści?


- Mało prawdopodobne jest, by Niemcy przeprowadzili prowokację, zabijając swoich obywateli. Polakom, którzy czerpali korzyści z tranzytu przez korytarz, nie zależało na wykolejaniu pociągów - zastanawia się nad motywami Grzegorz Fey. - Za to Sowieci tylko na tym zyskiwali. Problemem jest jedynie udowodnienie czynu. Może ślady znajdą się kiedyś w archiwach?
Na razie nieznane zdjęcia z katastrofy kolejowej trafiły do znanego badacza dziejów Starogardu, dr. Marka Foty, który pracuje nad tą sprawą. I liczy na to, że w końcu dowiemy się, kto i dlaczego rozkręcał tory na Pomorzu. Bo przecież na odkrycia - wielkie, trochę mniejsze - możemy natrafić w każdej chwili. A na niektóre nawet przypadkiem.




Rozbiór logiczny:

W tytule mamy „wielką katastrofę”, która odnosi się do ... zamachu na Hitlera z 1942 roku, bowiem zdjęcia miały dotyczyć właśnie tego wydarzenia.

Jednak zaraz pod tytułem - pod zdjęciem - napisano: „Była to jedna z największych katastrof kolejowych na Pomorzu przed drugą wojną światową...” - gdzie to zdanie dotyczy dywersji z roku 1925!

„drugą wojną światową” – napisano z małych liter






Potem mamy wątki emocjonalne mające pokryć nierzetelne informacje, galimatias – podczas gdy od zawodowego dziennikarstwa spodziewałbym się raczej rzeczowej analizy i faktów – zaczyna się od nieprawdy.

„Wiem, gdzie są zdjęcia z zamachu na Hitlera” - jest to nieprawda, ponieważ z dalszej treści wynika, że pan Puchalski nie widział zdjęć na oczy, dopiero potem je zobaczył:
„- Popatrzcie na te mundury, na uzbrojenie żołnierzy - Piotr Puchalski pokazuje kolejne zdjęcie. - To wyraźnie wygląda na wcześniejszy okres. Inną katastrofę”

Zresztą, zaraz jest sprostowanie, że chodzi o inną katastrofę:

„Okazało się, że zdjęcia, o których mowa, pokazują - prawdopodobnie - nie mniej ciekawe zdarzenie: sowiecki zamach terrorystyczny.”


Gdyby ktoś do mnie zadzwonił i powiedział, że posiada zdjęcia z zamachu na Hitlera, to ja, dzwoniąc w tej sprawie do redaktorów (wcale bym nie zadzwonił, tylko najpierw sam osobiście pojechał te zdjęcia obejrzeć – to tak na marginesie) powiedziałbym:” Wiem, gdzie mogą być zdjęcia z zamachu na Hitlera” ale raczej:

„Ktoś do mnie zadzwonił i twierdzi, że ma zdjęcia z zamachu na Hitlera” - ponieważ ja sam nie widziałem ich na oczy i nie wiem, czy dana osoba mnie nabiera, próbuje oszukać, czy zwyczajnie myli się.

Jak widać redaktorzy i eksploratorzy nie mają z tym problemu, raz mówią tak, a za chwilę coś zupełnie innego – są jak chorągiewka na wietrze i nawet nie wstydzą się przyznać, że SIĘ POMYLILI W SWOJEJ OCENIE – lecz nawet nie o wstyd tu chodzi, tylko zwyczajnie o rzetelne przedstawianie faktów.

Pan eksplorator Puchalski także najwyraźniej nie ma problemów z tym, by publikować w gazecie, że się pomylił.

„Autor zdjęć musiał mieć dostęp do miejsca katastrofy, co nie wskazuje raczej na partyzanta” - co za bełkot – po pierwsze – skoro to są zdjęcia pokazujące miejsce katastrofy – to logiczne, że Autor zdjęć nie wykonał ich na pikniku na Piekiełkach, tylko w miejscu katastrofy!

Na jakiej podstawie stwierdzenie, że on sam wykonał te zdjęcia – bo tak domyślam się uważają „odkrywcy” z gazety, albo, że to jakiś partyzant wykonał te zdjęcia, przecież nie widać, kto stał za aparatem??

Przecież zdjęcia mógł dostać od kogoś po wojnie na przykład.


Po raz kolejny widzimy nierzetelność dziennikarską i tzw. oceny emocjonalne.


„Po wspomnianym telefonie nie wahaliśmy się - pojechaliśmy do właściciela zdjęć”

Ale dlaczego mieliby się wahać – jechać czy nie jechać?

Ten zwrot „ Po wspomnianym telefonie nie wahaliśmy się” raczej odnosi się do stwierdzenia p Puchalskiego, że to zdjęcia z zamachu na Hitlera – zaraz zresztą zbanowane, ale... Czytelnik cały czas jest bombardowany sprzecznościami - od Sasa do Lasa.

„Odnalezienie nieznanych fotografii dokumentujących jedną z najbardziej tajemniczych akcji pomorskich partyzantów mogłoby się stać historyczną sensacją.” - ale jakie odnalezienie???? Czy ktokolwiek szukał tych zdjęć – dajmy na to: celem odnalezienia??? A może wiadomo było, że takie zdjęcia ktoś zrobił – a potem one zaginęły – to byłby argument za sformułowaniem „odnalezienie”, tutaj jednak wcale takie zdarzenie nie zachodzi.

Zdjęcia po prostu były czyjąś własnością i dla niego nie było to żadne „odnalezienie”. Po co więc te nieadekwatne zwroty??

Albowiem odnalezienie sugeruje nowe fakty w starej sprawie.


„Okazało się, że zdjęcia, o których mowa, pokazują - prawdopodobnie - nie mniej ciekawe zdarzenie: sowiecki zamach terrorystyczny.
Niewykluczone, że za tragedią stali zamachowcy z Rosji Sowieckiej Po rozkręceniu szyn parowóz i wagony stoczyły się z ośmiometrowego nasypu pod Starogardem O katastrofach pod Starogardem i Rogowem obszernie pisano w 1925 r.”

„ nie mniej ciekawe zdarzenie” - bez komentarza...

A jednak ciekawy smaczek – wg artykułu z Inżyniera Kolejowego z 1925 roku nasyp miał 7 m, a nie 8. W artykule jest więc nieprawda i została ona umieszczona w kontekście tego zamachu dokonanego prawdopodobnie przez niemców – bo przecież wszyscy zainteresowani w całej Polsce dokładnie wiedzą, że to najbardziej prawdopodobna hipoteza – znana od ponad 80 lat! Patrz - „Szpęgawsk – o gadzinówce” gdzie zwracam na efekt psychologiczny takich zabiegów:

Występuje tu celowe powiązanie dwóch kwestii:
zbrodni dokonanej przez niemców oraz pojęcia błędu.






„pokazują - prawdopodobnie - sowiecki zamach terrorystyczny.”
„Niewykluczone, że za tragedią stali zamachowcy z Rosji Sowieckiej”

Słowo „prawdopodobnie” odnosi się do przypuszczeń autorów co do „odnalezionych” zdjęć, że one właśnie to dokumentują. Ograniczę więc tekst do niezbędnej treści:

„pokazują sowiecki zamach terrorystyczny.” i :
„Niewykluczone, że za tragedią stali zamachowcy z Rosji Sowieckiej”


A więc po raz kolejny dostajemy STWIERDZENIE czyli TEZĘ:
„pokazują sowiecki zamach terrorystyczny.”

a następnie ZAPRZECZENIE TEZY :
„Niewykluczone, że za tragedią stali zamachowcy z Rosji Sowieckiej”


Bełkot totalny.

Autorzy najpierw coś twierdzą, a potem dodają komentarz do własnych słów, że to było tak prawdopodobnie. Dlaczego tak robią?


I teraz – na tym etapie artykułu - przechodzimy do zamachu w Strychu.

A cały artykuł miesza ze sobą co najmniej 3 katastrofy:

  • pod Starogardem na trasie do Swarożyna z 1925 roku
  • koło wioski Strych między Zblewem i Kaliskami z 1942 roku
  • pod Rogowem z 1925 roku – co w ogóle nie ma nic wspólnego ze sprawą


Odchodzą od głównego tematu i rozwlekle piszą coś w temacie, ale jednak to zupełnie inne wątki – opowieść została w ten sposób rozerwana.

Przeskok do zupełnie innego zdarzenia.


„W opowieści o pomorskim zamachu na Hitlera mieszają się fakty, domniemania i legendy.
Fakty to miejsce - tory kolejowe w pobliżu wsi Strych (niedaleko Zblewa)”

To mi dokładnie przypomina zwroty z czasopisma Odkrywca, i wątki jaki opisywałem w tekście Werwolf.

[popatrzmy:

„od przedstawienia różnych stron pomocnych w ustalaniu okoliczności”
„Pierwszą stroną będzie bohater zbiorowy – świadkowie.”
„Drugim bohaterem jest, umownie ją nazwijmy, strona niemiecka,”
„Trzecią stroną są polskie opracowania....””



Co widzimy?
Bo ja widzę, że strona niemiecka jest bohaterem. Nie wiem co prawda dlaczego, ale tak jest napisane. Świadkowie i Polacy są stroną, Niemcy – bohaterem. Informacja podprogowa?


W reklamie telewizyjnej mamy również do czynienia z zabiegiem polegającym na tym, że najpierw mówi się do odbiorcy coś prawdziwego - jakąś prawdę, jakiś fakt - lub podsuwa jakieś przytakiwanie - np. że: "mamo, zrobimy ci zakupy, okej?" albo "życie ostatnio mocno się zmieniło - prawda?" po czym następuje reklama produktu - czyli już na początku poznawania treści reklamy "zgadzamy się" z jakimś stwierdzeniem padającym z ekranu - co ma się przełożyć na zgodę na dalszy ciąg wypowiedzi i w efekcie na akceptację produktu.

Tak więc wpis: "Fakty to miejsce - tory kolejowe w pobliżu wsi Strych" można potraktować jako zabieg psychologiczny "wymuszający" na czytelniku zgodę na inne treści zawarte w artykule, co do których czytelnik nie posiada tak jednoznacznej pewności, czy są prawdziwe. Ale to, że coś tory pod Strychem są miejscem - jest faktem bezspornym i zawsze się z tym zgodzimy]

Zwracam uwagę, że autorzy wprowadzają do narracji tezę, że odnośnie zamachu istnieją także legendy – czyli coś nieprawdziwego.


O zamachu pod Zblewem piszą:

„Wyskakujący ze zmiażdżonych wagonów Niemcy dostali się pod ostrzał karabinów maszynowych. Zginąć miało 300 żołnierzy z gwardii Hitlera Leib Standarte i dwóch generałów.”

Jednak nie wszyscy historycy wierzą w opowieść, która mogłaby się stać scenariuszem dobrego, wojennego filmu.
- Mam wiele wątpliwości - mówi prof. Bogdan Chrzanowski, - Niedowierzanie budzi między innymi podawana liczba zabitych Niemców. Informacja o 300 żołnierzach i dwóch generałach jest mało realna. To było wykolejenie pociągu, a w tego typu wypadkach ginie kilkanaście - kilkadziesiąt osób.”

Nie rozumiem. Przecież jasno powiedziano, że do ocalałych niemców strzelano z karabinów maszynowych – mogło więc zginąć 300 ludzi - o co więc chodzi panu profesorowi i po co umieszczać tu takie sprzeczności???

Następnie sugerujący podtytuł:

Seria niewyjaśnionych zdarzeń

Grzegorz Fey, administrator portalu Wolne Forum Gdańsk [na którym zresztą aktywnie udziela się pod pseudonimem fritzek - i jest także administratorem - pani Izabela Sitz – Abramowicz  - zdaje się córka pani redaktor Abramowicz - przyp. MS], pasjonat historii kolejnictwa, od kilku lat bada ślady tamtej katastrofy.
- Najpierw ogłosiłem w internecie apel - wspomina. - Potem znalazłem artykuł w "Inżynierze Kolejowym" z 1925 r. Materiały na ten temat można też znaleźć w gdańskim Archiwum Państwowym. Okazało się, że katastrofa na Kociewiu wpisała się w całą serię niewyjaśnionych zdarzeń. Przyczyną wykolejenia był zamach - ktoś odśrubował złączki, przesunął szyny, doprowadzając do tragedii.”



No, ale o co chodzi z tymi niewyjaśnionymi zdarzeniami – całą serią? O co chodzi? O to, że był to zamach i nie wyjaśniono, kto dokonał zamachu?? Że ktoś po kolei odkręcił najpierw jedną śrubę, potem drugą, potem trzecią... to jest ta seria??



I teraz smaczek, o jaki chodziło - jak domniemywam – autorom:



„Wiele dziś wskazuje, że za zamachami mógł stać wywiad... radziecki.
Radca ambasady ZSRR w Paryżu, Grigorij Biesiedowski, który wybrał w 1929 r. wolność na Zachodzie, opublikował wspomnienia m.in. z wcześniejszego pobytu na placówce w Warszawie.
Zdradził w nich, że to radziecki wywiad zaplanował serię akcji terrorystycznych i dywersyjnych na początku lat 20. XX w. W tym wybuch w 1923 r. w warszawskiej Cytadeli. Sprawcami byli członkowie Komunistycznej Partii Polski.
Czy w Starogardzie mogli działać komunistyczni terroryści?”



Na początku wątku stawiają tezę: „ Wiele dziś wskazuje...” a na końcu zadają pytanie, czy „mogli działać?”



Zwracam uwagę na zdanie:
„Zdradził w nich, że to radziecki wywiad zaplanował serię akcji terrorystycznych i dywersyjnych na początku lat 20. XX w.”

Kluczowe jest słowo "to".

Słowo „to” możemy rozpatrywać dwojako:

Słowo „to” kieruje naszą uwagę na sprawę zamachów z artykułu (jest to sugestia), lecz zaraz potem autorzy stwierdzają – asekurują się, że nie wiedzą, czy mógł to być zamach ze strony sowietów, bo nie wiedzą, czy sowieci działali w Starogardzie. Sugestia jednak jest.

Słowo „to” sugeruje, że za chwilę przeczytamy, o jakie zamachy chodzi – lecz to nie następuje, więc jedynie słowo „to” możemy dopasować do sugestii, że cały ten wątek z agentami radzieckimi odnosi się do zamachów na kolei na Pomorzu – co nie ma pokrycia w faktach, bo:



to co Biesiedowski opublikował nie ma nic wspólnego z zamachami z artykułu, ponieważ gdyby tak było autorzy mogliby opublikować fragmenty tych wspomnień, które o tym mówią – lecz tego nie robią, ponieważ takich wspomnień nie było i na pewno ZSRR nie miało z zamachami na kolei nic wspólnego.
Mimo to sugerują, że to sowieci dokonali zamachu, choć asekurują się pytaniem, „czy w Starogardzie mogli oni działać...?”



Więc co to jest to „wiele”?? Skąd redaktorzy mają informację, że „Wiele dziś wskazuje, że za zamachami mógł stać wywiad... radziecki”, skoro nic nie piszą o tych „wiele”... Mogliby chociaż jedną rzecz wymienić, tymczasem nie piszą nic, poza sugestiami i bełkotem.





„- Mało prawdopodobne jest, by Niemcy przeprowadzili prowokację, zabijając swoich obywateli. Polakom, którzy czerpali korzyści z tranzytu przez korytarz, nie zależało na wykolejaniu pociągów - zastanawia się nad motywami Grzegorz Fey. - Za to Sowieci tylko na tym zyskiwali.”



Ojojoj.... najwyraźniej pan Fey ma braki w nauczaniu, albo luki w pamięci.



Przypominam panu Fey i redaktorom z gazety, że Niemcy już w 1933 roku zbudowali pierwsze obozy koncentracyjne – DLA NIEMCÓW.

„Więźniami przed wojną byli w większości Niemcy (opozycja antyfaszystowska), Żydzi, Świadkowie Jehowy, homoseksualiści i inne grupy osób uznane za aspołeczne i „nieprzydatne” przez III Rzeszę. Więźniowie pracowali niewolniczo zwłaszcza przy konstrukcjach drogowych, w okolicznym kamieniołomie, jak i przy rozbudowie struktury sanatorium. Liczbę więźniów szacuje się na około tysiąc osób. Liczba ofiar nie jest oszacowana.”



Przypominam również, że to Niemcy dokonali PROWOKACJI podpalając budynek parlamentu Rzeszy w 1933 roku – gdzie dajmy na to, w pożarze mogli zginąć przypadkowi NIEMCY:



„Sposób wykorzystania incydentu pożaru Reichstagu był decydującym krokiem na drodze do pełnego przejęcia władzy w Republice Weimarskiej przez NSDAP i przekształcenia republiki parlamentarnej w monopartyjne policyjne państwo totalitarne. Pod wpływem dramatyzmu wydarzeń Prezydent Rzeszy Paul von Hindenburg został nakłoniony przez Adolfa Hitlera i Franza von Papena do podpisania już 28 lutego w trybie art. 48[a] konstytucji Republiki Weimarskiej (regulującego tzw. stany nadzwyczajne), tzw. Reichstagsbrandverordnung – dekretu „O ochronie narodu i państwa” (niem. Verordnung zum Schutz von Volk und Staat)[3], który na tydzień przed przedterminowymi wyborami do Reichstagu zawieszał „czasowo” podstawowe prawa obywatelskie zawarte w konstytucji[b] Republiki Weimarskiej z 1919 (niem. Die Verfassung des Deutschen Reiches lub też Weimarer Reichsverfassung), sankcjonując prawnie prześladowanie opozycji politycznej NSDAP przez policję pruską (podporządkowaną Hermannowi Göringowi jako komisarycznemu ministrowi spraw wewnętrznych Prus) i SA, której oddziałom Göring nadał uprzednio jako tzw. policji pomocniczej (niem. Hilfspolizei) pełne uprawnienia policyjne co do stosowania środków przymusu[4]. Dekret zawieszał m.in. tajemnicę korespondencji, wolność zgromadzeń, nietykalność osobistą obywateli i ich mieszkań, dopuszczał tzw. „areszt prewencyjny”, czyli internowanie bez nakazu sądowego przez policję (i policję pomocniczą) i wolność publikacji. Co najważniejsze – zawieszał również możliwość sądowej kontroli decyzji administracyjnych podjętych w jego trybie (brak możliwości odwołania się do sądu). Rozstrzygające było również powierzenie wykonania dekretu ministrowi spraw wewnętrznych, a nie ministrowi wojny Rzeszy (tzn. policyjny stan wyjątkowy, a nie stan wojenny pod władzą i kontrolą Reichswehry)[c].
Od publikacji tego dekretu, sukcesywnie przedłużanego w następnych latach aż po rok 1945, Niemcy stały się „państwem stanu wyjątkowego”[d].”



Tak więc sugestie pana Fey, że „Mało prawdopodobne jest, by Niemcy przeprowadzili prowokację, zabijając swoich obywateli.” jest całkowicie bez pokrycia.

Niemcy to znani na całym świecie zbrodniarze wojenni mordujący nie tylko bezbronne kobiety i dzieci w podbijanych krajach, ale także własnych obywateli. Może pan Fey i redaktorzy cierpią na amnezję?

Skąd się pan wziął panie Fey? Z choinki??
A może z Niemiec????

Jest mało prawdopodobne, by Polacy przeprowadzali proniemieckie dyskusje na forum Wolne Forum Gdańsk, jak pan Fey, wbrew własnym interesom.



„Za to Sowieci tylko na tym zyskiwali.” - bardzo jestem ciekaw, na czym Sowieci zyskiwali – niestety pan administrator proniemieckiego pseudohistorycznego forum nie udzielił już takiej informacji... jaka szkoda – w całym tym artykule występuje niestety cała „Seria niewyjaśnionych zdarzeń”...


Teraz wracamy na początek artykułu:





Na początku artykułu widzimy zbitkę:

zdjęcia miały być dowodem zamachu na Hitlera - a okazało się, że pokazują....  sowiecki zamach terrorystyczny


wyrażenie a okazało się jest tezą dotyczącą ustaleń, kto odpowiada za zamach pokazany na zdjęciu

taką tezą otwiera się artykuł i zapowiada Czytelnikom jego zawartość, a następnie zaszczepiona Czytelnikowi teza ta jest pokrętnie pseudodowodzona w reszcie artykułu


słowo "prawdopodobnie" ginie w konstrukcji zdania rozbudowanego o myślniki i  zwrot "nie mniej ciekawe zdarzenie" i traci swój sens - ponieważ w tak oszczędnym w fakty otwarciu artykułu Czytelnik nie potrafi jeszcze sobie wyrobić opinii o co chodzi autorom

spodziewa się jednak - z doświadczenia - że już otrzymał gotową odpowiedź co zawiera artykuł, albowiem w taki sposób funkcjonuje prasa, że tak robi

słowo  "prawdopodobnie" Czytelnik może odnosić do słów "nie mniej ciekawe zdarzenie", ponieważ to wynika z konstrukcji zdania - zastosowania myślników i dwukropka wymusza takie odczytanie zdania

starannie przygotowana robota - tak bym to określił

podobnie postępuje niemiecka agentura zamieszczając kłamstwa  w polskiej wikipedii - wpisują jakieś oszczerstwo o Polakach z odnośnikiem do czegoś, co nie ma związku ze sprawą, licząc na to, że Czytelnik przyjmie to na wiarę i nie zada sobie trudu sprawdzenia u źródła, skąd te oszczerstwa są wzięte...

stąd pokrętna historia pełna sprzeczności, w których redaktorzy cały czas się punktują i wymieniają swoje pomyłki, które są zmyślone na użytek artykułu i tezy jak wyżej

raz piszą, że "wiem", a za chwilę okazuje się, że jednak "nie wiem" i tak na zmianę w całym artykule - w ten sposób podważają w Czytelniku pewność co do posiadania - lub co do posiadanych wiarygodnych informacji (z przeszłości) - powiedziałbym, że wyrywają mu z głowy prawdę...

zdjęcia - dokumentujące niemiecki  zamach na pociąg w 1925 roku - miały być wg pana Puchalskiego dowodem zamachu na Hitlera - a okazało się, że pokazują.... zmyślony przez redaktorów sowiecki zamach terrorystyczny

wyrażenie a okazało się wskazuje na czynność dokonaną - czyli redaktorzy jednoznacznie rozwiązali zagadkę zdjęć - że pokazują.... sowiecki zamach terrorystycznyCO JEST NIEPRAWDĄ !! bo to jest przecież tylko ich domniemanie, oparte zresztą na fałszu...

potrójna wolta


„Odkrywcy” z gazety – a do tego „znani odkrywcy” i „pasjonaci” – próbują wymyślać proch na nowo i znaleźć rozwiązanie zagadki – kto dokonał zamachu na pociąg w 1925 roku – ale raczej po prostu chcą namieszać ludziom w głowie bełkotem, pomieszaną chronologią, wymieszanymi jak groch z kapustą wątkami i sugestiami, że za zamachem stały służby radzieckie.



Najbardziej prawdopodobna hipoteza odnośnie sprawców jest taka, że za zamachem stały służby niemieckie – a w szczególności bojówki niemieckie z terenu Rzeczypospolitej.



Jest to hipoteza znana od 1925 roku, najbardziej prawdopodobna i niepodważona do dzisiaj – choć nieudowodniona przed sądem.



Zaś ten cały „artykuł” tylko po to powstał, by wymyślać nowe hipotezy i wybielać niemców, wybielać, wybielać, wybielać, wybielać...



Ciekawe, czy w ogóle był jakiś właściciel albumu ze zdjęciami, czy to może wymyślona postać, a zdjęcia dostarczył na przykład jakiś reporter z własnych zasobów rodzinnych – dajmy na to, od jakiegoś funkcjonariusza UB, albo Gestapo, który swego czasu zrabował te zdjęcia jakiemuś przedwojennemu polskiemu urzędnikowi...

No, bo dlaczego autorzy bezsensu twierdzą, że „ co nie wskazuje raczej na partyzanta” - może jednak wiedzą, skąd pochodzą zdjęcia...
















Inżynier Kolejowy z 1925 roku tutaj:

http://bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/5350/11ik25_nr06.pdf





https://pl.wikipedia.org/wiki/Bad_Sulza_(KL)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pożar_Reichstagu
http://werwolfcompl.blogspot.com/p/blog-page_3398.html
http://werwolfcompl.blogspot.com/p/blog-page_1.html

https://dziennikbaltycki.pl/na-tropie-wielkiej-katastrofy/ar/137990

https://maciejsynak.blogspot.com/2019/09/szpegawsk-o-gadzinowce.html







piątek, 27 stycznia 2017

Rozbiór Polski 1797 r.


Ostateczna i wieczna likwidacja Polski


Seria rozbiorów Rzeczypospolitej stała się precedensem. Po raz pierwszy w wyniku negocjacji dyplomatycznych a nie konfliktów zbrojnych, państwa europejskie podzieliły się terytorium swego sąsiada z powodów czysto ekonomicznych, a nie w obronie swych interesów. Państwa zaborcze nie tylko zniszczyły Polskę, ale również chciały za wszelką cenę uniemożliwić jej odrodzenie.


O ile pierwszy rozbiór Rzeczypospolitej spotkał się z zainteresowaniem całej Europy, o tyle ostateczne, trzecie jej rozparcelowanie, przeszło prawie bez echa. Kontynent miał w tym czasie inne problemy, przede wszystkim francuską rewolucję, przed którą drżały królewskie stolice obawiając się losu ściętego króla Ludwika.

Od momentu powstania państwa pruskiego, likwidacja Rzeczpospolitej traktowana była jako racja stanu. Drobnymi krokami osiągano ten cel, poprzez zrzucenie zależności lennej, połączenie Prus Książęcych z Brandenburgią, utworzenie niezależnego Królestwa i wreszcie zagarnięcie polskiego Pomorza oddzielającego dwie prowincje. To właśnie Hohenzollernowie byli inicjatorami rozbiorów i uparcie do nich zachęcali pozostałe dwory, przede wszystkim petersburski.

Pierwsza koncepcja ostatecznego podziału sondowana była w 1793 r., tuż po wybuchu Powstania Kościuszkowskiego. Nasi sąsiedzi mieli prawo się niepokoić, bowiem wśród insurgentów zauważalne były nastroje jakobińskie, otwarcie rewolucyjne, nawołujące do krwawej rozprawy z tyranami. Upadek buntu, niestałość króla Poniatowskiego i przejście na stronę Kościuszki polskich wojsk ostatecznie przypieczętowało los kraju.

Niecały rok po upadku insurekcji, 24 października 1795, monarchowie Rosji, Prus i Austrii (a właściwie imperium Habsburgów) uzgodnili wzajemnie traktat, zgodnie z którym przeprowadzili ostatni, pełny, III rozbiór Rzeczypospolitej. 25 listopada król Stanisław August Poniatowski opuścił Warszawę i w Petersburgu abdykował na rzecz Rosji. W ten sposób, teoretycznie, władcy tego kraju mogli ogłosić się również królami Polski, co zagrażało posiadłościom zagarniętym przez Prusy i Austrię. Dlatego też te dwa dwory wymogły na Petersburgu traktat, który podpisano 26 stycznia 1797 r. Najważniejszym jego zapisem były zdania:

Gdy przez obydwa dwory cesarskie, jak również przez Jego Królewską Mość Króla Pruskiego, uznana została konieczność uchylenia wszystkiego, co może nasuwać wspomnienie istnienia Królestwa Polskiego, skoro uskutecznione zostało unicestwienie tego ciała politycznego, przeto wysokie strony, zawierające umowę, postanowiły i zobowiązują się odnośnie do trzech dworów, nie zamieszczać w tytule miana i nazwy łącznej Królestwa Polskiego, która zostanie odtąd na zawsze skasowana. Wszelako wolno im będzie używać tytułów częściowych, które należą się władzy różnych prowincji tegoż Królestwa, jakie przeszły pod ich panowanie.
(tłum: Jan Kucharzewski, Od białego do czerwonego caratu s. 142)

To właśnie ten traktat zmusił Napoleona Bonaparte do nazwania nowego państwa Księstwem Warszawskim. Cesarz Francuzów zbyt bał się urażenia cara Aleksandra I i jego ewentualnej odpowiedzi militarnej. Sam Aleksander nie miał już takich wątpliwości, gdy po pokonaniu Korsykanina przyjął tytuł Króla Polski.

W latach I wojny światowej traktat z 1797 r. został anulowany ze względu na rozpad wcześniejszego sojuszu trzech czarnych orłów. Okazał się być jednak o wiele bardziej żywotny niż mogłoby nam się zdawać. Wszak Królestwo Polskie do dziś nie powróciło na mapy Europy.
Podpis: Marcin Dobrowolski
 
 
 
https://www.pb.pl/ostateczna-i-wieczna-likwidacja-polski-853149?utm_source=facebook.com&utm_medium=sm&utm_campaign=socialfb

niedziela, 3 maja 2015

10 kwietnia - rocznica HOŁDU PRUSKIEGO, a nie Smoleńska

Dziś 10 kwietnia - rocznica HOŁDU PRUSKIEGO

ZACHOWAJ ARTYKUŁPOLEĆ ZNAJOMYMEDYTUJ WPIS
Zamach jako próba wymazania historii

Fakt, że zama...tfu - katastrofa smoleńska wydarzyła się w dzień rocznicy hołdu pruskiego jest moim zdaniem kolejna mocną poszlaką wskazującą na to, że za zama...tfu - za katastrofą smoleńską stoją niemcy.

Operacja katastrofa w Smoleńsku została zaplanowana w myśl zasady o maksymalizacji zysków.

Za jednym zamachem dokonano:

1 - likwidacji konkurencji do władzy
2 - przyśpieszenia procesu przejmowania władzy w Polsce
3 - wymazania Polakom ze świadomości pamięci o rocznicy hołdu pruskiego - dzień,w którym wspominaliśmy hołd pruski został zamieniony na dzień wspominek o Lechu Kaczyńskim, dzień kolejnej narodowej tragedii, zamiast tryumfu, czyli
4 - celebrowanie kolejnej klęski

do tego dochodzi punkt piąty

5 - lansowanie tezy lub nawet "udowodnienie" po 5-6 latach po tragedii, że zamachu dokonali Rosjanie, ma na celu dać Polakom dodatkowy impuls prowokujący ich do samobójczej wojny z Rosją

Oczywiście Polacy nie chcą wojny, służbom chodzi o to, aby swoim kamratom - niemieckim bandom, które trzymają władzę w Polsce - dać powód do wywołania wojny Polski z Rosją.


Nie dajmy się zwariować, nie dajmy się sprowokować do wojny.


Nie wolno nam pozwolić na to, by głupole z niemieckich służb, posługujący się tępawą pseudologiką i dziecinnymi zagraniami, doprowadzili nas do kolejnej tragedii.


Nie dajmy sobie wymazać pamięci.

Zawsze i wszędzie trzeba przypominać – 10 kwietnia to rocznica hołdu pruskiego.



A nie jakiejś katastrofy.
 
 
 
Hołd pruski odbył się 10 kwietnia 1525 w Krakowie.
W wyniku tego aktu Państwo Zakonu Krzyżackiego (niem. Deutschordensland albo Deutschordensstaat)  stało się lennikiem Polski.
 
 
 
>>Unikalne fotografie ukazujące przeniesienie krzyżackich sztandarów z Krakowa do Malborka. Fotografie ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego ukazują obchody w Malborku - Urząd Miasta, uroczysty przemarsz ulicami, uroczystości na Zamku.

Zdjęcia wykonane w maju 1940 roku
Sygnatury zdjęć: od 2-11318 do 2-11330

Zdjęcia z zasobów NAC.
Źródło fotografii: http://www.audiovis.nac.gov.pl/
Autor zdjęć: Sonnke Hans  <<



 
 
 
 
 
 
 
 
 
Zdjęcia i tekst ze strony stary malbork.
Artykuł ukazał się 7 kwietnia, trzy dni przed rocznicą hołdu pruskiego.
 
 
Dlaczego unikalne?
Żeby dodać wspominkom splendoru??
 
 
 
P.S. Motyw zastąpienia jedego wydarzenia drugim, po to, aby to pierwsze wyprzeć z ludzkiej pamięci, jest zgodne z zasadami kłamstwa niemieckiego.




 http://starymalbork.blogspot.com/2015/04/przeniesienie-sztandarow-z-krakowa-do.html





niedziela, 21 grudnia 2014

Zamach na Konstytucję - pod osłoną nocy

 
 
Opublikowano: 19.12.2014

Pod osłoną nocy próbowano otworzyć drogę do prywatyzacji Lasów Państwowych

 
 
Po nieudanej, nocnej próbie zmiany Konstytucji RP, którą próbowała przeprowadzić PO PSL, TR i SLD, warto wyjaśnić, o co tak naprawdę chodziło jej autorom.


las


Zanim jednak to nastąpi, zwróćmy uwagę na skład tej dziwacznej, bardzo egzotycznej koalicji. O ile współpraca Janusza Palikota z partią rządzącą dziwić nie może, bo od początku kontrowersyjny poseł był jej mniej lub bardziej cichym koalicjantem, to stanowisko SLD zdumiewa. Gdy do tego dodamy, że zmiana Konstytucji miała prowadzić do możliwości prywatyzacji polskich lasów – sytuacja jest bardziej niż zdumiewająca…


Wracając do meritum. W dużym uproszczeniu są jednostką organizacyjną Skarbu Państwa. I w tej formie funkcjonują od lat, co powoduje, że w zasadzie nie ma możliwości przejęcia polskich lasów przez podmioty prywatne, bo przecież zasadniczo nie można sprywatyzować państwa.
Proponowana ustawa o zmianie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej projektowana przez Komisję Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa proponuje:
Art. 1 W Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. (Dz. U. Nr 78, poz. 483, z późn. zm.)………….. dodaje się art. 74a w brzmieniu:
„Art. 74a. 1. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa są dobrem wspólnym i podlegają szczególnej ochronie.
2. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa nie podlegają przekształceniom własnościowym, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie.
3. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa są udostępniane dla ludności na równych zasadach. Zasady udostępniania i gospodarowania lasami określa ustawa.”

Obecnie Art. 74 Konstytucji RP nie mówi nic o Lasach Państwowych. Co proponuje projekt? Nic innego jak tylko możliwość przekształcania własnościowego, czyli np. sprzedaż podmiotom prywatnym w drodze ustawy. A ustawę, jak wiadomo, dalece łatwiej jest przegłosować niż zmienić formę prawną Lasów Państwowych, co byłoby niezbędne, aby móc dokonać przekształcenia własnościowego lasów. Przy sprzyjających okolicznościach, wieczorną lub nocną porą można przegłosować każdą ustawę…


A zatem otwieramy drogę do prywatyzacji Lasów Państwowych? Tak prawdopodobnie miało być. Na wszelki wypadek głosowanie ustalono na godziny nocne, licząc zapewne, że łatwiej będzie ustawę przeforsować. Ale mimo tych „sprytnych” zabiegów, zabrakło 5 głosów do tego, aby udało się zmienić Konstytucję RP. W głosowaniu za zmianą opowiedziało się 291 posłów, 150 było przeciw.


sejm_konstytucja-2

Niech już tylko ciekawostką będzie fakt, że gdyby proponowane zmiany Konstytucji weszły w życie, byłyby one sprzeczne z co najmniej jednym artykułem już istniejącym w konstytucji.


http://gazetabaltycka.pl/promowane/pod-oslona-nocy-probowano-otworzyc-droge-do-prywatyzacji-lasow-panstwowych


Można się legalnie zamachnąć na rząd.


Ostatnio sporo się dzieje... stąd zamieszczam dużo przedruków.




Tak twierdzi doradca prezydenta

Roman Kuźniar: Polska uznaje Wiktora Janukowycza za byłego prezydenta

RMF FM |  dodane 2014-02-24 (09:03)

Usprawiedliwiony zamach stanu. Polska uznaje Janukowycza za byłego prezydenta - powiedział doradca prezydenta ds. międzynarodowych, Roman Kuźniar w Kontrwywiadzie RMF FM.

- Polska uznaje Janukowycza za byłego prezydenta. To rewolucja. Tu konstytucyjne procedury nie wchodzą w grę.To był zamach stanu sprowokowany przez rządzących to znaczy, że usprawiedliwiony- mówi doradca prezydenta ds. międzynarodowych, Roman Kuźniar w Kontrwywiadzie RMF FM.

To po co to pieprzenie o Majdanie, woli narodu itp itd? Wszystko kłamstwa. Jakim prawem media okłamują obywateli polskich, panie Kuźniar??


- To ostateczny koniec Janukowycza. Przewidywałem, że czeka go los króla Popiela. Nie sądzę, żeby było go jeszcze stać na jakąś kontrakcję. Janukowycz się nie sprawdził, zawiódł. Nie sądzę, żeby Moskwa go poparła, czy żeby mógł tam szukać schronienia.

A nie mówiłem??!

Nic nie przewidywał, tylko wiedział jaki był PLAN.
Pisałem przecież, że Popiela usunięto w wyniku działań 5 kolumny, a w legendzie dorobiono mu gembę okrutnika i przypisano winę na mord na 12tu wojewodach.

Siły Zła postępują wg tego samego chematu od 2000 lat: najpierw podstępne pozbawienie władzy, mordy na niewygodnej ludności i czarny PR.


Najgorsze już za nami. Rosjanie potrafią myśleć pragmatycznie. Grają ostro tylko dopóki mają szansę wygrać - tłumaczy.
- Janukowycz nie miał kompetencji, by być prezydentem Ukrainy. Teraz wróci prawdopodobnie do swojej pierwotnej roli, do okręgu donieckiego, do oligarchów. Dziś już pewnie jest gdzieś wśród nich - przekonuje Roman Kuźniar w RMF FM. - Teraz najlepszym prezydentem byłby Kliczko. Żałuję, że w wyścig prezydencki wmieszała się Tymoszenko - dodaje.

- Niepodpisanie umowy stowarzyszeniowej Ukraina-UE to było coś najlepszego, co mogło się przydarzyć. To był katalizator zmian na Ukrainie. Gdyby w Wilnie podpisano umowę z UE, to byłaby stagnacja- uważa doradca prezydenta.
- To nie były normalne negocjacje. To były negocjacje na skraju rewolucji. Rozumiem Sikorskiego. Tam język jest inny - mówi pytany o krytykowane przez PiS słowa Sikorskiego do ukraińskiej opozycji. - Sikorski powiedział: Zabiją was. Janukowycz byłby w stanie to zrobić - tłumaczy.

Kuźniar jak alfa i omega.
A poza tym, przecież Sikorski powiedział: "wszyscy będziecie martwi", a nie "zabiją was".


Słowa Sikorskiego do ukraińskiej opozycji:„Jeśli nie podpiszecie tego porozumienia, wszyscy będziecie martwi!”, oburzyły politykówPrawai Sprawiedliwości. Jak stwierdził Adam Hofman wprogramieMoniki Olejnik naantenieRadia Zet, porozumienie wynegocjowane przez Sikorskiego byłokorzystnedla Janukowycza.
Sikorski powiedział coś, czego nie był w stanie powiedzieć do negocjujących liderów opozycji nawet Janukowycz. Janukowycz nie był w stanie powiedzieć: zabijemy was. Czy ktoś uważa, żepolskiminister powinien grozić śmiercią? Robić coś, czego nie robił nawet Janukowycz do liderów opozycji? Ja uważam, że postawić pytanie, dlaczego tak się stało
-mówił polityk.
Zdaniem rzecznika prasowego PiS, to porozumienie może się stać „asem w rękawie” dla Janukowycza
Prezydent będzie bowiem je wykorzystywał wkontaktachz Unią Europejską, by wymóc naBrukselipowrót do władzy. Gdyby to porozumienie zostało dotrzymane, Janukowycz byłby w świetnej sytuacji. On będzie się na to powoływał
- dodał.
Te słowa, oburzyły Tomasza Nałęcza:
To jest szczyt umiejętności propagandowych PiS: zarzucać Sikorskiemu, że on straszył protestujących siłą. On im uświadamiał, że Janukowycz użyje siły. Pewnie miał taką wiedzę. (…) Rada Majdanu doszła downiosku, że warto się cofnąć o krok, żeby po chwili zrobić wielki galop do przodu. Rada Majdanu zaakceptowała porozumienie, warunkiem jego podpisania przez ministra Sikorskiego było jego zaakceptowanie przez Radę Majdanu
- tłumaczył szefa polskiego MSZ prezydencki doradca.




Tymczasem inny prorok, alfa omega, zdradza nam szczegóły PLANU dla Rosji.


Jacek Bereźnicki 12.12.2014

Chodorkowski: "jeśli Putin chce długo pożyć, lepiej niech dobrowolnie odda władzę"

Choć to w wyniku wyroku sądowego Michaił Chodorkowski na wiele lat trafił do kolonii karnej za rzekome malwersacje finansowe, mało kto ma wątpliwości, że była to osobista zemsta Władimira Putina, który czuł się przez niego mocno zagrożony politycznie. Nie bez powodu.
Niecały rok po wyjściu na wolność dzięki niespodziewanemu aktowi łaski Putina, Chodorkowski postanowił wykorzystać obecne tarapaty prezydenta i ogłosił swój plan pozbawienia władzy człowieka, który twardą ręką rządzi Rosją już 15 lat.
Niegdysiejszy – a możliwe, że także obecny – wróg nr 1 Władimira Putina nie ukrywa, że dąży do wzmocnienia osłabionej w ostatnim czasie opozycji i zdradza, że po ewentualnym obaleniu prezydenta chciałby stanąć na czele rządu przejściowego do czasu rozpisania nowych wyborów


W wywiadzie udzielonym agencji Bloomberga, przebywający poza granicami Rosji niegdysiejszy właściciel potężnego koncernu Jukos ocenił, że na przekór 80-procentowemu poparciu w sondażach, pozycja polityczna Putina jest bardzo zagrożona.
Myślę, że problemy Putina przyjdą z jego własnego otoczenia. Dla mojego kraju byłoby lepiej, gdyby sprawy tak się potoczyły niż poprzez walki na ulicach, ponieważ zamach pałacowy spowoduje mniejszy rozlew krwi– ocenił Chodorkowski.
Mieszkający w Zurychu rosyjski dysydent ocenia, że szanse Władimira Putina na utrzymanie się przy władzy przez kolejną dekadę wynoszą nie więcej niż 50 proc.
Według Chodorkowskiego pozycja polityczna Putina podlega obecnie silnej erozji na skutek pogłębiających się problemów gospodarczych Rosji wywołanych przez zachodnie sankcje i gwałtownego spadku cen ropy naftowej.
Cena baryłki europejskiej ropy Brent spadła w piątek do 61,5 dol., natomiast amerykańskiej WTI do zaledwie 57,5 dol. Jednocześnie kurs rosyjskiej waluty zanotował kolejne potężne tąpnięcie – za dolara płaci się już ponad 58 rubli.
Putin ma o wiele mniejsze finansowe pole manewru, co powoduje, że koszt jakiegokolwiek jego błędu może okazać się krytyczny – powiedział 51-letni działacz polityczny.
Chodorkowski stwierdził, że nawet cena 120 dol. za baryłkę ropy byłaby dla Putina problemem, ponieważ przy zaprowadzonym przez siebie systemie władzy nie przetrwa bez corocznego wzrostu wpływów z surowców.
Były najbogatszy Rosjanin, którego majątek w chwili aresztowania w 2003 r. szacowano na 15 mld dol., obecnie przyznaje się do majątku wartego 100 mln dol. To wciąż pokaźna suma pieniędzy, którą, jak zapewnia, chce wykorzystać do finansowania zarejestrowanej w Pradze fundacji Otwarta Rosja. Jej celem jest wspieranie idei społeczeństwa obywatelskiego za pomocą internetu, a nie poprzez działalność opozycyjną w samej Rosji.
Chodorkowski przypomina, że najbliższa okazja do demokratycznego pozbawienia Putina mandatu politycznego to dopiero grudzień 2016 r. To wtedy mają odbyć się kolejne wybory parlamentarne, przy okazji których – jak twierdzi – władze będą chciały wykluczyć opozycję z głosowania. Uważa jednak, że aby Putin stracił władzę, potrzeba czegoś więcej, czegoś nieprzewidywalnego.
Nie liczyłbym na upadek reżimu jedynie w wyniku błędów w gospodarce lub z powodu spadku cen ropy. Trzeba czegoś więcej, potrzebny jest czarnyłabędź – przekonuje.
Chodorkowski nawiązał w ten sposób to tzw. teorii czarnego łabędzia sformułowanej w 2007 roku przez eseistę Nassima Taleba. Teoria ta opisuje nieoczekiwane zdarzenie o potężnych skutkach, które z biegiem czasu zostaje uznane za wytłumaczalne lub będące do przewidzenia.
Gdy rok temu, kilka dni po opuszczeniu rosyjskiego więzienia Chodorkowski udzielał pierwszych wywiadów w luksusowym hotelu w Berlinie, wrażenie robiła jego powściągliwość w ocenie swojego ciemiężyciela. Mówił nawet, że nie chowa do Putina urazy. To już jednak przeszłość. Dzisiaj wprost wzywa go do dobrowolnego oddania władzy i nie stroni od dosadnego języka.
To dla niego mniejsze ryzyko, jeśli chce długo pożyć. A jednocześnie to mniejsze ryzyko dla Rosji– mówi bez ogródek Chodorkowski.
Wielki oponent Putina, który nie korzysta z ochroniarzy, zdaje sobie sprawę, że jego rosnąca polityczna rola powoduje wzrost jego osobistego ryzyka, a Putin może obecnie żałować podpisania aktu łaski.
Doskonale wiem,że jestem osobistym przeciwnikiem, a nawet wrogiem Putina. Nikt bez jego rozkazu mnie nie ruszy, ale jeśli taki rozkaz zostanie wydany, nie będzie mi łatwo zapewnić sobie bezpieczeństwo w Szwajcarii, czy jakimkolwiek innym kraju – rozwiewa wątpliwości Michaił Chodorkowski.

Jacek Bereźnicki 05.08.2014

Rosja grozi Niemcom konsekwencjami prawnymi za zerwanie umowy zbrojeniowej

Po tym, jak w poniedziałek niemiecki rząd wycofał zgodę na budowę przez koncern Rheinmetall obozu treningowego dla 30 tys. żołnierzy w Rosji, resort obrony tego kraju zapowiedział podjęcie przeciw Niemcom kroków prawnych.
Jak pisze TheLocal.de, realizacja wartej 123 mln euro inwestycji dla rosyjskiej armii najpierw została wstrzymana w marcu w związku z konfliktem na Ukrainie, a w poniedziałek cały kontrakt został anulowany.
Tu nie chodzi o pieniądze, lecz o życie ludzi – powiedział dziennikarzom niemiecki minister gospodarki Sigmar Gabriel.
Na odpowiedź rosyjskiego rządu nie trzeba było długo czekać. Wysoki urzędnik ministerstwa obrony Rosji powiedział agencji Itar-Tass:
Jeśli Niemcy zerwą kontrakt, będą konsekwencje prawne.
Już w marcu, po wstrzymaniu inwestycji w obóz treningowy rosyjskie władze nazwały tę decyzję "niekonstruktywną" i oskarżyły rząd Angeli Merkel o działanie pod presją Stanów Zjednoczonych.
Zerwanie kontraktu nie jest w smak także szefom Rheinmetall. Jak oznajmił rzecznik prasowy koncernu, trwają rozmowy z niemieckim rządem, ale dotąd nie osiągnięto porozumienia w sprawie wysokości odszkodowania. Dodał, że według zarządu koncernu 100 mln euro to "odpowiednia suma".




Po co USA stworzyły Majdan?
[...]
Scenariusz dla Rosji
Jednakże współczesnsa sytuacja różni się, od tej z czasów Zimnej Wojny tym, że amerykańska administracja nie uważa [już] Rosji za równego przeciwnika i próbuje zawrócić ją do stanu osłabienia z czasów [Borysa] Jelcyna. Amerykańscy doradcy – tak obecnego, jak i minionego kierownictwa ukraińskiego – niestrudzenie przekonywali o swojej zasadniczej przewadze nad Rosją, którą przedstawiali jako swego satelitę. Odurzeni rozpadem ZSRR amerykańscy geopolitycy uważają Rosję za swoją zbuntowaną kolonię, którą trzeba uśmierzyć na zawsze jako integralną część swojego imperium. Konkludują oni o niezdolności Moskwy do egzystencji w warunkach globalnej izolacji i wyraźnie przeceniają stopień swojego wpływu. Błędna ocena sytuacji rodzi z jednej trony poczucie bezkarności, i permisywizmu stwarzając tym samym ryzyko globalnej katastrofy, a z z drugiej – jest ona źródłem ich słabości w zetknięciu się z rzeczywistym oporem do którego moralno-politycznie nie są oni gotowi.
Tak więc zdecydowane działania kierownictwa Rosji w celu odparcia amerykańsko-gruzińskiej agresji w Osetii Południowej a także ratunek ludności Krymu przed prześladowaniem ze strony „wyhodowanych” przez Waszyngton fanatyków, nie pozostawiły im szans na wygraną. Zetknąwszy się ze zdecydowanym oporemBashara Assada, USA i ich europejscy sojusznicy nie zdołali ostatecznie zająć Syrii. Wygrywali tylko tam, gdzie ofiara nie mogła stawić prawdziwego oporu na skutek demoralizacji i zdrady rządzącej elity – tak jak w Iraku i w Jugosławii, albo totalnej przewagi sił agresora – tak jak to miało miejsce w Libii.
Narodowy instynkt samozachowawczy i odpowiedni PKB stawiają twardą granicę każdej zagranicznej ingerencji w sprawy polityki FR. Próby zastraszania sankcjami, międzynarodową izolacją albo poparciem opozycji pozostaną bez powodzenia – jak i również same sankcje czy izolacja ze strony Zachodu ze względu na globalne znaczenie Rosji i jej wielokierunkową politykę zagraniczną. Niestety, laureat nagrody Nobla B. Obama tego nie pojmuje. Porusza się on na wodzy tych sił reakcyjnych, które liczą na łatwą neokolonizację Rosji, naiwnie przekonanych o wiecznej dominacji Ameryki. Wychodząc z założenia, że konflikt zbrojny na Ukrainie jest prologiem kolejnej wojny światowej, rozpętywanej przez USA przeciwko Fedefacji Rosyjskiej w celu utrzymania światowej dominacji, to dla odparcia tej agresji i osiągnięcia zwycięstwa trzeba koniecznie zbudować odpowiedni system sojuszy oraz precyzyjnie określić pozycje wszystkich uczestników. Uwarunkowania tej, postępującej konfrontacji, kształtują się następująco:
1. Stany Zjednoczone to agresor, prowokujący wojnę światową, w celu zachowania swej dotychczasowej pozycji;
2. Prowokują one wojnę światową, ukazując Rosję jako agresora, w celu konsolidacji świata zachodniego, dla obrony swych interesów;
3. Geopolitycy amerykańscy postawili na rusofobiczną kartę ukraińskiego narodowego radykalizmu, jako kontynuację anglo-germańskiej tradycji osłabiania Moskwy;
4. Ukraina, od czasu przewrotu państwowego i zaprowadzenia tam dyktatury narodowo-rewolcyjnej, jest faktycznie protektoratem USA;
5. Państwa europejskie są przymuszane do działań przeciw Rosji, wbrew własnym interesom narodowym.
Opierając się na wzmiankowanych uwarunkowaniach, powinniśmy postrzegać walkę Donbasu jako odruch samoobrony nie tylko miejscowej ludności przed „juntą kijowską”, lecz i obronę Rosji przed amerykańską agresją – tak, jak i całego świata – przed IV wojną światową. Ochotnicy pospolitego ruszenia Donbasu to obrońcy Ruskiego Świata, stojący – nie z własnej woli – na pierwszej linii [nowej] wojny światowej. Miasto o wymownej nazwie Sławiańsk już stało się symbolem tej bohaterskiej postawy. Podobnie, jak twierdza Brześć, to niewielkie miasto opiera się wielokrotnie silniejszym siłom euro-faszystów, za cenę życia swoich mieszkańców. Oni umierają nie tylko za [niezależny] Donbas, oni giną za wszystkich ludzi Ruskiego Świata i całą ludzkość, ratując nas przed nowy, globalnym konfliktem. Jednocześnie darują oni życie ukraińskim żołnierzom i uwalniają jeńców, tym którzy zostali wysłani na rzeź przez nacjonalistyczną juntę. Przy całym bohaterstwie bojowników Armii Ludowej Donbasu nie są oni w stanie powstrzymać wojny światowej. Interwencja wojskowa Rosji mogłaby zmienić sytuację i powstrzymać agresję „marionetkowego reżimu”, lecz jej rezultatem będzie wciągnięcie w konflikt NATO, co wywoła jego internacjonalizację i będzie jeszcze jednym krokiem w kierunku rozpętania wojny światowej. Ażeby jej zapobiec trzeba stworzyć możliwie szeroką koalicję międzynarodową krajów, zdolnych wspólnymi siłami do powstrzymania agresji USA. Działania te powinny być ukierunkowane na poderwanie amerykańskiej potęgi wojskowo-politycznej, opartej na emisji dolara jako waluty światowej. Przede wszystkim takie działania powinny obejmować odmowę korzystania z dolara we wzajemnej wymianie handlowej i odmowę lokowania rezerw walutowych w nominowanych w dolarach papierach wartościowych. Instrumenty dolarowe powinny być traktowane jako skrajnie ryzykowne a korzystanie z nich powinno być maksymalnie unikane.
Wraz ze środkami podrywającymi możliwości USA finansowania wzrostu wydatków wojskowych, konieczne są polityczne wysiłki formowania szerokiej koalicji antywojennej z celem potępienia amerykańskiej agresji i ujawnienia jej organizatorów w Waszyngtonie i Brukseli. Szczególne znaczenie ma polityczna aktywizacja europejskiego biznesu, dla którego rozpętywanie nowej wojny światowej w Europie niczego dobrego nie niesie. I oczywiście najważniejszym zadaniem jest wyzwolenie Ukrainy od ustanowionego przez USA reżimu narodowo-rewolucyjnego.
Formowanie Noworosji na wyzwolonym, od amerykańsko-totalitarnej dominacji, terytorium jest zaledwie częścią tej pracy. Może ona być uważana za zakończoną tylko po wyzwoleniu Kijowa siłami samego narodu ukraińskiego, który trzeba koniecznie obudzić z „majdanowego” koszmaru i poprzeć w walce o powrót na ojczyste łono Ruskiego Świata. Wymaga to ogromnej pracy w wyjaśnianiu prawdziwych celów amerykańskich marionetek, które wykorzystują – zdezorientowanych przez „faszystowską” propagandę – obywateli Ukrainy jako ofiary składane bogowi wojny [Aresowi].
tł. RX
Pierwodruk: http://www.novorossia.org/politika/6758-zachem-amerike-byl-nuz-hen-maydan.html
Redakcja tekstu na podstawie przekładu z: http://alexjones.pl/pl/aj/aj-swiat/aj-wiadomosci/item/30518-do-czego-usa-by%C5%82-potrzebny-majdan
Fot. www.dissentmagazine.org




Rosja pochwaliła się pracą swojego agenta


Wczoraj, 15 grudnia (14:58)

"Nasz człowiek w Tallinie" to tytuł filmu dokumentalnego wyemitowanego w Rosji w niedzielny wieczór. Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) przedstawiła w nim historię jednego ze swoich agentów, który przez 15 lat infiltrował estońskie służby

W filmie, który pokazała telewizja NTV, Uno Puusepp opowiada o swojej pracy w departamencie podsłuchów estońskiej służby bezpieczeństwa KaPo w latach 1996-2011. Mężczyzna miał przekazywać Moskwie informacje i udaremniać próby szpiegowania przeciwko Rosji przez obcokrajowców w Estonii.
Estończyk zaproponował swoje usługi FSB, następczyni KGB - opowiedział w programie były agent w Estonii Nikołaj Jermakow, który pomógł Puuseppowi nawiązać kontakt z rosyjskimi służbami.
Dzięki temu informatorowi Moskwa regularnie otrzymywała raporty na temat związków KaPo z CIA oraz tajnymi służbami Wielkiej Brytanii, Kanady, Finlandii i innych krajów bałtyckich. Uno Puusepp doprowadził także do zdemaskowania obcych agentów działających w Rosji.
Puusepp, który od trzech lat przebywa w Rosji, z zadowoleniem mówił również o niedopuszczeniu do instalacji przez Waszyngton kosztownego systemu podsłuchów w ambasadzie rosyjskiej w Tallinie.
Szef estońskiego MSW Hanno Pevkur wyraził przekonanie, że rewelacje rosyjskiej FSB powinny być przyjmowane krytycznie i "przypuszczalnie nie jest to nic więcej niż rosyjska operacja informacyjna".
Służby KaPo ogłosiły, że wszczynają śledztwo w związku z ujawnieniem tych informacji.


poniedziałek, 24 listopad 2014 01:00

Marek Grzelak: Łotewski wywiad na usługach CIA?


Ja, Aleksiej Chołostow, Rosjanin, obywatel Łotwy, byłem posłem łotewskiego parlamentu przez dwie kadencje. Na terytorium Rosji wykonuję zadania zlecone przez łotewskie służby specjalne, działające pod kierownictwem CIA” –  to wypowiedź łotewskiego polityka wyemitowana przez rosyjską telewizję NTW.

A. Chołostow został wydalony z terytorium Federacji Rosyjskiej w związku z oskarżeniem go o prowadzenie działalności szpiegowskiej. Zapewne złożenie publicznie powyższego oświadczenia uchroniło go przed dalej idącymi konsekwencjami ze strony władz rosyjskich.

Według zgromadzonych informacji i zeznań samego figuranta, został on zwerbowany osiem lat temu przez służby łotewskie, uzyskując pseudonim „Gloria”. Do zadań tamtejszej Policji Bezpieczeństwa (łot. Drosibas Policija, DP) należało m.in. rozpracowywanie środowisk mniejszości rosyjskiej i – jak się okazuje – wykorzystywanie niektórych z ich przedstawicieli do prowadzenia działalności wywiadowczej również na terytorium wschodniego sąsiada, choć w myśl obowiązujących przepisów struktura ta powinna zajmować się przede wszystkim leżącymi w kompetencjach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych kwestiami zagrożeń interesów państwa oraz kontrwywiadem. Ujawnienie działalności A. Chołostowa okazało się możliwe, gdy podjął on próbę werbunku oficera Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) o imieniu Andriej, którego znał i z którym spotykał się od dłuższego czasu. W związku z tym został przesłuchany przez rosyjskie służby oraz publicznie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Miał zabiegać o pozyskanie informacji dotyczącej nie tylko wewnętrznej sytuacji politycznej, ale również kwestii związanych z obronnością kraju. W ujawnionych publicznie wypowiedziach łotewskiego polityka pojawiają się informacje o ścisłej współpracy Policji Bezpieczeństwa z służbami amerykańskimi, a także wymianie informacji pomiędzy nimi a ich estońskimi partnerami. Jak można się było spodziewać, władze łotewskie wyraziły zaniepokojenie w związku z całą sytuacją. Rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Kārlis Eihenbaums stwierdził, że działania Moskwy w stosunku do byłego parlamentarzysty budzą „niezrozumienie i rozczarowanie”, podkreślając jednocześnie, że Ryga nie otrzymała żadnych oficjalnych informacji na temat całej sprawy.

Na ile informacje pozyskiwane przez A. Chołostowa mogły przedstawiać jakąś wartość z punktu widzenia łotewskiego wywiadu i jego amerykańskich protektorów?

Trudno dziś cokolwiek na ten temat powiedzieć; strona rosyjska zapewnia oficjalnie, że nie doszło do istotnego zagrożenia interesów Federacji Rosyjskiej. Jednocześnie jednak zastanawia fakt, iż były łotewski poseł przez kilka lat zdążył wypracować sobie wizerunek polityka o orientacji przychylnej wobec Moskwy, co otworzyło mu wiele drzwi i pozwoliło na intensywne kontakty z przedstawicielami rosyjskich elit politycznych, przede wszystkim na poziomie parlamentarnym. Kariera A. Chołostowa na Łotwie związana była od początku z Centrum Zgody, socjaldemokratyczną partią polityczną kierowaną przez popularnego mera Rygi Niła Uszakowa, tradycyjnie pozyskującą dużą część elektoratu rosyjskojęzycznego w wyborach różnych szczebli. Młody polityk kierował przez pewien czas organizacją młodzieżową tej partii, a także zasiadał we władzach powiązanego z nią stowarzyszenia „Patrioci”. Poza tym, zajmował się on również projektami biznesowymi, w tym budową pod nadmorską Jurmalą osady wypoczynkowej pod nazwą… „ZSRR”.

 
Zwraca uwagę długi okres, na przestrzeni którego A. Chołostow kontynuował współpracę z łotewskimi służbami. Do zlecanych mu zadań, o których sam mówi w nagraniu rozmowy z FSB ujawnionym przez telewizję NTW należało przede wszystkim nawiązywanie kontaktów z rosyjskimi politykami, w tym deputowanymi do Dumy. W Internecie pojawiły się zdjęcia przypominające o jego spotkaniach z licznymi przedstawicielami wszystkich frakcji, w tym m.in. z obecnym przewodniczącym rosyjskiego parlamentu Siergiejem Naryszkinem. Z niektórymi z nich A. Chołostow odbywał rozmowy, w których zadawał pytania o aktualny rozkład sił w elitach decydentów rosyjskich, o potencjalne ruchy protestu i inne czynniki mogące destabilizować sytuację w Rosji. Jednocześnie, warto podkreślić, iż współpraca byłego posła z DP prawdopodobnie zapoczątkowana została prośbą o przekazywanie informacji na temat działalności i organizacji mniejszości rosyjskiej na Łotwie oraz ich możliwych kontaktów z ośrodkami rosyjskimi. Sam A. Chołostow deklaruje, że współpracę podjął w wyniku szantażu związanego z prowadzonymi przez niego interesami oraz bezpieczeństwem jego rodziny. W innym miejscu przyznaje wszakże, że za przekazywane raporty otrzymywał wynagrodzenie; co ciekawe, podpisywał deklaracje odbioru sum większych niż faktycznie dostawał, co świadczy o korupcji oficerów DP. Wśród spekulacji na temat przyczyn współpracy polityka z łotewskimi służbami pojawia się ponadto wątek jego uzależnienia od narkotyków (kokainy), które miało stanowić element zastosowanego szantażu.

Przypadek A. Chołostowa pokazuje, że w miarę eskalacji retoryki antyrosyjskiej w krajach bałtyckich, polityka tych państw i atmosfera w nich panująca jest z powodzeniem wykorzystywana przez służby amerykańskie do wzmocnienia potencjału wywiadowczego w Rosji. Sprzyjają temu dwa zasadnicze czynniki, które w przypadku Łotwy, ale także Estonii i – wprawdzie w mniejszym stopniu – Litwy, należy brać pod uwagę:

1) Istnienie rozbudowanego aparatu sił bezpieczeństwa. W kraju o populacji zaledwie niespełna dwóch milionów istnieje kilka struktur zajmujących się działalnością w zakresie bezpieczeństwa państwa, a także wywiadu zewnętrznego. Ich działalność finansowana jest na dostatecznym poziomie w związku z atmosferą „szpiegomanii” i kreowaniem przez elity polityczne oraz media przekonania o możliwej agresji rosyjskiej przeciwko Łotwie, co w szczególności widoczne jest po wybuchu kryzysu i wojny domowej na Ukrainie. Politycy łotewscy wielokrotnie w ostatnich miesiącach przekonywali publicznie o istnieniu zagrożenia rosyjskiego dla państwowości tego kraju. Wizerunek Rosji kreowany przez przedstawicieli większości partii politycznych opiera się na stereotypach i sloganach o Rosji jako państwie „rozbójniczym”. Warto przytoczyć dwie próbki wypowiedzi łotewskich polityków z ostatnich tylko dni, by przybliżyć panujący tam klimat. Parlamentarzysta centroprawicowej „Jedności” Veiko Spolītis: „Widzimy, jak w Rosji rozkwita faszyzm. Myślę, że bez rozbicia hierarchicznej struktury Kremla, sytuacja w Rosji nie zmieni się na lepsze. Jesteśmy świadkami powtórki tego, co działo się w nazistowskich Niemczech w końcu lat trzydziestych”. Jego partyjny kolega, minister spraw zagranicznych Edgars Rinkēvičs stwierdza: „Wygląda na to, że w Rosji panuje rozbuchany ekstremizm i nacjonalizm”. Podobna retoryka funkcjonuje od pierwszych lat istnienia niepodległej Łotwy. Jej ofiarą padają przedstawiciele mniejszości rosyjskiej określani przez elity łotewskie zazwyczaj mianem „piątej kolumny”;
2) Istnienie licznej, szacowanej na ponad 30% całej populacji mniejszości rosyjskiej na Łotwie, której znaczna część (ponad 12% wszystkich mieszkańców) pozbawiona jest praw wyborczych i obywatelskich, funkcjonując jako apatrydzi. Wywołuje to naturalne dążenie większości środowisk politycznych w Moskwie do wspierania obrońców praw owej mniejszości, dając tym samym status zwiększonej wiarygodności wszystkim tym politykom i działaczom łotewskim, którzy starają się interesy ludności rosyjskojęzycznej reprezentować i wyrażać je publiczne. Ów kapitał zaufania wykorzystywany jest, jak pokazuje sprawa Aleksieja Chołostowa, nie tylko do pozyskiwania kolejnych grantów i dotacji dla organizacji pozarządowych udzielanych przez Moskwę, lecz pozwala również na uzyskanie dostępu do polityków rosyjskich, nie mogących pozostać obojętnymi na los swoich rodaków na Łotwie. Ten kapitał zaufania pełni niezwykle istotną rolę, zmniejszając poziom przestrzegania zasad bezpieczeństwa kontrwywiadowczego.

Powyższe okoliczności pozwalają na wykorzystywanie łotewskich struktur państwowych przez ich amerykańskich protektorów, dając jednocześnie CIA szczególne możliwości prowadzenia działalności wywiadowczej na obszarze Federacji Rosyjskiej. Trudno dostrzec korzyści, jakie z prowadzenia takiej polityki mogłaby odnieść strona łotewska. Wszystko to bowiem ma miejsce w kontekście coraz większych strat, jakie gospodarka tego kraju ponosi w wyniku wojny ekonomicznej prowadzonej przez Unię Europejską i sojuszników USA przeciwko Rosji. „Wychodzi na to, że kiedy mamy po raz kolejny podnieść nasze ręce przeciwko Rosji w geopolitycznej wojnie, to wszystko jest dobrze, ale już wtedy, gdy potrzebna jest pomoc, to okazuje się, że każdy ma sobie radzić sam. To oczywiste, że Rosja jest dla Łotwy trzecim pod względem znaczenia partnerem handlowym. Tym samym jakiekolwiek sankcje odbijają się na nas bardzo boleśnie. Gdyby znaczenie Rosji było podobne dla USA, ciekawe, jakby zachował się Waszyngton. My płacimy haracz, a tak naprawdę płaci go łotewski naród” – powiedział niedawno mer portowej Windawy Aivars Lembergs. Port tego nadbałtyckiego miasta jest jednym z dziesiątków przykładów tego, jakie są skutki geopolitycznej konfrontacji dla niewielkich krajów bałtyckich.


14 grudnia, 22:34
 W Turcji zatrzymano ponad 20 podejrzanych o spisek przeciwko rządowi

 

Ponad 20 osób zatrzymano w Turcji pod zarzutem spiskowania przeciwko władzom kraju. Według policji, wśród nich są władze i producenci jednej ze stacji telewizyjnych i scenarzyści programów telewizyjnych.

Aresztowano również redaktora naczelnego dużej gazety ZamanEkrema Dumanlı. Od rana jego biuro jest przeszukiwane. Przed budynkiem zgromadziło się kilkuset pracowników i czytelników gazety, którzy wykrzykują hasła o wolności prasy.



Andrew A. Michta: na dniach dowiemy się, czy Putin wybierze bezpośrednią inwazję na wschodnią Ukrainę

14 gru, 18:48
- W mojej ocenie stan gotowości wojsk rosyjskich nie jest blefem. Uważam, że Putin ma dwa scenariusze. Będziemy wiedzieć na dniach, czy Putin wybierze bezpośrednią inwazję na wschodnią Ukrainę - mówi Andrew A. Michta, amerykański ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa w rozmowie z Warsaw Enterprise Institute.
Pierwszy, zdaniem profesora Studiów Międzynarodowych w Rhodes College, zakłada utrzymanie obecnego stanu geopolitycznego na Ukrainie. Przy tym nacisk Unii Europejskiej na Rosję doprowadzi do zawieszenia broni na Ukrainie, a to "ustawi Rosję jako de facto zwycięzcę i utrzyma jej możliwość podjęcia dalszych działań w późniejszym czasie".
Drugi scenariusz oznacza przegraną separatystów. Michta uważa, że wtedy Putin zdecyduje się na wejście bezpośrednio z siłami rosyjskimi na wschodnią Ukrainę. - Będzie to krytyczny moment w tej wojnie, bo jeśli Putin zdecyduje się na inwazję, dojdzie do eskalacji konfliktu i potencjalnie do rozszerzenia wojny na całą Ukrainę - mówi dla Warsaw Enterprise Institute.
W przeciwnym razie wycofanie się oznaczałoby de facto porażkę prezydenta Rosji, który "doprowadził do rozkołysania wielkorosyjskiego nacjonalizmu". - Byłoby to przyznaniem się do przegranej i utrata twarzy. Będziemy wiedzieć na dniach, czy Putin wybierze bezpośrednią inwazję na wschodnia Ukrainę - dodaje.
Według Michty zachowanie krajów Zachodu po rozpaleniu wojny na Ukrainie i zajęciu Krymu przez Rosję jest "niepokojące", ponieważ nie są one w stanie blokować ekspansjonizmu Rosji i nie doprowadzają do "zmiany w strategii NATO w zakresie wspólnego bezpieczeństwa".


Wczoraj, 15:31
Ministerstwo Obrony Rosji rozpoczyna zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia na południu Rosji
15 grudnia

Biuro prasowe Południowego Okręgu Wojskowego poinformowało o rozpoczęciu zakrojonych na dużą skalę zbiorek dowództwa wojskowego, w których udział weźmie około 200 generałów i oficerów.
Zbiórka odbędzie się w obwodzie rostowskim i potrwa do 17 grudnia. Oprócz wykładów i seminariów, na uczestników czekają praktyczne manewry z bojowymi ćwiczeniami strzeleckimi.
Ukraińskie władze i dowództwo NATO wielokrotnie oskarżało Rosję o to, że z terytorium obwodu rostowskiego na wschód Ukrainy przedostają się wojska i sprzęt wojskowy. Rosyjskie władze odrzucają te oskarżenia.






http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Roman-Kuzniar-Polska-uznaje-Wiktora-Janukowycza-za-bylego-prezydenta,wid,16428629,wiadomosc.html?ticaid=113fdb

http://geopolityka.org/komentarze/siergiej-glazjew-w-jakim-celu-stany-zjednoczone-stworzyly-euromajdan

http://fakty.interia.pl/swiat/news-rosja-pochwalila-sie-praca-swojego-agenta,nId,1575322#iwa_item=10&iwa_img=0&iwa_hash=26328&iwa_block=facts_news_small&iwa_testab=a

http://geopolityka.org/analizy/marek-grzelak-lotewski-wywiad-na-uslugach-cia

http://polish.ruvr.ru/news/2014_12_14/W-Turcji-zatrzymano-ponad-20-podejrzanych-o-spisek-przeciwko-rzadowi-4634/

http://polish.ruvr.ru/news/2014_12_15/Ministerstwo-Obrony-Rosji-rozpoczyna-zakrojone-na-szeroka-skale-cwiczenia-na-poludniu-Rosji-5657/

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/andrew-a-michta-putin-nie-blefuje-ma-dwa-scenariusze/e34t9
http://www.biztok.pl/gospodarka/Chodorkowski-jesli-Putin-chce-dlugo-pozyc-lepiej-niech-dobrowolnie-odda-wladze_a19297

http://www.biztok.pl/gospodarka/rosja-grozi-niemcom-konsekwencjami-prawnymi-za-zerwanie-umowy-zbrojeniowej_a17154
http://wpolityce.pl/polityka/186340-hofman-ostro-o-sikorskim-powiedzial-cos-czego-nie-byl-w-stanie-powiedziec-nawet-janukowycz-janukowycz-nie-byl-w-stanie-powiedziec-zabijemy-was

http://polska.newsweek.pl/wszyscy-bedziecie-martwi-sikorski-do-ukrainskiej-opozycji-newsweek,artykuly,281058,1.html



KOMENTARZE

  • Powstaje Pierwszy RUCH WYZWOLENIA POLSKI WolaNarodu.org Pierwszy Ruch UCZCIWE WYBORY WolaMarodu.org .
    Powstaje Pierwszy RUCH WYZWOLENIA POLSKI WolaNarodu.org Pierwszy Ruch UCZCIWE WYBORY WolaMarodu.org . Pierwszy Ruch stwarzający realną możliwość zjednoczenia wszystkich rodaków ponad i poza podziałami i PIERWSZY RUCH RZECZYWIŚCIE UMOŻLIWIAJĄCY WYZWOLENIE POLSKI I ODZYSKANIE NIEZALEŻNOŚCI I SUWERENNOŚCI PRZEZ POLAKÓW I POLSKĘ KAŻDY POLAK CHCĄCY ŻYĆ W NORMALNYM KRAJU POWINIEN DOŁĄCZYĆ DO RUCHU WYZWOLENIA POLSKI I UCZCIWYCH WYBORÓW http://wolanarodu.org/ Wyzwolenie Polski to jedyna szansa na uratowanie nas jako narodu i naszej ojczyzny. To obowiązek każdego Polaka. Dołącz do http://wolanarodu.org/ RAZEM WYZWOLIMY NASZĄ OJCZYZNĘ I ODZYSKAMY WOLNOŚĆ NIEZALEŻNOŚĆ SUWERENNOŚĆ I GODNOŚĆ