Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wojna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wojna. Pokaż wszystkie posty

piątek, 14 października 2022

O nastrojach

 

przedruk

Nastroje Rosjan w obwodzie kaliningradzkim są coraz gorsze

 2022-10-13 18:45:17(ost. akt: 2022-10-13 17:52:06)




Mieszkańcy obwodu kaliningradzkiego widzą, że ich potencjał obronny osłabiają działania Rosji przeciwko Ukrainie i taka świadomość będzie narastała - ocenił w czwartek w rozmowie z PAP pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP Stanisław Żaryn.


Minister w KPRM uważa, że Rosjanie są coraz bardziej zaniepokojeni sytuacją wynikającą z agresji ich państwa na Ukrainę, bo stale rośnie świadomość rzeczywistej sytuacji wojennej. Nastroje Rosjan nie tylko w obwodzie kaliningradzkim, ale też w pozostałych częściach Rosji, osłabiają coraz mocniej także problemy gospodarcze - wskazał.

"Mimo ogromnej cenzury oraz represji reżimu rosyjskiego do świadomości społecznej docierają coraz częściej prawdziwe informacje o porażkach, jakie ponosi Rosja, a także o liczbie ofiar agresji. Przekłada się to na pojawiającą się krytykę reżimu Władimira Putina oraz prowadzonej przez niego polityki" - powiedział PAP Żaryn.

Mieszkańcy obwodu kaliningradzkiego mają znacznie lepszy dostęp do rzetelnych informacji niż ludzie w innych regionach Rosji - zaznaczył zastępca ministra koordynatora służb specjalnych.

"Rosjanie mieszkający w obwodzie widzą drastyczne różnice między poziomem życia na Zachodzie oraz biedą w Rosji. To dodatkowo jeszcze osłabia morale mieszkańców, szczególnie żołnierzy i ich rodzin. Stanowią oni obecnie najbardziej sfrustrowaną grupę mieszkańców obwodu. Oni również najlepiej widzą nieudolność i niewydolność rosyjskiej administracji" - wskazał Żaryn w rozmowie z PAP.

Dodał, że to oni na bieżąco odnotowują także ruchy wojsk - są świadomi skali opuszczania miejsc stacjonowania przez jednostki rosyjskie rozlokowane na terenie obwodu.

"Kolejne oddziały są wysyłane na front, co nie umyka uwadze lokalnej opinii publicznej - mieszkańców to wręcz niepokoi, martwią się o los swych bliskich i stałym osłabianiem potencjału militarnego rosyjskiej eksklawy" - powiedział PAP pełnomocnik.

"Mieszkańcy widzą, że działania przeciwko Ukrainie osłabiają potencjał obronny w obwodzie kaliningradzkim. Świadomość taka będzie narastała" - ocenił.

Społeczeństwo dostrzega też wyraźniej, że wojna wpływa negatywnie na poziom życia, a problemy gospodarcze coraz mocniej osłabiają nastroje Rosjan. Widzą też narastającą skalę biedy, która dotyka mieszkańców Rosji - wskazał w rozmowie z PAP Żaryn.

Agresja Rosji na Ukrainę trwa 232 dzień - rozpoczęła się 24 lutego. (PAP)

Aleksander Główczewski




https://gazetaolsztynska.pl/braniewo/874169,Nastroje-Rosjan-w-obwodzie-kaliningradzkim-sa-coraz-gorsze.html


środa, 5 października 2022

O historii propagandy



Poniżej cztery artykuły rosyjskiego wojskowego Michaiła Khodarenoka dotyczące wojny informacyjnej - są to przedruki z prasy rosyjskiej.

Autor min. odnosi się do zakonów rycerskich, zaś niektóre działania sitwy zarządzającej światem określa mianem "rusofobii", gdzie ja widzę to jako programowe działanie skierowane przeciwko ludziom jako takim, nie tylko przeciwko Rosjanom. Ponadto wskazuje USA jako źródło współczesnego banderyzmu, prawie pomijając Niemcy - głównego sprawcę tego ruchu.

Nie wspomina też, że takie działania skierowane są generalnie przeciwko Słowianom, w tym Polakom. To częsty w prasie rosyjskiej przejaw egocentryzmu - Słowiańszczyzna utożsamiana jest z Rosją, jak ktoś nie jest bałwochwalczo zakochany w Rosji - jak Rosjanie - ten jest Słowianinem w cudzysłowiu ("słowianie").

Pisze, że Ukraina jest to twór powstały przeciwko Rosji, całkowicie ignorując fakt, że przede wszystkim to Rzeczpospolita straciła na oderwaniu jej wschodnich kresów - ukrainy. Nawet w jego artykule można znaleźć sugestię, że to Polacy stoją za jej stworzeniem - czyli rozrywaniem Polski...

Taka postawa w czystej postaci oznacza odcinanie się od sprzymierzeńców na zachodzie, tj. po stronie rosyjskiej publicyści podtrzymują rozłam międzyspołeczny zapoczątkowany przez sitwę w krajach zachodnich - być może chciwie pragnąc dla siebie poklasku ("ostatni biały obrońca świata normalnego"), a może po prostu topiąc się we własnej atomowej sile. "Rosja nikogo nie potrzebuje, żeby sobie poradzić ze sitwą, ale jak chcecie nam się podlizywać, to pozwalamy". Innymi słowy utrzymują myślenie imperialistyczne, jakie im zarzuca zachód.... A więc publicystyka rosyjska wprowadza podział na lepszych i gorszych, gdzie tymi lepszymi zawsze są Rosjanie - w powiązaniu z kłamstwami o swej roli w okresie II Wojny Światowej... - wychodzi, że ... "Jesteście tacy sami!" ? 



miejscami trochę słabe tłumaczenie automatyczne





16 września 2022, 15:24
 
Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem: średniowieczne techniki propagandowe i paralele z Ukrainą

Pułkownik Khodarenok porównał metody średniowiecznej propagandy i działania Ukrainy w przestrzeni informacyjnej

Michaił Khodarenok

„Uszy” współczesnej propagandy wizualnej, a także fałszowanie i rozpowszechnianie zniesławiających plotek, wystają z wczesnego średniowiecza, a nawet wtedy reprezentowały język łatwo zrozumiały dla przeciętnego Europejczyka. Do późnego średniowiecza i nastania druku narzędzia zostały opracowane. Michaił Khodarenok, wojskowy obserwator Gazeta.Ru, próbował rzucić światło na niektóre aspekty nowoczesności.


Rozpętana przez Kijów i Zachód wojna informacyjna przeciwko Rosji jest imponująca i przerażająca. Nie tylko skalą, ale i bezwstydem, przekraczaniem wszelkich granic. Choć o jakim sumieniu można mówić, gdy dotykamy kwestii propagandowych, kiedy mackejalistyczny „cel uświęca środki” jest na pierwszym planie. Jeśli spojrzymy na historię ludzkości właśnie przez pryzmat postępu technologicznego, będzie to konsekwentny rozwój, seria fundamentalnie ważnych skoków. Każdy z nich reprezentuje rozwój najskuteczniejszego sposobu wpływania na masy.

Ważne jest, aby zrozumieć, że słowo „propaganda” pojawiło się w XVII wieku w Watykanie, ale przed I wojną światową miało, przynajmniej formalnie, znaczenie pozytywne – „szerzenie wiary”. Potem stał się synonimem oszustwa. Ale do czasu, gdy pojęcie „propagandy” stało się całkowicie polityczne, kiedy się skrystalizowało, ukształtowały się jego główne metody i zasady. Tak więc do XVII wieku słowo „propaganda” nie istniało, ale było samo zjawisko.

W rzeczywistości dzisiaj Internet pochłonął wszelkie historyczne doświadczenia i przełożył je na warunkowy system zer i jedynek, na tzw. macierz. Jednak pierwsza globalna sieć powstała właśnie w średniowieczu.Z grubsza mówiąc, Internet tamtych czasów to kościół. Można powiedzieć, że chrześcijanie pokonali pogan w wojnie informacyjnej.Kiedy terytoria zostały schrystianizowane, kiedy bożki i bożki wrzucano do wody, była to część wojny informacyjnej. Kiedy rękopisy zostały spalone, było to również częścią globalnego procesu. Pozostawienie przeciwnikowi mgły powściągliwości i spekulacji to marzenie każdego propagandysty.Dziś Kijów dąży z jednej strony do oczerniania Rosji, az drugiej do niszczenia dowodów zbrodni własnego reżimu przeciwko narodowi.


Oto podstawowe zasady propagandy, które narodziły się w średniowieczu. To jest metoda zastraszania. Książę Światosław, gdy szedł na wojnę z jakimś krajem, wysłał wiadomość: „Idę do ciebie”. Pracowała ciężej niż włócznia, bo jeśli przestraszyłeś się przed walką, to już przegrałeś. A strach ma wielkie oczy i propaganda o tym wie. Wymuszanie historii z elektrowni jądrowej Zaporizhzhya to właśnie sianie paniki. Tylko w skali, o jakiej książę Światosław nigdy nie marzył.



Jak działa wizualizowana propaganda

Kiedy Kijów kręci miniatury wideo, inscenizuje bitwy, w których inscenizuje zwycięstwa Sił Zbrojnych Ukrainy i Batalionów Narodowych, to niestety znajduje publiczność. Ale jeden z odległych przodków wizualizowanej propagandy pojawił się prawie tysiąc lat temu. Jest taki „dywan Baye” lub „Gobelin Baye”. Przedstawia historię podboju Anglii przez Normanów w 1066 roku. Na pierwszy rzut oka jest to źródło historyczne, opowiadanie to chronologicznie zbudowana sekwencja scen. Od wysłania ostatniego anglosaskiego króla Harolda do Normandii - po bitwę Normanów z Anglosasami pod Hastings i śmierć Harolda. Przy drugim przybliżeniu wystaje propaganda. To jest normański pogląd na wydarzenia. Harold jest przedstawiany jako obłudnik, jego przeciwnik, książę Normandii Wilhelm, jako śmiały i otwarty. Bojownik w słusznej sprawie. Harold, który jest „zły” według wersji normańskiej,


Biorąc pod uwagę fakt, że prawie nikt nie umiał czytać i pisać, pokazywano ludziom zdjęcia. Normanowie byli przekonani, że ich książę jest bohaterem, bojownikiem w słusznej sprawie, a jego przeciwnicy byli tchórzliwi, zdradziecki i złośliwy. Ciekawe, że Napoleon już w XIX wieku zabrał ze sobą, gdy próbował podbić Anglię, aby podkreślić historyczność chwili, ale po klęsce dywan ponownie trafił do muzeum. Następnie, już w XX wieku, dywan zdobyli nazistowscy okultyści z Ahnenerbe. W III Rzeszy kochali takie „lampowe” artefakty. Dywan z Bayeux, pierwsze kopie dzieł Nietzschego, włócznia, którą rzekomo zabito Jezusa.

Metoda propagandy ustnej nie uległa sile wpływu.To jest propaganda z ambony, kazania, propaganda opinii. Są to heroldowie wykrzykujący wieści w wymaganym formacie, a także dekrety. Bardzo często książę zatrudniał heroldów, aby zwiększyć swój prestiż. PR.

Inne rodzaje technik propagandowych średniowiecza to rytuały, gesty publiczne. To, co jest robione regularnie, jest ustalane na podkorie.

Wreszcie kroniki historyczne. Każda kompilacja faktów jest już interpretacją, a każda interpretacja zawiera element propagandy.Oczywiście kroniki nie były dostępne dla niepiśmiennych mas, więc były badane przez agentów wpływu, wpływowe ich czasy i zgłaszane tłumowi.

Każdy klasztor miał własną kronikę, klasztory tworzyły sieć informacyjną. Kiedy pojawiły się zakony rycerskie – joannici, templariusze, franciszkanie, byli zarówno wojownikami, jak i mnichami, i czymś w rodzaju blogerów (żyli z datków ze stada) i influencerów.Krucjaty zainicjowane przez Kościół są wynikiem propagandy. Obejmowała zarówno aspekty wizualnej, jak i ustnej propagandy.Nawiasem mówiąc, kiedy mówimy o templariuszach, musisz zrozumieć, że w historii upadku i śmierci zakonu nie ma nic mistycznego. Stali się bajecznie bogaci, potem Filip IV Przystojny był im winien sporo, a potem uznał, że łatwiej nie rozdawać pieniędzy, ale oczerniać zakon przez papieską propagandę, oskarżając go o powiązanie z diabłem. To boleśnie znana metoda „tworzenia wizerunku wroga”.

Dalej jest nowy etap. Rok 1445 jest uważany za rok wynalezienia druku. Była okazja do powielenia propagandy. Jeszcze jeden krok za 120 lat i będą gazety, kolejny krok za 390 lat i będzie radio, kolejny krok za 35 lat przed telewizją i kolejny krok za 40 lat przed Internetem. W sensie technicznym historia propagandy to pięć kroków. Powrót do typografii. W 1486 roku inkwizytorzy Heinrich Kramer i Jakob Sprenger opublikowali Młot na czarownice, traktat o demonologii i właściwych metodach prześladowania czarownic. W tym samym czasie w całej Europie szerzą się idee o masowej obecności czarownic, które zawarły porozumienie ze złymi duchami wśród zwykłej ludności. To już druga, a nawet trzecia fala Inkwizycji i to właśnie z wydarzeń późnego średniowiecza mamy wyobrażenie o niej jako o wiecznie płonących ogniskach, na których palono heretyków i czarownice. A „sędziami” kierował „Młot na czarownice”. W pewnym sensie początki emancypacji kobiet spłonęły na stosie. Kobiety o silnej woli, które pozwalają sobie na rzeczy wykraczające poza tradycyjną kobiecość, oskarżano o związki ze złymi duchami. Inkwizytorzy pracowali ciężko, wydajnie, ponieważ skupili się wyłącznie na tym podręczniku szkoleniowym. Wskazywała, co było czarne, a co białe, kto był uważany za czarownicę, a kto nie.

Dziś takie ukraińskie podręczniki szkoleniowe krążą w Internecie, a każdy Rosjanin może dowiedzieć się z ulotek wymyślonych przez kijowską propagandę, jaki jest krwiożerczy, mroczny, gęsty i tak dalej.Czasami ma się wrażenie, że zaćmienie okryło Ukrainę, jakieś nowe „średniowiecze”. W końcu pojęcie średniego aevum, czyli średniowiecza, weszło do użytku dopiero w XVII wieku i stało się uosobieniem swoistego tygla historii, czegoś mrocznego, co trzeba przezwyciężyć, z czego koncepcje humanizmu i tak dalej pojawiły się później. Tu i na Ukrainie widocznie następuje jakaś potężna historyczna przemiana. I być może potomkowie znajdą na to wszystko nazwę.

Opinia autora może nie pokrywać się ze stanowiskiem redakcji.





22 września 2022, 11:52
 
Dwieście lat zorganizowanej nienawiści: jak rusofobia stała się osią światowej geopolityki


Pułkownik Khodarenok opowiedział, jak narodziła się rusofobia


Aby zrozumieć fenomen rusofobii, konieczne jest jego strukturalne ujawnienie. Aby to zrobić, ważne jest, aby zrozumieć, że nie są to jakieś irracjonalne impulsy, ale cały system, którego pracę wspierają pewne kręgi dbające o własne interesy. Wojskowy obserwator „Gazeta.Ru”, Michaił Khodarenok, próbował zbadać genezę rusofobii, jej głównych sił napędowych, i prześledzić, jak przeniknęła ona na Ukrainę i zakorzeniła się tam jako idea państwowa.


Słowo „rusofobia” zyskało oficjalny status w literaturze i dziennikarstwie w pierwszej połowie XIX wieku. Nieco później wszedł do użytku. Dziś oficjalna agenda nie może się bez niej obejść. Formalnie jest to termin medyczny, kolejna fobia z serii fobii. Czym jest fobia? Irracjonalny niekontrolowany strach lub uporczywe doświadczanie nadmiernego niepokoju w określonych sytuacjach lub w obecności określonego obiektu. Ale byłoby niepoważnie nazywać to zjawisko czymś wyłącznie irracjonalnym. Ma kilka wymiarów, w tym racjonalny, a jeśli przegapimy jeden z nich, nie będziemy mogli zobaczyć wroga w twarz, nie będziemy w stanie mu się oprzeć.


Termin „Russophobie” jest używany od lat 30. w publikacjach niemieckich, w szczególności w Nurnberger Zeitung i Frankfurter Ober-Amts-Zeitung.W Rosji po raz pierwszy użył go przyjaciel Puszkina, książę Piotr Wiazemski , w recenzji książki markiza de Custine Historia Rosji z 1839 r., w której Francuz przedstawił Mikołaja Rosję, delikatnie mówiąc, w nieatrakcyjnych kolorach.

Niemal 20 lat później poeta Fiodor Tiutczew sformułował cały system, wyczerpująco na swoje czasy opisując zjawisko rusofobii. Wyróżnił „zewnętrzną” i „wewnętrzną” rusofobię, zauważając, że w pierwszym przypadku obcokrajowcy nie lubią Rosji i rosyjskich rzeczy, w drugim przypadku, powiedzmy, „piątej kolumny”. Rodacy z figą w kieszeni.


I wydaje się, że uchwycił samą istotę wewnętrznej rusofobii: „Mówimy o rusofobii niektórych Rosjan - i bardzo szanowanych ... Mówili nam i naprawdę tak myśleli, że w Rosji nienawidzą braku praw, braku wolności prasy itd. itd., ponieważ właśnie dlatego, że tak bardzo kochają Europę, niewątpliwie posiada ona wszystko, czego nie ma w Rosji. A co teraz widzimy? W miarę jak Rosja, dążąca do większej wolności, coraz bardziej się umacnia, niechęć tych panów do niej tylko się nasila. (Z listu Fiodora Tiutczewa do Anny Aksakowej, żony słowianofila Siergieja Aksakowa , 1867).

Nie użyto określenia „piąta kolumna”, zamiast tego wyróżniała się wspólnota „liberałowie, nihiliści, element polski”.Ale nie należy tu wciągać nurtu filozoficznego ludzi Zachodu, tak wybitnych jego przedstawicieli, jak Bieliński, Hercen i filozof religijny Władimir Sołowjow . Nawet Piotr Czaadajew ze swoją „Przeprosinami szaleńca”, z powodu którego został umieszczony w areszcie domowym, nie powinien być przypisywany rusofobom. Wiele osób pamięta tylko jego pracę krytyczną wobec Rosji, ale miał późniejszą, w której bezpośrednio zaznaczył, że Rosja ma swoją drogę, można powiedzieć, że tam leżał „pierwotny rosół” eurazjatyzmu, który następnie będzie rozwijany i rozwijany. podniesiony na nowy poziom przez księcia Nikołaja Trubetskoya .


Rusofobia wewnętrzna to szczególny element jednego systemu.

W postaci indywidualnych impulsów rusofobia istniała od wieków od XVI wieku, przede wszystkim w wersji polsko-litewskiej. Miała ona wymiar religijny, co stało się możliwe po podziale Kościoła Chrześcijańskiego na katolicki i prawosławny po schizmie w 1054 r. i chrzcie Rosji w 988 r. na łonie prawosławia. Kwestia ziemi przeplatała się z religijną, a tu głównymi ideologami rusofobii byli jezuici i polscy magnaci. Stąd wziął się mit, że „Moskali”, czyli Rosjanie, to jakiś rodzaj barbarzyńców, którym bliżej do Tatarów i Turków niż do Europejczyków.

Ale jako system rusofobia rozwinęła się pod koniec XVIII i na początku XIX wieku. Warunki historyczne do tego dojrzały. To okres formowania się narodów, epoka mocarstw kolonialnych. Tło ideologiczne rusofobii ukształtowało się we Francji napoleońskiej . Dla Napoleona Rosja była przeszkodą na drodze do dominacji nad światem. Niektórzy polscy i rosyjscy emigranci stali się autorami wielu tez. Jednak po klęsce Napoleona pod Waterloo wpływ Francji na geopolitykę światową osłabł, a podręczniki szkoleniowe utworzone przez Francuzów i Polaków wyemigrowały do ​​Anglii. Kiedy wybuchła wojna krymska, a Rosja musiała walczyć z połową świata, rusofobia uległa globalizacji. Również nasi oficerowie zaczęli wracać z Francji i przynieśli wiele europejskich pomysłów. Wolterianizm, idee utopistów takich jak Fourier, wczesne formy socjalizmu spadły na rosyjską ziemię. Częściowo poszły w konstruktywnym kierunku, co doprowadziło do reform Aleksandra II, częściowo w kierunku destrukcyjnym i wzmocniło wewnętrzną rusofobię.

Czym jest system? To coś zjednoczonego, z własnym rdzeniem, zdolnego podporządkować wszystkie przypadkowe elementy i wpisać je w historyczne i polityczne wzory. System filozoficzny Hegla obejmuje wszystko na świecie.To samo dotyczy rusofobii. W centrum tego zjawiska nie znajduje się bynajmniej irracjonalizm, ale całkiem racjonalne względy.I z grubsza brzmi to tak: „Nie pozwól Rosji odwrócić się w kategoriach geopolitycznych”. Kraje zachodnie u zarania kapitalizmu argumentowały już dość kapitalistycznie, w duchu Adama Smitha : „Nie pozwól konkurentowi zgarnąć dodatkowego kawałka”. Tak rozumiało Imperium Brytyjskie – Pax Britannica, które do 1918 roku posiadało 22% powierzchni ziemi, rozciągającej się na powierzchni 31 878 965 kilometrów kwadratowych, nie licząc Antarktydy. Europa celowo stworzyła Rosji przeszkody w zdobywaniu nowych terytoriów. A na początku XIX wieku zachodni magnaci zdali sobie sprawę, że Rosja jest magazynem niezmierzonych zasobów. I chcieliby je złapać.

Kolejny podstawowy powód, już ze sfery politycznej. Kiedy liberałowie mówią, że Rosja jest więzieniem narodów, w którym nie ma wolności, po prostu powtarzają stereotyp z XIX wieku. Faktem jest, że Imperium Rosyjskie działało jako gwarant monarchii w Europie i pomagało krajom – Francji, Węgrom , Polsce – w tłumieniu rewolucji. W tym celu nazywano ją „Żandarmem Europy”. W zasadzie istnieje również racjonalny związek przyczynowy.

Jednak racjonalne motywy mają szeroki wachlarz narzędzi, w tym podsycanie irracjonalnych impulsów, w tym codziennej rusofobii. W dobie rozwoju gazet codziennie drukowano w Europie coś o „dzikiej Rosji”. Dziennikarze, mając swój powód, podeszli do sprawy pragmatycznie: drukuj to, co przeczytają. I przeczytają smażone fakty: kto został stracony w Imperium Rosyjskim, ilu żandarmów zostało zabitych przez terrorystów, jak monarcha zbuntował się, kilka mokrych szczegółów. Musisz więc pisać pod takim kątem, dodawać plotki. Nawiasem mówiąc, według węgierskiego specjalisty ds. mediów Akosa Siladyi, w Europie Środkowej nie ma czegoś takiego jak rusofobia, choć objawia się ona na co dzień. Ale wystarczy też, że istnieje bardzo wypaczony pogląd o Rosji jako takiej. To nie wódka i niedźwiedzie, jest gorzej.


Następny etap

Stany Zjednoczone to wyjątkowy stan. Przez kilka stuleci wchłaniali i trawili wszystko, co najlepsze i najgorsze, co było w Europie, w tym rusofobię. W XX wieku przekształci się w antykomunizm i antybolszewizm i stanie się bronią ideologiczną w rękach CIA . Nieprzypadkowo jednym z ważnych obszarów pracy KGB w latach 50. i następnych było obalanie dyskredytujących mitów o ZSRR. Oznacza to, że w epoce zimnej wojny rusofobia przeszła na jakościowo nowy poziom, a kolejny impuls nastąpił już w XXI wieku, kiedy stało się jasne, że Rosja nie lubi roli państwa trzeciego świata, surowca surowcowego. wyrostek, który przypisały mu kraje zachodnie.

Jesteśmy dziś świadkami tego skoku na jakościowo nowy poziom i być może rusofobia, jako odpowiedź, nigdy nie przybrała takiej skali. Trzeba jednak oddzielić obraz prezentowany przez media od tego, co ludzie naprawdę myślą. W Europie nie ma powszechnej nienawiści do Rosji, jak próbują to przedstawiać ci, którzy wyemigrowali i teraz próbują polać wodą młyn zachodniej propagandy. Tyutczew nazwał taką „zachodnią kolonią Rosjan”. Teraz nazywają się „poprawnymi Rosjanami, dobrymi Rosjanami”. Chodzi o tych, którym obiecuje się świadczenia socjalne, jeśli podpiszą petycję przeciwko SVO.

Interesuje nas również pytanie, w jaki sposób rusofobia przeniknęła na Ukrainę . Po pierwsze Ukrainie udało się odwiedzić Rzeczpospolitą. Nie poszło na marne, ale bardziej przypominało ziarno, które tak naprawdę nie wykiełkowało przez długi czas. Szczypta katolickiej rusofobii, dwie szczypty polskości, szczypta idei wyjątkowości ukraińskiej drogi.

Ale w XIX wieku, w epoce racjonalizmu, Ukraina zaczęła przypominać laboratorium alchemika, w którym zagraniczni „naukowcy” wyhodowali homunkulusa, który miał zniszczyć Imperium Rosyjskie. W tym czasie zaczął podnosić głowę nacjonalizm frotte. A kiedy armia Hitlera wkroczyła na terytorium Ukrainy, był już gotowy teren dla nazistowskich propagandystów. Co więcej: do tego czasu Abwehra, niemiecki wywiad, nawiązał tajną łączność z całą Banderą. W III Rzeszy rusofobia nabrała charakteru totalnego, podobnie jak antysemityzm. Nic dziwnego, że niektórzy badacze stawiają między tymi zjawiskami znak równości.

Po prostu antysemityzm jest starożytny. Po zakończeniu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej Armia Radziecka złapała Banderę w skrytkach i bagnach przez kolejne dziesięć lat, ale niektórzy uciekli podczas drugiej fali migracji w latach 40. i 50., a niektórzy podczas trzeciej fali lat 60. i 70. I zachowali wszystkie rusofobiczne podręczniki szkoleniowe, a po 1991 roku zwrócili je na Ukrainę, a proces stopniowego kiełkowania „ziaren zła” rozpoczął się od nowa. Politolog Walerij Korowin zauważył, że za prezydentury Juszczenki ukraińska rusofobia weszła w aktywną fazę zorientowaną na Stany Zjednoczone i to właśnie doprowadziło do Euromajdanu i zwycięstwa skrajnie prawicowych nacjonalistów.

Po 2014 roku proces ten był już całkowicie uzasadniony, wykorzystując wszystkie możliwości aparatu państwowego i jego struktur.Widzimy, do czego to doprowadziło. Sytuację pogarsza fakt, że po rozpadzie ZSRR rusofobia stała się częścią chorej idei narodowej wielu byłych republik radzieckich. To jest nadbudowa globalnego projektu antyrosyjskiego. Należy rozumieć, że gdyby globaliści nie poparli regionalnych ośrodków rusofobii, dawno by to uschło. Oznacza to, że dziś jest wspierany sztucznie i wspierany przez te siły, które mają praktycznie niewyczerpane zasoby.

Jeśli ktoś gdzieś jeszcze raz powie, że Rosja jest krajem zacofanym, to należy pamiętać, że jest to najprawdopodobniej powtórzenie starej bajki o białym byku, za którym kryją się dość racjonalne motywy, tego, który taki program nadaje. I jeszcze jedna, niemal codzienna rada: patriotyzmu nie należy mylić z odrzuceniem krytyki. Trzeba tylko zbadać krytykę i wyciągnąć wnioski. Ale zawsze można odróżnić osobę, która wykrzykuje obelgi, od osoby, która konstruktywnie krytykuje.

Opinia autora może nie pokrywać się ze stanowiskiem redakcji.





11 sierpnia 2022, 12:56
 
Nibelungen z Völkischer Beobachter: powstanie i upadek „niemieckiej babci” ukraińskiej propagandy


Publicysta wojskowy Gazety Ru Michaił Chodarenok opowiedział, jak działał główny organ prasowy III Rzeszy


W propagandzie zawsze są królowie i narybek. Wszystkie pracują na wynik iw rzeczywistości tworzą jedną sieć informacyjną. Ale tylko supergwiazdy fabryki prania mózgu tworzą historię. Jeśli traktat Sun Tzu „Sztuka wojny” jest kultem dla wojska, to dla twórców podróbek – niemieckiej gazety Völkischer Beobachter. Porozmawiajmy o niej dzisiaj.


Niemiecka machina propagandowa III Rzeszy miała dwóch sojuszników: prasę i radio. Z ich pomocą nadano agendę, a „prawidłowe informacje” dotarły do ​​umysłów milionów obywateli. „Tysiącletnia Rzesza” nie dotarła do epoki telewizji masowej i globalnej sieci – aż do epoki post-Gutenbergowskiej we wszystkich jej wersjach. Nawiasem mówiąc, twórcy komputerowych strzelanek nie raz fantazjowali na ten temat, tworząc własne dystopijne światy. W tej samej strzelance „Wolfenstein: The New Order” akcja toczy się w latach 60., a tam naziści nie przegrali, ale dorośli do Stanów Zjednoczonych Ameryki – Stanów Zjednoczonych Niemiec. Mają tam Internet, telewizję i wszelkiego rodzaju drony. Ale to są fantazje artystyczne, a po naszej stronie są spadkobiercy Goebbelsa, co wcale nie jest nowością. Według serwisu informacyjnego PR Week, Od początku operacji specjalnej w działania propagandowe zaangażowało się ponad 150 ukraińskich firm PR. Dopiero na informacyjnym blitzkriegu wrzucono tak wiele, a wszystkie te trujące nasiona wpadły na żyzną glebę, którą kijowscy propagandyści uprawiają od 2014 roku. Absolwenci dziennikarstwa Uniwersytetu Szewczenki nie byli zatrudniani przez wiodące publikacje i telewizję, jeśli nie zdali egzaminu na zawodowe umiejętności tworzenia podróbek.


„Co najmniej 5 na 10 wiadomości w naszym programie powinno dotyczyć Rosji i to tylko w negatywny sposób” – wspominał były redaktor ostatniego komunikatu informacyjnego jednego z czołowych kanałów telewizyjnych na Ukrainie.

Wiadomość była nadawana w duchu: „Poseł Rostowski opowiadał, jak marzy o włączeniu regionu Rostowa do Ukrainy”, „Dowódca jednej z rosyjskich jednostek powiedział, że „rosyjska arbitralność na Krymie ma dość” i marzy służby w armii ukraińskiej”. Oczywiście zarówno zastępca, jak i wojskowy są fałszywi. „Rosja zabrała nam Krym, aby stworzyć tam strefę prostytucji” – nadał w jednym z kanałów telewizyjnych ekonomista Dmitrij Potekchin. Cóż, opowieści grozy w duchu: „Na terytorium Krymu zbudowano obóz koncentracyjny, wszyscy są zmuszeni śpiewać hymn Federacji Rosyjskiej, a jeśli źle śpiewają, odcinają sobie języki”.


Do czego to wszystko doprowadzamy? Co więcej, ukraiński czarny polityczny PR i propaganda jest tylko „chwalebnym” spadkobiercą fabryki kłamstw Goebbelsa. W jednym z materiałów mówiliśmy szczegółowo o aparacie propagandowym III Rzeszy . Mówili też o roli Bandery w kształtowaniu agendy nazistowskiej na terenie Ukrainy . Ale żeby lepiej zrozumieć to zjawisko, trzeba przestudiować nie tylko kontekst, ale i supergwiazdy niemieckiej propagandy, babcine kłamstwo. Przede wszystkim jest to gazeta Völkischer Beobachter (Völkischer Beobachter ), organ druku NSDAP, główna gazeta dla milionów Niemców - cywilnych i wojskowych. Jest to wyraźny przykład tego, jak mały prowincjonalny obieg, raz w dobrych rękach, może stać się potężną bronią w rękach przestępczego reżimu.


Jedna mała dygresja: obecnie ktoś używa niemieckiej marki, by oblewać Rosję, naszą armię na portalach społecznościowych i produkować podróbki o wyraźnie proukraińskiej orientacji. Moim zdaniem nie są to wytrawni propagandyści, ale jakieś niezrównoważone psychicznie łapacze szumu z kompletnym spiskiem mózgu w końcowej fazie. Na tym kończą się podobieństwa między niemieckim Völkischer Beobachter a symulakrum „völkischer beobachter”.

Ale fakt pozostaje faktem: Völkischer Beobachter to bardzo silna marka, powszechnie znana nazwa, gazeta, z której wciąż można nauczyć się sztuki oszukiwania mas.

Aby lepiej zrozumieć tempo i skalę rozwoju gazety, trzeba przestudiować genezę. Za kanclerza Otto von Bismarcka w 1887 r. założono w Monachium podmiejską gazetę „Monachijski Obserwator” (Münchner Beobachter). Typowa prowincjonalna ulotka dla bezpretensjonalnych mieszczan. Codzienne wiadomości, plotki, gazetowe kaczki, smażone fakty, krzyżówki, horoskopy. W 1900 gazetę kupił niejaki Franz Eyer. Podczas I wojny światowej „The Munich Observer” relacjonował wydarzenia na froncie. Najciekawsza rzecz zaczęła się po 1918 r., kiedy to Rudolf von Sebottendorff, założyciel okultystycznego Towarzystwa Thule, z którego spod skrzydeł wyszło wielu prominentnych członków partii nazistowskiej (NSDAP), kupił gazetę. Platformą ideologiczną Towarzystwa Thule jest masoneria, sufizm, alchemia, antybolszewizm, antysemityzm. To jest ideologiczny zaczyn całego szczytu III Rzeszy i wszystkich pod nim. Sebottendorff marzył o „Algadome”, „ziemskim królestwie świadczącym o odrodzeniu ducha cywilizacji Thule, imperium wszystkich Niemców”. Gazeta została przemianowana na Völkischer Beobachter, co dosłownie oznacza „obserwator ludzi”, a dokładniej „felietonista dla nas, a nie dla obcych”.

Völkischer Beobachter, stając się na krótki czas ulotką Towarzystwa Thule, nadawał mistycyzm, protonazizm i antysemityzm, ale jeszcze nie do mas, ale bardziej do swojego - wąskiego kręgu ezoterycznych architektów przyszłości. Przeskoczmy trochę do przodu: w 1933 Sebottendorff opublikował książkę „Przed nadejściem Hitlera: dokumenty wczesnego okresu ruchu narodowosocjalistycznego”, która została natychmiast zakazana w III Rzeszy, a autora aresztowało Gestapo. Jednak w jakiś nieznany sposób uciekł do Turcji, od 1942 r. pracował dla Abwehry, 8 maja 1945 r. popełnił samobójstwo skacząc do Bosforu, według innej wersji – śmierć zainscenizował wywiad turecki, a właściwie założyciel Towarzystwa Thule dożył lat pięćdziesiątych.

W każdym razie Sebottendorf rozgrzał „Monachijskiego Obserwatora” do pożądanego stopnia. W 1920 r. gazeta prowadziła nędzną egzystencję, przytłoczoną hiperinflacją, jaka panowała w powojennych Niemczech. Kupili go za grosza członkowie NSDAP Dietrich Eckart i Ernst Röhm (sojusznik Hitlera, którego usunął w „Noc długich noży”). W ten sposób Völkischer Beobachter stał się listą partyjną partii nazistowskiej. W 1921 r. 32-letni Adolf Hitler przejął kontrolę nad gazetą. Gazeta bardzo lubiła mieszczan, którzy mieli zranione poczucie dumy narodowej. Antysemici, frankofobowie, rusofobowie, antybolszewicy, wkrótce staną się głównym elektoratem ognistego Adolfa. Wszystkie problemy Niemiec wyjaśniano przez pryzmat teorii spiskowych, a mieszczanom bardzo się to podobało.

Nakład gazety rósł gwałtownie - wprost proporcjonalnie do wzrostu popularności mówcy Hitlera. Po nieudanym puczu piwnym 9 listopada 1923 r., kiedy Hitler i jego towarzysze po raz pierwszy próbowali dokonać zamachu stanu, gazeta została zakazana.

Zupełnie inna historia zaczęła się w 1925 roku. Po zniesieniu zakazu i zwolnieniu Hitlera z więzienia Völkischer Beobachter pędził po nazistowskiej autostradzie propagandowej z prędkością ponaddźwiękową. W 1925 r. ukazał się wstępniak Hitlera „Nowy początek”, w 1929 r. Völkischer Beobachter stał się wydawnictwem berlińskim i nabył oddziały, do 1931 r. nakład wzrósł do 120 000 egzemplarzy. Völkischer Beobachter odegrał kluczową rolę w zwycięstwie wyborczym Hitlera. Przypomnę: został kanclerzem w sposób demokratyczny, dopiero po tym, jak dokonał zamachu stanu i został jedynym dyktatorem.

Można powiedzieć, że historia nowoczesnych technologii politycznych sięga tamtych czasów. Czarny PR, gryzące hasła, książeczki „Głosuj na…”, spotkania z ludźmi. W tamtych czasach Völkischer Beobachter pracował dzień i noc. Podczas kampanii wyborczej Hitler podróżował po całych Niemczech, wygłaszał przemówienia, brał udział w wiecach, ściskał ręce zwykłym robotnikom i bankierom, rozdawał autografy wzniosłym damom i płomiennym młodym nazistom, pozował do zdjęć, a nawet całował dzieci przed kamerą. Obiecał wysoki standard życia, likwidację bezrobocia, budowę nowych dróg, podniesienie przemysłu na nowy poziom. To znaczy nie należy zapominać, że kampania PR odbywała się pod znakiem nie zniszczenia, ale rzekomo kreacji, i że nazizm pokaże swoją prawdziwą istotę, gdy wszystkie wątki rządzenia krajem będą w rękach Adolfa. Polecam obejrzeć film Davida Wnendta „He's Here Again”. Tam dobrze rozumiane jest zjawisko PR w ogóle, a rola charyzmatycznego lidera w szczególności. Przypomnę: kampania wyborcza Zełenskiego była również oznaczona „Za wszystko, co dobre”: wstrzymać ogień w Donbasie, pielęgnować demokrację, wprowadzić równość i sprawiedliwość, referenda, zaopatrzyć Ukrainę w gaz i uczynić z niej europejskiego eksportera. Dziś niestety widzimy zupełnie inny obraz.

Chociaż warto zauważyć, że Hitler rzucał ze wszystkich pistoletów. Z przodu po kraju jeździł czarodziej, który obiecywał raj na ziemi. Tymczasem jego poplecznicy inscenizowali prowokacje, szkalowali przeciwników i uciekali się do siłowych metod. Na przykład po spaleniu Reichstagu, za który odpowiedzialność zrzucono na komunistów, notowania NSDAP gwałtownie wzrosły. Na ulicach hitlerowcy z SA przeprowadzali terror, represje i propagandę, a wkrótce dołączyli do nich SS. Oto pytanie, dlaczego bataliony narodowe szalały na Ukrainie? Ponieważ „nadają program” swoimi skutecznymi metodami. Nie ma odbioru złomu.

W styczniu 1933 Hitler został kanclerzem Niemiec. Były to ostatnie wielopartyjne wybory do 1990 roku. W marcu 1933 r. Führer otrzymał władzę dyktatorską, miażdżąc wszystkich swoich przeciwników dosłownie i w przenośni. Völkischer Beobachter zmienił się z ulotki partyjnej w gazetę rządową. Teraz obywatel niemiecki był zobowiązany do zapisania się do Völkischer Beobachter pod groźbą represji. „Gazeta ludowa. Nie jesteś z ludźmi?” Hitlerowcy i listonosze pukali do domów. Od tego czasu gazeta jest zjednoczonym frontem informacyjnym wraz z niemieckim radiem. W każdym domu było radio, co oznaczało, że Hitler nadawał w każdej rodzinie. Od pierwszych dni II wojny światowej Völkischer Beobachter opisał zwycięstwa armii niemieckiej, nie opierając się na wiarygodnych faktach. Tak jak robią to teraz ukraińskie media.
2 lutego 1943 r. Alfred Rosenberg opublikował felieton zatytułowany „Nasi żołnierze zginęli, aby Niemcy mogły żyć!”.

„Tak jak królowie, rycerze i jeźdźcy Burgundii na obcej ziemi walczyli do końca z Hunami, tak szósta armia walczyła pod Stalingradem z milionową armią bolszewików. Walczyli, polegli lub wstali, ranni i wyczerpani w mieście, które również nosi imię naszego wroga, jak za czasów Nibelungów ”- napisał Rosenberg.

Co pisał Völkischer Beobachter w kolejnych wydaniach? Przygotowywana jest poważna kontrofensywa armii niemieckiej, która umożliwi odbicie Stalingradu i innych terytoriów okupowanych przez Armię Czerwoną. Czy to ci nic nie przypomina? Jak wiemy, od 1943 roku Armia Czerwona pędziła Niemców aż do Berlina. Podczas gdy Wehrmacht poniósł klęskę po klęsce, Völkischer Beobachter pisał o zwycięstwach, że podobno trwała kontrofensywa, że ​​Hans wkrótce wygra i wróci do domu. I większość Niemców w to uwierzyła. Nie zdziw się – nie mieli innych źródeł informacji. Pełna próżnia. Kiedy Armia Czerwona wkroczyła do Berlina, wielu było tak wstrząśniętych, że wybuchła fala samobójstw. Przepaść między niemiecką propagandą a rzeczywistością była potworna.

Ostatni numer „Völkischer Beobachter” trafił do druku 30 kwietnia 1945 r. Na pierwszej stronie widnieje krzykliwy nagłówek: „Bunt tchórzliwych dezerterów stłumiony w Monachium!”. Nigdy nie wyszedł z oczywistych powodów. Po wkroczeniu wojsk sowieckich pracownicy wszystkich oddziałów gazety – Berlina, Monachium, północnych, południowych i Wiednia – albo uciekli, albo naśladowali.

Tak zakończyła się 58-letnia historia gazety , która przeszła od prasy żółtej do centralnej publikacji propagandowej. Ciekawe, co zrobią ukraińscy propagandyści po NWO? Uciec czy zmienić buty? Czas pokaże.




15 lipca 2022, 11:50
 
Nazizm w USA: jak ideologia nazistowska rozkwitła na spokojnych wodach Ameryki i co zaowocowało

Pułkownik Khodarenok mówił o nazistowskich prądach w USA


W Stanach Zjednoczonych tradycja nazistowska jest bardziej rozpowszechniona niż w Niemczech, gdzie została odcięta od korzeni w 1945 roku. Waszyngton po Norymberdze nie spieszył się z postawieniem przed sądem rodzimych nazistów. W efekcie funkcjonują tam dziś dziesiątki i setki radykalnych grup, niektóre z nich są dość marionetkowe, inne nadzorowane przez służby specjalne i wysyłane na Ukrainę. Obserwator wojskowy „Gazeta.Ru”, Michaił Khodarenok, dokonał historycznej dygresji i przeglądu klimatu politycznego w Stanach Zjednoczonych.


Ameryka to niesamowity kraj. Jeśli spojrzymy za zasłonę agresywnej polityki zagranicznej USA i szaleńczej polityki wewnętrznej, znajdziemy prawdziwą rezerwę wśród najbardziej dziwacznych stworzeń. Dziedzictwem lat 60. są społeczności hippisowskie, które przekazują wartości „pokolenia kwiatów” swoim dzieciom i wnukom, są punkowe squaty, są stowarzyszenia wegańskie Food not Bombs, jest wiele innych ruchów, które w rzeczywistości nie wpływać na politykę.Brzmi to szaleńczo, że w kraju, który wygrał II Światowy nazizm, jak lubią o sobie mówić, neonazizm wciąż gwałtownie kwitnie.

Jedną z nowych prawicowych organizacji jest Shield Wall Network. Antysemici i rasiści. Dziesiątki członków rozsianych po całym Arkansas i kilku członków w Tennessee i Zachodniej Wirginii. SWN jest powiązany z Ruchem Narodowo-Socjalistycznym, Partią Rycerską (Liga Południa), grupą klanową z Harrison. Organizują wspólne imprezy, palą krzyże, świętują urodziny Führera, marzą o „Nowej Ameryce”, zakłócają wydarzenia ku pamięci ofiar Holokaustu. Według niektórych wskazań jest to na ogół organizacja paramilitarna. Wydawałoby się, że wektor tam już dawno został zastąpiony. To era Black Lives Matter, a mistrzowie rasy aryjskiej są w mniejszości. I jest. Są uważani za wyrzutków, brzydkie kwiaty w szklarni, wolą nie zwracać na nie uwagi.

Pierwsza Poprawka wyraźnie zakazuje Kongresowi ograniczania wolności słowa lub prasy; lub prawo ludu do pokojowych zgromadzeń i wnioskowania do rządu o zadośćuczynienie. Czternasta Poprawka rozszerza ten zakaz na stany. Neonaziści znają swoje prawa i umiejętnie z nich korzystają. Istnieje wiele filmów fabularnych, które odzwierciedlają ten fenomen – „American History X”, „Skinheads”, „Green Room” i jest wiele filmów, które w satyryczny sposób przedstawiają neonazistów, np. „Black Klansman” .


Nie zmienia to kwestii, w jaki sposób kraj, który walczył z nazizmem, na to pozwala. Wszystko jest bardzo proste.Kiedyś Stany Zjednoczone, które nie odczuły ciężaru wojny z Hitlerem na własnym terytorium, tak jak zrobiły to z ZSRR i Francją (choć w mniejszym stopniu), nie otrzymały niezbędnych szczepień.A od 1949 roku, od powstania NATO , przeszli na konfrontację z ZSRR. Ale to jest powierzchnia zjawiska. Korzenie sięgają znacznie głębiej. Ku Klux Klan, próba zemsty amerykańskich rasistów z Południa po klęsce w drugiej wojnie domowej, ucieleśniała ideał radykalnej grupy. Paramilitarna struktura, jeden mundur, milczące poparcie władz, zmieniając ich wiece w urzekająco przerażający karnawał. W latach 20. ubiegłego wieku nadeszła moda na Mussoliniego. W 1936 r. na wzór hitlerowskich hitlerowskich Niemiec i za sugestią Rudolfa Hessa zorganizowano niemiecko-amerykański Bund. To prawda, że ​​przyjmowano tam tylko Niemców pochodzenia amerykańskiego. Po I wojnie światowej wielu Niemców uciekło do Stanów Zjednoczonych.


Z kolei Bund zastąpił Przyjaciół Nowych Niemiec. Zaczęli od sprzeciwu wobec Żydów, którzy w proteście przeciwko antysemityzmowi III Rzeszy ogłosili bojkot niemieckich towarów.


Długa i zagmatwana historia


Najważniejsze jest to, że bundowcy cieszyli się poparciem Niemiec, we wszystkim kopiowali swoje radykalne ugrupowania i atakowali przedstawicieli administracji Roosevelta. Pierwsza poprawka do konstytucji chroniła członków Bundu do 8 grudnia 1941 r. Wtedy prezydent USA wypowiedział wojnę Osi, a bundowcy nie mogli przysięgać wierności Niemcom. Do 1942 roku ruch popadł w zapomnienie, przywódcy uciekli do Ameryki Łacińskiej. Jeśli któryś z radykalnych renegatów pozostał, wolał milczeć, gromadzić gniew.W 1949 r., jak już wspomniano, ZSRR stał się wrogiem numer jeden, potem polityka makcartyzmu, polowanie na czarownice, kiedy najstraszniejsze było nazywanie siebie komunistą, a nie nazistą.W latach 50. pojawiła się amerykańska partia nazistowska, która zmieniała się w kolejnych dekadach, osiągając szczyt w latach 1966 i 1967. Ich lider Rockwell stał się niemal przedstawicielem establishmentu, a nawet udzielił wywiadu magazynowi Playboy. Potem został zabity, potem nastąpił rebranding, zmieniono nazwę na „Nowy Porządek”, uderzony mistycyzmem. Podsumowując, w Stanach Zjednoczonych neonazizm jest dziwnie spleciony z polityką, dziedziną prawa, popkulturą i kontrkulturą. Henry Ford , Walt Disney , Prescott Bush , ojciec Busha seniora (dziadek Busha juniora ), wszyscy sympatyzowali z nazistami i byli zagorzałymi antysemitami.

Niedawno portal informacyjny The Grayzone opublikował dane, według których CIA , siły specjalne USA i inne organy rządowe szkolą regularne siły zbrojne na Ukrainie. Nie tylko paramilitarne, ale oddziały zmotywowanych, dobrze wyszkolonych nazistów. Były US Marine Benjamin Bush, emerytowany oficer piechoty Adrian Bonenberger i weteran wojny w Iraku Matt Gallagherspecjalnie pojechał do Lwowa szkolić miejscową młodzież. Członkowie radykalnych amerykańskich grup od dawna mają sieć agentów na całym świecie. Pociągnij za sznurek Shield Wall Network - dotrzesz do Azova (zakazanego w Rosji). Amerykańscy radykałowie Rise Above z południowej Kalifornii trenowali ramię w ramię z ukraińskimi nacjonalistami. Według niektórych doniesień amerykańskie służby wywiadowcze nadzorują radykałów, nie ingerując w ich sprawy, tylko jeśli nie posuwają się za daleko i nie stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego.

Według niedawnego raportu Centrum Antyterrorystycznego Akademii Wojskowej West Point, konflikt na Ukrainie „służył jako potężny akcelerator” dla globalnego ruchu białej supremacji. A teraz bardzo zabawny moment. Jak z sytuacji wychodzi Joe Biden , który po dojściu do władzy próbował przeciwstawić się Donaldowi Trumpowi wygłaszanie otwarcie rasistowskich oświadczeń. Ale walka o dominację nad światem „zmusza” go do podpisywania pakietów pomocy dla ukraińskich radykałów, do przymykania oczu na zbrodnie ukraińskich ochotników. Wszystko jest bardzo proste. Przy wsparciu służb specjalnych, prawicowi uliczni radykałowie są kierowani do grup paramilitarnych, otrzymują broń, poligony, przez „szczurze przejścia” i przechodzą pod przykrywką na Ukrainę. Wraz z wyrzutkami Azowa i im podobnych stają się ikoną domorosłych amerykańskich skinheadów i neonazistów, przedstawicieli tego samego „rezerwy”, o którym mowa na początku. Na sofowych radykałach, usianych swastykami, co jakiś czas nakładane są biurokratyczne sankcje, najczęściej wysiadając z grzywien. Jeśli nikogo nie zabiłeś ani nie okradłeś, prawdopodobnie nie trafi do więzienia. Tak więc administracja Bidena pokazuje, że, jak mówią,

Jakobiński dziennikarz Branko Marcetic trafnie podsumował obecną politykę Waszyngtonu:

„Zamiast rozładowywać napięcia po prostu zgadzając się na długotrwałe żądanie Rosji dotyczące twardych ograniczeń ekspansji NATO na wschód, wydaje się, że Waszyngton zdecydował, że nieograniczona planetarna dominacja militarna jest tak ważna, że ​​lepiej 'spać' z prawdziwymi faszystami”.

Po prostu nie trzeba myśleć, że wszystko zaczęło się w 2015 roku, kiedy amerykańskie agencje wywiadowcze zaczęły szkolić radykałów dla Kijowa. To stara tradycja.W latach 60. CIA współpracowała z kubańskimi radykałami i przekształciła Miami w centrum terrorystycznej przemocy. Wszystko po to, by walczyć z Fidelem Castro . Następnie, w latach wojny radziecko-afgańskiej, szkolono mudżahedinów. W latach 2010 Waszyngton poparł „syryjskich rebeliantów”, po czym sytuacja wymknęła się spod kontroli. Nie ma co myśleć, że cały karnawał, całe to klaunowanie z Shield Wall Network, nowym Ku Klux Klanem i innymi „kwiatami zła” idzie osobno (a amerykańscy mieszkańcy starają się tak myśleć, tylko unikając radykałów). z obrzydzeniem), a polityka - osobno. Nie, to jest „amerykańska dialektyka”, która w razie potrzeby zmyli nawet diabła.









Biografia autora:

Michaił Michajłowicz Chodarenok jest wojskowym obserwatorem emerytowanego pułkownika Gazeta.Ru.



Ukończył Mińską Wyższą Inżynierską Szkołę Pocisków Przeciwlotniczych (1976 ),
Wojskową Akademię Dowodzenia Obrony Powietrznej (1986 ).
Dowódca batalionu rakiet przeciwlotniczych S-75 (1980-1983 ).
Zastępca dowódcy pułku rakiet przeciwlotniczych (1986–1988 ).
Starszy oficer Sztabu Głównego Wojsk Obrony Powietrznej (1988-1992 ).
Oficer Głównej Dyrekcji Operacyjnej Sztabu Generalnego (1992–2000).
Absolwent Akademii Wojskowej Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji (1998 ).
Felietonista „Niezawisimaya Gazety” (2000–2003 ), redaktor naczelny „Wojskowego Kuriera Przemysłowego” (2010–2015) .






https://www.gazeta.ru/army/2022/09/16/15387169.shtml?updated

https://www.gazeta.ru/army/2022/09/22/15409777.shtml?updated

https://www.gazeta.ru/army/2022/08/11/15240092.shtml?updated

https://www.gazeta.ru/army/2022/07/15/15091604.shtml?updated


piątek, 17 czerwca 2022

Polska w ogniu propagandy





Poniższy tekst jest ze strony internetowej czasopisma "Myśl Polska".

Strona ta jest obecnie blokowana, więc jeśli chcesz poczytać, co polecam, zastosuj bezpłatny VPN lub przeglądarkę Opera, która posiada VPN wbudowany - po instalacji trzeba go osobno kliknąć, aby zadziałał




Prof. Anna Raźny


Propaganda wojenna – szara i czarna – z pomocą wszystkich rodzajów perswazji oraz manipulacji zatapia polskie społeczeństwo w morzu dezinformacji. Dotyczy toczącej się wojny Rosji z Ukrainą i stojącego za nią kolektywnego Zachodu – USA – UE – NATO.

Propaganda jest antyrosyjska – choć ani Rosja nie wypowiedziała Polsce wojny, ani Polska Rosji – i automatycznie proukraińska. Niesie ona kłamstwa bądź półprawdy, które – przekazując jedynie elementy prawdy – stają się stwierdzeniami nieprawdziwymi. Propaganda nigdy nie niesie prawdy, gdyż ta uniemożliwia realizację jej celów – kształtowanie postaw społecznych zgodnych z oczekiwaniami władzy i służących jej środowisk opiniotwórczych. Ideologowie propagandy pozyskują w ten sposób zwolenników takiego programu politycznego, społecznego, kulturowo-cywilizacyjnego, który zawiera drugie dno – utajnione cele sprzeczne z interesem społecznym czy narodowym. W każdym przypadku sprzeczne z dobrem wspólnym. Gdyby utajnione cele władzy były zgodne z owym dobrem, ich skrywanie nie byłoby celowe ani też uzasadnione. Mielibyśmy wtedy do czynienia z propagandą białą, która wyklucza dezinformację.

Wypełniające dezinformację przeciwieństwo prawdy można rożnie nazwać – zgodnie z sugestiami słowników języka polskiego oraz koncepcjami filozoficznymi, kulturoznawczymi czy medioznawczymi. Mogą to być: fałsz, kłamstwo, postprawda, symulakry, fake news – wszystkie zaprzeczają prawdzie. Na nieprawdzie zbudowana jest nie tylko propaganda, ale również przeważająca część kultury współczesnej, nade wszystko zachodniej, rozwijającej się na fundamencie postmodernizmu, neomarksizmu i neoliberalizmu. Te z pozoru odmienne trendy filozoficzne łączy jedno – antymetafizyczne i zarazem antyaksjologiczne nastawienie generujące nieprawdę o człowieku i świecie danych mu wartości. W takim kontekście kulturowym propaganda wojenna może nie tylko rozwijać się żywiołowo, ale również znajdować swe potwierdzenie. Jej twórcy bez żadnych skrupułów realizują imperatyw nieprawdy w stylu, który Slavoj Żiżek określa banalnym epitetem: cyniczny. Ideologowie nieprawdy wiedzą, że jej propagowanie jest złem a mimo to nie przestają jej propagować, bo wiedzą, że włos z głowy im nie spadnie. Stosują dwie formy nieprawdy, które opisał w epoce dyskusji o ponowoczesności i postmodernizmie Jean Beaudrillard – symulację i dysymulację.

Propagandyści tworzą więc takie obrazy rzeczywistości, które pogrążają Rosję, a pokazują waleczność i niezłomność Ukrainy. Gdy więc np. Rosjanie zwyciężają w Donbasie i kontrolują już ponad 90 procent jego powierzchni, propaganda symuluje zwycięskie postępy Ukraińców i ich zachodnich najemników. Gdy mowa o stratach wojennych, słyszymy we wszystkich polskich mediach o kilkudziesięciu tysiącach zabitych żołnierzy rosyjskich i zaledwie kilku tysiącach ukraińskich. Mistrzowie propagandy tak dysymulują rzeczywistość – ukrywają jej prawdziwy obraz – aby Ukraina pozostawała nie tylko niezwyciężona, ale jednocześnie traciła minimalne ilości żołnierzy i uzbrojenia. W tej dysymulacji ludobójcami są wyłącznie Rosjanie, natomiast ukraińskie banderowskie formacje bojowe zabijające cywilów w Donbasie – regularnie od 2014 roku – ukazywanie są jako heroiczni bohaterowie, broniący ojczyzny przed najeźdźcą.

Bojowników z Azowstalu w Mariupolu katolickie media w Polsce nazwały nawet niezłomnymi obrońcami miasta Maryi, których życie polecano modlitwom wiernych. Dopiero, gdy się poddali rosyjskim wojskom, gdy świat mógł zobaczyć w internecie wytatuowane na ich ciałach swastyki i symbole SS, gdy ich nazwiska znalazły się w spisie bojowników Azowa wybijających od 8 lat rosyjską ludność, gdy zaczęli się przyznawać do terrorystycznej działalności, zniknęły z wojennej propagandzie nie tylko ich aureole, ale również oni sami. heroizacja azowców z Mariupola i ich natowskich instruktorów nie powiodła się. Jest przykładem połączenia symulacji z dysymulacją. Ta druga bowiem sprowadza się do ukrywanie – podobnie jak w chorobach psychiatrycznych – rzeczywistego stanu rzeczy w celu podtrzymania pozytywnego wizerunku – w tym wypadku Ukrainy. Zarówno w przypadku symulacji, jak i dysymulacji zamiast autentycznego obrazu wojny otrzymujemy jego zakłamane jego sztuczne wytwory, nazwane przez Beaudrillarda symulakrami. Rosja w tych symulakrach musi przegrywać jako wróg nie tylko Ukrainy, ale nade wszystko Zachodu z USA na czele.

Cenzura

W tych nieprawdziwych obrazach wojny nie może być mowy o jej przyczynach – zabijaniu od 2014 roku rosyjskojęzycznej ludności Donbasu przez banderowskie jednostki militarne ze słynnym Azowem na czele. Z symulakrów nie dowiemy się również tego, że wojny można było uniknąć przez realizację porozumień mińskich – przekształcenie niepodległych obecnie republik:- Donieckiej i Ługańskiej – w autonomiczne jednostki z rosyjskim językiem urzędowym, a samej Ukrainy w państwo federacyjne. Co więcej – tematem tabu stała się w propagandzie wojennej sam kwestia powstania państwa ukraińskiego w radzieckim kształcie, dwa razy większego od Polski, stworzonego z różnych, również nie ukraińskich terytoriów, zamieszkiwanego przez różne mniejszości narodowe o odrębnej tradycji kulturowej – narażone na niebezpieczeństwo ze strony wyznawców odrodzonego banderyzmu.

Propagandyści wojenni przemilczają fakt zaistnienia na nowo w Europie ludobójczej ideologii Stepana Bandery, Dmytro Doncowa, Romana Szuchewycza – zagrażającej nie tylko mniejszościom narodowym Ukrainy, ale również narodom jej sąsiadów – w tym Polski – i w konsekwencji całemu kontynentowi. Świadectwem odrodzenia nazistowskiej ideologii na Ukrainie jest nie tylko ludobójcza działalność pułku Azowa w Donbasie czy stojące w ukraińskich miastach pomniki jej twórców, ale również przeniknięta nią kultura, oświata i polityka społeczna. O tym nie mówi się w propagandzie wojennej, nie mówi się również w przekazie kulturowym i naukowym. Tym bardziej nie można mówić o wykorzystaniu współczesnego banderyzmu przez Zachód w umocnieniu jego interesów na Ukrainie. Wyłamanie się z tej matrycy cenzury nie jest tolerowane, o czym świadczą szykany wobec polskich profesorów za głoszenie poglądów niezgodnych z bezwarunkowo proukraińską – a więc probanderowską – ideologią. Szykany za konstytucyjne prawo do wolności słowa, popartego wiedza naukową i doświadczeniem akademickim..

Odczłowieczanie wroga

Rosja jako wróg nie tylko Ukrainy, ale również całego Zachodu z USA i NATO na czele ukazywana jest jako kuriozalny twór polityczny, cywilizacyjny i narodowy, który nie powinien istnieć. W zalewającej nas propagandzie Rosja to potwór, którego uosobieniem jest jej prezydent Władimir Putin. Czytamy i słyszymy, że to Hitler i Stalin w jednej osobie, demon, osoba niepoczytalna. Marzenie propagandystów, aby zastąpiła prezydenta Putina jakaś marionetka Zachodu w rodzaju Chodorkowskiego czy Nawalnego nie spełnia się, wobec tego wymyślają co miesiąc inną chorobę rosyjskiego przywódcy, spisek na jego życie, zamach na stanowisko.

W tym przekazie prezydent Putin jest główną przeszkodą w zapanowaniu NWO lansowanego przez amerykańskich i unijnych globalistów oraz wyznawców Klausa Schwaba ze Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Odczłowieczenie Rosji obejmuje nie tylko jej prezydenta, ale również cały naród rosyjski, któremu przypisywane są wszystkie możliwe grzechy z grzechem wielkiego poparcia Władimira Putina na pierwszym miejscu. W propagandzie wojennej najłatwiej dokonać dehumanizacji Rosjan przez odczłowieczenie ich armii. Z jej przekazu wynika więc, ze żołnierze rosyjscy weszli na Ukrainę nie po to, aby uwolnić rosyjskojęzyczną ludność Donbasu od prześladowań ukraińsko-banderowskich, ale po to, aby wybić ludność cywilną całej Ukrainy, pozbawić ją obiektów infrastruktury, zniszczyć zabytki i nade wszystko kraść i gwałcić.

Z polskiego przekazu rzeczywistości wojennej, powielanego z ukraińskiej matrycy, wynika bowiem, że na wojnie gwałcą wyłącznie żołnierze rosyjscy – nie tylko kobiety i dzieci w różnym wieku, ale także niemowlęta [Tekst powstał przed ujawnieniem informacji, że przekazy o gwałtach rosyjskich żołnierzy na niemowlętach były wymysłem rzecznik praw obywatelskich Ukrainy – red.]. I to jest – oprócz uzasadnionych historycznych uprzedzeń – koronny argument dla wzbudzenia do Rosjan odrazy i trwałej nienawiści. Ideologom wojennej propagandy idzie bowiem nade wszystko o postawę nienawiści, gdyż bez niej nie uda się przygotowywane od 2014 roku przez USA i NATO włączenie Polski do wojny z Rosją.

Rusofobia w stadium rasizmu

Warunkiem wstępnym odczłowieczania prezydenta Rosji i narodu rosyjskiego jest rusofobia. Rusofobia jest obecna w polskiej polityce jako jej stała dana od kijowskiego euromajdanu. Polska stała się wówczas jej propagatorem z namaszczenia USA. Przyjęła tę rolę dobrowolnie, stając obok Ameryki na czele obozu antyrosyjskiego. Zadaniem Polski stała się trwająca do dziś dyskredytacja Rosji na wszystkich poziomach relacji międzynarodowych. Pierwszym stadium naszej rusofobii był sam udział Polski w euromajdanie, zorganizowanym jako próba odcięcia Ukrainy od wpływów rosyjskich. Kolejnym stadium umacniania polskiej rusofobii była walka naszego państwa z rosyjskimi źródłami energii – najpierw tylko z gazem, a następnie z ropą – w ramach osławionego unijnego bezpieczeństwa energetycznego.

Ta forma rusofobii przekształciła się w wojnę handlowo-gospodarczą, trwającą do dziś i kształtującą obecnie kolejne pakiety sankcji nakładanych na Rosję. Zarówno w walce o „bezpieczeństwo energetyczne”, jak i w zaostrzaniu antyrosyjskich sankcji Polska stała się unijnym liderem rusofobicznych działań. Wbrew naszym narodowym interesom i naszej racji stanu, budowanym na pokojowym współistnieniu z sąsiadami, a w optymalnej wersji na współpracy z nimi. Rusofobiczne działania Polski nabrały charakteru militarnego z dużym wyprzedzeniem rosyjskiej „specoperacji wojennej” na Ukrainie. Antyrosyjskie działania militarne polskich władz wyrażone zostały w zabiegach o wzmocnienie wschodniej flanki NATO oraz o obecność wojsk amerykańskich i amerykańskiej broni w Polsce.

W propagandzie wojennej są one przedstawiane jako wysiłki na rzecz bezpieczeństwa Polski i całego świata – zachodniego. Obecnie okazuje się, że wbrew propagandzie wojennej ani wzmocniona flanka, ani stacjonujący amerykańscy żołnierze nie zapewnili nikomu – również Polsce – bezpieczeństwa, a tym bardziej, pokoju. Niesłabnąca propaganda głosi jednak, że konieczne jest dalsze wzmacnianie flanki, jeszcze większa ilość amerykańskich żołnierzy w Polsce, jeszcze większe dostawy broni na Ukrainę, jeszcze większy – ze względu na nią – budżet „obronny” naszego państwa – wszystko z kieszeni polskiego podatnika, o którego już nikt się nie troszczy. Propaganda wojenna nawet nie ukrywa tej gorzkiej prawdy, że priorytetem polskich władz jest zwycięstwo Ukrainy w wojnie z Rosją, nie zaś losy polskiego narodu.

Rosja nie ma bowiem prawa zwyciężyć – głoszą różnej proweniencji „analitycy” i „eksperci”. Nie ma bowiem prawa istnieć – nie tylko w świecie zachodnim z Polską na czele, ale również wszędzie gdzie indziej. To najwyższe stadium rusofobii – rasistowskie. Rosjanie wykluczani są ze wszystkich sfer zachodniego świata – nauki, kultury, sportu, życia społecznego – tylko dlatego, że są Rosjanami. Wykluczani są również ci, którzy już nie żyją – pisarze, kompozytorzy, artyści – poprzez wymazywanie ich z pamięci współczesnych pokoleń. Polski minister kultury Piotr Gliński zasłynął wypowiedzeniem o konieczności „zniknięcia” z przestrzeni publicznej kultury rosyjskiej. Wystąpił też o wspólne stanowisko ministrów kultury Unii Europejskiej w sprawie nałożenia na Rosję sankcji w obszarze kultury. Jeszcze dalej w antyrosyjskim rasizmie posunął się premier Polski

Mateusz Morawiecki, twierdząc w artykule dla „Daily Telegraph”, że „ruski mir” jest odpowiednikiem dwudziestowiecznego nazizmu i komunizmu i dlatego „musimy całkowicie wykorzenić tę potworną nową ideologię”. Jako historyk polski premier doskonale wie, ze „ruski mir” to tradycja kultury rosyjskiej, przenikniętej wartościami prawosławia, podtrzymywanej również poza granicami Rosji przez rosyjską diasporę. „Ruski mir” to nosiciele tej kultury, konkretni współcześnie Rosjanie, deklarujący zbudowaną na niej i jej wartościach chrześcijańskich rosyjską tożsamość. Wykorzenić „ruski mir” oznacza ich unicestwienie. Tę formę rusofobicznego rasizmu najprościej wyjaśnić przez porównanie z tezą o konieczności wykorzenienia Polonii, pozbawienia milionów Polaków nie tylko możliwości podtrzymania tożsamości narodowej w oparciu o polskość, ale również prawa do istnienia.

Skutki propagandowego prania mózgów

Oprócz szybko przemijających korzyści establishmentu politycznego i opiniotwórczego oraz transatlantyckich ich mentorów nikt w Polsce nie zyskuje na propagandzie wojennej. Nie zyskuje również sama Ukraina, oczekująca wizji pokojowej przyszłości, która wymaga przyjęcia – zamiast symulakrów – prawdy o wojnie, o prawach mniejszości narodowych, o zagrażającej im ludobójczej ideologii banderyzmu i uznania konieczności odcięcia się od niego.

Samo zaś społeczeństwo polskie, poddane wpływom antyrosyjskiej wojennej propagandy, karleje, przeciętnieje, staje się infantylne, zdolne jedynie do powielania tezy, iż nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy. Kogo bowiem można wychować na nienawiści do Rosji i sztucznej miłości do Ukrainy? Kolejne pokolenia infantylnych Polaków, cedujących odpowiedzialność za losy własne i własnego kraju, na „wszechmocne” USA i NATO.





Myśl Polska, nr 25-26 (19-26.06.2022)




https://myslpolska.info/2022/06/17/polska-w-ogniu-propagandy/





środa, 25 maja 2022

Modzelewski o wojnie




Poniższy tekst jest ze strony internetowej czasopisma "Myśl Polska".

Strona ta jest blokowana, więc jeśli chcesz poczytać, co polecam, zastosuj bezpłatny VPN lub przeglądarkę Opera, która posiada VPN wbudowany - po instalacji trzeba go osobno kliknąć, aby zadziałał.



przedruk




W ciągu dwóch miesięcy nasz kraj zmienił się w sposób wręcz nie do poznania. Nie ma już wolności słowa, bezwzględnie eliminowane są jakiekolwiek wypowiedzi sprzeczne z narzuconą nam antyrosyjską i proamerykańską poprawnością.

Cenzura dotyczy oczywiście zwłaszcza jakiejkolwiek krytyki pod adresem Ukrainy (nie wolno wypowiadać się nawet na temat strat jej wojsk, a kapitulacja tzw. pułku Azów jest nazywana jego „ewakuacją”). Bezwzględne zakazy cenzorskie obowiązujące przede wszystkim w sprawach rosyjskich, jej polityki, historii, a nawet sztuki (którą należy tylko nienawidzić). Także nie wolno powiedzieć nic krytycznego pod adresem Stanów Zjednoczonych.

Dziennikarz jednej z „Gazet” (jest ich kilka) potwierdził pośrednio w jednym ze skierowanych do mnie listów istnienie cenzury, która wykonywana jest przez podmioty zagraniczne (jacyś „eksperci z NATO”); oni orzekają, która wypowiedź jest „propagandą kremlowską”, czyli „słowem zabronionym”. Upadek części naszych mediów jest haniebny, bo cenzura z ochotą jest wspierana przez większość dziennikarzy i nie dotyczy tylko owych „Gazet”. Co do stacji lub rozgłośni „międzynarodowych koncernów” nie miałem złudzeń, ale że tak nisko musiały stoczyć się prawdziwe wolne media? Wiemy, są wyjątki, ale prawdopodobnie zostaną szybko wytępione.

Z rozrzewnieniem można dziś tylko przypomnieć wolność panującą w polskiej prasie w czasie przed stu laty, gdy Polska była w stanie rzeczywistej wojny, a bolszewicy podchodzili pod Warszawę: wtedy wolno krytykować posunięcia rządzących, nawet kpić z ich głupoty (Piłsudskiego i Daszyńskiego, którzy po zdobyciu Warszawy przez bolszewików chcieli bronić się w klasztorze Częstochowskim, okrzyknięto w mediach, że jeden z nich będzie „Kmicicem” a drugi „Babiniczem”).

Było, minęło. Może kiedyś wróci. Cenzurą objęto również debatę ekonomiczną dotyczącą wręcz egzystencjalnych problemów naszych obywateli: obowiązująca poprawność nakazuje, abyśmy z radością cierpieli biedę, żyjąc w niedogrzanych mieszkaniach, niedojadając ze względu na drożyzny żywności, stracić oszczędności, bo ponoć dzięki naszej nędzy spadną ceny surowców energetycznych na rynkach światowych oraz „Ukraina zwycięży Rosję”. Już nawet nikt nie dba o to, jak absurdalna jest owa „narracja”. Mamy cierpieć, tracić, w pełni pogodzić się z ekonomiczną, cywilizacyjną a nawet intelektualną degradacją, bo taką rolę narzuciło nam „światowe przywództwo”.

Dopóki cenzura („eksperci z NATO”) nie usuną niniejszego tekstu, pozwolę sobie odnieść się do najważniejszych z „prawd etapu”, które powtarza cała nasza klasa polityczna oraz wszystkie „wolne” i „reżimowe” media. Jej treścią jest ponoć istniejący związek przyczynowo skutkowy między naszą biedą a zwycięstwem „samostijnej” Ukrainy w wojnie z Rosją. Jeśli dobrze rozumiem odkrywczość myśli, to mamy do czynienia z następującą zależnością: czym będzie u nas gorzej i biedniej, tym szybciej Putin przegra tę wojnę.

Może nie jestem w stanie pojąć głębię tej odkrywczej myśli, ale postaram się zrozumieć jej istotę. Z tego co wiem Rosja nie kupuje od Polski uzbrojenia, surowców a także żywności. To my kupowaliśmy węgiel (którego już nam brakuje, po wprowadzeniu zakazu importu), kupujemy wciąż rosyjski gaz (od Niemców), ropę naftową a ceny tych surowców poszybowały w górę. Z powszechnie dostępnych danych wynika, że Rosja nie importuje uzbrojenia: jest jego drugim po USA eksporterem. Nie potrzebuje dochodów z eksportu do Polski aby finansować tą wojnę.

Jest największym eksporterem zbóż i od lat żywi (nie za darmo) setki milionów ludzi w Azji i Afryce. Ceny pszenicy również biją historyczne rekordy i bogacą rosyjską gospodarkę oraz państwo. Obiektywnie nasza bieda nie zaszkodzi Rosji; więcej: jest w jej interesie, bo zgodnie z odwieczną prawdą czym gorzej wiedzie się wrogom, tym szybciej osłabnie ich determinacja. Czy doprawdy ktoś wierzy, że wraz z naszą nędzą wzrośnie poparcie dla dalszych wyrzeczeń? A co powiemy naszym obywatelom, gdy ich wyrzeczenia okażą się (co jest wysoce prawdopodobne) całkowicie bezowocne, bo ten prawdziwy Zachód wymusi na wyniszczonej wojną Ukrainie kompromisowe zawieszenie broni, bo bez rosyjskiego gazu i ropy ów Zachód nie chce się obejść?

Tu często decydują przypadki i zbiegi okoliczności. A gdy ŚLEPY LOS pozbawi władzy jednego a może dwóch schorowanych starców, którzy nie umieją lub nie chcą zakończyć tej najgłupszej z wojen? Żyjemy w czasie najgłębszych przewartościowań („resetu”), które nie ma granic. Już wiadomo, że PKB Ukrainy spadnie w tym roku o ponad 50%, a gdy wojna potrwa jeszcze kilka miesięcy, wyniszczenie tego regionu przekroczy wszelkie wyobrażalne granice.

Możliwości mobilizacyjne tego państwa są już na wyczerpaniu, wyginie większość jego obrońców, a ci, którzy przeżyją, nie będą mieli gdzie wrócić, bo ich rodziny wyemigrowały i jak wiemy z przeszłości – raczej do nich nie wrócą. Prawdziwy Zachód jest w stanie wchłonąć nawet 15 milionów białych imigrantów, a zwłaszcza kobiet, które najszybciej potrafią się dostosować do nowej sytuacji. Przecież świat, do którego uciekają, jest bogatszy, ciekawszy i umie unikać wojny.

sobota, 16 kwietnia 2022

Olivera Stone - tweet ws. wojny na Ukrainie

 


przedruk z greckiej strony

nieco słabe tłumaczenie automatyczne




16.04.2022 | 10:35
Oliver Stone wyjaśnia, co było wcześniej, co się dzieje i co nastąpi na Ukrainie





Świetna analiza wojny na Ukrainie

Tweet czołowego amerykańskiego reżysera i badacza Olivera Stone'a wywołał burzę reakcji. A jednak to nie jest jego artykuł, ale śledztwo byłego urzędnika wywiadu, który służył nawet na kluczowym stanowisku w ONZ i był szkolony przez zachodnie tajne służby. Ze względu na swoje położenie od początku bacznie obserwowała kryzys na Ukrainie. Przede wszystkim jednak prowadził na zlecenie NATO śledztwo w sprawie modernizacji armii ukraińskiej. 

Dzięki temu zna sytuacje z pierwszej ręki.

To szwajcarski Jacques Baud i badania opublikowane we francuskim Centrum Badawczym w Paryżu.

Należy zauważyć, że Oliver Stone obszernie zajmował się wydarzeniami na Ukrainie, tworząc dokument z 2018 r., który wywołał wielką dyskusję. Ale Zachód nie docenił tego i dziś próbuje go wyeliminować.

Badania te dostarczają odpowiedzi na wiele pytań, wyjaśniając zarówno wydarzenia, które doprowadziły do ​​rosyjskiej inwazji, jak i to, co dzieje się obecnie na Ukrainie, a także szacunkową ocenę wyników działań wojennych. Autor wydaje się być bezstronny, choć wiele z tego, co pisze, nie przypadnie do gustu w USA, a prawdopodobnie także w Rosji.



Przeczytaj w tłumaczeniu z francuskiego

Sytuacja militarna na Ukrainie

autor:  Jacques Baud *

Część pierwsza: Wydarzenia, które doprowadziły do ​​wojny

Przez lata, od Mali po Afganistan, pracowałem na rzecz pokoju i ryzykowałem dla niego życiem. Nie chodzi więc o usprawiedliwienie wojny na Ukrainie, ale o zrozumienie, co nas do niej doprowadziło.

Spróbujmy przyjrzeć się korzeniom konfliktu ukraińskiego. Zaczyna się od tych, którzy od ośmiu lat mówią o „separatystach” lub „niezależnych” z Donbasu. To myląca nazwa. Referenda przeprowadzone przez dwie samozwańcze republiki, Doniecką i Ługańską w maju 2014 r., nie były referendami „niepodległości”, jak twierdzili niektórzy pozbawieni skrupułów dziennikarze, ale referendami „samostanowienia” lub „autonomii”. ). Określenie „prorosyjski” sugeruje, że Rosja była stroną konfliktu, do którego nie doszło, a określenie „rosyjskojęzyczny” byłoby bardziej uczciwe. Ponadto referenda te odbyły się wbrew radom Władimira Putina.

W rzeczywistości te demokracje nie dążyły do ​​oderwania się od Ukrainy, ale do uzyskania statusu autonomii, gwarantującego używanie języka rosyjskiego jako języka urzędowego - bo to pierwszy akt ustawodawczy nowego rządu, który wyłonił się z obalania wspieranego przez Amerykanów [ demokratycznie wybranego prezydenta Janukowycza było uchylenie 23 lutego 2014 roku ustawy Kivalov-Kolesnichenko 2012, która uczyniła rosyjskim językiem urzędowym na Ukrainie. To tak, jakby niemieccy planiści zamachu stanu zdecydowali, że francuski i włoski nie będą już językami urzędowymi w Szwajcarii.

Ta decyzja wywołała burzę wśród ludności rosyjskojęzycznej. Rezultatem były brutalne represje w rosyjskojęzycznych regionach (Odessa, Dniepropietrowsk, Charków, Ługańsk i Donieck), które miały miejsce w lutym 2014 roku i doprowadziły do ​​militaryzacji sytuacji i kilku  przerażających masakr  ludności rosyjskiej.

Na tym etapie, bardzo sztywny i pochłonięty dogmatycznym podejściem do operacji, ukraiński Sztab Generalny ujarzmił wroga, ale nie zwyciężył. Wojna toczona przez „autonomicznych” polegała na operacjach dużej mobilności prowadzonych lekkimi środkami. Dzięki bardziej elastycznemu i mniej dogmatycznemu podejściu partyzantom udało się wykorzystać bezczynność sił ukraińskich, by wielokrotnie ich „uwięzać”.

W 2014 roku,  kiedy byłem w NATO,  byłem odpowiedzialny za walkę z rozprzestrzenianiem broni strzeleckiej i próbowaliśmy śledzić rosyjskie dostawy broni dla partyzantów, aby zobaczyć, czy Moskwa była w to zamieszana. Informacje, które wtedy otrzymywaliśmy, pochodziły prawie w całości z polskich służb wywiadowczych i nie „dopasowywały się” do informacji z OBWE [Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie] – i pomimo dość prymitywnych zarzutów  nie było dostaw broni i sprzęt wojskowy z Rosji.

Partyzanci byli uzbrojeni dzięki odległości rosyjskojęzycznych jednostek ukraińskich, które stanęły po stronie partyzantów. W miarę upływu niepowodzeń ukraińskich bataliony artylerii, artylerii i dział przeciwlotniczych powiększały się w szeregach autonomicznych. To skłoniło Ukraińców do zobowiązania się do porozumień mińskich.

Komentarz:  To niesamowite. Wszyscy na Zachodzie zakładaliśmy, że separatyści zabierają przynajmniej trochę rosyjskiej broni. Co więcej, zachodnie media mówiły o „rosyjskiej inwazji na Ukrainę” od pierwszego dnia „operacji antyterrorystycznej” w Kijowie na Donbasie. Ale jeśli naprawdę chcesz wolności, naprawdę musisz o nią walczyć, a w większości….

Jednak wkrótce po podpisaniu porozumień mińskich 1 prezydent Ukrainy  Petro Poroszenko  rozpoczął masową „operację antyterrorystyczną” (ATO) przeciwko Donbasowi. Zgodnie ze złą radą urzędników NATO, Ukraińcy ponieśli druzgocącą porażkę pod Debalcewem, co zmusiło ich do przyłączenia się do porozumień mińskich.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że umowy Mińsk 1 (wrzesień 2014) i Mińsk 2 (luty 2015) nie przewidywały separacji czy niezależności republik, ale ich  autonomię w ramach Ukrainy. Ci, którzy czytali Umowy (niewielu faktycznie to zrobiło), zauważą, że wyraźnie stwierdzają, iż status republik miał być negocjowany między Kijowem a przedstawicielami republik w celu rozwiązania wewnętrznego na Ukrainie.

Dlatego od 2014 roku Rosja systematycznie domaga się realizacji porozumień mińskich, odmawiając udziału w negocjacjach, ponieważ była to wewnętrzna sprawa Ukrainy. Z drugiej strony Zachód – na czele z Francją – starał się systematycznie zastępować porozumienia mińskie „formatem normandzkim”, który stawiał Rosję i Ukraińców twarzą w twarz. Pamiętajmy jednak, że przed 23-24 lutego 2022 r. w Donbasie nigdy nie było wojsk rosyjskich. Ponadto  obserwatorzy OBWE nigdy do tego czasu nie zauważyli najmniejszego śladu rosyjskich jednostek działających w Donbasie  . Na przykład mapa wywiadu USA opublikowana przez Washington Post 3 grudnia 2021 r.  nie pokazuje wojsk rosyjskich w Donbasie.

W październiku 2015 r. Wasyl Hrycak, dyrektor Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), przyznał, że w Donbasie znajdowało się tylko 56 rosyjskich bojowników. To było dokładnie porównywalne ze Szwajcarami, którzy chodzili walczyć w Bośni w weekendy, w latach 90., lub z Francuzami, którzy chodzili walczyć dziś na Ukrainie.

Armia ukraińska była wtedy w opłakanym stanie. W październiku 2018 roku, po czterech latach wojny,  prokurator generalny Ukrainy Anatolij Matios stwierdził, że Ukraina straciła w Donbasie 2700 mężczyzn: 891 z powodu chorób, 318 z wypadków drogowych, 177 z innych wypadków, 175 z zatrucia (, narkotyki), 172 za nieostrożne obchodzenie się z bronią, 101 za naruszenie przepisów bezpieczeństwa, 228 za morderstwa i 615 za samobójstwa.

W rzeczywistości armia ukraińska została  osłabiona przez korupcję swoich kadr i nie cieszyła się już poparciem ludności. Według raportu brytyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w odwołaniu rezerwowym z marca/kwietnia 2014 r. 70 proc. nie pojawiło się na pierwszej sesji, 80 proc. na drugą, 90 proc. na trzecią i 95 proc. czwarty. W październiku/listopadzie 2017 r. 70% poborowych nie zgłosiło się do akcji „Jesień 2017”. Nie obejmuje to samobójstw i zamachów samobójczych (często w regionach autonomicznych), które osiągnęły nawet 30% potencjału w regionie ATO. Młodzi Ukraińcy odmówili pójścia na wojnę w Donbasie i woleli imigrację, co przynajmniej częściowo tłumaczy deficyt demograficzny tego kraju.

Ukraińskie Ministerstwo Obrony zwróciło się następnie do NATO o pomoc w uatrakcyjnieniu swoich sił zbrojnych. Pracując już nad podobnymi projektami w ramach ONZ, zostałem poproszony przez NATO o udział w programie przywracania wizerunku ukraińskich sił zbrojnych. Ale to długotrwały proces i Ukraińcy chcieli działać szybko.

Tak więc, aby zrekompensować niedobór żołnierzy, rząd ukraiński odwołał się do paramilitarnych milicji. Według Reutera w 2020 roku stanowili około 40% sił ukraińskich i liczyli około 102 000 ludzi. Byli uzbrojeni, finansowani i szkoleni przez Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, Kanadę i Francję. Było ponad 19 narodowości.

Te milicje działają w Donbasie od 2014 roku przy wsparciu Zachodu. Nawet jeśli można nie zgodzić się z terminem „nazistowskie”, faktem jest, że te milicje są brutalne, noszą niepokojącą ideologię i są antysemickie… [i] składają się z fanatyków i brutalnych jednostek. Najsłynniejszą z nich jest Konstytucja Azowa, której emblemat przypomina 2. Dywizję Pancerną SS Das Reich, która jest uhonorowana na Ukrainie za wyzwolenie Charkowa z rąk Sowietów w 1943 roku, przed dokonaniem masakry w Oradour-sur-sur- Glane. Francja.

Określanie ukraińskich paramilitarnych mianem „nazistów” lub „neo-nazistów” jest uważane za rosyjską propagandę. Ale to nie jest pogląd Times of Israel czy Centrum Antyterrorystycznego Akademii West Point. W 2014 roku magazyn Newsweek wydawał się łączyć ich bardziej z Państwem Islamskim μικό!

W ten sposób Zachód wspierał i nadal wyposażał milicje, które od 2014 roku popełniały liczne zbrodnie na ludności cywilnej: gwałty, tortury i masakry.

Rozmieszczeniu tych paramilitarnych sił w Ukraińskiej Gwardii Narodowej nie towarzyszyła żadna „deeskalacja”, jak twierdzą niektórzy.

Wśród wielu przykładów ten z insygniami Konstytucji Azowskiej jest orientacyjny:



W 2022 r., bardzo krótko, ukraińskie siły zbrojne stawiające opór rosyjskiemu atakowi zostały zorganizowane jako:

Armia pod Ministerstwem Obrony. Jest zorganizowana w 3 korpusy armii i składa się z formacji manewrowych (czołgi, ciężka artyleria, pociski rakietowe itp.).

Gwardia Narodowa, która podlega Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i jest zorganizowana w 5 administracjach.

Gwardia Narodowa jest więc formacją obrony terytorialnej, która nie należy do armii ukraińskiej. Obejmuje milicje paramilitarne, zwane „batalionami ochotniczymi” (bataliony ochotnicze), znane również jako „ bataliony odwetowe ” i składające się z piechoty. Wyszkoleni głównie do bitew w miastach, teraz bronią miast takich jak Charków, Mariupol, Odessa, Kijów itp.

Część druga: Wojna

Jako były szef analiz sił Układu Warszawskiego w szwajcarskim wywiadzie z żalem odnotowuję – ale nie zaskoczeniem – że nasze służby nie są już w stanie zrozumieć sytuacji militarnej na Ukrainie. Tak zwani „eksperci”, którzy paradują na naszych ekranach telewizyjnych, niestrudzenie przekazują te same informacje, co twierdzenie, że Rosja, a dokładniej Władimir Putin, jest schizofreniczna. Cofnijmy się o krok.

1. Wybuch wojny

Od listopada 2021 roku Amerykanie nieustannie ostrzegają przed rosyjską inwazją na Ukrainę. Jednak Ukraińcy początkowo nie zgadzali się. Czemu;

Musimy wrócić 24 marca 2021 r. Tego dnia Wołodymyr Zełenski wydał dekret o odbiciu Krymu i zaczął rozszerzać swoje siły na południu kraju. W tym samym czasie między Morzem Czarnym a Bałtykiem odbywało się wiele ćwiczeń NATO, czemu towarzyszył znaczny wzrost lotów rozpoznawczych wzdłuż granicy rosyjskiej. Rosja przeprowadziła następnie kilka ćwiczeń, aby sprawdzić gotowość operacyjną swoich wojsk i pokazać, że monitoruje sytuację.

Sytuacja uspokoiła się do października-listopada wraz z zakończeniem ćwiczeń ZAPAD 21, których ruchy zostały zinterpretowane jako posiłki do ataku na Ukrainę. Jednak nawet ukraińskie władze odrzuciły pomysł rosyjskich przygotowań do wojny, a minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow mówi, że od wiosny nie nastąpiły żadne zmiany w jej granicach.

Z naruszeniem porozumień mińskich Ukraina przeprowadziła operacje lotnicze w Donbasie przy użyciu dronów, w tym co najmniej jeden atak na skład paliw w Doniecku w październiku 2021 r. O strajku donosiła prasa amerykańska, ale nie Europejczycy. i nikt nie potępił tych naruszeń.

W lutym 2022 wydarzenia doszły do ​​głosu. 7 lutego podczas wizyty w Moskwie Emanuel Macron potwierdził Władimirowi Putinowi swoje zobowiązanie do porozumień mińskich, które powtórzy następnego dnia po spotkaniu z Wołodymyrem Zełenskim. Ale 11 lutego w Berlinie, po dziewięciu godzinach pracy, spotkanie doradców politycznych przywódców „formatu normandzkiego” zakończyło się bez konkretnych rezultatów: Ukraińcy nadal odmawiali realizacji porozumień mińskich, oczywiście pod naciskiem Stany Zjednoczone. Władimir Putin zauważył, że Macron składał puste obietnice, a Zachód nie był gotowy do egzekwowania porozumień, które popierał od ośmiu lat.

Trwały przygotowania Ukrainy na linii frontu. Rosyjski parlament był oburzony i 15 lutego zwrócił się do Władimira Putina o uznanie niepodległości republik, czego początkowo odmówił.

17 lutego prezydent Joe Biden zapowiedział, że w najbliższych dniach Rosja zaatakuje Ukrainę. Skąd on to wiedział? To jest tajemnica. Jednak od 16 czerwca  liczba bombardowań ludności Donbasu wzrosła dramatycznie, jak wynika z codziennych raportów obserwatorów OBWE.  Oczywiście  ani media, ani Unia Europejska, ani NATO, ani żaden rząd zachodni nie zareagowały ani nie interweniowały.  Później powiemy, że była to „rosyjska dezinformacja”. W rzeczywistości wydaje się, że Unia Europejska i niektóre kraje  celowo przemilczały masakrę ludności Donbasu, wiedząc, że mogłoby to sprowokować rosyjską interwencję.

W tym samym czasie pojawiły się doniesienia o sabotażu w Donbasie. 18 stycznia bojownicy Donbasu przechwycili  polskojęzycznych dywersantów uzbrojonych w zachodni sprzęt i próbujących wywołać chemiczne prowokacje w Gorłówce. Mogli być najemnikami CIA, prowadzonymi lub „doradzanymi” przez Amerykanów i złożonymi z ukraińskich lub europejskich bojowników, do przeprowadzania operacji sabotażowych w samozwańczych republikach Donbasu.

W rzeczywistości już 16 lutego Joe Biden wiedział, że Ukraińcy zaczęli intensywnie bombardować cywilną ludność Donbasu, zmuszając Władimira Putina do dokonania trudnego wyboru: pomóc Donbasowi militarnie i stworzyć problem międzynarodowy, albo stworzyć problem międzynarodowy pozostań apatyczny i obserwuj. rosyjskojęzycznych mieszkańców Donbasu do zmiażdżenia.

Gdyby zdecydował się na interwencję, Putin mógłby powołać się na międzynarodowe zobowiązanie „Odpowiedzialność za ochronę” (R2P). Wiedział jednak, że bez względu na charakter i skalę interwencja wywoła burzę sankcji. Dlatego też bez względu na to, czy rosyjska interwencja ograniczałaby się do Donbasu, czy szła dalej, by wywierać presję na Zachód w sprawie statusu Ukrainy, cena byłaby taka sama. Wyjaśnił to w swoim przemówieniu 21 lutego. Tego dnia zgodził się na prośbę Dumy i uznał niepodległość obu republik Donbasu, jednocześnie podpisując z nimi traktaty o przyjaźni i pomocy.

Nadal trwał ostrzał artylerii ukraińskiej na ludność Donbasu, a 23 lutego obie republiki zwróciły się o pomoc wojskową do Rosji. 24 lutego Władimir Putin powołał się na art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych, który przewiduje wzajemną pomoc wojskową w kontekście sojuszu obronnego.

Aby rosyjska interwencja wydawała się w oczach opinii publicznej całkowicie nielegalna, mocarstwa zachodnie celowo ukrywały fakt, że wojna rozpoczęła się 16 lutego. Armia ukraińska przygotowywała się do ataku na Donbas już w 2021 r., o czym doskonale wiedziały zarówno Rosjanie, jak i europejskie służby wywiadowcze.

W swoim przemówieniu 24 lutego Władimir Putin określił dwa cele swojej operacji: „demilitaryzację” i „odnacjonalizowanie” Ukrainy. Nie chodziło więc o podbój Ukrainy, a może nawet o jej okupację. a już na pewno nie o jego zniszczeniu.

Poza tym nasza wiedza na temat przebiegu działalności jest ograniczona: Rosjanie mają całkowitą tajemnicę swoich działań (OPSEC), a szczegóły ich konstrukcji nie są znane. Jednak stosunkowo szybko przebieg biznesu pozwala nam zrozumieć, w jaki sposób cele strategiczne były realizowane na poziomie operacyjnym.

Demilitaryzacja:  zniszczenie ukraińskich sił powietrznych, systemów obrony przeciwlotniczej i środków rozpoznania

Neutralizacja struktur dowodzenia i informacji (C3I), a także głównych szlaków logistycznych w głębi terytorium ·
Oblężenie większości armii ukraińskiej skoncentrowanej na południowym wschodzie kraju.

Rozbiórka:  zniszczenie lub neutralizacja batalionów ochotników działających w miastach Odessa, Charków i Mariupol, a także w różnych obiektach na terytorium.

2. Demilitaryzacja

Atak rosyjski został przeprowadzony w bardzo „klasyczny” sposób. Początkowo – jak zrobili to Izraelczycy w 1967 roku – wraz ze zniszczeniem (na ziemi) lotnictwa w pierwszych godzinach. Wtedy byliśmy świadkami jednoczesnego rozwoju na wielu osiach, zgodnie z zasadą „płynącej wody”: jedź tam, gdzie opór był słaby, a miasta (bardzo wymagające pod względem wojskowym) zostaw na później. Na północy elektrownia w Czarnobylu została natychmiast zajęta, aby zapobiec sabotażowi. Wizerunki ukraińskich i rosyjskich żołnierzy wspólnie strzegących fabryki oczywiście się nie pojawiają.

Pomysł, że Rosja próbuje zająć stolicę Kijów, aby wyeliminować Zełenskiego, pochodzi zazwyczaj z Zachodu. Ale Władimir Putin nigdy nie zamierzał zamordować ani obalić Zełenskiego. Zamiast tego Rosja stara się utrzymać go przy władzy, zmuszając go do negocjacji, okrążając Kijów. Rosjanie chcą zapewnić Ukrainie neutralność.

Wielu zachodnich komentatorów było zaskoczonych, że Rosjanie nadal szukali wynegocjowanego rozwiązania podczas operacji wojskowej. Wyjaśnienie leży w rosyjskiej strategii od czasów sowieckich. Dla Zachodu wojna zaczyna się, gdy kończy się polityka. Jednak podejście rosyjskie jest inspiracją w stylu Clausewitza:  wojna jest kontynuacją polityki i można płynnie przechodzić od jednego do drugiego, nawet podczas bitwy. Pozwala to wywierać presję na przeciwnika i skłonić go do negocjacji.

Z operacyjnego punktu widzenia rosyjski atak był przykładem zaawansowanych działań militarnych i planowania:  w ciągu sześciu dni Rosjanie zajęli obszar tak duży jak Wielka Brytania, posuwając się szybciej niż Wehrmacht w 1940 r.

Większość armii ukraińskiej została rozmieszczona na południu kraju w ramach przygotowań do wielkiej operacji przeciwko Donbasowi. Dlatego od początku marca siły rosyjskie potrafiły go okrążać w „kociołku” między Słowiańskiem, Kramatorskiem i Siewierodonieckiem, przepychając się od wschodu przez Charków i od południa przez Krym. Wojska z samozwańczych republik donieckiej (DRL) i ługańskiej (LPR) uzupełniają siły rosyjskie natarciem ze wschodu.



Na tym etapie siły rosyjskie powoli zaciskają pętlę, ale nie są już pod presją czasu ani harmonogramu. Cel ich demilitaryzacji został osiągnięty, a pozostałe siły ukraińskie nie mają już operacyjnej i strategicznej struktury dowodzenia.

„Spowolnienie”, które nasi „eksperci” przypisują złej logistyce, jest jedynie konsekwencją realizacji swoich celów. Rosja nie chce okupować całego terytorium Ukrainy. W rzeczywistości wydaje się, że Rosja stara się ograniczyć swój postęp do „językowych granic” kraju.

Media mówią o masowych bombardowaniach ludności cywilnej, zwłaszcza w Charkowie, a przerażające obrazy są szeroko rozpowszechniane. Jednak  mieszkający tam korespondent z Ameryki Łacińskiej Gonzalo Lira wprowadza nas do spokojnego miasta 10 i 11 marca. To prawda, że ​​to duże miasto i nie widzimy tego wszystkiego. Jeśli chodzi o „Republiki Donbasu”, „wyzwolili” własne terytoria i walczą w mieście Mariupol.

3. „Depersonalizacja”

W miastach takich jak Charków, Mariupol i Odessa obronę Ukrainy zapewniają milicje paramilitarne. Wiedzą, że cel „denazyfikacji” jest skierowany przede wszystkim do nich. Dla napastnika na terenie zurbanizowanym problemem są obywatele. Dlatego  Rosja dąży do budowy korytarzy humanitarnych, aby ewakuować miasta z ludności cywilnej i pozostawić tylko milicji do łatwiejszej walki z nimi.

Zamiast tego milicje te starają  się uniemożliwić ewakuację ludności cywilnej z miast, aby uniemożliwić tam walkę armii rosyjskiej. Dlatego niechętnie realizują te korytarze i robią wszystko, co w ich mocy, aby rosyjskie starania zakończyły się niepowodzeniem –  wykorzystują ludność cywilną jako „ludzkie tarcze” . Filmy ukazujące cywili próbujących opuścić Mariupol i bici przez bojowników reżimu azowskiego są oczywiście cenzurowane przez zachodnie media.

Na Facebooku  grupa Azow była zaliczana do tej samej kategorii co Państwo Islamskie [ISIS] i podlega „polityce platformowej dla niebezpiecznych osób i organizacji”. Zabroniono więc upubliczniania swojej działalności, a „posty” sprzyjające jej były systematycznie zakazane. Jednak 24 lutego Facebook zmienił swoją politykę i zezwolił na posty korzystne  dla milicji. W tym samym duchu w marcu posty na Facebooku w byłych krajach wschodnich wzywały do ​​bezcenzurowego zabójstwa rosyjskich żołnierzy i przywódców.

Media rozpowszechniały romantyczny obraz ludowego oporu ze strony narodu ukraińskiego. To właśnie ten obraz skłonił Unię Europejską do finansowania dystrybucji broni wśród ludności cywilnej. Pełniąc funkcję szefa sił pokojowych w ONZ, zajmowałem się kwestią ochrony ludności. Odkryliśmy, że przemoc wobec ludności cywilnej miała miejsce w bardzo specyficznych kontekstach. Zwłaszcza gdy broni jest pod dostatkiem i nie ma struktur dowodzenia.

Te struktury dowodzenia są istotą armii: ich funkcją jest kierowanie użycia siły na cel. Wyposażając cywilów losowo, tak jak ma to miejsce dzisiaj, UE zamienia ich w bojowników, czyniąc z nich potencjalne cele. Co więcej, bez administracji, bez celów operacyjnych,  dystrybucja broni nieuchronnie prowadzi do likwidacji, rabunków i działań bardziej zabójczych niż skutecznych. Wojna staje się kwestią emocji. Władza staje się przemocą. Stało się to w Tavarga (Libia) od 11 do 13 sierpnia 2011 r., gdzie 30 000 czarnych Afrykanów zostało zmasakrowanych z użyciem broni palnej. który spadł na spadochronie (nielegalnie) z Francji. Nawiasem mówiąc, Brytyjski Królewski Instytut Studiów Strategicznych (RUSI) nie widzi żadnej wartości dodanej w tych dostawach broni


przy okazji:



Zacharowa: „Niemcy od lat prowadzą również wojskową działalność biologiczną na Ukrainie”



Wypowiedzi w wywiadzie dla rosyjskich mediów

Ponadto, według rzecznika rosyjskiego MSZ, możliwe jest, że Niemcy będą go nadal realizować nawet teraz.

Zdaniem przedstawiciela rosyjskiego MSZ, pod wieloma względami to motywuje Berlin do wzmożonej aktywności w staraniach o przypisanie naszemu krajowi zbrodniczych planów użycia broni biologicznej i chemicznej na ziemi ukraińskiej.


Z tego samego powodu Niemcy pomagają Stanom Zjednoczonym przenieść światową uwagę z wojskowych laboratoriów biologicznych na Ukrainę, wyjaśniła Maria Zacharowa.



----------------------


2 Dywizja Pancerna SS "Das Reich" (niem. 2. SS-Panzerdivision "Das Reich") – dywizja Waffen-SS.


W kwietniu 1944 trafiła do Francji gdzie 10 czerwca popełniła jedną z najgłośniejszych zbrodni Waffen-SS na ludności cywilnej. Żołnierze w miasteczku Oradour-sur-Glane zamordowali 642 osoby, w tym 207 dzieci. Kobiety wraz z dziećmi zostały zamknięte w kościele, który został podpalony. Przez okna żołnierze dywizji Das Reich wrzucali granaty, a do próbujących uciekać strzelali z broni maszynowej.



A także:


Morderstwo cywilów w Jugosławii 

Podczas inwazji na Jugosławię w kwietniu 1941 r. członkowie dywizji popełnili zbrodnie na ludności cywilnej oraz jugosłowiańskich jeńcach wojennych w rejonie Alibunar (Wojwodina, Serbia), gdzie około 200 osób zostało zamordowanych. 51 ciał znaleziono w masowym grobie na dziedzińcu serbskiego kościoła prawosławnego Alibunar, a 54 inne w pobliskiej osadzie Selište. Zbrodnie zostały popełnione w odwecie za udział uzbrojonych cywilów podczas walk w okolicy i zabójstwa adiutanta pułku.


Morderstwo Żydów w Mińsku 

Jednostka wspierająca dywizji pomogła grupie zagłady SS w rzezi 920 Żydów pod Mińskiem we wrześniu 1941 r.



Masakra Tulle
Główny artykuł: masakra tiulu

Po otwarciu II frontu alianckiego 6 czerwca 1944 r. wszystkie ugrupowania oporu włączyły się „do powstania”. Część dywizji otrzymała rozkaz ataku na twierdze wiejskich twierdz francuskich bojowników ruchu oporu, gdy przeniósł się do Normandii. Po udanej ofensywie FTP 7 i 8 czerwca 1944 r. Das Reich został skierowany do rejonu Tulle-Limoges.  Przybycie oddziałów SS „uratowało oblężone” wojska i zakończyło walki w mieście Tulle .  9 czerwca w odwecie za straty niemieckie esesmani powiesili 99 mężczyzn z miasta, a 149 wywieziono do Niemiec. 



porównaj informacje z polskojęzycznej i z angielskiej wiki





Insygnia jednostki, Wolfsangel







sprawdź:


https://fr.wikipedia.org/wiki/Oradour-sur-Glane