Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naziści. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naziści. Pokaż wszystkie posty

piątek, 25 czerwca 2021

Nazizm - i 80 lat później

 

Czekam na podobny artykuł o mordach radzieckich na terenie BSRR.



przedruk

tłumaczenie przeglądarkowe


W latach okupacji naziści przeprowadzili na Białorusi ponad 140 dużych akcji karnych. Kilka tysięcy wsi zostało zniszczonych. Półtora miliona ludzi zostało zgładzonych w gettach i obozach koncentracyjnych. Na roboty przymusowe wywieziono ok. 400 tys. osób. Dziś już niezawodnie wiadomo, że nie tylko naziści dopuszczali się okrucieństw na ludności białoruskiej. Wśród ich wspólników byli w szczególności wolontariusze litewskich formacji kolaboracyjnych.



Doły były pokryte żywymi ludźmi

W materiałach sprawy karnej w sprawie ludobójstwa, którą prowadzi obecnie Prokuratura Generalna Białorusi, istnieją dowody, że w latach okupacji 2 I (później - 12), III i 15 batalion litewski. W szczególności II (12.) batalion litewski dowodzony przez Antanasa Ludviko Impulevičiusa-Impulenasa, nazywany Mińskim Rzeźnikiem, prowadził akcje karne na terenie obwodów mińskiego, mińskiego i brzeskiego.

- 27 i 28 października 1941 r. batalion zniszczył co najmniej pięć tysięcy więźniów słuckiego getta. Dotkliwie bito ludzi kijami i kolbami karabinów. W miejscu egzekucji we wsi Gorewache zostali zmuszeni do rozebrania się, położyli się twarzą w dół w dole w grupach po 25 osób na zabitych i zostali rozstrzelani. Doły z wciąż żywymi ludźmi zostały zasypane ziemią - ujawniono straszne szczegóły w Prokuraturze Generalnej.

Później batalion ten brał udział w innych akcjach karnych, m.in. w „Zimowej magii” (luty – marzec 1943). Następnie zniszczono 387 osiedli, ponad 13 000 cywilów zginęło, ponad 7 000 zostało przymusowo wywiezionych do pracy przymusowej.

„Wiele morderstw zostało popełnionych w barbarzyński sposób, co oznacza długą i bolesną śmierć. W wiosce Belyany ośmioletniego chłopca wycięto nożem na piersi i plecach z pięcioramiennymi gwiazdami i wrzucono do ognia. Przed poparzeniem półtorarocznemu dziecku roztrzaskano głowę i wyrwano mu palce. Siedmioletnia dziewczynka została zasztyletowana. Matka została pocięta i spalona. We wsi Volodarke związano 146 kobiet i dzieci, polano benzyną i spalono ”- poinformowała Prokuratura Generalna.

Bataliony obcych zabite na oślep

Do czasu wyzwolenia spod okupacji hitlerowskiej w wyniku ludobójstwa ludność obwodu oswiejskiego obwodu witebskiego zmniejszyła się o ponad 60 procent, a powiatu Driessen - o 52 procent.

Na Białorusi wciąż żywa jest pamięć o zbrodniach popełnionych na białoruskim narodzie przez oddziały banderowców, przeniesionych na pomoc okupacyjnym garnizonom. 

- 14 października 1942 r. utworzono tzw. Ukraińską Powstańczą Armię. Na czele UPA stanął Roman Szuchewycz, posiadacz dwóch orderów rycerskich hitlerowskich Niemiec. To właśnie UPA faszyści próbowali przeciwstawić się prawdziwie ogólnonarodowemu ruchowi partyzanckiemu, który wybuchł na Białorusi. W związku z tym, że białoruscy policjanci niechętnie przeprowadzali akcje karne, obawiając się o swój los i przyszłość swoich bliskich, naziści powierzyli te „funkcje” obcym batalionom ukraińskiej Bandery. I w pełni uzasadniali nadzieje najeźdźców: palili i zabijali bezkrytycznie i z litością, pozostawiając na białoruskiej ziemi ciągłe popioły i góry torturowanych i palonych żywych ludzi - zauważa historyk, pisarz Andrei Gerashchenko .

Jedną z najbardziej haniebnych zbrodni był udział kompanii 118 batalionu policji we wspólnej z Niemcami operacji zniszczenia Chatynia w marcu 1943 r. Batalion ten powstał w 1942 roku, głównie z ukraińskich nacjonalistów, którzy zgodzili się współpracować z najeźdźcami, przeszli specjalne szkolenie w różnych szkołach w Niemczech, przywdziewali mundury nazistowskie i złożyli przysięgę wierności Hitlerowi. 

Trójkąt śmierci

Na przełomie września i października 1942 r. w obwodzie brzeskim przeprowadzono akcję karną pod kryptonimem „Trójkąt”. Krwawy ślad pozostawił na nim 201. batalion Schutzmanschaft. Przez prawie trzy tygodnie skazani szaleli we wsiach obwodów Brześć, Diwiński, Żabinkowski i Małorita. We wsi Borysówka rozstrzelano 206 osób, spalono 225 domów. W wiosce Leplevke potwory zabiły 54 dzieci i ich nauczyciela, robotnika sierocińca Domachevo. We wszystkich tych przypadkach na czele skazanych byli ukraińscy nacjonaliści.

Andrey Gerashchenko wspomina również o operacji Cottbus. Rozpoczęła się 20 czerwca 1943 i odbyła się w obwodzie mińskim i witebskim przy aktywnym wsparciu czołgów, lotnictwa i artylerii. Otaczano nie tylko oddziały partyzanckie, ale także wielu cywilów i dzieci. Partyzanci zostali zmuszeni do wycofania się w nieprzebyte lasy i bagna. Wraz z nimi ukrywali się cywile. Zaczął się straszny głód. Kobiety próbowały w ten sposób żuć ziarno i karmić dzieci. Zdarzały się przypadki, że uciekając przed przestępcami, matki musiały utopić swoje dzieci, które zaczęły płakać, w bagnie, aby wróg nie znalazł tych, którzy się ukrywali, z którymi były inne dzieci. W wyniku operacji Cottbus zginęło ponad 10 tysięcy cywilów.

„Śledztwo w sprawie karnej trwa, a naszym zadaniem jest rejestrowanie wszystkiego, łącznie z nieznanymi wcześniej faktami ludobójstwa ludności cywilnej na Białorusi, w celu zidentyfikowania sprawców ” – poinformowała Prokuratura Generalna. 

80 lat później

Tymczasem potomkowie tych, którzy w latach 40. zastrzelili, spalili i powiesili Białorusinów, dziś znów atakują Białoruś i chcą ją przechylić, rzucić na kolana, udusić, ale za pomocą sankcji gospodarczych. W rzeczywistości, 80 lat później, wojna jest nam ponownie wypowiadana. Trudno o większą nikczemność, podłość i cynizm.

Dlatego potrzebne jest nowe, dokładne śledztwo w odniesieniu do konkretnego terytorium wszystkiego, co ci nie-ludzie zrobili na naszej ziemi, mówi analityk polityczny Aleksiej Dzermant :

- Zbieraj fakty i przedstawiaj je drugiej stronie - niech pamiętają, pomyślą... Białorusini nie mają pretensji do tych, którzy szczerze gotowi są przyznać się do swoich błędów i zbrodni, którzy gotowi są być przyjaciółmi i współpracować normalnie bez figi w kieszeniach. Ale nie będziemy tolerować jawnych kłamstw i podwójnych standardów. Okazuje się, że faszyzmu szukają nie w swojej przeszłości, ale tutaj, we współczesnym państwie białoruskim, opartym właśnie na antyfaszyzmie i antynazizmie.

Ekspert przyznaje, że być może wszyscy to zignorują lub odpiszą latami:

- Ale tutaj trzeba będzie pokazać zasady i wytrwałość zwycięzców, którymi Białorusini nie będą zainteresowani. A teraz jest czas na zebranie faktów, dokładne udokumentowanie wszystkiego, znalezienie tych, którzy uniknęli odpowiedzialności i przedstawienie tego zachodnim „partnerom”. Niech angażują się w pożyteczną pracę dla oczyszczenia własnego sumienia i reputacji.



Politycy niemieccy próbują nauczyć nas żyć, domagając się nałożenia sankcji na Białoruś i przeprowadzenia w tym kraju nowych wyborów. Mówią, że tak dbają o naród białoruski. O „trosce” współczesnych Niemiec o Białorusinów i inne narody, które ucierpiały na skutek faszyzmu w latach 1933-1945, świadczy ustawa uchwalona w 2000 r. przez Bundestag o utworzeniu Funduszu „Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość” (dalej – ustawa). na fundusz). Z dokumentu wynika, że ​​odszkodowania dla narodów Białorusi i Estonii (z jakiegoś powodu były zjednoczone) wynoszą 694 mln marek niemieckich. We wnioskach o wypłatę na podstawie ustawy o funduszach ofiary lub ich spadkobiercy musieli wskazać, że zrzekają się dalszych roszczeń i roszczeń, poza zakresem ustawy o funduszach, przeciwko Republice Federalnej Niemiec z tytułu pracy przymusowej i szkód majątkowych, prześladowań nazistowskich. Bez tej odmowy wnioski nie zostały przyjęte. 

129 507 Białorusinów otrzymało odszkodowanie z funduszu niemieckiego na łączną kwotę 345 582 771 euro. Jednak tylko ofiara, która przeżyła do 15 lutego 1999 r., mogła otrzymać odszkodowanie. Oznacza to, że niemiecki Bundestag uznał, że osoba, która spędziła trzy lata w obozie koncentracyjnym, powinna przeżyć 75 lat lub dłużej. To jest taka troska.

Obecny stosunek Niemiec do Białorusi i jej prezydenta sugeruje, że nie wszystkie korzenie nazizmu i hitleryzmu są wykorzenione i nadal gniją. 

Marina Fedosenko, wieś Zalesie



https://www.sb.by/articles/bez-prava-na-zabvenie3.html







sobota, 19 czerwca 2021

Adamkus zamieszany w Holokaust na Litwie?



Przypominam, że w czasie II Wojny Światowej  w służbie armii niemieckiej nigdy nie było kolaboracyjnych formacji zbrojnych złożonych z Polaków.

Patrz: uwagi na końcu wpisu.




2021r.

Nowe dowody z materiałów sprawy karnej w sprawie ludobójstwa ludności Białorusi w czasie wojny

Dowody zbrodni wojennych



Ponad 140 dużych akcji karnych przeprowadzono na Białorusi w latach 1941-1945 przez faszystowskich najeźdźców i ich wspólników. Kilka tysięcy wsi zostało zniszczonych, prawie wszystkie z ludnością cywilną. Około 400 tysięcy osób zostało wywiezionych z kraju na roboty przymusowe, z których dziesiątki tysięcy zmarło, nie mogąc wytrzymać ciężkich warunków. Utworzono ponad 400 miejsc przetrzymywania ludności cywilnej, w których zginęło ponad 1,4 mln osób.


Pod koniec maja Prokuratura Generalna poinformowała Międzynarodowe Stowarzyszenie Badaczy Ludobójstwa (IAGS) o wszczęciu i prowadzeniu postępowania karnego w sprawie ludobójstwa ludności białoruskiej podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i okresu powojennego. Zgodnie z wynikami śledztwa specjaliści z wydziału planują przekazać materiały dotyczące takich faktów do IAGS. Wszystko jest zgodne z zasadami, w tym z wymaganiami dotyczącymi wykonania dokumentów, ich zawartością.


W sprawie, oprócz innych dowodów, istnieją materiały Nadzwyczajnej Komisji Państwowej utworzonej dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR z dnia 2 listopada 1942 r. w celu ustalenia i zbadania okrucieństw niemieckich faszystowskich najeźdźców i ich wspólników, szkody przez nie spowodowane. W aktach komisji znajdują się przesłuchania ludności cywilnej o okoliczności podpalania wsi, mordy na starcach, kobietach, dzieciach...


Z protokołów przesłuchań świadków Marii Kruglik (ur. 1895), mieszkającej we wsi Novoe Selo, i Fiodora Szylaka (ur. 1885) ze wsi Zarodiszcze, rada wsi Korsakowski, obwód borysowski. 19 grudnia 1945 r. Oryginały protokołów przechowywano w archiwalnej teczce śledztwa nr 1946 pod zarzutem dowódcy 286. dywizji gen. Rikhert I.

Maria Wasiliewna powiedział starszemu agentowi  NKGB BSSR Maksimowa, że ​​kiedy niemieccy żołnierze i oddziały karne pojawiła się we wsi, ukrywała się w lesie z młodszymi dziećmi, najstarszy syn Grigorij był w oddziale partyzanckim. Kobieta wspomina masowe palenie mieszkańców wsi latem 1943 roku:

- Na początku czerwca 1943 r. o świcie w kierunku Nowego Sioła i dalej nad jezioro Palik doszło do ostrej strzelaniny. Nagle zobaczyliśmy dym ze wsi i założyliśmy, że ludzie są paleni, jak w innych wsiach zdarzały się takie przypadki... Po południu poszliśmy do wsi. Na skraju - dom Butko: ściany spalone, wewnątrz - spalone zwłoki ludzi stojących blisko siebie. W chacie byli dorośli i dzieci. Między nimi płonął ogień, przez co sami ludzie wyglądali na czerwonych. Większość z nich zachowała swoje ludzkie sylwetki... Pod ścianami leżało kilka zwęglonych ciał dzieci... ze powykręcanymi rękami. Sądząc po tym, jak mocno byli do siebie przyciśnięti, zostali wepchnięci do chaty żywi.

Ciała, jak mówi świadek, tliły się jeszcze przez kilka dni. Później na miejscu spalonej chaty wieśniacy pochowali szczątki swoich rodaków. Maria Kruglik uważa, że ​​spalono 100-105 osób, dzieci było dużo: „Pozostawiliśmy we wsi prawie 70 dzieci. Po powrocie nie znaleziono żadnego z nich. Niemcy traktowali dzieci równie okrutnie, jak dorosłych.”

Fiodor Stiepanowicz potwierdził zeznania Kruglika. Mówił o operacjach wojennych faszystów przeciwko partyzantom i operacjach karnych: „Wołnierze niemieccy dopuścili się okrutnych masakr ludności cywilnej: rozstrzelali ich, spalili żywcem… We wsi Novoye Selo płonęła chata pełna ludzi ... Ściany spłonęły, widziałem ludzi stojących blisko siebie, tlili się ... Spalone głowy, ręce... Świadek nie widział we wsi żyjących ludzi.



Z stenogramu przesłuchania świadka Praskovya Lavanova (ur. 1909) ze wsi Savchenki w obwodzie witebskim. 1 listopada 1947 r. Praskowia Iwanowna opowiedziała śledczemu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych obwodu witebskiego o okresie od grudnia 1943 r. Potem miała czwórkę małych dzieci, najmłodsza córka miała sześć miesięcy. Naziści zażądali, aby mieszkańcy wsi opuścili swoje domy i ewakuowali się na tyły niemieckie, ale niektóre rodziny uciekły do ​​lasu. Wykopali ziemianki, w jednej mieszkały dwie rodziny - 15 osób. W pobliżu ludzie zbudowali jeszcze trzy. „Mężczyźni i dziewczęta na cały dzień szli w głąb lasu, żeby Niemcy ich nie znaleźli. Żyli więc do 18 lutego 1944 r. Rano przyszli niemieccy oficerowie… Wszystkich 28 osób wpędzono do bunkra.”

Bunkier-ziemianka jest niewielka, trzy metry. Bardzo zatłoczony. „Drzwi były przykryte kocem,- Przeczytałem zeznanie świadka. - Zauważyłem dym. Ciężkie powietrze. Ludzie zaczęli krzyczeć, prosząc Niemców, żeby nas nie zabijali.” W odpowiedzi - kilka eksplozji, ziemianka zaczęła zamieniać się w grób. Błagania i jęki umierających nie dotknęły faszystów. Zbudowali na nim ogień, polali go benzyną i podpalili. Przeżyło sześć osób. Ci, którzy byli w rogach ziemianki, zostali uratowani. Zrobiło się cicho i Niemcy odeszli. Z dzieci Praskovya Ivanovny przeżyła tylko 10-letnia Galina. 


Dywizja SS "Głowa Śmierci"

W aktach sprawy znajduje się wypowiedź byłego dowódcy 3. Dywizji Pancernej SS „Głowa Śmierci” SS Brigadenführera i generała dywizji oddziałów SS Helmuta Beckera.


„Do Ministra Spraw Wewnętrznych Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej generała porucznika Strokach. W czasie wojny, do października 1941 r. był dowódcą batalionu, do listopada 1943 r. dowódcą pułku, a od lipca 1944 r. do kapitulacji w 1945 r. dowodziłem 3. Dywizją Pancerną SS „Głowa Śmierci”… Ona, jak większość dywizji SS, był strażnikiem narodowego socjalizmu, dlatego naturalne jest, że powierzono mu najtrudniejsze zadania bezwzględnego stłumienia wszelkiego oporu wobec reżimu hitlerowskiego, a także zadanie osiągnięcia światowej dominacji Niemców wyścig siłą broni i niszcząc wszystkie siły oporu. 


Niemiecki atak na Związek Radziecki dążył do celu dominacji nad światem, a ponadto do celu zdławienia narodów słowiańskich, zniszczenia Związku Radzieckiego, komunizmu, zniewolenia narodów słowiańskich, a także przekształcenia Białorusi, Ukrainy i inne regiony Związku Radzieckiego do kolonii niemieckich. Osiągnięcie tych celów konwencjonalnymi metodami wojennymi byłoby niemożliwe. Oprócz wysiłków armii niemieckiej i biorąc pod uwagę ogromną odporność polityczną narodu radzieckiego, konieczne było stworzenie szczególnie wytrwałych formacji, które można by rzucić nie tylko na decydujące sektory frontu, ale także na bezlitosne represje. i zniszczenie państwa sowieckiego. Takimi formacjami były oddziały SS, w tym dywizja „Głowa Śmierci”, która składała się z wyselekcjonowanych i specjalnie przeszkolonych pododdziałów. 

Trzeba było wychowywać SS w duchu bezwzględności, wiary w wyższość rasową, pozbawionego uczuć i człowieczeństwa, zdolnego do wykonania bez wahania każdego rozkazu. 

Tak wychowali swoich zwolenników Hitler, Himmler i inni przywódcy SS. SS musiało zastraszyć nie tylko ludność okupowanych terenów, ale także żołnierzy armii niemieckiej, aby za wszelką cenę mogli posuwać się naprzód. W tym celu jednostki SS były zawsze odseparowane, uprzywilejowane i wychowane w duchu kastowym. Dywizja SS „Głowa Śmierci” otrzymała chrzest bojowy w wojnie z Francją w 1940 roku.



W kotle w Demyańsku przez dziesięć miesięcy dywizja SS uparcie broniła się przed naporem armii sowieckiej. Tutaj zastosowano brutalne represje. W lutym 1943 dywizja została ponownie wrzucona na front wschodni, aby odeprzeć kontrofensywę Armii Radzieckiej. Dywizja „Dead's Head” została rzucona w kierunku Charkowa, gdzie walczyła w rejonie Valki. Tutaj od niemieckiego dowództwa spotkała się wyjątkowo okrutna, nieludzka i bez wojskowa konieczność przekształcenia lewobrzeżnych regionów Ukrainy w strefę pustynną (spalone pole)... Setki wiosek poświęcono spaleniu i zniszczeniu ... Bydło zostało skradzione ... Studnie na drodze odwrotu zarażono trupami zwierząt zatrutych chemikaliami. Ludność została przymusowo ewakuowana na prawy brzeg Dniepru, ci, którzy stawiali opór, zostali rozstrzelani. Część z tych zbrodni dywizja dopuściła się również w Polsce.

Żadna z dywizji nie jest w stanie podać liczby zabitych przez nas radzieckich ludzi poza bitwą… Zdałam sobie sprawę z obowiązku powiedzenia tej surowej prawdy, aby pokazać, do jakiej otchłani może doprowadzić wojna”. 

Oświadczenie zostało zaakceptowane przez Grodzieński Departament Regionalny MSW. Oryginał przechowywany był w sprawie karnej nr 403 Ministerstwa Spraw Wewnętrznych BSRR. Przetłumaczone z niemieckiego, Połtawa, 30 października 1947.




Współpracownicy z Litwy

W latach 1941-1944 ludność Białorusi eksterminowali także ochotnicy litewskich formacji kolaboracyjnych, którym kierowały służby Rzeszy Niemieckiej. Jak wynika z materiałów sprawy karnej, 2 (później - 12), 3 i 15 batalion litewski. 

Prokuratorzy badają informacje o karnej akcji „Gorączka bagienna”, podczas której 3 i 15 bataliony litewskie rozstrzelały co najmniej 200 uchodźców, a także mieszkańców osiedli Starobin, Żarków i innych. Podczas operacji Hamburg 15 batalion zabił 20 mieszkańców Derechin, masakry popełniono w rejonie Nieświeża, Kopyla, Stołbcowa. Za pomocą przemocy co najmniej 200 mieszkańców regionu lidzkiego zostało wysłanych na roboty przymusowe do Niemiec. 

Drugi (12.) batalion litewski, dowodzony przez Antanasa Ludviko Impulevičius-Impulenasa, nazywany Mińskim Rzeźnikiem (uczestniczył w rzezi Żydów na Białorusi), został utworzony z ochotników mieszkających na terenie współczesnej Litwy. Prowadził akcje karne w obwodach mińskim, mińskim i brzeskim. 


Wiadomo, że 27 i 28 października 1941 r. na osobisty rozkaz mińskiego rzeźnika Impulaviciusa batalion zniszczył co najmniej 5000 więźniów w słuckim getcie. Ludzi brutalnie bito kijami, kolbami karabinów… W miejscu egzekucji we wsi Gorewache zmuszano ich do rozbierania się, leżenia w dole grupami po 25 na już zabitych i rozstrzeliwani. Doły z wciąż żywymi ludźmi przysypano ziemią.

 

 



- Ze szczególnym okrucieństwem i metodami, które powodowały długotrwały ból i udrękę, litewscy ochotnicy tylko w 1941 r. zabili około 1750 Żydów w obwodzie berezińskim, 4166 więźniów mińskiego getta. Według Prokuratury Generalnej brutaliści z 2. (12.) batalionu dopiero w październiku 1941 r. zabili co najmniej 7000 cywilów w obwodzie mińskim. 

Na rękach sługusów nazistów jest też krew ludzi zabitych podczas innych akcji karnych, m.in. „Zimowej magii” (luty – marzec 1943, razem z innymi formacjami kolaboracyjnymi). Jego celem było stworzenie „martwej krainy” - terytorium, na którym życie i przebywanie ludności zostało wyłączone w pasie o szerokości 30-40 kilometrów wzdłuż granicy z Łotwą. Następnie zniszczono 387 osiedli, ponad 13 000 cywilów zginęło, ponad 7 000 zostało przymusowo wywiezionych do pracy przymusowej.

Do czasu wyzwolenia spod okupacji hitlerowskiej w wyniku ludobójstwa ludność obwodu oświejskiego obwodu witebskiego zmniejszyła się o ponad 60 procent, a powiatu Driessen o 52 procent.

Śledztwo sprawdza wiele innych faktów dotyczących okrucieństw formacji karnych. Wiele morderstw zostało popełnionych w barbarzyński sposób, co oznacza długą i bolesną śmierć.

We wsi Belyany ośmioletniego chłopca wycięto nożem na piersi i plecach z pięcioramiennymi gwiazdami i wrzucono do ognia. Półtoraroczne dziecko przed poparzeniem zostało zmiażdżone w głowę i wyrwało mu palce. Siedmioletnia dziewczynka została zasztyletowana. Matka została pocięta i spalona.

Wieś Borysowo. Zanim cała rodzina utonęła w rzece Svolno, zarówno dorośli, jak i dzieci doznali obrażeń rąk i szyi. We wsi Volodarke związano 146 kobiet i dzieci, polano benzyną i podpalono.


Czy Litwa będzie miała dość przyzwoitości, by wypełnić zobowiązania międzynarodowe?




Valdas Adamkus - bezpartyjny Prezydent Litwy w latach 1998 - 2003  




Gdy Armia Czerwona zbliżyła się do granic Litwy, miński rzeźnik Impulevičius i inni skazani z 2. (12.) batalionu brali udział w zbrodniach zbrojnych formacji kolaboracyjnych:

lokalnego oddziału Litwy (Lietuvos vietinė rinktinė) i Armii Obrony Ojczyzny (Tėvynės Apsaugos Rinktinė) były podporządkowane na świadczenie nazistowskich Niemiec.

Śledztwo weryfikuje informację, że niejaki Voldemaras Hubertas Laimutis Adamkavicius wstąpił do dowództwa tzw. Armii Obrony Ojczyzny, dobrowolnie złożywszy przysięgę, jako posłaniec Impulevičiusa.

Po wyzwoleniu ziem białoruskich i litewskich od nazistów część sił karnych jednostek ochotniczych Litwy, w tym Mińskiego Rzeźnika i Voldemarasa Hubertasa Laimutisa Adamkavichyusa, uciekła do Niemiec, które znalazły się w strefie odpowiedzialności USA i Wielkiej Wielkiej Brytanii, a w 1949 roku do USA, aby uniknąć odpowiedzialności za popełnione zbrodnie.

Później
Impulevičius, który został uznany za winnego masakr, które dziś kwalifikują się jako ludobójstwo, został skazany zaocznie na śmierć przez Sąd Najwyższy Litewskiej SRR. 
Jednak USA nie przychyliły się do wniosku o jego ekstradycję. 

W tym samym czasie Voldemaras Hubertas Laimutis Adamkavičius zmienił nazwisko na Valdas Adamkus, a następnie, wracając na Litwę, w latach 90. ubiegłego wieku sprawował najwyższy urząd – Prezydenta Republiki Litewskiej. Ma teraz 94 lata. 

W śledztwie znajduje się spis imion i nazwisk członków 2. (12.) batalionu litewskiego, ich zdjęcia. Śledztwo pomoże ustalić rolę każdego przestępcy, a także Valdasa Adamkusa w ludobójstwie ludności cywilnej. 

Na początku czerwca Prokuratura Generalna Białorusi wystąpiła do właściwych władz Litwy z prośbą o udzielenie pomocy prawnej, a także o przesłuchanie byłego prezydenta Litwy Adamkusa w charakterze świadka w sprawie ludobójstwa Białorusinów.

Możemy mieć tylko nadzieję, że strona litewska ma wystarczająco dużo odpowiedzialności i zdrowego rozsądku, aby w dobrej wierze wypełniać swoje zobowiązania międzynarodowe.

Śledztwo w sprawie karnej trwa, zostaną zidentyfikowani sprawcy zbrodni wojennych.


całość tutaj:

https://www.sb.by/articles/dokazatelstva-voennykh-prestupleniy-.ht



Czy prezydent Adamkus ukrywa swój udział w Holokauście?

2016 r.


Były prezydent Litwy Valdas Adamkus może być zamieszany w Holokaust na Litwie. Takie „niewygodne” epizody zostały wymazane z oficjalnych biografii, podobnie jak całkiem niedawno ukryto „czerwoną przeszłość” innej prezydent Litwy Dalii Grybauskaite.

Były nieletni więzień mińskiego getta Cvija Katsnelson oskarżył byłego prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa o antysemityzm. Po przeczytaniu pamiętników Adamkusa Katznelson zdziwił się, dlaczego mieszkaniec Kowna w swoich pamiętnikach nie zwrócił uwagi na tragiczny los Żydów tego miasta. Jeszcze bardziej zszokowała ją wiadomość, że jesienią 1944 roku przyszły prezydent służył pod dowództwem osławionego majora Antanasa Impulevičiusa i był jego delegatem. Impulevičius zasłynął organizowaniem represji wobec Żydów Litwy i Białorusi, do historii Holokaustu wszedł pod pseudonimem „rzeźnik z Mińska”. Talenty Impulaviciusa i wspólników masowej zagłady Żydów były wysoko oceniane przez dowództwo niemieckie. Litwini zabijali z takim zapałem i profesjonalizmem, że Niemcy specjalnie przywozili im ofiary z innych okupowanych terytoriów.

Ruta Vanagaite , autorka książki Ours (Mūsiškiai) o Holokauście na Litwie:

„W Forcie IX rozstrzelano 5 tys. Żydów z Austrii i Czech. Zabrano ich tu na szczepienie - Żydzi szli do dołów z podwiniętymi rękawami w oczekiwaniu na szczepienie. Litwini pracowali tak dobrze, że batalion Antanasa Impulevičiusa został wywieziony na Białoruś - zginęło tam 15 tysięcy Żydów. Niemcy byli bardzo zadowoleni.”


„Adamkus nie mógł nie znać prawdy o Impulevičiusie, o mordach na Żydach na Litwie, a konkretnie w Kownie. Młody człowiek nie mógł nie znać ogólnego obrazu, wiedział też o eszelonach śmierci przybywających na dworzec w Kownie, ponieważ był krewnym wysokiego stopnia kolejowego „Katznelson był oburzony. Ojciec Adamkusa, Ignas Adamkevicius, naprawdę dowodził policją na dworcu kolejowym w Kownie w latach wojny. Adamkus pisze w swoich wspomnieniach, że mógł wybrać dowolne miejsce służby, ale trafił do batalionu Impulavicius, ale w ogóle nie wspomina o swoich zbrodniach - zauważa portal BaltNews.lt.

Adamkus stara się nie reklamować swojej obecności w tej samej jednostce z Impulaviciusem. Z różnych oficjalnych biografii wynika, że ​​wraz z rodziną uciekł z Litwy do Niemiec latem 1944 roku, obawiając się przybycia wojsk sowieckich i ponownej okupacji. W tym „okresie wojny” w życiu kończy się polityka.

Wzmianki o jesiennych bitwach 1944 roku albo nie istnieją, albo są przedstawiane wyjątkowo oszczędnie – Adamkus szybko wrócił do walki z wojskami sowieckimi, ale ponownie został zmuszony do ucieczki z powodu „niesprzyjających okoliczności”.

Prasa litewska nie lubi zagłębiać się w zawiłości chwały wojskowej jednego z jej przywódców. W czasie opisanych wydarzeń Valdas Adamkus był 17-letnim wolontariuszem gimnazjum (urodzonym w 1926 r. pod nazwiskiem Voldemaras Adamkevicius). Był znany jako ideologiczny zwolennik niepodległości Litwy i działacz podziemia antysowieckiego. Wraz z kolegami z klasy pomagał drukować gazety propagandowe i ulotki, w tym Laisvės kovotojas („Bojownik o wolność”), główny biuletyn Związku Litewskich Bojowników o Wolność. Związek powstał w 1940 roku do walki z reżimem sowieckim. Wraz z przybyciem Niemców przyjął orientację proniemiecką i był dumny, że wielu Litwinów wstąpiło do Wehrmachtu.

List otwarty Związku Litewskich Bojowników o Wolność do niemieckich komisarzy administracji cywilnej z dnia 7 lipca 1942 r. (na podstawie książki Petrasa Stankerasa „Litewskie bataliony policyjne. 1941-1945”):


"...ALE. Hitler powiedział, że prawie wszystkie narody Europy pomagają Niemcom na Wschodzie. Wśród nich wymienił Litwinów, Estończyków, Ukraińców i Tatarów. Uważamy, że nasi ochotnicy na Wschodzie mają około 8 000–10 000 bagnetów… Naród litewski, w stosunku do liczebności swojej populacji, oddał znacznie więcej żołnierzy niż wszystkie wymienione narody.”

Według jego własnych słów, po ucieczce jego rodziny, kiedy Armia Czerwona zbliżała, Adamkus wrócił do ojczyzny i wstąpił w szeregi T è vyn è s APSAUGOS rinktin é (TAR). Jednostka znana jest też pod nazwą Legion Obrony Ojczyzny, Armia Obrony Ojczyzny (AOO), oddział Żmudzi, w niemieckich raportach „Samogitian Schutzmanschaft” lub „Grupa Bojowa Medera” (Kampfgruppe Mäder).

Organizacja powstała 29 lipca 1944 r. Kilku litewskich oficerów zebrało się w okolicach Telsz, aby dyskutować, czy wstąpić do Wehrmachtu do bezpośredniej walki z Sowietami, czy też prowadzić akcje partyzanckie jako samodzielna jednostka bojowa. Druga opcja została wybrana niewielką większością głosów. Oddział składał się z resztek kilku rozbitych i rozwiązanych litewskich grup kolaboracyjnych i rozrzedzony ideologiczną młodzieżą.


Historyk Petras Stankeras, Bataliony Policji Litwy. 1941-1945 :

„Składała się ona głównie z byłych litewskich policjantów, młodzieży wojskowej i bojowo nastawionej, która wycofała się z Auksztaitii. Bojownicy AOO ubrani byli w mundury Wehrmachtu (Niemcom nie przeszkadzało, że na lewym rękawie wszyto tarcze w barwach narodowych, a wojskowe ciężarówki miały godło „Filary Giedymina”), uzbrojeni we francuską i sowiecką broń. Ideologicznym twórcą AEO był ksiądz, doktor psychologii, burmistrz Zarasaya Ionas Steponavičius. Miał nadzieję, że niemieccy fizycy stworzą tajną broń atomową i powstrzymają natarcie Armii Czerwonej ”.

Oprócz byłych „policjantów” z resztek litewskiego Korpusu Straży Terytorialnej (Lietuvos vietinė rinktinė, Schutzkorps Litauen) do oddziału dołączyli Litwini z batalionów saperów Wehrmachtu i jednostek bezpieczeństwa lotnictwa. Za pośrednictwem księdza terroryści nawiązali kontakt z niemieckim pułkownikiem Helmutem Mederem (Hellmuth Mäder), kierowali obroną Siauliai i poprosili o pomoc finansową. Meder dostarczył (według innej wersji - sprzedał) Litwinom broń i mundury i został kustoszem oddziału.


Valdas Adamkus, Prezydent Litwy 1998–2003 i 2004–2009, pamiętnik „Nazwa losu to Litwa. O czasie, wydarzeniach, ludziach ”:

„Przybyłem do kwatery głównej, przedstawiłem się. Nazwisko Adamkavicius było dobrze znane wojsku, ponieważ mój wujek był generałem dywizji armii litewskiej, dowódcą kowieńskiego okręgu wojskowego, otworzyła mi wszystkie drzwi w Sede.

Oficerowie strażnicy początkowo chcieli być kierowani przez wuja Adamkusa, Edwardasa Adamkevichiusa , emerytowanego generała dywizji, który walczył w armii carskiej. Kwatera główna wysłała swojego siostrzeńca, aby przekonać wuja, ale mu się to nie udało.

„Tylko składasz młode głowy, których Litwa naprawdę będzie potrzebować, ale Rosjan i tak nie powstrzymasz” – ostrzegł Adamkevicius. Na co młody Adamkus powiedział, że wuj zapomniał o przysięgi i zdradził Litwę.

W rezultacie kapitan Izidorius Yatulis zaczął dowodzić drużyną. 2 pułkiem, w którym służył Adamkus, dowodził podpułkownik Mechis Kareiva, a następnie podpułkownik Matas Naujokas. Archiwum sztabowe oddziału przetrwało w czasie wojny i zostało wywiezione za granicę. Amerykański historyk armii litewskiej Henry L. Gaidis przywrócił strukturę dowodzenia oddziałem i fakt, że „miński rzeźnik” Impulevičius dowodził 1. batalionem wchodzącym do 2. pułku. Stanowisko Impulevičiusa w Armii Obrony Ojczyzny potwierdził historyk Andriej Stolyarow w pracy opublikowanej na Uniwersytecie Wielkim w Kownie i poświęconej batalionom policji litewskiej.


Meder marzył, że zjednoczony oddział litewski w końcu przerodzi się w dywizję, ale istniał przez kilka miesięcy, aż Armia Czerwona całkowicie pokonała go pod Telszami i Sedą (Syada) w październiku 1944 r.


Historyk Siergiej Czujew, „ Przeklęci żołnierze. Zdrajcy po stronie III Rzeszy ”:

„Pozostałościom„ armii ”około 1000 osób udało się wycofać wraz z Niemcami do Prus Wschodnich, gdzie zostali zreorganizowani w batalion saperów litewskich, który składał się z ośmiu kompanii. Batalion zbudował fortyfikacje na wybrzeżu Bałtyku, a później trafił również do kotła kurlandzkiego. Ta okoliczność pozwoliła znacznej części żołnierzy TRA udać się do lasów na terytorium Litwy, tworząc w ten sposób rezerwę siły roboczej do prowadzenia wojny partyzanckiej na tyłach sowieckich”.


Valdas Adamkus, Prezydent Litwy 1998–2003 i 2004–2009, pamiętnik „Nazwa losu to Litwa. O czasie, wydarzeniach, ludziach ”:

„... pod Możejkami rozpoczęła się zmasowana ofensywa wojsk sowieckich. Zmiatając wszystko dookoła, do miasta wpadły rosyjskie czołgi. Nie mieliśmy broni, nie mogliśmy się oprzeć, jednak otworzył się na nas szalony ogień, zmuszając nas do ucieczki przez otwarte pole bronowane pociskami i kulami... Wiszące z boków ciężarówki wojskowe biegnącej armii niemieckiej ruszyliśmy w kierunku Morza Bałtyckiego. Na dworcu kolejowym w Kretyndze na peronach stały jeszcze ciężkie czołgi, które Niemcy mieli nadzieję wyprowadzić z zamykającego się kręgu okrążenia. Odgadując moment, w którym strażnicy odwrócili się do mnie plecami, wskoczyłem na jedną z platform i wspiąłem się pod czołg.”


Tak nastały „niesprzyjające okoliczności” dla Adamkusa. 

Nie chciał wycofywać się z Niemcami ani dołączyć do partyzantów z „leśnymi braćmi”, więc ponownie uciekł do Niemiec. Stamtąd przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, osiedlając się w Chicago. 

Impulavicius również wrócił do Ameryki, osiedlając się w Filadelfii, gdzie zmarł w 1970 roku. Sąd sowiecki skazał go na śmierć zaocznie, ale władze amerykańskie odmówiły jego ekstradycji.

O szczegółach służby ze swoim znanym kolegą żołnierzem Adamkusem woli nie rozmawiać. Zwróciliśmy się do sygnatariusza Zigmasa Vaishvile, znanego z badania ciemnych miejsc w biografiach pierwszego szczebla litewskich polityków.


Zigmas Vaishvila , polityk, biznesmen, sygnatariusz Ustawy o Przywróceniu Niepodległości Litwy:

„Zamglone plamy w historiach naszych przywódców nie są rzadkością. Nic dziwnego, że wszyscy nasi prezydenci, poza Brazauskasem, mają białe plamy. Niewiele wiadomo o ich życiu, zwłaszcza w przypadku osób, które przyjechały z daleka, z Europy czy Ameryki. Wielu próbuje retuszować sowieckie okresy swoich biografii, ale nie tylko – niektórzy przemilczają swoje kariery na początku lat 90. i to, co robili podczas wojny. W przypadku Adamkusa, który od dłuższego czasu mieszka za granicą, jest jeszcze mniej jasności.”

Sam Adamkus zawsze był dumny ze swojej wojskowej przeszłości. Podczas wyścigu prezydenckiego w 1997 r., choć wciąż mało znany w swojej historycznej ojczyźnie, odwiedził Sedę, aby spotkać się z mieszkańcami. "Kto Cię przysłał? - zapytał miejscowy mieszkaniec. "Rząd Stanów Zjednoczonych czy przyjechałeś sam?" Przyszły prezydent ze złością wskazał palcem w kierunku pola kartoflanego, gdzie jego towarzysze zginęli w 1944 r., i po raz kolejny zaczął opowiadać publiczności o tym, jak walczył w sowieckich czołgach o wolność Litwy.


Później, w Dzień Niepodległości w 2012 roku, ponownie przypomniał sobie impulsy, z jakimi młodzi ludzie ruszyli do boju.

Valdas Adamkus, Prezydent Litwy w latach 1998-2003 i 2004-2009:

„Jeden uderzający epizod świadczący o młodzieńczym maksymalizmie i idealizmie […] miał miejsce w Sede i Barsticai […] W czasie wojny, gdy wojska sowieckie zbliżały się do Litwy, w Sede utworzono jednostki samoobrony i litewskie oddziały Żmudzin. Patriotyzm i idealizm wybuchły w warunkach pozbawionych logiki, gdy młodzi ludzie gromadzili się w Sede gołymi rękami. Młodzi ludzie chętnie bronili ojczyzny, choć broni nie było. Pamiętam, że były tam niemieckie pistolety i nieodpowiednie francuskie kule. Teraz próbują to wszystko odwrócić, powiedzieć, że służyliśmy armii niemieckiej. Chociaż nikt z nas nawet nie miał mundurów niemieckich. Osobiście doświadczyłem bitew, które rozegrały się pod Sedą, w których zginęło około stu wspaniałych Litwinów. Los pozwolił mi przeżyć i udać się na Zachód.”

Są jednak na Litwie tacy, którzy wątpią, czy przyszły prezydent w ogóle brał udział w działaniach wojennych. Według do XXI Amžius, młody Adamkus został przydzielony do sztabu batalionu przez tłumacza. 

W 2009 roku doszło do nieprzyjemnego incydentu, kiedy 50-letni mieszkaniec Telsz ogłosił , że usłyszał na zebraniu weteranów, że uczeń Adamkus rzekomo uciekł z pola bitwy i siłą zabrał chłopowi konia i wóz.

Stanislovas Abromevičius , poeta i pisarz :

„Nasz przyszły prezydent miał wtedy zaledwie 17 lat. Mówią, że nie był nawet uzbrojony i najwyraźniej trafił tam przypadkiem ”.

Dziennikarz i publicysta Česlovas Ishkauskas zauważa, że wbrew pogłoskom bohaterowie „wojny o niepodległość” mogli mieć 17-18 lat i przytacza przykład weterana Vladasa Klazauskasa, autora pamiętnika „Duch walki” .


Boris Kovalev , doktor nauk historycznych, wiodący badacz Instytutu Historii Rosyjskiej Akademii Nauk w Petersburgu, opowiedział nam o tym, czym były litewskie zespoły współpracujące :

 - Jakie są wspomnienia jednostek litewskich działających we współpracy z Wehrmachtem?

 - Oddziały litewskie pełniły głównie funkcje karne, walczyły z partyzantami, przymusowo konfiskowały żywność we wsiach. Zostawili złą pamięć. Pisałem książkę o hiszpańskiej Błękitnej Dywizji. Miejscowi mieszkańcy mówili, że byli złodzieje i Cyganie – jak nazywali hiszpańskich ochotników – zamiast nich przyszli mordercy i sadyści. Nieumotywowana brutalność była charakterystyczna dla jednostek z Litwy i Łotwy.

 -  Kto zainicjował formowanie oddziałów litewskich?

 - W 1941 r. była głównie lokalna „inicjatywa oddolna”. Motywy - pokazać się jako sojusznicy Niemców i nowych władz.

Oddziały mogły być w swojej zawartości ochotnicze, ale formowanie formacji zbrojnych odbywało się pod najsurowszą kontrolą Niemców. Nie powiedziałbym, że Niemcy używali ich w najtrudniejszych odcinkach frontu. Litwinów używano na terenach „najbrudniejszych”. Czasami Niemcy musieli zachowywać się jak „dobrzy śledczy” w stosunkach z miejscową ludnością, aby byli traktowani lepiej niż ich sojusznicy. W 1944 r. naziści byli już gotowi zebrać wszystkich bez wyjątku, którzy byli gotowi z nimi walczyć. Rzeczywiście, do tego czasu nazistowskie Niemcy zaczęły tracić swoich podstawowych sojuszników - Włochy, Finlandię, Rumunię. Niemcy były gotowe postawić na każdego, składać jakiekolwiek obietnice, przyczyniając się w ten sposób do tworzenia jednostek sojuszniczych.

 - Mówią, że oddział Żmudzi był bardzo słabo wyposażony, zabrakło broni, amunicji...

 - Rzeczywiście, oddziały litewskie rekrutowano na zasadzie resztek. Cała najlepsza broń i mundury miały trafić do żołnierzy niemieckich. Rzesza była bardziej skłonna do poparcia ustnego niż w rzeczywistości. 

W przypadku zwycięstwa Rzeszy nie było mowy o żadnych prawdziwie wolnych państwach bałtyckich. Ale ludzie dokonali wyboru - walczyli po stronie Adolfa Hitlera i nazistów przeciwko krajom koalicji antyhitlerowskiej. Nie tylko przeciwko ZSRR, ale także przeciwko Stanom Zjednoczonym i Wielkiej Brytanii. 

Czy Rzesza tak dobrze im pomagała? Należy rozumieć, że jakość żołnierzy litewskich nie zawsze spełniała wysokie standardy Wehrmachtu.

 - Były prezydent Valdas Adamkus wspomina, że ​​kiedy dołączył do drużyny, kierowały nim idee patriotyczne i chęć walki o wolność Litwy. Czy on i inni młodzi Litwini mogli nie wiedzieć, że będą walczyć ramię w ramię z nazistowskimi zbrodniarzami, takimi jak Impulevičius?

 - Trudno powiedzieć. Nawet wielu niemieckich generałów było przekonanych podczas śledztwa, że ​​nie wiedzą o obozach koncentracyjnych i tym, co robią SS. Myślę, że te argumenty pochodzą od złego. Litwa nie jest bardzo dużym krajem. Wszyscy wiedzieli, gdzie zniknęły tysiące żydowskich sąsiadów. Jeśli chodzi o uczucia patriotyczne, to – tak, nazistowska propaganda wiele obiecywała. Ale Rosjanom jedno obiecała, Białorusinom drugie, Ukraińcom trzecie, Litwinom czwartą. Były to często rzeczy wzajemnie się wykluczające. W 1944 r. nazistowska propaganda działała w myśl zasady „nie jestem do otyłości, bym żył”. Jeśli młody człowiek oświadcza, że ​​po tym, co już wydarzyło się na Litwie w latach wojny, a naprawdę można było zrozumieć sens i naturę hitlerowskiego reżimu okupacyjnego, wstąpił do oddziału w 1944 r. nie pod przymusową mobilizacją i nie pod groźbą śmierci rodziców, ale od - dla uczuć patriotycznych, 

Jedna z dwóch rzeczy - albo kłamie, albo niezbyt mądry.

W sumie na Litwie zginęło około 200 tys. Żydów, czyli ponad 90% przedwojennej ludności żydowskiej. Zgodnie z historykiem z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie i byłego więźnia getta w Kownie Dov Levin, w Holokauście wzięło udział 10–20 tysięcy Litwinów, zabijając Żydów w ponad 200 miejscach w całym kraju. Mimo to wątek masowego mordu na Żydach przez Litwinów przed i podczas okupacji niemieckiej jest przez władze i społeczeństwo wyciszany. Na początku lat 90. rozpoczęły się pierwsze procesy przeciwko litewskim wspólnikom nazistów. Amerykanie cofnęli obywatelstwo byłemu porucznikowi Jonasowi Stelmokasowi, gdy pojawiły się dokumenty o jego służbie w 3. batalionie policji pomocniczej. „Policjant” ogłosił, że dokumenty zostały sfabrykowane przez KGB, a specjalny prokurator wyznaczony przez Litwę do zbadania zbrodni wojennych, Vidmantas Vaicekauskas , powiedział w 1992 r., że liczba Litwinów pomagających nazistom w zabijaniu Żydów była bardzo zawyżona i nie mierzona tysiące.

Ephraim Zuroff, szef Centrum Szymona Wiesenthala w Jerozolimie, znany „łowca nazistów”:

„Nigdy nie zapomnę spotkania z głową państwa litewskiego Vytautas Landsbergis, które miało miejsce na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy w odpowiedzi na moją propozycję zbadania Holokaustu pokazał mi książkę o masowym zesłaniu Litwinów na Syberię i powiedział: „To jest nasz Holokaust”.

W sprawie pamięci historycznej o Holokauście administracja Adamkusa podjęła kontrowersyjne kroki. Pierwszym, który przyznał się do winy Litwinów i przeprosił Izrael, był prezydent Brazauskas. Adamkus kontynuował tę linię. Wielokrotnie potępiał zarówno Holokaust na Litwie, jak i udział Litwinów w masakrach Żydów, regularnie brał udział w uroczystościach upamiętniających, publicznie schylał głowę przed pomnikiem w lesie Paneriai, miejscu śmierci ok. 70 tys. .

W 2000 roku Sejm postanowił nadać 23 czerwca oficjalny status dnia pamiętnego na cześć powstania antysowieckiego z 1941 roku. Następnie, równocześnie z wycofywaniem się wojsk sowieckich, Rząd Tymczasowy Litwy proklamował przywrócenie republiki. Ten sam dzień uważany jest za początek Holokaustu na Litwie, kiedy okoliczni mieszkańcy przy pomocy władz, nie czekając na wkroczenie Niemców do Kowna, zaczęli aresztować i zabijać Żydów. Wielu zaczęło od sąsiadów. Dlatego Adamkus nazwał wstydem decyzję parlamentu i odmówił podpisania ustawy. Dieta musiała być posłuszna. Adamkus wyznał i grzechy swojego ludu przed Polakami. W 2004 roku za jego bezpośrednią mediacją doszło do symbolicznego pojednania partyzantów litewskich z żołnierzami Armii Krajowej (litewski bojownicy o niepodległość uniemożliwili wyzwolenie Wilna).

W tym samym czasie nastąpiła gloryfikacja wspólników hitlerowskich.

Za Adamkusa podjęto próbę heroizacji szefa Rządu Tymczasowego Juozasa Ambrazevičiusa. W tym samym 2000 roku, za sugestią Landsbergisa, Sejm miał uznać antysemicki gabinet Ambrazevičiusa (istniejący od 23 czerwca do 5 sierpnia 1941), w tym jego przywódcę w panteonie prawowitych władców Litwy. Ambrazevicius aktywnie współpracował z nazistami i wydał „Statut Żydowski”. Dokument, wzorowany na hitlerowskich prawach norymberskich, zamienił litewskich Żydów w obywateli drugiej kategorii. Zabroniono im nawet posiadania rowerów. Ministrem użyteczności publicznej w rządzie był ojciec Landsbergisa, Vytautas Landsbergis-Zemkalnis (jego syn Gabrielius był kolegą z klasy Adamkusa, drukował z nim gazety i według Ishkauskasa przywiózł go na pole bitwy pod Sedą). Dziennikarka Ruta Januteneuzyskał dokumenty wskazujące, że Landsbergis-Zemkalnis studiował przed wojną architekturę u nazistowskiego ideologa Alfreda Rosenberga. Ministerstwo z kolei pomogło Niemcom w wyposażeniu kowieńskiego getta. Pod naciskiem opinii publicznej skandaliczne prawo zostało wycofane. Ale w czerwcu 2009 roku, na miesiąc przed oficjalną rezygnacją z prezydentury,  Adamkus pośmiertnie nadał Ambrazeviciusowi Wielki Krzyż Kawalerski Orderu Vitis Cross (został uroczyście pochowany w Grybauskaite).

Centrum Badania Ludobójstwa i Oporu (Oporu) Ludności Litwy uznało Antanasa Baltushis-вviäasa, Vincasa Kaulinisa-Miskinisa i Juozasa Krikshtaponisa za bojowników o wolność. W 2002 roku Adamkus wydał dekret pośmiertnie przyznający całej trójce honorowy stopień pułkownika.


Wszyscy trzej byli zaangażowani w eksterminację Żydów , powtarzaną przez organizacje żydowskie i obrońców praw człowieka. Minęło dziesięć lat od wydania dekretu, aby Centrum Ludobójstwa ostatecznie przyznało, że bratanek byłego prezydenta Smiatony, oficera „bohatera wojennego”, Krikshtaponisa, latem 1941 r. wstąpił do 2. Batalionu Policyjnego Impulevičiusa i został jego bliskim dowódcą.

Brutalność ich działań na Białorusi zaskoczyła nawet Niemców.

Geynrikh Karl, komisarz obwodu słuckiego, poskarżył się swojemu szefowi, generalnemu komisarzowi Mińska, na sadyzm Litwinów. 


Nasi historycy znaleźli jednak takie, można by rzec, niepodważalnie poświadczające dokumenty potwierdzające jego udział na Białorusi wraz z batalionem A. Impulevičiusa, ponieważ był on dowódcą drugiej kompanii w tych egzekucjach” – powiedział  Birute Burauskaite, dyrektor Centrum Badań nad Ludobójstwem. Centrum nie znalazło nic złego w Baltushis-Żwijasie - on "tylko" pilnował obozu koncentracyjnego na Majdanku. Do jego obowiązków należało więc strzelanie do potencjalnych uciekinierów z fabryki śmierci. Według szacunków encyklopedii „Yad Vashem” na Majdanku zginęło 360 tys. osób.

Birute Burauskaite, dyrektor generalny Centrum Badania Ludobójstwa i Oporu Ludności Litwy:

„Jedyne oskarżenie przeciwko niemu to to, że jego oddział pilnował obozu koncentracyjnego na Majdanku. To była zewnętrzna ochrona ”.

Zgodnie z izraelskiego historyka Icchaka Arad, próba zbadania problemu Holocaustu podczas pierwszej prezydentury Adamkus na przełomie XIX i XX wieku był w rzeczywistości związanej z utworzeniem piękne tło dla przystąpienia Litwy do UE i NATO.

Po osiągnięciu obu celów badania zostały ograniczone. Potem, podczas drugiej prezydentury Adamkusa, rozkwitła „teoria dwóch równoległych Holokaustów”, mająca ukryć prawdziwą skalę zbrodni obywateli Litwy.

Historyk Icchak Arad, były dyrektor Muzeum Katastrofy i Bohaterstwa Yad Vashem (1972–1993), „Holokaust na Litwie i jego tuszowanie. Według źródeł litewskich”:

„Aby przeinaczyć i zatuszować fakty dotyczące roli ludności litewskiej w masakrach Żydów, zaczęli pisać historię na nowo. Wprowadził pojęcie Zagłady Żydów i Zagłady Litwinów, które Litwini nazywają odpowiednio „brązowym holokaustem” i „czerwonym holokaustem”. Według tej teorii ofiarami „brązowego holokaustu” byli Żydzi, za to odpowiedzialni są Niemcy i kilkuset Litwinów; ofiarami „czerwonego holokaustu” byli Litwini, odpowiedzialność ponoszą żydo-bolszewicy”.

Temat udziału Litwinów w Holokauście jest tak bolesny, że boją się o nim mówić nawet 70 lat później. 

Cisza i strach utrudniają badania.

Ruta Vanagaite, autorka książki Ours (Mūsiškiai) o Holokauście na Litwie:

„Tak się boją, że mam do czynienia z absolutną paniką – od instytucji rządowych po mieszkańców wsi. W ciągu sześciu miesięcy spotkałem tylko kilka osób, które się nie bały. Nawet z historykami w parku musiałem się spotkać na ławce… Nie mogę zacytować niektórych historyków – nie chcą, jeden powiedział, że od tej pory nie będzie wykładał na ten temat – to niebezpieczne… To jest biała plama w naszej historiografii. Dlaczego nie zbadać? Jest tylko kilku historyków, którzy to robią – powiedziano mi, że pięć osób musi pracować przez 5 lat, aby dowiedzieć się, ilu Litwinów uczestniczyło w Holokauście. Nie ma pięciu osób i 5 lat ”.

Ten sam problem z publikacją nazwisk współsprawców Holokaustu. Centrum Badań nad Ludobójstwem w 2012 roku przekazało rządowi 2055 nazwisk wspólników Hitlera. Władze nie opublikowały listy ani nie wszczęły śledztwa. Centrum zdecydowało się w tym roku opublikować tysiąc nazwisk wspólników, zbierając je do nowej księgi, ale po kilku dniach ogłosiło , że lepiej będzie najpierw wysłać listę do prokuratury, ze względu na nadwrażliwość tematu .

Historyk Aleksander Dyukow, dyrektor Fundacji Pamięci Historycznej:

„Mówiąc o Holokauście, litewscy badacze boją się wchodzić w konfrontację ze społeczeństwem, w którym żyją. Dochodzenie w sprawie Holokaustu na Litwie nigdy się nie odbędzie z tego prostego powodu, że zbrodnie popełnili ci, którzy są teraz pozycjonowani jako bohaterowie narodowi Litwy”.


https://www.rubaltic.ru/article/kultura-i-istoriya/11022016-adamkus-holokost/



rosyjska wiki:

inne wydania wikipedii pomijają wątki oznaczone kolorem niebieskim


Urodzony w rodzinie pracowników [Родился в семье служащих.]. Ojciec Ignas Adamkevicius (1896-1987) był ochotnikiem w rosyjskiej armii cesarskiej, jednym z pierwszych dowódców litewskiej wojskowej szkoły lotniczej, szefem Sztabu Generalnego Armii Republiki Litewskiej, szefem policji na kolei kowieńskiej stacja w czasie II wojny światowej. Matka służyła w Ministerstwie Komunikacji.

Uczył się w szkole podstawowej. Jonas Jablonskis i gimnazjum Ausros. W czasie wojny brał udział w działalności antysowieckiego ruchu oporu: wstąpił do Związku Litewskich Bojowników o Wolność, wydawał wraz z kolegami z klasy gazetę „Młodzież, uważaj!” („Jaunime, budėk!”), kolportował publikacje Głównego Komitetu Wyzwolenia Litwy „Bojownik o Wolność” („Laisvės kovotojas”) i „Niepodległa Litwa” („Nepriklausoma Lietuva”).


Od 1944 r. powierzono go Antanasowi Impulevičiusowi, zwanemu „Mińskim Rzeźnikiem”, skazanym na śmierć za zbrodnie wojenne.

W lipcu 1944 uciekł z rodzicami do Niemiec. W tym samym roku wrócił na Litwę i od sierpnia służył w 2 pułku Tevynes Apsaugos Rinktine (TRA) utworzonym w Telszach [1].

Jednostka ta otrzymała od Niemców broń do obrony Żmudzi. Został mianowany tłumaczem w dowództwie batalionu. Po walkach w październiku 1944 r. w pobliżu miejscowości Syada wycofał się z resztkami legionu do Kretyngi, a następnie pociągiem towarowym wyjechał do Niemiec.


W Niemczech ukończył gimnazjum litewskie. Studiował na Wydziale Nauki Uniwersytetu w Monachium.

Aktywny uczestnik i organizator zawodów sportowych. Na Olimpiadzie Ludów Uwięzionych w Niemczech (1948) w zawodach lekkoatletycznych zdobył dwa złote i dwa srebrne medale.

W 1949 przybył do Stanów Zjednoczonych, służył w Centrum Wywiadu Wojskowego w Chicago, aw 1955 otrzymał obywatelstwo amerykańskie. Pracował w fabryce części samochodowych w Chicago jako kreślarz w firmie inżynieryjnej. W 1960 roku ukończył Illinois Institute of Technology z tytułem inżyniera budownictwa lądowego.


oryginalny tekst:

Начиная с 1944 г. был порученцем Антанаса Импулявичюса, по прозвищу «Минский мясник», приговоренного за военные преступления к смертной казни. 

В июле 1944 года вместе с родителями бежал в Германию. В том же году вернулся в Литву и с августа служил во 2-м полку сформированных в Тельшяй «Сил обороны Отечества» (Tevynes Apsaugos Rinktine — TAR)[1].

Это подразделение получило оружие у немцев, чтобы защищать Жемайтию. Был назначен переводчиком в штаб батальона. После боев в октябре 1944 года под городом Сяда отступил с остатками легиона на Кретингу и затем товарным поездом выехал в Германию.


wiki polskojęzyczna:

Korpus Obrony Ojczyzny (lit. Tėvynės Apsaugos Rinktinė, TAR), zwany też Żmudzką Armią Obrony – ochotnicza kolaboracyjna formacja zbrojna złożona z Litwinów w służbie armii niemieckiej pod koniec II wojny światowej.

Latem 1944 r. z inicjatywy 2 litewskich oficerów kpt. I. Jatulisa i kpt. Jonasa Čėsny została sformowana ochotnicza formacja zbrojna pod nazwą Tėvynės Apsaugos Rinktinė. W jej skład weszli Litwini z tych kolaboracyjnych jednostek policyjnych i wojskowych, które nie zostały jeszcze odesłane do Niemiec lub rozformowane. Korpus składał się z dwóch pułków, którymi dowodzili litewscy oficerowie. Na czele korpusu stał jednak Niemiec płk (następnie gen. mjr) Hellmuth Mäder. Ciekawostką jest fakt, że służył w nim w 2 pułku przyszły prezydent Litwy Valdas Adamkus. Oddziały TAR objęły pozycje obronne w rejonie wioski Papile. 7 października 1944 r. linia frontu została przerwana przez Armię Czerwoną. 

Większość korpusu została zniszczona w okolicach miejscowości Mažeikiai podczas osłaniania odwrotu wojsk niemieckich. Resztki wycofały się wraz z oddziałami niemieckimi do Prus Wschodnich, gdzie sformowano na ich bazie litewski batalion saperski w składzie ośmiu kompanii. Stacjonował on na wybrzeżu Bałtyku. Następnie znalazł się w tzw. Worku Kurlandzkim. Ranni żołnierze batalionu byli ewakuowani morzem do Lubeki, pozostali zaś zginęli w ciężkich walkach z Armią Czerwoną lub przeszli do walki partyzanckiej w lasach.


Kolaboracja wojskowa wg wiki:

Ten typ kolaboracji oznaczał współpracę z okupantem pozostawionych lub tworzonych od nowa armii krajowych oraz udział ochotniczych formacji wojskowych w armii niemieckiej, a także współpracę z władzami niemieckimi formacji o charakterze wojskowym. Dotyczy to również antykomunistycznych partyzantek narodowych, które w niektórych krajach z różnych powodów współdziałały z Niemcami:

  • Albania – 21 Dywizja Górska Waffen SS „Skanderbeg”, oddziały Balii Kombetar, oddziały Legalitet;

  • Czarnogóra – Samoobrona Ludowa;

  • Belgia – Ochotniczy Legion Flandryjski (Legion Flandern), brygada szturmowa „Langermarck”, a następnie 27 Ochotnicza Dywizja Grenadierów Pancernych Waffen SS „Langemarck”, Legion Waloński w ramach Wehrmachtu przeniesiony następnie jako walońska brygada do Waffen SS pod dowództwem Leon Degrelle'a, przekształcony w 28 Ochotniczą Dywizję Grenadierów Pancernych Waffen SS „Wallonien”;

  • Bułgaria – Bułgarski Pułk Grenadierów SS

  • Chorwacja – wojsko chorwackie (Hrvatsko domobranstvo) liczące około 200-250 tysięcy żołnierzy na czele z gen. (później marszałkiem) Slavko Kvaternikiem, Chorwacki Legion Ochotniczy wraz z eskadrą lotniczą na froncie wschodnim;

  • Protektorat Czech i Moraw – tzw. Rządowe Wojsko (Vladni Vojsko), Czeskie Bataliony Porządkowo-Ochronne Żandarmerii i Policji Protektoratu, Legion antybolszewicki, Ochotnicza Kompania SS Świętego Wacława, cety ZZ, bataliony RAD;

  • Dania – duńska armia i flota wojenna (znacznie zmniejszone) do sierpnia 1943, Frikorps Danmark pod dowództwem ppłk. Christiana P. Kryssinga, a od wiosny 1942 kpt. Christiana F. von Schalburga, pułk „Nordland”, 11 Ochotnicza Dywizja Grenadierów Pancernych Waffen SS „Nordland”;

  • okupowana płn. część Francji – Legion Ochotników Francuskich przeciw Bolszewizmowi (LVF);

  • Francja Vichy – ochotnicza „armia zawieszenia broni” licząca około 100-120 tysięcy żołnierzy z flotą wojenną (admirał Francois Darlan) i lotnictwem, tzw. Falanga Afrykańska, powstała w październiku 1942 we francuskiej Tunezji, 33 Dywizja Grenadierów Waffen SS „Charlemagne”;

  • Grecja – Grecka Unia Narodowo-Demokratyczna (EDES) gen. Napoleona Zervasa;

  • Holandia – Ochotniczy Legion Holenderski (Vrijwilligerslegioen Nederland), pułk „Westland”, brygada, a potem 23 Dywizja Grenadierów Pancernych Waffen SS „Nederland”;

  • Litwa, Łotwa i Estonia – Legion Estoński SS, dwie łotewskie dywizje Waffen SS, estońska dywizja Waffen SS,

  • Norwegia – Legion Norweski (Den Norske Legion), pułk „Nordland”, 11 Ochotnicza Dywizja Grenadierów Pancernych Waffen SS „Nordland”;

  • Rumunia - Rumuński Pułk Grenadierów SS

  • Słowacja – armia słowacka (Słowacka Ekspedycyjna Grupa Armijna pod dowództwem gen. Ferdinanda Catlosa, przekształcona w sierpniu 1941 w dwie dywizje piechoty: 1 Zmotoryzowaną Dywizję Piechoty (zwaną też Szybką Dywizją) i 2 Ochronną Dywizję Piechoty), tzw. Domobrana, SS-Heimatschutz Slowakei;

  • Słowenia – Gorenjsko Domobranstvo, Slovensko domobranstvo;

  • okupowane terytoria II Rzeczypospolitej:

Polacy nigdy nie utworzyli kolaboracyjnych struktur władzy (rządu, struktur wojskowych, ani polskich jednostek Waffen-SS), co stanowiło wyjątek wśród krajów europejskich okupowanych przez III Rzeszę.

Za kolaborancką uchodzi organizacja Toma, utworzona przez niemieckiego agenta hauptmanna Huberta Jurę, współpracująca z gestapo i SS w celu zwalczania lewicowych organizacji podziemnych.

  • białoruskie formacje: Białoruska Policja Pomocnicza, Białoruska Obrona Krajowa, Białoruska Samoobrona, 23 Rosyjsko-Ukraiński Batalion SD, 101 Batalion Schutzmannschaft, 30 Dywizja Grenadierów SS,

  • ukraińskie formacje: Legion Ukraiński, Ukraińska Powstańcza Armia, 14 Dywizja Grenadierów Waffen SS, Dywizja Von Stumpfeld, Oddział PuMa, Ukraińscy Wolni Kozacy, Ukraińska Armia Wyzwoleńcza, Ukraiński Legion Samoobrony, Ukraińska milicja, Ukraińska Armia Narodowa, Ukraińska Policja Pomocnicza. Bataliony: „Nachtigall”, „Roland”, 103 Batalion Schutzmannschaft, 109 Batalion Schutzmannschaft, 201 Batalion Schutzmannschaft, 101 Batalion Schutzmannschaft, 23 Rosyjsko-Ukraiński Batalion SD, 553 Wschodni Batalion Ludowy. Pułki: 4 Pułk Policji SS, 5 Pułk Policji SS, 6 Pułk Policji SS, 7 Pułk Policji SS, 8 Pułk Policji SS. Brygady: Brygada Przeciwpancerna Wolna Ukraina, Brygada Spadochronowa Gruppe B,

  • żydowskie formacje ochotnicze: Jüdischer Ordnungsdienst, Urząd do Walki z Lichwą i Spekulacją (tzw. 13-tka), Żagiew, Judenraty

  • Sonderkommanda w niemieckich obozach zagłady (KL) – pod przymusem i groźbą śmierci

  • okupowane obszary ZSRR – oddziały tzw. Hilfswillige (Hiwisów), przekształcone w połowie 1943 roku w tzw. Legiony Wschodnie (Osttruppen), Rosyjska Armia Wyzwoleńcza (ROA) gen Andrieja Własowa, RONA (29 Dywizja Grenadierów Waffen SS), 1 Rosyjska Armia Narodowa, 30 Dywizja Grenadierów Waffen SS, Wschodnioturecki Związek Bojowy Waffen-SS (muzułmanie z radzieckiej Azji Środkowej i Kaukazu m.in), tatarska brygada górska Waffen SS, XV Kozacki Korpus Kawalerii Waffen SS, Kaukaski Związek Bojowy SS, Ochotniczy Pułk Desna

  • nadmienić można o organizowaniu jednostek opartych na Arabach np. Ochotniczy Legion Arabski czy Hindusach np. Ochotniczy Legion Hinduski oraz np. brytyjskim Wolnym Korpusie.




Zdarzały się też formy współpracy z okupantem, zarówno pod przymusem i groźbą śmierci (przykład Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa), jak i dobrowolne, jednak nie miały one charakteru kolaboracji z III Rzeszą, a jedynie podjęcia i to w krótkim okresie pewnej współpracy z Niemcami (wykorzystując ich) dla realizacji celów własnych, a nie niemieckich:
Zgrupowanie Stołpeckie AK mjr. Adolfa Pilcha ps. Góra, 
Dolina (przemarsz z Puszczy Nalibockiej na Nowogródczyźnie do Kampinosu bez walk z Niemcami), 
Brygada Świętokrzyska NSZ (przemarsz z Kielecczyzny do Czech bez walk z Niemcami), 
107 Batalion Schutzmannschaft (zdezerterował w całości do 27 Wołyńskiej DP AK), 

niedziela, 20 września 2020

Przykrywka dla WMG




Przykrywka - żeby przykryć pytania o cel przemalowania tramwajów na barwy WMG.







Tramwaje w barwach Wolnego Miasta Gdańska dostały patronów

TM, SC 20.09.2020, 11:33 |aktualizacja: 13:30





Trzy gdańskie tramwaje mają nowych patronów. Tym razem to duchowni, których losy splotły się z Gdańskiem podczas II wojny światowej. Składy pomalowano w barwach, jakie obowiązywały w Wolnym Mieście Gdańsku.

Patronami trzech zmodernizowanych tramwajów Alstom Konstal NGd9 są księża, których łączy tragiczna i bohaterska śmierć z rąk hitlerowskich oprawców.

Błogosławiony ks. Bronisław Komorowski był pierwszym proboszczem parafii św. Stanisława. Drugi z księży, bł. ks. Marian Górecki, był duszpasterzem środowiska polskiego w Wolnym Mieście Gdańsku.

Kolejny tramwaj nosi imię Bruna Binnebesela, niemieckiego duchownego, który tak samo jak poprzednicy związany był z Gdańskiem i zginął męczeńską śmiercią.

W uroczystości nadania tramwajom imion wzięli udział krewni księży zamordowanych przez hitlerowców. – Historia mojego wuja pokazuje, jak wiele że historia nas łączy, a nie dzieli – mówił jeden z nich.

Wcześniej czwarty tramwaj serii NGd99 otrzymał imię ks. Franciszka Rogaczewskiego.

Tramwaje, wyprodukowane na zamówienie Gdańska w latach 1999-2000 w chorzowskich zakładach Konstal, przejętych następnie przez francuski Alstom, wróciły na tory po modernizacji. Pomalowano je w charakterystyczny sposób, nawiązujący do barw Wolnego Miasta Gdańska.

Nie wszystkim ta inicjatywa przypadła do gustu. „Po co te zadymy? Czy to przykrywka do fatalnego stanu sieci tramwajowej i codziennych awarii? ” – komentuje jeden z internautów.









Kontrowersje dotyczące inicjatyw związanych z gdańskimi tramwajami pojawiały się już wcześniej. Od 2011 do 2017 roku patronem tramwaju był niemiecki biochemik, laureat Nagrody Nobla Adolf Butenandt. Media przypomniały jednak jego nazistowską przeszłość.

Butenandt zmarł w 1995 r. Niedługo po jego śmierci media informowały, że naukowiec był zwolennikiem nazizmu: w 1933 r. podpisał deklarację wierności niemieckich profesorów Adolfowi Hitlerowi, a od 1936 r. należał do NSDAP. Później media informowały też, że noblista mógł brać udział w doświadczeniach prowadzonych przez Josefa Mengele na więźniach w Auschwitz.




https://www.tvp.info/49952543/tramwaje-w-barwach-wolnego-miasta-gdanska-dostaly-patronow



poniedziałek, 23 stycznia 2017

Ukrainie będzie potrzebna denazyfikacja prawy.pl


Ekspert IPN: Ukrainie będzie potrzebna denazyfikacja



O alarmującej sytuacji za naszą wschodnią granicą, z dr. Wojciechem Muszyńskim z Instytutu Pamięci Narodowej, uczestnikiem seminariów „Polska-Ukraina; trudne pytania”, rozmawia Aleksander Szycht.
Na Ukrainie coraz silniej wtłacza się ludziom do głowy kult OUN-UPA i jej ideologii, czyli skrajnej odmiany nazizmu. Jak ten proces może ocenić człowiek zajmujący się na co dzień zbrodniczością niemiecką i rosyjską, w postaci nazistowskiej i sowieckiej?
– Trzeba przyznać, że do tej pory we współczesnej Europie, po upadku żelaznej kurtyny w żadnym kraju Europy dotkniętym drugą wojną światową (gdzie miały miejsce okropne zbrodnie w wydaniu niemieckich nazistów, bądź też ich kolaborantów) nie byli kultywowani brunatni zbrodniarze. Nie stawiano im pomników, nie byli chwaleni w mediach, nie była na ich legendzie budowana tożsamość społeczna. Jedynym krajem, w którym się to aktualnie dzieje jest Ukraina. A dzieje się to na naszych oczach, w momencie kiedy świat na to patrzy i nic nie mówi.
Mało kto, a dotyczy to także ekspertów, zachodnich historyków, ludzi z politycznych elit, zdaje sobie sprawę co robiła Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, w obu wydaniach: Melnyka i Bandery. Jej działacze mają w swoim „dorobku” zbrodnie przeciwko ludzkości: na Polakach, Żydach, Ormianach, Rosjanach, czy nawet Czechach i wszelkich innych narodach, które mieszkały na terenach, gdzie działała ta organizacja. Zgodnie z ideologią ukraińskiego szowinizmu mordowano wszystkie osoby, które nie miały w sobie krwi ukraińskiej. Czasami zdarzały się wyjątki: np. gdy ktoś miał ojca Ukraińca i matkę Polkę, pozwalano mu zmazać tę „hańbę” poprzez zamordowanie tejże matki – wówczas jego ukraińskość stawał się bezdyskusyjna. Jednak generalnie to, co OUN prezentował, był to nazizm, czyli rasizm w wydaniu niemieckim, który został zmodyfikowany do realiów ukraińskich.
Zmiany były dość kosmetyczne, a chodziło o to, żeby nie mówiono, że Ukraińcy kopiują w stu procentach Adolfa Hitlera. Od strony wizualnej starano się to ubrać w ukraińskie wyszywanki, jednak wewnętrznie po tych modyfikacjach ideologia ta stała się wyjątkowo przerażająca i odrażająca. Początkowo nie wyglądało to tak „strasznie”. OUN promował to samo, co Hitler i jego otoczenie: nowoczesność, czy kult ciała. Uważali np., że ruchy nudystów są bardzo korzystne jako powrót do pewnego rodzaju pierwotności, czegoś co zostało zniszczone w człowieku przez cywilizację.
Ale za tym wszystkim szedł bardzo skrajny, rasistowski przekaz, że Ukrainiec jest jedynym uprawnionym do zamieszkiwania na obszarach, do których rościła sobie prawo OUN. Oczywiście OUN miała być reprezentantem wszystkich Ukraińców. Nie dopuszczano bowiem opcji, że prócz niej mogą funkcjonować jakiekolwiek inne polityczne ugrupowania ukraińskie. Na to zgody nie było i OUN miała stanowić jedyną partię. To się oczywiście nazywa totalitaryzm. Ideologia OUN była swoistym zlepkiem totalitaryzmu, szowinizmu, dodatkowo w wydaniu ekstremalnie rasistowskim – tym samym była radykalniejsza odmiana nazizmu.
Mówił Pan, że nie ma takich przykładów budowania tożsamości na podstawie nazizmu czy totalitaryzmu w Europie. Natychmiast jednak nacjonaliści ukraińscy postawią zarzut, iż nie ma Pan racji, bo nawiązuje się do SS na Łotwie, czy struktur sowieckich w Rosji. Dla nas jest to oczywista manipulacja, ale dla przeciętnego zjadacza chleba nie musi być to jasne.
– To może wytłumaczmy to Czytelnikom. Tak się akurat składa, że Łotysze czczą członków Legionu Łotewskiego, który był stworzony, by walczyć z okupantem sowieckim. Natomiast OUN najpierw kolaborował z Niemcami i tam się wykazał najbardziej przy mordowaniu Żydów w latach 1941-42. Później obrazili się na swoich niemieckich protektorów i rozpoczęli rzeź Polaków. Natomiast w styczność bojową z Sowietami weszli dopiero później, od początku 1944 roku.
Sowieci byli dla OUN wrogiem „zewnętrznym” drugiej kategorii. Dla tej organizacji najważniejsze było, żeby tereny Wołynia, Małopolski Wschodniej najpierw oczyścić z „wroga wewnętrznego”: Polaków, Żydów i innych. A dopiero później na „czystej etnicznie Ukrainie” rozpocząć wojnę z sowietami o wolność. Tam było zupełnie odwrotnie niż na Łotwie, gdzie jednak nie po to wstępowano do Legionu Łotewskiego, aby mordować Żydów czy Polaków, tylko po to, aby walczyć z Sowietami – to po pierwsze. Po drugie co ich odróżnia od np. ukraińskiej 14 Dywizji Grenadierów SS to fakt, iż był tam pobór przymusowy. Rząd kolaboracyjny wydał dekret, że mężczyźni mają się stawić do formacji, jeśli nie to zostaną potraktowani jako dezerterzy.
Co do Rosji, to nie pamiętam, by rząd Putina głosił, iż formacje Własowa są rosyjskimi bohaterami oraz wzorem dla młodych Rosjan. Jeśli zaś chodzi o wytłumaczenie, że w Rosji buduje się na zbrodniarzach sowieckich, to jest jednak kwestia skali: w Moskwie jednak otwarcie pisze się, że NKWD popełniała zbrodnie – we Lwowie i Kijowie UPA i SS-Galizien uważane są za aniołów. Po drugie nawet jeśli tak jest – to nacjonaliści ukraińscy sami by się skompromitowali, usprawiedliwiając swoje działania wzorowaniem się na polityce rosyjskiej, której tak bardzo nienawidzą. Byłoby to nawet dosyć zabawne. Powoływać się też mogą, w celu usprawiedliwienia swojej patologii na każdy wyjątek od reguły, w historii wszystkich armii świata, ale człowiek inteligentny, z jakąkolwiek wiedzą w temacie, dostrzeże w tym od razu niezbyt skomplikowaną manipulację.
Proszę jeszcze powiedzieć coś jeszcze w kwestii porównania esesmanów łotewskich i ukraińskich. Chciałem zatrzymać się przy wątku potencjalnych prób ratowania się nacjonalistów ukraińskich poprzez OUN melnikowski.
– Tam był bardzo silny podział. Z jednej strony OUN Melnyka, który od początku szedł w stronę ścisłej kolaboracji z III Rzeszą. I z drugiej strony OUN Bandery, który po próbie kolaborowania i pogromie Żydów we Lwowie przechodzi w teorii, po rozpędzeniu „rządu Stećki” do podziemia. A właściwie półpodziemia, bo to oni tworzą policję kolaboracyjną na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej i zaczynają brać masowy udział w eksterminacji Żydów.
Kiedy tworzą się z nich formacje policyjne (Schutzmanschaften) zaczynają to już robić z rozkazu niemieckiego. Kiedy bowiem czynili to na własną rękę – we Lwowie tłumy szalały po mieście z pałkami i zabijały Żydów, Niemcy uznali to za coś niepoważnego i nieestetycznego. Niemcy lubią estetykę i realizację wytyczonego celu – w tym wypadku wymordowanie wszystkich Żydów. Ukraińcy stawiali na działania spontaniczne, masowy pogrom, niczym z imperium carów. Niemcy chcieli to ukrócić i to także z tego powodu aresztowali Banderę oraz jego rząd (w teorii Stećki), który chciał we Lwowie zacząć urzędować. A jego ludzi wysłano do typowej „policyjnej” pracy przy masowym mordowaniu Żydów na terenie zajętych obszarów. Taka właśnie była ich rola i to tam się nauczyli mordować masowo ludzi. Wówczas Niemcy nauczyli OUN-owców metodyki mordu. Później Ukraińcy wykorzystali te doświadczenia przy organizacji ludobójstwa Polaków na Wołyniu czy w Małopolsce Wschodniej.
Dobrze ale czepię się tutaj Schutzmanschaften, ponieważ Pan je wymienił. Nacjonaliści ukraińscy natychmiast powiedzą, że wstępowali do nich także Polacy.
– Udział Polaków w tych formacjach nie jest jeszcze do końca zbadany, ale nie wygląda to, żeby można było mówić o jakiś znaczącym ich udziale, czy nawet porównywalnym z udziałem Ukraińców. Wiemy na pewno, iż był bardzo niewielki liczbowo. Faktycznie istniał jeden batalion policji granatowej, który brał udział w walkach na Wołyniu po stronie niemieckiej, a przeciwko UPA. Jego żołnierzami były zarówno osoby z policji granatowej tam oddelegowane, jak i ludzie miejscowi, z tych wsi, jakie zostały spalone, a mieszkańcy wymordowani. Walczyli z UPA bo szukali zemsty za swoich najbliższych, którzy zostali wymordowani. To oczywiste, że wstępowali do tych formacji zdesperowani ludzie, nie tylko ci, którzy chcieli się zemścić, lecz także ci pragnący dostać broń i uratować swoją rodzinę.
Wspomniał Pan o obszarach, do których rościła sobie prawo OUN. Może warto by to uściślić, jak daleko sięgają ambicje czy też apetyty terytorialne ukraińskich nacjonalistów.
– Najlepszą literaturą w tym temacie jest praca doktora Stanisława Skrzypka „Ukraiński Program Państwowy”, wydana na emigracji – w latach 40. i 60. – przedrukowana niedawno na łamach wydawanego przeze mnie pisma „Glaukopis”. W skrócie można powiedzieć „Od Kaukazu po Kraków”. To zależy o jakim momencie historycznym istnienia ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego mówimy, bo jest to dosyć płynne. Jeśli chodzi o wschód uznają oni, że wszystkie tereny zamieszkałe przez kozactwo, czyli np. Kubań (Kozacy z samej swojej genezy mają być rzekomo Ukraińcami) są ukraińskie. Oczywiście Kozacy nigdy się nie czuli Ukraińcami, szczególnie Kozacy Tereccy czy kubańscy, ale propaganda neobanderowska idzie w tym kierunku. Co więcej, nawet w części ośrodków na zachodzie akceptuje się to jako ciekawy pogląd na historię.
Z jednej strony jest to więc Kaukaz jako naturalna granica państwowości ukraińskiej. Dalej apetyty sięgają po Morze Kaspijskie, ponieważ nacjonaliści ukraińscy uznawali, że dla Ukrainy jest niezbędne, aby posiadać własnych złóż ropy. W związku z tym, że są to tereny bardzo roponośne uznano tym samym, że maja charakter ukraiński. Na północy pokrywa się to mniej więcej z aktualną granicą białorusko-ukraińską, z niewielkimi korektami, na rzecz Ukrainy rzecz jasna. Wyjątek stanowiło Polesie, do którego większości obszaru ukraińscy nacjonaliści także zgłaszają pretensje.
I są oczywiście pretensje terytorialne wobec Polski. Pierwotne założenia dotyczyły Wołynia i całej Małopolski Wschodniej. To się udało z pomocą Sowietów, rzekomo „największego wroga Samostijnej Ukrainy” nieomal w całości zrealizować. Do tego dalsze pretensje sięgają tzw. Zacurzonia, czyli dawnej Guberni Chełmskiej, która została włączona do Ukrainy w wyniku Traktatu Brzeskiego w 1918 roku, a także większości Podkarpacia. Tam także, według ich twierdzeń mieszkają Ukraińcy, bądź spolonizowani Ukraińcy. Absolutne minimum, które chcą, to granica na Sanie (hasło: Lachy za San). Jednak tak naprawdę, gdy się ogląda ich mapy, lub też czyta się to, co piszą można spostrzec, że ich apetyty na tym się nie kończą. Tak naprawdę według śmielszych koncepcji granica powinna być na Wiśle (!). I albo Kraków powinien należeć do Ukrainy, albo zechcą pozostawić go Polsce.
Tutaj nie ma zgodności między nimi. Przy czym w tych rozważaniach Lublin i Radzyń Podlaski to już w koncepcjach tych bardziej śmiałych działaczy bezsprzecznie ukraińskie ziemie… Zasiedlone według nich przez Ukraińców, lub Polaków pochodzenia ukraińskiego, których się zukrainizuje na powrót, albo się ich wymorduje. Tego się oczywiście nie mówi wprost, ale między wierszami dokładnie tę nutkę słychać.
Jak Pan określi zadziwiającą politykę lewicowej „Gazety Wyborczej” w tej kwestii? Nieomal wszędzie tropi faszyzm, jej teksty od lat działają na korzyść rozwoju na Ukrainie skrajnie toksycznej odmiany ideologii totalitarnej jaką jest banderyzm.
– Teksty „Wyborczej” korzystne dla rozwoju neobanderyzmu nie powinny dziwić. Mieliśmy już do czynienia z nie mniej egzotycznym paktem Ribbentrop-Mołotow. I jeśli będzie trzeba, w polowaniu na Polskę neobanderowcy połączą się z Rosją, mimo iż tak bardzo jej nienawidzą. To ludzie, którzy się nie cofają nieomal przed niczym. Oczywiście oczyma przeciętnego człowieka jest to zadziwiające i trudno jest mu taką „przyjaźń” sobie wyobrazić, a tym bardziej wyjaśnić. W takim kontekście można też wyciągnąć wnioski o jakiejś grze na osłabienie Polski, jako podmiotu politycznego w tej części Europy.
Istnieje także to złudne marzenie, iż silna Ukraina scementowana tą ideologią rasizmu i szowinizmu w wydaniu OUN stanie się takim potężnym bastionem, który zdoła się oprzeć rosyjskiemu parciu na zachód. Nie sądzę, by to parcie było tak silne, jak Gazeta Wyborcza chce nam pokazywać. Trudno nie stwierdzić, że jest to tak zwane wypędzanie diabła belzebubem. Tworzenie takiego państwa, opartego na fałszu, na fałszywej ideologii samej z siebie, na rasizmie, faszyzmie i wszystkich tych herezjach XX wieku, które znamy i które doprowadziły do tego do czego doprowadziły, stanowi błąd sam w sobie.
Rosyjska propaganda bowiem w ogóle nie musi się martwić niczym na temat Ukrainy. Nie są potrzebne żadne prowokacje z tym związane. Wystarczy, że raz, drugi, trzeci wyślą ekipę, która nakręci pochód we Lwowie, gdzie noszone są runy SS, flagi niemieckie, gdzie wychwala się mordy na Wołyniu itd. Wystarczy, iż się wyśle ekipę do sił ATO na wschodzie Ukrainy. Tam z kolei ludzie z batalionu Azow noszą oficjalnie uznane przecież przez ukraiński MON naszywki ze słońcem SS. To jeden ze znanych symboli. Żołnierze noszą na hełmach runy SS, kultywowany jest etos Waffen SS, co jest widoczne w wielu gadżetach, które ci żołnierze na sobie mają.
Wszystko to powoduje, że ta Ukraina, która miała być silnym bastionem oporu przeciwko Rosji, tak naprawdę jest słaba. Przegrywa w momencie, kiedy na zachodzie te filmy są pokazywane i ludziom zaczynają otwierać się oczy. I zwykli mieszkańcy Europy, nawet politycy, zaczynają się dziwić, że „my tu wspieramy Ukrainę, a oni kultywują Adolfa Hitlera oraz jego ideologię?”. Oczywiście na początku nie wierzono w to, uważano, iż jest to rosyjska manipulacja. Sądzono, że dziennikarze to opisujący są opłacani przez Kreml itd. Jednak w momencie, kiedy trwa to już trzy lata, a te filmy z marszów są takie same i powstają ciągle nowe – coraz więcej ludzi mówi: „Nie wierzyliśmy w to rok dwa lata temu, ale w tym momencie kiedy to ciągle widać chyba coś w tym jednak jest”.
W konsekwencji Ukrainie będzie potrzebna denazyfikacja. Ba, już teraz jest ona potrzebna. Nie wiem, czy jeszcze w tej chwili całej Ukrainie, ale z pewnością elitom ukraińskim i to bardzo szybko. O ile chcą oni, przy tej konstelacji, po zwycięstwie Trumpa, rządzić tym krajem to muszą przeprowadzić denazyfikację. Trudno sobie w tej chwili na poczekaniu wyobrazić, jak to miałoby wyglądać. Przede wszystkim, jeśli mają zamiar stanowić partnera choćby dla nas, powinni rozpocząć od masowego demontażu pomników Bandery. Tragedią byłaby sytuacja, gdyby, czysto hipotetycznie, Putin zajął wschodnią Ukrainę, a na zachodzie pozostałyby władze banderowskie, czyli taki „bander land”, jak nazywają to sami Ukraińcy. Wszystkie scenariusze są możliwe przy obecnych realiach. Tak wiec denazyfikacja Ukrainy, całej Ukrainy musi być zrobiona teraz, jak najszybciej. Problem w tym kto miałby tego dokonać?
Aby zniwelować efekt, że cokolwiek się u nich dzieje wyciąga się u nas: albo wyjątki od reguły, albo zbrodnie wymyślone, bądź zmanipulowane: „Łupaszkę” i Dubinki, „Burego” i Zaleszany, Pawłokomę i „Wacława”. Różni „życzliwi”, działający jakoby na rzecz „pojednania” twierdzą, że i my zachowywaliśmy się tak samo…
– Chodzi tutaj o to by zniszczyć rodzący się u nas kult Żołnierzy Wyklętych i zbrukać tych ludzi, którzy absolutnie do samego końca poświęcając się, ginęli za to, aby Polska stała się wolna. Nie było ich celem mordowanie ludności cywilnej, ale walka z komunistami, z okupacją sowiecką. Liczyli na to, że wybuchnie III wojna światowa i ich trud nie pójdzie na marne. Oczywiście ta wojna nie wybuchła a oni zginęli, ale ich czyn i poświęcenie dla Ojczyzny zostało odkryte przez młode pokolenie Polaków, które chce się na nich wzorować. Chce z nich brać przykład, jako z czystego symbolu miłości Ojczyzny.
W tym momencie GW i inne środowiska wyprowadzają swoje teorie na ten temat, mówiąc że np. Pawłokoma, czy też akcje „Burego” były już nie czystką etniczną, tylko ludobójstwem. Czyli odwraca się zupełnie znaczenia: dla nich do tej pory Wołyń i zabicie 150 tys. Polaków z premedytacją – nie było ludobójstwem. Natomiast zabicie mniej lub bardziej przypadkowo 30 czy 50 osób w jakiejś wsi – już tym ludobójstwem jest. Ignorują tutaj wszelkie zasady, proporcje i uczciwość. To jest hucpa i granie na tym, że ludzie, którzy mało czytają i kiepsko znają historię, będą wstrząśnięci samym faktem, że „Bury” zabił kilkadziesiąt osób. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły, ale pragnę powiedzieć z całą stanowczością, że nie było celem „Burego” mordowanie cywilów w żadnej z wsi. Nie istniało to w optyce tego człowieka – to po pierwsze.
Po drugie – cały przebieg akcji „Burego” w Zaleszanach został zmanipulowany. Żołnierz ten jest wykorzystywany z jednej strony jako symbol, który ma obrzydzić młodemu pokoleniu Polaków Żołnierzy Wyklętych i cały ten etos. A z drugiej strony ma też pełnić funkcję rehabilitowania OUN-UPA. Bo od razu podkłada się rozwiązanie: „Patrzcie oni mordowali tak samo jak OUN-UPA. W związku z tym banderowcy nie byli tacy wyjątkowi… Nie byli tacy źli. Skoro wszyscy mordowali to dlaczego potępiać to biedne UPA”. To dość humorystyczna logika na zasadzie: „Jeśli wszystkie dziewczyny w tym pokoju są lekkiego prowadzenia to żadna z nich nie może być tą najgorszą”.
W tym momencie wkracza taka właśnie retoryka, jaką stosują neobanderowcy oraz ludzie, którzy się wydają im sprzyjać, tacy jak Maria Przełomiec. Ona wyraźnie w jednym ze swoich programów dała do zrozumienia, że „UPA to tacy ukraińscy Żołnierze Wyklęci”.
– Powoduje to efekt rozmywania odpowiedzialności za zbrodnie, jaki odbywa się na poziomie czytelników, czy widzów. Od razu można założyć, iż duża grupa osób, które się na tym nie znają może powiedzieć: „A to ciekawe rzeczywiście tacy sami jak nasi Żołnierze Wyklęci, czyli Polska i neobanderowska Ukraina ma ze sobą więcej wspólnego, niż dotąd myślałem. Czyli nie tylko papierosy tanie i tania wódka, ale mamy też wspólną historię”. Owszem mamy, tylko dopiero teraz, po filmie „Wołyń”, ludzie zaczynają odkrywać, jak ta historia jest straszna i w jaki sposób była do tej pory zmanipulowana. Wykrzywiana dla jakichś dziwnych celów przez konkretne osoby, które próbują rehabilitować OUN-UPA.
Dla przykładu próba wycięcia z noweli Ustawy o IPN kwestii zbrodni ukraińskich, co na Komisji Sejmowej usiłował robić pan Święcicki. Sam to obserwowałem. Mówił retoryką: A to są właściwie już kwestie wyjaśnione, już nie ma co do tego wracać, nie ma co tu badać, zostawmy to. Najważniejsze jest to, aby była zagłada Żydów. A ja uważam, że nie. Zagłada Żydów to oczywiście sprawa tragiczna, ale zagłada Polaków na Wołyniu czy w Małopolsce Wschodniej także ma swój tragiczny wymiar – nie można przeciwstawiać sobie ofiar i grać na ich tragedii.
Na Ukrainie popularny jest argument, który serwuje się jednak bardzo często w Polsce. A mianowicie, że partie skrajnie prawicowe i populistyczne zyskały u naszych sąsiadów 1,5% a w Polsce 15%. Nacjonaliści ukraińscy wymieniają tu Kukiz’15 czy Korwina.
– Haczyk tkwi w tym, iż niemal wszystkie partie na Ukrainie zaakceptowały fundamenty neobanderowskie, nawet jeśli co chwila nimi nie epatują. To argument z cyklu: u nas nic się wcale złego nie dzieje. Cóż z tego, że dajmy na to Batkiwszczyna, czy jakaś inna partia nie ma w swoim logo kolorów czarnego i czerwonego, skoro oni uznają Banderę za swój ideowy wzór i najlepszego syna Ukrainy w XX wieku. A co z tego, iż ci którzy mają w swoich logach kolory, bądź symbole banderowskie itd. zdobyli tylko 1,5%, skoro ideologia ukraińskiego nacjonalizmu jest realizowana przez inne partie w mainstreamie?
Partie, które pozornie wydają się bardzo proeuropejskie, wyważone, spokojne w przekazie. Wychodzi jeden, drugi polityk i oświadcza: „Ukraina chce do Europy”, a w piątej odpowiedzi na pytanie ten sam polityk mówi: „Tak właśnie odsłaniamy pomnik Bandery, nowy pomnik Szuchewycza, pomnik UPA” i innych watażków, którzy mają na rękach krew Polaków i Żydów. To ja nie rozumiem, jak u nich ta europejskość wygląda. Wszystkie partie na Ukrainie, jakie są na prawo od komunistów, są skażone tym wirusem nacjonalizmu. Dramat tego kraju polega też na tym, że z jednej strony wymaga denazyfikacji, a z drugiej dekomunizacji. I nie widzę na razie na Ukrainie takiej siły politycznej, która mogłaby się tego zadania podjąć. A ktoś w końcu musi: Wschód, albo Zachód i chyba każdy będzie miał swoją opinię, co jest korzystniejsze. My mamy swoją optykę polską.
Dziękuję za rozmowę.


http://prawy.pl/44874-ekspert-ipn-ukrainie-bedzie-potrzebna-denazyfikacja/

wtorek, 25 października 2016

Sojusz z nazistami pana Twarowskiego...



Pitolenie o sojuszu hitlerowskich niemiec z Polską to pranie mózgu młodym ludziom. 


Po pierwsze, niemcy zbudowali swoją potęgę przed wojną na poczet łupów wojennych w Polsce, po drugie, jeszcze przed wojną planowali wyburzenie Warszawy i zamianę jej na miasto powiatowe - to wszystko świadczy o tym, że od początku planowali nas zniszczyć, a nie nawiązywać sojusze, szeroko o tym tutaj: http://werwolfcompl.blogspot.com/ 

  
Zwracam uwagę jak dobrano słowa w tytule: "polsko-nazistowski " - wpisuje się to w niemiecką propagandę od lat realizowaną pod kłamliwym hasłem o "polskich obozach konc" - jest to próba przeniesienia winy za wywołanie wojny (w tym zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciw ludzkości) z niemców - na Polskę. 

Niemcy uprawiają w Polsce propagandę mającą ich wybielić, a obciążyć Polaków - dlatego mieszają ludziom w głowach pojęciem nazizmu i faszyzmu, tworząc odpowiednie zbitki słowne jak wyżej, tak by nazistów, faszystów kojarzyć z polskością, a nie niemcami. 

Ten sam portal.

http://ciekawostkihistoryczne.pl/2015/05/17/cud-gospodarczy-w-iii-rzeszy-to-klamstwo-hitler-doprowadzil-niemcy-do-bankructwa/


 ============================================================

 Ten sam portal...

Bogu dzięki za hitlerowców”. Czy sojusz polsko-nazistowski był możliwy?

Autor: Michael Morys-Twarowski | 2 kwietnia 2014 | 116,191 odsłon


W sierpniu 1941 roku w Warszawie umieszczono olbrzymie płachty, przedstawiające żołnierzy Wehrmachtu, zmierzających walczyć z Sowietami. – Na froncie wschodnim, u boku żołnierza niemieckiego są Włosi, Hiszpanie, Belgowie, Norwegowie, Holendrzy, Słowacy, Węgrzy i Rumuni. A ty gdzie jesteś, Polaku? – głosiły umieszczone pod nimi napisy. Napisy dość szybko znikły. Ale sam pomysł nie odszedł w zapomnienie.


Historycy, szczególnie w ostatnich latach, nie mają problemu z wyobrażaniem sobie sojuszu polsko-niemieckiego przed wybuchem II wojny światowej. Ale co później? Bez myślenia przyjmujemy, że jakikolwiek pakt z nazistami po kampanii wrześniowej był wykluczony. Tymczasem hitlerowcy zupełnie poważnie rozważali scenariusze współpracy z Polakami. A i Polacy – wcale ich nie wykluczali.

Poszukiwania polskiego Quislinga. Kandydatów nie brakowało!

Już jesienią 1939 roku wśród niemieckiej wierchuszki powstał pomysł stworzenia marionetkowego polskiego rządu. Propozycję pokierowania gabinetem naziści złożyli Wincentemu Witosowi, aresztowanemu jeszcze w trakcie działań wojennych.



Materiały, do których dotarł niemiecki badacz Michael Foedrowitz wskazują, że Witos nie odrzucił od razu oferty – koniec końców jednak były trzykrotny premier nie chciał zostać „polskim Quislingiem”. Z kolei agenci Abwehry proponowali Józefowi Beckowi powrót do kraju i zajęcie się polskimi sprawami pod niemieckim nadzorem.
Nie można zapominać o kontekście całej sytuacji. Jesienią 1939 roku Polska została zaatakowana także przez Związek Radziecki, czyli znalazła się między dżumą a cholerą. Jednak już wtedy miano nadzieję, że Hitler i Stalin prędzej czy później wezmą się za łby.
Nazistowski atak na Związek Radziecki przewidział Władysław Studnicki (1867 – 1953), polityk i publicysta. – Nie macie materiału ludzkiego, aby obsadzić to terytorium i zabezpieczyć wasze linie komunikacyjne – tłumaczył Karlowi von Neumannowi-Neurode, niemieckiemu komendantowi Warszawy. Ten kazał mu sformułować propozycje na piśmie.



I tak 20 listopada 1939 roku Studnicki złożył powieloną broszurę zatytułowaną Memoriał w sprawie odtworzenia Armii Polskiej i w sprawie nadchodzącej wojny niemiecko-sowieckiejplanował w niej, że Polacy obsadzą tereny aż do Dniepru, zaś Niemcy po Don i Kaukaz.
Naziści nie byli jednak zainteresowani propozycjami Studnickiego, skądinąd jednego z najwybitniejszych polskich myślicieli politycznych. On sam rok później został internowany w Neubabelsbergu (gdy wybrał się do Berlina z memoriałem w sprawie niemieckich zbrodni), później siedział na Pawiaku.

Kwiaty, procesje, msze święte. Polska wita hitlerowców

W 1940 roku pojawiły się pogłoski o formowaniu przez nazistów antybolszewickich legionów, złożonych z Polaków, ale były to tylko plotki. Sytuacja zmieniła się w 1941 roku, kiedy wreszcie Hitler zaatakował Związek Radziecki. W pierwszej kolejności w rękach nazistów znalazły się ziemie dawnej II Rzeczypospolitej, od dwóch lat okupowane przez Sowietów. Jak wspomina Zbigniew Koźliński (ur. 1922), żołnierz ZWZ i Armii Krajowej:
Niemcy byli witani z entuzjazmem. Dochodziło do tego, że gospodarze dobrowolnie odprowadzali im z wdzięczności swoje krowy, zamawiali msze w ich intencji, stawiali im bramy tryumfalne.
Gdy przybyła w nasze strony hiszpańska Błękitna Dywizja, goszczono ją bardzo i upijano żołnierzy. Niemcy w pierwszych dniach ofensywy wyzwolili z sowieckich więzień wielu Polaków i to był też powód modłów za nich w kościołach (cyt. za Kochanowski, 309-310).
Z upływem kolejnych miesięcy naziści zaczęli dostrzegać potrzebę zmiany polityki wobec Polaków i wykorzystania ich w walce z bolszewikami.



Polacy. Bezcenny materiał wojenny

Już w sierpniu 1941 roku wyświetlano w Warszawie filmy, opatrzone komentarzem zachęcające Polaków do walki ze Związkiem Radzieckim, jednak szybko z nich zrezygnowano. 20 kwietnia 1943 roku Eberhard Schöngarth, szef policji bezpieczeństwa w Generalnej Gubernii (GG), ubolewał, że:
niektóre czynniki wciąż nie chcą zrozumieć, że dotychczasowy stosunek do narodu polskiego był pod wieloma względami niewłaściwy. Trzeba wreszcie zdobyć się na odwagę i zmienić niemiecki kurs.
Naród polski stanowi bezcenny materiał wojenny, jeśli się chce osiągnąć zwycięstwo, trzeba go bez reszty wprzęgnąć w służbę dla Niemiec (cyt. za Kochanowski, 312).
Dwa miesiące później, 19 czerwca 1943 roku, z propozycją wcielenia Polaków do Wehrmachtu wystąpili Heinrich Himmler i Hans Frank, generalny gubernator Generalnej Gubernii. Gdy jednak Hitler nie poparł pomysłu, Frank, obawiając się, że może zapłacić za to stanowiskiem, zaostrzył represje wobec Polaków.



Do koncepcji wracano, jednak ciągle natrafiano na opór ze strony Hitlera. W lutym 1944 roku oświadczył, że nie życzy on sobie nowej piłsudczykowskiej armii. Dopiero 24 października 1944 roku zgodził się na wstępowanie Polaków do ochotniczych pomocniczych sił zbrojnych. Do końca roku w GG pozyskano 471 ochotników, nawet nakręcono film propagandowy, na którym przez Kraków maszeruje oddział 30 mężczyzn i 15 kobiet w niemieckich mundurach i śpiewających polskie piosenki wojenne.
Jeszcze wiosną 1944 roku w ekspertyzach sporządzonych w siedzibie Gestapo w Warszawie sugerowano stworzenie polskiego rządu i polskiej armii liczącej 50 tysięcy żołnierzy, uzbrojonej i wyszkolonej przez niemieckich oficerów.

Aliancki pomysł: niech Polacy dogadają się ze Szwabami!

Kiedy wiosną następnego roku działania wojenne w Europie wchodziły w końcową fazę, wizję walczących ramię w ramię Polaków i Niemców podchwycili Brytyjczycy. Jest to o tyle zaskakujące, że wcześniej torpedowali wszelkie podejmowane przez nazistów próby nawiązania kontaktu z polskim rządem emigracyjnym – obawiali się, że Polacy mogą wspomóc Niemców w walce ze Związkiem Radzieckim.
Tymczasem z punktu widzenia Wielkiej Brytanii jeden zbrodniarz (Stalin) był cacy, a drugi (Hitler) be – do czasu. Jak wyjaśnia Jonathan Walker w książce „Trzecia wojna światowa. Tajny plan wyrwania Polski z rąk Stalina”, premier Winston Churchill:
[O]d czasu powrotu z Jałty rozważał wszystkie możliwości wyrwania Stalinowi zagrabionych terytoriów, lecz w połowie kwietnia [1945] jego desperacja i poczucie winy względem Polski osiągnęły najwyższy stopień. To właśnie wtedy zwrócił się do Komitetu Szefów Sztabów z prośbą o przygotowanie planu okiełznania Stalina przy użyciu siły militarnej (cyt. za Walker, s. 57).



Sporządzony plan operacji „Unthinkable” przewidywał, że atak na tereny zajęte przez Związek Radziecki rozpocznie się 1 lipca 1945 roku. Miały w nim wziąć udział siły brytyjskie, amerykańskie, polskie i… niemieckie.

Polacy się na to nie zgodzą. A może jednak?

Jonathan Walker zwraca uwagę, że [n]awet jeśli aliantom brakowało ludzi, trudno sobie wyobrazić, by żołnierze brytyjscy, amerykańscy lub polscy tolerowali członków Waffen SS czy na dobrą sprawę jakichkolwiek jednostek Wehrmachtu zamieszanych w zbrodnie na froncie wschodnim (Walker, s. 96).
To nie koniec problemów. Wspólne siły brytyjsko-amerykańsko-polsko-niemieckie musiały przecież posuwać się w kierunku wschodnim. Jak pisze Walker:
Skoro użycie niemieckich oddziałów byłoby kamieniem obrazy dla brytyjskiej opinii publicznej, co by powiedzieli Polacy na to, że Niemcy znów wkroczą na ich ziemie? Trudno sobie wyobrazić, by zgodzili się na powrót niemieckich żołnierzy, w dodatku z aprobatą aliantów. Taki ruch mógłby wykoleić całe przedsięwzięcie.






Brytyjscy planiści albo rozmyślnie umniejszyli skutki wykorzystania niemieckich oddziałów, albo nie zdawali sobie sprawy ze skali cierpień Polaków pod hitlerowską okupacją.
Faktem jest, iż przewidywali, że Niemcy wesprą aliantów dopiero jesienią 1945 roku, kiedy to wedle jednego ze scenariuszy Armia Czerwona miała być już pokonana.
W takim wariancie oddziały Wehrmachtu nie byłyby potrzebne na ziemiach polskich i zapewne przydałyby się aliantom na odebranym Sowietom obszarze wschodnich Niemiec (cyt. za Walker, s. 98-99).
Ostatecznie plan „Unthinkable” został zarzucony. Polska natomiast znalazła się w wyłącznej strefie wpływów radzieckich.

Czy była druga droga?




Fraza „sojusz polsko-nazistowski” na pierwszy rzut oka brzmi przerażająco. Kojarzy się z tekstami, które próbują w jakiś sposób uczynić Polaków współwinnymi części niemieckich zbrodni.
Tymczasem w tej części Europy nikt oprócz właśnie Polaków nie potrafił tak zdecydowanie przeciwstawiać się nazistowskim Niemcom. Poza tym propaganda komunistyczna hojnie szafowała oskarżeniami o współpracę z nazistami w odniesieniu do żołnierzy podziemia niepodległościowego.
Można byłoby przeciwstawić frazie „sojusz polsko-nazistowski” inną: „sojusz polsko-sowiecki”, który koniec końców miałby dla nas być bardziej korzystny (albo mniej niekorzystny). Prawda jest jednak taka, że Polska nie miała żadnego wyboru.



O losach państwa zdecydowali zbrodniarze, którzy zaatakowali ją w 1939 roku. Rozwiązania, jakie sugerowano Hitlerowi, czyli stopniowe ograniczenie represji, wykorzystania Polaków do walki z drugim agresorem i narzucenie marionetkowego rządu podchwycił drugi dyktator.
W ten sposób Stalin przejął władzę nad Polską i tak też powstał PRL.

Źródła:

  1. Foedrowitz Michael, W poszukiwaniu „modus vivendi”. Kontakty i rozmowy pomiędzy okupantami a okupowanymi dotyczące porozumienia niemiecko-polskiego w czasie II wojny światowej, „Mars” 1994, nr 2.
  2. Kochanowski Jerzy, Polacy do Wehrmachtu? Propozycje i dyskusje 1939-1945. Zarys problemu, „Przegląd Historyczny”, t. 93, 2002, z. 3.
  3. Walker Jonathan, Trzecia wojna światowa. Tajny plan wyrwania Polski z rąk Stalina, tłum. Łukasz Witczak, Kraków 2014.






Michael Morys-Twarowski - Absolwent prawa i amerykanistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, na tej samej uczelni obronił doktorat z historii. Współautor 3 monografii i kilkudziesięciu publikacji naukowych, poświęconych głównie historii Śląska Cieszyńskiego. W lutym 2016 ukazała się jego najnowsza książka pod tytułem "Polskie Imperium". Stały współpracownik Polskiego Słownika Biograficznego. Publikuje m.in. w "Focusie Historia".